
Leśmianowi za jego “Dziewczynę”.
Mam tylko nadzieję, że to się w ramach konkursu zawiera...
Zapraszam do lektury!
Leśmianowi za jego “Dziewczynę”.
Mam tylko nadzieję, że to się w ramach konkursu zawiera...
Zapraszam do lektury!
Noc jest ślepa. Niezdolna dojrzeć koloru róży, docenić intensywności barw motyla. Noc karmi się odgłosami życia, szuraniem zwierzęcych łap, szelestem liści. I zapachem. Tylko noc powie ci, jak pachnie kwiat, na którym usiadła ćma. Tylko noc pozwoli ci marzyć o tym, czego nie możesz zobaczyć. Noc ukrywa tajemnice nieprzeznaczone dla oczu.
Wzrok ludzki bezradnie kapituluje przed czernią muru.
Nikt nie czeka po drugiej stronie, nie krzyczy, nie błaga o ratunek. A jednak mur samym swoim istnieniem wzbudza pragnienia, marzenia i tęsknoty. Umysł protestuje wobec tak oczywistego postawienia granicy. Bariera nie pozwala o sobie zapomnieć, nie daje się przekroczyć, nie zgadza się na spokojny sen.
Dzień i noc młoty uderzają w powierzchnię pionowej konstrukcji. Dzień i noc drużyny wędrują na wschód i zachód wzdłuż ściany, by odnaleźć jej kraniec. Dzień i noc mur stoi, niewzruszony, obcy, wieczny.
Dawca marzeń, złodziej snów, twórca tęsknoty.
Noc jest ślepa. Ale tylko noc nasłuchuje, ciekawa każdego szeptu, każdego dźwięku, który mogłaby usłyszeć zza muru. Ciche wołanie czy śpiew? Tylko noc chwyta zapach niesiony wiatrem nad wysoką krawędzią. Słodki, nieznany, obcy.
Mięśnie napinają się, ciało dźwiga, młot uderza. Nikt nie pamięta, kto i kiedy zaczął ten niekończący się trud, ten ludzki łańcuch czekających, by zmienić tych, co padną ze zmęczenia. Korowód rąk podejmujących młoty z ziemi. Grupy pilnujące, by zabierano tych omdlałych, by każdy po kolei miał szansę walczyć o marzenie i polec w walce z murem.
Kiedy normalne życie zmieniło się w zbiorową obsesję? Kiedy obsesja zmieniła się w szaleństwo? Kto kazał im szukać odpowiedzi za murem? Dlaczego nie sposób było istnieć bez pragnienia przedostania się na drugą stronę? Jaka siła pchała całą społeczność do nieludzkiego wysiłku zmagania się z ogromną ścianą kamieni?
Noc jest ślepa. Śpiew wydawał się dziewczęcy. A przynajmniej tak brzmiał w głowach mieszkańców wioski. Wołał, mieszał myśli. Mącił niczym kamień rzucony do brudnej kałuży.
Za murem. Zwykły dźwięk czy śpiew? Tak słyszało go ludzkie ucho.
Muzyka, która ciągnęła umysły tam, gdzie ciała nie mogły dotrzeć. Ale pragnienie jest silniejsze niż niemoc ciała.
W wiosce Pod Murem od dawna dbano o kilka prostych spraw. Nie, nie był to zbiór ziemniaków. Ani mielenie mąki na chleb. Ani utrzymanie drogi w należytym porządku. To były te mniej istotne problemy.
Kowal robił młoty, przecież powinno być zawsze dwanaście. Zapasowe czekały w kuźni, na wszelki wypadek. Zużywały się powoli, ale nieustająco. Kowal też się zużywał.
Zielarka z dwiema pomocnicami opiekowała się omdlałymi murarzami. Tak ich nazywano. Nie budowali muru, lecz próbowali go skruszyć. Całe ich życie toczyło się wokół jednego celu. Pasja stawała się obsesją, udręką. Zielarka nic nie mogła poradzić na oczy skierowane tylko w jednym kierunku, na myśli uparcie pchające ciało tam, ku ścianie. Leczyła obolałe członki, naciągnięte ścięgna, poiła odwodnione z wysiłku organizmy.
Byli tacy, co chcieli przestać. Żadnemu się nie powiodło. W wiosce każdy musiał spróbować, owładnięty niewytłumaczalnym pragnieniem. Wziąć młot, unieść z wysiłkiem, uderzyć. Poczuć drżenie aż do kości. I jeszcze raz. I jeszcze. Jak ojciec, jak ciotka, jak dziadek. Ja też chcę. Muszę.
Noc jest ślepa.
I w miłosierdziu swej ślepoty ukrywa całodniowy daremny wysiłek. Nienaruszony mur. Ogromna połać czerni nieskalana nawet rysą. Ale młoty pracują również nocą. Czasem wydaje się, że same chcą skruszyć kamienie, że człowiek jest im potrzebny tylko dla niepoznaki. Kowal nieraz się zastanawiał, dlaczego czuje takie napięcie, niosąc nowy młot pod barierę. Jakby niewidzialna struna rozciągała się wciąż bardziej, grożąc pęknięciem. Dopiero na miejscu wrażenie ustępowało. To proste narzędzie chciało być pod murem.
I gdy pokolenia ludzkie ustępowały przed nieubłaganym czasem, młoty nie czuły trudu, nie czuły zmęczenia, nie omdlewały. Pracowały. I był dla nich człowiek niczym szata, potrzebna, lecz bez nich pusta. Cóż człowiek mógł uczynić bez mocarnego narzędzia? Czym był, jeśli nie wykonawcą jedynie? Ludzka wola marniała, zużywała się. Młot nie ma słabości, jego żądza jest jak cios zadawany raz za razem, nieustający, wieczny. Tak. To młoty kierowały potrzebami ludzi. Ściana rodziła pragnienia, ale nie człowiek odbierał poród. Był jak pokrowiec, bez narzędzia pusty, bezmocny.
Ale młoty się zużywały! W końcu nie zostawało nic, czym mogłyby uderzać, ciosy słabły, drewniany trzonek błyszczał obnażony. Wtedy kowal przynosił nowe. Był to już inny kowal, inni ludzie trzymali młot i, niczym duchy, przychodzili i odchodzili wciąż inni.
Noc była ślepa, nie widziała, kto śpiewa, kto pragnie, kto walczy. Mur stał niczym obietnica innego świata, niewypowiedziana tęsknota za lepszym, nieznanym pięknem. Dziewczęcy głos przyzywał pieśnią, drżały serca człowiecze i dłonie umęczone nie mogły przestać. Cios za ciosem, rok za rokiem, życie za życiem.
Noc przyzwała do wioski Wędrowca, by zobaczył.
Był ogorzały od słońca, pokryty pierwszymi zmarszczkami, lecz silny i zdrowy.
Zaszedł do chałupy z pytaniem o posiłek.
– Idź pod mur, tam dostaniesz.
– Pod mur?
– Tak. Idź, zobaczysz.
Oczy kobiety były puste. Jej pragnienia i tęsknota odebrane. Zbyt długo próbowała skruszyć kamienie. Mocne kiedyś ramiona zwiotczały. Lecz dusza wciąż jeszcze budziła się do walki.
– Pójdę z tobą, pokażę ci – rzekła niespodziewanie.
– Co to za mur? – spytał, gdy szli już drogą.
