
Niestety nie ma humoru, jest za to śmiertelna powaga. To mój drugi szorcik na portalu.
Niestety nie ma humoru, jest za to śmiertelna powaga. To mój drugi szorcik na portalu.
Kai upuścił drewniany miecz. Splunął krwią i posłał ojcu niepewne spojrzenie. Kolejny raz popełnił błąd i kolejny zapłacił za to własną posoką. Ojciec nie wahał się. Nigdy tego nie robił. Po prostu uderzył go na odlew, wykorzystując chwilę niepewności i posłał na spotkanie z twardą glebą. Kai zwinął się w kulkę i próbował złapać oddech, osłaniając głowę przed kopniakami.
– Żałosna kupa gówna – skwitował mężczyzna. – Co jest? Zamieniłeś się w robaka?
Kai puścił to mimo uszu. Obelgi nie były gorsze od obolałych żeber i wybitych zębów, a każda próba wstania wymagała odsłonięcia wrażliwych miejsc.
Kiedy ojciec w końcu odpuścił i poszedł wziąć łyk piwa, chłopak podniósł się obolały z ziemi, a jego wzrok padł na okno zamkowej kaplicy. W środku znowu widać było czyjąś ciemną sylwetkę.
Od dawna podejrzewał, że ich zamkowy kapelan wcale nie był tym, za kogo się podawał. Sugerowały to dziwne hałasy w środku nocy, ale też to, że czasami znikał bez zapowiedzi, po czym pojawiał się nie wiadomo skąd z torbą pełną dziwności, typu zioła, czy fragmenty ciał baśniowych stworów, które przecież nie istnieją. Czasami też, gdy Kai dostawał na dziedzińcu baty cięższe niż zazwyczaj, kątem oka dostrzegał ciemną postać, widoczną gdzieś w którymś z okien. Czy to dziwna obecność kapłana sprawiała, że ojciec nagle dostawał złego humoru i błędy Kaia irytowały go bardziej niż zwykle? Był prawie pewien, że on sam też czuł coś takiego i gdyby tylko mógł, byłby w tych momentach najgorszym katem.
Chłopak wiedział, że musi coś z tym zrobić, bo nie może być tak, że kapelan bez żadnych konsekwencji wyciąga z jego ojca to, co najgorsze i napuszcza na Kaia. Postanowił działać. Pewnej nocy zaczaił się za jednym z gobelinów w kaplicy i czekał cierpliwie, aż pojawi się kapłan. Ten zjawił się nieprędko, dopiero gdy nogi chłopaka zaczęły drętwieć od bezruchu. Mężczyzna wszedł do środka i ostrożnie zamknął za sobą drzwi. Jednym ruchem dłoni sprawił, że każda świeca w komnacie zapaliła się, po czym spod ołtarza wyciągnął nocnik i zaczął do niego wrzucać symbole, należące do czczonej za dnia bogini. Chłopak zbladł na widok tego świętokradztwa, ale nie zdradził się ani ruchem, ani dźwiękiem.
Następnie kapłan skrytym w rękawie ostrzem wykonał cięcie na dłoni, kucnął i zaczął bazgrać coś na posadzce. Gdy skończył, na pulpicie postawił otwartą księgę i wymamrotał pod nosem kilka losowych dźwięków, których znaczenia Kai nie mógł rozszyfrować. Gwyrgam. Czy było to czyjeś imię? Mężczyzna wyciągnął butelkę z dziwną miksturą i wypił ją duszkiem, po czym upadł na kolana.
Do komnaty zaczęło się coś wlewać. Jakiś dziwny chłód, który przenikał przez skórę chłopaka i zasiał w jego głowie zalążek nienaturalnego strachu. Kai na początku myślał, że to przeciąg, po czym przypomniał sobie, że drzwi były zamknięte. Powietrze gęstniało z każdą kolejną chwilą, wypełniając czyjąś przerażającą obecnością wszystkie zakamarki, klejąc się do powierzchni jak uporczywy zapach starego sera. Zaczynał czuć się naprawdę dziwnie. Żądza, głód, złość, wszystko zdawało się zlewać i być podszyte strachem, że sprzeciw przyniesie ze sobą coś naprawdę złego.
