
Wiecie, trochę pozmieniałam oryginalne mity, żeby fabuła się spięła. Proszę się nie uczyć mitologii z tego tekstu, czyli.
Mam nadzieję, że element odzieżowo-obuwniczy odgrywa wystarczająco ważną rolę.
Zapraszam do lektury.
Wiecie, trochę pozmieniałam oryginalne mity, żeby fabuła się spięła. Proszę się nie uczyć mitologii z tego tekstu, czyli.
Mam nadzieję, że element odzieżowo-obuwniczy odgrywa wystarczająco ważną rolę.
Zapraszam do lektury.
– Hermesiku, załóż ten nowy i czysty chiton, odwiedzimy twojego tatę i jego rodzinę. – Maja z niepokojem spojrzała na synka, musiała go przytrzymać, aby choć na moment złowić jego spojrzenie. – Oni wszyscy są bardzo potężni, zależy mi, żebyś cały czas zachowywał się bardzo grzecznie, rozumiesz?
Chłopczyk dotknął zaoferowanego ubrania. Sam wolał biegać nago – szaty wiecznie zahaczały o krzewy, spowalniając niepotrzebnie, albo szeleściły, uniemożliwiając skradanie. Matka na co dzień nosiła jedwabie, ale ten chiton wykonano wyjątkowo starannie, brzegi obszyto taśmami haftowanymi złotą nicią. Hermes w swoim dwutygodniowym życiu jeszcze nie widział równie bogatego stroju. Czego matka tak się bała?
– Są silniejsi od mojego brata?
– O tak, Apollo to tylko jeden z twoich licznych braci. A tata jest najpotężniejszy ze wszystkich bogów. Jego żona też ma ogromną moc i sądzę, że cię nie polubi. – Maja nie wiedziała, jak wytłumaczyć dziecku, że Hera nienawidzi wszystkich bękartów męża.
Chłopczyk uśmiechnął się. Lubił wyzwania.
– To ja pobiegnę do morza i się wykąpię, żeby nie pobrudzić tego pięknego chitonu.
– Nie mamy tyle czasu. Powóz zaraz tu będzie, wykąp się w strumieniu.
Hermes wypadł z domu, zanim Maja skończyła mówić. Wrócił po kilku minutach, czysty i osuszony w prędkim biegu. Zatrzymał się na dziedzińcu, gdzie stał już powóz zaprzężony w Pegaza. Chłopczyk zapatrzył się z podziwem na jego skrzydła.
– Nawet o tym nie myśl! – szepnęła Maja, zakładając synkowi chiton.
***
Podniebna podróż minęła zbyt prędko jak na potrzeby malca. Lot oferował tyle zapierających dech w piersiach widoków, że chłopiec nie wiedział, gdzie ma spojrzeć najpierw. Ale i pałac taty nie rozczarował. Kość słoniowa, kolorowe mozaiki z kamieni szlachetnych, złote zdobienia… Tak, Hermes uszczknął sobie maleńki listek akantu z głowicy kolumny – nie sądził, by ktokolwiek zauważył brak. Młody bóg zrozumiał, że do tej pory mieszkał w norze niewiele lepszej od szałasu, i postanowił zmienić to, gdy tylko podrośnie. Na razie musiał przeżyć spotkanie z kochającą rodzinką.
Zebrali się w ogromnej sali tronowej. Rozparty na tronie mężczyzna z mięśniami zapaśnika i białą brodą to musiał być tata. Wielkooka brunetka w złocistej sukni i diademie to ani chybi Hera. Hermes zaczął iść w stronę ojca, ale po chwili skręcił w kierunku jego żony.
– Ciociu, jesteś baldzo piękna. Jak ulosnę, to się z tobą ożenię, a na razie pożyczę od Apolla lilę i stworzę dla ciebie pieśń. Żałuję, że jej uloda nie dolówna twojej, ale to niemożliwe.
Usta bogini drgnęły, kąciki uniosły się nieznacznie. Hermes zrozumiał, że wygrał i zazdrosna żona ojca nie będzie próbowała go zabić. Przynajmniej na razie. Przywitał się z ojcem, a potem zrobił rundkę dookoła sali, by zamienić kilka słów z każdym krewniakiem. Biegał od jednego do drugiego. Uśmiechał się, seplenił jak dzidziuś, szeroko otwierał oczy, podziwiał atrybuty, z szacunkiem i zachwytem pytał, czy może ich dotknąć jednym paluszkiem, bez umiaru sypał pochlebstwami… Oczarował wszystkich, a potem wdrapał się na kolana taty. Cichutko, żeby Hera nie usłyszała, szepnął:
– Tęskniłem za tobą, tatusiu.
Ziewnął, powiercił się na pobliźnionych i poparzonych rękach, przytulił do miękkiej brody, zamknął oczy i zaczął udawać, że śpi.
– Maju, idź, odpocznij. Widać, że droga was znużyła. Pokoje są gotowe – powiedział tata.
Cichnący stukot kroków mamy.
– Przemiły chłopczyk. – Sopran jak srebrny dzwoneczek. Afrodyta. – I śliczny niczym Kupidyn.
– Bardzo inteligentne dziecko. Kiedy dorośnie, stanie się wartościowym rozmówcą. – Spiżowy głos. Atena.
– A widzieliście, jak szybko biega? Prawdziwe żywe srebro. – Szorstki baryton Aresa. – Świetnie by się nadawał na łącznika. Przenosiłby rozkazy z jednego końca pola bitwy na drugi w mgnieniu oka.
– Każdemu z nas przypadł do serca – odezwała się Hera. – Niezwykły chłopiec.
– Prawda. – Posejdon brzmiał tak zabawnie, kiedy usiłował szeptać, że Hermes omal się nie roześmiał.
– Dobry pomysł, synu. Zrobimy z niego naszego posłańca – zadecydował tata. – Wkrótce, my szybko dorastamy.
– Przygotuję coś, co mu pomoże. – Głęboki bas, Hefajstos. – Najlepiej zacznę od razu. – Ciężkie kroki o zaburzonym rytmie.
Hermes z takim zaangażowaniem udawał sen, że dalszego ciągu rozmowy krewniaków już nie usłyszał.
***
Nieprzewidziana drzemka miała swoje dobre strony – wyspany Hermes obudził się ciemną nocą, kiedy cały pałac Zeusa pochrapywał i śnił o piorunach, intrygach oraz podbojach miłosnych.
Chłopiec wyślizgnął się z pokoju, nie budząc matki. Miał w tym niezłą wprawę. Mijane korytarze i komnaty prezentowały się nudniej niż za dnia, ale za to ogród powitał małego wędrowca chłodem, szmerem wody w fontannie i zapachami tysiąca kwiatów. Młody bóg przemykał od krzewu do krzewu, podglądając ćmy i inne nocne owady. Jego uwagę przykuł rytmiczny dźwięk, jakby stukot. Hermes podążył za nim i wkrótce znalazł się w oświetlonej niekopcącymi pochodniami jaskini, w której starszy brat delikatnie uderzał małym młotkiem w mały srebrny przedmiot. Nieopodal leżało coś, co kształtem przypominało podeszwę dziecięcego sandała, i mnóstwo ptasich piór, jakby Hefajstos zamierzał zrobić poduszkę.
Hermes przypomniał sobie obietnicę boskiego kowala. Najwyraźniej podarek nie był jeszcze gotowy.
***
Nazajutrz chłopiec każdą wolną chwilę wykorzystywał na zwiedzanie pałaców rodziny. Oczywiście, nie przestawał przy tym oczarowywać krewniaków.
Po kolacji powiedział Mai, że idzie podziwiać powrót wujka Heliosa do domu. Argumentował, że zachód słońca oglądany z Olimpu, z dachu najwyższego pałacu musi być niezwykłym zjawiskiem.
Owszem, był, ale Hermes patrzył głównie na wyjście z jaskini Hefajstosa. Kiedy tylko zobaczył, że boski kowal opuszcza warsztat, pognał tam czym prędzej.
Jeden sandał był prawie gotowy. Od zwyczajnego buta odróżniało go skrzydełko z pomalowanych na złoto piór, które bez przerwy drżały, chociaż w jaskini próżno by czekać na choćby najlżejsze tchnienie Zefira.
Hermes przywiązał sandał do prawej stopy. Musiał wiązać mocno, bo starszy brat przygotował nieco za duży bucik (nie szkodzi, bogowie bardzo szybko rośli, lada moment będzie leżał jak ulał). Chłopiec lekko podskoczył i aż klasnął z radości – nieznaczny ruch mięśni błyskawicznie przeniósł go na drugi koniec warsztatu. Na pół skacząc na jednej nodze, na pół kulejąc, wybiegł z jaskini i ruszył w rundę po pałacach rodziny.
Nie przejmował się zamkniętymi drzwiami – po prostu wskakiwał na dach i ześlizgiwał się po kolumnie do perystylu. Tam zdejmował niezwykły sandał, by o własnych siłach z wewnętrznego dziedzińca bez przeszkód plądrować komnaty. W każdym pałacu brał dwie rzeczy: jedną oczywistą, której brak właściciel natychmiast zauważy (tę chował nieopodal), i drugą mniej ważną, rzadziej używaną.
Na przykład u Ateny przeniósł jej ulubioną włócznię do najciemniejszego kąta spiżarni, a oprócz tego odłamał gałązkę z rosnącego w perystylu drzewka oliwnego. Miał nadzieję, że zapewni mu bogactwo. W pałacu Afrodyty wykradł magiczną przepaskę sprawiającą, że każdy natychmiast zakochiwał się bez pamięci w noszącej ją kobiecie. Schował ją na dnie kosza z brudnymi strojami. Ledwo opanował chichot na myśl, co dorośli bogowie daliby za możliwość grzebania w używanych ubraniach bogini miłości i płodności, wciąż pachnących jej perfumami. Z toaletki ciotki wziął sobie ćwierć pojemniczka maści dającej młody wygląd. Jeszcze nie mógł jej użyć, nie zamierzał spędzić całego nieśmiertelnego życia w ciele lub choćby z twarzą kilkuletniego dziecka. I tak dalej: u każdego krewniaka Hermes coś dużego chował w miejscu, do którego właściciel nieprędko zajrzy, a jakiś drobiazg zabierał ze sobą. Po namyśle u Artemidy schwytał jeszcze kilkutygodniowego kociaka jej ulubionej pręgowanej pieszczoszki.
Hermes ukrył zgromadzone łupy w ogrodzie. Liczył się z możliwością przeszukania pokojów jego i Mai, acz miał nadzieję, że do tego nie dojdzie. Poskakał na jednej nodze do jaskini Hefajstosa. Sandał wyglądał fatalnie; spod poprzecieranej w wielu miejscach skóry przezierały malutkie srebrne kółka zębate, niektóre zaczynały wypadać, złote piórka się pobrudziły i po części połamały. Może nie trzeba było wykorzystywać nie skończonego buta… Dlatego chłopczyk rzucił te rozlatujące się resztki na ziemię i ułożył na nich wyciągniętego zza pazuchy kotka. Przy odrobinie szczęścia wszyscy uwierzą, że to mały czworonóg trenował polowanie i sprawdzał ostrość pazurków.
Dzięki cudownemu sandałowi cała akcja trwała tylko nieco ponad godzinę, chociaż bogowie lubili oddzielić się przestrzenią od najbliższego krewniaka. Hermes wrócił do mamy, zanim ta zaczęła się poważnie zastanawiać, gdzie też podziewa się jej urwis i dlaczego nie leży grzecznie na posłaniu.
***
Nazajutrz na Olimpie wybuchła potężna awantura. Pioruny nie uderzały tylko dlatego, że Hermes zapobiegliwie pominął pałace taty i jego małżonki. Ale wszyscy pozostali bogowie gromko krzyczeli o swoich stratach. Oczywiście, że podejrzenia padły na najmłodszą latorośl Zeusa (Apollo ciągle nie mógł zapomnieć o swoich przepięknych krowach, choć dźwięki liry osłodziły stratę).
Maja przysięgała na Styks, że jej synek wrócił do komnaty gościnnej raptem godzinę po zmroku i później już grzecznie przespał resztę nocy. Z początku nikt nie chciał jej wierzyć, ale każdy rozumiał, że nie łamie się przysięgi na wody Styksu, bo konsekwencje byłyby bolesne.
– To niemożliwe – mamrotała Atena. – Nikt nie zdołałby choćby obiec wszystkich naszych pałaców w godzinę czy dwie. Nawet ten szybkonogi chłopak.
– I jeszcze musiałby jakoś dostać się do środka – wsparła ją Hestia. – Mój pałac na pewno został dokładnie zamknięty na noc, a i tak hubka do rozpalania ognia gdzieś mi zginęła. Każde drzwi można sforsować, ale te zapewniające bezpieczeństwo mojemu domowi wymagają wiele czasu.
– Synu, przyprowadź tego chłopaka przed moje oblicze! – rozkazał Zeus bogowi wojny. – Tylko bez okrucieństwa, to jeszcze dziecko.
Kiedy Ares przywlókł młodszego brata przed tron ojca, Hermes przyznał się, że podczas wizyt składanych krewniakom za dnia dla psoty pochował niektóre rzeczy.
– Niemożliwe! – krzyknęła Afrodyta. – Jeszcze wieczorem przymierzałam moją magiczną przepaskę do szaty, a teraz nigdzie jej nie ma!
– No to chodźmy wszyscy do twojego pałacu, ciociu, i przekonajmy się, czy leży tam, gdzie ją uklyłem – zaproponował młody bóg.
Zeusowi pomysł się spodobał, więc cała grupka ruszyła do siedziby Cyprydy. Na miejscu Hermes opróżnił kosz na brudne ubrania. Przy okazji podniósł jak najwyżej czerwony peplos upstrzony białymi plamami.
– Ojej! Mama nie pozwala mi pić mleka w takich pięknych ublankach. Twoja mama ci tego nie mówiła?
Policzki Afrodyty pokryły się rumieńcami prawie równie ciemnymi jak nieszczęsny peplos. Wszyscy bogowie wybuchnęli śmiechem, tylko Hefajstos ponuro zgrzytnął zębami. Pewnie dlatego, że czerwona szata mocno pachniała potem Aresa.
Zeus otarł łzy radości z brody i rzekł:
– Afrodyta nie ma matki, smyku. Pewnie dlatego nikt jej nie nauczył należytego dbania o szaty.
Chłopiec z powagą pokiwał głową, szepnął z udawanym przerażeniem:
– To stlaszne tak nie mieć mamy. Biedna ciocia…
– Twój psikus wcale mnie nie rozbawił, wiesz? – syknęła wściekle bogini miłości.
– Nie szkodzi. Zlobiłbym to jeszcze laz, gdybym musiał. Ślicznie wyglądasz z tymi lumieńcami. Mógłbym na ciebie patrzeć przez cały dzień.
Podobne scenki rozegrały się jeszcze w dwóch pałacach, po czym Atena oznajmiła:
– Chyba już wiem, gdzie Hermes mógł schować moją włócznię. Satysfakcja będzie większa, jeśli sama rozwiążę tę zagadkę.
Pozostali bogowie szybko poszli za jej przykładem i grupka stopniała błyskawicznie niczym sopel wrzucony do ogniska. Zeus długo jeszcze chichotał – i ze schowania wielu atrybutów, i z przedstawień przy ich „odnajdywaniu”. Sądził, że dzieciak nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, ale liczne rodzinne animozje powodowały, że każdy chętnie śmiał się z dyskomfortu innych.
W ten sposób bóg kupców i złodziei uniknął zasłużonej kary, a przy tym zdołał zachować wykradzione krewniakom rzeczy i przymioty. Ares nigdy nie zorientował się, że młodszy brat zabrał mu większość mądrości. Ale rzadko kto słusznie uświadamia sobie ten niedobór…
Witaj. :)
Jest mnóstwo humoru, świetny pomysł na fantastykę i temat przewodni konkursu, znakomicie poprowadzona fabuła i wreszcie dosadna puenta na koniec. Fenomenalne opowiadanie, brawa! :) Ubawiłam się znakomicie, bardzo lubię mitologię, a Ty masz wspaniałe pomysły na jej oryginalne urozmaicanie. :)
Podwójny kliczek, powodzenia w konkursie i nominacjach, pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Dzięki, Bruce. :-)
Miło mi, że tekścik spodobał się aż tak bardzo.
Owszem, jest dość zabawny (dzieciak, a przy tym świetny złodziej to przecież doskonały temat na komedyjkę), ale nie nadawał się na Fun-tastykę, bo wszyscy by zgadli, że skoro mitologia, to pisała Finkla.
Ja też lubię mitologię, zwłaszcza grecką. Bardzo ludzkich bogów sobie Grecy stworzyli.
Babska logika rządzi!
Bardzo fajnie poprowadziłaś jego działaniami. Brawa! :) A przy “Fun” chyba rzeczywiście też skojarzyłabym to opko z Tobą i Twoim lubieniem mitologii. :)
Pecunia non olet
No właśnie – ten tekstu musiał pójść w innym konkursie. Na przykład na szatę…
Babska logika rządzi!
Zacznę od pionty – bo rewelacyjna i bardzo na czasie.
Po przeczytaniu przyszło mi natychmiast jedno: och! Jak nie warto dbać o wygląd z atrybutami, a jak pięknie być sobą, bez.
Ukłon. Zacna lektura
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Dziękuję, Gocho. :-)
O, nie spodziewałam się, że wszyscy aż tak polubią puentę. Myśl jak wiele innych…
Pewnie, że pięknie być sobą. Ale chyba atrybuty stanowią część bogów, ich znak rozpoznawczy, więc są dla nich szalenie ważne.
Babska logika rządzi!
Finklo, jak zawsze z humorem. Świetnie się bawiłem. Niemal widziałem Hermesa psocącego i podbijającego rodzinkę. Kończę na dzisiaj czytanie, żeby sobie nie popsuć nastroju. Chapeaux bas! Klik i powodzenia w konkursie, :)
Dzięki, Misiu. :-)
Fajnie, że opko ubawiło, dobrze, że przemówiło do wyobraźni. No, mały Hermes to niezłe ziółko…
Ale przecież to nie powinien być powód, żeby przestać czytać… Spróbuj nie psuć sobie nastroju, tylko dodawać do niego kolejne kawałeczki radości. :-)
Babska logika rządzi!
Finklo, opowiedziałaś tę historię w tak wiarygodny sposób, że znakomicie wpisuje się w mitologiczne wyczyny Hermesa, a przy tym bawi świetnym humorem. Idę do klikarni. :)
– Chyba już wiem, gdzie młody Hermes mógł schować moją włócznię. → Czy dookreślenie jest konieczne? Wszak bohaterem opowiadania jest dziecię.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, Reg. :-)
Cieszę się, że historia rozbawiła i skłoniła do odwiedzenia klikarni. Starałam się, żeby wyszła hermesowata i w klimacie mitycznym.
OK, usunę młodego, nie jest niezbędny.
Babska logika rządzi!
Jak strasznie trudną sztuką jest humor przekonałem się nieudolnie próbując sił w Twoim konkursie, tym większy podziw, jak Tobie to bez trudu i z gracją wychodzi.
Bardzo zacne opowiadanko, klikam i życzę powodzenia w konkursie!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Finklo, Twoje starania zostały uwieńczone sukcesem. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję, Jimie. :-)
Ano, jak humor nie jest potrzebny, to sam wychodzi. Moje konkursowe opko już takich sal śmiechu nie wywoływało, ale i musiałam trochę unikać ulubionej tematyki.
Fajnie, że uznajesz tekst za zacny.
Reg, każdy sukces smakuje słodko. :-)
Aha, dziękuję wszystkim za kliki. To trochę zabawne, że opko formalnie nie ma ani jednego, ale właściwie już jest w Bibliotece.
Babska logika rządzi!
Usługi dla ludności: Ultraszybkie bibliotekowanie – do usług ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cześć, Finklo!
Mit po finklowemu – a dlaczego by nie? Trochę w klimacie “Mitologii nordyckiej” Gaimana. Jest bardzo wyraźnie wyjaśnione skąd co się wzięło, może i są jakieś półprawdy w kwestii prawdziwej mitologii, ale to chyba wciąż trzyma się kupy.
Humor w stylu współczesnych bajek – dziecko się uśmiechnie, ale dorosły trochę bardziej ;)
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
,,Mężczyzna na tronie z mięśniami zapaśnika i białą brodą to musiał być tata.’’
Jeżeli dać wiarę kopistom i rekonstruktorom wielkiego dzieła Fidiasza, tron Naczelnego nie nosił białej brody i obywał się, jako mebel stacjonarny, bez widowiskowego umięśnienia.
<><><>
Co tu dużo gadać, znaczy pisać. Mitologia wykorzystana z Finklowym przymrużeniem oka, postacie też tak trochę w jak gdyby lekko zmienionej perspektywie widziane i widoczne – cała Autorka, cała Ona.
Pozdrowionka
Dziękuję nowym czytelnikom. :-)
Jimie, usługi takich bibliotekarzy zawsze cieszą. :-)
Krokusie, myślę, że jeszcze bardziej “po finklowemu” pisze o mitach Fry. Bardzo przyjemnie się go czyta. Do tego mitycznego Gaimana jeszcze muszę zajrzeć.
Gdzie mogłam, tam trzymałam się oryginału – Hermes naprawdę kradł, zaczął jako niemowlę od krów Apolla, wykazywał się już wtedy dużym sprytem, faktycznie dostał sandały ze skrzydełkami i kapelusik do kompletu…
A shrekowy humor jakoś sam wyszedł.
Adamie, zaraz poprawię i przeniosę brodę wraz z mięśniami na faceta. Ale uprzedzam w przedmowie, że nie trzymam się kurczowo wersji Greków, prawda? ;-)
Miło mi, że widzisz tyle zalet. To nie cała ja, to greccy bogowie. ;-)
Babska logika rządzi!
Zaszalałem i też napisałem, a co mi tam. I też mitologicznie. O szatach. Choć trochę po nagu. Ole!
Tylko u mnie się Grecja z Rzymem trochę wymieszała (Rzymu wincyj, za to greckich bogów wincyj) :)
Miło mi, że widzisz tyle zalet. To nie cała ja, to greccy bogowie. ;-)
Ty z pewnością też jesteś boginią. Portalową boginią humoru ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zajrzę do Twojego tekstu. Tylko się wygrzebię z zaległości…
Miło mi, że dorobiłam się pierwszego wiernego. W nagrodę możesz się śmiać, kiedy tylko mas ochotę.
Babska logika rządzi!
Buahahahahahahahahahaahahahahaha…
Może być tak? ;)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Bardzo ładnie. :-)
Babska logika rządzi!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
O, widzę, że znalazłeś wiele wzorców do czerpania. :-)
Co za przykładny wierny!
Babska logika rządzi!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Och, naprawdę nie trzeba. Na kolanach trudniej się śmiać. Przyjmuję w ofierze najchętniej dowcipy, których jeszcze nie znam.
Babska logika rządzi!
Dowcip autorstwa Jim z 07:59:
Przychodzi Finkla do sklepu w indiańskim rezerwacie, a tam Fantastyczne Pióra.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zmierzasz w dobrym kierunku. Tylko pamiętaj o ochraniaczach na kolana.
Uznaję dowcip, ofiara spełniona. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo, boginko humoru, od dawna jestem Twoim wiernym wyznawcą. ale nie umiem, jak Jim, stworzyć dowcipu. Postępując jego tropem, wysłałbym Cię ze sklepu do namiotu wodza. Orle Pióro czekałby tam z Fantastycznym Pióropuszem, albo, do wyboru, złotym piórem Pelikana do opisywania dziejów. :)
No, proszę, ledwo się dowiedziałam, że jestem boginią, a tu już info, że od dawna miałam wyznawców… Może by tak jeszcze kabareciarzy podciągnąć? ;-)
Dzięki, Misiu. Każdym piórkiem można połechtać, aż się ofiara zaśmieje. :-)
Babska logika rządzi!
Może by tak jeszcze kabareciarzy podciągnąć?
Chyba “Starszych Panów”, bo ich humor też nie był przaśny.
Wolę określenie boginka niż bogini. :D
Oj tam, oj tam, wszystkie rodzaje humoru mogą być zabawne.
Ale wiesz, że “boginka” oznacza raczej demona niż bóstwo?
Babska logika rządzi!
Demonice bywają ciekawsze od bogiń, szczególnie sukkuby :)
Taka Lilith przykładowo bije na głowę Aszerę, a Świtezianka jest bardziej sexy niż Mokosz ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nie wiedziałem. Dla mnie boginka brzmi lżej/sympatyczniej. Demon nie musi być złolem, imo to umowa.
