Profil użytkownika


komentarze: 170, w dziale opowiadań: 169, opowiadania: 89

Ostatnie sto komentarzy

Cześć, JulianPeterson

Piszę ostatnio (na raty), i podobnie jak mam z malowaniem obrazów, tak w tym przypadku, super jest, kiedy mogę usiąść na spokojnie i zająć się tylko tym. Tylko że tego super, okazuje się, jest coraz mniej – czas się dziwnie kurczy. Planuję wrzucić kolejną część już jako rozbudowane zakończenie. 

Ponumerowałem fragmenty. Dziękuję i pozdrawiam. 

Cześć, benin. Nie wiem, może jeszcze się nie wybudziłem, ale zrozumiałem tylko tyle, że ona i on się spotkali w zaświatach. I w sumie tyle. Pomijając drobne błędy, piszesz całkiem nieźle. Pozdrawiam

Cześć, BMA 

Podczas czytania, śmiałem się co chwilę. Oj, rozbawiłeś mnie. Nie znałem do tej pory określenia (pohaniec kosmiczny), ale wyjątkowo mi się spodobało, i kapelusz (całkiem zharmonizowany) – też świetny. Nie no… tutaj z wielką chęcią oddaję klik. 

Pozdrawiam

Cześć, Outta Sewer. Ciekawie szybko zbudowałeś napięcie. Końcówka podobała mi się bardziej niż początek. A jednak… chociaż mam już prawie 4 dychy na karku, go dalej lubię czytać o stworkach, potworkach, które chowają się pod łóżkiem :-) Pozdrawiam

Storm, dzięki. Przyznaję się, popełniłem to przewinienie. Jednym z opowiadań, które zacząłem i nie skończyłem, to Ines, które kilka lat temu zamieściłem na portalu NF. Tak – masz rację, to nie jest w porządku, zacząć i nie skończyć. Teksty, które zostawiam (z różnych powodów), bywa, że nie dają mi spokoju, ale to rzadkość. W przypadku Obietnicy dalsza część będzie na 100%. Właśnie zabieram się za pisanie. Przerzutka z rzeźbienia na pisanie… takie życie. Pozdrawiam.

Cześć, Derfel. Podoba mi się Twój pomysł; troszkę gorzej z wykonaniem, ale błędy można zawsze poprawić. Ciekawie przedstawiłeś zagadnienie spełnienia pragnień. Zgadza się, nie zawsze to, o czym tak często marzymy, jest dla nas dobre. Na końcu Twój bohater postanawia zakończyć cierpienie. Czy jednak świadomość przetrwa – nie wiem. Czy nieśmiertelność nie jest męką bez końca? Też nie wiem. Dzięki. Skłoniłeś mnie do przemyśleń swoim opowiadaniem. Pozdrawiam.

Cześć, Rybak3

Moim zdaniem, to nie Chiny są odpowiedzialne za wirusa, tylko Amerykańce, którzy puścili to w Chinach. Piszesz, że politycy bali się, czyli byli przerażeni (parafrazuję). W stworzonej przez Ciebie rzeczywistości, widocznie naprawdę się bali, i jestem w stanie uwierzyć. Jednak analizując to, co działo się ostatnio na świecie stwierdzam, że to nie oni się bali, chcieli nas wystraszyć. Próba się powiodła – kontrola również. Osobiście czułem się jak bohater Procesu Kafki, kiedy musiałem stawić się na komisariacie, żeby złożyć zeznania w sprawie nie założenia maseczki (sic), które to maseczki, miały wyłapywać wirusa. Czyli inaczej: jak siatka płotu, miałaby łapać komary.

Co do Twojego opowiadania – piszesz dość dobrze, przez co czyta się płynnie. Może dlatego, że skończyłem właśnie lekturę Sleeping Beauties, jestem przesycony tematyką zarazowo, wirusowo podobną, i dlatego patrzę przymkniętymi oczami na Twój tekst. Ogólnie – podobało mi się.

Pozdrawiam

Cześć dawidiq150

To opowiadanie czytało mi się dobrze. W momencie, kiedy obcy pojawili się w Stanach Zjednoczonych, i kiedy prezydent ciesząc się witał z obcym, trochę się zniechęciłem do dalszej lektury, ale kontynuowałem. Nie mogę zrozumieć, dlaczego niby to Amerykanie zazwyczaj są przedstawicielami gatunku ludzkiego, a nie np. Brazylijczycy. To może wbijmy kij w mrowisko i niech będą to Chińczycy. Dlaczego, w filmach najczęściej, obcy atakują i lądują w Ju Es end Ej? Czy USA to jakieś marzenie zielonych ludzików? Czy kuszą ich światła wielkich miast widocznych z orbity okołoziemskiej? Przecież większe metropolie, molochy miast, są w Chinach? Dlaczego nie wylądują na Syberii? Może boją się zimna? Lub Alasce?

To że prezydent Ameryki wsiadł bez wahania do statku kosmicznego i odleciał (nie wiadomo gdzie), chyba tak napisałeś, jest serio… kiepskie. Mało realne, żeby głowa państwa, bez obstawy i tak sobie poleciała z kosmitami na wycieczkę. Poza tym, piszesz sprawnie.

Jedynymi kosmitami, których uznaję w wersji amerykańskiej to Obcy – Ósmy pasażer Nostromo, chociaż i tak projektował go Giger, który według mnie zapożyczył kształt głowy Obcego od klasyków malarstwa holenderskiego /postacie, i twarze zbudowane z warzyw/. Oraz akceptuję i podoba mi się wersja obcych pokazana w filmie Inwazja porywaczy ciał – mam na myśli film z 1978r. Jest to ekranizacja powieści Jack Finney.

Pozdrawiam

Cześć Milis. Dziękuję. To miłe dla mnie, że się podoba. Pozdrawiam!

Cześć, jana_lekstan. Początek bardzo ciekawy z chmurami w kształcie rybich szkieletów. Dalej trochę przydługawe dialogi. Nie rozumiem o co chodzi z pompowaniem tlenu do budynków? Może miałaś na myśli powietrze? Nie oddychamy samym tlenem, tylko powietrzem, które składa się tylko częściowo z tlenu. Poza tym, budynki musiałyby być wyjątkowo szczelne, a nigdzie nie zaznaczyłaś tego. W czasach kiedy Mars jest w zasięgu ręki, I sakochody poruszają się wykorzystując magnetyzm, używa się jeszcze mówiących smartwachów i smartfonów (piszesz przestarzałych, ale mimo to). Z tym czipowaniem też bym się zastanowił, skoro ludzie używają smartwachów i smartfonów, po co dodatkowo ich czipować. Chociaż jest to akceptowalne… jeden człowiek i jego firma obecnie wszczepili do mózgu ludzkiego podobne cudeńko. Poza tymi kwestiami, czytało mi się dobrze. Czekam na kolejną część. Pozdrawiam.

Cześć, Twononepos. W trakcie czytania miałem często wrażenie, jakbym miał przed oczami podręcznik do historii. Miejscami interpunkcję warto przejrzeć, ogólnie poprawność zapisu. Nie porwało mnie to opowiadanie, i nie wiem, czy porwać musiało. Pozdrawiam.

Cześć Koala75. Podobał mi się początek. W momencie kiedy kamień zaczął mówić do Jacka, czar prysł. Pozdrawiam.

A czy studia (nie tylko medycyna), sprawia, lub daje jakikolwiek gwarant, że ktoś będzie pełen kultury i ę ą? Otóż nie. Prostaków nie brakuje także wśród inżynierów, magistrów itd. Dzisiaj jest na pęczki specjalistów, którym brak kultury, nie wspominając o tych, którzy nie mają żadnych wątpliwości w wielu tematach, natomiast osób wątpiących, poszukujących prawdziwych przyczyn, stawiających sobie lub innym pytania, bardzo niewielu. Jak widać… doktor Fus należy do tych nieokrzesanych, nieogladzonych chamów, który wkłada ręce do kieszeni rozmawiając z kobietą. Pozdrawiam.

Cześć Dzieliush

Czytając Twoje opowiadanie przypomniał mi się pewien film, w którym rośliny wydzielały coś, co z wiatrem roznosiło się powodując masowe samobójstwa. Świetnie to napisałeś. Czytało się wybornie. Nie ma się czym chwalić… ale paliłem papierosa i tak mnie pochłonęła Twoja opowieść, że zaniedbałem papierosa trzymanego w palcach. Jeśli tak będziesz pisał, to myślę, że czytając, rzucę palenie. Jeszcze raz: super. Ode mnie leci klik! 

Pozdrawiam

Czajnik chce wierzyć. Posunę się do stwierdzenia, że możliwe, iż czuje potrzebę kochania. Czym jest kochanie? Jak zdefiniować sens własnej egzystencji? Czy Absolut jest li tylko naszym wyobrażeniem? Oczekiwaniem? A może karmimy się nadzieją w obawie przed końcem? Definitywnym zakończeniem. Nasuwa się kolejne pytanie – co ze świadomością? Zostawiam to tęgim umysłom. 

Jestem przekonany, że tylko kochając warto żyć, nawet, jeśli jest się czajnikiem. Róży zupełnie nie muszę rozumieć – różę można tylko kochać. 

Pozdrawiam

Cześć Sekret 

Ależ to jest dobrze napisane! Widziałem gdzieś przecinek zbędny, ale mniejsza o to. Bardzo mi się podobało. Gołębię, to wbrew pozorom nie takie głupiutkie ptaszki jakby się mogło wydawać :-) 

(Jeszcze w czasach, kiedy uczęszczałem do liceum plastycznego, podczas lekcji fizyki, spojrzałem przez okno i zobaczyłem gołębia, który paradował w naszyjniku ze skórki chleba :-)) Biedak musiał sobie go zarzucić na szyję. Spacerował dostojnie, jakby wystroił się na bal. 

Pozdrawiam

Saggit, tak, to możliwe, bywa, że jest i więcej pacjentów na sali. Myślę, że pytanie skąd to wiem, nie jest tutaj istotne. Musiałbym bawić się w prywatne tłumaczenia. Nie twierdzę nigdzie, że pacjenci są ,,odczłowieczeni’’ jak to napisałeś, lub że są w stanie wegetatywnym. Pozdrawiam.

 

Sekret, ok. mogłem się pomylić co do makijażu. Jestem mężczyzną – nie maluję się na co dzień. Tak: słowo wygłasza, zwał jak zwał, proszę sobie zastąpić jakimkolwiek synonimem. Lekarze używają różnych, to akurat jest potoczne określenie. Wszyscy rozumiemy o co chodzi. Dalej: to że zastosowano dawkę 10mg nie oznacza, że lekarz (tutaj stażysta), po prostu podał połowę z zalecanej maksymalnej dawki. Ok. Mogę to dodać, jeśli już należy być tak poprawnym wg sztuki lekarskiej (ale czy dla opowieści to aż tak istotne?). Tak. W afekcie labilnym zastosowanie haloperidolu jest całkowicie uzasadnione. Kolejno: to możliwe, że przez dwadzieścia lat pracy nie doszło do zgonu. Co w tym niemożliwego? Pozdrawiam.

Cześć WDKarawela

 Od strony warsztatowej, całkiem dobrze napisane. Zastanawiam się nad aspektem etyki. Kolesia zgarnęli, wsadzili jego mózg do pudełka, podłączyli do kabli… i zaproszenie rodziny, żeby dzieciaki zobaczyły tatkę w postaci mózgu, li tylko głosu przemawiającego z głośnika? No, zastanowiłbym się nad tym. Oczywiście, pomijając to, co wyżej, jak najbardziej wszystko gra.

Aha, jedna rzecz, która mi tutaj nie pasuje. Napisałeś, że kolesia transportowali ileś tam godzin, a później przywrócili jego mózg do życia. Przecież mózg po kilku minutach dostępu do tlenu zaczyna obumierać. Czyli wnioskuję, że transportowali go kilka godzin z obumarłym mózgiem, który przywrócili jakimś cudem do życia? No, tutaj jest mocny zgrzyt, i całkowicie nieprawdopodobny. Zgodzę się, jest to sf, ale tym bardziej, skoro fantastyka naukowa, to należałoby być w tak istotnych kwestiach zgodny z prawdą. Poza tym, podobało mi się.

Pozdrawiam

cezary_cezary, JulianPeterson, racja. Zmieniam na fragment. Pozdrawiam

Dziękuję Storm. To nie jest wiadomość od ducha. Wyjaśnię to w dalszej części. cezary_cezary, dziękuję. List nie pochodzi od zmarłego. Wyjaśnię to w dalszej części. Pozdrawiam

Dziękuję, JulianPeterson

Traktuję szorty z założenia jako ewentualny wstęp do dłuższej historii. Co do poprawności, interpunkcji, zgadzam się; nie jest to moja mocna strona.

Nie powinno się dopowiadać zamysłu dalszej opowieści, ale proszę mi wierzyć, że to nie chodzi o zemstę Farkowskiego. Wiara zamieni się w pewność dopiero wtedy, gdy napiszę resztę. Tak, wiem, nie jest to dobra droga, publikować szorty, a nie całość… to też prawda. Dlaczego tak robię? Nie wiem.

Pozdrawiam

regulatorzy, dziękuję za wychwycenie błędów. Poprawię. Pozdrawiam.

Cześć Fascynator. Dawka domięśniowa haloperidolu 10mg na dobę, docelowo 18mg. Wprowadzę poprawki dotyczące przewodu i lusterka. Dzięki. Pozdrawiam

Cześć HollyHell91

Sprawnie napisane. Jak zwykle w krótkich formach nie mogę poczuć grozy, co nie zmienia faktu, że to dobry tekst. Ode mnie leci klik.

Pozdrawiam

Cześć Sejkonik

Bardzo mi się podobało. Historia smutna i wiele w niej prawdy. Super działasz na wyobraźnię surrealistycznym przesłaniem. Myślę, że pan Ślimak należy do grupy wrażliwców romantyków, i że ten zawód miłosny przyczynił się do jego dolegliwości. Jak wielu między nami jest panów Ślimaków, którzy w dzisiejszych czasach udają silnych, pełnych wigoru mężczyzn, a tymczasem ich serca ściska imadło rozpaczy, i tylko w samotności małe łzy spływają po ich policzkach. Gdyby ktoś porozmawiał z panem Ślimakiem, to wydaje mi się, że wiele by się zmieniło.

Nawet najwięksi herosi mają serca i płaczą.

Pozdrawiam

Cześć

Czytałem do końca, zastanawiając się, kiedy to się w końcu rozkręci. Niby się rozkręciło – akcja ratunkowa i spoko, to jest ok. Ale końcówka… stażyści nie wykonali rozkazu. W sumie to trochę bezsensu, wysyłać ekipę ratunkową, żeby się przyglądali. I na końcu to, że przełożeni nie wyciągnęli konsekwencji ze złamania rozkazu, bo jakiś prezes wstawił się za nimi? Liczyłem na sf, a wyszło słabo.

Pozdrawiam

Cześć Vacter

Wiesz, że nie myślałem w ten sposób o swoim bohaterze, dopóki nie zwróciłeś mi na to uwagi? Tak. Faktycznie, można go odebrać w tym świetle.

Dzięki za przeczytanie i trafne spostrzeżenia.

Pozdrawiam

Cześć. Nadużywasz zaimków. Zdecydowanie jest ich za dużo. Kilka zdań, jedno za drugim i w każdym (jego). Treść romantyczna. Wszystko takie natchnione, czułe, wzniosłe, piękne. Pocałunki, namiętności, tętno szybsze, jest spoko. Leci ode mnie gwiazdka. Pozdrawiam.

Spory ładunek emocjonalny zawarty w tekście. Podobało mi się, choć to ogólnie smutna historia. Pozdrawiam.

Cześć fanthomas. Bardzo dobry wstęp do dłuższego tekstu. Zakończyłeś nagle. Szort to szort. Pozdrawiam.

GreasySmooth, dzięki. Koala75, młodość nie wieczność :-(

Cześć Fantasmagorie. Czytało mi się dobrze, pomimo wielu błędów interpunkcyjnych. Historia ciekawie napisana. A to Rex… niezłe ziółko miecz z niego. Pozdrawiam.

Jako wstęp ok. W szorcie trudno o przestrach i zbudowanie napięcia. Pomysł jest, ale prosi się o rozwinięcie. Pozdrawiam.

Cześć pusia Podobało mi się. Lubię klimaty sf – czy są to kosmiczne podróże, małe czy duże. Piszesz obrazowo, co uważam za dobry kierunek. Sporo się dzieje w tutaj. Zastanawiałem się przez chwilę nad tym powolnym lądowaniem. Pisałaś, że działo się to powoli, ze względu na brak atmosfery… myślałem zawsze, że to właśnie atmosfera jest główną barierą dla lądujących statków, i trzeba zachować odpowiedni kąt wejścia itd. Mogę się mylić. Nie wiem. Jakby co, to proszę o wyprowadzenie mnie z błędu. Całość na plus. Pozdrawiam.

Robi się ciekawie. Poczekam… mam nadzieję, że dopadną demona pająka i zrobią z nim porządek. Zwróć uwagę np. na takie coś: Odpiął, przypiętą… wiadomo, że jeśli coś odpina, wcześniej musiało być zapięte. Czekam na dalsze części. Pozdrawiam

Cześć Micho,

Nie przestraszyłeś mnie :-) Trudno kogoś przestraszyć w szorcie. Powiedz mi, jak bohaterka, która nie miała zamiaru wstać, nie wiedziała, że nie jest w stanie :-) Najpierw trzeba chcieć wstać, i spróbować, żeby się dowiedzieć, że to niemożliwe. Mógłbym czepiać się wielu zdań w Twoim tekście, ale nie jest to moim zamiarem. Nie chodzi o to, żeby Cię w jakikolwiek sposób zniechęcać. Potencjał masz. Dużo czytaj, pisz, pracuj – nie bez powodu napisałem to w takiej kolejności.

Pozdrawiam

Cześć, Wiola27

Podobało mi się. Myślałem, że nieco więcej się wydarzy i ruszy do przodu, ale to przecież krótki fragment, dlatego jest ok. Czekam na więcej.

Pozdrawiam

Cześć

Dziękuję, że poświęciłeś chwilę i przeczytałeś. Zgadza się, że w moich tekstach jest więcej pytań, niż odpowiedzi. Czy to dobrze, źle, nie wiem. Zapewne jest przegadane. Wszystko co się napisze istnieje w świecie, który tworzymy, a to czego nie napiszemy, tego nie ma. Podobnie jak z obrazem. Czego nie przedstawia, tego nie ma. Pozostawienie czytelnika z większą ilością pytań, niż odpowiedzi, możliwe, że nie jest dobre. Może to wynikać z etapu w którym jestem, jeśli chodzi o pisanie. W muzyce cisza również jest tak samo istotna, jak dźwięki. Bez zbędnego tłumaczenia się – jest jak jest. Do tego tekstu nie będę wracał, co najwyżej napiszę dalszą część, choć i to, nie wiem czy nastąpi… możliwe.

Pozdrawiam

regulatorzy,

wprowadziłem poprawki. Dziękuję jeszcze raz.

Pozdrawiam.

regulatorzy,

dziękuję za pokazanie błędów. Jeśli chodzi o to, czy można wsiąść do nieswojego samochodu – tak, można. Mógł to być samochód pożyczony od cioci Jadwigi.

Pozdrawiam

AdamKB, dziękuję. Poprawiłem interpunkcję. Mam nadzieję, że jest lepiej. Pozdrawiam.

Dzięki Ambush

Pracuję teraz nad nowym opowiadaniem. Mam nadzieję, że okażą się lepsze, i bardziej wiarygodne. Pozdrawiam

BarbarianCataphract, dzięki za cenne uwagi. Pozdrawiam.

Cześć Mryszka

Bardzo mi się podobało. Chociaż nie mogę się zgodzić z tym: – Ja ciebie też nie. – obiecał jej z błyskiem w oku. Wskoczyłby dla niej w ogień, gdyby nie była taką zołzą.

Moim zdaniem, to właśnie dlatego mężczyźni skaczą dla kobiet w ogień; dla tych właśnie z charakterkiem zołzy :-) Oczywiście nie wszyscy, nie można tak bardzo upraszczać sprawy, ale chyba większość kocha złośnice i zołzy, niż grzeczne i potulne :-)

Poza tym świetnie, sprawnie, konkretnie napisane. Czytało mi się z wielką przyjemnością. Daję klika.

Pozdrawiam

Cześć Światowider,

Jak na tak krótką formę, wprowadziłeś mnie w kosmiczny klimat, który mi się podoba. Jest dobre.

Pozdrawiam

Cześć Reinee,

Bardzo zręcznie to napisałeś. Podobało mi się. Przypomniałeś mi swoim tekstem opowiadanko mistrza Lema o altruizynie :-)

Pozdrawiam

Wiola27, tak, miało tak być, ale posłuchałem grzecznie, i zmieniłem na absolut.

Ależ mi się to podobało! Pomijam całkowicie, że gnomik bluzgał, jak…no nie wiem…jak ktoś, kto strasznie bluzga. Najbardziej zabawny był dla mnie motyw piętnastocentymetrowego ludzika, który wypalił połowę papierosa (czyli zostało mu około trzy i pół centymetra), sporo jeszcze, jak na tak małą istotkę. Poprawiłaś mi wyjątkowo humor. Dzięki Sejkonik. Muszę klika dać. Nie mam wyjścia. Pozdrawiam.

Wiola27, będę czepialski :-) Jak nie można jej spalić, jeśli można pociąć i wbijać w nią cokolwiek? No dobrze…w Wywiadzie z wampirem tam też z tego co pamiętam bohater zostaje podpalony, ale przeżywa. Ale to był wampir, a jak ogólnie wiadomo, na takie typki to tylko osinowy kołek działa. Nie wspomnę o Blade, bo to już współczesne wampirki zbirki :-) Teraz będę bardziej miły :-) Czekam na następną część, ponieważ chcę się dowiedzieć, co stało się z kumplem bohatera z pierwszej części, który został w lokalu. Przecież jego kolega został pożarty przez stworzysko. Czy to już tak zostanie i się nie dowiem?

Bardzo mi się podobało. Goloth, postawiłeś sobie trudne zadanie, posługując się jednostką czasu w latach, podając daty. W tak wszechogromnej przestrzeni jaką jest kosmos, myślę, że poradziłeś sobie bardzo sprawnie. Lubię tego typu tematykę. Twoje wykonanie mi się podoba. Szacun. Powodzenia w konkursie. Pozdrawiam.

Hmmm. Nie rozumiem jednej rzeczy. Skoro nieśmiertelna, tyle ran, połamana, skóra zwisa, uda krwawią… to wystarczyłoby babinę spalić. Nie czaję też o co chodzi z zapisem tekstu. Dlaczego entery co chwilę, ale może tak miało być…nie wiem. Podobała mi się o wiele bardziej pierwsza część. Pozdrawiam.

Humorystycznie. Nooo, z tymi opiniami okazuje się, że trzeba w obecnych czasach uważać, ponieważ wolność słowa niby jest, ale również paragraf z tytułu mowy nienawiści :-) Jak ktoś wypowie coś niewygodnego, pomimo tego, że jest to tylko jego opinia, to może zostać postawiony w stan oskarżenia o mowę takową. Cieszmy się i radujmy, zagryźmy chipsa przed telewizją :-) Będziemy później mogli wygłosić o! – pinię. Wszak szklany ekran powie (prawdę), którą powielą konsumenci głównego nurtu. I miało być tak pięknie… Leci klik ode mnie. Pozdrawiam.

Cześć NaN Bardzo dobrze mi się czytało. Nie czułem tutaj horroru, ale to tylko moje odczucie. Mam jedynie wątpliwość związaną z wypisaniem leków. Psycholog nie może wypisywać leków, tylko psychiatra…chyba, że się mylę. Jeśli tak, to proszę o wyprowadzenie mnie z błędu. Poza tym bardzo mi się podobało. Leci klik. Pozdrawiam.

Sanderka,

Jest kilka błędów językowych, ale jakoś specjalnie się tym nie przejąłem. Lektura wciągająca. Najmocniejszą stroną tego tekstu według mnie jest klimat. Przypomniała mi się Diuna :-) Jest bardzo dobrze.

Pozdrawiam

Koala75,

Przekonałeś mnie narracją sześcioletniego bohatera. Uwierzyłem, że ma faktycznie sześć lat. To na bardzo duży plus.

Pozdrawiam

fizyk111,

Widzę konkretny warsztat. Dobrze napisane, dobrze się czyta. Jak to bywa często. Ktoś inwestuje, odchodzi, umiera, a inny po nim korzysta. Leci klik ode mnie.

Pozdrawiam

Siema Wiola27

Jest wiele błędów, które podczas czytania rzucają się w oczy. To akurat najmniejszy problem. Autokorekta i załatwione. Podobało mi się. Czytałem z zaciekawieniem. No cóż… chłop był nabzdryngolony. Spodobała mu się niewiasta i nic dziwnego, że wybiegł z nią na zewnątrz. Zapłacił wysoką cenę za uczucie, które w nim zapłonęło jak ogień w piecu centralnym (tylko, że on dolał sobie niepotrzebnie benzyny (wina), i buchnęło to wszystko, kończąc jego żywot.

Nie posłuchał Filona, który zapewne przez kwasy rozczarowań i jadu niespełnionych miłości względem kobiet, doskonale wiedział, że to skończyć się musi co najmniej źle, jeśli nie bardzo źle. Dobra. Usprawiedliwiłem go sobie. Myślę, że nie wybiegł za nimi, bo mu się zwyczajnie nie chciało. Zresztą…też gdybym wypił butelczynę przedniego jabłecznika, nie chciałoby mi się biegać, a bardziej spać.

Podobało mi się. Klimat fantasy jest, wino jest, kobieta jest, jeszcze tylko śpiewu zabrakło, ale to chyba nie problem Wioletto, prawda? Chętnie przeczytam kontynuację, jeśli się takowa ukaże. 

Pozdrawiam

Cześć Xawery

Widzę, że albo dużo piszesz, lub… nie wiem, jesteś bardzo poprawny (ewentualnie, sprawdzasz tekst wielokrotnie przed publikacją). Świetnie napisane. Przyczepię się tylko do jednego zdania: Rozejrzała się. Z przeciwka szła starsza para. Wyglądali jak uczestnicy „Sanatorium Miłości”, było w nich coś creepy.

Nie trafiło do mnie. Może gdybyś rozwinął, opisał ich, to creepyostwo :-) Nie wiem jak to odmieniać i czy to się odmieniać powinno, ale mniejsza… wiemy o co chodzi.

Podsumowując. Jest super. Podoba mi się. Leci klik ode mnie.

Pozdrawiam

Też odczuwam szybszy upływ czasu. Bardzo dobry pomysł na tekst, i bardzo dobre wykonanie. Przypomniał mi się film pt. Inwazja łowców ciał z 1978r. Widzę tutaj pewne analogie. Polecam obejrzeć. Leci klik ode mnie. Pozdrawiam.

AP, napisałeś historię o gościu, który jechał samochodem. Gdzie według mnie jest problem? Nie czułem nic czytając. Coś tam usłyszał, coś się zatłukło, ciemność, las, nic więcej. Jako wprowadzenie do dalszej opowieści byłoby to dobre, ale w takiej formie, tekst się nijak nie broni. Jest dla mnie zwykłym opisem jazdy samochodem. Pozdrawiam.

regulatorzy,

dziękuję za wskazanie mi błędów. Tekst poprawiłem. Pozdrawiam.

Fascynator, podoba mi się Twoje poczucie humoru. Pozdrawiam.

Fascynator,

Kojarzysz osobę Witkacego? Jeśli nie, polecam dowiedzieć się kim był, jak zachowywał, i również z jego twórczością pisarską. Dowiesz się, jak potrafił się wyrażać, pomimo tego, że był Artystą – baaa. ARTYSTĄ.

Dziękuję Ci za zwrócenie mi uwagi z nazwą własną. Poprawiłem. Choć nigdzie nie napisałem hełm jako chełm. Proszę Cię, nie jestem aż takim ignorantem, żeby nie wiedzieć, jak się pisze hełm.

Natomiast co do (piłeczek jak ping pongi) – szkoda, że podejrzewasz mnie o zapożyczenie tak częstego i owszem, banalnego porównania. Myślisz, że musiałbym skorzystać z wikipedii, żeby je odkryć?

Pozdrawiam

Coś mi tu nie pasuje. Koleś się zaciągnął do wojska i w kolejnym zdaniu piszesz, że zastanawia się, dlaczego ludzie nie potrafią żyć ze sobą w zgodzie. Czyli bohater sam się wybrał do woja, i ma dylematy moralne, dlaczego ludzkość walczy? Bardziej wiarygodny by był w takim razie, gdyby rzucił karabinem w łeb któremuś z generalicji. Trochę zaburzały płynność podczas czytania obce nazwy, które wymyśliłeś, i nie chodzi o to, że nie powinno ich być, bo to w końcu sf, ale tego było za dużo. Używanie słów, które autor wymyślił na potrzeby tekstu, bez wyjaśnienia co oznaczają, mija się z celem, ponieważ momentami nie wiedziałem o czym jest mowa. Np. Wypustki kreobali zafalowały majestatycznie pod nejmużną, a jeden nawet delikatnie się wysunął. – i jak bez rozwinięcia o czym jest mowa, mam zrozumieć co to są kreobale lub nejmużna? 

Poza tym, całkiem fajnie. Pozdrawiam.

Radek, dziękuję. grzelulukas, wprowadziłem poprawki. Dziękuję.

Owszem, zachowanie psa może być niezrozumiałe dla kogoś, kto nie wie, jak bardzo wesołe usposobienie miewają Boksery. Myślę, że dodawanie (zawsze mnie lubił) jest zbyteczne. Przecież Bart i Tony to kumple. A kumple się lubią odwiedzać. W każdym razie dziękuję za przeczytanie i komentarz.

Pozdrawiam

Milis, dziękuję. grzelulukas, dziękuję. Pozdrawiam

BettB, bardzo dobrze napisane. Czyta się wybornie. Nieczęsto się wzruszam podczas czytania, ale poruszyłaś we mnie strunę, która wybrzmiała bardzo mocno. Dziękuję.

Kilk ode mnie. Pozdrawiam.

Całkiem przyjemnie mi się czytało. Tylko nie bardzo wiem, o co kaman z tym pasożytem. Jak napisałaś w przedmowie, może dlatego, że ograniczała Cię liczba znaków. Czyli dziewczyna ma w sobie pasożyta, jest zapewne w jakimś…hmmm, statku. Oczekuje, że koleżanka sczai o co chodzi, ale ona nie kuma. A ten koleś którego spotkała, kim jest dla bohaterki? Z tekstu wynika, że się emocjonowała. Pewnie czuje miętę do niego. Powiem tak: chętnie dowiedziałbym się, co tutaj się dzieje. Może zamieść dalszą część, albo napisz całość już poza konkursem i wrzuć. Pozdrawiam.

Outta Sewer, dziękuję. Cenię sobie krytyczne uwagi. Działam bardziej w innej dziedzinie twórczości niż pisanie: maluję obrazy, rzeźbię, a jak mam tylko wolne to gram na gitarze i bawię się w wokalistę. Wierz mi, gdybym się przejmował, już dawno musiałbym przestać robić to wszystko. Krytykę trzeba brać na klatę i wyciągać wnioski – z tej konstruktywnej, a nie biadolić i płakać. Natomiast nie lubię krytykanctwa, które niczego nie wnosi. Ciekawe, że najczęściej parają się nim osoby, które nic same nie robią. Śmieszne, to są najwięksi znawcy. Pozdrawiam.

regulatorzy, dziękuję. Wprowadziłem poprawki. Zmieniłem też z – horror, na – inne.

Pozdrawiam

Anet, dziękuję. Racja. Powinno być: Ubrałem na siebie koszulę. Pozdrawiam

Fascynator, dzięki za komentarz. Nie wiem dlaczego akurat całość szorta podsumowałeś jako nie horror, odwołując się tylko do tego, że bohater spał w kalesonach i koszuli. Było chłopu zimno. Owszem, jest to anachronizm, ale całkowicie uzasadniony. Bohater to starzec. Starsze osoby mają swoje przyzwyczajenia, i nie ma w tym nic dziwnego. Wg Ciebie carpe diem, wg mnie nie do końca. Pozdrawiam

 Starzy ludzie ze starej osady, której nie odnalazła na mapie podczas samotnej wędrówki po górskich bezdrożach. – kończysz, a następnie rozpoczynasz kolejne zdanie Kościstymi palcami wskazali odległą dolinę, ledwie widoczną wnękę między dwoma zalesionymi szczytami.

Może lepiej, gdybyś kontynuował po przecinku. Byłoby to bardziej czytelne. Wiem, co miałeś na myśli, ale nie wygląda to najlepiej.

Pokiwała głowa – literówka, głową

Długie godziny na siłowni wzmocniły jej ciało, więc mimo prawie pięćdziesięciu lat na karku, wspinała się śmiało, wyszukując łagodne zbocza, ledwie przetarte przez dziką zwierzynę szlaki i przejścia między zielonymi ścianami świerków. – Wnioskuję, że lubiła ćwiczyć i chodzić na siłownię. Nie rozumiem w takim razie, dlaczego szukała łagodnych zboczy :) Myślę, że ktoś lubiący wysiłek fizyczny, nie będzie szedł na łatwiznę wspinając się po górach.

Kamyczki posypały się jej spod stóp, ale nie straciła równowagi. – kamyczki. Nie przekonuje mnie użycie zdrobnienia, ale to już kwestia mojego smaku.

Uwięziona w bąblu widocznego świata, szła naprzód. – Proszę wytłumacz mi to zestawienie (bąbel widocznego świata). Nie twierdzę, że jest złe, tylko zwyczajnie nie rozumiem.

Kosodrzewina łapała ją za rękawy… – może lepiej prosto: zahaczała rękawami o kosodrzewinę

Serce podskoczyło jej do gardła, gdy tuż obok rozległ się dźwięk klaksonu. Odruchowo rzuciła się przed siebie i wylądowała na zimnej, wilgotnej trawie. Dopiero po chwili zaśmiała się z własnej głupoty. Skąd tu samochód? Coś słyszała, ale co? Może skrzeczenie jakiegoś ptaka lub skamlące zwierzę? – Jak mogła pomylić dźwięk klaksonu ze skrzeczeniem ptaka lub skamlącego zwierzęcia? Mało prawdopodobne.

Biel zaciskała się coraz bardziej – biel zaciskała się? Rozumiem, że miałeś na myśli mgłę, która gęstniała, ale (zaciskała) – trochę to karkołomne.

Odgłos wirników helikoptera zaczął jak cichy śpiew cykad, później urósł, przypominając niebo mruczące przed burzą, wreszcie dudnił i zawodził, ona zaś spoglądała w górę, czekając, aż mgła się rozwieje, a słońce zostanie przesłonięte przez ciemny kadłub. – czyli: odgłos wirników zaczął jak cichy śpiew cykad… – ale co zaczął? (…przypominając niebo mruczące przed burzą…) – według mnie określenie, że niebo mruczy przed burzą, jest strzałem w ogóle poza tarczę. Wirniki helikoptera nie dudnią – myślę, że miałeś okazję słyszeć lądujący helikopter. No dobra, może mi się to nie kojarzyło nigdy z dudnieniem. Skąd wiedziała, że kadłub będzie ciemny? Domyślam się, że chodziło Ci bardziej o efekt, jaki miałby miejsce, kiedy helikopter przysłoniłby słońce, wtedy dla obserwującej byłby ciemny.

Nie, wtedy był żółtopomarańczowy. – to jaki w końcu?

Coś wypłynęło z jej pamięci na kształt źródła z trudem przedzierającego się przez zaschniętą ziemię. – źródło się nie przedziera. Źródło rozumiem jako miejsce z którego wypływa woda.

Z tylnego siedzenia bez przerwy płynęły słowa: może inaczej. Słyszała nieustannie, dobiegający z tylnego siedzenia głos córki.

Jej wina nosi postać zdjęcia zagrzebanego w portfelu – zdjęcie zagrzebane w portfelu. Czy w mowie potocznej, używamy zwrotu, że (zagrzebaliśmy) coś w portfelu?

Może wyrzucić portfel, ale teraz już wie, że nigdy nie wyrzuci zdjęcia ze swej pamięci, już nigdy nie zapomni. – powtórzenie (portfel).

Skądś dobiegł warkot przecinarek strażackich i zgrzyt odrywanego metalu, z innej strony zawyły syreny, a między nimi niewidoczne cienie krzyczały słowa otuchy. Na twarzy poczuła lepką krew z rozbitej głowy; bała się dotknąć włosów. Zresztą to już bez znaczenia.

Cienie są widoczne. Nie mogą być niewidoczne. Chyba że miałeś na myśli bohaterkę, która tych cieni nie widziała. Czyli np. Nie mogła dostrzec cieni, które mówiły do niej, dodając otuchy. Dlaczego bała się dotknąć włosów? Co takiego strasznego miała we włosach, że bała się ich dotknąć?

Gdy zeszła z doliny, pusty dom już na nią czekał. – Z doliny się raczej nie schodzi. Można wyjść z doliny.

Prosty posiłek podany na tacy, łóżko i milczenie królujące między ścianami. – Tutaj zmieniłbym prosty posiłek. Dlaczego? W jakim sensie prosty? Jak linijka? W mowie potocznej taki zwrot jest bardziej uzasadniony, ale nie w tekście.

 pokiwali głowami ze swoich ławeczek – czyli mieli głowy z ławeczek?

Wzrok miała głodny – jej wzrok czuł głód?

 

Wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Nie zajmowałem się interpunkcją, ponieważ to nie jest moja mocna strona. Napisałem Ci, co rzuciło mi się w oczy. Myślę, że inni wychwycą więcej. Wprowadź poprawki i będzie dobrze. Słabością tego tekstu nie jest historia, którą przekazujesz, tylko sposób w jaki to zrobiłeś.

Pozdrawiam

 

 

Tarnina, bardzo dziękuję za wychwycenie błędów – tekst edytowałem. Nie chciałem pisać wprost, o stworzeniu, które znajduje się w pudełku; jak wygląda, i czym właściwie jest. Jedynie jako coś lub ktoś, do kogo bohater może się zwracać.

Nie wiem, czy udało mi się wystarczająco oddać tęsknotę narratora do wolności i świata na zewnątrz; widocznie nie, skoro nie jest to oczywiste.

Pozdrawiam

regulatorzy, bardzo dziękuję za chęci i przede wszystkim Twój czas, który poświęciłaś na mój bardzo długi tekst. Jestem Ci bardzo wdzięczny za wszystkie korekty; wprowadzę wszystkie zapewne jeszcze dziś, tylko muszę mieć dostęp do laptopa (edycja na smartfonie jest problematyczna, przynajmniej dla mnie). Masz rację, poszedłem na łatwiznę stosując zagrywkę ze snem. Przyznam również, że chwilami czołgałem się (nie dosłownie), podczas pisania. Myślę, że po wprowadzeniu Twoich uwag, zakończę przygodę z tym tekstem. Będę pracował nad kolejnymi. Pozdrawiam.

Cześć cezary_cezary

Od początku mówiącym do stworzenia w pudełku jest mężczyzna, nie dziecko. Mężczyzna zaglądający przez drzwi, nie jest skonsternowany – nigdzie tego nie napisałem. To sanitariusz. Może nie wszyscy wiedzą, że w szpitalach psychiatrycznych, w nocy jest tzw. obchód. Czy zawsze, a szczególnie w szorcie, należy wszystko podać jak na tacy? Całe napięcie, tajemnica prysłaby jak bańka, gdybym już na tym etapie napisał: do sali zajrzał sanitariusz. 

Tak. Wzmianka dotycząca odchodów ptasich ma znaczenie, jest istotna. Nieodłącznym elementem szpitali psychiatrycznych są gołębie, gawrony, wrony, które są dokarmiane przez pacjentów – często jest ich bardzo dużo. A najczęściej karmione są przez zakratowane okno znajdujące się w palarni, choć nie zawsze, bywa że i przez okna w salach.

Końcówka, gdzie mężczyzna mówi do Przyjaciela, że chciałby pokazać mu piękno świata, to inaczej tęsknota do wolności. Osoby przewlekle cierpiące na choroby psychiczne, często są izolowane od społeczeństwa przez wiele lat.

Szkoda, że musiałem tyle się tłumaczyć. Widocznie tekst nie jest na tyle wyrazisty i dosłowny. Cóż, bywa.

Pozdrawiam.

Bardzo dobre. Świetnie napisane. Gratuluję. Widać, że warsztat ostry jak brzytwa, i działa jak szwajcarski zegarek. Podobało mi się. Pozdrawiam.

Dobrze się czyta. Najkrótsze pranie w mojej pralce jest na 30min. I przyznam się, że ostatnio też mam wrażenie, jakby czas niesamowicie przyśpieszył. Chyba się starzeję. Pozdrawiam.

Prawie do końca myślałem, że to dwóch kolesi sobie rozmawia przy kawce. Okazało się, że to aniołowie. Ciekawe zagranie. Spodobało mi się. Ciekawe, że postanowiłaś wykorzystać postać Michała (rozumiem go jako szefa aniołów, chociaż nigdzie nie wspomniałaś, że to jakiś inny Michał, a Gabriel, to posłaniec), w każdym razie, jest ok. Podoba mi się. Zręcznie napisany szort. Pozdrawiam.

dawidiq150, nie jest to nieporozumienie. Kiedy patrzę na swoje teksty, które w bólach tworzyłem kilka lat wstecz, to dopiero jest katastrofa. Dzięki temu, że ich nie wyrzuciłem, widzę, że jakiś tam postęp zrobiłem. Chodzi mi o to, że jeśli coś się robi codziennie, pracuje nad tym, żeby być coraz lepszym, to efekty potrafią być zdumiewające. Nie będę tutaj pisał epickiego utworu na ten temat. W skrócie – trening czyni mistrza. Taka dobra rada wujka Hesketa – zachowuj wszystko co tworzysz. Porównaj sobie to za rok z nowym. Przekonasz się, że mówię prawdę. Słuchaj krytyki, doceniaj uwagi konstruktywne, poprawiaj błędy, a przede wszystkim dużo czytaj. Mnie to pomaga. Inspiracje czerp wszędzie gdzie się da, i z czego się da. Nie zniechęcaj się i nie poddawaj, bo nie o to chodzi. Jeśli jest w Tobie potrzeba tworzenia – pisania, pisz. Bądź krytyczny wobec tego co piszesz, ale nie katuj się zbytnio, bo wtedy będziesz ciągle niezadowolony z efektów. Przyjmuj tak samo uwagi negatywne jak i pozytyw. Koniec. Wybacz, że się rozpisałem. Czasami tak mam :-) Pozdrawiam w ten pochmurny dzionek.

Nowa Fantastyka