- Opowiadanie: Anonimowy bajkoholik - Rozśmiesz nas, Rowan

Rozśmiesz nas, Rowan

W kosmosie nikt nie usłyszy twojego śmiechu... czy aby na pewno?

W sterylnej stacji kosmicznej temperatura niebezpiecznie rośnie, a z otchłani kosmosu nadciąga zagrożenie. Wtedy pojawia się coś, co nie miało prawa tam być.

To opowieść o tym, że śmiech nie tylko pomaga przetrwać, ale czasem ratuje w sposób, którego nigdy byśmy się nie spodziewali.

Miłej lektury!

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy, Ambush, Finkla

Oceny

Rozśmiesz nas, Rowan

I

Stacja Parhelion-1 utrzymywała się na wyznaczonej orbicie, zawieszona nad toksycznym, siarkowym piekłem Wenus. Jej moduły i korytarze, splecione cienkimi pomostami, tworzyły misterną pajęczynę – niemal niewidzialną wobec bezkresu kosmosu.

Monotonny syk systemów podtrzymywania życia został zagłuszony przez nagły sygnał alarmu – jak pierwszy grzmot zwiastujący burzę. Wąskie korytarze, zwykle wypełnione jednostajnym szumem wentylacji, nagle ożyły. Za dwanaście godzin rój mikrometeorytów miał przeciąć sektor stacji.

Silne promieniowanie słoneczne nieustannie nagrzewało poszycie, a układ chłodzenia od tygodnia pracował na granicy wydolności. Osłona ablacyjna pochłaniała część tego ciepła, lecz przy długotrwałej ekspozycji na promieniowanie i skumulowanych naprężeniach cieplnych, bez skutecznego odprowadzania energii, ryzyko pęknięć w strukturze kadłuba gwałtownie rosło. Każde uderzenie mikrometeorytu mogło przyspieszyć ten proces.

Statek z częściami zapasowymi wciąż nie dotarł. Gdzieś tam, na Ziemi, kontrolerzy jeszcze nie byli świadomi, że Parhelion-1 balansuje na krawędzi katastrofy.

Doktor Ellis Vyn, specjalistka systemów technicznych, pracowała przy panelu chłodzenia. Od burzy słonecznej, która zniszczyła zapasowy moduł tego systemu, zakłócenia narastały, a Ellis obawiała się, że to oznaka poważniejszej awarii. Wywołała serię wykresów: pulsujących linii i rzędów cyfr, których wartości miały kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa konstrukcji obiektu. Jej dłoń nieświadomie zacisnęła się w pięść.

– Przepływ w sekcji dwunastej znowu spadł – oznajmiła cicho. – O kolejne dziesięć procent w ciągu ostatnich dwóch godzin.

Obok unosiła się jej asystentka. Zerknęła na dane, mrużąc oczy.

– Zwróć uwagę na ciśnienie. – Wskazała palcem. – Zdaje się, że coś blokuje przepływ.

– Sprawdźmy to, ale zweryfikujmy jeszcze pozostałe moduły.

Ellis odepchnęła się od konsoli i przemknęła przez korytarz z małym iluminatorem. Rzuciła okiem na Wenus – skrytą pod gęstym, siarkowym woalem. Ścisnęła rękaw, jakby próbowała zatrzymać coś, co wymykało się spod kontroli. Kosmos nie wybaczał błędów.

Jedna myśl nie dawała jej spokoju: kim naprawdę był Rowan Alcan, psycholog i komik, który dołączył do załogi wraz z ostatnim transportem. Oficjalnie miał zwiększać morale humorem i kreatywnymi zajęciami, lecz Ellis zauważyła, że Rowan ma dostęp do systemów stacji na poziomie wyższym niż technicy, choć był tylko terapeutą. Ktoś mu je nadał – ale po co? Ellis czuła, jak narasta w niej niepokój, niczym drobny błąd w systemie – niepozorny, ale zdolny uruchomić lawinę awarii.

 

 

II

Przez korytarze niosły się komunikaty o konieczności przeprowadzenia inspekcji. Ktoś śmigał z zestawem narzędzi, ktoś inny meldował przez interkom, że kolejny czujnik temperatury pokazuje anomalię.

Ellis i jej asystentka przepływały z modułu do modułu, zbierając dane o kondycji rur chłodniczych.

Żadna sekcja nie budziła jednak takiego niepokoju jak dwunasta. W końcu do niej dotarły i wpłynęły do przestrzeni technicznej.

Ellis przyciągnęła się do poręczy i uniosła latarkę. Na zimnym metalu coś zamigotało. To nie była zwykła wilgoć – substancja zdawała się oddychać, pulsując ledwo widocznie. Poczuła, że jej dłonie drżą.

Asystentka spojrzała na błyszczącą substancję zza pleców Ellis.

– Co my tu mamy?

– Na razie tylko pytania – odparła Ellis, sięgając po przenośny mikroskop. Uruchomiła urządzenie, a na holoekranie natychmiast wyświetlił się obraz: regularne, symetryczne wzory, przypominające gęstą sieć powtarzających się sześciokątów. Każdy moduł struktury składał się z drobnych włókien, splatających się w elastyczne, ale uporządkowane segmenty, jakby budowały mikroskopijny plaster miodu. Pod wpływem impulsu światła niektóre z nich zdawały się drgać, kurczyć i rozszerzać.

To nie była martwa materia. Struktury zdawały się reagować na obecność obserwatora.

Ellis przypomniała sobie słowa profesorów. Pierwsza oznaka życia pozaziemskiego będzie subtelna. Może wydawać się przypadkiem. Czy to właśnie to?

Zmrużyła oczy. Białka błonowe. Tworzyły kanały transportowe, sugerujące aktywny proces wymiany substancji.

– To… jakiś mikroorganizm – powiedziała cicho. – Rozrasta się w rurach chłodniczych i blokuje przepływ chłodziwa. Ciepło nie jest odprowadzane do radiatorów.

– Kto by przypuszczał, że w sterylnych modułach wyrośnie coś takiego – mruknęła asystentka. Ellis miała wrażenie, że cała zesztywaniała. – Może… ktoś wprowadził to celowo?

Palce Ellis zawisły na chwilę nad zimnym metalem mikroskopu, by nagle zadrżeć w stukocie – w tej samej chwili zdało się jej, że niektóre z włókien na ekranie delikatnie zmieniły kształt, kurcząc się i rozszerzając.

Spojrzały po sobie. Złapała się terminala kontrolnego i zwiększyła częstotliwość wibracji pomp, na co organizm zareagował niemal natychmiast. Struktura zaczęła zmieniać kształt, kurcząc się w jednym miejscu i rozrastając w innym, jakby się przemieszczała.

– Reagują na wibracje lub na dźwięk, spójrz.

Ellis przybliżyła holoekran, pokazując poruszające się skupiska mikrobów. Poczuła ukłucie ekscytacji, ale zaraz potem – strach.

– Wydajność chłodzenia spadła o trzydzieści procent – dodała, spoglądając na ekran diagnostyczny.

– Mieliśmy podobny spadek w innej sekcji, ale zniknął sam, zanim zdążyliśmy to zbadać – zauważyła asystentka. – Jeśli to był ten sam organizm, to coś musiało go usunąć.

– Ten organizm osadza się w krytycznych miejscach i blokuje przepływ chłodziwa w zaworach i zwężeniach rur. Jeśli się rozrośnie, system zacznie się przegrzewać, a wtedy ciepło nie będzie miało gdzie uciekać.

Z zamyślenia wyrwało je nagłe wtargnięcie Rowana. Jego spojrzenie raz po raz uciekało na boki, a palce bezwiednie zaciskały się i rozluźniały.

– Hej, przeszkadzam? – zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Szukam sposobów na uspokojenie ludzi, ale trudno to zrobić, kiedy nie mamy żadnych konkretów.

– Powiedz im, że nie potrzebujemy paniki – odparła chłodno. – Staramy się ogarnąć chłodzenie. Pancerz jeszcze daje radę.

Rowan skinął głową i zerknął na ekran mikroskopu. Jego źrenice zwęziły się na ułamek sekundy, a palce mimowolnie zacisnęły się na poręczy. Po chwili znów przyjął obojętny wyraz twarzy.

– Coś nowego? – spytał półgłosem. – Jakiś osad?

– Tak – potwierdziła asystentka. – Blokuje przepływ.

Mężczyzna odchrząknął, unikając jej wzroku.

– Dobra – mruknął w końcu. – Zbiorę ludzi na spotkanie. Może to ich trochę rozluźni przed nadejściem skał.

Rowan odbił się od poręczy i odpłynął, zostawiając je same w ciszy.

– Ellis, raportuj, co masz – odezwał się nagle kapitan przez interkom.

Doktor zacisnęła dłoń na poręczy, żeby się uspokoić.

– Co, jeśli to nasza szansa? – zaczęła ostrożnie asystentka. – Studiowałam astrobiologię. Pierwsze życie znalezione poza Ziemią! Naprawdę chcemy je zniszczyć?

– A co, jeśli rozrastając się, zniszczy stację? – odparła ostro Ellis. – Nie możemy pozwolić sobie na ryzyko. Najważniejsze jest bezpieczeństwo.

Obie milczały, a w tle słychać było monotonne syki pomp.

 

 

III

Większość załogi zgromadziła się w głównym module. Ekrany wyświetlały alarmujące prognozy trajektorii roju kosmicznych odłamków – drobnych, lecz pędzących z olbrzymią prędkością.

Kapitan Victor Hensley zacisnął szczękę. Jego twarz pozostawała nieruchoma, ale napięcie w mięśniach zdradzało, że kalkuluje ryzyko. Nie potrzebował podnosić głosu – jego rozkazy były jasne i niepodważalne.

– Według analiz – mówił tonem wypranym z emocji – rój dotrze za jedenaście godzin. W normalnych warunkach stacja by to wytrzymała, ale nasze radiatory są przeciążone, a w sekcji dwunastej przepływ chłodziwa jest zaburzony. Promieniowanie przekracza normy, dodatkowo obciążając radiatory.

– Jeśli pancerz się przegrzeje – kontynuował po chwili – jego powłoka ochronna zacznie się degradować, a struktura stanie się bardziej krucha. Nawet drobne uderzenia mikrometeorytów mogą wtedy powodować pęknięcia i rozszczelnienia. Systemy podtrzymywania życia mogą zawieść. Rezerwy chłodzenia się skończą, a temperatura wewnątrz modułów zacznie gwałtownie rosnąć. Musimy za wszelką cenę przywrócić pełną wydajność chłodzenia.

– Musimy zneutralizować mikroba – zaczęła Ellis. – Agresywne środki chemiczne…

Odpowiedziały jej ciche pomruki załogi.

– To może być największe odkrycie w historii biologii! – rzuciła w końcu jedna z techniczek. – Chcemy je zniszczyć, zanim w ogóle dowiemy się, czym jest?

Victor odwrócił się powoli.

– Problem z chłodzeniem jest krytyczny – zauważył lodowatym tonem – a sprzęt z Ziemi przyleci dopiero za kilka dni. Albo znajdziemy sposób, by się uratować, albo zginiemy.

Rowan przyglądał się zalanej czerwienią tabeli parametrów chłodzenia. Wystarczy jeden obcy element, by równowaga zamieniła się w chaos – pomyślał.

– Mamy jedenaście godzin. – Techniczka oderwała wzrok od ekranu diagnostycznego. – To dość czasu, by znaleźć inne rozwiązanie. Może da się naprawić chłodzenie inaczej?

Dowódca przez chwilę milczał. Spojrzał na Rowana.

– Masz rację. Załoga potrzebuje chwili oddechu. Rowan, znajdź sposób, by załoga mogła odetchnąć. Niech technicy zaczną pracować nad innym rozwiązaniem. Na radykalne kroki jeszcze przyjdzie czas.

Rowan skinął głową.

– Tak jest – odpowiedział.

– Jeśli na nic nie wpadniemy, będziemy musieli go zlikwidować. – Doktor Ellis nie kryła niezadowolenia, patrząc po kolei na każdego z zebranych.

Zaraz potem członkowie załogi rozeszli się do swoich zadań. Czas płynął nieubłaganie.

 

 

IV

Rowan przepływał przez korytarz, a załoga poruszała się wokół.

– Spójrzcie na to – rozpoczął. – Mikrometeoryty pędzą w naszą stronę z prędkością kosmiczną, a my siedzimy tutaj, zastanawiając się, czy nasz system chłodzenia podejdzie do tego „na chłodno”. W razie czego, ja mogę dmuchać na kadłub. Ostrzegam jednak, mam małe płuca!

Kilka osób się zaśmiało, a śmiech rozniósł się po stacji. Ktoś ścisnął uchwyt tak mocno, że zbielały mu knykcie, inny nerwowo oblizał usta. W powietrzu czuć było napięcie – krótkie, płytkie oddechy, jakby nikt nie chciał oddychać zbyt głośno.

Asystentka doktor Ellis śledziła odczyty na skanerze przymocowanym do kombinezonu. W kluczowych sekcjach systemu chłodzenia, tam, gdzie odkryto mikroba, ciśnienie powoli spadało. Jakby organizm się przemieszczał, odblokowując przewężenia i przywracając przepływ chłodziwa.

– Nieprawdopodobne… – szepnęła pod nosem.

Tymczasem Rowan kontynuował występ.

– Kiedy mówiłem, że mamy gorącą sytuację, nie miałem na myśli dosłownego zagotowania się w kombinezonach. Z drugiej strony, w końcu sprawdzimy, czy wszystkie procedury działają.

Śmiech wibrował w cienkich ścianach modułów. Skanery pokazywały, że w tym samym momencie zatory w rurach zaczęły się powoli przesuwać.

– Mikrob reaguje na śmiech!

– Spójrzcie na to – asystentka wskazała wykres. – Te drgania… Śmiech generuje złożone fale dźwiękowe, które mogą wpływać na jego zachowanie.

Przesunęła palcem po ekranie, wskazując kolejne dane.

– Możemy znaleźć dokładną częstotliwość i amplitudę drgań, które działają na niego najsilniej? – zapytał jeden z techników.

– Tylko teoretycznie – westchnęła asystentka. – Do precyzyjnych pomiarów potrzebowalibyśmy sprzętu, którego nie mamy.

– Ale dlaczego akurat śmiech? – Technik drążył dalej.

– To nie tylko śmiech, a zmienność jego drgań – wyjaśniła asystentka. – Mikrob może reagować na chaotyczne fale dźwiękowe inaczej niż na mechaniczne wibracje stacji.

Ellis zmarszczyła brwi. Może to właśnie ta nieprzewidywalność sprawia, że organizm zaczyna się poruszać?

Rowan uważnie obserwował każdy gest i spojrzenie zebranych, jakby rejestrował drobne niuanse ich zachowań.

– Jeśli śmiech zmusza mikroba do przemieszczenia, to może większy występ uratuje nasze chłodzenie? – zaproponował.

– Zbyt silne drgania mogą uszkodzić system – sprzeciwiła się Ellis. – Rezonans może osłabić uszczelnienia rur i wpłynąć na stabilność pracy pomp.

W korytarzu zapadła cisza przerywana syczeniem wentylacji. Pozostający wcześniej z tyłu dowódca przedryfował w pobliże Rowana.

– To mniej drastyczne niż likwidacja mikroba – rzucił sucho. – Rozśmiesz nas, Rowan. Najlepiej jak potrafisz.

 

 

V

Wokół Rowana w modułach głównych unosiły się absurdalne rekwizyty: gumowy meteor, nadmuchiwany mikrofon. Wyglądało to bardziej jak magazyn klauna niż zaawansowany obiekt badawczy. Upewnił się, że wszyscy na niego patrzą.

– Wiecie, co jest najdziwniejsze w życiu na stacji? Zero prywatności! – zaczął, wskazując kamery w kątach modułu. – Każde nasze słowo, każdy głupi gest…

Parsknął śmiechem. Kilka osób zaczęło nerwowo chichotać.

– Wyobraźcie sobie… – wskazał teatralnie sufit. – Gdzieś tam czai się wielkie oko, obserwujące nas przez kamery i logi systemowe. Może nawet rejestruje każde nasze słowo, każdy ruch.

Zawiesił głos na chwilę, jakby sam zaczął się nad tym zastanawiać. Potem wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo.

– Ale spokojnie, nikt tu przecież nie jest aż tak szalony, prawda? – Uniósł brew z udawaną powagą, co wywołało kolejne uśmiechy.

Przyglądał się załodze. Nie chciał wiedzieć, co by się stało, gdyby zawiódł.

– Ludzie na Ziemi płacą fortunę za wakacje w nieważkości. My mamy to za darmo, plus jedzenie jak z tektury! Kto tu jest frajerem, co?

Ellis trzymała tablet i patrzyła to na Rowana, to na wykresy. Było jasne, że czasu zostało niewiele.

– Ironia kosmosu – mówił Rowan, nie przerywając występu. – Najlepsi naukowcy ludzkości, a wciąż mamy problemy z podstawowymi rzeczami. Na przykład, kto opróżnił zbiornik na wodę recyklingową? Mam ochotę podać tę osobę obcym na śniadanie.

Tym razem cała załoga wybuchnęła śmiechem. Jeden z młodszych inżynierów puścił uchwyt i natychmiast zaczął unosić się w powietrzu. Rozłożył ramiona i obrócił się w miejscu, jakby tańczył w nieważkości. Dowódca westchnął ciężko, ale kąciki jego ust zadrżały w mimowolnym uśmiechu.

W wąskich korytarzach modułów technicznych ściany wibrowały pod wpływem śmiechu załogi. Rezonans rozchodził się po konstrukcji, wprawiając w drgania nawet najdrobniejsze elementy. Widoczne na skanerach kolonie mikroba, konsekwetnie się przemieszczały, jakby coś wypychało je z miejsca.

– Ellis, spójrz! – krzyknęła asystentka, wskazując ekran. – To działa!

Doktor przechyliła głowę.

– Śmiech? Naprawdę? – Zacisnęła szczękę. To nie miało sensu. Kabareciarz miał ocalić stację? – To brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu science fiction.

Rowan, nieświadomy tego, co dzieje się kilka modułów dalej, wciąż prowadził kabaret. Ludzie klaskali, dryfując w powietrzu niczym powoli rozpędzające się kule bilardowe, raz po raz odbijając się od ścian i od siebie nawzajem. Śmiech rozprzestrzeniał się jak fala – instynktowna reakcja na napięcie. Część załogi śmiała się szczerze, reszta poddawała się atmosferze, jak widownia na występie komika.

– Proszę państwa! – Rowan rozłożył ręce. – Oficjalnie ogłaszam pierwszy kosmiczny kabaret terapeutyczny! Efekt uboczny? Możemy uratować stację. Proszę o Nagrodę Nobla. Albo przynajmniej batonika.

Ellis patrzyła na ekran. Wykresy nie kłamały – struktura mikroba rozpadała się, a jego kolonie stopniowo odrywały się od ścian rur. Oczyszczone przewody odzyskiwały drożność, a przepływ chłodziwa wzrastał. Temperatura systemu chłodzenia zaczęła powoli spadać, a parametry stabilizowały się.

– Osiągamy… dziewięćdziesiąt, dziewięćdziesiąt dwa procent… – relacjonowała podekscytowana asystentka.

W głównych modułach śmiech i podniesione głosy brzmiały nienaturalnie głośno, jakby załoga instynktownie podkręcała energię, by zagłuszyć napięcie. Ludzie nie tyle świętowali, co poddawali się zbiorowej fali ulgi, chwilowej ucieczce od stresu – mechanizmowi obronnemu, który pomagał im nie sparaliżować się strachem. Ale świadomość nadchodzącego zagrożenia nie zniknęła. Gdy rozległ się alarm stacji, wibracje nastroju opadły niemal natychmiast, zastąpione ostrym wyostrzeniem uwagi. Na ekranach zaczęło się odliczanie do pierwszego kontaktu z mikrometeorytami.

– Uwaga, zaczyna się! – oznajmił kapitan. – Trzymajcie się uchwytów!

 

 

VI

Po przejściu mikrometeorytów w module głównym zliczano straty. Kilka sensorów przestało działać, a w jednym segmencie pojawiło się niegroźne pęknięcie. Uszkodzenia były jednak mniejsze, niż się obawiano.

– System wraca do normy – mel­do­wa­ła cicho Ellis. – Mamy tu jeszcze masę błędów do usunięcia, ale kryzys został opanowany. Mikrob przesunął się w obszar, gdzie nie zakłóca chłodzenia.

 

 

VII

Kilkanaście godzin później stacja przeszła w tryb normalnej pracy. Ludzie oddychali z ulgą. Choć trwały jeszcze drobne naprawy, większość załogi zaczynała wracać do codziennych zadań.

A jednak Ellis nie mogła zaznać spokoju. Jakim cudem w stacji kosmicznej pojawił się ten organizm? Czy Rowan wiedział coś wcześniej? Czy możliwe, że ten mikrob został genetycznie zmodyfikowany, by przemieszczać się w odpowiedzi na określone wibracje dźwiękowe? Postanowiła dokładnie przejrzeć logi systemowe.

Zagłębiła się w zaszyfrowane pliki. W końcu trafiła na dokument opatrzony nazwą: „P-13”. Wyłapała tylko fragmenty, zanim plik zniknął, jakby zdalnie skasowany:

kontrola zachowań w warunkach izolacji…

ocena zmian emocjonalnych w kontekście ograniczonej interakcji społecznej…

reakcja psychospołeczna i wpływ bodźców dźwiękowych…

Zimno ścisnęło ją w żołądku. Palce zawisły nad klawiaturą, jakby zapomniała, co chciała zrobić. Oczy błądziły po ekranie, choć dane już zniknęły. Przez moment nie była pewna, czy oddycha.

