
komentarze: 229, w dziale opowiadań: 216, opowiadania: 127
komentarze: 229, w dziale opowiadań: 216, opowiadania: 127
Czarodziejki, nie czarodziejki, kobiety mają jednak dużo bardziej praktyczne podejście do życia. Gdyby nie Ewa, męczyliby się w tym samochodzie i może jeszcze poprzeziębiali albo nabawili kontuzji. Szkoda gadać :)
Czytałem z uśmiechem :)
Cześć,
Przeczytałem Twoje opowiadanie z przyjemnością. Opowiedziałeś ciekawą historię, umieszczając ją w dobrze skonstruowanym świecie i uwikłałeś w nią wiarygodnie opisanych bohaterów. Nazwałeś to ważnym punktem w historii, ale to przecież był proces rozciągnięty w czasie i przestrzeni. Ty ująłeś to bardzo syntetycznie, więc zrozumiałe są dla mnie pewne uproszczenia, czy niedokładności (może raczej “przybliżenia”). Nawet pewien dydaktyzm pojawiający się tu i ówdzie nie zepsuł mi lektury :)
No, może tylko wierszyk o kościach nadgarstka sprowadził mnie gwałtownie do naszych czasów :), ale poza tym wszystko mi zagrało.
Brawo!
Cześć,
Przeczytałem Twoje opowiadanie z przyjemnością. Opowiedziałeś ciekawą historię, umieszczając ją w dobrze skonstruowanym świecie i uwikłałeś w nią wiarygodnie opisanych bohaterów. Nazwałeś to ważnym punktem w historii, ale to przecież był proces rozciągnięty w czasie i przestrzeni. Ty ująłeś to bardzo syntetycznie, więc zrozumiałe są dla mnie pewne uproszczenia, czy niedokładności (może raczej “przybliżenia”). Nawet pewien dydaktyzm pojawiający się tu i ówdzie nie zepsuł mi lektury :)
No, może tylko wierszyk o kościach nadgarstka sprowadził mnie gwałtownie do naszych czasów :), ale poza tym wszystko mi zagrało.
Brawo!
Cześć, Dzięki za odwiedziny. Fajnie, że szorcik rozweselił. Mój profil został użyty jako "publikujący", ale tekst ma dwóch autorów:) Za miłe słowa dziękujemy więc razem z Koalą75 :)
Witaj Bruce,
Diabeł ani jego sługi bezpośrednio się tu nie pojawiają, ale bez wątpienia Zły maczał w tym palce i wyraźnie czuć smród siarki:)
Za opowieści z historią w tle masz u mnie nieustającego plusa :) Widać, że czujesz temat i dobrze się w nim czujesz, a i czytelnik na tym korzysta:)
Tym razem przedstawiłaś dość odrażające “ciekawostki” historyczne, ale i o nich trzeba mówić, ku przestrodze.
Pomysł na przekraczającą barierę czasu zemstę skrzywdzonej kobiety jest ciekawy, a opowiadanie , pomimo historycznych odniesień przedstawia całkiem współczesny problem. To duży walor tego tekstu.
Cześć,
Dobrze opowiedziana historia. Jest akcja, są emocje i odwieczna walka dobra ze złem.
Dla mnie najciekawszy okazał się pokazany w niej problem, czy zło można karać innym, większym złem i jakie to ma konsekwencje? Iście szatańskie pytanie, które znakomicie wpisuje Twój tekst w tematykę konkursu :)
No, no… Koala pokazał pazur :) Słusznie, należało się skrzatowi :)
Cześć,
Dobry i mocny tekst. Mnie przekonuje, zwłaszcza, że natężenie zjawisk nadprzyrodzonych jest niewielkie. Dla mnie to atut.
Podoba mi się dosyć brutalny realizm całej historii, niepokojąco przywodzący na myśl historie, które wydarzyły się naprawdę i o których co jakiś czas donoszą media. Techniczny brutalizm sceny pobicia Benia, przekonuje mnie nieco mniej. Nie wiem, czy facet, któremu inny facet “skoczył obiema nogami na twarz” byłby w stanie cokolwiek powiedzieć, a już na pewno miałby kłopoty z wyraźną artykulacją głosek :)
Finał opowieści daje się przewidzieć, jak wspomniałem takie rzeczy niestety naprawdę się zdarzają (mam na myśli warstwę realną) , ale to niczego nie ujmuje tekstowi. Wciągnęło mnie i trzymało do końca.
To jeszcze tylko wyliczę zauważone drobiazgi techniczne i idę klikać :)
– “.. na górce, między drzewami, gdzie grali w gonić.”
– “Roberta przeczytał napisy…”
– “…jak siedzieli przed laty przybył samym stole.”
– ”“Myślałem, że to będziesz ty, Robercie”. To były ostatnie słowa, które usłyszał z jej ust.”
