- Opowiadanie: bruce - Pierwszy poniedziałek sierpnia

Pierwszy poniedziałek sierpnia

Pamięć o tym niezwykłym młodym mężczyźnie trwa do dziś. Rod Stewart poświęcił mu utwór „Never give up on a dream” (https://www.youtube.com/watch?v=g1HheJV-pNM). Historia, która niestety nie ma happy endu. Zapraszam, dziękuję Wam za poświęcony czas i pozdrawiam. :)

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Oceny

Pierwszy poniedziałek sierpnia

Był 12 listopada 1976 roku. Osiemnastoletni Kanadyjczyk spojrzał zza kierownicy prowadzonego samochodu na budowany most.

– Będzie wyglądał imponująco – szepnął do siebie, oglądając się jeszcze, aby przyjrzeć się uważniej.

– Terry, kierujesz autem – strofował Anioł Stróż.

– Jedno nie przeszkadza drugiemu – uspokoił go. – Panuję nad…

Nie pamiętał, jak i czemu doszło do wypadku. Przecież obejrzał się przez zaledwie ułamek sekundy…

Pisk opon, krzyki, huk. A potem ból, wręcz nieopisany ból w kolanie.

Lekarze byli jednak dobrej myśli. Po krótkim leczeniu udało się wrócić do sportu, ukochanych meczy koszykówki i marzeń młodego studenta o tym, by zostać w przyszłości nauczycielem wychowania fizycznego.

 

***

 

– Terry, nie mam dobrych wieści. – Po czterech miesiącach zatroskany lekarz spoglądał na młodego mężczyznę, stojąc nad łóżkiem szpitalnym. – To rak kości grożący przerzutami. Trzeba amputować nogę.

– Co? – Załamany Fox nie mógł uwierzyć w diagnozę. – W takim razie będę grać dalej, lecz na wózku!

 

***

 

– Synku, czy powinieneś nadwyrężać organizm? – martwiła się matka.

– Mamo, to bezczynność może mnie zabić. Chcę grać i ćwiczyć nadal!

 

***

 

Pewnego wieczoru znowu ukazał mu się Anioł Stróż i powiedział, głaszcząc czule po głowie:

– Masz dwadzieścia dwa lata. Czy na pewno chcesz dokonać tego, co planujesz, Terry?

– Tak. Jutro, dwunastego kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku moje życie zmieni się na zawsze. Zanurzę protezę w Atlantyku i rozpocznę Maraton Nadziei, zbierając od rodaków symboliczne kwoty na walkę z nowotworami. Zakończę, przebiegając Kanadę wzdłuż i zanurzając protezę w Pacyfiku!

– Wiesz, że to zadanie ponad twoje siły, prawda? – Skrzydlata postać objęła go ramieniem i ucałowała w czoło.

– Wytrzymam.

– Potrzebujesz badań, ciągłej kontroli stanu zdrowia, szpitali…

– Mam garść środków przeciwbólowych. To powinno wystarczyć. Dam radę.

 

I Terry Fox biegł. Zebrał 24 miliony dolarów!

– Terry, odpocznij. – Anioł Stróż szeptał do ucha coraz bardziej zaniepokojony.

– Nie! Muszę wygrać tę walkę!

Po 143 dniach i pokonaniu prawie 5400 kilometrów organizm poddał się.

Wyczerpanego morderczym biegiem, tracącego oddech chłopaka zabrała karetka. W szpitalu usłyszał kolejny wyrok, który odebrał resztki nadziei: rak płuc.

Walka o życie Terry’ego ukończyła się 28 czerwca 1981 roku przegraną. Wtedy Anioł Stróż zabrał go tam, gdzie już nie musiał cierpieć.

 

***

 

W kanadyjskiej Manitobie każdy pierwszy poniedziałek sierpnia jest obchodzony uroczyście jako Dzień Terry’ego Foxa.

A bohater spogląda nadal z nieba na tych, którzy kończą za niego maraton i zabiegają o pomoc dla siebie i innych chorych. Wierzy, że im się uda. Bo nadzieja umiera ponoć ostatnia…

 

 

 

 

Terry Fox, Wikipedia

Koniec

Komentarze

Smutna,a mimo to krzepiąca historia, tylko gdzie jest fantasy? Gdzie krasnoludy i smok?!

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Hej, Ambush. :) 

Poruszyła mnie tak mocno, że postanowiłam na szybko coś sklecić i wrzucić, aby się podzielić. :) Akurat sama miałam w SP rozwalone prawe kolano i to zaledwie dwa lata później. Na szczęście żyję, choć przez prawie rok lekarze tego nie leczyli, zajęci poważniejszymi kontuzjami.

Anioł to za mało na fantasy? No to zmieniam na inne. :)

Pozdrawiam ciepło, dzięki. :)

Pecunia non olet

bruce,

jak zawsze wyciągasz niesamowite historie. Czy brakuje fantastyki? Może troszkę więcej anioła by się przydało w tekście.

szepnął do siebie, oglądając się jeszcze, aby popatrzeć uważniej.

Może “przyjrzeć”? jakoś nie wiem, połączenie “oglądając się” z “popatrzeć” wypada dla mnie nienaturalnie.

 

I czy brak happy endu? Historia tragiczna, ale poruszająca, a to co poruszające nie kojarzy mi się wyłącznie ze smutkiem. W opisanej historii nawet w tym jest wątek prawie fantastyczny (prawie, bo przecież prawdziwy), bo mamy bohatera rodem z fantasy, który przeciwności się nie lęka i inspiruje. 

Podoba mi się to, że anioł mówi mu o tym, że to się nie uda. To nie jest twierdzenie, to jest fakt. A mimo to Fox biegł. 

 

Aż mi się przypomniały słowa Sama z Dwóch Wież Tolkiena (cytat mam nadzieję dokładny, ale nie mam 100% pewności, bo z internetu brany, nie mam LOTRa pod ręką :)):

“But that’s not the way of it with the tales that really mattered, or the ones that stay in the mind. Folk seem to have been just landed in them, usually their paths were laid that way, as you put it. But I expect they had lots of chances, like us, of turning back, only they didn’t. And if they had, we shouldn’t know, because they’d have been forgotten. We hear about those as just went on, and not all to a good end, mind you; at least not to what folk inside a story and not outside it call a good end.”

 

Pozdrawiam i klikam, bo skłania do przemyśleń!

Przyznam, że historia bardzo mnie wzruszyła, nawet mocniej, niż bym chciała. W środę byłam na pogrzebie męża koleżanki z pracy, zmarł na raka płuc z przerzutem do kości, to okrutny ból…

 

Nie mam pojęcia jak bohater tego szorta panował nad bólem i to biegnąc tyle km mając protezę!

Doceniam Twoją wielką empatię brus, lubię u Ciebie czytać. Masz dar upamiętniania ludzi, bo o Foxie z pewnością nigdy nie zapomnę…

 

Pozdrawiam Cię ciepło heart 

 

klik

 

 

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Beeeecki, dziękuję, przeprawiłam ten wyraz, rzeczywiście bohater niezwykły, prawie jak mitologiczny heros. :) Pozdrawiam serdecznie. :)

 

GOCHAW, dziękuję i wzajemnie, bo i Twoje utwory poruszają serce heart

Bardzo współczuję, taki pogrzeb to też przeżycie… crying Oglądałam rozmaite zdjęcia tego chłopaka, widać na nich, jak bardzo cierpiał. To mega dołujące. sad

Powiem Ci, empatia czasem może dodatkowo dobić. sad

Pozdrawiam także. heart

Pecunia non olet

Przejmująca historia człowieka, który wykorzystał życie najlepiej, jak potrafił. Nawet jeśli miał go niewiele, ale przecież nikt z nas nie ma go znowu aż tak dużo.

 

Klik i pozdrawiam

Dzięki, GalicyjskiZakapiorze. :) Tak, on wykorzystał życie w dwustu procentach. 

Pozdrawiam ciepło. :)

Pecunia non olet

Przejmująca historia Terryego. Waleczne serce i ogromny hart ducha. Pozdrawiam

Dokładnie tak, Heskecie. :)

Dzięki za wpis i Twój czas, pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

wspaniała, budująca historia, znakomicie napisana

klik, serdeczne pozdrowieniasmiley

Bardzo dziękuję, AS, całkiem niezasłużenie tyle dobrych słów… :) To tylko krótka opowiastka, podkreślająca heroizm tego umierającego chłopaka… 

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Smutna historia, ale pięknie ją opowiedziałaś.

Babska logika rządzi!

Dzięki serdeczne, Finklo. :)

Historia przejmująca. sad

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Wzruszające. Poświęcenie to jedna z rzeczy, którą szanuję najbardziej u ludzi. Nawet takie małe, dnia codziennego. Jeśli życie daje ci cytryny, zrób z nich lemoniadę – jeśli jakaś historia pasuje do tego powiedzenia, to bez wątpienia Terryego! Gratulacje za pomysł i wykonanie.

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Bardzo wielkie dzięki, MichaeluBullfinchu; absolutnie się zgadzam. :)

Pozdrawiam serdecznie. ;)

Pecunia non olet

Hej Bruce!

To jedna z Twoich historii, gdzie pokazujesz inny wymiar codzienności.

Zapadają głęboko.

 

Dzięki, Chalbarczyk, chciałam podzielić się z Wami moimi odczuciami i niekłamanym podziwem dla tego Bohatera. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka