
Wspomnienia są jak igły przeszywające skórę: kłują, drażnią, uwierają. Poruszam się niespokojnie na pryczy, wszczepy trochę mi przeszkadzają. Sztuczne światło tańczy na czarnym pancerzu, pokrywającym całe ciało oprócz głowy i szyi. Czekam w przytłaczającej ciszy na przejście przez Tunel.
Oprócz mnie na statku przebywa tylko jedna osoba, moja przewodniczka Rea. Leży na sąsiedniej pryczy. Przekręcam lekko głowę, żeby na nią spojrzeć. Śpi. Przez jej bladą, niemal przezroczystą skórę, widzę sieć błękitnych żył. Oddycha powoli, miarowo.
Większość pasażerów jest usypiana przed wejściem do Tunelu. Ja tego nie potrzebuję, z powodu modyfikacji jakim mnie poddano.
Na próżno szukam na nieskazitelnie białych ścianach najmniejszej choćby plamki.
Komputer odlicza.
Otacza nas przestrzeń kosmiczna. Chciałabym zobaczyć gwiazdy. Zawsze działały na mnie kojąco.
Czuję bliskość Tunelu, za moment zostanie otwarty – Forteca nazywa go Bramą Wszechrzeczy – w wolnym tłumaczeniu, przecież ubogi ludzki język nie odda w pełni subtelności ani złożoności tego, co nazywamy językiem Fortecy.
10… 9… 8… 7… 6… 5… 4… 3… 2… 1… 0!
Czasoprzestrzeń zostaje zmieszana jak gorąca zupa w garnku. Jestem wszystkim, jestem wszędzie, w każdym momencie Wszechświata. Moje ,,ja” roztapia się w oceanie kosmosu. Widzę początek i koniec: Wielki Wybuch i jednocześnie Wielkie Zimno. Słyszę głosy wszystkich istot zamieszkujących kosmos przez całą jego historię. Czuję wiatr wiejący pewnego dnia na mojej rodzinnej planecie i ten, który dął na Ziemi, kiedy jeszcze istniała. Eksplozje supernowych przenikają mój umysł.
Nagle koniec. Wyskoczyliśmy w odległym od poprzedniego o sto parseków punkcie czasoprzestrzeni, w pobliżu układu podwójnego – gwiazdy ciągu głównego i białego karła, gdzie można znaleźć jedną z miliardów Fortec.
Ze ściany wysuwa się mechaniczne, zakończone igłą, ramię. Jedno ukłucie – moja współpasażerka odzyskuje świadomość.
Wstaje powoli, odsuwa z czoła kosmyk blond włosów. W jej oczach dostrzegam ulgę, wkrótce pożegna mnie na zawsze.
Boi się mnie, jak większość ludzi.
Płyniemy na mostek, tak małe statki jak nasz nie wytwarzają sztucznego ciążenia, siadamy w fotelach ustawionych obok siebie. Komputer jest gotowy do dokowania.
Przed nami Forteca.
Słowa jej nie opiszą. Mogłabym ją nazwać potężną, majestatyczną, piękną. Ale co to znaczy? Język jest nieprecyzyjny, subiektywny i zmienny. Znaczenia rodzą się, umierają, rozpadają, rozmywają w wieloznaczności.
Lepszy byłby model matematyczny, wyobrażający życie Fortecy, jej relacje z czasoprzestrzenią, jej wewnętrzną harmonię. Naukowcy próbują zamknąć ją w ramach teorii, AI analizuje nieustannie terabajty danych, a nie jesteśmy nawet blisko prawdziwego zrozumienia, uzyskaliśmy jedynie pełne luk przybliżenie.
Forteca przypomina obecnie pozornie chaotyczne kłębowisko węży. Jej wygląd nie ulega ciągłym zmianom.
Lśni delikatnym, czerwonawozłotym blaskiem. Rośnie w miarę, jak podchodzimy.
Dokujemy. Rea wzdycha z ulgą – podróż dobiegła końca.
Opuszczamy statek i wchodzimy do jednego z długich korytarzy. Jego ściany przypominają mięsistą, miękką tkankę, nieco szorstką w dotyku, pojawiają się na nich i znikają fantastyczne wzory. Co kilka metrów stoją niewielkie czarne kryształy – przesyłają dane do krążącego gdzieś w pobliżu superkomputera kwantowego. Z każdej strony dochodzi nas cichy szum.
Forteca ma rozmiar ziemskiego Księżyca, jednak jej przyspieszenie grawitacyjne wynosi dziewięć i osiemdziesiąt jeden metrów na sekundę kwadrat. Tyle co na Ziemi. Z jej centrum, tak zwanego Jądra, emitowane są strumienie grawitonów. Nikt nie wie, jak. Nasze własne statki mogą wytwarzać ,,sztuczną grawitację” obracając się i wykorzystując siłę odśrodkową.
Nie mamy pojęcia, czym jest Jądro, ani jakie procesy w nim zachodzą. Forteca nie zdradza nam wszystkich tajemnic.
Dzięki wiedzy, którą się z nami podzieliła, możemy podróżować przez Tunele, ale fizyka tych podróży pozostaje dla nas obca.
Chodzenie byłoby trudne ze względu na konsystencję podłoża, wsiadamy więc do czegoś w rodzaju sań. Falowanie korytarza przypomina ruchy perystaltyczne w jelitach, przesuwamy się powoli do przodu. Wokół panuje półmrok. Jest dosyć pusto, rzadko mijają nas inne sanie, siedzą w nich Pośrednicy lub naukowcy. Ci drudzy przyglądają nam się badawczo, ci pierwsi ignorują nas.
Rea chyba się niecierpliwi, chce jak najprędzej wrócić do domu – na Timajosa, księżyc Kratosa, jednego z gazowych olbrzymów orbitujących wokół pewnego czerwonego karła. Docieramy do otwartej jamy. W środku ktoś na nas czeka. To jeden z Pośredników, młodych ludzi żyjących w Fortecy, z którą próbowali się porozumiewać, dzięki mieszaninie związków chemicznych, pompowanych do ich ciał, zmieniających ich mózgi.
Blady, mniej więcej dwudziestoletni chłopak o jasnych włosach i wodniście niebieskich oczach wyciągnął do mnie rękę. Ściskam ją niechętnie, wciąż nie przywykłam do dotyku ludzkiej skóry. Jego dłoń, koścista, krucha, ledwie muska moją. Patrzy na mój pancerz, lecz nie ma w jego spojrzeniu zdziwienia czy ciekawości albo lęku – wiele już widział mimo krótkiego życia.
Rea odchodzi po krótkim pożegnaniu.
– Tutaj możesz odpocząć. Wezwij mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować, wystarczy dotknąć ściany i wypowiedzieć moje imię. Jestem Adam.
Ukłonił się i wyszedł.
Pomieszczenie miało nieregularny kształt, przypominało dziuplę drzewa.
Dziupla…
Drzewo…
Drzewa na Fristad. Święto Sadzenia Drzew obchodziliśmy na Fristad co roku, piątego dnia pierwszego miesiąca jesieni. Zapach ziemi. Butwiejących liści.
Dziewczynka z Fristad umarła, gdy przyłączono ją do Chmury.
Czym jest Chmura? Jednością, niemożliwą do zrozumienia przez ludzi. Wszystkie należące do roju jednostki, tworzą jedną emergentną nadświadomość. W Chmurze nie ma ,,ja”, ani nawet ,,my”, tylko Chmura. Byłam jej częścią przez osiem lat, do momentu mojego ,,uwolnienia” pięć lat temu. Od tamtego czasu pozostaję oddzielona, samotna, ograniczona. Jak okruch rozbitej szyby.
Czuję lekkie odrętwienie – wszczepiony mi przez ludzi implant kontrolny wprowadza mnie w stan czuwania. Dawniej drony oderwane od roju, pozbawione łączących je z Chmurą łączy neuronalnych, popadały w szaleństwo, często zabijały wielu pracowników Centrum Powrotu, zanim same zostały zlikwidowane. Aż wyprodukowano implanty kontrolne. Kagańce.
Siadam, wyprostowana, obserwuję ciągłe zmiany wzorów, szukam jakichś prawidłowości.
Nie jestem znużona. Jestem bardziej maszyną niż istotą biologiczną. Czekam, aż ktoś przyjdzie i powie, co dalej.
Po ośmiu godzinach, dwóch minutach i dziesięciu sekundach przybył Adam.
– Witaj. Zabiorę cię dzisiaj do Basenu.
Jechaliśmy wąskim korytarzem, pogrążonym w półmroku. Co chwilę mijaliśmy zadumanych uczonych, wpatrzonych w pojawiające się na ich wizjokularach złożone równania, wypluwane przez kwantowy superkomputer.
– Oni nic nie rozumieją, prawda?
– Niewiele. Ta matematyka jest tak skomplikowana, że jej opanowanie wymaga zupełnie innego mózgu niż ludzki. Gdybyśmy ją pojęli, wszystko, co wiemy o Wszechświecie, czasie, przestrzeni, fizyce cząstek musiałoby ulec gruntownemu przeformułowaniu. Nasze obecne teorie i hipotezy mają się tak do tamtych nieodkrytych teorii, jak pisma Arystotelesa do współczesnej fizyki i kosmologii.
Basen to ogromny zbiornik wypełniony nieprzezroczystą, żółtą cieczą. Pływają w nim uśpieni Pośrednicy, do ich skroni przylegają cienkie nitki. W ten sposób ,,rozmawiają” z Fortecą.
– Mam tam wejść?
– Nie dzisiaj. Na razie tylko obserwuj. Wejdziesz, kiedy będzie gotowa.
Stoję więc i obserwuję.
– W jaki sposób Forteca nawiązuje z wami kontakt? – zapytałam.
– Trudno to opisać słowami. Wkrótce sama się przekonasz.
– Czy oni są świadomi?
– To coś w rodzaju transu hipnotycznego – odparł Adam, patrząc na nieruchomych towarzyszy.
– Pochodzisz z planety Fristad, prawda?
– Tak – odpowiedziałam po prostu, nie dodając nic więcej, bo i po co? Każdy wie, co spotkało Fristad.
– Mój brat z rodziną przeprowadzili się tam tuż przed nalotem. Nie wiemy nawet, czy…
Jak się nazywali?
Euler. Frank i Mary. Mieli…
– Dwie córeczki, Annę i Jane.
– Pamiętasz! Wiesz, co…
– Niestety… Niewiele pamiętam z okresu, kiedy byłam częścią Chmury. Może połączenie z Fortecą przywróci zagubione dane.
– W końcu dlatego tu jesteś.
Tak było. Miałam połączyć się z Fortecą, żeby ta mogła odnaleźć współrzędne głównego układu gwiezdnego Imperium.
Adam nie powiedział nic więcej, ja też nie. Nie potrafię zbyt dobrze rozmawiać z ludźmi. Później pomyślałam, że powinnam była wyrazić swoje współczucie.
Przyszło mi też do głowy, że w końcu znalazłam kogoś, z kim mnie cokolwiek łączy: on też stracił rodzinę w wyniku wcielenia Fristad do Imperium Chmury.
***
Nikt nie wie, jak stare jest Imperium Chmury, musi być jednak znacznie starsze niż cała ludzkość – wzmianki o nim można znaleźć już w mających prawie miliard lat Kronikach Tricordejczyków (kultura tricordejska zniknęła w wyniku przemiany gwiazdy macierzystej w czerwonego olbrzyma, ich próby ekspansji kosmicznej nie powiodły się z powodu targających Tricordią sporów politycznych i wojen, na szczęście dla nas zdołali umieścić sporo materiałów na temat swojego świata w formie cyfrowej na satelitach, które przetrwały do dziś w ich układzie. Niestety, znaczna część zawartych tam informacji wyklucza się nawzajem, dane na temat historii Tricordii są sprzeczne…).
