
Wysoki mężczyzna stał na skraju urwiska. Bez koszulki, w samych spodenkach. Przystojny, pięknie zbudowany, umięśniony, ale nie jak kulturysta, bardziej jak lekkoatleta. Sześciopak, rozbudowane ramiona, wyrzeźbiona klata – wyglądał jak chodzące ciacho.
Spojrzał w przepaść. Daleko w dole pieniły się wody jakiegoś morza. Nie wyglądał na poruszonego. Uśmiechnął się zawadiacko, pomachał komuś i skoczył.
Nie zdążył dolecieć.
Kciuk z długim czerwonym tipsem prześliznął się po ekranie i przewinął rolkę.
Młoda dziewczyna, chyba nawet nastolatka, siedziała na łóżku, przygotowując się do ceremonii unboxingu. Wokół niej walało się kilka zestawów do makijażu, więc zapewne zaraz miała zaprezentować kolejny.
Kciuk z czerwonym tipsem – wielki jak głowa mówiącej panienki – pojawił się znowu, gotów zmieść ją z ekranu, nim ta otworzy pudełko.
Nie zdążył.
Zastygł w bezruchu.
Smartfon pokazał coś z najgorszego koszmaru.
Coś, co odbiera dech w piersiach: “stan baterii: pozostało 5%”.
Dłoń cofnęła się, jakby ekran parzył, a jej właścicielkę ogarnęła panika.
Nieee!
W ułamku sekundy świat zamarł.
Ciało zareagowało instynktownie w jeden możliwie najlepszy sposób – wyłączyło zbędne zmysły.
Bodźce, które choćby w najmniejszym stopniu mogły przeszkadzać, musiały zostać odcięte.
Węch, słuch, dotyk – przestały istnieć.
Fokus.
Całe zasoby organizmu skierowały się w jedno miejsce.
Każda krwinka, każda cząstka glukozy, każdy atom tlenu z płuc – stanęły na wysokości zadania.
Jak armia na dźwięk bitewnego rogu, wszystko jednym frontem ruszyło ku mózgowi.
Żaden generał dowodzący wojskiem nie powstydziłby się takiej mobilizacji i sprawności działania.
Liczyła się tylko jedna rzecz. Jedna, ale absolutnie kluczowa. Kwestia życia i śmierci. Sprawa najwyższej wagi i priorytetu. Warta całkowitej i stuprocentowej uwagi – czy wzięłam ładowarkę?
Zapadka w głowie pstryknęła. Koła zębate, ciężko jak wóz w błocie, ale ruszyły. Tryby z mozołem zaczęły się kręcić.
Potok wspomnień zalał świadomość: pobudka, szlafrok, jeden pantofel, żaluzja, kwiatek do słońca, listeczki, kwiatuś…
Stop! – włączył się filtr oszczędzania energii.
Nie czas na głupoty. Tylko rzeczy istotne.
Pamięć posłusznie podsunęła sceny tuż sprzed wyjścia: torebka, lustro, klucze, lustro, rzut oka na mieszkanie, zamknięte okno, lustro, kwiatek, zasilacz…
Nie! – Zapadł wyrok.
Smycz ograniczająca wolność. Sznur krępujący ruchy. Miedziane kajdany w gumowej otoczce. Słodki donosiciel elektronów. Cienki jak linka, a silny jak łańcuch. Giętki, długi, gładki i wierny towarzysz został na stole. Zdradził.
Do spotkania z Sebą zostały dwie godziny, a baterii starczy na kilka minut.
Śmierć spojrzała w oczy.
Co robić? Jak przetrwać bez telefonu? Groza jak w ostatnim odcinku serialu.
Irytacja i złość wybuchły jak szampan na Sylwka.
Dlaczego akurat teraz, i to w takim miejscu!
Ale helooł – włączył się tryb samoobrony. Co było robić? Lało jak zebra, nie miałam się gdzie podziać. Wbiegłam w pierwsze otwarte drzwi, żeby nie zmoczyć fryzury, ciuchów, torebki. Byle tylko się uratować, byle szybko, byle przeżyć. Każdy by tak zrobił w mojej sytuacji.
To nie fair! – krzyk rozpaczy wstrząsnął całym ciałem.
Łzy napłynęły do oczu.
Głęboki wdech.
Wydech.
A potem… poczucie beznadziei uderzyło jak tsunami.
Fala zalała wszystko. A gdy odeszła, nie zostało nic. Rozpacz, pustka i dramat.
Umrze.
Umrze tu sama, zapomniana, jak ostatnie dziwadło.
Dwie godziny na jednym oddechu – przecież nie można żyć bez powietrza.
Ciepły blask ekranu zaraz przygaśnie, a później zniknie jak słońce za horyzontem.
Ostatnie promyki światła odejdą.
Telefon skona, a ona razem z nim. Z nudów.
Dżizas, serio? Co przez dwie godziny można robić w bibliotece!?
Cześć!
Ciekawie, gładko napisane, ale wydaje mi się, że fantastyka jest tu tylko domniemana i przy szybkim czytaniu można jej zupełnie nie dostrzec.
Stosujesz iście Homeryckie porównania, ale i tak, pomimo poetyckich wtrąceń, temat pozostaje błahy i drobny.
Pozdrawiam!
„Groza jak w ostatnim odcinku serialu.”
Problem: Porównanie jest niejasne i zbyt ogólne, przez co słabo oddziałuje.
„Co było robić? Na zewnątrz padał deszcz, nadal leje jak zebra.”
Problem: Brak konsekwencji czasowej („padał deszcz” – czas przeszły, a „nadal leje” – czas teraźniejszy).
Poprawka:
„Co było robić? Na zewnątrz lało jak z cebra.”
„Dwie godziny na jednym oddechu – przecież nie można żyć bez powietrza.”
Problem: Metafora „bez powietrza” jest przesadna wobec sytuacji wyładowania telefonu – przez to może być odebrana jako nielogiczna lub sztucznie dramatyczna.
Sugerowana zmiana:
„Dwie godziny bez tlenu dla umysłu – przecież jak można przeżyć bez telefonu?”
Zbyt często stosujesz krótkie akapity i jednolinijkowe zdania, co nadaje całości nieco chaotyczny rytm. Warto miejscami połączyć zdania w nieco dłuższe akapity dla większej spójności narracyjnej.
Tekst jest ogólnie zabawny i dobrze oddaje dramatyzm sytuacji w lekko ironiczny sposób. Wymaga jedynie kilku poprawek stylistycznych oraz gramatycznych, aby stać się bardziej przejrzystym i logicznym.
Dzień dobry, chalbarczyk,
Dziękuję za komentarz.
Miło mi, że uznajesz tekst za ciekawy i gładko napisany – cały czas staram się uczyć oraz próbować różnych stylów, wersji i sposobów pisania.
Rzeczywiście, fantastyki jest tu niewiele. Zabawne, że wcześniejsza wersja shorta była sci-fi, ale wydawała mi się niezrozumiała i zbyt naciągana, więc ją uwspółcześniłem – może to był błąd.
W moim zamyśle rozbudowane porównania miały być przeciwwagą dla błahej historii: rozładowany telefon – dramat na miarę życia.
Czy przesadziłem? Hmm… być może.
Dziękuje i pozdrawiam,
rr
Dzień dobry, d.pankovski,
Również dziękuję za przeczytanie i uwagi do tekstu.
Cieszę się, że ostatecznie uznajesz tekst za zabawny z ironizującym dramatyzmem – właśnie taki miał być jego wydźwięk.
Odnośnie Twoich spostrzeżeń:
Problem: Brak konsekwencji czasowej („padał deszcz” – czas przeszły, a „nadal leje” – czas teraźniejszy). – Też się nad tym zastanawiałem, jak to będzie zrozumiałe. Chciałem jakoś podkreślić, że bohaterka nie może wyjść na zewnątrz, bo nadal pada, ale może masz rację, że to niepotrzebny dodatek. Czytelnik sam może się domyślić – zmieniam: Na zewnątrz padał deszcz, nadal leje jak zebra –> Lało jak zebra.
Poprawka: „Co było robić? Na zewnątrz lało jak z cebra.” – Sformułowanie „leje jak zebra” zamiast „leje jak z cebra” jest tu użyte nieprzypadkowo. Taką właśnie wiedzę/język ma bohaterka.
Problem: Metafora „bez powietrza” jest przesadna wobec sytuacji wyładowania telefonu… – Metafory są celowo przesadzone, tak jak pisałem w odpowiedzi do Chalbarczyk: rozładowany telefon – dramat na miarę życia. Ale skoro już druga osoba zwraca na to uwagę, może coś w tym jest.
Sformułowanie „przecież nie można żyć bez powietrza” jest parafrazą pewnego zdania z innego utworu, ale może faktycznie to trochę na wyrost. Przemyślę to.
Dzięki, pozdrawiam,
rr
lało jak zebra
Fajne określenie :)
Jak dla mnie metafory wcale nie są przesadzone.
Wyładowana komórka to dla tej pani / panienki dramat.
A nie nam oceniać skalę cudzych dramatów – możliwe, że ktoś odczuwa złamany paznokieć bardziej, niż ktoś inny wyrywanie oka.
Sprawnie napisane.
Podoba mi się puenta.
Bo co właściwie “przez dwie godziny można robić w bibliotece!?”
uśmiechnęło
Ale fantastyki tu nie widzę niestety. Gdyby ta panienka RZECZYWIŚCIE umarła wraz z komórką (a nie jedynie w przenośni – z nudów) – miałoby to jakiś aspekt fantastyczny.
Chyba, że fantastyką ma być Dżessika w bibliotece, ale przecież weszła tam tylko by nie zmoknąć – co nie jest aż takie nieprawdopodobne.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Serwus Jim,
Dzięki, że ponownie wpadłeś na mój tekst, i dzięki za wpis!
Ledwo zdążyłem nanieść poprawki z poprzednich komentarzy, a tu już kolejna osoba :)
Fajnie, że Ci się spodobało – bardzo mi miło.
Co do przesadzonych metafor, to mamy 2:1 (normalnie jak mecz!).
Dzięki, pozdrawiam,
rr
W tym meczu zawsze Autor jest ostatecznym sędzią – więc nawet jakby było 10:0 to Autor i tak może wybrać to 0 a nie 10 :)
Pozdrawiam serdecznie,
Jim
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
Jeżeli autor potrafi wyjaśnić, co miał na myśli, i jest to uzasadnione, wtedy całkowicie to rozumiem. Moje spostrzeżenia wynikały jedynie z perspektywy czytelnika, aby uniknąć zastanawiania się, „co autor miał na myśli”.
Jak wspomniałem wcześniej, tekst jest ogólnie zabawny i w lekko ironiczny sposób dobrze oddaje dramatyzm sytuacji.
d.pankovski,
Super, że się dogadaliśmy ;D
Jeszcze krótkie przemyślenie… :)
Jako osoba, która wcześniej pisała głównie poezję, długo uważałem, że tworząc prozę, powinienem wprowadzać do tekstu oryginalne, wyszukane metafory i sformułowania, aby podkreślić wyjątkowość mojego stylu. Szybko zauważyłem jednak, że to tylko utrudniało odbiór, zmuszając czytelnika do ciągłego zastanawiania się, co tak naprawdę mam na myśl. Po kilku próbach pisarskich zrozumiałem, że proza wcale nie wymaga „wymyślania koła na nowo”. Można mieć własny, charakterystyczny styl, jednocześnie tworząc teksty ambitne, ale przede wszystkim zrozumiałe i przyjemne dla czytelnika. Dobry styl to taki, który nie przeszkadza, a pomaga w odbiorze opowieści.
Dobry pisarz prozy nie jest tym, kto najpiękniej komplikuje, lecz tym, kto najprościej opowiada rzeczy piękne. :)
Zgadzam się z przedmówcą.
Dobry styl powinien być przezroczysty.
Co wcale nie znaczy, że nie może przy tym być charakterystyczny.
entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, indioto Ty, nadal chyba nie rozumiesz
d.pankovski
„Dobry pisarz prozy to nie ten, kto najpiękniej komplikuje, lecz ten, kto najprościej opowiada rzeczy piękne.” – Ładne, dobrze powiedziane.
To trochę jakby parafraza
„Doskonałość osiąga się nie wtedy, kiedy nie można już nic dodać, lecz gdy już niczego nie można ująć.” – Antoine de Saint-Exupéry.
Jim
Również ciekawe stwierdzenie: „Dobry styl powinien być przezroczysty. Co wcale nie znaczy, że nie może przy tym być charakterystyczny.” Nadaje się na sentencję lub jakąś maksymę.
Podobno (czytałem o tym w dwóch wywiadach), tłumacze pracujący nad przekładami książek wyznają podobną zasadę: „dobre tłumaczenie (styl) powinno być przezroczyste”.
Bardzo mi się podobał szorcik, a pointa cymes :))
Pozdrawiam serdecznie
"bądź dobrej myśli, bo po co być złej" Lem
Cześć, GOCHAW,
Bardzo mi miło, że Ci się spodobało.
Serdecznie dziękuję za przeczytanie i miłe słowa – rozpuszczam się jak masło na słońcu!
Cześć,
umięśniony – ale nie jak kulturysta, bardziej jak lekkoatleta.
Nie dawałbym i myślnika i “ale”, oba pełnią tę samą funkcję.
A że w kolejnym zdaniu masz:
– wyglądał jak chodzące ciacho
to poszedłbym w pierwszym zdaniu w samo “ale”. Za dużo myślników rozwala tekst.
Uwaga ogólna: na początku dużo stosujesz “chyba”, “zapewne” taka probabilistyka. Ograniczyłbym to, swoją rolę spełniają, gdy naprawdę dany fakt może być intrygujący. Prędzej, jak mamy narratora zewnętrznego, można użyć “wyglądał jakby” albo jakąś metaforę zastosować.
Tylko rzeczy istotne.
Pamięć posłusznie podsunęła sceny tylko sprzed wyjścia: torebka, lustro, klucze, lustro, rzut oka na mieszkanie, zamknięte okno, lustro, kwiatek, zasilacz…
Powtórzonko
Tekst całkiem zabawny. Zastanawiam się tylko, gdzie podziała się fantastyka? Opisy są dynamiczne, ale bohaterka pod koniec nie okazuje się androidem, a z treści nie wynika, byśmy znajdowali się w innej rzeczywistości niż nasza. Trochę mi zabrakło tego, a jakby nie patrzeć Portal służy fantastyce właśnie.
Co zresztą Jim zauważył, by Jimowi co Jimowe oddać.
Niemniej, tekst całkiem, całkiem, zręczny.
Pozdrowionka!
Świetny szort, przeczytałem z przyjemnością. Ciekawy pomysł i fajna realizacja. Końcówka super. Co do metafor, mi nie przeszkadzały, ale to kwestia gustu.
Cześć, beeeecki,
Dzięki za przeczytanie i komentarz.
„Umięśniony – ale nie jak kulturysta, bardziej jak lekkoatleta.” – zanotowane, zmienione.
„Chyba nie robiło to na nim wrażenia” – chyba masz rację, zmieniam na: Nie wyglądał na poruszonego.
Tylko… tylko… – Nic mnie tak w tekstach nie drażni jak powtórzenia. Jak mogłem tego nie wyłapać! Dobrze, że ktoś czuwa – dzięki!
Fantastyka? – Niestety, jak tłumaczyłem wcześniej, została w poprzedniej wersji tekstu (niedaleka przyszłość, dziewczyna – ćwierćandroid, nie wie co robić w bibliotece. Czasy idą do przodu, a stare schematy zostają). Wyłączyło zbędne zmysły, włączył się filtr oszczędzania energii, włączył się tryb… – z tamtej wersji zostały tylko sformułowania pasujące do obu światów.
Najwyraźniej to mój błąd, że zbyt pochopnie postanowiłem uwspółcześnić tekst. Co się w takich przypadkach robi na portalu? Dodać coś sci-fi czy usunąć tekst?
Dzięki za spostrzeżenia!
Pozdrawiam,
rr
Hej, Odolan. Sebastian P,
Dziękuję za komentarz i miło mi, że doceniasz tekst.
Pozdrawiam,
Rr
Najwyraźniej to mój błąd, że zbyt pochopnie postanowiłem uwspółcześnić tekst. Co się w takich przypadkach robi na portalu? Dodać coś sci-fi czy usunąć tekst?
Absolutnie nie błąd, Twój tekst jest niczego sobie i co więcej wybrzmiewa z niego właśnie ten zamysł, o którym mówisz, tylko został on ucięty. Co do edycji tekstu – dodać coś zawsze można, co do zasady do większych zmian jest betalista, ale nikt nie powiedział, że nie wolno dodać akapitu lub dwóch tutaj :).
Co do wątków fantastycznych, to wydaje mi się, że często można na Portalu spotkać teksty, które o fantastykę się jedynie ocierają, więc nie jest to jakieś naruszenie świętych zasad.
Po prostu na przyszłość nie wycinałbym takiego wątku, bo brzmi to ciekawie i jeszcze dodatkowo ubogacałoby tekst.
Nic mnie tak w tekstach nie drażni jak powtórzenia. Jak mogłem tego nie wyłapać! Dobrze, że ktoś czuwa – dzięki!
Nigdy się nie da wyłapać wszystkich powtórzeń, zawsze coś zostanie :)
Pozdrawiam :)
OMG! Protagonistka prawie trafiła na dopaminowy odwyk.
Dobrze się czyta, sprawnie napisane. Gratulacje udanego tekstu
jedna mała uwaga techniczna – tu chyba bardziej pasowałoby niebieskie lub zimne (bo takie jest, m.in. Dlatego powoduje zaburzenia snu)
Ciepły blask ekranu zaraz przygaśnie, a później zniknie jak słońce za horyzontem.
teksty publikuję również na www.zygisonar.com
Cześć,
Dziękuję za przeczytanie – cieszy mnie, że dobrze Ci się czytało. To bardzo miłe.
Jeśli chodzi o zimne, niebieskie światło – jak dla mnie, ono jednak nie pasuje do opisu „odchodzenia”, „znikania jak słońce za horyzontem”. Z takim obrazem raczej kojarzy się światło czerwone – ciepłe. Choć technicznie zapewne masz rację, że ekran emituje światło o niebieskiej długości fali, które może wpływać na jakość snu.
Niemniej, dzięki za spostrzeżenie.
Pozdrawiam,
rr