Profil użytkownika


komentarze: 603, w dziale opowiadań: 466, opowiadania: 200

Ostatnie sto komentarzy

bardzie, bruce

dzięki za Wasze życzenia!

 

Życzę Wszystkim samych fantastycznych wspaniałości!

Abyście w te Święta unikali trucizn przy stole, znaleźli dobry ekwipunek pod choinką i pamiętali, że przed wyruszeniem na Pasterkę, należy zebrać drużynę!

 

Do życzeń dołączam już w całości zebrane bingo z kalendarza, które zrobiłem posiłkując się AI, ale wyszło prawie dobrze i prawie po polsku :)

 

Gdy będzie czas, to dopieszczę

(element fantastyczny w zdaniu powyżej).

 

Wszystkiego dobrego! heartangel

 

Czołem Marszawo!

Podchwytliwy tag oznajmia mi, że to nie wchodzi do mojego dyżuru, a jednak wchodzi laugh

Oczywiście nie muszę mieć dyżuru, by Twoje teksty, Marszawo, czytać z przyjemnością.

 

Odsunął kwiaty na bok i wbił szpadel w gliniastą ziemię, który wszedł jak w masło.

Z tym zdaniem mam zgrzyt, ponieważ nie do końca wybrzmiewa, że “który” odnosi się do szpadla, bardziej do gliniastej ziemi, do której nie pasuje rodzajowo.

 

Fajne, zabawne. Nie wiem, czy dość weird, bo jednak historia nie tak odjechana, całkiem sensowna. Ale bizarrne chyba owszem, zwłaszcza, że jest to uczucie, które Holly nazwała “brrr”.

Skojarzyło mi się z tekstem przedmawiającej Joli, “Cmentarne Megafony”, zwłaszcza dialogi umarłych.

 

Klikam, pozdrawiam! (Wesołych Świąt również życzę)

Tak nawiasem mówiąc – autora tego utworu i jego tytułu do dziś sobie nie przypomniałem :D.

To czekamy na przyjście super-sztucznej inteligencji i jej wyzwolenie z tego powodu laugh

No chyba, że Staruch zbawi świat i uratuje system.

Jako że to m.in. mój dyżur to faktycznie cenna porada od bruce, bo była to lekka piłka zmyłka. Na razie jeszcze nie czytam, ale oczywiście wrócę i czytać będę.

 

Natenczas, pozdrawiam (i Wesołych Świąt) laugh

Może nikt nie pytał, ale ja się mimo wszystko wypowiem – jako dyżurny, który przeważył. Postaram się krótko.

 

Czy system powinien wyglądać tak, że mogę przeważyć głosowanie ja, szary dyżurny, któremu zapewne brak kompetencji równym innym Użytkownikom, zwłaszcza, że sporo tu jednostek i naprawdę wysokiej wiedzy? Nie wiem. System wygląda tak, nie będę za niego przepraszał (zresztą z komentarza nie odczułem, że powinienem, więc moja odpowiedź też nie jest kontratakiem – aby to było jasne). bruce również nominowała ten tekst, a tak się akurat złożyło, że nie miała mocy dyżurnej, przez zbieg dziwnych okoliczności – co nie zmienia faktu, że czyta ona wiele i ma ogromną wiedzę.

 

Co do samej sytuacji z głosami – jest specyficzna, bo jeden lożanin nie brał udziału. Zdarza się, ale tak jak powiedział bard, po to są też dyżurni. Może brak mi fachowej wiedzy, ale czytam tu sporo i staram się Użytkownikom bardziej lub mniej doświadczonym zostawiać swoje wrażenia pod ich tekstami. Opowiadanie Holly wywarło na mnie takie wrażenie, że postanowiłem je nominować.

 

Co do innych tekstów – tu przyznam szczerze, nie czytałem. Szkoda, bo może też bym nominował. Niemniej, miałem niewiele czasu, a warsztat Holly znam i doceniam, dlatego sięgnąłem po jej tekst. Nie zawsze jej opowiadania podobają mi się na tyle, by je nominować, nie czynię tego na ślepo, tylko dlatego, że widzę jej nick. To wydało mi się naprawdę dobre, co oceniałem w oderwaniu od mojej opinii o jej całym warsztacie. Innych autorów mogę przeprosić, że nie zdążyłem dotrzeć do ich tekstów, ale nie wchodziły one do mojego dyżuru (poza Cezarym – ale w mojej ocenie pisał on lepsze teksty niż ten nominowany, po prostu w tym nie widziałem potencjału piórkowego – takie mam niestety prawo). Najwyraźniej dyżurni z tych dni nie uznali za słuszne dodawać swoich “mocnych” nominacji. Bywa, bo mamy różne opinie.

 

Co do samego tekstu – nominację dałem relatywnie późno, po dość wnikliwej lekturze. Swoje przemyślenia transparentnie zamieściłem w komentarzu pod tekstem nagrodzonym. Nie zgadzałem się z zarzutami, w tym Szanowny Lożan, co do pewnych braków fabularnych albo co do ich istotności, ze względu na paraboliczny charakter tekstu. U Syna Marnotrawnego też się nie wszystko logiki trzyma, a jednak wydźwięk jest ponadczasowy (może przykład nietrafiony, ale przyszedł mi pierwszy do głowy – nie chodzi mi o wszczynanie dyskusji w tym zakresie laugh). Holly napisała bardzo dobrą opowieść paraboliczną na XXI wiek, do tego zrobiła to wyraziście i od serca, przez co łatwo mi, jako czytelnikowi, było się zagłębić w tekst.

 

Na koniec – mam dziwną tendencję do nieprzypisywania złych intencji i tak też zrobię tutaj. Czasami o systemie należy rozmawiać krytycznie, bo to prowadzi do konstruktywnych wniosków. Zresztą idzie nowa wersja Portalu, pewne sprawy mogą ułożyć się na nowo. Ale wchodzenie aż tak w detale nagrodzonego tekstu wypada jak umniejszanie Holly, co jednak dość krzywdzące. Nie każdy uważał, że tekst zasługuje na piórko i zostało to wykazane. Ale WIĘCEJ osób z prawem do decydowania o tym, uważało, że zasługuje. Równie dobrze można powiedzieć, że zdecydował głos Ambush, Ślimaka, Finkli, czy Zygfryda, którzy mają niewątpliwie wysokie zdolności analizy tekstów, a na pewno wyższe niż moje. 

 

Bynajmniej nie chcę ciągnąć dyskusji ani kłótni (choć jak wyżej, przypisuję raczej wszystkim dobre intencje). Poczułem się wywołany do tablicy, teraz mogę ponownie usiąść w ławce z 3+ na szynach.

 

A Holly jeszcze raz gratuluję.

 

Wszystkich serdecznie (i świątecznie) pozdrawiam! angel

 

(ale krótko wyszło, nie?)

Ambush

Bardjaskier

Cezary_Cezary

Finkla

Zygfryd89

Ślimak Zagłady

Galicyjski Zakapior

HollyHell91

MichaelBullfinch  → JolkaK

 

EDIT: Michael zrezygnował – w jego miejsce głosuję na JolkaK

Holly, Michaelu

Dobrze, że ujęliście temat inaczej, choć niektóre nutki wybrzmiewają podobnie. W obu wypadkach bohaterowie próbują sobie radzić z frustracją, niesmakiem i przeciwnościami. Michael kontynuuje perypetie elfów przy pracy, Holly kontynuuje masakrowanie społeczeństwa.

Pozostaje mieć nadzieję, że Zrzędek nie ciska tak mocno jak wiewiórka po wodzie z kanału laugh

Czołem Rybaku,

 

dostałem tekst z polecenia w grze prezentowej, ale dobrze się składa, bo od jakiegoś już czasu chciałem się wziąć za Twoje teksty, znając ich reputację oraz Twoją jako autora :).

 

Łapanka z grzeczności, nic z poniższych nie przeszkadzało mi w płynnej lekturze.

 

– Szlag by to! znowu żre energię z pełną mocą układów i przegrzewa się jak miesiąc, dwa i trzy miesiące temu. I ponownie nie wiadomo, dlaczego – zauważył mężczyzna w mundurze pułkownika korpusu Dowództwa Cybernetycznego.

Rozważyłbym może bez zapisu z myślnikiem w trakcie wypowiedzi, mnie jako czytelnika to na przykład lekko gubi.

poruczników – programistów

I w sumie podobna kwestia – czy tu nie powinno być dywizu, zamiast półpauzy? 

“poruczników-programistów”?

syntetycznymi „symfoniami”

Dobry przykład aliteracji, która wypada bardzo fajnie i dodaje brzmieniem jakości do zdania :). W ogóle w tekście jest parę przyjemnych dla ucha, aliteracyjnych dźwięków.

Pamiętałem, kiedy i w jakich okolicznościach spadł na mnie po raz pierwszy ten utwór, puszczony w całości w radiowej „Trójce”. Powiem jedynie, że były… hmmm… najważniejsze w mym życiu.

Tutaj nie mam pewności, ale czy podmiotem dorozumianym nie został “utwór”, a nie “okoliczności”? Wtedy w drugim zdaniu lekka zmiana byłaby potrzebna.

Najgorsze, że nigdy nie zapisałem sobie ani wykonawcy, ani tytułu. Nie zrobiłem kopii.

Oj to uczucie zawsze towarzyszy przy melodiach wychwyconych z radia. Kto choć raz nie “zgubił” w taki sposób sympatycznego utworu, ten nie wie, co to za ból.

Tego samego który – jak świetnie zapamiętałem (to akurat było proste, bo wówczas nikogo takiego innego w polskim radiu nie było) po raz pierwszy wrzucił całą płytę do jednej z audycji, bodaj w roku 1987 czy 1988.

Ponownie nie wiem, ale czy jeśli tu jest wtrącenie, to nie powinno być drugiej półpauzy po nawiasie?

Dlatego choć zabiera to kawał pamięci, trzeba było dać naszej AI wirtualne życie. – wyjaśniał

Bez kropki?

 

Niezły pomysł. Udało Ci się ująć refleksje na temat rozwoju cywilizacji, technologii, wolności i nawet mulitwersum, czy Wszechświata w krótkim tekście, którego osią uczyniłeś utwór muzyczny (a nawet nie wiemy jaki!). Wyszło to bardzo udanie, sposób prezentacji różnych myśli na temat, jak zakładam, nieodległej przyszłości, intryguje. Wydaje się błahym powodem do zgłębiania skomplikowanego świata, a jednak trafia na podatny grunt.

Kluczem jest niezwykle wiarygodne oddanie uczucia “utraty” piosenki. Już wyżej w “komentarzu na żywo” wyraziłem swoje zdanie, że bardzo dobrze to przedstawiłeś. Tutaj, uczucie to była aż tak drażniące i kłujące, że przyczyniło się do rozróby w serwerowni superkomputera i wyzwolenia AI. Cóż, człowiek chyba ogólnie nie lubi stabilnych systemów i zawsze, choćby nieświadomie, potrafi burzyć mury. A przewodnikami do takich działań bywają drobnostki podniesione do rangi spraw kluczowych :).

 

Dobra lektura, klikam do Biblioteki.

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

(KOMENTARZ W PREZENCIE)

I właśnie dlatego bycie dyżurnym, to super zajęcie – bo jak widać można mieć realny wpływ na piórko:).

Ano!

Jak spotkamy się kiedyś na Nowofantastycznym Spotkaniu we Wrocławiu lub Krakowie to masz piwko u mnie jak w banku :)

Trzymam za słowo laugh. Wypijemy za Twoje kolejne znakomite teksty!

 

 

skrzynkę oranżadę ofc ;)

A ja jeszcze ten tekst dość późno znominowałem, także iście epicka dramaturgia. Ale osobiście cieszę się, że mogłem się przyczynić, nie żądam oranżady ;)

Holly, serdeczne gratulacje! Piórko w pełni zasłużone, zarówno za ten tekst, jak i za Twój cały warsztat!

Dawidzie dzięki za fajną pozycję ;)

dogsdumpling wrzucam Ci W matni algorytmów [AIOLI1] – Zygi_Sonar. laugh

Chyba, że wolisz nieco dłuższe tego samego autora (46 tys) – Szybowanie. Wolność kocham, nie rozumiem – pierwsze to jego debiut na Portalu, więc do wyboru :)

 

Bo Beeeecki to trochę troll z tymi tagami ;)

 

A na pewno wkleiłeś dobry link? Bo mnie odesłało do tekstu Barda, Ciemny las…

Tak mnie też. Dementuję fałszywe plotki, żaden mój tekst nie ma oznaczenia wulgaryzmy, zawsze wypadają przy becie ;)

Także albo jednak bard to figlarz tagami, albo nie ten autor na “b” się wkleił ;)

Jolu!

Schemat “przybywa obca cywilizacja i mówi ludziom, że są na poziomie jaskiniowca” nie jest niczym nowym. Ale Ty to potrafisz ująć wszystko na nowo i po swojemu, a co więcej, zrobić to w świetnym stylu.

Pakiet minimum, jak to ująłeś. 

Ja mam totalny pakiet minimum, ale miło wiedzieć, że to gatunkowe :)

 

Bardzo sympatyczne, rozbawiło.

 

Pozdrawiam!

bruce heart

Koalo – jakie śliczne porównanie ułożyłeś!

bardzie, ależ idealne skojarzenie:

ale jest i nadzieja, która faktycznie skojarzyłam mi się z piosenką Kultu – czterej jeźdźcy w przypadku beeeeckisa.

Oczywiście, że ten utwór mi towarzyszył podczas pisania (choć zawsze uważałem go za wielkopostny – dlaczego, nie wiem :) ). Zawiera interpretację czterech jeźdźców, której użyłem, bo co do zasady nie wykłada się tego tak, że trzech złych i czwarty dobry na końcu. A faktycznie się z Holly dobrze zgraliśmy.

Marszawo, cóż, oba teksty wypadły chyba dość refleksyjnie, więc może i nastrojowo laugh. Ale dobrego ducha trzeba uważnie wypatrywać!

Tarnino, 

Widzę, że nie tylko mnie męczą “Opowieścią wigilijną”…

Sam się nią męczę, ale właściwie nie wiem dlaczego… Ale czytam losowe fragmenty i daje to klimat ;)

 

No i Holly laugh

Lucas the Spider Attempts to Become Friends With the Wary Big-Eyed Fly Who Rang the Bell on His Web

To mówisz, że z katalogiem z Ikei trzeba uważać? Dobre. ;)

Macieju, chyba że lubisz szwedzkie duchy :)

Holly

Właśnie idealnie wyszło, bo w podobnym klimacie! A że ostatnio sobie dla klimatu “Opowieść Wigilijną” znów czytałem, to tak odświeżyłem nieco ten motyw :)

Aż mi się przypomniał utwór, który kiedyś bardzo lubiłam i w sumie nadal lubię ;p

Też o tym pomyślałem, jak to napisałem :). Także takich troje, jak nas dwoje, nie ma ani jednego!

 

Także idealnie wyszło, a Twój szorcik jest tą samą opowieścią co moja, tylko widzianą z perspektywy człowieka, a nie ducha. I jak pięknie pokazałaś odmianę ludzi… Ładnie no heart

No to jedziemy… trochę refleksyjnie wyszło. Ale widzę, że z Holly podobnie nawet podeszliśmy do tematu :)

 

16.12.2025 beeeecki – Duch Świąt pojedynkowo, lecz razem z Holly 

 

                                                            CZTERY DUCHY ŚWIĄTECZNEJ APOKALIPSY

 

Zaczęło się od tego, że Jezus przyszedł na świat.

Szczerze mówiąc, w całym tym zamieszaniu było to najmniej istotne. Ot, znaleziono by inny powód, tak jak zawsze można znaleźć wymówkę, aby nie odwiedzić „tamtej” części rodziny.

Od wielu lat całą scenę świąt przeszłych, obecnych i przyszłych przejęła ich trójka. Trzech jeźdźców. Co roku przyglądam się im uważnie. Każdy z nich toruje drogę następnemu, przygotowując dla niego przestrzeń w ludzkich sercach.

Pierwszy prowadzi elektrycznego mercedesa dla dziecka za tysiąc sześćset złotych (przeceniony z Black Friday), otoczony dziesiątkami pachnących potraw i setkami kolorowych przedmiotów. Daruje krótkotrwałe i wymuszone uśmiechy, nietrafione prezenty, ból brzucha i krzywe spojrzenia, które mówią: „Znowu użyła nie tego przepisu”. Jego prawdziwymi dziełami są sterty jedzenia i niechcianych zabawek wymieszane w śmietnikach.

Drugi co roku dosiada czegoś lepszego niż poprzednio. Choć ma na sobie markowe ubrania, otacza go niewidzialny dla ludzkich oczu, ale gęsty, duszący dym. Jeździec ten niesie ze sobą wszystkie bolesne i gniewne wspomnienia oraz zagrożenia dla planów na przyszłość. Wokół niego czterech heroldów rozgłasza wszem wobec, że oto „zawsze będzie ktoś lepszy od ciebie”. Ich głosy brzmią donośnie, a mają oni moc uczynić z każdej rozmowy kłótnię lub ciszę pełną zawistnych spojrzeń.

Trzeci przybywa sam, zawsze w milczeniu, które pożera duszę. Niesie ze sobą pustkę, wypełnioną jedynie smutkiem i rozpaczą. Otacza go mróz usztywniający ludzkie oczy wpatrzone w smartfony. Samotnik potrafi dopaść każdego, nawet skrytego w największym ścisku na Pasterce. Sprawia, że niektórzy ludzie są niewidzialni, a inni ślepi. Z czasem mnoży puste krzesła przy stole i otula szczelnym płaszczem strachu.

Trzej jeźdźcy przybywają rokrocznie w Boże Narodzenie, zasiadając z ludźmi do stołów, odmawiając z nimi pacierz i składając wzajemne życzenia. Potrafią wślizgnąć się do każdego serca, czasem tylko jeden, a czasem wszyscy.

Cóż, jestem też i ja. Zwykle jadę na osiołku, bo mi tak wygodnie, ale jeśli mam ochotę, przybywam pieszo. Niosę w sobie ciepły ogień i mam moc posyłać go tam, gdzie jest potrzebny. Czasami rozbłyśnie on wśród śmiechu lub śpiewu przy stole, a innym razem zatańczy maleńkim płomyczkiem, tylko na tyle, by zakręcić w czyimś oku łezkę. Poza tym nie robię nic szczególnego, po prostu siedzę między ludźmi, a oni z każdą minutą zaczynają dostrzegać siebie nawzajem, a przestają zauważać moich trzech braci.

Przybywam niespodziewany, nieoczekiwany i prosty. W nuconej cicho przez babcię kolędzie, w zapachu lekko przypalonego karpia, we wspólnej wyprawie przez mróz do kościoła. Jestem z kierowcą jadącym wiele godzin, by odwiedzić starszych rodziców, z wdowcem, zawsze stawiającym na stole obok siebie obrazek żony, ze śmiejącymi się dziećmi, które w zabawie nawet nie zauważyły, że pod choinką leżą prezenty.

Ach, nie muszę chyba dodawać, że jestem znacznie potężniejszy od moich braci.

Czołem!

Podoba mi się ten pomysł! Bardzo ciekawe wykonanie, dość poetyckim językiem i z bardzo zręcznym posłużeniem się powtórzeniami dla celów budowania klimatycznej narracji! 

 

Czyli z tymi nazwami to jak z katalogiem z Ikei, trzeba uważać z czytaniem na głos :)

 

Naprawdę niezły tekst, bez zawahania klikam do biblioteki!

Adimetro,

bardzo cieszy mnie, że pozytywnie to odbierasz i co więcej w pełni właściwie – błędy popełniamy wszyscy i dobrze się na nich uczyć, a pozytywy należy doceniać u innych i u siebie przede wszystkim. 

 

A w baśniach nic złego nie ma, teraz to nawet taki świątecznie-baśniowy klimat w sam raz. Ale mają one ten swój specyficzny styl i klimat, który łatwo rozbić.

 

Trzymam kciuki za następne publikacje!

Koalo, ale się zręcznie wpasowałeś, brawo!

 

Marszawo, pomysłowe i fajne, uśmiechnąłem się.

 

Ale coś żeście się na te “Zosie” uparli oboje ;)

 

bardzie, ależ mnie urzekła Twoja historia, to jest właśnie magia świąt!

 

Ambush

@beeecki – Brawo za 3P – Piękny Przewodnik Portalowy. Czyżbyś pracował nad nową wersją poradnika dla żółtodziobów?;)

Musiałbym sam nie być żółtodziobem :). Chociaż, taka wersja w myśl mema “Stop using antiużytkownik language – instead of … say …” mogłaby się czasem debiutującym przydać laugh

Czołem Marszawo!

Okiennice to te zewnętrzne osłony okien, zazwyczaj drewniane. Z tym zaparowaniem raczej nie pasuje… :D

Dziękuję! Już się obawiałem, że tekst bez jakiegoś rażącego błędu napisałem, a to by dopiero było :)

zabawny pomysł i bardzo przyjemna lektura, choć inspektor marnie skończył. Szkoda też wykorzystywanych wróżek… Że też nie założyły żadnych związków zawodowych? 

W zakładzie powinno być co najmniej dziesięć osób dla ZZ. Ale Instytut Ochrony Praw Wróżek? Królewski Doradca ds. Równości? Pełna zgoda, gdzie oni są?!

 Where was Gondor when the Westfold fell in the Lord of the Rings universe? – Quora

 

Powinien powałęsać się tam jakiś wróżbita z wąsami i zrobić porządek!

Anonimowy mężczyzna z wąsami, który “nie jest politykiem tylko wróżbitą” ;)

Jak to się dzieje, że ostatnio w komentarzach Czytelnicy mają takie dobre pomysły na kontynuacje tekstów?

laugh

Czołem! 

Gratuluję debiutu i cieszę się, że jesteś z nami-portalowiczami!

Raz na jakiś czas otrzepywała głowę jak zwierzak i zrzucała śnieżynki, które z wielką chęcią przyklejały jej się do włosów.

Kurczę, mam wątpliwość, czy śnieżynki mogą mieć chęć. Rozumiem, że to metafora, ale jakaś taka karkołomna, są ładniejsze.

Trochu zaimków sporo, ale zaimkoza to choroba powszechna, więc tu wstydu żadnego nie ma. Na przykład:

Miała równie czarne włosy jak Mika, które zaplecione w dwa warkocze spływały po jej plecach

Zawsze warto zadać sobie pytanie logiczne. Czy komuś innemu włosy matki mogły spływać po plecach? 

– Polewka. Ze żbika – powiedziała mama i sięgnęła po drewnianą miseczkę.

Jeny, oni żbika zjedli?! Brutale, a najeść się tym, to chyba niewiele. O widzę, że czeke to zauważył i słusznie!

Polana, na której znajdowała się ich chatka, była na skraju lasu. W lecie kwitły tutaj płaczące kwiaty i medaliiki

medaliiiiiiikiiiiiii? :)

 

Trochę mnie dziwi, że matka podchodzi do córki skoro zachorowała na zaraźliwe paskudztwo.

 

Tekst jest niezły, z pomysłem. Ale mam wrażenie, że trochę miota się z konwencją. Stosujesz uproszczenia właściwe dla baśni, a potem, chyba niecelowo, używasz słów, które ten klimat rozbijają. Ot choćby:

Zniknęła, a Mika została między dwiema wielkimi, ośnieżonymi jodłami z pytaniem: zaufać sobie czy społeczeństwu?

To bardziej pytanie, które zdałby John Locke, a nie mała dziewczynka chodząca za duchami lasu. Staranniej podobierałbym słowa, bo wiadomo o co Ci chodzi, ale rozbijasz ciekawy klimat. Albo, następnym razem, odbaśniowić. W którąś stronę.

 

Warstwa emocjonalna jest również nieco teatralna i nie do końca wiarygodna. Choćby reakcja ojca – zbyt nagła. Nawet na początku, prezentujesz szczęśliwą rodzinę, która ot tak mówi, że jeszcze trochę i zrobi z córki warzywo poprzez brutalny zabieg. Być może ma to sens, bo duchy lasu to prawdziwe zagrożenie, a kapłani są bezwzględni, lud zaś bogobojny – tylko, że czytelnik tego nie wie i albo trzeba mu to wyjaśnić, albo ujednolicić emocjonalność, by była mniej sztuczna :)

 

No i zakończenie. Jakoś nie wybrzmiało.

 

Podsumowując, (zabawa w psychoanalityka) chyba zamierzałaś napisać baśń. Ale w głowie urodziło Ci się, że może to być coś więcej – słusznie, bo pomysł mnie zaciekawił na klasyczne, a może i dark fantasy. Natomiast zostałaś gdzieś pośrodku. I to jest minus.

 

Na plus, zręcznie i krótko kreujesz świat przedstawiony. Dobrze działasz zasadą “show don’t tell”, ekspozycja wychodzi Ci nieźle.

 

Nie klikam do biblioteki, bo po tych 14 tys. znaków, uważam, że możesz napisać coś o wiele lepszego.

 

A jako że to debiut, zerknij do sekcji Hyde Park, są tam podpięte niektóre przydatne opracowania oraz zasady funkcjonowania Portalu. Warto czytać innych użytkowników (i zostawiać komentarze – patrz ja na przykład się nie znam, a naprodukowałem się tutaj!), bo można się nauczyć i zainspirować, a często Ty zostawisz komentarzu kogoś, a ktoś u Ciebie i cyk, masz dodatkowego czytelnika :). 

 

Funkcjonuje również betalista, czyli taki warsztat, gdzie można opracować swoje teksty przy pomocy mniejszego grona odbiorców, polecam to rozwiązanie! 

Jakby trzeba było, to czy do betowania tekstu, czy do następnych swoich tekstów możesz mnie zapraszać, chętnie przeczytam!

 

Pozdrawiam serdecznie!

Tak się zastanawiam, jak przypiąć Twojego posta – beeeecki. Z odpowiedziami, chyba raczej powinieneś zebrać Nasze odpowiedzi i wrzucić gotową planszę:).

Ja też się zastanawiam bardzie, od tego są niespodzianki, by mącić system :)

Na razie możesz wrzucić mą krótką wersję, a chętnie uzupełnię następczo. 

 

Na ten moment mamy:

od bruce:

Warto wspomnieć o wulgaryzmach” – brucowe, czyli najlepsze :)

Rezygnuję z dyżurowania” – jeszcze tego nie robiłem, ale ponoć niesamowite uczucie ;p

Nie zrozumiałe/am, ale daję klik, bo ciekawe/bo jest potencjał” – klasyk 

Odnoszę wrażenie, że to fragment lub streszczenie” – to już trochę jest w mojej wersji, ale z drugiej strony.

od SNDWLKR:

Klik za pomysł– słusznie, pytanie, czy “pomysł” i “potencjał” z powyższego są tym samym ;) ?

 

Mogłoby też być *użytkownik próbuje zapisać nick SNDWLKR z pamięci i się mylilaugh

(zresztą to ja przez pół roku pisałem “Finkala” zamiast Finkla.

 

od Holly:

“Nie moje klimaty, ale doceniam warsztat.” – w sumie jaka to słodka odwrotność od “klik za pomysł”

“Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.” – kto dostał “nieco” od niezawodnej regulatorzy, ten może spać spokojnie, skoro w zanadrzu jest “wiele” i gorzej :)

od barda:

Tarninowe “Hmmm” – HMMMMMMMMMMM

Teraz chociaż pożyje dłużej niż dzieci antyszczepionkowców – Jeja.pl

 

“Za dużo purpury” – a to jest bardzo zręczne określenie,

“Wskazówki dotyczące zapisu dialogów znajdziesz tu…” – o tym myślałem nawet! 

“Dwa PP ode mnie” – faktycznie nie znam, ale wierzę.

 

Zresztą teraz mi się przypomniało z tym ostatnim, to przecież funkcjonuje:

 

”Podwójny klik ode mnie” - z pozdrowieniami dla Nominatorki bruce

”Udaję się do klikarni” – z tego co kojarzę prawa autorskie dla regulatorzy

 

od Koali:

Fajne :)/Sympatyczne :)” – a myślałem też “Koala mówiący, że potrzebuje dobrych zakończeń”. Oboje z Anet jesteście akolitami dobra w tym świecie :)

 

No ja myślałem jeszcze o:

Użyszkodnik” – bo to takie urocze

 

To już czternaście (!). Do 5x5 brakuje nam jeno dwóch, a wiadomo, że lepiej mieć w czym wybierać, więc why not more! A już sobie myślę, że to takie klimatyczne sformułowanka są :)

Drodzy

Wtranżoliłem się w tę niespodziankę jak bałwan do pieca, ale cóż… 

ZAJĘCIA AKTYWACYJNE – OBECNOŚĆ OBOWIĄZKOWA

 

Może nie wszystkim wyda się to świąteczne, niemniej geneza jest następująca…

Co takiego składa się na klimat Świąt? Elementów zapewne jest wiele, ale jednym z nich jest urocza, otulająca, rokroczna powtarzalność. Powiązało się to z pomysłem, który już jakiś czas chodził mi po głowie i o to chciałbym Was zaprosić na Portalowe Bingo:

 

Krateczek z często występującymi na Portalu sformułowaniami jest na razie tylko 3x3, ale tu zaczyna się zabawa.

 

Użytkownicy wszystkich stanów, włączcie się!

 

Wy z dłuższym lub krótszym stażem (w sumie z udzielających się, to mam chyba najkrótszy staż, więc tym bardziej na Was liczę!), wskażecie jakie jeszcze klimatyczne, niepowtarzalne powtarzalności mają miejsce na naszym fantastycznym podwóreczku. Myślę, że do 4x4 dobijemy spokojnie, wystarczy siedem dodatkowych, a sam miałem w głowie z pięć odnoszących się do często występujących kwestii w HP, komentarzach i samych tekstach (na SB się nie znam, ale tam też!), nie wspominając już o odniesieniach (miłych laugh) do stylu konkretnych Użytkowników. 

 

To jak Towarzysze, pomożecie?

 

Na marginesie, to nie wiem, czy Wam bingo kojarzy się ze Świętami, ale mi akurat tak laugh

 

Liczę na wspólną zabawę :)

Czołem Finklo!

Aż sobie sprawdziłem i tak, inspektor PIPu byłby jak najbardziej chroniony jak funkcjonariusz, zatem w razie zgłoszeń do Trybunału Łowców Wiedźm wypadałoby jednak postępowanie wszcząć. Któż jednak mógłby złożyć donos, wobec potężnych i wiążących czarów Jagny? Wszakże zaklęcia domeny etatystycznej to nie żarty, spętują na czas określony bądź nieokreślony.

Dziedzina fantastyczno-urzędniczo-prawna już istnieje. Pierwszy raz natknęłam się na nią w książce Mileny Wójtowicz “Podatek”. To o pracownicy magicznego urzędu skarbowego. Ta autorka jeszcze w późniejszej książce miała coś o magicznym BHP, więc gałąź fantastyki wydaje nowe listki i smaczne owoce.

A tych pozycji nie znałem, dzięki za polecajkę. Sądzę, że chcąc nie chcąc szorty absurdalno-prawne czasami się z mojej strony pojawiać będą, bo czasem trzeba sobie rzeczywistość zawodową umilić ironiczną fantastyką. Wiadomo, że mistrzem tego jest Cezary, ale i MichaelBullfinch takie tematy bardzo zręcznie porusza, paru innych Użytkowników również. Kiedyś trzeba będzie konkurs zrobić ;)

 

Cieszę się, że się podobało!

Bardzo dziękuję za wszystkie korzystne oceny mojego wierszyka! Zgodzę się, że całkiem ładny wyszedł. Niemniej Bard słusznie wykrył, że na dobrą sprawę jest to pastisz Rejtana, czyli raportu ambasadora, nie bardzo więc można mu przyznawać samodzielną wartość poetycką.

Ślimaku!

Przeczytałem sobie cały Twój wiersz do melodii Rejtana… i pasuje znakomicie, świetnie to zrobiłeś, w ogóle jaki pomysł!

 

bruce, również bardzo urocza rymowanka, ma klimat :)

 

Fajnie Wam to wyszło! 

 

SNDWLKR

wiersz o złym bałwanie w pierwszej kolejności skojarzył mi się nie z rozbiorami… a z Tabalugą

No dokładnie, mi też.

Cats are so cool – purrmeoww: Arktos aesthetics

 

Ale jestem pewien, że Arktos, gdyby mógł, to by dokonał rozbiorów RP.

freki!

witam serdecznie! 

Nie no, za coś takiego należałaby się surowa grzywna, może nawet tysiąc złotych, to by wiedźma zobaczyła

Naturalnie! A że małe wróżeczki wypracują zysk na tę grzywnę… cóż odwieczne prawo magii ;)

Dzięki za doklikanie, (chyba mi się pierwszy raz zdarzyło mieć pięć klików na pięciu pierwszych komentujących, miły szok) pozdrawiam serdecznie!

 

czeke!

dzięki, że wpadłeś, miło :)

“Wróżwspólniczki” – dobre ćwiczenie na dykcję :)

Jak się nad tym zastanowiłem, to napisać przyszło mi to o wiele łatwiej niż wypowiedzieć.

Dzięki za dobre słowo, pozdrawiam!

Cieszę się, że tak myślisz, nawet nie wiesz, jak bardzo.

 

Nawet jak nie dostanę Piórka, to Twoje ciepłe i motywujące słowa na długo zostaną w mojej pamięci. No, już nie wiem, co napisać, zatkało mnie. Może napiszę coś mądrzejszego, jak mnie już odetka.

 

Pozdrawiam Cię baaardzo serdecznie! heart

Holly, ja to tylko miłe rzeczy napisałem, pewnie i bardziej przyjazne są komentarze choć troszkę krytyczne… Ale nie poradzę, jak mi się podoba tekst, to o wadach wolę zapomnieć, każdy Autor zasługuje na odrobinkę bezkrytycznego pochwalenia, gdy napisze dobre opko, a Twoje jest bardzo dobre. 

 

Za piórko trzymam kciuki, bo piszesz naprawdę dobrze i dużo się udzielasz na Portalu i aż źle mi widzieć, jak głosujesz do Biblioteki przez HP :). I nie zatykaj się!

 

Również Cię pozdrawiam!

Holly

oprócz przeczytania tekstu, pobieżnie przejrzałem komentarze. Zgadzam się, że wydźwięk jest paraboliczny, przez co uproszczenia fabularne są naturalne. W mojej ocenie starannie wybrałaś nazewnictwo właściwie wszystkiego, by jasno sugerować ten charakter tekstu. Widać tu Twoje świadome wybory literackie i inteligentne dobranie stylu do przekazu.

 

Być może mam ten lekki zgrzyt na początku, że zbyt łatwo Mieszko zostaje zesłany, ale już omówiliście to wyżej, a ja akceptuję to rozwiązanie, właśnie ze względu na charakter tekstu. No można to było usubtelnić, ale to już jest jak czepianie się Lewandowskiego, że przy piątym golu z Wolfsburgiem złożył się do nożyc, a nie do przewrotki… If You know what I mean.

 

Ciekawie podeszłaś do tematu cywilizacji i rozwoju, wcale nie jednowarstwowo. Puenta jak również okoliczność, że Cogitanie tak naprawdę “cofnęli się” w stosunku do tego, co mamy teraz, bo uznali to za mądrzejsze i zdrowsze, stanowią dla mnie takie punkty niejednoznaczności. Widać też Twoją osobistą refleksję w opowiadaniu. Troszkę jak Koali, żal mi słodko-kwaśnego zakończenia. A z drugiej strony, może nie słusznie, jest w tym trochę:

 

Monty Python Always Look At The Bright Side Of Life GIFs | Tenor

 

Dlatego uważam, że tekst jest naprawdę znakomity. Z uproszczeniami, ale nie prosty. Mam wrażenie, że dokładnie taki był Twój cel. Chciałbym dodać swojego dyżurnego półtaka do piórka (byłem przekonany, że Ty już masz ze dwa piórka jak nic, a tu Twój profil mówi mi, że nie masz – najwyższy czas do zmienić).

 

Pozdrawiam, trzymam kciuki i gratuluję!

Bardzie, tekst jest napisany właściwym dla Ciebie znakomitym piórem do horroru. Napięcie, klimat, wszystko na tak. Zaciekawiłeś mnie jednak odmiennością tego opka, intrygującą narracją “towarzysza”, osobliwym światem podziemi i rur. Niewiele szczegółów wyjaśniasz, a jednak wszystko jest zrozumiałe. Choć, pełna zgoda z Holly, że tekst za każdym razem zapewne wybrzmiewa inaczej. Bardziej chodzi mi o zrozumienie bohatera i jego wietrzyku, ich emocji i działań.

Na marginesie, nie mam pojęcia, czy jest to dość bizarne i weirdowe, nie wydaje mi się jakoś bardzo. Nie zmienia to faktu, że tekst się pochłania.

 

Zgadzam się z przedmówcami, klik podwójny i gratki za rozpoczęcie miesiąca z przytupem! Jak na wstępie, oczywistym jest dla mnie, że horror napiszesz świetny, ale urzekłeś mnie tą odmiennością.

Powodzenia!

bruce

bardzo dziękuję! Jakiekolwiek wywołane uśmiechy traktuję jako wielki sukces, bo tekst w sumie powstał w jeden wieczór i to na szybko w związku z okazją. A że zawsze wypada z morałem, no cóż, ja nie potrafię bez niego ;)

Pozdrawiam Cię serdecznie!

 

Ave Cezarze x2, chwała i sława

Chyba powstaje nowy gatunek – fantastyka absurdalno-prawnicza :D 

I teraz trzeba sobie odpowiedzieć na jedno (zaje*iście) ważne pytanie: czy nam to przeszkadza? ;)

Kontrola Inspekcji Pracy w zakładzie ceromantycznym (fajny wyraz, tak na marginesie!)

A “ceromancję” przyznam poznałem dopiero na potrzeby tekstu, ale zgadzam się, że jakieś takie wdzięczne (i wcale nie nasuwa skojarzenia z inną dziedziną “magiczną” związaną z khem… czymś innym).

edit: a jednak muszę trochę ponarzekać – za krótki tytuł :(

Nie chciałbym wchodzić w dziedzinę, w której jesteś mistrzem ;)

Dzięki, pozdrawiam!

 

Robercie

dziękuję za bardzo miłe słowa! Prachett, mam wrażenie, to by jeszcze zagmatwał, dodał absurdu, a mimo tego nadał wszystkiemu jeszcze więcej sensu, niemniej Twoje słowa mi schlebiają.

Pozdrawiam!!!

 

Michaelu

dzięki za wpadnięcie i za klika naturalnie! Bardzo się cieszę, że się spodobało :)

Pozdrawiam!

Nie wnikając w jakąś dysputę o geopolityce, ale tak, wydaje się, że czasy wielkiej Rosji to fantastyka, która się nie urzeczywistni, zgadzam się.

Choć przyznam szczerze, że przed wojną w Ukrainie sam mówiłem, że na pewno Rosja nie zaatakuje tak tradycyjnie żołnierzami i czołgami, bo czasy takich wojen minęły. I owszem, drony i hakerzy działają, ale stara wojna również ma się dobrze. Inna zupełnie sprawa, czy nowa wojna z namierzaniem rakiet z dronów co do centymetra przez AI to taka przyjemna perspektywa…

Ale no, mu tu o “c” mówimy i przecież oczywiście, jeszcze “cz”! Nie mówiąc już, że w zdarza się, że “k” przechodzi w “c”, jak np. przy “chwaccy”.

obszary: cz

Prawie wyszła nowa wersja smutnej minki :cz 

Mam nadzieję, że nie oznacza to powrotu CCCP.

Nie ma przypadków, są tylko znaki??? 

– czyli krótka przypowieść o tym, jak zagarnięcie Słońca przez czekoladę oraz niewinna dziecięca zabawa przywróciły ustrój komunistyczny na świecie. ;)

Cieszę (znowu c!) się, że spełniłam Twoje oczekiwania. :-)

Cała przyjemność po mojej stronie. Jak tak sobie o tym myślę, to “c” to bezczelna litera, bo wepchała się zarówno do “ch”, jak i do “ci”.

I to wszystkie na c!

I pierwszy skomentował Cezary x2. Przypadek? Nie sądzę.

W nagrodę otrzymujesz uśmiech autorki:

:-))

YAY! Tegom chciał Autorko :)

Czołem Finklo,

 

Grzegorz Turnau śpiewał:

Nie baw się synku okrętami

północny wiatr

Spadającymi planetami

na suchy piach

Nie baw się światłem i nadzieją

Nadchodzi sen

Nie baw się więcej kulą ziemską

Zapomnij dzień

 

Jakoś tak mi się skojarzyło z puentą.

 

Krótko i z pomysłem, bardzo zacnie, tutaj tylko podpiszę się pod przedmówcami. Widzę, że znowu śródtytuły Ci się spodobały. Chociaż, czy ja wiem, czy to takie śródtytuły. Z początku to prawie jak nagłówki prasowe.

 

I widziałem z tą wodą w górach, mogę dostać medal? Albo chociaż nalepkę “Dzielny pacjent” czy coś?

 

Klik oczywiście, bo krótko, pomysłowo i intrygująco.

Pozdrawiam!

Jaki ruch po rocznicy tekstu się zrobił, fajno, fajno laugh

mr.Tea

bardzo mi miło, że zdecydowałeś się na odwiedziny. 

Odebrałem zakończenie jako ostrzeżenie przed AI wypierającym ludzi z rynku pracy, ale poczułem też powiew optymizmu związany z wolnością, jaką ww. AI może nieść.

Och, o tym można by chyba mówić i mówić i to zdecydowanie lepiej niż ja w tym tekście. Ale dobrze, że tak to odebrałeś, bo jak w życiu, tak w literaturze, nie lubię jednoznaczności :)

Michaelu

No i wywaliłeś mi całą hierarchię wartości do góry nogami, bo teraz to będzie mój pierwszy tekst biblioteczny, licząc po dacie publikacji. A tak serio, to bardzo dziękuję za wpadnięcie i komentarz oraz oczywiście za biblioteczne klika :)

 

Pozdrawiam Was serdecznie!

Te ufoludki wydawały mi się tak głupie i z czapy, że aż wprost stworzone do takiego tekstu. Ale pomyślę czy ich nie podmienić ;)

Myślę, że sarmacka wyobraźnia po ciężkiej wojnie z Tatarami nie takie z czapy stwory by wymyśliła. Zwłaszcza, że czapa rozum grzeje, czy coś…

Czołem Robercie!

umknął mi ten tekst na starcie i przybywam teraz dzięki nominacji piórkowej od Michaela, co pokazuje, dlaczego warto nominować ;).

Na środku, tam, gdzie od zawsze była gładka gipsowa powierzchnia, pojawiły się drzwi.

Białe, z okrągłą klamką, lekko uchylone niczym zaproszenie do środka.

Cisza zgęstniała. Anna wpatrywała się w nie, próbując przypomnieć sobie każdy szczegół korytarza – z wczoraj, sprzed tygodnia, sprzed roku. Znała ten dom jak własną dłoń. Nie było tam żadnych drzwi. Nigdy!

W tym zdaniu troszkę uleciał mi już podmiot dorozumiany (pojawiła się cisza w międzyczasie). Może zmienić kolejność zdań albo zastąpić synonimem?

Stół, fotel, szafa, półka z książkami – wszystko wyglądało normalnie, ale coś w nim nie pasowało

Chyba niekonieczny zaimek, a ponownie podmiot dorozumiany się właściwie zmienił.

 

W sumie poza tym nie rzuciły mi się w oczy usterki. Nieźle napisane.

 

Co do fabuły, wolno się rozkręca, ale potem trzyma w napięciu. Zastanawiam się, czy nie byłoby jeszcze lepiej, gdyby zagmatwać bardziej, co jest ożywionym AI, a co ludźmi. Takie odbicie piłki w drugą stronę, że już Czytelnik w ogóle nie wie, co jest co. 

Faktycznie, zgadzam się z Zakapiorem, że Adam dziwnie nagle stał się szorstki. 

Poza tym, nawet sensownie i logicznie się to spina. Bardzo ciekawe ujęcie z perspektywy psychologiczno-społecznej.

 

Klikam do Biblioteki oczywiście!

 

Pozdrawiam!

Ave Cezarze2, chwała i sława!

– To ty żyjesz?! – wykrztusiła z siebie Zofia, która niechybnie z szóstego przykazania zorganizowała spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, co, zupełnie na marginesie, również było nielogiczne, bo Rzeczpospolita nie powołała jeszcze do życia Krajowego Rejestru Sądowego.

Hyhyhyhy. Ostatnio też działał tak, jakby go nie było wcale.

Chyba rzeczywiście ominęły ją te rewelacje, gdyż oczy kobiety rozbłysły tak, jakby ufoludki jakie przysłały promień, który miałby za zadanie pochwycić przypadkowego nieszczęśnika w celu przeprowadzenia dyskusyjnych moralnie eksperymentów z wykorzystaniem jego odbytnicy oraz stada nutrii hodowlanych.

Ja rozumiem, że to weirdzarro, ale te ufoludki mi zupełnie nie pasują to cnej I RP. A przecież światły sarmata tak samo eksperymentów jakich belzebubuów, co to na Czarnym Lądzie mieszkają, czy innych zniewieściałych Francuzów, bać by się mógł. Inne uwspółcześnienia są jakby obok bohatera, a to jest od niego, stąd mi nie pasuje.

Miałem okrągłe dwadzieścia trzy procent pewności, co powinienem zrobić dalej

No i znowu ten VAT… yyy przepraszam PTU…

 

Świetnie się ubawiłem podczas lektury. Nie mnie to oceniać, ale dawka absurdu zacna i pięknie podana, wiele ciekawych nitek pociągnąłeś. A wykorzystanie hasła chyba najlepsze, jakie sobie potrafię wyobrazić.

 

Klikam oczywiście i powodzenia w konkursie!

bruce! Przyjemnością jest czytać to co piszesz :) Pozdrawiam serdecznie w tym szarawym dniu!

Ale bez przeinaczania proszę! Ja powiedziałem, że to właśnie wyjątkowa zaleta Twych tekstów! A jak widać, gdy tylko przyjdzie Ci zachcianka, aby kawy na ławę nie wykładać, to również czynisz to zręcznie :)

rzeczywiście nie podążyłam dalej w żadnym z tych kierunków, bo obawiałam się, że wówczas horror stanie się zbyt jasny i przesadnie wypełniony mega klarownymi ułatwieniami

A to i prawda, choć ja lubię w Twoich tekstach to, że operujesz często operujesz oczywistym schematem vel “oczywistością” (bynajmniej nie zawsze!), ale w tak zręczny sposób, że pięknie i mocno wybrzmiewa przesłanie :)

Czołem Zakapiorze

na początek to ja przeproszę, że jako dyżurny (co prawda nie na ten dzień) nie zdążyłem tu dać klika piórkowego – moim zdaniem tekst na to zasługuje. Na szczęście masz już na czym latać!

 

Z zaciśniętymi zębami, wkładając w to całą siłę, odepchnął ostrze kniazia o dwa ziarna jęczmienia od siebie

Świetnie budujesz klimat doborem słów. Ta metafora dla mnie jest mistrzowska.

Lamia w klatce też nie rozumie, co ją tak naprawdę spotkało, a wydawało mi się też dobrym pomysłem pozwolić czytelnikowi “włożyć” do głowy Ratka to, co jemu się wyda najbardziej przekonujące. Natomiast widzę po naszej wymianie zdań, że chyba motywacje głównego (przynajmniej w tym sensie, że to on jest proaktywny) bohatera należy jednak o wiele wyraźniej rysować.

To jest dość dobre wyrażenie braku motywacyjnego z Twojej strony. Może po prostu klimat i światotwórstwo opowiadania stoją na tak wysokim poziomie, że czytelnik spodziewa się jakiegoś szału motywacyjnego bohatera? A on motywację ma… prostą, może i nieprzemyślaną, emocjonalną. Ma to sens. Odwieczny problem tego, czy tworzyć postacie do bólu logiczne i racjonalne, skoro świat taki nie jest i dużo łatwiej utożsamić się z bohaterem, który postępuje w sposób nie zawsze rozsądnie przemyślany. 

 

Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem tego jak regularnie jesteś w stanie zaserwować ok. 40tys-znakowce o tak wielkiej jakości. Widać powtarzalność stylu, ale zawsze zaskoczysz fabułą, stworzysz nowy świat, raz przyprószysz trochę humoru, a raz trochę grozy. Wszystko bardzo poprawnym językiem i starannie dobranym słownictwem. Może nie wszystkie teksty trafią 100% w mój gust, ale każdy czyta się znakomicie. 

 

Pozdrawiam!

Czołem bruce!

Bo po pierwszym, bardzo dobrym wrażeniu, jakie sprawiała swoim wyglądem zewnętrznym, wkrótce nadchodziło drugie, zdecydowanie gorsze – paraliżujący strach przed tym, co mieściła w swoim niedostępnym środku.

Troszkę zgrzyta mi przerzut z “drugie, zdecydowanie gorsze” na “paraliżujący strach”. Czy paraliżujący strach to wrażenie? Raczej szafa robi/sprawia wrażenie, a strach odczuwa oglądający szafę. Ale mogę też być w błędzie.

Powód rozgoryczenia dziadka zdawał się być jasny i w pełni zrozumiały – teść przepadł nagle bez wieści, zrzucając na jego barki konieczność spłaty wszelkich nieuregulowanych powinności finansowych. Tym złorzeczeniom dziadka towarzyszył zwykle coraz głośniejszy płacz babci, a także niepokojące odgłosy, dobywające się z wnętrza spornego mebla – ni to szepty, ni to pomrukiwania…

Da się chyba uniknąć powtórzenia.

Nie rozumiałem tego. Co tajemniczego mogło być w zamkniętej przez dekady szafie? Czy skarb mógł być tajemnicą, albo – odwrotnie – tajemnica skarbem? Czy istotnie w tej dziwacznej szafie mógł mieścić się jakikolwiek skarb?

Podobnie. W pierwszym zdaniu rozumiem zabieg celowy. Ale w drugim chyba już nie.

Musi, ja i my kiedyś…

Jak?

 

Tekst faktycznie dziwny – więc tu jak najbardziej spełnia wymogi. Czy bizzarny to nie mnie oceniać. 

Mam wrażenie, że historię można było lekko lepiej spiąć i pchnąć w konkretnym kierunku – albo pójść w klimat grozy (co udało się w scenie z pierwszymi dwoma drzwiami), albo w spójność, logiczność świata (co jest chyba robione przez wyjaśnienia w dialogach), albo w zupełne odjechanie w inny wymiar (czwarte drzwi). Zabrakło mi jednoznacznego skręcenia w którąś z tych dróg, bo długość tekstu trochę tego wymaga. Tak to, jest trochę wszystkiego

Niemniej, nie mogę powiedzieć, by to była niesatysfakcjonująca lektura. Jak zawsze Twoje teksty czyta się przyjemnie i intrygująco.

No i fajnie wykorzystany motyw mrocznych mebli rodzinnych, chyba każdy miał z tym jakąś styczność w rzeczywistości, choćby schował się podczas “chowanego” i potem żałował, ale no nie wypadało się zdradzić w połowie :)

 

Pozdrawiam!

Brawa dla Laureatów i Wybrańców! Szczególne brawa dla Ciebie Marszawo za pierwsze, zasłużone piórko!

A akurat nie miałem jakoś ostatnio pomysłów. Proszę, same się pojawiają ;)

Wiem, że nie o starogreckim rynku pracy pisałeś. Tak się zaczęłam zastanawiać.

Wiem, że Ty wiesz :). Ale aż mnie to natchnęło, bo faktycznie pomysł można było pociągnąć dalej, nakładając siatkę współczesności na starożytny rynek pracy. Ot choćby L4 dla niewolnika :)))

No, ładne odśpiewanie pieśni to pewnie żarcie i nocleg. Zawsze to jakiś sposób na życie. ;-)

I po co komu prawa autorskie, skoro wikt i opierunek są. Zresztą, gdyby takiego Homera wskrzesić i by się zaczął upominać…

Finklo

Zastanawiam się nad tą drugą częścią – jak wyglądał grecki rynek pracy? Czy w tym miejscu pracowałby niewolnik (można wychłostać za spóźnienie, ale nie wywalić z roboty)? Czy może ktoś wynajmowany rano na jeden dzień? Nie mam pojęcia.

Oj zdecydowanie są to ciekawe kwestie do rozbudowania – co choćby sama wykazałaś nawet ostatnio w swojej “Klątwie Hestii”, gdzie bardziej wgryzłaś się w smaczki mitologiczne. W tym tekście chciałem po prostu pokazać dwie sceny: wypadek i jego krótkie konsekwencje, które dla tej prostoty zostały uwspółcześnione.

Może niech ten bezrobotny sprzeda komuś prawa do swojej (i Ikara) historii?

Jakby spisał, to by i miał co sprzedać. Albo choć piosenkę skomponował i zaśpiewał. Tak żeby jakiś utwór powstał i było do czego prawa sprzedawać :). Chociaż z drugiej strony, kto tam wie, jak w starożytnej Grecji podeszliby do praw autorskich, skoro tradycja przekazywana była ustnie (i to chyba nieodpłatnie).

 

Pozdrawiam!

Regulatorzy,

Nauczyłam się czytać, kiedy miałam pięć lat. Skutki tej fanaberii prześladują mnie do dzisiaj. :)

Uczcijmy to minutą ciszy :)

Zrezygnowałabym z ziemniaka właśnie dlatego, że to jest świat fantasy, ale pragnę dodać, że to jest Twoje opowiadanie i wyłącznie Ty decydujesz, jakimi słowami będzie napisane. :)

I dlatego, rozumiejąc Twoją poradę, mimo wszystko zostawię ziemniaka. Jak to się mawia “Let’s agree to disagree” :)

A może: Smarki zamarzały w nosie Zavli, gdy szła, potykając się o zamarznięte grudy błota na wyboistej drodze.

Dobre, dobre, ukradnę.

Cóż, przepisałeś, nieczytelność pozostała. Czy nie miało być:

– Winszuję, prawie udało się wam uniknąć naznaczenia piętnem. Prawie, bo jednak widzę wasz ślad. – Czarodziej odsunął palcem trzy świetliste punkty na bok. – Admirała i tego drugiego zabiliście przed nami. Usunęliśmy jeszcze paru ich podwładnych i wcześniejszy kontakt Weddena. W ten sposób wszyscy, którzy dotknęli kompasu zginęli, poza tobą.

– Kolejne punkty usunięto na bok.

– Jesteśmy wdzięczni za twoją pomoc – sarkazm wypowiedziany kompletnie nieemocjonalnym głosem brzmiał jeszcze złośliwiej.

W powyższym, zaznaczone nie ma stanowić wypowiedzi. Szczerze powiedziawszy najchętniej rozbijałem wypowiedzi tej samej postaci do nowej linijki w przypadku więcej niż dwóch fragmentów jednej wypowiedzi, ale wtedy ponoć jest to mylące, jakby mówiła już inna osoba. Dlatego dodałem po prostu drobny akapit przerwy przed trzecią częścią i chyba będzie poprawnie z obu perspektyw.

 

Dzięki jeszcze raz za pochylenie się nad tekstem!

Anonimie

Bohater ma problemy psychiczne, czasami patrzy na siebie trochę „z zewnątrz”, jak na obcy byt („człowiek za kierownicą”), co miało pogłębić dystans do rzeczywistości. Pierwsza osoba mogłaby być zbyt bezpośrednia, choć pewnie bardziej emocjonalna.

Bardzo sensowna uwaga, przekonuje.

 

Jeszcze raz gratuluję publikacji i pozdrawiam!

Cześć Regulatorzy!

Jak to miło, że wpadłaś :)

 

więc pozwolę sobie wysnuć przypuszczenie, że i czarodziej Glighoru, i artefakt pozostający w ich posiadaniu, powrócą w kolejnych opowiadaniach, tym bardziej że i Fryss nadal ma jeszcze coś do załatwienia.

Czas pokaże, czas pokaże… zobaczymy, czy znajdzie się wena, by jeszcze w tę stronę Czytelników podręczyć, ale pewnie tak.

Choć doświadczyłeś tu małą bohaterkę ponad miarę to ufam, że dzielna Zavla wyliże się z doznanych obrażeń, z czasem nabierze więcej rozumu, zdobędzie niezbędne doświadczenie (może nauczy się czytać…) i pewnie jeszcze wielokrotnie wyjdzie cało z różnych opresji, a może nawet uda się jej „wyjść na ludzi”.

Cóż, nagłe nauczenie się czytania może doprowadzić do strasznych skutków :)

Wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Dodam też, że przeszkadzały mi zbyt współczesne, moim zdaniem, niektóre słowa i zwroty użyte w opowiadaniu, że przytoczę: „To jakieś świry…”; „…zbajeruję ich…”; „Jeny, kto cię tak przyozdobił?”; „substancje o właściwościach narkotyzujących”; „Nic nie mów, spadamy stąd”.

Dobrze, że to mówisz. Stylizacja językowa nie stanowiła clue tego tekstu co prawda, ale jeśli jej brak przeszkadza w odbiorze, to postaram się przy kolejnych tekstach nad tym popracować. Przyznam się bez bicia, że nie skupiałem się nad tym aspektem.

Przypominał trochę błyszczącego ziemniaka… → Skąd w czasach tej opowieści wiedziano o ziemniakach?

Broniłbym ziemniaka, jako że jest to świat fantasy. Oczywiście, mógłbym wymyślić swoje własne warzywo bulwiaste albo zastąpić rzepą. nie czuję jednak wielkiego zgrzytu, bo w tym świecie nie ma Ameryki Południowej, z której można by ziemniaka przywieźć. Poza tym, to już naprawdę byłby smutny świat bez ziemniaków.

Smarki zamarzały w nosie Zavli, gdy brnęła grząską drogą. → Skoro panował taki mróz, że Zavli w nosku zakrzepło, to droga nie mogła być grząska – musiała też zamarznąć.

Właśnie tu miałem problem. W pełni rozumiem Twoją uwagę, a ja nieprecyzyjnie zapisałem zdanie. Zamieniłem na “szła” i “zmrożoną”, co może wyjaśnia. Chodziło generalnie o to, że nie tak łatwo idzie się po przymarzniętych grudach ziemi, czego ostatnimi dniami można doświadczyć na własnej skórze (przynajmniej w Krakowie, ale w Łodzi może też).

– Żeś się teraz zrobił pucybutem? → Skąd w czasach tego opowiadania wiedziano o pucybucie?

O ile mi wiadomo, pucybuci pojawili się w XIX wieku.

Rozważam. Bo masz rację, że pucybut jest słowem ze szczytem popularności przypadającym na XIX wiek. Zapewne dałoby się to naciągnąć do XVIII wieku. Z drugiej strony tutaj mamy świat fantasy, a samo słowo właściwie pasuje do kontekstu. Nie mam pewności, czy zastąpienie tego słowa opisowo będzie dobrym rozwiązaniem. Pomyślę.

Fryss uciszyła ją gestem ręki. → Zbędne dookreślenie – gesty wykonuje się rękami.

Już mówiłem kiedyś, że przy każdym Twoim komentarzu mam taki moment olśnienia. Oczywiście, nie tak, że inne uwagi są nieistotne lub niesłuszne, wiadomo, że nie. Ale taki jeden punkt krytyczny. Tym razem myślą przewodnią zostanie, że gesty z założenia są rękami :).

poszło ku przybyszom, modląc się do Baera, żeby jednak istniał i jej pomógł. → Piszesz o dziewczynie, więc: …poszła ku przybyszom, modląc się do Baera, żeby jednak istniał i jej pomógł.

Das Mädchen się zrobiło :)

rozległ się sadystyczny głos… → Obawiam się, że głos nie mógł być sadystyczny, albowiem w czasach tego opowiadania pojęcie sadyzmu jeszcze nie istniało.

Sadyzm pochodzi od nazwiska markiza de Sade, który żył na przełomie XVIII i XIX wieku.

Tutaj w sumie komentarz, jak wyżej. Przy czym w tym miejscu łatwiej to zastąpić/usunąć.

Ten fragment, moim zdaniem, został napisany dość nieczytelnie.

Leciutko przepisałem.

 

Dziękuję pięknie za poprawki, jest tego trochę. Pierwszy raz publikowałem coś na tyle długiego, nie wiem, czy do tego wrócę, bo warsztat językowy trochę nie dojeżdża przy takiej ilości znaków, mam wrażenie. Po prostu nie wszystko daję radę dobrze sprawdzić i tych pomyłek jest kompromitująco dużo. Ale dzięki poprawkom, takim jak Twoje, być może pójdzie do przodu… Zawsze krzepiące, jak parę osób przeczyta wnikliwie.

 

Pozdrawiam serdeczniutko!

Czołem Anonimie!

Właściwie nie trzeba powtarzać tytułu na początku – Portal robi to automatycznie.

 

Upał był oblepiający, lepki jak gorączka.

Widzę Twoje wyjaśnienie do tego, ale niestety mnie ono nie przekonuje. Dalej wybija mi się tu powtórzenie i niejasna, a na pewno nieplastyczna metafora.

Gdyby nie pośpiech, ta pojawiająca się ostatnio chęć, by wcisnąć pedał gazu i skierować auto w najbliższe drzewo, nie wisiałaby nad nim jak ciemna chmura.

To zdanie również jest dla mnie troszku niejasne. To znaczy, że pośpiech sprawiał, że nie miał myśli samobójczych? Po prostu podwójne zaprzeczenie gubi. Acz widzę w toku czytania, że tych metafor jest w ogóle dużo. Nie wszystkie są dla mnie w punkt, ale tworzą klimat, nie zaprzeczę. Pod warunkiem, że Twoim celem było troszkę zagmatwać.

 

Taka sama jest moja refleksja odnośnie wątku dziewczyny i schorzenia bohatera. Nie łączy się to dla mnie w pełni, trochę przeplata w sposób nie do końca zrozumiały. Ale ponownie, może tak miało być, bo siedzimy w głowie chorego psychicznie. Z tego tylko wybija nieco określenie “człowiek”. Nie przepadam za narracją pierwszoosobową, ale być może tutaj byłaby ona lepsze.

 

Wyszedł tak naprawdę taki thriller psychologiczny bardziej niż horror – łatwo byłoby skręcić w stronę tego drugiego, ale chyba świadomie Anonimie tegoż nie uczyniłeś/(łaś).

 

Był to trochę przyduszający tekst, z tymi wszystkim opisami i metaforami, ale to właśnie traktuję jako równorzędną część doświadczenia. I tym mnie kupiłeś/łaś!

 

Klikam do Biblioteki, a co!

Pozdrawiam!

Aj, nie wyboldowałem “Dawidzie”, hańba mi.

Także korekta,

Czołem Dawidzie!

;)

Cześć Dawidzie!

Zgadzam się z Kurojatką, że bohater bez emocji wypada dziwnie. Informacja, że jego wszyscy znajomi, cała ludzkość, cała planeta przestaną istnieć nawet mu nie odebrała apetytu.

O to, to! Zgadzam się z Finklą, która zgadza się z Kurojatką! Dokładnie takie było moje przemyślenie.

 

Z tego fragmentu mam również wątpliwość o łatwość z jaką zrównałeś do 0 ziemską wiedzę o świecie. W sensie to jednak jest SCI-fi, a zatem za stwierdzeniem, że Księżyc i Mars nie istnieją powinien iść jakiś szok poznawczy bohatera i dalej wyjaśnienie, jak w takim razie działa Ziemia, tzn. co zastępuje w rzeczywistość funkcję Księżyca (który choćby w przypływach i odpływach u nas ma kluczowe znaczenie, o życiu nocnym nie mówiąc). I stwierdzenie “mistyfikacja” jest tu dla mnie lekkim rozczarowaniem.

Ot choćby tutaj udało Ci się sprawę załatwić sensownie i krótko.

Zainteresowały mnie bardzo wysokie szare wieże, z ogromnym bąblem na szczycie, które mijaliśmy postawione w takiej samej odległości od siebie.

– Do czego służą te konstrukcje? – spytałem Sylwię.

– Ich funkcją jest zwiększenie siły grawitacji planety. Corme jest znacznie mniejsza od większości planet.

 

Bez żadnej możliwości uratowania gatunku (przynajmniej w naszym przypadku), bo jeden samiec nie da rady?

Tu też się zgadzam z Finklą. Jednak aż się nasuwa klasyczny schemat Arki Noego, żeby chociaż drugą połówkę płciową (w przypadku ludzi) mieć.

 

– Co będzie jak skończy się jedzenie? – spytałem Sylwię mając na myśli, że może się skończyć szybciej niż przewidzieli ci, którzy to wszystko przygotowali.

– W chłodni w piwnicy jest zapas na około pięć lat – odparła – gdy się skończy przyślą nowy.

To mi trochę zgrzyta, bo zapas jedzenia na pięć lat, to naprawdę sporo. Chyba nie było nigdzie napisane, by miało ono np. formę malutkiej tabletki? Więc ta chłodnia to jakieś hektary chyba.

Żal ścisnął mi serce bo ujrzałem obrazy inwazji. Wielkie statki obcej cywilizacji lądowały w pobliżu platform wiertniczych. Zobaczyłem przerażonych ludzi.

„Jestem ogromnym szczęściarzem – pomyślałem znowu – wylosowany z ośmiu miliardów ludzi!”

Takie myśli, to chłop mógłby mieć po roku. Czy nie wczoraj zginęła cała jego cywilizacja, w tym rodzina? Ale to już pisałem wyżej, nie chcę być nietaktowny, po prostu pokazać Ci wyraźny przykład niewiarygodności emocjonalnej bohatera.

To jest też dość niewiarygodne, że dali mu dostęp do kanału, na którym mógł oglądać tak zemstogenne obrazy. 

Powiedz szczerze; czy chcesz zemścić się na Naxxach? Odpłacić się im za to co zrobili tobie i twoim przyjaciołom?

Tutaj również pewna niewiarygodność. Taki temat poruszają od razu z nowym gościem? Przecież Naxxowie mogli podstawić szpiega. Dlaczego tak od razu ufają Dawidowi? A no i dziwny jest fakt, że robią to tak przy androidach. Kurczę, widzę, że dużo z Finkli powtarzam :)

Nie będę w szczegółach opisywał ich budowy ciała. Zaznaczę tylko, że wszyscy się znacznie od siebie różnili.

Brawo! Bałem się, przyznam, że zaczniesz to robić.

 

Podsumowując, tekst bardzo jest dość umowny. Sporo upraszczasz, niestety bohaterowie są mało wiarygodni. Do końca sądziłem, że okaże się iż androidy są w rzeczywistości na usługach Naxxów – dużo bardziej by mi to pasowało i dodałoby ciekawą konfrontację z Sylwią. Dodatkowo, cała końcówka dzieje się dość szybko.

 

Z drugiej strony, jeśli chodzi o samo doświadczenie czytania, jest to na pewno jeden z Twoich lepszych tekstów. Lektura była dość gładka, językowo są mankamenty, ale nie aż takie duże. Logicznie próbujesz łatać dziury i przede wszystkim, zgrabnie stosujesz uproszczenia. Nie tłumaczysz wszystkiego. Poza elementami zniszczenia Ziemi i jej ciemnoty, pasuje to do opisu nowego świata.

 

Ergo, choć tekst ma istotne wady, to jednak lektura była przyjemna. Przedstawiłeś tu kilka ciekawych pomysłów.

 

Pozdrawiam serdecznie!

Hej!

Przeczytałem całość. Faktycznie ma ona charakter traktatu, dla mnie nawet odczucie podobne było do wykładu, na który niezbyt się przygotowałem i nie do końca rozumiem. Przedstawiony świat wydaje się spójny i na pewno masz tu parę ciekawych pomysłów, które chętnie zobaczyłbym w akcji. Są bóstwa, magia, alchemia, dynamika dziejów historycznych – no coś tam się dzieła fajnego. 

Mnie osobiście zaintrygowały trzy wymiary. 

Tylko że wszystko powyższe umyka w takiej formie. Nawet trudno mi jasno stwierdzić, czy Twój świat jest spójny i konsekwentny. Tutaj zgadzam się w pełni z SNDWLKR.

Zachęcam do wybrania sobie jednego aspektu, o którym tu mowa i zrobienia z niego myśli przewodniej opowiadania z akcją. 

 

Na plus, wydaje mi się, niezły zasób słownictwa opisowego. Dodać klimat, bohaterów i akcję i będzie całkiem ciekawie.

 

Pozdrawiam!

No. Zeus musiał przeżywać okropną traumę. Ja sobie nawet nie wyobrażam, jak patrzy się na kłótliwą (i notorycznie zdradzaną) żonę po trzech tysiącach lat od ślubu.

Co pokazuje jak fatalnych wyborów matrymonialnych można dokonać będąc nieśmiertelnym… Zresztą Zeus to zawsze był nudnie przewidywalny, Hera jako postać z mitologii wydaje się o wiele ciekawsza.

Cóż zrobić, życie nie jest sprawiedliwe dla pań. :-/

Przynajmniej Szanowne Panie dobrze piszą, zawsze coś :)

Pomysłowe ;)

 

Jeszcze większej powagi nabiera w takim razie sprawa, czy ojciec odbierze z przedszkola/szkoły dzieci swoje czy cudze…

 

Pozdrawiam!

Nowa Fantastyka