Profil użytkownika

Mama. :)


komentarze: 10524, w dziale opowiadań: 8205, opowiadania: 2229

Ostatnie sto komentarzy

Witaj. :)

Super pomysł z tym drzewem! Po strzale akcja nieco przyspieszyła, ale ogólnie fajna fabuła, brawa! :) Taki nieco horror. :) I ten przerażający świat, który opisujesz… Świetna sprawa! :) 

Odnośnie językowych kwestii, czasem piszesz: “instytut” małą, a czasem wielką literą – może celowo, ale wolałam dopytać. :) 

Ciągle czekałam na wyjęcie tych mszyc… :)

A Twoją nostalgię, wyrażoną w Przedmowie, doskonale rozumiem – mam to samo z domem i Babci, i Mamy… sad

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w Konkursie, klik. :) 

Pecunia non olet

No tak, Arczi, masz rację, teraz powinno być łatwiej, lecz ja mimo wszystko często czytam komentarz, że “chat nie wychwycił” i mowa tu nie tylko o przecinku (bo, fakt faktem, bywa on dyskusyjny), lecz np. o literówkach (wskutek czego powstają liczne neologizmy), czy nawet błędach ortograficznych i to rażących! 

Pecunia non olet

    przez lata wpajano mi do głowy, że każde zdanie bez wyjątku musi się zawsze kończyć kropką

Dyskryminacja wykrzykników, pytajników i wielokropków :D

laugh

Pecunia non olet

Powiem tak, moim zdaniem – jak napisałam - zasady pisowni mogą odstraszyć, czego dowodem jest częste komentowanie przez Autorów zamieszczonej pod opowiadaniem opinii:

“Dajmy spokój poprawności językowej, to sobie zostawiam na koniec, ale ja pytam na początku wyłącznie o treść – czy jest ciekawa, czy jest wciągająca, czy czegoś brakuje! A tu tylko ciągle te błędy, i błędy…”. wink 

I na nic tłumaczenie, że bez poprawek tekst jest nieczytelny i niezrozumiały. :)

 

Pecunia non olet

Przyznam, Bolly, że reguły, wpajane mi dawniej w szkołach, nijak się mają do obecnie obowiązujących. :) Dyskusja w HP nieco mi rozjaśniła pewne sprawy, ale – czy wszystkie? Tych zasad jest tak wiele… :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

I – na serio – pomyśl nad powieścią, bo szkoda zmarnować taki genialny pomysł na świat fantasy! :)

Pecunia non olet

Ja myślę, że potrafi odstraszyć. Reguł jest wiele, ciągle zmienianych, bywa, że są rozbieżne, głowią się nad nimi całymi latami tęgie umysły, zatem to może zdecydowanie zniechęcić. Jeśli ktoś ogólnie mało czyta i mało pisze, zazwyczaj takich – przynajmniej podstawowych – reguł sobie nie przyswoił i – chcąc nagle zostać pisarzem – staje przed zbyt wysoką górą. :)

Z drugiej jednak strony, góry są po to, aby je zdobywać. :) 

Pecunia non olet

Trzeba mieć nadzieję, Misiu. Ja ostatnio tylko jej jednej kurczowo się chwytam. :)

Pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

całkiem możliwe, że gadam od rzeczy.

Mam dokładnie te same odczucia, przez lata wpajano mi do głowy, że każde zdanie bez wyjątku musi się zawsze kończyć kropką, ale wiem już z doświadczenia – klasyczny przykład, który zawsze podaję: nieszczęsne imiesłowy – że zasady, rządzące pisownią, zmieniają się błyskawicznie., zwłaszcza przez tak długi czas. Pytałam, aby w przyszłości nie popełnić podobnego błędu i nie “zamieszać” Autorowi. :)

Bardzo Wam dziękuję za dyskusję. heart

Pecunia non olet

Właśnie, Koalo75, od pewnego czasu jestem zdumiona tym faktem, bo lipiec w moim odczuciu powinien być zawsze suchy i słoneczny. :) 

Masz rację, zgadzam się całkowicie, pozostańmy przy miłych skojarzeniach i miejmy nadzieję, że tamta powódź się nie powtórzy. :) 

Pecunia non olet

Niezwykle trafny i świetnie streszczony w tak krótkim utworze pomysł, co nie jest łatwe, zatem brawa. :) 

Jako typowa alergiczka zawsze lubiłam deszcz i chodzenie po nim, oddychanie wyjątkowo czystym, wręcz kryształowym powietrzem. :) Jednak od pewnego czasu spoglądam z niepokojem na intensywne opady. Niestety, pod tym względem tegoroczny lipiec nas nie oszczędza. I, mimowolnie, przypomina się rok 1997… sad

Pozdrawiam serdecznie, Misiu. :) 

Pecunia non olet

Pozwolę sobie zapytać, bo mnie to mocno nurtuje: KROPKA – kwestia jej postawienia na końcu zdania:

fragment komentowanego przeze mnie opowiadania:

“Trzeci, o wytrzeszczonych oczach, oblizał łakomie wargi, gdy czwarty, posiadacz wyjątkowo długiego, spiczastego nochala, podniósł ze stołu nieduży kształt, na widok którego skryta w cieniu Alma o mało nie krzyknęła ze zgrozy.

„Sven!”

Tak, to był Sven, nieprzytomny, podobnie jak wcześniej ona skrępowany sznurkiem i mający niebawem skończyć jako mięsna wkładka do gotującej się zupy”.

 

W wytłuszczonym zdaniu zaproponowałam kropkę na końcu, Autor uważa, że nie mam racji. Proszę o pomoc, abym raz na zawsze zapamiętała regułę rządzącą takimi przypadkami. 

 

Tu inny przykład z tego samego opowiadania i podobne zdanie bez kropki:

“Wieńcząc ciemny, wystający ponad wodę kształt, sunęło z wolna w ich kierunku.

„Błotmistrz! – przemknęło im przez myśl. – Z deszczu pod rynnę!”

Latarnia, na szczęście, okazała się należeć nie do zębatego błotmistrza o krokodylim pysku, lecz do płynącego smukłą łodzią wyczpiołka imieniem Hugo, który bez problemu zgodził się przewieźć dzieci na drugi brzeg – być może dlatego, że stwierdziwszy u nich brak ogonków, omyłkowo wziął je za przedstawicieli własnego gatunku. (W przeciwieństwie do warzątek wyczpiołki nie posiadają ogonków i nie jest żadną tajemnicą, że trochę im ich zazdroszczą.)

Wysłuchawszy opowieści Svena i Almy, Hugo aż zagwizdał z podziwu”.

 

Dodatkowo chcę dopytać, czy w wytłuszczonym zdaniu, będącym w całości w nawiasie, kropka jest poprawnie postawiona.

Bardzo dziękuję za pomoc. heart

.

Pecunia non olet

Wzajemnie, jeszcze raz dzięki, powodzenia, pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

Jasne, to tylko sugestie, zawsze jedynie do przemyślenia, stale to zaznaczam; sama popełniam bardzo liczne błędy, zatem każdorazowo szanuję stanowisko Autora. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Wielkie podziękowania, Bolly, tą potrzebną korektą mnie zdumiałeś, bo odwiedziło mnie już tyle Autorytetów, że byłam przekonana o poprawieniu wszystkiego. Pewnie się myliłam. :) 

“Archiwum” uwielbiałam, to zaszczyt, takie porównanie. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Jak najbardziej, choć to zawsze tylko sugestie i watpliwości, tylko do przemyślenia:

„Sven!” – kropka na końcu?

„Błotmistrz! – przemknęło im przez myśl. – Z deszczu pod rynnę!” – i tu?

Pod wpływem upadku Sven ocknął się i usiadłszy, wystraszonym, nic nierozumiejącym spojrzeniem (przecinek?) omiótł rozgrywającą się w chacie chaotyczną scenę.

Po chwili oboje gnali na łeb na szyję w szarzyźnie zapadającego wieczoru, za plecami mając spowitą kłębami dymu chatę, przed sobą – obiecujące bezpieczne schronienie (przecinek?) nadrzeczne chaszcze.

– Trzy! – krzyknął Sven, po czym oboje równocześnie odrzucili ogony, jak czynią to jaszczurki zwinki, i pozostawiwszy je (przecinek?) wijące się niczym dżdżownice w rękach zdumionego wielkoluda, czmychnęli w zarośla.

(W przeciwieństwie do warzątek wyczpiołki nie posiadają ogonków i nie jest żadną tajemnicą, że trochę im ich zazdroszczą.) – kropka poza nawiasem?

Moglibyśmy tam wrócić i spróbować je pozbierać… – dodał zaraz, był on bowiem kimś w rodzaju kupca (przecinek?) obracającego rzadkimi i niecodziennymi towarami.

– Nie (przecinek?) to nie – odburknął niepocieszony wyczpiołek.

Wprost odchodziliśmy od zmysłów – wykrzyczał, srożąc wąsy. – wykrzyknik przy krzyku?

 

Dodatkowo powtórzenia:

Chętnie byłby się teraz wycofał, czuł jednak, że było już na to za późno, odetchnął więc głęboko, przełknął z wysiłkiem ślinę i wykonał kolejny krok.

Dopóki znała jagów wyłącznie z opowieści, nawet ich żałowała – ostatecznie to nie ich wina, że byli tacy, a nie inni – ale z chwilą, gdy podnieśli rękę na Svena, zyskali sobie jej najszczerszą i najżarliwszą nienawiść.

 

Niemniej, Twoje opowiadanie jest z tych, które rozbudzają wyobraźnię i nakazują czytać dalszy ciąg, zatem zachęcam ponownie do stworzenia książki o tych wszystkich niesamowitych stworach, bo to naprawdę znakomity pomysł. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Powtórzę z bety:

Wciągająca fabuła, zaskakująca, bardzo dobry pomysł, a zakończenie zwiastuje same nieszczęścia – przyszłe wojny i nienawiść stworzeń, zatem – wszystko w normie. :) W sumie wydźwięk mocno pesymistyczny, smutny, wręcz bolesny. :)

A ilustracje moim skromnym zdaniem są wspaniałe. :)

Pozdrawiam serdecznie, bardzo dzięki, klik, powodzenia w Konkursie. ;)

Pecunia non olet

Witaj. :)

Tekst sprawia wrażenie rozdziału większej opowieści o niezwykłym świecie pełnym fantastycznych stworzeń. Jest bardzo wciągający, czytelnik szybko chłonie fabułę, ale odniosłam wrażenie, że zakończenie nastąpiło za szybko. :) Miałam przy fragmentach luźne skojarzenia z “Jackiem, pogromcą Olbrzymów”. :) 

Ze spraw językowych wpadło mi w oko powtórzenie:

Oczyma wyobraźni widział już, jak rzuca mu się na szyję, dziękując mu za wspaniały prezent i wychwalając jego dzielność.

 

Poza tym są zdania bez kropek, albo kropka jest w nawiasie, zamiast po nim, trzeba też poprawić niektóre przecinki. :) 

Za fantastyczny świat kliczek, choć gorąco zachęcam do rozwinięcia tego tekstu i stworzenia wielowątkowej, książkowej, rozbudowanej opowieści. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Nie, no, niczego nowego nie dopisałam, a tylko wtrąciłam, że moim zdaniem technologia nie była tu zła, jak to sama wcześniej wspomniałaś. Nie stworzyłaś w opowiadaniu hmm… np. “Miecza Zła/Śmierci/Zagłady”, który powstał z woli wspomnianego boga i zabija sam z siebie, bez żadnej ingerencji ludzkiej. :) 

Pecunia non olet

bruce, dziękuję za lekturę. A które konkretnie poradniki polecasz? Bo ten dla żółtodziobów czytałem. On skupia się na sprawach organizacyjnych i funkcjonowaniu portalu. Czy tu popełniłem jakiś błąd?

I ja bardzo dziękuję. :)

Żadnego błędu nie popełniłeś, absolutnie; Poradnik, który już znasz, na pewno ułatwi poruszanie się po Portalu, zachęcamy tu do jego poznania każdego Nowicjusza. :) W nim np. dokładnie opisane są zasady betowania. :) 

Na pewno polecam Ci (także na przyszłość) każdy Poradnik o poprawnej pisowni, szczególnie interpunkcji. Każdy z nas tam sięga, kiedy nie ma pewności co do jakiegoś zapisu. :) W HP dodatkowo są bardzo pomocne wątki o zapisywaniu dialogów oraz – rozstrzygające poprawność językową i merytoryczną przykładowych zdań. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Opowiadanie napisane sprawnie, w oko wpadła mi w sumie tylko jedna rzecz – powtórzenie:

Paweł wędrował tam i z powrotem wzdłuż krawędzi dachu, ubrany już z powrotem w swój błękitny kombinezon.

 

Pokazujesz czytelnikowi świetny (dla interesującej fabuły) krajobraz, pięknie rozpoczętą przyjaźń dwóch bohaterów, powoli kreślisz ich sylwetki, wciągasz w akcję, zaciekawiasz, rozbudzasz emocje  i… nagle koniec? A gdzie ciąg dalszy? Skoro jest to samodzielne opowiadanie, to gdzie jego reszta? Odnoszę wrażenie, że to jedynie bardzo krótki fragment, po którym pozostaje wielki niedosyt. :) No i nie za wiele tu fantastyki. :)

Myślę, że pomocne mogą okazać się Poradniki z działu Publicystyka, w tym – dla Nowicjuszy autorstwa Drakainy. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Witaj. :)

To pierwszy tekst Twojego autorstwa, który jest mi dane czytać i zgadzam się z moimi Przedmówcami – niewyjustowany i pozbawiony poprawek językowych – w sumie nie daje się przyswoić ani zrozumieć zupełnie. :) Czy zakończenie oznacza, że tej, tak szczegółowo opisanej, bitwy/rzezi nie było? Że to zabawa dwóch/dwojga starszych ludzi “w żołnierzyki”? Czy na tym ma polegać fantastyka – sf?

Może pomocne okażą się Poradniki, zawarte w dziale Publicystyka, w tym – dla Nowicjuszy autorstwa Drakainy. :) 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

To Bruce nie potrafi zakląć.

laugh

 

Co do technologii/broni/ekwipunku najeźdźców, w moim odczuciu to tylko narzędzie, nie ma w nim zła jako takiego. Myślę, że – gdyby owo narzędzie było złe – nie padałoby tak masowo, nie niszczyło się, nie zużywało zbyt nagle i zbyt błyskawicznie. Takie mam odczucia. :) 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Wątpliwości i sugestie, pojawiające się podczas czytania (zawsze – tylko do przemyślenia):

Jedna tylko żaba stała nieruchomo, niemal do połowy zatopiona w głębokiej, mętnej od błota kałuży. Zachęcana przez kruka do skrycia się w cieniu prowizorycznego daszka, machnęła tylko energicznie głową i bezdźwięcznie wydęła błoniaste policzki. – powtórzenie?

 

Choć nawet najstarsze sowy (przecinek?) przechowujące pamięć czasów stworzenia, niby obuchem zdzielone, milkną na wspomnienie tych dni, historia Chimeneza przetrwała (i tu?) na przekór milczącej zmowie.

– I o Chimenesie, bobrze, co się pajęczej królowej nie bał! – przy okazji dopytam: czy celowo tak różnorodna pisownia?

 

Chmury zaś, uważajcie, przyjemny cień i orzeźwiający deszcz dawały, miast (przecinek?) niby czarny sufit wisieć nade łbem i karać strugami wody za nienazwane winy.

Nad wszystkim zaś, górował Hyperdolon, zwany Żółwim Drzewem. – zbędny pierwszy przecinek?

– A, bo to od razu wszystko byśta chciały wiedzieć (przecinek przy Wołaczu?) wijątka, hę?

Ani Krwawy Jesion, gdzie wieczerzały jastrzębie, ani Buk Grubas (przecinek?) ni żadna z jedenastu Świętych Topoli.

To i Chimenez nasz, urażony (przecinek?) na czym świat stoi, obiecał Lobelii, że weźmie i Hyperdolona uwali, a śmiech młódki tak go rozeźlił, że nawet chwili nie czekał.

One zaś, dały mu to, czego szukał. – zbędny pierwszy przecinek?

Chłopiec spąsowiał, zaczerwienił się i ukrył głowę w ramionach, wyściubiając jedynie uszy, tak (przecinek?) by Glapich słów nie uronić i na durnia znowu nie wyjść.

… po czym powoli, jak gdyby rozpoczynając kolejny rozdział bajędy, począł opowiadać dalej. – powtórzenie?

W Czasach Słońca, wiedzieć wam mus (przecinek przy Wołaczu?) nieboraki, ćmy całymi chmarami do księżyca ciągnęły.

 

Niedługo potem słuch po nim zaginął ponownie. 

O ćmach i pajęczym królestwie

– A było to tak. W Czasach Słońca, wiedzieć wam mus nieboraki, ćmy całymi chmarami do księżyca ciągnęły. – nagłe i niespodziewane przejście od jednej opowieści do drugiej mocno zaskoczyło – poprzednio sluchacze dopytywali o najdrobniejszy szczegół, ciągle przerywając Krukowi, a tu nagle, w tak kulminacyjnym momencie – nic? – i skąd nagle druga opowieść, skoro pierwsza nieskończona?

No i te ćmy, słuchajta uważnie, bo dwa razy powtarzać nie będę, bydlęcia podówczas były nieliche, nie te miernoty (przecinek?) co dziś.

 

„Bobry” czasem są rodzaju męskiego, a czasem nijakiego – czy to celowe w mowie Kruka(? ):

… zmyślne bobry, pospołu z nietopyrzami, całe linie tworzyli

A bobry? Leciały ponad nimi…

Bobry tylko postronki odcięły i nie zważając na nic, leciały w górę, gdzie ćmy poniosą. Nie minęło kilka chwil, już połowy z tuzina brakło, mimo że bobry cięły sieci …

 

Glapa uniósł wysłużony słomkowy kapelusik, podrapał się po nieopierzonej już czuprynie, a upewniwszy się, że wie (przecinek?) co dalej, kontynuował.

Niedajbogi (przecinek?) by w taką noc wylecieć.

No i oni umyślili drezynę taką, coby ćmy do niej uprząść, ale nie taką zwyczajną. – czyli – „wytworzyć nici z włókien”?, ponieważ potem piszesz: „lecieli w zaprzęgu dwunastu rączych ciem”, może tu miało być: „zaprząc”?

Nim któreś zdołało kropki połączyć, zza ich pleców rozległ się (albo tu też przecinek, albo kolejny usunąć?) ledwie wyrywający się głuchemu pluskowi ulewy, skrzek.

Dzieci wydały jednorodne i równie głośne, co przepełnione brakiem zrozumienia, “aaachaaa”, po czym, z wyrazem najgłębszego skupienia, kontynuowały słuchanie. – bez „c” – aha?

A no, każdy tak myślał, co mu wiedzy brakło. – razem?

– I ruszyła w pierwszą pełnię (przecinek?) jaka im się nadarzyła, bobrza gromada z Chimenezem na czele.

Całą noc lecieli w zaprzęgu dwunastu rączych ciem, a w pochodnie zbrojny lud na dole, niby pył z popielnika (przecinek?) żarzył się coraz to lecej, by zgasnąć zupełnie wreszcie.

Podziwiali tedy cuda Żółwiego Drzewa, a nie mało ich było! – ort – razem?

Te zaś (przecinek?) dzień i noc plugastwo wszelakie (i tu?) z góry lezące (i tu?) w ryzach trzymały, świat nasz naziemny od zguby strzegąc. 

Bobry tylko postronki odcięły i (przecinek?) nie zważając na nic, leciały w górę, gdzie ćmy poniosą.

Pazury jaszczurzych i ludzkich wyrostków trzeszczały zaś między zębami, paskudnie ogryzione (przecinek?) mimo matczynych zakazów i ojcowskich pasów, mających proceder ów powstrzymać metodą nader bezpośrednią. 

– A wpaść w lepkie, pajęcze sidła (przecinek?) to śmierć pewna.

Mówcie, zanim w wątpia wasze żądło swoje wrażę, bom ciekawa – tu dość ciekawe, że królowa pająków miała żądło. :)

 

Czasem wyraz „dąb” masz wielką, a czasem małą literą, czy to celowe?:

Tam to wiewiórzy lud na ogromnych i starych jak sam Dąb hubach sioła swoje, miasta i miasteczka czynił.

Ja zaś, Chimenez, serce dębu pragnę zdobyć, na szkodę waszym wrogom, życiodajnych soków pozbawiając czy grzyby, czy rośliny insze.

 

Drogę ino przez dziedzinę swoją dajcie, a słowo moje macie, że dopnę swego! – powtórzenie?

Jadu waszej miłości potrzebujemy, jeśli już mowa o tym. Wehikuł nasz, w waszych niciach uwikłany, do działania jej potrzebuje, innej drogi przez Las Mięsojadów nie ma. – niejasny zapis/składnia – do czego odnosi się wyraz „jej”?, powtórzenia?

Skoroście Kikiwarę znacie, musi nie byle chłystki jesteście (przecinek?) ni zatraceńce pierwsze lepsze. – czy tu celowo taki dziwny zapis?

 

“Skoroście Kikiwarę znacie, musi nie byle chłystki jesteście ni zatraceńce pierwsze lepsze. Co dla niej macie? Mówcie, ale już!”. Chimenez, nie zważając na królewską wolę, pary z pyska nie dał, czym nie tyle wściekłość, co ciekawość coraz to większą i większą w królowej wzbudzać począł. Szmer pajęczy owładnął białą salę monarszego pałacu, lecz matrona wbrew powszechnej racji dała bobrom, czego chciały, w osłupienie wszystkich wprawiając. – zastanowiło mnie tu, czemu po prostu nie kazała ich przeszukać? – wiem z dalszego ciągu, że to miłość, ale na tym etapie zdumiało mnie, czemu królowa ich wypuściła bez przeszukania, skoro była tak ciekawa

Najcenniejsze (przecinek?) co Chimenez miał. 

Glapa natomiast, ani na chwilę nie wyzbywając się uśmieszku satysfakcji z popłochu (przecinek?) jaki zasiał u słuchaczy, na moment przerwał swój dziadowski taniec.

Pochylił się i (i tu?) zdradzając jakoby największą tajemnicę, rzekł:

Nie zachwycił nawet, iście królewskim widokiem. – zbędny przecinek?

Bez wehikułu (przecinek?) ćmakiem czy silnikiem napędzanym, o własnych jeno ramionach. – czy tu nie miało być napędzanego?; chyba że chodzi o niego i wtedy jest literówka i ma być „napędzany”?

 

Glapa zmrużył oczy, a wzrok utkwił w dali i czerni, z minuty na minutę coraz gęstszej. Oparł dłonie na lasce, a złożywszy na nich głowę, zdawał się przysnąć, czym wzbudził rzecz jasna powszechny tumult i gwałt wśród słuchających. – tu mam zapytanie, bo piszesz tu i jeszcze gdzie indziej o jego dłoniach i kolanach, ramionach, ale i o dziobie – czy Glapa to człowiek, czy ptak?

Po chwili, jak gdyby nigdy nic, oprzytomniał i zgromił rozwrzeszczaną hałastrę, a gdy ta na powrót zmieniła się w rozdygotaną i wlepiającą gały hałastrę, odpowiedział, tym razem z pełnią powagi i ważkości wypowiadanych słów. – powtórzenie?

A było tak, że skoro tylko nowe moce zyskał, lekce sobie ważąc poddębne sprawy, Chimenez zeskoczył z Drzewa Drzew, spadając jak grom z nieba, a z siłą taką, że ziemia z posad się osunęła i rozstąpiła. – tu kolejne zapytanie: czy Drzewo Drzew bez serca nadal istniało?

A łuna zeń biła jak z deszczówki świeżej, gromem jeszcze pachnącej – Glapia widownia niemal równocześnie zerknęła w stronę deszczówkowych kolektorów. – brak kropki w środku wypowiedzi?

Nawet biesy, zmory i insze licha zmykały na łeb (przecinek?) na szyję tam, skąd przyszły.

Insze drzewo jakie (przecinek?) ani chybi (i tu?) już by padło.

Ci zaś, co drzewiej już rozum postradali, skandowali chóralnie: “uczynił (przecinek?) co przyobiecał”, “demon”, “niszczyciel” (i tu?) ale i “wyzwoliciel”, “mesjasz”. 

Wlepiał wzrok w ogniki tańczące na źrenicach kobiety między nimi. – niejasne zdanie – między czym/kim?

– Ale przecież… przecież… to o nich historia… – nie dawała za wygraną harpia, będąca głosem wszystkich niezadowolonych słuchaczy i słuchaczek – brak kropki na końcu zdania?

Niech mnie pijawka w dupę użre, jeśli nie wiem, o czym moja opowieść była! – nieco już bardziej obecny, żachnął się uderzając otwartą dłonią w kolano. – błędny zapis wypowiedzi w dialogu?

To żywioł prawdziwy i potęga (przecinek?) zdolna zatrząść posadami świata.

Baczcie tedy (przecinek?) jak się z nią obchodzić, cobyście nam powały niebieskiej na łby nie sprowadziły. 

 

Jeszcze zastanowiło mnie, czemu “Baśń o Pękniętym Morzu” ma tak mało tego morza. :) 

 

Świetna stylizacja, bardzo dobry pomysł i sama opowieść. :) Wciąga i nie zanudza. :)

Klik, pozdrawiam serdecznie, powodzenia w Konkursie. :) 

Pecunia non olet

Witaj. :)

 

Ze spraw językowych mam wątpliwości (do przeanalizowania):

To było naprawdę przerażające, a ja poczułem się jak wtedy, gdy zdałem sobie sprawę, że moja ukochana rodzinka mieszka tysiąc kilometrów ode mnie, ale tak naprawdę dzieli nas tylko dwie godziny, samolotem oczywiście. – dzielą?

Za jego plecami na ścianie widać było portret dziewczyny z niezwykłymi (przecinek?) fiołkowymi oczami, sanitariuszki, która zginęła w wybuchu czołgu-pułapki na Starym Mieście.

Z każdej strony robiono coraz więcej utrudnień, utrudniającym życie głównie użytkownikom takim jak Marek, z drugiej strony mówiono o unifikacji i uniewinniano wielkie korporacje dzielące się milionami rekordów. – tu się całkiem posypała składnia i jest powtórzenie?

I pewnie dlatego takich powodzeniem cieszyły się różne konsolidacje i przejęcia firm, jak również tygodnie i miesiące dumy i wszystkie imprezy z tym związane. – tu też albo za dużo liter albo składnia padła (?)

Od zawsze czuła więź z przyrodą i lubiła się wsłuchiwać w odgłosy natury, oglądać małe i większe zwierzątka, patrzeć na odwieczny krąg życia, przenikanie się różnych, sprzecznych, (zbędny przecinek?) interesów i cykli.

Tym razem Marta zacisnęła pięści, widząc na korze wiekowego drzewa serce ze strzałą i literami M i B, a potem, wiedziona impulsem, podeszła i przytuliła się okaleczonego dębu. – tutaj brakuje części zdania?

 

 

Poza tym w tekście występuje sporo powtórzeń, szczególnie czasownika „być” w różnych formach, np.:

Świadomość tego, że wystarczyło tylko kilka mililitrów białego, mętnego płynu, była naprawdę straszna. A co, jeżeli moja nieśmiertelna dusza nadal była w stanie permanentnego zawieszenia?

 

Czasem są to zaimki, np.:

Jeden ze strażników zaczął iść w jego kierunku, ale on nie zareagował, działając zupełnie jak w transie. W jego głowie pojawił się obraz młodej dziewczyny z fiołkowymi oczami, która jakimś cudem znalazła czerwoną szminkę, jeszcze sprzed wojny, do tego perfumy z Paryża, i stała z wypiekami na twarzy, ubrana w sukienkę w kwiaty, patrząc z zachwytem w jego kierunku.

Zbyszek nie miał pojęcia, skąd to wszystko wiedział, ale smród spalenizny, benzyny i smarów, harmider i ruch, a przede wszystkim suche, regularne odgłosy wybuchów i strzały w oddali wydawały się wszystko potwierdzać.

 

Reszty usterek już nie wypisuję, opowiadanie trzeba jeszcze szczegółowo, samodzielnie przejrzeć i poprawić błędy. Doczytałam do połowy i z przykrością stwierdzam, że na razie nie widzę większego związku z tematyką Konkursu. Za to jest (może niepotrzebnie?) masa polityki. Niemniej, życzę powodzenia. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Gratuluję tutejszego debiutu i to tak szybko po rejestracji. :) Zachęcam do zajrzenia do działu Publicystyka, gdzie Poradniki językowe orz – dla Nowicjuszy autorstwa Drakainy, mogą okazać się bardzo pomocne. ;)

 

Co do spraw językowych, mam następujące wątpliwości i sugestie (zawsze – tylko do przemyślenia):

Przed siebie – tak długo (przecinek?) jak to konieczne.

Mathair jednak przeczuwała, że weszła już znacznie głębiej w morze. – czy tu nagle celowo małą literą?

Kluczyła w sięgającej już do pasa (przecinek?) gęstniejącej Trawie, która zapraszała coraz śmielej, jak nieprzebyta toń zachęcająca do kolejnego kroku w głębinę Morza.

– A kiedy go znajdziesz, co wtedy? – pola zatańczyły z silnym porywem wiatru. – błędny zapis dialogu?

Sięgające coraz wyżej Trawy z narastającą śmiałością oplatały ją i krępowały ruchy, sięgając nie tylko do nóg, ale też rąk, ramion i szyi. – styl/powtórzenie? – celowe?

Zgubiła jednego buta, drugiego porzuciła dla wygody. – Biernik – zgubić/porzucić KOGO?, CO? – but?, chyba że to celowe (?)

Zabierz mnie do niego.

– Czy nie rozumiesz, że nie możesz już zabrać go ze sobą? – powtórzenie?

Bryza delikatnie muskała jej policzki, osuszając spływające powoli łzy. Powoli zaczynała rozumieć. – i tu?

 

Piękne, poetyckie opisy, dużo wspomnień i dużo treści, ujętych w skrótowej formie. :) Świetne emocje bohaterki. :)

Sam tytuł skojarzyłam ze doskonałym filmem z 1947 roku. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik do Biblioteki, powodzenia w Konkursie. :)

Pecunia non olet

No, ale to, że piszesz do Adma, żeby już nie “krzyczał”, bo przecież poprawiłaś. Wtrąciłam, że mnie zdumiała Jego uwaga, bo ja akurat to omawiane pojęcie potraktowałam jako dodatkowy atut. :) 

 

Pecunia non olet

I ja bardzo dziękuję, nadal jestem pod sporym wrażeniem tej opowieści. :) 

Ogromnie mi żal głównej bohaterki… :)

A co usterek, każdy z nas je ma w swoich opowiadaniach; zawsze powtarzam, że błędów nie popełnia tylko ten, kto nic nie robi. ;)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

 

Jeszcze: Edit, chciałam dodać, bo mnie to niesamowicie męczy – w tekście genialnie moim zdaniem wybrzmiało to, że “bezduszny, bezmyślny potwór”, który jest “tępy, głupi, niczego nie rozumie i niczego nie wie”, potrafi się zachować bardziej ludzko niż my, ludzie. :) Bardzo mocno to na mnie zadziałało. Brawa! :)

Pecunia non olet

Nie, nie, za użycie pochwalić Cię miałam. Że teraz mało spotykane, a tak oryginalne i tu użyte, podkreślając specyficzny nastrój. :) 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Ze spraw językowych mam wątpliwości (do przemyślenia):

(…) krzyczał z łzami w oczach. – ze?

– Jestem głodna… – powiedziała z łzami w oczach. – i tu?

Czy wam też odrastają kończyny. – brak pytajnika?

– Świat na zewnątrz jest skomplikowany – odpowiedziała Rel.

– Nie wybrałam takiego życia. Moja matka… robiła rzeczy, których wtedy nie rozumiałam. Pozwalała się krzywdzić, by mnie zostawili w spokoju. Myślałam, że była słaba. A potem… zniknęła. I „zabawy” moich właścicieli spadły na mnie. Dopiero wtedy zrozumiałam, że mnie broniła. – czy te dwie wypowiedzi nie powinny być połączone w jedną?

 

Mnie tragiczne wątki Twojej opowieści oczywiście mocno urzekły. :) Lubię takie „ckliwe melodramaty”, jak śpiewał Lombard. :) Przyznam, że do ostatniego momentu nie potrafiłam domyśleć się, jak poprowadzisz fabułę i zakończysz opowiadanie. :) Bardzo mocno zaakcentowałeś oskarżenie brutalności ludzi, ich podłości i zła. :) Wobec nazywania głównego bohatera “potworem”, kim/czym są zatem oni? :) Świetny tekst. :) 

Podwójny klik, powodzenia, pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Kurczę, a ja specjalnie szukałam tego wyrazu i go znalazłam w necie… I nawet pochwalić miałam Autorkę za tak oryginalną nazwę. :) 

Pecunia non olet

Witaj. ;)

Gratuluję Ci kilku równocześnie opublikowanych debiutanckich tekstów. Zachęcam co zajrzenia do działu Publicystyka, gdzie Poradnik Drakainy dla Nowicjuszy rozwieje wszystkie wątpliwości. :) Są tam także inne pomocne Poradniki, np. co do zapisu dialogów, myśli czy interpunkcji. :)

 

Co do kwestii językowych, mam następujące wątpliwości (zawsze – tylko do przemyślenia):

Marcin wyglądał na podłamnaego. – tu są omyłkowe literówki

Krzysztof podszedł do otwartego okna i zawołał: „nawijaj”. – brak wykrzyknika przy wołaniu?

Od wejścia zawołał: „grypsują?”. – tu też?

Po środku stał Kajman pośród swoich przybocznych. – ort. – razem?

Kamil początkowo nie zrozumiał, ten powtórzył: ‘nie strjelasz z ucha?’ – brak kropki na końcu zdania?

– Nie – Kamil potrząsnął głową. – błędny zapis dialogu?

Tom Taylor – odpowiedział Kamil, nie spodziewając się tego (przecinek?) co nadchodziło.

Sciągaj, zamieniamy się – powiedział czarnowłosy. – czy celowa literówka?

– Jestem Józek – przedstawił się nowy, kiedy obrócił się i uważnie przyjrzął się każdemu z więźniów, a więźniowie otaksowali go w rewanżu. – a ta?; dodatkowo jest też powtórzenie?

Rzucił paczkę (30 sztuk Spike) na blat i powiedział

– Macie. Palcie. – brak dwukropka przy wypowiedzi?

– To chuj to ci w dupę frajerze – I cisza. – znowu błędny zapis dialogu?

 

A zatem pod tym kątem trzeba jeszcze dokładnie wszystko przejrzeć i poprawić. Wymienione wcześniej Poradniki z Portalu bardzo Ci pomogą. :)

Wydaje mi się też, że w tytule przymiotnik powinien być małą literą (?).

Jeśli chodzi o treść, opisujesz po prostu makabryczne życie więźniów. Nie dostrzegam tu niestety horroru ani fantastyki.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Bóg “złego żelaza” jest mściwy i uparty. Lecz z przyrodą nie ma najmniejszych szans… smileyyes

Pecunia non olet

Witaj. :)

Opowiadanie na pewno jest oryginalne i specyficzne, i to nie tylko ze względu na formę. :)

Co do kwestii językowych, pojawiają się wątpliwości (kwestie do przemyślenia):

część zdań pozostaje bez kropek na końcach, może celowo (?);

 

zdarzają się powtórzenia, np.:

Wszystko ma teraz dopisek AI i często jest tworzone przez prawdziwych psychopatów. Tylko tacy mają dzisiaj prawdziwe pieniędze. Kiedyś mieliśmy operacje, struktury i algorytmy, i coraz większą techniczną doskonałość;

Każą komputerowi robić to samo, co oni, on cały czas zamyka się w tym samym zaklętym kręgu, a ich to zupełnie nie interesuje. To jest naprawdę chore.

To nie służy ludzkości?;

Jej stan najwyraźniej był monitorowany, bo nagle w jej stronę zaczęła iść jedna z postaci w kombinezonie. Iliana nie była w stanie zobaczyć, czy to mężczyzna czy kobieta, bo jej twarz zasłaniała maska. Postać nie odzywała się ani słowem, tylko cały klikała coś na tablecie, potem wyjęła z kieszeni zestaw jakichś czujników i zaczęła przyklejać je na głowie Iliany, a na końcu zaznaczyła coś markerem na jej rękach i nogach;

– A może jest tak, że nie możemy używać sztucznej inteligencji, bo boimy się tego, co będzie nam mówić?

 

występują też literówki, np.:

Tylko tacy mają dzisiaj prawdziwe pieniędze;

 

pojawiają się usterki gramatyczne, np.:

Dotyczy to nie tylko dorosłych, ale przede wszystkim dzieci. Należy ich chronić szczególnie w młodym wieku, podobnie jak kiedyś przed telefonami i tabletami” ;

Wolę łazić po mieście niż słuchać w kółko to samo gówno;

 

są też zdania nielogiczne, np.:

Albo o paradoksie Kazińskiego, że AI trenowana na wszystkim, to znamy, nie może być lepsza od nas, a jak podamy jej wybiórcze dane, to i tak straci efektywność, bo będzie miała styczność z prawdziwymi ludźmi. – czy tu nie miało być „co”?;

– Ja bym zadał to pytanie zupełnie inaczej, mianowicie „czy jest sens wydawać więcej na pieniędzy na AI niż na samą ludzkość?”;

 

są także błędy składniowe, np.:

Nikt nie jest tego w stanie ogarnąć.

 

Całość jest bardzo ciekawa, ale – tym razem odnoszę wrażenie, że poszczególne fragmenty zbyt luźno wiążą się ze sobą. W moim odczuciu to części kilku bardzo dobrych, ale jednak różnych horrorów sf. :) Aby tworzyły logiczną, uporządkowaną całość i konkretną fabułę, trzeba je jeszcze pouzupełniać o fragmenty wiążące. :)

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Racja, Finklo, oczywiście, “wredota” lasu jest cytatem z myśli i odbioru najeźdźców. :) 

Co do wulgaryzmów, dziękuję raz jeszcze, ale – zgodnie ze złożoną niedawno obietnicą – nie proszę już o ich zaznaczenie, jeśli tego brakuje. :) Dorosłam (chyba). :) 

Tu także pełna zgoda – to nietypowy horror, ale – tym ciekawszy. :)

Tak myśląc dziś o nim, doszłam do wniosku, że – prócz wspomnianego “Predatora” – czułam jeszcze ślady minimalnych elementów mojego ukochanego horroru “Blair Witch Project”, gdzie zagubienie w lesie przynosi bohaterom tragedię i śmierć. :) Tu także las nie wypuszcza żywymi tych, którzy doń weszli. :) Oczywiście, to tylko bardzo luźne skojarzenia, nie ma tu rzecz jasna ani kosmitów, ani wiedźmy i stosów kamieni, ale jest złowrogi dla intruzów las, który staje się dla nich śmiertelnym/ich grobem. :) Świetny klimat grozy, brawa! :)

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Witaj. ;)

Z kwestii technicznych wpadły mi w oko (zawsze – tylko do przeanalizowania):

Po nasyceniu pierwszego głodu nikt nie miał ochoty na dokładkę, a po godzinie marszu wszystkim burczało w brzuchach. Guerro porozsyłał we wszystkie strony niewielkie oddziały z rozkazami upolowania czegokolwiek na wieczorny posiłek, ale póki co rezultaty okazywały się bardzo mizerne. – powtórzenie?

Jakaś ostrożna część umysłu krzyczała, że ostatnim razem nietypowe aromaty (albo tu też przecinek, albo kolejny usunąć?) tuż przed zaśnięciem, zakończyły się pożarem obozowiska.

Nie szkodzi, że koszule i buty zdarto w trupów, a namioty z nich opróżniono. – literówka – z?

Jednocześnie od przedniej i tylnej straży przybiegli posłańcy, że wojska zostały zaatakowane przez drapieżniki. – może tu jeszcze dopisać przed przecinkiem: „z wieścią/z informacją”?

Przywiążemy go do pnia.

– A jeśli ktoś go zaatakuje? – powtórzenie?

– Ci obłąkańcy raczej zostawiają w spokoju nieruchome cele.

Po przywiązaniu nieszczęśnika do brzozy przytomna trójka rozejrzała się za następnym celem do uspokojenia. – i tu? – może to przemyślane, by podkreślić treść, ale wolę dopytać. :)

 

Za wspomnienie o wulgaryzmach wielkie dzięki. :)

Pewnie Cię znowu, Finklo, mocno zaskoczę, ale dla mnie to genialny horror. :) Czytałam zachwycona i ogromnie zaciekawiona, jak jeszcze ów wredny las dopiecze napastnikom. :) Świetny pomysł na podsumowanie każdej części wciąż mocniejszym zdaniem na temat atakowanego i znienawidzonego lasu. I – dodatkowo – że żelazo w rękach morderców i najeźdźców nie ma najmniejszych szans z potęgą przyrody. :)

Co do horroru, miałam skojarzenia, oczywiście bardzo luźne, z oglądanym w młodości głośnym hitem kinowym pt. „Predator”, kiedy to przerażeni ludzie, ocaleli z ataku, opowiadali, jak „dżungla/las ożył(a)”. :)

Podwójny klik, pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)

 

Pecunia non olet

Bądźmy optymistami, że Reinkarno wie, co robi. :)

Pozdrawiam serdecznie, Ślimaku Zagłady, dzięki za wskazówki i Twój czas. :)

Pecunia non olet

Ok, Ślimak zresztą radzi to samo, dzięki, Finklo. :) 

Po prostu martwi mnie, że zamysł się nie powiódł i nie przekazałam Wam dostatecznie ciekawie tego, co chciałam. ;)

Pozdrawiam. heart

Pecunia non olet

Cezary_cezary, witam serdecznie; jak widzę, wpisaliśmy komentarze w tym samym momencie, o czym niestety nie miałam pojęcia. :) Bardzo dziękuję, link świetny, pozdrawiam serdecznie. :)

 

Dziękuję, Regulatorzy, zaraz poprawiam, to “dokładnie” za dokładnie mi utknęło w pamięci i nie umiem go wyrzucić. ;) 

Tu właśnie tańcem podczas każdej plagi byli ogarnięci wszyscy, bez wyjątku. :) 

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Dziękuję bardzo, Ślimaku Zagłady. :)

Na pewno wezmę sobie do serca szereg rad, jakich mi tu udzieliłeś; problemem jest dla mnie to, że szanując ogromnie od lat Twoje zdanie, chciałabym zmienić wszystko pod kątem tych wskazówek, ale czuję jednocześnie, że w ogromnym stopniu zburzy to moją koncepcję opowiadania. :) 

 

Chodziło mi o to, że jeżeli Patrycja wcielona w Gonzala zmieniłaby coś w historii, to w rezultacie mogłyby powstać dalsze lawinowe zmiany, przeżywaliby ludzie, którzy w tamtej wersji nie przeżyli – inni odwrotnie – aż nawet ona sama mogłaby się w rezultacie nie narodzić. Oczywiście to już było zgłębiane w tysiącach tekstów, ale z takich rzeczy zawsze trudno się wytłumaczyć fabularnie, żeby zachować spójność świata.

Jeszcze chciałabym nieśmiało a propos wpływu na bieg dziejów – tym skromnym tekstem zamierzałam pokazać niejako “w domyśle”, że wszystko jest możliwe. Przysłowiowa furtka jest otwarta. :) Nie bez powodu konkwista jest postrzegana przez ogół jako szereg makabrycznych zbrodni, dokonanych z potwornym okrucieństwem na amerykańskich plemionach zamorskich. Jednym ze zbrodniarzy był – wedle tego tekstu – Gonzalo. A jednak dane mu było naprawić swój błąd i wyrządzone krzywdy. Ten jeden odosobniony przypadek to przysłowiowa kropla w morzu. Ale Reinkarno prawdopodobnie wysuwa takie propozycje także pod adresem innych zbrodniarzy. Możemy mieć zatem nadzieję, że Patrycja nie była jedyną, bo nigdzie nie ma słowa o tym, aby była wyjątkiem. :) Na ile to zmieni bieg dziejów? – nie wiadomo. :) 

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Ok, witam serdecznie ponownie, Ślimaku Zagłady. :)

 

Postaram się odnieść po kolei do Twoich zarzutów, których nie poprawiałam po Twoich uwagach. ;)

 

Dla przykładu weźmy na warsztat pierwszą scenę. Przez całą jej długość jest boleśnie oczywiste, że służy tylko wprowadzeniu tematu reinkarnacji, która przydarzy się bohaterce w dalszej części opowiadania. Czytelnik mniej więcej wie, na czym polega reinkarnacja, więc szybko zaczyna przelatywać wzrokiem.

 

Jak wspomniałam, nie mogę się zgodzić z takim twierdzeniem.

Bohaterki nie ma bowiem spotkać reinkarnacja.

 

Istotną treścią takiego wstępu mogłoby być raczej przedstawienie nam tej Patrycji, żebyśmy zdążyli ją poznać i polubić przed przejściem do właściwej akcji, przejąć się jej losami.

 

Ponieważ uznałam, że to nieistotne dla fabuły, zdecydowałam się pominąć szczegółową charakterystykę i opis osobowości Patrycji.

 

Powiedzmy sobie szczerze: ktoś, dla kogo taki najprostszy clickbait jest “zdumiewający” i odciąga od codziennych obowiązków, nie jest dobrze przystosowany do życia we współczesnym świecie. Rzecz jasna, może być przy tym wspaniałym, godnym wszelkiego szacunku człowiekiem. Odbiorca to sam zrozumie, nie musisz i nie powinnaś tych rzeczy jawnie nazywać, ale warto byłoby interesująco pokazać, jak wpływają na jej życie. Może nie dopełni jakichś obowiązków, może ktoś jej uczyni wymówki, że znowu zajmuje się głupotami…

 

Zwrócenie uwagi bohaterki na znaleziony przypadkowo (?) wywiad miało pokazać, że intuicyjnie wyczuwa niejasny związek z omawianymi tam treściami. W żadnym wypadku nie miało pokazać jej jako nieprzystosowanej do obecnego życia. Nie taki miałam zamysł.

 

Tymczasem omawiany fragment tekstu przeładowany jest wywiadem, który niewiele wnosi do sprawy. Nie mówię, żeby go podsumować słowami “przeczytałam wywiad o reinkarnacji”, to byłaby lekka przesada (choć moim zdaniem i tak lepsza od tego, co jest teraz), ale niech on się zaskrzy dowcipem, niech przekaże jakąś prawdę o życiu.

 

To nie jest wywiad o reinkarnacji, lecz – nade wszystko – o wyjątkowych sytuacjach powrotu do poprzednich wcieleń. Każde zdanie profesorki miało być istotne i ważne dla fabuły. 

 

„Nie pamiętamy niczego z przeszłości. Dowodami są jedynie strzępy wspomnień”

To wspomnienia są czy ich nie ma?

Dowodami są jedynie strzępy wspomnień (…) Inne dowody opisuję szczegółowo w mojej nowej książce”

To wspomnienia są jedynymi dowodami czy istnieją inne?

 

Wspomnienia, co opisuję dalej, są jedynie fragmentaryczne i pojawiają się w formie snów. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że to wspomnienia z poprzednich wcieleń. Autorka książki twierdzi, że są jeszcze inne dowody, że opisuje je w książce. Czy tak jest, tego nie wiemy.

 

W rezultacie powstaje wrażenie, że nie czytamy wywiadu z panią profesor, lecz z niemogącą złożyć dwóch spójnych zdań maniaczką ezoteryki. To źle wpływa na wiarygodność świata przedstawionego.

 

Bardzo możliwe, że to maniaczka, niemniej – autorka książki i pani profesor. Autorzy książek o tak wątpliwej logicznie tematyce i poglądach często są maniakami. :)

 

Tu znów mamy kawałek, który wydaje mi się charakterystyczny dla Twojej twórczości i wymagający szerszego omówienia. Otóż obszernie, rozwlekle nawet, przedstawiasz proces myślowy, którego (jak sądzę) większość ludzi w ogóle nie przeprowadzi na poziomie werbalnym, bo skwituje cały temat mentalnym wzruszeniem ramionami. Oczywiście co innego, gdyby w wywiadzie pojawiły się jakieś zaskakujące punkty filozoficzne dotyczące reinkarnacji i bohaterka potrzebowała je przemyśleć, ale nawet wtedy dialog wewnętrzny zwykle jest trudno zaprezentować w sposób zajmujący dla czytelnika.

Zamiast tego mogłabyś umieścić na przykład rozmowę z kierowniczką zespołu (“nagle pojawiła się za mną jak bezszelestny cień, a ja jak zwykle nie zdążyłam zminimalizować okna”), i to ona zareagowałaby z pobłażaniem (“ostatnio śnił mi się hipopotam połykający arbuz – to w poprzednim życiu byłam hipopotamem czy arbuzem?”), prosząc Patrycję o powrót do obowiązków…

 

Taki pomysł jest ciekawy, nie przeczę, ale czemu nie mogę pozostać przy swoim – aby to ona myślała głośno nad tym, co przeczytała? Ja miałam na to taki pomysł.

 

Wytłuszczona odpowiedź, moim zdaniem, sprawia wrażenie dotkliwie patetycznej. Czytelnik sam rozumie, że ona nie wierzy, podobnie jak my nie wierzymy – ale są inne sposoby pokazania niewiary niż jej obszerne wysłowienie, zwłaszcza gdy dotyczy rzeczy istniejących w świecie przedstawionym. Oto zastanawiam się: jak mógłbym zareagować, gdybym obudził się w ciele kobiety, a towarzysz objaśniał mi usłużnie, że właśnie jestem hiszpańską markietanką? Może jakieś odruchowe “to niemożliwe”, może rozrachunek w myślach, czy nie byłem ostatnio narażony na kontakt z substancjami halucynogennymi, może najprędzej coś w rodzaju “i to tak na stałe?” albo “jak mogę wrócić do mojego prawdziwego życia?” – ale przecież nie tłumaczyłbym obszernie rozmówcy, dlaczego to niemożliwość fizyczna i biologiczna! Wracając do konstrukcji tekstu, z perspektywy czytelnika to w najlepszym razie nudne, a w najgorszym może uznać, że autor podejrzewa go o niewiedzę w takich podstawowych sprawach i dlatego dopisuje wyjaśnienia… O ile się nie mylę, podobne przypadki pojawiają się w Twoich tekstach dość często.

 

Zgadza się, podobne przypadki pojawiają się wielokrotnie, ponieważ często czytam zarzuty, że fragmenty moich opowiadań są niejasne. W tym przypadku bohaterka głównie sobie starała się podkreślić/uzmysłowić, że to nie jest możliwe, że jest nadal wierna swojej teorii i opinii – że w to nie wierzy.

 

To jest przerost opisów nad dialogiem: reakcje i sposób mówienia postaci powinny wynikać z treści, czasami warto coś dodać, urozmaicić, ale przecież nie przy każdej wypowiadanej kwestii.

 

Dobrze, zmienię to, choć celowo chciałam didaskaliami pokazać zachowanie rozmówców.

 

Jak już niedawno wspominałem, samo rzucenie historycznym imieniem czy nazwiskiem nie charakteryzuje postaci, warto ją przybliżyć czytelnikowi bodaj w kilku słowach. Pokazać, jaki był ten Na Chan Can, jak postrzegała go bohaterka czy jak się do niej odnosił.

 

Dobrze, dopiszę, choć źródła niewiele (=nic) o tym mówią. Zaledwie w jednym obcojęzycznym znalazłam jego imię. Wpisałam jako ciekawostkę. 

 

Opowiadając o przeżyciach bohaterki, która ląduje w męskim ciele, żyje jako wojownik, płodzi dzieci i tak dalej, ale wciąż czuje się kobietą, otwierasz sobie szerokie pole do dyskusji o tożsamości płciowej – dlaczego nie jest to wcale wykorzystane? Dlaczego nie ma prawie nic o tym, jak te przeżycia wpłynęły na jej dalsze funkcjonowanie we współczesnym świecie (wcale nie musiałaby to być jakaś sztampa typu “rzuciła pracę i zajęła się hodowlą kapibar”)?

 

Celowo pominęłam te kwestie, sprawy tożsamości płciowej. Pati zrozumiała, że było jej dane żyć już jako mężczyzna, może niejeden raz. Ważne było, aby teraz naprawić krzywdy i aby potem, po powrocie, docenić tę szansę, jaka była jej dana. To kwintesencja fabuły. Nie chciałam rozpraszać jej na szczególiki w moim odczuciu nieważne. 

 

Pomijam już klasyczne pytanie o to, jak uniknąć paradoksów czasowych, skoro bohaterka może zmieniać przeszłe zdarzenia (mogłaby przecież bystro zauważyć, że dlatego pozwolono jej wcielić się tylko w postać, której bohaterski opór w istocie za bardzo nie zmienił historii).

 

To jest wyjaśnione w wywiadzie i rozmowach z tytułową postacią. Decyzje o szansie podejmuje zawsze Reinkarno, decyzje o wykorzystaniu szansy – zawsze człowiek.

Co do historii, nie zgodzę się, niestety. Bohater opowiadania pokazał, że można zasymilować się i żyć pokojowo z Majami, jest też uważany za ojca pierwszych Metysów, w dodatku – był ich ojcem nie z przymusu (gwałtu). Ilustracja celowo pokazuje pomnik – to bohater narodowy za Oceanem. 

 

A tutaj na przykład aż się prosi, żeby pokazać to oburzenie i pokazać szok kulturowy. Chociażby: jakich ciężkich prac? Przedstawiłabyś, jak to Majowie nie znali taczek ani mułów i wszelkie ciężkie przedmioty trzeba było transportować po schodach na zasadzie włóczenia za sobą, a czytelnik od razu byłby dziesięć razy bardziej zaciekawiony.

 

Znowu podaję ten sam argument: w obawie przed zarzutami o zbytnie nagromadzenie treści nudnego wykładu historycznego, celowo pominęłam te szczegóły, skupiając się na – zdawałoby się nierealnej – możliwości naprawy wyrządzonych krzywd poprzez szansę powrotu do jednego z poprzednich wcieleń. To główny wątek fantastyczny i na nim się skupiłam. 

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Wzajemnie i bardzo dziękuję, Ślimaku Zagłady. :)

Pozdrawiam. :) 

Pecunia non olet

Powodzenia dla Irki, powodzenia i gratulacje dla Ślimaka oraz Realuca. yes

Pecunia non olet

Witam ponownie. :)

Niestety, przepraszam, nie miałam wcześniej czasu spojrzeć w Twój profil – to publikacja dzień po rejestracji, teraz rozumiem. :) Gratuluję Ci serdecznie tutejszego debiutu i zachęcam do zapoznania się w dziale Publicystyka z Poradnikiem autorstwa Drakainy dla Nowicjuszy. Tam także (oraz w HP ) są podane zasady zapisu dialogów oraz językowe. :) 

Każdy z nas szlifuje tutaj swoje teksty, w tym – poprawne zapisywanie dialogów. :) Na spokojnie. :) 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. ;)

Pecunia non olet

Oczywiście, jak najbardziej, Ślimaku Zagłady, na razie wszystkie moje teksty zostają, a nowych publikować nie zamierzam, zatem wpadaj i komentuj, kiedy tylko będziesz mieć ochotę. Będzie mi bardzo miło. :)

Natomiast nie uważam za stosowne, aby przy kolejnym poddanym tak surowej krytyce opowiadaniu dowodzić, że nie miałam na myśli tego, co jest mi wskazywane, ani też – że kompletnie nie pojmuję stawianych opowiadaniu zarzutów. Nadmienię tylko krótko, może dowodząc, że szanuję dyskusję nad treścią, skoro została już rozpoczęta, lecz po prostu nie mam siły na szczegółowe dowodzenie – jak uważam – moich racji i rzeczy oczywistych. Tak, jak w przypadku “Żebrowych” żaden fragment początku opowiadania nie sugerował, że dojdzie do realizacji poddawanej w wątpliwość przepowiedni Cyganki i do siedmiu zamachów, w tym jeszcze na dodatek – że ten ostatni będzie udany, tak i tutaj żaden fragment tekstu z jego początku nie dowodzi, że bohaterce przydarzy się reinkarnacja, do tego jej przydarzyło się coś niezwykłego – cofnięcie w czasie do poprzedniego wcielenia. W dodatku – aby mogła naprawić wyrządzone krzywdy! Wszelkie definicje “typowej reinkarnacji” są absolutnie inne. I nigdzie nie jest na wstępie powiedziane, że ona z tej okazji skorzysta i że poprawi wyrządzone zło. A zasady, rządzące takim nietypowym przeniesieniem w czasie tylko wybranych ludzi, niejako – powiedziałabym – ich “wtórną reinkarnacją” – szczegółowo przedstawia wywiad, stąd jego drobiazgowość. :)

Cóż, musiałabym tak znowu, fragment za fragmentem, dowodzić, jakie miałam spojrzenie na tę fabułę i dlaczego tak ją pokazałam, celowo i świadomie pomijając inne sprawy, a niestety uważam, że nie temu służy publikowanie tutaj opowiadań, aby je przekładać “z polskiego na polski”, tworząc komentarze parokrotnie dłuższe niż sam tekst. Skoro opko odebrane zostało jako niezrozumiałe i błędne, w dodatku przez Osobę, znającą moje pisanie od lat, jest to dla mnie jako skromnego autora sygnał, że najwyższy czas zaprzestać tutejszej działalności i koniec kropka. :) A obrona tekstu nie ma sensu, ja go stworzyłam tak, jak zamierzałam, wedle mojej wizji, i na tym poprzestaję. :) A że można przy okazji popisać w tekście o charakterze tej czy innej osoby, panoramie dziejowej, zwyczajach, pozytywach i negatywach, a także wielu innych szczegółach, to rzecz oczywista, tylko – jaki wówczas mam pewnik, że nikt inny nie zarzuci mi zanudzenia tymi “dodatkami”? :) 

Co do polecanej bety, próbowałam wielokrotnie, skutek był podobny – dogłębna krytyka po publikacji; obecnie nie chcę zaprzątać głowy komukolwiek betą, ponieważ sama podejmuję ją zawsze przy zaproszeniu, na szybko, z doskoku, na ile czas i warunki mi pozwalają, z góry przepraszając za ewentualne, nieprzewidziane opóźnienia. :)

Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję Ci za poświęcony czas. :) 

 

Pecunia non olet

Witaj. :)

Dziękuję za zaproszenie. :)

Ze spraw czysto technicznych – rozdziały lepiej rozdzielić i publikować osobno, wtedy jest większa szansa na przeczytanie przez Użytkowników. :) Ilość prawie stu tysięcy znaków trzech rozdziałów publikowanych razem już na wstępie zniechęca do lektury. ;)

Co do kwestii językowych, na pewno warto zwrócić uwagę na ortografię, bo tekst zawiera sporo rażących błędów, które poważnie obniżają jego wartość; tu przykłady:

Mardas wręczył jedną srebrną orię biedaczynie z białą koźlą brudką, po czym skręcił w zafajdaną przez kurczaki ulicę Obwarzankową.

Po Estwanii od jakiegoś czasu krążyła pogłoska, jakoby wrogość Renadaba do magii zaogniła się po stokroć, odkąd jego syn, książę Delfas Pięknowłosy, opuścił dwór i z niedokońca oczywistych powodów zaszył się gdzieś na południowym wschodzie marchii Hayimont.

Mówiono, iż wszedł tam w konszachty z jakimś nieznanym z imienia południowcem – czarnoksiężnikiem, który nieżądem i gorzałką zniewolił jego duszę.

Mardas rzucił się pędem i wpadł za jakąś rozpadającą się, spruchniałą szopę.

 

Do poprawy jest także interpunkcja, np.:

Mardas, nigdy wcześniej nie miał styczności z magią, a już, podobnie jak sam Ranadab, zaczynał jej szczerze nienawidzić.

Przepaść dzieląca wziętego z plebejskiej łapanki stróża prawa od człowieka uczonego fechtunku prawie od kołyski została właśnie brutalnie obnażona.

Zapadła krótka cisza po której Mardas wybuchł krótkim, kompulsywnym śmiechem, wtulając czoło w złączone powrozem dłonie.

– Od zawsze uważałem, że próżność to drugie imię wszelkich możnych i władców – wygrzmiał, po czym prychnął z pogardą – ale twoja próżność królu…

 

Zdarzają się również powtórzenia, np.:

Ale niech będzie po twojemu, chłopcze. Wszystko w twoich rękach.

Jakiś grubas z lśniącym od potu, roznegliżowanym torsem pogroził mu pięścią i poczęstował soczystą wiązanką, gdy Mardas, nie przez przypadek, nadepnął mu na nogę.

Wraz z pojawieniem się gada miał udać się na bazar, tam zaś odnaleźć grubą przekupkę w fioletowym turbanie na głowie i na jej oczach skosztować jej własnego wypieku, obwarzankowego koguta. Miał to być dla niej znak, aby przekazać mu dalsze instrukcje.

Problem polegał na tym, że nie za bardzo chciał używać własnych znajomości, celem skontaktowania się z córką złodziei złodziei. – to jest omyłkowe

Sam dziobaty lekarz też nie odmówił sobie łyczka, przekonany do głębi, iż on sam natychmiast wypięknieje.

Wysoki jegomość o włosach niczym płynne, lśniące złoto wyłonił się niczym zjawa, tak jakby przeniknął ciałem przez któreś z zamkniętych drzwi.

Mardas wypadł za burtę, o włos tylko unikając zmiażdżenia stopy przez koło mknącej w podskokach furmanki. Gdy tylko przetoczył się na brzuch, ujrzał sterczącą na tle nieba kwadratową wieżę, opatrzoną u szczytu tarczą zegara.

 

 

 

Część dialogów też trzeba poprawić, np.:

– Przysyła mnie tu sam jaśnie książę – rzekł lekarz chrapliwym, acz donośnym głosem wiekowego już aktora – Książę dobrze wie o schadzkach, jakie sobie tu urządzasz, moja pani.

– Lekarzu, wylecz najpierw sam siebie – gałganowa księżniczka gwałtownie zaszargała rękami i przytwierdzonymi doń cienkimi sznurkami – Przyszedłeś tu, boś sam spragniony tego nektaru.

– Gdyby cię to ciekawiło, to natknęliśmy się na twój płaszczyk, a psy wytropiły cię po zapachu – otarł pot z haczykowatego nosa.

Mam to – Ranadab ostatnacyjnie wysunął kawałek klingi z przytroczonej do pasa pochwy.

– Paść na kolana to żaden problem, wasza miłość – Mardas poruszył ustami, czując w gardle iście pustynną suszę.

– Zdradza to choćby twój akcent – Ranadab po raz kolejny nie zraził się ostrą wymową Mardasa – Jesteś rodowitym Estwańczykiem, z dziada pradziada.

 

 

Czasem literówki burzą logikę zdań, np.:

Tajemniczy jegomość, z którym spotkał się przy zajaździe „Pstrokaty Bazyliszek”, nie zgodził się przyjąć od niego kostki.

Złotonawia była ulicą gardłowo wąską, posępnie ocienioną, pełną osadonych blisko siebie strzelistych drzwi i pozamykanych okiennic.

– Zwiewaj stąd – poradził rudzielcowi, zawadzając sztychem miecza o jego grydykę.

Był już w połowie wysokości, gdy jego uszu dobiegł gwałtowny tupot i charkliwe psie ujadenie.

Mam to – Ranadab ostatnacyjnie wysunął kawałek klingi z przytroczonej do pasa pochwy.

Ciekawi mnie czym w twoich oczach zasłużyłem sobie na miano: „krzywego odbicia sprawiedliwości w prześmiewczym zwieradle.”

 

 

Bywa, że zdania są niejasne, jakby brakowało ich części, np.:

Zagroził, iż jeśli nie wywiąże się z zadania, za spłaconą uzna wyłącznie połowę, drugiej połowy długu.

– A to szczwane bestie – inkwizytor zaśmiał się perliście. – Coś ci powiem? Dobrze ci z gęby patrzy, człowieku. – czemu to zdanie jest pytające?

 

Tutaj jest pewna niekonsekwencja w pisowni, powodująca błąd ortograficzny:

Nim jego rdzaworudy towarzysz zdążył mu przyjść z odsieczą, leżał już bezwładnie, ogłuszony ciosem twardego jak bryła soli mardasowego łokcia.

Rudzielec sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale zamiast tego splunął, zrobił taneczny, nieco chwiejny zwód i ciął klingą skośnie, nisko, w bok Mardasowego biodra.

 

 

Co do samej fabuły – skoro wprowadzasz bohaterów i tworzysz świat fantasty z nowymi nazwami własnymi, trzeba zadbać każdorazowo o ich poprawną pisownię, bo każda literówka to od razu błąd rzeczowy, a – ponieważ to nazwy własne, a czytelnik nie wie, jak się je pisze, bo to Ty je tworzysz, błędów rzeczowych jest tyle, ile tych nazw w tekście, obojętnie jak zapisanych; tu przykłady:

Aktualny król, Ranadab Trzeci, uszczknął twierdzy nieco z jej estetycznych walorów. (…)

Renadab, w przeciwieństwie do swego ojca Gwinasa, z całego serca nienawidził magii i zwalczał ją z zapalczywością, jakiej nie powstydziłby się sam Wandataza Groźny. To właśnie Ranadab wydał edykt zakazujący mieszkańcom królestwa Estwanii…

(…) Po Estwanii od jakiegoś czasu krążyła pogłoska, jakoby wrogość Renadaba do magii … – imion tego króla jest prawie 40 i tyle jest błędów rzeczowych

A mianowicie to, że w momencie, gdy podejmowałeś się zlecenia, byłeś w pełni świadomy obowiązującego w Estwanni prawa.

Wiara w Połamanego Boga była dominującą wiarą Estwanii, a Mardas, jak większość młodych szlachciców, ową wiarę wyniósł z domu. – nazw tego państwa jest 20 i tyle jest tych błędów rzeczowych

 

 

Stworzony świat jest bardzo interesujący, opowiadasz o nim ciekawie, wciągasz szybko czytelnika w fabułę, zatem warto pisać kolejne części i wysyłać do wydawnictw celem wydania książkowego powieści, za co trzymam kciuki. :) Nade wszystko jednak trzeba poprawić wcześniej kwestie językowe. :) Ja na razie doczytałam do środka rozdziału drugiego i wskazałam tylko przykładowe usterki, które tam znalazłam. :)

 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

I ja z chęcią dodaję głos przy nominacji. Powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Dziękuję bardzo za dyskusję i Waszą pomoc heart, jak rozumiem – można zapisać tak, jak proponowała Tarnina, zatem tak pozostawiam. :)

Pecunia non olet

Regulatorzy, bardzo Ci dziękuję za opinię i wskazówki, zaraz poprawiam błędy. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

bruce – Witam. Tak, to fragmenty, w najbliższych dniach opublikuję resztę. Całość jest napisana dawno temu. Od jakiegoś czasu piszę też coś innego i dłuższego, na razie tekst ma 250 stron w word.

Znakomicie, Arturze Kw, dziękuję Ci za informację oraz życzę oczywiście powodzenia i trzymam kciuki, lecz dlatego właśnie podesłałam Ci namiary na bardzo szczegółowy Poradnik Drakainy. Jeśli to fragmenty, nie możesz nazwać ich “opowiadaniami”, one nie wchodzą do tabeli Dyżurnych i nie mogą być nominowane. :) 

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Bardzo dziękuję, Ślimaku Zagłady, za tak rozbudowany komentarz i tyle wartościowych uwag. :)

Jak wspomniałam przy “Żebrowych”, spodziewałam się bardzo krytycznych uwag przy tym tekście, choć nade wszystko z powodu częstych publikacji. :) I, jak tam również wspomniałam, tradycyjnie wyciągam z tego bardzo słuszne wnioski i się do tego stosuję. :) Tekst powstał jeszcze wcześniej, na razie hybrydy odpuszczam. :) 

Cieszy mnie, że pomysł przypadł do gustu. :)

Niestety, nie mogę zgodzić się z krytyką tego tekstu, ale wiem już, że nic to nie daje, a niesie ze sobą dalsze szczegółowe pytania, dlatego nie zamierzam tym razem stawać w jego obronie. Kładę uszy po sobie, przyznając stuprocentową rację. :)

Również zdumiewa mnie, że tak wiele moich tekstów Ci się obecnie nie podoba, ale nic na to nie poradzę. :) Każdy z nas pisze teksty mniej lub bardziej dobre. Ja piszę przeważnie te z pierwszej grupy. :) Taki lajf. :) Wyjaśnię tylko, że znowu zostałam niepoprawnie zrozumiana (co także mnie mocno niepokoi i zdumiewa). Nigdzie nie napisałam, że to był autentyczny wywiad z netu, zatem nie rozumiem, dlaczego miałabym podawać źródło i zastanawiać się nad prawami autorskimi. To mój komentarz do komentarza Użytkownika, który napisał o wywiadzie w TV. Sprostowałam, że to wywiad z netu. Wywiad jest stuprocentowo wymyślony, jak zresztą wszystko prócz historii bohatera tej opowieści. :)

Usterki językowe, za których wskazanie bardzo dziękuję, postaram się poprawić, kiedy czas pozwoli. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Tarnina poradziła mi w HP, aby dać wielką literą, co niniejszym czynię. :)

Raz jeszcze Wam dziękujęheart, człowiek uczy się mozolnie tych dialogów, a ciągle coś źle w nich zapisze… blush

Pozdrawiam, Dziewczyny! kiss

Pecunia non olet

Witam bardzo. :)

Przy moim opku pojawił się problem i chciałabym dopytać Znawców, czy w dialogu taki zapis jest poprawny:

– Znam cię? – nie dawałam za wygraną.

 

Wątpliwość dotyczy “nie dawałam” – czy nie powinno być wielką literą?

Bardzo dzięki za góry za pomoc. heart

Pecunia non olet

Witam serdecznie, dziękuję, Ambush oraz Finklo, za Wasze komentarze. :) 

Też miałam wątpliwości… :) Podpytam na wszelki wypadek o to zdanie w HP i – jakby co – zwalę winę na… HP właśnie. :)

Pozdrawiam Was ciepło. heart

Pecunia non olet

Witaj. :)

Gratuluję tak szybkiego debiutu, biorąc pod uwagę datę tutejszej rejestracji. :)

Zachęcam do zapoznania się z Poradnikiem autorstwa Drakainy dla Nowicjuszy z działu Publicystyka. :) Tam też, lub w HP, warto zapoznać się z zasadami zapisu dialogów. :)

Tekst o takiej ilości znaków (9635) to jeszcze nie jest “opowiadanie”, lecz “szort”, do tego – skoro zamieściłeś od razu kilka części o tym samym tytule początkowym, jedną po drugiej, czy nie są to przypadkiem “fragmenty”?

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. ;) 

Pecunia non olet

Pozdrawiam i także dziękuję, świetny tekst. :)

Pecunia non olet

“Dawniej”, czyli w czasach mojego “dogłębnego poznawania historii”. :) Przyznam, że i później, czytając rozmaite lektury historyczne, nie natknęłam się na tę postać. :) 

Pecunia non olet

Serdeczne dzięki, Pusiu, bardzo się cieszę, że masz takie odczucia. :)

I ja nie znałam dawniej tej postaci. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Gryzoku_Półpospolity, Tarnino, dziękuję za Wasze wpisy, odświeżacie taką skromną rymowankę. heart

Pecunia non olet

Witaj. :)

Ze spraw technicznych mam wątpliwości oraz sugestie (zawsze tylko do przeanalizowania):

Przyznam, że byłem sceptyczny, kiedy zlecałem temu elektronikowi stworzenie rejestratora. Facet miał swoje lata, a poprosiłem go o zaprojektowanie i stworzenie dość skomplikowanego, jak mniemałem, urządzenia elektronicznego.– powtórzenie? – może dać „skonstruowanie” lub coś podobnego?

Dół będzie czekał. Wystarczy, że mnie do nie go wrzucisz, a potem zasypiesz przygotowaną ziemią. – razem – omyłkowe rozdzielenie

Gdy w wypadku zginęła moja żona, ostatecznie odciąłem się emocjonalnie od reszty rodziny, przyjaciół i spraw publicznych. Znajomi zauważyli tę moją wewnętrzną emigrację. Wiązali ją ze stratą mojej ukochanej. – powtórzenia?

Podczas gdy moje ciało z dnia na dzień coraz bardziej słabło, w mojej głowie kiełkowało nowe życie. – i tu te same?– celowe?

Zresztą na tym etapie i tak nie wiele mógłbym zrobić, poza zaspokojeniem ciekawości. – razem?

Byłem marnym człowiekiem, samolubnym i małostkowym, wielkim naukowcem, sławnym dendrologiem, ale dopiero jako drzewo poczułem jako więź z innymi organizmami, która pozwalała mi fizycznie rozpoznawać ich emocje i pragnienia, smutek i radość. – czy to powtórzenie jest celowe, czy miało być tu inne słowo?

 

Świetny horror ze znakomitym klimatem i pomysłem, jestem pod wielkim wrażeniem, brawa! :)

Pozdrawiam serdecznie, podwójny klik, powodzenia przy Konkursie i Piórkach. ;) 

Pecunia non olet

No, tak, ja to tak zinterpretowałam, oczywiście – że to dialog, przesadnie wyeksponowany, a przecież fakt faktem, że w necie wygląda on inaczej niż pierwotnie to zaproponowałam. :) “Wyłożenie kawy na ławę” to moje określenie tego, jak zapisałam pierwotnie internetowy dialog. :) 

Pecunia non olet

Niesłychanie ciekawe rozważania, dziękuję za nie i za klik, AS, pozdrawiam serdecznie. ;) 

 

Tak, Finklo, te podboje, i w ogóle cała konkwista, były wyjątkowo okrutne. Masz rację, wyłożyłam przesadnie kawę na ławę, a przecież taki zapis też będzie zrozumiały, dziękuję Ci bardzo, zaraz poprawiam. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

I ja bardzo dziękuję.Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Gryzoku_Półpospolity, to przykre, co piszesz; zazwyczaj właśnie starsze rodzeństwo/znajomi podają namiary na tak dobrą szkołę. :) Ewentualnie rodzice szukają w specjalnym magazynach rankingu zdawalności matury. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Dokładnie tak jest, Koalo75. :) 

Pecunia non olet

Witam serdecznie, Ślimaku Zagłady, i bardzo Ci dziękuję za rady oraz tak wnikliwą analizę i porównania. :) Jestem wdzięczna za poświęcony czas. :)

Rymowanka, jak wspominałam, miała głównie pokazać poważny problem; zdaję sobie sprawę z jej mizerności i nawet nie sądzę, że jest sens poprawić tu cokolwiek z rymów czy też taktu, ponieważ – jak sam stwierdziłeś – czasem lepiej nie rymować wcale, niż rymować tak źle. Z drugiej strony taka forma podkreśla w moim zamierzeniu niemożność dobrego ujęcia w wierszu tak potwornego tematu. W ogólnym spojrzeniu na ten tekst chciałam zasygnalizować zagadnienie zaskakująco potwornej bestii, tkwiącej nawet w – zdawałoby się – niewinnych, dobrych i serdecznych, dopiero wchodzących w dorosłość dziewczętach, czy też dotąd “przykładnych” Polakach, ich zdumiewające zachowanie podczas procesu oraz niesamowite wręcz argumentacje barbarzyństwa, którego się dopuszczali i spokojny powrót do poprzedniego życia po wojnie. Podmiot liryczny nie miał symbolizować niewinności, ale zaskoczenie okrucieństwem, czyhającym w każdym człowieku, możliwe, że nawet w nim samym. :)

Co do tej uwagi:

Cóż ludziom po „Filozofii” czy „Nauki Wieku”?

Po kim? po czym? – po “Nauce Wieku”.

Miałam tu na myśli “Wiek Filozofii” i “Wiek Nauki” (zapisane w odwrotnej kolejności). 

Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję. :)

Pecunia non olet

I tak właśnie zaczyna się miłość… :)

Piękna historia, Koalo75. :) Przypomniała mi ukochaną powieść “Mały Książę. :) 

Pozdrawiam serdecznie, klik. :) 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka