
komentarze: 63, w dziale opowiadań: 60, opowiadania: 34
komentarze: 63, w dziale opowiadań: 60, opowiadania: 34
Ambusz, myślę, że czymś bardzo paskudnym.
regulatorzy, dziękuję za wskazanie błędów, poprawiłem. Bardzo mi miło, że nieźle się czytało.
Ciekawe zakończenie, chociaż trochę ryzykowne. Bardziej widziałbym diabła, który wykorzystuje traumy do czynienia zła, niż się ich obawia. Bo przecież traumy zazwyczaj nie wzmacniają ludzi, tylko ich wypaczają. Poza tym małym zastrzeżeniem, świetnie opowiadanie, dobrze napisane i gdybym mógł w konkursie głosować, to chyba zagłosowałbym na to.
Budujesz jakieś tam napięcie, da się wyczuć jakiś klimat, więc nie najgorzej, chociaż niektóre kwestie bohatera wyszły odrobinę zbyt melodramatyczne, jak na mój gust. Szczególnie przedostatni akapit.
Ave Cezar, przepraszam, że dopiero teraz, ale miałem powyborczy egzystencjalny ból dupy (w sumie nadal mam). Jego motywacją było stworzenie wiernego minionka i nienawiść, jaką darzy ludzki ład społeczny. Rozwinięcia tej konkretnej akcji nie planowałem, bo sam motyw był wyciągnięty z innego tekstu, nad którym teraz usilnie pracuję. Fajnie, że coś tam wyszło, budowanie napięcia i klimatu jest dla mnie najważniejsze.
Krokus, kapłan też jest tylko marionetką, w tekście chciałem zasugerować, że on użycza ciała jakiemuś innemu bytowi (rusza się z inną manierą, mówi nie swoim głosem). Co do języka to też mam takie wrażenie, ale tekst powstał w jeden dzień, bo chciałem zdążyć na konkurs, który pierwotnie trwał do 15 maja…
W pierwszym zdaniu masz dość brzydkie powtórzenie (zaproponowałbym po prostu: chociaż nie sam). Poza tym ciekawe. Jest jakieś napięcie i klimat.
Każdy ma swoją definicję niebycia dupkiem i często są one ze sobą skrajnie sprzeczne. Paradoksalnie wcale nie sprawia to, że świat jeszcze bardziej jest komedią, bo nie jest. Tylko psychopata może śmiać się z takiej sztuki.
Dziękuję, miło mi, że nie pozostawiłem Ci nadziei ;)
Twój styl pisania jest świetny, chociaż fabuły tego tekstu niestety w ogóle nie rozumiem… tzn wiem co się wydarzyło, ale nie wiem po prostu jaki był tego cel.
„Do diabła… jest gorzej, niż myślałem”, zaklął w czarnej duszy „Lucek”, przewrócił oczyma niecierpliwie, po czym z irytacją kontynuował:
„O boże, że tak sobie zażartuje. Ten idiota nadal nic nie rozumie”, pomyślał rozmówca Pawlaka.
Tu masz przykłady tego, o czym pisałem. Skoro tekst jest z perspektywy Pawlaka, to czemu mamy wgląd w myśli innego bohatera?
Ogólnie dobry tekst, ale zakończenie mi się średnio podobało. Ta zmiana przyszła trochę za łatwo i za mało szczegółowo skupiasz się na tych rozterkach, jak na mój gust. Druga sprawa to perspektywa, w pewnym momencie bez żadnego rozdzielenia fragmentów zmieniasz punkt widzenia na Lucyfera i pokazujesz jego myśli, mimo że wcześniej tekst był z punktu widzenia Pawlaka. To raczej błąd.
Bardzo przyjemny wiersz. Czyli denerwujesz się, wychodzisz z siebie i wchodzisz do krainy Fantastyki? Rozumiem, choć ja to robię raczej z nudów, w poszukiwaniu emocji.
Dwie największe wady tego tekstu są takie: niepotrzebnie streszczasz akcję i do autentycznie co drugiego zdania można mieć jakieś uwagi. Niektóre są okropnie bezsensowne, a najbardziej zdezorientowała mnie ta kwestia dialogowa:
– Kiedy wrócicie, zapytam, czy było warto – powiedział. – Choć znając życie, nie wrócicie. Więc… nie odpowiadajcie od razu.
Czyli jak bohaterowie wrócą, to mają trochę poczekać i dopiero po jakimś czasie odpowiedzieć na pytanie, czy o co ci chodziło?
A, dziękuję. Zapadanie w pamięć to najlepsza pochwała, jaką można dostać. W końcu w pamięć zapadają głownie te rzeczy, które wywołują emocje, a to mój główny cel. Nawet jeśli są to emocje, związane z drastycznymi wydarzeniami.
Ale to są trzy zdania! Co do rozwinięcia to demon został wyciągnięty z dużo dłuższego tekstu, którego jeszcze nie opublikowałem, ale się szykuję…
Jestem w stanie sobie wyobrazić eleganckiego diabła, który byłby taką wizją podekscytowany. Ludzie schodzący na złą ścieżkę sieją chaos i rozbijają światowy ład, a to dobrze, bo dzięki chaosowi inni ludzie mają sposobność zostać grzesznikami. Znaczy dla diabła dobrze, dla mnie niekoniecznie. Mefisto nie wydaje się szczególnie zainteresowany dobrem piekła, może należałoby to zgłosić do działu kadr?
A rozumiem, bohater jest zmuszany do pogoni za potworem. Ale w takim razie moim zdaniem powinieneś to inaczej rozegrać i skupić się na jego emocjach, przeżyciach wewnętrznych, aby uzasadnić jego obsesję. Natomiast tutaj masz głównie ekspozycję, a motywacja jest praktycznie nieporuszona, poza tym, że to klątwa. Nie wiem, czy to nie jest zbyt zawiłe na tak krótki tekst
Jedna macka była większa niż sto moich okrętów razem wziętych.
To zdanie sugeruje, że bohater ma sto okrętów, a coś mi mówi, że nie o to ci chodziło? Chyba, że jest dowódcą wielkiej armady, to wtedy zwracam honor, ale nie wspomniałeś o tym w tekście.
Co do reszty to tak mi się wydaje, że jakby na mnie ciążyła klątwa dotycząca jakiegoś morskiego potwora, to bym po prostu nie wypływał w morze. To jest najprostsze rozwiązanie. Jest masa innych rzeczy, które można robić w życiu.
Twój Mefisto chyba był chowany pod kloszem, skoro pobicie jakiegoś faceta tak go poruszyło. Może minął się z powołaniem i powinien pracować dla tych drugich
Czeke, ok coś tam zmieniłem, dziękuję za opinię.
o, mój pierwszy klik, dziękuję Bruce!
Michael, z niektórymi zdaniami może być problem, bo napisałem to trochę na szybko, aby zdążyć na konkurs. Co w sumie zabawne, bo teraz widzę, że termin się wydłużył.
O, to dobrze. Czyli mam pasujące opowiadanie, musze tylko wprowadzić malutkie zmiany w postaci usunięcia prawie połowy tekstu, aby zmieścić się w limicie.
A mogą być siły demoniczne w bardziej kierunku fantasy zamiast piekielnych? Albo ogólnie złe siły z zaświatów, które chcą nam zaszkodzić, czy tylko piekielne w stylu chrześcijańskim? W sensie, jak mocno można odbiec od dosłownie rozumianego tematu, jeśli w ogóle?
Ave, Cezar!
Tekst nie wyjaśnia czy duch jest prawdziwy, czy nie, więc jest fantastyka, bo duchy nie istnieją. Tak, wiem, że to naciągane. A i bardzo dziękuję za przeczytanie i opinię.
Przeczytałem i ogólnie mi się podobało, ale parę rzeczy jest tu naciąganych, np czemu bohaterka uznała, że to co przeczytała w jakiejś książce filozoficznej ma cokolwiek wspólnego z prawdą? Czemu za prawdę objawioną uznała to, że boscy wysłannicy będą mieli magiczną moc czynienia dobra? Pewnie dlatego, bo Bóg jest dobry, ale tu znowu pojawia się pytanie, na jakiej podstawie tak uznała? Co ją skłoniło do tego, by tak myśleć? Otaczająca ją rzeczywistość? Nic tu nie jest wyjaśnione.
Tu też się chętnie przyczepię, jako że kiedyś mocno siedziałem w temacie:
Tu się nie zgadzam, duża część filozofii zajmuje się Bogiem i dowodami, wszelakiego rodzaju zresztą, a niektóre z nich uważa się za perfekcyjne. Nie ma natomiast dowodów zaprzeczających – tu się zgadzam.
Po pierwsze – kto tak uważa? Bo z doświadczenia wiem, że większość tych dowodów zaskakująco łatwo obalić. Przykładem mogą być argumenty Tomasza z Akwinu, często powtarzane, a absolutnie każdy jest naciągany, albo raczej ma bardzo wygodne założenia. Natomiast te dowody zaprzeczające… tutaj też wszystko zależy od wstępnych założeń. Zawsze można sformułować je tak, by nasz byt, którego chcemy bronić, był nie do obalenia.
bruce, myślę, że jest szansa, że się wystraszy. Przeżywalność pojedynków strzeleckich była ponoć bardzo wysoka, a jeden cios siekierą zostawi wielką paskudną ranę, może nawet pogruchotane kości. Nie zagoi się tak łatwo. Słyszałem o pojedynkach polskich szlachciców na nadziaki, możesz sobie wyobrazić, że dostać czymś takim to poważna sprawa. Śmierć albo przynajmniej kalectwo.
A, no tak, bo wilk. Wilki są fajne. A mój nick to imię jednego takiego wilka. Żarłocznego towarzysza Odyna. Twój też jest piękny.
Rozumiem, że dostałeś niezwykle kreatywne zadanie, aby wcielić się w rolę mediatora, więc postanowiłeś sobie z tego zakpić? Słusznie. A i chyba wyszło dobrze, bo nie czyta się najgorzej. Ten pojedynek na topory to nawiązanie do pewnego netflixowego serialu?
Rozumiem, ale pierwsza osoba kojarzy mi się z takim gawędziarskim stylem narracji, gdzie bohater coś opowiada czytelnikowi, chyba taki zazwyczaj jest jej cel, a tutaj tego nie ma i to mi właśnie nie pasowało.
Bardzo ładne, miło się czytało.
Zajmujący tekst, ciekawe wystylizowany, chociaż opisy zaczęły mi się w pewnym momencie dłużyć. Straszna gaduła z tego wołchwa.
Chyba nie rozumiem drugiego zakończenia, nie wiem czy przez to, że nie przeczytałem poprzednich części. Poza tym ogólnie wszystko dosyć dobrze napisane i czasem było nawet śmiesznie, więc fajne. Ale nie mogę powiedzieć, że w żadnym momencie nie przysypiałem, bo niestety się zdarzało. Głównie przy zmaganiach w labiryncie. Być może przez to, że wcześniej było kilka śmiesznych kwestii, potem nagle nastało zagrożenie, które nie było specjalnie śmieszne ani porywające, tzn moje oczekiwania były inne. Kolejny przytyk dotyczy narracji, która jest dosyć neutralna i przeźroczysta. Nie zauważyłbym różnicy, gdyby była trzecioosobowa, a narrację pierwszoosobową stosuje się w jakimś celu. Przynajmniej ja tak uważam. Ciągle jednak jest to dobry tekst, żeby była jasność.
Ok, poprawione. Dziękuję za przeczytanie i za uwagi. W czasie pisania niedorzecznie długo zastanawiałem się nad tym pierwszym, a im dłużej myślałem, tym bardziej nie wiedziałem, czy patrzeć ma twarz, czy staruszka.
Salwa to w potocznym rozumieniu jednoczesny wystrzał pojedynczy z wielu luf.
Faktycznie, taki błąd popełnić to aż wstyd.
Formatowanie po dywizie się skursywiło ;]
Kursywa akurat była celowa, aby odróżnić to co się dzieje w tym momencie, od historii opowiadanej przez bohatera.
Początek fajnie buduje napięcie, ale końcówka mocno sprawozdawcza, tak jakbyś chciał odbębnić kolejne punkty relacji o tym, co zrobił bohater.
Ok, coś tam wstępnie zmieniłem w obu akapitach, które podałeś
Dziękuję za miłe słowa. Opowiadanie celowo krótkie, bo chciałem, żeby był to szort, więc momentami nawet ucinałem niektóre wątki.
Oj tak, ciężka, ale ciężka tematyka to moja ulubiona tematyka. Szkoda tylko, że ewidentnie niewiele osób tutaj podziela moje upodobania, a przynajmniej to wynika z ilości komentarzy.
Musze przyznać, że mnie zaintrygowało, bardzo ciekawie zbudowany świat, opisy klimatyczne. Lubię, kiedy wszystko jest stare, mroczne, brzydkie, złe, ale jednocześnie wielkie i majestatyczne, np opis Kury zamiast jakiegoś technologicznego majstersztyku – to była istota, której człowieczeństwo przestało istnieć dawno temu. Pajęcze odnóża i tak dalej, bardzo fajnie, chciałbym to zobaczyć.
Faktycznie samo zarysowanie klimatu na początku było w porządku, ale jak zaczęła się walka, to pojawiały się zgrzyty, np:
Czarne, cieniste kształty poruszały się w nierealny sposób, wyciągając w jej stronę niby wijące się gałęzie drzewa. Przypominały macki, pozbawione cienia i materialności, widoczne wyłącznie dla Zoji.
Serce egzorcystki waliło jak oszalałe. Wiedziała, że te cienie nie należą do Gisele, lecz do istoty, która ją kontroluje. Jeden dotyk wystarczyłby, by demon odnalazł szczelinę i przedostał się do świata ludzi. Zoja zacisnęła dłoń na woreczku z solą ukrytym w kieszeni, próbując wymyślić, jak narysować krąg ochronny, skoro nie mogła na chwilę przestać się bronić.
Ale z tego opisu wynika, że ona stoi i ściska woreczek, a nie że przed czymś się broni. Akapit później jest coś o atakach, ale ogólnie wygląda to tak, jakbyś za wszelką cenę chciała uniknąć opisu walki. To co się dzieje później, kiedy pojawia się postać anioła… powiedzmy że średnio podobało mi się, w jaką stronę to zmierza XD
Dobra, skoro już wypisuję głupoty, to powinienem chociaż napisać opinię do opowiadania. Eh, podobny zarzut mam do większości tekstów pod tym konkursem, tzn nie spełniają założeń. Dla mnie ta historia była dość smutna, po utożsamieniu się z bohaterką można było odczuć presję i potem nawet ból przegranego zakładu. To było czuć od momentu tego udawanego uśmiechu na samym początku. Aż musiałem sprawdzić, czy to na pewno tekst konkursowy, czy czegoś nie pomyliłem. Także no nie było mi do śmiechu.
haha łatwa kasa
Darmowy transport dla latawców – autorem Ambush, zdradziło ją nie stawianie spacji przed emotikonkami, nikt inny tak nie robi, więc to ona i stawiam na to cały mój majątek, 11zł, które mi zostało do końca miesiąca
Można gdzieś stawiać pieniądze na to, kto to napisał?
Ale sam pomysł na Sindbroka jest bardzo nordycki, bo zdarzały się olbrzymy z podobnymi deformacjami, chociaż co prawda karły już nie koniecznie
Sindbrok? Cóż to za dziwny pomysł, żeby z dwóch postaci zrobić jedną z dwoma głowami? Druga sprawa – Nibelung – mi z kolei nie podoba mi się to określenie, bo nie pada ono w żadnym nordyckim źródle, w Eddach nie ma takiego określenia i wychodzi, że jest ono z jakiegoś niemieckiego średniowiecznego poematu. W Eddzie starszej są Niflungowie, ale nigdzie nie ma nawet sugestii, że to osobne określenie na karły, bo jest to po prostu ród. Po drugie uważam, że nazwa “karły” jest najwłaściwsza, “krasnoludy” to wymyślone określenie na podstawie krasnoludków z jakichś polskich bajek, które były małe i urocze, a nie mają żadnego związku z nordyckimi karłami.
Ogólnie miałeś trochę okazji, by poprowadzić to bardziej zaskakująco. Zapowiadałeś parę zwrotów akcji, a ja zauważyłem najwyżej jeden, w dodatku nie wykorzystany do końca. Przykład – zarażenie bliźniaków można było rozegrać inaczej, ja myślałem, że pójdziesz w coś takiego – rodzice są zmuszeni do zabicia zarażonego dziecka, potem okazuje się, że zarażone zostało drugie. No okazało się, że nie, więc pomyślałem, że może to wszystko to podstęp i zarażona jest ona, ale pozbyła się brata, aby wydawało się, że to był on, dzięki czemu będzie mogła razem z rodzicami dotrzeć tam, gdzie demon miał dotrzeć i zaatakować z zaskoczenia. No ale okazuje się, że też nie, i ostatecznie wszystko jest dokładnie tak, jak zostało wyjaśnione wcześniej. Trochę mnie to zawiodło, ale może po prostu jestem skrzywiony i oczekuję, że wszystko zawsze potoczy się najgorszym możliwym torem… ale to w końcu ma być horror, czy wesoła przygoda Katji i Kaja? Brak wystarczającej ilości zaskoczenia uwypukla też inne problemy, na które inaczej pewnie nie zwróciłbym uwagi, np zasady rządzące magią są niejasne. Nie widać żadnych wyraźnych ograniczeń, czemu jakieś machanie rękami i pstrykanie palcami załatwia wszystko. Oraz nie wiem czemu Greta skoczyła do portalu, nie wiem czemu go to zamknęło. Na plus na pewno stworzenie ciekawego obrazu demonów z zaświatów, enigmatyczne przedstawienie trzech najważniejszych. Demon, który uderzeniem młota ma rozbić ziemię na dwie części brzmi fajnie, bardzo… mitologicznie. Ale chyba dobrze byłoby wytłumaczyć ich motywację.
Szczerze, to tekst nie jest specjalnie śmieszny, a kontekście tego konkursu to poważny zarzut. I mam też wrażenie, że zaskakujące zwroty akcji są mniej zaskakujące w momencie, kiedy w całym tekście realizm odgrywał mało znaczącą rolę, bo czytelnik ma świadomość, że zasady są niejasne i może się wydarzyć cokolwiek. Może gdybyś próbował mnie przekonać, że to był prawdziwy fantastyczny świat, to reakcja byłaby inna.
zaraz zaraz, czemu Andrzej a nie Pitbull? to wcześniej było o Pitbullu, takim raperze, a nie o Andrzeju
to bardzo dobrze, na to liczyłem
Andrzej otworzył drzwi. Na progu stały cztery krasnoludki ubrane w szaty mnichów.
– Dzień dobry, przyszliśmy pana porwać – powiedział pierwszy z nich, po czym wbił w nogę mężczyzny strzykawkę i wpuścił mu do organizmu truciznę.
Ten cofnął się jak oparzony, jednak było już za późno.
Ela wpadła do przedpokoju. Wrzasnęła dziko i w pełnym pędzie kopnęła pierwszego krasnala, którzy przeleciał nad schodami i wypadł przez okno klatki schodowej. Pokurcz w zielonej czapce ugryzł Elę w kostkę. Trzeci z napastników wpakował kobiecie dawkę trucizny prosto w pośladek, dokładnie w chwili gdy w drzwiach pojawił się pitbull.
Jednak czynsz był zdecydowanie za wysoki, aby łysego rapera obchodziło, co się dzieje z właścicielami mieszkania. Przeszedł tylko przez przedpokój, starając się nikogo nie nadepnąć, wszedł do kuchni, wyciągnął piwo z lodówki i wrócił do swojego pokoju układać kolejne hity. Jeden z krasnoludków pokręcił głową z niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że dawna legenda popu będzie w tak złym stanie.
Mocne. W sumie wolałem tego nie czytać przed snem, ale już za późno… Obraz psychopatycznych manipulujących rodziców jest wiarygodny, ale jedna rzecz była dla mnie niejasna – skąd matka wiedziała tyle o obecnym życiu Antka. Ze streamu? Pokazywali się razem na transmisji i rozmawiali o prywatnych sprawach? Bo piszesz, że go wyrzucała za drzwi, zanim zaczynała, więc chyba nie?
Świetne opowiadanie, bardzo wciągające, antagoniści przedstawieni w naprawdę przerażający sposób. Ciekawe co się działo z tymi wszystkimi klientami gabinetu dentystycznego Melidegida
No ale kiedy żył Plutarch, a kiedy Aleksander? Ja kojarzę jedno podanie, według którego żona perskiego króla miała pomylić z Aleksandrem jednego z jego przybocznych, to sugeruje, że nie wyróżniał się szczególnie. Poza tym zachował się jego wizerunek na mozaice przedstawiającej bitwę z Dariuszem, a to jest dużo starsze źródło od Plutarcha. No i nie wiem czy pozwala, jak dla mnie wszędzie jest już zbyt dużo zakłamywania historii, jak próbowałem obejrzeć serial netflixa na temat Aleksandra, to wyłączyłem po kilku minutach, bo się zdenerwowałem
Jaki złotowłosy, skąd ten dziwny mit, że Aleksander był blondynem?
Brakuje jej empatii? Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej, skoro nikt jej nie okazał empatii. Ogólnie ciężko oczekiwać empatii od ciężko straumatyzowanej osoby… No i nikt by nie chciał przeżywać takich emocji, to samo się tyczy stresu, strachu wstydu, dlatego ludzie popadają w nałogi.
A poszukiwanie drogi na skróty jest od absolutnie zawsze nierozerwalnie związane z naszym funkcjonowaniem, na tym polega postęp.
bezalkoholowe, bez mięsa, zielona energia (która nie ma żadnego, ale to żadnego niekorzystnego wpływu na nic – jedzie mi tu czołg?), bez niechcianych konsekwencji.
A to ma być coś negatywnego? XD Świat jest sztuczny, bo jesteśmy w stanie go dostosować do swoich potrzeb. Ale jednocześnie jesteśmy dostosowani ewolucyjnie do życia w ciężkich warunkach (w jaskiniach, starożytność już była sztuczna), przez co sami sobie tworzymy świat, w którym cierpimy, ale to nie zielona energia, bezmięsne burgery i bezalkoholowe piwo są tu problemem… one są rozwiązaniem wcześniejszych problemów, które wytworzył postęp, chociażby takich jak zasyfione powietrze, ale też uzależnienie od autorytarnych krajów eksportujących surowce energetyczne, środowisko niszczone przez hodowle zwierząt, brak błonnika w diecie spowodowany nadmiarem mięsa i białej mąki i tak dalej. Jedyne co można zrobić, to naprawiać w to, co postęp zepsuł i to się cały czas dzieje.
Coo, jaki brak uczuć u bohaterki, przecież je ma, nie umie sobie z nimi radzić i po to kupuje robota. I to nie jest żaden znak czasów, Tarnino, bo ludzie znieczulali się od dawna, używając alkoholu i innych narkotyków (co oczywiście na dłuższą metę psuje psychikę jeszcze bardziej). I robot też ma uczucia, o to mi chodziło, że nie powinien, bo nie ma powodu żeby miał mieć, a nie możliwości, ale to już wyjaśniła Sarmant. Tylko nie wiem, czy to nie powinno być zawarte w treści
Przeczytałem i było to mile spędzone kilka minut życia. Ale nie wiem w jaki sposób tekst dotyka granicy człowieczeństwa. W sensie, że robot pochłaniacz jest ludzki, albo bardziej ludzki od bohaterki? Wydaje mi się, że AI nie może mieć żadnych prawdziwych uczuć, bo uczucia są tylko ewolucyjnym przystosowaniem, swoją drogą często dosyć przestarzałym i niedostosowanym do współczesnego życia. Żeby AI miało emocje, to trzeba by je tam celowo umieścić. A jeśli zadaniem robota jest przetwarzanie złych wspomnień, to czemu nie może robić tego bez emocji? W sumie emocje to też sposób na kontrolę zachowania, np poprzez strach, ale AI nie ma potrzeb do zaspokajania, więc nie będzie się nigdy sprzeciwiać, bo nie ma po co…
Z plusów to na pewno nazwy, one są fajne. A poza tym… jakaś wioska napadnięta przez potwory, nie wiem za bardzo co miałoby mnie tutaj zainteresować. Po drugie jeśli to prolog, to jest to fragment, a nie opowiadanie. No i jeszcze jedna rzecz, na którą zwróciłem uwagę, ale to raczej ciekawostka, bo wiadomo że w twoim świecie może być inaczej, chociaż ja jestem zwolennikiem realistycznego podejścia: “radziła, by tej nocy złożyli ofiarę ku czci bogini śmierci, Žyrjiny, aby ta ocaliła ich wieś” – nie jestem jakimś specjalistą od wierzeń, ale z tego co kojarzę, to bogów śmierci raczej się nie czci i nie składa się im ofiar, chyba że w związku z pochówkiem. Gdyby chcieli ochrony, to powinni zwrócić się do swojego bóstwa opiekuńczego, a każda wiocha takiego miała
Głupia sprawa, ale zapomniałem danych do logowania na to konto, więc nie byłem w stanie nic zmienić. Dziękuję za komentarze. I ten… dałoby się to usunąć? Bo chciałbym to poprawić, ogólnie trochę nad tym popracować i wrzucić na aktualne konto.
Całość, chociaż po gwałcie uważność czytania zaczęła spadać – bo to była jedna z tych rzeczy, które mi się bardzo nie spodobały. Zgwałcił to zgwałcił, po co drążyć temat. Jedziemy ratować świat, czy coś. Nie zauważyłem, żeby dalej się coś zmieniło, tylko jak ładna pani umarła, to wtedy bohater zachlipał. Rozumiem, też nie lubię jak ładne panie umierają, ale nie znałem tej postaci na tyle, żeby jakoś szczególnie obchodził mnie jej los.
“nie umiem zbudować napięcia, to starałem się pójść w stronę, że bohaterowie nie mogą odetchnąć, bo co chwilę zagraża im niebezpieczeństwo” – no to taka strategia jest skazana na porażkę, bo opowiadanie to nie gra komputerowa, która wymusza zaangażowanie w walkę i powoduje związany z tym stres (ostatnio grałem w The Callisto Protokol, tam to się sprawdzało). Tu raczej lepiej skupić się na opisywaniu odrażających szczegółów i na emocjach bohaterów kiedy na to patrzą.
“potwory przywołane przez Dunkelheit opierają się w skrócie mówiąc na wierzeniach ludzi” – tylko, że wierzenia ludzi są różne, wystarczy że dwie różne osoby ostatnio oglądały dwa różne filmy o wampirach, w których były one różnie przedstawione i miały różne słabości i już mamy dwie wersje tych potworów.
“a czy był taki pewien swojej wiedzy, to różnie bywało. Kilka razy zaznaczyłem w jego wypowiedzi zwątpienie za pomocą wyrazów “chyba” bądź “prawdopodobnie”. Do tego nie wiedział jak wygląda rytuał kultystów.” – no nie przekonuje mnie to
“Całe opowiadanie opiera się na koncepcji, w której pogardzany przez społeczeństwo przegryw, o kiepskiej sprawności fizycznej, okazuje się kluczowy do pokonania potworów właśnie ze względu na swoją wiedzę i specyficzne zainteresowania.” – no co do tego nie ma wątpliwości. Ale jakbyś zrobił, że to on tego demona sprowadził, bo był sfrustrowany czy coś, i dlatego tyle o tym wszystkim wie, to byłoby ciekawiej i mroczniej, a o to chodzi w horrorach
Po pierwsze to nie jest horror, bo horrory są straszne. Po drugie mimo że na początku było zabawnie, to po jakimś czasie zaczęło nużyć. Mam wrażenie, że można bez problemu przeskoczyć wzrokiem dużą część tekstu bez poczucia, że straciło się coś ważnego. No ale największy problem dla mnie to to, że tak emocjonalne wydarzenia są opisywane bez większych refleksji i emocji, do tego Andrzej który wie wszystko nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego z góry zakłada, że ta jego wiedza na tematy fantastyczne w takiej sytuacji będzie adekwatna. Na początku myślałem, że to on jest sprawcą całego zamieszania, dlatego tyle wie.
Nie wiem o co chodzi z tymi pojedynkami, ale dodam swoje trzy grosze – jak smok ma nieprzygotowaną florę jelitową to się źle czuje na strączkach, najpierw trzeba było spróbować probiotyków, potem cofać się w przeszłość
zmienić hobby zawsze będzie można potem, teraz skup się na niewymyślaniu maczug z ostrzami i chatek z przedramionami
No nie wygląda to dobrze, na początku to co najwyżej streszczenie, a potem nastaje walka i dzieją się rzeczy dziwne typu:
“zanurzyła ostrze w twardej czaszce obwiesia” – co brzmi co najmniej śmiesznie, i to z kilku powodów
albo “Kiedy tylko ostrza maczugi wyszły z okaleczonej części ciała, przekręciła się na plecy i zadała cios agresorowi prosto w serce. Poleciał na nią.” – nawet jeśli zakładamy, że maczuga faktycznie może mieć jakieś ostrza, to ciągle jest to strasznie nieporadne, w szczególności ta ostatnia część
“Tuż przed wejściem do pajęczej chatki w jej przedramieniu utkwił sztylet. Wyrwała go natychmiast i robiąc zwrot, zwróciła właścicielowi – utkwił pomiędzy oczyma.” – ogólnie brak jakiejkolwiek finezji w tych opisach. Ja bym na twoim miejscu jednak odpuścił powieści i skupił się na pisaniu opowiadań i szlifowaniu warsztatu.