Profil użytkownika


komentarze: 7271, w dziale opowiadań: 5174, opowiadania: 2873

Ostatnie sto komentarzy

Mam nadzieję, że skoro było co badać, to ludzkość jednak trochę skorzystała na wizycie obcych ;)

A jak to możlewe, że żaden teleskop nie zauważył statku niewiele mniejszego od Księżyca?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Przyznam, że też się nieco pogubiłam. Czy Rebeka i Al byli więźniami Syndykatu? A sama Rebeka? I kim jest Abardabar?

Ogólnie czytało się dobrze, muzyka i kryształy fajnie ze sobą współgrały. Pomysł mi się podobał, tylko trochę się w przeszłości bohaterów pogubiłam.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No, kurcze, możliwości przyrodnicze wykorzystałaś chyba w całości. Tak się żołnierzom dostało, aż mi się ich żal zrobiło. Ale ich porażka dowodzi, że bogów to lepiej na dystans trzymać, ja zresztą zauważyłaś w zakończeniu. Fajne :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ja w lipcu nie wyrobiłam, ale mam nadzieję, że w sierpniu dam radę. No, i zostaję w środy

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie wiem, jaką myślozbrodnię biedak popełnił, ale porządnie napakowany lekami, pewnie by w ogóle nie zdołał zrobić zakupów. Generalnie psychiatria dla tego typu zbrodniarzy jest średnio przydatna, chyba że chodzi o dodatkowe upokorzenie delikwenta, bo po odstawieniu leków zacznie znowu logicznie myśleć. No chyba, że przedawkują, ale wtedy w ogóle nie będzie myśleć.

Ale generalnie pomysł fajny. Dystopia okiem sprzedawcy :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gratki :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Poproszę o urlopik na czerwiec.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Masz lekkie pióro, a ja lubię teksty przez które płynie się leciutko, nawet nie czując, że to kobyłka na w cholerę znaków. Lubię też humor, a w Twoim tekście jest on widoczny. Masz też umiejętność konstruowania bohaterów, co by o Marcie nie powiedzieć, jest dziewczyną z krwi i kości ;)

Wątpliwości mam co do podejmowanych przez nią decyzji, bo przecież głupia nie jest, a przecinanie przewodu hamulcowego w czyimś garażu, mądre nie było. Ale zwalam winę na wiek i okoliczności.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Właściwie to przedpiśćcy powiedzieli już wszystko, co chciałabym powiedzieć. Brakuje mi reguł iteracji, bo mam wrażenie, że każdy przeżywają inaczej, mam wrażenie, że one się w jakiś sposób plączą i to utrudnia zrozumienie i odbiór tekstu. Samobójstwo jako wyzwalacz itercji tak średnio mnie przekonuje, sama idea zaczęcia od nowa i poprawy dawnych błędów też mnie nie przekonuje. Może ktoś i poprawi stare, ale też narobi nowych. Generalnie tekst mnie nie przekonał.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Jak lubię wypoczynek z dreszczykiem, tak za parkami rozrywki nie przepadam, a za cyrkami jeszcze bardziej, więc akurat coś dla mnie ;) Czytało się dobrze, ale trochę, no… nie ruszyło. Może dlatego, że wpadasz z bohaterami od razu do parku, nic o nich nie wiem, nie mam okazji ich poznać w bardziej normalnych okolicznościach i, cholera, trudno się przejąć ich losem. Tym bardziej, że nie pokazują się z najlepszej strony i stosunkowo łatwo wchodzą w tę sytuację.

To co mi się faktycznie spodobało, to pomysł na miejsce akcji. Kurczę, o nim dowiadujemy się więcej niż o bohaterach ;) Może z tej przeszłości mogło więcej do teraźniejszości przeniknąć, ale rozumiem, że opko nie guma i bardziej rozciągnąć się już nie dało. Zachwyciło mnie zakończenie. Nie sam czyn Bartka, ale fakt, że lunapark praktycznie opanował cały kraj.

Przyznam, że mam zagwozdkę, bo są w tym opku elementy mocno na plus, ale są też takie mocno na minus. Ale w sumie… wątpliwości na korzyść osk autora :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czytała się nieźle, a pisze te słowa ktoś, kto nie lubi horrorów ;) Zakończenie na plus, choć w moim odczuciu sprawia, że to bardziej thriller niż horror. Natomiast trochę mi tu brakuje fantastyki, są pojawiające się portrety, Matylda twierdzi, że faktycznie po złożeniu ofiar z dzieci poczuli się młodziej i to właściwie wszystko. Na praktyki czarnoksięskie, a przede wszystkim na ich realny wpływ na nasz świat imo dowodów brak.

Niektóre rowiązania fabularne wydają mi się no… dyskusyjne. Przede wszystkim: gość jest już praktycznie pewny, że stracił robotę, ma niepracującą żonę i to jest argument za kupnem domu. To jest imo bardziej fantastyczny element niż portrety dzieci ;) Nie wiem, jak oni, będąc na zewnątrz, nie zauważyli, że z oknami jest coś nie tak. Nie rozumiem, dlaczego Anna nie próbowała dowiedzieć się czegoś więcej, na temat historii, którą usłyszała? Tym bardziej, że brzmi ona dziwnie. Nie rozumiem, czemu od razu nie otworzyli strychu, to pewnie byłoby pierwsze, co bym zrobiła.

Tekst biblioteczny, ale na piórko ciut za mało.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podobało mi się. Bardzo fajny pomysł na zdobywanie dusz, faktycznie kto to wszystko czyta ;) Zestawienie diabła starej daty z kobitką, której puściły hamulce też fajne. Natomiast zakończenie takie sobie, trochę się łopatologicznie i dydaktycznie zrobiło, zabrakło mocnego twista.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gdybyś się tak lini czasowej nie trzymała, obstawiałabym Muska i Trumpa ;) Jak zwykle można na Ciebie liczyć, o poważnych sprawach opowiadasz z humorem i lekkością. Nie wiem, czy w wypadku obu bohaterów to rzeczywiście głupota, czy może żądza władzy i narcyzm, ale faktycznie działają na rzecz mrocznych sił.

Tekst fajny, czytało się przyjemnie, nie ma się czego czepiać, jakbyś potrzebowała klika do Biblioteki, dałabym bez wahania, ale na piórko to trochę za mało. Nie masz tu jakiejś mocno rozwiniętej historii, opowieść ponadczasowa to też nie jest.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Temat, który poruszyłeś, nie jest nowy. Trzymanie dzieciaka pod kloszem kończy się źle bez względu na czasy. Teraz tylko przybywa możliwości trzymania dzieciaka na krótkiej smyczy, ale też przybywa zagrożeń , co za tym idzie lęków rodziców. A w wykreowanym przez Ciebie świecie jest to jeszcze mocniej spotęgowane. Trochę szkoda, że dorośli tak szybko zapominają, jak byli cielakami.

Napisane nieźle, czytało się dobrze, choć tu i ówdzie miałam wrażenie sztuczności dialogów, na przykład rodzice w szpitalu. Nastolatki fajnie pokazane, wiarygodne.

Najsmutniejsze w tym opku jest to, że po tragedii obie strony jeszcze mocniej okopują się na swoich pozycjach. Rodzice chcą ściślejszej kontroli, a dzieciak płacze za utraconą wolnością. Nie ma jakiegoś, po obu stronach, jakiegoś głęszego zastanowienia się nad tym, czym jest wolność, i czym jest odpowiedzialność.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie, nie zdejmuj. I spokojnie, nie jesteś konfrontacyjny, a tekst nie kłuje.

Chodzi mi o to, że do wszystkich tych przymiotników, którymi określiłeś swój tekst, trzeba pewnie dodać jeszcze jeden – ten tekst jest mocno (z braku lepszego słowa, bom zmęczona) osobisty. A to oznacza, że jest także mocno hermetyczny i dla wielu będzie niezrozumiały. 

Przyłączę się do rady Reg, betuj swoje teksty. Możesz mówić o tym, co Ci w duszy gra, ale beta pozwoli Ci się zorientować, w jakim stopniu to, co chcesz opowiedzieć jest zrozumiałe dla innych czytelników.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Początek spoko, potem trochę mnie przerosło. Mam wrażenie, że brakuje mi kontekstu. Ktoś tu wspominał coś o memach, więc może w tym rzecz, bo w moim przypadku jeśli memy, to tylko z kotami ;)

A, właśnie mi się żabka jeszcze skojarzyła, ale jak ma się to do tekstu, nie mam pojęcia.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ładne :) Miłość kontra fizyka ;)

Czy ona utknęła? A może oni? Narracja w czasie przyszłym i zakończenie, które jednocześnie jest początkiem to właśnie sugerują. Mam wrażenie, że bohaterka tkwi w pętli czasowej i próbuje, a właściwie oboje próbują obrócić wspomnienie w rzeczywistość. Mam nadzieję, że w starciu miłość kontra fizyka zwycięstwo będzie po stronie miłości :)

Ładnie oddane emocje :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Z jakiegoś bliżej niezrozumiałego powodu opcja kopiuj-wklej nie jest dostępna, więc tylko to, co rzuciło mi się w oczy zaraz na początku. Poznajemy Monikę i Wojtka i nic nie wskazuje na to, że są współpracownikami, obstawiałam raczej stare już nie dobre małżeństwo. Potem piszesz, że Wojtek wyglądał jak bohater kina akcji i następne zdanie rozpoczynasz słowami: operator kamery, który cośtam. Moja reakcja: Eeee…? Wyglądało to tak, jakby operator kamery był narratorem, który robi ujęcie Wojtka i Moniki w aucie XD Dopiero później pada słowo: telewizja, które moje Eeee…? zmieniło w Aaaaa.

Generalnie nie lubię horrorów, napięcia mam dość w pracy i w domu nie chcę. Jednak w tym wypadku napięcie siada, bo wiem, co się zdarzy, a wiem, bo czytałam pierwszą część.

Tam wyżej narzekasz, że na portalu nie można się skupić na rozwijaniu jednego pomysłu. Myślę, że można, parę dowodów już tz było, choćby teksty Rybaka, które niestety wraz z jego banem zniknęły z portalu. Cykli było tu zresztą więcej, choćby mój Widar. Gdzieś w odmętach hyde parku jest nawet wątek, w którym można się cyklami chwalić. Rzecz raczej w tym, że horror jest specyficzny i trudno w nim eksponować stale ten sam temat, właśnie dlatego, że czytelnik spodziewa się, co się wydarzy. A przez to nie boi się aż tak bardzo.

Napisane nieźle, czyta się dobrze. 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Eeee…?

Nie wiem, co chciałeś opowiedzieć i po co.

Nie moja bajka, nadmiar metafor i porównań mnie przytłoczył, olewanie zasad języka polskiego dobiło. Może to i ważny tekst dla Ciebie, ale nie jestem pewna, czy dzielenie się nim to dobry pomysł. Dla mnie brzmi, jak robienie sobie jaj z samobójstwa.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No proszę, są i odpowiedzi, choć nie wszystkie :) Brakuje mi jeszcze do kompletu wyjaśnienia skąd ta klątwa.

Tak poczarowałeś z linią czasową, że myślałam, że syn zobaczył śmierć ojca z lądu i dopiero po powtórnych przeczytaniu zorientowałam się, że przeplatasz linię czasową.

Zmarnowałem trud dziesięciu pokoleń. Zbezcześciłem starania osób spoczywających na dnie oceanu.

Nie no, serio. Jakiś idiota naraził się wiedźmie i to tak, że go przeklęła do dziesiątego pokolenia. Gdzie tu starania, gdzie tu trud. Ok, zawiódł ojca, ale reszta to raczej jego zawiodła.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Całe życie spędziłem na morzu, ale nigdy nie czułem, że jest mi tak obce jak dzisiejszego dnia.

Jakoś to nie brzmi. Może: Całe życie spędziłem na morzu i nigdy nie czułem, że jest mi obce. Aż do dziś.

 

Bestia to fatum, której ja muszę stawić czoła za błędy osób już dawno spoczywających na dnie oceanu.

To też średnio brzmi. Przede wszystkim zaimek do wywalenia. Może: Bestia to wyrok/los/przeznaczenie, któremu muszę stawić czoła przez błędy przodków dawno już…

 

Jeśli chciałeś w klimacik, to owszem, całkiem, całkiem. Ale ja z tych ciekawskich. Znaczy: a jakie błędy, jak syna wychował, na kogo. A przy tym o ile rozumiem postawę bohatera, jego stoicyzm w obliczu śmierci, która przecież da wolność jego synowi, tak zaraz przychodzą mi na myśl przodkowie bohatera, płodzący synów tylko po to, by stracili życie zżarci przez krakena XD

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Eeee… Nie wiem, co chciałeś opowiedzieć. Wygląda to na kawałek wycięty w czegoś większego. Fragment, krótko mówiąc, bo ani nie wiemy kto do kogo przylazł, ani po co, ani czemu rzadca ich wszystkich nie opierdolił, skoro już wrzawa w obozie pewnie go obudziła.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hmm, ja w zasadzie mam jak Dog, trochę się nie możesz zdecydować, jakie te lalki są. I przeskok od lalek dla każdego do wyginięcia ludzkości wydaje mi się zbyt nagły. Coś się tam chyba jeszcze po drodze zdażyło, prawda? Już nie wspomnę o tym, że lalki raczej wojen nie zatrzymają, bo poczucia władzy nie dadzą. Pomysł może i fajny, ale do rozwinięcia.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Możesz mieć (znowu) rację. Muszę kiedyś w końcu spróbować funkcji betowania, ale jakoś nie potrafię się przełamać.

A czemu? Nikt Ci głowy nie urwie, będziesz wiedział, jak opko jest odbierane. Książka też przechodzi przez redakcję zanim się ukaże.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Wróżka chciała królewnie dać śmierć, bo widziała w niej zło? Jeśli tak, to czemu nie pozwoliła, żeby pędy w nią wlazły, wyssały z niej życie i zmieniły w kawał drewna? Czemu z takim poświęceniem utrzymywała ją przy życiu? Czyżby zdała sobie sprawę, że to zło musi się dokonać? W sumie bez względu na to, czemu to robiła, idea, że człowiek może się urodzić po prostu zły i nic nie ma na to wpływu, zdecydowanie mi się nie podoba. Dziewucha nie ma tutaj nic do gadania, jest zła i kropka i jedyne, co przyniesie ludziom to zło. A dary pozostałych wróżek tylko dodały jej możliwości czynienia owego zła. Mało optymistyczna wizja i na dodatek poniekąd zdejmująca z niej winę – jest zła, bo los tak chciał, nie jej wybór.

Królewicz wydaje się tutaj być przeciwieństwem, jego czyste serducho widzi przecież wróżka. Tylko, że królwiątko załatwiło ojca, a później biernie przyglądało się wyczynom księżniczki. Mam wrażenie, że czarno-biały świat bajek w tej Twojej trochę się zachwiał. Skoro królewicz nie taki czyściutki, to może królewna wcale nie musiała być taka zła. Może to po prostu dwójka skrzywdzonych – nie tylko przez wróżki, ale też oczekiwania rodziców – dzieciaków, pełnych gniewu, z którym nie bardzo wiedzą, co zrobić.

Ładna bajka :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pomysł fajny, językowo ok. Tylko praktycznie cała podstawa uniwersum, sposób, w jaki ten świat działa pozostały w Twojej głowie. W związku z czym tak nie do końca wiem, o co chodzi. Widać, że się starałeś

Szklana kula niebezpiecznie podeszła do krawędzi. Dart cofnął ją palcem, niech takie rzeczy lepiej się nie tłuką. Kula pomachała rączkami w proteście, ale po chwili usiadła zrezygnowana na podstawce.

Tutaj dajesz czytelnikowi do zrozumienia, że przedmioty nieożywione w tym świecie żyją, więc później łatwo przełknąć gadający pistolet. Masz tam takich myczków parę i to jest naprawdę dobra droga. Ale trochę to za mało. Otwartych pytań pozostaje wiele. Na przykład: co/kogo łowią łowcy ;)

Momentami trochę Ci się fabuła pruje. Z jednej strony Dart waha się czy przyjąć zlecenie. Mówi, że ryzyko jest większe niż zazwyczaj, czyli wie, co go czeka. Ma przynieść serce królowej roju, co sugeruje, że wiadomo, jak świat robali funkcjonuje. A jednocześnie na miejscu wciąż jest zaskoczony tym, co go spotyka. I skąd ewentualnie kocur miał informacje o tym świecie, skąd wiedział, że kobieta Darta zmieniła się w królową? Same robale też trochę dziwne. Dart przyznaje, że są silne, początkowo właściwie cudem udaje mu się im uciec, a potem kopniakiem posyła jednego w cholerę, a drugiemu nóżki wyrywa.

Sam motyw kobiety Darta też pojawia się niczym królik z kapelusza. Fakt, wspomniałeś o niej wcześniej, ale dość zdawkowo. Dart to nie jest facet po przejściach, który stracił kobietę. To nie cyniczny typ, któremu życie tak dało w dupę, że teraz na zewnątrz twardy z niego typ, a w środku serduszko mu krwawi. I spluwanie tu nie pomoże ;) Po prostu tego nie widać. 

Relacje z Rolandem wydają się partnerskie i, ponieważ małe rewolwerki to nie jest coś oczywistego, łatwo przeoczyć wskazówkę którą dajesz, że ich relacje są jednak głębsze. I to bieganie Darta i powtarzanie, o rany muszę go uratować, trochę wybija z rytmu. Znaczy, zbyt egzaltowane to jest.

Dobra, pomarudziłam, ale opko niezłe. Jakbyś potrzebował klika do biblio, dałabym, ale na piórko za mało.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

To chyba raczej wczesny PRL, bo u nas psychiatryki nie pełniły raczej takiej roli, jak w ZSRR, poza tym Ruscy nie panoszyli się tak, znaczy już w latach 60 czy 70 Zajcew raczej by nie szefował. Obawiam się, że sami sobie robiliśmy krzywdę, przy aplauzie towarzyszy ze wschodu. Trochę tu bruździ Lem, który pierwszą książkę wydał chyba w 1952 roku. Kolejną kwestią jest to, że Związek Radziecki był raczej nastawiony na parcie naprzód, próbowali przecież do końca w Azji i Afryce i takie mówienie o tym, że i to imperium kiedyś skończy żywot, byłoby z dużą pewnością potraktowane jako zdrada, ewentualnie odpowiednie radzieckie organa doszłyby do wniosku, że gość zwariował i zapakowałyby go do podobnego ośrodka, jak opisujesz. No i raczej to nie Zajcew obawiałby się ojca bohatera, a tatuś Zajcewa.

Ale pomijając te wątpliwości pomysł fajny, trochę szkoda, że idzie jako wspomnienie, bo czytelnik już wie, że bohater przeżył, może się jedynie zastanawiać jakim cudem. A co za tym idzie, napięcie nieco siada. A przy tym o ile Romek jest dobrze przedstawiony, to inni bohaterzy tracą na wizerunku. O Zajcewie wiemy niewiele, a przecież był mózgiem operacji. O reporterce jeszcze mniej, a przecież nie była tym, za kogo się podawała. Ciekawam dla kogo pracowała.

Robale kojarzyły mi się z niesporczakami, dlatego je kupuję. Ale trochę wątpliwości mi jeszcze pozostało:

Słyszała może panienka o wilkach, które, złapane w sidła, odgryzają własną łapę, by uciec na trzech? Przysięgam, tak bym wtedy zrobił, ale te przeklęte więzy nie pozwalały mi choćby na to!

Drugą ważną rzeczą jest trik, którego tatko nauczył mnie jeszcze w dzieciństwie. (…)

Wspomniany trik pozwala człowiekowi obdarzonemu dostatecznie silną wolną wydostać się z każdych więzów, może oprócz takich założonych z najwyższą dbałością.

To jak to w końcu z tymi więzami było, najpierw by se rękę odgryzł, a nie potrafił nic zrobić, a potem nagle potrafił?

 

I kim była żółta diablica. Zajcew pozwalał oblezionym przez robale straszyć innych? Wspominasz o niesamowitej sile Ruska i byłoby można przyjąć, że to on sam, ale po pierwsze po co? Raz nie wystarcza, żeby człowieka zmienić? I skąd wiedział, że robale człowieka zmieniają? No i…

Wrzeszczałem jak opętany i musiałem być bliski utraty rozumu, bo nawet się nie zorientowałem, kiedy stojąca nade mną poczwara zniknęła, a zastąpiła ją wściekła twarz Zajcewa. Sowiet spoliczkował mnie. Przestałem krzyczeć.

coś by się szybko z tych robali otrząsnął.

Genaralnie mi się podobało, ale mam wrażenie, że zabrakło jednego czy dwóch czytań, może też bety, żeby wyłapać dziurki, przez które trochę tekst się pruje.

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No, trochę się pogubiłam, ni cholery nie rozumiałam, czemu Jaś tak spokojnie słucha opowieści obcego faceta i jeszcze mówi do niego dziadku. Komentarze wyjaśniły, ale… komentarze. Dalej, wydaje się, że żeby zająć miejsce baby jagi, trzeba ją najpierw zabić. Przynajmniej tak to wyglądało w przypadku Małgosi, więc kiedy Krzysztof zabił babcię Faszystkę? Był już dziwny, kiedy wrócił do dzieciaków, a potem to raczej babcia go dopadła, a nie na odwrót. A jeśli nawet to on ją załatwił, to co robił przez tyle czasu? Na Małgosię czar podziałał od razu. I czemu gliniarze nic w chacie nie znaleźli?

Szczerze mówiąc mam za dużo pytań i za dużo niezrozumienia, żeby być na tak.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

No, gdyby tak usunąć wszystkie pasjanse, kulki i inne badziewia z kompa to trochę bym zyskała ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

No cóż mogę powiedzieć :D. Chapeau bas! :D

Obstawiałam samochód ;)

Co jednak nie zmienia faktu, że to bardzo smutne opko, opowiadające o bardzo wielkiej samotności. Bo, kurde, jak na koniec nie ma czego wspominać poza autem czy motocyklem, to, kurde, niedobrze

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ło matko, jaki straszny świat. Czy tam ktoś w ogóle ma odrobinkę przyzwoitości, czy też wszyscy nadeptują sobie na odcisk, przeklinają innych, włamują się, więżą, przykuwają do kaloryfera i co tam jeszcze?

Absurdzik fajny

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ech, szczerze mówiąc przeżyłabym bez informacji o tym, co powiedział Mantzen :/

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Myślę, że taki armagedon spokojnie bym przeżyła. Mógłby nawet pójść dalej i wyczyścić wszystkie możliwe gry i gierki zewsząd. Wiesz, ile czasu byśmy nagle mieli? ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gratki :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ech… przyznam, że mam problem z Twoim opkiem. Z jednej strony ładnie napisane, klimatyczne, oniryczne, takie jak lubię. Podoba mi się przesłanie, a przynajmniej sposób, w jaki ja odczytuję Twój tekst. Mamy wokół siebie mury, których chętnie byśmy się pozbyli, tylko budowane były przez pokolenia i są cholernie trwałe. Mury niechęci wobec obcych, przekonania, że jesteśmy lepsi od tych czy tamtych. W cholerę takich murów.

I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wędrowiec, który pojawia się w końcówce. W tym momencie przestaję czytać baśń i zostaję z metaforą, która na dodatek zostaje mi łopatologicznie wyjaśniona. Dodatkowo wędrowiec nie podsuwa rozwiązania, bo “musicie stąd odejść” nie jest dla mnie żadnym rozwiązaniem. To nie w miejscu, a w stosunku ludzi do owego miejsca tkwi problem.

Przynam, że taka końcówka zepsuła mi radość czytania. Nie tym razem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Opko jest bardzo… Twoje, znaczy nietrudno przypisać dzieło do autora ;) Stawiasz na klimat i chylę czoła, mistrzu, bo świetnie Ci to wychodzi. Postawienie na pierwszym planie klimatu ma swoje plusy i minusy. Plusem jest to, że opko wciąga, tonie się w klimacie, trudno z niego wypłynąć i – w przeciwieństwie do tonięcia niemetaforycznego – jest to bardzo przyjemne uczucie :) Jest też minus – historia trochę się rozmywa i po jakimś czasie pamięta się klimat, ale już niekoniecznie fabułę. I – na wszelki wypadek, gdyby się ktoś miał czepnąć komentarza – nie są to abstrakcyjne rozważania, faktycznie czytałam jeszcze raz. Z racji tego, że to opko (czytaj: krótka forma) w sumie nie widzę problemu, tym bardziej, że drugie czytanie sprawiło mi równie dużą przyjemność jak pierwsze.

Trochę mi zgrzytnęła uwaga Finkli o podobiestwie do Raka, ale skoro przyznaje, że plagiatu nie ma, nie widzę problemu :) Tylko książek w tym stylu nie pisz ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

A czemu menela nie naprawili? Nie miał żony? Toć to dyskryminacja. No, chyba że problem dotyczy tylko mężczyzn. Bohater jest facetem, menel jest facetem, zegarmistrz jest facetem. Natomiast serwis załatwia kobieta i żona też kuma, o co biega, ba, od początku podejrzewa. Więc może to nie świat tyka, a rodzaj męski, a zamiast Wielkiego Zegarmistrza jest Wielka Zegarmistrzyni.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pomysł ciekawy, ale przydałoby się szczegóły dopracować.

Trwał tak bez ruchu przez dobrych kilka godzin, aż w pewnym momencie zaczął z całej siły uderzać głową o biurko. Raz, potem drugi. I tak do czasu, aż roztrzaskana papka spoczęła nieruchomo na oblepionych czerwoną cieczą klawiszach.

Walił głową w biurko, rozumiem, że coś tam na klawiaturę chlapnęło, ale większość papki, jaka została z jego twarzy, powinna jednak spocząć na biurku. A dodatkowo hmmm… toć by zemdlał, zanim doszłoby do papki.

 

Pewnego dnia, gdy jego dziewczyna Eliza, przyszła, jak co dzień, by odwiedzić,

Marcin skoćczył studia, zdołał się zaczepić w biurze projektowym i miał na tyle kasy, że stać go było na wakacje w Ameryce Południowej. Wnioskuję, że był w okolicach trzydziestki, a w tym wieku ma się raczej partnerkę bądź kobietę niż dziewczynę.

 

Liza dostaje wiadomość o możliwości skontaktowania się z Marcinem, wchodzi na stronę, znajduje go w temacie: poszukuję. Wygląda to, jakby ktoś z żywych użytkowników przesłał Lizie wiadomość. Tymczasem matka Lizy od razu trafia na wiadomość od córki. To jak, u licha, to wszystko działało? I czemu zmarli są tacy krwiożerczy? Czemu ukochany zmienia się w kata?

Całość nieco przegadana. Jeśli to miał być horror, to brakuje napięcia, bo właściwie już początkowa scena mówi, co stanie się z Lizą, więc czytelnik po prostu czeka na nieuniknione. Jeśli paranormal to nie ma żadnych prób oporu wobec tego, co się dzieje, nic jej nie świta, jest w sumie szczęśliwa. Brakuje jakiegokolwiek działania, kogoś, kto widzi i próbuje walczyć.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Historia ciekawa, nie znałam wcześniej. Czasem trafiam na jakąś ciekawostkę historyczną i korci mnie, żeby ją wykorzystać w pisanku, ale, cholera, z faktami się nie dyskutuje i trudno mi między fakty wrzucić fantastykę. Mam wrażenie, że u Ciebie jest podobnie, bo element fantastyczny trochę na siłę wrzucony. I chyba też nie do końca zgodnie z przeznaczeniem, bo Prokrust był raczej dopasowywaczem. Ale i tak czytało się przyjemnie :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Całkiem fajne najgorsze opowiadanie kwietnia, uważałabym, bo to dopiero początek miesiąca i mogą się jeszcze trafić gorsze. Widać, że autorowi marzy się jakiś konkurs, tylko nie może się zdecydować, czy ma to być inwazja bizarro, absurdalny konkurs, grafomania, czy może fantaści. 

Przyznaję się do lekkiego uśmiechu podczas czytania.

Jednakowoż uduszę autora zaraz po odanonimowaniu, a jeśli tego nie zrobi, uduszę Vactera, najwyżej zapłaci za niewinność. A uczynię to ponieważ autor zmusił mnie do wielokrotnego przelogowywania się na stronie. Przelogowałam się, aby utworzyć wątek do głosowania na najlepsze opko miesiąca. Luknęłam na aktualne komentarze i z pewnym zaskoczeniem stwierdziłam, że wątek już istnieje. Przelogowałam się z powrotem, luknęłam jeszcze raz i okazało się, że – jak w radiu Erewań – nie najlepsze tylko najgorsze i nie wątek, tylko opowiadanie. A to oznaczało kolejne przelogowania :/

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Miś sympatyczny, ale misie to z reguły są sympatyczne. Rzecz w tym, że misia łatwo zastąpić facetem z browarem i wtedy nie dość, że fantastyka idzie się paść, to jeszcze przestaje być sympatycznie. Jeśli chodzi o humor, to no… nie dostrzegłam.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję za opinię i za Konkurs. Popróbowałam, przekonałam się, że w “FUN” wybitnie nie daję rady i teraz już wiem.:)

Oj tam, oj tam, przy poprzednim mi się uśmiechnęło, choć przyznaję, że tu już nie.

Opko ciekawe, teza interesująca, choć nie jestem pewna, czy by się sprawdziła, bo w końcu chłop próbował i już samo to mogło przynieść zmianę nastrojów. Obawiam się też, że jestem zbyt cyniczna, by uwierzyć, że papież przejmowałby się losami Słowian.

Natomiast humoru ani na lekarstwo.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

o podłym wężu, który skusił mnie, podając przesmacznie wyglądający zakazany owoc, sklasyfikowany później przez badaczy oraz historyków jako jabłko.

Podobno to nie było jabłko tylko granat, a gościom coś się pochrzaniło przy tłumaczeniu Starego Testamentu ;)

Czytało się leciutko, nawet mi się uśmiechnęło, choć bohaterka nieco marudna. Przegląd historii jabłka pewnie nie jest kompletny, ale w sam raz z punktu widzenia czytelnika. Bohater znany, co spowodowało, że właściwie wiadomo było do czego wszystko zmierza i to chyba największy zarzut. Tym bardziej, że logo Apple wzięło się od jabłka spadającego na głowę Newtona, którego tu wspominasz ledwie mimochodem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Adamie

,,W konkursie pojawiło 34 opowiadań.”

W konkursie pojawiły się 34 opowiadania.

Ups

 

Ślimaku

Pojęcie “Rule 34” w anglojęzycznym fandomie używane jest na oznaczenie tezy, że do każdej postaci i tematu da się napisać fanfic porno

Człowiek stale dowiaduje się czegoś nowego

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Z lekkim poślizgiem, ale jestem :) To jest bardzo fajne opko, ale… nie w mojej kategorii wiekowej. 

Dla mnie fakt, że dzieciaki idą na akcję same jest niewiarygodny. Ktoś by za nimi szedł, żeby przypilnować i mieć pewność, że wszystko jest ok. Szczególnie, że informatorka wydaje się świeża, znaczy, nie jest to zaufana osoba, dość łatwo jej uwierzyły. W zaśnięcie rodziców po fakcie też średnio wierzę. Kurcze, w końcu to sam Wielki Mistrz, a dał się podejść jak szczeniak.

Nie widzę tu też horroru, nie lubię horrorów i fatalnie się czuję, kiedy je czytam, a tym razem nic :)

Natomiast jestem pewna, że rówieśnicy Kaia i Katji byliby zachwyceni :) Wątpliwości, które ma dorosła Irka, pewnie nie zaprzątałyby ich głów, a i wrażenie horrorowatości byłoby u młodych większe. Może tylko przydałoby się w paru miejscach skrócić zdania, by dostosować język do młodszego czytelnika i zrezygnować z macicy, ale już nie z patroszenia, bo to się dzieciakom będzie podobać ;)

I muszę powiedzieć, że nawet się tak zastanawiałam, czy nie dać taka, właśnie z myślą o opku jako literaturze dziecięcej, ale to jednak portal dla dorosłych. A poza tym we wstępie nie wspominasz o młodszych czytelnikach.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Gratki :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Darconie

A i tak, widać, że Ci się nie chce.

Ach, daj spokój, przecież wiem, że potrafisz odróżnić znaczenie “nie chcę” i “nie chce mi się”. Takie złośliwości nie są potrzebne.

I nie zamierzam dłużej dyskutować, lubię Twoje pisanie, z reguły lubię Twoje komentarze i nie chcę, żeby dyskusja eskalowała w niemiłą kłótnię. A mam wrażenie, że choćbym na rzęsach stanęła, nie przekonam Cię, więc po co.

 

Ślimaku

nie czujesz potrzeby pisania rzeczy typu “ciekawy pomysł na technologię, sprawnie ułożona fabuła, redakcyjnie też całkiem nieźle”

Tak, pomysł ciekawy, fabuła sprawnie ułożona, redakcyjnie ok. A Outta pisze na tyle dobrze, że wydawało mi się, że nie muszę mu tego za każdym razem mówić ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Draconie

Przyznaję, że oczekiwał bym od Ciebie bardziej merytoryczne komentarza, Irko. (…) reszta to subiektywne odczucia i upodobania, a tu wiadomo, każdy lubi coś innego.

Obawiam się, że ocena tekstu literackiego jest w dużej mierze subiektywna. Staram się, aby moje osobiste upodobania miały jak najmniejszy wpływ na piórkową decyzję, nawet jeśli gatunek czy temat mi nie siedzą, staram się podejść do tekstu w jak najbardziej otwarty sposób.

W tym konkretnym przypadku nie uważam, abym kierowała się li i tylko subiektywnymi upodobaniami. Oczywiście mogłabym komentarz napisać w inny sposób, ale szczerze mówiąc nie chcę. Wyraziłam swoje wątpliwości, myślę, że Outta je zrozumiał, czy się z nimi zgadza, to oczywiście inna sprawa, ale myślę też, że jest dużym chłopcem i nie potrzebuje Twojej obrony.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Swoją drogą pierwsza część opowiadania miała zaczynać się od siedmiu gwiazdek, a ostatnia od dwóch. Miało to sugerować, że jest jakiś ciąg wcześniejszy.

Ups, na to w ogóle nie zwróciłam uwagi ;)

A nie myślałeś o datowaniu? To by trochę bardziej ułatwiło czytanie.

 

Pytasz, czemu Katrin mści się na państwie

Nie, pytam dlaczego się zabija. Mścić można się na wiele sposobów, a ona wybrała ostateczny

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Pogubiłam się zaraz na początku, nie zajarzyłam odwrotnej chronologii i wyszło mi, że pushout dotyczy Ewy i Stefana. Przeczytałam na tyle dużo, nim się zorientowałam, że potrzebowałam kartki i długopisu, żeby sobie to poukładać. Z jednej strony rozumiem, czemu tak, ale – patrząc też na komentarze – nie wiem, czy gra jest warta świeczki.

Jak się już odnalazłam, nie było źle :) Pomysł na pushout interesujący. Prowdopodobnie niewielu się uda, więc redukuje to możliwość powstania opozycji poza krajem. Nie jestem pewna, czy tak łatwo wypuszczaliby też dzieci, choć akurat w tym wypadku pewnie tak.

Bohaterowie nie są czarno-biali, każdy ma coś za uszkami, co też sugeruje, że nikt nie jest bezpieczny. Trochę mi zgrzyta zakończenie, bo wydawało mi się, że dla Tomka/Katrin jest nadzieja i to mimo że ojciec, który go akceptował, nie przeżył. A tymczasem kończy się, jak się kończy. I tego trochę nie rozumiem. Jest Katrin, więc co nie zadziałało? Czemu decyduje się na taki krok?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

A to jest ciekawe zdanie. A cel jakiego pisania rozumiesz?

Po prostu nie przepadam za opisywaniem skurwysyństwa dla samego opisywania. Gdybyś się pokusił o odpowiedź na pytanie dlaczego, gdyby tam było coś więcej, gdyby zmusiło mnie do zastanowienia się, gdyby… Ale nie ma. Wiem, mamusia, zdrada uczelni, ale to się zdarza codziennie setkom ludzi. Po takich tekstach jak Twój jedyne na co mam ochotę to prysznic, żeby spłukać z siebie brud, który autor opisuje. Wiem, że takie skurwysyny istnieją i nic nie mogę z tym zrobić, a Ty nie dajesz mi żadnej wskazówki, mówisz to, co już wiem. Więc po co?

 

Czyli zauważyłaś to, co chciałem, żeby zostało zauważone: babcia to przedmiot. Choroba powoduje, że staje się ciężarem, więc i uprzedmiatawianie jest silniejsze niż w przypadku zdrowych ludzi.A jesli – tak jak w opku – choroba robi z niej bardzo uzyteczny przedmiot, wówczas uprzedmiatawianie będzie jeszcze silniejsze, możliwe, że systemowe; możliwe, że nieakceptowalne zostanie poprzez działania propagandowe przesunięte na sam środek okna Overtona i stanie się akceptowalne

Tak, babcia to dla bohatera przedmiot, ale – kurde, tylko się nie obraź – też potraktowałeś ją przedmiotowo. Jej tam nie ma jako człowieka, jest jako przedmiot. Nie ma jej uczuć, jej emocji, jej strachu, pogubienia się w świecie. Jeśli chcesz zwrócić uwagę na uprzedmiotowanie ludzi chorych, to daj im głos. To przecież nie jest tak, że chory nic nie czuje, że go już nie ma, że została tylko skorupa, a u Ciebie jest tylko skorupa.

 

Edytka, bo mi umknęło:

Hmm… A na ile realna jest sceneria mitycznej krainy, po brzegi wypełnionej smokami, elfami i magią? I jakie to ma znaczenie?

Jest umowna i wiem o tym. Natomiast tutaj nie wiem, czy to jest – jak napisałeś we wstępie – biotechnobełkot, czy też to, co opisujesz jest realne. I to mnie frustruje. Pewnie łatwiej byłoby mi kupić, gdyby działo się w mitycznej krainie z zaklęciami i czarownikami ;)

Przyznaję, że jeśli chodzi o literaturę to jestem dinozaurem. Literatura jest po coś, przy czym nie mam nic przeciwko temu, żeby tym czymś była po prostu rozrywka. Twoje opko nie jest rozrywką, a jednocześnie nie znajduję w nim tego “po coś”.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Mnie nie ruszyło. Może po prostu za dużo takich tekstów, pokazujących najgorszą stronę człowieka, ostatnio ląduje się na portalu. Może po prostu nie rozumiem celu takiego pisania. Ostrzegasz? Ok, Musk sobie eksperymentuje z wszczepami do mózgu i takich wszczepów można użyć do złych celów, można potraktować ludzi jak przedmioty, ale to samo można powiedzieć o każdym wynalazku.

Fundujesz mi dwóch skurwieli i babcię, która nawet w Twoim opku jest przedmiotem, zepchnięta na ostatni plan, wypowiada może ze dwa zdania, za mało, żeby w ogóle zwrócić na siebie uwagę czytelnika. Na pierwszy plan wysuwa się historia małego rekina pożartego przez większego drapieżnika. W sumie nic nowego, nic odkrywczego poza scenerią. I na dodatek nie jestem w stanie określić na ile ta sceneria jest realna.

Sorry, nie tym razem.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka_Luz ???

A myślałeś o słoniach? Pewnie tak, może nawet widziałeś słonie, na przykład pluszaka na wystawie sklepu z zabawkami. Bo to taka funkcja naszego głupiego mózgu, że im bardziej staramy się o czymś nie myśleć, tym bardziej myślimy. I przy okazji jedno z wielu wyjaśnień tego, dlaczego bohater tak reagował na skrypt.

Może być jeszcze Matrix i wdrukowane wspomnienia, albo sztuczna inteligencja zrobiła plum i rozpoczkowała nasz wszechświat. Rządzi niepodzielnie w tym nowym, w którym obecnie bohater się znajduje, a stary sobie spokojnie istnieje obok. Generalnie to chodzi mi o to, że ni cholery nie wiem, co się właściwie stało. Domyślam się, że widzisz w SI zagrożenie, ale nie do końca rozumiem, na czym ono polega.

Forma na początku nieco męcząca, ale przyzwyczaiłam się. Tekst niezły, niewątpliwie biblioteczny, ale nie podziałał na tyle mocno, żebym była na tak piórkowo.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Kimacik jest niewątpliwie. Niezdrowo depresyjny. Nie potępiam, bo każdemu się czasem zdaża ;)

Ale mam parę pyta. Czy on patrzy na siebie? I tak się zabija raz za razem? Nie chce z tego wyleźć, czy nie może?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Cztery słonie, zielone słonie,

każdy kokardę ma na ogonie…

 

A teraz, autorze, pod żadnym pozorem nie rozmyślaj o słoniach, żadnych słoni! Kokardek też lepiej nie, ale słoni przede wszystkim.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Trochę się rozczarowałam, bo tu się aż prosi o coś niesamowitego. I kolejni ludzie, których spotykasz, zdają się tę nesamowitość zwiastować. A tu nic. Ani niesamowitości, ani fantastyki, ani czegoś, co zostałoby ze mną na dłużej.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

To są dwie grupy muzyczne :) Proletayrat i Pokój z widokiem na wojnę  :) A że utwór też jest, to nawet nie wiedziałam :)

 

Dobra, poproszę Dżem – Partyzant

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Proletaryat – Pokój z widokiem na wojnę

Eeee…? Znaczy nie wybieram, tylko mam wrażenie, że coś się tu pozajączkowało

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Kto może głosować: użytkownicy, którzy w momencie głosowania mają skomentowane co najmniej 50 portalowach tekstów.

Ilość skomentowanych tekstów można sprawdzić na profilu.

Jak głosować: za każdy skomentowany tekst konkursowy użytkownik dostaje 0,5 punktu. Zebrane punkty rozdziela między najlepsze jego zdaniem teksty. Jednemu opowiadaniu można przyznać maksymalnie 5 punktów. Można głosować jedynie na skomentowane teksty. I oczywiście nie można głosować na własny tekst.

Do kiedy można głosować: do 15 marca do północy.

 

Do dzieła i niech zwycięży najlepszy :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nie wiem, albo się powoli przyzwyczajam do horrorów, bo tyle tu tego, albo wyszedł Ci horror w wersji light ;) Możliwe, że to drugie, bo ten podział na złych zbójów i przyzwoitych mieszkańców wsi sprawił, że cały czas miałam wrażenie, że dla tych ostatnich rzecz nie skończy się źle. I miałam rację. A takie stuprocentowe horrorkowe zło imo wali na oślep. Rozumiem, dlaczego Luta nie mogła skosztować mieszkańców Baranka i bardzo mi się to powolne przeżuwanie Wigilii podobało. Niemniej byli chronieni, a zbójów jakoś nie żal. Więc postaszyło tak średnio.

Ale podobało się :) Bohaterów masz sporo, ale jakoś się nie mylą, ładnie ich pokazałaś, są wiarygodni. Lisowszczycy świetni, fajnie pomyślane przezwisjka, szczególnie Ryśryś mi się podobał. Chłopi roztropni, twardzi. Jakoś mocno mi się z Reymontem kojarzyli, może przez tę Jagnę na początku. Luta cudna :)

Brutalności niby sporo, ale dotyczy tych złych, a ci sobie zasłużyli. Zapłata za chciwość i mordy, których dokonali. Wyszło dark fantasy z moralitetem ;) Ale to w sumie dobrze, bo takie teksty to chyba w odwrocie ;)

Czepnę się jednak: zaczynasz Jagną, a i później poświęcasz jej sporo znaków, jest chyba najlepiej pokazaną mieszkanką wsi. A potem okazuje się, że właściwie nie masz dla niej żadnej roli do obsadzenia. Chce iść, nie może. Myślałam, że się sprzeciwi, wymknie, a tu nic. Trochę to całą kompozycję rozpieprza, bo początkowo wydaje się, że to Jagna będzie główną bohaterką, a ona jest, bo jest, bez żadnego wpływu na to, co się dzieje. No, i zostaje sprawa niewyjaśniona sprawa Maćka.

Jednak ogólnie na duży plus. Dobry tekst :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

 

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Lektura satysfakcjonująca była, ale odpowiedzi na dręczące mnie pytania nie dostałam. Dostałam odpowiedzi, których już się domyśliłam ;) Teraz jeszcze tylko napisz kawłek, w którym na scenie po raz pierwszy pojawi się anioł, możesz jakiś przeskok czasowy zrobić i zarejestrować pojawienie się diabła. I kolejne opko dotyczące wkurwu kosmitów. Znaczy, co im w nas tak przeszkadza ;)

Niemniej jednak lektura była satysfakcjonująca, efekt znikania kolejnych żołnierzy mi się piosenką kojarzy. Szaleństwo oddane całkiem nieźle. Fajnie się czytało :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ja z kolei nie rozumiem, jaki byłby sensy, gdyby dana godzina powtarzać/ciągnąć się miała – jak proponujesz – przed dwie albo trzy godziny (ale pewnie w jakimś ciekawym opowiadaniu, logicznie uzasadnionym, to mogłoby mieć ręce i nogi). Uważasz, że przy tamtej wersji nie musiałabym podobnie wyjaśniać? :)

Mogłabym rano dłużej pospać XD

 

Spoko, myślę, że z reguły rozumiem Twoje teksty. Tu akurat nie zadziałało, zdarza się. Nie przejmuj się tak bardzo, bo równie dobrze to może być moja niemożność pojęcia innego biegu czasu :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

zaznaczyć horror

Tak, spokojnie możesz zaznaczyć. Tagi są dookreśleniem, pewnie dlatego nie ma samego horroru.

I jeszcze jedno: szybciutko dodaj tagi, przynajmniej jeden, jakikolwiek, bo bez tego opko może wylądować w bibliotece, ale nie będzie go widać na stronie głównej, a masz już cztery kliki. Sprawdź też, czy masz wypełniony fragment reprezentacyjny, bo to też wymóg do znalezienia się na głównej.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Tylko że w zależności od odpowiedzi na moje pytania to są dwa odmienne teksty. Jeśli Niuo jest bytem niezależnym, możesz spokojnie wstawić tag horror, a ja uciekam, bo nie lubię horrorów ;)

Jeśli jednak są warunki wstępne i Niuo tylko żeruje i podkręca lęki i problemy, które zastaje, to tak nieśmiało zapytam, czemuś gościowi jakiejś choćby drobnej szansy nie dał?

A, i zapomniełam obrazy pochwalić :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Chyba się troszku pogubiłam. Nie do końca rozumiem, co oznacza czasowość bohatera. Czytałam Twoje wyjaśnienia w komentarzach, ale nie do końca mnie przekonują, albo ich nie zrozumiałam. Skoro tylko dla niego to, że ciągle jest trzynasta, jest dziwne, to czemu szefowa się wydziera. Skąd w ogóle wie, że się spóźnił? Przecież przyszedł o trzynastej.

Działania poduszki też nie do końca rozumiem. Znaczy gdyby piąta rano mogła się ciągnąć przez dwie godziny albo jeszcze lepiej trzy, byłabym szczęśliwa, ale wygląda na to, że to tak nie działa. To co poduszka właściwie robi?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Hmmm… znaczy Niuo jest bytem niezależnym? Ładuje się do łba i nawet gdybyś miał cudowne życie, to i tak będziesz się zamartwiał? Czy też muszą być jakieś warunki wstępne? Albo inaczej, czy to tkwienie w przeszłości, brak poczucia własnej wartości i wieczne roztrząsywanie wszystkiego zabiło Witolda, czy też skończyłby w taki sam sposób, nawet gdyby tatuś nie był skurczybykiem, bo mu się Niuo do łba wpakował?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Czyli: nie idź do roboty nawalony, szczególnie jeśli tej roboty już nie masz ;)

Ok, rozumiem frustrację bohatera, ale sama intryga mi umyka. Kościół dogadał się z piekłem, żeby wspólnie uwalić radę. Chodzi pewnie o kasę. Ale w ochronie ważniejsze jest, kto jest skuteczniejszy, skoro kliencie sami odchodzili od rady, to po licho porozumienie z demonami? I jakie znaczenie w całym tym spisku ma porażka bądź zwycięstwo nawalonego, wypieprzonego z roboty łowcy?

IMO pomysł dobry, ale by się go nieco rozwinąć przydało.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Podpisuję się pod komentarzem SPW: miłe, ale naiwne. Trudno uwierzyć w taką reakcję przedstawicieli władz. I w sumie tak średnio rozumiem intencję doktora. Po co to właściwie robił?

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Ładne :) Biedna ośmiornica, patrzeć na podobnych sobie, którzy zatrzymali się na początkowym (z całym szacunkiem dla ośmiornic) etapie rozwoju, to musiało być straszne. Chętnie poznałabym intrygę, która doprowadziła do wygnania bohaterki z jej świata.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Mroczne, oniryczne aż za bardzo, bo szczerze mówiąc tak średnio rozumiałam, co czytam.

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Nowa Fantastyka