Profil użytkownika


komentarze: 171, w dziale opowiadań: 171, opowiadania: 129

Ostatnie sto komentarzy

Oczywiście, że przeczytałem całość. Wolałem opinię zachować dla siebie. A procesować można się w sądzie i jak na razie słowniki poprawnej polszczyzny, na szczęście, nie akceptują tej kalki z angielskiego. Język polski jest bogaty i piękny i zaśmiecanie go pseudoangieszczyzną nie jest eleganckie. A processing to po polsku przetwarzanie i w takim znaczeniu słowo to przez dziesięciolecia było używane także przez programistów.

"… hosta PROCESUJĄCEGO dane … ". A może po polsku ?  "… hosta PRZETWARZAJĄCEGO dane …" ?

"Rychło w czas" bo własnie coś się zaczęło. Zwrot "rychło w czas" jest IRONICZNYM stwierdzeniem, że ktoś (coś) się spóźnił. Może też być użyty w znaczeniu "nie w porę". Wydaje mi się, że autor raczej miał na myśli "w samą porę" czy np. "w ostatniej chwili".

"… podziurawionej OD jakiegoś wybuchu" – "podziurawionej PRZEZ jakiś wybuch"

Gdzieś mignęły mi też "szyby wybite OD wybuchu …" – oczywiscie powinno być "szyby wybite PRZEZ wybuch "

@Canulas. A skądżeś Ty wziął słowo"uspać" ???  Co to za dziwoląg ? W słownikach polszczyzny nie do znalezienia.

@Kiejstut. Obawiam się, że troszkę na wyrost zachwyciłeś się "personifikacją" kosmosu. Jeśli, jak mi się wydaje, autor faktycznie wykonał skuteczny "risercz", to miał na myśli prawa fizyki rządzące w naszym (może jedynym, a może nie) wszechświecie. Niekoniecznie tylko te, które JUŻ znamy. Np. sugerowane przez Hawkinga prawo ochrony chronologii.

"… powoli leciała w stronę LOKALNEJ gwiazdy …". Hmmm … Nie brzmi to zbyt "polsko". Nawet "angielsko" chyba też nie … Za to czysto polskie byłoby "… w stronę POBLISKIEJ gwiazdy …".

Otóż NIE. Fizycy nie rozważają istnienia materii o ujemnej entropii, gdyż byłoby to sprzeczne z drugą zasadą termodynamiki. A fizyka to nie bujanie w obłokach lecz NAUKA experymentalna. I dopóki choć jedna obserwacja lub jeden experyment nie zasugeruje "nieprawdziwości" drugiej zasady w znanym nam brzmieniu, dopóty fizycy nie będą o tym bajać. Chyba, że jako autorzy s-f. Natomiast "rozważył" istnienie takiej materii Dukaj w Lodzie.

"Można powiedzieć, że … pożera ciepło ?". Czyli, że żywi się energią. A cóż innego niż "pożeranie" energii fotonów czynią rośliny zielone ?  To właśnie fotony są ich "glukozą".

"… mimo zaniechania jakiejkolwiek komunikacji elektronicznej zdołały się porozumieć. … zaczęła nadawać sygnały za pomocą promienia lasera.". A czy laser nie jest aby urządzeniem elektronicznym ?

Bardzo mnie zmartwiło tak brutalne "przycięcie" liczby wszechświatów. Przyjmując za p..unkt wyjścia liczbę rozmaitości Calabiego-Lau mamy 10 do potęgi 500 . To troszeczkę więcej niż marne 10 do potęgi 9.

A tak już serio. Polskie słowo "szansa" nie jest prostym tłumaczeniem angielskiego "chance". Szansa ma ZAWSZE konotacje POZYTYWNE. Kiedy mówimy o efekcie niepożądanym, to nie martwi nas SZANSA jego zaistnienia, lecz jego RYZYKO. Piszesz : "Jednak im więcej procesorów było odpalonych jednocześnie, tym większa była SZANSA na zakłócenia". Powinno być "…, tym większe było RYZYKO zakłóceń". Ogólnie sporo błędów, ale bez tragedii. Jednak przeniesienie reguł rządzących zbiorami nieskończonymi (choć policzalnymi) na skończone jest … hmmm … nieco naiwne ?

To są faktycznie sprawy dość specyficzne. Bo gdy wchodzimy zbyt głęboko w analizowanie rzeczywistości, to przyczynowość przestaje się wydawać tak oczywista. Niektóre eksperymenty, jak np. eksperymenty z wyborem opóźnionym (ang. delayed-choice experiments), wskazują, że przyszłość może wpływać na przeszłe właściwości układu. Przykłady takich eksperymentów:

Eksperyment Wheeler’a z wyborem opóźnionym.