– No, mur. Nie słyszałeś o murze? – zdziwiła się kobieta.
– Nie. Jestem z daleka.
Kiwnęła głową na znak, że rozumie, choć widać było, że nie mieści jej się to w głowie.
– Chcemy wiedzieć, co jest po drugiej stronie – powiedziała usprawiedliwiająco.
Spojrzał na nią.
– No, coś nas woła, jakby. – Nie wiedziała, jak to wytłumaczyć.
Była prostą kobietą.
– Czy wiesz, że cały wielki świat jest tam? – Wskazał za siebie. – Jest niezwykły, pełen wielkich miast, wysokich gór i słonecznych dolin. Są tam wzburzone morza i spokojne jeziora. Zamarznięte równiny i gorące, wilgotne dżungle.
Słuchała z zainteresowaniem, ale po chwili potrząsnęła głową.
– Nie interesuje mnie to. Chcę wiedzieć, co jest za ścianą.
Nie rozmawiali więcej.
Najpierw usłyszał huk miarowych uderzeń, potem ujrzał sięgającą nieba czarną strukturę. Zbliżał się zdumiony, przyglądając się pracującym murarzom i pozostałym mieszkańcom krzątającym się w pobliżu. Byli jak pszczoły krążące wokół ula, zapracowani, skupieni. Wędrowiec otrzymał kawałek chleba, bo niczego innego nie było. Usiadł na trawie, jadł i patrzył. Przecież przyszedł, by zobaczyć.
Dostrzegł potęgę młotów. Zauważył determinację ludzi. Docenił nieustępliwość muru. W końcu, gdy nadchodziła już noc, usłyszał śpiewne wołanie. Poczuł tęsknotę, bo w wyobraźni zobaczył usta, które śpiewały, a nad nimi oczy czekające, by ujrzeć kogoś i pokochać. Taka była owa pieśń.
Więc tak to jest, pomyślał.
Nim noc zagarnęła wszystko dla siebie, w ostatnich poszarzałych kształtach ramion spiętych wysiłkiem, w gasnącym błysku młotów, zobaczył coś jeszcze. Zadrżał.
Ach, to tak, pomyślał.
Poczuł smutek.
Zbliżał się czas pożegnania. Kobieta przyniosła mu nieco wody. Przyjął z wdzięcznością.
– Zobaczyłeś?
– Tak.
– Zrozumiałeś?
Kiwnął głową.
– A więc możesz odejść. Wszyscy odchodzą. Trzeba się tu urodzić, pod ścianą, w jej cieniu, by móc zostać.
– To prawda. Szaleństwo jest w waszych duszach od urodzenia. Jest coś jeszcze.
– Tak?
– To miejsce, ta ściana. – Wskazał ręką przed siebie. – Jest tu dla was.
Kobieta przytaknęła.
– Ale przyjrzałem się dobrze i wiem, jak zniszczyć mur.
Spojrzała zdumiona i oburzona, że on, obcy, mówi takie rzeczy. Prychnęła pogardliwie, ale Wędrowiec stał spokojnie, więc w końcu przywołała wszystkich mniej zajętych mieszkańców, by podeszli. Nie chciała słuchać sama.
– On twierdzi, że wie, jak zniszczyć mur – powiedziała oskarżycielsko, wyciągając palec w jego stronę.
Jednak straciła wigor, gdy spostrzegła jego smutek, dlatego niepewnie rzuciła:
– Powiedz nam.
– Powiem.
Stał przez chwilę w ciszy, ale wiedział, że nie ma ucieczki.
– Stworzyliście ten mur sami – zaczął.
– Stoi tu od wieków – odparła łagodnie kobieta, myśląc, że niepotrzebnie wszystkich wołała. – Od zawsze.
– Bo wy jesteście tu od zawsze – rzekł równie łagodnie Wędrowiec. – Macie silne dusze. Silniejsze niż kiedykolwiek widziałem. Mur stanął, by zbudzić pragnienia, by wasze dusze miały czego pożądać, za czym tęsknić.
Podniósł rękę w prośbie, by mu nie przerywać, i otwierające się usta zmilczały.
– Takie jest to miejsce. Inne, obce. Ale umie słuchać. A dusze krzyczały. Wyrósł mur. Nie potraficie go pokonać, bo to wasz mur. Sami ograniczyliście sobie świat, by pożądać tego, czego nie możecie mieć. Nawet ja to czuję, a nie jestem stąd. Te ciała, które nosicie, to tylko szata. Gdy ona się zużywa, jaźń pragnie dalej, walczy, cierpi, szuka. Staje się młotem, który podrywa nowe ludzkie istnienia do wysiłku. Moc narzędzia działa, póki dusza tkwi w swoim szaleństwie, póki istnieje młot. Gdy zużywa się obuch, obłąkana mara, będąc już tylko cieniem pośród nocy, chwyta cień narzędzia i wali w udręce swej bezpostaci w widmowy mur. Nawet teraz to widzę! Poskręcane, wijące się, niematerialne i nieśmiertelne istoty, walczące ze ścianą, którą same postawiły!
Patrzyli na niego z przerażeniem. Nie wierzyli w ani jedno słowo i jednocześnie wiedzieli, że to wszystko jest prawdą. Zdali sobie sprawę, że tak właśnie jest. Od pokoleń byli tylko skorupą dla palących idei, dla tworzenia celów, dla pokonywania nie swoich słabości. A gdy życie kończyło się, wycieńczone ukrytymi niespełnionymi pragnieniami, to, co w nich mieszkało, porzucało ich niczym niepotrzebne już palto.
Spojrzeli na siebie, na młoty, wciąż pracujące w rękach żywych ludzi. Popatrzyli na mur, gdzie obcy przybysz widział dusze ich przodków, umęczone, nieznające spokoju. Posłuchali pieśni wołającej z daleka, której nie mogli odmówić.
– Co możemy zrobić? – spytali cicho.
– Odejść.
Poruszyło ich to. Nie znali innego życia, nie umieli nic innego. Znali tylko walkę ze ścianą, trud codziennych zmagań, ciężar młota.
– Ale co jest za murem? – spytał ktoś cicho.
– Nieważne.
– Jak to? – Nie rozumieli.
– Mur stoi, bo jesteście tu ze swoją ciekawością, nieustępliwością i dociekliwością. Nie możecie go obejść ani w prawo, ani w lewo, bo jest w waszych umysłach, które są zawsze z wami. Nie możecie go nawet ukruszyć, tak wielkie i potężne wznieśliście bariery w was samych. To miejsce tak reaguje na wasze obawy, ukryte myśli. Oprócz pragnień i żądzy kieruje wami zwykły strach. I on wygrywa. Przykro mi. Musicie odejść.
Stali bezradnie. Kobieta zaszlochała nagle, gdy pomyślała o swoim życiu.
– Tutaj jesteście tylko marną powłoką. Nie słuchajcie pieśni. To zła pieśń. Odejdźcie teraz, gdy noc jest ślepa.
Chaty pochyliły się i upadły, porzucone młoty zardzewiały, mur skruszał. Gdy ostatnie dusze porzucone w swej bezcielesnej udręce rozpłynęły się pomału w ciemnościach, rozległ się głuchy hałas, niczym pomruk zbliżającego się gromu. Ogromne kamienie runęły ku ziemi, ściana waliła się nieprzerwanym łoskotem, by odsłonić nowe przestrzenie.
