
Zbliża się czas matur i podejmowania życiowych decyzji, więc...
Zbliża się czas matur i podejmowania życiowych decyzji, więc...
Po śmierci stryja docent Ksarski przeprowadził się do wioski rybackiej nad morzem. Stryj zapisał mu w testamencie znajdujący się tam dom. Wpływy z patentów zapewniały utrzymanie, więc Ksarski rozstał się z instytutem bez wahania. Mógł prowadzić swoje chemiczne badania teoretyczne w domu, bez oglądania się na profesora, który wszystko wiedział lepiej i szczególnie pilnował umieszczania swojego nazwiska wśród autorów każdej publikacji. Odziedziczony dom był w nie najlepszym stanie, stryj od dawna w nim nie mieszkał, ale nieduży remont wystarczył, żeby można było się tam wprowadzić. Z wszelkimi nieproszonymi owadami docent sobie poradził, wykorzystując swoją znajomość chemii, lecz nie potrafił pozbyć się myszy. Zadomowiły się, rozpleniły i nie reagowały na żadne trutki. Bezczelnie zostawiały ślady wszędzie, nawet na biurku, na notatkach Ksarskiego. Wolał notować spostrzeżenia i wnioski na papierze, bo nie miał zaufania do laptopa i do siebie po tym, jak kiedyś nieopatrznie skasował niezapisane wyniki tygodniowej pracy. Nie nauczył się niezwłocznie umieszczać rezultatów na dysku, a kartek z notatkami też zapominał chować do biurka, więc miał kłopot.
Koledzy radzili:
– Spraw sobie kota. Nie wymaga uwagi i wyprowadzania jak pies. Będziesz tylko musiał zmieniać żwirek w kuwecie, żeby nie śmierdziało.
Docent był singlem i styczność z preparatami chemicznymi przytępiła mu węch, więc pomyślał, że da sobie radę.
Skąd wziąć kota? Znajomi twierdzili, że najlepiej od miejscowych wypożyczyć albo kupić, więc Ksarski poszedł do przystani rybackich kutrów. Ruch tam był większy niż zwykle, bo rybacy właśnie wrócili z połowów i sprzedawali ryby handlarzom. Przy jednym stoisku siedział kot w pelerynie i miał okulary. Docent spytał:
– A cóż to za dziwo? Czyj to kot? Kto go tak ubrał?
– To nie kot, tylko kotka, Kocica, bo tak ją nazywamy. Tylko na takie imię reaguje. Dokarmiamy ją i wierzymy, że przynosi nam szczęście. Nie ma właściciela, sama sobie jest panią – odpowiedział najbliższy rybak.
– Czy mogę ją pożyczyć? Mam w domu myszy.
– Jak ją ładnie poprosisz i poczęstujesz szprotkami, to może się zgodzi – zaśmiał się sąsiad rozmówcy.
Ksarski kupił dwa kilo szprotek, dwie makrele i Kocica poszła obok niego kuszona szprotkami. Przed wejściem na schody prowadzące do domu stanęła i nie reagowała na:
– Kici, kici – powtarzane przez mężczyznę w różnych tonacjach.
W pewnym momencie powiedziała głośno:
– Przestań już kiciać. Chciałam się przyjrzeć domowi z zewnątrz. Otwórz drzwi i zaproś do środka.
Docenta zamurowało.
– No, nie stój, jak słup wbity w ziemię!
– Tty mmówisz – wyjąkał Ksarski.
– Opowiem w domu, bo zaczyna padać.
Gdy siedli w salonie przy włączonym elektrycznym kominku, Kocica zaczęła się zwierzać:
– Studiowałam magię na Kociej Akademii, ale pewnej nocy, gdy spacerowałam sama w parku, zostałam porwana do Instytutu Bioneurologii. Tam nauczyłam się mówić jak ludzie, ale nie ujawniałam tego, bo by mnie zatrzymali na zawsze. Po dwóch latach uwięzienia uznali, że nic ze mnie nie będzie i wyrzucili na ulicę. Przywędrowałam tutaj i dyskretnie pomagam magicznie rybakom. Poszłam z tobą, bo masz otwarty umysł i mieszkasz sam.
– Sam? Z bandą bezczelnych myszy.
– Nimi się nie przejmuj. Spiszemy umowę, w której zobowiążesz się dostarczać mi szprotki lub sardynki, mogą być z puszek, ale nie w pomidorach. Co jakiś czas nie pogardzę wędzoną makrelą i regularnie będę dostawać kocie jedzenie reklamowane w TV. Dostanę też kuwetę i będziesz zmieniał żwirek codziennie. W zamian usunę z domu myszy i dopilnuję, żeby nie wróciły, pozwolę się delikatnie głaskać i będę mruczeć jak kot. Siadaj i kaligrafuj, bo umiem mówić i czytać, ale piszę, używając klawiatury laptopa.
(Obrazek wycięty z gifu zamieszczonego przez Tarninę w komentarzu do innego szorta)
– Wolę, żebyś naszą umowę spisał i sygnował ręcznie. Ja ją potwierdzę odciskiem łapy – dodała po chwili ciszy.
Po zawarciu umowy i wyposażeniu wybranego przez nią pokoju Kocica zajęła się myszami. Stuknęła ogonem kilka razy w podłogę w kuchni, coś pomruczała i docent zobaczył stado gryzoni, ustawiających się parami i zmierzających z tobołkami do drzwi wyjściowych z domu. Rzucił się, żeby je wypuścić i, niemal płacząc ze szczęścia, zapytał:
– Kocico, jak to zrobiłaś? W żaden sposób nie mogłem sobie z nimi poradzić.
– Ty studiowałeś chemię, a ja kocią magię praktyczną. Gdybyś miał flet, mogłabym cię nauczyć odpowiedniej melodii, ale musiałbyś mieć słuch muzyczny.
– A ty go masz?
– No, pewnie. Jest wiosna. Wkrótce usłyszysz.
Więc, czytelniku, maturzysto, lub rodzicu tegoż, chyba już zostałeś przekonany, że właściwy wybór kierunku studiów jest bardzo ważny?
Sympatyczne opko, morał mnie zaskoczył.
Prawda, że kierunek studiów jest ważny, ale i sam tytuł może się przydać. Do wielu prac przyjmują z wyższym wykształceniem. Albo brak tegoż w którymś momencie stanowi barierę dla dalszych awansów. Niby wiadomo, że można być głąbem i po studiach, ale wzmianka w CV swoje robi. Chyba że ma się tytuł z Collegium Tumanów.
był w nienajlepszym stanie,
Póki co oddzielnie.
Babska logika rządzi!
Bardzo przyjemne, krótkie opowiadanie. Pozdrawiam!
Finklo, póki co poprawkę wprowadzam. Dumny jestem, że udało się Ciebie zaskoczyć. Fajnie. :) Dzięki za punkt.
Adexie, miło, że zajrzałeś z dobrym słowem. Też pozdrawiam. :)
Od dawna, właściwie od zawsze wiadomo było, że po kotach należy się spodziewać wszystkiego. Pan docent ma farta, bo zaczęło się dobrze i chyba dalej też dobrze będzie. :-)
Pozdrawiam
Cześć, Koala75
Bardzo podobał mi się Twój szort. Moja kotka ma na imię Balbinka :-) Oglądamy razem filmy (tzn.oglądam, a ona sobie leży obok, często z łebkiem na mojej dłoni i mruczy, jak mały traktorek). Bardzo pozytywny szort. Poprawiłeś mi nastrój. Dziękuję.
Udaję się do klikarni
Adamie, umowa ręcznie spisana i podpisana ma moc cyrografu, gdy jedną ze stron jest kocica. :)
Heskecie, zapewne Balbinka ma swoje zdanie o tych filmach i wsłuchaj się w jej mruczenie. Dzięki za klika. :)
Zdecydowanie bardziej lubi obserwować rybki w akwarium :-)
Heskecie, może tylko udaje, bo z kobietami i kotkami nigdy nie wie się… :)
Jak zobaczyłem tytuł to jak to ja, miałem ciut inne skojarzenia…
przede wszystkim muzyczne:
hmmm… albo jeszcze insze…
…ale nie będę wklejał, bo tu są dzieci :)
Bardzo fajny krótki utwór, szkoda, że szorcików się nie klika, bo kliknąłbym :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jimie, rzucone przez Ciebie linki dodały smaku… muzycznego. Nie klika się drabbli, szorciki można. Jeżeli zechcesz kliknąć, będzie mi miło. Deklaracja w komentarzu już cieszy. :)
A mogłem studiować finanse.
Bardzo to ładne, pouczające i magiczne. Urocza bajka, na której skorzystają nie tylko dzieci.
Rzeczka nieduża i niegłęboka, choć przebyć ją łatwo, bo tu wszędzie same płycizny, to most na niej. A na moście mytnik z kilkoma zbrojnymi pomocnikami.
Kocica chyba poza magią studiowała jeszcze prawo… :D Nie lubię kotów, ale dostrzegam tu znajome wibracje ;]
Fajny szorciak o dość niespodziewanym zakończeniu ;]
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
@Koalo75 – dzięki za wyprostowanie – teraz częściej będę klikał szorty.
Przedpiścy mają rację, że i pouczające i urocze.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jastku, jak napisała Finka, ważne jest CV, a finanse możesz jeszcze dostudiować, jeśli Cię bawią. :)
Cezarze, po kocicach należy się spodziewać wszystkiego. :)
Jimie, dzięki za polecenie i ocenę szortka. :)
Witaj. :)
Kocicą nazywaliśmy kotkę mojej Babci. Była nadzwyczaj mądra, sprytna i miała babkę syjamską. Sama była czarno-biała. Uwielbiała zjadać świeże ogórki gruntowe. Gdy Babcia od czasu do czasu szykowała na obiad kotlety schabowe, rozbijając je na stole kuchennym, Kocica zazwyczaj pinie patrzyła przez pobliskie okno na ruch uliczny, odwrócona tyłem do pomieszczenia, zupełnie niezainteresowana tym, co się w nim działo. Babcia schylała się tylko na moment, by z półki pod stołem wziąć mąkę do panierki. Gdy wracała do kotletów, ze zdumieniem stwierdzała, że brakuje z pięć-sześć, natomiast Kocica dalej pilnie wpatrywała się w okno. :) Przypuszczam, że ona także znała magię. :)
Kotki są zazwyczaj wspaniałomyślne i hojne – jeśli upolują mysz, lubią dzielić się nią ze swoimi właścicielami, a czasem nawet uczą ich dodatkowo polowania, wypuszczając z pyszczków w mieszkaniu myszy nadal jeszcze żywe… Właściciele wpadają w panikę, bo po prostu nie rozumieją tych starań.
Przypomniałeś mi cudne dzieciństwo, bardzo dziękuję.
Pozdrawiam serdecznie, klik. :)
Pecunia non olet
Bruce, kocica Twojej Babci z pewnością działała magicznie na te kotlety. Miłe wspomnienia z dzieciństwa warto przechowywać w pamięci i wspominając opowiadać dzieciom. Dzięki za klika. :)
O, tak, te wspomnienia budują naszą osobowość. :) Pozdrowionka, Misiu.
Pecunia non olet
Cześć!
Słodkie. Czytałem, ciekaw morału, bo słowo matura w przedmowie wysoko zawiesiło poprzeczkę, a gif z kotem jeszcze ją podkręcił, pomimo nadmorskiej zmyłki ;-)
Więc, czytelniku, maturzysto, lub rodzicu tegoż, chyba już zostałeś przekonany, że właściwy wybór kierunku studiów jest bardzo ważny?
Jak młot nieskuteczny, to może sposobem? Zacny morał, banalny, ale zacnie podany i opakowany.
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
Jaka szkoda, Misiu, że to tylko szort… O Kocicach i Kotach mogę czytać bez końca, a ta historyjka nad wyraz przypadła mi do gustu. :D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Bruce, nigdy nie myślałem tak o wspomnieniach. :)
Krarze, morały na ogół są banalne. :)
Reg, cieszę się. A, że szort? Może lepszy, niż nic?
Misiu, pewnie że coś małego jest lepsze od niczego. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, dobrze, że się zgadzamy. :)
Nie pierwszy to raz, Misiu, i zapewne nie ostatni. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Reg, taką mam nadzieję, że nie ostatni. :)
Odziedziczony dom był w nie najlepszym stanie, od dawna stryj tam nie mieszkał, ale nieduży remont wystarczył, żeby można było się tam wprowadzić.
Pojawiły się tamtamy;)
Wolałabym stryj od dawna…
Nie nauczył się niezwłocznie umieszczać rezultaty na dysku, a kartek z notatkami też zapominał chować do biurka, więc miał kłopot.
Czego? Rezultatów.
Dam do przeczytania dzieciom, żeby nie musiały oferować usług za makrele;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Łowuszko, usunę tam tamy i poprawię rezultaty. Na moje wyczucie też powinno być rezultatów, ale zacząłem się upewniać w internecie i wybrałem, jak wybrałem. Może dzieci nie wystraszysz. :)
Przyjemny szorcik. (:
Ostatni akapit mnie rozwalił, cudo
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Gryzoku, witam Cię pierwszy raz pod moim tekstem. Mam nadzieję, że nie ostatni i następne spotkanie będzie pod Twoim. :)
Koala75 Czytałem już twoje teksty przed założeniem konta (;
Na coś mojego poczekać będzie trzeba jeszcze chwilę, więc kolejne spotkanie będzie jeszcze raczej jednak pod twoim ;)
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Z kotami nie ma żartów
Mądra ta Kocica!
Gryzoku, będzie mi miło. Dobrze, że nie spieszysz się z publikowaniem. Z komentarzy, zwłaszcza krytycznych, można się wiele nauczyć. :)
Pusiu, z kocicami, zwłaszcza. ;)
Zdjęcie kota idealnie wstawione :D
Kto wie? >;
Skryty, miałem nadzieję, że będzie pasowało. :)
Moje koty raczej znoszą do domu upolowane myszy, a pies się tylko temu przygląda. Ale to pewnie dlatego, że żadne z nich nie poszło na studia :)
Gratuluję kolejnego świetnego szorta. Czy ja już pisałem, że Twoje teksty świetnie robią na nastrój? :)
Czeke, koty, spryciarze, pokazują Ci, jakie są przydatne i albo zdominowały psa, albo zawarły z nim układ o nieagresji. Jeżeli moje teksty potrafią poprawić nastrój, to znaczy, że coś mi się udało. :)