- Opowiadanie: Hesket - Cylinder

Cylinder

Oceny

Cylinder

– Czy to nie śmieszne? – zapytał Wojtek.

– W sensie? – Jego kumpel Bartek patrzył na długie nogi dziewczyny. Szła szybko korytarzem. Miał nadzieję, że chociaż odwróci głowę w ich stronę.

– No jak to co? Zamówili Iluzjonistę. Pokaz ma się odbyć dzisiaj. – Na twarzy Wojtka pojawił się grymas, jakby jadł cytrynę. – Jesteśmy dorośli. Pracujemy jak przystało na prawdziwych korposzczurków, a oni nam fundują rozrywkę w postaci iluzjonisty. To by było dobre, ale dla dzieci w przedszkolu.

– Znowu narzekasz – powiedział Bartek. – Będziemy tutaj siedzieć, czy idziemy do bufetu?

– Jasne. Dzisiaj nie zdążyłem zjeść śniadania. Jestem głodny jak wilk w lesie, i jak ryba w wodzie.

Zaśmiali się jednocześnie.

Lokal był niewielki, ale urządzony w dobrym guście. Jeśli o czymś takim można mówić w przypadku korporacji. W każdym razie – ktoś to wymyślił całkiem przyjemnie.

Usiedli przy niewielkim, okrągłym stoliku. Zamówili zapiekanki i dwie kawy.

– Robusta czy arabica? – zapytał Bartek. – Przekonajmy się. – Pociągnął łyczek i cicho cmoknął. – Robusta – powiedział.

– Widzisz. Oszczędzają nawet na kawie – podsumował Wojtek. Podniósł filiżankę do nosa. – Chociaż jak na robustę nie jest zła.

 Zjedli zapiekanki i wyszli z bufetu.

Przedstawienie miało się rozpocząć pół godziny przed zakończeniem pracy. W sali konferencyjnej zebrało się na oko kilkudziesięciu pracowników. Słychać było rozmowy, ktoś gdzieś kaszlał, inny chrząkał – jak to w skupisku ludzi. Iluzjonista się spóźniał. Niektórzy spoglądali ze zniecierpliwieniem na zegarki. Gwar w sali zaczął zanikać; przerzucono się na smartfony.

Iluzjonista wszedł niepostrzeżenie, cicho, i niektórzy mieli wrażenie, że pojawił się znikąd.

Był to niski mężczyzna ubrany w czarny garnitur, pod szyją zielona muszka jako dominanta, a na głowie wysoki cylinder – na tyle duży, że wydawał się przytłaczać drobnego, niepozornego właściciela. Z sympatycznej, ciągle uśmiechniętej twarzy, spoglądały duże, świetliste oczy. Długi, wąski nos, sięgał górnej wargi.

– Witam państwa! – krzyknął. Ukłonił się przed zgromadzonymi, po czym podszedł wolnym, dostojnym krokiem do niewielkiego stolika, nakrytego czerwoną tkaniną. Zdjął delikatnie cylinder z głowy i położył go przed sobą.

– Kto z państwa ma tyle odwagi, aby zajrzeć do środka – powiedział.

Na sali zapanowała cisza.

– Może inaczej – kontynuował. – Kto z tutaj obecnych włoży rękę do kapelusza?

Nikt nie odpowiadał.

Między lasem głów uniosła się ręka.

– Jesteś tego pewien? – zapytał Bartek.

– Jak się bawić to się bawić – powiedział Wojtek. Podszedł do iluzjonisty, uścisnęli sobie dłonie, i dopiero teraz zobaczył, że jego jedno oko jest nieruchome. Sztuczne – pomyślał.

– To szczęśliwy dzień dla pana – powiedział mężczyzna. – Mrugnął porozumiewawczo prawym, tym zdrowym. – W takim razie, nie przedłużajmy. Proszę. Niech pan włoży rękę do środka.

Wojtek wahał się przez kilka sekund. Zaczął odczuwać delikatny niepokój. Zdał sobie sprawę, że coś tu nie gra; pomimo to, włożył rękę do kapelusza – najpierw do wysokości łokcia, później głębiej, aż po ramię.

Nagle coś nim szarpnęło. Cylinder zaczął się rozszerzać, powiększać, wciągał go do środka. Już nie był zwykłym nakryciem głowy – ożył, wybrzuszał się i połykał swoją ofiarę, jak głodne zwierzę. Ostatnią rzeczą jaką zobaczył Wojtek, była uśmiechnięta twarz iluzjonisty, niknąca powoli w ciemności.

 

Koniec

Komentarze

Po chwili zrobiło mu się ciepło – czuł je w całym ciele.

Tu coś mi się nie podoba.

 

Mały a straszny!;) Troszkę późno następuje groza, co z jednej strony jest fajne bo zaskakuje, a z drugiej tego strachu jest niewiele No, ale w takie króciźnie pomieścić wszystkiego nie sposób, więc i tak jestem zadowolona.

Lożanka bezprenumeratowa

cheeky

A ja nie bardzo… “Zjedli” kawę przy stoliku, a na koniec niedosyt – wpadł kneź Dreptak i…

Przepraszam, lecz wypada dodać jeszcze pointę.

Nie! Pointy nie będzie i żądać jej na próżno,

bo w morderczym zapędzie kneź pointę też urżnął.

 

Hej, urżnął ci ją, jejku jej! Znaczy się, pointę też urżnął…

Ale tekst bardzo sprawnie napisany. Też bym tak chciał…

yes

dum spiro spero

Dziękuję Ambush. Cieszy mnie, że Ci się podobało. Pozdrawiam. Fascynator dziękuję. Pozdrawiam.

No dobrze. Połknęło go. A co było dalej? Bo wyobraźnia pracuje: iluzjonista miał następnie dwie możliwości: wiać, albo rozszerzyć cylinder i połknąć nim całą Ziemię (poczynając od samej korporacji). Druga możliwość: korpoludki zw przerażeniu zwiały, albo nie zwiały i rzuciły się na sztukmistrza. (Raczej to pierwsze). Tak czy siak koniec taki sam: iluzjonista połyka kapeluszem Ziemię. I teraz podstawowe pytanie: a właściwie – po co? I tu masz teraz wymóg podstawowy stojący przed tym dzieckiem: on sam w sobie nie ma większej racji bytu bez albo zrobienia z niego pełnowymiarowego opka, rzecz jasna fantasy, albo – bez choćby zasygnalizowania owego: po co? Bo tak jak jest, mnie w ogóle nie przekonuje… A szkoda.

Już tylko spokój może nas uratować

dziełkiem nie dzieckiem: okienko w komórce za małe:)

Już tylko spokój może nas uratować

Heskecie, trzy i pół tysiaca znaków to jeszcze nie opowiadanie. Bądź uprzejmy zmienić oznaczenie na SZORT. Na tym portalu opowiadania zaczynają sięod dziesięciu tysięcy znaków.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję Rybak3 za komentarz. Tak, to prawda. W tak krótkiej formie i bez wystarczającego rozwinięcia, nie ma to pewnie większego sensu. Jako wstęp do czegoś dłuższego, może by i miało. Nie przemyślałem tego. Dzięki, że mi to pokazałeś. Ogólnie to miała być odskocznia od dłuższego opowiadania nad którym pracuję. Mam też kilka wcześniejszych, których tutaj nie wrzuciłem, ale wymagają autokorekty. Myślę, że wrócę jeszcze do Cylindra i rozszerzę bardziej. Pozdrawiam.

regulatorzy, już poprawiłem :-)

Dziękuję, Heskecie. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Jako wstęp może być. Solo nie bardzo. Zgadzam się z Rybakiem. Pisz :)

Jak na widowisko rozrywkowe, występ zaskakujący i choć mocno dramatyczny, pozostawia wielki niedosyt, albowiem czytelnik nie ma pojęcia, co tam się właściwie wydarzyło.

Może przydałby się jakiś niewielki ciąg dalszy…?

 

– Ro­bu­sta czy Ara­bi­ca? – za­py­tał Bar­tek.– Ro­bu­sta czy ara­bi­ca? – za­py­tał Bar­tek.

https://sjp.pwn.pl/zasady/109-20-10-Nazwy-roznego-rodzaju-wytworow-przemyslowych;629431.html

 

– Cho­ciaż jak na Ro­bu­stę nie jest zła.– Cho­ciaż jak na ro­bu­stę nie jest zła.

 

Zje­dli i wy­szli z bu­fe­tu. → Co zjedli? Bo chyba nie kawę.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Dziękuję Koala75. Podejrzewam, że będzie kontynuacja. Pozdrawiam

regulatorzy, poprawiłem.

To bardzo zacnie z Twojej strony, Heskecie. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

"Nos miał długi i jednocześnie cienki, którego …". To nie brzmi zbyt dobrze. A może "Miał długi i jednocześnie cienki nos, którego …" ?

"Kto z państwa ma NA tyle odwagi …" – "Kto z państwa ma tyle odwagi …".

"… stojąc blisko iluzjonisty, zaczęło do niego docierać …". Czyli COŚ stojąc zaczęło docierać … hmmm … A może "… gdy stał blisko iluzjonisty, zaczęło do niego docierać …" ?

Dziękuję SPW za cenne spostrzeżenia. Dokonałem edycji. Pozdrawiam.

Właściwie nic nowego nie napiszę. Zgadzam się z przedpiśćcami, trochę za szybko skończyłeś. Aczkolwiek do możliwości rozwoju sytuacji, które przedstawił Rabak, dorzuciłabym trzecią: korposzczurek w krainie czarów ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

Dziękuję Irka_Luz. Pomyślę o tym jeszcze. Pozdrawiam.

Cześć Hesket! Środowy dyżurny melduje się na posterunku!

 

Obawiam się, że nie będę zbyt oryginalny, ale przemyślenia mam analogiczne, jak poprzednicy. Tekst jest przyjemny w odbiorze, dobrze się go czyta i… nagle się urywa. Odnoszę wrażenie, że jakbyś oznaczył szorta jako “fragment” to bardziej odpowiadałoby to rzeczywistości. 

 

Historia ma potencjał, ale lektura pozostawia więcej pytań, niż odpowiedzi. Masz dużo możliwości, akcja może przykładowo dalej dziać się we wnętrzu cylindra (antybajka na bazie Alicji w krainie czarów), widownia może rzucić się na iluzjonistę, iluzjonista może dalej atakować w wymyślny sposób widownię, etc. :)

 

Pozdrawiam serdecznie!

 

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Cześć cezary_cezary! Okazuje się, że ten iluzjonista gdzieś siedzi z tyłu w mojej głowie, nie dając spokoju. Chyba będę musiał się z nim rozprawić. Pozdrawiam :-)

Dobrze się czytało, było nawet jakieś napięcie w oczekiwaniu na kulminacyjną scenę.

grzelulukas, dziękuję. Pozdrawiam.

No to tak: nieźle napisana scenka, która mogłaby być wstępem do czegoś większego, bo na razie nic z niej nie wynika za bardzo. Napięcia nie odczułem żadnego, końcowa scena groteskowa, ale nie straszna, choć ma potencjał.

Teraz widzę, że dorzuciłeś ciąg dalszy. Zaraz obczaję :)

 

Pozdrawiam serdecznie

Q

Known some call is air am

Nowa Fantastyka