- Opowiadanie: pgujda - Anemoja Tatara

Anemoja Tatara

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Anemoja Tatara

Posłuchajcie opowieści o człowieku, który wyśnił sobie los. Niech wam będzie przestrogą, że istnieją tęsknoty, które zasiane w sercu żarzą się tak, iż ugasić ich niepodobna. Choć dusza rozgrzana, cierpiący te męki jawi się jako posąg z białego marmuru: stateczny i chłodny, nieporuszony. Nie ma bowiem ani ukochanej, przy której płomień miłości mógłby rozbłysnąć; ani idei, której czy to bystrość umysłu, czy śmiałość czynu można by oddać; ani nawet pychy toczącej duszę, która kazałaby siebie do zaszczytów prowadzić.

Było to dawno, kiedy jeszcze dumni Girejowie ze stolca w Bakczysaraju zwykli posyłać ordy do krajów Rusi, kiedy czambuły tatarskie dzielnie potykały się z Zaporożcami i kiedy rzesze niewolników uwożono statkami z Kaffy do Konstantynopola.

Imię bohatera tej opowieści nie jest znane, choć legendy podają czasem, że zwał się Melek, co znaczy anioł, ze względu na swą nieprzeciętną urodę. Choć bowiem budowę ciała miał drobną, tatarską, to liczne podróże po Kaukazie, Grecji czy Egipcie oraz częste lektury starożytnych mistyków i uczonych nadały jego postawie szczególny rodzaj godności, która przychodzi z wiedzy o kruchości świata i świadomości, że człowiek tak naprawdę nie ma na nim swojego miejsca.

Melek, bo tak będziemy go zwać, kiedy już zbrzydły mu stare księgi o krajach czarownych i kiedy wzgardził ascezą derwiszów, co była obietnicą dotknięcia istoty świata, powrócił na rodzinny Krym i najął się na służbę u chana. Ten zaś zwykł mu polecać wybór branek do haremów podczas wypraw Ordy na stepy Rusi. Zadanie godne filozofa, który porzucił swój fach.

Długie dni w stepie zbudziły w Meleku tęsknotę za życiem na sposób przodków. Zapragnął zanurzać się w trawach długich i pachnących niczym włosy spryskane wonnym olejkiem. Ziemie Dzikich Pól były wilgotne i płodne, jakby gotowe zaprosić go między swoje… ach, gdyby miał z kim dzielić to uczucie, pewnie uciekłby od chana i obłaskawiwszy rącze ogiery między swymi udami, wraz z czarnooką dziewczyną gnaliby przez przestwory zieleni. Zazdrościł bowiem chanowi wielu kobiet i myślał sobie, że być może droga do miejsca, którego szukał, wiedzie przez ramiona niewiasty.

Ludzie w kraju, który najeżdżał z roku na rok, lubowali się w takim właśnie spędzaniu czasu: na swojej zielonej ziemi przesiadywali w cieniu lip, wtuleni w twarze swych słomkowowłosych żon. Gdyby tylko mógł zostać zięciem takiego pana, pewnie tamten podzieliłby się swym dworem, co pachniał polnymi kwiatami, pieczonym chlebem i drewnem w palenisku.

Zapytacie, dlaczego piękny Tatar nie mógł uciec z jakąś miejscową. Dawno temu, kiedy jeszcze parał się ascezą, widział kuszące, zapraszające spojrzenia czerkieskich nimf, którymi próbowały odwieść go od wyrzeczeń. Oczy ich miały barwę złota, które niegdyś wieńczyło piramidę Chufu, a piersi białe jak szczyty Kaukazu i jak one były dlań niedostępne. W kraju, gdzie przyszło mu łowić kochanice dla chana, nigdy nie napotkał takiego spojrzenia.

Nic niezwykłego. Ciało dziewczyny można upolować jak łanię wśród wzgórz, przymusić do posłuszeństwa i wykorzystać tak, jak odkrywający pierwsze westchnienia podrostek wykorzystuje swą dłoń. Kto jednak choć raz zaznał spojrzenia kobiety pragnącej, gotowej złączyć się z mężczyzną z własnej woli, nigdy już nie zadowoli się lichą iluzją.

Melek wyobrażał sobie, jak nieszczęśliwi muszą być sułtani i chanowie, którzy nigdy szczerego spojrzenia nie doświadczyli i nie doświadczą, którzy nie mogą mieć pewności, czy dziewczyna dzieli z nimi łoże z miłości, czy dla pozycji i potęgi. Sądził, że właśnie dlatego wciąż posyłają go na Dzikie Pola, że nie mogą nasycić się dotychczasowymi zdobyczami i wciąż mają nadzieję, że spotkają tę jedyną, która obdarzy ich szczerym uczuciem.

Znaleźć nie mogą, bowiem w oczach dziewcząt porwanych w jasyr gaśnie życie. Kiedy cichną zawodzenia narzeczonych nad ciałami kochanków, matek odrywanych od dzieci i kapłanek od ich Boga, pozostaje milczenie, które grozi pomstą.

Nasz bohater często w duchu przyrównywał się do Charona, prowadzącego umarłych przez falujące trawy Styksu ukrainnego. Branki wzrok wbity mają w ziemię, pusty, ramiona pochylone i czasem tylko zerkają, czy nie trafi im się szansa na ucieczkę albo czy nie nadjeżdża odsiecz.

Wojsk, które przybywało im czasem na ratunek, Melek się bał. Ich szarże były straszne, a zemsta jeszcze okrutniejsza. Przypuszczać można było, że kieruje nimi jakaś siła nadprzyrodzona. Sami podobno twierdzili, że to matka Boga im sprzyja. Nasz Tatar słyszał dawno w upiornym słońcu Egiptu o starożytnej bogini Anat, którą czcili Żydzi i która zapewniała im zwycięstwa, a była żoną ich Boga. Czyżby chrześcijanie i ją czcili w tym dziwnym kraju, tak bardzo kobiecym?

Melek bał się uciec od ord także z takiego powodu: lękał się, że gdyby podróżował bez ochrony pozostałych ordyńców, skrzydlaci rycerze Anat prędko ujęliby go i pomścili krzywdy, które wyrządził. Różnił się przecie od nich urodą. Oni lubowali się w bujnych, złocistych wąsach i, zdało się, nie znali postów. Oczy mieli bystre jak sokoły, a wzrostem przewyższali Tatarów często o głowę. Oni to zasypiali co wieczór z ustami złożonymi na policzkach swych żon, o barwie księżyca, przyozdobionych warkoczami koloru słońca albo nocnego nieba.

Poznaliby, skąd jest.

A jednak usłyszał pewnego razu o chorągwiach swych rodaków, którzy sprzeniewierzyli się Allahowi i dołączyli do wyznawców Anat. Walczyli z nimi ramię w ramię, często przeciw własnym rodakom. Melek postanowił do nich przystać i w taki sposób spełnić swoje marzenie o kraju, w którym bujnie rozkwita życie, w którym człowiek nie trudzi się nadto.

Uciekł więc kiedyś, zamiast wypełnić swą misję, i ruszył na północ, gdzie jak mniemał, znajdzie swych dalekich rodaków. Szedł przez kraj i spełniły się jego obawy – regularnie spotykał się z nieufnością. Dziewki uciekały od niego, a mężczyźni gotowi byli walczyć. Nieraz musiał umykać, nieraz chronić się w puszczy, gdzie żywił się kasztanami i żołędziami, bowiem ziemia ta była płodna, więc nawet zbiegły Tatar, jeśli miał po temu wolę, mógł przejść kraj nie umarłszy z głodu.

Trafił wreszcie na jezioro, które okoliczni zwali Świtezią. Jego wody były czarne i zapraszające, jak oczy czerkieskiej panny. Otulający je las gęsty i wilgotny jak łono spragnionej dziewicy. Wkoło pachniało, jakby rozsiano afrodyzjaki.

Melek spoczął w szałasie przygotowanym nieopodal. Spał dobrze, lecz nocą w świetle księżyca odwiedziła go panna. Patrzyła tak, jak niegdyś dziewczęta na stokach Kaukazu. Powiedziała, że jej pani szuka Tatara do swego haremu, a w jej królestwie on wreszcie odnajdzie swoje miejsce.

Tatar nie pytał, dlaczego musi wejść do wody. Jakby wewnętrzny głos podpowiadał mu, że tam właśnie leży jego przeznaczenie; los, którego od lat szukał i odnaleźć nie mógł, bo wszystko, czego próbował, okazywało się rozczarowujące.

Tam, na dnie, dołączył do haremu; czy tego naprawdę pragnął ­– nie wiadomo. Lecz tak właśnie kraj, który Tatar pokochał, zemścił się na nim.

Koniec

Komentarze

Hej, nie chciałabym sobie ani Tobie psuć zabawy, Anonimie, ale spojrzyj na licznik znaków i na regulamin konkursu ;)

Spodziewaj się niespodziewanego

Witaj.

 

Nieco zazgrzytały mi językowo:

Imię bohatera tej opowieści nie są znane, choć legendy podają czasem, że zwał się Melek, co znaczy anioł, ze względu na swą nieprzeciętną urodę. – błąd składniowy – liczba pojedyncza czy mnoga?

Choć bowiem budowę ciała miał drobną, tatarską, to liczne podróże po Persji, Grecji oraz Egipcie oraz częste lektury starożytnych mistyków i mitologów nadały jego postawie szczególny rodzaj godności, która przychodzi z wiedzy o kruchości świata i świadomości, że człowiek tak naprawdę nie ma na nim swojego miejsca; godności, dzięki której Diogenes zdobył się na szyderstwo z samego Aleksandra. – powtórzenie

Sądził, że właśnie dlatego wciąż posyłają go na Dzikie Pola, że nie mogą nasycić się dotychczasowymi zdobyczami i wciąż mają nadzieję, że spotkają tą jedyną, która obdarzy ich szczerym uczuciem. – błąd gramatyczny – niepoprawna odmiana wyrazu

Wojska, które przybywało im czasem na ratunek (przecinek?) Melek się bał. Ich szarże były straszne, a zemsta bywała jeszcze okrutniejsza. – liczba pojedyncza, czy mnoga?

Sami podobno twierdzili, że to matka ich Boga im sprzyja i że pomogła im niegdyś odeprzeć samego Lwa Północy z licznymi sprzymierzeńcami. – powtórzenia

Nie raz musiał umykać, nie raz chronić się w puszczy, gdzie żywił się kasztanami i żołędziami, bowiem ziemia ta była płodna, więc nawet zbiegły Tatar, jeśli miał po temu wolę, mógł przejść kraj nie umarłszy głodu. – podwójnie – razem?; literówka – brak „z”?

 

 

Ładny wstęp, taki kronikarski, stylizowany na starodawny. :) Podoba mi się „ludzkie” oblicze Tatara, tak inne od typowych, znanych nam z historii. :) Brak tu wulgarnej erotyki, brak wyuzdanych scen czy wyrażeń, jest za to subtelna wizja głównego bohatera, marzącego o prawdziwej miłości i znalezieniu ukochanej. Jak każdy człowiek, jest on spragniony doznań, lecz chce ich dzięki szczeremu uczuciu, a nie – zadanej przemocy. Zakończenie baśniowe, mocno zaskakujące. Mnie przypadła do gustu cała ta uduchowiona opowieść.

Pozdrawiam serdecznie, klikam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

Hej, nie chciałabym sobie ani Tobie psuć zabawy, Anonimie, ale spojrzyj na licznik znaków i na regulamin konkursu ;)

NaNa, ale tu jest nieco ponad 7 tysięcy znaków (?).

Pecunia non olet

Hej 

No nie mój klimat zdecydowanie, pogubiłem się w historii, nazwach i tym czego właściwie od życia chciał Melek. 

Więc tekst do oceny pozostawiam innym :) 

 

Pozdrawiam :) 

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

No, to teraz, przeczytawszy, mogę zostawić bardziej “na temat” komentarz :) Jak bruce dowodzi wyżej, nie brak tu pewnych błędów i niezręczności. Ogólnie jednak podoba mi się stylistyka opowieści, nieco zawiły, archaiczny język i przedstawienie pewnych znanych historycznych elementów od zupełnie innej strony. Czyta się chwilami dość trudno przez tę stylizację, ale robi należyte wrażenie. Znowu, jak na mój gust, trochę mało fantastyki w fantastyce i erotyki w erotyce, ale wszystko podajesz w wysmakowany i przekonujący sposób. Po prostu ładnie. Przyjemnie się czytało :)

Spodziewaj się niespodziewanego

Edit. NaNa ma rację limit jest niższy, całkiem przypadkowo to liczba 6969laugh, a ja myślałam, że górną granicą jest górna granica szorta, sory, mój błąd. 

Pecunia non olet

NaNa, ale tu jest nieco ponad 7 tysięcy znaków (?).

Proszę mnie poprawić, jeśli się mylę, ale w ścieżce A górny limit miał wynosić bodaj 6969 według mojego zapamiętania :)

Spodziewaj się niespodziewanego

bruce, jak przystało, ma szybkość błyskawicy :D

Spodziewaj się niespodziewanego

bruce, dziękuję za komentarz i wytknięcie paru błędów. Poprawione.

NaNa, również dziękuję za komentarz i przede wszystkim zwrócenie uwagi na limit. Wcześniej liczyłem bez spacji. Teraz trochę odchudziłem tekst i już jest ok.

Bardjaskier, dzięki za zmierzenie się z opowieścią. Rzeczywiście jest tu mocno historycznie. Tematem natomiast jest poszukiwanie swojego miejsca na ziemi, czy fantazjowanie o jakimś wyśnionym kraju, co na emocjonalnym poziomie może przenikać się z pewną erotyką skierowaną ma miejsce czy społeczeństwo raczej niż konkretną osobę.

Raz jeszcze przepraszam, NaNa; nie biorę udziału, zatem nie wczytywałam się w szczegóły zasad, kojarzyłam zawsze podczas lektury tekstów jedynie, że to powinien być szort, nie miałam pojęcia, że z taką górną granicą znaków, narzuconą Regulaminem Konkursu. :) Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę. :)

I ja dziękuję, Anonimie. :) Zaczęłam inaczej myśleć o Tatarach i ich dawnych podbojach. :)

Pozdrawiam. :)

 

 

Pecunia non olet

Anonimie dziękuję za wyjaśnienie, powodzenia i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Zmarszczka nakątna – Wikipedia, wolna encyklopedia

Lożanka bezprenumeratowa

entropia nigdy nie maleje

Całkiem miła, delikatnie podana opowieść historyczna, głównie zbudowana na uczuciu niesprecyzowanej, uogólnionej tęsknoty (jak w tytule zresztą). Trochę obciążona błędami redakcyjnymi.

Anemoja

Chyba pierwszy raz spolszczony ten wyraz? Może i się przyda…

czy to bystrość umysłu czy śmiałość czynu

Powtórzony spójnik, przecinek.

czambuły tatarskie dzielnie prawowały się z Zaporożcami

Podejrzewam malapropizm, bo prawować się to “prowadzić proces sądowy”, ale trudno mi odgadnąć, jaki wyraz miałaś/eś tu na myśli. Potykały się? Porały się? Sprawiały się w bojach?

i kiedy rzesze niewolników pływały statkami

Samodzielnie pływały? “Uwożono”?

Grecji, czy Egipcie

Zbędny przecinek, “czy” tutaj spójnikowo jak “lub”.

częste lektury starożytnych mistyków i mitologów

Mitolog to badacz naukowy mitologii. Może “mistyków i epików”.

gnaliby przez przestwory zieleni wraz z czarnooką dziewczyną.

Wymaga odwrócenia szyku, bo inaczej wychodzi na to, że jacyś gnaliby, a jeszcze z nimi dziewczyna.

którego szukał wiedzie

Przecinek, dwa orzeczenia.

który najeżdżał z roku na rok lubowali się

Jak poprzednio, przecinek chyba po “roku” (ale to zależy od zamierzonego znaczenia).

kiedy jeszcze parał się ascezą widział kuszące

Przecinek przed “widział”.

czerkieskich nimf (…) piersi białe jak szczyty Kaukazu

Czerkiesja słusznie skojarzona z północnym przedgórzem Kaukazu, ale brakuje wcześniej wzmianki, aby Melek wędrował w tych okolicach.

Ciało dziewczyny można upolować jak łanię wśród wzgórz, przymusić do posłuszeństwa i wykorzystać tak, jak odkrywający pierwsze westchnienia podrostek wykorzystuje swą dłoń. Kto jednak choć raz zaznał spojrzenia kobiety pragnącej, gotowej złączyć się z mężczyzną z własnej woli, nigdy już nie zadowoli się lichą iluzją.

Ładnie powiedziane. Szkoda, że nie zawsze się sprawdza.

Melek wyobrażał sobie jak nieszczęśliwi

Przecinek przed “jak”.

nie mogą mieć pewności czy dziewczyna dzieli

I przed “czy”, bo tutaj jako partykuła wprowadzająca zdanie podrzędne.

Nasz bohater często w duchu przyrównywał się do Charona, prowadzącego umarłych przez falujące trawy Styksu ukrainnego.

Smakowite porównanie. A wyraz “ukrainny” – zasadniczo przymiotnik brzmi “ukraiński”, ale rozumiem, że tutaj świadomie dobrany, bo bohater nie myśli o (przyszłej) państwowości Ukrainy i używa słowa “ukraina” jakby “pogranicze”?

zerkają czy nie trafi im się szansa

Jak poprzednio.

starożytnej bogini Anat, którą czcili Żydzi i która zapewniała im zwycięstwa, a była żoną ich Boga.

To jest jakaś kompletnie marginalna hipoteza, bez poparcia w źródłach z epoki; nie mam jednak zupełnej pewności, czy nie przewijała się gdzieś w piśmiennictwie arabskim.

Poznaliby skąd jest.

Przecinek.

Allachowi

Polecana jest raczej pisownia przez samo “h”.

nie pytał dlaczego musi

Przecinek.

czego próbował okazywało się

Przecinek.

Tam, na dnie dołączył

“Na dnie” to niewyraźne wtrącenie, wydzielić przecinkami obustronnie albo wcale.

Lecz tak właśnie kraj, który Tatar pokochał, zemścił się na nim.

Odrobinę żałuję tej jednoznaczności: można by to pozostawić zawieszone – zemścił się – czy właśnie udzielił schronienia?

 

Podsumowując: ciekawie pomyślany tekst, podoba mi się subtelność opisów. Rozumiem, że miał być oparty o długie, płynne zdania, ale w mojej przynajmniej opinii ta długość wyszła nadmierna i nieraz można się na nich potknąć, choć poprawa przestankowania nieco w tym pomoże. Po pozbyciu się błędów jeszcze rozważę kliknięcie do Biblioteki. A przy okazji – czy tylko ja mam skojarzenia z “Grobem Potockiej” Mickiewicza?

Pozdrawiam, życzę powodzenia w konkursie i dalszego rozwoju literackiego!

Wciągająca narracja, stylizacja historyczna bardzo udana, ale dla mnie zabrakło konkretnej fabuły, ponieważ końcowy wybór Tatara jest niezrozumiały. Najpierw mędrzec filozof, potem chanowy pachołek, a potem ucieka. Czy w każdym przedziale swego życia nie powinien szukać i pragnąć tego samego, aby jego historia była całością?

I jeszcze rozważania religiioznawcze, wydaje się, że jest ich ciut za dużo jak na tak krótki szorcik.

Taka wersja erotyki spodobała mi się: całkiem zgrabna i nieprzekraczająca dobrego smaku.

Zgłaszam do biblioteki.

Pozdrawiam!

ŚlimakuZagłady! dzięki za komentarz i wytknięcie brakujących przecinków. To zawsze była moja słabość. Oczywiście poprawione.

Co do pytań i spraw merytorycznych:

→ Nie wiem czy ktoś wcześniej spolszczał anemoję

→ To “prawowanie się” tkwiło w moim wewnętrznym słowniku jako synonim (albo metafora) walki, ale sprawdziłem i w słowniku ogólnym takie znaczenie nie istnieje, więc zmieniłem słowo.

→ Zgadza się, że Melek nie myśli o ukraińskiej państwowości. :) Zwłaszcza, że w końcu jest najeźdźcą.

→ W kwestii Anat usprawiedliwia mnie licentia poetica (i papirusy z Elefantyny po części). Tak czy siak to pomieszanie z poplątaniem jest celowe i ma obrazować jak Melek raczej fantazjuje niż próbuje rzeczywiście zgłębić kulturę kraju, który go zainteresował. Próbowałem tu uzyskać coś na kształt odwróconego orientalizmu (jednocześnie będąc bezwstydnie orientalistycznym narratorem).

→ Dzięki za zwrócienie uwagi na pisownię słowa “Allah”. Poprawiłem tak, jak radziłeś, chociaż po wygooglowaniu zacząłem się zastanawiać czy nie zagrałaby mi tu pożyczka od Sienkiewicza: Ałłach?

→ Z jednoznacznością na końcu zobaczę, czy inni będą mieć podobne wrażenie. Jednak ta szczątkowa fabuła miała być oparta na winie i karze.

→ Grób Potockiej i pozostałe sonety były jak najbardziej inspiracją.

 

chalbarczyku, również dziękuję za komentarz. Fabuła istotnie szczątkowa, ale z tego co rozumiem to nie ma być samodzielne opowiadanie, tylko szkatułka w większej opowieści. Stąd myślę, że opis emocjonalności raczej niż zdarzeń jest usprawiedliwiony.

Co do niezrozumiałości motywów to ja to interpretuję trochę tak, że anemoja przenika się trochę z acedią. Stąd, choć pragnienie ogólne pozostaje to samo (znaleźć swoje miejsce), to niezdolność do fizycznego zahaczenia się gdzieś i z kimś jest już elementem etycznego i emocjonalnego stanu bohatera. Ale nie chciałem przytaczać acedii bezpośrednio, żeby nie wyszło mi z tego tanie moralizatorstwo.

chociaż po wygooglowaniu zacząłem się zastanawiać, czy nie zagrałaby mi tu pożyczka od Sienkiewicza: Ałłach?

Naturalnie, może zagrać, w sumie tekst jest nieco stylizowany tak czy inaczej.

Z jednoznacznością na końcu zobaczę, czy inni będą mieć podobne wrażenie. Jednak ta szczątkowa fabuła miała być oparta na winie i karze.

Na nic nie nalegam, to całkowicie Twój wybór co do przesłania.

 

EDYCJA: wobec poprawy wcześniejszych błędów namyśliłem się i dodałem kliknięcie.

Wróciłam do tekstu raz jeszcze, bo pierwotnie wydał mi się nieco… suchy? Krótka forma, a wciśnięte tu zostało tak wiele. Może to tylko moje odczucie, ale czuję, że przeczytałam szybki opis lub streszczenie. Szkoda, że limit znaków nie pozwolił na rozwinięcie fabuły, bo wygląda ciekawie, ale nie zdążyłam się w historię zagłębić ani podążać za motywami bohatera. Ciężko mi się z nim zżyć, gdy nie zdradza emocji. Jest trochę tak, jak przy otrzymaniu listu odmownego: Z przykrością informujemy, że nie otrzymuje Pan nagrody Nobla… Może piszą, że im przykro, ale ja im tam nie ufam…

Ślimaku, dzięki za klika!

Zandaro, dziękuję za zmierzenie się i komentarz. Rzeczywiście limit nie pozwala na więcej, choć i konwencja mam wrażenie jest taka, że to ma być bardziej coś w rodzaju opowieści przy ognisku, więc mnie z kolei skonkretyzowane sceny z dialogami, gestami i innymi szczegółami nie bardzo pasują.

Hej!

Hm, wstęp ładny, jako taka opowieść z „Aladyna”, ale im dalej w tekst, tym trochę trudniej czytać. Jestem jednak zwolenniczką przeplatania w stylu akcji-opisów-dialogów. Widząc ściany tekstu, czuję się odstraszona. Zwłaszcza że takie wzniosłe momenty przeplatają się z luźnymi wtrąceniami narratora.

Baaardzo długi wstęp do historii, której w sumie nie ma. Bo na koniec, kiedy już bohater dołącza do haremu… To mamy koniec opowiadania, a chyba w tym konkursie chodziło właśnie o te fragmenty z haremu? :D No ale może to tylko moje odczucia, bo myślałam, że w końcu dostaniemy coś z tej erotyki. ;)

 

Pozdrawiam,

Ananke

Przyjemnie się czytało :)

Przynoszę radość :)

Ananke i Anet, dzięki przeczytanie i za komentarze. :) 

Ładna historia. Sama nie wiem, czy powinnam współczuć bohaterowi, czy uznać, że poniósł zasłużoną karę. A może żyli długo i szczęśliwie?

Babska logika rządzi!

Podobała i się arabskość, a może raczej orientalność, islamskośc tekstu. Nie jest płytka, powierzchowna, oparta na kalkach, a głębsza, intrygująca, odsłaniająca wiedzę autora. Podobał mi się wielowymiarowy bohater i odwrócona geografia (Świteź na dalekiej północy;), ale erotyka jest chyba jedynie domyślna. 

Lożanka bezprenumeratowa

Utwór pod wieloma względami nierówny. Bo z jednej strony, bardzo udana stylizacja na język wręcz sienkiewiczowski, świetnie rozegranie narodowych tęsknot, symboli i odniesień do klasyki, wyśmienite wykorzystanie tak zgranego motywu jak motyw miłości nieszczęśliwej, miłości nieodwzajemnionej, miłości zgubnej, a z drugiej historia tak prosta, będąca retellingiem Świtezianki z innym bohaterem.

Ale czy to źle?

Wszak zmiana bohatera zmienia tu wszystko.

Świat widzimy oczami Tatara, ale to bardzo polski świat. Dostrzegamy i lipę z Czarnolasu i wiejską sielankę i husarię, a nade wszystko – Polki.

Erotyka jest podana w utworze nie wprost, w bardzo pośredni sposób, ale dzięki bogactwu języka – czujemy ją na każdym kroku.

Całość urywa się nagle, w sposób dla bohatera tragiczny, a w ostatnim zdaniu, w którym pobrzmiewa morał tej baśni, miłość sąsiaduje z zemstą.

To czego mi tu zabrakło, to lekkiego urozmaicenia historii i mocniejszego wykorzystania potencjału erotycznego (choć i tak jest całkiem nieźle).

Być może za dużo bym chciał – może więcej, niż było to możliwe w utworze tak krótkim.

entropia nigdy nie maleje

Finklo, Ambush, Jimie, bardzo dziękuję za przeczytanie i komentarze.

 

Finklo, wszystko, tylko nie żyli. :p

Ambush, miło mi słyszeć, że islamskość się podobała i sprawiła wrażenie wiedzy, zwłaszcza że w temacie samego islamu jestem raczej zielony. :p Moim pomysłem na erotykę natomiast było użycie jej do opisu krainy. No i założyłem, że erotyka jest sferą obejmującą całość okołoseksualnych zachowań człowieka, więc wszelkie spojrzenia również za nią uznałem.

Jimie, dziękuję za bardzo dużo bardzo ciepłych słów. Czy dało się wprowadzić większy dramatyzm (lub jak inni zauważali: fabułę)? Pewnie tak, ale to po prostu nie było moim zamysłem. Gdybym miał pisać to jeszcze raz to zastanowiłbym się czy to jest dobry kierunek, to znaczy czy konkretna fabuła nie przysłoniłaby emocjonalności Meleka, którego swoista bierność wobec losu i ciągłe rozglądanie się za swoim miejscem są przecież ważne.

(…) czy konkretna fabuła nie przysłoniłaby emocjonalności Meleka, którego swoista bierność wobec losu i ciągłe rozglądanie się za swoim miejscem są przecież ważne.

 

Bardzo możliwe, że masz tu rację.

Poza tym zacytuję sam siebie (jak już cytować, to kogoś mądrego):

 

Być może za dużo bym chciał – może więcej, niż było to możliwe w utworze tak krótkim.

 

gratuluję i pozdrawiam!

entropia nigdy nie maleje

Finklo, wszystko, tylko nie żyli. :p

To Świtezianka nie żyje?!

Babska logika rządzi!

Ano biorąc pod uwagę, że tego typu istoty w wierzeniach były np. zmarłymi pannami młodymi albo topielicami, to jak najbardziej można powiedzieć, że w pewnym sensie nie żyje. Inna sprawa: czy życie po życiu to życie? No ale ostatecznie chyba rozstrzygająca jest odpowiedź na pytanie: Co to w ogóle za życie? I tu można by powiedzieć, że Świtezianka żyła zawsze, a Melek tak naprawdę nigdy.

Nie miałam pojęcia, że to była zwykła topielica.

Babska logika rządzi!

Brawa, Pgujda! :)

Pecunia non olet

Finkla, no raczej ten sam archetyp. Chociaż wiadomo: są pewne sugestie, że w czasach przedchrześcijańskich to mogły być figury bóstw wodnych, a interpretacja o duchach osób utopionych jest późniejsza. Ostatecznie jak prawie we wszystkim dot. mitologii słowiańskiej: nie wiadomo.

Bruce, dzięki! :)

Nowa Fantastyka