Noc jest ślepa, ale nasłuchiwała, czy odwieczna pieśń połączy się z krokami, z poruszeniem ciała, z westchnieniem ulgi. Lecz gdy ucichły grzmoty kamiennej lawiny, ucichł również śpiew i tęskne wołanie. Nie usłyszała noc niczego, co nie było już nią samą.
Brakło duszy, która mogłaby usłyszeć, brakło ciała, które mogłoby zobaczyć. Została tylko cisza niewidomej nocy. Jak całun.
Dziń dybry,
Tylko noc pozwoli ci, marzyć o tym, czego nie możesz zobaczyć.
Zbędny przecinek.
→ Tylko noc pozwoli ci marzyć o tym, czego nie możesz zobaczyć.
Mącił, niczym kalosz rzucony do brudnej kałuży.
→ Mącił niczym kalosz rzucony do brudnej kałuży.
I porównanie wydaje mi się nie pasujące do stylu :P
Zauważam pewien dysonans.
Najpierw piszesz:
Nikt nie czeka po drugiej stronie, nikt nie woła, nie błaga o ratunek.
A potem:
Śpiew wydawał się dziewczęcy. A przynajmniej tak brzmiał w głowach mieszkańców wioski. Wołał, mieszał myśli.
Mur stał, niczym obietnica innego świata
→ Mur stał niczym obietnica innego świata
Kiwnęła głową, na znak
→ Kiwnęła głową na znak
a nad nimi oczy czekające by ujrzeć kogoś i pokochać
→ a nad nimi oczy czekające, by ujrzeć kogoś i pokochać
Czas pożegnania zbliżał się.
Szyk: → Zbliżał się czas pożegnania.
otwierające się usta zmilczały
zamilkły
Noc jest ślepa, ale nawet ona nasłuchiwała
Zmysł wzroku niepotrzebnie miesza się tu ze słuchem.
Proponuję:
→ Noc jest ślepa, ale nasłuchiwała
No no, piękne dzieło tu utkałaś. Uwielbiam ten wiersz Leśmiana, to najlepszy wiersz, jaki pamiętam ze szkoły, zawsze miałam do niego sentyment i mnie wzruszał. Pięknie go rozwinęłaś. W poetycki i przystępny sposób ukazałaś ludzką cechę, jaką jest nieustępliwość i dążenie do poznania i zrozumienia wszystkiego. A tak się nie da. Ładnie to pokazałaś. Brawo!
Dlatego udam się do klikarni, z przyjemnością polecę to opowiadanie do Biblioteki.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Cześć,
No powiem szczerze, bardzo dobry tekst, “zaimponowałaś mi w tym momencie” :)). Krótki, a równocześnie ma poetycki i plastyczny język, metaforę, ale i fabułę, która wciąga (no i jaka sympatyczna inspiracja Herr Lesmanem, a równocześnie nadająca nieco inny wydźwięk). A pomysł szatowy bardzo mnie urzekł, ciekaw jestem jak do tej metafory podejdą jurorzy. W mojej skromnej opinii niczego temu opowiadanku nie brakuje.
Wiec tak to jest, pomyślał.
Tutaj chyba “ę” się nie zrobiło w “więc”.
Pozdrawiam serdecznie i ofiaruję zasłużonego klika :)
Hej,
Zużywały się powoli, ale nieustająco – nieustannie?
By wy jesteście tu od zawsze – bo
Bardzo przyjemne opowiadanie, skłania do przemyśleń nad naturą ludzką. Opisy są wręcz malowniczne i świetnie ukazują życie mieszkańców wioski. Pomysł z ciałami jako “szaty” dla zbłąkanych dusz jest po prostu genialny :)
Pozdrawiam i klikam
Pięknie napisana opowieść. Dla mnie jest tu coś z klimatu Kafki, chociaż bohater to społeczność. Gratulacje.
Pozdrawiam:)
Bardzo ładna i plastyczna opowieść. Najbardziej podobała mi się ślepa noc.
Natomiast szaty nie zobaczyłam, w czym jak widzę jestem odosobniona;)
Koniecznie powinien to przeczytać Vacter, żeby zobaczyć ile filozoficznej głębi można dostrzec w życiu.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
– Czy wiesz, że cały wielki świat jest tam? – wskazał za siebie.
Wskazał za siebie.
Jaka siła pchała całą społeczność do nieludzkiego wysiłku walki z wielką ścianą kamieni?
Zdanie ładne, jak cała reszta, tylko nagromadziły się w nim wyrazy podobnie brzmiące. Może prościej:– nieludzkiej walki z ogromną ścianą kamieni?
Poskręcane, wijące się, niematerialne i nieśmiertelne istoty, które walczą ze ścianą, którą same postawiły!
Można uniknąć powtórzenia, np:
walczące/zmagające się ze ścianą, którą same postawiły
lub metaforycznie:
uwięzione w boju ze ścianą, którą same postawiły
Jednak straciła wigor, gdy zobaczyła jak smutno patrzy, dlatego niepewnie rzuciła:
Niby wszystko ok, obrazowe i zrozumiałe, ale ilekroć to czytam, zastanawiam się czy nie ma innej wersji. Może “gdy spostrzegła smutek w jego oczach” – tylko będzie trochę “angielskawe”… do przemyślenia :)
A wrażenia ogólne – opowiadanie przecudne, pięknie dobrałaś słowa i operowałaś nastrojem. Bardzo mocno działa na wyobraźnię i bardzo przyjemnie się je czyta. Rytm też świetny i w dodatku wspomagany długością zdań, co bardzo mi się podobało.
HollyHell91, dybry, dybry, zwłaszcza gdy wpadasz z pomocą! Bardzo dziękuję za łapankę! Poprawiłam przecinki, kalosza zmieniłam na kamień, bo faktycznie nie pasował. Faktycznie był dysonans: nikt nie woła a przecież śpiewa. Zmieniłam.
“Zmilczały” zostawiłam, bo za WSJP to “powstrzymać się przed słowną reakcją na coś” a o to mi chodziło. Nie zdążyli nic powiedzieć, a więc nie zamilkli.
Resztę poprawiłam. Bardzo się cieszę, że się podobało! Wiersz był inspiracją, też go uwielbiam. Zastanawiałam się, czy to będzie dosyć czytelne, ale rozwiałaś moje wątpliwości. :) Dzięki z klika!
Beeeecki, dzięki za odwiedziny i znalezienie babola! Poprawione. Cieszę się, że się podobało, zwłaszcza że zwykle piszę teksty humorystyczne i ten jest zupełnie inny. Też nie wiem, co jurorzy powiedzą na ten pomysł, ale zobaczymy. :D
pnzrdiv.11, no hej, witam ciepło! Nie wiem z tym nieustająco – nieustannie, słownik podaje, że jedno i drugie to “trwający ciągle”… Dzięki za wskazanie babola – poprawione. Pocieszyłeś mnie z tą szatą – czyli jest to czytelne. Dziękuję Ci bardzo za odwiedziny i komentarz! No i za klika!
Oblatywaczu, fajnie że wpadłeś i przeczytałeś. Cieszę się, że się podobało! :) Do Kafki to mi daleko, ale to miłe, że tak widzisz klimat opka! Dzięki!
