komentarze: 524, w dziale opowiadań: 452, opowiadania: 172
komentarze: 524, w dziale opowiadań: 452, opowiadania: 172
maciekzolnowski – Istota karmiąca się ciszą
Hej, maciekzolnowski
Aż prosisz się o klik… mnie przekonałeś.
Kiedy przenieśliśmy się do Wrocławia, poczułem się jak instrument wrzucony do obcej orkiestry. Miasto dudniło jak ogromny bęben, szkoła muzyczna była wieżą prób…
Te opisy, porównania – szacun. Dalsze odnoszenie się do muzyki/instrumentów. Bardzo stylowo, klimatycznie to opisałeś.
Nie wyłapałem żadnych błędów, a nie lubię się o błędy potykać, więc na plus.
Minusy? W sumie to nie ma fantastyki, ale w tym przypadku mi to nie przeszkadza.
Pozdrawiam
Ułała, Ambush :)
Nie spodziewałem się takiego tekstu. To drugi, lub trzeci łird jaki czytam na portalu – po tym tekście, chcę jeszcze więcej!
Łapanka? Nic nie zauważyłem. Tak dobrze się czytało, że leciałem do przodu. Mocne…
Pozdrawiam ;)
Dziń dybry, HollyHell91!
Nie rozumiem, co tu się wydarzyło.
Nie w opowiadaniu, lecz na portalu. Dlaczego tekst nie trafił do Biblioteki? Skandal! Przecież to opowiadanie jest świetne! Powiedziałabym nawet, że poziom jest między Biblioteką a Piórkiem.
Miło mi bardzo, że ten tekst aż tak przypadł Ci do gustu :)
Odpowiadając na Twoje pytanie, bez żalu, pewnie tekst cieszyłby się większą popularnością, gdybym był bardziej aktywny na portalu. U mnie jest z tym różnie. Przez dłuższy czas nic nie komentowałem. Teraz czas świąteczny, więc wracam… ale później praca mnie przyciśnie i znów może być różnie.
Dziewczyna była niezwykle bystra, a na jej widok rozmowy cichły. Jednak Przydział nie patrzył na wygląd.
Przecinek umieściłem (ten z Twojej łapanki) ale nad tym zdaniem muszę się zastanowić jeszcze. Bohater jest przekonany, że jednak inteligencja jest ważna. Dlatego całe to zdanie może warto przebudować :)
Dlatego dodaję brakującego klika, na-ten-tychmiast!
Świetnie wykreowany i przedstawiony świat, zawarłeś tyle ważnych i ciekawych wątków w tak krótkim tekście, jednocześnie nie mieszając w głowie czytelnikowi zbyt dużą ilością informacji. Wszystko jest logiczne i wiarygodne.
Dziękuję! :) Biblioteko, przybywam!
Tak mi posłodziłaś, że aż siadam i szlifuję kolejne opowiadanie.
No i ten klimat… Tajemniczy zębacze, którzy byli kiedyś ludźmi, zielona, świecąca woda, bleeeh… Wspaniałe uniwersum! Czy powstała potem kontynuacja tekstu? Chętnie bym poczytała więcej w tym klimacie.
Pomysł został mocno rozpisany… jako materiał na książkę – i pewnie dlatego na razie nic nie powstało. Nie wykluczam, ale mam zbyt dużo pomysłów i za bardzo siedzę na razie w dłuższej formie, żebym mógł to kontynuować.
Dziękuję!
Przy okazji: dziękuję GalicyjskiZakapiorze za zaproponowanie tego tekstu w wątku prezentowym! :)
Idealnie w czas → skomentowane ;)
Czołem, Godzilla
Najpierw łapanka. Głównie przecinki.
Wieczorami sączył natomiast drinki na plaży [przecinek] pozdrawiając swoich fanów.
przejechał budzący grozę zakręt Eau Rogue [przecinek] stojąc na desce na jednym palcu.
Wcześniej chciał jednak odpocząć [przecinek] korzystając z walorów Francuskiego wybrzeża
– On Cię pokona – nie dawała spokoju blondynka.
Moja myśl: to raczej on nie dawał im spokoju ;)
Drzewa zamarły w bezruchu i przestały szeleszczeć [literówka?] liśćmi. Morskie fale zatrzymały się w miejscu. Przelatujące w pobliżu owady zaprzestały trzepotać skrzydłami bezgłośnie zawisając w powietrzu. Świadkowie twierdzą, że było wówczas słychać jedynie muczenie krów, choć najbliższa farma oddalona była o sto sześćdziesiąt kilometrów.
Bardzo fajny fragment – szacun ;)
On Cię [małą literą] pokona
udał się z nim do pobliskiej kawiarni [przecinek] zamawiając kakao z lodem
Król rozładowywał resztki gniewu [przecinek] dorysowując na zdjęciu Tarzana charakterystyczną grzywkę i
– W
wasza wysokość jest nader łaskawy.
– Tak wasza wysokość. Zawsze chciałem być najlepszy. A do tego muszę pokonać waszą królewską mość – Pewność siebie i pyszałkowatość młodzieńca
On tak go ładnie tytułuje – zupełnie nie widać tej pewności siebie. Tym bardziej pyszałkowatości.
sportowcy [przecinek?] jak i amato…
trwają tygodniami kosztując życie dziesiątki surferów.
Czai się tam tuż pod powierzchnią [przecinek] czekając na nadjeżdzającą [literówka] ofiarę.
ląduje na twardym asfalcie [przecinek] odnosząc zazwyczaj bolesne złamania,
Wystawia gumowy język [przecinek] smakując bieżnikiem spływającą po bitumicie krew.
próbuje się jeszcze uratować [przecinek] płynąc w stronę trawnika,
słysząc imię potwora [przecinek] bledną niczym ściana,
Co więcej [przecinek] ów
Gdy tylko jeden lub drugi wysunął się naprzód [przecinek] chociażby na długość deski, to wykonywał jakiś widowiskowy trick [przecinek] starając się tym samym upokorzyć swojego rywala.
odpychał się ze wszystkich sił [przecinek] rozgrzewając do czerwoności podeszwę lewego buta.
wystawiał obieżnikowany język [przecinek] smakując krew ofiary.
Następnie koziołkując [przecinek] wylądował…
Zanurzyła się w odmętach asfaltu [przecinek] zostawiając za sobą kauczukową smugę
Potwór wyskoczył z wody [???]
Nie wiem czemu z wody ;) Rozumiem, co chciałeś tu zrobić, ale nie jestem przekonany do tego zwrotu.
Na plus:
Bardzo podobał mi się humor i absurd tego opowiadania. Fajnie się to czytało.
Historia ciekawa i dla mnie zaskakująca, bo myślałem, że Król przegra ;)
Na minus:
Przecinki i literówki – ale to drobne rzeczy, z czasem będzie lepiej.
No i jeszcze te bycze akapity utrudniały sporo czytanie. Tnij je! Tnij! ;)
Popraw trochę literówek, żebym mógł Cię z czystym sumieniem kliknąć do biblioteki ;)
“Komentarz w prezencie” ;)
Pozdrawiam
Hej, AP
Wiadomo, chałupa to studnia bez dna :)
Zacząłem czytać ten tekst… nieświadomy, że to bizarro. Dzięki temu podobał mi się jeszcze bardziej.
Świetny pomysł. Chylę czoła.
Pozdrawiam ;)
Dla Ciebie, Asylum ;)
beeeecki → Jak Puchatek na wojnę szedł
Anet
Szczerze mówiąc też tak myślę, czasami rozwiązanie zagadki przynosi rozczarowanie, im więcej pytań, tym większe oczekiwania przecież ;)
Dokładnie!
Lubię być tym ostatnim klikaczem ;)
To rzeczywiście fajna funkcja.
Albo możesz skorzystać z tego linku.
Finkla – dziękuję! Szukałem jakiś czas temu tej opcji. Finalnie założyłem, że jestem ślepy :/
Chętny ;)
Finkla
Tak! Z tymi insektami głównie! :)
Hej, Anet
Dziękuję za komentarz :)
i jak to zwykle w takich przypadkach bywa, urywa się, zanim się wyjaśni…
Wychodzę z założenia, że pokazanie/wytłumaczenie wszystkiego, często odziera z tajemnicy – wtedy nie jest już tak ciekawie ;)
Czytało się całkiem dobrze, sympatyczne :)
Cieszę się, że dobrze się czytało i dziękuję za klik ;) Trochę zapomniałem już o tym opowiadaniu, a tu taka niespodzianka. Będzie biblioteka :o
Hej, Finkla
Dzięki za odwiedziny – i za klik ;)
Nie polubiłam ordynatora, więc nijak nie było mi go żal.
… to bardzo dobrze :) Coś za często tworzę takich bohaterów.
Fajne ulepszenia. O skrzelach już słyszałam wcześniej, ale łuski pod skórą niezłe.
Przydatna rzecz. Może niedługo będzie to standardowe wyposażenie każdego wojskowego.
Nie musisz zakładać, tak niestety jest. I świat dalej schodzi na psy…
To dobrze i nie dobrze – zależy jak na to spojrzeć. Jak ktoś bardzo chce, to może nawet wyda słabą książkę…
Spróbuj! Są co najmniej trzy polskie przekłady.