Badamy Imperium od stu lat – wtedy zetknęliśmy się z nim po raz pierwszy. Było to na początku Czasu Przełomu, kiedy AI umożliwiła nam podróże międzygwiezdne przy pomocy Tuneli. Ludzkość po raz pierwszy opuściła swą kolebkę – Ziemię i ruszyła w kosmos.
Nie ulega wątpliwości, że Imperium jest potężne – stanowi obecnie największe zagrożenie dla istnienia nie tylko gatunku ludzkiego, ale wielu innych zamieszkujących Wszechświat. Jedynie Forteca potrafi stawić mu skuteczny opór.
Imperium nie pochodzi z Drogi Mlecznej – nikt jednak nie zna położenia ich świata macierzystego. Do tej pory zaanektowało jedną trzecią planet Galaktyki.
Pojedyncze elementy tak zwanej chmury to byty mechaniczno-biologiczne (cyborgi). Ich umysły są ze sobą stale połączone tworząc jeden wspólny emergentny Nadumysł. Nadumysł jest samoświadomą, olbrzymią istotą o nieprawdopodobnej dla nas zdolności rozumowania. Od Nadumysłu mogą odłączać się mniejsze podjednostki – klastry – każdy klaster ma autonomię, jednocześnie pozostaje w łączności z innymi klastrami oraz głównym Nadumysłem. Klastry przeczesują Wszechświat w poszukiwaniu planet zamieszkałych przez życie inteligentne – nie interesują ich planety pozbawione inteligencji.
Wynika to z ich religii – uważają się za przekazicieli boskiego rozumu Wszechświata – jego samoświadomości i zdolności tworzenia porządku z chaosu i bezładu. Podbijając inne światy, sprawiają, że ów Rozum Kosmiczny ekspanduje, by w końcu po miliardach lat objąć kosmos w całości – wtedy obudzi się Pradawna Świadomość, którą będzie po prostu Wszechświat, stanowiący odtąd nie pustą przestrzeń wypełnioną głównie gazem i pyłem, lecz samoświadomy Wszechumysł. Ten nie tylko zrozumie jak i dlaczego istnieje, ale zdoła także zapobiec własnej śmierci, kiedy wypalą się wszystkie gwiazdy. Dlatego Imperium najeżdża zamieszkałe planety – zabija większość dorosłych, a resztę – głównie dzieci i młodzież – wciela do Chmury.
Ekspansywna natura Imperium ma również inną, bardziej prozaiczną przyczynę – poszerzanie stale się kurczącej na skutek dużego przyrostu naturalnego przestrzeni życiowej.
Położenie centralnego świata Imperium nie jest znane, jednak wiemy z różnych źródeł, że on istnieje. Wiemy też, że w jądrze jednej z planet tego nieznanego układu gwiezdnego znajduje się tak zwana Główna Matryca, jakby mózg całej Chmury, sterujący wszystkimi klastrami oraz przesyłający im energię, jeśli by go zabrakło, drony, pozbawione zasilania, umarłyby.
Dwoma mrugnięciami zamykam tekst przesłany do mojego umysłu dzięki implantowi – fragment artykułu na temat Chmury – i chowam w odpowiednim folderze. Nawet ciekawy, choć pisany przez dyletanta.
Jestem tu już trzy (ziemskie) dni, a dotąd nic się nie wydarzyło. Wciąż nie podłączono mnie do Fortecy, czekamy, aż będzie gotowa. Połączenie z technologią Chmury może być dla niej niebezpieczne, nikt wcześniej tego nie próbował.
Nikt też nie wie, jak ja to zniosę.
Forteca przeprowadza symulację.
Pamiętam wcielenie do Chmury jakby przez mgłę. To był zupełnie zwykły dzień. Byłam w szkole, kiedy przylecieli. Niebo pękło i spadły z niego statki: olbrzymy połyskujące w słońcu, przypominające potwory z dziecięcych bajek.
Uciekałam. Biegłam do domu: wokół – ohydny, gryzący dym, ogień, huk. Brzęk tłuczonego szkła. Krzyki. W ciągu paru minut krajobraz tak bardzo uległ zmianie, że straciłam orientację, a przecież chodziłam tą drogą codziennie. Osada – zniszczona. Kiedy w końcu znalazłam dom, a raczej to, co było kiedyś moim domem, dopadli mnie. Poczułam przejmujące, sięgające do głębi trzewi zimno, zostałam uniesiona, oderwana od ziemi.
Zapadła cisza, taka absolutna jak w przestrzeni kosmicznej. Jakby coś wyssało dźwięk z tego świata.
Wokół mnie inni. Blade przerażone twarze, wytrzeszczone oczy. Nieruchome, sztywne ciała – przypominali bardziej gipsowe figurki niż żywych ludzi.
Potem – oplatający mnie metalowy pancerz i potworny ból. Mój krzyk. Ciemność.
Gdzieś w moim mózgu jest zapisany obraz świata macierzystego Imperium, którego ludzie szukają, lecz nie mogą znaleźć. Czy znam jego lokalizację? Moje wspomnienia przypominają kolorowe szkiełka rozsypane na ziemi: mam ułożyć z nich określony wzór, ale nie potrafię, nie widzę sensu, tylko chaos. Pomieszane ze sobą obrazy.
Pustynia. Gołe, czerwone skały, pomarańczowe niebo, wiecznie zasnute chmurami. Góry?
Nie, raczej ogromne miasto, owinięte wokół planety, ściskające ją jak obręcz beczkę. Wysokie wieżowce tonące w chmurach, przypominają kopce termitów. Wokół krążą opancerzone, wielkie owady. Jestem jednym z nich. Nie ma już mojego ,,ja”, rozpuściło się w zbiorowej jaźni. Obejmuję umysłem całe połacie zamieszkanego Wszechświata. Rozrastam się. Sięgam coraz dalej i dalej…
Tęsknię za Chmurą.
***
– Jest gotowa.
Na to czekałam.
Jedziemy do Basenu. Mieszkamy w strefie ludzi – zamieszkanej przez przedstawicieli wszystkich ludzkich światów. Ludzie nie odwiedzają stref obcych, spotykają się z nimi czasem w przestrzeni kosmicznej w pobliżu Fortecy, próbując nawiązać kontakt, co przypomina, według Adama, próbę przelania oceanu do innego zbiornika. Najczęściej ludzie i obcy schodzą sobie z drogi.
Dzisiaj w Basenie nie ma nikogo – cały jest dla mnie.
– Nie musisz się spieszyć. Będę w pobliżu, gdybyś mnie potrzebowała.
Uścisnął lekko moje ramię, potem cofnął rękę, chyba zawstydzony, skinął mi głową i odszedł. Zostałam sama.
Stoję przez chwilę na brzegu, patrząc na jasnopomarańczowy płyn: jest idealnie gładki. Wchodzę powoli. Zanurzam się w gęstej, cieczy. Słyszę szum. Nagle zapada ciemność, nie czuję własnego ciała. Ktoś jest w mojej głowie.
Widzę obrazy: niewyraźne, rozmazane – zmieniały się jak w kalejdoskopie. Słyszę też głosy, ale nie umiem ich rozpoznać.
A jednak brzmią znajomo.
Wyczuwam świadomość Fortecy, ale nie mogę wejść do jej umysłu, jakby coś mnie blokowało. Mam wrażenie, że obserwuje mnie ktoś, kogo mogę widzieć jedynie kątem oka, jeśli się odwrócę – zniknie.
Panuje tu półmrok, otaczają mnie jakby odłamki rozbitego lustra. Próbuję im się przyjrzeć, mam wrażenie, że widzę w tych odłamkach rozmazane, ruchome obrazy.
Nie mogę rozróżnić kierunków, tracę orientację.
Jestem obserwowana.
Nagle – alarm!
Odzyskuję świadomość. Znowu jestem w Basenie. Ściany Fortecy przybrały krwistoczerwoną barwę, zniknęły wzory. Słyszę przerażone ludzkie głosy.
Wychodzę z Basenu, pomarańczowa ciecz spływa ze mnie całkowicie, nie pozostawiając śladu. Wsiadam do sań, kieruję się głosami, dobiegającymi z doków.
Statek ocalał, ale zniszczenia są ogromne, to niemal cud, że komputer pokładowy zdołał wylądować. Z wnętrza wynoszeni są ranni: lewinosze kierują się w stronę nowo utworzonego przez Fortecę korytarza. Wewnątrz statku wciąż leżały ciała zabitych.
Swąd spalenizny – duszący, gryzący dym przenikał wszystko, przywierał do tkanin, skóry, włosów.
Mała towarowa jednostka została zaatakowana zaledwie pięć parseków stąd. Imperium jest coraz bliżej.
Zginęła większość z piętnastoosobowej załogi, w tym kapitan, przeżyły cztery osoby.
Ataki Chmury są coraz częstsze.
Fortece na razie nie reagują, a przynajmniej nie tak, jak chcieliby tego przedstawiciele inteligentnych cywilizacji. Nie stają do walki. Zamiast tego zmieniają położenie. Wszystkie udają się do układów podwójnych: gwiazdy ciągu głównego i białego karła. Nawet Pośrednicy nie wiedzą, dlaczego.
Forteca leczy rannych. Martwi zostają wysłani w trumnach w przestrzeń kosmiczną – materia, z której powstali, została wyprodukowana w gwiazdach, więc ci, którzy giną w kosmosie, wracają do gwiazd. Tak mówi Adam. Implant w moim mózgu analizuje dokładnie każde drgnienie jego mięśni, ton głosu i podaje wynik; Adam jest przygnębiony. Wywołuje w moim umyśle coś, co można by uznać za nikłe echo współczucia dla zagrożonych istot żywych, tak potężnych, że podbijają kosmos, a jednocześnie bezbronnych w starciu z bezlitosnym, silniejszym przeciwnikiem.
***
Po raz kolejny nawiązuję połączenie z Fortecą.
Stoję na wzgórzu, patrząc na skuty lodem ocean, pomarańczowe słońce wisi nisko nad horyzontem, ledwie oświetlając zasypany śniegiem krajobraz. Powietrze jest mroźne i przejrzyste. Czuję na twarzy igiełki mrozu, oddech zamienia się w parę.
Jestem zupełnie sama. Nie mam swojego pancerza, pod ciepłą zimową kurtką – zimy na Fristad są srogie – znajduje się jedynie ludzkie mięso i kości, zwykłe kruche ciało.
Już nie pamiętam, jak to jest – być po prostu człowiekiem, nagim, bezbronnym, słabym, a jednak w jakimś sensie wolnym. Po raz pierwszy od lat cieszy mnie samotność.
Jaki tu spokój. Skłębione, chmury przysłaniają kosmos, tak piękny a jednocześnie – wrogi człowiekowi.
Forteca czuwa gdzieś na skraju mojego umysłu.
Ta chwila nie może jednak trwać wiecznie.
Inne wspomnienie.
Leżę na stole, unieruchomiona. W moje ciało wbito setki cienkich, przezroczystych rurek. Słyszę ogłuszający huk, gdy moją czaszkę zaczyna drążyć wiertło. Oślepia mnie białe, jaskrawe światło. Próbuję krzyczeć. Nie mogę. Umieram powoli.
Zmartwychwstaję.
Jako część Chmury przemierzam kosmos w poszukiwaniu zamieszkanych planet. Spadam z nieba – jak jastrząb na kurczęta. Nie mogą się przed nami obronić, zawsze zwyciężamy. Niesiemy nowe życie. Jesteśmy nadzieją na przetrwanie Wszechświata, kiedy gwiazdy zgasną i nadejdzie Wielkie Zimno.
Wracamy z urobkiem do serca Imperium, do domu, gdzie powstają nowe drony. Nasza praca nie ma końca. Chmura jest cierpliwa.
Nagle znowu otacza mnie półmrok. I lustra (nazywam je tak z braku lepszego słowa). Ale tym razem nie jestem sama. Ktoś nadchodzi.
Mała dziewczynka o jasnobrązowych włosach do ramion zaplecionych w warkocz, ubrana w zieloną sukienkę. Trzyma coś w lewej ręce.
Przystaje tuż przede mną.
– Cześć. Jak się czujesz? Pamiętasz mnie?
– Niestety, nie pamiętam.
Przeszukuję moje zasoby pamięci, lecz nie ma tam tej dziewczynki. Moja pamięć jest jednak niepełna, uszkodzona po odłączeniu od Chmury.
– To nic. Ważne, że ja pamiętam ciebie.
– Co tam masz? – pytam o to, co trzyma w dłoni – srebrzysty rulon albo rurkę.
– Pokażę ci.
Rozwija rulon, który okazuje się ekranem i zbliża go do moich oczu. Widzę dziecięcy rysunek: kobieta z patykowatymi kończynami oraz bardzo grubym brzuchem. Obok widnieje żółta kula.
– Ten obrazek nosi tytuł ,,Narodziny”. Podoba ci się?
– Nie. To nie jest dobrze narysowany obraz.
– Jasne. To nie jest to, co oni nazywają sztuką. Ale to miły obraz. Pokazuje dobre rzeczy. Chcesz zobaczyć?
Bez ostrzeżenia łapie mnie za rękę.
Jestem bardzo mała. W moim umyśle nie ma słów. Nie ma ,,ja”. Są tylko nienazwane doznania. Pojawiają się w mózgu jak fajerwerki i równie szybko znikają.
Otacza mnie coś ciepłego, miękkiego, pachnącego. Słyszę łagodny, przyjazny głos. Niewiele widzę, jedynie niewyraźne, rozmazane kształty.
,,Mama”.
To dziwne, że w erze kosmicznej, dawno po tym, jak kolebkę-Ziemię pochłonęło umierające Słońce, ludzie w zdecydowanej większości pozostali przy naturalnej ciąży i porodzie. Nie jest to najwydajniejszy sposób rozmnażania. Ale ludzie to istoty kruche i delikatne, brak rodzicielskiej troski sprawia, że marnieją, ulegają degeneracji. Chmura mogłaby ich udoskonalić. Uwolnić od zwierzęcej natury.
Po raz pierwszy od lat coś czuję. Spokój. Bezpieczeństwo. Po raz pierwszy w życiu czuję się wolna. Forteca otwiera w moim umyśle okienka, które od czasu przyłączenia do Chmury pozostawały szczelnie zamknięte.
Myślę. To ja myślę, a nie wszczepiony mi przez ludzi implant. Kaganiec został zdjęty.
Kim jestem? Czy mam duszę? Czy mój umysł to tylko stworzona przez naukowców symulacja, mająca ich chronić przed moim szaleństwem, a ja dawno nie żyję?
Myślę, więc jestem.
Jestem.
Ponowna zmiana obrazu.
Tym razem nie widzę mojego dawnego życia. W umyśle czuję sam czas – płynie podobny do olbrzymiej rzeki, powoli kształtując krajobraz. Mijają miliony lat. Aż w końcu – nie wiadomo skąd – światło. Jedno, następne, kolejne. To narodziny gwiazd. Będą płonęły przez kolejne miliardy lat. Największe wkrótce eksplodują, rozsiewając po kosmosie pierwiastki cięższe niż wodór i hel, pierwiastki tworzące kolejne pokolenia gwiazd, planety, życie. Zderzenia gwiazd neutronowych utworzą złoto czy platynę, czarne dziury będą czyhać w mroku, a wreszcie życie wyruszy do gwiazd, z których powstało. I wszystko przeminie: gwiazdy, planety, życie, nawet czarne dziury. Wszystko pochłonie Wielkie Zimno. Chmura chce przed tym uciec, ocalić Wszechświat. Ja widzę, że nasz Wszechświat jest tylko częścią czegoś większego, niekończącego się cyklu, w którym powstają kolejne eony pomiędzy Wielkim Wybuchem a Wielkim Zimnem. Koniec nie jest ostateczny.
Forteca przybyła tu spoza naszej czasoprzestrzeni, istnieje od eonów. Widzę kosmos taki, jakim jest naprawdę, jego matematyczną strukturę, materializującą się podczas każdego Wielkiego Wybuchu.
Wszystko zostaje ułożone w logiczną całość, okruchy wspomnień tworzą spójny obraz. Pozwalam Fortecy wyciągnąć dane, których szukała.
Połączenie zostaje przerwane. Mój umysł nie jest w stanie udźwignąć tak złożonych danych. Staję na nogi i widzę zgarbioną sylwetkę Adama.
Słyszę niezliczone, przytłumione głosy. Tunel został otwarty. Przybyli.
– Już tu są.
Adam zachwiał się i oparł o ścianę, żeby nie upaść. Natychmiast zanurzam się w Basenie, łącząc ponownie z Fortecą.
Przez Tunel przelatują miliardy dronów, atakują naszą flotę wiązkami laserów. Okręty odpowiadają.
Chmura ma przewagę liczebną. Okręty ziemskiej floty giną, otoczone przez Chmurę, wyglądają, jakby walczyły bezskutecznie z rojem os. Lasery rozrywają jednostki ludzi, jak statki z papieru. Ludzie umierają w ciszy.
Już czas. Za chwilę opuścimy nasz Wszechświat.
Oni wszyscy zginą. Obie walczące floty zostaną zniszczone. Czy istnieje lepsze rozwiązanie?
Czuję, jak czasoprzestrzeń wokół mnie zaczyna drgać, wibrować, jak membrana pod wpływem uderzeń. Coraz bardziej zakrzywiona, niemal skręcona pochłania nas.
Jesteśmy teraz w innym punkcie przestrzeni, choć nadal w tym samym momencie.
Znaleźliśmy się w jądrze białego karła.
Forteca zakrzywiła czasoprzestrzeń wokół szczątków martwej gwiazdy tak, że gwałtownie przyspieszyła akrecję materii z jej towarzysza.
Biały karzeł eksploduje.
Wybuch supernowej kończy bitwę, niszcząc walczących. Ale nie taki był jego cel.
Forteca potrzebowała ogromnej ilości energii, żeby zrealizować swój plan.
