
Przez całą noc śniły mi się koszmary o metalowych przedmiotach wrzynających mi się w skórę i o potwornych machinach, w które mnie zakuwano. Wreszcie tuż po przebudzeniu odkryłem przypuszczalny powód tych uciążliwych fantasmagorii. Wszystkiemu winna okazała się wystająca z łóżka metalowa klamra, która gniotła mnie w plecy. Wtedy jednak nie dałem rady ze stuprocentową pewnością określić, co to, gdyż w pomieszczeniu panował zupełny mrok. Materac nie grzeszył nowością, w każdej chwili jakaś sprężyna mogła z niego wyskoczyć, ale to sprawiało wrażenie czegoś innego. Pomacałem dłonią. Obejma łączyła się z krawędziami łóżka, ale jej przeznaczenia nie mogłem w żaden sposób rozszyfrować. Postanowiłem zapalić lampkę nocną, ale nie udało mi się jej znaleźć. Wstałem i powiodłem dłonią po ścianie, szukając włącznika światła. W końcu na niego natrafiłem, choć nie tam, gdzie bym przypuszczał.
Dopiero wtedy odkryłem coś, co sprawiło, że zakląłem szpetnie. To przecież nie moja sypialnia! Gorzej, że nie miałem pojęcia, w czyim domu przebywam. Nie pamiętałem kompletnie, żebym gdziekolwiek wychodził. Mógłbym przysiąc, ze kładłem się do łóżka u siebie, a obudziłem zupełnie gdzie indziej.
Pozbierałem porozrzucane po podłodze ciuchy, które pospiesznie nałożyłem na siebie, na wypadek, gdyby ktoś nagle wszedł do środka i przyłapał mnie półnagiego. Podszedłem do drzwi i zacząłem nasłuchiwać, czy przypadkiem jacyś ludzie nie krzątają się po drugiej stronie. Cisza. Może jeszcze wszyscy śpią. Wolałem wymknąć się niezauważony, nie narażając na niepotrzebne pytania. Najdziwniejsze, że pokój nie posiadał żadnego okna. Nie mogłem nawet określić, czy wciąż jest noc, czy już środek dnia, ani wyjrzeć na zewnątrz, by mniej więcej zorientować się w położeniu.
Poszukałem wzrokiem telefonu. Leżał na szafce koło łóżka, tam, gdzie u mnie stoi nocna lampka. Podniosłem go i zerknąłem na godzinę. Piąta rano. Czas się zbierać.
Otworzyłem drzwi, spodziewając się grupki osób, które skupią na mnie swój wzrok, w końcu byłem swego rodzaju intruzem, ale tuż za progiem czekała mnie kolejna niespodzianka, gdyż akurat tę część domu, do której trafiłem, bez problemu rozpoznałem. To jednak moje mieszkanie. Przespacerowałem się po hallu, zajrzałem do kuchni i łazienki. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Poza sypialnią.
To już nawet nie kwestia innego łóżka z umieszczoną w centralnym punkcie klamrą, ale tego, że nic tam się nie zgadzało. Kolor ścian kompletnie nie pasujący do moich upodobań, brak okien, przedmioty, których nigdy nie nabyłem. Dosłownie każdy element zdawał się przeczyć temu jak wyglądała dotychczas moja sypialnia.
Zajrzałem do szuflad w szafce tylko po to, by odkryć kolejne zadziwiające rzeczy. Wyglądało to tak, jakby jakaś bogaczka gromadziła tam kosztowności. Mnóstwo biżuterii, pierścionków wyglądających na drogie, choć oczywiście mogły sprawiać tylko takie wrażenie, klejnocików i koralików, naszyjników i ozdób różnej maści.
Czy ktoś odwiedził mnie w nocy, pragnąc zrobić niesamowicie oryginalny kawał i zupełnie przemeblował cały pokój? Na pewno nie dałby rady przemalować ścian tak, żebym tego nie zauważył. W mojej głowie pojawiła się nawet myśl, że może sam to wszystko zrobiłem i o tym zapomniałem. Wyglądało to na jedyne sensowne rozwiązanie zagadki, choć niezbyt optymistyczne. Gdyby remont wyleciał mi z głowy, to o ilu innych ważnych rzeczach mogłem równie dobrze zapomnieć? A co jeśli utraciłem wszystkie wspomnienia z ostatnich kilku dni, tygodni, lat? Zacząłem się zastanawiać, gdzie pracuję. Dokładnie pamiętałem moje biuro, szefa, kolegów, ale jaką mogłem mieć pewność, że to wszystko dotyczy tu i teraz, a nie jakiegoś epizodu z przeszłości?
Czy mieszkałem z kobietą, do której ta biżuteria należała? Innego wytłumaczenia nie znajdowałem, choć zupełnie nie pamiętałem, żebym spotykał się z kimkolwiek na serio, a co dopiero wchodził w trwały związek. Ależ nie, to dziwne łóżko przypominające machinę tortur… Pomyślałem o tajemniczej klamrze, która przez całą noc gniotła mnie w plecy i nie znalazłem żadnego wytłumaczenia dla jej obecności, jakby jakiś ekstrawagancki masochista zamontował ją tylko po to, żeby sprawiała mu dyskomfort. Zerknąłem na łóżko, ale teraz jej nie dostrzegłem, jakby wrosła z powrotem w materac. Na pościeli leżała tylko buteleczka perfum. Nie, to nie mogła być prawda, nie ona gniotła mnie w nocy w plecy. Wcześniej na pewno widziałem tam klamrę, a jednak choć macałem i macałem, nie udało mi się jej ponownie odszukać.
Zdawałem sobie sprawę, że nie zdołam rozszyfrować tej zagadki. Pokój po prostu pojawił się znikąd, zastępując mój własny. Czułem się jak intruz, odkrywając kolejne tajemnice, naruszając czyjąś prywatność. Należał do kogoś innego, wykradziono mu go, a zapewne w jego miejscu pojawiła się moja sypialnia, sprawiając, że gospodarz zdziwił się podobnie jak ja, odkrywając, że nie znajduje się u siebie, przeglądając zawartość moich szafek i natrafiając na rzeczy, których nigdy nie używał.
W kolejnej z szuflad znalazłem pornograficzne pisemka. Zacząłem przeglądać obsceniczne zdjęcia, a z każdą stroną robiło się coraz bardziej dziwacznie. Kobietom przybywało rąk i nóg, miały też po kilka głów, a ułomne, niepełne kończyny wyrastały im z przeróżnych miejsc na ciele, zamiast ust miały dłonie, które obmacywały fallusy na granicy wytrysku, aż wreszcie nie było już normalnych ciał, tylko zalew kończyn, które łączyły się ze sobą, gąszcz, w którym nie dało się już rozpoznać ludzkich kształtów. W końcu na ostatniej stronie znalazłem doczepioną płytę DVD, którą niezwłocznie odpaliłem na przestarzałym komputerze, gnijącym do tej pory smutno w kącie. Na krążku znajdowało się nagranie przedstawiające pokój, który zastąpił moją sypialnię i to tajemnicze łóżko. Wyraźnie dostrzegałem dziwaczne urządzenie, do którego podpiętych było kilka osób, skrępowanych, niezdolnych do ucieczki, choć nie wyglądały, żeby miały w ogóle ochotę stamtąd się ruszać. Ich twarze wykrzywiał grymas ekstazy, przeżywały rozkosz tak silną, że aż wiły się w spazmach.
Wróciłem do sypialni i przyjrzałem się łóżku. Musiał gdzieś tam znajdować się jakiś przycisk, który odpowiadał za pojawianie się tajemniczej konstrukcji. Boję się nawet myśleć, że chciałem wypróbować to na własnej skórze. Możliwe, że była to zwykła ciekawość, próba udowodnienia sobie, że to nie mój wymysł.
W końcu moją uwagę przykuła niewielka kamerka ustawiona na szafce. Na pewno nie było jej tam wcześniej. Czyżby ktoś więcej korzystał w tym samym momencie z tego pokoju, gdzieś daleko, choć nie widzieliśmy się nawzajem i przestawiał różne rzeczy, jakby istniał on w dwóch miejscach jednocześnie? Czy może to przedmioty pojawiały się i znikały same z siebie?
Na kamerce migotało zielone światełko, co oznaczało, że pracuje. Ktoś mnie nagrywał, obserwował. Złapałem urządzenie i pospieszyłem do łazienki. W pierwszym odruchu miałem ochotę spuścić je w toalecie albo zalać wodą, gdyż była to jedna z tych minikamer, czasem trudnych do zauważenia, ale kiedy wszedłem do łazienki, okazało się, że uległa ona niezwykłym przemianom. Byłem przekonany, że pomieszczenie znacznie się powiększyło, a z sufitu zwisały cieliste kable, przypominające jelita, wiły się po ścianach i znikały w podłodze. Cały pokój wypełniał odór potu i krwi. Kolejne pomieszczenie zostało podmienione. Wycofałem się, tylko po to, żeby odkryć, że moja kuchnia i hall również zniknęły, zastąpione przez ich potworną imitację. W ułamku sekundy znalazłem się w innym, obcym świecie, z którego nie było ucieczki.
Lubię takie mroczne klimaty. Tekst czytało się dobrze, ale końcówka trochę mnie zawiodła. Moim zdaniem tempo było nierówno rozłożone. Zakończenie wydało mi się zbyt nagłe i pozostawiło więcej pytań niż odpowiedzi. A chciałoby się jeszcze trochę więcej. Napięcie było budowane przez całe opowiadanie, po czym zniknęło, jakby zostało nagle odcięte. Pozdrawiam.
Twój styl pisania jest świetny, chociaż fabuły tego tekstu niestety w ogóle nie rozumiem… tzn wiem co się wydarzyło, ale nie wiem po prostu jaki był tego cel.
Siema, fanthomas
No, całkiem nieźle przyczarowałeś. Jest enigmatycznie, klaustrofobicznie, w sumie to nie wiadomo, co tu się wydarzyło… bardziej niż w sumie, to w ogóle nie wiem o co chodzi, ale to dobrze, ponieważ w Twoim wydaniu, jest to całkowicie przeze mnie akceptowalne. U Ciebie jest dziwność, dziwaczność, często gęsto niby brak sensu, ale przez to zastanawiam się, kim jestem, dokąd zmierzam itd. – idąc za klasykiem. Czekam aż wysmażysz coś tak absurdalnego, że aż mnie odrzuci :-) Oczywiste jest dla mnie, że posługujesz się bardzo zręcznie warsztatem.
Pozdrawiam i klikam
Nie śpij, bo ci mieszkanie podmienią? OK, coś się dzieje. Jest absurdalnie i tajemniczo.
Czytało się przyjemnie, acz nie obraziłabym się za informację co tu się właściwie zadziało i dlaczego.
Babska logika rządzi!
Witaj. :)
Ze spraw technicznych mam wątpliwości co do (zawsze – tylko do przemyślenia):
Mógłbym przysiąc, ze kładłem się do łóżka u siebie, a obudziłem zupełnie gdzie indziej. – literówka?
Czy te (i inne) aliteracje celowe?:
Pozbierałem porozrzucane po podłodze ciuchy, które pospiesznie nałożyłem na siebie, na wypadek, gdyby ktoś nagle wszedł do środka i przyłapał mnie półnagiego.
Wolałem wymknąć się niezauważony, nie narażając na niepotrzebne pytania.
Dosłownie każdy element zdawał się przeczyć temu (przecinek?) jak wyglądała dotychczas moja sypialnia.
A co (przecinek?) jeśli utraciłem wszystkie wspomnienia z ostatnich kilku dni, tygodni, lat?
Wcześniej na pewno widziałem tam klamrę, a jednak (przecinek?) choć macałem i macałem, nie udało mi się jej ponownie odszukać.
Możliwe, że była to zwykła ciekawość, próba udowodnienia sobie, że to nie mój wymysł. W końcu moją uwagę przykuła niewielka kamerka ustawiona na szafce. – powtórzenie?
Zakończenie i w moim odczuciu nastąpiło nieco za szybko. :) Sporo niedomówień i niejasności. :) Absurd goni absurd, zatem w sumie powstało bizarro i to stuprocentowe. :) Całość jest dla mnie przerażającym horrorem.
Klik za pomysł. Pozdrawiam. :)
Pecunia non olet
Fajny klimacik, zaciekawiłeś. Jestem ciekawy czy planujesz to jakoś kontynuować, bo rzeczywiście trochę niepodziewany koniec. Pozdrawiam!
You cannot petition the Lord with prayer!
Mnie bardzo się podoba Twoje opowiadanie, jest po prostu nieoczywiste i zmusza do myślenia. Lubię takie mroczne klimaty z ogromnym ładunkiem absurdu.
Warsztat masz doskonały, zatem idę do Biblioteki i klikam
Pozdrawiam
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem