- Opowiadanie: chu_li_gan - Jedna godzina Ari Nowak

Jedna godzina Ari Nowak

Przedstawiam Wam moją nową usterkę.

Dyżurni:

regulatorzy, homar, syf.

Oceny

Jedna godzina Ari Nowak

Ari obudziło się tego dnia o godz. 9.00. Powodem tak szybkiej pobudki była wiadomość na komunikatorze, której nagłówek głosił: “Do Ari Nowak”.

 

– To pomyłka… – Pomyślało zaspane.

 

Formalnie Ari nadal nazywało się Nowak ale lubiło myśleć o sobie Kwiatkowsko. Bo choć urodziło się i mieszkało w Polsce, najbardziej wolnym i tolerancyjnym kraju na świecie, to samo było konserwatywne… Jednak nie lubiło tego archaicznego określenia, wolało o sobie myśleć i mówić: “o tradycyjnych wartościach”.

 

Ale po kolei. Powodem tego, że pobudka była wczesna mimo godziny dziewiątej, była “nocna zmiana” w pracy Ari. Wylatywało ono na kontrakty, na księżyc Ziemi. W systemie “28 dni na księżycu – 14 w domu”. Zasadniczo “pora dnia” na księżycu nie ma większego znaczenia ponieważ księżyc nie obraca się wokół własnej osi. Dlatego w miarę kolonizacji tego ciała niebieskiego, ze względów praktycznych, przyjęto czas UTC. Ari pracowało w firmie budowlanej Mondhäuser GmbH i to właśnie fakt, że była to firma europejska w której pracowali głównie europejczycy determinował stawki za godzinę pracy, na poszczególnych zmianach. Ponieważ większość pracowników miała na Ziemi bliskie osoby i chciała utrzymywać z nimi kontakty. Ono też miało kogoś takiego, była nią Kasia Kwiatkowska… Ile emocji zrywa się do galopu, gdy mózg tylko “zmaterializuje” to imię i nazwisko!… Ale o Kasi za chwilę. Wróćmy jeszcze do stawek godzinowych. Ari do prawdy nie rozumiało dlaczego za zmiany “nocne” na księżycu też płacą więcej. Przecież gdy Ari pracuje, ona śpi – gdy ono śpi, Kasia (tak, Kasia!…) jest na wykładach na uczelni. A popołudnia…, popołudnia spędzają razem! Wprawdzie, podczas pobytu Ari na księżycu – tylko on-line, ale na razie to musi wystarczyć. Za to gdy Ari wraca na Ziemię, wtedy – wtedy cały czas są off-line i tylko we dwoje. Przy czym nie oznacza to, że nie mają znajomych czy przyjaciół, lub że nie utrzymują z nimi kontaktów. Oznacza to, że Ari jest osobą o tradycyjnych wartościach. Nie, nie konserwą! – jak już zdarzało się usłyszeć za plecami. A co najważniejsze, udało się do tej idei, bycia tylko we dwoje, przekonać Kasię! Bo Kasia jest “bi” i wcześniej podobał się jej system społeczny panujący w Polsce.

 

Wypada tu chyba nadmienić, że Polska jako jedyny kraj na świecie, przyjęła całkowicie i bez ograniczeń poligamię symetryczną wielokrotną. Brzmi może skomplikowanie ale wcale takie nie jest. Poza tym, system ten, po raz pierwszy, całkowicie zrywa z przesądami i kajdanami. Daje całkowitą wolność jednostce i prawo do samostanowienia o sobie. Mówiąc krótko, każdy z każdym może zawrzeć związek partnerski czy małżeński. Na ten przykład: Tomek mógłby być w związku małżeńskim z Martą. Marta, w dodatkowym związku małżeńskim z Arkiem, Maćkiem, Marcinem i Agnieszką. Agnieszka w związku partnerskim z Weroniką. A Maciek w związku małżeńskim z Krystianem i Flo. Itd, itd… Nie ogarniasz? Być może jesteś w zbyt wielu związkach? Podobnie jak niektórzy, kiedyś, mieli zbyt wielu znajomych na portalach społecznościowych. Powinieneś mieć tyle związków i takie w których, i z którymi, czujesz się komfortowo. Za to, co ci do związków innych ludzi? System komputerowy Urzędu Stanu Cywilnego (podpięty do Systemu Centralnego) dokładnie wie, kto i wobec kogo jakie ma zobowiązania. Chcesz zawiązać węzeł małżeński? – komputer USC poinformuje cię o innych związkach twojego obiektu westchnień. Twój współ/małżonek zawrze dodatkowy związek? – USC służy pomocą: możesz zostawić sprawy tak jak są, możesz się rozwieść, możesz też starać się o “dożenienie” z pozostałymi osobami twojego współ/małżonka. Jednym słowem, pełna wolność. I wprawdzie z badań GUS można wywnioskować, że wszyscy Polacy to jeszcze nie jedna rodzina, ale jak to się mówi, sytuacja jest rozwojowa.

 

Masz wątpliwości, co z dziećmi i rodzicielstwem? Od czasu gdy do Systemu Centralnego podłączono System DNA, nie ma z tym żadnych problemów. Już na etapie badań prenatalnych okazuje się, kto jest rodzicem bio-logicznym. Bo można też mieć rodziców fakt-ycznych. Młodzież mówi o nich mój “bio” albo mój “faktor” (zupełnie nie przejmując się tym, że to słowo kiedyś co innego znaczyło). Aby zostać faktorem, zgodę muszą wyrazić wszyscy bio i wszyscy dotychczasowi faktorzy.

I tutaj powstała sprawa kontrowersyjna, która do białości rozpala emocje opinii publicznej. A mianowicie ustawodawca postanowił, że dziecko może mieć maksymalnie pięciu rodziców. Czemu akurat pięciu? Niby to na jakieś badania, na dobrostan dziecka się powołują. Podzieliło to naród prawie dokładnie na połowę. Jedni twierdzą, że to za dużo. Inni, że za mało. Są też inne podziały na tych którzy mówią, że trochę za dużo lub trochę za mało – inni, że dużo za dużo, lub że o wiele więcej być powinno. Wypowiedzi ekspertów, memy, protesty społeczne, programy wyborcze – czego w tym worku nie ma?… Jak to zwykle bywa, prawo stanowi jedno a ludzie po swojemu sobie radzą. Ci którzy są w związkach bardzo wieloosobowych bunt taki wymyślili, że w ogóle faktorów nie ustanawiają, tylko w większym gronie nieformalnie dzieci wychowują, “niefaktami” przez nie nazywani.

 

Wróćmy jednak do Ari. Niełatwe jest życie osoby o tradycyjnych poglądach, tam gdzie wolnościowcy prym wiodą. Bo ono pragnie tylko jednej osoby i to tylko dla siebie. Czy to zbyt samolubne? Ari ma nadzieję, że nie… W każdym bądź razie jest osobą którą łatwo zranić i dlatego bardzo ostrożną. W związku z tym postanowiło (a Kasia się z tym zgodziła), że najpierw, tak jakby na próbę, będzie to związek partnerski. Na okres jednego roku. Bo wprawdzie nie jest jakoś kategorycznie przeciw rozwodom (odpukać), ale na pewno nie lubi nimi “szastać”. I z tego właśnie powodu musi, na razie, pozostać przy nazwisku z którym przyszło na świat. Jak mówi prawo: przyjmowanie nazwisk, tylko przy ślubie. Nie szkodzi. Ono poczeka. Chociaż, to kwietne nazwisko jest takie piękne – kwieciste zupełnie jak Kasia.

 

Ale oto myśli Ari się rozproszyły a wzrok skupił na tekście: “Od Urzędu Stanu Cywilnego” – kolejny nagłówek wiadomości.

– Znowu pomyłka – pomyślało, a ostrość widzenia się rozmyła.

– Formalności związku partnerskiego dawno za nami, a o chęci zawarcia małżeństwa jeszcze nie informowaliśmy… – szybowały myśli gdzieś na granicy świadomości – Co USC mógłby ode mnie chcieć…

“Zawiadamiamy, że Katarzyna Kwiatkowska, pozostająca w związku partnerskim z Ari Nowak […]” – nachalnie informowała wiadomość swoją treścią.

