
Historia toczy sie w przyszłości. Złomiarze Niko-człowiek i Maniek-robot podróżują po kosmosie oczyszczając go ze śmieci.
Historia toczy sie w przyszłości. Złomiarze Niko-człowiek i Maniek-robot podróżują po kosmosie oczyszczając go ze śmieci.
Ciszę w kabinie przerwało pytanie Niko:
– Kolego czy ty zamierzasz coś dzisiaj w ogóle robić??
Stalowa głowa Mańka przekręciła się powoli w stronę zadającego pytanie, wydając przy tym głośny pisk.
Niko kontynuował:
– Ja już nie mówię o tym, żebyś coś ogarnął na statku, ale chociaż nasmaruj ten blaszany łeb!!! Ty wiesz jak ten dźwięk mnie denerwuje?
Robot niewzruszony przekręcił jeszcze wolniej głową w przeciwnym kierunku. Piiiiiiii.
Niko aż się poderwał do góry:
-Wiesz co? Wypieprzę cię w kosmos.
Szybko wstał ze swojego miejsca i już chciał chwycić robota, ale ten wygiął się zgrabnie w przeciwnym kierunku i mu czmychnął.
– Wracaj tu!! Ty dziadowski Robocie!! Zaraz Cię złapię!!
Maniek szybko przemieścił się do warsztatu i zaczął grzebać w szafce.
-Człowieku, już smaruję. Zobacz.
Wziął dużą butlę z oliwą i zaczął pędzlem smarować łączenia na swoim korpusie.
Metalowe części robota były już mocno sfatygowane. Od wielu lat ten model już nie jest produkowany i nie ma części zamiennych. Stąd kilka elementów wyraźnie nie pasowała do całości.
-No i dobra, teraz zdecydowanie lepiej– Niko pokiwał głową z uznaniem.– Bądź tak łaskaw blaszany przyjacielu i pomórz mi ogarnąć ten bałagan w sortowni.
Do przebrania czekała cała siatka złomu złapanego obok księżyca Luna23.
Standardowy dzień pracy złomiarza kosmicznego. Lecisz przez kosmos, włączasz radar do wykrywania metali. Gdy coś wykryje zarzucasz siatkę z Nano-włókien i łowisz.
Jak kiedyś wędkarze podbierakami. Maniek jako robot w poławianiu śmieci był najlepszy.
Następnie pakunek trafiał do sortowni pokładowej.
Niko wszedł do sortowni i rozejrzał się po pomieszczeniu. Było małe, ciasne i przesycone chemicznymi zapachami. System filtrów na statku wyłapywał szkodliwe opary unoszące się ze śmieci, ale specyficzny zapach złomu i smaru wciąż unosił się w powietrzu.
Kilkumetrowy transporter płytkowy łączył maszynę sortującą z kontenerem, do którego trafiały złapane odpady.
– Dziś dużo tego nie ma – mruknął Niko, zerkając na kontener. Nie był nawet w połowie zapełniony. – Chodź tu i włączaj maszyny.
Maniek podłączył się do sterownika. Maszyna składała się z szafy kontrolnej z gałkami, pokrętłami i monitorem, dużego stalowego stołu oraz kilku ruchomych laserowych skanerów zawieszonych nad blatem.
Rozległ się sygnał startu: Ti, ti, ti.
Transporter ruszył, a na jego powierzchni zaczęły pojawiać się pierwsze odpadki. Gdy dotarły na stół roboczy, lasery aktywowały się i zaczęły poruszać w kilku kierunkach, skanując każdy fragment złomu.
Po analizie jedna strona stołu uniosła się, zsuwając odpady na kolejny transporter wyposażony w zapadnie. Każdy rodzaj materiału trafiał do odpowiedniego otworu, który otwierał się w precyzyjnie wyliczonym momencie.
Cały proces potrafił trwać nawet kilka godzin. W tym czasie Maniek był niedostępny – wszystkie jego zasoby obliczeniowe skupiały się na skanowaniu i klasyfikacji.
Niko miał chwilę dla siebie. Usiadł w kącie sortowni i zaczął planować kolejny wypad. Myślał o odwiedzeniu zajazdu gwiezdnego – miejsca, gdzie złomiarze spotykali się, wymieniali historiami, handlowali znaleziskami i, rzecz jasna, pili napoje wyskokowe.
Sortownia już dawno ucichła. Niko siedział na skrzynce po zużytych filtrach, a Maniek przeszukiwał ostatni kontener. Nagle zamarł.
– Wykryto nieznany obiekt. Data produkcji: XXI wiek.
Robot chwycił mały, metalowy przedmiot.
– Nieczytelne. Mam włączyć skanowanieRV?
– Oczywiście, że tak – burknął Niko pod nosem. – Zawsze zadajesz te głupie pytania…
Niebiesko-fioletowe światło z oczu Mańka oświetliło przedmiot.
– Produkt spożywczy: Pasztet Podlaski. Stan: zdatny do spożycia.
Niko podskoczył jak oparzony.
– Że co?! Pokaż to!
Maniek podał mu niewielką puszkę. Metalowa, lekko porysowana. Po skanowaniu RV pojawiły się napisy. Na etykiecie dumnie widniało: „Pasztet Podlaski – ulubiony od 1977”
– To… to jest legenda! – Niko był w szoku. Słyszał o takich znaleziskach w gwiezdnym zajeździe. Mówili, że ostatnie egzemplarze zniknęły dawno temu.