Pochłania mnie Wszechświat, roztapiam się w nim, jestem, a jednocześnie nie istnieję.
Centralny świat Imperium był tylko jednym z punktów w strukturze czasoprzestrzeni. Fortece otoczyły go i dzięki energii eksplozji wielu supernowych, zakrzywiły czasoprzestrzeń wokół niego tak mocno, że została rozerwana – cały układ wraz z Macierzą Centralną został uwięziony w wytworzonym przez Fortece wszechświecie kieszonkowym. Drony pozbawione źródła energii, niezdolne do ataku będą dryfować w przestrzeni kosmicznej jako martwe, puste skorupy.
A co z nami?
Zostaliśmy wyrzuceni poza granicę znanej rzeczywistości. Mój umysł nie jest w stanie pojąć tego, co odbiera… czym? Zmysłami? Czy mam jeszcze jakieś cielesne zmysły? Czy też ja, Forteca, Pośrednicy – staliśmy się czystą świadomością? Wyczuwam ich obecność. I coś jeszcze. Coś obcego, nie należącego do naszego, ani żadnego innego, Wszechświata.
Widzę (tak to ujmę, bo nie umiem znaleźć lepszego słowa) sieć. To wszystkie punkty czasoprzestrzeni, całość istnienia. Wielkie Wybuchy oraz następujące po nich Wielkie Zimna – nieskończony cykl.
Ogarnia mnie wielki spokój. Moja świadomość rozmywa się powoli. Jestem kroplą w oceanie.
Wciąż jednak istnieję.
Hej, pusia.
Nawet mi się podobało, ale dla mnie to jest hard science fiction. Trochę nudne, wielu rzeczy nie zrozumiałem, ale to dobre opowiadanie.
Pozdrawiam, Feniks 103.
audaces fortuna iuvat
Obawiałam się, że może być mało zrozumiałe:-( Jestem z tego tekstu średnio zadowolona, ale cieszę się, że ci się podobał, mimo że nudny:-)
Rój, który się pojawia, to zapewne z Niezwyciężonego Lema zaczerpnięty:). Trochę też kojarzy się z Matrixem i Terminatorem, może tylko dla mnie:) Ciekawa jest również wizja podróży, koncepcja Fortecy, Obcych i ich walkach z ludźmi.
Muszę chyba na wakacje jechać, bo nie potrafię wymyślić nic innego:).
audaces fortuna iuvat
Hej,
skupiam się w opowiadaniach na pierdołach ;) Interesują mnie detale, a ty idziesz w rozmach. Wszechświat w Twoim opowiadaniu wydaje się podwórkiem widocznym z okna :). Nie przepadam też za SF, a ty prezentujesz całkowity odjazd z zbiorową świadomością, żywą fortecą i walką o istnienie życia w wszechświecie.
Więc nie mogę napisać, że dobrze się bawiłem przy lekturze. Ale doceniam światotwórstwo. To naprawdę odjechany tekst, gdzie kreujesz ( na ile dobrze, to niech oceniają ludzie od SF, dla mnie wystarczająco) alternatywę dla ludzkości i porządku wszechświata. Z najeźdźcą w postaci chmury i jej wizji przetrwania w wszechrzeczy, a reszta ras, która z pomocą Fortecy stara się temu przeciwstawić.
To co mi się mniej podoba ( no za wyjątkiem tego, że to SF ;)) to natłok informacji, strasz się wcisnąć tak dużo, o tak skomplikowanym świecie, że pogubiłem się, a to nie jest dobre dla czytelnika. Wiesz masz tylko jedną szansę by przykuć jego uwagę ;). Dodam, że może to wynika z tego, że to nie moja bajka.
Tak rada na przyszłość, nie publikuj tekstów przed zamknięciem konkursu, bo zaraz będzie zalew tekstów i wszyscy w pierwszej kolejności będą czytać tek konkursowe, a Twój może szybko przepaść gdzieś niezauważony.
Klikam, pozdrawiam i następnym razem postaram się przeczytać coś mniej SF ;)
EDIT; Właśnie przedłużyli termin publikacji do 21 :D, więc może nie będzie tak źle ;)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
feniks103 Wakacje są bardzo potrzebne każdemu
Bardjaskier Dzięki za komentarz.
Czasami miewam naprawdę odjechane pomysły, a to jeden z nich. Postaram się następnym razem napisać coś mniej odjechanego za to bardziej przystępnego dla ludzi niebędących mną
Cieszę się, że podobało ci się światotwórstwo.
Fajnie, że udało ci się przebrnąć przez tekst mimo jego wad oraz tego, że nie przepadasz za sf.
Dzięki za klika.
Pisz przede wszystkim dla siebie, czytelniczy znajdą się sami :).
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Fajne! No, bo co, jeśli znany ludzkości wszechświat, jest tylko czasoprzestrzennym bąbelkiem w szklance oranżady przedwiecznego ufoludka? W tej skali poprawna polszczyzna to tylko jakiś pomniejszy dialekt, a poprawny zapis jest odpowiednikiem częstotliwości wymachiwania kiścią odurzonych pejotlem węży przez mamroczącego niewyraźnie poprzez żucie małży. Pigmejskiego szamana, wyznaczającego w ten sposób modne trendy lingwistyczne pośród okolicznych plemion. No dobra… Mam dys-kla-fu… Grafię? W sensie że poprawne pisanie przychodzi mi z wielkim trudem;)
Czy fascynacja starożytnymi filozofami to zwykły fetysz, ci teź moźe pośpolity kod kontr kultulowy? Spinoza, Nitzche, Hitlel... Aaa! Latunku!
Cześć Pusiu
Nie piszę SF (chyba, że na konkursy grafomani :), bo nie umiem pokazać tych przyszłych, nieznanych światów. Zresztą to wcale nie jest łatwe, nie jeden tu poległ, bo myślał że jak będzie śluza i satelita, to reszta się obroni.
Dlatego chylę głowę, bo zobaczyłam to, co zamierzałaś pokazać. Twoje SF jest “codzienne”, takie zwykłe, może bez rozmachu, ale przez to bardzo przekonujące. Podglądałam codzienność, która była zwykła i niezwykła. Może nawet trochę intymna.
Tekst skłania do myślenia i zostanie mi w głowie.
"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke
Cieplarniany filozofie Rozważania na temat Wszechświata i naszego w nim miejsca są niezwykle interesujące. Dzięki za komentarz, cieszę się, że się podobało.
Ambush Puchnę z dumy po przeczytaniu twojego komentarza Cieszę się, że zobaczyłaś to, co chciałam przekazać, bo nie byłam pewna, czy mi się udało.
Tekst skłania do myślenia i zostanie mi w głowie.
– to chyba najlepsze, co autor może usłyszeć (albo przeczytać) o swoim utworze. Dzięki!
Autorko, ten upał powoduje, że resztka oleju mi wyparowuje z mózgu. Wrócę po przeczytaniu powtórnym. Gorąco (niestety) pozdrawiam. :)
Ciężko się żyje w taki upał. W przyszłym tygodniu ma być nieco chłodniej, przynajmniej u mnie:-) Również pozdrawiam.
Najpierw namieszam w klasyfikacji gatunkowej. Fikcji nie brakuje i tworzy ona niezłe spoiwo między skąpo dawkowaną Nauką a dominującymi (przynajmniej w moim odczuciu) Filozofią i Refleksją.
Matematyczna struktura wszechświata od pewnego czasu zaczyna wydawać się nam oczywistością, ale tylko dlatego, że opisujemy świat językiem matematyki. Sprawa więc otwarta, ale zawsze interesująca. Co do głębokich rozważań i równie głębokich refleksji to w tekście ich niewiele, ale to “niewiele” ma moc indukowania całych łańcuchów i węzłów rzeczonych rozmyślań nad, nie zawaham się użyć śmiesznowzniosłych słów, losami jednostek i cywilizacji, sensem istnienia i tajemnicami początków i finałów.
Jak na niedługi i w zasadzie prosty tekst, zamieszanie generalne.
Kłaniam się, pozdrawiam i klikam.
Strzelasz informacjami jak z karabinu maszynowego. Dzięki temu w dość krótkim tekście zmieściłaś kosmologię, konflikt między dwoma potężnymi siłami oraz prywatny los bohatera.
Ciekawa wizja.
Terabajty, jak na skale przedstawionego świata, to śmiesznie mało. Słońce pochłonie Ziemię za kilka miliardów lat i wtedy zapewne dużo dziwniejsze będzie, że w ogóle ludzkość przetrwa, niż sposób rozmnażania się.
Klikam. Pozdrawiam.
AdamKB: Dzięki za komentarz i klika. Również pozdrawiam. AP: Dzięki. To, że ludzkość tak długo przetrwała i w dodatku aż tak się nie zmieniła, jest może rzeczywiście trochę naciągane, ale zostawię to na razie tak, jak jest. Pozdrawiam.
Pusiu, podziwiam Twoją wyobraźnię i sposób opowiedzenia historii, jednakowoż musze wyznać, że niewiele z niej zrozumiałam, albowiem mój starczy umysł nie ogarnia sytuacji opisanych z takim rozmachem, zwłaszcza że poruszasz tu sprawy, których nigdy nie potrafiłam pojąć.
Wykonanie mogłoby być lepsze.
Ze ściany wychodzi mechaniczne, zakończone igłą, ramię. → Jakoś nie umiem zobaczyć wychodzącego ramienia.
Proponuję: Ze ściany wysuwa się mechaniczne, zakończone igłą, ramię.
Lśni delikatnym, czerwonawo – złotym blaskiem. → Lśni delikatnym, czerwonawozłotym blaskiem.
Jego lekko chropowate ściany przypominają mięsistą, miękką tkankę, lekko chropowatą w dotyku… → Czy to celowe powtórzenie.
Obawiam się, że coś, co jest mięsiste i miękkie, nie będzie chropowate.
To nas jeden z Pośredników… → Czy tu aby nie miało być: To jeden z naszych Pośredników…
– Tutaj możesz odpocząć. Wezwij mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować – wystarczy dotknąć ściany… → – Tutaj możesz odpocząć. Wezwij mnie, jeśli będziesz czegoś potrzebować, wystarczy dotknąć ściany…
Unikaj dodatkowych półpauz w dialogach; sprawiają, że zapis staje się mniej czytelny.
– W jaki sposób Forteca nawiązuje z wami kontakt? – Zapytałam. → – W jaki sposób Forteca nawiązuje z wami kontakt? – zapytałam.
– Euler. Frank i Mary. → Dlaczego półpauza jest wytłuszczona?
– Niestety… Niewiele pamiętam… → Jak wyżej.
– W końcu dlatego tu jesteś. → Jak wyżej.
…przemiany ich słońca w czerwonego olbrzyma, ich próby ekspansji kosmicznej nie powiodły się z powodu targających ich światem… → Czy wszystkie zaimki są konieczne?
…to byty mechaniczno – biologiczne (cyborgi). → …to byty mechaniczno-biologiczne (cyborgi).
W tego typu połączeniach używamy dywizu, nie półpauzy; bez spacji.
Klastry przeszukują Wszechświat w poszukiwaniu planet… → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: Klastry penetrują/ przeczesują Wszechświat w poszukiwaniu planet…
…którą będzie po prostu Wszechświat, będący odtąd nie pustą przestrzenią wypełnioną głównie gazem i pyłem, lecz samoświadomym Wszechumysłem… → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: …którą będzie po prostu Wszechświat, stanowiący odtąd nie pustą przestrzeń wypełnioną głównie gazem i pyłem, lecz samoświadomy Wszechumysł…
Nagle – alarm. → Zamiast kropki postawiłabym wykrzyknik: Nagle – alarm!
…że komputer pokładowy zdołał wylądować. Z pokładu znoszeni są ranni… → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję w drugim zdaniu: Z wnętrza wynoszeni są ranni…
…gdy w moją czaszkę wwierca się wiertło. → Nie brzmi to najlepiej.
Proponuję: …gdy moją czaszkę zaczyna drążyć wiertło.