Zabawne i sprawnie napisane. Niby zwykłe psoty a czytając autentycznie mnie wciągnęło i zastanawiałem się, co będzie dalej, także potrafisz zaintrygować czytelnika nawet z pozoru prostą fabułą. Brawo.
Pozdrawiam
Jimie, ale czy sukkuby są śmieszne? Co ja bym miała robić z Lilith albo Świtezianką? ;-)
Misiu, tak, to kwestia umowy. Ale skoro ludzie przede mną już się umówili…
Babska logika rządzi!
Dziękuję, GalicyjskiZakapiorze. :-)
Miło mi, że tekst wciągnął i zaintrygował.
Niby zwykłe psoty, a jednak H. skończył jako bóg złodziei…
Babska logika rządzi!
Jimie, ale czy sukkuby są śmieszne?
Poniekąd :) Jak by mnie taki dopadł do bym umarł i stracił duszę z uśmiechem na ustach :)
Co ja bym miała robić z Lilith albo Świtezianką? ;-)
Trudne się wylosowało.
Jak tu szczerze odpowiedzieć i nie zostać zbanowanym na wieczność?
Wykpić się przywołując regułę 34?
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Boginka humoru jest kobietą, więc ma w sobie coś z demona, ale nie jest par excellence złą demonicą.
W umowie jest to na dole drobnym drukiem. Trzeba wszystko czytać. ;)
Jimie, uśmiech wywołany przyjemnością to nie to samo, co uśmiech rozbawienia żartem.
Reguła 34? OMG. Nie, dziękuję. Ze Świtezianką od biedy mogłabym zbierać maliny albo pleść wianki. Ale na Lilith nie mam pomysłu. Chyba żeby ją poszczuć na jakiegoś wroga płci męskiej…
Misiu, przekonałeś mnie. Boginkę humoru mogę zaakceptować.
Babska logika rządzi!
Złodziej pioruna? Hehehe!;P
Przyjemny wariant mitu. Myślę, że Grecy mogliby to łyknąć;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Dzięki, Ambush. :-)
Myślę, że tak, starożytni by to łyknęli.
Ale pioruna Hermesik nie kradł. On nigdy nie był głupi i starał się nie podpaść tatusiowi. Przynajmniej, dopóki nie podrośnie. Chyba żeby rąbnął jeden Hefajstosowi, na etapie produkcji…
A ogień zaiwanił Prometeusz.
Babska logika rządzi!
Jestem skażona Percym Jacsonem, wybacz;)
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Ależ nie mam czego wybaczać.
Babska logika rządzi!
Witaj Finklo,
Muszę się przyznać, że kiedy zacząłem czytać pomysł mnie nie porwał, ale:
W miarę zagłębiania się w treść było coraz lepiej. Narracja ładnie płynie, język jest lekki, dobrze komponuje się z fabułą. Główny słodziak bardzo sympatycznie opisany.
Dla mnie najlepsze było zakończenie, takie z przymrużeniem oka.
Zdecydowanie powinno znaleźć się w bibliotece.
Pozdrawiam Serdecznie
Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...
Dziękuję, Piotrze. :-)
Fajnie, że przekonałeś się do opka.
A jak tu nie lubić młodego Hermesa? Podobno jako dziecko naprawdę był czarujący. Jeśli istnieje jakieś “naprawdę” w odniesieniu do mitów. ;-)
Zdaje się, że oczy mam permanentnie przymrużone i trudno mi napisać coś na poważnie.
A tekst właśnie trafił do Biblio. Mówisz – masz. ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć, Finklo! Gratuluję rozpętania kolejnego tornada komentarzy i błyskawicznego trafienia do Biblioteki…
Twoje miniaturki mitologiczne zaczynają mi się zdawać klasą dla siebie. W sensie: jeżeli ktoś gdzieś pisze podobne gatunkowo utwory na porównywalnym poziomie – nieznaczne, ale świadome przekształcenia klasycznych mitów, z niewymuszonym humorem i ciekawymi przemyśleniami lub obserwacjami natury ludzkiej – to ja go nie znam. Wspomniana już wyżej Mitologia nordycka Gaimana pewnie i jest trochę lepsza literacko, ale to nie do końca to samo.
Tutaj wykreowałaś bardzo interesującego bohatera, w którym dziecięca skłonność do psot walczy o lepsze z dojrzałą już świadomością własnego niewinnego wyglądu i korzystaniem z niego dla korzyści społeczno-politycznych. Wydaje mi się, że podobny zestaw zachowań, choć nieposunięty do takiego ekstremum, jest jak najbardziej możliwy u dzieci zbliżających się do okresu dojrzewania. Przy tym kapitalnie przemyślane ostatnie zdanie:
Ale rzadko kto słusznie uświadamia sobie ten niedobór… – bo takich, którzy posądzają się o ten niedobór bezpodstawnie, jest oczywiście dużo więcej.
Trzeba było naprawdę rzetelnego wysiłku, ażeby wyhaczyć bodaj najmniejszy drobiazg redakcyjny:
Młody bóg zrozumiał, że do tej pory mieszkał w norze niewiele lepszej od szałasu, i postanowił zmienić to, gdy tylko podrośnie.
Pozdrawiam serdecznie!
Dzięki, Ślimaku. :-)
Ot, jedna wymiana komentarzy, druga… I już prawie pół setki się nazbierało.
Co do tekstów z mitologiczną bazą – u nas lepsze pisze Ninedin, bo ma o wiele większą wiedzę niż ja. A gdzie indziej – bardzo lubię książki Stephena Fry’a. On chyba jest komikiem, więc wyobraź sobie, co tam się dzieje… Niewykluczone, że część stylu podłapałam od niego.
Pamiętajmy, że Hermes ukradł Apollowi krowy jakoś bardzo niedługo po urodzeniu. I to nie tylko zwyczajnie zaiwanił, ale jeszcze sprytnie zacierał ślady. A później udobruchał braciszka lirą. W kilka dni czy wręcz godzin po przyjściu na świat.
Wierzę, że taki bóg spokojnie byłby w stanie grać ciałem i wykorzystywać dziecięcy wygląd do uśmierzania gniewu.
Ostatnie zdanie. Wydawało mi się raczej powszechnie znanym faktem, że głupota nie ma wątpliwości, a mądrość ma ich mnóstwo. Kurczę, sama na początku podstawówki o matematyce wiedziałam wszystko, a na studiach już prawie nic z tego nie zostało. Sokrates, te rzeczy…
Niby już po terminie, ale ten przecinek poprawię, bo później mi umknie.
Babska logika rządzi!
Co do tekstów z mitologiczną bazą – u nas lepsze pisze Ninedin, bo ma o wiele większą wiedzę niż ja.
Racja, należało w tym kontekście wspomnieć o Ninedin, po prostu ostatnio tak rzadko publikuje, że jakoś mi chwilowo wypadło z głowy. Również bardzo lubię jej utwory. Mam jednak wrażenie, że to są teksty trochę innego typu, bardziej nastawione na konstrukcję mitu i przybliżenie czytelnikowi mało znanych wątków lub postaci, a Ty raczej opowiadasz własne historie w znanej już odbiorcy otoczce.
Podobało mi się, chociaż osobiście wolę tę wersję, w której Hermes zostaje posłańcem właśnie dlatego, że rzeczy zaczęły ginąć. ;D I moim zdaniem przesadziłaś w przedmowie, ja tu za dużych odstępstw od oryginałów nie widzę (na pewno nie większych niż u takiego Riordana). W Grecji pewnie by przeszło, no to dzisiaj też. :)
powiercił się na pobliźnionych i poparzonych rękach
Tego nie łapię. Że od piorunów?
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Ślimaku, pełna zgoda – Ninedin po prostu zęby na tym zjadła i wie, co robi. A ja sobie uprawiam amatorszczyznę. I szkoda, że Ninedin już tu praktycznie nie publikuje.
SNDWLKR, dziękuję. :-)
Fajnie, że Ci się podobało.
No, w tej wersji, którą kojarzę Hermes skroił rodzinkę, ale potem musiał oddać fanty. A posłańcem został jeszcze później. I nie wykorzystywał skrzydlatych sandałów do tej kradzieży. Chyba dostał je później, jak już oddał łupy. I jeszcze sugeruję, że to pod wpływem Hermesa Hefajstos zaczął podejrzewać żonę o zdradę. A naprawdę nie mam pojęcia, które z tych zdarzeń było wcześniejsze.
No, ponaginałam szczegóły, żeby ładnie wyszło. :-)
Tak, mój Zeus miał poharatane dłonie od piorunów.
Babska logika rządzi!
Podobały mi się:
– lekkość stylu, dobry dobór wyrazów, budowanie zdań – było tak gładko, że pobiłem chyba osobisty rekord w szybkości czytania opowiadań forumowych… ach, te sandały
– zabawny i uroczy główny bohater
– logika godna Finkli, czyli moja mimika nie ucierpiał zbytnio przy mrużeniu oka… no może trwałość obuwia była słaba, ale w końcu napisałaś, że nie był jeszcze gotowy. Rozumiem też to, że spory i animozje uniemożliwiły im wspólne zastanowienie się nad tym, że zapominalskość wszystkich bogów na raz to jednak mało prawdopodobna okoliczność.
W skrócie – przecudnie i bosko!
Jest już dla mnie zbyt późno, by skutecznie tropić niedoskonałości, ale ostatnim sennym spojrzeniem wyłapałem to:
Pewnie dlatego, że czerwona szata mocno pachniała potem Aresa.
Zeus otarł łzy radości z brody i rzekł:
– Afrodyta nie ma matki, smyku. Pewnie dlatego nikt ją nie nauczył należytego dbania o szaty.
Zatem dobrej nocy, może przyśni mi się sympatyczny złodziejaszek!
Dziękuję, Marzanie. :-)
Fajnie, że tyle elementów Ci się spodobało.
Słyszałam o okularach do czytania, ale sandały to dla mnie nowość. ;-)
Trwałość. Tak, produkt był nieukończony, dlatego szybko zaczął się sypać. I może jednak należy używać pary, a nie jednego buta.
Zapominalskość wszystkich bogów. No, nie wszystkich. Łatwo stwierdzić, że teraz na biurku nie leży zeszyt, który zawsze tam leży. Ale czy zniknął wczoraj po południu, w nocy, czy rano? Coś w nim niedawno notowałeś, ale wczoraj czy przedwczoraj? Już na starcie nie wszyscy byli pewni. A jeśli jeszcze Hermes ośmieszył trzech pierwszych bogów, którzy zgłaszali wątpliwości, to może lepiej nie pamiętać tak dokładnie?
Powtórzenie. Dzięki za wytknięcie, ale z poprawianiem już poczekam do rozstrzygnięcia. To poważniejsza zmiana niż przecinek.
Babska logika rządzi!
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Witam Jurora w sukience z falbankami.
Gdybyś pożyczył sandał od Hermesa, mógłbyś skakać o wiele wyżej. ;-)
Babska logika rządzi!
Finklo, podczas opadania po wyższym skoku spódnica mogłaby owinąć się wokół Jurora, w dodatku odsłaniając to i owo. Czy właśnie taki był Twój niecny zamiar?
Ależ, Marzanie, mam nadzieję, że jurorzy konkursu ubraniowego noszą kompletne stroje. A przynajmniej mają gatki pod spódnicą.
Babska logika rządzi!
Pecunia non olet
Dobre! Acz Szkotom tradycja zakazuje noszenia majtek do kiltu…
Babska logika rządzi!
Niczym u Benny Hilla:
https://www.youtube.com/watch?v=_BzdIrpyOCI
Pecunia non olet
No, Benny pewnie niejednego Szkota znał.
Ale na tym filmiku chyba ma bieliznę pod kiecką.
Babska logika rządzi!
Chyba tak. :)
Pecunia non olet
Taki wstydliwy się zrobił… ;-)
Babska logika rządzi!
(…) nie wykorzystywał skrzydlatych sandałów do tej kradzieży. Chyba dostał je później, jak już oddał łupy. I jeszcze sugeruję, że to pod wpływem Hermesa Hefajstos zaczął podejrzewać żonę o zdradę.
W sumie nie wiedziałem, że te sandałki zrobił Hefajstos. O romansie Afrodyty i Aresa chyba powiedział mu Helios, ale w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie to przeczytałem (kurna, kiedyś to się znało te wszystkie mity na pamięć, a teraz…? :((()
A naprawdę nie mam pojęcia, które z tych zdarzeń było wcześniejsze.
Biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o mitologię, to chyba nie ma znaczenia. ;D
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
No, chyba Hefajstos robił wszystkie automatony i co bardziej skomplikowane sprzęty na Olimpie. Wydaje mi się, że gdzieś czytałam, że sandałki i kapelutek ze skrzydłami też.
Tak, masz rację! To Helios podejrzał kochanków, uprzejmie doniósł Hefajstosowi, a on potem złapał ich w sieć in flagranti.
Właściwie racja – to trochę jak kolejność bajek w książce…
Babska logika rządzi!
Gyd myrning,
Ach, U Finkli jak zwykle mitologiczne tematy, absolutely love it!
Zatrzymał się na dziedzińcu, gdzie stał już powóz zaprzężony w Pegaza. Chłopczyk zapatrzył się z podziwem na jego skrzydła.
– Nawet o tym nie myśl! – szepnęła Maja, zakładając synkowi chiton.
Hehe, to stąd wziął skrzydła :P
– Ciociu, jesteś baldzo piękna. Jak ulosnę, to się z tobą ożenię, a na razie pożyczę od Apolla lilę i stworzę dla ciebie pieśń. Żałuję, że jej uloda nie dolówna twojej, ale to niemożliwe.
Brak konsekwencji: na razie → na lazie
– Dobry pomysł, synu. Zrobimy z niego naszego posłańca – zadecydował tata.
– Wkrótce, my szybko dorastamy.
Zbędne. Zauważyłam po tym, że dwutygodniowy Hermes już potrafi mówić.
Musiał wiązać mocno, bo starszy brat przygotował nieco za duży bucik (nie szkodzi, bogowie bardzo szybko rośli, lada moment będzie leżał jak ulał).
Totalnie zbędne.
Może nie trzeba było wykorzystywać nie skończonego buta…
Dlategochłopczyk rzucił te rozlatujące się resztki na ziemię i ułożył na nich wyciągniętego zza pazuchy kotka.
Dziwnie mi tu zgrzyta dlatego. Może dlatego, (hehe), że następuje tu nagła zmiana narratora. Najpierw był niewidoczny, a teraz nagle wychodzi z ukrycia.
Hermes wrócił do mamy, zanim ta zaczęła się poważnie zastanawiać, gdzie też podziewa się jej urwis i dlaczego nie leży grzecznie na posłaniu.
Ten fragment sugeruje, że Maja nie spała, gdy Hermes wrócił. W takiej sytuacji zapytałaby się go, gdzie się podziewał.
Przy okazji podniósł jak najwyżej czerwony peplos upstrzony białymi plamami.
– Ojej! Mama nie pozwala mi pić mleka w takich pięknych ublankach. Twoja mama ci tego nie mówiła?
Haha, dobra puenta.
No, Finklo, zaskoczyłaś mnie, Ty bezwstydnico :P
Miałam nadzieję, że pokażesz, jak Atena wbiła Hermesowi włócznię w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Tekst jak zawsze u Ciebie piękny i gładki. Rozumiem, że wątkiem konkursowym i atrybutem odzieżowym jest niedokończony sandał?
Pozdrawiam serdecznie!
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Dziń dybry, Holly, dziękuję. :-)
Też lubię mitologię, zwłaszcza grecką.
Dzięki za poprawki, z wprowadzaniem poczekam do rozstrzygnięcia konkursu.
Na razie – a, jakoś tego nie zauważyłam.
Zauważyłam po tym, że dwutygodniowy Hermes już potrafi mówić.
O, to jeszcze nic. On bratu podprowadził krowy, kiedy był jeszcze młodszy. Nie wiem, czy czasem nie w pierwszej dobie życia. I to już oryginalna wersja mitu, nie moja ściema. Ale nie jestem pewna, czy wszyscy to zauważą.
Ten fragment sugeruje, że Maja nie spała, gdy Hermes wrócił. W takiej sytuacji zapytałaby się go, gdzie się podziewał.
Powiedział jej, że idzie oglądać zachód słońca. OK, można to trochę przeciągnąć, ale bez przesady. A Maja nie spała, bo nazajutrz przysięgała, że wrócił godzinę po zachodzie słońca. I to nie jest zwyczajne dawanie alibi, bo przysięga na Styks to była poważna sprawa.
Poplamiony peplos – no, jakoś tak zareagowała Afrodyta. ;-)
Cieszę się, że zaskoczyłam. Ale dlaczego bezwstydnica? To Ty myślałaś o wtykaniu włóczni w ciało. Oj, nie wiem, czy Atena chciałaby później tej broni używać, a to jej wizytowa. ;-)
Właśnie tak, wykorzystałam magiczne, skrzydlate sandałki.
Babska logika rządzi!
Ale dlaczego bezwstydnica? To Ty myślałaś o wtykaniu włóczni w ciało.
Nie, nie chodzi mi o wkładanie włóczni, tylko o poplamione peplos Afrodyty ;p
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Oj tam, oj tam, każdemu może się zdarzyć oblanie mlekiem. ;-)
Aha, przypomniało mi się, że bogowie naprawdę szybko dorastali do swoich zadań – Artemida pomagała przy porodzie brata bliźniaka…
Babska logika rządzi!
Możliwe, że Hefajstos planował budowę kompletnego egzoszkieletu, ale zorientował się co ten smarkacz nawywijał w jednym tylko sandale i poprzestał na butach :)
Ładne, a nawet bardzo ładne opowiadanie. Lekko i z humorem opowiedziany mit “spoza kanonu” :)
I tylko ostatnie zdanie boleśnie sprowadza na ziemię, ale że jest to niestety szczera prawda, to i pretensji do autorki mieć nie można :)
Dziękuję, Czeke. :-)
Boski kowal jeszcze z rozpędu dołożył kapelusik do sandałów. ;-)
Cóż, w mitach zawsze było coś o ludziach, zwłaszcza w greckich.
Miło mi, że uznałeś opko za ładne.
Babska logika rządzi!
Cześć Finklo!
Przyjemne opowiadanie z przyjemnym rodzinnym spotkaniem. Spodobało mi się, jak budujesz relacje między osobami. Jest w tym plastyka i lekkość.
uderzał małym młotkiem w mały srebrny przedmiot.
uderzał niewielkim młotkiem w mały srebrny przedmiot ?
Matka na co dzień nosiła jedwabie, ale ten chiton wykonano wyjątkowo starannie,
Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego w zdaniu stoi ale. Jedwabie charakteryzowały się niestarannym wykończeniem?
Pozdrawiam!
Dziękuję, Chalbarczyk. :-)
Fajnie, że tym razem Ci się spodobało, chociaż na ogół różnimy się gustami.
Z powtórzeniem małego masz rację, nie zauważyłam.
Z jedwabiami chodziło mi o to, że matka na co dzień nosiła drogie ubrania (w końcu nieśmiertelniczka), a i tak ten chiton był wyjątkowo wypasiony. Ale faktycznie to zdanie jakoś słabo brzmi.
Poprawię już po rozstrzygnięciu konkursu.
Babska logika rządzi!
Przeczytane.
Witam Jurora w… Eeee… Gołego? ;-)
Po to napisałam, żeby było czytane. ;-)
Babska logika rządzi!
Cześć!
Dosyć szybki tekst (tak jak i jego główny bohater). Niemniej większość postaci dostała trochę czasu i jakiś ogólny rys charakteru, co w takim krótkim opku jest niełatwe. Finkla w formie, znaczy.
Troszkę nie łapię, jak Hermes zdołał zabrać Aresowi „większość jego mądrości”. Bóg trzymał swoją mądrość skondensowaną w jakimś przedmiocie w komnacie?
Pozdróweczka.
Precz z sygnaturkami.
Dziękuję, Niebieski. :-)
Szybko poszło. Jakoś nie mogę się zabrać za pisanie, póki termin mnie nie gryzie w tyłek, to teksty muszą być krótkie. ;-)
Wiesz, te postacie wszyscy znają, więc nie musiałam dodawać dużo od siebie.
Dobre pytanie o tę mądrość. Tak dobre, że nie znam odpowiedzi. Ale pewnie miał jakiś specyfik poprawiający strategię i taktykę, a Hermesik mu to gwizdnął. :-)
Babska logika rządzi!
Ave, Finklo!
Tekst przeczytałem w dacie wklejenia obrazka jurorskiego, ale komentarz piszę po przeczytaniu wszystkich tekstów, po ponownej lekturze.
W pierwszej reakcji, pod względem oceny konkursowej, zabiłaś mi ćwieka z tym sandałem. Ale niech będzie, że to „szata”… ;] W fabule odgrywa kluczową rolę, więc zaliczone ;]
Pod względem fabularnym jest naprawdę fajnie. Wzięłaś na warsztat mitologię grecką, ale od przedstawionej historii bije świeżością. Niby tekst jest dość humorystyczny, ale wybrzmiewa głębsza myśl. W szczególności „rzecz” ukradziona Aresowi skłania mnie ku wnioskowi, że działania Hermesa jedynie powierzchownie były psotami. Sama puenta wyszła naprawdę życiowo i trudno jej nie przyklasnąć.
Czytało się bardzo dobrze, nic mi nie zgrzytnęło w trakcie lektury. Rewelacyjnie pod tym względem wypadł fragment, w którym pojawiły się opisy głosów poszczególnych bogów. Odnoszę wrażenie, że każdy użyty przez Ciebie wyraz jest przemyślany pod kątem znaczenia i budowania klimatu. Znaczy się, nie ma przypadkowych znaków… ;]
W mojej klasyfikacji konkursowej tekst plasuje się na podium, ale zostałem przegłosowany, więc… :P
Pozdrawiam serdecznie! ;]
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Dzięki, Cezary. :-)
Sandał. Zacytuję sobie fragment z zasad: “W opowiadaniu kluczową rolę ma odegrać element odzieży: łachmany, szaty, buty, skarpetki, innymi słowy cokolwiek, co człek (lub nie człek) jest w stanie na siebie wdziać”. Czyli buty też się liczą.
Lubię mitologię, zwłaszcza grecką. Aż przyjemnie się o tych łobuzach pisze, to i bywa, że rezultat wychodzi przyjemny dla oka.
Hermes od niemowlęcia kradł i to z pomyślunkiem. Przy tych krowach gwizdniętych Apollowi pozakładał im coś na racice, żeby zaciemnić ślady. No to pomyślałam sobie, że dwa tygodnie później będzie jeszcze lepszy w klocki psychologiczne.
Nie wymyślałam, co ukradł każdemu bogowi. Aresa nigdy nie lubiłam, bo zachowywał się okrutnie i głupio, więc wykorzystałam tę niechęć. Ale Atenie ukradł gałązkę z drzewka oliwnego zapewniającego bogactwo, a Afrodycie – odmładzającą maść. To też są rzeczy, które mogą się przydać.
Głosy bogów. Najzwyczajniej w świecie próbowałam sobie wyobrazić, jak odbiera świat dziecko z zamkniętymi oczyma.
Odnoszę wrażenie, że każdy użyty przez Ciebie wyraz jest przemyślany pod kątem znaczenia i budowania klimatu. Znaczy się, nie ma przypadkowych znaków… ;]
Wiesz, ja chyba znam sporo słów. Po prostu mogę sobie wybrać to, które nieźle pasuje. Ale nie myślę nad tym jakoś szczególnie. Inaczej narysujesz las, kiedy masz dwanaście dziecinnych kredek, a inaczej, kiedy na stole leżą cztery pudełka, w tym jedno z różnymi odcieniami zielonego.
Miło mi, że znalazłeś tyle zalet. :-)
Też pozdrawiam. :-)
Babska logika rządzi!
Popraw mi humor… proooszę…
załóż ten nowy i czysty chiton
Angielska konstrukcja: załóż ten nowy, czysty chiton.
– Maja z niepokojem spojrzała na synka, musiała go przytrzymać, aby choć na moment złowić jego spojrzenie.
Nie robiłabym tego didascale, za to bym rozdzieliła: Maja z niepokojem spojrzała na synka. Musiała go przytrzymać, żeby choć na moment złowić jego spojrzenie.
zaoferowanego ubrania
… to nie jest przetarg na budowę mostu…
spowalniając niepotrzebnie,
Hmm? Rozumiem, że ciuchy mu przeszkadzają, ale mało naturalnie to brzmi.
Matka na co dzień nosiła jedwabie, ale ten chiton wykonano wyjątkowo starannie
Jak się ma jedno do drugiego, bo na pewno się nie wyklucza?
brzegi obszyto taśmami haftowanymi złotą nicią
Ubranie ma raczej rąbki, zresztą wtedy rąbek się chyba robiło z taśmy tkanej na tabliczkach (nie jestem pewna, zapytaj specjalistę). Nie haftuje się takiej taśmy, tylko od razu tka we wzory.
Hermes w swoim dwutygodniowym życiu jeszcze nie widział równie bogatego stroju.
Angielskawe ciutkę.
Czego matka tak się bała?
Wycięłabym, lepiej to wprowadzić stopniowo.
O tak, Apollo to tylko jeden z twoich licznych braci. A tata jest najpotężniejszy ze wszystkich bogów. Jego żona też ma ogromną moc i sądzę, że cię nie polubi.
Hmmmm. Coś to nienaturalnie brzmi.
Lubił wyzwania.
Angielskawe.
osuszony w prędkim biegu
Hmm.
na potrzeby malca
Potrzeby?
Lot oferował tyle zapierających dech w piersiach widoków
Angielska konstrukcja.
postanowił zmienić to
Szyk: postanowił to zmienić.
Rozparty na tronie mężczyzna z mięśniami zapaśnika i białą brodą to musiał być tata
Anglicyzm: Rozparty na tronie mężczyzna z mięśniami zapaśnika i białą brodą to na pewno tata.
zaczął iść
A może: ruszył?
Hermes zrozumiał, że wygrał i zazdrosna żona ojca nie będzie próbowała go zabić.
Mmmm, no, nie wiem. Dziecko cwane, pewnie, ale żeby aż tak? Nawet Atena go nie przejrzała?
brzmiał tak zabawnie
Anglicyzm.
Ciężkie kroki o zaburzonym rytmie.
Hmmm. Wiem, o co chodzi, ale…
małym młotkiem w mały srebrny przedmiot
Powtórzenie.
Nazajutrz chłopiec każdą wolną chwilę wykorzystywał na zwiedzanie pałaców rodziny.
Dałabym jednak aspekt dokonany: Nazajutrz chłopiec każdą wolną chwilę wykorzystał na zwiedzanie pałaców rodziny.
Argumentował, że zachód słońca oglądany z Olimpu, z dachu najwyższego pałacu musi być niezwykłym zjawiskiem.
Mało naturalnie to wypada.
Na pół skacząc na jednej nodze, na pół kulejąc,
Hmmm.
by o własnych siłach z wewnętrznego dziedzińca bez przeszkód plądrować komnaty
Poplątało się.
Miał nadzieję, że zapewni mu bogactwo.
Dlaczego?
na myśl, co dorośli bogowie daliby
Na myśl o tym, co dorośli bogowie daliby.
nie skończonego
Lepiej: niedokończonego (https://sjp.pwn.pl/zasady/168-45-3-Z-imieslowami-przymiotnikowymi;629516.html )
chociaż bogowie lubili oddzielić się przestrzenią od najbliższego krewniaka
?
Ale wszyscy pozostali bogowie gromko krzyczeli o swoich stratach.
Hmmmm.
te zapewniające bezpieczeństwo mojemu domowi wymagają wiele czasu
Mało naturalne.
rozkazał Zeus bogowi wojny
Lepiej: bogu wojny.
nikt jej nie nauczył należytego dbania o szaty
Nikt jej nie nauczył, jak należy dbać o szaty.
Satysfakcja będzie większa, jeśli sama rozwiążę tę zagadkę.
Ale czy tu o satysfakcję chodzi?
ze schowania wielu atrybutów
Hmm.
Sądził, że dzieciak nie mógł zdawać sobie z tego sprawy, ale liczne rodzinne animozje powodowały, że każdy chętnie śmiał się z dyskomfortu innych.
Źle to brzmi. Może: Nie przyszło mu na myśl, że dzieciak mógłby o tym wiedzieć, ale liczne rodzinne animozje powodowały, że każdy chętnie śmiał się z kłopotów innych.
Ares nigdy nie zorientował się, że młodszy brat zabrał mu większość mądrości.
E, za dużo jej nie miał :)
Ale rzadko kto słusznie uświadamia sobie ten niedobór…
Hmmm, niezbyt naturalnie to brzmi.
Sympatyczne. Mały cwaniak… bez fajerwerków, ale sympatyczne.
No, mały Hermes to niezłe ziółko…
Oj, ziółko.
Trochę w klimacie “Mitologii nordyckiej” Gaimana.
Troszkę tak, ale czy to źle? Jest potencjał na więcej.
Finklo, boginko humoru
Taleja?
Może by tak jeszcze kabareciarzy podciągnąć? ;-)
No, Taleja, jak strzelił.
jednak H. skończył jako bóg złodziei…
Oj, nie tylko. Zawalili go robotą, żeby nie miał czasu psocić :)
Wspomniana już wyżej Mitologia nordycka Gaimana pewnie i jest trochę lepsza literacko, ale to nie do końca to samo.
Troszkę inne źródło, zresztą – ani Finkla nie jest klonem Gaimana, ani odwrotnie. I całe szczęście, bo atak klonów źle się kończy.
bo takich, którzy posądzają się o ten niedobór bezpodstawnie, jest oczywiście dużo więcej.
Eeee… nie.
W kilka dni czy wręcz godzin po przyjściu na świat.
Artemida w pół godziny po przyjściu na świat odebrała poród…
Kurczę, sama na początku podstawówki o matematyce wiedziałam wszystko, a na studiach już prawie nic z tego nie zostało.
Ano. I żeby to dotyczyło tylko matematyki…
W Grecji pewnie by przeszło, no to dzisiaj też. :)
Pewnie tak :)
Trwałość. Tak, produkt był nieukończony, dlatego szybko zaczął się sypać. I może jednak należy używać pary, a nie jednego buta.
Chyba jednak.
chyba Hefajstos robił wszystkie automatony i co bardziej skomplikowane sprzęty na Olimpie
Taka praca :)
Miałam nadzieję, że pokażesz, jak Atena wbiła Hermesowi włócznię w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę.
Tego chyba nie zrobiła… :)
Nie wiem, czy czasem nie w pierwszej dobie życia. I to już oryginalna wersja mitu, nie moja ściema.
Musiałabym sprawdzić, ale też mi się tak wydaje.
Ale nie jestem pewna, czy wszyscy to zauważą.
Niestety, nie wszyscy są obcykani w mitologii.
Możliwe, że Hefajstos planował budowę kompletnego egzoszkieletu, ale zorientował się co ten smarkacz nawywijał w jednym tylko sandale i poprzestał na butach :)
:D
Aresa nigdy nie lubiłam, bo zachowywał się okrutnie i głupio, więc wykorzystałam tę niechęć.
Grecy też go nie lubili, z tych samych powodów :)
Najzwyczajniej w świecie próbowałam sobie wyobrazić, jak odbiera świat dziecko z zamkniętymi oczyma.
Nieźle to wypadło.
Inaczej narysujesz las, kiedy masz dwanaście dziecinnych kredek, a inaczej, kiedy na stole leżą cztery pudełka, w tym jedno z różnymi odcieniami zielonego.
Owszem, ale trzeba jeszcze umieć te kredki zastosować. Nie każdy umie
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dzięki, Tarnino. :-)
Miło mi Cię gościć.
Nad szczegółowymi uwagami do tekstu się zastanowię pewnie jutro – teraz właśnie wróciłam z rodzinnego spotkania świątecznego (wodna walka z dzieciakami rodzeństwa była epicka) i jakby nie bardzo mam siłę.
Ale do części komentarzowej się odniosę, żeby nie było.
Tak, mały Hermes wykazywał ciekawe cechy. I ziółkowate, i sympatyczne, i bystry był ponad miarę…
Tego Gaimana to muszę przeczytać, bo do tej pory jakoś się nie złożyło. Ale zakładam, że porównania z Neilem to potężny komplement.
Taleja?
Taka Taleja bez teatru. ;-)
Oj, nie tylko. Zawalili go robotą, żeby nie miał czasu psocić :)
Prawda, miał sporo na głowie – posłaniec, handlowiec, złodziej, psychopompos… Ale inni bogowie chyba też miewali szerokie zakresy. I zmienne strasznie.
bo takich, którzy posądzają się o ten niedobór bezpodstawnie, jest oczywiście dużo więcej.
Eeee… nie.
Jak nie, jak tak? Uważam, że sama jesteś niezłym przykładem. :-) Im ktoś więcej wie, tym lepiej się orientuje, ile mu jeszcze brakuje, więc chciałby wiedzieć jeszcze więcej. Głód wiedzy cholernie trudno nasycić.
Artemida w pół godziny po przyjściu na świat odebrała poród…
Tak, też mi się później o niej przypomniało. Też miała sporo obowiązków – porody, łowy, lasy… I w ogóle, kto to słyszał, żeby dziewica zajmowała się położnictwem.
Ano. I żeby to dotyczyło tylko matematyki…
Oczywiście, że nie tylko. Matma to raptem przykład.
Czy Grecy łyknęliby moją wersję mitu. Oni tyle historyjek o swoich bogach nawymyślali, że moja już do niczego niepotrzebna. Kimże ja jestem…
chyba Hefajstos robił wszystkie automatony i co bardziej skomplikowane sprzęty na Olimpie
Taka praca :)
Lubił to. :-)
Czy Atena dziabnęłaby Hermesika włócznia. Lubię Atenę, więc wierzę, że nie zrobiłaby krzywdy dziecku. Nawet upierdliwemu. To w końcu bogini wojny sprawiedliwej, jak by mogła?
Grecy też go nie lubili, z tych samych powodów :)
Ale go sobie wymyślili, prawda? Nie mogli poprzestać na Atenie? A Rzymianie to już całkiem Marsa wynieśli na piedestały.
Nieźle to wypadło.
Dzięki. :-)
Owszem, ale trzeba jeszcze umieć te kredki zastosować. Nie każdy umie
No, po latach treningu ma się pewną wprawę.
Babska logika rządzi!
wodna walka z dzieciakami rodzeństwa była epicka
Taka Taleja bez teatru. ;-)
:D
Uważam, że sama jesteś niezłym przykładem. :-)
Eeee… nie XD
Im ktoś więcej wie, tym lepiej się orientuje, ile mu jeszcze brakuje, więc chciałby wiedzieć jeszcze więcej. Głód wiedzy cholernie trudno nasycić.
Oj, ale mądrość i wiedza – to nie to samo. Jasne, często występują razem. Ale nie są tym samym.
I w ogóle, kto to słyszał, żeby dziewica zajmowała się położnictwem.
Zgodnie z tym rozumowaniem, tylko rolnik może być piekarzem :P
Lubił to. :-)
Dobrze jest lubić swoją pracę :D
Ale go sobie wymyślili, prawda? Nie mogli poprzestać na Atenie?
Mmmm, wymyślili, ale nie od zera i nie dla pustoty. Z tego, co pamiętam, Atena uosabia (czy przedstawia) wojnę jako coś uporządkowanego, racjonalnego, etycznego nawet. Ona jest od myślenia (później Nietzsche wprowadził pojęcia "apolliński" i "dionizyjski" – to Atena jest apollińska), zajmuje się strategią i taktyką i odnosi sukcesy dzięki rozumowi. Ale problem w tym, że wojna – chociaż jest w niej miejsce i na to – nie jest uporządkowana i racjonalna. Jest w niej mnóstwo chaosu, krwi, flaków i przypadku. I to od tej części jest Ares. A Grecy woleli to, co apollińskie, rozumowe – ale nie udawali, że wszystko jest takie. Skoro już istnieje taki bajzel, trzeba go jakoś nazwać i upchać w model świata – no, to upchali.
A Rzymianie to już całkiem Marsa wynieśli na piedestały.
Rzymianie to inna rozmowa. Oni byli przede wszystkim praktyczni. Zresztą – utożsamienie bogów greckich z rzymskimi to nakładka na wcześniejszą rzymską mitologię, która miała chyba zupełnie inaczej rozłożone akcenty. Ale o to pytaj ninedin.
No, po latach treningu ma się pewną wprawę.
Się wie :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Oj, ale mądrość i wiedza – to nie to samo. Jasne, często występują razem. Ale nie są tym samym.
Nie, ale czasami trudno je odróżnić. I wydaje mi się, że często wiedza jest składnikiem mądrości.
Zgodnie z tym rozumowaniem, tylko rolnik może być piekarzem :P
Przesadzasz. Wydaje mi się, że spośród wszystkich kobiet, a może nawet ludzi, dziewica wyjątkowo słabo zna tematy związane z rozmnażaniem. To tak, jakby piekarzem robić kogoś, kto nigdy nie widział pola.
Ares. OK, coś w tym jest. To chyba gdzieś u Sapkowskiego było zdanie, że wojna przypomina ogarnięty pożarem burdel. A czy jest w tym boski pierwiastek, to już inna kwestia.
Mitologia rzymska przed wpływami greckimi. No, pewnie coś było – Etruskowie i Sabinowie pewnie swoje wnieśli – ale trudno o tym dyskutować. Acz jeśli Ninedin tu kiedyś zajrzy, to oczywiście zapraszamy. :-)
Babska logika rządzi!
Nie, ale czasami trudno je odróżnić.
Czasami.
I wydaje mi się, że często wiedza jest składnikiem mądrości.
Mmmm…
Wydaje mi się, że spośród wszystkich kobiet, a może nawet ludzi, dziewica wyjątkowo słabo zna tematy związane z rozmnażaniem.
Jak chodziła na biologię, to chyba coś tam wie :D A serio, nie trzeba czegoś samemu doświadczyć, żeby mieć o tym pojęcie, zwłaszcza, że chodzi o, mm, drugi koniec. Zresztą są faceci – położnicy, a żaden z nich nie był w życiu w ciąży :D
To chyba gdzieś u Sapkowskiego było zdanie, że wojna przypomina ogarnięty pożarem burdel.
Chyba tak, ale nie jest on odosobniony w tym poglądzie.
A czy jest w tym boski pierwiastek, to już inna kwestia.
Wszystko jest pełne bogów – Tales :)
No, pewnie coś było – Etruskowie i Sabinowie pewnie swoje wnieśli – ale trudno o tym dyskutować.
Jakieś tam zapiski zostały, ale chyba faktycznie mało.
Acz jeśli Ninedin tu kiedyś zajrzy, to oczywiście zapraszamy. :-)
Zapraszamy! Będzie ciasto :)
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Artemida raczej nie chodziła do szkoły. ;-)
Faceci – też prawda. Ale ile kobiet zmarło, zanim oni nauczyli się myć ręce?
Babska logika rządzi!
Ale ile kobiet zmarło, zanim oni nauczyli się myć ręce?
Ale to dlatego, że mieli fałszywe założenia teoretyczne, przed porodem zabawiali się w prosektorium, i uważali, że są zbyt ważni, żeby myć łapska. Teraz też tacy są.
W każdym razie dziewica jak najbardziej może skończyć akademię medyczną z dyplomem ginekologa-położnika, a wtedy czołg wystrzeli i rozwali nam ZUS. I szczęście nastanie na Ziemi od krańca po kraniec! :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Aha! Czyli to jednak nie jest takie banalne zagadnienie! ;-)
Swoją szosą, ciekawe, czy wtedy kobiety wiedziały, że niemowlaka nie należy karmić papu, które upadło na podłogę…
Babska logika rządzi!
A bo ja wiem?
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Też nie mam pojęcia. Pewnie nie wypada krytykować facetów, nie znając postępowania kobiet.
Babska logika rządzi!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Ulubiona emotka Baila do kwadratu?
A ja kiedyś widziałam, jak Bail tak robił. Ha!
Babska logika rządzi!
A ja zrobiłam herbatę znanemu (niekoniecznie dobremu, ale znanemu) pisarzowi, jak miałam praktyki w bibliotece. Ha!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Też jakieś osiągnięcie. Zwłaszcza, jeśli herbata mu smakowała. ;-)
Babska logika rządzi!
A, nawet nie wiem :D
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Jeśli nie wypluł, to możemy założyć, że smakowała. :-)
Babska logika rządzi!
A spróbowałby XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Hmmm. Spróbuj mniej terroryzować gości, to będziesz wiedziała, czy lubią herbatkę. ;-)
Babska logika rządzi!
Ja tam już nie pracuję :P
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Domyślam się, ale przyzwyczajenia mogły pozostać. ;-)
Babska logika rządzi!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
:-)
Babska logika rządzi!
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
That’s right. Gimme a five. :-)
Babska logika rządzi!
Proszę bardzo XD
Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.
Dzięki. LOL
Babska logika rządzi!
Sympatyczne :)
Przynoszę radość :)
Dzięki, Anet. :-)
Jak zawsze, przyniosłaś radość.
Babska logika rządzi!