Teoria transakcyjna Johna Cramera: Zakłada istnienie fal „zaawansowanych” (biegnących wstecz w czasie) i „retardowanych” (biegnących w przód w czasie), które wspólnie determinują wynik pomiaru.

Nie wgłębiając się zbytnio wydaje się, że ci, którzy serio uważają iż odczuwana przez nas rzeczywistość jest emanacją matematyki, przyjmują matematyczną strukturę mechaniki kwantowej (która tę mechanikę określa poniekąd) za pierwotną. Sorry, bla bla bla – już nie mącę. Wszystkiego najlepszego w dwa tysiące dwudziestym piątym.

Malutkie nieporozumienie na początku. W zasadzie to czy "koledzy po fachu" rozumieją jest sprawą drugorzędną. Fizyka to nauka doświadczalna. Tak, oczywiście, istnieje fizyka teoretyczna ale wszystko co tworzą teoretycy pozostaje hipotezą (zakładając spójność itd) dopóty, dopóki jej przewidywań nie da się potwierdzić experymentalnie lub obserwacyjnie. I dopiero wtedy można ew. myśleć o Noblu. Tak było np. z bozonem Higsa, który to bozon "czekał na swojego Nobla" kilka dziesięcioleci aż LHC był w stanie go znaleźć. (Chociaż tutaj są pewne teorie spiskowe …).

Czemu to jest SCIENCE ?  Bo akcję umieszczono gdzieś w kosmosie ? To stanowczo za mało. Hotel, 

ijany partner, mafioso … Skąd my to znamy ?

@Żongler.Piszesz, że poprawność używanego języka jest nieistotna. Kiedy już każdy z nas zacznie używać dowolnie (oczywiście z lenistwa – po co się uczyć ?) zmodyfikowanego języka wszelka komunikacja stanie się ciągiem nieporozumień i pomyłek. A w sferze imponderabiliów – język to jest to, co pozwala trwać narodom. Stopniowa zamiana języka w bełkot doprowadziłaby do upadku kultury.

" Wąski korytarz po bokach przeszklenia, …". Hmmm … Mamy więc PRZESZKLENIE, po którego bokach (l.m.) znajduje się wąski korytarz (l.p. ?) . "… , przypominają rozety …". Kto (co) przypomina rozety ? I komu przypominają ?  A może "Wąski korytarz, przeszklenia po bokach przypominają rozety …) ? Albo "Wąski korytarz. Przeszklenia po bokach przypominają …) ?

Podobało mi się. Ale to pewnie wynika stąd, że tematyka leży w obszarze moich zainteresowań. Muszę zgodzić się z wieloma uwagami Tarniny. Poza tym mam wątpliwości dotyczące obrazowania. Potrafimy narysować na płaszczyźnie coś, co tworzy złudzenie trójwymiarowości. Tworzone są obiekty trójwymiarowe takie, że istnieją ludzie twierdzacy iż widzą ich czterowymiarowość. Ale to zawsze jest różnica zaledwie jednego wymiaru. Tymczasem rozmaitości Calabiego-Yau to znacznie więcej wymiarów niż cztery. A jak zaprezentować w trójwymiarze obiekty dziesięcio– czy jedenastowymiarowe (struny) ? Ale i tak fajna zabawa.

@Tarnina. Co do odkrywania matematyki, to zwolennicy tego poglądu uważają, że to matematyka jest realna, a to co my bierzemy za rzeczywistość jest jej emanacją. Trochę to przypomina Platona.

Jest jakiś pomysł. Jest akcja. Jest nawet całkiem bogate słownictwo (już rzadka "przypadłość"). Ale na Boga ! Skąd to zadęcie ? Czemu ma służyć używanie wyszukanych słów (zresztą nie zawsze zgodne z ich znaczeniem). Wygląda to tak, jakbyś chciał komuś (komu ?) zaimponować (rzekomą ?) erudycją. O pisarzu najlepiej świadczy język bogaty, ale nie przeładowany napuszonymi sformułowaniami. No i troszkę błędów. Przykłady :

"Po jej OGACONEJ twarzy … . ". Co to jest ogacona twarz ? Ogacony to ocieplony (słomą, mchem lub t.p.).

"Ledwo CO widać". Poprawnie – ledwo widać. Ledwo co to po prostu niedawno.

"W gęstym podszycie lasu …". Mamy podszycie lasu, więc w gęstym podszyciU lasu…

"starał się jakOby spojrzeć …". Powinno być "jakby". "Jakoby" to spójnik podający w wątpliwość tezę. Np. "Udawał niewiniątko, twierdząc JAKOBY w tym czasie przebywał za granicą".