– “Wiesz, że mysieliśmy wyjechać,”
– “…otwarte oczy, patrzące wzdłużnego leżącego na biurku ramienia,”
– “Między nogami głuchy dźwięk” – tego nie zrozumiałem :)
– “prawe oko za szkłem nadal uciekało mu w stronę rogówki” – czyli gdzie? Rogówka to zewnętrzna warstwa gałki ocznej. Wiem, bo kiedyś dostałem iglastą gałęzią po oku i okulista powiedział, że sobie mocno poharatałem rogówkę :D
A więc w, odległej mam nadzieję przyszłości, będziemy budowali obdarzone sztuczną inteligencją maszyny, żeby nas zrywały z łóżek, karmiły i wysłały do roboty? To nie tak miało być ! :)
Mam nadzieję, że to tylko sen :)
“Masz mój głos.”
“I to jest pomysł, który powinien pogodzić wszystkie strony!”
Wygląda na to, że licząc z moim, byłyby już trzy głosy poparcia. Jeszcze tylko 99997 i można składać obywatelski projekt ustawy :)
W ciekawy sposób poruszyłeś kwestię, która dwa razy w roku wzbudza pewne emocje, podsycane doniesieniami o rychłym zarzuceniu zmiany czasu.
Dobry tekst. Czytałem z uśmiechem, a już “kobieta anty-grawitacyjnych obyczajów” ubawiła mnie serdecznie. Brawo za kreatywność :)
Korzystając z okazji pozwolę sobie przedstawić koncepcję, z którą od lat staram się przebić do szerokich mas społecznych. Otóż uważam, że czas powinno się zmieniać dwa razy na dobę. O północy przechodzić na czas zimowy i spać godzinę dłużej, a w południe wracać na czas letni i wychodzić z roboty godzinę wcześniej. Ja tu nie widzę słabych punktów :D
Dobra historia kryminalna. Bohater wydaje mi się taki trochę Chandlerowski (zwłaszcza w pierwszej części), chociaż kwadratowy wąsik i grzywka w lewo kojarzą mi się z kimś zupełnie innym :).
Ciekawie i spójnie zbudowany świat. Intryga zaciekawia i tylko na samym końcu, gdy już wiadomo przed jakim dylematem postawiono Dulemaina, w moim odczuciu zmalało napięcie. Wiem, że był limit, ale wolałbym, żeby wykorzystać go na pokazanie rozterek bohatera (nawet bez rozstrzygnięcia) niż na “prezentację oferty”.
W tekście nie było nic, co by mnie wybiło z rytmu. W paru miejscach może użyłbym innych sformułowań, ale to subiektywne odczucie. Zauważyłem tylko jeden drobiazg do poprawki:
“…nie ważne, w jak piękne frazesy postaramy się ją ubrać,”
Podsumowując, dobry tekst. Przeczytałem z przyjemnością.
Moje koty raczej znoszą do domu upolowane myszy, a pies się tylko temu przygląda. Ale to pewnie dlatego, że żadne z nich nie poszło na studia :)
Gratuluję kolejnego świetnego szorta. Czy ja już pisałem, że Twoje teksty świetnie robią na nastrój? :)
Witaj Bruce,
Czy snopem światła można wędrować tylko do góry? No nie wiem, Jaś Fasola ewidentnie spadał na bruk :D
Bardzo ciekawy pomysł i dobrze opowiedziana historia. Zazwyczaj trochę kręcę nosem, na łączenie fizyki z metafizyką i magią, ale zrobiłaś to tak lekko i z gracją, że łyknąłem to jak gęś kluski :). Gratuluję.
Zauważyłem tylko jedną literówkę: “ Profesor Ligęza jego jedyny oderwał się od tej grupy,”.
No i czy w cylindrze da się wsiąść za kierownicę ? Można – w kabriolecie :)
Cześć,
Całkiem niezłe opowiadanie z gatunku Magii i Miecza (tu z przewagą miecza :) ). Może nie ma w nim nic zaskakującego, ale też nie ma nudy. Kilka potknięć się zdarzyło, ale nic na tyle dużego, żeby mnie wybić z rytmu. Czytało się przyjemnie.
No, może tylko “…choć nie kuła w oczy” ukłuło mnie w oczy :).
“Sympatyczne opowiadanko” – Sympatyczny komentarz. Dziękujemy :)
Nasz bohater to rzeczywiście taki everyman, albo raczej everydevil hero :) Fajnie, że to widać.
Brawo, brawo! Gratulacje dla wszystkich uczestników!
Bardzo dziękuję za miłe słowa i świetną współpracę i zaświadczam, że Koala75 jest znakomitym kompanem we współpisaniu :)
Nadeszła chyba pora dekonspiracji, więc i my się przedstawimy. My, czyli Koala75 (spiritus movens całego przedsięwzięcia) i piszący te słowa czeke.
Możliwe, że Hefajstos planował budowę kompletnego egzoszkieletu, ale zorientował się co ten smarkacz nawywijał w jednym tylko sandale i poprzestał na butach :)
Ładne, a nawet bardzo ładne opowiadanie. Lekko i z humorem opowiedziany mit “spoza kanonu” :)
I tylko ostatnie zdanie boleśnie sprowadza na ziemię, ale że jest to niestety szczera prawda, to i pretensji do autorki mieć nie można :)
Bardzo dobrze się czytało. Ciekawa historia opowiedziana w dobrym tempie i w sposób, który zaciekawia czytelnika.
“Czas i miejsce” opisałaś znakomicie. Nikt nie może mieć wątpliwości, że chodzi o starożytny Rzym. Dlatego sądzę, że można zrezygnować z określenia “rzymski”, które pojawia się dwa razy na początku tekstu.
Druga rzecz, ale to już raczej jako żart, myślę że kury nie trzeba głodzić przez tydzień, żeby rzuciła się na ziarno :)
Sprzeczne ze światopoglądem materialistycznym i zabrakło wzmianki o przewodniej roli KPZR, ale co tam. Udał się się Wam ten tekst, Ambush :)
I tak się dała zaprowadzić pod drzwi czarownicy? Oj, rzeczywiście bezmyślna ta Jadzia :)
Zabawne opowiadanie. Zdecydowanie FUNtastyka :)
Anonimie, wygląda na to, że Twój bohater pospołu z imć Bobolą, takoż przez pana Paska wspomnianym, był pionierem polskiego lotnictwa :)
Przyjemny szort i całkiem zabawny. Podobało mi się.
Prosta historia z pewną dawką absurdu. Mnie rozbawiło :)
“...a niektórzy go nawet lubili, gdyż nie mieli z nim do czynienia na co dzień.” – genialna recepta na bardzo udane relacje :D
Bardzo udana kompilacja historii z jabłkiem w w roli co najmniej istotnej. Lekko napisana i lekko zabawna, ale do “fun” trochę brakuje. Uśmiech, ale nie śmiech :)
Najzabawniejsze wydało mi się powierzenie Misiowi nadzoru nad ogrzewaniem (właściwie to nad czymkolwiek). Spojler: niedźwiedzie zapadają w sen zimowy :)
Czytało się przyjemnie, z uśmiechem na twarzy chociaż do wybuchnięcia śmiechem nie doszło :)
Nie będę się rozwodził nad tym, co już wcześniej zostało powiedziane. Opowiadanie napisane jest źle i kropka.
Z dobrych wiadomości: Całkiem niezły pomysł na lekkie i (po dopracowaniu) zabawne opowiadanie, a błędy można poprawić :)
Lekkie i zabawne. Rasowa “fun-tastyka” :)
Ciekawy pomysł, ale wykonanie mi nie podeszło.
Nie przeczę podszedłeś do tematu ambitnie, tworząc bardzo szczegółowy opis sytuacji, ale mam wrażenie, że wśród tych szczegółów gdzieś się zgubił sens tej opowieści. Grozy też jakoś nie poczułem, ale za to, chyba wbrew twoim intencjom, momentami się ubawiłem.
Miałem wrażenie, że bohaterowie z taką samą powagą traktują deszcz meteoroidów, awarię systemu chłodzenia, jak i to, że zbyt głośny śmiech może uszkodzić stacjię. Psycholog – komik jako szwarccharakter, też jakoś nie przekonuje. Jeśli to rzeczywiście on stał za tym wszystkim, to ja naprawdę nie wiem o co mu chodziło. Przecież taki eksperyment mógł zrobić wszędzie i nie ryzykując życiem ludzi i zniszczeniem stacji kosmicznej. Szukałem jakiejś wskazówki w jego imieniu i nazwisku, ale udało mi się ułożyć tylko “wrona” i “lanca”. Nie pomogło :)
Naprawdę doceniam pomysł i włożoną pracę, ale zachwycić mi się nie udało.
Sympatyczne i zabawne. Tylko dlaczego, będąc w takiej komitywie, Kulawik z psem sobie dwoją? :)
Za wcześnie Koalo, za wcześnie. Takie teksty trzeba publikować w niedzielę, późnym wieczorem, żeby czytelnik mógł sobie w poniedziałek, z rana przeczytawszy, poprawić humor:)
Cześć,
Spodobał mi się Twój tekst. Miałem wrażenie, że ten epizod dzieje się poza czasem, albo w każdym momencie jednocześnie. Świetnie to pasuje do opisanej sytuacji i zostawia dużą przestrzeń dla domysłów dotyczących planowanego bardzo ważnego zadania. Ja mam pewne skojarzenie, ale to nic pewnego :)
Chodziło mi raczej o brzmienie bardziej pasujące do obszaru wpływów Konstantynopola, tak dla wczucia się w nastrój. Ale może rzeczywiście za bardzo kombinuję :)
Misja Search and Rescue w Matizie? To się nie mogło udać :)
Druga część Bórlingów nie zawodzi, a nawet imho jest lepsza od pierwszej.
Akcja jest bardziej dynamiczna i, pomimo rozdzielenia bohaterów, bardzo spójna. Na dodatek zmniejszyłeś zawartość horroru w horrorze, co mi bardzo odpowiada. Mogłaby to być zwykła historia kryminalna, gdyby nie te pajęczaki pod kurtką Andrzeja :) I to właśnie najbardziej mi się spodobało.
Odsunąć się! Będę klikał :)
Cześć Bruce,
Widzę, że cykl opowieści historycznych się rozwija. I bardzo dobrze! Podoba mi się, że sięgasz do tych wydarzeń, o których w szkole wspominają ledwo co, albo wcale. Sam się historią interesuję, więc mogę tylko przyklasnąć.
Opisałaś ciekawy moment w dziejach Rusi Kijowskiej i zgrabnie przypomniałaś o nordyckich korzeniach Rurykowiczów. Liczę na kontynuację.
Z drobiazgów, które zauważyłem:
kniaziówna? – raczej kniahini
regentka – w moim, subiektywnym odczuciu trochę zbyt łacińskie jak na ruskie stepy. Może coś z greki? :)
Tak mi to klimatem trochę przypomina “Sceny z życia smoków”, tylko że we wersji dla hm… nieco starszych dzieci :)
Dobrze się bawiłem, czytając.
Prezentowanie fragmentów to niełatwe zadanie. Ciężko jest uniknąć odwołań do reszty tekstu, a jednocześnie nie można wszystkiego dodatkowo tłumaczyć.
Tobie się ta sztuka udała. Bez problemu wyobrażam sobie ten fragment jak część większej opowieści, ale jako samodzielna miniatura też z powodzeniem się broni.
Może gdzieś na strychu tej karczmy zostało chociaż żelazko z duszą. To by się diabeł na darmo nie fatygował :)
Bardzo lekko i przyjemnie napisane. Po prostu samo się czyta, a uśmiech nie schodzi z twarzy :)
Szczególnie przypadł mi do gustu manewr ustawienia pościgu przed uciekającymi, genialny w swej prostocie :)
Cześć,
Udany tekst. Spodobało mi szczególnie zderzenie potencjalnie niesamowitego wydarzenia jakim bez wątpienia jest zawarcie paktu z diabłem, z szarą zwyczajnością życia codziennego. W efekcie mamy DIY rytuał przywołania według tutoriala rodem z YT :) Sam demon zdradza oznaki wypalenia zawodowego, a najbardziej szatańska sztuczka na jaką go stać to próba podrzucenia szynki wegetarianinowi :) Lubię takie klimaty. Niby strasznie, ale bardziej śmiesznie.
No, tym razem nie do końca mi siadło. Nie żebym miał autorce i tekstowi nie oddać honorów za to, za co im się słusznie należą, czyli ciekawy pomysł, galerię barwnych postaci i wydarzeń, która spodoba się nie tylko miłośnikom historii, a ponadto lekką i autentycznie zabawną formę, niepozbawioną jednak pewnej głębszej refleksji, dotyczącej ludzkości jako igraszki w rękach bóstw różnorakich. To wszystko mi się podobało.
Miałem jednak wrażenie, że opowiadanie rzeczywiście rozrosło się za bardzo i straciło spójność. Na dodatek nie mogę uchwycić logiki działania trójki bożków. Może to zamierzony element chaosu, ale “chaos” to jednak poważna instytucja, a tę trójkę odebrałem raczej jak taki po prostu bałagan. Nie wiem, może myślę zbyt linearne, ale nie mogę się do nich przekonać.
Świetnie opisana, wciągająca scena z dobrze zbudowanym klimatem (tak, tak, filmy Tarntino :) ).
Może i brak szerszego tła i rozbudowanych ciągów przyczynowo skutkowych, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. W tekście dużo się dzieje i jest sporo emocji, więc nawet taka pojedyncza scena daje radę.
“Intrygujące” – gdybym miał opisać Twoje opowiadanie jednym słowem, to chyba właśnie tym. Można przeczytać kilka razy (ja trzy :) ) i za każdym podejściem zinterpretować je inaczej. To sprawia, że lektura jest satysfakcjonująca.
Myślę, że to zasługa świetnego zbalansowania informacji realnych i fantastycznych, sprawiającego, że nie sposób rozstrzygnąć z całkowitą pewnością co się dzieje naprawdę, a co jest wytworem imaginacji Marka.
Gratuluję dobrego tekstu :)
Rzeczywiście, tekst emanuje świąteczną atmosferą :D
Jeśli to pierwszy horror, to bardzo udany debiut. Spodobał mi się klimat i wykreowany mikro świat wioski Baranek, choć muszę przyznać, że stopień opanowania jakim wykazali się mieszkańcy wsi obliczu gwałtownej śmierci czterech mężczyzn, a potem gdy Luta zaglądała im do okien, wydał mi się nieco nienaturalny. Ok, może kiedyś ludzi byli twardsi :). Postać Luty (Lutej?) jest świetnie opisana i mam wrażenie, że inspiracją były tu demony słowiańskie, co jest bardzo na miejscu w tych stronach :)
Dawka brutalności jak na horror może nie jest jakaś ogromna, ale w zupełności wystarczająca i ładnie pasuje do realiów epoki, gdy niejeden zagon tatarski, czy kupa grasantów podobną jatkę mógłby uczynić, choć metodami konwencjonalnymi :)
Brawo!
Cześć Bruce,
Uczciwie przyznaję, że zacząłem to czytać tak bez przekonania. Owszem, ciekawe ujęcie tematu, fajny pomysł z “czyśćcobusem”, ale na początku odniosłem wrażenie, że tekst jest zanadto dydaktyczny, grzechy nieco przerysowane, jakbyś chciała tanim kosztem zrobić wrażenie na czytelniku.
Jednak w miarę czytania zacząłem się coraz bardziej wciągać. Bardzo w tym pomógł spokojny rytm opowiadania, który sprawił, że skupiłem się na najistotniejszej kwestii jaką tu przedstawiasz, tzn., że zbawienie w jakimś stopniu zależy od człowieka, a nie wyłącznie od Boga. Popraw mnie jeśli się mylę, ale to chyba trochę heretyckie twierdzenie :). Tak czy siak, spodobało mi się.
Krótko mówiąc, zacząłem bez emocji, a skończyłem zachwycony.
No aż se chyba kliknę :)
“…a w trakcie zwyczajnych czynności dnia codziennego…” – Jak co dzień po południu zdzieliłem jakiegoś gościa po głowie łopatą i tak sobie w tym momencie pomyślałem: A gdyby ten facet właśnie uciekał z piwnicy opuszczonego domu na odludziu, gdzie mieszkają potworne pająki ludojady? To by była pyszna historia! :D
Przepraszam, tak mi się jakoś skojarzyło :)
Kolejny po “Będziesz tylko mój” tekst o tematyce lotniczej :D Ileż to może się wydarzyć w czasie tak krótkiego lotu. :)
Przedstawiłaś ciekawą i zabawną scenkę, ale niepozbawioną też pewnej refleksji. Ludzie mają swoje spory i wojny a anioły i demony niezły ubaw.
Jestem bardzo “na tak” :)
Przyznam, ze udało Ci się mnie zaskoczyć. Z opisanych objawów wynikało, że w tamtej okolicy zainstalował się klasyczny wampir, a tu taka niespodzianka – upiorna manufaktura (odnóżofaktura?) przędzalnicza :)
Świetny pomysł i sprawne wykonanie. Brawo!
P.S.
A ten śnieg na święta to już czysta fantazja :D
Cześć,
Wszystkie uwagi mile widziane. Zwłaszcza ta o “zadzieraniu do góry”:)
Przejrzę, przemyślę, poprawię.
Dzięki za komentarz.
Zabawna historia w przedświątecznym klimacie. Bohaterowie pomimo piekielnej proweniencji i paskudnych cech zakodowanych w DNA dają się lubić.
Przyjemnie się czytało. I tylko stażysty szkoda:)
Cześć,
Dzięki za uwagi. Przejrzę tekst i poprzycinam trochę te nadmiary :)
Czasy się zmieniają. Kiedyś takim stałym elementem krajobrazu polskiej wsi był Golf “dwójka” . Tym jednak niech się zajmują etnografowie, socjologowie i diagności ze stacji kontroli pojazdów :)
Bardzo udany tekst. Pomimo niewielkiej objętości udało ci się barwnie opisać cały ciąg zdarzeń prowadzących bohatera prosto do bram Niebios. Spójność i logika nienaganna, a do tego bardzo zabawne.
Dzięki za przeczytanie i komentarz.
Tekst z założenia był ”ćwiczebny”, więc nie mogłem się rozpisywać, ale może wyszło mu to na dobre :)
Znakomite opowiadanie. Na początku mamy supeł, który z gracją i humorem rozplątujesz. Ciekawy pomysł i dobra zabawa.
Nie ma co się rozpisywać, idę klikać :)
Teoretycznie stała się rzecz straszna, ale z jakiegoś powodu się uśmiecham :) Nie tak łatwo jest zrobić coś takiego. Brawo!
Ciekawy pomysł i dobre wykonanie. Szybko się wciągnąłem i z zaciekawieniem doczytałem do końca. Przedstawiłaś interesującą koncepcję duszy i stanu między życiem a śmiercią. Zderzenie elementów metafizycznych z surowym, naukowym podejściem i próbą opanowania zjawiska przy użyciu środków technicznych dało dobry efekt.
Jedyne co mi trochę przeszkadzało, to jednowymiarowość głównych bohaterek. Są zajęte tylko swoją pracą. W przypadku profesor Sprout, nie odniosłem wrażenia, że robi jej większą różnicę to, czy jej dusza jest w ciele, czy w cylindrze. Ważne, że może kontynuować swój projekt :)
To jednak tylko drobiazg, który nie był w stanie zepsuć mi przyjemności czytania:)
Nie wiem dla kogo pracował ten golden, ale wygląda na to, że ktoś mu zainstalował pluskwę za uchem :) Na szczęście podsłuch został wykryty i usunięty.
Sympatyczny szort. Taki generator uśmiechu z wątkiem szpiegowskim:)
Ciekawa i zabawna historia. Bajkowa w klimacie pomimo kilku brutalnych momentów. W odbiorze lekka i przyjemna. Podobało mi się.
Dziękuję za odwiedziny i komentarz.
Ciekawa historia i dobrze napisana. Zaczyna się całkiem lekko, ale z czasem gęstnieje. Na koniec już naprawdę mocno docisnęłaś bohatera.
Nie zazdroszczę mu, ale już się nie mogę doczekać kontynuacji. Istnieje bowiem spore ryzyko, że Regina nie uzna argumentów o konieczności ratowanie pasażerów i reputacji kapitana i po gwałtownej śmierci, również zamieni się w zjawę. A wtedy Rachwola będą prześladowały dwie demonice, jedna zakochana, a druga wściekła. I to dopiero będzie jazda :)
Jeżeli nie liczyć smutnej konstatacji, że łatwiej jest punktowo zakrzywić czasoprzestrzeń niż uzyskać przyzwoitą emeryturę z ZUS-u, tekst oceniam jako pogodny i niosący nadzieję :)
Rzeczywiście, sypnęło ostatnio horrorami, ale powyższy szorcik, podobnie jak i inne Twoje teksty, to skuteczne antidotum na nadmierną dawkę grozy :)
Zachwycony ultra logicznym objaśnieniem nazewnictwa szarż w krasnoludzkim wojsku, w głowę zachodzę jak uzasadnić tego “adjutanta” ;)
W odróżnieniu od poety Wojaczka, ja głowy z niesmakiem nie odwracam i chętnie bym jeszcze poczytał o tym oblężeniu. Zauroczyła mnie absurdalność sytuacji i fantastyczny język, że o galerii malowniczych, choć przeważnie epizodycznych postaci nie wspomnę.
Mam nadzieję , że będziesz sobie robił częstsze przerwy na pisanie takich “niepoważności”.
Czy Głogowa Wiedźma nie była przypadkiem komendantem głównym policji puszczańskiej? Dostrzegam pewne paralele :)
Dobrze się bawiłem czytając i w pełni podzielam opinię Leclerca. Brawo! Brawo!
Dziękuję, miło słyszeć. Znaczy, że dobrze się czytało, a nie, że policjant będzie miał problem :)
Nominowałem. Nawet nie bolało :)
Może rzeczywiście można to robić częściej :)
Cześć Bardzie,
Zacznę od uwag technicznych, żeby mieć to z głowy.
– “Ursa dotknęła gładkiej powierzchni monolitu – był przenikliwie zimnu.” – literówka
– “Kosztowało to Ursę wiele wysiłku, a świniowatą – wielu nowych blizn na plecach”– chyba powinno być “wiele blizn”.
Następnie dwie sprawy wynikające już tylko z mojej upierdliwości:)
– “Monolit zdawał się gładki jak lustro, jednak odbijał jedynie światło, nigdy otaczające go pomieszczenie” – trochę mi się to kłóci z prawami fizyki. Obraz pomieszczenia, który widzimy to też odbite światło, więc ta selektywność w odbijaniu jakoś mi zgrzyta, tym bardziej, że w innych aspektach stworzony przez Ciebie świat, karnie stosuje się do reguł fizycznych.
– “Tuk szalał, wrzeszcząc dziko, przesuwając się coraz bliżej Wędrowca.” – Wiemy , że Wędrowiec jest w tym pomieszczeniu, ale nie zauważyłem żebyś zaznaczył gdzie. Jest tylko informacja, że Gas leżał w centralnej części. W którą zatem stronę przesuwał się Tuk?
Teraz jedna rzecz, która mnie rzuciła na kolana:
-“Wędrowiec ma teraz dwie marionetki, które może wykorzystać” – Te MARIONETKI, po opisie Tuka uwięzionego przez kable zwisające z sufitu – dla mnie bomba.
No cóż, chyba przemogę swoje lenistwo i specjalnie dla tego tekstu wreszcie ogarnę jak się nominuje do biblioteki (już chyba mogę) :)
Ciekawy eksperyment. Zastosowanie formy poetyckiej pozwoliło zawrzeć duży ładunek emocji w dosyć krótkiej wypowiedzi. Niejedno niedomówienie mówi więcej niż kilkanaście zdań wielokrotnie złożonych :)
Na początku, jak na mój gust serwujesz zbyt wiele skojarzeń sprowadzających przekaz do “tu i teraz” i miałem wrażenie, że to trochę pójście na łatwiznę, żeby przykuć uwagę czytelnika. Potem, gdy już się tego oderwałeś, zrobiło się ciekawie i uniwersalnie.
Cześć,
Lekkie i przyjemne opowiadanie (ok, jako niepalący, nie czuję do końca dramatu związanego z rzuceniem palenia i :) ). Intryga zaciekawia, a bohatera można polubić. Humor zdecydowanie na plus, nienachalny, ale wyraźny.
Ok. Przy drugim klaksonie domyśliłem się do czego to prowadzi, ale to nic. Tekst mi się spodobał. Ma fajny klimat i dobrze się go czyta. Poczucie zagrożenia rośnie, a taktowanie czasu rozładowującą się baterią telefonu świetnie się tu sprawdza.
Dobrze napisane, ciekawe i zabawne, ale jak się zastanowić i i uwzględnić szerszy kontekst tej historii, to lekki dreszcz po plecach przechodzi. Stworzyłeś Koalo taki kryptohorror (light) :)
Cześć,
Jeżeli to fragment większej całości, to jestem za. Ciekawi mnie skąd przyszedł bohater, kim jest i dokąd zmierza:) Jeżeli jednak to już wszystko, to zostawiasz mnie z poczuciem niedosytu.
Można powiedzieć, że zadałeś kilka zagadek i nie rozwiązałeś żadnej z nich. Mam wrażenie, że skupiony na podaniu dużej liczby szczegółów stworzyłeś ładny obrazek, umieściłeś w nim bohatera i kropka. Jake znaczenie ma chociażby model broni, skoro poprzedni właściciel nie żyje, nowy nie za bardzo umie się nią posługiwać, a jedyne do czego posłużyła w tej opowieści to do tego , żeby ją włożyć do kabury :)
I żeby było jasne, to nie jest tak, że tekst mi się nie podoba. Po prostu uważam, że zasługuje na rozwinięcie, bo ma potencjał.
Cześć,
Czytając, miałem wrażenie, że ktoś mi przed oczami przesuwa talię kart od “Dixit” i trochę się pogubiłem , próbując dojść sensu :) Dlatego przeczytałem po raz kolejny, nie siląc się na dociekanie o co chodzi, tylko po prostu “oglądając” te obrazy. Zadziałało :)
Ok, gdyby było tego więcej, to pewnie bym się znudził, ale w rozmiarze “short” jest to całkiem, całkiem :)
Zgrabnie, nienachalnie, a jednak skutecznie jak widać :)
@ piotr_jbk & ślimak zagłady – ja to odczytałem tak:
“– Ruszamy!
– Przed wieczerzą?!
– (Jeżeli ruszymy później) Po (wieczerzy), będziesz się bał utopców!”
Założyłem, że utopce operują już po kolacji :)
Dziękuję za komentarze. Na pewno do przemyślenia na przyszłość
dogsdumpling – faktycznie tekst miał być taki oldschoolowy, dopasowany do zdjęcia. Może ciut za bardzo :)
Outta Sewer – Nie urazi. Przecież prosiłem o opinię :)
Ślimak Zagłady – Dziękuję za łapankę. Jak tylko dorwę się do pełnowymiarowej klawiatury, to poprawię błędy.
Sajmon15 – Powody umieszczenia tego zdjęcia na ścianie były dwa. Po pierwsze Henry Stugges chciał zademonstrować, że nie przejmuje się żadnymi duchami, klątwami itp. Po drugie, musiałem jakoś pokazać bohaterowi twarz poprzedniego właściciela samochodu, żeby mógł go potem rozpoznać jako ducha :)
Cześć,
Myślę, że etykieta “horror” źle wpływa na odbiór tekstu. Czytelnik oczekujący mocnych wrażeń może czuć się zawiedziony. Cały horror sprowadza się do zatrzaśniętych drzwi w piwnicy, co pewnie dało by się też racjonalnie wytłumaczyć. A przecież potencjał do stworzenie horroru w tym tekście jest. Lawendowa “Cruella DeMon”, czy zdumiewająco dokładne figurki zwierząt to znakomite punkty wyjścia do rozwinięcia naprawdę strasznej historii.
Poza tym opowiadanie jest całkiem miłe w odbiorze, a “cat lovers” docenią znajomość kocich obyczajów.
Pozdrawiam :)
Rzeczywiście, są wymagane elementy. Może błędnie przyjąłem, że do horroru brakuje jeszcze kilku wiader krwi, sterty wyrwanych kończyn i ułożonego z wyprutych wnętrzności napisu SZANUJ ZIELEŃ :)
Wolę staromodne określenie “powieść grozy”, ale “horror” tez może być :)
Mr_D – Dziękuję. Miło słyszeć.
Finkla – Horror? Hm..nie chciałem nikogo przerażać. Ot, tylko sprawić, żeby poczuł się lekko nieswojo :)
Cześć,
Podobało się. Stworzyłeś ciekawy melanż wątków Si-Fi, biblijnych i apokryficznych :) Tekst wciąga i dobrze się go czyta. Brawo.
Przyznam jednak, że ja nie dałbym bohaterowi szansy na przebudzenie w ostatnim akapicie. Zostawiłbym go w miejscu, które sobie wywalczył , wśród “takich samych skurwysynów jak on”.
Bardzo dziękuję za komentarze.
Tygrysica – Rzeczywiście, krótka forma wymusza tajemniczość :) Nie było miejsca na wyjaśnienie co się dokładnie stało, ale co by to nie było, przyczyniły się do tego zjawiska nadprzyrodzone.
cezary_cezary – Obawiałem się, że tych kilka detali (model samochodu, szprychowe koła, mosiężne guziki) to będzie za mało, żeby wyraźnie osadzić akcję w latach dwudziestych, a zależało mi na tym. Dlatego postanowiłem powiedzieć to wprost. Pewnie jednak można było to jakoś zgrabniej ująć :)
AP – Nie, to będzie zupełnie inna historia, dziejąca się w innym czasie i miejscu, chociaż też w Ameryce.
MichałBronisław – lata dwudzieste, lata trzydzieste… :) dla mnie ostatni moment na opowieści o duchach. Potem świat się tak jakoś brutalnie urealnił.
Cześć, Młody pisarzu.
Dziękuję za komentarz. Na większą dawkę grozy przyjdzie jeszcze poczekać, ale pracuję nad tym :)
Zatem nie ma szans na wieczny odpoczynek. Muszę dopilnować, żeby mnie pochowali w wygodnych butach :D
Bardzo przyjemny szort. Temat właściwie ponury, ale przedstawiony zabawnie i z wdziękiem.
Regulatorzy,
Dziękuję za poprawki. Wszystkie chevrolety już sprowadziłem do właściwego formatu :)
Najzabawniejsze jest to , że pierwotnie zapiałem tę nazwę małą literą, a na końcu, przy sprawdzaniu tekstu, zgodnie z metodologią ”co by tu jeszcze poprawić” pozamieniałem na duże :D
Teraz na pewno zapamiętam jak ma być.
Witaj Bardzie,
Dzięki za doping. Już się nawet wziąłem za tę straszną historię. Mam nadzieję , że nie zejdzie mi jakoś ekstremalnie długo :)
Cześć,
Dziękuję. i cieszę się, że czytało się przyjemnie.
Tekst był pisany jako ćwiczenie, więc punktowanie jest mile widziane :)
Chociaż samochód jest tu istotny, to jednak jest tylko narzędziem, a nie samoistnym bytem. Zresztą, gdzie mnie tam do Kinga panie :) To jest po prostu historyjka zainspirowana zdjęciem:
Cześć lenti,
Dziękuję za komentarz.
Może faktycznie ten rok wyszedł trochę nienaturalnie, ale chciałem tę scenkę osadzić właśnie w latach dwudziestych, nie idąc w rozległe opisy.
Na przyszłość zapamiętam, żeby nie chodzić na skróty :)
Ładne. Dopisałeś kolejny rozdział opowieści, którą ludzie tworzą od tysięcy lat, próbując oswoić to, co nieuchronne i co budzi lęk.
Refleksyjnie, nastrojowo i, mimo cmentarnego entourage’u, ciepło.
Więc dlaczego “horror”? :)
Cześć,
Spodobał mi się klimat opowiadania. Pomimo tego, że rzecz się dzieje w przyszłości, jest bardzo dobrze ucharakteryzowana na opowieść “z okolic” rekonkwisty. Fajna sprawa. Trochę mnie tylko z tego wybiły “rota”, sotnia” “ront” i “proletariusze”, dla mnie jakby z inne bajki.
Ciekawie też pokazujesz jak można postrzegać władzę i jak, w sumie z dosyć racjonalnych pobudek i dążąc do szczęścia obywateli, zgotować im bardzo nieciekawy los. Bardzo to życiowe.
Fabuła jest OK., chociaż nic mnie nie zaskoczyło. Klimat opowieści robi robotę i czułem się w niej dobrze, nawet pomimo braku niespodzianek.
Z uwag czysto technicznych:
* kamienne pamiątki istnienia słynnej metropolii;wna nieużywaną. W różnych miejscach umieszczono jeszcze kilka (świątyń?), ale ta była najważniejsza, bo gromadziła w cienistych arkadach kamienic, okalających rozległą pustać w zwartej (?) Juan, patrząc na ten relikt minionych czasów, zawsze czuł smutek, że nazwa świątyni uleciała wszystkim z pamięci.
* …wielkiej świątyni, już od dazabudowie, największą ilość widzów, w milczeniu obserwujących egzekucję. I przyglądających się krążącym w powietrzu sępom
* …tryśnie wytrysk spermy – może po prostu “tryśnie sperma (albo nasenie)”
* …wolumen – wolumin
* graniczna rubież – hm … taka trochę “graniczna granica” :)
* po tylko – literówka
Hej Bardzie,
Może w przypadku horroru to nienajlepszy komplement, ale… czytało się przyjemnie :)
Spora ale nie przytłaczająca dawka grozy. Pomimo przemawiających do wyobraźni opisów okropieństw, można się skupić na akcji.
Trochę tylko przeszkadzała mi konwencja “wtedy / teraz” . Przy stosunkowo krótkim tekście ten switch następował często i miałem wrażenie posiekania tekstu. Wielkiej szkody to jednak nie robi.
Nie czytałem wcześniejszego opowiadania (muszę nadrobić braki :) ) ale rozumiem, że będzie tego jeszcze więcej, więc na razie nie oceniam Jima. W tym momencie wygląda na tęgiego sk… hultaja, ale może szykujesz jakąś niespodziankę i Jim okaże się całkiem fajnym kolesiem :)
Cóż, że ze Szwecji :)
Jak do tej pory, wszystkie twoje opowiadania, które czytałem, podobały mi się, więc myślę, że bez problemu zniosę “zmiany klimatyczne” :)