:)
komentarze: 356, w dziale opowiadań: 262, opowiadania: 154
:)
komentarze: 356, w dziale opowiadań: 262, opowiadania: 154
Holly, liczne pozytywne komentarze i nominacje aktywnych użytkowników, tylko podkreślają, że piórko zostało przyznane zasłużenie!
Szampan dla Ciebie!

Hej Holly!
Jeszcze raz dziękuję za betę! Ta piosenka wywołuje u mnie ciarki! :O Ale pasuje idealnie.
Pozdrawiam! :)
Witaj, Bardzie,
biedna Izka, najpierw pochowano ją żywcem, a potem zdzielono w łeb łopatą.
Miała dziewczyna szczęście. Przynajmniej ma teraz co opowiadać kolegom i koleżankom z kwatery.
Dziękuję za klika i pozdrawiam! :D
Cześć czołem Beeeecki!
Oczywiście nie muszę mieć dyżuru, by Twoje teksty, Marszawo, czytać z przyjemnością.
Z tym zdaniem mam zgrzyt, ponieważ nie do końca wybrzmiewa, że “który” odnosi się do szpadla, bardziej do gliniastej ziemi, do której nie pasuje rodzajowo.
Hmm… chyba po prostu to masło wywalę. :D
Nie wiem, czy dość weird
Właśnie też nie wiem… ale fajnie, że w Twoim odczuciu chociaz trochę bizarro. :D
Skojarzyło mi się z tekstem przedmawiającej Joli, “Cmentarne Megafony”
O, muszę poczytać!
Dziękuję za wizytę i klika! :)
JolkaK, ślicznie dziękuje! 
Pozdrawiam :)
Melduję wykonanie zadania. :)
Hej ho! A raczej ho ho, bo przybywam w ramach zabawy KOMENTARZ W PREZENCIE! :D
Przyznam, że kiedy spojrzałam na tagi i zobaczyłam napis „erotyka” to…

Ale widocznie tak jak nie ocenia się książek po okładce, tak na portalu nie powinno się oceniać opowiadań po tagach. I bardzo się cieszę, że Bardjaskier mnie do Ciebie przysłał, bo w przeciwnym razie ominęłoby mnie naprawdę ciekawe i solidnie napisane opowiadanie.
Żeby było merytorycznie zacznę od plusów dodatnich. :)
Opowiadanie jest pełne malowniczych opisów, nic mnie po drodze nie zatrzymywało i mogłam skupić się na samej historii. Nie było to dla mnie zaskoczeniem, bo czytałam wcześniej „Rodzinny dom”, więc wiedziałam, że warsztatowo będzie bardzo dobrze.
Plus za subtelność. Erotyka nie jest dosłowna ani nachalna, za co dziękuję.
Bardzo podobał mi się oddany wiejski, wschodni klimat. Co prawda w trakcie czytania zorientowałam się, że akcja dzieje się nieco później, niż początkowo zakładałam, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wciąż istnieje wiele miejsc, w których czas jakby się zatrzymał, i to poczucie zostało tutaj dobrze uchwycone.
A teraz plusy ujemne, ale to raczej moje marudzenie… :D
Zachowanie Ludmiły momentami mnie irytowało. Rozumiem, że jej naiwność może być wynikiem zabobonnego środowiska i strachu przed chorobą, jednak chwilami miałam wrażenie, że tej naiwności jest po prostu za dużo, kosztem wiarygodności postaci.
Odczułam także zgrzyt w scenie końcowej, w której Ludmiła reaguje uśmiechem na informację o ciąży. Nie do końca rozumiem tę reakcję. W tym momencie powinna raczej uświadomić sobie, że zarówno ona, jak i jej córka zostały wykorzystane.
Ogółem, naprawdę dobre opowiadanie, które zdecydowanie warto przeczytać.
Wesołych Świąt! :)
Zapiskiem :D
Hej,
fajnie, że wykorzystałeś klasykę! Mnie też mapa skarbów kojarzy się z piratami. Muszę przyznać rację przedpiścom, że niewiele jest tutaj fantastyki, ale czytało się całkiem przyjemnie. :)
Pozdrawiam!
Robert Raks: W niedalekiej przyszłości: Rodzina
Hej,
świetna końcówka! Na początku myślałam, że to może jakaś wypożyczalnia członków rodziny na specjalne okazje i napewno nie spodziewałam się psa w roli głównej. Opowiadanie pasuje do okresu przedświątecznego i hasła: nie kupuj, adoptuj (naturalnie z psierocińca). :)
Klikam i pozdrawiam!
Ambush
Bardjaskier
Beeeecki
Cezary_Cezary
Finkla
Galicyjski Zakapior
Hesket
HollyHell91
JolkaK
MichaelBullfinch
Ślimak Zagłady
Zygfryd89
Hej,
czy znajdzie ktoś czas na szaloną betę Last Minute? :D
“Cmentarne syreny” to krótki tekst na konkurs, który jest próbą połączenia starej creepy pasty o pannie młodej z hasłem konkursowym, dramatem Wyspiańskiego i wątkiem świątecznym.
Potrzebuję opinii, czy to w ogóle jest bizarro…
Edit: właśnie mi uświadomiono, że i tak przespałam termin, więc nie musi być takie Last Minute :D Wrzucę poza konkursem.
I czas na moje rytualne pogróżki: wiesz, że teraz musisz klikać ludkom na Biblio, bo jak nie, to ja nie będę klikać Tobie?
ach, te rytuały! :) Sprawa jest oczywista, tym bardziej że teraz będzie mi wygodniej klikać :)
O, to ja przy okazji podpytam! Dostaniemy jakieś supermoce? Chyba jeszcze nie mogę klikać bezpośrednio przy opowiadaniach. I teraz nie wiem czy brakuje mi uprawnień czy IQ… :D
Holly, gratulacje! ❤️
Cezarze! Przepraszam, że tak długo to trwało! Długo szukałam tekstu mieszczącego się w limicie, autora nadal aktywnego na portalu, który ucieszy się z komentarza, a do tego coś czego jeszcze nie komentowałeś. :D
Ale mam: Priorytety, czyli co dzieli rodzinę na pół
Anonim – Sześcian
Hej, bardzo mocny początek. Świetnie oddałeś atmosferę statku po starciu i wielkiej bitwie. Motyw kosmicznej wiedźmy jest bardzo ciekawy!
Jeśli miałbym się czegoś czepić, to momentami ilość nazwisk i informacji naraz trochę mnie gubiła. Końcówka daje wrażenie, że właściwa historia dopiero się zaczyna. Nie wiem czy to zamierzone.
Ale ogólnie mi się podobało.
Klikam i pozdrawiam! :)
Rezygnuję
Ambush: Burdel Queen
Ooo już jest! <3
Widzę, że dziewczyny jeszcze wskazały kilka fragmentów, które można poprawić. Muszę sobie sprawić okulary… :D
Powtórzę z bety, że tekst był zabawny, ale i trochę… no śliski, jak te wszystkie morskie stworki. A na koniec nawet mamy morał: nie udawaj świętoszka, bo skończysz jako glonojad.
Gratuluję pomysłu i odwagi! Teraz pomyślałam, że ten tekst jest jak rzucona z góry śnieżka: na początku niepozorna, toczy się powoli, aż w końcu zamienia się w lawinę, która zmiata całe miasteczko. Wyszło świetnie!
Klikam i pozdrawiam! :)
Super, cieszę się, że mogłam pomóc. :)
Hej,
krótka scenka, zakończona fajnym nawiązaniem do tytułu. Jeśli chodzi o wrażenia, to nie wystraszyłeś mnie tym horrorem. Użyłeś sporo znanych „efektów specjalnych”. Migające światła, dzwoniący telefon, drzwi windy, które nie chcą się zamknąć… Dużo klikania i pstrykania. :D
W kwestii warsztatu widać, że dopiero startujesz, więc trafiłeś w dobre miejsce. Na portalu spotkasz wiele osób, które Ci pomogą w jego szlifowaniu. Sama też się tu mnóstwo uczę. :)
Życzę powodzenia!
Jeśli mogę coś podpowiedzieć:
Nie zwracając już nawet uwagi na to, iż nie jestem w swoim
własnymdomu na odludziu.
Byłem totalnie sam w szpitalu .
Nadprogramowa spacja.
Sen który nadszedł zaczął się, jak to zwykle pewnymi ograniczeniami jego pojmowania. Z biegiem wydarzeń zyskiwałem jednak coraz większą świadomość, nad tym co zaiste.
Wydaje mi sie trochę przekombinowane. Musiałam przeczytać dwa razy, a i tak nie jestem pewna czy zrozumiałam.
Przełknąłem z trudem ślinę i odebrałem. Nawet się nie odezwałem przez pierwsze sekundy. Czekałem aż zrobi to mój rozmówca, kimkolwiek by był.
Skróciłabym: Przełknąłem z trudem ślinę i odebrałem. W milczeniu czekałem na głos rozmówcy, kimkolwiek był.
Momentalnie oświetlenie zaczęło się samoistnie regulować, aby w końcu na moment się zgasić.
Oświetlenie zaczęło się samoistnie regulować, aż w końcu na moment całkowicie zgasło.
Najechałem na latarkę. Latarka w telefonie nadal się nie odpaliła, lecz belka oświetleniowa tuż nad moją głową zaświeciła z pełną mocą.
Odpowiedziała mi jedynie moja zadyszka, która stanowiła jedyne źródło dźwięków, prócz moich nawoływań do udzielenia mi pomocy.
Skoro były nawoływania, to zadyszka nie była jedynym źródłem dźwięku. :)
Zresztą zadyszka nie pasuje mi tutaj do mrocznego klimatu… Może lepiej: Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, a jedynie własny przyspieszony oddech.
Zacząłem biec i krzyczeć,
czy ktoś mnie słyszy.– Pomocy! Jest tu ktoś? Dlaczego nikt nie odpowiada?
Wydaje mi niepotrzebne, bo właściwie opisuje to co możemy wywnioskować z dialogu.
Jednak nie doczekałem się jakiejkolwiek próby nawiązania ze mną dialogu.
– Jest tam ktoś? To nie jest śmieszne.
Próbując nawiązać dialog, czułem się tak, jakbym mówił do ściany
Powtórzenie. Nawiązywać dialog brzmi tu troche nienaturalnie. Jak wycinek telewizyjnych wiadomości.
Nie miałem nadziei na to, że nie posłucha. Ale właściwie, kto? Przecież nie wiem, kto torturuje mnie mentalnie. Nie miałem nawet pojęcia, iż to sen. Szczerze nie miałem o tym pojęcia.
Trochę niezgrabne i wiele powtórzeń.
Nie miałem jednak pewności, czy przemieszcza się z góry na dół, czy może odwrotnie. Może i moja komórka nie pokazywała już kolorów…
Powtórzenia.
– cztery. trzy. – automatyczny głos informował mnie, na bieżąco. – Oczekuj na śmierć wziętą z szaleństwa, jako szaleniec. – mechaniczny głos wypluł z siebie takie zdanie. Po chwili wrócił do swojego zadania. – Dwa. Jeden. Zero. – drzwiczki się rozsunęły.
Błędny zapis dialogu. Ta wypowiedź jest dla mnie niezrozumiała.
Drzwi windy powinny się chyba zamknąć? Nie rozsunąć?
Jednak myliłem się i przeżyłem.
Niepotrzebne. Po chwili widzimy jak wychodzi z windy. :D
Na samym końcu pojawiła się nagle jakaś postać z jakimś urządzeniem w dłoni.
Jakaś postać z jakimś urządzeniem nie brzmi dobrze. Jak mam ją sobie wyobrazić? Co trzyma? Kalkulator, toster, piłę motorową? :D
Z nieznanej mi sali wybiegł pacjent z głową na biało. Raczej miał na niej bandaż.
To nie brzmi dobrze. Lepiej: pacjent z obandażowaną głową.
Zamiast zrozumienia i posłuchania błagań, postać z elektroniką w dłoni, wyciągnęła drugą ręką coś małego i czarnego z za paska spodni, przed siebie. Zanim zorientowałem się co to takiego, wybrzmiał huk jak z broni palnej. Cholera. To pistolet.
Skróciłabym: Nie reagując na błagania, postać wyciągnęła coś małego i czarnego zza pasa spodni. Wymierzyła przed siebie. Zanim zrozumiałem co trzyma, wybrzmiał huk. Cholera. To pistolet.
Pacjent z zabandażowaną głową oberwał i polała się krew na bielutki kolor ścian.
…oberwał, a krew trysnęła na białą ścianę.
Jednak wciąż żył.
Lepiej to pokaż niż opisuj. Może niech wykona jakiś ruch? Np. Zatoczył się i złapał za szyję, a spod zaciśniętych palców wypływała krew.
Pozdrawiam! :)
Hej,
początkowo również nie zrozumiałam zakończenia, ale po przeczytaniu Twojego komentarza z wyjaśnieniem wszystko zaczęło mi się układać w całość. Przy okazji poczytałam, czym dokładnie jest gra paragrafowa, i muszę przyznać, że to naprawdę świetny pomysł, żeby wykorzystać ją w opowiadaniu.
Sama historia wciąga. Moje pogubienie się pewnie można zrzucić na to, że wcześniej nie znałam pojęcia „paragrafówki” ani jej zasad. I tak myślę, że może przydałaby sie w przedmowie jakaś mała wskazówka? Odesłanie do wikipedii, wszystkich tych, którzy nie znają tej gry i nie zrozumieli tytułu. :D
Ale z drugiej strony, to mogłoby trochę spoilerować, że będziemy przeskakiwać przez różne linie rzeczywistości…
Powodzenia w konkursie i pozdrawiam! :)
Hej,
początek opowiadania był bardzo obiecujący. I nagle pojawił się napis „Koniec”. Na dodatek przestaliśmy być świadkami tej przygody, a dostaliśmy zwykłe streszczenie. Trochę szkoda. Mogłeś nam pokazać trochę więcej. :)
Ale jak na pierwsze opowiadanie nie jest źle! :) Trzymam kciuki za Twój dalszy pisarski rozwój.
Pozdrawiam!
Hej,
opowiadanie ma ciekawy punkt wyjścia i kilka dobrych pomysłów, ale w obecnej formie sprawia wrażenie bardziej szkicu niż opowiadania. Główny bohater wydaje mi się pozbawiony emocji i jakichś charakterystycznych cech, przez co trudno się nim przejąć. Nie jestem też pewna czy wszystko zrozumiałam… ale sama historia na pewno ma potencjał.
Pozdrawiam :)
Zabawa w szpiegów przednia! :D
Przy okazji oddaję swój głos przy „Największe złoże marsjanitu…” na Finklę. Tematyka kosmicznych podróży i zasiedlenia Marsa, bardzo do niej pasuje. No i nie ma tam jej komentarza. :D
Zagadki sprytne? Raczej odgrzewane. Znasz Samochodzika czy Szatana?
Szatana już nie pamiętam :D

Z kolei Samochodzik był chyba jedynie lekturą uzupełniającą… :D
Nie, beeecki na pewno nie, już prędzej zgodzę się na Michaela :P
Michael na pewno nie. Wiem z legalnych źródeł, ale…

Hej ho!
Pomysł z uśpioną pradawną bestią i mapą skarbu jako przynętą jest bardzo ciekawy! Szkoda tylko, że podałeś go nam na tacy. Gdybyś zostawił go jako fajny twist na koniec, opowiadanie dużo by na tym zyskało. A tak dość szybko domyślamy się, co będzie dalej.
Za klimat duży plus! Z pewnością trafia w gust miłośników horroru.
Pozdrawiam! :)
Hej ho!
Lekka i przyjemna lektura, pełna sprytnych zagadek. Próbowałam sama wpaść na ich rozwiązanie, ale widocznie nie jestem tak bystra jak główny bohater. :D
Zakończenie bardzo ciepłe. Wydaje mi się, że wypadłoby jeszcze cieplej, gdybyś dał czytelnikom do odczucia, że wnuczek tęskni za dziadkiem. Wówczas ich ponowne spotkanie, nawet w formie SI, byłoby bardziej poruszające. :)
Pozdrawiam serdecznie
Hej ho!
Zafundowałeś mi tutaj niezłą przeprawę, Anonimie. :D
Na pewno wielu doceni poetyckość Twojego opowiadania, ale na mój gust było jej za dużo… Momentami jest tu bardzo gęsto od patosu i abstrakcji, co trochę męczy. Ale możliwe, że to tylko ja nie mogłam się skupić i dać się wciągnąć w te historię. :)
Serdecznie pozdrawiam!
Holly, Beeeecki, ale się nastrojowo zrobiło! ❤️
Hej,
to kompletnie nie moja bajka. Pomysł na grzebanie we własnych trzewiach wzbudzał we mnie dyskomfort i konsternację. Dlatego gratuluję wyobraźni, bo chyba idealnie wpisujesz się w ramy bizarro. :D
Doceniam dobre wykonanie, bo mimo niepokojących obrazków, przez tekst przepłynęłam bez żadnych zgrzytów. Zdecydowanie jest to opowiadanie, które zapada w pamięć!
Pozdrawiam!
Holly, faktycznie zjadłam literkę! Chyba już też jestem myślami przy wigilijnym stole.
BBF, pasuje idealnie! :D
Bruce, B4xecki, dziękuję ❤️
Miniaturka Koali smutna… Skrzaty – Smartfon 0:1 :(
Fajnie to wyszło! Bez umawiania się oboje nawiązaliśmy do pustego miejsce przy stole. :D
Również gratuluję. Wilk i Łasica na makowym haju, to bardzo uroczy obrazek.
I tak, tak, oczywiście, to rodzina wege wampirów! Gdzie tam przelewać krew w Święta…

Trudne się wylosowało! Oto głupoty, które udało mi się sklecić na temat „makowych impresji”. :D
Makiełki
Podłogi. Okna. Lampki na choince. Wypolerowane sztućce. Dziś wszystko błyszczało. Nawet w oczach Józefiny pojawił się błysk, gdy spoglądała na rodzinę zgromadzoną przy suto zastawionym stole. Wszystko wyszło perfekcyjnie! Nie mogło być inaczej, to w końcu trzystasiedemdziesiątapierwsza wigilia, którą przygotowała.
Członkowie rodziny zajadali się świątecznymi pysznościami i jedynie mała Zosia prawie nic nie tknęła, tylko wciąż zerkała pod choinkę, na starannie ułożone prezenty. Długie czerwone wstążki aż prosiły, by je pociągnąć i sprawdzić, co kryje się pod pięknym papierem.
– Jedz, bo ci barszczyk skrzepnie. – Józefina upomniała córkę, nakładając sobie na talerz pierogi z czerwonym farszem. I nie, nie były to truskawki.
– A mogę… otworzyć już jeden prezent? – zapytała Zosia, robiąc słodką minkę. – Proszę, proszę, proszę!
Józefina zmarszczyła brwi. Otwieranie prezentów przed zakończeniem wieczerzy było przecież wbrew tradycji, jednak widząc błagalne spojrzenie córki westchnęła i skinęła głową.
Dziewczynka natychmiast podbiegła do największego pudełka. Pociągnęła za wstążkę i zdarła papier.
– Jaka piękna! – pisnęła, przytulając nową lalkę.
Oczy dziewczynki rozszerzyły się, gdy dokładniej przyjrzała się zabawce.
– Ona… ma kiełki! – wykrzyknęła z zachwytem, odsłaniając przy tym własne ostre, białe zęby.
– Makiełki! – zawołała Józefina, łapiąc się za głowę. – W trzydziestym drugim zapomniałam o serwetkach, ale jeszcze nigdy… przenigdy nie zdarzyło mi się zapomnieć o dwunastej potrawie!
– Kochanie… – zaczął Gniewomir, odkładając łyżkę. – Spójrz tylko: barszczyk, krokieciki, śledzik, makowiec, piernik, karpik w galarecie, karpik smażony…
– I pierogi ze skrzepami! – wtrącił wujek Roch, podnosząc widelec z nabitym pierogiem.
– Tak, tak, i pierogi ze skrzepami – powtórzył Gniewomir. – Wydaje mi się, że nikt nie wyjdzie stąd głodny… nawet bez makiełek.
– Ale tu chodzi o tradycję! – jęknęła Józefina. – Niedługo dzieci dorosną, wyprowadzą się, rozjadą po świecie. Zapomną o starej matce i jej makiełkach. Teraz młodzi mają w nosie tradycje… Zamiast świętować z rodziną, wolą sobie wyjechać na wakacje! Niedługo zniknie cała magia Świąt! – dodała i pociągnęła nosem.
– Kochanie… zanim dzieci dorosną, minie jeszcze jakieś siedemdziesiąt lat – zauważył Gniewomir.
– No właśnie… – szepnęła, spoglądając na Zosię. – Czas tak szybko leci… Musimy pielęgnować tradycję! Miało być dwanaście potraw. Dwanaście, Gniewomirze! Bez makiełek jest jedenaście. – Zamrugała powstrzymując łzy.
– Dobrze, kochanie… Zaraz kogoś zaprosimy i przekąsimy – powiedział, spoglądając na puste miejsce przy stole. – I będzie dwanaście. Zgodnie z tradycją – dodał i wyszczerzył kły.
Jak to się dzieje, że ostatnio w komentarzach Czytelnicy mają takie dobre pomysły na kontynuacje tekstów?
Bo dobre opowiadania pobudzają wyobraźnię, o! :D
Też się zgłaszam :)
Hej,
naprawdę popuściłeś wodze fantazji. :D W opowiadaniu pojawił się cały wachlarz zaskakujących elementów: mordercza hulajnoga, społeczeństwo, które temu przyklaskuje, ożywione samochody, krew, flaki, a na koniec jeszcze wątek romantyczny.
To bardzo nietypowe połączenie, które wyszło… dziwnie, ale jednocześnie na tyle intrygująco, że historia mnie wciągnęła.
Jedyne co mi się gryzło to fakt, że cały świat był oczarowany hulajłowcą, poza Anitą. Co takiego było w niej wyjątkowego, że jako jedyna widziała, że to, co wyprawia hulajnoga, nie ma nic wspólnego z superbohaterstwem?
Klikam i pozdrawiam! :)
Hej,
podobało mi się! Od samego początku historia trzymała w napięciu i byłam ciekawa, co takiego kryje się w tej dziwnej szafie. Końcówka była dla mnie kompletną abstrakcją. :D Boję się pająków, więc finał był podwójnie przerażający.
Zabawnie wykorzystałeś hasło konkursowe i na pewno nie spodziewałam się much smarowanych… musztardą. O.o
Okazało się, że trzeba używać troch więcej gazu.
dlatego postanowiłem się trochę rozglądnąć.
Może lepiej rozejrzeć?
Klikam i pozdrawiam! :)
Hej,
zabawny pomysł i bardzo przyjemna lektura, choć inspektor marnie skończył. Szkoda też wykorzystywanych wróżek… Że też nie założyły żadnych związków zawodowych? Powinien powałęsać się tam jakiś wróżbita z wąsami i zrobić porządek!
Przez zaparowane okiennice
Okiennice to te zewnętrzne osłony okien, zazwyczaj drewniane. Z tym zaparowaniem raczej nie pasuje… :D
Pozdrawiam! :)
Super pomysł! ❤️
Mikołaj podszedł do sań i otworzył kokpit. Usiadł za sterami i uruchomił silniki – kometa, amorek, tancerz, pyszałek, błyskawiczny, fircyk, złośnik, profesor i Rudolf, najważniejszy w skomplikowanej maszynerii frachtowca. Mikołaj zamknął przesłonę hełmu i powiedział:
– W drogę wierni towarzysze, saniami przez galaktykę!
Spojrzał na Rudolfa, którego nos podejrzanie spuchł aż do czerwoności.
– Miałeś się ogarnąć, chociaż na Święta! – warknął Mikołaj.
– Ależ ja nic… Nigdzie… Z nikim… – bełkotał Rudolf.
– Jakie „nikim”, jakie „nikim”?! – oburzył się Pyszałek i stuknął kopytkiem, lekko się przy tym zataczając. – Teraz to się kolegów wstydzisz? – dodał i czknął.
Mikołaj przewrócił oczami, próbując ocenić, czy poziom promili jego rozkołysanej kompanii nadal mieści się w dopuszczalnym limicie dla międzygwiezdnych lotów.
Mam nowe tropy!
“Częstotliwość Zerowa” – Login1 chciał pisać o złocie w studni. Może zamiast złota wrzucił do niej brata głównego bohatera?
“Czy osoba w bunkrze…” – jeśli to nie jest CezaryCezary, to chyba jakiś jego brat bliźniak.
“Mapa do szczęścia“ – to chyba ktoś nowy na forum, bo nie znał “rytuału opierzenia”. Albo przyaktorzył. :D
Hej,
lekko i zabawnie napisane. Nie czytałam opisów scen, żeby się nie spoilerować, przez co niespodziewana śmierć zahibernowanego człowieka faktycznie mnie zaskoczyła. :D
Sam pomysł na połączenie mapy skarbów i czegoś o książkach po zagładzie jest ciekawy. Zdecydowanie czułam klimat „Metro”. Jednak samo znalezienie książki jako najważniejszego skarbu było dość przewidywalne.
Klikam do biblioteki i pozdrawiam! :)

Adexx: Randka w szambie
Hej,
marsjańska przygoda, ale po amerykańsku! Wyszedł z tego świetny, trochę filmowy klimat.
Pod koniec akcja trochę zwolniła, ale sam finał był udany. To, że MFBI, mimo wykonanego zadania, dostaje po łapach, bo ktoś nabył prawa do krateru, jest świetnym podsumowaniem biurokratyczno-korporacyjnego piekiełka, przed którym nie uchroni się nawet Mars. :D
Spóźniłam się z klikiem, więc daję takiego symbolicznego!
Hej,
tym zabawnym początkiem mnie zmyliłeś. Wyobrażając sobie szczury, które włochatymi łapkami stukają w klawiaturę, nastawiłam się na luźną, wesołą historyjkę. Zdziwiłam się, gdy zaczęło się robić coraz dziwniej i mroczniej.
Finał bardzo mi się podoba, bo przełamuje popularny schemat. Zwykle w apokaliptycznych opowieściach roboty buntują się, przejmują władzę albo chcą ludzi wyeliminować. U Ciebie nie przestają chcieć ich chronić i nadal realizują swoją dyrektywę, tylko rozumieją ją na nowy sposób.
A to, czy ich decyzja jest słuszna i moralna… to już pytanie, na które każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ogólnie wyszła Ci świetna mieszanka: trochę bajki, trochę dystopii, trochę horroru.
Powodzenia w konkursie! :)
Klikam i pozdrawiam.
Piękny mashup! :D
Szukanie w nim nawiązań do własnego opowiadania sprawia mnóstwo frajdy! Podziwiam, że potrafiłaś to wszystko połączyć i to tak, żeby wyszło z sensem.
Pozdrawiam ❤️
Adexx, dziękuję i pozdrawiam! :)
Bemik, dziękuję ❤️
Bemik, dziękuję ❤️
Bemik, dziękuję ❤️
Hej,
opowiadanie na pewno należy do tych dziwniejszych. Mam wrażenie, że żeby w pełni zrozumieć, trzeba przeczytać je co najmniej dwa razy. Sama przy pierwszym podejściu nie skumałam… :D Po drobnych poprawkach, chyba łatwiej rozróżnić role Zjadaczy, Smakoszy oraz Schronienia Pokoju, którzy sprawują władzę w tym post apokaliptycznym świecie.
Na pewno plusem jest pomysł na wykorzystanie hasła konkursowego. Stepujący po szklanej podłodze, jako burzyciel dotychczasowego ładu, wypada bardzo ciekawie.
Postać pomarańczowego księcia jasno sugeruje, że mamy do czynienia z satyrą polityczną. Wypowiedzi bohatera są na tyle charakterystyczne i celne, że trudno pomylić go z kimkolwiek innym. :)
Pozdrawiam!
Aaa ok, to coś pokręciłam z tym zdaniem!
Mój pojedynkowy szort jest jeszcze w rozsypce, ale dobrze wiedzieć, że mogę przekroczyć 300 słów :D
To może jakoś wieczorem? 20/21? :)
Bardzo dobre opowiadanie!
Podobało mi się to nawiązanie „fruwającego towarzysza” do psa i kota. Często w trudnych czasach, jak już ludzie zwrócą się przeciw sobie, to zwierzęta pozostają jedynym przyjacielem człowieka. I chociaż narrator nie jest żadnym zwierzakiem, to nadanie mu takich cech, to bardzo oryginalny sposób pokazania duszy/bytu/sumienia, w zależności w co tam sobie wierzymy.
Naprawdę wyszło super i nie dziwią mnie te wszystkie nominacje. Gdyby ich zabrakło, też oddałabym podwójnego klika.
Jedna drobnostka:
Wtedy Jakub zrywał nić i zaczynaliśmy szaleńczy bieg. Byle dalej od prześladowcy. Oby trafił na tunel z pozostawionym śladem.
Chyba zabrakło „nie” w zdaniu „Oby trafił na tunel z pozostawionym śladem?”. Kronos raczej nie miał zauważyć nici?
No, no, no Bardzie… Piszesz takie historie, grasz na lutni, malujesz bombki… Ej, zostaw może trochę weny i talentu dla reszty z nas, co? :D
Serdecznie pozdrawiam!
Hmm… czyli nie będzie listy. xD

Anonim: Mapa do szczęścia
A przy okazji mam pytanko techniczne. :D
Zgłoszone może zostać każde opowiadanie bądź szort o długości do 80 tysięcy znaków według licznika strony opublikowane w okresie od pierwszego do ostatniego dnia miesiąca.
Czy “opowiadanie“ i “szort” nie powinny być zapisane odwrotnie? Szort jest do 10 tysięcy znaków, a tu chyba chodzi o limit do 80 tysięcy znaków dla opowiadania.
Anonim: Mapa do szczęścia

Poruszająca historia. Przydałoby się na początku jakieś ostrzeżenie, żeby nie zbliżać się do tego opowiadania bez chusteczek… To odwrócenie ról, w którym koszmary stają się bardziej ludzkie i stają się jedynymi przyjaciółmi dziewczynki, jest bardzo przygnębiające.
Pomijając smutne losy dziecka, podobał mi się wątek fantastyczny. Umieszczenie akcji w przestrzeni snów i stworzenie bohaterów „z koszmarów”, gdzie na dodatek każdy ma swoją osobowość, to świetny pomysł!
I po prostu, to opowiadanie bardzo do mnie trafiło. Mimo że jest smutne i miejscami przytłaczające, cieszę się, że mogłam je przeczytać. :)
Klikam x2 i serdecznie pozdrawiam!
Hej ho!
Mam wrażenie, że to opowiadanie powinno być książką (czego Ci życzę!). Wydaje mi się, że miałeś w głowie bohaterów, plan wędrówki i intrygę na zakończenie, ale nagle okazało się, że tekst puchnie jak drożdżowe ciasto i musisz ciąć, żeby nie przekroczyć limitu znaków. Przez to nie mogłeś wycisnąć z tej historii tyle ile chciałeś, a ostatecznie trochę na tym ucierpiał klimat opowiadania, bo wszystko dzieje się bardzo szybko.
Technicznie, bardzo dobrze napisane. Nic mnie po drodze nie zatrzymywało i czytało się całkiem przyjemnie!
Serdecznie pozdrawiam! :)
Mi tak kiepsko idzie to zgadywanie… Dla ułatwienia przydałaby się jakaś lista uczestników :D
Ach, tak, tak! Kojarzę! Ta informacja dotarła nawet w okolice kamienia, pod którym żyję :D Ale nie kojarzyłam, że to akurat w Dąbrowie Górniczej. Straszne rzeczy! :O
Zwłaszcza gdyby ksiądz przybył z Dąbrowy Górniczej…
Holly… to było złeeee… haha! Uwielbiam
O! To jest jakieś drugie dno z tą Dąbrową Górniczą? Bo chyba nie zrozumiałam. :D
O! Wiktor powrócił! Pamiętam, że pierwsze opowiadanie z tej serii bardzo mi się spodobało. Myślę, że osoby, które nie czytały historii o panu Kuśce, mogły początkowo czuć się nieco zagubione, ale tylko na chwilę, bo akcja szybko przeniosła się do Warszawy, miejsca, gdzie zaczyna się każdy upadek. :)
Całość wyszła zabawnie i pomysłowo, a przy tym nie zabrakło przewrotnej refleksji. Nawet niebo w tym świecie wydaje się niezorganizowane, a dla niektórych jest jak więzienie.
Trochę gryzło mi się, że Klaudiusz, wiedząc o pościgu, zupełnie się nim nie przejmował i oddawał zabawie z barmanką–zakonnicą… Ale może nie mógł się jej oprzeć? A i grupa poszukiwawcza nie wydawała się zbytnio ogarnięta. :D
Fajnie wyszło!
Pozdrawiam :D
Hej,
najnudniejsza beta ever! Nie miałam się do czego przyczepić :D
Pomysł osadzenia akcji w „misiowym” alternatywnym świecie, będącym odbiciem naszego, jest naprawdę znakomity! Wszystkie aluzje, takie jak Bearanciaga, czy misie wciągające proszek Cocolino, idealnie trafiały w moje poczucie humoru.
Jednocześnie pojawiają się sceny przerażające: zbiorowe samobójstwo, wydłubywanie oczu/wyrywanie guzików czy dziwaczne ludzkie lalki nadają temu światu elementy groteski i sprawiają, że wcale nie jest on tak milusi, jak mogłoby się wydawać.
Zazdroszczę wyobraźni!
Klikam i pozdrawiam :)
bemik, ślicznie dziękuję za miłe słowa 
Tatuaż z kurzej krwi – wiem, ale nie powiem :D
Wszystkie róże są wyjątkowe – to będzie jakaś babka! Obstawiam Holly albo Finklę :)
Kraken bałtycki – MichałBronisław, tak myślałam. Kiedy eksplodował w bibliotece, uśmiechnęłam się, że miałam rację :D
Ostatni atut Boskiego Troya – tu jeszcze się zastanawiam, ale widzę, że dużo osób stawia na Barda.
Wszystko przez Krzycha – hmm… może Beeecki?
Białko-M i Widokówka – tu nie mam pojęcia. Jeszcze zbieram dowody!
Super! Przygotuję jakiś seromakowiec :D
Hej, poproszę szorta na 13.12 :)
No, chyba że ktoś chciałby stanąć do pojedynku! Też się piszę.

Robert Raks: Pierwszy oddech
Robert Raks: Pierwszy oddech
Hej,
bardzo dobre opowiadanie! Ponad trzydzieści tysięcy znaków, a pochłonęłam ten tekst błyskawicznie. Podobało mi się jak stopniowo odkrywasz małżeńskie sekrety i pokazujesz technologiczny postęp z wykorzystaniem AI. Końcówka bardzo mnie poruszyła, bo chociaż Anna była jedynie wizualizacją, to udało Ci się tak skonstruować tę postać, że wydawała się bardzo ludzka i zrobiło się mi jej żal.
Wyszła z tego emocjonalna historia, ale bez płaczliwości. Do tego jest świetnie przemyślany wątek fantastyczny. Anna, która mogła poruszać się jedynie we wnętrzu własnego mieszkania, bo wszystko poza nim było jeszcze niedokończone i stanowiło jedynie atrapę, od razu skojarzyła mi się z grami komputerowymi pozbawionymi „open world”. Tak jak gry z czasem się rozwinęły i dały nam ogromną swobodę eksploracji, tak pewnie Life Back (tu muszę przyznać, że sama nazwa nie brzmi zbyt spektakularnie… :D) wkrótce dopracuje projekt i stworzy wizualizacje przekraczające dotychczasowe ograniczenia. Może nawet tak realistyczne i tak szczegółowe, że zatrze się granica między światem wykreowanym a rzeczywistym.
Z jednej strony jest to przerażająca wizja, ale z drugiej myślę, że rodziny ogarnięte żałobą po stracie kogoś bliskiego ustawiałyby się w kolejkach, by brać udział w tym projekcie. Ludzie ogarnięci rozpaczą mogą się posunąć do wielu rzeczy. I właściwie to też tu pokazałeś, choć w ostatecznym rozrachunku nie jestem pewna, na ile chodziło o to, by dać córce namiastkę matki, a na ile jednak o pieniądze.
Tak czy inaczej, moim zdaniem wszło Ci to znakomicie. Też oddam tutaj swojego podwójnego klika :)
Pozdrawiam serdecznie
Anonim – Białko-M
Jak świetnie się to czytało! Lekki styl, naturalne dialogi, wciągająca fabuła i ogólnie science fiction, które mnie absolutnie nie zmęczyło nawałem informacji. Końcówka gorzka, ale spodziewałam się, że mimo pójścia na współpracę ta historia nie skończy się dobrze.
Ludobójstwo w sercu Europy. Nic nowego, czytał dalej.
Przerażająca wizja.
Kotlet. Omlet. Kotlet. Omlet.
Piękny opis mijającego czasu. :D
Jedyne do czego bym się przyczepiła to:
– A co ja mam do tego?
– Właśnie nic. A w zasadzie tylko tyle, że przez ciebie informacja o tym miała trafić do mnie – mówiła Josie.
No właśnie. Trochę szkoda, że pod koniec Josie nam po prostu opowiada, co odkryła. Byłoby ciekawiej, gdyby próbowali ustalić to wspólnie, uciekając przed tajemniczymi agentami, w tle wybuchy i tak dalej. :D
Ale i tak bardzo mi się podobało. Nie mam pojęcia, kto kryje się za tym opowiadaniem, ale jestem fanką! :)
Klikam do biblioteki i serdecznie pozdrawiam!
Hej,
w kwestii wykonania jest sporo do poprawy. Brakuje przecinków, a zapis dialogów trochę utrudnia czytanie tekstu. Kursywą zapisuje się zazwyczaj myśli, nie wypowiedzi.
Zwróciłam też uwagę na kilka szczegółów:
„Sam ruszył w kierunku szerokiego okna…”
Mamy więc przed oczami Sama, jednego bohatera. A kilka linijek dalej pojawia się liczba mnoga:
„Może tym razem poszczęści im się bardziej.”
Brakuje mi wcześniejszej informacji, że jednak Sam nie wędrował sam.
„…szkolny autobus wpasowany w stojącą na rogu skrzyżowania latarnię”
Nie bardzo rozumiem w tym zdaniu znaczenia słowa „wpasowany”. W sensie… autobus skasował tę latarnię?
Brakuje mi też informacji, w jakim wieku jest dziewczynka. Z jednej strony wyrasta z ubrań, ale z drugiej zabija z zimną krwią ludzi, potrafi przenieść dorosłego mężczyznę do samochodu i jeszcze nim kierować. :D
Całość jest dość poszatkowana, przez co sprawia wrażenie niedokończonej.
Ale! Bohaterowie zapadają w pamięć i jest tu jakiś pomysł. Spróbuj go rozwinąć. Bardzo lubię klimaty postapo, więc z chęcią poczytałabym więcej. :)
Serdecznie pozdrawiam!
Anonim – Kraken Bałtycki
Hej, bardzo udany pomysł i fajna forma opowiadania. Chociaż nie powiem, że lektura była łatwa. Na początku byłam przekonana, że części z pamiętnika i te o poszukiwaczu bursztynu dzieli wiele lat. Dopiero pod koniec sobie poskładałam te linie czasową w całość.
Ciekawe aluzje alternatywnego świata do naszego, np. Upadli Słowianie ze wschodu. :)
Widzę, że wyłapali Ci różne nieścisłości, typu „rum u Słowian” czy samo „szukanie drogi do Szwecji”. Ja w sumie tego nawet nie zauważyłam. Chyba kompletnie zignorowałam historyczne detale i skupiłam się tylko na samej opowieści. :D
Klikam i pozdrawiam!

Wow, myślałam, że do piórka trochę zabraknie, a tutaj taka niespodzianka.
Dziękuję! I gratuluję nominowanym! I Zygfrydowi piórka!
HollyHell91, Bruce, Beeecki, Pusia – ślicznie dziękuję za Wasze nominacje!
I oczywiście jeszcze podziękowania dla wspaniałych betujących (Ambush, GalicyjskiZakapior, HollyHell91) za Wasze uwagi i łapankę!
I ogólnie wszystkim użytkownikom. Fajnie tu z Wami być. Czytać, pisać i uczyć się wciąż czegoś nowego. A kiedy przy okazji zostaje się tak wyróżnionym, to już jest czyste szaleństwo.
bruce - Czterodrzwiówka
Bruce, ale z Ciebie kreatywna machina! Ja jeszcze nawet nie mam pomysłu na tekst, a Ty już serwujesz opowiadanie! :D
Klimat jest mroczny, dziwny, absurdalny, a rozpadające zwłoki odrażające. Choć nie znam się za bardzo na Bizarro i Weird fiction, wydaje mi się, że ta historia idealnie pasuje do tego gatunku.
Podoba mi się, jak z niewinnej opowieści o niepozornej rodzince i szukaniu bombek choinkowych przeszłaś do takiego zaskakującego zakończenia. Wyszło naprawdę świetnie!
Powodzenia w konkursie!
Klikam do biblioteki i pozdrawiam :)
Anonim – Wszystko przez Krzycha
Hej, uroczo niepoważne opowiadanie. :D
Korzystasz ze sprawdzonych schematów, ale z przymrużeniem oka, więc chociaż ma się wrażenie, że już się to gdzieś czytało, to i tak opowieść sprawia mnóstwo frajdy.
Kilka drobnostek (portal coś mi strajkuje i nie mogę oznaczyć cytatów, ale chyba się połapiesz :D)
– To moja mapa! -odparował facet w prochowcu.
Zeżarło spację
– No, to umowa stoi. – równocześnie wyciągnęliśmy do niego ręce.
Chwilę pomedytował, a potem poszedł wzdłuż ściany, licząc kroki, potem zatrzymał się, odmierzył cztery łokcie od podłogi i z zadowoloną miną poklepał mur.
– Co?! – Smukłe dłonie elfki zaczęły nerwowy taniec, a to obłapiając piersi, to znów sunąc po biodrach, by po chwili opaść na pośladki. – Ale jak?!
Haha. Klasyka. :D
Po prostu zebraliśmy się i poszli do jaskini.
– Krzych! Co ty robisz do cholery? – warknąłem .
A tu nadprogramowa spacja.
– Wilgoć. – wyjaśnił elf, uśmiechając się z zakłopotaniem.
Bez kropki.
– Jak gówno na łopatę. – potwierdził elf.
Bez kropki.
Dałeś się nabrać jak gówno na łopatę? Muszę zapamiętać :D
I w tytule raczej tez bez kropki.
Lecę kliknąć i pozdrawiam! :)
Hej,
bardzo ładnie napisany szort. Może fabularnie nie dzieje się zbyt wiele, ale powoli budujesz napięcie. Zwykły spacer w górach stopniowo zamienia się w koszmar, którego tajemnicy ostatecznie nie odkrywamy. I chyba to właśnie niewyjaśnione zakończenie nadaje tekstowi niepokojący klimat.
Kliknęłabym, ale chyba już nie potrzebujesz. :)
Spróbuję „Cmentarne syreny” :)
Anonim: Wszystkie róże są wyjątkowe
Baśniowe, smutne, a jednak z wieloma wesołymi akcentami. Niczego mi tutaj nie brakowało. Przyznam, że nie pamiętam już dokładnie historii Małego Księcia, ale podczas lektury tego opowiadania wiele szczegółów nagle do mnie wróciło. Była to więc dla mnie nie tylko podróż z asteroidy na asteroidę, ale także nostalgiczna wyprawa w przeszłość, którą bardzo przyjemnie się czytało.
Dobijam do Biblioteki!
Pozdrawiam :)
Anonim – Częstotliwość Zerowa
Hej,
bardzo mi się podobało. Zwłaszcza początek, pełen plastycznych opisów, który wprowadził w nastrojowy klimat opowiadania. Ciekawe podejście do wybranych haseł, gdzie w zasadzie „pożarcie” wcale nie jest „pożarciem”, no i sama „mapa” ma niespotykaną formę.
Powodzenia w konkursie!
Klikam i pozdrawiam :)
Witaj Verus,
chociaż jesteś na „nie”, to napisałaś bardzo motywujący komentarz, za który bardzo dziękuję. :) Przyznam, że pisanie zakończeń jest dla mnie najtrudniejsze. Będę nad tym pracować.
Jeszcze raz dziękuję za konstruktywne uwagi i trzymanie kciuków za kolejne opowiadania. Pozdrawiam serdecznie! :)
Finkla, ach racja. Trochę o nich zapominam, bo nie wyświetlają mi się emotki na portalu. Widzę tylko napisy :D

Ave, Cezarze!
owa “miłość” sprawia wrażenie (nie obraź się!) lekko patologicznej.
Heh :D Trochę się obawiałam, że tak to wyjdzie. Sama opisałam tę miłość jako chorobę (Wilszy starł posokę z pyska i podążył na północ, gdzie człowieka, wrotyczu i choroby duszy, co to ją miłością zwą, mniej.). Pozwolę sobie powtórzyć to co napisałam kilka komentarzy wyżej:
Mimo swojego sprytnego planu nadal była zwykłą dziewczyną ze wsi. To jedyne miejsce, jakie znała. Jej dom. Sama powiedziała, że to „we wsi jest ich miejsce”. Stąd też ta cała tragedia, bo chciała jednocześnie „mieć ciastko i zjeść ciastko”, czyli zostać częścią gromady ale i być z Gustawem.
I ja wiem, że najłatwiej byłoby rzucić te wieś w diabły. :D Ale dla niektórych iść z nieznane wydaje się bardziej przerażające niż jakiś potwor.
Cieszę się jednak, że ogólnie opowiadanie zrobiło dobre wrażenie! Dziękuję za Twój komentarz :)
Powinieneś używać gifów w głosowaniach! :D

Witaj lyumi,
Ech, chyba nie umiem pisać zakończeń… :D Może faktycznie zbyt łatwo wyobraziłam sobie magiczną moc ziółek i potwora, którego można było prowadzać na łańcuchu jak potulnego pieska.
Zależało mi na pokazaniu, że czasem prawdziwym zagrożeniem nie jest potwór, lecz człowiek. Wilszy też miał być bohaterem tego opowiadania. Poraniony, otumaniony, więziony, tyle razy skrzywdzony… Stracił już wolę walki, a nawet może sam bał się Marylki? Dopiero widząc ją płaczącą w deszczu i bez magicznego wrotyczu, odważył się ruszyć do ataku.
Chyba słabo to pokazałam, stąd może zakończenie traci na wiarygodności.
W kwestii drabiny – nie wyobrażałam jej sobie jako bardzo długiej. Kiedyś chatki były dość niskie, więc zakładałam, że drabina leżała gdzieś przy chacie. A o chatkę dbał, bo miał nadzieję, że kiedyś do niej wróci. Faktycznie, mogłam to pokazać bardziej szczegółowo, żeby czytelnik lepiej to sobie wyobraził.
Co do Witka – tu celowo chciałam trochę zmylić czytelnika. Sam Gustaw uwierzył, że chłopak pobiegł pewnie do sołtysa, tymczasem on zwrócił się do Marylki. Myślałam, że wyjaśni to ta część:
Nie rozumiała, co bełkotał Witek, kiedy wpadł roztrzęsiony do jej chaty. Krzyczał coś o Gustawie i szaleństwie
Witek naprawdę myślał, że to Gustaw zwariował i trzyma tam potwora. A że Marylka od dawna uchodziła w wiosce za osobę, która potrafi Gustawowi „przemówić do rozumu”, zwrócił się właśnie do niej o pomoc.
Nie, on poleciał po dziewczynę i z dziewczyną wrócił do chatki zielarki, chyba, żeby ich tam potwór pożarł.
Potwór był w klatce, więc teoretycznie nie stanowił zagrożenia. Ale wiadomo, jak to się skończyło. :D
Ale cieszę się, że ogólnie Cię wciągnęło! :) Może następnym razem wyjdzie mi lepsza koncówka.
Dziękuję za wizytę i pozdrawiam!
Zygfryd, bardzo dziękuję. Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało! :)

Anonim – Tatuaż z kurzej krwi
Hej,
wracam z „merytorycznym komentarzem”, żeby móc kliknąć do biblioteki.
Jak już pisałam podczas bety, momentami dialogi brzmią bardzo podniosło. Może przez to czasem tracą na naturalności, ale w kontekście świata przedstawionego taki styl ma swoje uzasadnienie i nie jest przerysowany. Oddaje baśniowy i legendarny klimat dalekiego Wschodu.
Ogółem, napisałxś wciągające, nastrojowe opowiadanie! Zakończenie może nie zaskakuje, ale jest wzruszające i idealnie pasuje do głównego bohatera. Właśnie dlatego jest wiarygodne i spójne z całą historią.
Podobało mi się też dbanie o szczegóły. Przykładowo w opisie Geumhyeol: czerwony bluszcz, woda w kolorze wina itd. To miejsce wydaje się stworzone dla ludzi, którzy mają hopla na punkcie krwi i wszystkich jej odcieni! :D
Lecę kliknąć i pozdrawiam!
Komentarz taktyczny, żeby ukryć dane autora z listy w poczekalni! :D
Witaj Ślimaku!
Jasne, rozumiem, dlaczego uważasz, że temu opowiadaniu trochę brakuje do piórka. Sama nominacja jest dla mnie już ogromnym zaszczytem! :)
zawierał stosunkowo mniej fantastyki, niż na to zwykle tutaj liczę
Masz rację, fantastyka w tym opowiadaniu jest raczej w tle. Jednak bez polowania na potwora, magicznych ziół i mrocznego lasu, w którym nie wiadomo, co naprawdę się kryje, trudno byłoby osiągnąć ponury, tajemniczy klimat, który chciałam stworzyć.
Przyznam jednak, że po jakimś czasie główne wątki zostały mi w głowie dużo dokładniej, niż się tego spodziewałem, a takie zapadanie w pamięć stanowi ważne kryterium oceny tekstu.
O! Ogromnie się cieszę! Tym razem zależało mi, by nie przesadzić z ilością wątków. Chciałam stworzyć prostą historię z tragicznym zakończeniem, która pokazuje, do czego ktoś może być zdolny z miłości.
Pod tym kątem skojarzenie z Chłopami było dla mnie oczywiste, z Romeem i Julią pewnie mniej
Bałam się, że jeśli zbyt wyraźnie ukażę nawiązania do Romea i Julii, łatwo będzie się domyślić, że zaplanowałam dla kochanków tragiczne zakończenie. :D
Tekst wydaje mi się napisany w dużej mierze tak, żeby czytelnik współczuł Marylce.
I tak i nie. Niezależnie od tego, jak wiele złego ją spotkało, była morderczynią. Pokazując jej przeszłość w końcówce, nie chciałam wybielać Marylki, lecz raczej sprowokować czytelnika do własnego osądu – czy jej trudna przeszłość wystarczy, by ją zrozumieć i jej współczuć?
Mam także wątpliwości co do wilszego: nie wierzę, żeby była w stanie tak długo ukrywać przed wszystkimi potężnego potwora zdolnego poradzić sobie w walce z niedźwiedziem, wymagałby ogromnych ilości jedzenia, którego nie miałaby skąd wziąć.
Tak, pewnie wyobraziłam sobie to przetrzymywanie potwora nieco łatwiej, niż wyglądałoby to w rzeczywistości. :D Wspomniałam, że w klatce znajdowały się kości różnych zwierząt, głównie królików, więc Marylka trochę go dokarmiała, choć faktycznie mogło to być zbyt mało.
Zdarza się, że ktoś pisze tak świadomie, żeby zaznaczyć gwarową wymowę, ale zasadniczo to błąd ortograficzny, pisze się “bydlę”.
O, poprawię!
Zdarzało się też dawniej, że księża wiejscy nadawali na chrzcie nietypowe imiona dzieciom nieślubnym, żeby się zawsze wyróżniały ze społeczności, pomyślałem więc tutaj, że takie podkreślenie izolacji mogłoby mieć umocowanie w tym paskudnym zwyczaju.
Również o tym czytałam. Patrząc na fantazję ówczesnych księży, którzy potrafili nadawać imiona w stylu Judasza czy Patapiusza, Gustaw wypada całkiem normalnie. Chciałam, by imię głównego bohatera nieco się wyróżniało na tle Jędrków i Jacków, ale też po prostu mi się spodobało i pasowało do tragicznie zakochanego myśliwego. :D
Dziękuję ślicznie za Twój czas i komentarz.
Pozdrawiam! :)
Anonim – Ostatni atut Boskiego Troya
Hej,
wciągająca historia. Sporo się dzieje, ale akcja nie jest chaotyczna. Przeciwnie, widać, że wszystko zostało dobrze przemyślane. Stworzony świat też jest ciekawy, czuć industrialny klimat pomieszany z mrocznym fantasy, a do tego mamy obleśne potwory rodem z horroru.
Szkoda głównego bohatera. Tyle się chłop napracował, a i tak go rządzący wykiwali. Jak w życiu. :D
Dlaczego to opowiadanie jeszcze nie wylądowało w bibliotece?!
Lecę kliknąć i pozdrawiam! :)