"Poza cichym … skrzypieniem drzewostanu …". Drzewostan to zbiorowisko drzew pokrywające pewien obszar. Nabpewno słyszał dźwięki wydawane przez cały drzewostan ? Po co tu owo zbiorowisko ? Czy nie wystarczyłoby skrzypienie drzewa lub drzew ?

"Na żaden doskonały plan nie wpadnę …". Na plan się nie wpada. Wpada się na pomysł. Plan się wymyśla, obmyśla, opracowuje, układa …

"Odłamki DRZEWOSTANU przestały …". J.w.

"Z pomocą Pawełka pchnął ciężki odrzwia … ".  SJP – konstrukcyjne ujęcie otworu drzwiowego. Nie wystarczyłyby drzwi ?

Itd itp. 

Ale ogólnie nieźle. Trzymaj się i nie odpuszczaj.

 

 

Hej Zygfrydzie, bardzo mi się spodobała kracja świata. (sorry).

Zabawne i inteligentne. Tylko czemu SCIENCE-fiction. Fiction owszem, ale science ? To raczej fantasy, bo każda akcja z udziałem Bogów, diabłów, aniołów itp wykracza poza ramy science.

Technicznie – z "wysokości" nad płaszczyzną Drogi mlecznej równej odległości od Ziemii do Marsa (której odległości, bo się zmienia ?) raczej nie ogarnęłoby się całego obrazu galaktyki. Maksymalna odległość od Ziemii do Marsa oscyluje w okolicach 20 minut świetlnych. A średnica Drogi Mlecznej to sto – sto dwadzieścia TYSIĘCY LAT świetlnych Przelicz lata na minuty a zrozumiesz. To trochę tak, jak oglądanie kontynentu aeurazjatyckiego z wysokości jednego milimetra.

Podzielam, niestety, opinię Regulatorzy. S-F to nie jest miejsce rozważań o Bogu. No i nie zgadzam się, jako ateista, z opinią, że opowiadanie jest ciekawe zarówno dla wierzących jak i dla ateistów.

@bruce – "dwoje dżentelmenów" to, niestety, nie literówka. Ten błąd językowy zwolna staje się nagminny. Pomijam już policjantów zwracających się do kierowców "panowie obydwoje ..". Ale w telewizji dwaj panowie inżynierowie mówią o sobie "my obydwoje …".  Eeeeh ….

Ślimaku Szanowny, sorry za czepialstwo. Mam "cuś z głową" na tle zwierzaków, bo nadal większość z nas nie widzi, że w sferze emocji są one niemal takie same jak my. I rzecz nie tylko w przywiązaniu do "właściciela" (jak można być właścicielem inteligentnej istoty ? – mój pies należy do rodziny).

Fajne !

P.S. Jezu, Irka, to "kĄpletnie" …. hmmmm … serio ? Za stary jestem i nie łapię humoru ?

Świetny s-f. Literacko niech ocenią fachowcy – dla mnie może być. Drobna uwaga – właśnie dlatego, że jest tak dobry background science, nieco razi każdy zgrzyt. Backup psa czy kota jest idealny pod każdym względem, a z człowiekiem nie całkiem, bo nie udaje się z pamięcią i świadomością. Tylko, że kot czy pies pozbawiony pamięci to już zupełnie nie to samo stworzenie. Tak samo jak człowiek. Co do świadomości nie mamy calkowitej jasności, ale wiele badań (oraz moje osobiste obserwacje) sugeruje, że przynajmniej niektóre zwierzęta ( w tym np. sroki) ją posiadają. Ale i tak opowiadanie jest super.

WOW ! Nareszcie znów prawdziwy SF ! Brak mi słów, ale TO JEST TO. Światotwórstwo. Science (nieczęste). "Gęstość" i wizja. W Y O B R A Ź N I A . Dzięki i proszę o jeszcze.

SJP : szansa – możliwość powodzenia w jakiejś sprawie lub zaistnienia jakichś pożądanych okoliczności.

W języku polskim istnieje słowo "ryzyko". Użycie słowa "szansa" zamiast słowa "ryzyko" to anglicyzm.

"Może poDUpadam w pychę …". SJP : podupadać – marnieć, tracić na znaczeniu ; tracić zdrowie. WNIOSEK : nie da się podupadać w pychę. W pychę można popaść, popadać.

@PsychoFish. Tu masz rację. Mea culpa.

 

Dla wyjaśnienia dodam, źe moją intencją nie było "dokopanie" autorowi, lecz sprowokowanie do przyznania, że jest chłopcem. Wtedy bym go pochwalił  bo jak na dzieciaka (szacuję na 12 lat)  napisał to całkiem fajnie. Źle się do tego zabrałem. Raz jeszcze sorry.

Wielce szanowny PsychoFiszu. Czego nie zrozumiałeś ? Napisałem "bajeczka jakich tysiące". To nie jest ocena, ani złośliwość. To fakt. Na Twoje pismo odpisałem. Gorąco namawiam do przeczytania. Tutaj dodam cytat z Wikipedii: "ad personam – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać rzekome lub rzeczywiste cechy swego przeciwnika …". Aż do tej pory sporu nie było, bo aby był spór musiałaby zaistnieć choć jedna wypowiedź spór ten podnosząca. Teraz z przyjemnością widzę w Tobie adwersarza. Z przyjemnością, bo uwielbiam dyskusje. Ja nie tylko nie opisywałem cech przeciwnika. Ja nie mam tam przeciwnika (bo nie ma sporu). A gdy dyskutuję z osobą mającą odmienne zdanie, to osoba ta dla mnie nie jest przeciwnikiem, lecz adwersarzem. Widzę tam początkującego autora, któremu wskazuję błędne, w moim odczuciu, podejście do tak pięknej dziedziny ludzkiej aktywnosci jak TWÓRCZOŚĆ. W wielkiej wyrozumiałości swej rozumiesz moje … niezadowolenie  ? … rozczarowanie ?  Sorry, uciekło.  Obawiam się jednak, że dopadło Cię zjawisko "przeniesienia". Postrzegasz mnie na swój obraz i podobieństwo. Tymczasem różni ludzie niezwykle rzadko w  takich samych okolicznościach mają takie same reakcje, bo kierują nimi różne motywacje. Ja, decydując się na czytanie opowiadań z TEGO portalu nie oczekiwałem raczej Lema czy Asimowa. Raczej chciałem ujrzeć "gdzie się znajdujemy, dokąd zmierzamy".  Dlatego cieszą mnie doskonale napisane wyjątki i daję temu wyraz. Natomiast teksty tuzinkowe, nijakie, wtórnie wtórne są, wybacz, tym, czego w zasadzie się  spodziewam. I nie wzbudzają one we mnie uczuć negatywnych. Raczej chęć wskazania "ścieżki pod górę". Czynię to czasem tonem lekko żartobliwie-uszczypliwym licząc poniekąd na przebudzenie ambicji twórcy. Nie łudzę się, że każdy zechce troszkę popracować. W końcu naokoło słychać "nie bawisz się, nie żyjesz". Niestety coraz częściej czytamy o wypadkach młodych i bardzo młodych w myśl innej zasady : "bawisz się nie żyjesz". Dlatego może jednak warto próbować pobudzać myślenie. Chęć nauki też, by nie kończyli jak ten młodzian, którego nie nauczył niczego madat i wkrótce potem się zabił.  Może Cię zdziwię, ale wszystko o czy tu piszę to są fragmenty tej samej, większej całości, Pozdrawiam serdecznie.

Czy już widzisz, że błędnie zatytułowałeś swój tekst wysłany do mnie na priva.

P.S. Wygląda na to, że nie potrafię odpowiedzieć na priva, bo nigdzie tego swojego przyciężkawego tekstu (wróć ! tekst jest genialny, cudowny, mega pomocny. hmm … jakby tu jeszcze słodziej, żeby było megapoprawnie politycznie … ?) nie widzę. HELP !!! Jak odpisać na priva ?

"… siedemdziesięciu centymetrowych …" – nie jestem pewien – czy tam faktycznie było siedemdziesiąt jednocentymetrowych skorup, czy też były to owalne siedemdziesięciocentymetrowe skorupy.

"… czy ludzka pamięć mogła sobie wyobrazić" – pamięć sobie nie wyobraża. Pamięć … pamięta. Lub nie. Wyobraża sobie wyobraźnia. A ta może sobie wyobrazić niemal wszystko.

"… skąd z ery kamienia czy marnych narzędzi …" . Przecież wiadomo skąd – z ery kamienia … Myślę, że jednak "… jak z ery kamienia czy marnych narzędzi …"

Baaardzo mi się spodobało  wywaRZenie drzwi. Skoro "warzyć" znaczy dosłownie "gotować", to takie warzone drzwi musiały być posiłkiem wysokokalorycznym. Ja tam bym drzwi wywaŻał, a nie konsumował.

Neandertalczy nie był naszym przodkiem (trochę jego genów mamy wskutek krzyżowania międzygatunkowego). I to nie on i nie jego potomkowie zaznali rozkoszy podróżowania do gwiazd.

Autor przedstawia się jako mężczyzna. Czemu więc pisze jak uczeń wczesnej klasy podstawowej ?  Styl tak naiwny, że aż boli … No i język … Nie patrzymy SIĘ na kogoś/coś, lecz patrzymy na kogoś/coś. Gdzie i kiedy (poza serialową sieczką) słyszałeś zwrot "oficerze Kowalski zrób to czy tamto" ? (nawiasem mówiąc anglojęzyczny oficer, to nasz funkcjonariusz). Owszem u Sienkiewicza spotykamy się ze zwrotem "panie oficerze", ale akcja toczy się niemal 400 lat temu. Dziś mówimy "poruczniku Kowalski …", "kapitanie Kwiatkowski…", czy "panie chorąży …". No i to wszystko, o czym już napisali przedpiścy.

"patrzymy SIĘ na siebie …" – "patrzymy na siebie …"

"Ciężko nazywać go synem …" – ciężki może być kamień. "Trudno nazywać go synem …".

Niestety nie dotarło. Nie o neologizmy mi chodziło lecz o pomysły. Pomyśl kiedy pisali tacy pisarze jak Lem czy Asimow i O CZYM oni pisali. Wybiegali myślą w daleką przyszłość tworząc prawdziwie nowe idee. Ok. 25 lat przed pierwszym pecetem i jeszcze więcej przed stworzeniem internetu czytałem s-f, w którym gwiezdni podróżnicy, wskutek dylatacji czasu zastali Ziemię o ponad 100 lat starszą. Kiedy po dziesięcioleciach przypomniałem sobie tę historię, byłem wstrząśnięty potęgą wyobraźni autora, który przewidział świat łudząco podobny do naszego. A gdy to pisał nikomu nie śnił się internet , www czy smartfon. To jest potęga wyobraźni podpartej taką wiedzą, która pozwala na wizjonerskie obrazy przyszłości. Tak powinna wyglądać s-f. Tymczasem Ty, pisząc rzekomo o świecie za TYSIĄCE lat, nie potrafisz wyskoczyć z epoki tableta. To właśnie tak mnie zasmuciło. 

Przeraża mnie tragicznie skąpa wyobraźnia wielu autorów młodszego pokolenia. Pomyślmy – zaledwie półwieku temu nikomu nie roił się mobilny telefon z ekranem, tablet, google itp itd. 60 lat temu ponad 90% Polaków nie wiedziało o istnieniu komputera, a słowo "komputer" nie istniało w języku polskim. Anglicy tym słowem określali panie, które wykonywały obliczenia w czasie II W.Ś. A tu mamy rzeczywistość tak odległą, że organiczni ludzie są dziwacznym wspomnieniem. Czyli wiele, wiele tysięcy lat. I co ? I nadal tablety, ekrany, … dzisiejsza technologia nieco może podrasowana. Użycie kilku określeń w rodzaju "grawi…coś tam" naprawdę niewiele wnosi. To naprawdę smutne …

Fascynacja złem. To jest nieszczęście tzw. cywilizowanych społeczeństw. Coraz więcej tandetnej pogoni za tanią popularnością w panoszącym się prymitywie.

Naprawdę fajny s-f. Gdyby jeszcze analizę rekordów zastąpić polską analizą zapisów, to już nie miałbym się do czego przyczepić. Czekam na dalszy ciąg.

Zacznę od zdziwienia. Naprawdę trzeba się domyślać o jakiego pasożyta chodzi ??? No i znów to samo – To na pewno nie jest SCIENCE-fiction. Tak naprawdę, to w ogóle mam wątpliwość, czy to jest fiction.

Sorry, dla mnie hmmm … niezbyt. No i to nie jest SCIENCE-fiction. Science, póki co, definitywnie odrzuca możliwość rozmowy z zaświatami.

Czytało się … jakoś. W zasadzie mam odczucia podobne do AdamaKB. Dodam małą uwagę do "reserczu" – Słońce nie będzie supernovą, jak (chyba?) ma wynikać z opowiadania. Jest na to trochę za małe.

"Odrzwia zaszurały …" – odrzwia są nieruchome, więc nie mogą zaszurać. SJP – "ODRZWIA : oprawa bądź budowlane umocnienie otworu, w którym zamocowane są drzwi".

"… nie miała wyboru, jak w końcu się wyciszyć." – coś z tym zdaniem jest nie tak. "… nie miała innego wyjścia jak w końcu się uciszyć" ? (wyciszenie to jest stan wewnętrzny umysłu). Albo może "… nie miała wyboru – musiała w końcu się uciszyć" ? … ?

Zakończenia nie ogarnąłem miałkim rozumem.

Faktycznie opowiadanie niebanalne. Było. Do momentu, gdy przerodziło się w sensacyjną historyjkę z dość (od pewnego momentu) przewidywalnym zakończeniem. Szkoda, bo początek byl bardzo obiecujący.

P.S. Przeczytaj to jeszcze raz i popraw kilka wyraźnych potknięć w budowie zdań.

Tak. W tej konstrukcji powinno być "na to". Jeśli chcemy zwracać uwagę, to musimy zwracać ją na coś (chyba, że dotyczyłoby to uwagi zwróconej komuś w sensie krytycznym).

Nie wiem czy antynaukowość dotyczy także języka. Jeśli nie, to :

"… nie zważając, że …" – "… nie zważając NA TO, że …".

Oczywißvie, że jestem zainteresowany. Na betatestera nie mam kwalifikacji (fantasy to nie moja bajka) , ale przeczytam chętnie.

Sorry. Czytając TYLKO to jedno opowiadanie odnosi się mylne wrażenie. Znalazłem ten portal względnie niedawno i nie znam wielu tekstów publikowanych dawniej. Tacy też mogą się tu trafiać. Może by pomyśleć nad krótkim wprowadzeniem w stworzony kiedyś świat ? Tak dla nowicjuszy ? Pozdrawiam.

"Nos miał długi i jednocześnie cienki, którego …". To nie brzmi zbyt dobrze. A może "Miał długi i jednocześnie cienki nos, którego …" ?

"Kto z państwa ma NA tyle odwagi …" – "Kto z państwa ma tyle odwagi …".

"… stojąc blisko iluzjonisty, zaczęło do niego docierać …".  Czyli COŚ stojąc zaczęło docierać … hmmm …  A może "… gdy stał blisko iluzjonisty, zaczęło do niego docierać …" ?

Chyba niezłe jak na fantasy. Nie moja bajka.

"… powiedziała oniemiałym głosem". Czy oniemiały głos to miał być oksymoron ?

"… inne lokum nie są tak duże …". Słowo "lokum" nie posiada liczby mnogiej i oznacza (pojedyńcze) pomieszczenie, mieszkanie.

Hmmm … wieczorowy to raczej strój. A Chicago chyba miało być wieczorne ?

Lubieżnie spoglądać na jadło … ? No cóż, różne bywają preferencje seksualne. (lubieżny – sjp : sprośny, perwersyjny…).

"… lecz ona nadal patrzała w tÁ samą stronę …" – "… lecz ona nadal patrzała w tĘ samą stronę …"

"Pewnie niektórzy służą RODU Stettenów …" – "… słuzą RODOWI Stettenów …"

"… i gestem zaprosił iść obok niego"  – "… i gestem zaprosił by szła obok niego"

"… korytarz … upierał się w szerokie drzwi …". Nie bardzo wiadomo jak to zdanie MIAŁO być zbudowane. Upierać się może człowiek, lub np osioł. Ale korytarz ? Załóżmy, że miało być "opierał się …". Ale jak korytarz może się opierać ? A już opierać się "W" a nie "O" … ?  Tajemna sprawa z tym korytarzem.

"Klara przygotowała się na najdłuższe". Brzmi hmmm … interesująco ?  Czegoś tu chyba brak ?

Huczne może być wesele, ale nie życzenie.

"… poczuła ścisk w gardle …" – "… poczuła ucisk w gardle …". Ścisk bywa w tramwaju, w metrze …

Zamknąć można drzwi, nie odrzwia. SJP : odrzwia – konstrukcyjne ujęcie otworu drzwiowego, złożone z węgarów i nadproża.

"… spostrzegła …TĄ …ciotkę …" – "… spstrzegła TĘ … ciotkę …"

wyglądało by – wyglądałoby

"… było czymś średnim między …" – "… było czymś POśrednim …"

"Natomiast wasale mającE …" – "Natomiast wasale mającY …" . SJP : wasal – lennik, hołdownik, człowiek zobowiązany do świadczenia usług seniorowi.

Bliżej początku opowiadania jest sformułowanie "zamek, rezydencja kosmicznego wasala …". Z późniejszej treści wynika jednak, że TEN zamek był (jest ?) raczej rezydencją kosmicznego seniora, o którym mowa w opowiadaniu. Generalnie pojęcia wasala i seniora, to układ typu szef-podwładny. Mój szef może mieć swojego szefa i dla tego szefa jest podwładnym. Tak samo,  zwłaszcza w późnym średniowieczu, senior jakiegoś wasala sam mógł być wasalem "większego" seniora. No chyba, że był swoistym "capo di tutti capi" czyli szefem wszystkich szefów. Takim był król.

Na koniec nieśmiało za pytam. Opowiadanie zakwalifikowane jako SCIENCE fiction. OK – fiction może się komuś nawet podobać. Ale gdzie tu science ?

Piękne. Skąd ja znam tego gościa … ?

"Wpatrując się w obraz matki, wróciły do niej wspomnienia …". Czyżby to wspomnienia wpatrywały się w obraz matki ? A może " Gdy wpatrywała się w obraz matki, wróciły do niej wspomnienia …"

"Jakie tu zimno …" – "Jak tu zimno …"

Przykro mi autorko (autorze ?), ale muszę podpisać się pod uwagami AdamaKB. Przyznaję ze wstydem, że się wynudziłem.

Napisane fajnie i podobało mi się. Jedynie nie podoba mi się nadużywanie przymiotnika "naukowy", bo to deprecjonuje naukę. I nie wiem dlaczego autorzy wstydzą się przyznać, że tworzą dzieła z gatunku fantasy. To twórczość jak każda inna.

To miał być żart. W trzeciej części sagi filmowej o losach rodziny Pawlaków, stary Pawlak ma wygłosić przemówienie nad grobem brata i plącze mu się język. Odruchowo widząc tekst o chwili, która nadeszła zacytowałem. Sorry, to taka moja mała choroba, że mam głupie skojarzenia i wydaje mi się, że wszyscy je mają.

"… stawało się kulą nieustannie wychładzającej się lawy …". Zaraz, zaraz … To miała być fantastyka naukowa, czy ANTYnaukowa ?

Po przeczytaniu całości wiem, że może to nie być fantastyka antynaukowa. To (chyba ?) mogłoby też być fantasy ?  Ale na pewno nie jest to fantastyka naukowa.

"… nie otwierając oczy …" . Może "oczu " ?

"Choć, opowiem ci …". A to nie miało być "Chodź, opowiem ci …" ?

A z tą chwilą to było "nadejszła wiekopomna …" . No gdzie ?

Dobre to było i smacznie ANTYnaukowe. Rozumiem, że te MILIONY km do innej galaktyki oraz upływ czasu w latach ŚWIETLNYCH to w ramach owej antynaukowości ?

Nieee… , noo fajne to było… Choć cokolwiek okrutne, a mnie okrutne sceny odrzucają …

To tak, jakby szewc, który zrobił krzywe buty , w odpowiedzi na reklamację klienta kazał mu zrobić lepsze. Trochę skromności nikomu nie zaszkodziło. A zaliczenie opowiadania do "fantasy" nikomu nie uwłacza. To tak jakby autor komedii obrażał się o to, że jego dzieła nie nazywają tragedią. A określenie "science-fiction" nie powinno budzić wątpliwości. Jest to wprawdzie fikcja, ale bazująca na wiedzy naukowej. I jeśli przeczytasz coś klasyków takich jak Asimow czy Lem i wielu innych, to sam to zauważysz.

Takie ich zagęszczenie daje pewność, że są celowe. Podobało mi się.

P.S. Podam jako ciekawostkę dla zainteresowanych realiami. W Warszawie w latach osiemdziesiątych już Ikarusów nie było. w latach 50/60 jeździły Chausony (świetne). Na króciutko pojawiły się Karosy a zaraz potem Jelcze na licencji. 

Niestety i niechętnie MUSZĘ powiedzieć (i napisać !), że (kurde !), dobrze napisane. Niechętnie, bo z zasady nie znoszę bzdurnych bzdurek, a MUSZĘ, bo (kurde !) dobrze napisane.

@Koala75. Zgoda. Z tą drobną różnicą, że QM jest NAJDOKŁADNIEJ sprawdzoną teorią w dziejach nauki. To oburzające, że tak absurdalne zjawiska dzieją się naprawdę. I sprawdzane z niespotykaną dotąd dokładnością i ilością testów nie chcą się przyznać, że są cwanym oszustwem.

 

"leki, czyli kolejny zmartwień" – całkiem szczerze : nie wiem czy chodzi o "kolejny dzień zmartwień", czy o "koleiny zmartwień". Druga opcja nieco poetycka, ale kto autorowi zabroni ?

Nie do końca się zgodzę z tak bezwzględnym potraktowaniem "nica". Wg obecnie najpowszechniej przez fizyków uznawanej HIPOTEZY (nie teorii) BB z NICZEGO, na skutek fluktuacji kwantowej, narodził się nasz wszechświat. Jest to jedyny znany nauce przypadek "free dinner".

Nie, to nie jest unik. Generalnie nie przepadam za fantasy. S-F "urodził" się jako "przedłużenie myśli" , niejako prognoza przyszłości i takie s-f od dziecka kocham. Generalnie cenię TWÓRCZĄ wyobraźnię bardziej niż "bajkopisarstwo dla dorosłych" (sorry, sam chciałeś). Pomijając, oczywiście, fenomenalne satyryczne (zwłaszcza radiowe) bajki dla dorosłych. Były to bajki z głęboką myślą.

Słowo oczywiście istniało, ale nie w tym znaczeniu. Tak też to opisałem.

"… także nie brzydzę się tobą". A kogo oprócz siebie miał na myśli ? Bo "także" to synonim słowa "też". Czyli "ja też nie brzydzę się tobą". Hmmm … A może on powiedział "tak, że nie brzydzę się tobą" ?

Nie komentuję, bo to nie moja bajka.

Pozwolę sobie jedynie zwrócić uwagę na drobiazgi językowe.

Intencją j.m. autora było, jak zrozumiałem, używać tzw. "języka epoki". Nadmienię więc, że słowo "wparować" w znaczeniu "wejść, wpaść" pojawiło się dopiero pod koniec lat 60-ych dwudziestego wieku, jako element "slangu młodzieżowego".

"… odziany w łachmany, którego oblicze …" – hmm … czyżby te łachmany miały oblicze ? I czemu "którego", a nie "których" (w sensie – tych łachmanów) ?  Sorry. A serio – zdanie chyba należałoby jakoś "zreformować" ?  Hmmm … Moze zamiast "… garbus odziany …" spróbować " … odziany w łachmany garbus, którego oblicze …" ?

Chapo bas ! Naprawdę dobry s-f. I nareszcie autor nie powie mi "miałem prawo nic nie myśleć", jak to mi się przydarzyło.

"oddłan" – piękne

Konstrukcja "O ile odczuwał …., ale …" jest błędna. "O ile odczuwał …, o tyle…", lub (od biedy) "… o ile …, to …"albo bez "o ile" – "Odczuwał …, ale…" .

"…nie ważne jak się starał…" – "… nieważne jak się starał …"

"… miał już TO po dziurki w nosie" – "… miał już TEGO  po dziurki w nosie"

No no ! Tylko kto dziś jeszcze pamięta tę atmosferę ? Gdzie są niegdysiejsze śniegi …

 

trzebiotała – cóż za piękny NEOLOGIZM

to też – toteż

No cóż, jeśli Bóg może być miłością, to czemu bóg nie mógłby być abominacją (wstrętem, odrazą) ? Albo np. nienawiścią ? Tylko czy na pewno to autor miał na myśli ?

I pytanie ogólne – czy autor w ogóle miał coś na myśli ?

Dooobre to było !

 

"… składającym się zarówno z bogaczy jak i z nędzników …". Nie miało przypadkiem być "… jak i z nędzarzy " ? SJP: nędznik – człowiek bez zasad moralnych. Dawniej – łajdak.

Przymusowa ALIENACJA ….  Hmmm … Ależ my się kochamy w uczonych słowach i napuszonych tekstach … Już nie zmierzamy do celu, tylko do destynacji, podlegamy przymusowej alienacji itp. A jak nic mądrego do głowy nie przyjdzie, to przynajmniej, jak przed chwilką wyczytałem w notce prasowej, "POSIADAMY sądowy zakaz …". Ciekawe, czy taką posiadłość można sprzedać i za ile ?

A czym podpadli koledzy, których chciano konfrontować ?  Czy może chciał pozyskane informacje skonfrontować z INFORMACJAMI zdobytymi przez kolegów ?

"… zaspokoił sytuację,…" – hmmm … Kogo zaspokoił ? A może uspokoił sytuację ? Bo to jakby nie to samo …"Zertifikat szepną poufnie …". Kto szepnie poufnie ? Jacyś "oni" szepną ? A może "szepnąŁ poufnie" ?

Panie Boże Przedwojenny !  Ty widzisz i … ?

Jednak rusycyzm. Fakt, że funkcjonuje w angielskim czy może chińskim nie ma tu nic do rzeczy. Do POLSKIEGO trafiło od ruskich. Doskonale pamiętam tych ambitnych młodych towarzyszy, którzy nas, małe dzieci witali tekstem "zdrastwujcie rabjata" i pytali które chciałoby się przejechać "masziną". Tak chcieli indoktrynować polskie dzieci bolszewią, bo w tamtych czasach nikt nie miał prywatnego samochodu. Przynajmniej nikt w mojej okolicy. I mnie "maszina" już zawsze będzie razić jako rusycyzm.

Naprawdę ciekawe spojrzenie na przyszłość naszą i przyszłość AI, naszej … hmmm … przyjaciółki ? … konkurentki ? A może wroga ? I całkiem dobrze napisane. Robi wrażenie zwałszcza na tle nieprzebranej liczby nierozróżnialnych historyjek o mordobiciu, urywaniu głów, zagładzie światów i tym podobnych gniotów dla przeżuwaczy popcornu.

 

"maszyna" jako określenie samochodu, to ewidentny rusycyzm (maszina – samochód po rosyjsku).

W trakcie przesłuchania małżonki ofiary ni stąd ni z owąd mamy coś jakby środek przesłuchania pana Bołęckiego. Nie wygląda to ani zgrabnie, ani czytelnie.

Nowa Fantastyka