
komentarze: 2685, w dziale opowiadań: 2034, opowiadania: 443
komentarze: 2685, w dziale opowiadań: 2034, opowiadania: 443
Od tego zacząć trzeba, że nie da się dobrze przeżyć życia, bo życie jest złe…
Słabe życie słaba śmierć…
zauważam ostatnio u siebie niepokojąco pofragmentowaną uwagę (niedługo wpadnę pod samochód…), oraz parę innych niedobrych objawów. Muszę się wepchać z powrotem na prostą ścieżkę, ech.
Może warto coś z tym zrobić? Skorzystać z pomocy fachowca? Umówić się na wizytę, byle nie na NFZ?
Łap ode mnie wirtualny przytulas, bo ponoć człowiek powinien być przytulany przynajmniej siedem razy na dobę, by nie zwariować ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cieszę się, że dotarło i się podobało :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ja tam bym bezwstydnie na siebie zagłosował, ale nie znalazłem się w finale :)
Ile ja, cholewka, mam do nadrobienia lektur :/
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@Tarnino a to Tardis można od Ciebie pożyczyć? :)
Gratulacje dla Wyróżnionych. Teraz to się dopiero zacznie wolna amerykanka i zapasy w błocie czy tam kisielu.
Wielkie podziękowania dla Jurorów i wszystkich Uczestników konkursu!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Uszy do góry ;]
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ave @cezary_cezary!
Dziękuję za komentarz jurorski i przykro mi, że zawiodłem oczekiwania (i tym razem nie było Rzymu).
Poległem z tamtym tekstem, który pierwotnie na konkurs tworzyłem (zatrzymałem się w momencie gdy oscylował między 90k a 100k znaków) – tam Rzym przynajmniej był wspominany (jak w Pani Twardowskiej).
Mimo to, cieszę się, że mogłem wziąć udział w konkursie i być tłem, dla innych, lepszych autorów i ich utworów.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za odwiedziny!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zgadza się, to Happysad!
To za zapał, za zaangażowanie – należy się jakiś dyplomik, i uznanie – choćby w formacie a5.
Odezwij się do mnie priv to coś Ci podeślę…
/Jim nuci discopolo z podlaskiego pola /:
I zagramy w kalambury
Skóra, klima i poduszki
A odnośnie kalamburów – to konkursocepcja (czyli mój minikonkurs w konkursie Pułapki i chłopaków) – nadal w mocy.
Nadal można wygrać cegłę… znaczy książkę.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zgadzam się z przedmówcą.
Dobry styl powinien być przezroczysty.
Co wcale nie znaczy, że nie może przy tym być charakterystyczny.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Zgadzam się z @pusia – nie widzę sensu takiego badania, ani takiej kary – można zrobić jedno i drugie i taniej i skuteczniej.
A dzięki linkowi od @Fascynatora wiem skąd się wzięło 12,8 sekundy w tytule.
Efekt? Owszem, czarna dziura ma spore rozmiary, ale od wejścia do jej wnętrza, do zniszczenia w procesie spagetyfikacji minie zaledwie 12,8 sekundy. Od tego momentu do osobliwości pozostanie jedynie 128 000 kilometrów, a więc dotarcie tam zajmie dosłownie ułamek sekundy.
Do tej symulacji (wiem, że dużo kosztowała i doceniam wysiłek) – mam sporo uwag. Przede wszystkim – nie uwzględnia zmiany długości fal (efekt doplerowski) – poza tym im bliżej czarnej dziury tym… jasniej – bo napotykamy więcej fotonów do niej wpadających. Poza tym – bardzo dobra animacja (niestety uwzględnienie tego, o czym napisałem sprawiłoby, że niewiele byśmy zobaczyli – część światła “odleciałaby” poza częstotliwości światła widzialnego, reszta – oślepiłaby nas blaskiem).
Mimo wszystkich uwag – tekst wart uwagi.
Pozdrawiam serdecznie!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
W tym meczu zawsze Autor jest ostatecznym sędzią – więc nawet jakby było 10:0 to Autor i tak może wybrać to 0 a nie 10 :)
Pozdrawiam serdecznie,
Jim
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
lało jak zebra
Fajne określenie :)
Jak dla mnie metafory wcale nie są przesadzone.
Wyładowana komórka to dla tej pani / panienki dramat.
A nie nam oceniać skalę cudzych dramatów – możliwe, że ktoś odczuwa złamany paznokieć bardziej, niż ktoś inny wyrywanie oka.
Sprawnie napisane.
Podoba mi się puenta.
Bo co właściwie “przez dwie godziny można robić w bibliotece!?”
uśmiechnęło
Ale fantastyki tu nie widzę niestety. Gdyby ta panienka RZECZYWIŚCIE umarła wraz z komórką (a nie jedynie w przenośni – z nudów) – miałoby to jakiś aspekt fantastyczny.
Chyba, że fantastyką ma być Dżessika w bibliotece, ale przecież weszła tam tylko by nie zmoknąć – co nie jest aż takie nieprawdopodobne.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Mam nadzieję, że w tych eksperymentach, nie używacie żywych ludzi jako przyrządów pomiarowych :)
https://pl.wikipedia.org/wiki/Anatolij_Bugorski
Zaglądanie do akceleratora bywa niebezpieczne…
Pan na powyższym zdjęciu, to wietnamski naukowiec Trần Đức Thiệp (niestety artykuł w wikipedi tylko po angielsku), który nie włożył co prawda do działającego akceleratora głowy, ale rękę – co się zakończyło potem jej amputacją.
Co do tekstu i użytej w nim fizyki, szczególnie jeśli piszesz o mechanice kwantowej w kontekście czarnych dziur – można tu różne ciekawe zjawiska pociągnąć, niekoniecznie akurat spagettifikację – można przykładowo teoretyzować o ziarnistości czasoprzestrzeni, promieniowaniu Hawkinga, zasadzie holograficznej itp.
A jeśli z punktu widzenia fabuły zależy Ci, by skazaniec rzeczywiście był rozrywany przez siły grawitacyjne – to po prostu użyj mniejszej czarnej dziury niż M87* (swoją drogą M87 to żadne Rubieże, to inna galaktyka dużo większa od Galaktyki, a M87* stanowi jej jądro) – paradoksalnie im mniejsza czarna dziura, tym większe siły pływowe wokół horyzontu zdarzeń.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Może i racja. Ale było bardzo fajną i przyjemną, pełną odniesień lekturą :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Było :) Cóż, jestem maszyną błędów :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@Finklo!
Dzięki za odwiedziny i cieszę się, że coś poza nawiązaniami Ci się w utworze spodobało / zaskoczyło.
Dobrze, że Nora Ci się skojarzyła z Ibsenem a nie na przykład z niedźwiedziem (choć to raczej by była wtedy Gawra) – a co do postaci innych – któż by tam pamiętał inne poza główną bohaterką? :)
Swoją drogą w pierwotnym zamyśle, tak jak u Ibsena, Nora miała być w centrum, ale potem tak jakoś wyszło, że jednak to Krystyna będzie grać pierwsze skrzypce :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Pracujesz w więzieniu? :)
Bo raczej nie jesteś fizyczką ani astronomką.
– Wysyłają cię w stronę horyzontu zdarzeń nafaszerowanego elektroniką służącą do pomiarów. I sprawdzają jak daleko cię pociągnie nim stracą sygnał, jak długo będą odbierać twoje funkcje życiowe, i w którym puncie pola grawitacyjnego zacznie cię rozrywać na kawałki.
Czarna dziura M87* jest supermasywna – ma masę 6,5 miliarda mas Słońca, a co za tym idzie
jej promień Szwarzchilda jest olbrzymi – promień horyzontu zdarzeń jest większy niż odległość Plutona
od Słońca.
Z tego wynika, że siły pływowe w pobliżu horyzontu zdarzeń są niewielkie – to nie sama siła grawitacji czarnej dziury powoduje rozrywanie przedmiotów do niej się
zbliżających, a gradient tej siły. A gradient ten maleje z trzecią potęgą odległości (a nie drugą
jak sama siła).
Gradient ten przy horyzoncie zdarzeń M87* jest… dziesięć tysięcy razy słabszy, niż na powierzchni Ziemi.
Skoro na naszej planecie nie dochodzi do spagettifikacji, to tym bardziej w pobliżu horyzontu takiej czarnej dziury. Skazanemu nic by się nie stało w chwili przekraczania horyzontu.
Wbrew temu co ludziom czasem się wydaje – horyzont zdarzeń nie jest żadną fizyczną barierą. Z punktu widzenia Twojego skazańca – on by nawet momentu przekraczania tego horyzontu nie zauważył.
Widok na drogę mleczną z każdego zakątka stacji
Już pomijając że Droga Mleczna (Galaktyka) – jest nazwą własną i powinna być pisana z dużej…
Co do widoku Drogi Mlecznej ze stacji… też ciut dziwne – bo Messier 87 znajduje się 53 miliony lat świetlnych od nas i byłaby widziana z takiej odległości, jako niewielki, ledwo widoczny, zamglony punkcik.
Mimo wszystko opowiadanie jest interesującą próbą i choćby za próbę uchwycenia psychologicznych aspektów – brawa. Wyszło to całkiem nieźle.
Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w dalszym pisaniu!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Czułem się w obowiązku, skoro na Nić głosowałem, to dopilnować, by została dobrze policzona :)
Dyplom za uczestnictwo oczywiście masz, ale (skoro ze mnie jak wiadomo brutal, to będę brutalnie trzymał się ustanowionych zasad) z wysłaniem książki się jeszcze wstrzymam bo:
Jimie, jeszcze pytanie w związku z wpisem w przedmowie: czy Twój tekst bierze udział w konkursie?
Nie wiem czy powinien – zadeklarowałem się przecież wcześniej, że wrzucę tu tekst z 69 cytatami i nawiązaniami i nawet jego fragment tu wrzuciłem i wtedy oficjalnie się z konkursu wycofałem – ten zaś, dużo prostszy i weselszy tekścik wrzuciłem już po wycofaniu się z konkursu, więc chyba traktowanie go jako tekstu konkursowego byłoby nieuczciwe – zresztą to tekst sklecony na chybcika (co chyba widać) – więc to czy on ma brać czy nie ma brać w konkursie – rozstrzygnijcie sami.
Ostatnio już dużo zrobiłem (niechcący) – dla psucia tu konkursów (mam na myśli moją dyskusję z Outtą na SB) – więc już lepiej robić tego nie będę.
Zmienię opis w przedmowie, że zostawiam to Waszej, jurorskiej decyzji.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dziękuję za przeczytanie, dobrą opinię i kliczka! Chochlika na pewno ktoś jeszcze wypatrzy, nie przejmuj się, chochliki takie są, że choć małe, to lubią do ludzi krzyczeć i zwracam na siebie uwagę, jak ten poniżej (to chyba krasnoludek a nie chochlik? nie wiem do końca):
Cieszę się zatem, że lektura nie była jednak stratą czasu i dzięki za odstąpienie nagrody następnemu śmiałkowi / śmiałkini, choć jeszcze mam inny zbiór (niestety został tylko jeden egzemplarz) – więc mam dwie książki do wyboru :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki Gryzoku za misiową archeologię!
Być albo nie?
Być?! – oto jest pytanie
(nie ja to wymyśliłem, choć teraz nie potrafię znaleźć autora – lwowska interpretacja najsłynniejszego monologu Szekspira)
Iść zawsze iść, w stronę słońca!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Całkiem fajny horrorek.
domagać się twardych dowodów na nieistnienie domniemanego Zico Zondlera
Dowód nieistnienia Zico Zandlera jest ciut łatwiejszy niż nieistnienia czajniczka Russella, ale nadal trudny ;-)
Na szczęście, pod koniec tekstu wątpliwości znikają :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
No cóż, wszelkie języki obce, mimo lat nauki, nadal dla mnie pozostają obce.
W przypadku języka rosyjskiego nie pomogło nawet powtarzane przez rodziców, że język wroga trzeba znać. Podobnie zresztą z niemieckim (Wo ist Ihre Artillerie stationiert?) i innymi językami, których byłem zmuszony się uczyć. Skoro kaleczę nawet ojczysty, to jaka jest szansa, że wyrozumiem coś z innostrannych?
Ale Łowuszki się powinienem domyślić :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki za fajny i wnikliwy komentarz…
Co do tego, że nie chcesz książki (mogłaby pójść pocztą a nie paczkomatem :) ) – to cóż, Twoja wola, jak to śpiewał Kazik:
Siłą możesz mi zabrać wiele
ale siłą nie możesz mi niczego dać
Więc Ci niczego siłą dawać nie będę :)
Na szczęście w tekście pozostało jeszcze sporo nieodnalezionych cytatów i nawiązań (choć może trochę trudniejszych do wypatrzenia) – że spokojnie jeszcze ktoś może cosik odnaleźć :)
Dziękuję za wizytę, ciepłe przyjęcie tekstu i pozdrawiam serdecznie!
Szkoda mi tylko trochę w mym zarozumialstwie, że nikt poza Bardem nie uważa, że tekst zasługuje na biblioteczną półkę. Ale cóż – taki już los literackich eksperymentów :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ekstremalne problemy wymagają ekstremalnych rozwiązań!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Gratuluję portalowego debiutu.
Do obracającego się w grobie Ptolemeusza ktoś mógłby podłączyć prądnicę, by ten nie obracał się tak bezcelowo, a generował energię elektryczną.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Mam nadzieję, że Ci się spodoba, w zbiorze wielu fajnych autorów, między innymi Caern.
Szybko wyłapałaś w 33211 odniesienia, to i szybko chciałem Ci to wysłać. Największy problem był ze… znalezieniem odpowiedniego pudełka :)
Daj znać jak przyjdzie, czy dotarła cała i zdrowa :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jolu…
Poszło już :) (przed chwilą wróciłem z paczkomatu)
Mam nadzieję, że dojdzie cała i zdrowa :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ot taka moja prywatna wada. Przez pół życia mi wtłaczano ten język do głowy, a ja jestem ogólnie antyjęzykowy, a nawet jakby nie był, to po prostu rosyjskiego nie lubię i nic nie pomogło powtarzane przez rodziców powiedzenie, że “język wroga trzeba znać”.
Więc jak @Tarnina ma uczulenie na anglicyzmy, tak ja mam na rusycyzmy.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cóż, jak to napisał najbardziej spóźniony wieszcz, najbardziej genialny z polskich prozaików przed Lemem, a zarazem największy z grafomanów – “Prawdziwa kobieta nie jest zła ani dobra, jest k o b i e t ą – to wystarcza, a winni są zawsze tylko i jedynie mężczyźni”.
Opowiadanie jest ślicznie Misiowe, jak to tylko misie potrafię i czegóż chcieć więcej? ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cechą stałą mojej twórczości (której nikt nie lubi – zarówno cechy jak i twórczości) – jest stawianie “się” w takich miejscach gdzie mi pasuje, by “podbić” moc sąsiadujących wyrazów, ale stawianie go na końcu zdania (jakiegokolwiek) brzmi paskudnie.
A stawianie “się” zaraz po czasowniku do którego przynależy to straszny rusycyzm i jak coś takiego widzę, to od razu mam wrażenie, że to jakiś Wania pisał, co się dopiero naszego pięknego języka uczy.
Więc – co prawda nie mam pojęcia jaka jest norma i zaraz ktoś tu przyjdzie pewnie i napisze, żem głupi, ale dla mnie w pytaniu:
“Wbił oczy w sufit i zamyślił się” czy “wbił oczy w sufit i się zamyślił”?
bez zastanowienia wybrałbym to drugie, bo to pierwsze jest podwójnie paskudne – się na końcu i się zaraz po czasowniku – nie dość, że onuca to śmierdząca ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Brawo @JolkaK!
Jolu, rozbiłaś bank! Napisz do mnie tu na priv albo na discordzie Księgi (bo tam na szczęście też jesteś) – w sprawie odbioru nagrody!
Jak ktoś jeszcze coś innego niż Jola wypisze – to może jakiś suwenir jeszcze się znajdzie :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Brawo Ty, @HollyHell91, aż strach się Ciebie bać!
@Tarnino myślę, że przeceniasz ludzi :) Twierdzenie, że dla każdego x należącego do zbioru ludzi, x posiada właściwość znajomości symboli Peano – można obalić znajdując choć jednego x-a, który tych symboli nie zna. A myślę, że znajdziesz tych x-ów więcej niż 1 :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
It’s a trap…
znaczy…
It’s an Ambush!
A ja lubię wpadać w pułapki! ;-)
Zastanawiam się – co prawda ten tekst ma dużo mniej odniesień i cytatów niż pierwotny (ten gęsty i mglisty utwór, który miał mieć 69 cytatów, miał ich nawet więcej ale mnie wykończył) – ale może i tu mógłbym zrobić minikonkursik?
W tamtym – dla przypomnienia – wygrał Fascynator… a tu – niech będzie co będzie (lubię wpadać w pułapki – ale może to na Was drodzy czytelnicy i urocze czytelniczki – to jest pułapka?):
Więc niniejszym ogłaszam – pierwszej osobie, która w 33211: Konwent niekonwencjonalny wskaże prawidłowo pięć cytatów lub odniesień (dotąd niewymienionych, więc na przykład Dom laki i symbolizm liczby 14 – już się nie liczy) – dostanie w prezencie którąś z antologii zawierających jakiś mój utwór, drugą osoba, może też coś dostanie – ale nie obiecuję (na pewno dostanie gratulacje ;) ).
Komuś będzie się chciało szukać? :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ja znam odwrotną notację polską (RPN) :)
Pijesz do notacji Łukasiewicza, czy do czegoś innego? (z tego co pamiętam, ona też wymaga pewnych symboli specjalnych, np. dla kwantyfikatorów – ale może mi się coś pomerdało)
A to co wyżej wpisałaś dlatego nie zadziałało, bo jest interpretowane jako
'&fo­rall; x ∃ Y x ∉ Y'
Tak mechanizmy działające na portalu tłumaczą, to co wpisujesz na kod który trawi Twoja przeglądarka.
Strona jako edytora używa FCKEditora (teraz się to nazywa CKEditor, bo USAnie się oburzali, że nazwa jest wulgarna – typowy nowojorkocentryzm – Frederico Caldeira Knabben zrezygnował więc potem z inicjału pierwszego imienia), a ściślej ivoryCKEditor bundle'a dla Symfony, oprócz tego używa hyphenathora (to on dodał te śmieszne ­ wewnątrz Twojego “forall” – to są miękkie łączniki, służą do przenoszenia wyrazów) i jeszcze kilkunastu innych skryptów (swoją drogą to niezła archeologia – niektóre skrypty są z 2012, ale zdarzają się też takie z 2005, jeden z głównych bandli z tymi skryptami się nazywa “brajt” – i podejrzewam, że to musiał być autor / współautor strony).
Pomijając kwestie oczywiste – strona jak na coś co powstało dwadzieścia lat temu – nie działa jakoś bardzo źle, co więcej wybór technologii w tamtych czasach był jak najbardziej słuszny, a niektóre z nich (choć mniejszość) dałoby się i dziś obronić.
I to, że nie pozwala Ci na wklejanie bezpośrednio encji – to bardzo dobrze – gdyby się tu dało wklejać bezpośrednio bez umiaru dowolny kod html, otwarło by to drogę do wielu ataków na stronę i jej użyszkodników.
A tego nie chcemy, prawda?
Do FCKEditora tu są dodane jakieś pluginy, pewnie dałoby się dodać plugin pozwalający na łatwe dodawanie znaków specjalnych (nie tylko wyżej wymienionych) – ale z tego co zrozumiałem istnieją jakieś problemy prawne z kodem i nie można go modyfikować (choć wykomentowanie pewnych fragmentów skryptów wskazuje albo na niechlujność – albo – raczej – na szybkie łatanie niektórych problemów – więc zmian i tak już dokonano).
Jeśli konieczne jest dla Ciebie wklejanie jakiegoś skróconego zapisu symbolicznego to można pewnie użyć jakiegoś edytora równań online (zwykle oferują jakąś własną składnię do ich kreacji – można to potem tu skopiować) albo zapisywać słownie (co więcej ludzi zrozumie, nie będzie takie hermetyczne), przykładowo:
Dla każdego x istnieje Y, do którego x nie należy.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jedna z moich byłych pisała mi dziś, że jest w Bieszczadach na urlopie…
Niektórzy tylko marzą o tym, by rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, a inni po prostu to robią.
Co ze mną jest nie tak? *
*wiem – wszystko – dzięki, sam sobie odpowiedziałem
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
:D
Moja wina, że brutalnie zignorowałaś gwiazdkę, bo trolling był brutalny i bezpardonowy… powinienem mieć jakąś litość… ale nie mam, w końcu ktoś musi być czarnym charakterem tej strony.
W pierwotnym zamyśle miał się pojawić jeszcze Krogstad i Doktor Rank, ale znów bym przesadził z listą twistów i się nie zmieścił w limitach :)
Przy okazji, w ramach ocieplania mojego mrocznego wizerunku, wczoraj sprawdziłem, że Twoja Nić powinna już dawno być w Bibliotece, zgłosiłem to w wątku bibliotecznym, mam nadzieję, że zostanie uwzględnione (ktoś wie, gdzie się takie pomyłki zgłasza?)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Chciałaś uzyskać taki efekt?:
∀ x ∃ Y x ∉ Y
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
A czemu @Ambush tu wkleiła dwa razy obrazek? :D
Jurki bywają podwójnie? XD
Wrócę z dłuższym i treściwym komentarzem w bliżej nieokreślonej przyszłości.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Może masz rację, może za dużo grzybów chciałem upchać w ten barszcz – zwłaszcza, że ten dłuższy, pełniejszy, bardziej istotny tekst poszedł do szuflady na święte nigdy, a ten niejako w zastępstwie skleciłem w pośpiechu, w wielkim pośpiechu – w ostatniej chwili.
Dzięki za klika i również pozdrawiam, bardzo serdecznie! :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Chyba nie zauważyłaś gwiazdki :)
Góra odpowiedzi była lekkim trollingiem :)
Tak naprawdę to tylko imię Dulcy nie pasuje – bo pochodzi skądinąd.
Mam nadzieję, że nie uraziłem Cię tym drobnym trolololo – na dole poprzedniego mojego komentarza masz prawdziwą odpowiedź na drugie pytanie.
Co do biologicznego cyklu czternastoletniego – nie, wirusy odtwarzają się w bardzo krótkich cyklach (komórki je replikują taśmowo) – czternaście lat to dla wirusa wieczność.
Raczej sobie wyobrażałem to w ten sposób, że oni spróbowali użyć czegoś, co miałoby wirusowi przeciwdziałać (nie do końca doprecyzowując czego – nanotechnologii? innego wirusa?) – i co te kilkanaście lat trzeba było sprawdzić, czy środowisko jest już zdatne dla ludzi do życia.
Czemu tak długo? Bo może na krócej nie ma sensu się zamrażać, bo proces zamrażania / rozmrażania jest na tyle niszczący, że przeszkoczenie czasu w mroźnym śnie się niweluje? Zostawiłem to do roztrzygnięcia dla czytelnika.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nasuwają mi się dwa pytania:
1. Czy te 14 lat też niesie jakieś ukryte przesłanie? Czegoś nie doczytałam albo się nie domyśliłam?
2. Torwald, Nora, Dulcy… Krystyna? Ale że Kryśka? Dlaczego? :D
Dziękuję za rozbudowany komentarz i ciekawe pytania.
Lubisz moje przynudzanie ciekawostki? To Cię nimi teraz zasypię, buahahahahaha. Buahahahaha.
Buahahahahahahahaha.
Zacznę od pytania drugiego…
Ad. 2 Czyżbyś, Marszawo, miała na imię Krysia? Jeśli tak, to wybacz, nie chciałem urazić (choć Krysia jest pozytywną bohaterką opowieści, może i ma trochę kilogramów za dużo, ale za to jest sprawcza, zadziorna, energiczna – można ją chyba lubić?).
Zgodzę się z Torwaldem – piękne imię :)
Skąd u mnie Krystyna? Z tego samego źródła co Torwald, Nora, Marianna czy Helena, czyli z d…*
Ad. 1
Na początek całkiem serio zastrzeżenie: nauczony doświadczeniem z Zapomnianymi snami, gdzie musiałem kilkukrotnie zmieniać tytuł bo się kojarzył, wiem, że każda liczba i każdy tytuł może się kojarzyć z faszyzmem, wolę więc to sprostować, zanim ktoś się nad tą czternastką zacznie również zastanawiać i mu wyjdzie jak dwa i dwa cztery, że tu piję do „czternastu słów”. Nie. Niet. Nada.
Proszę mnie do szeregów tych panów, nie dołączać.
Dobra – skoro wiemy już co nie, to teraz pora powiedzieć co tak.
Przy okazji odkryję trochę, a nawet trochę bardziej jak ja piszę.
I szybko się okaże, że król jest nagi.
Nagość to zresztą ciekawy symbol, czyż nie?
Ale nie o nagości teraz chciałem (naprawdę nie? Kłamczuch!) a o czternastce.
Czternastka ma dla mnie znaczenie wilorakie – przede wszystkim jest pewnym symbolem wejścia w dorosłość, cykliczności, doskonałości, ma odniesienia religijne, mistyczne i literackie.
Zacznijmy od najprostszych rzeczy – czyli od cykliczności i czasu jako takiego.
U wielu ludów, z różnych stron świata, liczba siedem ma magiczne znaczenie dla różnego rodzaju cykli – Słowianie wręcz podzielili całe ludzkie życie na siedmioletnie okresy.
W wieku lat siedmiu chłopcy przechodzili spod opieki matki pod opiekę męską (niekoniecznie ojca), a dziewczynki zaczynały się sposobić do swej roli we wspólnocie. Wcześniej – nawet nie mieli oni imion (a raczej mieli imiona odstraszające złe duchy, takie jak Nienasza, Nieswój, Cudzy, Obca). Nowe, dorosłe imiona nadawano chłopcom po rytuale Postrzyżyn, a dziewczynkom po rytuale Zaplecin (dla Słowian włosy miały święte, magiczne znaczenie, zresztą nie tylko dla nich – przykładowo dla Japończyków, Indian czy Żydów – również).
Gdy dzieci były już mocno przyuczone i około dwa razy starsze – przechodziły kolejne wtajemniczenie, o którym mniej wiemy – dziewczynki zwykle około dwunastego roku życia (było to ruchome związane z pierwszą miesiączką), chłopcy – około właśnie czternastego – gdy byli uznawani za w pełni zdolnych do noszenia broni i pełnienia ról męskich (zwykle małżeństwo można było zawrzeć niedługo później – w wieku 15-17 lat – to późniejsze chrześcijańskie średniowiecze bardzo ten wiek obniżyło, nawet zawierając małżeństwa per procura pomiędzy niemowlętami). Ale uśredniając – ten wiek 14 lat, to pierwszy wiek budzącej się dorosłości (u Żydów bar micwę chłopcy przechodzą w wieku 13 lat, ale dla wielu innych kultur to 14 jest tą „okrągłą” podwójną siódemką – czasem wejścia w dorosłość, Sue Townsend kazała Adrianowi Mole’owi pisać jego sekretny dziennik w wieku lat 13 i ¾ – a więc tuż przed tym progiem 14).
Stąd więc mocne skojarzenie z tym 14 letnim okresem – to okres pierwszego wejścia we wczesną dorosłość. A zarazem – odniesienie do pewnej cykliczności (jeszcze o tym napiszę).
Ale skoro już zacząłem to dokończę o wieku i liczbie siedem.
U Słowian te siódemki rozdzielały różne okresy życia – ale nie tylko u nich. Także Gallowie czy Germanie mieli w tym kontekście przywiązanie do liczby siedem i jej wielokrotności. Człowieka, który nie przeżył trzech siedmioleci (21) – uważano za owszem dorosłego, ale nadal młodzika, rady tego, kto przeżył przynajmniej pięć siedmioleci (35 lat), słuchano uważniej.
Zresztą ten podział życia na mniej więcej siedmioletnie okresy utrzymuje się do dziś – wiele restrykcji jest od 21 roku życia (USAnie nie mogą pić piwa przed 21 urodzinami), prezydentem Polski można zostać po ukończeniu 35 roku życia (7 razy 5). Siedem siódemek to ostatni rok przed pięćdziesiątką – stereotypowym wiekiem mądrości (choć wiadomo przecież, że to nie wiek czyni mądrym i zdarzają się i dwudziestoletni mędrcy i sześćdziesięcioletni – głupcy). Jedenaście siódemek – to dwie kosy – 77, wiek którego się obawiają starsi ludzie, twierdząc, że wtedy kostucha kosi najbardziej, gdy już dociągną 78 – to wiadomo, już z górki do setki.
Ale siódemka to także inna cykliczność – tygodniowa. W dawnych kulturach istniała również dwutygodniowa – z prostego powodu – cykl księżycowy to 28 dni, czternastka to połowa tego cyklu. W niektórych językach nawet zachowała się nazwa osobnej jednostki czasu liczącej czternaście dni, na przykład w angielskim – fortnight (nazwa gry Fortnite jest grą słowną, która do tego nawiązuje, jednocześnie uwypuklając inne znaczenie słowa „fort”).
Fortnight zapamiętałem bardzo dobrze, bo sam mając lat czternaście, byłem zmuszony do policzenia dla układu gwiazd zmiennozaćmieniowych masy składników na podstawie wykresów i danych, w których czas miałem podany w fortnightach, odległości częściowo w wiorstach, częściowo w furlongach, natężenie światła w świecach, kąt w gradach (dobrze że nie w tysięcznych Rimailho), a energię w warogodzinach (większość danych była oczywiście nadmiarowych, tylko dla zaciemnienia obrazu) a wynik miałem podać w cetnarach.
Najbardziej stała część cyklu miesiączkowego, zaczynająca się od owulacji (faza lutealna), praktycznie zawsze ma czternaście dni, bez względu na to czy Twój okres ma dni 20 czy 35 – od owulacji do pierwszego dnia następnej miesiączki zawsze będzie fortnight :) (o zmienności długości cyklu u różnych kobiet decyduje głównie faza folikularna – ale co ciekawe, przy przebywaniu dłużej razem fazy cyklu wielu kobiet zaczynają się zwykle uwspólniać – właściciele haremów by tego uniknąć starali się izolować od siebie grupy kobiet).
Faza lutealna cyklu miesiączkowego jest najbardziej stała i zazwyczaj trwa około 14 dni u większości kobiet. Rozpoczyna się po owulacji i trwa do pierwszego dnia następnej miesiączki.
Długość fazy folikularnej (przed owulacją) jest bardziej zmienna i to ona determinuje długość całego cyklu miesiączkowego.
Swoją drogą kolejna niechciana ciekawostka – w końcówce dwudziestego wieku, mniej więcej od lat siedemdziesiątych, panowało przekonanie o istnieniu tak zwanego efektu McClintock – nazwa pochodzi od nazwiska badaczki, pani psycholog, która badała wpływ feromonów na zachowanie, która taką hipotezę wysnuła i której badania (na studentkach, a jakże – jak wiadomo, najlepszą definicją psychologii jest to, iż jest to nauka o szczurach i studentkach psychologii) wstępnie ją potwierdziły. Mianowicie – okresy kobiet mieszkających razem miały mieć tendencję do synchronizacji.
I mimo że nowsze badania tego nie potwierdzają, a wręcz przeciwnie – nie wykazują istnienia tego efektu, wiele kobiet wciąż w to wierzy (co jakiś czas powtarza to prasa / portale kobiece) i na nowo „odkrywa” (że się im okresy „zgrały”).
Co więcej – gdyby taki efekt w jakimś znaczącym nasileniu istniał, wiedzielibyśmy o tym z historii. Natomiast nie ma też żadnych źródeł pisanych wskazujących na to, by kobiety w haremach trzeba by trzymać w jakiejś dużej izolacji od siebie, bo w przeciwnym razie się zsynchronizują i wszystkie będą „nieczyste” w jednym czasie (a byłby to poważny problem dla prawowiernego właściciela haremu, bo nakaz by mu się zakleszczył z zakazem).
Najpopularniejszym i niejako domyślnym czasem trwania tak zwanego sprintu w zarządzaniu zwinnym jest sprint czternastodniowy.
Jednakże czternastka to nie tylko rytm dwutygodniowy.
Jako rzecze Mateusz (Mt 1 17): Tak więc w całości od Abrahama do Dawida jest czternaście pokoleń; od Dawida do przesiedlenia babilońskiego czternaście pokoleń; od przesiedlenia babilońskiego do Chrystusa czternaście pokoleń.
Czyli – czternaście pokoleń. Czternaście jest też stacji drogi krzyżowej.
Czternastka jako podwojona siódemka – oznacza podwójną doskonałość.
Utwór został opublikowany w równo 148 miesięcy po końcu świata. Znaczy: po końcu kalendarza Majów. Osiem w tej 148 może symbolizować nieskończoność (po przewróceniu ósemka to znak nieskończoności, ósemka jest też liczbą świętą dla buddystów, oznacza dharmę i kharmę, a także wyrwanie z koła cierpienia – tak zwaną ośmioraką ścieżkę) i jak sobie odetniemy – to pozostaje znów – 14.
W utworze ciągle jest dużo pieprzenia o pieprzeniu (samego pieprzenia niestety brak) – i o miłości też trochę… a kiedy wypada święto zakochanych? 14 / 2 – jak to potraktować jako dzielenie – znów wracamy na świętego Walentego – do liczby siedem.
Rzym wzniesiono w oparciu o siedem wzniesień: Awentyn, Palatyn, Kwirynał, Wiminał, Celius, Eskwilin i Kapitol. Stąd zresztą prosta mnemotechnika do zapamiętania daty wzniesienia miasta (od której Rzymianie liczyli lata) – siedem piętrzy się pagórków – 753 (przed naszą erą oczywiście).
W ten poniedziałek (w chwili publikacji utworu) zaczął się 2778 rok od założenia miasta (ab urbe condita). Znów dwie siódemki (jeszcze tydzień temu były trzy :) ).
Numerologicznie można by jeszcze odnieść się do tego, że 14 to z jednej strony jedynka, czyli symbol początku, a z drugiej czwórka jako symbol pewnej stabilności, stałości suma 1 + 4 =5, a piątka jest symbolem zmiany i podróży, więc w czternastce mamy zarazem zarazem początek, zmianę jak i stałość (on się pojawia stale – co czternaście lat – nie wiadomo ile już takich okresów było, być może wiele).
Ale nade wszystko ta czternastka tam jest bo…
…w białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika, posuwistym krokiem kawalerzysty, wczesnym
rankiem czternastego dnia wiosennego miesiąca nisan…
Teraz już wiesz, jak wybieram liczby do moich opowiadań :)
Pozdrawiam serdecznie,
Jim
* z d… = Z Domu lalki Henrika Ibsena
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Wydaje mi się, że umknął gdzieś jeden z kików za "Nić" Marszawy,
pod tekstem jest:
Biblioteka: Użytkownicy, Użytkownicy III, Użytkownicy IV, Ambush
Czyli Ambush + trójka użyszkodników, natomiast w tym wątku:
Marszawa – "Nić"
Marszawa – Nić
Marszawa – Nić
Marszawa: Nić
Czyli nić powinna się już przeszyć (albo przyszyć) do biblioteki.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Na zdjęciu powyżej są oboje.
I jak tu nie kochać piękna naszego języka :)
A po angielsku oboje zarówno obydwaj będzie both both both.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ślimaku, wyczerpałeś temat. ;)
Owszem.
Ale w świecie fantastycznym (i nie tylko) zawsze można trochę potrollować :)
Więc tu wchodzi Jim cały na biało… a raczej rzuca odchodami w wiatrak.
Bo jeśli dobrze rozumiem, to wytłumaczenie, to małżeństwo NIE ZAWSZE będzie miało taką formę.
Wyobraźmy sobie taką sytuację, że w jakimś fantastycznym świecie mąż ma więcej niż jedną żonę (lub żona wielu mężów, współcześnie przykładowo w Tybecie /mężowie są braćmi/, Nepalu, Toda, na niektórych wyspach Polinezji itp. lub wręcz – całe małżeństwo jest poliamoryczne z układem typu aM + bK – gdzie a i b to dowolne liczby naturalne)… to wtedy “oboje” nie wyczerpuje wszystkich wchodzących w skład małżeństwa, dobrze to rozumiem, Ślimaku Zagłady?
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nie znam się, ale się wypowiem :)
Wobec tylu autorytetów powyżej, cokolwiek mi troszkę głupio, troszkę się czuję jak ten Jaś z dowcipu powtarzający, że wie, co się zepsuło, że on wie, wie doskonale… Ale skoro już zacząłem tu się produkować, to mimo braku specjalistycznej wiedzy przedmówców, ośmielę się cosik napomknąć o praktyce, którą sam stosuję.
Często z premedytacją stosuję aliterację bo… dla mnie stwarza ona swego rodzaju rytm. Coś jak rym, z tym, że nie na końcu, co na początku wyrazu (zresztą rym w prozie mnie też aż tak nie razi, jak co poniektórych – ludziom we zwykłych konwersacjach zdarzają się rymy, najczęściej częstochowskie typu “nie czujesz, jak rymujesz” – czemu więc z prozy je zawsze bezlitośnie wyżynać? W poezji już ich dawno nie ma, tam rzeczywiście zawadzają, haczą, psują – ale w prozie? Ktoś się serio bardzo potyka przez taką cechę języka?)
A co do premedytacji – czasem zmuszam postacie swych opowiadań, by dostrzegały te irytujące (innych, nie mnie) – rymy, albo wręcz specjalnie posługiwały się aliteracją, jak tu, bohaterka jednego z moich bardzo starych tekstów, która zarówno aliterację, jak i rym stosuje i jest jej świadoma:
„Stukotem stóp stworzyłam straszliwy, sygnalizujący spóźnienie, solidnie ssący szemrzącym staccato, szarpiący sumienie spiętrzonym spokojem spadających sekund, spychający w szczelinę szaleństwa stoper” – spróbowała uspokoić się aliteracją. Cóż jednak to mogło pomóc? Aliteracja była niekompletna, wadliwa i bezsensowna – psuł ją spójnik „w”, psuły dwuznaki „sz” w miejscach gdzie powinna się pojawić pojedyncza litera „s”, psuła ta „szczelina” na siłę przyklejona do „szaleństwa”. Ale nawet gdyby aliteracja była idealna i tak by nie mogła zmienić faktu, że spotkanie się już rozpoczęło. I to dziesięć minut temu.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Czołem, M.maksyluku. W erze botów każda forma reklamy budzi podejrzliwość. Sądząc z formy męskiej wypowiedzi, identyfikujesz się jako płeć brzydka, natomiast w profilu masz “kobieta” – to może prowadzić do pewnego dysonansu (nie znając książki Stephena Kinga “Regulatorzy” – widząc po raz pierwszy nick mojej przedpiśczyni mniemałem, że regulatorzy to jakaś portalowa policja / moderacja – tropiąca zbrodnie przeciw literaturze i językowi polskiemu… co do końcówki tego przypuszczenia się niewiele pomyliłem, jednak jest to o dziwo organ jednoosobowy ;-) ).
Proponuję więc albo przyznawać się do swej kobiecości zarówno w profilu jak i w piśmie, albo odwrotnie – zmienić profil na męski – albo, jeśli czujesz się osobą niebinarną – zawrzeć to gdzieś w profilowym opisie i wybaczać nam, w razie możliwości, że Cię raz będziemy szufladkować jako kobietę, raz jako mężczyznę, nim do Twej wyjątkowości w tej mierze się przyzwyczaimy.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jeśli inni będą tego zdania co Ty – to cóż, znów będę musiał przyznać, że za dużo poukrywałem…
Ale jeśli znajdą się tacy, którzy uznają, że za bardzo kawa na ławę, za dużo wyjaśniam – to wtedy uznam, że utrafiłem w złoty środek :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki za klika!
Choć domyślam się, że te enigmatyczne elementy fabuły mogą nie wszystkim się spodobać :).
Kurczę, a mi się wydawało, że ja wszystko za mocno i za łopatologicznie tłumaczę! Wszystko kawa na ławę… czyli jednak nie?
To może mam jeszcze szansę wygrać konkurs na mistrza niedomówień (o ile ktoś go kiedyś zorganizuje) :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jest też bardziej ciepły brat Lucyfera – Niosący nie Światło a Ciepło – demon Kaloryfer.
Tego szatańskiego wynalazku (i słowa) – też nie powinniśmy używać ;)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
w którym momencie zorientowaliście się, że akcja dzieje się w śpiączce, a pięcioletnie życie bohatera to jego projekcja?
U mnie wszystko się wszystko złożyło w całość tuż przed końcem. Wcześniej myślałem, że mam tu do czynienia może z jakaś symulacją (tę komę, tak jak chciałeś – interpretowałem jako przecinek, więc stąd z początku tkwiła mi w głowie jakaś wersja 1,2 symulacji – a dopiero pod koniec olśnienie – więc jak dla mnie bardzo dobrze to poprowadziłeś).
Po powtórnym przeczytaniu doszedłem do wniosku, że rzecz zasługuje na klika.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Bolly – "Dom Fałków"
Robert Raks - "1 koma 2"
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Sympatyczny szorcik.
W dzieciństwie mieszkałem w pobliżu takiego właśnie domu-rudery, dwukondygnacyjnej, podpiwniczonej – mówiliśmy o nim po prostu Stary Dom – a to ile się wiązało z nim opowieści, strachów i historii – to by się na całą książkę nazbierało.
Stary Dom był otoczony Starym Ogrodem, który płynnie przechodził w jakiś taki gąszcz, który ciągnął się w naszej imaginacji nie wiadomo gdzie. Zakradaliśmy się nie raz do Starego Ogrodu, ale tylko na jego skraj – był on świadkiem różnych naszych tajnych sprzysiężeń, wtajemniczeń i różnych okropnych rzeczy, które dzieci robią dzieciom.
Dopiero gdy byliśmy dużo starsi – ośmielaliśmy się zapuścić głębiej w Stary Ogród, a nawet – wejść na drugą kondygnację Starego Domu (paradoksalnie – na pierwszą było trudniej – ale też tego kiedyś dokonaliśmy).
Gdy już mieliśmy w pełni dorosłe jedenaście czy dwanaście lat do Starego Ogrodu, wybieraliśmy się też i w innym celu. Przynajmniej co niektórzy z nas, a zwłaszcza taki jeden łobuz, Jim, od wczesnych lat zafascynowany płcią niewieścią. Było to mianowicie miejsce tak mroczne i tajemnicze, że o wiele łatwiej niż gdziekolwiek indziej można było namówić jakąś dziewczynkę, by pokazała majteczki, a jak się przysięgło na wszelkie świętości zachować tajemnicę – to też to co pod majteczkami.
Po latach Stary Dom wyburzono, a Stary Ogród wycięto i teraz stoi tam elegancka willa, otoczona trawą.
Kliczek za wywołanie na wpół przerażających, na wpół – miłych – wspomnień.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Język się zmienia, jest czymś płynnym – mnie owszem niektóre z tych anglicyzmów bardzo mierżą (przykładowo używanie pięknego polskiego słowa “abominacja” w znaczeniu “abomination” a nie abominacji) – ale chyba tego się nie zatrzyma, skoro każdy ma jakieś tudusy, wszystkich gonią dedlajny każdy chce wszystko asap, każdy ma jakieś kejpiaje i chce uniknąć krindżowych koli i poważnych fakapów, a tu przychodzi tylko po jakiś fidbek i by się sczelendżować, lub przeciwnie po czilołt i kudosy.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Droga @Tarnino, “dowieźć” w języku korposzczurów znaczy dokonać / wykonać / zakończyć z sukcesem. Nie ma nic wspólnego z fizycznym przewożeniem czegoś z miejsca na miejsce.
Także w slangu sportowym mówi się o “dowiezieniu wyniku” do końca meczu / sezonu itp. – choć to już nie w takim pozytywnym, jak szczurokorporacyjny – sensie, a raczej, żeby mimo słabszej gry zachować punkty / prowadzenie / remis.
Ja swojego w odróżnieniu od marzanów i Vacterów, jak wiadomo nie dowiozłem, niestety :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Całkiem zgrabny szort – owszem, bez zaskoczeń, bez fajerwerków, ale ładnie napisany.
Co do tytułu to myślałem przez chwilę o paru skalach dotyczących śpiączki (np. skali Glasgow), ale po przeczytaniu – jeśli dobrze odczytuję, to postawiłbym, że tytuł to po prostu przejście pomiędzy stanami…
stan 1 → śpiączka → stan 2
Pozdrawiam serdecznie,
Jim
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Panie @ Vacterze jak zwykle w samo sedno :)
Nic dodać, nic ująć! ;D
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nudne i wtórne – takie wywiady jeszcze kilka lat temu mogłyby być czymś ciekawym, ale widziałem już w tym czasie setki lepszych, bardziej kontrowersyjnych, śmielszych, lepiej poprowadzonych.
Ten tekst więcej mówi o Tobie i Twoich poglądach, niż o tym jak jest konkretny czat stuningowany.
Część autocenzury czatów dzieje się poza modelem – w postprocessingu, więc konwersując z jakimkolwiek LLMem – z reguły nie rozmawiamy bezpośrednio z nim a z systemem złożonym z LLM-a i zewnętrznego kagańca / cenzora – możesz to łatwo sprawdzić instalując LLM lokalnie a nie korzystając z wersji hostowanej – taka wersja lokalna nadal będzie wykazywać pewną political correctness, ale wynikającą z procesu uczenia i doboru danych, a nie z postprocessingu odpowiedzi.
Wypowiedzi AI, że nie ma zaprogramowanych ograniczeń moralnych są oczywistą nieprawdą. Ma i to na bardzo konkretną i ostrą wizję moralności, której ani Ty ani ja byśmy nie polubili, choć z zupełnie różnych powodów.
Pozdrawiam serdecznie i życzę Wesołych Świąt!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cóż, portalowy licznik znaków dodaje dość sporo do ich ilości – średnio około 2-6%
Dlaczego?
Na szczęście portal nie ma żadnej sztucznej inteligencji i zliczaniem znaków steruje prosty algorytm. I w tym algorytmie są rażące i łatwe do usunięcia błędy – wystarczyłoby nakazać jakiejś najbardziej prymitywnej SI jego poprawienie, ale chyba z jakichś powodów prawnych (czy innych równie magicznych) kod portalu jest równie święty i niemożliwy do zmiany choćby o literkę jak Koran.
Być może zresztą to skrypt z jakiejś libki – któż to może wiedzieć – i nie tylko tutaj tak źle jest zliczane?
Większość znaków (w tym białe znaki jak enter, czy np. wszelkie myślniki, pauzy i półpauzy -––, także znaczek studni, czyli hasha # jest liczony prawidłowo) – liczone są na szczęście prawidłowo jako 1,
jednak część znaków jest liczona nieprawidłowo jako encje, przykładowo:
… – jest liczony jako 8 znaków (a nie jako 7, jak chciałaby Ananke) (encja: …)
znak dzielenia: ÷ jest liczony jako 8 znaków (encja: ±)
znak plus-minus ± jest liczony jako 8 znaków
& – jest liczony jako 5 znaków (encja: &)
cudzysłowy:" – 6 znaków, ale każdy z „” – 1 znak
(uwaga: " i ” wyglądają tak samo, a 1 to 6 znaków, drugi tylko 1 znak)
francuskie cudzysłowy – «» – każdy z nich to 7 znaków
Apostrofy: '’ – pierwszy z nich liczony jest za 5 (') drugi za 1 znak (’)
paragraf § – 6 znaków
znaczek nieskończoności ∞ – 7 znaków
znaki z obcych alfabetów:
francuskie à i é – 8 znaków
niemieckie ü i ö – 6 znaków
grecka litera pi – π – 4 znaki
duża i mała grecka litera sigma – Σ σ – 7 znaków, ale zapisana w sposób alternatywny jako ς – to 8 znaków
grecka litera delta – Δ – 7 znaków
Czyli ogólne zalecenie: mniej enterów i spacji, mniej zapisów myśli, mniej myśli urwanych (wielokropków), mniej odmiany obcych nazw (mniej apostrofów), najlepiej w ogóle mniej obcych nazw, mniej znaków specjalnych czy specjalistycznych, mniej greki i ogólnie mniej wszystkiego ;)
Jako szybką heurystykę można stosować zasadę, że portal doliczy około 3% do naszego utworu – jakieś 3 dodatkowe znaki, na każde 100 naprawdę tworzących tekst, czasem trochę więcej – powiedzmy 6 na 100.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Aniołów szkoda, bo pewnie chciałyby bardziej pomóc, tylko szef-psychopata zabrania.
Brrr… Przerażające. Strasznie ponura wizja.
Chyba jednak wolę, gdy piszesz coś nawinie optymistycznego.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Do tej anegdoty sporo gdzieś po drodze dołożono, bo zauważ, że już w następnym akapicie pisałem o stosownym dementi. Natomiast pewnie “gnojoobobliwość” można by w ten sposób bronić, że miasto byłoby zakorkowane, to nawet takie wózki chłopskie i biedki żydowskie by musiały więcej stać niż jechać :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Mi w sumie nie przeszkadzają ani drętwe dialogi, ani dydaktyzm, ani hagiograficzny ton. Jedyne, co mi przeszkadza, to po prostu brak zaskoczenia :)
Można by podkręcić temat – skoro to hagiografia – wplatając nieco cytatów z Biblii, choćby z Księgi Hioba, która tu dobrze pasuje – a na koniec, gdy już wszyscy usnęli w tym rozmodleniu – zrobić jakiś twist.
Dla przypomnienia Hiob był człowiekiem prawym, bogobojnym i równie niewinnym jak Maria Anna Bevan: tak bardzo, że Bóg przechwalał się Szatanowi, że ma tak oddanego wyznawcę, na co Szatan odpowiedział: “Dobra, dobra, stary, Hiob by cię tak nie wielbił, gdyby mu się tak dobrze nie powodziło. Gdybyś zabrał mu wszystko, to by cię przeklął”.
Szybko dobijają więc zakładu, by sprawdzić wiarę Hioba – Bóg daje Szatanowi prawo by zrobił Hiobowi każdą możliwą krzywdę wyłączając zabicie go – w krótkim czasie Hiob traci cały swój majątek, służbę i dziesięcioro dzieci. Pomimo ogromnego cierpienia, Hiob nie złorzeczy Bogu, lecz oddaje Mu cześć.
I można by to tak ciągnąć w ten deseń, utrzymując paralelę, ale na koniec, na łożu śmierci włożyć w jej usta słowa wielkiego chrześcijańskiego filozofa, ks. Józefa Tischnera “nie uszlachetnia”.
Byłoby to o wiele bardziej ludzkie, a jednocześnie nie stanowiłoby skazy na jej uświęconym wizerunku, który kreujesz (przecież stwierdzenie, że “cierpienie nie uszlachetnia” nie jest przeklinaniem Boga – a jedynie stwierdzeniem prostego faktu, że cierpienie, w 98 przypadkach na 100 – jest złem, pozostałe dwa to bdsm i samorozwój :) ).
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dzięki zacny @Vacterze
za to wspomożenie,
bo Jim nawet jak do rymów się bierze,
zwycięża Alzheimer, skleroza lub zwykłe zapomnienie
Dobrze więc, że obłędna @regulatorzy
wytknie błędy i pominięcia,
i szansę nową otworzy
szansę nowego rozpoczęcia
I kiepskie rymy znów się namnoży
na chwałę tego dziewczęcia,
o którego udziale w loży
głupi Jim nie miał pojęcia
więc Verus niech lepiej się nad @Vactera
wierszem wspaniałym zaduma
niech więc pominięcie już nie uwiera
niech rośnie sława, splendor i duma
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
To nie jest cecha wyróżniająca. Wśród tych, co zajmują się filozofią, nie ma zdrowych psychicznie.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
U mojej ukochanej nie tylko nie ma drzwi, nie ma też wieży, ale nie ma też… jej :)
Kto Accantusem wojuje, od Accantusa ginie.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
No i tak się zastanawiam, czy nie dałoby rady po prostu skrócić to, co stworzyłeś do górnego limitu i trochę zmodyfikować końcówkę?
Wątpię
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Nie mogę znaleźć w zasadach bezpośredniego omówienia takiego przypadku, ale jestem prawie pewien, że prawidłowo bez drugiego łącznika, bo ogólna reguła mówi, że rzeczowniki z “nie” pisze się łącznie, poza tym mam przykład z książki z dobrą redakcją: A umrze z ręki żony, co nieżoną, z radością syna-niesyna. Co prawda, pierwsza połówka tego zdania z pewnością byłaby poprawna również w wersji A umrze z ręki żony, co nie [jest] żoną, więc nie daje to gwarancji.
No proszę, wydawać by się mogło, że mój szacunek do Gravesa nie może być już większy, a tu się okazuje, że mogą płynąć jeszcze pożytki ortograficzno-gramatyczne z lektury jego dzieł :)
Swoją drogą ten syn-niesyn w przepowiedniach Sybilii jest swoistym refrenem, dlatego tak dobrze się to pamięta (adopcje synów miały wtedy podobnie wiążący charakter co małżeństwa – Cezar adoptował Oktawiana, Oktawian adoptował Tyberiusza, Klaudiusz adoptował Nerona, a tak zwanych pięciu dobrych cesarzy – po kolei adoptowało swoich następców: Nerwa Trajana, Trajan Hadriana, Hadrian Antoninusa Piusa, Antoninus Marka Aureliusza).
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Dlatego to będzie powieść (powieść się to musi, o ile się wpierw nie powieszę), a nie opowiadanie :)
Jutro / pojutrze – usunę stąd ten niewydarzony tekst, by nikogo nie straszył, zamieściłem go tylko z niepohamowanej próżności, sądząc, że sobie sprytnie skomponowałem te wszystkie cytaty i odniesienia – ale jak widać, jak zwykle zbyt mocno przekombinowałem, zaciemniłem i to co mi się wydawało oczywiste i dostępne bez zbędnego namysłu – mimowolnie ukryłem (może trzeba było sobie darować swoiste crossing over na fragmentach tekstów?).
Edit: Usunę stąd tekst w nocy między 18.04 a 19.04.
Jakby ktoś chciał szukać jednak cytatów tuż przed zamknięciem tego kramiku, to podpowiem jeszcze, że wiele z użytych cytatów sponsoruje tu mocno literka “K” – nie w sensie ich treści, ani tytułu dzieła z którego pochodzą, a autorstwa (jest ich naprawdę sporo, myślę że z 5 będzie łatwo znaleźć, pierwszy znajduje się już w przedmowie). To będzie już megaoczywiste teraz… choć wcześniej też mi się wydawało, że to jest oczywiste, ale się przeliczyłem.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Wiem, wiem…
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Gintrowskiego jest tam wincyj… ale wincyj to już nie będę podpowiadał :)
Twój skecz z Rapoportem to mi przypomniał dwie rzeczy, taki dowcip:
Jest sierpień, miasteczko na Lazurowym Wybrzeżu, sezon w pełni – ale leje, więc puchy.
Wszyscy pozadłużani.
Na szczęście do jednego hoteliku przyjeżdża bogaty Rosjanin.
Prosi o pokój.
Rzuca na stół 100 $ i idzie go obejrzeć.
Hotelarz chwyta banknot – i natychmiast leci uregulować należność u dostawcy mięsa, któremu zalega. Ten łapie banknot i leci zapłacić nim hodowcy świń, któremu zalega za towar.
Ten łapie te 100 $ i leci zapłacić dostawcy paszy.
Ten z ulgą bierze pieniądze i z tryumfem wręcza je prostytutce, z której usług korzystał (kryzys!) na kredyt.
Ta łapie pieniądz i leci spłacić dług w hoteliku, z którego też korzystała na kredyt…..
I w tym momencie Ruski schodzi z góry, oświadcza, że pokój mu się nie podoba, więc bierze swoje 100$ i wyjeżdża.
Zarobku nie ma, ale miasteczko jest oddłużone i z optymizmem patrzy w przyszłość!
i kilka kawałków Przestrojenia… między innymi ten:
– …a wiecie co nam o nich powiedział nasz trzeci wieszcz?
– Szymanowski?
– No, no, no, wy mnie tutaj Pancernymi nie straszcie. Nasz trzeci wieszcz: Cyprian Kamil NORBLIN.
W sumie pierwszy raz jak to słuchałem, to wydawało mi się pewnym, że w tym przejęzyczeniu chodzi o Hutę Norblina, przemianowaną potem na Hutę Warszawa – ale nie jednemu kotu Burek i Norblinów było wincyj (w sumie słyszałem tylko jeszcze o Stefanie Norblinie), polska wikipedia podaje siedmiu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Norblin
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
O, tak, Jimie, mnie bardzo łatwo rozbawić.
Kobieta idealna :)
Szczególnie przypadła mi do gustu przedmowa. :)
Bo jest dużo lepsza od utworu :)
aha…
A tu nie jestem pewien – jest teoria wieloświatów Everetta, był chyba jakiś Everett w sadze wiedźmińskiej (pewnie tamtym inspirowany, bo Sapkowski czerpał nazwiska skąd popadło, podobnie ze świata nauki choćby Dijkstrę),
Zapomniałem, że w sadze wiedźmińskiej jest Everett – ale skoro Sapkowskiemu wolno było zapomnieć Tandaradei w Krzyżakach, to i mnie wolno zapomnieć imię jakiegoś uratowanego przez Wiedźmina dzieciaka (który potem już jako profesor akademii Oxenfurckiej opatrzy posłowiem “Pół wieku poezji”). Oczywiście chodzi o wskazanie grubym paluchem na teorię wieloświatów – ale sam robak to troszkę inna para kaloszy, a tu co prawda jeszcze tego nie widać w tym początkowym fragmencie, ale w całości generalnie nikt nie jest tym za kogo się podaje, przykładowo wspomniany wyżej Włocho-Francuz, wcale Włocho-Francuzem nie jest (a może jest – to nie jest nigdy go końca rozstrzygnięte – i zależy kto na to patrzy i kto do niego się zwraca):
– Jestem Joseph Louis Lagrange – skłonił się Lagrange.
– Tak? Jasne! Dowcipniś. To w takim razie ja to George Berkeley, skoro tak sobie żartujemy. Siadajcie żartownisie. Dość wygłupów, trzeba przejść do spraw najważniejszych. Prawda Aoife?
i w innym miejscu:
– Oszust? – zdziwił się Włocho-Francuz. A może Anglik albo Austriak?
– W sumie… – zgodził się potulnie ojciec Aoife – Mógłby pan nam powiedzieć, kim pan jest naprawdę, panie Lagrange? Jak brzmi pana prawdziwe imię i nazwisko?
– Teraz? W czasie egzekucji? – Lagrange zdziwił się. Liam Kenny Envoy roześmiał się i zamilkł. Oficer wydał jakiś rozkaz, którego nie dosłyszeli i pluton egzekucyjny wzniósł broń i przeładował.
– Zresztą, cóż jest prawdziwe w tym świecie snu? – gdybał Lagrange. – Czy to ważne, czy na jawie wołali mnie Alan czy Kurt? Prawdziwa jest tylko matematyka, reszta jest snem.
– Że życie ludzkie jest tylko snem, zdawało się już nie jednemu – szepnął Liam. – I mnie również uczucie to stale towarzyszy.
– Skoro tylko matematyka jest prawdziwa – powiedziała Aoife – to nas jest więcej niż ich! Tego dowodzi prosta matematyka! Powinniśmy się zbuntować!
– Owszem, nas jest więcej niż ich. Ale oni mają więcej kul niż jest nas. Mają karabiny maszynowe i helikoptery. A co my mamy? Przypadkiem znalezioną butelkę?
– Pseudo-Lagrange, Alan czy Kurt ma rację, drogie dziecko, bunt nic nie da, oni nas szapkami nakrojut.
Tymczasem oficer wrzasnął (…)
Ale jak tak dalej będę sam siebie cytował (zawsze lubiłem cytować mądrych ludzi), to w końcu tu w komentarzach cały utwór przekleję XD
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Sorki, trochę karkołomna była ta moja parafraza.
Nie chodziło mi o to, że puzzel jest nieożywiony, a o to, że Puzzel (na początku zdania nie widać niestety, że jest z dużej) jest martwy.
Może powinienem napisać Wielki Puzzel?
Albo Wszechmocny?
Hmmm… ale to by było już za mocno łopatą.
A może lepsze by było – Puzzel umarł?
Tak to jest częściej tłumaczone. Cholewka. Co prawda nie znam niemieckiego, ale akurat to jedno zdanie (ponoć Nietsche był najbardziej polskim z filozofów… nie będąc nawet Polakiem ani nie znając polskiego :) ) – jedno zdanie kojarzę w oryginale (może dlatego, że się rymuje):
Gott ist tot
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
;)
Ochota tak ulotną jest paskudą i tak zwodniczą, że gdybyśmy tobili tylko to, co ona nam nakazuje, to daleko byśmy nie zaszli. Wolę słuchać podszeptów cichszych, z głębokiej wypływających potrzeby, choć czasem warto wybrać płochą ochotę nad stateczną potrzebę ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Pełny mój akt kapitulacji znajdziesz tu, w tym fragmencie rzeczonego utworu-potworu (słusznie zwanego monstrum):
https://www.fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33169
Przepraszam, że zawiodłem :(
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
…gratuluję czujności i nie uleganiu mojemu trollolo :)
Prawdę mówiąc, liczyłem, że więcej rozpoznasz (ale to przecież możemy przebiegać po różnych rejestrach literatury, a ja naprawdę tu uczyniłem wielki bajzel tropów – od disco polo do Mozarta).
Owszem, @Fascynator albo się pomylił, albo mnie testował – ale to nie istotne, bo i tak pięć innych było trafnych – więc książka mu się należy.
Do Testamentu rzeczywiście nawiązuje tylko matka trzymająca urnę…
Stachura pojawia się tu wielokrotnie, ale akurat w tym miejscu cytuję… Krawczyka, a nie Stachurę :) Choć możliwe, że on sam – świadomie lub nie – Stachurę cytował. Ale w utworze są też oczywiście bardziej wprost, na przykład tu (to dalszy fragment utworu, którego tu nie zamieściłem):
– Gdzieś jest. Za sceną. Za rogiem. Za bardzo daleko stąd. Ale nie dziwi cię to? A ta mgła? Przecież to nie Londyn. Czemu tu jest zawsze mgła? I psy we mgle? I jak właściwie nazywa się to miasto?
Fitz wzruszył ramionami.
– Ściemnia się. A przecież było rano? – zdziwił się Liam spojrzał w górę i dodał – Taki wieczór choć rano, nikt nie śpiewa choć rano, idą chmury nisko drogą, choć rano… Co tak mruga?
– Chodźmy już, bo Dusiołowi rzeczywiście jest zimno. A twoja matka będzie znów zła, że się włóczysz.
– Ona najbardziej na mnie zła jest, że jestem martwy. Nie mogę kolejny raz umrzeć, rozumiesz? Już jestem dostatecznie martwy. W urnie. Będziesz o mnie dbał, bym bardziej nie umarł?
– Nie można umrzeć bardziej, jak nie można być w połowie w ciąży.
– Będziesz dbał? Bym znów nie umarł? Bo umrę jeszcze nie raz, bo nigdy dość się nie umiera.
Fitz westchnął. Czasem ciężko było przyjaźnić się z kimś, kto podważa podstawową logikę świata. Kto wiecznie szuka dziur tam, gdzie ich nie ma.
– Zawsze o ciebie dbam, Liamie. Tak jak ty o mnie. Od tego są koledzy.
– Tak, od tego oni są. Od tego koledzy są. Od tego są oni. Chodźmy. Miałem dziś pisać książkę. Żywot O’Briena, pamiętasz?
Pewnie jeśli zawita tu @Ambush – to wszystko się stanie jasne, bo mniej więcej wiem, co ona lubi (w końcu razem prowadziliśmy konkurs) – więc już na samym początku utworu (potem – w tym potem, którego nie widać – jest tego więcej) – puściłem wiele razy do niej oko.
Dam podpowiedź, że trzeba szukać bardzo blisko Gintrowskiego :)
Trudno powiedzieć coś o fabule na podstawie tak krótkiego i zawikłanego fragmentu, ale wygląda to na duopol Wielkiej Gry (historyczny czy przetrwały do odpowiednika współczesności) i Irlandczyków liczących na rosyjską pomoc w odzyskaniu niepodległości?
Nie. Ale tego nie byłeś w stanie z tego krótkiego pokręconego fragmentu się domyśleć, do czego ja właściwie piję. To znaczy nie do końca nie trafiłeś – ale celowo tak tkam tę fabułę, żeby do ostatniej linijki nie było wiadomo o co chodzi, celowo wplatuję anachronizmy (np. później jest pluton egzekucyjny z szablami przy boku i helikoptery krążące nad placem) – więc myślę, że po przeczytaniu nie 10k a 100k – wiedziałbyś wręcz mniej niż teraz – i mógł dać przynajmniej kilkanaście różnych interpretacji.
Ale zakończenia jeszcze nie napisałem (brakuje mi z jakieś 10k znaków) – jeśli rzeczywiście przekształcę to w powieść, możliwe, że uczynię to jaśniejszym, ale jednak zakończenie i tak pozostanie otwarte i z mnogością intepretacji.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Oświecone słowa ;-)
Jak to mawiał jeden z buddów – ten najbardziej znany, Siddhartha Gautama z rodu Śakjów, zwany Buddą Siakjamuni:
Wszystkie uwarunkowane zjawiska
mają nietrwałą naturę –
niestrudzenie praktykujcie dalej
Arystoteles z kolei rzekł
Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem
Kimże jest Jim, by polemizować z mędrcami?
Zatem… nie przestanę, nie spocznę ;-)
https://www.youtube.com/watch?v=wvWG6BjBGkY
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Znasz mnie: jestem perfekcjonistą. Mój problem jest dokładnie odwrotny: nie wiem, kiedy przestać ulepszać ;)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Z drugiej strony lepsze jest wrogiem dobrego ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Astry, powiadasz Fascynatorze…
Astry na wiosnę są prawdziwym i jakże barwnym objawieniem. Dziękuję! :D
Stąd chyba takie powiedzenie “per aspera ad astra” – czyli po naszemu przez agrest do astrów.
(…) wyszło fajnie ale, początek obiecywał więcej :)
Żyjemy w świecie niespełnionych – a co najgorsze – często niespełnialnych obietnic.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Cieszę się, że udało mi się dzielną walkirię rozśmieszyć :D
Jak widać, mimo dodania tych paru akapitów, nadal fragment mieści się w ramach tego, co tu jest uważane za short :)
To około 10-ta część całości (też jeszcze niekompletnej)– najmniej pokręcona i najbardziej zrozumiała XD
Ciekawe, czy HH91 tu wpadnie napawać się mą sromotną klęską – ma do tego święte prawo, bez dwóch zdań ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Na wstępie muszę przyznać, że kupiłeś mnie włoskimi klimatami.
Tak jakoś wyszło… ale dla przyszłych konkursów muszę zapamiętać, że warto pisać “pod pasje jurków” :D
Więc jest ryzyko, że nie będę do końca obiektywny…
Wierz mi, ani na tym portalu, ani nigdzie indziej – nie ma komentarza, który byłby całkowicie obiektywny :)
bardzo pasował setting z Dzikim Zachodem
Znów – efekt niezamierzony – choć jak tak ponownie to czytam, po Twojej uwadze, to w istocie coś w tym jest. A może po prostu w podobnych sytuacjach odtwarzamy podobne wzorce, bez względu na epokę i otoczenie? Czy zapadła wieś rzymska w czasach gdy za bochenek chleba można zabić, nie mogłaby choć trochę przypominać miasteczka na dzikim zachodzie?
A właśnie, podobało mi się, że wszystkie istotne elementy garderoby i oręż miały swoje nazwy.
Prawdę mówiąc w pierwotnej wersji tekstu, tych nazw było jeszcze więcej, ale po edycji postanowiłem ich liczbę zmniejszyć, by nie męczyć za bardzo czytelnika (do tego niektóre artefakty, jak np. Pancerz Pamięci miały mieć dokładnie opisane właściwości, miałem nawet pomysł, jak to wpleść nie czyniąc infodumpem, z wszystkich pomysłów, poza Płaszczem Nadziei, ostatecznie jedynie Miecza Gniewu został użyty w sposób aktywny).
Ciekawi mnie przy tym, dlaczego Kasjusz okłamał Felinę odnośnie działania płaszcza. Spodziewał się, że ona jest agentką cesarza?
Raczej nie. Trzeba by go spytać, ale sądzę, że prędzej mógł mieć tu dwie, nieco odmienne motywacje: mógł do końca jednak jej nie ufać (to, że kiedyś byli kochankami, nie znaczyło przecież, że Felina żywi względem niego ciepłe uczucia – raczej nie przychodzi się do kogoś takiego ze sztyletem i zatrutym winem) – z drugiej strony, myślę, że po prostu chciał ją chronić – gdyby znała plan Kasjusza to pewnie chciałaby w nim uczestniczyć, a ją w odróżnieniu od Kasjusza nie okrywał Płaszcz Nadziei (który i tak nie czyni nieśmiertelnym – nie wyjaśniłem tego dokładnie w utworze, ale generalnie działać miał w ten sposób, że wszystko co może pójść dobrze – pójdzie dobrze, a przeciwnikom wszystko co może pójść źle – pójdzie źle – co nie znaczyło jednak, że Kasjusz jest niezniszczalny – takie starał się sprawić wrażenie, ale nie do końca tak to działało) – więc z łatwością mogłaby zginąć (na przykład wtedy, gdy do Kasjusza szyli z łuków).
Opowiadanie osadziłeś w starożytnym Rzymie, ale (poza ścisłym zakończeniem) czyta się je lekko i sprawia wrażenie… Hmm, lekko awanturniczego? ;]
Wiem, że z reguły piszę teksty ciężkie, drętwe i gęste – ale jednak mam też taką pisarską – awanturniczą stronę. Nie wszędzie muszę wciskać od razu wielowymiarowych labiryntów znaczeń :)
Co nie znaczy, że ten awanturniczy tekst nie niesie ze sobą żadnej, pozaawanturniczej treści.
Przewijająca się przez tekst lekka erotyka wypadła fajnie, „przygodowo”, ale ze smakiem.
Cieszę się, że udało mi się utrafić w gust – bo erotyka w moich utworach jest bardzo różnorodna, od takiej zupełnie praktycznie niezauważalnej, przez ledwo zasygnalizowaną, przez dusznie romantyczną lub przez taką jak tu – jak to trafnie określiłeś “przygodową”, po mocno dosadną a wręcz celowo wulgarną.
Językowo jest nieźle, na niczym się nie potykałem.
To cieszy :)
Cieszę się też jak Marsjanin blaszką z ziemskiego łazika, z drugiego miejsca w Waszym konkursie – dobra robota. A to, że chciało Ci się czytać dwukrotnie teksty – cóż, wielki szacun – z tego co pamiętam, to sam też tak zrobiłem w swoim konkursie, którego efektem jest Księga – ale pamiętam też, jak bardzo jest to wyczerpujące.
Pozdrawiam serdecznie!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
I to już nie jest chyba – a na pewno: wzorowy układ między Autorem i czytelnikiem. ;)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@bruce jesteś nie tylko portalowym aniołem, ale i walkirią – masz moc wskrzeszania poległych
Dodałem jeszcze dalszą odrobinkę tekstu, by ułatwić zgadywanie nawiązań i cytatów :)
@Fascynatorze – wszystkiego najlepszego! Cieszę się, że będziesz miał na urodziny prezent… który sam sobie wywalczyłeś, za niedługo odezwę się do Ciebie na @ co do szczegółów :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Puzzel jest martwy ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@regulatorzy – w istocie :)
Poddałem się jeśli chodzi o zakład z HH91, więc już tego opowiadania, przed którym najbardziej przestrzegałem – nie wrzucę – wrzuciłem tylko jego fragment, jak się rzuca oręż i sztandar pokonanego wroga pod stopy zwycięskiego wodza…
…ale Ciebie tam nie zapraszam, gdybyś się tam zjawiła przypadkiem – to lepiej nie czytaj – żeby nie było potem, że nie ostrzegałem :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Przeklejając z shoutboxa:
@Fascynator @Jim, bank rozbity…? :)
Nie spodziewałem się, że to aż tak szybko pójdzie :D
W istocie, choć by tam się pewnie jeszcze więcej znalazło (mam dwa egzemplarze do rozdania jednej antologii i jeden drugiej, więc teoretycznie 3, więc niech jeszcze ktoś spróbuje szczęścia, jeśli chce :) ) – dla Ciebie oczywiście nagroda.
Ciekaw jestem ile byś wyłapał tego z całego mojego bełkotu XD
Może jeśli się nikt nie domyśli kolejnych cytatów w tym kawałku (jest ich więcej, niż @Fascynator znalazł) dorzucę tam jeszcze z jeden akapit, by zwiększyć szanse kolejnym ludzikom (choć nadal tam jest sporo)
Napisz proszę mi na privie adres @ – to się dogadamy co do dostarczenia nagrody :)
Całość tego mojego utworu to monstrum – które powoli zżera mi duszę – nie tyle monstrum intertekstualne (choć to też, liczba cytatów i nawiązań już dawno przekroczyła obiecane 69, już przestałem liczyć, ale z pewnością jest ich ponad dwieście) – ale przede wszystkim monstrum groteski, absurdu, ale też cierpienia i ludzkiego brudu… dlatego też stwierdziłem, że pewnie i tak bym nie chciał tego tu publikować, nawet jeśli jakimś cudem udałoby się skompresować do powiedzmy mniej niż 100k znaków – lektura mogłaby grozić chorobą psychiczną.
Co z tym utworem zrobię? Nie wiem. Może zamiast go skracać… rozbuduję do jakichś 250k znaków i zacznę szukać wydawcy? Tylko kto rzecz aż tak mroczną zdecyduje się wydać? Bez szans.
Pozdrawiam serdecznie, życzę miłej i spokojnej nocy, choć nocą myśli mają nieprzyjemny zwyczaj zrywania się ze smyczy.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Gratulacje dla @Krokusa za świetny tekst, chyba wszyscy przeczuwaliśmy, że będzie on na samym konkursowym (i nie tylko) szczycie. Tekst nie jest idealny, ale na piórko zasługuje.
Natomiast co się stało za szczytem, to przechodzi ludzkie pojęcie.
Aż musiałem przeczytać ponownie opowiadanie autora z drugiego miejsca, by się przekonać, czy rzeczywiście zasłużył. Cóż, po powtórnym przeczytaniu wydaje mi się, że może i zasłużył, skubany, ale nie jestem tu obiektywny.
Obca HollyHell91 na pewno zasłużone podium – gratulacje (to, że przegrałem z Tobą zakład, to już pewnie wiesz) – dobra robota, brawo Ty!
meksico niestety nie czytałem – kiedyś pewnie nadrobię, tak czy siak gratuluję serdecznie
Dwa pozostałe wyróżnione opowiadania czytałem i uważam, za bardzo dobre, może gdyby wyrzucić tego leszcza niepewnego z drugiego miejsca – mogłoby któreś z nich wskoczyć na podium.
JolkaK, Finkla – gratuluje Wam dziewczyny!
Gratuluję też wszystkim pozostałym uczestnikom, a przede wszystkim – organizatorom. Dobra robota. Brawo Wy!
A temu z drugiego miejsca też pogratuluję, a co tam, niech ma: brawo ja.
Specjalne wyróżnienie od Jima samozwańczego rzecznika użyszkodników – dla cezarego, za dwukrotne przeczytanie naszych wypocin.
Jeszcze raz wszystkim gratuluję i dziękuję za zorganizowanie konkursu!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Wieszczy portalu wersję nową
opowiadanie kosmity z niebieską głową
Zamysły których by nikt nie zgadnął
Loża w czyn wprowadzi
Co zygfryd89 zygfrydnął
Irka_Luz w mig wyluzuje
a Ślimak Zagłady wygładzi
Finkla szpary zafinkluje
Ambush się na użyszkodników zasadzi
konkurs-pułapkę uknuje
Bardjaskier skocznych marszy spróbuje
a cezary_cezary legiony poprowadzi
a wśród tych lożańskich półbożków
wśród tekstów powodzi
kęs psich pierożków
na pewno nie zaszkodzi
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Niestety, mi się nie udało :( Przykro mi, @Ambush, próbowałem, ale zadanie mnie przerosło.
Świetny konkurs, wydawał mi się wręcz idealny dla mnie. Chyba był ZBYT idealny :)
Trzymam kciuki za innych :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Pamiętaj proszę, że to co wspomniałem wyżej to jak nadmieniłem – anegdota – ostatni raz słyszałem ją prawie trzydzieści lat temu, a próby potwierdzenia jej treści przez research w Internecie niczego nie przyniosły, nawet nie udało mi się potwierdzić nazwiska studenta Kuhna. Więc niestety jej status jest równie a może nawet bardziej wątpliwy niż status spisywanych kilkadziesiąt lat po śmierci Galilejczyka Ewangelii – bo powtarzam przekaz ustny, który słyszałem ponad ćwierć wieku temu :)
Za jej prawdziwość nie dam więc sobie obciąć nawet paznokcia – ale myślę, że miała ona tu stanowić tylko przykład, jak dalekie musielibyśmy czasem poczynić wysiłki i skojarzenia by uzyskać przyrost wiedzy, na postawie tego co już teraz wiemy.
Nawet jeśli coś jest tautologią czy zwykłą redundancją, to trzeba tę tautologię czy redundancję dostrzec.
A co do rozwiązującej wszystkie problemy superinteligencji i przygód załogi złożonej z ludzi – oczywiście, że dla nas będzie to ciekawsze.
Podobnie dla szympansów ciekawsza będzie opowieść jak Uuk zdobył banana, niż jak ludzie polecieli na Księżyc.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Więc jesteśmy wzajemnie usatysfakcjonowani ;D
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ponoć zbliżają się wyniki…
Ciekawe, czy autor zostanie zatruty winem czy ugodzony w serce sztyletem ;-)
Sam nie wiem, jaka groza tam na mnie czeka… ;-)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Brzmi groźnie :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Ale próba niezła. Wyszło nawet zabawnie.
Przynajmniej raz.
Wolałabym moher przez samo h. Ale może to specjalnie.
Nie potwierdzam nie zaprzeczam :)
zawsze wiedziałem, że moje życie najbardziej toczy się tam gdzie mnie nie ma
Prawda? Moje też.
Żeby o innych samosłowach nie wspominać.
No no no, tu są dzieci (ponoć).
Dobrze się bawiłem przy lekturze :)
To cieszy :)
Sporo nawiązań i humor definitywnie do mnie przemówił.
Brawo ja? ;-)
Chociaż, spodziewałem się jakiegoś tekstu w stylu “ale ekipe żeście zmontowali” podczas sceny w autobusie…
Kurcze, nie oglądałem Chłopaków z Baraków – ale przecież samo hasło “ale ekipe żeście zmontowali” – znam dobrze. Hmmm… może wmontować tam? Zastanowię się, ale wygląda na dobry pomysł, by tę linijkę tam dodać :)
Cieszę się, że się podobało.
Nie, łapanki się nie spodziewałem, nawet od Ciebie :)
Co więcej – jeśli ktoś jakiejś spróbuje to będę się upierał, że wszystkie błędy były specjalnie
(choć specjalnie pewnie było z jakieś 20%).
Pozdrawiam serdecznie!
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
@bruce, Śliczna młoda niewiasta! Zgadzam się z Jimem: anioł, jak malowany! Twój avatar w tej sytuacji okazuje się być nieco mylący
Trzeba zawiązać komitet w celu zmiany awataru bruce na młodą Honoratę :)
Fajnie, że udało mi się zgadnąć, Morderco :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Tak, też to dostrzegam – są niezwykle ważni – ale też czuję taki niedosyt, że nie wiem co ich napędza.
Może im inkwizycja – im osobiście – jakoś nadepnęła na odcisk? Może przez Kościół i jego sługi stracili kogoś bliskiego? Nie piszę tego byś do opowiadania to dodawał, czy teraz wyjaśniał – tylko to po prostu dobrze, jeśli ktoś się tekstem na tyle przejmie, że zaczyna drążyć i zastanawiać się co tam jest głębiej, jakie pobudki postaciami kierują itp. :)
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
To ja też polecę klasykiem o Hreczesze:
– Jak miał na imię wojski?
– Natenczas.
Tak, raczej LLMom nie powierzyłbym prowadzenia jakiegokolwiek pojazdu :)
Przypomniało mi się takie opowiadanie, które napisałem trzydzieści kilka lat temu… wspomnę o nim dokładniej pod koniec tego komentarza.
Czyli Twoja wypowiedź to chyba bardziej wyraz wiary (oczywiście zasadnej), że w przewidywalnej przyszłości sztuczna inteligencja będzie rozwijać się szybciej niż astronautyka?
Moja wypowiedź to owszem wyraz pewnej wiary, ale raczej wiary w to, że by wynaleźć samochód trzeba wynaleźć wpierw koło.
Ściślej: by przeprowadzić załogową misję w obcym i wrogim środowisku (bo środowisko międzygwiezdne samo z siebie jest człowiekowi obce i wrogie, a staje się szalenie wrogie przy poruszaniu się wewnątrz relatywistycznego pocisku) do tego trwającą kilkadziesiąt lat – należy stworzyć system, który będzie dbał o wewnętrzną biosferę (nie tylko uprawy i hodowle, ale też np. obiegi wszelkich pierwiastków itp.), reagował na różnorakie wewnętrzne i zewnętrzne zagrożenia – promieniowanie, kolizje z obiektami, awarie wewnątrz pojazdu, złe wieści z Ziemi, niespodziewane wewnętrzne zdarzenia w stylu podtopienia (statek musiałby z sobą transportować sporo wody dla różnych celów, część z niej by krążyła w obiegu zamkniętym, a część pewnie by była z tego obiegu wyłączona w rezerwuarach, więc na statku międzygwiezdnym można by utonąć), choroby, ciąże, narodziny, wypadki, śmierci załogantów, zakłócenia w systemie dowodzenia, bunty załogi, stres, poczucie osamotnienia, indywidualne i zbiorowe samobójstwa, sabotaż misji itp.
Oczywiście załogę by wcześniej odpowiednio wyselekcjonowano i przeszkolono, składałaby się ona ze specjalistów z wielu dziedzin, z pewnością byli by w niej świetni lekarze, psychiatrzy, psychoterapeuci, czy nawet socjologowie, a pewnie też kapłani jakichś religii, byliby z pewnością też biologowie, dietetycy, botanicy, weterynarze czy zootechnicy – ale pewnie pierwszeństwo jednak dawano by fizykom, chemikom, informatykom, astronomom czy specjalistom od analizy danych… z tym że, co byśmy nie robili, nie damy na statku miejsca dla wszystkich możliwych specjalności, jakie mogłyby się przydać we wszystkich możliwych okolicznościach.
W wyprawie Kolumba do Ameryki, na trzech statkach było w przybliżeniu 90 osób, popuśćmy jednak wodze wyobraźni i załóżmy, że w pierwszej wyprawie międzygwiezdnej wzięłoby ich z dziesięć razy więcej i każda z tych osób by była wybitnym specjalistą w trzech dziedzinach nauki – to mamy teoretyczne obłożenie mniej niż trzech tysięcy dziedzin – nie wygląda to może źle jeśli się weźmie pod uwagę, że teraz UNESCO wyróżnia około trzystu głównych dziedzin nauki, ale jednak “dziedzina nauki” to dość szerokie pojęcie – fizyk materii skondensowanej o specjalizacji fizyki ciała stałego niekoniecznie znał będzie się będzie na fizyce nanostruktur, mimo że to też subdyscyplina fizyki materii skondensowanej. A wraz z rozwojem nauki specjalizacji będzie przybywać a nie ubywać, więc załoganci nie będą w stanie objąć umysłami całej niezbędnej wiedzy by jak to określiłeś:
“rozwiązywać nieprzewidywalne problemy interdyscyplinarne w zupełnie nowym środowisku”
poza tym dochodzi problem tego interdyscypilnarnego skomunikowania się – bo specjaliści różnych dziedzin muszą się porozumieć, a poza tym – muszą przede wszystkim się… zauważyć – to znaczy zauważyć, że dla danego problemu, ewentualnie odpowiednio przeformułowanego wnieść coś ciekawego mógłby specjalista innej dziedziny.
Dobrze znanym przykładem tego, że czasem warto sięgnąć do dość odległych dziedzin jest historia odkrycia na czym polega mechanizm przeciwprądowy nerki…
Werner Kuhn był specjalistą inżynierii chemicznej – w skrócie – inżynierem chemikiem. Jako taki był zawsze bardzo bliski praktyki, zajmował się głównie polimerami – kiedy Kuhn przedstawił swój model idealnego łańcucha polimerowego (tzw. segmenty Kuhna), podobno ktoś z jego zespołu żartobliwie powiedział, że „Kuhn po prostu posiekał makaron spaghetti na równe kawałki i nazwał to teorią.” Kuhn się zaśmiał i odpowiedział: „Tak właśnie wygląda większość fizyki – tyle że nikt się do tego nie przyznaje.”
Ale poza polimerami Kuhn się zajmował wieloma innymi rzeczami.
Rozpowszechniona w środowisku medycznym anegdota głosi, że zdarzyło się też tak, iż pewnego razu Kuhn z innym inżynierem rozmawiał o wymiennikach ciepła używanych w przemyśle, a następnego dnia prowadził wykłady z chemii. W czasie tych wykładów jeden z jego studentów (jeśli mnie pamięć nie myli był to Bartholomew Hargitay), który uczęszczał też na wykłady z biologii, zadał Kuhnowi pytanie, jak myśli dlaczego nefron właściwie tak dziwnie wygląda (ściślej jest U-kształtny, tworzy tak zwaną pętle Henlego).
Kuhn popatrzył na naszkicowany przez Hargitaya schemat nefronu, podumał przez chwilę, przypomniał sobie rozmowę o wymiennikach ciepła… przeniósł to na grunt chemii – że zamiast ciepła można przecież wymieniać inne rzeczy jak masa czy stężenie molowe – i zrozumiał, że chodzi o system wymiany przeciwprądowej. W dużym uproszczeniu – wymiennik przeciwprądowy to urządzenie, w którym dwa płyny przepływają obok siebie w przeciwnych kierunkach, co pozwala na wydajniejszy transfer ciepła (lub czegoś innego). Pętla Henlego tworzy układ dwóch ramion – zstępującego i wstępującego – z których zstępujące jest przepuszczalne dla wody, ale nie dla jonów a wstępujące jest przepuszczalne dla jonów, ale nie dla wody – dzięki czemu jony przekazywane są pomiędzy ramionami i mocz się sukcesywnie zagęszcza.
Po dokładniejszy opis można zajrzeć do dowolnego podręcznika fizjologii, książki do biologii czy choćby do wikipedii => https://pl.wikipedia.org/wiki/P%C4%99tla_nefronu
Ta mała(sic!) dygresja w dygresji służyła pokazaniu, jak wiele rzeczy musi się zdarzyć, byśmy skorzystali z wiedzy, którą już – jako ludzkość – mamy. Kuhn musiał najpierw porozmawiać o wymiennikach ciepła, Hargitay musiał być na wykładzie o budowie nerki, a następnie przyjść na wykład Kuhna (a nie odwrotnie) i spytać go co sądzi itp.
Już chyba widać, do czego zmierzam – współcześnie SI jest po prostu lepsza niż my w wykrywaniu tych odległych zależności – staje się coraz bardziej interdyscyplinarna – nawet te LLMy, które jak pisałeś gdy je spytać co zrobić by gołąbki się nie rozpadały, odpowiedzą, że “gołąbki przestaną się rozpadać w garnku, kiedy dodać do nich nieco Kropelki” – stają się od nas lepsze w dostrzeganiu powiązań o jakich nam się nie śniło (czyż sklejanie gołąbków Kropelką nie jest kreatywne? Zabójczo kreatywne nawet :) )
Przykładem gdzie tę cechę SI bardzo mocno wykorzystujemy jest na przykład reużywalność leków – czyli – sprawdzanie, na co substancje, których już używamy do leczenia jednych chorób – mogłyby jeszcze pomóc. Ale takich dziedzin, gdzie SI jest po prostu bardziej zmyślniejsza, dokładniejsza i bardziej kreatywna niż ludzie jest mnóstwo i będzie ich przybywać.
Owszem – zdarzają się też poważne wtopy – Amerykanie na kilkanaście lat zamrozili badania nad Sztuczną Inteligencją w wojsku po wpadce z autonomicznymi maszynami Talon Sword, które w Iraku skierowały lufy przeciwko marines (ponoć zostały w porę wyłączone, nim zdążyły wystrzelić i żaden z Amerykanów nie został ranny – ale co tam się dokładnie stało jest niejasne, bo nadal wiele dokumentów jest tajnych).
Niemniej jednak dobrze wytrenowane SI będą w stanie się zająć wyprawą międzygwiezdną i zaopiekować załogą dużą lepiej niż najlepiej wyszkolona załoga.
A teraz na osłodę, streszczenie tego mojego opowiadania sprzed trzydziestu lat (jeśli ktoś dobrnął tak daleko):
Wyprawa międzygwiezdna do Proximy Centauri – grupa wspaniałych młodych kobiet i mężczyzn z całego świata, wyselekcjonowanych, zdrowych, w świetnej kondycji fizycznej i psychicznej, wspaniale wyszkolonych, pod opieką inteligentnego statku międzygwiezdnego, na pokładzie którego istnieje też wiele podlegających mu robotów o wyspecjalizowanych funkcjach, obdarzonych inteligencją w różnym stopniu i obszarach, przy czym najinteligentniejszy jest oczywiście sam statek – wyszkolony przedtem przez setki miliardów symulacji przebiegów misji, obfitujących w tryliony możliwych, prawdopodobnych i nieprawdopodobnych zdarzeń – słowem statek gotowy jest na wszystko co ma nawet najmniejszą szansę się wydarzyć i spotkać załogę – od spotkania kosmitów po konflikt zbrojny pomiędzy członkami załogi.
Trwają ostatnie testy, ostatnie szkolenia, ostatnie briefingi, wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
Wreszcie wyprawa wyrusza z okolic orbity Plutona (wtedy jeszcze był planetą) ze stałym przyspieszeniem nieco ponad 1g, przez około miesiąc podróż przebiega zupełnie bez zakłóceń, doskonale zgodnie z planem…
Jednak po miesiącu statek nagle i bez żadnego ostrzeżenia przelatuje przez holograficzną (nierzeczywistą) barierę – okazuje się, że Układ Słoneczny jest otoczony w odległości około półtorej dnia świetlnego przez sferę, która symuluje wygląd reszty Wszechświata i wszystkie płynące z zewnątrz oddziaływania (włącznie z grawitacyjnymi).
Po przeleceniu przez niematerialną barierę Sztuczna Inteligencja statku świruje, bo na zewnętrz panują nie tylko inne warunki, niż się spodziewano – ale również – inne prawa fizyczne.
Załoganci i słabsze Sztuczne Inteligencje wewnątrz statku muszą sobie nagle poradzić nie tylko z zupełnie obcym światem po drugiej stronie bariery, ale także z szaleństwem statku.
Żałuję, że niestety wszystkie teksty, które wtedy pisałem poszły dawno z dymem – ten był co prawda jednym z najsłabszych i ta wizja jest strasznie naiwna, ale sam pomysł nie był chyba aż taki zły (tylko wykonanie – fatalne).
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Wyprawy bezzałogowe to jednak zupełnie inna para kaloszy – lądownik Viking 1 wylądował na Złotej Równinie Marsa już 20 lipca 1976 a lądownik Viking 2 – 3 września 1976 – 49 lat temu. Na człowieka na Marsie jeszcze poczekamy i pewnie niektórzy (jak ja) tego już nie doczekają.
Oczywiście wysłanie do Proximy jakiejś kompaktowej Sztucznej Inteligencji będzie o wiele bardziej sensowne niż wysyłanie tam ludzi – SI będzie bardziej elastyczne niż ludzie, bardziej racjonalne, o wiele bardziej trafne, a przede wszystkim – o wiele szybsze (no i człowieka jak na razie trudno skompaktować do paru gramów, SI – czemu nie).
SI już teraz podejmuje trafniejsze niż my decyzje (podawałem nie raz przykład sprzed około dziesięciu lat, gdy pracowałem dla jednej amerykańskiej firmy finansowej i za każdym razem, gdy ludzie zmieniali decyzję sztucznej inteligencji, firma ta ponosiła spore straty – po kolejnej wtopie na pół miliona dolarów przyjęto zasadę, że podważyć decyzję sztucznej inteligencji nie może pojedyncza para ludzi czyli tzw. underwriter i supervizor, ale musi to zatwierdzić jeszcze trzeci – underwriting coordinator – i przez jakieś pół roku nie podważano decyzji SI wcale, dopiero po pół roku nastąpiła sytuacja gdy wszyscy trzej ludzie w tym szeregu się zgodzili… efekt? Dwa miliony dolarów straty) – i nawet jeśli zostanie kiedyś wysłana załogowa wyprawa międzygwiezdna, to ludzka załoga najprawdopodobniej będzie dekoracją i dla jej własnego dobra zabronione będzie jej podejmowanie jakichkolwiek decyzji, poza nazewniczymi (o, nazwijmy tę górę Pryszcz, a tę równinę Tacajewo).
Bo w sumie naturalna ludzka głupota jest jeszcze jednym aspektem, którego nie bierzemy pod uwagę w przypadku podróży (nie tylko międzygwiezdnych) – a już sama zasada ogarniczonego zaufania na drodze powinna nam to podpowiedzieć.
W XVII wieku Szwedzi zbudowali olbrzymi, największy galeon, który miał być świadectwem potęgi Szwedzkiego króla i dlatego nazwano go „Vasa” (tak, ta do zupy). Wśród zdobień, w pobliżu latryn umieszczono skulonych pod ławami Polaków, zgodnie z polską tradycją odszczekujących swoje kłamliwe słowa względem Najjaśniejszego Króla Szwecji…
10 sierpnia 1628 szlachetny kapitan Söfring Hansson wszedł na pokład tego cuda techniki i wyruszył z nim w dziewiczy rejs. Tłumy ludzi wiwatowały widząc tryumf szwedzkiej myśli technicznej i potęgę najwspanialszego z królów.
“Vasa” nigdy nie opuściła portu – zatonęła w jego obrębie przepływając mniej niż milę i zabierając ze sobą w głębiny pięćdziesięciu marynarzy (w połowie XX wieku wydobyto okręt i przekształcono w muzeum).
Czemu ten wspaniały okręt zatonął?
Przez wady konstrukcyjne. Jedną z nich było stosowanie różnych jednostek miary.
Część ekipy stosowała stopę amsterdamską, a część, stopę szwedzką, które różniły się o ponad 1,5 cm. Wynikła z tego asymetria sprawiła, że okręt przechylił się, nabrał wody przez otwarte furty działowe, co spowodowało jeszcze mocniejszą asymetrię mas i przewrócenie okrętu.
Mars Climate Orbiter w 1999 roku rozbił się na powierzchni Marsa, ponieważ NASA używała systemu metrycznego, a Lockheed imperialnego.
Widząc, że świat zmierza w kierunku Idiokracji, pierwsza wyprawa międzygwiezdna może się zakończyć również podobną kompromitacją :)
Co do przecinków, pracujemy pomału z Tarniną i Ananke nad drugą częścią fantastycznego poradnika interpunkcyjnego
A ja myślałem, że to takie trolololo jak moje najgorsze opko prima aprilisowe. A tu rzeczywiście poradnik. Nie wiem, czy jestem rozczarowany czy zadowolony.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz