- Opowiadanie: Rostery - Pociecha

Pociecha

“Dziecko nie może myśleć jak dorosły, ale może dziecięco zastanowić się nad poważnymi zagadnieniami; brak wiedzy i doświadczenia zmusza je, by inaczej myślało.” 

~ Janusz Korczak 

 

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Pociecha

Mały chłopiec, płynąc na fali przez miasto, zachwycał się pięknem miasta. Duże i białe budynki wzniesione ponad chmury, ze złotym zdobieniem, wyglądały niczym domy bogów w Atenach. Wśród bladych budowli, stały również i te, które odbijały blask słońca, rzucając na nie swe nieśmiałe oblicze. Małe domki – bo i takie były, przykuły najbardziej uwagę chłopca. One wręcz ginęły w cieniu olbrzymów. Były skromne, ubogie. Cztery okna lub pięć. Dwie pary skromnych drzwi, wyjściowe, aby wysunąć się z domowej oazy i wejść w gwarę miasta oraz tylne, aby móc wyjść i zaczerpnąć powietrza wśród kwiatów. Tak, małe domki były z pewnością wyjątkowe, choć były małe – Pomyślał chłopiec. Nie zatrzymywał się, dalej podziwiał idealizm miasta. Płynąc dalej, na swym rumaku – fali, przywiązywał dużą wagę do piękna. Zachwycał się miastem, które na oczy widział raz, tylko teraz. Uważał, że jest wprawdzie nadzwyczajne i godne, by kiedyś móc tu, osiedlić się na zawsze. Mały chłopiec, zwany Lu, dalej podziwiał otoczenie. Im dłużej czasu spędzał na swojej podróży, tym więcej dostrzegał.

 

Na początku zobaczył psa, czworonoga o srebrnej sierści, a oczach niczym szlachetne złoto, wydobywane w najtrudniejszych warunkach. I on – przyjaciel człowieka, czekał. Sam przywiązany do żelaznej słupa, szczekał. Ludzie choć uśmiechnięci, z wyglądu czuli i bardzo życzliwi, unikali zwierzęcia, przechodząc obok. Wzrok chłopca skierował się na oczy umęczonej duszy. I w tym momencie zapadła cisza. Pies przestał wydobywać z siebie dźwięki i skupił swoje spojrzenie na oczach małego Lu. Chłopiec pomógłby – uspokoił zwierzę, przytulił i opatrzył dobrą opieką, ale jego rumak – fala, nie pozwoliła mu, wioząc go dalej, by mógł ponownie wpaść w zachwyt. 

 

 Tym razem przed nim ukazało się tęczowe pole, mające więcej kolorów niż siedem. Wśród wysokiej trawy i wolno stojących krzewów, latały białe jak śnieg motyle. Widząc gościa, wszystkie osiadły na kwiatach, tworząc nie kolorowy obraz – a biały i chłodny. Jeden gest wystarczył, aby świetliste stworzenia uniosły się ku górze, kreując widok, którego jeszcze ludzkie oko nie widziało. Mały Lu onieśmielał. Był wniebowzięty i zapatrzony w piękno świata, jednak jego uwadze nie umknął obraz blondwłosej dziewczynki.

 

Stojący wolno, ciemny, czerwony domek z cegieł, zdobiony oknami z firaną, którą z pewnością uszyła kochająca kobieta. Wokół małego, jedno piętrowego mieszkania stał drewniany, stary i spróchniały od lat, płot z drewnianych desek. Można było zauważyć, że chroni on dom przed kolorowym polem, a konkretniej – oddziela dwa światy. Przed furtką wejściową, nad dziewczynką, stał wyższy mężczyzna – krzyczał. Na ziemi leżał kosz, a wokół niego porozrzucane kolorowe kwiaty, z pewnością nienależące do domu, przed którym stały. Mimo, że nie pasowały to i tak były przepiękne – Tak pomyślał mały Lu, nim zadał sobie pytanie, dlaczego większy dorosły wrzeszczał na drobną, delikatną dziewczynkę. I z ust jego wyciekały bluźnierstwa, a z jej oczu widział łzy. Chłopiec by pomógł – pocieszył dziewczę, pozbierał kolory i powiedział blondwłosej, że są prześliczne, ale jego rumak – fala, nie pozwoliła mu i zawiozła małego Lu dalej, aby ponownie mógł zachwycić się pięknem. 

