
komentarze: 357, w dziale opowiadań: 303, opowiadania: 136
komentarze: 357, w dziale opowiadań: 303, opowiadania: 136
Czołem Finklo,
bardzo miło Cię gościć! (niezależnie od wątpliwości natury filozoficznej, czy użytkownik jest gospodarzem pod własnym tekstem)
Interesujący tekst. Brutalność końcówki mnie zaskoczyła, ale po namyśle dochodzę do wniosku, że tak jest dobrze, a wcześniej były jakieś przebłyski przyszłości.
W sumie to jest chyba dokładnie efekt, który chciałem osiągnąć. Troszkę podsunąć, ale jednak nie wprost. Tym bardziej cieszy, że uznałaś, że tak jest dobrze :). Mam nadzieję, że mimo pewnej prostoty przekazu, wzbudza przemyślenia.
Faktycznie, wolno się rozkręca z tym mitologicznym wstępem.
A jeszcze sobie w wolnej chwili pomyślę, czy wszystko tam jest potrzebne.
Obrazki świetne i pięknie ilustrują metamorfozę bohaterki.
Cieszy :). Nie żebym miał w tym jakiś wielki wkład (tym bardziej doceniam, jak ktoś sam ilustruje, Hesket na przykład).
Fajnie, że wpadłaś ;)
Pozdrawiam!
panów, to my piłą ryzali
Dlategoż mi słodko wybrzmiało “Pan Zakapior” ;)
Koalo,
dziękuję za misiowe odwiedziny, cieszę się, że tekst się spodobał. Faktycznie wydźwięk może smutnawy, ale jak się człek uprze to i pozytywny wydźwięk z niego wyciągnie ;)
Pozdrawiam!
No, pała z biologii XD
Może dwóję na szynach? Bo w sumie to miałem na myśli, że jest częścią tej nowej roślinki. Faktycznie jest nową ofc :)
Aż mi się przypomniało, jak w liceum z biologii wychodziło mi równe 3.00, a nauczycielka dała mi 2 na semestr, nie mając nawet osobistego uprzedzenia, bo nawet nie wiedziała kim jestem. Zaskakująco trudno było ją przekonać, że powinno to jednak wyjść inaczej…
Niemniej trzymam kciuki za drabbla lub niedrabbla Jolki :)
Dobła wieczór, to po kolei, dla każdego coś miłego, skoro każdy pofatygował się dla mnie :)
Zakapiorze
Niech wybrzmi publicznie – dziękuję za solidną betę! Każdemu życzę takich kompleksowych poprawek, przede wszystkim co do fabuły (wiem, że czasami Użytkownicy narzekają, że ktoś zrobi łapankę ortów i przecinków, a do fabuły się nie odniesie – to ja Pana Zakapiora polecam).
Nie wiem, czy jest jakaś nazwa na taki zabieg, w którym czytelnik się czegoś spodziewa i w zakończeniu jego oczekiwania zostają spełnione, ale w zaskakujący/przekraczający oczekiwania sposób, ale jest to dobry zabieg
Również nie mam pojęcia, ale jestem święcie przekonany, że Tarnina zna co najmniej dwa fachowe pojęcia na taki zabieg :)
bruce
AP
witaj, dzięki za wpadnięcie, zawsze cieszy :)
Trochę takie odwrócenie ról. Natura potrafi być okrutna, ale o wynalezienie bezinteresownego zła obwinia się przeważnie ludzi.
Dokładnie tak. Wydaje mi się, że jednak podświadomie natura/przyroda zawsze kojarzy się z dobrem etycznym (czymkolwiek by nie było), ot choćby w klasycznym tolkienowskim ujęciu zły, zindustrializowany Mordor vs. dobre, zielone Shire/Lorien/nawet taki Rohan. Przykłady można mnożyć, choć w postapo pewnie zdarzą się sytuacje odwrotne, gdzie technologia wybawia przed zdziczałą przyrodą.
Nie przypisuję sobie odkrycia Ameryki oczywiście, ale zaobserwowawszy powyższą tendencję do czynienia z natury protagonisty w fantasy zmusiłem się, żeby to jakoś literacko obrobić. Bo przecież kwiatek nie robi fotosyntezy dlatego, że jest ona dobra lub zła. On ją robi, bo tak jest stworzony, żeby przeżyć.
Dzięki za klik :)
Marszawo,
opowiadanie ma nieco biblijny klimat, ale napisałeś je po swojemu, tworząc interesujący świat i barwnych bohaterów. Masz przyjemny styl pisania, przez co całość czyta się lekko i z zainteresowaniem. Samo zakończenie mnie nie zaskoczyło, bo Bielka od początku wydawała mi się podejrzana.
Cieszę się bardzo, że uznałaś tekst za przyjemny :). Faktycznie wartkość lub głębia psychologiczna przytępione są nieco konwencją mityczną i swoistą klamrą w tym zakresie.
A że Bielka od początku podejrzana, well w sumie tak to już bywa z tymi roślinkami, że coś kombinują skrycie. Ja z moim kwiatkiem od roku prowadzimy grę kto kogo zabije pierwszy i o dziwo jeszcze nie wygrałem :)
Świat stanie się piękny tylko wtedy, gdy istoty go zamieszkujące będą rozumne i emocjonalne.
Heh. Naiwniaki. :D
Ot przykład świata ciekawego bez istot rozumnych:
Dodał coś od siebie?
Bardziej mi pasuje “co swoje”. Wiem, że nie jest to perełka językowa, ale tak brzmi bardziej prosto? Takie, “a chłop dodał, co dodać i tak musiał”. Może to bez sensu, ale mi pasuje :)
Poza tym się zgadzam z uwagami, dziękuję za nie. No i za klika. Fajnie mieć klika. Dobry klik.
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam, dziękuję za wizyty i ciekawe spostrzeżenia. Jeśli macie wciąż jakieś, to zapraszam oczywiście dalej :). Może uda się odpowiedzieć niezbiorczym tasiemcem.
Adexxie
bardzo dziękuję za Twóją opinię i klika. Przede wszystkim cieszy, że udało się ukazać dwie twarze natury. Fakt, tekst mógłby śmiało być na 80k znaków, z większą ilością wydarzeń i podbudowanym napięciem. Ale też taka specyfika tekstów portalowych, że trzeba się bardziej sprężyć i zmieścić pomysł w jakimś sensownym przedziale. Mam zresztą całkiem sporo “opowiadań” zdecydowanie za długich na Portal :)
bruce
bardzo dziękuję za Twoje wsparcie, doceniam to.
Cieszy także, że tekst się spodobał, bo ma pewne eksperymenty w stosunku do mojego bazowego stylu.
No i fajnie, że obrazki Wam się podobają :)
Pozdrawiam Was serdecznie!
Mam nadzieję, że wszystko dobrze i zrozumiale wytłumaczyłam.
Jak najbardziej :)
Tak jak mówiłem – wszystko pasuje do konwencji fantasy.
Czołem!
Karczma w Lendergardzie słynęła na cały kraj ze swojego jadła i napitku, tak więc nikogo nie dziwił fakt, że panował tu tłok. Jednak żaden tłok nie mógł się równać z tym przy ławie, na której siedział wysoki, młody blondyn o niebieskich oczach
tłok-tłok. Rozumiem, że to porównanie, ale still powtórzenie i chyba jednak nie uzasadnione środkiem stylistycznym.
Słońce już zachodziło, ale wychodzący mężczyźni od razu spostrzegli,
Nie wiem, czy nie użyłbym innego słowa, celem uniknięcia w jednym zdaniu zachodziło-wychodzili.
Wiedźma z Bagien!
Hyhy Jozin z Bazin, przepraszam :)
Z zamyślenia wyrwał ją stukot kopyt. Zza wzgórza wyłonił się wysoki jeździec szybko zmierzający ku niej. Gdy się zbliżył, zobaczyła połyskującą zbroję i długie blond włosy. Wyglądał na równie zaskoczonego jak ona.
– Zorin? – zapytał cicho.
– Gryndil… – powiedziała smutno.
Nic się nie zmienił przez te trzy lata… Choć nie, jego oczy… Jego oczy wyglądały smutniej, doroślej. Brakowało w nich tej wesołej iskry, którą tak wtedy polubiła. Spojrzał na nią nerwowo:
– Wyglądasz na bardzo zmęczoną. Chodź, zabiorę cię do Pinearu. Mam tam przyjaciół.
To spotkanie jest dla mnie troszkę nienaturalne. Widzieli się raz w życiu (?). Jak mogą się tak od razu pamiętać i oferować pomoc? Jakby spędzili tą noc w inny sposób (powiedzmy), to może jeszcze, ale tak to jest to odrobinę naciągane.
Pół roku spędziła ćwicząc się w walce u starego rycerza. Na swój pierwszy miecz zbierała długo. Chciała być gotowa. W przerwach jeździła jednak opiekować się chorymi. Skądś musiała brać pieniądze, ale była o wiele ostrożniejsza. Zdarzyło się, że pewnego wieczora znalazła się na przedmieściach Lendergardu. Zmęczona postanowiła zajść do karczmy pod lasem. Już z daleka usłyszała podniesiony męski głos. Cicho zajrzała przez okienko. Zobaczyła go. To była ta chwila. Jej czas. Czas zemsty. Zdecydowanie pchnęła drzwi. Wzrok wszystkich skupił się na niej.
I to też mnie zastanawia. Dlaczego zielarka za najlepszy sposób zbicia rycerza uważa walkę mieczem? Nie mogła go otruć albo zaszlachtować jak spał? Zakładam, że sposobów jest sporo, a ten, który wybrała, chyba najgorszy dla niej. Ale no epicki za to :)
Wątek rośliny mógłby być bardziej wyeksponowany, ale to Szanownej Jurorce oceniać.
Poza tym… kurde fajne klasyczniutkie fantasy. Miło się czytało. Narzekania powyżej, to tylko takie o gadania/zapytania. Dobry tekścik.
Pozdrawiam!
Tak technicznie, to nasionko jest częścią rośliny (?). Jakby organem, tak jak jakaś nerka alboco :).
Ale tak literacko, to przyjąłbym, że nasionko jest jakąś zapowiedzią/nadzieją roślinki. Np. wojna o nasionko, jest tak naprawdę wojną o przyszłą roślinkę. Nie idą te wszystkie króle i rycerze toczyć epickie boje po to, żeby mieć tylko nasionko :). Więc chyba git.
Moim skromnym zdaniem.
Jestem zaskoczony, że nikt wcześniej nie wyłapał “stróżek”, bo już kilka osób się przez tekst przebiło wcześniej. Literówki to podstępne bestie są.
