- Opowiadanie: fanthomas - Otwory

Otwory

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Otwory

 

 

Mój znajomy z czasów szkoły średniej, William Foster, miał niezwykły talent, określany przeze mnie jako dziurkowanie. Możecie mi nie dowierzać, tak jak iluzjoniście, któremu nie wyszła sztuczka, gdyż prawdopodobnie nikt inny nie posiadł nigdy podobnej umiejętności. Potrafił on bowiem dotknięciem palca tworzyć w dowolnej materii otwory, na dodatek takie, przez które zaglądaliśmy w tajemnicze miejsca. Kiedy po raz pierwszy w jeden z nich spojrzałem, dostrzegłem łąkę, po której biegały półnagie kobiety.

– Niesamowite! – wykrzyknąłem, a on tylko się uśmiechnął.

Dziura w ścianie to na ogół nic nadzwyczajnego, można sądzić, że powstała w sposób zupełnie naturalny i widać przez nią to, co dzieje się po drugiej stronie, ale potem William stworzył otwór w jabłku, a gdy zajrzałem do środka, znów dostrzegłem łąkę. Nie dało się już tego w żaden prosty sposób wyjaśnić, nawet sztuczkami iluzjonisty. Jedyne, co przychodziło mi do głowy to miniaturowy ekran umieszczony wewnątrz napakowanego elektroniką sztucznego owocu, który działałby podobnie jak kinetoskop, ale prędko odrzuciłem tę myśl, gdy zademonstrował mi to samo z moją kanapką. Choć otwory same znikały po pewnym czasie, nie odważyłem się jej potem zjeść z obawy, że pożrę miniaturowy świat.

– Co to za miejsce? – zapytałem Williama, kiedy już uwierzyłem, że to, co widzę, to nie zwyczajna iluzja.

– To zależy. Co konkretnie tam zobaczyłeś?

– Mówisz tak, jakbyś nigdy nie zaglądał do środka.

– Oczywiście, że to robiłem. Po prostu ciekawi mnie twoja interpretacja.

Opowiedziałem mu o łące z biegającymi po niej nimfami. Zaśmiał się, jakby było to coś zabawnego.

– Ja widziałem tam coś zupełnie innego.

– Co takiego?

– Nie mogę ci zdradzić. To mój własny intymny świat. To, co tam odkrywasz, pochodzi z wnętrza twojej głowy. Nie oczami patrzysz, lecz umysłem. Przyjemność z podglądania bierze się stąd, że obserwujesz, samemu nie będąc widzianym.

Nie zrozumiałem, co miał na myśli. Uznałem, że bez sensu jest trzymać niezwykłe umiejętności Williama w tajemnicy, więc podzieliłem się tymi rewelacjami z Kindrosem, z którym w tamtym czasie trzymałem się najbliżej. Oczywiście William wielce protestował, gdyż uznawał, że nadmierna sława wcale mu się nie przysłuży. Nie chciał, by obcy ludzie przychodzili do niego, niczym do proroka i prosili o codzienną dawkę cudowności.

Kindrose koniecznie chciał zajrzeć do otworu. Skutecznie roznieciłem jego zainteresowanie opowieścią o pląsających po łące nagich kobietach. Kierowała nim równie wielka ciekawość zetknięcia z nieznanym jak mną, lecz kiedy już dostąpił tego zaszczytu, gdy ukazała mu się cała cudowność świata po drugiej stronie, zamiast zakrzyknąć z zachwytu, odskoczył z przestrachem.

– Co tam zobaczyłeś? – zapytałem go, lecz on począł się oddalać, mamrocząc coś pod nosem.

– Potwory – zdołałem tylko usłyszeć, nim pochłonął go mrok nocy.

Wielokrotnie próbowałem go namówić do zdradzenia większej ilości szczegółów, ale uparcie milczał. W końcu zaczął mnie unikać, jakby samo myślenie o tym, co zobaczył, wprawiało go w przerażenie. Nie mogłem zrozumieć jego dziwnego zachowania.

– Czy mógłbyś powiększyć ten otwór? – zapytałem pewnego dnia Williama.

Pomyślałem, że zawsze używał tylko palca, a co, gdyby skorzystał z całej dłoni? Czy dziura byłaby wtedy znacznie większa?

– Po co? – odburknął.

– Na przykład po to, żeby nie tylko tam zajrzeć, ale przedostać się na drugą stronę.

– Z pozycji podglądacza chcesz przejść do roli uczestnika? Mógłbym tutaj przytoczyć pewne znane przysłowie: dać człowiekowi palec, a będzie chciał całą rękę.

– Przecież to niesamowite.

– Czy to, co do tej pory ci pokazałem nie wystarczy?

– To świetna rzecz, ale interesuje mnie dalsze zgłębianie tajemnic tamtego świata.

Wzruszył ramionami i powiedział, że musi się zastanowić. Jak się okazało wyjechał w nieznanym kierunku i przez kilka miesięcy nie dawał znaku życia. W końcu sam się ze mną skontaktował i zaprosił do swojego mieszkania, w którym pełno było akcesoriów do wykonywania magicznych trików. Przyprowadził też dziewczynę, której nigdy wcześniej nie widziałem. Miała na imię Mary, ale nie widać było po nich, żeby żyli w bliższej relacji. Jak każdy iluzjonista także William potrzebował asystentki, a mnie ustawił w roli widza. Zastanawiałem się, czy ćwiczyli ten pokaz już wcześniej.

– Pamiętasz jak kiedyś wywróciłaś się i uderzyłaś w głowę? – zapytał dziewczyny.

– Nie.

– No właśnie, wstrząs, którego wtedy doznałaś wymazał część wspomnień.

Dotknął blizny na głowie dziewczyny, jakby powstała ona właśnie w trakcie tamtego wydarzenia, choć nie mogłem mieć pewności, czy William nie zmyślił wszystkiego.

– Nie przypominasz sobie niczego z tamtego dnia? – kontynuował.

– Teraz coś mi świta…

Kiedy odsunął palec, zobaczyłem, że w miejscu blizny znajduje się otwór.

– Czujesz coś? Czy to boli?

– Nie, wszystko jest tak jak wcześniej. To już?

– Tak. Wkrótce o wszystkim zapomnisz. A teraz…

Poprosił mnie, żebym podszedł i tak jak wiele razy wcześniej zajrzał w otwór. Tym razem jednak sprawa nie dotyczyła przedmiotu, a żywej osoby, dlatego chwilę się wahałem. W końcu podszedłem i zbliżyłem swoją twarz do twarzy Mary. Czułem, że naruszam jej prywatną sferę, ale ona nie protestowała. Zaglądanie do wnętrza czyjejś głowy, to już zupełnie inna sprawa, lecz zrobiłem to, co kazał William. Znów zobaczyłem łąkę, a na niej półnagie nimfy, ale teraz już nie tańczyły. Odniosłem wrażenie, że na coś czekają. Nadciągnęły ciemne chmury, być może zanosiło się na deszcz. Nawet w tak idyllicznej krainie czasem zachodziło słońce.

Odsunąłem się na moment, a wtedy jakiś owad, najpewniej mucha, wleciał z impetem w otwór w głowie Mary. Chwilę potem dziura zniknęła. Dziewczyna twierdziła, że nic nie czuła i cieszyła, że ten dziwaczny eksperyment dobiegł końca, ale ja jeszcze przez długi czas zastanawiałem się, dokąd trafiła tamta mucha i wyobrażałem sobie jak miota się po umyśle Mary.

Kilka dni później William stwierdził, że jest gotowy na otworzenie przejścia. Wybrał mur starej fabryki, miejsce, w którym nikt nie miał prawa nas nakryć. Czy naprawdę wierzyłem, że zdobędę się na odwagę, żeby przedostać się na drugą stronę? Przecież otwór tak szybko znikał, że mogłem utknąć na zawsze w tamtym dziwacznym świecie albo zostać przepołowionym w trakcie próby powrotu. Przypuszczałem, że co najwyżej spróbuję rzucić kamieniem w stronę tajemniczych postaci i sprawdzić, czy wywoła to jakąkolwiek reakcję z ich strony. Choćby nawet nas zobaczyły, to co niby moggły zrobić? Na pewno nie dałyby rady ponownie otworzyć przejścia. Taką przynajmniej miałem nadzieję, jednak to, co wydarzyło się w tamtym momencie zamknęło wszystkie drogi do dalszego badania owego fenomenu. Williamowi udało się bowiem otworzyć przejście, czy raczej stworzyć otwór wielkości siebie samego, problem w tym, że z chwilą, gdy powstała wyrwa, zachwiał się, stracił równowagę i wpadł wprost w czeluść nowo powstałej dziury. Byłem zbyt daleko, żeby go chwycić, a może po prostu nie zadziałałem wystarczająco  szybko. Gdy podbiegłem do niszy, nie dostrzegłem nigdzie śladu przyjaciela. Nie widziałem nic poza nieprzeniknioną czernią, której nawet światło słoneczne nie dało rady rozświetlić. Wołałem Williama, ale nie odpowiadał. Przez moment miałem wręcz wrażenie, że znów stroi sobie ze mnie żarty i skrył się w ciemności, ale kiedy otwór zniknął, zdałem sobie sprawę, że mój przyjaciel także. Przeszukałem potem cały budynek, lecz oczywiście nikogo nie znalazłem.

Igraliśmy z nieznanym i przegraliśmy.

Wizja łąki pełnej nimf do dziś wraca do mnie, gdy zamknę oczy.

 

Koniec

Komentarze

Cześć,

 

Ciekawy szort – intrygujący początek, który potrafi wciągnąć.

Oczekiwałem, że coś jeszcze wyniknie z wątku muchy – a ten został urwany.

Niestety, trochę zawiodło mnie zakończenie. Człowiek przepadł… i tyle?

Niemniej, jak dla mnie szort jest raczej na plus

Pozdrawiam,

rr

Choćby nawet nas zobaczyły, to co niby moggły zrobić?

Literówka?

 

Ciekawe, mroczne. Może lepiej, że tak się skończyło dla bohatera. Oczywiście nie dla Williama. 

A może bohater też stracił pamięć jak Mary. Fajny szorcik. 

Pozdrawiam!

You cannot petition the Lord with prayer!

Cześć, Fanthomas

Ten szort smakował mi, jak dobre ciastko w znakomitej cukierni, gdy zastanawiam się, jakie składniki dodał cukiernik, że smakuje wybornie. Pozostawiłeś mnie z wielkim znakiem zapytania. Myślę, że na bazie tego pomysłu, możnaby napisać coś rewelacyjnego i dłuższego. 

Wydaje mi się, że zakończyłeś zbyt pochopnie, ale piszę to z całą świadomością jako odbiorca, dlatego jedynie Ty, jako twórca decydujesz. Podobnie jest z komponowaniem muzyki, czy malowaniem. W opowieści zawsze można się domyślać dalszych losów bohatera, lub bohaterów. Kiedyś wymienialiśmy opinie, tutaj na Nf pod którymś tam moim tekstem, dotyczące kwestii: czy opowiadanie, w momencie, kiedy autor stawia ostatnią kropkę, kończy się w tym miejscu nieodwracalnie. Niektórzy uważają, że historia ma nieskończenie wiele zakończeń, a czasami żyje własnym życiem. Byłem zdania, że gdy piszący kończy pracę, nie ma nic więcej, ale teraz mam wątpliwości. Chciałbym się dowiedzieć, co się stało z kumplem. 

Ps. Chyba któryś raz z kolei nadajesz bohaterce imię Mary :-) Ciekawe :-) 

Klik ode mnie

Pozdrawiam

Bardzo lubię u Ciebie czytać. Masz bardzo oryginalne pomysły i piszesz bardzo lekko, masz swój styl wypowiedzi.

Przyznam, że mucha mnie przeraziła. Niemniej całość bardzo wciągająca, bo przecież każdy z nas patrząc na to samo, widzi przez pryzmat własnych doświadczeń i marzeń. Kreujemy świat, wedle oczekiwań i projekcji sennych.

Pozdrawiam serdecznie i klikam.smiley

"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem

Dzięki za komentarze!

Co do zakończenia, to zastanawiałem się nad tym i chyba faktycznie postaram się je rozbudować.

Co do Mary, to bardzo możliwe, że już je użyłem kiedyś, to ładne imię. Mary-merry-marry, ewentualnie KoszMary, można się pobawić słowami ;)

To chyba nostalgia, jedna wielka tęsknota za tamtymi czasami, tamtą modą, muzyką, stylem, życiem...

Masz nieokiełznaną fantazję, skutkiem czego Twoje opowiadania bywają bardzo zaskakujące, czasami wręcz oderwane od rzeczywistości, a opisane wydarzenia niewytłumaczalne.

Pozostaję z ciekawością, co jeszcze wymyślisz. :)

 

Kie­ro­wa­ła nim rów­nie wiel­ka cie­ka­wość ze­tknię­cia z nie­zna­nym jak mną… → A może: Kie­ro­wa­ła nim, jak mną, rów­nie wiel­ka cie­ka­wość ze­tknię­cia z nie­zna­nym

 

za­py­tał dziew­czy­ny. → …zapytał dziew­czy­nę.

 

W końcu pod­sze­dłem i zbli­ży­łem swoją twarz do twa­rzy Mary. → Zbędny zaimek.

 

 …wy­star­cza­ją­co  szyb­ko. → Wystarczy jedna spacja.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziura w ścianie to na ogół nic nadzwyczajnego, można sądzić, że powstała w sposób zupełnie naturalny i widać przez nią to, co dzieje się po drugiej stronie, ale potem William stworzył otwór w jabłku, a gdy zajrzałem do środka, znów dostrzegłem łąkę.

Rozważyłym rozbicie tego zdania. 

Jedyne, co przychodziło mi do głowy [przecinek po wtręcie chyba] to miniaturowy ekran umieszczony wewnątrz napakowanego elektroniką sztucznego owocu, który działałby podobnie jak kinetoskop, ale prędko odrzuciłem tę myśl, gdy zademonstrował mi to samo z moją kanapką.

Tutaj także sugeruję rozbicie. 

Kierowała nim równie wielka ciekawość zetknięcia z nieznanym jak mną, 

Ten fragment się nie parsuje. 

– Na przykład po to, żeby nie tylko tam zajrzeć, ale przedostać się na drugą stronę.

– Z pozycji podglądacza chcesz przejść do roli uczestnika? Mógłbym tutaj przytoczyć pewne znane przysłowie: dać człowiekowi palec, a będzie chciał całą rękę.

– Przecież to niesamowite.

– Czy to, co do tej pory ci pokazałem nie wystarczy?

– To świetna rzecz, ale interesuje mnie dalsze zgłębianie tajemnic tamtego świata.

Blok dialogowy bez didaskaliów, tak zwracam uwagę, to niekoniecznie błąd.

Jak się okazało [chyba przecinek] wyjechał w nieznanym kierunku i przez kilka miesięcy nie dawał znaku życia. 

Przyjemnie dziwny tekst, w którym nie warto nawet się zastanawiać, co autor zaraz wymyśli, bo i tak nie odgadniemy. 

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Krótko, intrygująco, niepokojąco. Fajnie. I te nimfy! I ta mucha! Brrr…

 

Szarpnij się kiedyś na dłuższą, bardziej rozbudowaną historię.

Smakowity szort. Klimatyczny, niepokojący, może też trochę taki Lovecraftowy, a przede wszystkim oryginalny.

Klikam dwa razy! 

Kto wie? >;

Witaj. :)

 

Co do spraw technicznych, mam następujące wątpliwości (zawsze – tylko do przemyślenia):

– Potwory – zdołałem tylko usłyszeć, nim pochłonął go mrok nocy. Wielokrotnie próbowałem go namówić do zdradzenia większej ilości szczegółów, ale uparcie milczał. W końcu zaczął mnie unikać, jakby samo myślenie o tym, co zobaczył, wprawiało go w przerażenie. Nie mogłem zrozumieć jego dziwnego zachowania. – powtórzenia?

Choćby nawet nas zobaczyły, to co niby moggły zrobić? – literówki – mogły/mogłyby?

 

Dziewczyna twierdziła, że nic nie czuła i cieszyła, że ten dziwaczny eksperyment dobiegł końca, ale ja jeszcze przez długi czas zastanawiałem się, dokąd trafiła tamta mucha i wyobrażałem sobie jak miota się po umyśle Mary. – brak „się”?

 

Krótki utwór, który może stanowić kanwę znakomitego horroru. :)

Zachęcona nominacją Skrytego wpadłam i nie żałuję. Kapitalny pomysł! :)

Podwójny klik, pozdrawiam serdecznie, powodzenia. :) 

Pecunia non olet

Intrygujące i ładnie napisane. Podobało mi się. Ciężko napisać coś więcej, bo tekst jest krótki i odmawia składania jakichkolwiek wyjaśnień – ale rozumiem, że tak dokładnie miało być.

 

Pozdrawiam i klik

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Bardzo fajny pomysł na otwory do jakiegoś innego świata. Acz chyba nie wykorzystałeś w pełni jego potencjału. Innymi słowy, dopisuję się do grupy, której zakończenie nie usatysfakcjonowało w pełni. To mógł być dopiero początek przygody, a nie jej koniec. Czy kumpel w świecie nimf zachowa swoją zdolność do tworzenia portali? A jeśli tak, do czy będą one prowadzić z powrotem do naszego świata czy do kolejnego? A może talent przeistoczy się w jakiś inny?

No, nijak nie wiem, co tam się działo dalej, ale mam poczucie, że coś musiało.

Babska logika rządzi!

Bardzo dobry tekst. Mam wrażenie, że umiejętność mogłaby być postrachem dla trypofobów (których chyba jest wiele w społeczeństwie). Intrygujący pomysł, nieoczywista umiejętność, odrobina grozy, tajemnica i nutka filozoficznego rozważania o utraconym świecie. No dużo się zgadza w tym tekście i aż żal, że klikać już nie ma po co.

Pozdrawiam!

Hej, świetny pomysł, dobrze poprowadzona historia i znów to samo – tekst się urywa, tak jakbyś nie miał już ochoty na dalsze pisanie. Zachwiał się i wpadł do portalu? Poważnie? Czy tam potknął się, wszystko jedno… Jak już nie chciałeś dalej pisać, mogłeś przynajmniej trochę się postarać:P . Robisz tak przy większości tekstów, w mojej ocenie jest to bardzo rozczarowujące dla czytelnika. Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Nowa Fantastyka