Wracamy z naszym urobkiem do serca Imperium, do naszego domu, gdzie powstają nowe drony. Nasza praca nie ma końca. → Czy to celowe powtórzenia?
…jak kolebkę – Ziemię pochłonęło umierające Słońce… → …jak kolebkę-Ziemię pochłonęło umierające Słońce…
…pomiędzy Wielkim Wybuchem a w Wielkim Zimnem. → Coś się tutaj przyplątało.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Dzięki, reg, za komentarz
Błędy poprawione.
Bardzo proszę, Pusiu. Miło mi, że mogłam się przydać. :)
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Forteca przypomina obecnie pozornie chaotyczne kłębowisko węży. Jej wygląd nie ulega ciągłym zmianom.
Mam tu kłopot. Dla mnie Pozornie chaotyczne kłębowisko węży sugeruje zmienność. Czy to nie jest potrzebne? Jeżeli tak, to wolałbym: …węży, lecz jej wygląd nie zmienia się.
Rośnie w miarę jak podchodzimy. ← chochlik zjadł przecinek?
Wewnątrz Fortecy tunele nazwałbym konsekwentnie korytarzami, by odróżnić od Tuneli nie tylko małą/dużą literą. Autorka tak zrobiła w końcowej części tekstu.
Powyższe na dowód, że czytałem dokładnie. Tego nie można inaczej. Podziwiam wszechświatotwórstwo i pomysł na pokazanie konfliktu dwu potęg i jego wyniku ‘oczami’/’umysłem’ takiej jednostki. Więcej nie powiem, żeby nie spojlerować. Warto spokojnie przeczytać. Mnie to sprawiło przyjemność. Polecam i do Biblioteki też. :)
Dzięki, Koalo. Cieszę się, że lektura sprawiła ci przyjemność.
Czy to nie jest potrzebne?
– tego ,,nie” nie powinno tam być, zostało po wcześniejszej wersji
Dzięki za klika!
Fajny tekst. Wszechświat w głowie bohaterki. Niezły pomysł.
Nova: Dzięki!
Hej, Pusiu :-) Wpadłam do Ciebie, żeby odpocząć od kolejowej grozy. To chyba Twój pierwszy tekst, który czytam, więc na początku powiem: jak Ty ładnie piszesz. Chociaż może rzeczywiście sporo tu zamieszania (albo to ja nie ogarniam wszystkich Twoich intencji, co też jest możliwe) miło mi się płynęło przez kolejne opisy. Bardzo plastyczne, napisane niemal zmysłowo. Masz rozmach!
Daleko mi do bycia specjalistką od sf, dlatego merytorycznie się nie odniosę. Ale, powtórzę, przeczytałam z przyjemnością :-)
„Człowiek, który potrafi druzgotać iluzje jest zarazem bestią i powodzią. Iluzje są tym dla duszy, czym atmosfera dla planety." - V. Woolf
Hej, Rossa, cieszę się bardzo, że przeczytałaś z przyjemnością. Dzięki za komentarz:-)
Hej pusia !
Bardzo dobrze się czytało. Wciągnęłaś mnie w swoją opowieść bez reszty. Nie żebym wszystko rozumiał, ale naprawdę to mi w ogóle nie przeszkadzało :) Super sprawa. Pozdrawiam serdecznie!
Jestem niepełnosprawny...
Hej, dawidiq150, cieszę się, że ci się podobało, dzięki za komentarz:-)
Na pewno podoba mi się pomysł, ale mam wrażenie, że wszystko wydarzyło się trochę za szybko. Nieco położyłaś mnie tym rozmachem i w pewnym momencie po prostu zacząłem się gubić. Pomimo tego nie czytało mi się źle.
Pozdrawiam.
Sen jest dobry, ale książki są lepsze
Młody pisarzu, dzięki za komentarz!
Tekst mi się spodobał. Nie znam się na tych zagadnieniach na tyle, by ocenić, ile w tym nauki, a ile fantazji, ale napisane tak, że uwierzyłem, że ty się znasz :) Widać duży rozmach, są tajemnice i klimatyczne pomysły. Pod sam koniec już skala tego wszystkiego trochę za bardzo przytłacza, ale to moje odczucie.
Zygfryd 89, dzięki, cieszę się, że ci się podobało.
Jako maniak SF widzę tu sporo ciekawych rzeczy. Na plus – nie boisz się ubogacać świata ciekawą i często abstrakcyjną z naszego punktu widzenia technologią. Spojrzenie narratora-bohatera to dobra “kamera” do jego obejrzenia.
Językowo jest dokładnie, ale brakuje mi zabaw neologizmami. Jakbyś się wstrzymywała z szaleństwem nazywania nowych osiągnięć technologi nowymi, ciekawszymi nazwami. To podejście ma zalety i wady, do mnie raczej nie trafia, ale wielu pewnie będzie Ci wdzięcznymi :)
Zwróciłem też uwagę na te “terabajty”. Dla zwykłego czytelnika to nie problem, dla fana SF – no, lepsza jest abstrakcyjna lub fikzycjna skala. To określenie zbyt blisko pada do bazy i znanych skojarzeń. A że jestem informatykiem, to przy okazji wiem też, jak “mała” to jest jednostka :)
Tym niemniej: bardzo spodobały mi się te fajerwerki na niebie. Bardzo, bardzo na plus :)
Won't somebody tell me, answer if you can; I want someone to tell me, what is the soul of a man?
NoWhereMan : dzięki za komentarz, cieszę się, że ci się spodobało, niełatwo zadowolić maniaków sf
Nie chcę przesadzać z szaleństwem, ale w przyszłości spróbuję trochę bardziej poszaleć językowo
Dziękuję za cenne uwagi!
Przyjemnie się czytało :)
Przynoszę radość :)
Anet: Dzięki!
WOW ! Nareszcie znów prawdziwy SF ! Brak mi słów, ale TO JEST TO. Światotwórstwo. Science (nieczęste). "Gęstość" i wizja. W Y O B R A Ź N I A . Dzięki i proszę o jeszcze.
Dzięki, SPW. Miło mi.