Bestie są to, oj tak. A ja wyłapałem to tylko dlatego, że sam niedawno machnąłem podobny błąd, który wytknęła niezawodna Regulatorzy :).
Co do samego zakończenia, starałem się, żeby było jednak czymś bardziej słodko-gorzkim. Bohaterka zjednoczy się z ukochanym, ale w drodze do niego zupełnie zatraciła się w żalu
Jasne, to wybrzmiało. Moje wrażenie z happy endem było o tyle dominujące, że po prostu spodziewałem się w pełni martwego końca drogi, gorzkiej ironii i żalu. Niemniej, nostalgia i utrata są wyraźnie zaakcentowane. Swoboda interpretacyjna też na pewno jest.
Pozdrawiam!
Czołem!
Kluczyła już w sięgającej do pasa gęstniejącej Trawie, która zapraszała coraz śmielej, jak nieprzebyta toń zachęcająca do kolejnego kroku w głębinę Morza.
Tutaj zastanawiam się nad składnią. To “już” miało chyba wskazywać, że trawa robi się coraz wyższa. Czy w takim razie może, “Kluczyła w sięgającej już do pasa, gęstniejącej Trawie”?
ostatnie stróżki potu na czole
Strużki potu, zakładam :)
Po raz pierwszy od wejścia na Morze poczuła, jak ogarnia ją strach.
Trochę mi nie pasuje, bo wcześniej piszesz:
Dostrzegła, że kolorowa chusta leży na wysokich, nieruchomych źdźbłach, cierpliwie wyczekując powrotu właścicielki. Mathair sparaliżował strach.
Może najpierw “obawa”, bo to chyba stadium przed “strachem”?
Satysfakcjonujący tekst. Momentami mam wrażenie powtarzasz refleksje, lekko parafrazując swoje poprzednie zdania, ale to też buduje klimat, a wykorzystany język jest ładny, opisy poetyckie. Z kolei miłym zaskoczeniem dla mnie, spodziewającego się zakończenia, które zadrwi z wysiłku bohaterki, jest dobry happy end. Dobrze, że Trawy doceniły jej odwagę. Jakoś to takie zgodne z naturą i przyrodą.
Pozdrawiam i powodzenia w konkursie!
Czołem chalberczyk,
ach, miło tak, jak ktoś wróci do dawnego tekstu. Jeśli absurd do Ciebie trafił, to wysoce mnie to cieszy. Ot, nie zawsze człowiek musi pisać fantasy : )
Dzięki za odwiedziny i za klika!
chalberczyk,
Ha! Chyba jesteś jedynym czytelnikiem, który nie narzeka na fabułę, że dziurawa :)
Oczywiście, nie jest to opowiadanie pełne akcji, strzelanin i pościgów, ale mam wrażenie, że opowiadasz dokładnie tyle historii ile chcesz, by czytelnik resztę zapełnił swoim domysłem, swoją refleksją. Więc mi pasuje :)
Tytuł (roboczy – jestem otwarty na sugestie): Zaskoczenie
Długość: 16592 na ten moment
Gatunek: fantasy, z elementami dark
Opowiadanie na roślinny konkurs Holly, od razu przepraszam, że narzucam betującym krótki termin (do 1 sierpnia trza wrzucić).
Tekst z mojego świata fantasy, który już parę razy zaprezentowałem na Portalu, ale tym razem od innej, naturalnej strony. Będę wdzięczny za każdą uwagę co do pomysły, fabuły, języka (ehh błędów), refleksji. Chętnie odwdzięczę się betą.
Adexxie, dzięki za wizytę! Nie uważam się za wysoce oryginalnego twórcę, więc podwójnie cieszy, że to doceniłeś.
A, przecież jeszcze są “Kwitnące trawy” XD
Oo celnie. Choć tam już epicka fabuła napisana, nie wiem, czy można doepicczyć :)
Chociaż tam chyba triumf antagonistów w tekście…
Ale fajny konkurs i ale fajny długi termin :)
Te moje niegdysiejsze słowa się bardzo źle zestarzały, zwłaszcza in fine…
Ale dam radę, prawda? Prawda … ?
Skoro Ranko Ukulele to biedronki ludojady by pasowały, ale tu kurka wodna nie roślinki…
Cieszy mnie Twoja radość :). Jest zasłużona, bo tekst naprawdę ciekawy!
Adexx – Moja dwunożna
Czołem!
Intrygujący tekst, oparty na ciekawym pomyśle takiego trochę one-room. Przede wszystkim urzekłeś mnie głównym bohaterem – narracja pierwszoosobowa (której normalnie nie lubię) tutaj pasuje znakomicie. Fakt, że nie wiemy czym jest bohater znakomicie wpływa na fabułę, jego niezrozumienie dla świata ludzi jest konsekwentnie i dobrze poprowadzone. Mam tu tylko podobne przemyślenie co Zakapior – dziwne, że potrafi mówić po ludzku. Może mógłby rozumieć Rel przez dotyk? Nie wiemy, czym jest, zatem musielibyśmy to kupić, jako jego cechę, umiejętność. A z tą mową, jest lekki zgrzyt.
Ale to nie przeszkadza, fabularnie i refleksyjnie opku niewiele brakuje.
Dlatego rolą mą jest klikać i życzyć powodzenia w konkursie!
Czołem Chalberczyk!
W końcu dotarłem do “Przyjaciółki lipy”!
Przede wszystkim jestem pod ogromnym wrażeniem warsztatu pisarskiego, jaki okazałaś w tym tekście. Język, zdania, opisy – piękne to i jak znakomicie wykorzystane do nostalgicznego nastroju opowiadania. Szacunek.
Fabularnie jest w porządku, opowieść jest satysfakcjonująca, spokojna, płynie sobie wolno. Mam trochę odczucie przypowieści (zlepek scen, symbolizm), a jednak wybija się też psychologia postaci.
Ciekawy sposób uchwycenia rośliny. Jednak wprost myśląc o konkursie, widziałem oczyma wyobraźni ożywione rośliny, magiczne kwiaty, wywary, mroczne pnącza, a tu proszę – inne i jakie oryginalne podejście.
Gratuluję, w konkursie ściskam kciuki. A piórko prędzej, czy później przyfrunie :)
Pozdrawiam!
A odnośnie fabuły, w mojej wizji miał to być prolog do większej historii, którą tam sobie powoli tworzę. Chciałem rzucić kilka okruszków, które zachęciłyby potencjalnego czytelnika do dalszej lektury. Jeśli uważasz, że nie do końca mi wyszło, to trudno. Przynajmniej się starałem.
Właściwie jako prolog, to mogłoby to funkcjonować dość nieźle. Na pewno zachęciłoby mnie do czytania dalej w myśl schematu: prolog z mocnym i odległym wydarzeniem, a pierwszy rozdział gdzieś spokojny, powolny. W taki sposób, by się udało, a niestety bardzo trudno napisać prolog tak, by sam się dobrze bronił.
Pozdrawiam!
Czołem!
Garść przemyśleń:
Kruki zataczały koła na tle krwawiącego nieba. Ich donośny skrzek brzmiał jak szyderstwo wobec tych, którym los odmówił łaski. Tamard otworzył oczy – jedno zalane krwią, drugie ledwie śledzące ruch ptasich sylwetek. Ból w piersi i nodze był tak dojmujący, że ciało nie reagowało na rozkazy umysłu. Każdy oddech przypominał wbicie ostrza, każda myśl – krzyk duszy błagającej o litość. Nie miał siły wstać, choć wiedział, że musi.
To pierwszy akapit, więc musi chwycić. Opis bólu, który odczuwa bohater od razu na mnie działa. Ale zdanie Ich donośny skrzek brzmiał jak szyderstwo wobec tych, którym los odmówił łaski musiałem przeczytać dwa razy, by zrozumieć, a to drugie zdanie tekstu (!). Nie wykluczam, że ja jest niekumaty, ale może nie szalałbym w pierwszy akapicie z tak doniosłymi metaforami. Tak samo to każda myśl – krzyk duszy błagającej o litość. Sądzę, że za dużo tego.
Jeden z kruków opadł niżej. Dziobem smagnął powietrze tuż przed jego twarzą, jakby testował, czy dusza wojownika jest już gotowa do odejścia z walkiriami do domu Złotego Ojca.
Nie, nie teraz, nie tak – pomyślał w panice.
Przecinek przed “czy” i “pomyślał w panice” bez italiki?
Wokół leżeli towarzysze z dywizji:
Czy dywizja to odpowiednio klimatyczne stwierdzenie? Może oddział? Kojarzę dywizje jako najwcześniej XVIII-wieczne pojęcia, mniej odpowiednie dla klasycznego fantasy.
Zaimkozę wskazała już Reg, więc tylko to popieram – zdecydowanie należy zredukować ich ilość. Polecam ctrl-f wszystkie “jego”, “ich”, “mu” itp. i rozważenie, czy w każdym miejscu są potrzebne. Albo postawienie krytycznego pytania, czy umieszczenie zaimka cokolwiek dodało.
Trudno mi również ocenić świat stworzony, bo i niewiele o nim wiemy. Stąd też przyczepiam się do “dywizji”, a może to wynika ze świata.
Natomiast chyba Twoim celem był klimat i narastające napięcie. To się w mojej ocenie udało, z każdym zdaniem czytało się lepiej i z większą ekscytacją. Także ode mnie spory plusik za klimat.
Minusik za fabułę, bo nie wybrzmiało do końca kto, gdzie i dlaczego. Nieznajomy, czarnoksiężnik, ork ze szklanymi oczami, wszystko nie połączyło się w satysfakcjonujący sposób. A może miało się łączyć, ale nie osiągnęło tego efektu u mnie.
Trzymam kciuki za dalsze teksty!
Pozdrawiam!
Cześć!
Tekst traktuję jako baśń, bo konwencja wyraźnie na to wskazuje. Momentami mam wrażenie zbytniego przegadania, co jest wypadkową długich wypowiedzi bohaterów i narratora, opisów oraz dość pompatycznego języka. Mimo to, każdym z tych elementów operujesz zgrabnie, co należy pochwalić.
Docenić należy też pomysł i jego przedstawienie – niedynamiczne, spokojne, wskazujące na narastającą od zaistniałej sytuacji zgniliznę.
Nie mogę się jednak wyzbyć wrażenia, że troszkę dynamiczności można by dodać – jeśli nie dialogami, to opisami, wydarzeniami.
Tekst jednak oceniam jako niezły, gratuluję.
Pozdrawiam serdecznie!
AP – Epizod
Cześć!
– Potrzebuję trzy, góra cztery miesiące, by pozamykać sprawy. Więcej nie chcę, ale muszę wiedzieć na pewno, że tyle przeżyję i ani miesiąca krócej, ani dłużej.
Mam wątpliwość logiczną, czy może być trzy, góra cztery miesiące i ani miesiąca krócej, ani dłużej. Tzn trzy-cztery z założenia dają jakiś luz. Ale w sumie to wypowiedź, więc bohater zapewne mógł tak sobie powiedzieć.
Ogólnie tekst napisany dobrze. Pomysł może nie jest odkrywczy, ale osobiście zafascynowała mnie motywacja bohatera i nie mogłem jej rozgryźć, choć chciałem. Wyjaśnienie – niejednoznaczne, nieoczywiste, otwarte, również przyniosło mi satysfakcję. To chyba najważniejsze w tym tekście i moim zdaniem w pełni się udało.
Lekką wątpliwość nasuwa mi druga część. Rozumiem, że zmiana narracji na opisową jest owocem przemiany bohatera w drzewo, ale mimo to nie mogę się wyzbyć wrażenia kroniki. A może tak właśnie ma być?
Niemniej, dobre opko, intrygujące, skłaniające do refleksji. Najpierw pomyślałem sobie “kurczę, tytuł taki nieintrygujący, może dałoby się go rozwinąć, by zachęcał mocniej”, ale po przeczytaniu nie mam wątpliwości, że tytuł jest znakomicie dobrany do przesłania.
Klikam, pozdrawiam i trzymam kciuki w konkursie!
Soczewicy :)
bruce – Powieść Reinkarno
Czołem bruce!
Jak zawsze wyciągasz świetną historię i wplatasz w nią subtelnie fantastykę – czytało się bardzo dobrze.
Momentami mam wrażenie troszeczkę, że tekst wpada w kronikę, ale z drugiej strony jakoś trzeba było to czytelnikowi wyjaśnić. Niemniej, kolejna intrygująca historia zyskała swoją fantastyczną szatę dzięki Tobie. I to należy docenić i kliknąć!
Chciałabym jednocześnie uspokoić, że zamieszczam tę propozycję, napisaną jakiś czas temu i na tym na razie pauzuję, więc przynudzać zbytnio już nie będę, obiecuję.
Cóż to za złowieszcza deklaracja? Pokaż tych, których przynudzasz, to ich poświęcimy na ołtarzu Bogini Literatury :)
Pozdrawiam serdecznie
Ave Cezarze, chwała i sława!
Bardzo przyjemny tekst, odjechany, a jednak uparcie logiczny. Dzieje się dużo, a przecież tekst nie jest spuchnięty. Uśmiechnąć się też można. A zabieg z głównym bohaterem ciekawy.
Zlecenie polega na dokonaniu czynności prawnej na rzecz dającego zlecenie. Tutaj mamy analogię np. do świadczenia stałej pomocy prawnej. Mefisto ma podejmować różne działania zmierzające do apokalipsy ;)
Poprę, bo też mi się wydaje, że pakiet i złożoność czynności Mefistofelesa wykracza poza klasyczne zlecenie. Ale do rozstrzygnięcia sądowego, właściwość chyba sądu ostatecznego, no chyba, że się umówili na SR w Olsztynie.
Problem polega na tym, że 95% zawieranych w Polsce umów zlecenie, to wcale nie jest zlecenie w rozumieniu kodeksu cywilnego, a nieudolna próba ominięcia kodeksu pracy xD
Tzw. “wysokiej klasy fachowcy zatrudnieni na umowę o dzieło” :)
Chyba to klikać można jeszcze, to ja klikam mocno.
Pozdrawiam!
Hej!
Tym razem zupełnie normalny tekścik :). Hmm… może nawet nieco zbyt klasyczny, przez co przewidywalny. Ale Vacter kiedyś celnie zwrócił uwagę, że krasnoludy to taki dość ugruntowany schemat w fantasy i trudno z nich coś nowego zrobić i w mojej ocenie ma rację.
Fajny tekścik, dla mnie największy plus za ironię w narracji – uśmiechłem się poważnie i to kilkakrotnie.
Pozdrawiam i czekam na dalsze losy Danu :)
Zygfrydzie
bardzo cieszy mnie Twoja opinia :).
Aż do końcówki nie domyśliłem się, że chodzi o tego Twardowskiego :) Brawo ja.
Brawo Ty! Przynajmniej jest ktoś, dla kogo wszystko nie było jasne od początku, a to i dobrze :)
Udanie gra na wzbudzenie w czytelniku niesprawiedliwości,
Ten efekt również chciałem osiągnąć, cieszę się, że go dostrzegłeś.
Dzięki za wpadnięcie, pozdrawiam serdecznie!
Emperor jest już mniej komunistyczny. No chyba, że NAAAAAASZ Emperor
Witam Jurora :)
Cześć,
Zadziwiające jak
Przecinek?
Przepuściłem go i patrzyłem jak
Przecinek przed jak?
Opakowanie było lekko zagięte i kod nie chciał zadziałać.
No i któż tego nie doświadczył. Dramatyczne przeżycie.
Oddaliłem się, udawałem, że coś poprawiam na jednej z półek, ciągle go obserwując. Oceniałem wygląd mężczyzny. Człowiek się nie postarzał, tylko zarósł. Jego ruchy były znacznie wolniejsze niż przed laty. W końcu udało mu się skończyć i wyszedł ze sklepu.
Akapit trochę nie po polsku napisany.
Ogólnie to ciekawy, krótki tekst, skłaniający do otwartej, niejednostronnej refleksji.
I dobrze :)
JPolsky bardzo dziękuję za wpadnięcie i pozytywną recenzję. Jak mam być szczery, to Twój odbiór tego tekstu jest w 100% tym co chciałem osiągnąć. To znaczy oczywistości są, ale celem jest klimat i narastająca groza/uczucie zagmatwania. Bardzo się cieszę, że tak to odebrałeś :)
ośmiornico
Twój komentarz również bardzo mnie cieszy – pozytywnie oceniasz to na czym mi najbardziej zależało w tekście.
trochę naciągany wydawał mi się motyw obowiązywania cyrografu, który został podpisany bez pełnej świadomości jego treści, ale uważam, że autor może nadać swojemu diabłu własne zasady.
I dokładnie tak jest :). Zagmatwanie i nieoczywistość jest też diabelskim narzędziem, zwłaszcza wobec prostoty duszyczek. Zapewne, gdyby miał kusić wielkich jaśnie panów, to by przybrał formę prostej, głupiutkiej dzieweczki albo nierozgarniętego parobka. Na każdego coś się znajdzie :)
Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję za Wasze cenne opinie!
O ile mnie matematyka nie zawiodła punktów mogę dać osiem, autorów nieprzeczytanych przepraszam za niewyrobienie się z ich, nie wątpię, znakomitymi tekstami.
cezary_cezary: Piekielna asystentka, czyli… – 2
Robert Raks: Diabli sługę wzięli – 2
chalbarczyk: Piekło z lodu – 3
Ambush: Piekło-niebo – 1
Cześć Kolekcjonerze,
tekst bardzo dynamiczny, do czego przyczyniają się krótkie zdania. Jest to zabieg obosieczny, bo o ile akcja jest wartka, o tyle wkrada się dużo chaosu. Momentami zbyt dużo. Przez to trudno też czasem dostrzec powiązanie między częściami.
Nie można jednak odmówić kreatywności oraz pomysłu. Klimat wiszenia głównego bohatera i jego umęczenia wydał mi się wiarygodny. Jednak scena kulminacyjna… cóż, miałem wrażenie, że nie była dość podbudowana, ale może też czegoś nie wychwyciłem. Ogólnie, dużo się działo i nie wiem, czy aż nie za dużo. Przez to mniej przywiązałem się do konkretnych pomysłów, które były niezłe.
Niemniej, tekst oceniam jako udany.
Pozdrawiam!
Cześć,
opko może nie jest przesadnie odkrywcze, ale ma pomysł, który jest bardzo sensownie zrealizowany. Historia ma narastający klimat, a do tego ciekawe, nieoczywiste zakończenie.
Emocje głównej bohaterki są troszkę spłycone, bo dość szybko przechodzi ze stanu w stan, refleksje w tym zakresie są proste, ale z drugiej strony jestem w stanie uwierzyć w lekką diabelską manipulację. Na pewno nie jest to coś nieprzekonującego.
Dobry tekst.
Powodzenia w konkursie życzę i pozdrawiam!
Marzan: Matylda i Paladin
Marzan: Matylda i Paladin
Pobetowo wbijam!
Niech świat wie, co na becie mówiłem. Opowiadanie jest napisane bardzo poprawnie, spójnie realizuje pomysł, ale przede wszystkim i tak po ludzku – cholernie dobrze się je czyta. Tekst w sumie nie jest długi, a kipi z niego masa pomysłów.
Im dalej w opko, tym więcej skrótowości i opisowości, ale dzięki temu udanie zamykasz opowieść. Wciąż najbardziej podoba mi się pierwszy fragment z Paladinem, oj jak to się czyta, klimat świetny!
Hm, typowy tom to 500.000 znaków. 7 tomów to 3.500.000 znaków. Da się ogarnąć ;)
Wrzuć na betę I tom :))
Stwierdziłem, że wolę bohaterkę pytającą, niż wojującą, i stąd słabsze zakończenie. Gdyby przywódcy mocarstw byli grzeczniejsi, kiedy kończyłem pisać, może Matylda zostałaby wyzwolicielką planety. Ale nie byli. Więc jeśli powstanie kiedyś kontynuacja, to otworzy ją okropna rzeź, po której bohaterkę zaczną nękać niewygodne pytania, niczym ślimak drążący cukinię.
W sumie pisałem na becie – dla mnie to jest dość życiowe zakończenie. Niecukierkowe (niecukiniowe hehe). Nie robiące ideałów, tylko wprowadzające puentę, która prowadzi bohaterkę do uznania, że wybicie potworów to super pomysł. Piękny byłby świat, w którym w każdej bestii każdy bohater potrafiłby dostrzec coś dobrego. Ale to dopiero fantastyka by była. Ja w fantasy potrzebuję kreatywnego świata, ale spójnej i realnej psychologii i decyzyjności bohaterów. Twoje zakończenie takie właśnie jest.
Jak anonsowałem, tekst biblioteczny, konkursowo udany (choć Szanownej Jurorce to sądzić według jej sumienia) oraz zasługujący na nominację piórkową.
Pozdrawiam i trzymam kciuki za dalsze świetne teksty!
Finklo, Regulatorzy – chyba naniosłem wszystkie wasze poprawki.
Finklo,
Ciekawe ujęcie legendy. Czy pan miał prawo do dusz poddanych? Czy diabeł honorowałby taką umowę? W końcu to nie grzechy chłopów, tylko pana…
Diabeł to mi się zawsze przy Twardowskim wydawał bardzo w myśl “umów należy utrzymywać”. A że kruczki małymi literkami i haczyki – cóż. Dlatego też chciałem podkreślić, jak ważne dla niego jest podpisanie dokumentu.
W ogóle jest to zawsze taka ciekawa perspektywa, gdy diabeł nie ma naturalnej wyższości nad człowiekiem, musi uciekać się do bardzo ludzkich sztuczek. A że Twardowski przeważnie go podle wykorzystywał, to chciałem, aby diabłu też coś się dostało. Choćby ogarek :).
A co do prawa do dusz… cóż, tytuł nie wziął się bez powodu.
Regulatorzy,
bardzo dziękuję, że wpadłaś i wychwyciłaś co niedobre.
Czytało się nieźle, choć wykonanie mogło być lepsze.
Odbieram to całkiem pozytywnie :). Niebetowane więc wszystkie szydła mej niedoskonałości wyszły z worka.
Pozdrowionka!
GalicyjskiZakapior – Lebensraum – dzieci zbóż
Ambush,
ależ zabawę zafundowałaś. Pomysł, wykonanie i humor, wszystkie się zgadzają. Przyjemna, absurdalna lektura.
Pozdrawiam!
Zakapiorze,
Tekst jest bardzo oryginalny i (co nie dziwi) napisany bardzo poprawnie językowo.
Przeplatywanie historii, kultur, czasów za pomocą jednego motywu nie jest niby niczym nowym, ale ująłeś to bardzo ciekawie, przedstawiając różne perspektywy.
Mój osobisty zgrzyt jest z czasem teraźniejszym narracji, ale to moje uprzedzenie, niczym nieuzasadnione.
Ponadto, zastanawiam się, czy Twoim celem było zostawienie czytelnikowi interpretacji tego co się dzieje, czy jednak chciałeś, abym jakąś konkretną refleksję miał. Ponieważ, zdecydowanie wybrzmiewa mi to drugie. Mamy tu bowiem ludzkie tragedie, ale też takie człowieczeństwo w pełnej swojej krasie, dobre i złe, jednoczące się jednym motywem. Czy jest to zatem po prostu magiczny mechanizm? A może schronienie dla utrapionych? Świat, do którego tylko młodzi mają wejście? Wydaje mi się, że nie ma jednej odpowiedzi.
Lektura bardzo przyjemna, pozdrawiam!
Ambush
Pulchny brunet o urodzie księgowego mafii
:))))
Ugh, ale ogólnie to tekst mocny, robiący wrażenie. Interpretacja konkursowego zadania na poziomie. Podoba mi się bardzo wyrazista postać bohaterki, jest bardzo z krwi i kości. Trochę zostawiłaś do dopowiedzenia czytelnikowi, ale czy to źle?
Pozdrawiam!
Dziękuję Ambush. W takim razie wszystko jasne, czekam na dzień od Versus i postaram się ku chwale Portalu działać :)
W sumie nie mam stuprocentowej pewności jak to działa, ale coś mnie skrobie w głowie, że mógłbym się zgłosić na dyżurnego :)
Brawa, szczególnie dla Zakapiora za dublet tak szybko!
Chalberczyk – once more dziękuję za wpadniecie pod dawny już tekst! Dobrze, że bohaterowie jako tako wyszli, bo to opowieść o nich, jakby album z ich życia. Słusznie przedmówcy zauważyli, że fabuły to tu raczej nie ma. Może bardziej kartka z pamiętnika dziejów…? A do tych postaci historycznych mam akurat wielką słabość :). Pozdrawiam!
A no i za klika też dziękuję!
Jejku, Chalberczyk, bardzo mi miło, że zrobiłaś archeologię mojego tekstu! (Choć chyba mój staż nie taki długi, by nazwać to "archeologią" w pełni). Cieszę się, że poruszyło, bo i mnie wtedy cała sytuacja, którą hmm… parafrazuję, jakoś poruszyła. Bez tragedii, bez entuzjazmu, ale że choć to pozornie nic wielkiego, to że stało się coś ważnego. Bardzo dziękuję za wpadniecie i pozdrawiam!!!
Drodzy, wybaczcie odpisanie po czasie i to jeszcze z telefonu, więc bez ładu i składu. Robercie – bardzo miło, że wpadłeś, dziękuję za pochlebne słowa, miło mi :) (tu robię entera, ale jestem święcie przekonany, że na telefonie mi się nie zrobi) Finklo, miło, że wpadłaś, jak zawsze ciepło Cię witam :) Zadałaś ciekawe pytania i jako pierwsza tak wyraźnie zwróciłaś uwagę na moje nawiązanie do legendy. Myślę, że już na lepszym sprzęcie się do tych pytań odniosę. Jeżu, jak mogłem z tymi ubraniami, kompromitacja, znakomicie, że to wyłapałaś, zresztą stróżkę też:)))) Pozdrowionka!
Cześć
najpierw kilka poprawek (sugestii)
dopiero gdy nogi chłopaka zaczęły drętwieć od bezruchu.
Może “gdy nogi chłopaka zaczęły już drętwieć od bezruchu”. Dopiero brzmi tak, jakby kapłan czekał z wejściem, aż nogi chłopaka zaczną drętwieć.
Nie był w stanie się poruszyć, gdy mężczyzna podszedł bliżej, ani wtedy, gdy położył lodowatą dłoń na jego głowie. Nie krzyknął, gdy ten wbił mu w skórę nieobcięte paznokcie. Ale jednak coś zrobił. Gdy kapłan zaczął szeptać zaklęcia w obcym języku, chłopak zemdlał.
To chodzi o to, że coś zrobił, bo zemdlał? Troszkę nie rozumiem tego jednego zdania.
W zasadzie brakiem szacunku mogło być w jego oczach wszystko, a karą było ciężkie bicie, z reguły do krwi i zakończone kopniakami po głowie i brzuchu.
Powtórzenie do uniknięcia chyba.
służąca przyniosła mu wczoraj odzienie jego młodszego brata
Zaimek zbędny.
Niezły tekst – dobrze się czyta, spójna, krótka historia z dobrze zbudowanym klimatem. Napięcie narastające w głównym bohaterze widoczne.
Nie do końca jest jasne co właściwie się wydarzyło w kaplicy, ale mrok lubi mieć swoją tajemnicę, kupuję to.
Pozdrawiam!
Cześć!
Zręcznie napisane, z morałem i sensem. Ma ręce i nogi, trochę vibe bajki. Przyjemnie się czytało, szacunek.
Pozdrawiam!
Czołem!
Obietnicę spełniać zaczynam – czytam teksty.
Rozczarowania odczuwać nie mogę. Przeważnie u siebie mam problem z kreowaniem sensowej fabuły, raczej przedstawiam scenki. Ty w krótkim tekście opisałaś tyle, że ho! Podziwiam!
Ale momentami przez to mam wrażenie, że to trochę opis, brakuje dialogów lub budowania napięcia, czy zbudowania bohaterów. Ale, przekaz jest dobry, emocje też się pojawiają, a światotwórstwo jest przyjemne. Dobry pomysł, dobra realizacja.
Mieszkała w północnej twierdzy, poza którą rozciągały się samotne stepy i nienazwane krainy. Niekiedy słyszała opowieści, że tam właśnie toczy się wiekuista walka dobra ze złem, światłości z czernią, a tętent kawalerii potępionych słychać w nocy nawet w czworakach u służby, ale nie była pewna, czy chce w to wierzyć.
Lublin? :))))
Pozdrawiam!
chalberczyk
Aj, nie warto, są w większości o Lublinie. :)
Mogło być znacznie gorzej ;)))
czeke
Oczywiście, w tym tekście żadnego zaskoczenia nie ma, pełna zgoda. Chodziło o klimat, bardzo cieszy mnie Twój pozytywny odbiór tego aspektu. Dzięki :)
ASie
wybacz że mam takie skojarzenia;
A cóż ja mam wybaczać? :) Przyszedłeś, zostawiłeś sensowną opinię i jeszcze klikiem do biblioteki dobiłeś.
Brzmienie może faktycznie być współczesne, nie mam aż tak szerokiej wiedzy na temat wiejskiego życia w tym okresie, by to wybrzmiało solidnie wiarygodnie pod tym względem. Poniekąd wysłużyłem się historią jako tłem, a inspiracja brała się z hybrydy kilku utworów muzycznych i literackich (Kaczmarski, Rej).
Ale bardzo cieszy, że stylizacji Ci się podoba :)
Pozdrawiam Was serdecznie
Ambush
Niereformowalny dla mnie za nowoczesny, nie pasuje do klimatu całości.
Prawda, nowomowa się wkradła.
Według mnie rozcieńczoną jak kto/co wódka.
A to i prawda.
Wolałabym z 20% mniej.
Konkret – noted.
Bardzo dziękuję za odwiedziny i podzielenie się opinią. Tekst nie w pełni w moim stylu, dlatego dobrze, że dało się przeczytać bez zgrzytania zębami :)
Dywizjo Pancera
a to zdrowia życzyć trzeba! W końcu szlachetne zdrowie… A u Autora jedynie antagoniści alergiczni :)
bruce
wątpliwości co do tamtych wątpliwości właśnie
Incepcja :)
chalberczyku (wciąż mam jakąś wątpliwość, czy ja to tak powinienem odmieniać – daj znać jak najlepiej ),
Bardzo miły komentarz z Twojej strony. Budujące to :)
Wcale nie za długie.
Przeciwnie.
Co Czytelnik to opinia i to jest właśnie piękne :). O tyle dobrze, że nie wiem, czy potrafiłbym skrócić.
Dobór słów przemyślany prócz jednego wyrażenia (Ambush już zwróciła na to uwagę), feudalizm niereformowalny jest anachronizmem, a nawet jakby nie był, to wybija z rytmu, wyrywa czytelnika ze świata przedstawionego. Bardziej pasuje tu jakaś metafora gospodarska, np. uparty jak głupie cielę etc.
Celna sugestia, faktycznie niepotrzebne mruganie okiem do Czytelnika.
Oczywiście bardzo dziękuję za odwiedziny, klik i ogólnie poprawę humoru w piątek trzynastego :)
Obiecuję też w końcu wpaść do Twoich tekstów – teraz miałem okres pisania, więc czytania było mniej, ale zabiorę się za to chętnie!
Wszystkich pozdrawiam bardzo serdecznie!
bruce,
fajnie, że drążysz temat :).
Moim zdaniem ten celownik brzmi tam źle.
“Ja nie wiem, co te chłopy porobiły, ale bab nie powinno się tłuc. Nie ekonomowie.”
Rozumiem to tak, że
zdanie nr 1: kobiet nie należy bić
zdanie nr 2: na pewno nie ekonomowie powinni je bić.
W mianowniku, że kto? co? bije baby? – nie ekonomowie biją baby.
Bo przy brzmieniu “Nie ekonomom” brzmi to jakoś jakby było niezwiązane ze zdaniem poprzednim. Może po prostu nie do powinności, a do czynności się odnoszę, nie wiem, czy to poprawnie.
Ale,
Jednak, kiedy teraz myślę, już sama nie wiem…
Niech to nas zjednoczy, skoro i ja nie wiem :)
Ogólnie to ciekawa kwestia.
Jurora szanownego pancernego witam i o zdrowie pytam :)
MichaelBullfinchu
cześć i czołem! Dziękuję za opinię, przytyk i pochwała zawsze najbardziej wiarygodne są w parze :). Zresztą z tym zarzutem przegadania nie zamierzam walczyć, bo on ma swoje uzasadnione podłoże. Niemniej, cieszy, że uważasz tekst za udany.
Pozdrawiam!
Dawidzie!
Przypomniał mi się “Potop” jedyną książkę jaką przeczytałem przygotowując się do matury i właśnie z potopu była matura :))))))
Czasem to trzeba mieć szczęście i mu dopomóc :)
Dzięki za komentarz i opinię, cieszy pozytywny odbiór!
Galicyjski Zakapiorze!
Dzięki za wizytę i zwrócenie uwagi na oczywisty błąd.
Hmmm no nie jest to złe opowiadanie, aczkolwiek muszę napisać szczerze, wydało mi się bardzo przegadane. Mamy 30k znaków, a akcję tak naprawdę można streścić w kilku zdaniach, i postacie też nie są jakoś szczególnie rozbudowane. Część tych znaków realnie służy budowaniu klimatu i napięcia, ale spora część to (w moim odczuciu) zbytnia szczegółowość.
Dobrze to rozszyfrowałeś, koncentracja była na klimacie, postaci są proste celowo. Pierwotnie był zamysł, aby było ich więcej i miały bardziej dynamiczne relacje między sobą, ale nie spinało się to limitowo, a zależało mi na cierpliwym zbudowaniu klimatu.
Dziękuję za klika i dobrą, merytoryczną opinię o tekście!
Czołem bruce,
witam serdecznie i dziękuję za komentarz i rzetelne poprawki tekstu. Tym razem nie betowałem, a widzę z generatora błędów wylosowały się literówki (i interpunkcja z urzędu) :). Znakomicie, że je wychwyciłaś, bo psują klimat, który z mozołem staram budować.
Nie ekonomowie. – tu tylko dopytam, czy nie miało być bez „e”?: Nie ekonomowi.
Do tego się tylko odniosę, bo reszta bezdyskusyjna. Zostawiam tak, ponieważ Jan odnosi się do tego komu wolno bić żonę. Tj. “Bab nie powinno się tłuc. Mogą to robić mężowie, nie ekonomowie”. Stąd taka forma, choć wcześniej Jan mówi “ekonomy”, to jednak raz na czas, jako światłemu, uda się mu trafić z odmianą.
Przepiękna stylizacja języka
Zaskoczenie nr 1, bo zakładałem, że stylizacja będzie pierwszym zarzutem, że nieudana i niezupełna.
Świetny horror, do końca trzymający w napięciu
Zaskoczenie nr 2, że uznajesz to za horror, co schlebia zbudowanemu klimatowi. Nie stosowałem takiego tagu, bo nie uważam, bym w morzu znakomitych horrorów na Portalu, potrafił choćby w części zrobić taki klimat grozy. Dlatego miło, że jednak tę grozę choć trochę czuć.
i ukazujący prawdziwą ludzką naturę
Tu zaskoczenie mniejsze, pragmatyzm ludzki miał być pewną puentą. Pierwotnie zakończenie brzmiało nawet “Jan strzelił celnie i żył długo i szczęśliwie”, ale zrezygnowałem z tej igraszki z bajkowym zakończeniem.
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam!
Czołem Dywizjo Pancerna!
Dziękuję za miłe słowa i komentarz.
pozytywne zakończenie jest pocieszające.
Wzięło mnie tym razem na przynajmniej trochę szczęśliwe zakończenie. Bo ponurość i smutek chyba są niewiarygodne, jeśli nie wydarzy się nic dobrego :)
Cieszy, że podoba się już drugie opko z tegoż świata, następne w swoim czasie nadejdą :)
Pozdrawiam!
a także późniejsze spory w sądzie… :)
Był taki case w Stanach, nie tak dawno, 2019 chyba – facet przeżył śmierć kliniczną i wniósł o to, że w takim razie odsiedział już dożywocie, bo przecież umarł :). Ale sądy tego nie kupiły, z tego co pamiętam.
Czołem!
Uhhh… ale tu się dzieje. Ostatnio pisałem, że mi zaimponowałeś ilością treści w krótkim tekście, teraz również, ale nie wiem, czy trochę nie przegiąłeś :)
Niemniej, pomysł aż kipi i widać, że wiedziałeś co chcesz osiągnąć, a zaryzykuję stwierdzenie, że pisząc miałeś dobrą zabawę. Inspiracja ropuchowa super, kiedyś też próbowałem zaprząc ją do fantasy, ale śmiem twierdzić, że Tobie dużo lepiej to wyszło.
Natomiast na następnego Danu poproszę ciut mniej abstrakcyjnego absurdu, bo od nadmiaru głowa rozboleć może, a bardcorowa playlista tworzyć się wszak dalej musi :)
Pozdrawiam!
Czołem!
Nie jest to tekst dynamiczny, ale zakładam, że i taki był Twój cel. Schemat opowiadania odwiedziny mnicha – noc/sen moim zdaniem jest dobry. Brakuje mi jakiegoś zaakcentowania puenty i jeszcze wzmocnienia wątku rośliny, ale może zepsułoby to efekt.
Ciekawe nawiązanie do relacji między krzywdą ludzką, a przyrodą, w której przyroda pełni rolę takiego brutalnego Robin Hooda, bezlitośnie odpowiadającego na krzywdy.
Ogólnie to podobało się, kawałek dobrego, klasycznego fantasy.
Pozdrawiam!
bruce, jak zawsze wyciągasz i nadajesz fabuły intrygującej historii. Tutaj akurat nie mam pewności, czy chciałaś pójść w absurd, grozę, czy intrygę (podstęp), a chyba trochę za mało znaków, by ująć wszystkie, w związku z czym klimat trochę skacze i w żadne z powyższych wczuć mi się trudno. Niemniej, jest zręcznie (co oczywiste w Twoim wypadku) napisane i ciekawe, subtelna fantastyka, ładna taka :). Cieszę się, że przeczytałem.
Pozdrawiam!
Nova
dziękuję za bardzo miły komentarz, bo to jest dokładnie efekt, na którym mi zależy. Motywuje to do dalszego pisania
Dzięki tak zacnemu terminowi to i chyba ja się dopiszę, kurczę ale to przedłużanie terminów jest kuszące…
Ambush
jest mi bardzo miło, że tekst się spodobał. W 100% się zgadzam, że ryzyko rozpadnięcia się tekstu jest duże i tu przy pisaniu miałem wielokrotnie takie wrażenie. Stąd bardzo cieszy, że się to utrzymało.
No i nastrój mi się absolutnie nie obniżył.
Tekst powstał w pełni dlatego, że wymyśliliście jako Jury fajny konkurs, który zainspirował.
Pozdrawiam!
Dobry,
Ja tu tylko przechodzę, dyskusji proszę nie przerywać.
Jak miło Tarnino, że się podzieliłaś tekstem, jak rozumiem w bólach i wbrew mnogim odnogom fabularnym i pomysłom odmiennym wypracowanym. Doceniony być on musi.
Uśmiech szczery na mej twarzy zagościł przy lekturze.
– Melodramat jeszcze niewynaleziony!
A tu tym bardziej.
Obrazek jeszcze zostawię, bo Ty zawsze takowe wynajdujesz, to i Tobie się należą.
Choć przyznam, że smoka akurat nie widziałem ostatnio, więc może tyle z tego sprzętu pożytku.
Pozdrawiam, podziwiam, nie przerywam!
Bardzo dobry tekst. Mam wrażenie, że umiejętność mogłaby być postrachem dla trypofobów (których chyba jest wiele w społeczeństwie). Intrygujący pomysł, nieoczywista umiejętność, odrobina grozy, tajemnica i nutka filozoficznego rozważania o utraconym świecie. No dużo się zgadza w tym tekście i aż żal, że klikać już nie ma po co.
Pozdrawiam!
A dobra, trochę więcej rozumiem po tym:
Short o chłopakach którzy odnajdują artefakty dawnego świata.
Ale szczerze powiedziawszy wyeksponowałbym to bardziej w tekście i to tak dużo bardziej (subtelnymi sugestiami). Bo nie zawsze przeczytam opis tekstu :).
Pozdrawiam!
Czołem!
W środku zastał leżącego na zbitej kupce wyschniętej trawy rówieśnika, mniejszego od siebie chłopaka.
Pokraczne zdanie, a to drugie w tekście, więc warto przemyśleć.
“Kyle wbiegł do namiotu. W środku, leżąc na kupce wyschniętej trawy, drzemał Fen, jego kolega. Tak jak Kyle ubrany był w zwierzęce skóry.”
Sugestia dalej jest pokraczna, ale nie ma powtórzenia “chłopaka” i tego dziwnego zdania, zachęcam do własnej inwencji po przemyśleniu :).
kto miał z nimi kontakt.
Może bym napisał, “że miał w nimi kontakt”
Fen podniósł się powoli z posłania i zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka.
Jeszcze przed chwilą nie chciał iść, a wcześniej spał, a tu zaczyna się od razu pakować. Jakieś to takie szybkie. Nie buduje klimatu.
Jesteś super!
Może nie “super”, a “świetny”, czy coś.
Droga była pusta, była głęboka noc
Powtórzonko.
W ogóle popatrz na napisanie tego fragmentu:
Droga była pusta, była głęboka noc. Wszyscy mieli w dłoniach łuki. W tym plemieniu każdy potrafił się nimi posługiwać.
Cztery zdania. Owszem, krótkie sformułowania potrafią budować klimat grozy i napięcia, ale nie, gdy przekazujesz informacje.
“W ciemną noc droga była zupełnie pusta. Wszyscy chłopcy poruszali się szybko, w dłoniach trzymając swoje łuki, których jako dumni członkowie plemienia, umieli używać od najmłodszych lat.”
Sugestia, również taka sobie, ale to już dwa zdania :)
– Nie strzelaj! Gdyby chciał zaatakować, zrobiłby to już dawno – szepnął Fen.
Wilk zawarczał. Nagle w jego ciele utkwiła strzała. Kyle puścił cięciwę. Zwierzę zawyło i rzuciło się w jego stronę.
Kyle wiedział, że nie zdąży z kolejnym strzałem. Rzucił łuk na ziemię, sięgnął po nóż zrobiony z kości i przygotował się na atak. Wilk rzucił się z przerażającą szybkością. Kyle zamknął oczy…
ale nic nie poczuł.
Trochę się pogubiłem. Kto kogo i dlaczego. Kyle puścił cięciwę, gdy w ciele wilka już tkwiła strzała. Chyba nie Fen strzelił, skoro przed chwilą mówił, żeby tego nie robić. Potem w ciele wilka są dwie strzały, a Kyle nie zdążył nawet założyć drugiej na cięciwę. Kto zatem zdążył strzelić dwa razy w tak krótkim czasie? (może ja nie umiem czytać, tego absolutnie nie wykluczam, więc jeśli Twoim zdaniem fragment się broni to broń się i bij mnie śmiało :) ).
– Chcesz wracać do domu? – zapytał brat.
– Nie, dam radę.
Nie wiem, czy mały chłopiec odpowiedziałby “Nie, dam radę”, to brzmi jak coś co mówi ktoś ciut starszy.
zapewnił Fen i razem z Kyle'em
Odmieniałbym chyba normalnie: “Kylem”. Jeśli można to robić po polsku, to dlaczego by nie. Ale to moja opinia, z apostrofem również jest poprawnie.
Podeszli ostrożnie do zakurzonej skrzyni. Kyle spróbował ją otworzyć, ale bezskutecznie. Podważył wieko nożem i wspólnymi siłami udało im się ją otworzyć.
Popatrz jak to jest napisane. “Spróbował ją otworzyć, ale się nie udało. Spróbował inaczej ją otworzyć i się udało”. Więcej dramaturgii, więcej wysiłku (łez, krwi i potu), mniej informacji rodem z filmu przyrodniczego i to takiego z mniej dynamicznych.
każdy z nich miedzianego koloru, przypominający grot strzały – zainteresowały Fena.
Wielka litera z początku uciekła i ta konstrukcja zdania z myślnikiem… “Każdy z nich przypominał miedziane groty strzały, co bardzo zainteresowało Fena.”
– Fen, patrz! Kolejny dziwny przedmiot!
Czy tak powiedziałby nastolatek do nastolatka? “Kolejne dziwactwo!” (sugestia, pewnie znajdziesz o wiele lepszą).
Nie myśląc za wiele pobiegł ze strachem w oczach do wioski powiedzieć o wszystkim co się stało.
Pobiegł ze strachem w oczach. Kogo innego strach miałby mieć w oczach?
Hmm… Trochę nie do końca rozumiem. Krótka scena, nieporywająca niestety. Za mało emocji i dynamiki, grozy też w sumie nie ma. Może za bardzo sobie wziąłeś do serca ostatnie skrytykowanie metafor, a one dobrze użyte budują klimat :). Nie urzekło mnie przesadnie, może potrzebowałbym więcej tego tekstu, aby zżyć się z bohaterami lub mniej treści w tej ilości, by skupić się na najważniejszym.
Do tego, zastanawia mnie na ile świadoma jest konstrukcja świata. Chłopcy wydają się co nieco prymitywni, noszą skóry, mają kościane noże i łuki. A jednak mówisz, że poszli drogą, mamy kopalnię (oj ciągnie Cię coś pod ziemię w tych tekstach :) ), latarnię, rozmawiają zupełnie współczesnym językiem. To może być konsekwentny pomysł, nie wykluczam, bardziej pytam. Flintston też ubierał się w skóry, a jeździł autem :)
Ogólnie wydaje mi się, że “Miasto w bursztynie” jednak bardziej mi się podobało. Niemniej, pomysły są, widać i to dobrze!
Pozdrawiam!
Czołem
Padlina z ich ciał zdarzała się więc niezwykle rzadko, w zasadzie tylko wtedy, gdy ciało bezwładnie spadło gdzieś pod korony drzew, skąd latające monstra nie były w stanie jej wypatrzeć.
Ten akapit odnosi się do latających monstrów, a końcówka poprzedniego mówiła o zagrożeniu ze strony ludzi. Ot, taka niekonsekwencja.
Udało mu się za to przypomnieć sobie o czymś innym
udało mu się za to przypomnieć sobie coś innego.
a tych terenach jeszcze nie dawno toczyła się krwawa wojna, więc większość lokalnej zwierzyny była przerabiana na pokarm dla setek tysięcy zbrojnych, którzy na dodatek wyjałowiły ziemię, na której pasły się dzikie zwierzęta, na przykład kozy.
Wyjałowili, zakładam. Niektóre zdania opisowe są dość podrzędnie poskładane, mi to utrudnia odbiór. Nie żeby zdania nie mogły być długie, ale tak jakoś za dużo wstawek, za mało jednego celu w zdaniu.
Bestia wyszczerzyła budzący grozę kły, wykazując niezadowolenie tudzież obawę, słysząc kroki.
Po krótkiej chwili również starzec je usłyszał.
Trochę bez sensu zbudowana konstrukcja. Ona słyszy kroki, ale mag nie, a to od jego strony prowadzisz narrację. Czytelnik też nie wie o co chodzi i moment zaskoczenia przez to umyka.
młoda czarodziejka nie wyglądała na zaskoczoną.
Zwróć uwagę, że jeszcze akapit wcześniej operowaliśmy probabilistyką, czy ona jest czarodziejką. W międzyczasie nie pojawiła się żadna nowa przesłanka, zatem nie powinno być nagle stwierdzenia, że na pewno nią jest.
Na samą myśl poczuła głód. W ciągu dni spędzonych na odludziu nie jadła zbyt wiele, a większość jej zapasów już się wyczerpała.
Dlaczego nagle narracja z jej strony? Owszem, można taki konstrukt stosować, ale nie pasuje mi to do klasycznego fantasy, bez zabawy konwencją. W ogóle nie rozumiem tego nagłego przejścia na jej perspektywę.
Wybacz, nie robię łapanki stylistycznej, ale błędy również są.
Natomiast błędy nie przeszkadzają mi w odbiorze. Co przeszkadza, to właśnie okrutny chaos narracyjny. Źle rozłożone akcenty fabuły, przez co pomijałem kwestie, które okazały się istotne, do tego niewiele dramaturgii, choć dzieje się sporo. Np. czarodziejka – kompletnie nie rozumiem po co się pojawiła. Okay, potrzebny był dialog i zapewne chciałeś pokazać, że główny bohater bardziej zainteresował się siłą potwora niż jej śmiercią. Ale nie trzyma się to, wydaje się sztuczne, a jej postać służąca wyłącznie tym celom.
Popracowałbym nad tym, bardzo psuje pomysł, który jest niezły i oryginalny. Do tego główny bohater wydaje się ciekawą, nieoczywistą postacią. Tym bardziej prowadziłbym narrację konsekwentnie z jego strony.
Mam nadzieję, że krytyka w miarę konstruktywna :). Chętnie poznam głównego bohatera bardziej w innych tekstach.
Pozdrawiam!
Hej!
Nie ma fantastyki
Mnie tam się podoba. Poetycki tekst.
Poza tym Australia przecież nie istnieje, bo nie da się żyć do góry nogami :)
Hej Murinie!
Bardzo miło Cię widzieć, super, że wpadłeś! Mam nadzieję i trzymam kciuki, że również dane Ci będzie w swoim czasie coś napisać na Portalu!
Pozdrawiam!
Czyli jestem stała w zainteresowaniach. ;-)
A niby kobieta zmienną jest :)
Dziękuję Wam bardzo za wiarę.
chalberczyku
Jeśli chcesz zostawić cynizm i gorzkie uwagi co do bogów, możesz pozwolić bohaterce dorosnąć do tych 16 lat, a jeśli chcesz, aby ciągle była naiwnym dzieckiem – zamiast cynizmu pokaż jej naiwność, wrażliwość, podatność na zranienia, złość i zachwyt. Myślę, że wtedy byłaby bardziej prawdziwa :)
To prawda, wezmę sobie do serca, dzięki!
GOCHAW
bardzo mi miło :). Cieszę się, że wyszło ciekawie, może jednak napisanie czegoś ponad 10k znaków nie przerasta mnie aż tak bardzo.
Reg
Żałuję, że spóźniłam się nieco i nie mam po co iść do klikarni, bo opowiadanie słusznie już trafiło do Biblioteki. :)
Mea culpa, bo to moje wykluczenie sprzętowe spowodowało powolność wdrożenia poprawek.
Niezmiernie przykro, że w Twoim przypadku zaimkoza ma tak bolesne objawy, ale jestem przekonana, że już niebawem, dzięki zastosowaniu należytej uwagi jako skutecznego antidotum, dolegliwości ustąpią i poczujesz się zdecydowanie lepiej. ;)
Dzięki za pokrzepienie, może leczenie okaże się skuteczne :)
Pozdrawiam Was!
Dzień dobry wszystkim, informuję, że dopadłem komputer (yay!).
Reg,
Już miała opuścić plac ze swoją zdobyczą, gdy w jej nozdrza uderzył… → Czy zaimki są konieczne?
Przez cały ten czas praktycznie się nie poruszył, wbijając w dziewczynkę ten swój magiczny wzrok. → Czy zaimki są konieczne? Czy mógł wbijać w dziewczynkę cudzy wzrok?
…powtórzył swoje pytanie mirtis. → Zbędny zaimek.
Zavla poczuła w sobie głębokie wzruszenie… → Czy zaimek jest konieczny – czy poczułaby wzruszenie w kimś innym?
Choruję na zaimkozę, przypadek ciężki, średnio uleczalny, oczekuję współczucia. Wierzyć lub nie, ale naprawdę sprawdzam każdy tekst na zaimki.
Skąd w czasach tego opowiadania wiedziano, czym są metry? Tu chyba znajdziesz coś stosowniejszego: http://wiki.meteoritica.pl/index.php5/Dawne_jednostki_miar_i_wag
Słusznie. Przemodelowałem to zdanie tak, że miary nie ma wcale, bo i po co ta informacja, wystarczy, że był wysoki. Chyba.
…powiedział poważnie.
– Moja matka tak nie mówiła – rzuciła Zavla, jeszcze w trakcie mówienia żałując, że zdecydowała się powiedzieć coś takiego. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: …rzekł poważnie.
– Moja matka tak nie mówiła – rzuciła Zavla, już żałując, że zdecydowała się powiedzieć coś takiego.
Bardzo słusznie.
Zavla poczuła nieprzyjemny dreszcz strachu i ścisk w żołądku. → Zavla poczuła nieprzyjemny dreszcz strachu i ucisk w żołądku.
Sprawdź znaczenie słowa ścisk.
Jak robić błędy, to przynajmniej zabawne. Mogłem dodać tag “humor” i się usprawiedliwić.
…zauważyła dziewczynka, znów testując jego mirtisańskość… → To słowo brzmi zbyt współcześnie.
Proponuję: …zauważyła dziewczynka, znów sprawdzając jego mirtisańskość…
Dwa razy przetestowała, na ile mirtis będzie w stanie ją odnaleźć… → Może: Dwa razy próbowała zbadać, na ile mirtis będzie w stanie ją odnaleźć…
Bardzo słusznie.
…rzuciła się biegiem przed siebie. → Czy mogła biec inaczej, nie przed siebie?
Tak :)
No dobra, nie.
Pozostaję z nadzieją, że będzie mi dane poznać dalsze, ciekawe losy małej bohaterki. :)
Zawsze miło usłyszeć .
Dzięki bardzo, tradycyjnie czynisz tekst lepszym.
chalbarczyku
nie takie rzuć :)
Powtórzę się z góry: jak robić błędy, to zabawne :).
Ona myśli jakby miała szesnaście lat, a nie dziesięć. Owszem, jest dzieckiem ulicy i musi walczyć o przeżycie, ale cynizm i wyrachowanie, które są jej właściwe, są bardziej charakterystyczne dla starszych.
Trochę też brak logiki w interakcjach bohaterki z mężczyzną: Najpierw się boi, później się oswaja, ale czy to możliwe, aby się z nim nudziła? Przecież w jej życiu nic się szczególnego nie dzieje, a facet rozmawia z roślinami… Później zaś zdradza go (mała ta zdrada) i się znów boi. Trochę zabrakło mi głębi w jej przemianie.
Bardzo ciekawa myśl. Co do pierwszego – tak zgoda, to ogólnie chyba problem dzieci w literaturze tego typu. Nawet u Sandersona, który każdy szczegół ma dopracowany, miałem wrażenie, że bohaterowie myślą ponad swój wiek i doświadczenie, o Grze o Tron nie wspominając, bo tam 13-latkowie myślą jak 30. Trochę się zgodzę co do mojego tekstu. Wynika to też z takiego narratora pół-uczestniczącego, który z jednej strony prowadzi narrację ze strony Zavli, ale z drugiej jest w stosunku do niej podmiotem trzecim i komentuje jej poczynania czasem cynicznie. Będę miał to na uwadze przy następnych tekstach, w których Zavla się pojawi, a mam nadzieję, że takowe będą.
Co do drugiego – to raczej miał być krótki tekst. Emocje są spłycone, to fakt. Trochę można to zrzucić na dziecięcość Zavli, bo jednak dzieci błyskiem zmieniają nastawienie, a trochę właśnie do ogólnej konwencji tekstu.
Poza tymi mankamentami (subiektywnymi) opowiadanie trafia do mnie.
Cieszy bardzo, zarówno to, że trafia, jak i że sensownie wskazałeś mankamenty.
Pod takim motto mógłby się ochoczo podpisać grecki filozof Melissos :)
Byt i niebyt, coś takiego, nie?
Dziękuję bardzo za wizytę :)
Finklo
Sympatyczny tekst i jakiś ciepły, mimo biedy bohaterki.
Życzę jej powodzenia, lubię takie bystre dziewczynki.
Dziękuję, przekażę Zavli, może się zmotywuje występować dalej w tekstach :)
Postawa nieżyciowa
Cieszy, bo jak inaczej podkreślać różnice między rasami fantasy generalnie humanoidalnymi, jak nie przez nieżyciwość jednej względem drugiej :).
Skądinąd Twoje pytanie pod poprzednim tekstem sprawiło, że postanowiłem się mirtisami zająć w pierwszej kolejności i jakoś ich wyjaśnić. Więcej o nich będzie, mam nadzieję.
Wszystkich Was serdecznie pozdrawiam!
Regulatorzy Super że wpadłaś. "Nieco do życzenia" w Twojej skali to chyba nawet nie jest tak źle :). Nie mam na razie dostępu do komputera, ale oczywiście do poprawek się ustosunkuję i je naniosę. Do tego momentu, pozdrawiam!
bruce,
bardzo Ci dziękuję za betę, uczyniłaś ten tekst znacznie lepszym :). A za godziny pobudek szanuję, Mama zasługująca na podziw!
Zakapiorze,
No jest klimacik, światotwórstwo i nawet ciekawi bohaterowie są.
Cieszy.
Natomiast w warstwie fabularnej w sumie niewiele się dzieje, a wiele z tego, co się dzieje, pozostaje bez jakichś większych konsekwencji.
Zgoda, porwanie fabułą celem nie było. Lepiej wychodzą mi albo szorciki z jedną sceną/jednym pomysłem albo teksty długo za długie na Portal, gdzie fabuła się może rozkręcać powoli i spinać wielowątkowo. Z opkami na ok. 20-30 tys. znaków mam zidentyfikowany przez Ciebie problem, ale rękawicę podejmuję i postaram się poprawiać.
Co ma znaczyć ten zapis? Że narrator nie pomylił się wzywając Baera?
Zresztą no niezależnie od tego, co chciałeś przekazać, IMO należało to zrobić słownie. Taki zapis pasuje do encyklopedii albo jakiegoś felietonu.
Miałem podobne przemyślenia, ale zostawiłem, co by ktoś się do tego odniósł (tak jak np. ostatnio zrobiłem przypisy dolne, co się spotkało z niechętnym odbiorem). Wywaliłem ten wykrzyknik.
Ten “poziom” tutaj jest nieprzyjemnie angielskawy, raczej “wysokość” powinna być.
Celne.
Dzięki za wpadnięcie i przy okazji, szczerze gratuluję otrzymanego piórka za naprawdę jakościowy tekst.
Pozdrawiam!
Czołem MichaelBullfinch!
Dzięki serdeczne za przeczytanko i opinię, cieszę się, że tekst zjadalny.
Zjadło Ci literkę.
Literki nie ucięło, gdyż albowiem Zavla w trakcie wypowiadania słowa zmieniła zdanie i użyła innego – stąd trzykropek. Ja wiem, może średnio intuicyjne, ale też moi bohaterowie tak miewają często, więc postaram się tego trzymać.
Ale, po Twojej uwadze uciąłem jeszcze jedną literkę, może tak jest jaśniej :)
Pozdrawiam!
Fajne, uśmiechłem się :)
Ma on za zadanie udowodnienie praktyczne możliwości chłodzenia reaktorów powietrzem.
Dałbym może “Wynalazek ma za zadanie”, bo nie wiadomo czy on to tow. Michaił, jego zespół, czy program.
pan Paretkiv
Tow. zamiast pan?
I ogólnie to nie wiem, czy lepiej nie wybrzmiałoby, gdyby “towarzysz” i “towarzysze” pisać wielką literą. Taka sugestia.
Uczcijmy minutą ciszy tragicznie przypadkową śmierć Towarzysza Ministra.
Pozdrawiam!
Gochaw,
i oczywiście, zawsze znajdzie się jakaś zasada, której świadom nie byłem lub byłem i zapomniałem :). Nawet jeśli zasada, to brak zasad. Uczy pokory.
W takim razie winszować swobodnej wypowiedzi, bo nie każdy zapewne się wypowiada swobodnie w taki zacny sposób.
Pozdrawiam!
Koalo,
dzięki za wpadnięcie. Piosenkę polecam oczywiście, bo ma klimacik. I cieszy, że w Twojej ocenie ma go również opko. Zastanawiałem się, czy nie wspomnisz, że znów brak happy endu :)))
Pozdrawiam!
bruce,
jak zawsze wyciągasz niesamowite historie. Czy brakuje fantastyki? Może troszkę więcej anioła by się przydało w tekście.
szepnął do siebie, oglądając się jeszcze, aby popatrzeć uważniej.
Może “przyjrzeć”? jakoś nie wiem, połączenie “oglądając się” z “popatrzeć” wypada dla mnie nienaturalnie.
I czy brak happy endu? Historia tragiczna, ale poruszająca, a to co poruszające nie kojarzy mi się wyłącznie ze smutkiem. W opisanej historii nawet w tym jest wątek prawie fantastyczny (prawie, bo przecież prawdziwy), bo mamy bohatera rodem z fantasy, który przeciwności się nie lęka i inspiruje.
Podoba mi się to, że anioł mówi mu o tym, że to się nie uda. To nie jest twierdzenie, to jest fakt. A mimo to Fox biegł.
Aż mi się przypomniały słowa Sama z Dwóch Wież Tolkiena (cytat mam nadzieję dokładny, ale nie mam 100% pewności, bo z internetu brany, nie mam LOTRa pod ręką :)):
“But that’s not the way of it with the tales that really mattered, or the ones that stay in the mind. Folk seem to have been just landed in them, usually their paths were laid that way, as you put it. But I expect they had lots of chances, like us, of turning back, only they didn’t. And if they had, we shouldn’t know, because they’d have been forgotten. We hear about those as just went on, and not all to a good end, mind you; at least not to what folk inside a story and not outside it call a good end.”
Pozdrawiam i klikam, bo skłania do przemyśleń!
Hej!
Na poezji się nie znam, ale zobaczyłem dedykację powszechną, więc grzechem byłoby nie zerknąć. Ciekawe, nasunęło delikatne skojarzenie z “Radością pisania” Szymborskiej. Tekst wydaje mi się dość autentyczny.
Zastanawia mnie tylko zupełny brak przecinków w tekście, to jest celowe, czy jakaś licentia poetica? Bo ja nie wiem, czy tak wolno
Pozdrowionka!
Tytuł: Niebieskie jabłko – nie ma nic większego od małości
Gatunek: fantasy, klasyczne, ocierające się o high, ale chyba jednak nie całkiem.
Długość: 23049 (raczej nie więcej)
Bezczelnie znów korzystam z bety :). Tekst ze świata autorskiego, z którego już jedno opko zamieszczałem, z dziewczynką Zavlą w roli głównej. Nie jest to jednak fragment, a niezależny tekst. Sam jeszcze będę pracował (stylistyka, zaimkoza itp.), jednak może ktoś dorzuci coś ciekawego. Zależy mi na tym, by tekst nie był drętwy, wzbudzał jakieś emocje oraz wprowadzał coś światotwórczo.
Jestem otwarty na uwagi każdej maści, a klasycznie, dla betujących szykuję dużo wdzięczności, którą skapitalizować można prośbami o betę.
Pozdrawiam :)
Tarnino, bardzo mnie to cieszy :).
Pozdrowionka!
wielka litera raczej z miłości, nie z gramatyki
miłość wybacza błędy
Bardzo się cieszę, że mogłem pomóc i dzięki za przyjemną lekturę!
Dzięki Anet
Miło, że wracasz
Czołem!
To Absynt, przyjacielu!
Wielka litera w jakimś celu? Bo to jednak nazwa gatunkowa nie własna, chyba że?
W końcu nic tak nie pobudza kreatywności jak nielegalna ciecz o lekkiej tendencji do halucynacji.
Przecinek po “kreatywności”?
ciecz o lekkiej tendencji do halucynacji.
Ciesz nie może mieć tendencji do halucynacji, może być za to halucynogenna lub mieć tendencję do powodowania halucynacji.
Bardzo przyjemne, operujące na klasyce fantasy. Ale jak na 3k znaków opowiedziałeś zaskakująco dużo i z sensem, brawo. Ze względu na to klikam, bo mi zaimponowało.
Pozdrawiam!
Tu chodzi przede wszystkim o spójność – jeśli światło przyrównujemy do wody, co jest uprawnione i może wyjść świetnie, to ważne, żeby je przyrównywać do wody, a nie do czego innego. Przynajmniej w jednej scenie. Tak samo ściana – najpierw jest ożywiona ("w letargu" mogą być tylko istoty żywe), a potem to znika i powstaje wrażenie "hej, ale dlaczego ta ściana była przez moment żywa? po co?".
Tarnino, tak oczywiście, chodziło mi o ilość jednego środka stylistycznego, która dodatkowo akurat niewiele wniosła. Dlatego, Lukisto, tak generalnie nie odradzam stosowania metafor, ale można jedną z nich np. wykorzystać szerzej, zaangażować w opis całej sytuacji. Mam wrażenie, że w tekście metaforyzowałeś to co akurat dało się opisać prosto (i to nic złego), a nie pomagałeś metaforami tam, gdzie akurat trudno to opisać wprost. O tyle :)
Hej!
Tarnina tu już była, ergo wiele więcej mądrego powiedziane zostać nie może. Przesyłam tylko takie uwagi najbardziej istotne, które nasunęły mi się od razu przy czytaniu.
Tekst jest dla mnie już od samego początku troszeczkę przeładowany metaforami niekoniecznymi i rozbijającymi atmosferę. Na przykładzie pierwszych zdań:
Krucha, kamienna ściana w sercu ziemi. Pozostałaby w letargu kolejne wieki, gdyby nie fakt, że ktoś uderzył w nią kilofem.
Pierwsze uderzenie – strużki światła wpływają w głąb tunelu, zabijając tym samym wszechobecną ciemność.
Popatrz, w tych dwóch zdaniach mamy kilka prostych metafor i to się trochę rzuca w oczy. Proponuję zrezygnować z niektórych, bo nie wszystkie są konieczne. Światło nie musi mieć strużki i wpływać, a może po prostu wpadać i rozjaśniać? rozganiać? ciemność. Analogicznie do ciągu dalszego tekstu. Czasami pisanie opisów wprost nie jest niczym złym, język ma wiele wspaniałych słów, które potrafią budować klimat.
Za nim wchodzi kobieta nazywana July, pobierając próbkę wapniowej skały do małego pojemnika.
– Zaszliśmy głęboko. Głębiej, niż zakładaliśmy – powiedziała July, patrząc w głąb ciemnego tunelu.
Wiele błędów czytelnik nie wychwyci, ale nagłą zmianę czasu wychwyci. Trzeba zachować konsekwencję narratora. Albo opowiadamy w teraźniejszym (a zatem “mówi July”) albo w przeszłym (a zatem “weszła”). Chyba że mamy bardzo dobry powód do zmiany, ale tutaj tego nie ma.
Tak więc July i August szli, dopóki nie natrafili na zwężenie.
To “tak więc” rozbija mi klimat. Klimatem można wiele niedociągnięć podgonić, ale ma to do siebie, że jedno słowo potrafi go zniszczyć. Może to moje subiektywne zdanie, ale “tak więc” jest klimatorozbijaczem tutaj.
10 minut.
To jak powyżej – rozwala klimat. Zapis numeryczny.
– Bursztyn.
– Co?
– Mówię, że jest tu bursztyn. Dziwne, nie powinno tu być czegoś takiego.
Tutaj dobre rozwiązanie – ona schodzi, więc on jej nie słyszy za pierwszym razem. Słuszny zabieg.
Tarnina zwróciła uwagę, że podmiot się gubi w niektórych zdaniach, bo istotą podmiotu domyślnego jest to, że mogę się go domyślić. Nie zawsze mi się to udało.
Chciała odciągnąć palec, ale momentalnie po spięciu mięśni poczuła przyciągnięcie ze strony substancji – jakby kontratak.
Dość dramatyczny moment, a zapisany bez emocji, jeszcze z tym myślnikiem i “jakby”. Spróbowałbym inaczej, w końcu jest w ciasnej szczelinie i coś się do niej klei. A wcześniej przecież wybrzmiało “Coś tu nie gra”, co z kolei sugeruje, że w głowie leci mroczna muzyczka, a ja w napięciu czekam na coś nagłego.
To tunel, tu nie ma drugiej strony.
Każdy tunel ma dwa końce…
To jest przykład czegoś, co mnie zupełnie wybija z rytmu.
Całą swą uwagę poświęciła walce z substancją. Walce, którą miała posuwać ją naprzód.
Poruszała się, aż poczuła, że dłoń wyszła na zewnątrz. Potem druga. Ramiona, barki. Traciła dech.
Najbardziej bała się, że zacznie się dusić i w odruchu, którego nie będzie umiała powstrzymać, wciągnie do nozdrzy to coś.
Że umrze w beznadziejnej walce o oddech, zalewając płuca czymś, z czym stanie się jednością.
Wystawiła głowę i wzięła oddech tak łapczywie, jakby dopiero się narodziła.
Z założenia sceny, gdy ktoś walczy o oddech, są dość dramatyczne, bo łatwo się z bohaterem utożsamić. Tutaj więcej dramaturgii, by się przydało, dynamiczniejsze zdania, utrata logiki u bohaterki, rozpacz i desperacja. To jest, ale zdecydowanie można podkręcić.
Było wilgotno, więc nie dziwne, że prawie wszystko było porośnięte mchem, jednak z wielu miejsc wyrastały rośliny większe niż te jaskiniowe.
Taka uwaga, żeby konsekwentnie trzymać narrację. Mam wrażenie, że próbuje być ona trochę uczestnicząca, ale jednak momentami jest dość logiczna i niezaangażowana w bohaterów. Zatem stwierdzenie “więc nie dziwne” mi nie pasuje. “Więc nie dziwiło jej” wybrzmiałoby lepiej.
Wszystko w starodawnym stylu, jakby wyjęte z przeszłości.
Dwie informacje: starodawny styl i jakby wyjęte z przeszłości, a ja dalej nie wiem czego się spodziewać, bo to równie dobrze mogą być starożytne lepianki, albo secesyjne kamienice. Czasami warto spróbować uplastycznić słowami o wnoszącym coś znaczeniu.
Uznała, że nie ma sensu być tu dalej, i wyszła.
Czasem trudno wyjaśnić dlaczego coś się dzieje, ale lepiej zdobyć się na lepsze uzasadnienie.
ale nie wiedziała, gdzie indziej mogłaby pójść ani co zrobić, więc poszła wzdłuż kamiennej drogi.
I znowu to samo. “Zostawiłem bohaterowi tylko jedną opcję i to tyle”. Da się do uzasadnić lepiej, bez zbędnego wysilania się.
Hmmm… ostatecznie czuję pewne rozczarowanie tym tekstem – to dobrze i źle.
Dobrze, bo to jest “fajny”, prosty pomysł. Gdyby to napisać z większym dramatem, to serio czytałoby się dobrze. Choć jednak w takim tekście lepiej dać puentę, morał, cliffhanger, a nie zostawić z wrażeniem, że to fragment. Ale ogólnie sam kiedyś miałem styczność twórczą z materiałem jakim jest bursztyn i wydaje mi się, że to ciekawa myśl, zwłaszcza wizja zastygania z podtrzymaniem życia.
Źle, ponieważ za mało tekstu w tekście, a nawet to co jest, podano trochę gorzej niż można było.
Myślę, że śmiało jest z czym pracować. Masz powyżej okazję kompleksowego feedbacku od Tarniny, co warto docenić i przemyśleć. Moje uwagi odnoszą się głównie do jednego – klimatu. Wielokrotnie czytałem teksty, w których widziałem błędy, ale myślałem “tak dobrze się to czyta, że nawet nie chce mi się na to zwracać uwagi” (co może nie jest godną postawą, ale na obronę, nie mam ani umiejętności, ani autorytetu, by wytykać takie rzeczy). Tutaj ewidentnie mi tego brakuje, przez co inne niedociągnięcia bardziej rzucają się w oczy.
Tekstu jednak nie czytało się źle i jeśli wrzucisz coś dalej, chętnie przeczytam. Nawet myślę, że w ramach powyższego pomysłu można pociągnąć.
Pozdrawiam serdecznie i powodzonka!
Czołem Koalo!
Wróciłem w nocy, tak zmęczony podróżą, że padłem na kanapę, nie zapalając światła i nie przebierając się. Myślałem: „Jak dobrze, że jutro nie muszę rano iść do firmy. Zaraz zasnę i będę spał do południa albo dłużej”.
Idealnie oddałeś mój powrót do domu dziś :). Tylko eh… jutro trzeba pójść do firmy.
Przypuszczam, że nie smakowałyby mi
Zapisałbym: Przypuszczam, że by mi nie smakowały.
Nie chcę teraz myśleć co moje kwiatki sobie o mnie myślą. Niby żyją już dłużej niż można by się po mnie spodziewać, ale czy nie pytają “tylko co to za życie?”.
Intrygujący tekst.
Pozdrawiam!
bruce,
Zacnie napisane, z ciekawym pomysłem. W trakcie zastanawiałem się jaką puentę wymyślisz i znalazłaś prostą, ale satysfakcjonującą.
Zastanawiam się ile pisane, ze względu na to, że jak na rymowane, to całkiem obszerny tekst, a z sensem i rytmem :).
Brawo, przyjemnie się czytało i szacunek za to.
Pozdrawiam!
cezary_cezary: Piekielna asystentka, czyli opisana…