Jednak Kai stał dalej w bezruchu, ignorując tak demoniczne podszepty jak i powietrze gęstniejące mu w płucach, które powoli zaczynało go dusić. Zza gobelinu wlepiał przestraszony wzrok w klęczącego kapłana, który w transie nucił pod nosem modlitwę. Mężczyzna nagle przestał, wziął gwałtowny wdech i otworzył szeroko oczy. Wstał powoli i spokojnie, ruszając się z zupełnie inną manierą, niż wcześniej. Odwrócił się w kierunku chłopca i uśmiechnął drapieżnie.
– Inni już dawno by się poddali – powiedział, jakby nie swoim głosem. – Byliby moi. Całkowicie. Ale nie ty.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Ty jesteś silny – kontynuował – zasługujesz na więcej. I dostaniesz więcej. Będziesz najsilniejszy, najpotężniejszy.
Chłopak nie odezwał się ani słowem, cały czas obserwował mężczyznę z kompletną paniką w oczach. Czemu kapłan miałby mu coś dawać? Czy Kai naprawdę był silny? Zbyt często z niego drwiono, by miał w to tak po prostu uwierzyć.
Nie był w stanie się poruszyć, gdy mężczyzna podszedł bliżej, ani wtedy, gdy położył lodowatą dłoń na jego głowie. Nie krzyknął, gdy ten wbił mu w skórę nieobcięte paznokcie. Ale jednak coś zrobił. Gdy kapłan zaczął szeptać zaklęcia w obcym języku, chłopak zemdlał.
***
Obudził się we własnym łóżku. Gdy otworzył oczy, słońce było już wysoko nad horyzontem. Zaklął pod nosem, bo zrozumiał, że oznacza to dzień bez śniadania. Niebawem czekał go trening z pustym brzuchem, na który już w zasadzie powinien iść. Ojciec nie tolerował spóźnialstwa. Mówił, że to brak szacunku. W zasadzie brakiem szacunku mogło być w jego oczach wszystko, a karą było ciężkie bicie, z reguły do krwi i zakończone kopniakami po głowie i brzuchu. Zawsze robił to własnoręcznie, bo jak twierdził, wymierzanie sprawiedliwości to ważna część bycia panem.
Ubranie, które na siebie wciągnął, zdawało mu się przyciasne, lecz pomyślał, że może służąca przyniosła mu wczoraj odzienie jego młodszego brata. Było jednak już zbyt późno na zmianę, każda kolejna chwila zwłoki nieuchronnie zbliżała go do strasznej kary. Chwycił drewniany miecz treningowy i biegiem ruszył w stronę dziedzińca. Gdy mijał kuchnię, zatrzymał się i bezwiednie powiódł głodnym spojrzeniem w kierunku, z którego dochodził go zapach jedzenia. W rogu obok drzwi zauważył rudą kotkę, która pełniła rolę zamkowego szczurołapa. Jej sierść była zjeżona, a szeroko otwarte oczy wpatrzone wprost w Kaia. Wydała z siebie ostrzegawczy syk i cofnęła się, przylegając tyłkiem do ściany. Chłopak zmarszczył brwi, zastanawiając się, co ją tak rozzłościło, po czym ruszył dalej.
Na dziedzińcu przywitała go kompletna cisza. Wszyscy obecni mężczyźni wbili w niego spojrzenia, w których dało się zobaczyć mieszankę zdziwienia i strachu. Nawet psy, które wcześniej ujadały, prosząc o polowanie, teraz kuliły się w kojcach.
Na samym środku, na ubitej ziemi, która pochłonęła tak wiele krwi Kaia, stał ojciec. Chłopak czuł się pewniej, niż zwykle, więc bez ceregieli podszedł do niego i sieknął na odlew drewnianym mieczem. Mężczyzna próbował zablokować cięcie, lecz przeszło ono na wylot, jak przez blok małego dziecka i uderzyło go w twarz, rozbryzgując naokoło jego posokę. Chyba pierwszy raz była to jego krew. Ojciec spojrzał na Kaia dzikim wzrokiem i zadał wściekły cios z góry. Chłopak odbił go niemal bez wysiłku i po skróceniu dystansu rąbnął pięścią w szczękę mężczyzny, posyłając go na glebę. Kai stanął jak wryty, nie mogąc się nadziwić, jak silny teraz był. Chciał czuć z siebie dumę, po tym, jak pierwszy raz zwyciężył ojca w walce, lecz coś mu mówiło, że on sam nie miał z tym nic wspólnego. Podniósł wzrok na zamkowe okna. Znowu w jednym zobaczył znajomą sylwetkę kapłana. Nie wiedzieć czemu, Kai miał niemal pewność, że mężczyzna uśmiechał się tak samo, jak ostatniej nocy. W ten sam upiorny sposób.
Chłopak spojrzał na leżącego u jego stóp ojca. Tego, który tak wiele razy go bił. Którego szczerze nienawidził za każdą niesprawiedliwą karę, każdą obelgę, jaką go obrzucił. Jakże chciałby go teraz dobić. Czuł, że nie powinien, lecz coraz mniej go to obchodziło. W końcu to silni ustalają, co należy, a co nie. Zbliżył się do niego i złapał za włosy. Spojrzał w przerażoną twarz mężczyzny. Z tyłu słyszał krzyki zbrojnych, biegnących, by go powstrzymać. Wykonał jedno szybkie szarpnięcie. Nie zdążyli. Teraz ich kolej.
Fabuła fajna, ciekawa. Dobre zakończenie. Z niektórymi zdaniami mam mały problem, ale nie ja tu jestem od głębszej analizy, bo za mało mam wiedzy. Przyjemny szorcik.
You cannot petition the Lord with prayer!
Witaj. :)
Baaardzo mocne. Bezlitosne, ostre, iście diaboliczne. :)
Czytelnik rozumie mimo wszystko chłopca. I jego decyzję.
Poruszyłeś przy okazji ważki problem. Niejeden syn tak nienawidzi rodzonego ojca za podobne rzeczy, niejeden życzy mu tego samego. I to jest straszne.
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia w konkursie. Klikam. :)
Pecunia non olet
o, mój pierwszy klik, dziękuję Bruce!
Michael, z niektórymi zdaniami może być problem, bo napisałem to trochę na szybko, aby zdążyć na konkurs. Co w sumie zabawne, bo teraz widzę, że termin się wydłużył.
Cześć,
Całkiem niezłe opowiadanie. Fabuła prosta, co zrozumiałe przy krótkiej formie, ale ciekawa. Czytało się dobrze.
Pod rozwagę daję tylko trzy rzeczy, które mi jakoś nie zagrały:
– “Od dawna miał podejrzenia” – chyba lepiej po prostu “podejrzewać” niż “mieć podejrzenia”
– “dostawał na dziedzińcu łomot” – za lekko, za nowocześnie, nie pasuje do dekoracji :)
– “Inni już dawno by polegli” – “polegli” to raczej w boju. Nie zauważyłem niczego takiego
Świetnie, Freki, cieszę się bardzo, powodzenia, pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Czeke, ok coś tam zmieniłem, dziękuję za opinię.
Podkreślam, nie jestem ekspertem, ale to zdanie wydaje mi się trochę dziwne (jeśli się mylę, z góry przepraszam):
„Byliby moi. Całkowicie. Ale nie ty.”
Tekst przeczytałem. Czytało się dobrze. Przydało by się jakieś rozwinięcie.
Powodzenia w konkursie! Pozdrawiam.
Ale to są trzy zdania! Co do rozwinięcia to demon został wyciągnięty z dużo dłuższego tekstu, którego jeszcze nie opublikowałem, ale się szykuję…
Cześć, freki,
Ciekawy szort, zgrabnie spisany
Choć fabuła wydaje się prosta (był słaby – dostał moc – stał się silny), to coś w niej jest, bo zapada w pamięć. Chyba chodzi o to ojcobójstwo na końcu. Jakby nie było – to jednak ojciec. Zabicie rodzica (albo dziecka) to chyba jedna z bardziej wstrząsających rzeczy.
Mocne.
Pozdrawiam,
rr
A, dziękuję. Zapadanie w pamięć to najlepsza pochwała, jaką można dostać. W końcu w pamięć zapadają głownie te rzeczy, które wywołują emocje, a to mój główny cel. Nawet jeśli są to emocje, związane z drastycznymi wydarzeniami.
Cześć Freki!
Przerażający, nie pozostawiający czytelnikowi nawet skrawka nadziei szort.
Pozdrawiam!
Dziękuję, miło mi, że nie pozostawiłem Ci nadziei ;)
Ave, Freki!
Przedmowa nie kłamie, humoru w tekście nie dostrzegłem. Demoniczny kapłan to w sumie nie jest nowy koncept, ale w Twoim wydaniu wyszedł całkiem nieźle. Aczkolwiek zupełnie nie rozumiem jego motywacji. W sensie, dlaczego zależało mu na obdarzeniu Kaia mocą? Dla samego siania zniszczenia?
Zemsta na ojcu przewidywalna, ale przedstawiłeś ją w sposób pozbawiony emocji, co tylko spotęgowało wydźwięk (mocny) sceny. Myślę, że króciak zasługuje na rozwinięcie w kolejnych tekstach.
Powodzenia w konkursie!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cześć, Freki!
Potwierdzam, ja również nie znalazłem humoru ;)
Mamy złego kapłana, który natchnął mocą chłopaka poniewieranego przez ojca. Przemiana wzmocniona działaniem złego – czy on teraz będzie miał jakąś władzę nad Kaiem? To by tłumaczyło, dlaczego chciał zabić ojca – Kai zostanie tylko marionetką, a właściwą władzę będzie sprawował kapłan.
Napisane jest ok, choć język nie powala i można jeszcze nad nim popracować.
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
Ave Cezar, przepraszam, że dopiero teraz, ale miałem powyborczy egzystencjalny ból dupy (w sumie nadal mam). Jego motywacją było stworzenie wiernego minionka i nienawiść, jaką darzy ludzki ład społeczny. Rozwinięcia tej konkretnej akcji nie planowałem, bo sam motyw był wyciągnięty z innego tekstu, nad którym teraz usilnie pracuję. Fajnie, że coś tam wyszło, budowanie napięcia i klimatu jest dla mnie najważniejsze.
Krokus, kapłan też jest tylko marionetką, w tekście chciałem zasugerować, że on użycza ciała jakiemuś innemu bytowi (rusza się z inną manierą, mówi nie swoim głosem). Co do języka to też mam takie wrażenie, ale tekst powstał w jeden dzień, bo chciałem zdążyć na konkurs, który pierwotnie trwał do 15 maja…
Kto od miecza wojuje, od miecza ginie. Należało mu się!
Tylko co stało się z chłopcem. Bo wiem, że stał się większy i silniejszy, ale umknęło mi czy został ogrem, smokiem, czy olbrzymem?
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
W krótkim tekście zawarłeś sporo zajmującej treści i pokazałeś wielką przemianę Kaia. :)
Nieźle się czytało, choć wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
Kiedy ojciec w końcu odpuścił i poszedł wziąć łyk piwa… → Kiedy ojciec w końcu odpuścił i poszedł napić się piwa…
Łyków się nie bierze.
…dostawał na dziedzińcu baty cięższe niż zazwyczaj… → …dostawał na dziedzińcu baty boleśniejsze/ dotkliwsze niż zazwyczaj…
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Ciezko-a-trudno;19058.html
Mężczyzna wyciągnął butelkę z dziwną miksturą… → Skąd wiadomo, że mikstura była dziwna?
Powietrze gęstniało z każdą kolejną chwilą… → Czy chwile mogły następować nie po kolei?
Wystarczy: Powietrze gęstniało z każdą chwilą…
…podszyte strachem, że sprzeciw przyniesie ze sobą coś naprawdę złego. → Sprzeciw przeciw czemu?
…jak i powietrze gęstniejące mu w płucach, które powoli zaczynało go dusić. → Pierwszy zaimek jest zbędny.
…i uderzyło go w twarz, rozbryzgując naokoło jego posokę. → Drugi zaimek jest zbędny.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.