Profil użytkownika


komentarze: 45, w dziale opowiadań: 42, opowiadania: 16

Ostatnie sto komentarzy

Jeżeli „przesycenie” było zamierzone, to gratuluję osiągnięcia celu. Aczkolwiek:

 

  1. Czasowniki oraz rzeczowniki nie wykluczają dobrego opisu. Wręcz przeciwnie.
  2. „Przesycenie”, choć tworzy klimat, to jednak może znudzić czytelnika.

Klimat faktycznie zbudowałeś. Pozdrawiam!

Czytając „Morze traw” miałem wrażenie, że wpadłem do czyjejś głowy. I utonąłem w koktajlu emocji. Niezłe doświadczenie, bo słabo pływam. Byłoby lepsze, gdyby tekst wycisnąć z przymiotników, jak wodę z prania. I oprzeć go o czasowniki oraz rzeczowniki.

Nadal jednak Mathair nie słyszała własnych kroków, własnego oddechu, czy nawet rytmu własnego serca. – tyle tu „własnych”, co kocich łbów w bruku.

(…) zapytał głos łąk niesiony wiatrem, „(…) zapytał step”, „(…) zaszumiała Trawa” – to w końcu kto pytał: wiatr, step, Trawa?

I szkoda, że nie wiem kim był Gramhar, że Mathair, nie zważając na zaschnięte gardło, ostatnie strużki potu na czole oraz skurcze, poszła za nim tak daleko i aż do końca?

Riposta tak cięta, że aż chce się postawić piwo!

 

Po przeczytaniu Rozważmy sferycznego smoka zastanawiałem się:

  1. Kim był POV?
  2. Wprowadzenie NW z jego „kawą na ławę”, czyż to nie było złamanie świętej zasady "show, don't tell"?

Opowiadanie jest bardzo dobre. Język to wzór. Ujął mnie również temat. Satyra. Nie na naukę, a na naukowców. Szkoda, że tylko na nich. Bo chyba całej reszcie też się należy…!

Zaproszenie przyjmuję, bo na pewno sam skoższystam.

Żart!

Też umim żartować, Holmesie!

Skorzystam.

smiley

Sytuacja – jest. Wszystko, co się wydarza w Rozważmy sferycznego smoka, toczy się wokół problemu, jakim jest smok.

Przeciwnik – jest. Co więcej, jest on spersonalizowany. To znaczy przeciwnikiem nie jest zło bezosobowe, a istota z krwi i kości, która ma jasny cel. Smok chce zniszczyć królestwo.

Katastrofa – jest. Z każdym zdaniem wzmaga się zagrożenie, które kończy się ostateczną tragedią.

Bohater – brak! To rodzi konsekwencje:

 

  1. Nie ma celu, który bohater miałby osiągnąć.
  2. Skoro nie ma bohatera ani celu, nie da się zbudować punktu kulminacyjnego, w którym doszłoby do ostatecznej konfrontacji bohatera z antybohaterem. Zatem, zamiast punktu kulminacyjnego, odpala się narrator wszechwiedzący, ze swoim komentarzem. Kładzie kawę na ławę.
  3. Nie ma bohatera, więc nie ma jego łuku przemiany.
  4. Mamy morał, ale tak naprawdę to komentarz narratora wszechwiedzącego, o którym mowa w pkt. 2.

 

Podsumowanie

 

Rozumiem, że to satyra, jednak bohater wprowadziłby do niej napięcie, akcję, konflikt.

Rozważmy sferycznego smoka to tekst potrzebny. I nie straciłby, gdyby satyrę zamienić na krytykę.

 

 

Zamiast pieniędzy ściąganych ze strefy płatności, facet robi zakupy inaczej, niż wszyscy. Przeciąga po kasie produkty za produktem i płaci za nie „po staremu”. Tak walczy z systemem. SOMO wykryło jego MYŚLOZBRODNIĘ! I zabrali na resocjalizację… Perswazja mundurowych się powiodła. Zamienili bunt na uległość. Wyrazem “nowej miłości” do systemu są ostatnie zakupy. Facet płaci za nie już „po nowemu”.

Orwell i Znak Bestii wisi w powietrzu…

Dobrze się czytało, choć, jak dla mnie, tekst jest zbyt rzęsisty. Ciężki od wyrazów, jak deszcz grubych kropel. Zwalnia to akcję, gasi konflikt.

To nie jest niemoc twórcza, a opis normalności. Na tej planecie jest ona pożądana, w literaturze wiałoby nudą. Więc warto wrócić do tego, gdzie wszystko dzieje się na opak. Dlatego książki są tak ciekawe.

Dawno nie czytałem tak dobrego opowiadania. Fabuła jest spójna, przekaz przejrzysty, świat wiarygodny. Jestem przekonany, że to Twoja tematyczna wiedza uwiarygodniła tekst. Pomysł, aby zmieszać długowieczność drzewa z ludzką świadomością, jest niesamowity. Sprawił, że wkręciłem się w historię. Gratuluję!

Wiedmin-ogrodnik…

Aby odczynić zaklęcie, musi przejść Próbę Traw, dla niepoznaki, w narracji, nazwanej Chrysanthemum Indicum-Hybr. Co ja opowiadam! Jaka tam Próba Traw, jaki Złocień Ogrodowy – Hybrydowy! We Wszechświecie największą moc ma prosta miłość.

Bardzo fajnie się czytało, gratuluję!

Koala75,

 

Dziękuję za cenną uwagę. Szkoda, że nie mówili o przecinkach podczas mojej technicznej edukacji laugh. Stąd, moje, przerażenie,  gdy, zastanawiam, się, gdzie, je, wstawiać,,,?

 

Dzięki za zachętę, będę pisał i jak skończę, to zaproszę Cię na betę. Będzie UCZTA!!! 

Tylko pozazdrościć warsztatu. Dla mnie największym plusem opowiadanie jest jego bohater. Inteligentny, elokwentny, odważny, który od początku ma w sobie wewnętrzny konflikt (nie chce przyjąć daru cesarzowej). Jest to postać charyzmatyczna, która nie tylko opowiadanie, ale i całą powieść mogłaby pociągnąć. Marók robi robotę. I to dobrą.

To co bym przemyślał, to warstwy opisów i dialogów. Nie w tym rzecz, że są złe, bo są dobre. Jednak za bardzo rozbudowane powodują, że z akcja stoisz w miejscu.

Ciekawa historia metamorfozy człowieka w potwora, za przyczyną żądzy tłumu. To ich chore pragnienia przemieniły Numer Jeden. Tak odczytuję Twoje opowiadanie. Jeśli prawidłowo, to pomysł godny jest trochę lepszej oprawy. Popracowałbym nad warsztatem, zwłaszcza rugowałbym przymiotniki.

Największym smaczkiem jest to, że pointa szorta jest tak jakby poza nim. Czytelnik musi ją odkryć samodzielnie. Wyszło, gratuluję. Dobrze się czytało.

Młody Pisarzu,

 

Jest mi niezmiernie miło, że widzisz progres pomiędzy Ścieżką, a Crucial point, a jeszcze bardziej, że czytało Ci się je całkiem przyjemnie i się nie znudziłeś. Być może trzecie, dłuższe opowiadanie, również przypadnie Ci do gustu. Pozdrawiam i życzę powodzenia na literackim szlaku, TT.

Cześć, SNDWLKR!

 

Miło Cię poznać. Uprzejmie dziękuję za poświęcony czas na przeczytanie CP i pozostawiony komentarz. Bardzo wartościowa uwaga, której sens wykorzystam do rozwoju warsztatu.

Zastanawiając się nad konstrukcją CP, doszedłem do wniosku, że jednak krótka forma wymusza zastosowanie uproszczeń. Siłą rzeczy spowoduje to powstanie niedopowiedzeń, których interpretacje zostały przerzucone na czytelnika. I być może właśnie to wywołuje ten dysonans, o którym napisałeś. Mówiąc innymi słowy, w CP ponad wszystko chodziło o domknięcie łuku przemiany bohatera. Jakimś cudem udało się to osiągnąć również z drugoplanowym aniołem.

Bardziejaskier,

 

Rzeczywiście, lot był. Tak to jest, gdy zamiast czerwonych, wybiera się NIEBIESKIE tabletki… Lot jest w ogóle elementem fabuły, z odniesieniami:

 

Do świata fantasy:

Tu Morfeusz uzasadnia swoją wizytę. Jako anioł stróż jest połączony z żywicielką, a jej depresja ma wpływ i na niego. Aby się ratować, interweniuje i zabiera Karolinę do swojego świata, by ta się zmieniła, co i jego uratuje.

 

Do naszego:

Może była to tylko wizja po lekach?

 

Jejku!

Dostałem piątkę! Dziękuję. Odwzajemnię się, może być cytat z barda Jaskra? „Pół wieku poezji”.

 

Wróci wiosna deszcz spłynie na drogi

Ciepłem słońca serca się ogrzeją

Tak być musi

Bo ciągle się tli w nas ogień

Wieczny ogień który jest nadzieją

 

 

 

BasementKey, Koala75 – dzięki za komentarze.

 

Sagitt, również dzięki za komentarz. A dlaczego nie? Ponoć tylko gwałtownicy zdobędą Królestwo Niebieskie. Poza tym droga Samu-raj to nie droga samuraja. Bo to inne światy. Różne, choć podobne, a podobne, bo równoległe.

Szkoda, że to drabble. Historia bowiem ma potencjał, a ograniczanie jej do tak krótkiej formy, jest tak bolesne, jak ostrzenie zębów pilnikiem o grubym ziarnie.

Implozja – energia poszła na miniaturyzację. No i jest trochę tak, jakby ślęczeć nad odkryciem trzeciej zasady dynamiki Newtona, zamiast od razu wydać światu Boską Cząstkę.

Masz opowieść, która trzyma się kupy. Świetnie, bo to oznacza, że jest fabuła. I nie tylko ona. Występują: opisy, akcja, napięcie. Nawet minimalny łuk przemiany bohatera. Obecność tego wszystkiego wkręca czytelnika w historię. I o to chodzi. Plus!

Mam jednak wrażenie, że purytanizm językowy ogranicza Twój styl. A oprócz niego historię – krótka forma. Rozkręciłem się z czytaniem, a już trzeba było skończyć. Purytanizm i krótka forma – to trochę tak, jakby mi na obiad podano sam szkielet obsypani sałatą.

– A gdzie moje mięso? – się pytam.

W mojej ocenie jest również za mało emocji bohatera w warstwie narracyjnej.

 

Łapanka:

 

Wstępna analiza składu gleby i atmosfery przyniosła zadowalające efekty. […]

Zastanawiam się, czy lepiej nie zmienić efektów na wyniki. Jakoś do wykonanej analizy bardziej mi pasują wyniki niż efekty.

 

– System klimatyzacyjny też przestał działać – powiedział, bardziej do siebie, Bill, poprawiając długie, kręcone włosy.

Przegadane…

 

Kapsuły pulsowały ze swoich wnętrz białym światłem.

Może lepiej: Wnętrza kapsuł pulsowały białym światłem? Albo, z nutą dramatyzmu i wykorzystując porównanie: Wnętrza kapsuł mrugały światłem, jak żarówki przy przeciążonej linii elektrycznej?

 

– Gery, najpierw ty – powiedział Bill.

(…)

– Gery, do kapsuły! – krzyknął Bill.

 

Oni są tam we dwóch więc wiem kto do kogo mówi. Zatem po co dwa razy powtarzać w sumie te same didaskalia? Wystarczyłoby za drugim razem samo: „– Gery, do kapsuły!”.

 

 

Serdecznie dziękuję za komentarze oraz w sumie niejangorsze przyjęcie. Pozdrawiam! 

W imieniu kolektywu? Zatem Niech żyje kolektyw! I… kolejka dla każdego!

 

AdamKB

 

– Dziękuję!

Po japońsku to jest tak:

- ありがとう!

A po islandzku tak:

- Þakka þér fyrir!

Magia…

 

 

Przejechałem “dupą po betonie” i w ten oto sposób, stojąc jeszcze w drzwiach, zarysowałem honor. Srom i zaraza! Bo zamiast puszczać tekst, się najpierw powinienem przedstawić, coś jak: “Dzień dobry.”. Zatem:

– Dzień dobry, jestem TaTojota…

Wchodzi w ucho, co nie?

Pojęcia nie mam co dalej robić, więc zakrzyknę:

– Niech żyją, żyją nam! Wiwat! Sto lat!

Nie wiem czy wypada, ale mam ochotę dokrzyknąć:

– Kolejka dla każdego! Najlepszego!! Na zdrowie!!!

 

To co, mogę wejść?

Kto otworzy?

 

Nowa Fantastyka