Ambush, dzięki za odwiedziny! Nocą zdarzają się najciekawsze rzeczy, zwłaszcza gdy jest ślepa! :D
Szatą były ludzkie ciała, ale zdaję sobie sprawę, że może to umknąć. Tylko jak tu ściągnąć Vactera? Hmmm… :D :D
Marzanie, bardzo mi miło, że wpadłeś, dziękuję za wyłapanie i wskazanie poprawek. I bardzo trafne propozycje, z których skorzystałam. To “gdy zobaczyła jak smutno patrzy” też mi nie pasowało, ale dopiero Ty mi uzmysłowiłeś, że jednak trzeba to zmienić. Dzięki! O, fajnie że rytm dobry, bo zastanawiałam się, czy nie pourywałam za bardzo tych zdań. Bardzo się cieszę, że się podobało!
Pozdrawiam wszystkich cieplutko i dziękuję za tak podnoszące na duchu komentarze! :)
Cześć, JolkaK
Bardzo mi się podobało. Do połowy nie mogłem się połapać o co chodzi, może dlatego, że długi wstęp. Istnieje tajemnica, niosąca ze sobą potrzebę wiary, lecz refleksja sprzyja melancholii i rodzi zmartwienia. Obecny świat przyśpiesza, mur wzniesiony po niebiosa, a życie nieświadome, jak błysk. Okrywa wszystko noc.
Pozdrawiam i udaję się do klikarni
Hesket, ooo, dziękuję ślicznie za odwiedziny i komentarz! Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwy tekst, mało w nim akcji, tym bardziej doceniam, że się podobało i że złapało klika! Ładnie to opisałeś, dzięki!
Pozdrawiam cieplutko! :)
Cześć Jolka
Opowiadanie bardzo emocjonalne, nastrojowe i patetyczne. Równocześnie upraszczające postacie i konflikty. Tak szybko i bezboleśnie zostaje wszystko wyjaśnione czytelnikowi, że czar trochę opada.
Niemniej czytało się przyjemnie.
Pozdrawiam!
Witaj. :)
Niezwykle oryginalne podejście do konkursu i, w sumie, także sam pomysł. :) Dołujące i smutne, ale – dzięki temu – znakomite. :)
Kowal nie raz się zastanawiał, dlaczego czuje takie napięcie, niosąc nowy młot pod barierę. – tu nie mam pewności, czy na pewno osobno?
Pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :)
Pecunia non olet
A co mi tam, ja pójdę jeszcze dalej, polecę do Piórek :)
Opowiadanie ciągle tkwi mi w głowie, a takie powinny być wyróżniane. Biblioteka to za mało na takie dzieła.
Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć
Popieram, też klikam, bo mam podobne odczucia.
Pecunia non olet
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
chalbarczyk, dzięki za odwiedziny i wskazanie, że czar zbyt szybko opada. Cenna uwaga, przemyślę. Dobrze, że mimo wszystko przyjemnie było! :)
bruce, bardzo mi miło, że wpadłaś i poświęciłaś czas na czytanie! Cieszę się, że się spodobało! Zaraz. idę sprawdzać czy razem, czy osobno!
HollyHell91 i bruce – dzięki wielkie! Czuję się zaszczycona już samą myślą, że doceniłyście tak ten tekst!
cezary_cezary – witam szanownego jurora w różowej szacie! :D Jaki entuzjazm!
Ślepa noc jest swoistym remakiem Dziewczyny. Jednocześnie przetłumaczyłaś historię na język prozy, ale też nie do końca. Opowiadanie jest mocno poetyckie.
Zastanawiam się nad wartością dodaną. Zapewne może nią być Twoja interpretacja wiersza podana w tekście.
Jolu, powodzenia, i to ja dziękuję za tak oryginalny tekst. :)
Pozdrawiam.
Pecunia non olet
AP, dzięki za odwiedziny i komentarz! No jest poetyckie, bo inspirowane tekstem Leśmiana. Trochę po mojemu wykorzystane, ale starałam się również stworzyć odpowiedni nastrój i bardziej skupiłam się na nastroju właśnie, niż np. na kreacji bohaterów.
bruce, wczytałam się w słowniki i dalej nie wiem co z tym “nieraz – nie raz”. Chyba zmienię, tak jak proponujesz… :)
Pozdrawiam serdecznie!
Jeszcze poczekaj na zdanie Znawców, albo wrzuć pytanie do HP. :)
Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Zobaczyłam Wielki Mur Chiński, mur berliński, mury więzienne i wszystkie inne mury wzniesione przez ludzi, w tym nienawiść, zazdrość i ludzką niemoc, niezdolną pokonać to, co sama zbudowała. Mur z Twojego opowiadania jest wszystkimi murami odgradzającymi ludzi od świata.
Nie wiem, czy dobrze odczytałam „Ślepą noc”, ale tak to widzę.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Regulatorzy, cieszę się, że zobaczyłaś to właśnie tak! Jedyne, co mogę dodać, to że sami nie zdajemy sobie sprawy, że takie mury budujemy. Dopiero ktoś z zewnątrz jest w stanie to zobaczyć. Dziękuję Ci za odwiedziny i komentarz i pozdrawiam cieplutko! :)
Jolko, bardzo się ciesze, że moje starcze oczy jeszcze widzą jak należy. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Oj tam, oj tam, nie takie starcze, skoro tak dobrze widzą! :)
Jolko, wiem, jakie są i od jak dawna patrzą. A że czasem zobaczą to co trzeba, jeszcze nie znaczy, że bardzo często czegoś w ogóle nie dostrzegają i tak przedwczoraj nie dostrzegłam małej nierówności w płycie chodnikowej, potknęłam się, rymsnęłam i ledwo, z pomocą życzliwej kobiety, podźwignęłam się do pionu. Teraz chodzę jak potłuczona i tak się czuję, ale pocieszam, że to przejdzie. ;)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
O rany, ależ masz… przygody! Dobrze, że nic nie złamałaś! To niech się goi jak najszybciej a wzrok na wiosnę na pewno będzie lepszy! :)
Na pewno będzie lepszy. „Niech no tylko zakwitną jabłonie”, a pierwej Krokusy! ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Interesująca leśmianowa wariacja.
Powiało i zapachniało Młodą Polską.
Rzekłbym, że nawet odrobinę to symboliczne, w kontekście świtającej wiosny.
Piękne.
"Nie traktuj życia zbyt poważnie. I tak nie wyjdziesz z niego żywy."
Łaaał… O_O
Rzadko tak reaguję, ale tutaj naprawdę jedyne, co mogę powiedzieć, to ,,łaaał”. Wstrzeliłaś się w moje preferencje, bo ja akurat lubię ten modernistyczny mrok, nastrój i w ogóle, ale poza tym czuję, że tu jest to mityczne ,,coś” – i to zamknięte w marnych jedenastu tysiącach znaków.
Minus – metaforyczny sens IMO podany zbyt bezpośrednio, trochę jakbym dostał cukierka odpakowanego z folijki. :P Poza tym – świetny tekst, tyle w temacie. Zasługuje na Piórko.
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
regulatorzy, no właśnie, a gdzie podział się Krokus? Coś go ostatnio nie widzę…
Galahad, dziękuję za odwiedziny i bardzo miły komentarz! Cieszę się, że odnalazłeś to, co starałam się napisać. :) Super!
SNDWLKR, co ja się naklikam, żeby dobrze napisać Twojego nicka… :) Ale jest! Dzięki za komentarz z plusami i minusami! Bardzo się cieszę, że przypadło do gustu! No, a z tymi cukierkami, to wiesz, jak człowiek z dzieciństwa pamięta, jak nie mógł odpakować krówki, bo papierek przywarł do cukierka, i trzeba było paznokciami skrobać, to teraz wyłazi. :D :D A tak na poważnie, to biorę sobie do serca i postaram się pakować następne opka niczym kota Shrodringera, czy jak mu tam było… :D
Pozdrawiam ciepło!
no właśnie, a gdzie podział się Krokus? Coś go ostatnio nie widzę…
Jolko, pewnie kiełkuje i już niebawem zakwitnie. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Na przyszłość możesz przekopiować z komentarza, mi to nie przeszkadza. :D Dzięki i pozdrawiam również!
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...
Regulatorzy bardzo mi przykro, zdrowiej… Maści jakieś bierz… Życzę szybkiego polepszenia.
Jolu, miałam jeszcze dodać, że w Twoim opowiadaniu ujęło mnie nie tylko podejście do tematu (o czym wspomniałam) i oryginalne potraktowanie w tym kontekście ludzi, ale i skojarzenie ze wspominaną tu kiedyś na Portalu psychozabawą z “Filipinki”, czytanej w LO. :) Trzeba tam było sobie wyobrazić drogę (tu oczywiście dla mnie – polna, szeroka, prosta i skąpana w słońcu, którą zawsze chodziłam z Babcią na jagody), ona prowadziła do lasu – wyobrażenie lasu i jego opis to kolejny etap, a potem nagle w lesie wyrastał…. no właśnie – mur! Jego wyobrażenie sobie i sposób pokonania (lub nie) to dalsze etapy tej psychozabawy. :) Ja go pokonywałam bez problemu, a wyglądał całkiem fajnie, był porośnięty bluszczem, miał łatwą do odnalezienia furtkę i – w wyobraźni – spokojnie mogłam ją otworzyć znalezionym w lesie, cudnie zdobionym, złotym kluczem. :) Tak sobie właśnie myślę, że w każdej opowieści jest zawsze jakiś mur, niekoniecznie nawet tak nazwany. ;)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Bruce, dziękuję. Owszem maść pomaga i niebawem zapomnę, że byłam upadłą kobietą. ;D
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
To cieszy, Regulatorzy, że pomaga.
Ja ciągle się przewracam i upadam, mam do tego skłonności, jak mało kto. Jadąc na pierwsze szczepienie przeciw Covid, zleciałam z wysokich, murowanych schodów przed domem, więc na pytanie lekarza, czy boli mnie ręka po szczepieniu, odpowiedziałam, zgodnie z prawdą, że nic nie czuję, bo jestem cała poobijana po upadku.
Zdrowia życzę!
Pecunia non olet
Bruce, dziękuję i wzajemnie. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dziękuję.
Pecunia non olet
Hej, nie wiem czy już ktoś wrzucał skojarzenie z jaskinią platońską… Jak nie to fajnie, że jestem pierwszy :P. "Dziewczyny" nie czytałem i chyba nie przeczytam bo od interpretacji wierszy dostaję migreny ;). Ale wracając do idei wyjścia poza ograniczenia, które sami sobie narzucamy, to bardzo ładnie to przedstawiłaś :). Obawiam się tylko, że podobne mury wyrastają przez całe życie, a cała sztuka polega na tym by zorientować się, że stoi się przed kolejnym :). To jak już jesteśmy, przy murach to wyciągnę jedną cegiełkę z tego, który stoi przed Tobą i nominuję do piórka:). Bardzo dobry tekst, pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Hmm ja odebrałam ten wiersz chyba trochę inaczej. Ja tam widzę cel w życiu i dążenie do niego, nie bacząc na całą resztę świata, a płacz czy głos dziewczyny to mrzonka, wyobrażenie, impuls… To, co pcha do celu, ale dopiero po jego spełnieniu okaże się, czy było warto… Może to zbyt optymistyczne spojrzenie, choć o to się nie podejrzewałam.
W mojej opinii z Twojego opowiadania bije zamknięcie się na świat zewnętrzny, ale nie tylko na odmienne opinie czy poglądy, ale w ogóle odrzucenie go w całości. Bohaterowie są zapalczywi, ale jako kontynuatorzy, bo właśnie zawsze tak było, od dziada pradziada. Nie widzę tu wielkiej wizji i celu, a raczej właśnie zapalczywość i ciemnogród. Przecież odejście od tradycji pozwala mur obalić.
Nie uważam jednak, że to źle. Dzięki temu, że nie jest to kalka, a oryginalna zabawa na podstawie myśli z wiersza, opowiadanie zyskuje. Bardzo mi się podobało i czytałam z przyjemnością.
Klików już nie potrzebujesz, więc trzymam kciuki ;)
bruce, psychozabawy z Filipinki nie pamiętam, ale brzmi ciekawie! Ty wyobrażałaś sobie furtkę! To sugeruje, że każdy ma taki mur na jaki zasługuje, kwestia być sobie w stanie wyobrazić łatwe przejście przez mur… I znaleźć klucz. Temat rzeka. I ładna metafora. Dzięki za podzielenie się! To bardzo interesujące! :) Razem z reg uważajcie na wszelkie przeszkody i już nie upadajcie! Buziaki!
Bardjaskier, witam bardzo serdecznie! O, to jest nowe spojrzenie na problem muru – zawsze jest kolejny i kolejny – nie pomyślałam o tym! To otwiera zupełnie nowe przestrzenie! Baaardzo dziękuję za nominację i cieszę się, że się podobało! Myślę, że w mojej głowie zabrałeś o wiele więcej niż jedną cegiełkę!
M.G. Zanadra, to, że odebrałaś wiersz inaczej, tylko świadczy o tym, jak bardzo jest pojemny w znaczenia. Też nieco skłaniam się ku bardziej optymistycznemu spojrzeniu… A w opowiadaniu wyszło faktycznie nieco inaczej, no, ale wiersz miał być tylko wyjściem do opowieści i ona potoczyła mi się w inną stronę. Przyznam, że sama nie wiem, dlaczego. Jakoś samo poszło… :D :D Bardzo się cieszę, że się podobało i dzięki za podzielenie się przemyśleniami! Pozdrawiam serdecznie!
Jolu, dziękuję, wzajemnie.
Pecunia non olet
Przeczytałem i nie odważę się skomentować. Nie zdziwi mnie piórko. Powodzenia. :)
Known some call is air am
A mnie się skojarzyło z hipotezą samolubnego genu – genu, który manipuluje całymi pokoleniami swoich nosicieli, żeby dbali o propagację genu w środowisku.
Nie kojarzę wiersza, o którym tyle osób wspomina w komentarzach. Albo w ogóle go nie czytałam, albo umknął z pamięci. Ale ja zasadniczo nie przepadam za poezją.
Do tego stopnia, że tekst wydał mi się rozwleczony, z wielokrotnymi powtórkami tych samych fraz. No, to nie jest mój styl.
Ale za to przesłanie do mnie przemówiło. Mury, które wznosimy w umysłach (i które dorośli budują nam w dzieciństwie) są bardzo trwałe i wywierają na nas ogromny wpływ.
Będę na TAK, czyli, chociaż stylistyka mi nie leży.
Babska logika rządzi!
Koala75, fajnie, że wpadłeś, ale dlaczego się nie odważysz??? Odważ się! :)
Outta Sewer, witaj jurorsko! :)
Finkla, dzięki za odwiedziny i szczery komentarz! Task, tekst jest rozwleczony, ale właściwie taki miał być, nieco nastrojowy, bez fajerwerków. Ciekawe skojarzenie, gen samolubny brzmi fantastycznie. Cieszę się, że przesłanie przypasowało i baaardzo doceniam, że mimo nie gustowania w tej stylistyce będziesz na TAK! Super! Dziękuję!
Pozdrawiam!
Cześć, Jolko!
Przed lekturą przeczytałem „Dziewczynę” – nie pamiętam, czy w szkole zdarzyło mi się przerabiać, a wiersz faktycznie dobry – nawet ja, na liryce się nie znający, potrafiłem docenić ;)
I czytając zaraz potem Twój tekst, miałem trochę deja vu, bo dostałem rozszerzenie i interpretację wiersza. To jest ok, choć przyznam, że spodziewałem się czegoś innego.
Zaczęłaś z wysokiego C, bo wstęp mnie kupił – lubię wejścia w tego typu klimaty. Potem ten poziom trochę falował. Kilka razy jeszcze weszłaś wysoko, ale też kilka razy zgrzytnęły mi zbyt bezpośrednie stwierdzenia, które burzyły oniryczny klimat tekstu.
Pozdrówka!
Nie zabijamy piesków w opowiadaniach. Nigdy.
O, witaj, Krokusie, zjawiłeś się na wiosnę, jak trzeba! :D Dzięki za odwiedziny! Tekst wiersza siedział we mnie w trakcie pisania, więc faktycznie wiele z niego tam zostało. Klimat burzyłam trochę specjalnie, żeby czytelnicy nie przysnęli, ale to ważna uwaga, że Ci to zgrzytało. Wygląda, że każdemu coś innego leży… Dziękuję za cenny komentarz, przemyślę to jeszcze, bo warto!
Pozdrawiam!
Zgadzam się mniej więcej z Krokusem, tekst jako całość jest bardzo dobry i wybitnie wręcz klimatyczny, tylko pan Wędrowiec jakby nieco zbyt celnie całą sytuację tłumaczy i na krótki moment z intrygującej, baśniowej opowieści robi się wykład.
Pozdrawiam :)
Cześć!
Potrzebowałem chwili czasu do namysłu, bo pomysł z murem niby klasyczny, ale dosyć niecodziennie podany. Zaczynasz pokazywać trochę od środka, bez tłumaczenia, dzięki czemu można zanurzyć się w przekaz i chłonąć klimat sytuacji, bo początkowo tylko on jest zrozumiały. Bardzo plastycznie to pokazujesz, barwnie i nastrojowo, choć fabuły czy bohatera nie jest tu wiele, to nie przeszkadzało, bo sama sytuacja jest tutaj “bohaterem”, a ludzie jedynie tworzącymi ją cegłami.
Nastrojowy i nieco weirdowy tekst, przystanek w gonitwie za… czymś. Niezłe. Nie za bardzo jeszcze rozumiem, co ma do tego wszystkiego noc, ale może przyjdzie z czasem (póki co widzę w niej symbol końca, jakiegoś zapomnienia).
Pozdrawiam!
„Poszukiwanie prawdy, która, choćby najgorsza, mogłaby tłumaczyć jakiś sens czy choćby konsekwencję w tym, czego jesteśmy świadkami wokół siebie, przynosi jedyną możliwą odpowiedź: że samo poszukiwanie jest, lub może stać się, ową prawdą.” J.Kaczmarski
GalicyjskiZakapior, hej, witam serdecznie, dobrze wiedzieć, gdzie coś nie zadziałało, dzięki za wskazanie, będę na przyszłość uważać z takimi rzeczami. I dzięki za poświęcony czas na komentarz!
Krar85, super, że przeczytane, czekam na komentarz wieczorową porą, nawet jeśli to nie ten wieczór! :) Pozdrawiam cieplutko!
Cześć!
Pamiętam, że w pierwszym Twoim tekście, który tu czytałem, już jakiś czas temu, wyczułem stylistykę Leśmiana. A teraz przypominasz mi wiersz, który stanowczo należy do moich ulubionych, chociaż ostatnio nie przychodził mi na myśl zbyt często. Ładna konstrukcja z bohaterem zbiorowym, miejscami zbliżająca się do poezji prozą. Odtwarzasz tamte motywy dość dokładnie, z młotami, które same biją w mur, aż upada, ale za nim jest tylko pustka (I była groza nagłych cisz! I była pustka w całym niebie! A ty z tej próżni czemu drwisz, kiedy ta próżnia nie drwi z ciebie? – ale czy naprawdę nie drwi?). Jednak jeżeli dla Leśmiana mur był pretekstem do opowiedzenia o pociągu do Nieodgadnionego, to u Ciebie, o ile dobrze rozumiem sens, ta uzależniająca moc staje się sposobem na mówienie o murach, które budujemy we własnych umysłach, niejako zamieniasz miejscami treść i metaforę.
Przy tego rodzaju utworze przegląd redakcyjny jest szczególnym wyzwaniem, ponieważ gdy przeważającym atutem ma być piękno języka i utrzymanie określonego stylu, z jednej strony potrzeba dużej dbałości o jakość tej warstwy, a z drugiej – większego niż zwykle uszanowania wyborów autorskich.
szuraniem zwierzęcych stóp
“Łap” nie brzmiałoby bardziej naturalnie?
Noc ukrywa tajemnice przeznaczone dla oczu.
A nie właśnie “nieprzeznaczone”?
Dzień i noc drużyny wędrują na wschód i zachód od ściany, by odnaleźć jego kraniec.
Może lepiej: Dzień i noc drużyny wędrują na wschód i zachód wzdłuż ściany, by odnaleźć jej kraniec.
ten ludzki łańcuch czekających, by zmienić tych, co padli ze zmęczenia.
Chyba napisałbym padną (bo jeżeli padli, to już można ich zastąpić, na co czekać?).
Kiedy normalne życie zmieniło się w szaleństwo? Kiedy szaleństwo zmieniło się w zbiorową obsesję?
Stopniowałbym odwrotnie, szaleństwo to więcej niż obsesja.
Leczyła obolałe członki, pozrywane ścięgna, poiła odwodnione z wysiłku organizmy.
Zerwanie ścięgna nie poddaje się terapii zachowawczej, którą mogłaby zapewnić zielarka; dopiero XX-wieczny postęp chirurgii sprawił, że zwykle nie prowadzi do trwałego kalectwa.
Ogromna połać czerni nieskalana nawet rysą. Ale młoty pracują nawet nocą.
“I”? “Również”?
Kowal nieraz się zastanawiał, dlaczego czuje takie napięcie, niosąc nowy młot pod barierę. Jakby niewidzialna struna napinała się wciąż bardziej, grożąc pęknięciem. Dopiero na miejscu wrażenie ustępowało. To proste narzędzie chciało być na miejscu.
Jeżeli to świadomy zabieg, moim zdaniem nie bardzo udany.
w ostatnich poszarzałych kształtach ramion spiętych w wysiłku, w gasnącym błysku młotów
“Od wysiłku”?
Podniósł rękę w prośbie, by mu nie przerywać, i otwierające się usta zmilczały.
Domknięcie wtrącenia.
Od pokoleń byli tylko skorupą dla palących idei
Metafora wydaje się chybiona, ale trudno mi dokładnie uchwycić problem. Może dlatego, że “Lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi, / Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi” to tak jakby nie Leśmian.
nie znające spokoju.
Nie jestem jakimś fanatykiem zapisywania imiesłowów zgodnie z najnowszymi zapisami, ale taki zapis nadaje się tylko do bardzo silnego zasugerowania, że mogą go kiedyś zaznać – to zgodne z Twoją intencją? Możliwe, bo na końcu “rozpływają się pomału w ciemnościach”…
Podsumowując, druga część tekstu wydaje się lepsza językowo, pewnie dlatego, że wraz z pojawieniem się Wędrowca nastąpiło znaczne uproszczenie budowy zdań, co świadczyłoby o niezłym poziomie świadomego kształtowania stylistyki. Tak czy inaczej, interesujący eksperyment: podjęłaś się próby literackiej znacząco innej od tego, co zwykle spotyka się na Portalu, i raczej temu podołałaś.
Dziękuję za możliwość lektury i pozdrawiam!
krar85, dzięki za komentarz, też mam wrażenie, że nastrój wygrał tu z opowieścią i fabuły tu niewiele, ale cieszę się, że to nie przeszkadza, bo trochę w trakcie pisania w tą stronę poszłam, ryzykując, że odbiorca się po prostu znudzi. Interpretację samej nocy zostawiłam jak najbardziej otwartą (w odróżnieniu od konkretnych tłumaczeń wędrowca), chcąc zostawić czytelnika z opcją do osobistych przemyśleć. Choć może być, że przedobrzyłam… :D
Ślimaku Zagłady, witam serdecznie! “Dziewczyną” zawsze się zachwycałam, prostotą opowieści i pięknem liryki. Leśmian ma w swojej twórczości coś, co bardzo do mnie przemawia, porusza, zostawia z takim westchnieniem zachwytu. Opowiadanie faktycznie poszło w nieco inną stronę, tak to już jest z inspiracjami – inspirują! :) Bardzo Ci dziękuję za szacunek, z jakim podszedłeś do redakcji tekstu. Bardzo trafne uwagi od razu zastosowałam, jedyne, nad czym się zastanawiam jeszcze to metafora skorupy, która Tobie nie leży, a dla mnie ciała były skorupami właśnie, bez własnej woli, pojemnikami na pragnienia dusz. Ale obiecuję jeszcze pochylić się nad tym i podumać.
Poprawiając teraz wskazane przez Ciebie miejsca, przeczytałam tekst po jakimś czasie od publikacji i muszę Ci przyznać rację, że językowo pierwsza część mogłaby się jeszcze doczekać poprawek… Dzięki za cenny komentarz!
Pozdrawiam cieplutko! :)
“Taka była owa pieśń. “ – dziwnie mi nie pasuje ta “owa” w tym miejscu, wolałbym proste “ta”, może przez to, że ostatnio “ów/owa/owo” jest po prostu nadużywane w prozie.
Przedpiścy napisali właściwie wszystko co napisać chciałem. Cóż… Tarde venientibus ossa.
Podkreślę jedynie, że podobnie jak @Ślimakowi Zagłady, spodobała mi się zmiana stylistyki wraz z przybyciem Wędrowca.
W ciekawym momencie przeczytałem ten Twój utwór – gdy sam tworzę tekst zgoła odmienny, zupełnie inny, ale jednak rezonujący gdzieniegdzie tym samym – na inny konkurs (przebojową Alfę i Omegę) – na tyle mocny jest ten rezonans, że myślałem nawet by wpleść w mą grafomanię…
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
Podoba mi się tekst tym bardziej, że wiem, że sam, gdybym wziął na warsztat tę samą tematykę i tę samą linię fabularną – zrobiłbym to skrajnie odmiennie od tego co Ty dokonałaś. A ta odmienność, delikatność, ulotność Twojej prozy, wręcz pewna bajkowość (choć rozumiana troszkę inaczej niż w utworach u @bruce) – urzeka.
Użycie konkursowej szaty – oryginalne i ciekawe, ja bym zaliczył jako zgodne z konkursowymi ramami, ciekawe jak to potraktują jurorzy.
Pozdrawiam.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jimie, cieszę się, że jesteś! Pomyślę nad tą ową/owym, pewnie zmienię, bo teraz to już mi też nie pasuje… :D Cenne we wszystkich komentarzach jest to, że zwracają na coś uwagę, każą się zastanowić tam, gdzie człowiek sam z siebie by się nie zatrzymał. Dziękuję!
Rezonanse są zwykle ciekawe, rzucają myśli na nowe tory, odkrywają jakieś nowe możliwości. Staram się słuchać tych miejsc, które rezonują, gdy piszę, ale oczywiście dopiero się uczę, to nie jest łatwe. Tak, też myślę, że napisałbyś zupełnie coś innego, ale to właśnie jest piękne, ta różnorodność naszych umysłów, każdego ludzkiego odrębnego świata, który w nas siedzi. :) Dziękuję za tak miły odbiór, też jestem ciekawa, jak potraktują to jurorzy… :D
Pozdrawiam! :)
Przeczytane.
Realuc, super, cieszę się! :) Jurorskie oko zawsze w cenie. Chyba, że to prima aprilis… :D
Staram się słuchać tych miejsc, które rezonują
I to jest ciekawe, prawda? Czasem ten rezonans się pojawia jakby mimochodem.
oczywiście dopiero się uczę, to nie jest łatwe
Każdy się dopiero uczy…
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata(…)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Hej, Jimie, tak, to jest niezwykłe, zachwyca, onieśmiela, dodaje skrzydeł.
Znam ten wiersz, co więcej, mam silne wrażenie, że ktoś to śpiewa… Sanah?
pozdrawiam!
Ooo, no proszę, ile dobra się nazbierało! Dzięki AP!
Jolko, spodobało mi się. Lubię twoje teksty. Trochę już ich przeczytałem. Jak przez mgłę pamiętam te wcześniejsze, ale na pewno widać postęp. No i te twoje opisy. Wprowadzasz nimi senność, oniryczność i to jest chyba coś w czym czujesz się najlepiej, bo to dobrze wychodzi.
Nominuję :)
Konkursowo – nie wiem. Nie znalazłem tu elementu ubioru. Przynajmniej ja go nie zauważyłem, ale widzę, że Jim już tak :) Może ten mur jest szatą umysłu, ciekawe.
Pozdrawiam!
Kto wie? >;
Skryty, dziękuję! Za piękny komentarz, za nominację, za docenienie opisów. :) Z tym ubiorem, to tak metaforycznie, że ciała ludzkie są tylko szatą dla pragnień dusz… Ale właściwie każdy może zinterpretować po swojemu. Pozdrawiam serdecznie!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Po angielsku brzmi lepiej!
Ave, Jolko!
Tekst przeczytałem w dacie wklejenia obrazka jurorskiego, ale komentarz piszę po przeczytaniu wszystkich tekstów, po ponownej lekturze.
Przede wszystkim spieszę zakomunikować, że opowiadanie przeszło próbę czasu, a jednocześnie ponownie wywołało u mnie ciarki podczas lektury.
Postawiłaś na metaforyczne rozumienie „szaty”, co jest oryginalne i bardzo mi się podobało. Nie mogę się jednak oprzeć wrażeniu, że tak rozłożyłaś akcenty, że to mur jest tutaj pierwszoplanowy, nie szata/poza/forma ludzi. Także pod względem czysto konkursowym mam z Twoim tekstem spory dylemat.
Takich rozterek nie mam natomiast absolutnie w kwestii oceny piórkowej. Chyba pierwszy raz czytam Twój tekst, który nie jest wypełniony absurdem i humorem i muszę Ci powiedzieć, że jest jednocześnie najlepszy z dotychczasowych. Jestem dumny z takiej Bliźniaczki ^^
Można się przyczepić na siłę, że Wędrowiec trochę zbyt wprost tłumaczy znaczenie muru i ograniczeń, jakie ten symbolizuje. Można też uznać, że zaburza to piękny, oniryczny klimat, który umiejętnie budujesz przez całe opowiadanie. Ja z kolei te elementy uważam za ogromną siłę tekstu. Ludzie czasami mają potrzebę zbędnego mnożenia problemów i zawiłego ich przedstawiania, a rozwiązania bywają proste. Trzeba to tylko powiedzieć na głos. Czasami potrzebujemy oberwać łopatą żeby dotarło do nas to, co mamy przed oczami, a czego usilnie staramy się nie zauważyć.
Pod względem językowym opowiadanie jest zwyczajnie piękne. Płynąłem z tekstem i zanurzyłem się bez reszty w niesamowitym klimacie. Co ważne, zarówno przy pierwszym czytaniu, jak i kolejnym.
Wyśmienita robota, brawo. Żeby formalności stało się zadość: ode mnie masz TAKa ;]
Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"
Cezary2, bardzo się wzruszyłam, czytając Twój komentarz! Dziękuję bracie! Tak, ten tekst jest inny, na poważnie, ale też poważnych spraw dotyka. I faktycznie, miałam sama wątpliwości, czy pasuje do konkursowych założeń, także w pełni rozumiem, że jurorska ocena może tu być różna. I dobrze, bo było tu sporo świetnych opowiadań, które na szacie bardziej się skupiły i była ona bohaterskim bohaterem. :) Do absurdu i humoru pewnie wrócę, bo po prostu lubię, ale mam problem jak tu napisać coś równie dobrego jak to, skoro to jednak była inspiracja, chodziła mi długo po głowie, a czuję sama, że to inny poziom pisania, który też mi leży… :D No cóż, droga kręta przede mną, niebo nade mną, i te sprawy… :D
Dziękuję Ci za takie słowa, po których chce się pisać, a wiosna pachnie jakoś wspanialej. No i mam od Ciebie TAKa! Wielkanocne jajko daję Ci wirtualnie za to!
Pozdrawiam Cię cieplutko!
Ech… przyznam, że mam problem z Twoim opkiem. Z jednej strony ładnie napisane, klimatyczne, oniryczne, takie jak lubię. Podoba mi się przesłanie, a przynajmniej sposób, w jaki ja odczytuję Twój tekst. Mamy wokół siebie mury, których chętnie byśmy się pozbyli, tylko budowane były przez pokolenia i są cholernie trwałe. Mury niechęci wobec obcych, przekonania, że jesteśmy lepsi od tych czy tamtych. W cholerę takich murów.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wędrowiec, który pojawia się w końcówce. W tym momencie przestaję czytać baśń i zostaję z metaforą, która na dodatek zostaje mi łopatologicznie wyjaśniona. Dodatkowo wędrowiec nie podsuwa rozwiązania, bo “musicie stąd odejść” nie jest dla mnie żadnym rozwiązaniem. To nie w miejscu, a w stosunku ludzi do owego miejsca tkwi problem.
Przynam, że taka końcówka zepsuła mi radość czytania. Nie tym razem.
Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!
Hej, Irko_Luz, dziękuję za odwiedziny! Bardzo się cieszę, że wpadłaś!
Trochę będę się bronić, bo wprawdzie jest oczywiście warstwa symboliki, muru, który sygnalizuje swą fizyczną obecnością coś zgoła duchowego. ale jest też opowieść, historia, która wydarza się tam, na miejscu. Wędrowiec jest tu oczywiście również symbolem, świata zewnętrznego, innego, obcego, który ma otworzyć umysły i skruszyć mury, właśnie tłumacząc świat. To, że czasem lepiej odejść, niż tkwić w miejscu wydawało mi się dobrym rozwiązaniem. Spojrzeć na własne “mury” można czasem tylko z oddalenia, zmiana perspektywy sprawia cuda. Tak więc, dla mnie, odejście jest sposobem na skruszenie muru. Zostawieniem problemu za sobą i nowym spojrzeniem na życie, które nam do przeżycia zostało.
Tak więc chciałam tu mieć dwie warstwy, tą baśniową, oniryczną, symboliczną, ale również opowieść o wędrowcu, który trafia do wioski. O zwykłym życiu i o tym, że trzeba zostawiać swoje mury za sobą, by skruszały.
Może to nie wybrzmiało dobrze, na co wskazuje Twój komentarz, człowiek się uczy całe życie. Jeżeli więc wykonanie sprawiło, że uleciała radość czytania, to jest powód do pracy nad tekstem. Albo do zastosowania w przyszłości.
Dzięki za podzielenie się uwagami i z całym szacunkiem podchodzę do Twojej decyzji.
Pozdrawiam serdecznie! :)
Tak tylko jeszcze wsuwam czułki, żeby dodatkowo uzasadnić głos na NIE, bo mój pierwszy komentarz mógł nie być wystarczający. To jedna z tych trudniejszych decyzji. Fabularnie dzieje się tu mimo wszystko niewiele, w tekście zbyt wiele mi jednak zgrzytało, żeby głosować za czyste piękno języka, a kreacja dobrego bohatera zbiorowego – choć bardzo trudna – sama w sobie do Piórka nie wystarcza. Pewien nieokreślony sentyment, który wciąż skłaniałby mnie do głosu “za” – obawiam się, że jest jednak sentymentem do Leśmiana.
Przy tym widzę, że ostatnio rozwijasz się literacko sporo szybciej ode mnie, i nie mam wątpliwości, że nawet jeśli nie tym razem, to wkrótce uda Ci się Piórko otrzymać. Wszystkiego najlepszego na Wielkanoc!
Ślimaku, dobrze, że wróciłeś, bo uczepiłam się Twojego zdania :
Tak czy inaczej, interesujący eksperyment: podjęłaś się próby literackiej znacząco innej od tego, co zwykle spotyka się na Portalu, i raczej temu podołałaś.
Teraz mam jasność jasną, choć oczywiście trudną dla mnie, ale takie życie. Dzięki!
Byłem na tak, opowiadanie ma w sobie coś bardzo ciekawego. Jeśli tekst jest jedną wielką metaforą, to przeważnie albo mnie kupi albo odrzuci. Ten jest podszyty tajemnicą, zbudowany na interesującym pomyśle i bardzo precyzyjnie napisany. Na plus też to, że się wyróżnia i zapada w pamięć.
Dziękuję zygfrydzie89, bardzo się cieszę! Sama czuję, że opowiadanie mi się udało i teraz trudno mi będzie napisać coś równie dobrego, bo zmagam się jeszcze z warsztatem.
Pozdrawiam serdecznie! :)