 

 Teraz ujrzał różowy ocean, a przed nim biały, wręcz krystaliczny piach. I jego rumak – fala, pozwoliła mu zejść i dotknąć nagimi stopami ziemi. Chłopiec ucieszył się, było to uczucie niezapomniane i przyjemne. Piasek delikatnie muskał palce małego Lu, dawał wrażenie jakby chodził po ciepłej chmurce. Oczy miał utkwione w wodzie, z której co chwili wylatywał równie różowy, co ona ptak, niosąc za sobą parę kropel wiosennej mżawki – Tak przynajmniej pomyślał chłopiec. I delektował by się dalej, gdyby szkarłatne oczy nie dostrzegły człowieka i ludzi. Podczas gdy jeden z nich się topił, reszta spoglądała w jego kierunku wyciągając w stronę mężczyzny dłonie. Woda powoli obejmowała tonącego, dając mu poczuć na sobie jedno z okropnych odczuć – oddech śmierci na karku. I choć topił się, ludzie go ignorowali, wciąż trzymając dłonie w stronę przyjaciela. Chłopiec by pomógł – podpłynął, uratował mężczyznę i zapewnił mu odpowiednią opiekę, ale jego rumak – fala, nie pozwoliła mu wsadzając małego Lu na grzbiet, aby móc go zabrać. 

 

Mimo pięknych widoków tym razem nie zachwycał się i nie dawał zwieść. Szkarłatne oczy w tej chwili spostrzegły więcej – fałszywe uśmiechy, biednych, łaknących o kawałek chleba, małe sieroty, które beztrosko, o nagich stopach chodziły w alei gwoździ, wdział starsze kobiety opłakujące więdnące tulipany, żółte kwiaty nadziei. I chłopiec chciał pomóc, i pomógłby, gdyby nie jego fala – rumak, który trzymając go z daleka od bólu, wiózł małego Lu dalej do innej krainy. 

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Gratuluję Ci tutejszego debiutu i aż trzech opowiadań zamieszczonych, jedno po drugim, już w dniu rejestracji. :)

Zachęcam do zapoznania się z działem Publicystyka i zawartymi tam poradnikami, w tym – autorstwa Drakainy dla Nowicjuszy. :) 

Już teraz tylko wspomnę, że trzeba zmienić “opowiadanie” na “szort”, ponieważ do 10 tys. znaków na tym Portalu oznaczamy szorty. :) 

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Opisując piękne obrazy, które wyświetlają nam się w głowie, to za mało, aby stworzyć opowiadanie. Nawet, jak się sprawnie pisze. Piszesz sprawnie, ale zechciej rozważyć, z jakich elementów składa się opowiadanie. 

miasto, zachwycał się pięknem miasta

 

Im dłużej czasu spędzał na swojej podróży – wydaje mi się, że to nie jest poprawne, ale może jest. 

 

 czworonoga o srebrnej sierści, a oczach niczym szlachetne złoto, wydobywane w najtrudniejszych warunkach. – chyba nie trzeba pisać, że pies jest czworonogiem, zobaczył psa, o srebrnej sierści. Nie powinno być o oczach? Nie wiem dlaczego zaznaczasz, że chodzi o złoto wydobywane w najtrudniejszych warunkach, ale może tak brzmi lepiej. Ok. 

 

do żelaznej słupa – żelaznego 

 

drewniany, stary i spróchniały od lat, płot z drewnianych desek. 

 

nad dziewczynką, stał wyższy mężczyzna – wyższy jest zbędne. To dziewczynka, to mężczyzna, więc zakładamy, że jest wyższy. Ewentualnie wysoki mężczyzna, jeśli to ważne. 

 

Fala to imię? Jeśli imię to Fala, a nie fala. 

 

Nawet spoko. Fala to po prostu rozsądek, przyziemność. Tak to rozumiem.

 

Mam wrażenie, że nie czytałaś zbyt dokładnie tekstu przed publikacją. Bo z całą pewnością da się to napisać lepiej.

Nowa Fantastyka