Holmes’a sobie zacząłem. Dzięki :)
Najpierw trzeba się zmotywować XD
Pracuje mi się lepiej, odkąd przestałem wierzyć w motywację – oraz szukać sensu życia ;P
Ojoj… problem polega na tym, że znane wydawnictwa też zatrudniają tłumaczy. A ci tłumacze
No właśnie – tu też jest pies pogrzebany. Dobrze, przekłady przekładami, ale zakładam, że polscy autorzy również takie babole robią i również nie są poprawiani – co dalej idzie w druku… :/
Może i starsze wydania są dobrą opcją.
Studium w szkarłacie – to myślę, że będzie akurat dobra lektura dla mnie. Zastanawiam się tylko, czy nie musiałbym czytać takich wydań dużo, jedno po drugim, żeby zobaczyć prawidłowość :)
No nic, biorę się do dalszej pracy.
Mmmm, ale to nie ma tak, że wszystkie opisy mają być na tym samym stopniu złożoności! Zależy, co opisujesz, w jakim tonie i dla jakiego odbiorcy.
Zgadzam się. Generalnie zacząłem ten eksperyment z inną myślą, ale po naszych rozmowach zgadzam się z Tobą w zupełności. Na początku chciałem iść w długie opisy, nie do końca wiedząc, że to może się odbić czkawką.
Świeże oko :D
Hehe xD
Z dwóch nowych fragmentów – lepszy jest drugi (tradycja! XD) ale ostrożnie – powolutku zaczynasz wpadać w tę drugą skrajność, zwaną barokiem. Ale dopiero zaczynasz ;) ("Chętne na zgniliznę"? hę? Destruenci? Destruenci są potrzebni w ekosystemie, zresztą, co mają jeść te większe potwory? XD)
Rozumiem… na pewno muszę o tym pomyśleć. Chyba dobrze, że przestałem już cisnąć te fragmenty i zacząłem po prostu pracę nad opowiadaniem. Może trzeba teraz po prostu “popisać” :)
Swoją drogą, jestem ciekaw, jak przyjmie się na portalu tekst w moim nowym wydaniu.
ETA: A, i – krzyki do nikogo nie należą. Chyba nawet Amerykanie tak nie piszą, chociaż u nich należą ręce, nogi i głosy (u nas nie, chyba że piszesz o seryjnym mordercy).
Niby rozumiem – i nie kłócę się z tym. ALE!!!
Skądś to podłapałem, mam wrażenie, że to standardowy zwrot, który występuje w książkach. Dobrze mówię, czy chrzanię głupoty? Jak pod tym względem wyglądają książki wydawane przez wydawnictwa znane (dobre) – czy zawierają się w nich zwroty, których nie powinno być, a może dorabiam sobie ideologię, żeby usprawiedliwić używanie takich zwrotów?
Krótkie zdania i proste konstrukcje to nic złego – lepsze proste, a jasne i poprawne, niż purpurowe pitolenie o niewiadomoczym :D
To też prawda. Dlatego właśnie wskazałem McCommona. Ten gość ma tendencje do długich opisów, które są zrozumiałe. Lubię trudne książki, ale jak patrzę na niektóre, to mam wrażenie, że autor albo sam nie wiedział, co pisze albo pisał ze słownikiem, zastępując wszystkie proste słowa, tymi niezrozumiałymi :)
Czasem sam męczę się, próbując przebrnąć przez opisy, ale czuję, że moje są za proste i czegoś im brakuje.
A dlaczego tak uważasz? Tylko na podstawie porównania z Twoimi ulubionymi autorami, czy dawałeś tekst komuś, kto by na niego spojrzał świeżym okiem?
Tu mnie masz – to są moje widzimisie, ale… sama stwierdziłaś, że fragmenty nr 2 są lepsze w większości ;)
Porównania, dźwięki i zapachy można spokojnie zawrzeć w zdaniach krótkich i prostych ^^
Żeby nie było, do prostych zdań nic nie mam… tylko, że lubię pakować po pięć takich, jedno po drugim :) Krótkie zdania są przydatne, ale muszę wiedzieć jak konstruować dłuższe, żeby świadomie z nich korzystać.
I też nie mam zamiaru kopiować stylu innego autora. Bardziej chodzi o przemęczenie się kilka dni (bo tygodni do jednak za dużo) i nauczenia się czegoś więcej. Na przykład, dziś pierwszy raz odpuściłem sobie jakiekolwiek guglowanie i przerobiłem swój poprzedni fragment. Tym razem poszło mi w miarę szybko i bez bólu. Zerkniesz na oba fragmenty? :)
No i oczywiście dziękuję za tą rozmowę, bardzo otwiera mi ona oczy :)
To z opowiadania, na którym trenuję – będę chciał wkrótce wrzucić na portal.
Fragment 1
Skalną Doliną nie poruszał się nikt, kto nie był gotów zaryzykować życia. Legend o tym miejscy krążyło tyle, co chętnych na darmowe piwo. Przed Cyklem doliną podróżowali jedynie kapłani i bezimienni. W pustych jamach i podziemnych labiryntach, wydrążonych bogowie wiedzą, kiedy i przez kogo, grzebali swoich wiernych. Nic dziwnego, że chętne na zgniliznę stworzenia zalęgły się tu na dobre. Na szczęście te brudasy zazwyczaj unikały hałasu i ruchu, więc Dax nie zawracał sobie nimi głowy.
Fragment 2
Legend o Skalnej Dolinie krążyło tyle, co chętnych na darmowe piwo, lecz śmiałków gotowych tam wkroczyć było jak na lekarstwo. Zresztą wkroczyć nie oznaczało przeżyć, a przeżyć, nie oznaczało być w stanie o tym opowiedzieć.
Przed Cyklem dolina należała do kapłanów i bezimiennych, których każdy rozsądny unikał, jakby mijał pijacką zgraję włóczącą się nocnym traktem. Ponoć w jamach i podziemnych labiryntach – wydrążonych bogowie wiedzą kiedy – wciąż słychać było krzyki tych, których tam chowali. A może krzyki należały do kogoś innego.
Nietrudno było przewidzieć, że na te zapomniane przez życie ziemie prędzej czy później przypełznie coś innego. Chętnych na zgniliznę istot nie brakowało. Na szczęście te poczwary unikały ruchu i hałasu, więc Dax nie zawracał sobie nimi głowy.
Uuuu… niedobrze. W ten sposób się zamęczysz. A jaki styl przychodzi Ci naturalnie? Jakie książki lubisz czytać?
Naturalnie przychodzą mi te fragmenty przed poprawkami, oznaczone jako “gorsze” :) Kiedyś czytałem czysto rozrywkowe książki i na luzie – coś jak Pratchett, choć jego akurat nie dałem rady przebrnąć :p
Tak też pisałem, większość opowiadań z tego okresu to komediowe fantasy. Krótkie zdania, proste konstrukcje.
Już od dawna piszę co innego, a styl pozostał.
Teraz czytam Dana Simmonsa i Roberta McCommona (dwaj ulubieni autorzy) oraz staram się pisać brutalne, klimatyczne fantasy. Niestety, moim zdaniem, nie potrafię zrobić mrocznego, gęstego klimatu ani stworzyć ciekawych/realistycznych bohaterów. Stąd te moje warsztatowe eksperymenty. Jak chociaż trochę przesunę się, pod względem stylu, w stronę McCommona, to będę szczęśliwy.
Obecnie zdania tworzę krótkie i proste, a opisy pozbawione takich zmysłów takich jak dotyk czy zapach. No i zupełny brak porównań.
Oto historia mego życia – ale przyszłość jest dziś ;)
Bardzo proste i dobrze rozgryzłeś, ale dla porządku. Orzeczenie to centralny czasownik w zdaniu, np. "Troll polerował maczugę."
Wgryzłem się i jest to dla mnie zrozumiałe teraz. Dziękuję :)
Bo nie pamiętasz, co pisałeś przed chwilą – i teraz pytanie, czy to natchnienie tak Cię unosi, czy po prostu nie uważasz :)
Ten tekst był świeży jak podana Santosowi potrawka, dlatego chciałbym wierzyć w to, że natchnienie mnie unosi. Prawdą jest jednak, że na pewne rzeczy nie zwracam uwagi choćbym nie wiem ile razy przeglądał tekst – ta jest jedną z nich.
Tak, tylko "do niedawna" sugeruje raczej, że robotę w stajni już rzucił.
Słusznie, dzięki ;)
Nie tędy droga – myśl nie o tym, jak wykombinować nowe porównanie, którego jeszcze nikt nie użył, tylko o tym, jak dobrze opisać to, co chcesz opisać. Wtedy wyjdzie. I ruszaj się – wielu ludziom o wiele lepiej się myśli na chodząco.
