Gdy tatko opuścił nasz dom, byłem jeszcze dzieckiem. Często słyszałem od ludzi we wsi, że stracił rozum, że wymyślił sobie jakąś klątwę, a w rzeczywistości uciekł do innej kobiety. Banda głupców. W tamtym momencie nie byłem jeszcze świadomy, o co może chodzić. Ojciec był dobry, wychował mnie na porządnego człowieka, a przynajmniej chciałbym w to wierzyć. Już za szczeniaka czułem, że coś ciągnęło go w stronę morza. Coś, czemu nie potrafił się oprzeć. Nie myliłem się.
Bestia była ogromna. Wymachiwała mackami jak ogarnięta szałem, a każda była większa niż sto chat, takich jak moja. Otarłem powieki. Nie, to nie może być prawda. Przecież Kraken to bajka dla dzieci. Mój wzrok mnie nie oszukiwał, morski demon istniał i znajdował się niebezpiecznie blisko mnie.
Prawie rok temu usłyszałem plotkę w karczmie. Stara, pomarszczona kobieta mamrotała coś pod nosem, lecz kiedy mnie dostrzegła, wskazała kościstym palcem, abym usiadł naprzeciwko niej. Wspominała coś o klątwie do dziesiątego pokolenia. O tym, że mój tatko jest ostatnim naznaczonym dzieckiem. O tym, że jest blisko swojego przeznaczenia, bym ja mógł być wolny. Że zginie za błędy moich przodków. Brednie. Zabobony. Zdecydowałem, że nie zamierzam już dłużej tego słuchać i muszę się napić. Podszedłem do szynkwasu, zostawiając starą wariatkę samą sobie. Karczmarz niespodziewanie złapał mnie za nadgarstek, gdy odstawiałem kolejny pusty kufel. Ostrzegł mnie, abym trzymał się z dala od staruszki, bo to wiedźma, a jej podobne nałożyły wiele lat temu przekleństwo na moją rodzinę. Gusła. Nie wierzę w nie.
W oddali dostrzegłem, jak potwór zniszczył samotny statek, rozrywając go na wiele kawałków. Poznałem flagę – miecz wbity w mackę. Tatko. Poczułem szybsze bicie serca. Oznacza to, że… To wszystko było prawdą. Wiedźma miała rację. Nie zdążyłem. Przeznaczenie dopadło mojego ojca, zanim go odnalazłem.
Rok temu, kiedy wróciłem pijany z karczmy, zapytałem matkę, co stara wiedźma miała na myśli. Nie była w stanie mnie okłamywać, opowiedziała mi historię o klątwie. Nigdy nie spędziłem na morzu więcej niż tydzień, lecz czułem potrzebę odnalezienia ojca. Matka płakała, ciągnąc mnie za rękę i błagając, żebym nie popełniał tego samego błędu, co tatko. Dopiero co przestałem być chłopcem i stałem się mężczyzną. Nie miałem prawa być gotowy na takie wybory, jednak podjąłem decyzję. Wyruszyłem w morze na malutkim statku.
Bestia mknęła w moim kierunku. Woda nad nią sprawiała wrażenie, że jest czarna. Będąc już naprawdę blisko statku, Kraken wynurzył kilka macek, przysłaniając słońce. Co ja najlepszego zrobiłem? Co mnie podkusiło, żeby wyruszyć za ojcem w morze? Miałem przecież jedną misję – uniknąć tych samych błędów, które popełnili moi przodkowie. Z początku uważałem, że to brednie. Teraz wiem, że historia zatoczyła koło. Sam siebie skazałem na ten los.
Ostatnie słowa ojca, zanim opuścił dom, brzmiały: “Ja jestem ostatni, a ty pierwszy. Przeżyj życie tak jak należy, znajdź szczęście, ponieważ od wielu pokoleń nikt w tej rodzinie nie miał na to szansy”. Zawiodłem cię, ojcze. Zadanie, które mi wyznaczyłeś, było tak dziecinnie proste, a ja nie posłuchałem. Teraz muszę ponieść tego konsekwencje. Jestem pierwszym dzieckiem wolności. Pierwszym, które miało możliwość żyć według własnych pragnień. Jestem głęboko przekonany, że to, co mnie teraz spotyka, nie jest tym, czego pragnąłem.
Oto stoję przed tobą, Krakenie, ja, jedenaste pokolenie splamionego klątwą rodu. Ukarz mnie za mój upór, ponieważ chociaż nie powinno mnie tu być, to nie ma przede mną przyszłości, o którą walczył mój ojciec. Nie jest to już klątwa; to ludzka głupota doprowadziła mnie w to miejsce. Zmarnowałem trud dziesięciu pokoleń. Zbezcześciłem starania osób spoczywających na dnie oceanu. Wstyd mi, ojcze.
Bestia wynurzyła odrażające oblicze. Gigantyczne oczy łaknęły krwi, czułem to. Kraken powoli uniósł mackę wysoko, a następnie opuścił ją na statek, rozdzierając go na drobne kawałki. A ja? Miałem być pierwszym, który zyskał wolność. Zmarnowałem szansę na odbudowę rodu. Nie będzie dwunastego pokolenia.