- Opowiadanie: Gryzok_Półpospolity - "Zemsta"

"Zemsta"

Takie tam opo­wia­dan­ko jakie mia­łem na­pi­sać na lek­cji pol­skie­go. Może i było pi­sa­ne pod pre­sją czasu, ale za to nie za dużo ma wspól­ne­go z ory­gi­nal­ną lek­tu­rą. Za­pra­szam!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Biblioteka:

Ambush

Oceny

"Zemsta"

To była zu­peł­nie ru­ty­no­wa so­bo­ta. Wsta­łem o dzie­wią­tej my­śląc, że mam przed sobą ko­lej­ny dzień szkol­nej udrę­ki. Jed­nak­że jedno spoj­rze­nie na ekran te­le­fo­nu wy­pro­wa­dzi­ło mnie z błędu, a za­ra­zem na­peł­ni­ło ener­gią wi­tal­ną.

Pod­czas, gdy chwi­lę póź­niej za­czy­na­łem kom­po­no­wać wy­kwint­ne śnia­da­nie skła­da­ją­ce się z: chle­ba, masła i dżemu, usły­sza­łem pu­ka­nie do drzwi. Nie byłem wtedy jesz­cze świa­do­my jak bar­dzo prze­ła­mie to moją so­bot­nią ru­ty­nę. Pod­sze­dłem le­ni­wie do drzwi wciąż trzy­ma­jąc w dłoni do­pie­ro co ukro­jo­ną krom­kę chle­ba i otwo­rzy­łem je po czym rzu­ci­łem krót­kie:

– Do­ro­słych nie ma w domu. 

Kiedy przy­mie­rza­łem się do za­mknię­cia drzwi zo­rien­to­wa­łem się, że coś jest nie tak. Bo­wiem przede mną stali dwaj męż­czyź­ni ubra­ni ni­czym szlach­ci­ce z ostat­nich lat ist­nie­nia Rzecz­po­spo­li­tej Oboj­ga Na­ro­dów.

– To nieistot­ne – od­po­wie­dział jeden z nich. – Jak ro­zu­miem mam przed sobą mości Szy­mo­na Ku­jaw­skie­go?

– Tak – wy­beł­ko­ta­łem zdez­o­rien­to­wa­ny.

– Jest pan pono naj­lep­szym me­dia­to­rem w całej Rzecz­po­spo­li­tej! – mówił drugi. – A mię­dzy nami jest pewna zwada. Je­ste­śmy gotów wasz­mo­ścio­wi hoj­nie wy­na­gro­dzić roz­wią­za­nie sporu.

Po­trzą­snął wtedy sa­kiew­ką pełną monet, a przy­naj­mniej nie brzmia­ło to jak na­kręt­ki…

– Ach, tak. Rze­czy­wi­ście, je­stem za­praw­dę świet­nym me­dia­to­rem… Zna­czy tak mi mó­wio­no – beł­ko­ta­łem. – Nie da się nie wspo­mnieć o tym, że mam na­pię­te ter­mi­ny, lecz dla wasz­mo­ściów…

– Po­trze­bu­je­my po­ra­dy teraz! – rzu­cił jeden z nich.

– Ach, tak, tak. Na teraz, ro­zu­miem… – dalej bre­dzi­łem za­sta­na­wia­jąc się jakim cudem mój au­to­ry­tet jesz­cze nie upadł. – Do­brze, wy­go­spo­da­ru­ję dla wasz­mo­ściów mo­ment.

Za­pro­wa­dzi­łem ich wtedy do kuch­ni. Two­rzy­łem rów­no­cze­śnie setki wy­mó­wek, któ­ry­mi za­pew­ne bez­sku­tecz­nie pró­bo­wał­bym wy­tłu­ma­czyć ro­dzi­com obec­ność dwóch fa­ce­tów sprzed paru epok.

– Więc, panowie, jaki jest problem? – spy­ta­łem za­sia­da­jąc na krze­śle ni­czym te­ra­peu­ta mał­żeństw w kry­zy­sie.

– Nie tak pręd­ko. Wy­pa­da nam się chyba przed­sta­wić – po­wie­dział jeden z nich. – Ja je­stem Re­jent Mil­czek, a to mój są­siad Cze­śnik Rap­tu­sie­wicz.

Spoj­rza­łem na nich za­sko­czo­ny jak gdyby zbież­ność imion i na­zwisk była dziw­niej­sza niż sama obec­ność dwóch szlach­ci­ców w moim domu.

– Więc to było na fak­tach – mruk­ną­łem.

– Słu­cham? – spy­tał Cze­śnik.

– Nic. Jaki jest zatem wasz­mo­ściów pro­blem?

– Ten tuman – za­czął Rap­tu­sie­wicz. – To zna­czy, mój są­siad do­pie­ro co od­no­wił mur dzie­lą­cy mój zamek!

– Tak, ro­zu­miem. Pro­po­nu­ję za­pła­cić za re­no­wa­cję po po­ło­wie. Znacz­nie bar­dziej ceni się prze­cież to za co się za­pła­ci­ło – rzu­ci­łem zgry­wa­jąc znaw­cę.

– Czy wasz­mość sobie ze mnie drwi? Nie będę pła­cił za mur dzie­lą­cy, może po­wtó­rzę mój zamek! – obu­rzył się Cze­śnik.

– Mości Rap­tu­sie­wi­czu, zamek na­le­ży prze­cie do nas obu! – od­rzu­cił mu Mil­czek.

Kiedy tamci kłó­ci­li się ja de­spe­rac­ko ob­my­śla­łem ja­kieś roz­wią­za­nie od­po­wied­nie dla ich cza­sów. Wresz­cie wpa­dłem na ge­nial­ny w mojej opi­nii plan:

– Osta­tecz­nie więc na­le­ży odbyć po­je­dy­nek!

– Już o tym my­śle­li­śmy – od­rzekł Re­jent ode­rwaw­szy się od sprzecz­ki.

– Spra­wa wciąż jest jasna i kla­row­na! Po­je­dy­nek na to­po­ry! – za­ofe­ro­wa­łem.

– Na to­po­ry? – żach­nął się Rap­tu­sie­wicz.

– Oczy­wi­ście! – od­po­wie­dzia­łem nie zwa­ża­jąc na aspek­ty mo­ral­ne. – Ten który prze­ży­je otrzy­ma ca­ły zamek! To wręcz ba­nal­nie pro­ste!

Wtedy obaj spoj­rze­li na sie­bie, rzu­ci­li mi po jed­nej sa­kiew­ce po czym wy­szli. Kiedy otwie­ra­łem jedną z nich usły­sza­łem:

– Nie­chaj już sobie wasz­mość od­na­wia ten mur, na Boga!

Do­pie­ro kiedy na stole le­ża­ła już spora kupka prze­li­czo­nych monet, a dwóch szlach­ci­ców nie było w pro­mie­niu pię­ciu­set me­trów po­wie­dzia­łem na głos tra­pią­cą mnie od po­cząt­ku myśl:

– Skąd oni się do dia­ska wzię­li?

Koniec

Komentarze

Rozumiem, że dostałeś niezwykle kreatywne zadanie, aby wcielić się w rolę mediatora, więc postanowiłeś sobie z tego zakpić? Słusznie. A i chyba wyszło dobrze, bo nie czyta się najgorzej. Ten pojedynek na topory to nawiązanie do pewnego netflixowego serialu?

Witaj. :)

Tekst wymaga bardzo dokładnej analizy pod kątem spraw technicznych, takich jak zapis dialogów oraz kwestie językowe. Nieco zaskoczyło mnie przedstawienie się obu bohaterów, bo oni podają imię i nazwisko narratora, zaś siebie przedstawiają z funkcji i nazwisk. To tak, jakby powiedzieli o nim: “uczeń Kujawski” zamiast “Szymon Kujawski”. :)

Wzięcie na tapetę tak znakomitego dzieła to spora odwaga i tej Ci gratuluję. :) 

Skoro w sztuce rozwścieczony Cześnik chciał przy świadkach strzelać do sąsiada ze strzelby i wzywał go na pojedynek, nie sądzę, aby wystraszył się walki na topory. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

bruce, myślę, że jest szansa, że się wystraszy. Przeżywalność pojedynków strzeleckich była ponoć bardzo wysoka, a jeden cios siekierą zostawi wielką paskudną ranę, może nawet pogruchotane kości. Nie zagoi się tak łatwo. Słyszałem o pojedynkach polskich szlachciców na nadziaki, możesz sobie wyobrazić, że dostać czymś takim to poważna sprawa. Śmierć albo przynajmniej kalectwo.

Hahaha, Freki, niby racja, lecz Cześnik to pieniacz, który najpierw działa, a potem myśli (tu się akurat świetnie dobrali z Podstoliną, szkoda, że ona “skrewiła”). :) Jest żądny zemsty, szczególnie, że dodatkowo stracił narzeczoną. Inna sprawa Milczek – ten jest ostrożny i tchórzliwy. :)

Pecunia non olet

Potrząsnął wtedy sakiewką pełną złotych monet, a bynajmniej nie brzmiało to jak nakrętki…

Po pierwsze nie widzimy jakie monety są w sakiewce. Po drugie wolałabym przynajmniej.

 

– Ach, tak… Rzeczywiście, jestem zaprawdę świetnym mediatorem… Znaczy tak mi mówiono… – bełkotałem. – Wprawdzie mam napięte terminy, lecz…

 

Dobrze, wygospodaruję na waszmościów moment…

A nie lepiej dla waszmościów?

 

Jak dla mnie wparowali przez portal w łazience. Spytaj Koali!;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

freki Cieszę się, że ktoś podziela moje zamiłowanie do kpienia z wszystkiego. Cieszę się też niezmiernie, że da się to czytać. Tragiczny warsztat to była moja największa obawa. Co do pojedynku na topory nie mylisz się. Pozdrawiam serdecznie! :)

 

bruce Tak, technika jest i jeszcze przez chwilę będzie moją największą bolączką, dopiero zaczynam. Co do przedstawienia ich to rzeczywiście moje, solidne faux pas. Prawdę mówiąc przeczytałem tylko streszczenie i to pobieżnie, ale miałem dobry powód! Byłem zbyt zajęty czytaniem jak Dirk Pitt ukraca przemyt wzbogaconego uranu we Wschodniej Europie! Zakończenie było robione w pośpiechu, wszak musiałem napisać całe opowiadanie w ciągu czterdziestu pięciu minut. Dziękuję za pozytywne przyjęcie. Pozdrawiam. (;

 

Am­bush Odkąd czytałem na tej stronie opowiadania, jeszcze bez założonego konta, marzyłem o dostaniu takiego komentarza z rzeczami do poprawy, dziękuję! Wieczorem wprowadzę poprawki. Pozdrawiam. :D

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

 Prawdę mówiąc przeczytałem tylko streszczenie i to pobieżnie, ale miałem dobry powód!

Nie czytałeś całej “Zemsty”?surprise Toż to Arcydzieło! Ja je znam na pamięć. Nie wiesz, ile tracisz. :)

Pozdrawiam, powodzenia. :)

Pecunia non olet

 Zatem przeczytam! Aczkolwiek najpierw muszę poznać tą cenną, życiową naukę jak przemycać wzbogacony uran… Znaczy jak przeciwdziałać przemycaniu uranu…

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

laugh To chociaż obejrzyj, np. w reżyserii Świderskiego i z nim w roli Cześnika – genialna sprawa! :)

Pecunia non olet

 Tak zrobię!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Miłego oglądania. Pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Gryzoku_Półpospolity, przeczytałam, ale nijak nie mogę się domyślić, co miałeś nadzieję opowiedzieć i co skłoniło Cię, by w króciutkiej scence wykorzystać wiekopomne dzieło Fredry…

 

– To nie istotne. – odpowiedział mi jeden z nich. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Zbędny zaimek. Winno być: – To nieistotne – odpowiedział jeden z nich.

Tu znajdziesz wskazówki jak zapisywać dialogi.

 

– Potrzebujemy porady t e r a z! – rzucił jeden z nich. → Umiał mówić rozstrzelonym drukiem???

 

– Więc jaki jest panów problem? → A może: – Więc, panowie, jaki macie problem?

 

– Ja jestem Rejent Milczek, a to mój sąsiad Cześnik Raptusiewicz.

Spojrzałem na nich zaskoczony jak gdyby zbieżność imion i nazwisk była dziwniejsza… → Ani Rejent, ani Cześnik nie są imionami postaci.

 

– To znaczy, mój sąsiad dopiero co odnowił mur dzielący MÓJ zamek! → Umiał mówić wielkim i literami??? Czy konieczne są oba zaimki?

 

– Już o tym myśleliśmy. – odrzekł mi Rejent oderwawszy się od sprzeczki. → Zbędna kropka po wypowiedzi. Zbędny zaimek.

 

– Ten kto przeżyje otrzyma całość zamku! → – Ten, który przeżyje, otrzyma cały zamek!

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dobra wiadomość jest taka, że nie widać, że to zadanie z polskiego. ;) Nawet kącik ust drgnął mi raz czy dwa. Dialogi wypadają lepiej niż wstawki narratora – te brzmią trochę dziwnie (,,energia witalna”, serio?). Moim zdaniem jakiś potencjał masz, pisz dalej. :)

Byłem zbyt zajęty czytaniem jak Dirk Pitt ukraca przemyt wzbogaconego uranu we Wschodniej Europie!

Ha, już cię lubię! :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

 Miałem nadzieję opowiedzieć nic. Zostałem brutalnie zmuszony przez polonistkę do napisania czegoś w ciągu czterdziestu pięciu minut i to zrobiłem. Aczkolwiek dziękuję za krytykę warsztatową, to mi się przyda!

 

 Cieszę się, że dało się to czytać. Co do energii witalnej, miałem o ósmej rano nagły przypływ chęci do skomplikowania losowego zdania. Umysł nastolatka jest rzeczą niezbadaną. :D

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Ach, więc dziełko zostało wymuszone propozycją nie do odrzucenia. Rozumiem. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

No tak, z polonistką nie można było dyskutować, ale miała rację, bo zmuszony wpadłeś na dobry pomysł. Kąciki pyska podniosły mi się, a to nie jest częste na tym portalu. :)

 Rad jestem z faktu, że ktoś podziela moje poczucie humoru (:

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

 Swoją drogą, Ambush kazała się zapytać cię o zdanie w kwestii, cytując bohatera “Skąd oni się do diaska wzięli?”

Wyczekuję twojej wnikliwej ekspertyzy. :) 

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gryzoku, nie wiem, jak Ty, przez jaki portal się przedostali do świata Szymona. Z pewnością przybyli ze świata bohaterów Fredry (polonistka nie potwierdziła?). Może ich stamtąd wykopsano, bo nie przestawali się kłócić, a “zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Ważne, że mediacja Szymona była skuteczna. 

Tyle mojej wnikliwej ekspertyzy. ;D

 Dziękujemy za wnikliwą ekspertyzę.

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gryzoku!

 

Popraw to, co wypisała Ci Reg, bo jeszcze chyba tego nie zrobiłeś ;) 

Budowanie narracji/wypowiedzi na wyglądzie tekstu (duże litery, rozstrzelenie) jest meh. To taka naleciałość z wattpada, ale tak lepiej nie robić, chyba że jest to bardzo uzasadnione przez jakieś łamanie czwartej ściany czy przez różne inne rzeczy, które z założenia łamią formę. No i trochę za dużo tych trzykropków. One bardziej irytują niż dodają coś do tekstu. Z narracji wyciąłbym je do spodu.

Uśmiechnąłem się :) 

Kto wie? >;

 Rad jestem! Rozstrzelane kropki wziąłem z “Spotkania z Ramą” i innych powieści Arthura C. Clarke’a, więc naprawdę zaskoczony jestem, że jest to uznawane za nieprofesjonalne :/

I dowiaduję się tego akurat kiedy zakochałem się w nich na zabój. D:

No cóż, postaram się. Pozdrawiam!

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Nowa Fantastyka