Kilka dni później zadokował statek z nowym sprzętem chłodniczym. Równocześnie wydano polecenie przekazania próbek mikroba na Ziemię do szczegółowych badań. Ellis dowiedziała się, że Rowan zgłosił się na ochotnika do zabezpieczenia transportu. Zamierzała go zatrzymać i zażądać wyjaśnień.

Znalazła go z walizką, unoszącą się niczym mała pękata kapsuła w powietrzu.

– Rowan – rzuciła, łapiąc się uchwytu nad głową. – Co to jest P-13?

Mężczyzna, wyraźnie zaskoczony, spojrzał w bok.

– Ellis, przepraszam… To się wymknęło spod kontroli.

Patrzyła na niego z mieszanką gniewu i zawodu. Rowan kontynuował.

– To, co się stało, naruszyło granicę, którą sam chciałem szanować. Po powrocie zamierzam… – urwał. Zacisnął usta, jakby bał się dokończyć.

Ellis powoli wypuściła powietrze nosem. Chciała czegoś więcej niż przeprosin. Chciała prawdy.

Spojrzenie Rowana zatrzymało się na niej dłużej niż zwykle.

– Ellis… – zaczął, lecz tylko westchnął. Uniósł walizkę i bez słowa podryfował ku śluzie.

Zanim zniknął za zakrętem, rzucił krótkie spojrzenie, jakby upewniał się, że Ellis nie pójdzie za nim.

 

 

VIII

Ledwie Rowan opuścił stację, system Parhelion–1 zaczął z niewiadomych przyczyn wyświetlać kolejne alarmy. Większość z nich okazywała się fałszywa – tak jakby ktoś celowo chciał ukryć pewne dane lub odwrotnie: siać dezinformację.

Kapitan wysłał komunikat do dowództwa na Ziemi – „Prosimy o natychmiastowe wyjaśnienie incydentu w sekcji chłodniczej”, opisując ślady sabotażu i nadmieniając, że natrafiono na wzmiankę o „P-13”. Mijały godziny pełne nerwowego wyczekiwania.

W końcu, gdy Ellis kończyła rutynowy przegląd, kapitan wezwał ją i kilku innych członków załogi do modułu dowodzenia. Zawisł przy głównym monitorze, zaciskając pięści. Na ekranie wyświetlała się świeżo odebrana wiadomość z centrali.

– Otrzymaliśmy szczegółową analizę próbek – zakomunikował głucho Victor.

Ellis przyjrzała się wynikom. Mikrob nie był obcym organizmem lecz produktem zaawansowanej inżynierii. Analiza sugerowała, że został zaprojektowany do wykrywania drgań strukturalnych i reagowania na określone wzorce oscylacji – w szczególności te generowane przez ludzki śmiech.

Ekran zamigotał, obraz na moment rozmył się w szumie zakłóceń, po czym zgasł. Gdy wyświetlacz znów się rozbłysnął, pojawiło się krótkie powiadomienie od nieznanego nadawcy.

Kapitan otworzył je przy wszystkich.

Procedura PANOPTICON-13 została wykonana.

Spojrzeli po sobie w milczeniu. W module słychać było tylko cichy szum wentylacji.

Kapitan nie miał już nic do powiedzenia. Nikt nie miał.

Koniec

Komentarze

Witaj. :)

Co do kwestii językowych, mam wątpliwości w miejscach (do przemyślenia):

– Na razie tylko pytania – odparła Ellis, sięgając po przenośny mikroskop. (brak spacji?) Uruchomiła urządzenie …

– Mamy jedenaście godzin (brak kropki?) – Techniczka oderwała wzrok od ekranu diagnostycznego.

– Jeśli nie znajdziemy innego rozwiązania, będziemy zmuszeni unicestwić mikroba (i tu?) – Doktor Ellis nie kryła niezadowolenia, patrząc po kolei na każdego z zebranych.

Zobaczcie na te oscylacje. – tu nie mam niestety żadnej pewności – bez „na”?

Ale spokojnie, nikt tu przecież nie jest aż tak szalony, prawda? – uniósł brew z udawaną powagą, co wywołało kolejne uśmiechy. – wielką literą?

– Śmiech? Naprawdę? – zacisnęła szczękę. – i tu?

… improwizowaną imprezę … – aliteracja?

 

Wciągające opowiadanie, trzyma w napięciu do końca, jest nieprzewidywalne i oryginalne. Podobnie, jak tematyka konkursowa – tu śmiech i żarty mają dodatkowo konkretne zadania, a za to dla Ciebie także uznanie oraz brawa. :)

Pozdrawiam serdecznie, klik, powodzenia. :)

Hej, bruce!

Dzięki za przeczytanie i uwagi do korekty. Zawsze mam problem z tym nieznośnym zapisem dialogów! smiley “Improwizowaną imprezę” zamieniam na “spontaniczną” – myślę, że oddaje to samo, a faktycznie impr-impr brzmi dziwnie.

Jeszcze raz dzięki za komentarz i cieszę się bardzo, że się podobało!

I ja dziękuję. :)

Dialogi są także dla mnie wielce problematyczne. :) Podobnie te aliteracje – według mnie to poprzednie sformułowanie jest całkiem logiczne, ale pewnie ktoś poczytałby to za błąd; sama teraz właśnie poprawiam u mnie podobną rzecz w opku i wprowadzam aliterację, pewnie będzie trzeba ją potem poprawić znowu, ale nic mi na razie nie przychodzi do głowy. :) 

Pomysł na śmiech jako wiodący temat fabuły – znakomity! :)

Powodzenia, pozdrawiam serdecznie. :) 

Jej moduły i korytarze splatały się jak pajęczyna połączona cienkimi pomostami.

Metafora się rozlazła – co mają pomosty do pajęczyny?

Wszyscy czekali na potwierdzenie z Ziemi o statku z częściami zapasowymi chłodzenia.

Zdanie nijak się ma do dwóch poprzednich, poza tym: na potwierdzenie, że z Ziemi zmierza ku stacji statek.

za dwanaście godzin przez obszar stacji miał przelecieć rój mikrometeorytów.

Czyli przez samą stację? Czy nie aby przez obszar, w którym znajdowała się stacja? (a z tymi meteorytami to też nieprawda).

Doktor Ellis Vyn, główna konsultantka naukowa stacji, pracowała przy panelu sterowania systemem chłodzenia.

Raz: niepotrzebnie powtórzona "stacja". Dwa: tylko w Star Treku takie rzeczy, konsultant naukowy jest od nauki, nie od roboty dla mechanika.

Nacisnęła kilka ikon, wywołując serię wykresów

Czego nie robi imiesłów? Naciśnięciem kilku ikon wywołała serię wykresów.

linie i rzędy cyfr, które miały kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa całej konstrukcji

Błąd kategorialny. To nie cyfry i wykresy mają znaczenie dla bezpieczeństwa, ale to, co odzwierciedlają.

Wyraz jej twarzy, zwykle spokojnej i skoncentrowanej, teraz zdradzał rosnący niepokój.

Hmmmmm.

O jakieś kolejne dziesięć procent

"Jakieś"?

brak mechanicznego zatoru…

Zator nie wywołałby wzrostu ciśnienia? (Z jednej strony przynajmniej?)

Ellis podejrzewała coś znacznie bardziej niepokojącego niż zwykła korozja czy zanieczyszczenie

Hmm.

spadną poniżej krytycznych wartości

https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860 Jak już, to wartości krytycznych (stała przydawka!).

A wiesz, co to znaczy w przypadku nadlatujących skał.

A wiesz, co to znaczy, kiedy nadlatują skały. A co ma chłodzenie do tych skał? Będą robić manewry uchyleniowe?

odepchnęła się od konsoli, kierując się w stronę

Noooooo…

niemal mleczną kulę skrytą w chmurach

Dziwnie to brzmi.

Odczuwała niepokój, wiedziała, że kosmos bywał bezlitosny wobec najmniejszych błędów.

"Odczuwała niepokój" psuje cały efekt poprzez zaetykietowanie zupełnie ładnego pokazywania. Ponadto: kosmos bywa bezlitosny. To ogólna prawda o kosmosie.

W głowie kołatała się jej jedna myśl: Rowan Alcan

Rowan Alcan nie jest myślą.

Oficjalnie miał wzmacniać morale poprzez humor i kreatywne zajęcia

Oficjalnie miał poprawiać morale, stosując humor i organizując twórcze zajęcia.

zauważyła, że posiadał podejrzanie wysoki poziom

Albo: zauważyła, że otrzymał podejrzanie wysoki poziom; albo: zauważyła, że ma podejrzanie wysoki poziom.

Ellis czuła, jak w jej głowie narasta niepokój, niczym drobny błąd w systemie, który może przerodzić się w katastrofę.

Zapewniasz, i to dość purpurowo. Błąd może dać początek katastrofie, ale nie może się nią stać.

W korytarzach rozbrzmiewały pospieszne komunikaty o koniecznych kontrolach

Dziwnie to brzmi. Jak komunikaty mogą być pospieszne? Mogą być pospiesznie klepane.

przelatywał wyjątkowo szybko

Skracalne: śmigał.

Co chwilę napotykała drobne sygnały wskazujące, że w środku przepływu tworzy się jakaś przeszkoda.

? W świetle rury powstaje przeszkoda. Ale przepływ to proces, on nie ma środka.

Na zimnym metalu coś zamigotało przy zaworze. To nie była zwykła kondensacja.

Kondensacja, czyli woda skroplona na czymś zimnym, raczej nie migocze. Nie zaparowały Ci nigdy okulary? Albo szyba?

Ciecz zdawała się oddychać – pulsowała ledwo widocznie, jakby reagowała na jej obecność.

?

Ellis poczuła drżenie dłoni.

A nie: Ellis poczuła, że drżą jej dłonie?

Przypomniała sobie badania nad bakteriami – niemal zakończone katastrofą.

?

, która od razu spojrzała na błyszczącą substancję.

A co innego mogła zrobić?

białka błonowe tworzyły heksagonalne struktury

A skąd wiadomo, że to białka błonowe?

W głowie rozbrzmiewały słowa jej profesorów.

?

pierwsza oznaka życia pozaziemskiego będzie prawie niezauważalna

? Oznaka ma to do siebie, że jest zauważalna: https://wsjp.pl/haslo/podglad/7507/oznaka/3940093/zadowolenia

Może to błąd w filtracji

…? Nieszczelność, złe filtry, tak, ale co to jest "błąd w filtracji"?

by nagle zadrżeć w nerwowym stukocie

Purpura.

w tej samej chwili zdało się jej, że pośród migotliwego chaosu pikseli ekran zdradził ruch

…? Jak coś migocze, to raczej się rusza.

Złapała się terminalu

Terminala.

Struktura zaczęła zmieniać kształt, kurcząc się w jednym miejscu i rozrastając w innym.

?

To nie jest pasywny organizm

Co to jest "pasywny" organizm? Każdy organizm jest trochę aktywny, bo żyje.

Przekształcają się w odpowiedzi na otoczenie.

W odpowiedzi na zmianę warunków.

pokazując rozrastające się skupiska

?

dodała, wracając wzrokiem

Dodała, wróciwszy spojrzeniem.

jakby ktoś monitorował efekty i wycofał czynnik powodujący blokadę

A może po prostu coś to zjadło? Organizmy nie znikają.

Jego wzrok zdradzał napięcie, a ruchy rąk – ukrywaną gorączkowość.

? https://wsjp.pl/haslo/podglad/22566/goraczkowo/5187038/pracowac

zapytał, choć nie czekał na odpowiedź

Na pewno nie: ale nie czekał na odpowiedź?

Kapitan kazał mi zadbać o morale, ale sama wiesz, Ellis, że bez konkretnych informacji to trudne…

Hmm.

Dokładnie

WŁAŚNIE.

Zbiera się w rurach chłodniczych i zatyka przepływ.

Zatyka rury, ale przepływ blokuje.

Mężczyzna odchrząknął, ukrywając niepokój.

Tłumaczysz.

Rowan odpłynął, zostawiając je w głuchej ciszy.

Hmm.

Doktor Vyn, raportuj, co masz

Albo "ty", albo "pani doktor". Wiem, że oni mówią po angielsku, ale my nie.

Ellis zacisnęła dłoń na poręczy, uspokajając się.

Imiesłów nie oznacza przyczyny: Ellis zacisnęła dłoń na poręczy, żeby się uspokoić.

Pierwsze życie spoza Ziemi

Jeszcze nie wiedzą na pewno: Pierwsze życie znalezione poza Ziemią.

Czy naprawdę chcemy je zniszczyć?

Angielskawe.

jego rozwój zniszczy stację

Nie po polsku. Ogólnie angielsko brzmią te dialogi.

Ekrany pokazywały złowieszcze prognozy trajektorii roju kosmicznych odłamków

Hmm.

Kapitan Victor Hensley zacisnął szczękę, a w jego oczach lśniła determinacja.

Nie należał do osób nazbyt wylewnych – jego metoda dowodzenia polegała na rzeczowym przekazywaniu poleceń i konsekwentnym egzekwowaniu dyscypliny.

Co ma jedno do drugiego?

chłodzenie spadło o trzydzieści procent

Nie przesadzajmy z tym żargonem.

Może dojść do przegrzania kadłuba

… a co ogrzewa kadłub?

drobiny mogą zrobić w nim dziury jak w sicie.

Ciach: drobiny mogą go podziurawić jak sito. I – z czego ten kadłub jest zrobiony, skoro traci wytrzymałość pod wpływem temperatury, i to chyba nie tak wysokiej, żeby upiekli się ludzie w środku? (Bo gdyby to był palący problem, to chyba kapitan od tego by zaczął?)

Ellis poczuła na sobie spojrzenia załogi.

Hmm?

W odpowiedzi rozległy się najpierw ciche pomruki, które po chwili przerodziły się w jasno wyrażany sprzeciw.

W odpowiedzi rozległy się pomruki, które po chwili przeszły w jasno wyrażany sprzeciw. Dalej nie brzmi dobrze…

To może być największe odkrycie biologiczne w historii!

To może być największe odkrycie w historii biologii!

Naprawdę chcemy je zniszczyć, zanim dowiemy się, czym jest?

Angielsko to brzmi.

Victor, ciągle wpatrujący się w dane, odwrócił się powoli.

Naraz?

To nasze jedyne chłodzenie

Dziwne i angielskie.

tabeli parametrów chłodzenia

?

Wystarczy jeden Inny, by rozpalić zarówno nadzieję, jak i strach – pomyślał.

Filozofia nienajwyższych lotów.

Jeśli teraz zgładzimy mikroba, zablokujemy szansę na znalezienie innego rozwiązania.

? Spokojniej. Dlaczego właściwie zabicie tego czegoś miałoby uniemożliwić znalezienie innego rozwiązania?

Może istnieje sposób, który pozwoli zarówno uratować systemy, jak i nie zniszczyć tego organizmu

Hmmm. Mało naturalna wypowiedź.

Jej głos był opanowany, ale w tle brzmiała nuta desperacji.

Ona może być opanowana, ale nie jej głos. Może mówić spokojnie.

znaleźć alternatywę

https://pl.wikipedia.org/wiki/Alternatywa

Potem jego wzrok przesunął się na Rowana.

Skąd ta moda na autonomiczny wzrok, nie wiem. Ale jest dziwna.

Rowan, przygotuj coś, co pozwoli im złapać dystans.

Nie "im" tylko ludziom. Zaimek musi się do czegoś odnosić, i to coś musi mieć ten sam rodzaj gramatyczny, co zaimek. A tu nie ma.

Doktor Ellis nie kryła niezadowolenia, patrząc po kolei na każdego z zebranych.

Hmm?

Zaraz potem członkowie załogi rozproszyli się, by zająć się konkretnymi zadaniami.

Zaraz potem członkowie załogi rozeszli się do swoich zadań.

Ellis wraz z asystentką planowały szybkie testy rur chłodniczych i ewentualne wprowadzenie obejść, jeśli blokada okaże się trwała.

Hmm.

przerywając milczenie tonem, który z powodzeniem mógłby otwierać występ kabaretowy

… nie.

zaczął wymachiwać nimi teatralnie

Szyk: zaczął nimi teatralnie wymachiwać.

Jego przesadzone ruchy w stanie nieważkości nabierały groteskowego charakteru.

Zapewniasz. Pokaż to.

Kilka osób zaśmiało się, a dźwięk odbił się od ścian

Hmm. Jak dla mnie suchar, ale co tam.

Ten dźwięk zdawał się być niemal namacalny

"Być" wywal w próżnię.

miał wrażenie, że poczuł

Poczuć to tyle, co mieć wrażenie.

Jasnoszare oczy wpatrywały się w dane z precyzją lasera.

…?

tam gdzie odkryto

Tam, gdzie odkryto.

nastąpiło gwałtowne obniżenie ciśnienia

Nastąpił gwałtowny spadek ciśnienia.

Kolonie mikroba zadrżały, po czym rozproszyły się jak mgła rozwiewana podmuchem wiatru.

Nie jestem specjalistą, ale w filmie bakteryjnym chyba chodzi o to, żeby utrzymywał bakterie tam, gdzie one chcą być?

– Nieprawdopodobne… – szepnęła pod nosem, jakby sama nie dowierzała temu, co widzi.

Dlaczego to tłumaczysz czytelnikowi, jakbyś nie dowierzał, że nie jest analfabetą?

kontynuował swój występ

"Swój" zbędne.

no, wiecie czym

No, wiecie, czym.

Dowcip mógłby być do przeżycia w innej sytuacji, ale w tej – nie bardzo.

Rowan zauważył, że dźwięki zdają się rezonować wzdłuż rur chłodzących, jakby wibrowały razem z metalowym ciałem stacji.

Dźwięki nie wibrują, tylko same są wibracjami.

pulsacje mikroba zaczęły rozpraszać się

Jak pulsacje (?) mogą się rozpraszać?

Dźwięki w pewnych częstotliwościach

O pewnych częstotliwościach.

Ludzki śmiech generuje złożone fale dźwiękowe, które organizm rozpoznaje jako wzór.

…? Jak wzór?

Przesunęła palcem po ekranie, wskazując kolejne dane.

Żeby pokazać kolejne dane.

zapytał ktoś z tłumu

Na stacji kosmicznej?

Te chaotyczne fale dźwiękowe zawierają naturalny rytm.

Fale nie mogą niczego zawierać, ale chaos i rytm to w ogóle przeciwieństwa.

Coś, co odróżnia je od typowych wibracji generowanych przez nasze systemy mechaniczne

Mechanizmy akurat pracują (czy powinny pracować) regularnie, rytmicznie…

sytuacja jest bezpieczna

Hmm.

Śmiech to moment wyjścia poza logiczną strukturę

… przepraszam, co próbujesz powiedzieć? Co to znaczy?

czasem akt buntu przeciw racjonalności

… nie. Istoty nieracjonalne się nie śmieją. To dotyczy również polityków.

Może właśnie dlatego mikrob na niego reagował – rozpoznawał coś, co wymykało się schematom.

?

Rowan uważnie obserwował każdy gest i spojrzenie, jakby rejestrował drobne niuanse ich zachowań.

Gestów i spojrzeń?

Chłodzenie w próżni zależy od radiatorów, a wibracje mogą je zakłócić.

…? https://pl.wikipedia.org/wiki/Radiator https://pl.wikipedia.org/wiki/Ch%C5%82odzenie_pasywne Radiatory się nie poruszają. Inna sprawa, że wymiana cieplna w próżni jest badziewna. Trochę promieniowania, przewodzenia i konwekcji zero.

Z dostępnych możliwości ta jest najmniej drastyczna

Hmm.

Obrócił się powoli, jakby upewniał się, że wszystkie spojrzenia są na nim.

Angielskie: Obrócił się powoli, jakby chciał sprawdzić, czy wszyscy na niego patrzą.

wskazując na kamery

Wytnij "na".

kilka osób dołączyło do niego nerwowym chichotem

Nie po polsku.

Ale spokojnie, nikt tu przecież nie jest aż tak szalony, prawda?

Suche.

Przyglądał się załodze – ich śmiech był dla niego paliwem, ale gdzieś w środku czuł, że balansuje na cienkiej linie.

Mieszana metafora, zaimek bez odniesienia.

Ellis trzymała tablet, patrząc

Ellis trzymała tablet i patrzyła.

nie przerywając swojego występu

Zbędny zaimek.

Na przykład, kto opróżnił zbiornik na wodę recyklingową?

…?

chłopak o wyglądzie nastolatka

Masło maślane, obawiam się.

wymachując rękami niczym baletnica

?

coś, co przeczyło standardowym wyjaśnieniom

Co nie dało się normalnie wyjaśnić.

Śmiech załogi, rezonujący w stalowych ścianach, przenikał system chłodzenia.

?

, jakby coś wytrącało je z równowagi.

Tłumaczysz.

wpatrując się w dane

Mogła się wpatrywać w ekran, ale dane są abstrakcją.

Naukowe procedury, modele analityczne – wszystko zawiodło.

A to niby jak? Odkryli pewne zjawisko i zastosowali je, żeby rozwiązać problem. To technika, oparta na obserwacji. Zupełnie dobry początek. Nie da się wymodelować czegoś, czego się nie zna.

A teraz przypadkowy kabaret miał ocalić stację? – To brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu science fiction.

Przypadkowy kabareciarz, a lampshade nie uratuje tekstu.

Rowan, nieświadomy tego, co dzieje się kilka modułów dalej

Rowan, który nie miał pojęcia, co się dzieje kilka modułów dalej.

Atmosfera, choć surrealistyczna, zmieniała się na ich oczach – z ciężkiej, dusznej w coś niemal radosnego.

?

rozłożył ręce z teatralnym gestem

Rozłożył ręce w teatralnym geście. To rozłożenie jest gestem.

Oficjalnie ogłaszam: pierwszy kosmiczny kabaret terapeutyczny!

Po co ten dwukropek?

mikrob traci zwartość

…? Filmy może i się rozłażą, ale nie sam mikrob.

relacjonowała asystentka, a ekscytacja pobrzmiewała w jej głosie.

Sztuczne: relacjonowała podniecona asystentka.

atmosfera przypominała teraz spontaniczną imprezę

Nie dowierzam. Przykro mi. To trochę jak to, o czym Lamża opowiadał, o tych próbnych astronautach, którzy po jakimś czasie robią się strasznie wybredni w jedzeniu, bo jak człowiekowi obiecują pierogi po ciężkim dniu pracy, on o tych pierogach marzy, a potem je dostaje i są niedobre – to można się wkurzyć.

Alarm stacji wyrwał załogę z chwilowego zapomnienia, uruchamiając odliczanie do pierwszego kontaktu z mikrometeorytami.

Purpurowe.

Po przejściu mikrometeorytów, w module głównym zliczano straty.

Zbędny przecinek.

największy kryzys

Kryzys to kryzys.

Mikrob przemieścił się do bezpiecznej sekcji.

?

ocaleli, co w kontekście poważnych problemów z chłodzeniem nie było wcale oczywiste.

Nie tłumacz aż tak.

Dlaczego to akurat śmiech okazał się kluczowy?

Dlatego, że autor tak chciał, co jest dość oczywiste.

Otworzyła tylko fragment, zanim plik zniknął jakby wymazany zdalnie.

Jakiś nowoczesny komputer: Zdążyła przeczytać tylko fragment, zanim plik zniknął, jakby zdalnie skasowany.

Zdążyła jedynie wyłapać kilka linijek:

I wtedy to możesz ciachnąć.

Palce drgnęły na klawiaturze, ale było za późno

?

Ślady wymazywały się jeden po drugim.

???

Ellis poczuła przyspieszone bicie serca.

Mało naturalne.

Miała złe przeczucie, że ów sabotaż – bo tak to już nazywała – był elementem zaplanowanego eksperymentu, a stacja wraz z jej załogą stała się poligonem doświadczalnym dla kogoś potężniejszego.

Dobra, to jest oczywiste z kontekstu, a Ellis wychodzi na mało bystrą, kiedy tak to sobie tłumaczy.

Zlecono przekazanie próbek z mikrobem na Ziemię do szczegółowych badań.

?

Miała nadzieję przechwycić go i zażądać wyjaśnień.

Hmm.

osunął wzrok na bok

Nie kombinuj. Spojrzał w bok.

wymknęło się

Się wymknęło.

To, co się stało, przekroczyło granicę, którą sam chciałem szanować

To nie jest po polsku. Człowiek może przekroczyć granicę, ale jakieś abstrakcyjne coś – nie.

czuła, jak gniew pulsuje jej pod skórą

Purpurowe.

zamiast wybuchnąć, tylko uniosła lekko kąciki ust

?

Jego sylwetka zniknęła za zakrętem, zostawiając Ellis z pytaniami, na które nie otrzymała konkretnej odpowiedzi.

Zniknął za zakrętem, pozostawiając Ellis z jej pytaniami. Kropka.

wyświetlać kolejne alarmy o rzekomych nieprawidłowościach

Wyświetlać kolejne alarmy. Kropka. https://www.fantastyka.pl/publicystyka/pokaz/66842860

tak jakby ktoś celowo chciał zamaskować pewne dane lub odwrotnie: siać dezinformację.

https://wsjp.pl/haslo/podglad/60959/dezinformacja Dane można ukryć, ale raczej nie "zamaskować".

opisując podejrzenie sabotażu

Hmm.

zaciskając pięści z bezsilności

Nie tłumacz tego. Zaciskając pięści. Kropka.

Ellis przyjrzała się wynikom. Jasno z nich wynikało,

Z wyników wynikało?

warunkach próżniowych

W warunkach próżni.

nieznanego, zaszyfrowanego nadawcy

Nie można zaszyfrować nadawcy… wiadomość może być na szyfrowanym kanale, ale wtedy trzeba ją rozszyfrować.

Procedura PANOPTICON–13 została wykonana.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Panoptikon Ekhm. Co ma piernik do wiatraka?

 

Dobra, Anonimie – chciałeś napisać horror. Horror science-fiction, choć science jest tutaj mocno startrekowa. Twoja wola. Tylko w jakim celu wepchałeś go kolanem do konkursu komediowego, nie mam pojęcia. Suchary Rowana są na poziomie polskiego kabaretu, filozofowanie, przykro mi, mało lotne (naprawdę, już Arystoteles, a może Platon – zapomniałam – zauważył, że człowiek jest istotą śmiejącą się), i w ogóle nie ma się tu z czego śmiać. W końcówce, kiedy porzucasz to wysilone rozśmieszanie i uczciwie straszysz, raczej mi ulżyło – tekst nareszcie przestał udawać coś, czym nie jest. Śmiech jako temat mógłby być ciekawy, ale na pewno nie byłby łatwy, wbrew pozorom – taki metatemat. Tutaj wydaje się trochę wepchany na siłę i upudrowany tym nieszczęsnym filozofowaniem. Nie tędy droga.

Tarnina, dziękuję za tak dużo poświęconego czasu.

Doceniam wszystkie sugestie dotyczące słów i ich znaczeń. Wierzę jednak, że język jest elastyczny i sposób jego użycia odbiegający od ogólnie przyjętej normy może być zamierzonym zabiegiem.

Tematem konkursowym jest humor, kwestia rozbawienia jest tylko jednym z kryteriów oceny. Żarty Rowana nie są popisem moich komediowych umiejętności, gdyż nawet nie planowałem napisać opowiadania, które rozbawi do rozpuku. W swoim opowiadaniu dla humoru znalazłem inną rolę.

Nie rozumiem czemu insynuujesz, że chciałem napisać horror. W opowiadaniu nie ma żadnych elementów horroru.

Znaczenie słowa panoptykon nie jest mi obce i zostało ono przeze mnie użyte w zamierzonym celu.

Szanuję Twoje zdanie, dlatego byłbym wdzięczny za wskazówki, jak Twoim zdaniem mógłbym zmienić fabułę, by to opowiadanie było lepsze.

Wierzę jednak, że język jest elastyczny i sposób jego użycia odbiegający od ogólnie przyjętej normy może być zamierzonym zabiegiem.

Ale to musi być zrozumiałe, na miły Bóg! Czytelnik może czytać tylko to, co napiszesz, do Twoich myśli nie ma dostępu.

Żarty Rowana nie są popisem moich komediowych umiejętności, gdyż nawet nie planowałem napisać opowiadania, które rozbawi do rozpuku.

To dlaczego śmieszą całą załogę? Co jest, tak w ogóle, psychologicznie niewiarygodne, bo żaden żart nie śmieszy każdego.

W opowiadaniu nie ma żadnych elementów horroru.

Mmmmm… niewiadomoco zagrażające przetrwaniu stacji kosmicznej. Sabotażysta, nasłany przez Możnych Tego Świata, żeby na załodze tej stacji eksperymentować. No i ta ostatnia linijka…

Szanuję Twoje zdanie, dlatego byłbym wdzięczny za wskazówki, jak Twoim zdaniem mógłbym zmienić fabułę, by to opowiadanie było lepsze.

A co masz na myśli, mówiąc “lepsze”? Śmieszniejsze? Straszniejsze? Bardziej science? Bardziej fiction? Bardziej wiarygodne psychologicznie? Co chcesz osiągnąć?

Co ma sprawność chłodzenia wnętrza stacji orbitalnej do odporności tejże stacji na zderzenia z meteoroidami? Chyba że do budowy powłok / pancerzy stacji użyto materiału o celowo krańcowo wielkiej zależności między parametrami wytrzymałościowymi a temperaturą. Wtedy tak, ale to zwyczajne partactwo by było.

Śmiechy, chichoty i rechoty składają się na szerokie widmo częstotliwości drgań. Skoro zauważono, że “zatykacz” ucieka od nich, może nawet ginie za ich sprawą, to gdzie chociaż jedna przytomna głowa, poszukująca częstości i amplitudy drgań, najsilniej oddziałującej na “zatykacza”?

Przepraszam, przykro mi, nie podeszło…

Hej AdamKB, dzięki za przeczytanie i komentarz!

 

Z mojego punktu widzenia wygląda to następująco:

 

W pobliżu Wenus natężenie promieniowania słonecznego jest bardzo wysokie. Standardowe materiały mogą tam osiągać temperatury zbliżone do swoich granic wytrzymałości. W takiej sytuacji, bez dodatkowego chłodzenia, pancerz mógłby się przegrzewać.

Ponadto w tekście wspominam o burzy słonecznej. Mogła ona dodatkowo wpłynąć na nagrzanie i osłabienie pancerza stacji.

Jeśli chłodzenie nie działa wystarczająco sprawnie, lokalne temperatury mogą gwałtownie wzrosnąć. Przy uderzeniu mikrometeorytu dodatkowy impuls cieplny mógłby spowodować, że materiał przekroczy swoją granicę wytrzymałości i ulegnie pęknięciu.

 

Co do częstotliwości i amplitudy drgań – to niezła uwaga. :) Aż mi wstyd, że o tym nie pomyślałem, a mogłem na przykład dodać dwa zdania – gdzie ktoś zadaje to pytanie, po czym okazuje się, że generowanie konkretnych częstotliwości i amplitud wymagałoby sprzętu, który po prostu nie był dostępny na stacji.

Jestem jednak zdania, że w tego typu opowiadaniach ważniejszy jest zabieg literacki, gra słów czy absurdalne zestawienie elementów, niż trzymanie się ściśle aż tak szczegółowych spraw. I tak starałem się zachować jak najwięcej naukowej realności, ale to nie miało być opowiadanie od tego.

 

Jeszcze raz dzięki za uwagi :) Rozumiem, że ktoś może tego nie “kupować”.

Zaciekawiło i przestraszyło, że może tak być kiedyś. Nie rozbawiło, ale rozumiem, że tak założyłeś. Powodzenia w konkursie. :)

Koala75, dziękuję za przeczytanie i komentarz! Cieszę się, że tekst wzbudził emocje – to dla mnie bardzo cenne. Dziękuję też za życzenie powodzenia w konkursie! :)

Przeczytałam opowiadanie, a ponieważ nic mnie w nim nie rozśmieszyło, zachodzę w głowę, Anonimie, dlaczego uznałeś za wskazane, aby zaprezentować dziełko w tym właśnie konkursie. :(

 

Stacja Parhelion–1 orbitowała… → Stacja Parhelion-1 orbitowała

W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy.

 

– Normalnie stacja by wytrzymała, ale bez chłodzenia… – urwała, jakby bała się dokończyć. → Skoro urwała, to przestała mówić, więc didaskalia wielką literą.

 

bała się dokończyć.

Ellis westchnęła i odepchnęła się od konsoli, kierując się w stronę… → Lekka siekoza.

 

Tymczasem Rowan kontynuował swój występ. → Czy zaimek jest konieczny?

 

zaczął, wskazując na kamery rozmieszczone w kątach modułu. → …zaczął, wskazując kamery rozmieszczone w kątach modułu.

Wskazujemy coś, nie na coś.

 

wskazał teatralnie na sufit… → …wskazał teatralnie sufit

 

mówił Rowan, nie przerywając swojego występu. → Zbędny zaimek.

 

krzyknęła asystentka, wskazując na ekran. → …krzyknęła asystentka, wskazując ekran.

 

– Osiągamy… 90, 92, 95 procent… – relacjonowała asystentka… → – Osiągamy… dziewięćdziesiąt, dziewięćdziesiąt dwa, dziewięćdziesiąt pięć procent… – relacjonowała asystentka…

Liczebniki zapisujemy słownie, zwłaszcza w dialogach.

 

dokument opatrzony nazwą: „P–13”. → …dokument opatrzony nazwą: „P-13”.

 

– Co to jest P–13?– Co to jest P-13?

 

Mężczyzna, wyraźnie zaskoczony, osunął wzrok na bok. → Można spojrzeć w bok, ale obawiam się, że nie można na bok odsunąć jakiegoś zmysłu – tu wzroku.

 

System Parhelion–1 zaczął z niewiadomych przyczyn… → System Parhelion-1 zaczął z niewiadomych przyczyn

 

…natrafiono na wzmiankę o „P–13”. → …natrafiono na wzmiankę o „P-13”.

 

Procedura PANOPTICON–13 została wykonana.Procedura PANOPTICON-13 została wykonana.

Ciekawy pomysł, ale wykonanie mi nie podeszło. 

Nie przeczę podszedłeś do tematu ambitnie, tworząc bardzo szczegółowy opis sytuacji, ale mam wrażenie, że wśród tych szczegółów gdzieś się zgubił sens tej opowieści. Grozy też jakoś nie poczułem, ale za to, chyba wbrew twoim intencjom, momentami się ubawiłem. 

Miałem wrażenie, że bohaterowie z taką samą powagą traktują deszcz meteoroidów, awarię systemu chłodzenia, jak i to, że zbyt głośny śmiech może uszkodzić stacjię. Psycholog – komik jako szwarccharakter, też jakoś nie przekonuje. Jeśli to rzeczywiście on stał za tym wszystkim, to ja naprawdę nie wiem o co mu chodziło. Przecież taki eksperyment mógł zrobić wszędzie i nie ryzykując życiem ludzi i zniszczeniem stacji kosmicznej. Szukałem jakiejś wskazówki w jego imieniu i nazwisku, ale udało mi się ułożyć tylko “wrona” i “lanca”. Nie pomogło :)

Naprawdę doceniam pomysł i włożoną pracę, ale zachwycić mi się nie udało.

 

 

Informacyjnie – właśnie wrzuciłem zedytowaną wersję po wprowadzeniu poprawek w miejscach, na które zwróciła mi uwagę Tarnina. Wreszcie znalazłem na to czas, choć zajęło mi to pół dnia laugh

Przy okazji poprawiłem też jedną nieścisłość, o której pisał AdamKB oraz to, co wyłapała regulatorzy.

Dodałem też kilka usprawnień od siebie. Ogólnie kwestie techniczne są teraz dużo bardziej dopracowane. Przepraszam, że nie było tak w pierwszej wersji!

 

regulatorzy – bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi!

Jeśli chodzi o konkurs – osobiście jestem sceptyczny co do humoru w opowiadaniach, bo zawsze wychodzi albo sucho, albo żenująco. Postanowiłem więc podejść do tego inaczej. Tematem konkursu jest humor, a w moim opowiadaniu pełni on kluczową rolę fabularną. Choć zrozumiem, jeśli spadnie na dalszy plan względem tych “zabawnych” opowiadań.

 

czeke – również bardzo dziękuję za przeczytanie i uwagi!

 

jestem sceptyczny co do humoru w opowiadaniach, bo zawsze wychodzi albo sucho, albo żenująco

Hem, hem, Lafferty. :)

Tematem konkursu jest humor, a w moim opowiadaniu pełni on kluczową rolę fabularną.

Mmmm, no, niekoniecznie. Śmiech można wywołać różnymi sposobami ;)

Bardzo proszę, Anonimie. Miło mi, że mogłam się przydać. 

 

…jestem sceptyczny co do humoru w opowiadaniach, bo zawsze wychodzi albo sucho, albo żenująco.

Nieprawda, nie zawsze. Są opowiadania nasycone humorem, wywołujące u czytelnika salwy śmiechu, a Twoje nie wywołało u mnie choćby półuśmiechu.

 

Tematem konkursu jest humor, a w moim opowiadaniu pełni on kluczową rolę fabularną.

W takim razie okazuje się, że jest humor i humor, a Ty, Anonimie, chyba zaprezentowałeś w opowiadaniu ten drugi rodzaj i pewnie dlatego nie było śmiesznie.

Jednakowoż życzę powodzenia w konkursie.

W takim razie okazuje się, że jest humor i humor, a Ty, Anonimie, chyba zaprezentowałeś w opowiadaniu ten drugi rodzaj i pewnie dlatego nie było śmiesznie.

 

Jasne, w takim razie doprecyzuję – nie zależało mi na napisaniu “śmiesznego” tekstu.

Opis konkursu nie określa, że humor musi mieć wyłącznie rozrywkowy charakter – rozbawienie to tylko jedno z kryteriów oceny. Zakładam więc, że może być także elementem konstrukcji świata czy środkiem narracyjnym.

Humor w moim opowiadaniu nie ma na celu bawienia czytelnika, lecz pełni konkretną funkcję fabularną. Astronauta robi stand-up, ponieważ – paradoksalnie – to jedyne, co może zrobić wobec nadchodzącej katastrofy. To nie jest „śmieszne” w klasycznym sensie, ale moim zdaniem działa w fabule, bo podkreśla absurd sytuacji.

Opowiadanie nie próbuje być komedią, ale pokazuje, że humor w sytuacjach granicznych może być kluczem do rozwiązania napięcia i konfliktu. To także świadoma zabawa konwencją – zestawienie patosu zagrożenia z występem komika tworzy efekt groteski, który celowo wytrąca odbiorcę z przewidywalnych schematów narracyjnych.

Rozumiem, że takie wykorzystanie humoru nie każdemu przypadnie do gustu. Bardziej niż na bawieniu zależało mi na grze z oczekiwaniami, w jaki sposób humor może funkcjonować w tekście. Być może podszedłem do konkursu w zbyt nieszablonowy sposób, z czym się liczyłem, bo w przypadku humoru większość osób oczekuje czegoś zabawnego. smiley

Opis konkursu nie określa, że humor musi mieć wyłącznie rozrywkowy charakter – rozbawienie to tylko jedno z kryteriów oceny.

Ummmm…

zgodność z warunkami konkursu (ze szczególnym uwzględnieniem stopnia rozbawienia), oryginalność, poprawność warsztatowa i merytoryczna oraz nasze widzimisię

Ummmmmmmmmmmm…

w odpowiednim czasie powstanie wątek do głosowania na najlepsze (czytaj: najśmieszniejsze ;-) ), Waszym zdaniem, teksty

Więcej opisu nie stwierdziłam…

To nie jest „śmieszne” w klasycznym sensie, ale moim zdaniem działa w fabule, bo podkreśla absurd sytuacji.

Mogłoby podkreślać – ale nie podkreśla. Zastanówmy się, dlaczego.

pokazuje, że humor w sytuacjach granicznych może być kluczem do rozwiązania napięcia i konfliktu

Wiesz, nie podważam, że taki miałeś zamiar – ale nie, nie pokazuje. Bo humor ma się do tego konfliktu nijak, to raz – tajemnicze mikroby mogłyby być równie dobrze wrażliwe na muzykę skrzypcową. Albo odczytywanie książki telefonicznej Radomia na głos. Wszystko wyglądałoby mniej więcej tak samo, gdyby rolę humoru pełniła jakaś maszyna. Humor może rozwiązywać konflikty, tak – ale kiedy ludzie razem się śmieją i stwierdzają, że ten drugi to jednak równy chłop, a nie kiedy od śmiechu giną mikroby (co jest mało sensowne i wygląda na wysilone). Po drugie humoru w tekście jest jak na lekarstwo – ot, parę sucharów. Poza faktycznie absurdalną (choć ten absurd nie wybrzmiewa) sytuacją nie ma tu po prostu nic śmiesznego, ani dla czytelnika, ani dla bohaterów. P. też https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Main/AntiHumor

zestawienie patosu zagrożenia z występem komika tworzy efekt groteski, który celowo wytrąca odbiorcę z przewidywalnych schematów narracyjnych.

Sęk w tym, że nie tworzy. I tu wraca pytanie – dlaczego. Dlaczego to nie wyszło?

 

Nie bardzo mam w tej chwili czas na szczegółową analizę, ale mogę postawić hipotezę – otóż nie wyszło, bo humor pełni tu rolę gadżetu, do której się nie nadaje. Możesz opisać super-turbo urządzenie do ryksztosowania droselklapy, ale nie możesz opisać humoru.

 

Bo czym jest humor?

 

Nie wiemy. Ale jedno wiemy na pewno – powiedzenie, że coś jest śmieszne, nie czyni tego śmiesznym. Trzeba pokazać, że jest śmieszne. I tak – pokazanie, że ludzie się z tego śmieją, nie wystarczy, na pewno nie w sytuacji, w której nie mają innego wyjścia, jak tutaj.

Dzię­ki za ko­men­tarz! Widzę, że mamy różne po­dej­ścia do hu­mo­ru w nar­ra­cji, ale to do­brze – ozna­cza to, że tekst skła­nia do dys­ku­sji. smiley

Od­nio­sę się do kilku kwe­stii, bo mam wra­że­nie, że nasze roz­bież­no­ści do­ty­czą nie tyle kon­struk­cji opo­wia­da­nia, co jego in­ter­pre­ta­cji.

 

zgod­ność z wa­run­ka­mi kon­kur­su (ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem stop­nia roz­ba­wie­nia)

 

Zga­dza się, w kon­kur­sie oce­nia­ny jest „sto­pień roz­ba­wie­nia”, ale to nie ozna­cza, że humor musi być wy­łącz­nie roz­ryw­ko­wy. Humor ma wiele od­mian – gro­te­sko­wy, ab­sur­dal­ny, sa­ty­rycz­ny, czar­ny, iro­nicz­ny – i nie za­wsze służy je­dy­nie roz­śmie­sza­niu. W moim tek­ście humor nie po­ja­wia się po to, by bawić w spo­sób ty­po­wo ko­me­dio­wy, ale by kon­tra­sto­wać z za­gro­że­niem i pod­kre­ślać ab­sur­dal­ność sy­tu­acji.

 

Bo humor ma się do tego kon­flik­tu nijak, to raz – ta­jem­ni­cze mi­kro­by mo­gły­by być rów­nie do­brze wraż­li­we na mu­zy­kę skrzyp­co­wą. Albo od­czy­ty­wa­nie książ­ki te­le­fo­nicz­nej Ra­do­mia na głos.

 

Oczy­wi­ście, teo­re­tycz­nie można by pod­mie­nić ten ele­ment na coś in­ne­go – ale to do­ty­czy każ­de­go po­my­słu fa­bu­lar­ne­go. Można po­wie­dzieć, że za­miast Mocy w „Gwiezd­nych Woj­nach” mo­gła­by ist­nieć tech­no­lo­gia ge­ne­ru­ją­ca te­le­ki­ne­zę – ale wtedy hi­sto­ria mia­ła­by zu­peł­nie inny wy­dźwięk.

Humor w moim opo­wia­da­niu nie jest przy­pad­ko­wy – wy­ni­ka z na­tu­ry kon­flik­tu i psy­cho­lo­gii po­sta­ci. Po pierw­sze, śmiech jako fi­zycz­ne zja­wi­sko aku­stycz­ne wpły­wa na or­ga­nizm. Po dru­gie, w sy­tu­acjach gra­nicz­nych humor jest czę­sto me­cha­ni­zmem obron­nym. Po trze­cie, Rowan nie jest tylko ko­mi­kiem – jego rola w tekście su­ge­ru­je, że jego obec­ność na sta­cji i umie­jęt­no­ści nie są przy­pad­ko­we. Nie jest to lo­so­wy dźwięk, który można by za­stą­pić czym­kol­wiek – chodzi konkretnie o śmiech, który wy­nika z re­ak­cji na stres. Jeśli do­ło­ży­my do tego za­koń­cze­nie i su­ge­stię, że cała sy­tu­acja mogła być czę­ścią eks­pe­ry­men­tu, humor prze­sta­je być „ga­dże­tem” i staje się świa­do­mym na­rzę­dziem nar­ra­cyj­nym.

 

Poza fak­tycz­nie ab­sur­dal­ną (choć ten ab­surd nie wy­brzmie­wa) sy­tu­acją nie ma tu po pro­stu nic śmiesz­ne­go, ani dla czy­tel­ni­ka, ani dla bo­ha­te­rów.

 

Oczy­wi­ście, humor jest su­biek­tyw­ny. Jeśli ktoś ocze­ki­wał ty­po­wej farsy lub komedii sytuacyjnej, mógł po­czuć się za­wie­dzio­ny. Ale w li­te­ra­tu­rze humor czę­sto dzia­ła na innym po­zio­mie niż kla­sycz­ne żarty. W moim tek­ście Rowan nie jest kla­sycz­nym stand-upe­rem, który roz­krę­ca show na sce­nie – jego wy­stęp jest de­spe­rac­ką próbą zna­le­zie­nia ja­kie­go­kol­wiek wpły­wu na sy­tu­ację.

Pi­szesz, że hu­mo­ru jest „jak na le­kar­stwo”. To świa­do­ma de­cy­zja – gdyby żarty po­ja­wia­ły się od pierw­szej sceny, kon­trast mię­dzy na­pię­ciem a ab­sur­dem byłby mniej wy­ra­zi­sty. Humor dzia­ła tu w kon­tra­ście do dra­ma­tycz­nych oko­licz­no­ści, co samo w sobie jest za­bie­giem li­te­rac­kim.

 

Mo­żesz opi­sać su­per-tur­bo urzą­dze­nie do ry­kszto­so­wa­nia dro­sel­kla­py, ale nie mo­żesz opi­sać hu­mo­ru.

 

To tro­chę jak twier­dze­nie, że „nie można opi­sać stra­chu” – można, ale nie przez pro­ste stwier­dze­nie „bo­ha­ter się bał”, tylko przez kon­tekst, re­ak­cje i spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji. Humor dzia­ła na tej samej za­sa­dzie. W moim opo­wia­da­niu po­ka­zu­ję, że bo­ha­te­ro­wie nie tyle „śmie­ją się, bo muszą”, ale że ich re­ak­cja – za­rów­no emo­cjo­nal­na, jak i fi­zycz­na – jest klu­czo­wa dla prze­bie­gu wy­da­rzeń.

 

Osta­tecz­nie każdy od­bie­ra humor ina­czej – i to wła­śnie jest w nim fa­scy­nu­ją­ce. Dzię­ki za dys­ku­sję! smiley

Widzę, że mamy różne podejścia do humoru w narracji, ale to dobrze – oznacza to, że tekst skłania do dyskusji. smiley

Jasne, że dobrze – przecież nie możemy być wszyscy identyczni.

Humor ma wiele odmian – groteskowy, absurdalny, satyryczny, czarny, ironiczny – i nie zawsze służy jedynie rozśmieszaniu

Nie jedynie, ale – czy humor nie polega na tym, że coś jest śmieszne? To znaczy, po pierwsze?

W moim tekście humor nie pojawia się po to, by bawić w sposób typowo komediowy, ale by kontrastować z zagrożeniem i podkreślać absurdalność sytuacji.

Mmmmm… A widziałeś, jak takie rzeczy robi Pratchett?

teoretycznie można by podmienić ten element na coś innego – ale to dotyczy każdego pomysłu fabularnego

Nie, choćby dlatego, że:

wtedy historia miałaby zupełnie inny wydźwięk

Ale tutaj właśnie wydźwięk historii by się nie zmienił, bo humor jest bardziej narzędziem, niż, no. Humorem. Nie wiem, czy to jest jasne, chyba nie.

Humor w moim opowiadaniu nie jest przypadkowy – wynika z natury konfliktu i psychologii postaci.

No, właśnie moja teza jest taka, że z tym wynikaniem coś się nie udało. Natura tego konfliktu to przecież "człowiek vs przyroda" (dopiero na koniec się okazuje, że ta "przyroda" to jednak nie przyroda, ale przez większość tekstu). Z przyrodą nie bardzo można się dogadać, a śmiech też jej nie rusza.

Po pierwsze, śmiech jako fizyczne zjawisko akustyczne wpływa na organizm.

Jak wszystkie zjawiska akustyczne…

Po drugie, w sytuacjach granicznych humor jest często mechanizmem obronnym.

Tak, i to nawet klasyfikowanym jako "dojrzały", ale to nie zmienia faktu, że sam humor nie rozwiąże konfliktu, w którym drugą stroną nie jest osoba. Może najwyżej pomóc tej stronie, która osobą jest, p. "Marsjanin".

Po trzecie, Rowan nie jest tylko komikiem – jego rola w tekście sugeruje, że jego obecność na stacji i umiejętności nie są przypadkowe.

Hmm, prawda. Ale to właśnie jest niepokojące, ten agent z Ziemi, przysłany nie wiadomo, przez kogo, w nie wiadomo, jakich celach.

Nie jest to losowy dźwięk, który można by zastąpić czymkolwiek – chodzi konkretnie o śmiech, który wynika z reakcji na stres.

Hmmm. Mam wrażenie, że mówimy obok siebie.

Jeśli dołożymy do tego zakończenie i sugestię, że cała sytuacja mogła być częścią eksperymentu, humor przestaje być „gadżetem” i staje się świadomym narzędziem narracyjnym.

Nie bardzo, bo nie chodziło mi tu o to, że wybrałeś taki, a nie inny gadżet. Ale o tym za momencik.

Oczywiście, humor jest subiektywny.

Hmm. Czy na pewno? Nie zdarza Ci się rozpoznać żartu – a mimo to nie znaleźć w nim niczego śmiesznego? Mnie często.

Ale w literaturze humor często działa na innym poziomie niż klasyczne żarty.

Mmmm… ale masz na myśli coś w stylu Jane Austen, czy bardziej Franza Kafki?

Piszesz, że humoru jest „jak na lekarstwo”. To świadoma decyzja – gdyby żarty pojawiały się od pierwszej sceny, kontrast między napięciem a absurdem byłby mniej wyrazisty.

Tak, ale sam ten kontrast mógłby być źródłem humoru, a jest raczej źródłem horroru.

Humor działa tu w kontraście do dramatycznych okoliczności, co samo w sobie jest zabiegiem literackim.

Owszem, z tym że nie bardzo ten kontrast tu widzę. On jest, ale raczej taki, jak między różem a liliowym, niż jak między fioletem a oranżem.

To trochę jak twierdzenie, że „nie można opisać strachu” – można, ale nie przez proste stwierdzenie „bohater się bał”, tylko przez kontekst, reakcje i sposób prowadzenia narracji.

Tak, właśnie to miałam na myśli.

W moim opowiadaniu pokazuję, że bohaterowie nie tyle „śmieją się, bo muszą”, ale że ich reakcja – zarówno emocjonalna, jak i fizyczna – jest kluczowa dla przebiegu wydarzeń.

Hmmmm.

Dzięki za dyskusję! smiley

Proszę bardzo smiley

Tekst to szwarc, mydło i powidło. Z jednej strony mamy space horror o mikrobie na stacji kosmicznej, w klimacie filmu Life. Z drugiej jest próba jakiejś parodii, czy pastiszu tego gatunku. Autorze podjąłeś się bardzo trudnego zadania, żeby to wszystkie połączyć. Moim zdaniem wymagało to jednak, dużej dozy metakomentarza, zamiast tego dostajemy humor rodem z kabaretu Koń Polski oraz trochę fantastyki antynaukowej. Nie mam też pojęcia, o co chodziło w tym tajemniczym eksperymencie na członkach załogi. Nie można było tego zrobić na Ziemi, w kontrolowanych warunkach i za zgodą uczestników? Nie chce być złośliwy, ale to zdanie idealnie opisuje moje odczucia:

To brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu science fiction.

Irka_Luz – Mam nadzieję, że ten gif oznacza, że się podobało! wink Dzięki za przeczytanie!

 

Pan_Ismael - Dziękuję za podzielenie się opinią! W pełni rozumiem, że takie połączenie może być ryzykownym zabiegiem i nie każdemu przypadnie do gustu.

 

Co do „fantastyki antynaukowej” – chętnie dowiem się, które elementy wydały Ci się niezgodne z nauką. Poświęciłem wiele czasu, żeby wszystko miało solidne uzasadnienie i jestem całkowicie przekonany, że szczególnie po poprawkach, które wprowadziłem 5.02, tak już jest. Jeśli masz jakieś wątpliwości to chętnie je wyjaśnię.

 

Jeśli chodzi o eksperyment na załodze – jasne, gdyby to było standardowe, jawne badanie naukowe, sensowniejsze byłoby przeprowadzenie go na Ziemi. Ale w tym przypadku mamy ewidentnie do czynienia z tajnym projektem jakiejś organizacji, która ma powody, by działać w ukryciu. Izolacja, brak nadzoru, unikanie regulacji, brak zgody uczestników, specyficzne warunki – to wystarczające motywy do tajemniczych eksperymentów. Moim zdaniem nie wymaga to dodatkowego tłumaczenia.

 

Nie chce być złośliwy, ale to zdanie idealnie opisuje moje odczucia:

To brzmi jak scenariusz kiepskiego filmu science fiction.

That’s the point! wink

 

Jeszcze raz dzięki za poświęcony czas, przeczytanie i komentarz!

Przeczytawszy.

Finkla – Dzięki za odwiedziny i przeczytanie! Mam nadzieję na jakiś dłuższy komentarz i poznanie Twojej opinii na temat tekstu po zakończeniu konkursu. smiley

Tak, komentarze jurorskie są pisane na bieżąco, po zakończeniu konkursu wkleję wszystkie.

Ellis przypomniała s profesorów.

 

Skąd to s?

 

Przypomniałam sobie niespodziewanie “Potwory i spółka”. Podobały mi się opisy stacji i astronautów. Nie do końca zrozumiałam rolę Rowana, jako złola, o ile nim był.

Faktem jest, że opowiadanie nie jest ani troszkę fun, ale rozumiem, że tak miało być.

Czytało mi się dobrze.

 

 

Hej Ambush!

Dzięki za przeczytanie i komentarz! Bardzo mi miło, że zdecydowałaś się na głos do biblioteki! smiley

Co do błędu to nie mam pojęcia skąd się wkradł! Musiało mi się coś omsknąć przy poprawkach. Dziękuję za wyłapanie. Było tam „Ellis przypomniała sobie słowa profesorów.” i już poprawiłem smiley

A skąd to skojarzenie z „Potwory i spółka”? Bo nie mam pomysłów! Ja nic takiego nie widzę, a brzmi to ciekawie.

Przeczytałem, ale nie wczułem się w nastrój.

Napisane przyzwoicie, fabuła zrozumiała, lubię SF.

Więc co było nie tak?

W opowiadaniu występują skecze, ale są “cytowane”. brak jest humoru sytuacyjnego i humoru w dialogu.

Nie poczułem nastroju zagrożenia, ani nie ruszyła mnie intryga. Nie potrafiłem zżyć się z żadnym z bohaterów. Wszyscy wydają się być opanowani, nikt się nie boi, nie płacze, nie modli ani nie przeklina. Problem techniczny, dyskutowany zresztą pod opowiadaniem, też nie wydaje się przerażający. Nie mieli żadnych nagrań śmiechu? I co to za motyw z zagładą mikroorganizmów, przecież mogli pobrać próbkę, a resztę wybić, to były proste organizmy jednokomórkowe*

*ciekawe, czy kosmita w trakcie wojny światów przytoczy moją wypowiedź, pobierając próbkę ludności, a resztę likwidując :)

 

W skrócie – umysł to kupił, serce nie. A serce nie sługa :)

 

 

Może to ich trochę rozluźni przed nadejściem skał.

Dziwnie to brzmi. Skały nie chodzą. W dodatku to są mikrometeoryty, więc nazwanie ich skałami nie jest dobrym pomysłem – skała kojarzy się z dużym obiektem. Nie wyrzucam z buta skały (chyba że jestem olbrzymem), tylko kamyk.

Cześć,

 

Na pewno jest to bardzo oryginalne opowiadanie i ambitne przedsięwzięcie, którego się autorze/autorko podjąłeś/łaś. Jeśli dobrze zrozumiałem, w założeniu miał być to pastisz kosmicznego Sci-fi, jednak chyba celowo mało śmieszny… tak, że aż trochę śmieszny:) No i jeszcze ta zapowiedź w przedmowie, parafrazująca motto reklamowe filmu “Obcy – ósmy pasażer Nostromo”…

I to się na pewno udało. Aluzje do kinowego klasyka są aż nadto widoczne, żarty Rowana to takie suchary, że nawet Karol Strasburger jest przy nim prawdziwym mistrzem Stand-Up’u, a pod pozorem misternie utkanej fantastyki naukowej kryje się prawdziwa antyfantastyka naukowa:)

Nie jestem pewien czy jednak o to chodziło w konkursie, raczej czytelnicy preferować będą teksty prześmiewcze, takie które autentycznie bawią.

Opowiadanie czytało się dobrze, koncepcja fajna, trudno jednak określić na ile pewne rzeczy celowo tak czy inaczej są przedstawione, a na ile to niezamierzone błędy w logice (może to też forma żartu?;))

No i muszę przyznać, że talent do pisania scenariuszy tak kiepskich i niszowych, że aż całkiem niezłych filmów Sci-fi, rodem z kina klasy B… albo nawet C… P czy Z, to masz chłopie/babo (to już mój autorski kiepski żart, bez obrazy:)) na pewno!:)

Powodzenia w konkursie i pozdrawiam

Hej!

 

Początek – hm, jakbym czytała sf, bo komedii nie dostrzegam. Ale może dalej będzie inaczej. Za to pomysł na organizm w rurach bardzo fajny. Przypomniałam sobie „Expanse” i pomysł na tamtych obcych.

W jednym z opowiadań już był pomysł ze śmiechem, ale tutaj jest to poważniejsze wykonanie, śmiech jako drganie, które przesuwa mikroby, ciekawe. Na minus brak technologicznego podejścia do tych drgań śmiechu, ale rozumiem, że bez tego nie byłoby opowiadania, więc… :)

Jedynie żarty Rowana są bardzo suche. XD

Może amerykańskie, bo zupełnie nie bawią, ale wyobrażam sobie występ takiego komika, który wygaduje niby te śmieszne rzeczy, a widownia rechocze. No cóż, jaka widownia – taki występ. Z drugiej strony – ludzie wysłani w kosmos powinni mieć raczej specyficzne poczucie humoru, a nie zadowalać się takimi sucharami. ;p

 

Mikrob nie był obcym organizmem lecz produktem

Brak przecinka.

Gdy wyświetlacz znów się rozbłysnął,

Bez „się”.

 

Szybki koniec, na plus przewrotność, że to nie inna rasa, a eksperyment.

Opowiadanie raczej nie na ten konkurs, ale mimo wszystko nie czytało się źle. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Nie rozbawiło mnie, ale piszesz, że nie to było celem, więc ok. Zastanawiało mnie, dokąd to zmierza, ale nie wciągnęło w wir wydarzeń, w sensie – nie obgryzałam paznokci z niepokoju. Nie powiem, że mnie znużyło, ale zwyczajnie czegoś zabrakło, żeby porwać. Doceniam, że poświęciłeś dużo czasu na poszukiwania rozwiązań, żeby wszystko zagrało, ale fabularnie czegoś zabrakło.

Powodzenia w konkursie.

Pozdrawiam

MG

Tekst bardziej o śmiechu niż śmieszny. Cóż, pokazuje, że śmiech może być bardzo ważny, a zatem konkurs był potrzebny. I taka jest moja interpretacja, proszę wysokiego sądu.

Jako się rzekło, humoru tu niewiele, tyle, co w skeczach Rowana (pewnie jakiś potomek Atkinsonów).

Fantastyka z całą pewnością jest – bez stacji kosmicznej nic by się nie zadziało. OK, w realu też mamy stację, ale chyba nie taką.

Fabuła zainteresowała, chciałam się dowiedzieć, czy da się uratować stację, co tam się zadziało. Końcowe wyjaśnienia mnie niezupełnie usatysfakcjonowały. Co ma Panopticon do śmiechu? Panoptikon kojarzy mi się z więzieniem. No, stację kosmiczną można tak traktować, ale jednakowoż nikt nie wysyła tam ludzi za karę. Za to wykorzystanie śmiechu oryginalne.

Bohaterowie w porządku, acz nie zarysowani jakoś bardzo szczegółowo. Ale dużo ich, wszystko nie mogło się zmieścić w limicie. No właśnie, odniosłam wrażenie, że tekstowi ciasno w tych znakach, chętnie zająłby więcej.

Nauka na wysokim poziomie. Tak mi się wydaje, ale może to tylko sprawne wykorzystanie żargonu.

Językowo nieźle, mignęła mi tylko jedna literówka.

konkurs był potrzebny

Czy ktoś twierdził, że nie? :)

Panoptikon kojarzy mi się z więzieniem.

Prawidłowo. Było to więzienie (ale niekoniecznie, chciał też tak budować fabryki i szkoły) pomysłu Benthama (który prawdopodobnie był psychopatą, ale co tam – wg. Wikipedii był też prawnikiem i wynalazł (ten nie-chiński) pozytywizm prawny, co tylko wspiera tę hipotezę).

Hej Finkla, dziękuję bardzo za komentarz!

Co ma Panopticon do śmiechu? Panoptikon kojarzy mi się z więzieniem.

UWAGA – SPOILERY:

 

Ech, chyba już każdy przeczytał to zdradzę co miałem na myśli. Panoptikon to przede wszystkim konstrukcja umożliwiająca obserwację w taki sposób, by osoby obserwowane nie wiedziały, czy i kiedy są obserwowane.

Być może właśnie to działo się na stacji…

 

I jest na to nawet wskazówka, o tutaj:

– Wiecie, co jest najdziwniejsze w życiu na stacji? Zero prywatności! – zaczął, wskazując kamery w kątach modułu. – Każde nasze słowo, każdy głupi gest…

Parsknął śmiechem. Kilka osób zaczęło nerwowo chichotać.

– Wyobraźcie sobie… – wskazał teatralnie sufit. – Gdzieś tam czai się wielkie oko, obserwujące nas przez kamery i logi systemowe. Może nawet rejestruje każde nasze słowo, każdy ruch.

Zawiesił głos na chwilę, jakby sam zaczął się nad tym zastanawiać. Potem wzruszył ramionami i uśmiechnął się krzywo.

– Ale spokojnie, nikt tu przecież nie jest aż tak szalony, prawda?

A dalej, żeby połączyć kropki:

Mikrob nie był obcym organizmem lecz produktem zaawansowanej inżynierii. Analiza sugerowała, że został zaprojektowany do wykrywania drgań strukturalnych i reagowania na określone wzorce oscylacji – w szczególności te generowane przez ludzki śmiech.

Być może chodziło o (moralnie wątpliwe) zbadanie reakcji psychologicznych w skrajnym stresie i rolę śmiechu w radzeniu sobie z nim?

Tak tylko interpretuję ;)

Czyli permanentna inwigilacja?

Tak, permanentna inwigilacja, przy czym Bentham uważał, że to by było wychowawcze i mniej okrutne od normalnej celi. Nie mam dowodów, że Bentham był psychopatą, ale ideę panopticonu uważam za dość mocną przesłankę za tą tezą.

Zgadzam się, że to koszmarny pomysł, ale nie mam pojęcia, jak to świadczy o psychice autora.

Sympatyczne :)

Nowa Fantastyka