– Wartość rynkowa: 87 000 kredytów – oznajmił Maniek. – Proponuję sprzedaż na aukcji galaktycznej.
– Sprzedaż?! – Niko aż się zaczerwienił. – Ty chyba masz zwarcie w obwodach! To trzeba zjeść! Tu i teraz! Przecież to jest prawdziwy pasztet, blaszaku!
– Konsumpcja obiektu o wartości 87 000 kredytów jest nieracjonalna. Proponuję zamknięcie puszki w sejfie próżniowym.
– Proponuję zamknięcie ciebie w sejfie próżniowym! – warknął Niko, wyciągając scyzoryk.
– Ostrzegam: otwarcie może obniżyć wartość o 92%.
– Ale smak wzrośnie o 1000%! Jak opowiem w zajeździe, co jadłem, to wszyscy się zesrają z zazdrości. Zwłaszcza ten dziad Ralf – wielki pan, co to on nie znalazł, ile to nie zarobił, czego to nie widział…
Niko już miał przeciąć wieczko, gdy Maniek wyciągnął ramię i zablokował ruch.
– Proponuję głosowanie.
– Proponuję pasztet. Zabierz te łapy, bo potnę razem z puszką.
Obaj zamarli. Cisza. Tylko statek cicho buczał w tle.
Po chwili Niko westchnął.
– Dobra. Zróbmy tak: sprzedamy połowę. Drugą zjem.
– Przecież to się nie opłaci. Wartość spadnie do śmiesznych kwot.
– To może… zrobimy degustację. Po jednym kęsie. Na próbę.
Maniek przetworzył dane.
– W sumie… nawet mnie trochę zachęciłeś.
– Dobrze, że masz algorytm smakowy – powiedział z uznaniem Niko. – Skocz do magazynku po ogórki kiszone.
– Już śmigam!
Robot odszedł kilka metrów, po czym gwałtownie zawrócił.
– Zaraz… przecież my nie mamy żadnych ogórków! Co za oszust! – krzyknął. Algorytm smakowy wyłączył mu racjonalne myślenie na kilka minut.
Wpadł pędem do sortowni. Niko siedział z satysfakcją nad pustą puszką.
– Ty świnio! Tak mnie oszukać?! Odpłacę ci się, zobaczysz! Warto było?
– W sumie… tak szczerze? Nie. Średnie to takie. Nie wiem, jak oni kiedyś mogli to jeść – odpowiedział lekko zniesmaczony Niko.
– I dobrze ci tak. Mam nadzieję, że ci zaszkodzi i długo nie wyjdziesz z kibla.
– Maniek, ale ty wiesz, że sprzątanie kibla należy do ciebie – rzucił rozbawiony człowiek.
– Wiem. I co z tego?
– Idiota. Z kim ja pracuję…
Witaj. :)
Tradycyjnie chciałam podać linki do Poradników Portalowych, ale widzę, że rejestrowałeś się tu dużo wcześniej niż ja… :)
Tekst o tej ilości znaków (niecałe 5 tysięcy) to u nas SZORT, nie opowiadanie.
Dialogi trzeba koniecznie poprawić, podobnie jak całą pisownię, bo jest tu nieco literówek (np. Cisze w kabinie przerwało pytanie Niko; -Człowieku już smaruje) i interpunkcję (np. Stalowa głowa Mańka przekręciła się powoli w stronę zadającego pytanie wydając przy tym głośny pisk; ponownie: -Człowieku już smaruje).
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Tekścik przypomniał mi stare hasło: lepsza puszka Pandory niż Paprykarz szczeciński. Tyle o treści, O formie typograficznej nic nie napiszę, bo nie skończyłbym do rana…
Hej, w sumie historyjka zabawna. Ale wykonanie tragiczne, chyba, że w zamiarze celowe, wtedy mogę po prosty powiedzieć, że tegoż zamiaru nie rozumiem. Ale jeśli nie to chociaż zapis dialogów i podstawowe literówki oraz interpunkcję można poprawić. Generalnie błędy tego typu nie przeszkadzają mi bardzo w odbiorze, ale tu ich nagromadzenie jest zbyt wysokie.
Niemniej, powodzenia!
Przykro mi to pisać, Palkersie999, ale tekst w zaprezentowanym kształcie nie powinien ujrzeć światła dziennego. :(
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Przepraszam za kształt i literówki. Pisane w wolnych chwilach na telefonie dlatego wyszedł taki zapis. Postaram się poprawić na laptopie.
Na spokojnie, Szanowny Autorze. Ja na telefonie zwykłego SMS-a nie umiem sklecić, bo ciągle podpowiadane mi są zgoła inne wyrażenia…
Pozdrawiam serdecznie. ;)
Pecunia non olet
Tekst ratuje humor. Gdybyś popracował nad tekstem, dałbyś czytelnikowi większą frajdę. A chyba nie ma nic cenniejszego, niż sprawiać, by ludzie się uśmiechali. No i z opowiadaniem jest jak z telefonem. Chciałbyś, aby był z pękniętym wyświetlaczem? Chociażby z tych powodów pisz w Wordzie, na laptopie.