Bardzo fajne uwaga, zastosuję ją dziś, przy kolejnej turze poprawek, które są tuż przede mną :)
Pratchett po skończeniu książki kasował wszystkie te kawałki, a po swojej śmierci kazał rozwalcować twardy dysk. Ale nie jesteśmy Pratchettem :D
Miał rozmach. Nie dziwię się, też nie chciałbym, żeby ktoś czytał wypociny przed poprawkami ;)
Hej, Tarnina :)
Pierwszy jest mocno niezręczny (jesteś – czy byłeś – jednym z bardzo nielicznych, którzy kopiują z angielskiego nominative absolute – zastanawiam się, czy to może nie jest dobry objaw, oznaka spostrzegawczości? ale trzeba sobie uświadomić, że polszczyzna nie ma takiej konstrukcji),
Dziękuję :)
ale drugi – o niebo lepszy! Z ciekawości, w jakim odstępie czasu pisałeś i poprawiałeś? Trochę błędów tam jest, ale wygląda obiecująco.
Tym bardziej dziękuję.
Pomiędzy jednym a drugim tekstem minęło ponad pół roku, ale muszę przyznać się bez bicia, że mój styl wciąż tak nie wygląda. Przy pisaniu tych nowych fragmentów muszę guglować, wertować książkę Roberta McCammona, szukać porównań, synonimów i generalnie mocno mi to utrudnia życie.
Także ten… :) Mam nadzieję, że z czasem będzie to prostsze, bo na dłuższą metę nie jestem w stanie tak pisać. To dopiero trzeci dzień warsztatów, a przede mną kilka tygodni pracy nad “fragmentami”. Bez obaw, nie będę codziennie przez cztery tygodnie wrzucał kolejnych fragmentów ;)
Tu warto zamienić szyk albo rozdzielić: Z zewnątrz Stodoła wyglądała na zwykłą ruinę
Zgadzam się.
Ten szyk orzeczenia imiennego (najpierw orzecznik) jest dość wysoki w tonie, oficjalny (archaiczny) – tak ma być?
Niestety zupełnie nie rozumiałem, o co chodzi :) Orzeczenia, orzeczniki, imiesłowy – przynajmniej wiem, czym jest podmiot :)
Przysiadłem do tego zdania i już chyba to rozgryzłem.
podmiot + BYĆ + orzecznik
podmiot + orzecznik + BYĆ
Żelazne drzwiczki rozgrzane były do czerwoności
Żelazne drzwiczki były rozgrzane do czerwoności
Robię to nieświadomie jak zresztą wiele rzeczy. Pewnie częściowo jest to chęć pisania “z przytupem”, przez co kładę nacisk na niewłaściwe słowa, a tekst świeci purpurą.
z dużą dawką mięsa, którego zapach był tak intensywny, że czuć go było, zanim jeszcze trafił na stół
Zapach nie trafił na stół, a mięso nie jest lekarstwem :) i nie musisz tłumaczyć, że był intensywny, skoro pokazujesz, że czuć go z daleka.
Okej, zatrzymam się tu na chwilę i poprawię, żeby dobrze zrozumieć.
Wyszło na to, że zapach trafił na stół – często zdarzają mi się takie przekręcenia.
z dużą dawką mięsa, którego zapach czuć było, zanim jeszcze talerz trafił na stół.
Rozumiem, że młody robi na dwóch etatach?
Dokładnie. W poprzedniej scenie natrafili na tego chłopaka i piratów przy stajni. To, co czytałaś, jest czwartą stroną opowiadania. Do tych “fragmentów” wybieram dłuższe opisy, zazwyczaj początki scen.
naczynka popękane jak pajęczyna
Dlaczego pajęczyna ma się kojarzyć z pękaniem? Mówi się o siatce pęknięć na szkle, ale to piętrowa metafora, a Tobie chyba uciekło jedno piętro.
Napisałem tak, bo miało być “fajnie” :) Pajęczyna wygląda jak pęknięcia na szkle, ale sama pajęczyna nie jest popękana, więc wyszło “zabawnie”?
No i właśnie o tym mówię – siedzę i siedzę – i z pół godziny minie, zanim wymyślę nowe porównanie.
Pięćdziesiątka na karku, twarz zniszczona alkoholem i popękana niczym jałowa ziemia, która od dawna nie zaznała deszczu.
To takie jakby nowoczesne.
Tak – “układ” jest zbyt nowoczesny – do zmiany :)
Dzierzba
Jak już jestem, to się wypowiem :)
Piszę online… a backupy mam offline.
Piszę w google dosc… a backupy mam na dysku stacjonarnie (kiedyś robione po każdym drafcie, bo i tak częściej nie trzeba).
Czyli kiedyś miałem na każdym etapie pliki: około 10 różnych i nigdy do nich nie zaglądałem. A teraz mam około 3 sztuki – i też do nich nie zaglądam :)
Moim rozwiązaniem jest po prostu: nie mieć ich pod ręką, bo nie czuję wtedy przytłoczenia.
Teraz ćwiczę na tych fragmentach, więc posiadam wszystkie wersje w google docs. Ale jak siądę do całościowego poprawiania opowiadania, to zrobię backup, a w docs wywalę te stare fragmenty (bez litości). Nie ma co się oszukiwać – poprawiam po to, żeby było lepiej, dlatego raczej i tak do nich nie sięgnę.
Hej,
Jeszcze jeden dzień zabawy :) Pewnie wkrótce zamilknę i zacznę przerabiać cały tekst.
Jest to wyrwany fragment, więc od razu powiem, że “piraci” i “czerwoni” to te same złole są – i wcale nie są z zawodu piratami :)
Fragment 1
Stara stodoła wewnątrz była niezwykle zadbana. Na środku pomieszczenia znajdował się wielki piec, z którego buchały płomienie. Sąsiek po lewej stronie został oddzielony długim blatem, a za nim urzędowała otwarta kuchnia. Dodatkowa ściana tworzyła zaplecze, z którego raz po raz wychodziła młoda kobieta podająca strawę. Część główna i prawa strona zawierała okrągłe stoły – co najmniej dwadzieścia. Wysoki, dwuspadowy dach i kilka słabych lamp sprawiało, że pomieszczenie wydawało się przestronne, skąpane w półmroku.
Santos zamówił bulwy Markadau w tłustej zasmażce i dużą dawką mięsa. Orvil wziął coś, co przypominało gulasz. Obaj wzięli piwo, które zdążyli wypić do połowy, zanim chłopak, który jeszcze niedawno obsługiwał stajnię, przyniósł zamówione dania.
Większość gości znajdowała się już wewnątrz. Piraci usiedli dwa stoły dalej, co Orvil skwitował jedynie prychnięciem. Chwilę później głośna zgraja pijaków usiadła pomiędzy ich stołami.
– Piwa, piwa! – krzyknął jeden z nich, wyciągając sakwę i rzucając kilka srebrnych monet na blat. Za taką kwotę można było kupić kilka beczek.
Mężczyzna rzucający monetami był po pięćdziesiątce, jego twarz zniszczona przez alkohol. Do tego płaszcz pełen dziur i opasły tobołek, który dopiero co rzucił u swoich stóp – rozłażący się i cerowany kilkadziesiąt razy.
Skąd u licha u tego kmiota, taka suma? – pomyślał Santos.
Jedząc, przyglądał się mężczyznom i powoli zaczął rozumieć, kim dla siebie są. Dwóch bogatych, ale ubranych w łachmany pijaków stawiało piwo całej reszcie pijawek – około pięciu mężczyzn dostrzegając w tym okazję, zaczęło kręcić się obok tej dwójki.
Sposób, w jaki patrzyli na nich czerwoni, sprawiał że Santosowi cała ta sytuacja zaczęła śmierdzieć.
Fragment 2
Stodoła wyglądała na zwykłą ruinę z zewnątrz. W środku natomiast pachniała żywicą, ciepłym tłuszczem i takim rodzajem dymu, który zostaje w ubraniach jeszcze kilka dni po wizycie. Ktoś naprawdę dbał o to miejsce: deski były świeżo wyszlifowana, a między belkami biła złota poświata z płonącego pieca, stojącego w samym centrum.
Żelazne drzwiczki rozgrzane były do czerwoności, a żar rozlewał się po podłodze, podchodząc aż pod nogi przybyszów.
Sąsiek po lewej stronie, oddzielony porysowanym blatem, zamieniono w otwartą kuchnię. Z kotłów unosiła się para pachnąca cebulą, przypalanym mięsem i przyprawami z zachodu. Z zaplecza co chwilę wychodziła młoda kobieta w lnianej koszuli, donosząc wodę z taką lekkością, jakby niosła puste wiadra.
Druga strona stodoły należała do gości. Dwadzieścia grubych, dębowych stołów ze śladami po sztućcach i zapomnianych burdach. Dach był wysoki, dwuspadowy, a kilka marnych lamp rzucało słabe światło tak, że wszystko zdawało się zawieszone w półmroku.
Santos zamówił bulwy Markadau w tłustej zasmażce i z dużą dawką mięsa, którego zapach był tak intensywny, że czuć go było, zanim jeszcze trafił na stół. Orvil zamówił gulasz – ciemny i wyjątkowo gęsty. Obaj wzięli piwo, które zdążyli wypić do połowy, nim zjawił się chłopak, który jeszcze do niedawna obsługiwał stajnię. Zapachy zamówionych potraw zmieszały się ze smrodem końskich odchodów.
Goście zajmowali kolejne miejsca. Piraci usiedli dwa stoły dalej, co Orvil skwitował jedynie prychnięciem. Chwilę później, między ich stoły wtoczyła się zgraja pijaków – głośna, lecz nie szukająca zwady.
– Piwa, piwa! – wrzasnął jeden, rzucając kilka srebrnych monet na blat. Brzęknęły jak świątynne dzwony, ściągając na siebie uwagę wszystkich wokoło. Za taką kwotę można było kupić beczkę najprzedniejszego rumu.
Santos skupił wzrok na mężczyźnie. Pięćdziesiątka na karku, twarz zniszczona alkoholem, naczynka popękane jak pajęczyna. Płaszcz i tobołek miał tak dziurawy, że nadałyby się na sito.
Skąd u licha u kmiota, taka suma? – pomyślał Santos.
Jedząc, przyglądał się ich ruchom, spojrzeniom oraz podsłuchiwał rozmowy, aż w końcu zrozumiał ten układ. Dwóch żebraków, najwidoczniej rozbiło niedawno bank i stawiało pozostałym trunki. Reszta, pięciu obcych, kręciła się wokół nich jak muchy wokół słodkiej brei.
Sposób, w jaki czerwoni patrzyli na rozrzutnych pijaczków, sprawiał że Santosowi cała ta sytuacja zaczęła śmierdzieć bardziej niż chłopak, który przyniósł im strawę.
To nie moja zasługa, Tatce dziękuj XD
Hehe… w takim razie możesz przekazać podziękowania ;)
Od takiej obywatelskiej postawy – serce rośnie ^^
Obym nie zderzył się z rzeczywistością :) Jutro znów odezwę się “fragmentowo”.
Hej!
Dziękuję, że jesteś :)
Tutaj (przepraszam za skrót, ale męczyłam dzisiaj tekst konkursowy) zdecydowanie lepiej wygląda fragment drugi – ma swoje wady, ale wygląda lepiej.
Ufff. Cieszy mnie to bardzo.
Pierwsze dwie moje wpadki: rozumiem, o co chodzi. Jak czytam “nieopierające się żadnej stali” to zapadam się pod ziemię :)
Dokładnie – miała się nie imać :)
Też trochę purpurowe.
Oj… to “dobro i zło” – wcześniej miałem coś jeszcze o “chaosie” i zupełnie teatralnie wyszło :)
Generalnie – zaraz popracuję nad purpurami.
Dziękuję Ci serdecznie Tarnina. Wybiorę niedługo kolejny fragment z tego opowiadania i znów spróbuję przerobić. Oby wyszło jeszcze lepiej :)
Hej,
Przenoszę się do tego wątku z kolejnym pytaniem. Testuję sobie różne rzeczy. Jestem ciekaw Waszych opinii, który fragment jest lepszy i dlaczego? Ewentualnie, które zdania są ciekawe, a które psują wszystko?
Chodzi mi o ogólny styl/opis. Żadnego wchodzenia w przecinki czy rzeczy techniczne na ten moment.
To są fragmenty opowiadania “Ognisko”, które jeszcze przez długi czas nie zobaczy światła dziennego.
Pracuję nad warsztatem pisarskim.
Fragment 1
Poza archipelagiem nie istniało już nic, a przynajmniej tak mawiali wszechwiedzący chłopi, gdy postawiło się im kilka piw. Może nikt by się tym nie przejmował, gdyby nie to, że wtórowali im również niektórzy kapłani. Nikt nie mógł wiedzieć tego na pewno, faktem pozostawało jednak, że od ostatniego Cyklu do portu w Bellendare nie przypłynął ani jeden statek. Ponad rok ciszy.
Atramentowe Noce przybyły razem z Cyklem. Słońce potrafiło ukrywać się przed ludźmi nawet po kilka dni, aby później pojawić się nagle wysoko nad ich głowami. Plony padały, zwierzyny w lasach było coraz mniej. W tych trudnych czasach nie sposób było znaleźć pocieszenie u jakiegokolwiek bóstwa, ponieważ ich obecność, a właściwie jej brak, była wręcz wyczuwalna.
Potem jeszcze te Wyrwy i Wypaczeni.
Fragment 2
Poza archipelagiem nie istniało już nic.
Tak przynajmniej mawiali chłopi, gdy postawiło się im kilka piw – a po alkoholu stawali się nagle ekspertami od spraw wszelakich. Gdy jednak podobne słowa padały także z ust niektórych kapłanów – tych samych, którzy zwykli uspokajać ludzi opowieściami o równowadze i sprawiedliwych bogach – wtedy problem narastał. Człowiek zastanawiał się, czy odległy horyzont jest tylko horyzontem, a nie końcem świata zasłoniętym mgłą.
Od ostatniego Cyklu do portu w Bellendare nie przypłynął ani jeden statek. Ponad rok ciszy.
Portowe miasta od zawsze zależne od handlu – upadały. Proces ten przyśpieszali Wypaczeni – bestie kroczące nocą, nieopierające się żadnej stali i żądne krwi.
Atramentowe noce szły w parze z Wypaczonymi. Rozlewały się na nieboskłonie, zachłannie broniąc dostępu do światła. Słońce znikało na wiele dni, a potem wracało – nagle, agresywnie, w zenicie – zupełnie jakby chciało nadrobić stracony czas.
Plony marniały. Zwierzęta w lasach znikały – zupełnie jakby ziemia sama przestała chcieć rodzić życie.
Przez cały czas trwania ludzkości obecności bogów, zarówno ta dobra, jak i zła, była niezaprzeczalna. Teraz jednak modlitwy wydawały się puste, jakby ci, którzy je wypowiadali, wiedzieli podskórnie, że po drugiej stronie nikt nie słucha.
A potem pojawiły się Wyrwy.
Dziękuję, Tarnina!
Fragment 1 jest nowszy, ale mniej dopracowany. Testowałem: więcej detali drobnych (co chyba wyszło w miarę) oraz barwniejsze porównania/opisy/metafory, które wyszły komicznie.
To, co wyciągnąłem z Twojej odpowiedzi to: dodawać drobne “zmysłowe szczegóły” i odnosić się do wszystkich zmysłów.
To, co jeszcze wyciągnąłem: nie zabarwiaj języka aż tak bardzo, bo wychodzi to komicznie. Używaj metafor, ale nie przepełniaj nimi tekstu.
Żadnego powarkiwania, pohukiwania, trzepotu – świat brał cichy, uważny oddech.
A co by było, gdybym napisał:
Żadnego powarkiwania, pohukiwania, trzepotu – zupełnie jakby świat brał cichy, uważny oddech.
Czy to już jest akceptowalne?
“zupełnie jakby” “wydawało się jakby” “zdawało się, że”
Dziękuję Ci jeszcze raz za rozbicie tego tekstu na części. Pewnie będę się jeszcze odzywał w tej sprawie, ale już we wskazanym przez Ciebie wątku :)
Hej, testuję sobie różne rzeczy. Jestem ciekaw Waszych opinii, który fragment jest lepszy i dlaczego? Ewentualnie jakieś wskazówki jak pracować nad opisami – ulepszać je.
Chodzi mi o ogólny styl/opis. Żadnego wchodzenia w przecinki czy rzeczy techniczne na ten moment.
To są fragmenty opowiadania “Ognisko”, które jeszcze przez długi czas nie zobaczy światła dziennego ;)
Fragment 1
Ciemność sunęła od zachodu jak fala smoły, pożerając kolejne gwiazdy na swojej drodze. Kolejne konstelacje znikały, jakby znudzony bóg chlusnął w nieboskłon flakonikiem czarnego atramentu.
Nawet zwierzyna zamilkła. Żadnego powarkiwania, pohukiwania, trzepotu – świat brał cichy, uważny oddech.
Atramentowa Noc.
Santos poczuł jej ciężar niczym zimną dłoń zaciskającą się na karku.
Towarzysze wstrzymali konie i zeskoczyli do mokrej, wysokiej trawy. Woda natychmiast przesiąknęła spodnie. Pachniała słodkawo, jakby w błocie znajdowało się coś więcej.
Szkaradny bliźniak szczęścia coraz częściej stoi na warcie, pomyślał Santos, lecz nie był na tyle nierozważny, aby wypowiedzieć to na głos.
Przysiadł nisko w trawie i wytarł dłonie o i tak mokry już płaszcz . Sięgnął do torby, po przedmiot, który spoczywał na samym dnie.
Mrok rozgoniła lampa towarzysza.
Żółte światło rozlało się po trawie, ukazując więcej, niż Santos miał ochotę widzieć.
Fragment 2
Ciemność pożerała wszystko na swej drodze – kolejne gwiazdy i konstelacje znikały, zupełnie jakby bóg niebios wylał na nieboskłon flakonik czarnego atramentu. Nawet nieliczna już zwierzyna jakby wstrzymała oddech, obserwując nadejście ciemności.
Nadeszła Atramentowa Noc.
Dwóch mężczyzn zatrzymało konie i zeskoczyło w mokrą, wysoką trawę.
Szkaradny bliźniak szczęścia coraz częściej stoi na warcie, pomyślał Santos, lecz nie był na tyle nierozważny, żeby wypowiadać te słowa na głos.
Przysiadł na zroszonej trawie i uprzednio wytarłszy do sucha dłonie, próbował wyjąć jakiś przedmiot z dna torby.
Mrok rozgoniła lampa towarzysza.
Hej, SPW
Rozumiem, dzięki za komentarz :)
DyingPoet
Musiałem się dłużej zastanowić nad tą “ostatnią poprawką”. Wybacz, jakoś tak założyłem po nicku :)
Poprawione i dziękuję jeszcze raz ;)
Jestem za! Brzmi to dobrze.
Pytanie tylko, czy te osobniki będą zainteresowane takim “wynagrodzeniem”? :) Jakoś pewnie dałoby radę to ogarnąć, żeby działało.
Hej, DyingPoet
Siadłem do poprawek – wreszcie. Wątpliwość miałem tylko w jednym miejscu.
To sugeruje, że Logan gwizdał tak długo, że kompan zdążył go zgromić wzrokiem…
Tu dokonałem śmiałego założenia: że Logan gwizdał często i irytująco dla pilota. Dlatego ten bardzo szybko się na niego wnerwiał. Poza tym chciał się skupić, a tamten mu pogwizduje! Generalnie starałem się później “gwizdać Loganem” w trakcie tekstu. ;)
Reszta poprawek dodana z pokorą i uśmiechem! Sporo przecinkologii wyłapałeś wyłapałaś. Chwała Ci za to i serdecznie dziękuję! :)
Coś na ten temat oglądałem. Na każdym etapie nauczania, dzieci z najsłabszym wynikiem egzaminu były zabijane.
Każdy system może być dobry/zły ;)
To też materiał na dobre opowiadanie.
Hej, Finkla
Ciekawy świat – wodne postapo. To oryginalne zestawienie.
Dziękuję serdecznie za komentarz i za klik. Ta oryginalność to akurat przypadkowo, bo zakładałem, że coś takiego już jest. Jak się staram zrobić coś “innego” to zawsze wychodzi na to, że ktoś to już wcześniej napisał.
bo sam protagonista szału nie robi.
Często mam taką przypadłość: tworzę irytujących bohaterów, żeby ich potem zabić. Może powinienem się z tego wyłamać.
A jaki jest nasz algorytm wybierania przywódców? Czy na pewno lepszy?
Hmmm. Lepiej brać potulnych szaraczków, czy dawać władzę tym, którzy się do tej władzy pchają? ;) Potulny szaraczek może miło zaskoczyć.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ;)
Hej, DyingPoet
Ale ogólnie opowiadanie strasznie mi się spodobało, szczególnie końcówka.
W takim razie wybaczam brak akapitów ;) Cieszę się bardzo, że podobało się opowiadanie.
Jeżeli chodzi o Twoją łapankę: to ja również przepraszam. Zwlekałem tyle czasu z odpowiedzeniem na ten komentarz, bo liczyłem, że uda mi się je wprowadzić. Niestety ostatnio nie mam nawet czasu taczek załadować. ;)
Także do poprawek wrócę na dniach dopiero. Być może wtedy jeszcze raz odezwę się w komentarzu.
Jeszcze raz dziękuję! I pozdrawiam serdecznie – miłego ;)
Ahoj, cezary_cezary!
Przed napisaniem własnej opinii poczytałem komentarze, bo nie mialem pewności czy czegoś nie przeoczyłem.
Cóż, jak już pewnie po komentarzach wywnioskowałeś: autor stwierdził, że tego nie wytłumaczy. Powiedziałbym, że jest to najważniejszy zarzut odnośnie do tego tekstu, dlatego wbiję to sobie do głowy i następnym razem będę tłumaczył takie rzeczy.
Co do dalszej części Twojego komentarza: dziękuję serdecznie, bardzo mi miło. Zestawienie tego tekstu z wydaną antologią jest czymś, czego nigdy sam nie odważyłbym się zrobić – a równocześnie jest miodem na moje uszy :)
Antologia gdzieś mi tam mignęła, może warto wreszcie się z nią zapoznać.
Przykro mi tylko, że nie zdążyłem kliknąć do biblioteki.
Skoro “klikałbyś” to tym bardziej mi miło ;)
Pozdrawiam serdecznie!
Hej, Adam Huzar
Szkoda tylko, że jest takie krótkie.
Mam brzydki nawyk rozwlekania wszystkiego. Trochę testowałem jak krótką formę dam radę napisać. I tak poległem, bo miał to być szort :p
Moim zdaniem, to idealny wstęp do znacznie dłuższej historii osadzonej w tym świecie.
Jeszcze to rozważam… ;)
Dziękuję serdecznie za komentarz. Wskazałeś sporo rzeczy, które Ci się podobały i cieszy mnie to bardzo. No i motywuje do dalszej pracy ;)
brzmi niepokojąco aktualnie :)
… i również mnie cieszy ;)
Pozdrawiam serdecznie i jeszcze raz dziękuję!
Cześć, Wam!
A może sława i chałwa również… poczytamy, zobaczymy ;)
Hej, Anet
Dziękuję, cieszy mnie to bardzo ;)
Hej, TomaszObłuda
ale w pewnym momencie uznałem, że mam to gdzieś i chcę sobie poczytać.
Bardzo mnie to cieszy. Dokładnie z tego względu, który wskazałeś dalej:
Kiedy przestaję się skupiać na wykonaniu, a tylko na opowieści to uznaję, że jest dobrze.
O ile staram się w niektórych opowiadaniach filozofować, to jednak piszę głównie dla rozrywki. Mojej i czytelników :)
Pasuje na scenariusz do odcinka Miłość śmierć i roboty, albo do tego typu antologii.
W sumie racja. Nie pomyślałem o tym, ale schematem bardzo pasowałoby do tych odcinków.
Dziękuję! Za czytanie i komentowanie!
… no i wracam do pisania ;)
Hej, AdamKB
Dziękuję za komentarz. Jeżeli chodzi o oryginalność to raczej wyznaję zasadę: po prostu pisz.
“Pokaż mi swój oryginalny pomysł, a wskażę ci braki w lekturze” – powiedział kiedyś… nie wiem kto :)
,,Enemy mine”, albo bardzo podobnie, ,,Piloci purpurowego zmierzchu”
Jedno z tych obiło mi się kiedyś o uszy i może warto będzie wreszcie do tego usiąść.
Dziękuję, że przeczytałeś ten tekst i pozdrawiam
Owszem, jestem i nie mam zamiaru przestać być. :)
… i bardzo dobrze! :)
Zdarza mi się spotykać wielkie litery jako wyróżnienie określonego fragmentu…
Rozumiem i ma to dla mnie sens.
A skoro poprawiłes usterki, mogę udac się do klikarni. :)
Dziękuję serdecznie!
Pozdrawiam ;)
Hej, regulatorzy
Dziękuję, że jesteś ;)
Zajmująco opisałeś wędrówkę do statku i towarzyszące marszowi wzajemne animozje i tylko żałuję, że nie dowiedziałam się, ofiarami czego padli Logan i David.
Cieszę się, że chemia między bohaterami i wędrówka były dla Ciebie zajmujące. No tak… trochę przy tym grzebaniu się w bohaterach, nie pomyślałem, żeby skupić się bardziej na wątku istoty.
Wykonanie pozostawia nieco do życzenia.
Poprawki wprowadzone – wszystkie, bez marudzenia… ale odniosę się do kilku.
Czy to celowe powtórzenie?
Zadałaś mi to pytanie chyba w dwóch różnych punktach opowiadania. Nie, niestety powtórzenia były przypadkowe. Już poprawiłem.
Umiał krzyczeć wielkimi literami???
Byłem przekonany, że tak można :) Fakt, duże litery a brak choćby jednego wykrzyknika. Poprawione.
Tu znajdziesz odmianę rzeczownika ząb.
Już poczytałem i poprawiłem :)
Sprawdź znaczenie słów przewidzieć i przywidzieć.
… że tak się pogrążę dodatkowo: mam wrażenie, że już kiedyś zwracałaś mi na to uwagę i nie zapamiętałem tego. Tym razem postaram się to wbić mocniej do głowy.
Dziękuję serdecznie za opinię i łapankę! :)
Hej, GalicyjskiZakapior
Opowiadanie bardzo mi się podobało. Jest tajemnica i emocje. Językowo: sztosik!
Końcówka sama nie trafiła do mnie… dlaczego? Chciałbym wiedzieć więcej! Co, jak, dlaczego :)
P.S. Czytałem komentarze i Twoje wytłumaczenie odnośnie końcówki.
Świetny tekst – pozdrawiam ;)
Hej, fanthomas
Smakowity ten tekst… przez chwilę zastanawiałem się co to za konkurs.
Brawa, czytało się wybornie!
tag wulgaryzmy informuje czytelnika o występowaniu w tekście co najmniej dwóch wulgaryzmów
Masz rację, Misiu. Kurczę, nigdy się nad tym nie zastanawiałem (nad mnogością tego słowa) ;)
Hej, Marszawa
Cieszę się bardzo, że tekst Ci się spodobał.
Jeśli mam się do czegoś przyczepić, to trochę szkoda, że nie rozwinąłeś wątku tych tajemniczych istot.
