Profil użytkownika


komentarze: 226, w dziale opowiadań: 191, opowiadania: 130

Ostatnie sto komentarzy

Bardzo dobry tekst, mocny, a przeżycia bohaterki są opisane wyjątkowo przekonująco. Udźwignęłaś trudną tematykę. Tempo i styl narracji są stałe i bardzo trafione, nie mamy przesadnej szczegółowości, ale jest na tyle opisów, żeby wyobraźnia działała.

 

Tytuł to troszeczkę spoiler. Nie zepsuło mi to frajdy z czytania, ale gdyby był inny, byłoby jeszcze lepiej.

 

– Doktor Wiktoria Malinowska – przedstawiłam się, rozczarowana, że mnie nie rozpoznał.

Ludzie raczej nie przedstawiają się w ten sposób komuś, kogo już widzieli. Podejrzewam, że chciałaś wcisnąć imię bohaterki, żeby diabeł mógł je znać, no ale IMO to nie zagrało.

 

Pozdrawiam, klikam i polecam uwadze Loży

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hmm no pierwsze tak dwie trzecie albo trzy czwarte bardzo mi się podobały, napięcie rosło, nabierałem własnych podejrzeń itp. Tak jak powinien się czytać horror.

 

Natomiast w końcówce jest ten infodump ze strony “biesiadników”, który nieco się dłużył.

 

Czyli ogółem na plus.

 

Pozdrawiam

 

edit: A, jeszcze takie drobne uwagi wypisałem :O

 

kochaneńka

Literóweczka chyba.

 

Czy to normalne, aby jakaś bezczelna, obca starowinka mi rozkazywała?

Hm… obca, ale mówi do niej "babciu"?

 

Ziemia od dziesięcioleci niezdatna do spożycia

Do uprawy może? Chyba, że czegoś nie zrozumiałem.

 

 

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Klasyczny horror z umiejętnie zbudowanym napięciem – czytelnik szybko dowiaduje się, że coś jest nie tak, ale nie wie tak do końca co, ani jak to się wszystko skończy. Aż do samego zakończenia czytałem z autentycznym zainteresowaniem, żeby nie powiedzieć “z wypiekami na twarzy”.

 

Niestety, jak już pozostali użytkownicy pisali, zakończenie istotnie było raczej mało satysfakcjonujące, jakby urwane.

 

Poniżej kilka nieśmiałych uwag co do języka, czy też logiki w paru miejscach (oczywiście mogę gdzieś nie mieć racji):

albo nie dojada, lub, co gorsza u niego w domu rodzice oszczędzają na jedzeniu

Hmmm jestem prawie pewien, że albo dwa razy "albo", albo samo "lub".

 

Lubił tych gości i chyba nie było równie dobrze zgranej ekipy, jak ich troje. Nie oznaczało to, że chłopaki nigdy się nie pokłócili, czy nie doświadczyli tzw. milczenia owiec, kiedy obrażeni, nie rozmawiali przez kilka dni.

Minęło ponad dwadzieścia lat i teraz tylko się mijali. Ale raz w roku, od kiedy skończyli szkołę średnią, wyjeżdżali do domku letniskowego, który należał do wujka Petera.

 

Ten dwa opisy wzajemnej relacji przyjaciół nijak do siebie nie pasują IMO. Jeśli tylko się mijają, to raczej nie są wyjątkowo zgraną ekipą, a kilka dni bez rozmowy nie byłoby niczym dziwnym.

 

Na co dzień wystarczały zwierzęta – ryby, jako przekąska – w ostateczności, ale to nie zaspokajało potrzeby istoty z dna.

Czy tu nie miało być: Na co dzień wystarczały zwierzęta – ryby, jako przekąska, w ostateczności – ale to nie zaspokajało potrzeby istoty z dna.

 

Nie spoglądają za siebie, bo gdyby to zrobili, zobaczyliby, że istota wypełza na brzeg.

To "bo" brzmi, jakby wiedzieli, co się dzieje, i celowo odwracali wzrok.

 

Nie świeć światła… – Frankie zastanawiał się leżąc w łóżku.  

Orzeczenie powinno być chyba pierwsze ("zastanawiał się Frankie)?

 

ryba zamknęła powiekę.

“Mrugnęła”? Byłoby chyba zgrabniej i uniknęłoby powtórzenia.

 

W jaju wielkości piłki siatkowej, zatopiony w żółtej cieczy, pływał embrion podobny do ludzkiego. Mała głowa, połączona z tułowiem wyjątkowo cienką szyją, kołysała się na boki. Trzy pary owadzich kończyn dotykały czaszki tuż nad oczodołami, w których połyskiwały metaliczne, czarne oczka. Stworzenie nie posiadało nóg. Długi, wężowaty ogon, zakończony rybią płetwą, poruszał się rytmicznie.

Hmm, no jeśli ma płetwę i trzy pary owadzich kończyn, to nie brzmi, jakby był szczególnie podobny do ludzkiego… Jeśli chodziło o kolor/teksturę embriona, to może warto by to uściślić? Ciężko powiedzieć.

 

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Trochę zbyt dosłowne jak na mój gust. Chyba że poza krytyką nadmiernie ostrej krytyki jest tu jakieś trzecie dno, którego już nie dostrzegam :O

 

Ale poza tą uwagą, myślę, że powyższy drubel można jak najbardziej zaliczyć do udanych.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

wódkę z browaru

Wódę to chyba z gorzelni?

 

gorzałka z pańskiego browaru

j.w.

 

 

Hmmm no nie jest to złe opowiadanie, aczkolwiek muszę napisać szczerze, wydało mi się bardzo przegadane. Mamy 30k znaków, a akcję tak naprawdę można streścić w kilku zdaniach, i postacie też nie są jakoś szczególnie rozbudowane. Część tych znaków realnie służy budowaniu klimatu i napięcia, ale spora część to (w moim odczuciu) zbytnia szczegółowość.

 

Na plus sam pomysł i na pewno zakończenie, chociaż nazwanie diabła Tojfeł to trochę spoiler. No i wykonanie wydaje mi się dobre, poza tymi uwagami u góry raczej się nie potykałem.

 

Mimo tego mojego marudzenia po przeczytaniu jestem dość zadowolony, także pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam i gratuluję re-debiutu.

 

Jest to opowiadanie, które mogę kliknąć z czystym sumieniem. Mamy tu prostą, ale trzymającą się kupy historię, niezłe światotwórstwo, i język jest na tyle dobry, żeby nie przeszkadzał w czytaniu.

 

Wadą w moim odczuciu był bardzo suchy styl. Przez większość czasu relacjonujesz wydarzenia, zabrakło mi tu choć trochę emocji, czy wewnętrznych przeżyć bohaterów, żebym mógł bardziej się do nich przywiązać i przejąć ich losami.

Chyba zwariowałeś ,inspektorze, grożąc nam w tej sytuacji.

Spacja przed przecinkiem została.

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

A wiesz, że nie wiem? Ale pojemność cieplna to ilość ciepła, które trzeba włożyć, żeby wodę ogrzać, i delfinom jakoś nie przeszkadza…

Ale delfin nie musi przepuszczać setek tysięcy litrów wody przez silnie ukrwiony organ żeby pozyskać tlen. Więc może tak być, jak Finkla pisze.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No są, a jednak ta różnica w stężeniu jest na tyle ekstremalna, że żaden użytkownik skrzeli nie osiągnął np. stałocieplności. Więc taki waleń żeby choć zacząć myśleć o hodowli skrzeli musiałby najpierw sporo poświęcić. Tak zdaje mi się na chłopski rozum przynajmniej, oczywiście nie mam tego jak sprawdzić :P

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

to nie hoduje sobie skrzel od nowa

Hmmm pytanie jeszcze, czy to by się takiemu wielorybowi w ogóle opłacało, skoro w wodzie w porównaniu z powietrzem jest zero tlenu.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Pięknie napisane, z klimatem i sugestywnymi opisami.

 

Po przeczytaniu miałem nieodparte wrażenie, że to fragment, a nie zamknięta fabuła. Ale może czegoś nie załapałem, jest tu dużo tajemnic i aluzji.

 

Tak czy inaczej, pozdrawiam i klik z przekonaniem

 

e: albo nie klik, bo już naklikane

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Puchowa kurtka Andrzeja zafalowała, to spod niej dobiegały gniewne szepty.

Hmm o tych szeptach nic wcześniej nie ma, więc "to spod niej" jest nieuzasadnione.

Chyba że coś jest, i ja jestem tępy, to przepraszam :O

 

nie tani

Nietani?

 

młode pająki na odwłoku pajęczycy

Wystarczyłoby "młode" (jako rzeczownik). Albo "nimfy"?

 

kły na końcach chelicerów

Hmm jeśli już jesteśmy tak anatomiczni i mówimy o chelicerach, to chyba "pazury"?

 

Zbeniu

Zbyniu?

 

No cóż, jest to zdecydowanie godna kontynuacja poprzednich “Bórlingów”, nawet bym powiedział, że lepsza od pierwszej części, bo się szybciej rozkręca. Zgadzam się z Przedpiścami – sukcesem jest napisać sequel tak, żeby faktycznie był samodzielny, i tu ta sztuka się udała. 

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Takie sobie, zważywszy że piszesz o konkretnych osobach. Bez tych imion byłoby OK.

O, umknęło mi.

 

Ee.. Dosłownej wulgarności? Masz na myśli słowo penis! Tak?

Ogół.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Nawet to zabawne w swej dosłownej wulgarności.

 

Tylko nie wiem, dlaczego tak kompletnie zignorowałeś wszystkie reguły zapisu dialogów. Jeśli to jakiś wyraz autorskiego buntu przeciw narzucanym z góry zasadom, to przynajmniej entery by się przydały :O

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Czemu demonom miałoby zależeć na robieniu hajsu? Nie powinny w tym pubie wodzić ludzi na pokuszenie czy coś? :P

 

ocalałą przez Boga

Jeśli przez kogoś, to “ocaloną” chyba? Mogę nie mieć racji.

 

Musselburgh

Edynburga

Moje serce krwawi, gdy widzę taką niekonsekwencję, ale to akurat wina Komisji Nazw, a nie Twoja :O

 

Ciekawa historia, twist fantastyczny mimo tej wątpliwości powyżej też można uznać za udany.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No bardzo fajny szort. Pomysłowy i autentycznie zaskakujący.

 

W tekście występuje pewne nadużycie przecinka. Niedoużycie pewnie też, ale akurat tego nigdy nie byłbym w stanie zauważyć :O

Sprawdził, urządzenie nie większe od laptopa, leżało na dolnej półce.

Hmmm, może taki zapis: "Sprawdził – urządzenie nie większe od laptopa leżało na dolnej półce."?

Albo nawet z kropką zamiast tego myślnika?

 

Nie był sam, właściciel urządzenia niespodziewanie skoczył mu na plecy próbując obalić i obezwładnić.

Tu bym też dał kropkę. Albo myślnik?

 

Właściciel bez słów ruszał ustami, obficie krwawiąc oddychał płytko i szybko.

Właściciel bez słów ruszał ustami. Obficie krwawiąc, oddychał płytko i szybko.

 

Lata wśród słodyczy, robią swoje.

Bez przecinka.

 

tą technologię

"Tę".

 

Jednak, nie zamierzał się nią dzielić

Bez przecinka raczej.

 

 jak wydestylować z kory mózgowej człowieka, pożądaną do ciasta nutę.

jw

 

Pozdrawiam i żywię nadzieję, że nie wprowadziłem w błąd moimi uwagami

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Fajna scenka i nieźle napisana. Ciężko powiedzieć coś więcej, bo tekst jest króciutki.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Zajdel już w latach 80’ wchodził w coś takiego o czym piszesz.

Kasandryzm był w SF od zawsze, nawet u Wellsa mamy ludzkość podzieloną na dwie rasy, każdą upadłą na swój sposób. Ale Finkla ma rację, dzisiaj kasandryzm jest jeśli nie obowiązujący, to przynajmniej domyślny, dawniej było o wiele więcej optymistycznego SF.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Regulatorzy, dzięki miłe słowa i za te bardziej gorzkie też, a nawet przede wszystkim :)

Dlaczego wielka litera? To chyba nie jest list skierowany do jednego, określonego czytelnika-adresata?

Hmm kierowałem się tą poradą, zakładając, że czytelnik, jeśli narratorka zwraca się do niego bezpośrednio, będzie właśnie “adresatem potencjalnym” i jako taki zasługuje na wielką literę. Rozumiem, że byłoby to zasadne tylko, gdybym pisał we własnym imieniu, a nie wyimaginowanej postaci?

 

Dzięki jeszcze raz za wizytę i cóż, biegnę poprawiać

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Nie wiem, jaki morał płynie z tej historii, ale jest ładnie napisana :)

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Intrygujące i ładnie napisane. Podobało mi się. Ciężko napisać coś więcej, bo tekst jest krótki i odmawia składania jakichkolwiek wyjaśnień – ale rozumiem, że tak dokładnie miało być.

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Intrygujący i dobrze napisany tekst. Ujęła mnie bezduszność Krzysztofa. Historia nie jest bardzo skomplikowana, ale konflikt między małżonkami dodaje jej smaku.

 

Zakończenie trochę mnie zawiodło. Całość opowiadania jest pełna emocjonujących scen, a na koniec mamy samospalenie, o którym niestety dowiadujemy się z drugiej ręki, więc ten ostateczny gest nie ma takiego kopa, jakiego mógłby mieć.

 

Dwie nieśmiałe uwagi:

 

rozluźnił uchwyt i zrobił kilka kroków do tyłu

Jeśli robił kroki do tyłu, to musiał go całkiem puścić, a nie tylko poluźnić.

 

Po kilku krokach przystanął i, zwrócony do małżeństwa plecami, powiedział:

– Od momentu zgonu mamy jedynie dobę na podjęcie jakichkolwiek kroków

Odczułem te kroki jako powtórzenie

 

 

Pozdro i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Bardzo dobry tekst pod wieloma względami. Są w nim barwne, sugestywne opisy, które dobrze się czyta. Jest atmosfera. Jest tajemnica. Ogółem podobało mi się.

 

Na minus – trochę z tymi opisami przesadziłeś. One są, podkreślam, fajne, ale jest ich tak dużo, że zostaje mało miejsca na akcję. Tekst ma 30k znaków, a fabułę można streścić w sumie w kilku zdaniach.

 

Poniżej nieśmiałe uwagi i usterki, jakie udało mi się wyłapać. Większość z nich to proste literówki itp. – jeśli przymknąć na nie oko, to język opowiadania jest całkiem ładny. Warto następnym razem sprawdzić opowiadanie np. za pomocą ortograf.pl, nie jest to idealne narzędzie, ale zdania bez wielkich liter wyłapie.

 

Nadal nie wierzę jak łatwo kupić krew.

Czerniny się zachciało, czy trzeba adoratora córki czarną polewką odegnać? Stara szkoła. Mój ojciec nie raz po łbie ode mnie dostał, za częstowanie chłopaków czerniną

Ten fragment odbieram jako mało wiarygodny. Po pierwsze, jeśli pani pracuje w mięsnym to czasy podawania czerniny w ramach symbolicznej odmowy dawno minęły. Po drugie, dlaczego bohater miałby być tak zdziwiony dostępnością krwi w sklepie, skoro chodzi o krew zwierzęcą?

 

jedna niesforna kropla i wszystko musiałbym zaczynać od nowa.

Literówka.

 

końca..

Albo jedna kropka, albo trzy.

 

I niech mnie chuj strzeli[,] mówię naprawdę dużo.

Warto oznaczyć wulgaryzmy w tagach/przedmowie. Niektórzy użytkownicy bardzo ich nie lubią. I przecinek.

 

nie oglądasz się nawet, a ja nie wiem co odpowiedzieć.

Duża litera winna być.

 

Zrozumienie dokładnie czego żąda ode mnie zajęło mi trzy dni.

Raczej "czego ode mnie żąda".

 

Zrozumienie dokładnie czego żąda ode mnie zajęło mi trzy dni. Trzy dni pracy z już wcześniej przetłumaczonym tekstem. Gdyby nie notatki nie byłbym w stanie pewnie nic z tego zrozumieć.

Powtórzonko.

 

Może przekonuje sam siebie

ę

 

cos

ś

 

Nie chodzi nawet o sam wygląd i sposób zapisu wskazuje na czasy przed chrześcijaństwem.

Gramatyka tu się rozjechała. Chyba dwa zdania się zlały w jedno przy edycji?

 

Ustawiam się północ od kręgu.

Na północ.

 

nie rytmiczne

Nierytmiczne?

 

Płomienie zmieniają kolor na czerwony i płoną jaśniej niż do tej pory.

Płomienie płoną, hmm… ja to odbieram jako powtórzenie.

 

 

Wydaje mi się też, że w przecinkach są spore braki, np. tu:

Że zrozumiesz[,] co tu się dzieje.

ale nie podejmuję się wypisywać wszystkich, bo sam jestem z przecinkiem na bakier.

 

Sugerowałbym też usunąć odstępy między akapitami.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Jeśli nie chcesz, to nie odpowiadaj, ale z ciekawości zapytam, czy domyśliłeś się po samej lekturze, że Tomek i Katrin to ta sama osoba, czy dowiedziałeś się o tym z komentarzy?

Domyśliłem się ale gdzieś pod sam koniec dopiero, na podstawie zapasów.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Fajne. Zaskakujące. Akcja jest wartka i dynamiczna. Ciekawy i oryginalny świat przedstawiony. Miałem autentyczną frajdę przy czytaniu.

 

Językowo miałem miejscami wątpliwości, poniżej moje uwagi, do przemyślenia oczywiście.

 

Płacili nam od kilogramów

Hmmmm "od kilograma" raczej?

 

Musieliśmy wyciskać z siebie ostatnie poty, żeby mieć, chociaż szanse na przeżycie w tym okropnym świecie.

"Chociaż" użyte jako partykuła, czyli bez przecinka.

 

W jaki sposób mógł tu wejść?

Ciut nienaturalne i angielskawe(?). Może "jak on tu wszedł"?

 

Miał na sobie nieskazitelnie biały garnitur, czarne włosy zaczesane do tyłu

Mogę nie mieć racji, ale tu chyba jest potrzebne orzeczenie po przecinku, bo w przeciwnym razie wychodzi, że "miał na sobie czarne włosy zaczesane do tyłu".

 

Każdy pojedynczy

Anglicyzm bardzo. Zwyczajnie "każdy".

 

srebrne logo marki odbiło sztuczne światło, Ezyn

Raczej "srebrne logo marki Ezyn odbiło sztuczne światło".

 

– Po co pytam – powiedział Qander.

Pytajnik po "pytam". Albo przynajmniej wielokropek.

 

którą opuścił mój cel.

Upuścił chyba?

 

Jakie znowu co?

Wziąłbym to "co" w cudzysłów. Albo dał dwukropek przed nim? Czegoś tu brakuje w każdym razie.

 

 

Pozdrawiam

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No ładny kawałek horrorowatego science-fiction. Człowiek budzący się na opuszczonym statku to motyw, który nie zawodzi.

 

odwiedzać inne światy i odkrywać istniejące “na nim” życie ziściło się.

Raczej na nich.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Mocne, brutalne, przejmujące. Bardzo dobre.

 

Zabieg z odwróceniem chronologii oceniam nie tylko jako udany, ale wręcz konieczny. Bez niego tekst czytałby się trochę jak moralizatorska połajanka, a z nim wciąga jak szalony, nic przy tym nie tracąc w warstwie przekazu.

 

Istotnie można by jakoś mocniej i wcześniej wskazać, że Katrin to Tomek. Nawet nie tyle, żeby ułatwić czytelnikowi wyłapanie samego faktu, co żeby wcześniej zasugerować tę odwróconą chronologię. Aczkolwiek nie mam pojęcia, jak można by to zrobić.

 

Piórko zdecydowanie zasłużone.

 

Poczuł silny ból głowy i nie ustał na nogach.

Ciut sztuczne IMO. Może "Rozbolała go głowa" albo "Ból głowy zwalił go z nóg"?

 

Katrin przycisnęła łokciem szyję mężczyzny tak mocno, że nie był w stanie złapać oddechu, jeszcze chwila i by się udusił.

Taki opis sytuacji sugeruje, że minęło dobrych kilka minut. Raczej bym tu szedł w kierunku bólu miażdżonej tchawicy.

 

(Oczywiście nie sugeruję, żeby po takim czasie poprawiać tekst, tak sobie wypisałem z przyzwyczajenia. No i to są mało istotne rzeczy).

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Możesz nominować jeśli masz miesięczny staż i zostawisz pod opowiadaniem merytoryczny komentarz.

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842842

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Miałem frajdę przy czytaniu. Może to nie jest jakaś szczególnie nowatorska fabuła, ale jest atmosfera no i ten głos zrobił tu naprawdę świetną robotę – wyjątkowo skutecznie pomaga zaintrygować czytelnika.

 

Językowo niektóre zdania wydały mi się cokolwiek niezgrabne. Poniżej kilka nieśmiałych sugestii:

 

żółta lub niebieska farba przestała mu towarzyszyć

Hmmm to dla mnie brzmi, jakby nie wiedział, jaka ta farba była. Jeśli były obie, to "i" zamiast "lub"?

 

przetarł czoło w geście symbolicznej ulgi

Hmmm, może w geście ulgi po prostu? Ulga raczej nie może być symboliczna, a gest jest symboliczny domyślnie.

 

nie tyle za pomocą smyczy, co grubego łańcucha.

Ja bym dał "nie za pomocą smyczy, a grubego łańcucha". To "nie tyle" sugeruje, że bohater w pierwszej chwili wziął łańcuch za smycz, co ciężko sobie wyobrazić. Zwłaszcza, skoro mowa o grubym łańcuchu.

 

to nie chcę ryzykować

Tu jest pewna sprzeczność z pierwszą częścią wypowiedzi, więc sugerowałbym "ale nie chcę ryzykować". Albo "to jednak".

 

minimalnie rozbawiony

"Lekko rozbawiony" może? Nie istnieje poziom rozbawienia, o którym można powiedzieć, że jest minimalny.

 

zbyt oficjalnie, wręcz konwencjonalnie

Hmmm raczej nie można być ubranym jednocześnie "konwencjonalnie" i "zbyt oficjalnie". "Konwencjonalnie" to znaczyłoby w tym kontekście "akurat tak oficjalnie, jak jest przyjęte".

 

Absolutnie nieprawdopodobne mogło być

Raczej "nieprawdopodobne było". Albo "zdawało się", jeśli faktycznie chciałeś to zmiękczyć. Ale "nieprawdopodobne" to nie jest w tym kontekście bardzo silne słowo, chyba nie ma potrzeby go jeszcze zmiękczać.

 

Mój szef jest bardzo ciekawy ludzi. A wydaje się, że pan jest właśnie takim człowiekiem.

Jeśli jest ciekawy po prostu ludzi w ogóle, to "takim" w drugim zdaniu jest niepotrzebne.

 

– Mój wierny kompanie, zawsze trzymaliśmy się razem. Tyle nas łączyło… I musiałeś wszystko spieprzyć.

„Karkonosze to nie Himalaje”

Zapis myśli warto ujednolicić.

 

 

 

Pozdrawiam

 

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No podobało mi się.

 

Mam skojarzenia z “Whitey on the moon” :O Nauka jest potrzebna, ale jej koszt bywa wielki.

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Tu muszę zasięgnąć języka. Wiem, że jest jedna poprawna forma, ale coś mi świta, że nie wszystkie zakony ją uznają (forma lokalnego folkloru), u jednych jest furtian, u innych furtianin, nie pamiętam co jest u dominikanów.

Hm, to bardzo możliwe. Aczkolwiek sprawdzałem w wyszukiwarce korpusowej przed napisaniem tego komentarza i forma “furtianin” nie pojawia się ani razu.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Zmieniam na tarninę oczywiście. Nie widzę innego wyjścia.

 

Aczkolwiek nie rozumiem, jak mogłem aż tak źle zapamiętać krzewy aronii.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Marzanie, dziękuję za wizytę i za miłe słowa.

 

Trochę jak kryminał, w którym domyślamy się, kto zabił i kogo, ale czekamy na opis tego “jak”. A ten opis jest ciekawy.

No w coś takiego mniej więcej celowałem. Wydaje mi się, że słuchacz jutubowy musi szybko coś dostać “do ręki”, bo inaczej kliknie w inne wideo. Więc zaczynam od trupów, a potem je wyjaśniam. Aczkolwiek oczywiście mogę nie mieć racji.

 

 

P.S. jako niedawno opierzony (gratuluję, i muszę przeczytać pełną wersję) nie musisz już dręczyć loży, możesz klikać bezpośrednio :O

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Wojciech

Hmmm mierzi mnie nazywanie tej samej postaci zamiennie "Ojcem Wojciechem" i "Wojciechem" przez narratora. Wydaje mi się, że lepiej byłoby zawsze tak samo. Ale możliwe, że to problem w mojej głowie tylko i innym czytelnikom nie będzie przeszkadzało?

 

Benjamina

Pozostali bohaterowie mają polskie imiona, więc zakładam, że chodziło o Beniamina.

 

sukienki w kolorze szarym, kroju ukrywającym kobiece wdzięki.

Tu by się chyba jakiś spójnik przydał.

 

furtianin

"Furtian" raczej?

 

Opowiadanie powoli się rozkręca. Pierwsze duże "boom" (gdy okazuje się, że są dwie Klary), mamy prawie dokładnie w połowie. W moim odczuciu to trochę późno. Potem jednakowoż bardzo przyspiesza i do samego końca mamy wartką akcję, demony, wystrzały i wybuchy. Ogółem podobało mi się.

 

Pozdrawiam i klik

 

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Pierwsze, co rzuca się w oczy to niestety liczne błędy w zapisie dialogów. Zakładam, że to przez wspomniany pośpiech, bo ogólnie język nie wydaje mi się zły. Fajnie, gdyby te dialogi poprawić przed dodaniem do biblioteki.

 

ale Odpowiedziała mu złowroga cisza

Wielka litera niepotrzebna.

 

Wrócili szybko do Sali lekcyjnej

jw

 

Skrzypnęły, ale nie ustąpiły.

Hmmm czy drzwi uderzone barkiem mogą skrzypnąć? Zwłaszcza, jeśli się od tego uderzenia nie otworzyły?

 

Opowiadanie jest dosyć nierówne. Miejscami jest bardzo fajnie – łazimy z bohaterami po opuszczonych korytarzach, drzwi się zamykają, dziwne odgłosy tu i ówdzie, no i ten nastrój grozy, czy wręcz creepypasty, daje się naprawdę mocno odczuć. A w innych miejscach mamy np. "uczniów zombie", którzy grzecznie odprowadzają bohaterów do sali, a co gorsza nie są w żaden sposób opisani – narrator rzuca słowo "zombie", jak najoczywistszą rzecz na świecie. No i w takich miejscach ten nastrój się sypie.

 

Na plus też zakończenie.

 

Pozdrawiam

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Bardzo dobry tekst, przejmujący, z ciekawym pomysłem i barwnie napisany. Zgadzam się z Jimem, że trochę wolno się rozkręca, ale z drugiej strony to wprowadzenie było całkiem zajmujące i dobrze nakreśliło dwoje głównych bohaterów, więc nie postrzegam tego jako jakiejś wielkiej wady.

 

Ciekawi mnie, czy oprócz mnie jeszcze jacyś czytelnicy musieli googlać, co to takiego ten “bliaut”? To słowo zdaje się nie występować w polszczyźnie poza stronami o cosplayu i rekonstrukcji średniowiecza.

 

Hesket, jeśli dobrze pamiętam, to akurat w tym konkursie o wynikach będzie autorytarnie decydować organizatorka.

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witaj, AP!

 

Dzięki za wizytę i miłe słowa.

 

A później przeczytałem Twój wstęp, więc się wyjaśniło.

Hmm nie pomyślałem nawet, że bez wstępu coś może być niejasne. Będę na to zwracał uwagę w przyszłości.

 

Pozdrawiam również

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No jest klimacik, światotwórstwo i nawet ciekawi bohaterowie są.

 

Natomiast w warstwie fabularnej w sumie niewiele się dzieje, a wiele z tego, co się dzieje, pozostaje bez jakichś większych konsekwencji. Po przeczytaniu miałem wrażenie, że trzeba ten tekst postrzegać jako element większej całości, żeby go właściwie odebrać – raczej krok w rozwoju świata i bohaterki, niż historię, która wciąga sama z siebie.

 

(!)

Co ma znaczyć ten zapis? Że narrator nie pomylił się wzywając Baera?

Zresztą no niezależnie od tego, co chciałeś przekazać, IMO należało to zrobić słownie. Taki zapis pasuje do encyklopedii albo jakiegoś felietonu.

 

 

Mirtis przykucnął, by ich twarze były na tym samym poziomie.

Ten “poziom” tutaj jest nieprzyjemnie angielskawy, raczej “wysokość” powinna być.

 

 

Pozdrawiam

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam HollyHell91,

 

na sam początek gratuluję Piórka, gdybym zapomniała to zrobić w podsumowaniu :)

Dziękuję serdecznie :)

 

Nie rozumiem. To nagle przybrał ludzkie ciało? Kiedy?

Czyli w tamtym momencie nadal był tą kreaturą. Dlaczego więc wcześniej pisałeś:

Ludzie ciało cały czas jest pod żółtymi robalami.

 

Poniżej stopy nie ma już żadnej części ciała. Miałeś na myśli: powyżej stopy?

Hm, miałem na myśli, że jeden ze stworków wgryzł mu się w podeszwę stopy.

 

twoją wybrankę

spotkać kogo? co?

Hm. Ale tam jest przeczenie to chyba jednak dopełniacz. Kupiłem cukier ale nie kupiłem cukru.

 

Nie istnieje trzecia strona.

Jakby co do zasady masz rację, ale wydaje mi się, że w narracji prowadzonej przez bohatera może ta trzecia strona zostać.

 

Nadusiłam? Chyba Nacisnęłam. Albo Dusiłam.

Jest taki czasownik “nadusić” synonimiczny do “nacisnąć”. Aczkolwiek patrząc teraz po słownikach, to chyba bardzo archaiczny, bo w WSJP go nie ma a PWN cytuje Doroszewskiego… Zmienię na nacisnąć.

 

Bardziej pasowałby mi szum.

Pewnie masz rację. Lubię wszystko bez powodu antropomorfizować, ale z tym szeptem mogłem trochę przesadzić. Zmienię :O

 

 

No i co ja mam powiedzieć: wyśmienite opowiadanie. Jest szpital psychiatryczny, są eksperymenty, zaginione cywilizacje i światy, obrzydliwe robale. A wszystko opisane tak obrazowo, że miałam wrażenie, iż oglądam film.

Bardzo mi się podobało. Gratuluję Piórka, w pełni zasłużone.

No i co ja mam powiedzieć. Cieszy mnie bardzo taka opinia.

 

Myślę też, że masz dużą szansę na wygraną w konkursie.

 

Ciężko stwierdzić. Łaska jutuba na pstrym koniu jeździ :O

 

 

Dzięki jeszcze raz za wizytę, miłe słowa i wskazane błędy, pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

A gdzież, na Boga, jest to na klawiaturze???

Większość edytorów tekstu sama wstawia, gdy napisze się zwykłą kreskę (łącznik) i oddzieli ją spacjami od sąsiadujących wyrazów. Ewentualnie dwie kreski.

Mi to nigdy nie chce w Wordzie działać…

 

Ale ctrl + minus numeryczny działa niezawodnie.

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Marszawa, dzięki za wizytę i miłe słowa.

 

Fabularnie chyba trochę jednak bardziej wciągnęła mnie „Diablica”, z kolei bohaterowie wydają mi się barwniejsi w „Alternatywce”.

Wydaje mi się, że to opinia niepozbawiona podstaw :)

 

Pozdrawiam również

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Fajne, emocjonalne SF. Przeczytałem z przyjemnością i zainteresowaniem.

 

Jak to zatrzymać!? – krzyknę przerażona, nie wiedząc, co właściwie się dzieje.

To wypowiedź, więc powinna się zaczynać półpauzą.

 

„Nie zapomnisz” – wyszepczesz mi do ucha. Przez moment nie będę pewna, czy to ty, czy Zwierciadło. – „Zastanawiałem się, co będzie, jeśli się nie zgodzisz. Ale przyszłaś. Przyszliśmy tu razem. Zrobię wszystko, aby ta chwila została w nas na…”

To bym też zapisał jak wypowiedź, a nie jak cytat.

 

Zapis myśli bohaterki jest niespójny:

Droga sprawa, pomyślę

Zadbali o szczegóły – pomyślę

Nie ma tu oficjalnej reguły, ale warto się zdecydować na jedną konwencję.

 

Poza tymi wątpliwościami co do zapisu językowo jest nieźle.

 

Doradzałbym zmienić oznaczenie z “opowiadanie” na “szort”. Na portalu zazwyczaj przyjmujemy, że opowiadanie zaczyna się od 10k znaków.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ale ja tego nie piszę złośliwie tylko całkiem serio :O

 

50k znaków nastukałem i autentycznie przez sekundę nie przyszedł mi do głowy najbardziej oczywisty odbiór tekstu. Będę mądrzejszy na przyszłość.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Nie no, powinienem pisząc dojść do oczywistego wniosku, że to opowiadanie może zostać odebrane jako nastolatkowe, skoro jest o nastolatce :O

 

Ale cóż, analiza wsteczna zawsze jest skuteczna.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hm.

 

No niestety do mnie osobiście nie trafiło. Fabuła wydaje mi się zbyt naiwna. Inwazja kosmitów zaczyna się od szkoły, a potem jeszcze wszyscy o niej zapominają, odzierając przedstawione wydarzenia z konsekwencji.

 

Natomiast rozumiem, że była tu właśnie konwencja takiej lekkiej historyjki, trochę taki “Plastusiowy Pamiętnik” i oceniając opowiadanie w tym kontekście, myślę, że spokojnie zasługuje na klika, którego niniejszym czynię.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hej Bardjaskier,

 

No trochę szkoda, że tak to odebrałeś, bo pisząc na pewno nie miałem za cel “targetowania” nastolatek, raczej po pierwsze chciałem się trochę “zczelendżować” i wejść w buty kogoś, kim nie jestem, a po drugie wydawało mi się, że nastolatka najłatwiej wzbudzi sympatię czytelnika.

 

Ale na pewno Twoja perspektywa nie jest bez racji, zwłaszcza wzmianka, że pomysł nie jest szczególnie oryginalny, pisał już zresztą o tym Ślimak.

 

Dzięki za wizytę i pozdrawiam również

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Finkla,

Dobrze napisany tekst.

Historia ewoluuje na wielu poziomach – ceny stopniowo idą w górę, życzenia stają się coraz trudniejsze do spełnienia, z bohaterki wyłazi wredna sucz…

Dostrzegam bardzo fajne literackie tricki: na początku wrażenia z dwóch pogrzebów, dopiero potem się dowiadujemy, że Marta się do nich mocno przyczyniła. I tytuł ostatniego rozdziału też piękny.

Fabuła zainteresowała i trzymała w napięciu.

Warunki konkursowe elegancko spełnione.

Dziękuję za miłe słowa :)

 

Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to faktycznie można było jeszcze dorzucić stopniowe pogorszenie jakości tekstu. Zdaje się, że po kilkudziesięciu godzinach czuwania mózg zaczyna robić niezłe cuda.

Taka sugestia ma oczywiście bardzo solidne podstawy i dostrzegam Twój punkt widzenia, natomiast wydaje mi się, że wtedy opowiadanie by się po prostu gorzej czytało i uzyskany takim zabiegiem uzysk nie byłby warty strat. Może są giganci pióra, którzy umieliby taki zabieg przeprowadzić bez szkody dla odczuć czytelnika, ale ja się póki co nie poczuwam :O

 

Ale plusy dodatnie zdecydowanie przeważały nad ujemnymi. Jestem na TAK, czyli.

Dziękuję pięknie.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Zresztą widzę pewne podobieństwa w naszych opowiadaniach, bohaterki są egoistyczne i nie wahają się czynić zła.

 

A no są pewne paralele. U Cezarego_Cezarego zresztą też jest combo diabeł + bohaterka ze złymi skłonnościami. Ciekawe.

 

Trzeba będzie dla równowagi następnym razem złola płci męskiej opracować.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Fajny, lekki szort – i to pomimo tego, że miejscami dotyka cięższej, wręcz dołującej tematyki.

 

Bardzo dobrze wypada tekst pod względem językowo-redakcyjnym.

 

Dziwi mnie trochę podejście do opisów. Mamy bardzo szczegółowe jak na tak krótki tekst opisy wyglądu diabłów, które nie są źle napisane, ale też niczemu specjalnie nie służą, natomiast gdy Boruta się przemienia, dzieje się coś dynamicznego i można by to jakoś ciekawiej opisać, uciekasz od tego opisu (słowa “jak Doppelgänger” każdy może zrozumieć, jak chce. Zależnie od tego jaki film widział albo w jaką grę ostatnio grał).

 

Ale to tylko taka uwaga, żeby nadać komentarzowi pozorów merytoryki. Ogólnie jest dobrze. Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Cześć MichaelBullfinch :)

 

Ojej, ale się z tym nie zgadzam!

Ufff, na szczęście to nie moja opinia, tylko Marty ;>

 

Fantastyczne opowiadanie, czytałem, nie mogąc się doczekać, co będzie dalej. Muszę nadrobić Twoje inne pozycje na profilu.

Dzięki za miłe słowa. Zapraszam, oczywiście, ale uprzedzam, że niektóre mogą być mniej udane.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Przejmująca historia człowieka, który wykorzystał życie najlepiej, jak potrafił. Nawet jeśli miał go niewiele, ale przecież nikt z nas nie ma go znowu aż tak dużo.

 

Klik i pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ambush,

 

bardzo miło czytać takie opinie :) Cieszę się, że się podobało.

 

Nawet to długie wprowadzenie o pogrzebach łyknęłam jak młody pelikan.

Cieszę się. Miałem je nawet skracać, ale wydało mi się, że Marta to ktoś, kto mógłby taki właśnie przydługi wstęp napisać, więc zostawiłem to tak, jak jest.

 

Pozdrawiam i dzięki za wizytę

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Chyba nie do końca zrozumiałem zakończenie. Może jestem trochę tępy. Diabeł był pod takim wrażeniem dzieciństwa bohaterki, że rozpłynął się i dał jej spokój?

 

Po za tą jedną uwagą, jest do dobry tekst, który czytałem z przyjemnością i zainteresowaniem. Bohaterowie nie są sympatyczni, ale nie muszą być.

 

Pozdrawiam i powodzenia w konkursie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Cześć Ślimaku, dzięki za wizytę.

 

Świadczy to o dobrym warsztacie pisarskim, z pewnością mogę pod tym względem podpatrzyć u Ciebie coś wartościowego.

Oj, bo się zarumienię.

może świadomie wkładasz ten błąd w usta narratorki

Przeceniasz mnie, Ślimaku :O Zrobiłem byka, bo zrobiłem byka. Takiego zwrotu po prostu używam na co dzień, poprawię to.

 

Aczkolwiek półżartem dodam, że widzę, że słowniki zaczynają uwzględniać to znaczenie jako “kwestionowane”, więc spodziewam się, że ten regionalizm w końcu zatriumfuje :P

 

cały pomysł – sprowadzający się do tego, że diabeł uzależnia od siebie bohaterkę, sprowadza ją na złą drogę i żąda coraz większych ofiar – nie jest szczególnie nowy

Po drugie, niektóre z decyzji Marty wydają się niepojęte, jak gdyby kierowała nią potrzeba fabularna, a nie własna umysłowość.

Cóż mogę powiedzieć – masz w dużym stopniu rację i na pewno będę miał Twoje uwagi w pamięci pisząc następny tekst. Pewne “naciąganie” to u mnie powtarzający się problem, z którym walczę, ale nie zawsze starcza mi umiejętności, by wyjść z tej walki zwycięsko.

 

Po trzecie, cała klamra oparta o to, że Marta nie spała od sześciu dni, byłaby uzasadniona konstrukcyjnie tylko wówczas, gdyby znalazło to wyraźne odbicie w narracji – gdybyś tworzył eksperyment literacki, próbując oddać sposób wypowiadania się śmiertelnie wyczerpanej i przerażonej, przysypiającej postaci. Tymczasem cała opowieść jest spójna, płynna, ładna: w tym sensie wypada to raczej mało wiarygodnie.

 

A tutaj muszę się nie do końca zgodzić. Oczywiście nie neguję tej uwagi, a twój punkt widzenia nie jest bezpodstawny, i jako czytelnik wybredny (w dobrym znaczeniu tego słowa) masz prawo domagać się realizmu i postrzegać taką konstrukcję jako wadę, natomiast wydaje mi się, że ta klamra jest dostatecznie uzasadniona po prostu tym, że jest fajna :) Nawet jeśli realizm na tym traci, to w moim odczuciu było warto – opowiadanie jest ostatecznie gatunkiem przede wszystkim rozrywkowym. Szczególnie, jeśli docelowo ma trafić na jutuba.

 

Na aspekty komediowe jakoś mniej zwróciłem uwagę, ale skoro bruce one przekonały, pewnie to kwestia indywidualnego gustu.

Pisząc nie miałem na myśli komedii, dopiero komentarz bruce zwrócił moją uwagę na to, że pewne aspekty można tak odebrać. Więc pewnie tak, trochę to zależy od tego, co kto rozumie pod słowem “komedia”. Marta jest, że tak powiem po młodzieżowemu, odklejona i to może bawić.

 

Jeszcze raz dziękuję za wizytę, cenne uwagi i klika.

 

Pozdrawiam

 

 

bruce,

Miałam wrażenie, że dziewczyna w niektórych momentach jest bardziej obojętna i bardziej nikczemna, niż diabeł. :) Nienaturalne zachowanie dziewczyny, ciągle usprawiedliwiającej się przed czytelnikiem, ma w moim odczuciu pewne, drugie dno.

NOWY PLAN BALCEROWICZA (na klimat …

Chyba nie zgrzeszę pisząc wprost, że o taki efekt właśnie mi chodziło. Narratorka, choć pod wieloma względami ma budzić jakąś sympatię czytelnika, jest antagonistką tej historii w większym stopniu, niż sam diabeł.

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam bruce. Dzięki za wizytę.

 

Od razu bardzo dziękuję za okazanie szacunku poprzez oznaczenie wulgaryzmów w Przedmowie oraz tagach. :)

Nie ma sprawy. Też nie jestem wielkim fanem wulgaryzmów w literaturze i myślałem nawet, jakby je tu jakoś zastąpić, ale jakoś na nic nie wpadłem, a kiedyś trzeba opowiadanie skończyć i wysłać :O

 

czy to celowe powtórzenie w potocznej mowie

Nie i dziękuję za wskazanie go (jak i pozostałych potknięć) :)

Opowieść wciąga tak, że nie można przestać czytać. :) Mimo wielu zabójstw i opisywanych okropności, jest to znakomity oraz niezwykle pomysłowy horror komediowy! Brawa! :)

Powodzenia, klikam podwójnie i pozdrawiam serdecznie. ;) 

 

Dzięki za tak miłe słowa. “Horror komediowy” to bardzo dobre określenie na to, do czego tu doszło :O

 

Pozdrawiam również

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Inny tekst niż zwykle, a jednak ta charakterystyczna “sympatyczność” Twoich tekstów daje się w nim odczuć. No i jak zwykle jest bardzo sprawie napisany.

 

Finkla nie jest bez racji, a jednak wcale nie byłbym oburzony, widząc taki tekst w jakiejś antologii fantastycznych miniatur, czy coś. Powiedziałbym, że to jest takie pogranicze fantastyki – jak horror, w którym potwór okazuje się nieprawdziwy, ale dopiero na samym końcu.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Językowo jest dobrze, pomysł też całkiem siadł. Troszkę jest ten tekst przegadany, ale to nawet zagrało z szaroburym życiem bohatera w tej czy tamtej iteracji, więc nie przeszkadzało przy czytaniu.

 

Ogólnie bardzo na plus, ciężko mi napisać coś więcej, bo dołująca atmosfera tekstu mi się udzieliła. Oczywiście, to nie jest wada tylko zaleta :O

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hej hej :)

 

Roman udzielał wywiadu? Jeśli rzeczywiście całe życie poświęcił na tropienie i niszczenie miejsc eksperymentów, to czy nie bał się, że zdradzi zbyt wiele? A może właśnie dlatego, w ostatniej części, dowiadujemy się, że jego opowieść się nie klei, bo celowo próbował wprowadzić reporterkę (albo badaczkę) w błąd?

Różnie można to interpretować. Może Roman chce ujawnić jak najwięcej przed śmiercią, żeby społeczeństwo mogło skutecznie bronić się przed sekretnym lobby okultystycznych komuchów. A może sam jest niespełna rozumu i robale w zamrażarce okażą się być z modeliny.

 

Bardzo mi się podobało! Przyjemnie się to czytało, mimo tych wszystkich macek, robactwa i scen z samookaleczeniem… :) Śmierć Anuszki była mocna i choć spodziewałam, że nie przygotowałeś dla niej szczęśliwego zakończenia, to i tak była dla mnie zaskoczeniem. Doceniam też humorystyczne akcenty – kilka razy naprawdę się uśmiechnęłam. Super robota!

 

Gratuluję piórka i życzę powodzenia!

Pozdrawiam :) 

 

Dziękuję za miłe słowa i pozdrawiam również

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

W poprzednim roku mieliśmy sześć Ludwik w skali kraju, także jest to imię o częstotliwości raczej homeopatycznej.

 

(Mam na dysku najpopularniejsze imiona ściągnięte, żeby wymyślać imiona dla bohaterek, lol)

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Pewien poziom jest tu zachowany, więc myślę, że z czystym sumieniem można opowiadanie kliknąć, co niniejszym czynię, natomiast muszę z przykrością stwierdzić, że mnie nie wciągnęło.

 

Czytając spędzamy czas głównie z Jess, o której niespecjalnie wiele wiemy, ciężko więc przejąć się jej losami. Sama fabuła też jakoś nie sprzyja budowaniu napięcia/poczucia zagrożenia – bohaterka może po prostu wyjść z budynku (wiemy, bo raz to zrobiła) a pomoc od pewnego momentu jest w drodze. W międzyczasie Jess nawet ucina sobie drzemkę.

 

Zaskakujące zakończenie jest pewnie najmocniejszą stroną tego opowiadania. 

 

Pozdrawiam, klik i powodzenia w konkursie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam,

 

cóż, już szanowni przedpiścy napisali wszystko, co było do napisania. Rymowanka jest pomysłowa i zabawna, ale rytm i rym miejscami niedomagają.

 

Doceniam mimo wszystko, bo wiem, że z tym rymem i rytmem to nie jest łatwa sprawa. Mi się nigdy nie udało wierszowanego utworu choćby dokończyć.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ciekawa historia, niestety jej najbarwniejszą część, czyli historię Błękitnej Ludwiki, czytelnik poznaje niejako z drugiej ręki. W moim odczuciu tekst na tym trochę stracił, bo gdy już zainteresowałem się losami Współczesnej Ludwiki okazało się, że opowiadanie w dużym stopniu nie jest o niej, jest ona przede wszystkim “świadkową” relacji z przeszłości i losów duchów.

 

Językowo jest bardzo dobrze. Nawet jak mi się wydawało, że znalazłem coś do wytknięcia, żeby nadać komentarzowi pozorów merytoryki, to słownik przyznał rację Tobie :O

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

> Pewnie największy zarzut co do niezamkniętych wątków dotyczy babki Jeziornego.

 

Raczej chodziło mi o wątki nie bardzo rozwinięte, niż niepodomykane. Np. chętnie bym więcej poczytał o Ewie, która wylazła z książki, bo wydaje mi się ciekawą postacią, ale ona sobie w połowie opowiadania znika i dzieją się inne rzeczy.

 

> Jeśli ktoś się przejadł, to przepraszam

 

Przepraszać absolutnie nie masz za co, a w ogóle to moja uwaga może być całkowicie chybiona. Tak sobie tylko piszę, co mi się wydaje :O

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Cześć.

 

Wykonanie jest dobre. Językowo opowiadanie trzyma na tyle wysoki poziom, że nie potykałem się przy czytaniu absolutnie o nic. Może inni czytelnicy się czegoś dopatrzą, ale raczej drobnostek. Stężenie plastycznych opisów na paragraf nie jest tak wysokie jak w “Nici”, ale na tyle wysokie, żeby tekst mógł się podobać. Bohaterowie też mnie przekonują, mają te swoje słabostki, albo motywacje, które nadają im charakteru.

 

Natomiast sama treść opowiadania mnie jakoś szczególnie nie zachwyciła, co stwierdzam z przykrością. Nie, żeby coś konkretnego bardzo mi się nie podobało – raczej w tekście dużo się dzieje i doszło do swoistej “inflacji fabularnej”. Żaden z wielu wątków nie wydaje mi się na tyle rozwinięty, żeby na dłużej został w pamięci. Przynajmniej takie było moje odczucie, mogę nie mieć racji :O

 

Pozdrawiam, klikam i powodzenia w konkursie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Jedno ode mnie będzie jeszcze jakoś na dniach. Mam już odpowiednią ilość znaków, jest w fazie “dopieszczania”.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Dziękuję i również ze swojej strony gratuluję współopierzonym i współnominowanym.

 

Oscars 2005 GIFs on GIPHY – Be Animated

 

Finkla, dopsz.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Twist fabuły łamane przez drugie dno, łamane przez nadinterpretację: skrzatów nie ma, bo narrator je wyzjadał, tylko się nie przyznaje.

 

Bardzo ładne.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No ładna bajeczka. Przeuroczo piszesz. Mama wyszła jak wróżka, awww :)

 

Nie do końca zrozumiałem, jak morał wynika z treści, ale to raczej wina mojego braku obycia z gatunkiem.

 

Poniżej kilka uwag technicznych (do przemyślenia):

Lubił, bowiem podróżować po świecie, a z każdego zakątka przywoził niezwykły prezent.

Chyba bez przecinka przed "bowiem".

 

psoci się Adzie

Może "naprzykrza się"? "Psocić się" to chyba jakiś regionalizm, a co gorsza jest archaiczne znaczenie zwrotnej wersji "psocić", które nijak nie przystoi dzieciom :O

 

– Tylko nie odbiegajcie daleko. – Poprosiła mama.

Nic nie mamy oprócz zbyt małych ubrań… – Zauważyła Adelina.

– O co tu chodzi? Janie, podpowiedz. – Poprosił Antek.

 

Raczej zapis "gębowy" małą literą w tych miejscach.

 

 

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Straszne i ładnie napisane, przeczytałem z przyjemnością i zainteresowaniem. Opisy przemawiają do wyobraźni, bohaterowie nie cierpią na nijakość, fabuła wydaje mi się wiarygodna. Groza szybko dała się wyczuć a zakończenie mnie autentycznie zaskoczyło, choć było zwiastowane od początku. Szczególnie trafił do mnie pomysł z portretami – bardzo creepy.

 

Samo zawiązanie akcji jest nieco wtórne – młode małżeństwo w kłopotach finansowych kupuje podejrzany stary dom. Ale Bruno Siak pisał, że to nie ma aż takiego znaczenia w tym konkursie, to chyba wie, co mówi.

 

Językowo jest dobrze a wręcz bardzo dobrze, niemniej poniżej kilka uwag (głównie drobnych powtórzeń), które mi się udało wynotować:

Marmurowe blaty w kuchni, ogromny, dębowy stół z pasmami szkła przypominającymi płynącą rzekę. W łazience czarne, eleganckie kafelki, nowoczesna armatura. W salonie czekał na nas ogromny kominek

Powtórzonko "ogromny".

 

– Przygotowałem umowy – Zdzisław ostrożnie położył dokumenty przed nami na stole.

Kropeczki zabrakło.

 

Mój mąż miał rację, to najbardziej rzeczowy, pragmatyczny i logiczny człowiek na świecie.

 

Ale moja bujna wyobraźnia nigdy nie zaznawała odpoczynku. Nawet gdy zasypiałam, mój mózg tworzył projekcje dziewczyny uciekającej przed wściekłymi sąsiadami, którzy deskami zabijają wejście na strych.

"Mój" x3.

 

Coś mignęło mi w kącie oka, w głębi pomieszczenia. Serce skoczyło mi do gardła.

Mi-mi.

 

mikro wioseczka

"Mikrowioseczka" raczej. Tak jak "mikroprzedsiębiorstwo"?

 

– Przeprowadzimy się do bloku. – Powiedziałam zdecydowanym tonem.

– Mam też umówioną rozmowę kwalifikacyjną w jednym korpo. – Dodałam.

– Jesteś naprawdę wspaniała… – Zawahał się.

Wszędzie raczej zapis gębowy (bez kropki) powinien być.

 

– Przepraszam – odwzajemnił uśmiech. – Girl power!

A tu bym właśnie kropkę dał, bo uśmiech nie jest akcją wypowiedzi, ale mogę nie mieć racji.

 

 

Pozdrawiam, klikam oczywiście i życzę powodzenia w konkursie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Opowiadanie broni się głównie klimatem i tajemnicą. Również mam wrażenie, że mogłoby być fragmentem czegoś większego – kończy się cliffhangerem, a sama fabuła sprowadza się do odkrycia tajemniczego miejsca.

 

Kilka uwag do przemyślenia:

Do tunelu wchodzi mężczyzna zwany August.

Hmmm może "mężczyzna imieniem August"? Nie jestem pewien, czy “zwany” to tutaj błąd, ale wydaje się przynajmniej przestylizowane.

 

Wydawał się spory – minimum jej wzrostu i dwukrotnie szerszy.

To nie jest "spory" bursztyn, tylko niewiarygodnie wręcz gigantyczny.

 

Na jakiejś odległości pojawiała się

mgła, która uniemożliwiała dalszą obserwację.

Niepotrzebny enter tutaj.

 

 – A więc bursztyn – powiedziała

Hmmm, jeśli ma konsystencję budyniu, to raczej nie można mówić o bursztynie, tylko o żywicy?

 

-Co jest, kurwa.

Brak spacji i powinno być "–" zamiast "-".

 

Pozdrawiam serdecznie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Opowiadanie broni się klimatem i światem przedstawionym – nie wiem, czy to kwestia pracy włożonej w rozwój świata, czy może miłości do gatunku, czy po prostu masz do tego talent, no ale mocno czuć tym postapo, a “ci z góry” i tajemniczy kosmici – intrygują.

 

Warstwa fabularna niestety nie porywa. Mamy trójkę bohaterów, ale w sumie to nic o nich nie wiemy i gdyby ich usunąć i zastąpić jednym, to tekst pewnie by na tym tylko zyskał. Fabuła sprowadza się do kilku scenek przybliżających świat przedstawiony i artefaktu, który wziął się trochę nie wiadomo skąd i teraz zbawia świat. Właściwie to też pewnie lepiej, żeby go nie było – broń zrobiona z wiertarki przez utalentowaną bohaterkę jest jest równie wiarygodna, a za to ciekawsza.

 

Jest też sporo błędów, które marzanregulatorzy wypisali lepiej, niż ja bym potrafił.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Z przykrością stwierdzam, że tekst mnie specjalnie nie porwał.

 

Problemem jest tu w moich oczach jest pewna separacja fabuły od najciekawszych wydarzeń – gdy w Gruzji działy się rzeczy, ja jako czytelnik nie byłem na miejscu, tylko razem z Aleksiejem oglądałem wiadomości, albo wraz z Berezowskim na spacerze słyszałem o sprawie jakieś plotki. Przez to opko jest o wiele mniej porywające, niż mogło by być. Warto bohaterów rzucać w wir wydarzeń.

 

Pozdrawiam i klik, bo pomimo wspomnianej wady tekstu, opowiadanie jest ładnie napisane a sam pomysł i świat przedstawiony – godne uwagi

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Tekst jest zawiera dużo dobrego humoru i lekko się go czyta, ale moim skromnym zabrakło w nim jakiejś puenty. Zakończenie jest takie, że Karolina bije ludzi właściwie dla szpasu i… to jakby wszystko.

 

Językowo jest spoko, przynajmniej dla moich niewprawnych oczu, jedynie jedno słówko mnie zastanowiło:

– Darujmy sobie to tykanie, jak już wspominałem, Krzysiek jestem.

O jakim "tykaniu" mowa, skoro ona mówi do niego per "pan"? Albo ja czegoś nie zrozumiałem, albo jakieś przeoczonko tu się wkradło.

 

Pozdrawiam serdecznie

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Tekst jest sympatyczny i nawet zabawny, ale choć krótki, wydał mi się dość przegadany. Mamy tu 15k znaków, a fabułę można by streścić w raptem kilku zdaniach.

 

Ciekawe, bo Krokus pisze, że wydał mu się umyślnie skracany. Może to ze mną jest problem.

 

Kilka drobnych uwag językowych do przemyślenia:

Pawlak nie śmiał cokolwiek powiedzieć, a „Lucek” najwyraźniej nie miał takiej potrzeby

Raczej "czegokolwiek"?

 

Uśmiech na jego twarzy szybko zniknął, kiedy Cypher zionął ogniem i wytrącił mu cygareta z ust.

"Cygaret" to chyba śląskizm? Wydaje mi się zbędny, bo reszta narracji jest prowadzona bez jakiejkolwiek regionalnej stylizacji. No i akcja nie ma miejsca na Śląsku.

 

krystalicznemu wizerunkowi jego kompanowi

Raczej "jego kompana".

 

 

Pozdrawiam serdecznie

 

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Sam pomysł, że muzealne AI miałoby startować w wyborach prezydenckich jest niezły, i mógł by być osnową fajnej politycznej satyry, ale tekst właściwie nie jest opowiadaniem, tylko potokiem cienko zawoalowanego narzekania na kampanię.

 

Do mnie to niestety nie przemówiło.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Pod względem fabuły jest nie najgorzej. Do pewnego momentu jest wręcz całkiem spoko. Opowiadanie jest straszne, bohaterowie nawet przekonujący i mamy też motyw tajemnicy, który do pewnego momentu sprawdza się nieźle – autentycznie chciałem się przekonać, czy Antek coś niedobrego wykombinował, a jeśli tak, to co konkretnie.

 

Niestety rozwiązanie tajemnicy jest raczej mało satysfakcjonujące. Bohater dostaje odpowiedź na tacy w postaci dostarczonej pocztą książki. Co więcej, odpowiedź ta jest bardzo szczegółowa, przez co potwór, już dobrze znany czytelnikowi, przestaje być straszny akurat przed finałową konfrontacją, na czym opowieść nieco traci.

 

Pozdrawiam i życzę powodzenia w dalszej twórczości

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Nie wiem do końca, czemu. Może dlatego, że do tej pory dużo opowiadań wyrzucałem z niesmakiem, i nie chciałbym marnować czyjegoś czasu na coś, czego finalnie nie zdecyduję się pokazać.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam Irka_Luz i dzięki za wizytę.

 

To chyba raczej wczesny PRL, bo u nas psychiatryki nie pełniły raczej takiej roli, jak w ZSRR, poza tym Ruscy nie panoszyli się tak, znaczy już w latach 60 czy 70 Zajcew raczej by nie szefował.

No, taki właśnie był pomysł, że to lata pięćdziesiąte.

Ale pomijając te wątpliwości pomysł fajny, trochę szkoda, że idzie jako wspomnienie, bo czytelnik już wie, że bohater przeżył, może się jedynie zastanawiać jakim cudem. A co za tym idzie, napięcie nieco siada. A przy tym o ile Romek jest dobrze przedstawiony, to inni bohaterzy tracą na wizerunku. O Zajcewie wiemy niewiele, a przecież był mózgiem operacji. O reporterce jeszcze mniej, a przecież nie była tym, za kogo się podawała. Ciekawam dla kogo pracowała.

Cóż. Pełna racja z Twojej strony.

 

I kim była żółta diablica. Zajcew pozwalał oblezionym przez robale straszyć innych?

Hmmm nie wiem, czy powinienem to tłumaczyć, bo skoro to nie było jasne po przeczytaniu tekstu to oczywiście mea culpa, ale założenie było takie, że kolejne eksperymenty czasem wymykały się na chwilę spod kontroli.

 

Genaralnie mi się podobało, ale mam wrażenie, że zabrakło jednego czy dwóch czytań, może też bety, żeby wyłapać dziurki, przez które trochę tekst się pruje.

Możesz mieć (znowu) rację. Muszę kiedyś w końcu spróbować funkcji betowania, ale jakoś nie potrafię się przełamać.

 

Pozdrawiam i dzięki jeszcze raz!

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ślimaku, dzięki za wizytę.

 

“Anuszka” wydaje się bardziej rosyjskim niż polskim zdrobnieniem, przy tym doktor Zajcew to oczywiście Rosjanin, ale ogółem w PRL-u, inaczej niż w ZSRR, psychiatria represyjna prawie się nie rozpleniła, więc przez większość lektury miałem wątpliwości, czy miejscem akcji aby nie jest jakiś alternatywny świat, w którym Polska została siedemnastą republiką

Pewnie masz rację. Inne imię albo przynajmniej inne zdrobnienie sprawdziłoby się równie dobrze, a nie wprowadzałoby niepotrzebnego zamieszania. Nie będę już tego zmieniał, bo chyba już za dużo osób przeczytało, żeby zmieniać imiona, ale zapamiętam na przyszłość, żeby nie wydziwiać bez potrzeby.

 

Jeżeli punktem odniesienia mają być Hetyci i udomowienie koni, to parę tysięcy pasowałoby lepiej niż parędziesiąt.

Hmmm, nie chciałbym tego zmieniać, bo jednym z motywów opowiadania jest właśnie zafałszowana historia. Dodam jakieś krótkie zdanie przypominające ten motyw w okolicy tych koni, bo chyba faktycznie czytelnik ma prawo nie myśleć o tym przez cały czas i jeśli ktoś ma wiedzę o prehistorii, to może się w tym miejscu potknąć.

Raz czy drugi zauważyłem brak przecinków domykających wtrącenia

Już chwytam za wirtualny korektor.

 

pewne zastrzeżenia może jeszcze budzić prostoliniowa fabuła

Ciężko się nie zgodzić, raczej ta fabuła idzie od punktu A do punktu B. Po drodze może tańczy jakieś oberki, ale raczej gwałtownie nie skręca. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko, że konstruowanie fabuły jest trudne :O

 

chyba że od tego czasu zaszły jakieś zmiany w zakończeniu opowiadania

Zmiany w końcówce żadne nie zaszły, raczej każdy po prostu odbiera trochę inaczej.

 

Myślę, że głos na TAK jest dostatecznie uzasadniony.

Pozdrawiam serdecznie!

Dziękuję za docenienie i pozdrawiam również!

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ambush, dzięki za wizytę.

 

Ja bym dała nazwiska, bo szukać kogo, co?

Podobno dopełniacz też może być. A wydaje mi się nawet bardziej odpowiedni.

 

Już sam szpital psychiatryczny w czasach komunistów robi wrażenie jako element grozy, ale u Ciebie jest na bogato, bo masz szalonego doktora, potwora i robale. Każdy czego się boi, więc nikt nie powinien zostać obojętny.

Nie wiem jak każdy, ale ja poczułam się obrzydzona, przerażona, a nawet sponiewierana;)

To miło, że ktoś jednak widzi w opowiadaniu grozę i przepraszam za sponiewieranie :O

 

Podoba mi się język opowiadania i jego konstrukcja. Dzięki tobie weszłam w podziemia i cofnęłam się wiele lat, żeby przeżyć swój horror.

Dlatego właśnie piórkowo będą na TAK.

Dziękuję serdecznie i pozdrawiam :)

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Ave, cezary_cezary!

 

Serdeczne dzięki za poświęcony czas i za TAKa, szczególnie tłustego :O

 

W konkursie możesz mieć trudne zadanie, bo grozy u Ciebie niewiele (może te robale, ale to trochę mało) i niekoniecznie wpisujesz się w gusta słuchaczy Siaka. Na szczęście to nie jest moje zmartwienie. Tekst przykuwa uwagę i nie puszcza.

Cóż, zobaczymy. Może historia Romana opowiadana głosem Siaka ich też przykuje i nie puści. Tak czy inaczej, opowiadanie najwyraźniej się podoba czytelnikom, więc jestem zadowolony.

 

Nie wiem na ile świadomie podzieliłeś narrację między czas teraźniejszy a opowieść Romana, ale świetnie to zadziałało na moje skupienie. Zanim zdążyłem odczuć znużenie jakąś sceną, Ty umiejętnie zmieniałeś czas i formę narracji, a w efekcie stawiałeś mnie do czytelniczego pionu.

Szczerze przyznam, że wcale o tym nie myślałem. Raczej traktowałem te przeskoki jako narzędzie upłynniające narrację – np. jak Romek traci przytomność z bólu, to nie mogę go tak od razu obudzić, bo scena byłaby za tania. Ale nieprzytomny Romek w oczywisty sposób nie może prowadzić narracji, więc jest ten przeskok.

Ale twoja uwaga robi dużo sensu i będę ją miał w przyszłości na (nomen omen) uwadze.

 

 

Dzięki jeszcze raz i pozdrawiam

 

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Czytanie powinno być komisyjne na wideokonferencji. Tylko tak można by zagwarantować cień uczciwości.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Cóż, kilka lat temu facet niewątpliwie zwariowany zrobił coś podobnego z prezydentem jednego z większych miast Polski. Jest to zdecydowanie objaw niekompetencji ochroniarzy, ale ta niekompetencja może wynikać z arogancji (i tak nikt się nie odważy zaatakować), więc właściwie…

Nie dalej jak w zeszłym roku na pół zwariowany poeta podobnie podszedł do premiera uznanego na arenie międzynarodowej europejskiego państwa

Fico i Adamowicz jednakowoż zostali zaatakowani podczas zupełnie niewinnych czynności. To trochę inna sytuacja niż Król-Bóg planujący rytualnie zgwałcić dziewczynę na oczach jej rodaków.

 

Nie żebym fantazjował na takie tematy, ale ja na jego miejscu miałbym jednak wszystkich swoich najlepszych pretorianów w zasięgu ręki… No ale faktycznie, arogancja może tu być jakimś wytłumaczeniem.

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Witam,

 

opowiadanie zasługuje na docenienie. Mamy ciekawy świat przedstawiony, dobrze skonstruowaną historię z mnóstwem przemyśleń na temat wolności i niezłą prozę. Przeczytałem z przyjemnością.

 

Niemniej, odczułem też pewne jego wady:

– tekst się raczej powoli rozkręca

– dialogi wydały mi się raczej sztuczne. Wypowiedzi bohaterów służą jako mechanizm dostarczania ekspozycji, albo przemyśleń autora. Rzadko brzmią jak rozmowa między ludźmi. Nie są jakieś bardzo złe, raczej odstają od całości, bo Twoją narrację czyta się dobrze.

– emocje bohaterów zmieniają się jak w kalejdoskopie, a co gorsza wydają się głównie zależeć od narkotyku, jaki akurat wzięli. Przez to odczuwałem je jako “tanie”, jakby miały stracić znaczenie gdy tylko bohaterowie przetrzeźwieją, albo wciągną coś nowego. Fajniej by było, gdyby z Berniego zrobił się taki figo fago nie pod wpływem narkotyku, a pod wpływem jakiegoś przeżycia, nie wiem, otarcia się o śmierć?

 

W paru miejscach jest tekst z wytłuszczeniem. Zakładam, że to nie było celowe, tylko tak się skądś skopiowało?

 

Pozdrawiam i kliknąłbym, ale widzę, że już naklikane :O

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Hmm, no nie wiem, czy wszystkie spostrzeżenia z tekstu do mnie przemawiają. Niektóre na pewno, zwłaszcza te bezpośrednio dotyczące Pomarańczowego Pana, ale powszechnie panujący idiotyzm to w moim odczuciu raczej daleko idące uproszczenie.

 

Niemniej sama proza trzyma poziom, tekst czyta się płynnie a miejscami jest nawet zabawny.

 

Także klikam i pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

No fajne wdzianka, jakościowe takie.

 

Czuć piniondz, jak to się mówi :O

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Nowa Fantastyka