 

– Gdzie jest taboret? – pomyślało Ari. Ten obmierzły typ, ich szef też nigdy nie pozwala im siedzieć. Co mu szkodzi? Przecież nie siedzą gdy jest robota. A praca jest ciężka, bo chociaż przyciąganie na księżycu mniejsze, to firma takie normy ustaliła – po przeliczeniu przyciągań księżycowych na ziemskie – że podobno z tymi na Ziemi równe. Jednak o tym, że tutaj w skafandrach trzeba pracować – o tym firma chyba zapomniała!…

– Takie przepisy – tłumaczy się zawsze szef. To jedyne co potrafi powiedzieć. Europejczyk a tak Europejczyków traktuje!…

 

“[…] zawarła odrębny związek małżeński […]” – bredzi coś dalej ten durny szef…

– Dosyć tego! – krzyknęło Ari – pora z tym skończyć!

Zrezygnuje z tej beznadziejnej usługi pocztowej i rozejrzy się za jakąś płatną – ta, sam SPAM przepuszcza. A wiadomości od Katarzyny to czasami usuwa!

Ale to później, teraz trzeba wykonać połączenie głosowe.

“Abonent wyłączył urządzenie” – obwieszcza komunikat.

– Akurat teraz musiała wyłączyć!..

– A jeżeli coś jej się stało?! Nie, zaraz, przecież ma zajęcia na uczelni, dlatego wyłączyła. – Galopowały myśli Ari.

“Abonent zostawił wiadomość automatyczną” – nowy komunikat obwieszczał: – Ari najdroższe! Dzisiaj mam wykłady do późnego wieczora. Ale przemyśl to i daj nam szansę, proszę… Porozmawiamy jutro, dobrze? Kocham Cię, Kasia.

 

– Nie, muszę się przewietrzyć – powiedziało stanowczo.

– Co też ja?… Ale przynajmniej przespacerować się można… Tlen drogi ale co tam, raz na jakiś czas można. – Ari musi dobrze przemyśleć jak rozmówi się z szefem. Jeszcze tylko kombinezon i można wychodzić.

– Który to miał uszkodzone ogrzewanie? A, już wie, OK. Przeklęta firma, na wszystkim oszczędzają, nawet o naprawę doprosić się nie można.

– No i za tlen do prywatnego użytku zdzierają.

I ten chodnik mogliby naprawić, człowiek się ciągle potyka.

A tutaj to mogliby chociaż jakieś rzeźby lub instalację dla ozdoby postawić.

O! Ale biuro odpicować, to można było…

No więc tak – pomyślało:

– Dlaczego tak naprawdę nie pozwala nam pan siadać podczas chwil przerwy w pracy?

– Już mówiłem wielokrotnie, takie są przepisy…

– Niech pan będzie człowiekiem i postawi się na chwilę w naszym położeniu.

– Ale ja to właśnie dla was robię, aby was chronić.

– Co takiego? Niby w jaki sposób?

– O tym właśnie mówią przepisy bezpieczeństwa.

– Większej bzdury nigdy nie słyszałom.

– Siedzenie i brak ruchu może powodować wyziębienie i senność.

– A jednak się myliłom, są większe bzdury.

Ari wprawdzie było trochę senne i miało jakieś dreszcze ale to przez ten SPAM, z niewyspania po nocnej zmianie.

– Skoro naprawdę mi nie wierzysz, to możemy się założyć. O twoją premię. Ty siadaj a ja idę na chwilę do biura i wracam za 5 minut. Jeżeli będziesz czuwać, dostaniesz podwójną premię. Ale jeżeli przyłapię cię na spaniu to do najbliższej wypłaty żadnej premii nie dostaniesz.

– Słyszało się plotki, że szefostwo dostaje przydział alkoholu. Ale żeby tak z samego rana?…

– No, no, nie pozwalaj sobie. A poza tym, mógłbym ci chuchnąć, tylko że to byłoby ogrzewanie, czyli doping.

– Że co? – powie-myślało coraz bardziej już wyczerpane tym wszystkim Ari.

– Nie gadaj głupot, tylko siadaj. – pchnął szef na murek Ari, zmuszając aby usiadło – No, ty siedź, a ja idę do biura i odmierzam czas. Za pięć minut wracam.

– Co tu właściwie się dzieje? – pomyślało – czy szef nie próbuje stosować jakiejś sugestii czy hipnozy? Bo czas ciągnie się dziwnie, niczym toffi. To pewnie przez ten zakład – sugestia, że w ciągu pięciu minut może usnąć – a właśnie: czy ono w ogóle przyjęło ten zakład? Nie pamięta… Aj, niedobrze, mogło powiedzieć, że zakłada się o możliwość siadania podczas przerw a nie o premię… Czy szef już poszedł? Pewno, już kupę czasu go nie ma. Ale skoro nie było formalnego zakładu, to może można jeszcze tą premię, na siadanie podmienić? Co on właściwie o tym chuchaniu? Przecież na zewnątrz skafandra jest jeszcze zimniej… Chyba -150 stopni zapowiadali. Czy on już nie powinien przyjść? Ari w obu skafandrach od dawna ma zepsute zegarki. A Arkowi to w zeszłym tygodniu znowu butla siadła. Zaraz, czy ono miało zamknięte oczy? Dobrze, że szef tego nie widział. Ale kto stoi obok biura? A…, to tylko Marta. W takim razie można jeszcze na momencik przymknąć powieki, skoro szef nie patrzy. Ale co Marta tam robi? Czy nie powinna spać po nocce? Może jej skafander też SPAM rozsyła i wyszła go ocieplić.

Koniec

Komentarze

Chu_li_ganie, na tym portalu szorty kończą się na dziesięciu tysiącach znaków. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na OPOWIADANIE.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ari obu­dzi­ło się tego dnia o godz. 9.00. → Ari obu­dzi­ło się tego dnia o godzinie dziewiątej.

Liczebniki zapisujemy słownie. Nie używamy skrótów. Ten błąd pojawia się także w dalszej części tekstu.

 

– To po­mył­ka… – Po­my­śla­ło za­spa­ne. → Zbędna pierwsza półpauza. Didaskalia małą literą. Winno być: To po­mył­ka… – po­my­śla­ło za­spa­ne.

Uwaga dotyczy także błędnego zapisu myśli w dalszym ciągu tekstu.

Tu znajdziesz wskazówki, jak można zapisywać myśli bohaterów.

 

Wy­la­ty­wa­ło ono na kon­trak­ty, na księ­życ Ziemi. → Wy­la­ty­wa­ło ono na kon­trak­ty, na Księ­życ Ziemi.

 

Ari pra­co­wa­łofir­mie bu­dow­la­nej Mondhäuser GmbH i to wła­śnie fakt, że była to firma eu­ro­pej­ska w któ­rej pra­co­wa­li głów­nie eu­ro­pej­czy­cy de­ter­mi­no­wał staw­ki za go­dzi­nę pracy… → Powtórzenia.

Proponuję: Ari pra­co­wa­ło w fir­mie bu­dow­la­nej Mondhäuser GmbH i wła­śnie fakt, że była eu­ro­pej­ska i zatrudniała głów­nie Eu­ro­pej­czy­ków, de­ter­mi­no­wał staw­ki za go­dzi­nę pracy

 

Po­nie­waż więk­szość pra­cow­ni­ków miała na Ziemi bli­skie osoby i chcia­ła utrzy­my­wać z nimi kon­tak­ty. → Czy tu aby nie miało być: Więk­szość pra­cow­ni­ków miała na Ziemi bli­skie osoby i chcia­ła utrzy­my­wać z nimi kon­tak­ty.

 

Ono też miało kogoś ta­kie­go, była nią Kasia Kwiat­kow­ska→ Ono też miało kogoś ta­kie­go, była to Kasia Kwiat­kow­ska

 

Ile emo­cji zrywa się do ga­lo­pu, gdy mózg tylko “zma­te­ria­li­zu­je” to imię i na­zwi­sko!… → Jak galopują emocje? W jaki sposób mózg materializuje imię i nazwisko?

 

Ari do praw­dy nie ro­zu­mia­ło→ Ari dopraw­dy nie ro­zu­mia­ło

 

A po­po­łu­dnia…, po­po­łu­dnia spę­dza­ją razem! → Zbędny przecinek. Po wielokropku nie stawia się przecinka!

 

Na ten przy­kład: → Zbędny zaimek.

 

w związ­ku mał­żeń­skim z Kry­stia­nem i Flo. Itd, itd → …w związ­ku mał­żeń­skim z Kry­stia­nem i Flo. I tak dalej, i tak dalej

 

Tu kończę łapankę, albowiem opowiadanie jest napisane tak źle, że poprawy wymaga niemal każde zdanie. Ponadto napotykam osobliwe sformułowania, które zdają się być użyte celowo, ale pozostają dla mnie mało czytelne – nie rozumiem takiego sposobu pisania. Nie potrafię się także domyślić, co miałeś nadzieję opowiedzieć.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Regulatorzy – dziękuję serdecznie za czas który poświęciłaś na przeczytanie i tak czytelne wykorygowanie mojego tekstu. Jesteś kolejną już osobą która uświadamia mi, że po prostu nie umiem pisać i być może nie powinienem tego robić. Może mógłbym kogoś poprosić o betowanie, ale mam opory, czy to byłoby moralne zajmować komuś czas, skoro nawet nie wiadomo o czym piszę… Poza tym, mam też jakiś wewnętrzny opór i przekonanie, że taki tekst po betowaniu nie byłby już mój – po prostu niewiele by z niego zostało tego co nadawałoby się do pozostawienia. W związku z tym, pomyślę nad tym aby w razie gdybym zdecydował się jednak coś jeszcze napisać – wyraźnie ostrzec potencjalnego czytelnika, że nie umiem pisać i, że tekst jest tak kiepski, że prawdopodobnie marnuje czas.

Ponieważ poświęciłaś tak dużo własnego czasu na korektę mojego tekstu napiszę o czym miał być. Na początku miał to być krótki szort o poligamii. Nie aż takiej rozbudowanej jak to zrobiłem (np. tylko dwa “przemieszane” małżeństwa). Taka idea, że coś co dzisiaj jest tabu w przyszłości nie musi nim być.

Ale czytałem opinie czytelników moich poprzednich dwóch tekstów – a z nich wynikało, że to co napisałem wymyka się próbom zaklasyfikowania. Dlatego porwałem się na próbę napisania opowiadania z fabułą i dialogami. I przy tej okazji postanowiłem napisać o tym, że osoby które doświadczają nietolerancji z powodu swojej “odmienności” same bywają nietolerancyjne wobec “odmienności” innych. I tak powstała osoba niebinarna i konserwatywna zarazem. Która może sama nie doświadczyła nietolerancji (bo żyje w najbardziej tolerancyjnym kraju na świecie) ale z pewnością wie o tym, że jeżeli nie w innych krajach, to w przeszłości osoby takie jak ona doświadczały nietolerancji. A mimo to, nie potrafi zaakceptować “odmienności” ukochanej osoby. Jeżeli nasz przyjaciel ma innego przyjaciela to to akceptujemy. Ale jeżeli nasz małżonek ma innego małżonka to już nie niekoniecznie. Nie oceniam. Nie mówię czy to złe czy dobre. Sam osobiście nie chciałbym żyć w poligamii. Po prostu bawię się pewnymi ideami.

Co jeszcze, Polska, moim osobistym, prywatnym zdaniem, to kraj nietolerancyjny – dlatego umieściłem go w tekście. Współcześni wolnościowcy, którzy sami, siebie tak nazywają, moim osobistym, prywatnym zdaniem wolności nie akceptują. Może wolność finansową i wolność podejmowania decyzji o samozaszczepieniu się przeciw Covid, i jeszcze kilka innych przykładów – ale całej masy wolności wyboru innych ludzi – nie akceptują.

Co jeszcze, mamy tutaj drobiazg, wydaje mi się, że dla większości nieuchwytny. A mianowicie stosunki Polsko-Niemieckie – tak jak je przeważnie widzą Polacy (jak mi się wydaje, że je widzą). Mamy firmę niemiecką w której pracownikami fizycznymi są Polacy. Nie poznajemy imienia szefa – pewnie Niemiec…

Zakończenie – Ari umiera – zamarza, a może i z braku tlenu. Skoro już tyle napisałem, to i to wyjaśnię, bo pewnie nie potrafiłem tego oddać w tekście. Dla mnie jasne jest, że to był podświadomy wybór popsutego skafandra. Ale jak ktoś woli, to mogła to być też pomyłka lub awaria butli.

Chu Li Gan

Ponieważ większość pracowników miała na Ziemi bliskie osoby i chciała utrzymywać z nimi kontakty.

Taka konstrukcja wymusza ciąg dalszy, ponieważ coś, to coś. Ponieważ Ciebie jest tylko pierwsza część…, czytelnik czuje się skonfundowany ;)

 

 

Rozbij te duże bloki tekstu, bo utrudniają czytanie.

 

 

wcześniej podobał się jej system społeczny panujący w Polsce.

Może chwilowo (bo wyjaśnisz), ale nie widzę związku między konstrukcją związków między ludźmi, a systemem społecznym.

 

O już załapałam;)

 

 

prawo do samostanowienia o sobie.

 

Samostanowienie jest właśnie o sobie, czyli masło maślane.

 

– Akurat teraz musiała wyłączyć!..

– A jeżeli coś jej się stało?! Nie, zaraz, przecież ma zajęcia na uczelni, dlatego wyłączyła. – Galopowały myśli Ari.

Zapisywanie myśli jako dialogu jest błędem, bo jak czytelnik ma rozróżnić mówione od myślanego? ;P

 

– Co też ja?… Ale przynajmniej przespacerować się można… Tlen drogi ale co tam, raz na jakiś czas można. – Ari musi dobrze przemyśleć jak rozmówi się z szefem. Jeszcze tylko kombinezon i można wychodzić.

Kto to mówi? Co to za dialog jednej osoby.

 

 

Dalej zapisy myśli jako dialogu, podzielone na osobne akapity.

 

Miałeś jakiś pomysł, ale pogubiłam się w myślo-dialogu i zupełnie nie wiem o co w końcu chodziło.

Wielkie bloki tekstów.

Dużo infodumpów.

 

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Bardzo proszę, Chu_li_ganie. Miło mi, jeśli – mimo niepełnej łapanki – w jakiś sposób mogłam się przydać.

Dziękuję Ci za wyjaśnienia. Przydały się. I choć z grubsza domyślałam się, co jest przedmiotem Twoich rozważań, to, jak wspomniałam w pierwszym komentarzu, jakość tekstu nie ułatwiała jego zrozumienia, nie pozwalała skupić się na problemie, ukazanym zresztą w sposób mocno zawiły.

 

Jesteś kolejną już osobą która uświadamia mi, że po prostu nie umiem pisać i być może nie powinienem tego robić. Może mógłbym kogoś poprosić o betowanie, ale mam opory, czy to byłoby moralne zajmować komuś czas, skoro nawet nie wiadomo o czym piszę… Poza tym, mam też jakiś wewnętrzny opór i przekonanie, że taki tekst po betowaniu nie byłby już mój – po prostu niewiele by z niego zostało tego co nadawałoby się do pozostawienia.  

Przykro mi, że doszedłeś to takiego wniosku, ale uważam, że zniechęcasz się zbyt szybko. Warsztat zawsze można poprawić, a korzystając z bety także wiele się nauczyć, przy czym to co napisałeś, nadal pozostanie Twoim dziełem, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie prezentowało się o wiele lepiej.

Sugeruję też, abyś czytał i komentował opowiadania innych użytkowników – już to dla własnej przyjemności, już dla porównania z własną twórczością. To też jest forma nauki.

Mam wrażenie, że przyda Ci się Poradnik Drakainy Portal dla żółtodziobów.

Powodzenia, Chu_li_ganie! :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Cześć chu_li_gan

 

Widzę, że masz to przekazania różne ciekawe treści. Tekst zawiera jakąś wartość. No ale forma jest dziwna. Spróbuj napisać coś na kształt opowiadania. Takie dziwactwa też są ciekawe. No cóż.. nie wiem co mam o tym myśleć, z wielkim zainteresowaniem przeczytam inne komentarze tego opowiadania.

 

Pozdrawiam!

Jestem niepełnosprawny...