Następnym razem trochę więcej worldbuildingu zrobię. Za mocno wkręciłem się w bohaterów, co ma swoje plusy dodatnie i… plusy ujemne ;)
Gdyby to była wypowiedź np. ”Idę się odlać” to ok, ale „lać” w narracji wygląda jakoś tak brzydko. :D
Przyznaję rację i już poprawiam.
Dziękuję serdecznie za klik przenoszący ;)
GalicyjskiZakapior
Dziękuję również i Tobie za klik. Nie zauważyłem go wcześniej :o
Hej, Misiu
Pierwsza moja myśl. Musisz sobie dodać tag wulgaryzmy ;p
Jestem u…satysf…fak…cjowany. Trudne słowo z przekleństwem w środku”.
Bardzo przyjemnie czytało się Twój tekst.
No i żarcik o orkach: przedni!
Pozdrawiam ;)
Hesket - Fungus
Hej, Hesket
Opowiadanie podobało mi się… ale… nie byłbym sobą, gdybym się nie czepił czegoś :p Więc od czepialstwa zacznę:
– Czy powiedziałam coś nie tak? Dziwnie się zachowujesz.
– Nie. Wszystko w porządku. Chyba jestem zmęczony.
– W takim razie odpocznij. Dobrej nocy.
Tak dobrze mu szło, a potem mrukliwy się stał.
Generalnie, to czekałem na ten moment – jak zagada, co powie, a Ty po prostu przeniosłeś nas do tego, że umówili się na kawę. Wolałbym zobaczyć tę scenę… tym bardziej że przedstawiłeś bohatera jako ciamajdę/niedorajdę itp.
– Śmierdzi tu, jak w starej chałupie – powiedział ten niższy.
Brzmi to troszkę sztucznie. Jak w “starej chałupie”.
Ale plusy: jest klimat. Są książki :) Nie rzuciły mi się w oczy żadne błędy. No i kryje się w tym tekście kilka prawd życiowych. Wbiłeś się głęboko w łepetynę głównego bohatera i za to klik.
Pozdrawiam ;)
Hej, Finkla
Cieszę się, że tekst Ci się spodobał.
W tle ciągle zastanawiałam się, czy pilot nie musi zdawać żadnych testów psychologicznych. Zwłaszcza przy dwuosobowej załodze. Bo ten by chyba nie zdał.
Cóż… trzeba zdawać takie testy. Widocznie go pominęli jakimś cudem.
Braki kadrowe? :)
Pozdrawiam i dziękuję serdecznie za klik :)
Hej, GalicyjskiZakapior
Nie, ja namotałem pisząc komentarz. W tekście jest bardzo jasno, że bestia ich zwabiła do siebie.
Hehe :) Ok, zwątpiłem i aż musiałem się upewnić.
Poprawki od Ciebie już wrzuciłem. Pozostała mi najważniejsza sprawa: zastanowienie się nad podróżą i urealnienie czasu, jaki im to zajęło. Najprościej mogę to zrobić przez zwiększenie liczby kilometrów (x2). Ale jeszcze chwilę się nad tym zastanowię.
Hej, Adexx
Cieszę się, że tu zawitałeś i dziękuję Ci za miły komentarz… no i za klik :)
Worldbuilding powiadasz? Mam taką przypadłość, że jak skupiam się na jednym aspekcie, to zapominam o pozostałych. Muszę z tym powalczyć albo pracować nad 2-3 aspektami tekstu na raz… chociaż.
Pozdrawiam i obiecuję pisać dalej ;)
Adexx – Po trzykroć… śnij… graj… gnij
Hej, Adexx
Czepiać się, to ja już czepiałem na becie ;) Mimo to, opowiadanie od początku mi się podobało. Lovecraftowy klimat, tajemniczy artefakt… no i satysfakcjonujące zakończenie (cóż, lubię takie zakończenia).
Fajny klimat. Łapankę już robiłem… no to klik ;)
Hej, GalicyjskiZakapior
Zaczynając od plusów, które wypisałeś: dziękuję!
Oj tak, zobaczmy co wyłapałeś…
To prawda, trochę się rozgadałem w tym opowiadaniu… i to nawet “bardzo trochę”. To był ten czas, gdy czytałem Drogę Królów (to opowiadanie nie jest takie nowe).
Biję się w pierś, jeżeli chodzi o Twoją łapankę i nieścisłości logiczne – również: byłozę i możnozę.
To jest skrajnie nieprawdopodobny rozmiar.
Z tym rozmiarem planety to było tak: zróbmy coś niesamowitego! Dużego! No, ale będzie fajnie… a potem zapomniałem o tym i w kontekście tego, że pierwsze skrzypce grali bohaterowie, został taki potworek. Zmienię to.
Okej, teren trudny i nawracają, ale i tak: trzy dni, cztery może?
Tak, mniej więcej tak to sobie ułożyłem. Myślę, że słabo opisałem ten trudny teren. Chciałem, żeby wszystko szło im mozolnie. Zakładałem, że przy takim terenie nawet parę kilometrów to wyczyn.
Później się wyjaśnia, że tak naprawdę stali w miejscu albo chodzili w kółko, ale w takim wypadku bohaterowie powinni być bardzo zdziwieni faktem, że nie są już dawno na miejscu, albo coś.
Coś tu namotałem chyba. Muszę przeczytać całość pod tym kątem.
Do zastanowienia.
Co do mniejszych błędów, biję się w pierś i zaraz je ogarnę. Większe błędy postaram się ogarnąć jutro + urealnienie tej marszruty.
Podsumowując: dziękuję!
Dzięki Tobie mam co poprawiać i nad czym dumać ;) Pozdrawiam!
Hej, Hesket
Czytałem z przyjemnością.
Cieszy mnie to bardzo.
Chociaż wprowadzenie i rozwinięcie uważam, że wykonałeś lepiej, niż resztę opowiadania.
Hmmm, tu jestem zaskoczony :) Myślałem, że będzie odwrotnie.
Opowiadanie podoba mi się bardziej pod względem umiejętnego, wiarygodnego pokazania charakterów postaci, gdzie obca planeta, jest dla nich tłem.
Dziękuję. Wiecznie miałem problem z postaciami i chciałem tym opowiadaniem trochę nad tym popracować. W perspektywie trzech draftów Logan i David zupełnie się zmienili – tak jak całe zakończenie.
Klik ode mnie.
Miło mi bardzo. Dziękuję i pozdrawiam ;)
Ja przychodzę i odchodzę z portalu… więc nie zaczaiłem, że jesteś aż tak nowy :o
Każdy klik jest ważny, dlatego ja prawie zawsze korzystam z gwiazdek, przy komentowaniu. To jest dobry nawyk i się autorowi ciepło na sercu robi ;)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Hej, George Hornwood
Uff… ulżyło mi!
Dziękuję serdecznie (również za “klik ocenowy”) i pozdrawiam ;)
Adexx – Moja dwunożna
Hej, Adexx
Świetne opowiadanie. Smutne… może wzruszające… prawie. Dobrze działa Twój tekst na emocje.
Brak happy endu, ale końcówka w pełnie satysfakcjonująca :)
Nie miałem matki.
Mini zgrzyt: O wszystko pyta, ale jednak wie co to “matka”? Niby zna język, więc pewnie powinno to stworzenie wiedzieć sporo. Ale skoro pytało się tę dziewczynę o wszystko, to powinieneś iść w to do samego końca.
Klik – stanowczo.
Pozdrawiam
Hej, Misiu
Super tekst. Przyjemny na ten ponuro-słoneczny dzień!
dostałem dodatkowe dwadzieścia lat życia w pełnym zdrowiu, potem znikł. Zacząłem się martwić, skąd wezmę pieniądze dla „Robotics”.
Lol. Polskie myślenie :)
Mini łapanka:
symboliczna., → kropka i przecinek w jednym
biznesową . → spacja kropka
Pozdrawiam ;)
To pewne niczym śmierć i podatki ;)
Dziękuję serdecznie :)
Język polska nie tylko trudna, ale i zaskakująca. ;)
Zgadza się. Ostatnio zaskoczyło mnie jeszcze “odnośnie do” ;) W jednym zwrocie mniej słów, w drugim więcej. Równowaga w przyrodzie zachowana.
Pozdrawiam.
Hej, regulatorzy
Dziękuję serdecznie za miłe słowa.
…i jest przekonany, że wraz z nim spłynęły na niego wszelkie mądrości, umiejętności i łaski.
Dokładnie! :)
Zaskoczenie na dziś:
Oczywiście nie rozpowiadał o tym wszem wobec.
Całe życie przekonany byłem, że tam musi być “i”.
Oczywiście wszystkie poprawki wprowadzone. Dziękuję i cieszę się, że zawitałaś do mojego tekstu.
Pozdrawiam
Hej, Koala75
Cieszę się, że do mnie zawitałeś. Tym bardziej z miłym komentarzem ;)
Chłopak nie zyskał mojej sympatii (delikatnie mówiąc) i wcale mi go nie żal. :)
To bardzo dobrze!
Dziękuję serdecznie :)
Hej, Misiu.
Super! O, jo, joj!
Dejcie grosz, panowie, panie, oj!
Trochę jak “Grosza daj wiedźminowi”.
Ah… z tym groszem to “ćenszko”. Ostatnio zastanawiałem się nawet jaki gatunek literacki jest najlepszy, aby zarobić.
Chyba będę pisał listy… z żądaniem okupu ;)
Przyjemny tekst Przyjemna pieśń ;)
Pozdrawiam.
Hej, Adexx
Dziękuję za miły komentarz. Cieszę się bardzo, że tekst przypadł Ci do gustu.
Pozdrawiam serdecznie!
Dobra. Przekształcam się z Anonima w… siebie.
Koniec eksperymentu. Ile się można ukrywać. ;)
Hej, chalbarczyk
Świetny tekst, mocno skupiony na emocjach, melancholijny. Bardzo podobał mi się klimat i opisy, które “służyły i wzmacniały opowieść”, że tak to ujmę.
Żałuję, że nie dowiedziałem się czegoś więcej o bohaterkach. No i mało w tym fantastyki.
To nie zmienia faktu: tekst świetny!
Pozdrawiam ;)
Gratulacje!
Czytałem tylko: cezary_cezary – Dziecko zamknięte w krysztale, czyli… (świetny tekst!)
Najwidoczniej resztę będzie trzeba nadrobić ;)
Marcin_Maksymilian
Wiadomo. Jakbyś nie miał radości z pisania, to nie napisałbyś dwóch książek ;) Szacun.
Doczytałem na shoutbox, że ktoś coś wydał…
Gratulacje Marcin_Maksymilian ! :)
Hej, AS
Przyjemny i optymistyczny. Bardzo mi się podoba!
Technicznie się nie wypowiem, ale zastanawiam się, czy gdyby fragment o drzewach i rzekach dać na koniec, to czy nie wybrzmiałoby to mocniej.
jest tyle drzew
na których się nie powiesisz
rzek
w których się nie utopisz
Super. Pozdrawiam ;)
Czołem, DyingPoet
…ale nie obawiaj się. Tutaj znajomi, czy nie znajomi – i tak wyłapią Ci każdym nawet najmniejszy błąd i szczerze powiedzą, co sądzą o tekście.
Pozdrawiam.
Hej, George Hornwood
Zbierałem się długo do tego tekstu, a niepotrzebnie… popłynął mi w kilka chwil. Bardzo przyjemny i ciekawy, choć mało zaskoczył mnie rozwój wydarzeń, to jednak twist był fajny.
Mini łapanko-czepianka (strumień myśli podczas czytania)
Tutaj musiałem się chwilę zastanowić, kto mówi.
– Zmieniłeś się. – Jego starą twarz pokrywały zmarszczki. – Nie byłam pewna.
To mi zasugerowało, że ona dokładnie wie o tym urządzeniu, więc zastanawiałem się: po co on jej to tłumaczy?
– Tak, Bioinfuser mojego ojca i instrukcja obsługi.
Diabelsko nie powinno być dużą literą? Nie mam pewności, więc to bardziej pytanie niż wytknięcie błędu.
– Więc – diabelsko się wyszczerzył. – Zaczynajmy.
Jeszcze raz: świetny tekst.
Pozdrawiam ;)
Cześć,
Bardzo chętnie, przyjmę wszelką pomoc. Szczególnie z przecinkami i powtórzeniami – ale i ogólnym odbiorem.
Z góry dziękuję za wszelką pomoc.
Tytuł: Rozpadlina
Tagi: Inna planeta, obcy, zima, science fiction.
Opis: Opowiadanie o dwóch rozbitkach, którzy muszą się nauczyć współpracy. Lodowa planeta i coś, co czai się w mroku.
Długość: 38458 znaków i raz już wstępnie betowany.
O proszę :o
Hej, Robert Raks
Bardzo miło zaskoczyło mnie Twoje opowiadanie – powinno być już w bibliotece! (klik)
Płynnie się czytało i miało to coś, że zależało na tym, żeby bohater dostał to, czego pragnie. Fajna próba uchwycenia, nieuchwytnej muzy ;) Ciekawe zakończenie.
Pozdrawiam
Robert Raks Malarz
Hej, skryty
Pomysłowy tekst, dobrze się go czyta… no i ludzie się zabijają. Niczego więcej nie potrzeba :)
Cześć, Miś.
Krótko, dla mnie za krótko… ale z happy endem – o co coraz trudniej. Doceniam :)
Hej, zygfryd89
Fajny tekst – jestem zaskoczony, że przy takiej ilości znaków i braku podziału na sceny, przeczytałem to jednym ciągiem. Szok.
Jest klimat, jest satysfakcjonujące zakończenie (a nawet bardzo).
No to, czego mi brakuje?
Myślę, że trochę większej ilości znaków i krótkiego zatrzymania. Tym bardziej na początku, gdzie bohaterowie bardzo szybko akceptują swoją sytuację, a wydarzenia są bardzo dziwne: np. kobieta, która ściąga spodnie bohaterowi.
Wiesz: świetny tekst, ale czegoś musiałem się czepić ;P
Hej, bruce
Przyjemne opowiadanie. W sam raz na poniedziałek po pracy :)
Technicznie nic nie wyłapałem. Opowiadanie intryguje i miejscami bawi.
Z rzeczy bez odpowiedzi: brakowało mi trochę zakończenia, tłumaczącego dlaczego gość machał do kamery… nie znalazłem też obiecanych wulgaryzmów.
Pozdrawiam i klikam
Hej, Finkla
Tekst przyjemny, sprawnie napisany i wesoły. Podobał mi się… tylko końcówka dla mnie nie zagrała. Tu wychodzi ze mnie zupełny “polityczny ignorant”. “Nowoczesna” polityka nie trafia do mnie zupełnie i męczy. Miałem nadzieję, bardziej o zahaczenie o wybitnego austriackiego akwarelistę ;)
Co nie zmienia faktu, że tekst mi się podobał.
Bruce, Ambush, Anet… cześć :)
Pamiętam Twój nick, Ramshiri…
Oj, nie wiem czy to dobrze :p
Hej, regulatorzy :)
Hej, cezary_cezary.
Masz rację… nic zabawnego :)
Mimo wszystko, to najlepszy tekst jaki czytałem w ostatnim czasie. Tekst jest prosty ale pomysłowy. Bardzo szybko mi “płynął”.
Cześć,
Co prawda nowy nie jestem, ale wracam w krótkich zrywach.
Tym razem zabawię trochę dłużej. Poczytam… a i na pewno też coś dodam, ale to później. Pomyślałem, że warto się na nowo przywitać ;)
Hej, AS :)
Uła! Piękne, pozamiatałeś!
Hej, dawidiq150
Mini łapanka:
– Bardzo mało prawdopodobne. <bez kropki> – odparł Damian uśmiechając się z pogardą dla laika.
– Cholera, źle się czuję.<bez kropki> – powiedział nagle Marcin<przecinek> gdy nią jechali.
– O Boże! – westchnął<przecinek> gdy ujrzał straszną i absurdalną scenę jak naukowiec
Dawno nie czytałem Twoich tekstów a ten bardzo mi się podobał.
Przyjemny, bardzo szybko się czytało. Dobre rozwiązanie na sam koniec: że kwiatki jednak odleciały dalej.
“Asimov14” dodatkowy plus za nazwę statku ;)
Oczywiście zgadzam się z przedmówczynią. Naukowcy wydawali się trochę naiwni w swoich przypuszczeniach.
Pozdrawiam
“Do wszystkich zagubionych. “
Dzięki, Storm ;)
Przyjemnie ponury wiersz. Generalnie wiersze do mnie nie trafiają, ale ten mi się podobał.
Pozdrawiam
Hej, tomolew
Magię absyntu czuć w każdym zdaniu Twojego szorta, aż dostałem choroby sierocej podczas czytania.
Bardzo fajne! Dziękuję za dbanie o dobry humor na portalu i promowanie alko… ;)
Hej, MrPiQ
Zacznę od tego, że technicznie dość dobrze napisane. Mój komentarz będzie w chaotyczny i z podsumowaniem na końcu, bo robię notatki podczas czytania. Tekst jest długi, więc musiałem! Nie przestrasz się ;)
– Czysto i wyraźnie – usłyszała jego flegmatyczny głos.
Usłyszała – z wielkiej litery i po kropce – tak mi się wydaje. Gdzieś w tekście jeszcze się powtarzało to usłyszenie z małej.
– Znowu ten szkodnik – zabrzmiał znany głos. – Węszy. Spiskuje.
– Pomagasz im, wiem o tym – odezwał się Głos.
Zazwyczaj głos jest z dużej, więc zakładam, że tutaj też powinien?
Co prawda trzymała w ręku butelkę z sokiem pomarańczowym
Moje myśli: po co jej ta butelka?
– Masz, napij się. – Podała małej butelkę. – Jak tu przetrwałaś?
Aha, już wiem… Trochę niepotrzebny zabieg moim zdaniem.
Nad nią otworzył się przestwór czystego nieba.
Mała chwyciła ją za rękę i spojrzała prosto w oczy. Jej wzrok był jakiś obcy. Nagle wzięła głęboki oddech i obie zaczęły się unosić. Na początku delikatnie, potem szybciej i szybciej.
Co tu się wydarzyło? Nie mam pojęcia. Dwa razy czytałem cały fragment.
Dodatkowo: jedyne, o czym myśli bohaterka to – musimy ich ostrzec. Żadnego zdziwienia… potem okazało się, że to sen, więc okej, jest to zrozumiałe i już się nie czepiam. :)
Idąc dalej: mało smutno tej kobiecie skoro na przekąski się wybrała i nagle się zadomowiła w stołówce :)
– W pobliżu jest telewizor. Włączę go głośno.
Po co? Bo na początku Wip nie mówi, o co chodzi. Wydaje się to nakierowaniem w odpowiednią stronę fabuły, ale zupełnie nielogicznym. Mógł powiedzieć – “Włączę go głośno, musisz coś zobaczyć” to zaciekawiłoby czytelnika.
– Musisz to zobaczyć – oświadczył Wip, a Jess rozsiadła się wygodnie na fotelu. Chciała wreszcie odpocząć.
Odpoczywać? Teraz? I tak spała z mordercą w jednym budynku. Gdyby było coś, o zarwaniu nocki wcześniej to rozumiem. Zabili jej partnera, a ona śpi i je.
Podsumowanie
Zacznę od minusa od razu. Jednego, moim zdaniem dużego.
Na minus: zanim cokolwiek się dowiedzieliśmy, rzeczywiście mieliśmy do czynienia z bohaterką, o której nic nie było powiedziane, która nie miała relacji z partnerem zarysowanej, więc nie wiadomo było, po co ona tam wraca do tego budynku. Więc zgadzam się z wypowiedzią Zakapiora:
“Czytając spędzamy czas głównie z Jess, o której niespecjalnie wiele wiemy, ciężko więc przejąć się jej losami.”
Moim zdaniem to był największy problem z tym tekstem. Tym bardziej, jeżeli całość miała być bardzo psychologiczna. Uważam, że można by więcej posiedzieć w głowie bohaterki a mniej chodzić po korytarzach.
A teraz plusy na osłodę:
Dobry technicznie tekst i ciekawe rozwiązanie na końcu. Końcówka sama jest największym plusem moim zdaniem.
Pozdrawiam.
Hej, MichaelBullfinch
I na samym końcu spojler: nie będzie dwunastego pokolenia :)
Przyjemny szort, rzucenie światła na historię od trochę innej strony. Udany tekst, gratulacje!
Pozdrawiam.
Hej, MichaelBullfinch
Przyjemny tekst. Na tyle krótki, że nie wiem, co więcej mogę napisać niż: podobał mi się!
Ciężko czegokolwiek się przyczepić, bo widzę, że buldożer już tędy przejeżdżał ;)
edit
“Gdy Tatko tego…” – tatko nie z małej litery?
Właśnie zauważyłem, że jest druga część – no to idę ;)
Hej,
Bardzo klimatyczny szort.
Na osobne oklaski zasługuje moim zdaniem ten bardzo obrazowy fragment:
Pod lewym płucem mieszkała cała ich kolonia, która obrzydliwie furczała przy każdym wydechu. Spłacałeś dług, który zaciągnąłeś bezmyślnie, pożerając ich rój.
Na początku potykałem się o narrację co chwilę, ale po prostu, rzadko się z taką spotykam. Tak, też mi się z RPG skojarzyło.
Pozdrawiam ;)
Hej, Bardjaskier
Bardzo dobre opowiadanie! Plusy to na pewno klimat i realizm. Smutna i niezwykle ludzka historia. Ale muszę się czepić, żebyś miał cokolwiek z mojego komentarza.
Minusy:
Końcówka na tyle przewidywalna, że ostatnia scena nic nie wnosi. Już dawno było wiadomo, że kręcimy się wokół ostrza, dlatego tą scenę można było dać albo wcześniej albo zakończyć po prostu na: “nim jeszcze palce ducha zacisnęły się na sercu i je zatrzymały.”… czy coś w tym stylu.
Nadal uważam, że to bardzo dobre opowiadanie.
Pozdrawiam
Hej Misiu!
Tak po misiowemu napisane, więc nie ma co się dziwić, że przyjemnie się czytało ;)
Hej, bruce
Fajnie, z humorem, szybko się czyta.
Podpisuję się pod twierdzeniem, że historia i fantastyka w Twoim przypadku to dobre połączenie.
Pozdrawiam :)
Hej, pnzrdiv.117
Bardzo dobrze się czytało. Humor na plus.
Końcówki nie zrozumiałem chyba. Trochę chaotyczna się też wydaje. Wpadło Ci też kilka nadprogramowych enterów.
Zakładam, że kolejne gwiazdki *** (sceny) są przejściem do kolejnej perspektywy. Przez te urywane sceny się pogubiłem właśnie. Przechodzenie od pierwszej do trzeciej osoby między scenami. W takim razie czemu to jest w jednej scenie? Wchodzi nowa perspektywa, a na końcu jeden akapit po enterze – w pierwszej osobie.
– Zajmę się tym osobiście. Chcemy rozpierdolić tę cholerną radę, tak samo jak i wy.
Przyczajony za filarem, próbowałem przeładować magazynek. Ręce mi się trzęsły, przez co część naboi wylądowała na podłodze. Od utraty krwi robiło mi się słabo.
Ogólnie dobre opowiadanie. Fajnie się czytało.
Pozdrawiam.
Dziękuję, regulatorzy!
Hej, Ambush.
W takim razie cieszę się bardzo, że udało Ci się przeczytać to opowiadanie. Chciałem pokazać rzeczywistość, w której nie ma monologów “i dlatego właśnie Cię zabiję”. Tylko pojedynczy strzał, bez szczególnego ostrzeżenia.
Barnard i Ska skojarzyli mi się z łódzkimi Łowcami skór.
Bardzo dobre skojarzenie! :)
Dziękuję serdecznie za kliki.
Pozdrawiam.
Hej, regulatorzy.
Tyle miłych słów. Dziękuję serdecznie. Cieszę się, że tekst przypadł Ci do gustu.
Wykonanie pozostawia sporo do życzenia, ale mam nadzieję, że poprawisz usterki, bo chciałabym móc zgłosić opowiadanie do Biblioteki.
Biblioteka? Tym bardziej dziękuję. Jestem już po poprawkach, ale odniosę się do nielicznych. Oczywiście większość po prostu zmieniłem bez gadania :)
– Co prawda ładna, ale za grosz rozumu, pomyślał. → Zbędna półpauza. Przed myśleniem nie stawia się półpauzy.
Nad tym musiałem się zastanowić chwilę dłużej. Bo to są myśli zapisane w trakcie dialogu. Przebudowałem trochę.
– No to, co tu kurwa jeszcze robisz?
Co prawda ładna, ale za grosz rozumu, pomyślał.
– Może mam wykonywać za was robotę? – Dodał, uśmiechając się mimowolnie. W tym stroju bardziej wyglądała jak ślicznotka z filmów dla dorosłych niż faktyczna pielęgniarka.
Najwidoczniej stwierdził, że jest już wystarczająco daleko, bo odwrócił się i omiótł wzrokiem cały szpital. Zupełnie jakby sprawdzał, czy to właściwy.
Tak, ale coraz mniej jestem jego pewien. Nad tym jeszcze się zastanowię.
Co jeszcze wyniosłem z Twoich uwag:
– Przypomniałem sobie, że przecież jest takie słowo jak “baretki”
– Tyle razy pomyliłem podłogę z ziemią, że wreszcie wbiłem to sobie do głowy.
Dziękuję!
Hej, bruce. Serdecznie dziękuję za pomoc i cieszę się, że pomysł Ci się spodobał. Klik? Super, tym bardziej dziękuję :) Pozdrawiam!
Hej, dziękuję za szybką odpowiedź.
Jeszcze zastanowię się co zrobić w przypadku tego opowiadania. Być może zmienię to tak, jak mówisz Finkla (szyk zdania).
Na przyszłość, po prostu będę robił tak, jak mówisz regulatorzy, bo za każdym razem mam rozterki co z tym zrobić.
Jeszcze raz dziękuję :)
Hej,
Z cyklu: jak to napisać?
Zapis myśli w nowym opowiadaniu robię za pomocą kursywy. Potem przecinek i “pomyślał”, “zastanowił się” itp.
A co jeżeli “pomyślunek” jest pytaniem? Wtedy mamy znak zapytania i… czy “Zastanawiał się” powinno być wielką literą?
Gdzie u diabła był ten złamas? Zastanawiał się Bernard.
Cześć, potrzebuję pomocy z opowiadaniem.
Ogólne wrażenia + przecinkologia, powtórzenia i miejsca, gdzie brak płynności itp.
Tekst jest już po trzech turach poprawek i jednej becie.
Tytuł: Usprawnieni
Znaki: 32 000
Gatunek: Trochę horror. Zahacza o tematykę organów.
Tekst jest o tajemniczym wojskowym, który przychodzi do szpitala w czasie, gdy zaczyna się huragan i zaczyna węszyć.
Wulgaryzmy? Obecne.
Hej, regulatorzy
Cieszę się, że chociaż częściowo dałaś się zaskoczyć ;)
Poprawki oczywiście wprowadzone – dziękuję za owocną łapankę i przepraszam, że Twój komentarzy tyle czasu został bez odpowiedzi.
Pozdrawiam serdecznie