- Opowiadanie: palkers999 - Kosmiczni złomiarze- pasztet

Kosmiczni złomiarze- pasztet

Historia toczy sie w przyszłości. Złomiarze Niko-człowiek i Maniek-robot podróżują po kosmosie oczyszczając go ze śmieci.

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Kosmiczni złomiarze- pasztet

Ciszę w kabinie przerwało pytanie Niko:

– Kolego czy ty zamierzasz coś dzisiaj w ogóle robić??

Stalowa głowa Mańka przekręciła się powoli w stronę zadającego pytanie, wydając przy tym głośny pisk.

Niko kontynuował:

– Ja już nie mówię o tym, żebyś coś ogarnął na statku, ale chociaż nasmaruj ten blaszany łeb!!! Ty wiesz jak ten dźwięk mnie denerwuje?

Robot niewzruszony przekręcił jeszcze wolniej głową w przeciwnym kierunku. Piiiiiiii.

Niko aż się poderwał do góry:

-Wiesz co? Wypieprzę cię w kosmos.

Szybko wstał ze swojego miejsca i już chciał chwycić robota, ale ten wygiął się zgrabnie w przeciwnym kierunku i mu czmychnął.

– Wracaj tu!! Ty dziadowski Robocie!! Zaraz Cię złapię!!

Maniek szybko przemieścił się do warsztatu i zaczął grzebać w szafce.

-Człowieku, już smaruję. Zobacz.

Wziął dużą butlę z oliwą i zaczął pędzlem smarować łączenia na swoim korpusie.

Metalowe części robota były już mocno sfatygowane. Od wielu lat ten model już nie jest produkowany i nie ma części zamiennych. Stąd kilka elementów wyraźnie nie pasowała do całości.

-No i dobra, teraz zdecydowanie lepiej– Niko pokiwał głową z uznaniem.– Bądź tak łaskaw blaszany przyjacielu i pomórz mi ogarnąć ten bałagan w sortowni.

Do przebrania czekała cała siatka złomu złapanego obok księżyca Luna23.

Standardowy dzień pracy złomiarza kosmicznego. Lecisz przez kosmos, włączasz radar do wykrywania metali. Gdy coś wykryje zarzucasz siatkę z Nano-włókien i łowisz.

Jak kiedyś wędkarze podbierakami. Maniek jako robot w poławianiu śmieci był najlepszy.

Następnie pakunek trafiał do sortowni pokładowej.

Niko wszedł do sortowni i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było małe, ciasne i przesycone chemicznymi zapachami. System filtrów na statku wyłapywał szkodliwe opary unoszące się ze śmieci, ale specyficzny zapach złomu i smaru wciąż unosił się w powietrzu.

Kilkumetrowy transporter płytkowy łączył maszynę sortującą z kontenerem, do którego trafiały złapane odpady.

– Dziś dużo tego nie ma – mruknął Niko, zerkając na kontener. Nie był nawet w połowie zapełniony. – Chodź tu i włączaj maszyny.

Maniek podłączył się do sterownika. Maszyna składała się z szafy kontrolnej z gałkami, pokrętłami i monitorem, dużego stalowego stołu oraz kilku ruchomych laserowych skanerów zawieszonych nad blatem.

Rozległ się sygnał startu: Ti, ti, ti.

Transporter ruszył, a na jego powierzchni zaczęły pojawiać się pierwsze odpadki. Gdy dotarły na stół roboczy, lasery aktywowały się i zaczęły poruszać w kilku kierunkach, skanując każdy fragment złomu.

Po analizie jedna strona stołu uniosła się, zsuwając odpady na kolejny transporter wyposażony w zapadnie. Każdy rodzaj materiału trafiał do odpowiedniego otworu, który otwierał się w precyzyjnie wyliczonym momencie.

Cały proces potrafił trwać nawet kilka godzin. W tym czasie Maniek był niedostępny – wszystkie jego zasoby obliczeniowe skupiały się na skanowaniu i klasyfikacji.

Niko miał chwilę dla siebie. Usiadł w kącie sortowni i zaczął planować kolejny wypad. Myślał o odwiedzeniu zajazdu gwiezdnego – miejsca, gdzie złomiarze spotykali się, wymieniali historiami, handlowali znaleziskami i, rzecz jasna, pili napoje wyskokowe.

Sortownia już dawno ucichła. Niko siedział na skrzynce po zużytych filtrach, a Maniek przeszukiwał ostatni kontener. Nagle zamarł.

– Wykryto nieznany obiekt. Data produkcji: XXI wiek.

Robot chwycił mały, metalowy przedmiot.

– Nieczytelne. Mam włączyć skanowanieRV?

– Oczywiście, że tak – burknął Niko pod nosem. – Zawsze zadajesz te głupie pytania…

Niebiesko-fioletowe światło z oczu Mańka oświetliło przedmiot.

– Produkt spożywczy: Pasztet Podlaski. Stan: zdatny do spożycia.

Niko podskoczył jak oparzony.

– Że co?! Pokaż to!

Maniek podał mu niewielką puszkę. Metalowa, lekko porysowana. Po skanowaniu RV pojawiły się napisy. Na etykiecie dumnie widniało: „Pasztet Podlaski – ulubiony od 1977”

– To… to jest legenda! – Niko był w szoku. Słyszał o takich znaleziskach w gwiezdnym zajeździe. Mówili, że ostatnie egzemplarze zniknęły dawno temu.

– Wartość rynkowa: 87 000 kredytów – oznajmił Maniek. – Proponuję sprzedaż na aukcji galaktycznej.

– Sprzedaż?! – Niko aż się zaczerwienił. – Ty chyba masz zwarcie w obwodach! To trzeba zjeść! Tu i teraz! Przecież to jest prawdziwy pasztet, blaszaku!

– Konsumpcja obiektu o wartości 87 000 kredytów jest nieracjonalna. Proponuję zamknięcie puszki w sejfie próżniowym.

– Proponuję zamknięcie ciebie w sejfie próżniowym! – warknął Niko, wyciągając scyzoryk.

– Ostrzegam: otwarcie może obniżyć wartość o 92%.

– Ale smak wzrośnie o 1000%! Jak opowiem w zajeździe, co jadłem, to wszyscy się zesrają z zazdrości. Zwłaszcza ten dziad Ralf – wielki pan, co to on nie znalazł, ile to nie zarobił, czego to nie widział…

Niko już miał przeciąć wieczko, gdy Maniek wyciągnął ramię i zablokował ruch.

– Proponuję głosowanie.

– Proponuję pasztet. Zabierz te łapy, bo potnę razem z puszką.

Obaj zamarli. Cisza. Tylko statek cicho buczał w tle.

Po chwili Niko westchnął.

– Dobra. Zróbmy tak: sprzedamy połowę. Drugą zjem.

– Przecież to się nie opłaci. Wartość spadnie do śmiesznych kwot.

– To może… zrobimy degustację. Po jednym kęsie. Na próbę.

Maniek przetworzył dane.

– W sumie… nawet mnie trochę zachęciłeś.

– Dobrze, że masz algorytm smakowy – powiedział z uznaniem Niko. – Skocz do magazynku po ogórki kiszone.

– Już śmigam!

Robot odszedł kilka metrów, po czym gwałtownie zawrócił.

– Zaraz… przecież my nie mamy żadnych ogórków! Co za oszust! – krzyknął. Algorytm smakowy wyłączył mu racjonalne myślenie na kilka minut.

Wpadł pędem do sortowni. Niko siedział z satysfakcją nad pustą puszką.

– Ty świnio! Tak mnie oszukać?! Odpłacę ci się, zobaczysz! Warto było?

– W sumie… tak szczerze? Nie. Średnie to takie. Nie wiem, jak oni kiedyś mogli to jeść – odpowiedział lekko zniesmaczony Niko.

– I dobrze ci tak. Mam nadzieję, że ci zaszkodzi i długo nie wyjdziesz z kibla.

– Maniek, ale ty wiesz, że sprzątanie kibla należy do ciebie – rzucił rozbawiony człowiek.

– Wiem. I co z tego?

– Idiota. Z kim ja pracuję…

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Tradycyjnie chciałam podać linki do Poradników Portalowych, ale widzę, że rejestrowałeś się tu dużo wcześniej niż ja… :)

Tekst o tej ilości znaków (niecałe 5 tysięcy) to u nas SZORT, nie opowiadanie.

Dialogi trzeba koniecznie poprawić, podobnie jak całą pisownię, bo jest tu nieco literówek (np. Cisze w kabinie przerwało pytanie Niko; -Człowieku już smaruje) i interpunkcję (np. Stalowa głowa Mańka przekręciła się powoli w stronę zadającego pytanie wydając przy tym głośny pisk; ponownie: -Człowieku już smaruje).

 

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Pecunia non olet

Tekścik przypomniał mi stare hasło: lepsza puszka Pandory niż Paprykarz szczeciński. Tyle o treści, O formie typograficznej nic nie napiszę, bo nie skończyłbym do rana…

Hej, w sumie historyjka zabawna. Ale wykonanie tragiczne, chyba, że w zamiarze celowe, wtedy mogę po prosty powiedzieć, że tegoż zamiaru nie rozumiem. Ale jeśli nie to chociaż zapis dialogów i podstawowe literówki oraz interpunkcję można poprawić. Generalnie błędy tego typu nie przeszkadzają mi bardzo w odbiorze, ale tu ich nagromadzenie jest zbyt wysokie.

Niemniej, powodzenia!

Przykro mi to pisać, Palkersie999, ale tekst w zaprezentowanym kształcie nie powinien ujrzeć światła dziennego. :(

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Przepraszam za kształt i literówki. Pisane w wolnych chwilach na telefonie dlatego wyszedł taki zapis. Postaram się poprawić na laptopie.

Na spokojnie, Szanowny Autorze. Ja na telefonie zwykłego SMS-a nie umiem sklecić, bo ciągle podpowiadane mi są zgoła inne wyrażenia…blush

Pozdrawiam serdecznie. ;) 

Pecunia non olet

Tekst ratuje humor. Gdybyś popracował nad tekstem, dałbyś czytelnikowi większą frajdę. A chyba nie ma nic cenniejszego, niż sprawiać, by ludzie się uśmiechali. No i z opowiadaniem jest jak z telefonem. Chciałbyś, aby był z pękniętym wyświetlaczem? Chociażby z tych powodów pisz w Wordzie, na laptopie.

Nowa Fantastyka