Zasadniczo “pora dnia” na księżycu nie ma większego znaczenia ponieważ księżyc nie obraca się wokół własnej osi.

 

Nie jest to prawda. Obrót Księżyca jak najbardziej następuje, tyle, że jest zsynchronizowany z jego obrotem wokół Ziemii. W skrócie, o ile Ziemia nie spowoduje zaćmienia (nie przesłoni Słońca), to na Księżycu występują regularnie, 14 dniowe okresy światła i 14 dniowe okresy ciemności.

 

Tekst jest chaotyczny, rozwlekły i pełen niezręczności językowych. Konstrukcje gramatyczne momentami są niezborne, a interpunkcja kuleje. Styl bywa napuszony, a jednocześnie naiwny. Co do samego zaś pomysłu – jakoś mnie nie porwał, mimo że sam mam za sobą związki poliamoryczne.

 

Nie wiadomo, czy to opowiadanie o związku dwojga ludzi, krytyka systemu, satyra społeczna czy sci-fi o robotach budujących coś na Księżycu. Narracja rozmywa się między tematami, wątki są urywane i zapominane, a tempo jest nierówne. W połowie tekstu czytelnik czuje się, jakby przeglądał losowe wpisy z forów dyskusyjnych, a nie czytał opowiadanie.

 

Nie mam nic przeciwko, a nawet wręcz potrafię dostrzec wartość w treściach absurdalnych, alternatywnych historiach i dziwnie zbudowanych światach – jednak chciałbym, żeby autor pozwolił mi w ten przedstawiony świat choć przez chwilę uwierzyć, natomiast twórca tego dzieła niestety robi wszystko, by czytelnikowi zawieszenie niewiary utrudnić – i to z pewnością największy grzech tego tekstu.

 

Plusem może być pomysł (którego do końca nie rozumiem, ale gdyby został bardziej pokazany / wykrystalizowany może by to miało jakiś sens), postawienie na głowie pewnych schematów i próba (niestety nieudana) uczynienia tekstu żartobliwym / satyrycznym.

Niestety przede wszystkim to ostatnie nie wychodzi, a utwór strasznie nudzi.

Proponuję poczytać troszkę tekstów, pokomentować, poprzyglądać się jak to robią inni – i być może kiedyś, po takim treningu do pomysłu wrócić, bo kto wie, może to gdzieś tam w zamyśle jest czymś ciekawym, tylko twórca zrobił wszystko, by czytelnik nie miał szans tego zauważyć.

 

Pozdrawiam serdecznie.

 

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Cóż, trudno mi się szerzej odnieść, bo jest to bardzo osobisty twór, jednocześnie z przesłaniem programowym, które nie jest mi specjalnie bliskie, choć faktycznie doceniam swoistą grą na niejednoznacznościach. Językowo nie było złe, może z wyjątkiem nadużywanego szyku przestawnego, jako satyra społeczna ma swój urok, ale samo tłumaczenie zasad rządzących światem jakoś bardziej do mnie przemawia niż fabuła, w którą trudno się wgryźć. 

 

<poniżej rant polityczny>

 

Ostrze satyry wydaje mi się nieco spóźnione w dobie fali wznoszącej alt-rightu – największe odpały alt-leftu typu neutralne płciowo imiona dla zwierząt domowych wspominam z rozrzewnieniem w czasie, gdy prezydent największego globalnego mocarstwa wprost mówi, że habeas corpus i konstytucja nie są dla niego interesujące, a jego kumple, przeważnie dziedzice fortun, obstawiają na giełdzie pozycje odpowiednie do tego, co zaraz ten sam prezydent powie. Wychodzi na to, że to “tolerancyjne państwo policyjne”, o którym tyle pisano w prawicowej prasie, ale też w polskiej fantastyce, było tylko masywną projekcją prawicowych fantazji na przeciwnika.

facebook.com/tadzisiejszamlodziez

Witaj. :)

Opowiadanie mocno pokręcone, do tego – z nieznanych mi powodów – po tak szczegółowych poradach Przedmówców – nadal nie poprawiłeś wskazanych usterek, wskutek czego bardzo trudno się czyta.

Pozdrawiam serdecznie, powodzenia :)

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka