Był 12 listopada 1976 roku. Osiemnastoletni Kanadyjczyk spojrzał zza kierownicy prowadzonego samochodu na budowany most.
– Będzie wyglądał imponująco – szepnął do siebie, oglądając się jeszcze, aby przyjrzeć się uważniej.
– Terry, kierujesz autem – strofował Anioł Stróż.
– Jedno nie przeszkadza drugiemu – uspokoił go. – Panuję nad…
Nie pamiętał, jak i czemu doszło do wypadku. Przecież obejrzał się przez zaledwie ułamek sekundy…
Pisk opon, krzyki, huk. A potem ból, wręcz nieopisany ból w kolanie.
Lekarze byli jednak dobrej myśli. Po krótkim leczeniu udało się wrócić do sportu, ukochanych meczy koszykówki i marzeń młodego studenta o tym, by zostać w przyszłości nauczycielem wychowania fizycznego.
***
– Terry, nie mam dobrych wieści. – Po czterech miesiącach zatroskany lekarz spoglądał na młodego mężczyznę, stojąc nad łóżkiem szpitalnym. – To rak kości grożący przerzutami. Trzeba amputować nogę.
– Co? – Załamany Fox nie mógł uwierzyć w diagnozę. – W takim razie będę grać dalej, lecz na wózku!
***
– Synku, czy powinieneś nadwyrężać organizm? – martwiła się matka.
– Mamo, to bezczynność może mnie zabić. Chcę grać i ćwiczyć nadal!
***
Pewnego wieczoru znowu ukazał mu się Anioł Stróż i powiedział, głaszcząc czule po głowie:
– Masz dwadzieścia dwa lata. Czy na pewno chcesz dokonać tego, co planujesz, Terry?
– Tak. Jutro, dwunastego kwietnia tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego roku moje życie zmieni się na zawsze. Zanurzę protezę w Atlantyku i rozpocznę Maraton Nadziei, zbierając od rodaków symboliczne kwoty na walkę z nowotworami. Zakończę, przebiegając Kanadę wzdłuż i zanurzając protezę w Pacyfiku!
– Wiesz, że to zadanie ponad twoje siły, prawda? – Skrzydlata postać objęła go ramieniem i ucałowała w czoło.
– Wytrzymam.
– Potrzebujesz badań, ciągłej kontroli stanu zdrowia, szpitali…
– Mam garść środków przeciwbólowych. To powinno wystarczyć. Dam radę.
I Terry Fox biegł. Zebrał 24 miliony dolarów!
– Terry, odpocznij. – Anioł Stróż szeptał do ucha coraz bardziej zaniepokojony.
– Nie! Muszę wygrać tę walkę!
Po 143 dniach i pokonaniu prawie 5400 kilometrów organizm poddał się.
Wyczerpanego morderczym biegiem, tracącego oddech chłopaka zabrała karetka. W szpitalu usłyszał kolejny wyrok, który odebrał resztki nadziei: rak płuc.
Walka o życie Terry’ego ukończyła się 28 czerwca 1981 roku przegraną. Wtedy Anioł Stróż zabrał go tam, gdzie już nie musiał cierpieć.
***
W kanadyjskiej Manitobie każdy pierwszy poniedziałek sierpnia jest obchodzony uroczyście jako Dzień Terry’ego Foxa.
A bohater spogląda nadal z nieba na tych, którzy kończą za niego maraton i zabiegają o pomoc dla siebie i innych chorych. Wierzy, że im się uda. Bo nadzieja umiera ponoć ostatnia…

Terry Fox, Wikipedia