- Opowiadanie: neq - boty

boty

Dyżurni:

brak

Oceny

boty

wszelkich bydlaków, morderców, kłamców

chodzących trupów i bałwochwalców

ślepych i głuchych czarta pomiotów

 

debili totalnych, sieciowych botów

 

Bóg nad ich trupem się głośno zaśmieje

zastęp aniołów na grób im naleje

Koniec

Komentarze

 

W dodatku końcówka zgubiła rytm… Sry, niestrawne… sad

Dum spiro spero. Albo coś koło tego...

Hmmm. Gramatyka się rozjechała. Taka wypowiedź z samego dopełniacza, bez kontekstu? Dziwnie wygląda.

Skojarzyło mi się z wierszem Tuwima.

Babska logika rządzi!

Cóż… Czasami człowiek musi… :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ciekawe i emocjonalne, aczkolwiek okiem laika wydaje mi się, że jeśli w poezji wchodzimy w terytorium “debila”, to trzeba bardziej dbać o rytm.

 

Tuwimowe wezwanie do pocałunku w tylną część ciała kopie, bo autor nie zostawia cienia wątpliwości, że panuje nad każdą jedną sylabą i ta dupa jest dokładnie tam, gdzie powinna. Tu, gdzie ten rytm do końca nie gra, nie miałem takiego wrażenia.

 

Pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Przeczytałem, choć szczerze mówiąc, nie do końca wiem, co przeczytałem. Zostawiam jednak ślad swojej obecności. Pozdrawiam!

Do mnie jak najbardziej przemawia 

Kwestia wizji.

Do mnie też przemawia. Jasny przekaz. :)

 

Pozdrawiam!

Nie istnieje ani dobro, ani zło. Są tylko czyny i ich konsekwencje.

Technicznie wykonanie raczej słabe: rytm się potyka (trzy wersy 5+5, jeden 6+5, dwa 5+6), rym “zaśmieje – naleje” zupełnie gramatyczny, dwa pozostałe trochę lepsze, ale też niewybitne. Właściwie brak środków poetyckich oprócz wyliczenia.

Z treścią nie lepiej. Zabieg polegający na użyciu samego dopełnienia mógłby być nawet ciekawy. Skoro jednak w zakończeniu mamy sytuację pozagrobową, nie budzi większych wątpliwości, jaki to czasownik został pozostawiony w domyśle. Co najwyżej można się zastanawiać, czy podmiot liryczny udzieliłby wyliczonym łaski szybkiej śmierci, czy też ma chętkę wbijać na pal i łamać kołem. A w takim razie świadomego odbiorcę tekst powinien zmrozić, ja tutaj słyszę w głowie taki głosik:

– Udowodnij, że nie jesteś chodzącym trupem i bałwochwalcą. No dalej, udowodnij, że nie jesteś! Tylko winny się tłumaczy!

Zakończenie można czytać na dwa sposoby: Bóg stoi nad trupem z konewką i wychlapuje z niej aniołów jak gdyby wodę święconą – albo aniołowie mają układ wydalniczy i używają go do wyrażania dezaprobaty. Obydwa wyobrażenia są groteskowe, mogłyby pasować do tekstu, w którym religia byłaby przedstawiana jako źródło taniej rozrywki, a nie sacrum czy kompas moralny.

Pozdrawiam i życzę wiele weny!

Nowa Fantastyka