
Moje pierwsze opowiadanie w stylu cyberpunk. Miłego czytania.
Moje pierwsze opowiadanie w stylu cyberpunk. Miłego czytania.
Międzynarodowy Port Kosmiczny Bajkonur, Wolna Republika Kazachstanu
Rebecca Pierce szła nie bez trudu po brudnym i błotnistym placu budowy. Niewiele ponad kilometr od niej rycząc potężnymi silnikami lądował kolejny dzisiaj orbitalny wahadłowiec wzbijając w powietrze tumany pyłu i kurzu. Huk był nie do zniesienia, ale dla pracownicy sektora kosmicznego ONZ nie było to nic nowego ani niezwykłego. Była szczupłą brunetką o ciemnych zielonych oczach, które były widoczne nawet za kompaktowymi soczewkami, które musiał posiadać każdy dyplomata tej rangi. Miała na sobie przygotowany niedawno robotniczy kombinezon i biały hełm na głowie. Obok niej zdecydowanie bardziej niepewnym krokiem stąpał wyższy od niej chudy jegomość o bladej jak ściana twarzy z dobrze widocznymi srebrnymi wszczepami i połówkowych okularach. Ubrany był w chyba zbyt elegancki na taką okazję garnitur. Wydawał się niespokojny i ciągle rozglądał się na wszystkie strony jakby obawiając się czegoś. Spoglądał co chwilę na kobietę podejrzliwym wzrokiem wyraźnie śledząc jej każdy ruch. Nagle Rebecca zobaczyła coś po lewej stronie błotnistej ścieżki i ruszyła szybko w tamtym kierunku, tak szybko że jej towarzysz ledwo ją dogonił. Kobieta podeszła do jednego z wielu stanowisk spawalniczych przy właśnie wznoszoną nową platformą startową dla suborbitalnych promów, które już i tak lądowały i startowały wszędzie wokół. Uwijała się tutaj masa ludzi ubranych w niebieskie kombinezony wzmocnione żelaznymi egzoszkieletami, które mimo iż wyglądały nieporęcznie i wręcz pokracznie, pozwalały użytkownikowi na podnoszenie ciężarów, których normalny człowiek nie byłby w stanie nawet przesunąć. Jednak stan sprzętu już z daleka pozostawiał wiele do życzenia. Był stary i zardzewiały, a ubrania robocze brudne i dziurawe. Gdy kobieta podeszła znad stosu żelaznych belek podniósł się niski opalony Kazach o kościstej twarzy i krótkiej koziej bródce. Miał na sobie tylko przepisowy dół kombinezonu, a górę stanowił szary podkoszulek. Płaską głowę wieńczył mu biały hełm budowlany, którego nachylenie zdecydowanie odbiegało od wytycznych BHP.
– Dzień dobry – przywitała się Rebecca siląc się na rosyjski akcent co jednak nie wychodziło jej najlepiej. Kazach uśmiechnął się krzywo uwidaczniając rząd zepsutych zębów i kilka zdaje się złotych, tanich zamienników.
– Dzień dobry droga pani… – powiedział chrapliwym głosem kłaniając się prawie w pas – co taką piękną osobę sprowadza do naszego małego grajdołu?
– Sprawdzam… – Rebecca zastanowiła się chwilę a potem zwróciła się do stojącego dalej faceta w garniturze:
– Zna pan tego robotnika?
Skąd miałbym? – naburmuszył się tamten – jeśli chce pani koniecznie wiedzieć niech pani porozmawia z brygadzistą sektora…
– Nie będzie takiej potrzeby – warknęła kobieta, a potem zwracając się do pracownika który nadal patrzył się na nią dziwnym wzrokiem zapytała:
– Długo pan tu pracuje?
– Będzie dziesiąty rok… tak jakoś…
– I nadal robi pan to? – spytała tym razem szczerze zdziwiona dyplomatka
– Wie pani… – bąknął tamten – nie składało się…
– A pana umiejętności?
– Najszybszy spawacz w sektorze! – Kazach dumnie wyprężył pierś – Daniłow!
– Dziękuję miło było poznać – odpowiedziała Rebecca i uścisnęła wcale bez obrzydzenia pokrytą smarem i ziemią dłoń. Towarzysz kobiety chciał się jeszcze wtrącić, ale ta szybko wyszła na ścieżkę i ruszyła przodem.
Przez chwilę panowała niezręczna cisza, aż przerwał ją blady mężczyzna.
– Chciałbym uprzejmie zaprotestować przeciw pani zachowaniu… – powiedział wolno ostrym, piskliwym głosem – Takie spoufalanie się z personelem to nie uchodzi… to niestosowne…
Rebecca zatrzymała się gwałtownie. Mimo niższej postury przytknęła wskazujący palec do piersi mężczyzny i wycedziła gniewnie:
– Niestosowne panie dyrektorze Romanow jest wasze traktowanie robotników! – Personel…phi! To chyba niewolnicy! Widział pan to?! Czy panu nie wstyd?!
– Nie rozumiem… – wybąkał tamten
– Zrozumie pan oj zrozumie! – odparła Rebecca – póki ja tu jestem nie będzie więcej traktowania pracowników jak zwierząt! Czy to jasne?!
– Postaram się… – Romanow nie wiedział co odpowiedzieć
– Starania nie wystarczą! – dyplomatka była naprawdę wściekła – XXII wiek, postęp wszędzie na świecie, a tu w centrum nowoczesności praktykuje się niewolnictwo! Do mojego powrotu z delegacji ten burdel ma zniknąć! Rozmowa skończona!
Mówiąc to szybkim krokiem ruszyła ścieżką w stronę otwartej blaszanej bramy za którą już czekał na nią jej samochód. Może tylko jej się wydawało jak Rosjanin rzucił za nią ciche: “Głupia suka”, ale nie obchodziło ją to już w najmniejszym stopniu. Wsiadła do tylnej kabiny opancerzonej limuzyny i z westchnieniem oparła głowę o fotel. Gdy auto ruszyło z rykiem silnika dostrzegła jeszcze jak część robotników zbliżyła się i obserwowała nadjeżdżający pojazd. Ich twarze wyrażały coś w rodzaju: “Dobrze mu pani powiedziała”.
– Jak poszło z inspekcją? – zapytał leniwie opalony brunet z krótko ściętymi czarnymi włosami. Leżał na podwójnym hotelowym łóżku w samych bokserkach w ręku trzymając szeroką szklankę i whiskey. Po drugiej stronie pomieszczenia właśnie przebierała się Rebecca. Pokój w którym toczyła się rozmowa znajdował się na jednym z ostatnich pięter Crystal Hotel ze zjawiskowym widokiem na kosmoport przez szerokie okna z hartowanego szkła mogące ściemnić się za jednym klaśnięciem dłoni.
– Nie pytaj Dave – odburknęła kobieta zza wytwornej papierowej ścianki – to miejsce to brud, syf i jedno wielkie zaniedbanie!
– Po co się tak przejmujesz Bec – pijący whiskey nie wydawał się podzielać zdenerwowania dyplomatki – masz tu tylko nadzorować otwarcie platformy, a nie reformować…
– Jestem… członkiem ONZ Dave – moje zadanie to coś zmienić…
– Tych starych komunistów nic nie zmieni – mruknął Dave biorąc długi łyk trunku – tracisz niepotrzebnie siły… ale to twoja decyzja.
– Dziękuję że mnie rozumiesz – głos Rebekki złagodniał i po chwili wyszła zza zasłony. Jej wygląd zmienił się nie do poznania. Włosy miała teraz rozpuszczone i falujące, a na oczach nowe turkusowe soczewki. Ubrana była w czarną suknię bez ramion sięgającą jej aż do kostek. Kiedy stanęła na środku pokoju w blasku wschodzącego księżyca na jej barkach i pod obojczykami błysnęły srebrne wszczepy. Nie były to inwazyjne instalacje tak popularne w tych czasach, lecz drobna modyfikacja ot tak dla mody. Na nogach miała wysokie czarne szpilki.
– Wyglądasz zjawiskowo… – wydukał już nieco pijany Dave gapiąc się w nią jak w obrazek
– Dziękuję – odparła szybko dyplomatka ukrywając rumieniec – idę do tych grubych ryb na dole. Czekaj tu na mnie i nie schlej się do nieprzytomności…
– Postaram się kochanie… – usłyszała jeszcze zanim drzwi zawarły się z sykiem za jej plecami
Apartament prezydencki znajdował się na najwyższym 34 piętrze ogromnego hotelu toteż Rebecce zajęło chwilę zanim winda, którą jechała zatrzymała się nareszcie, a mechaniczny głos poinformował ją o znalezieniu się na poziomie numer 6. Gdy drzwi ustąpiły, jej oczom ukazała się ogromna sala przypominająca rozłożony kwiat lotosu. Wszędzie gdzie można było spojrzeć błyszczało złoto i ciągnęły się panele z drogiego, zapewne niedostępnego na komercyjnym rynku drewna. Z sufitu zwieszał się jak wielka kiść winogron olbrzymi żyrandol świecący niczym słońce wewnątrz restauracji. Rebecca po chwilowym zachwycie odzyskała zdrowy rozsądek i ruszyła do swojego celu. Zanim jednak zdążyła dotrzeć do potężnych, szerokich schodów wyłożonych czerwonym dywanem wyrósł przed nią równie złoty co cała sala android w ubraniu kelnera oferując drinka i przystawki. Kobieta nie mogła się oprzeć i wzięła z posuniętej tacy pozłacany kieliszek z musującym szampanem. Łyk zimnego napoju dodał jej energii. Zeszła ze schodów wielkości małego domu i stanęła po środku głównej sali. Grała tu skoczna muzyka z nieznanego Rebecce gatunku. Wokół niej przechodzili ludzie w tak szerokim zakresie ubioru jakiego nie widziała nawet w Pekinie czy BosWash City. Mężczyźni w garniturach wszelkiego koloru i stylu, kobiety w długich do ziemi sukniach, wysokich szpilkach i z chyba wszystkimi dostępnymi na rynku modyfikacjami ciała. Jedna z kobiet jaką zauważyła Bec, miała zamiast nóg srebrne zamienniki, które zakończone były ostrymi końcami. Nie wiadomo jak utrzymywała pion, ale było to nader ciekawe zjawisko. Obok niej przeszedł też mężczyzna który zamiast żuchwy miał wstawioną sztuczną, złotą i aż świecącą od blasku w restauracji. Jednak nie było czasu na wnikliwą obserwację gdyż kobieta dostrzegła swoich klientów przy jednym z luminescencyjnych stolików blisko przeszklonego tarasu. Był to podstarzały facet w obcisłym garniturze i złotych wszczepach w twarzy i dłoniach oraz jego towarzyszka, kobieta w fioletowych błyszczących włosach i napompowanych ustach. Nosiła również chromowane, połyskujące implanty rąk. Gdy Rebecca się zbliżyła dostrzegła że ma również zmodyfikowane, podwójne źrenice. Takich zabiegów na pewno nie można było przeprowadzić za małą sumę.
– Dobry wieczór panie Klimow – przywitała się siląc się na uśmiech i podała rękę otyłemu Rosjaninowi. Ten uśmiechnął się szelmowsko i wskazał dyplomatce miejsce przy stoliku. Kobieta w fioletowych włosach też uśmiechnęła się sztucznie.
– Witam panią pani Pierce – wymruczał Klimow rozpierając się na krześle – jak zdrowie?
– Nie narzekam dziękuję – odparła Rebecca już czując napięcie. Mimo jowialnego wyglądu Andriej Klimow był niewątpliwie najniebezpieczniejszym człowiekiem jakiego miała okazję w życiu spotkać.
– Sądzę że przeczytała pani mój raport w sprawie hmm… interesów
– Oczywiście – przytaknęła Rebecca skwapliwie
Nasze kopalnie w rejonie Olympus Mons zostały… czasowo zawieszone – Klimow robił co chwila przerwy by sięgnąć po swój kieliszek wódki ciągle napełniany przez stojącego obok niego androida – w związku z tą wojną na Krymie moja firma nie może prowadzić wydobycia przez… – tu zmienił nieco wyraz twarzy – sankcje, które hmm… pani organizacja na nas nałożyła. Chciałbym wiedzieć jak możemy temu oboje zaradzić…
Rebecca poczuła skurcz w żołądku ale opanowała się.
– Zna pan stanowisko ONZ w tej sprawie – zaczęła niepewnie – póki sprzedaje pan broń dla nacjonalistów…
– Pieprzenie! – przerwał Klimow zaciągając się cygarem które właśni podał mu mechaniczny służący – kto nie zarabia na wojnie droga pani! Zresztą nie zamierzam słuchać stanowiska tych wałów tylko pani…
– Nie mogę… – Rebecca chciała coś powiedzieć ale Klimow najwyraźniej miał inne plany, bo z hukiem odstawił kieliszek na stół i rzekł powoli:
– Ależ może pani – zniżył ton, a dyplomatka poczuła jak cierpnie jej skóra na karku – i pani to zrobi. Mam dostateczne koneksje także w tej waszej śmiesznej organizacji i zapewniam, że może pani spać mniej spokojnie jeśli coś im szepnę. Ale jeśli pani to zrobi wtedy nie pożałuje pani tego. Daję słowo biznesmena!
– Zobaczę co da się zrobić… – wydukała Rebecca czując pot spływający po plecach
– Naturalnie że pani zobaczy – odpowiedział Klimow z rubasznym uśmiechem – zadzwonię do pani niedługo, a teraz toast! Za umowę!
– Za umowę – odpowiedział cicho kobieta i pociągnęła wódkę z kieliszka.
– Ufam że koncesja zostanie przywrócona w dobrym czasie… – usłyszała jeszcze zanim wstała od stołu
– Zajmę się tym panie Klimow – głos Rebecci przeszedł prawie w szczebiot – będzie pan zadowolony!
– Na to liczyłem – uśmiechnął się Klimow zacierając ręce – jednak w tym “ o-ne-zet” są jeszcze wartościowi ludzie! Dziękuję za rozmowę…
– Ja też – bąknęła Rebecca i podała drżącą dłoń Klimowowi który z namaszczeniem ją ucałował
Rebecca jeszcze raz dygnęła i na nogach jak z waty poszła do najbliższej toalety. Po kilkuminutowym opróżnianiu zawartości żołądka stanęła przed sporym hololustrem, które natychmiast zmieniło się z matowego na przejrzyste. Przemyła twarz wodą i spojrzała w swoje odbicie. Czuła się paskudnie, ale jednak wyszła ze spotkania z tym bandziorem obronną ręką. Po chwilowym letargu stwierdziła, że musi się przewietrzyć i wyszła na wystający znad krawędzi sporego klifu taras. Noc była chłodna i wietrzna, ale nie przeszkadzało jej to. W oddali widać było rzęsiście oświetlony kosmoport na którym, bez niespodzianki lądował kolejny prom. Tym razem była to maszyna korporacyjna o lśniącym srebrnym kadłubie i potężnych jonowych silnikach które niebieskim płomieniem smagały miejsce lądowania. Jednak kobieta nie patrzyła się długo w jego stronę. Nadal drżącymi rękami wyjęła z podłużnej czarnej torebki zapalniczkę i pudełko papierosów. Miała rzucić już wieki temu ale zawsze coś wypadało… Dym w płucach trochę ją uspokoił. Jednak przyszły i nieprzyjemne myśli.
– Gdzie podziała się ta twarda dziewczyna z placu budowy?
Cześć!
Spoko się czytało
Nie jestem dobry w korekcie i redakcji ale zauważyłem:
Skąd miałbym? – naburmuszył się tamten – jeśli chce pani koniecznie wiedzieć niech pani porozmawia z brygadzistą sektora…
Przeoczenie “–” na początku
– Wyglądasz zjawiskowo… – wydukał już nieco pijany Dave gapiąc się w nią jak w obrazek
Nieco pijany po dwóch łykach? :D trochę mi to nie pasuje. No chyba, że Dave ma bardzo słabą głowę ale to takie osoby nie sączą whisky dla przyjemności
Zeszła ze schodów wielkości małego domu i stanęła po środku głównej sali.
Rozumiem, że było dużo schodów, ale ten opis mi tego nie obrazuje. Poza tym, czy w świecie przyszłości pełnym udogodnień duża ilość schodów w tak bogatej sali nie jest czymś dziwnym?
Zna pan stanowisko ONZ w tej sprawie – zaczęła niepewnie – póki sprzedaje pan broń dla nacjonalistów…
Przeoczenie “–” na początku
Na interpunkcji sam się nie znam. Zauważyłem kilka miejsc, gdzie dałbym przecinek, ale brak mi pewności, żeby móc komuś na 100% powiedzieć, że czegoś brakuje.
Po lekturze całości brakuje mi trochę opisów na początku, dzięki którym mógłbym to miejsce sobie lepiej wyobrazić, potem jest lepiej.
Pozdrawiam!
Helloł.
Tak na pierwszy rzut oka, mam wrażenie, że brakuje ze trzystu przecinków. Pewnie, gdy wpadnie ktoś bardziej oblatany, wskaże ile i gdzie je poumieszczać. Czasem też szwankuje zapis około dialogowy. Sam zapis dialogów często poprawny, ale wtrącenia między dialogowe, wszystkie te didaskalia, już naprawdę różnie. Opko wędruje własnym rytmem. Coś jest czasem nazbyt dokładnie (w mym odczuciu) opisane. Innym razem jakaś myśl ujęta jest całkiem celnie.
Jednak sumując: niestety mnie nie porwało. I gdybym był Dorotką z krainy Oz, nadal pozostałbym w Kansas.
Pozdrox
Hej, zastanawiam się co chciałeś opowiedzieć. Bo jeśli o świecie CP to tu opisy są bardzo zwyczajne, a za każdym razem gdy pojawiają się wszczepy, to są określane jako wszczepy;). Jest jakiś egzoszkielet, samochód opancerzony ale jest tego mało. Myślałem, że będzie jakaś potyczka biznesowa, ale rozmowa z Klimowem jest jednostronna i raczej przewidywalna. Na dodatek opowiadanie jest urwane. Jako ćwiczenie jest ok. Pozdrawiam :)
"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."
Cześć, Skysprite2346. Wzmianki o złotych zębach są spoko. Klimat placu budowy ok. Spawanie mi nie obce, może dlatego zaliczam na plus, ale całość wykonania mnie nie porwała. Jako wstęp ok. Ale nie pełne opko. Pozdrawiam.
Cóż, Skysprite2346, przykro mi to pisać, ale nie umiem dociec, co miałeś nadzieję opowiedzieć. Tekst sprawia wrażenie fragmentu, zaledwie wstępu do obszerniejszej opowieści.
Wykonanie jest bardzo złe – masa błędów, mało czytelnie skonstruowanych zdań, zaimkoza i nie zawsze poprawnie zapisane dialogi, że o kompletnie zlekceważonej interpunkcji nie wspomnę, sprawiły że lektury nie mogę uznać za satysfakcjonującą. Masz przed sobą mnóstwo pracy, ale ufam, że jej podołasz. Powodzenia.
Huk był nie do zniesienia, ale dla pracownicy sektora kosmicznego ONZ nie było to nic nowego ani niezwykłego. Była szczupłą brunetką o ciemnych zielonych oczach, które były widoczne… → Lekka byłoza.
Miała na sobie przygotowany niedawno robotniczy kombinezon i biały hełm na głowie. → Jakie znaczenie dla opowiadania ma fakt, że kombinezon był przygotowany niedawno? Czy to na pewno był kombinezon robotniczy, czy raczej roboczy? Czy konieczne jest podkreślenie sprawy tak oczywistej jak to, że kombinezon miała na sobie, a hełm na głowie?
Obok niej zdecydowanie bardziej niepewnym krokiem stąpał wyższy od niej… → Czy oba zaimki są konieczne?
…i połówkowych okularach. → …i w połówkowych okularach.
Kobieta podeszła do jednego z wielu stanowisk spawalniczych przy właśnie wznoszoną nową platformą startową… → Kobieta podeszła do jednego z wielu stanowisk spawalniczych przy właśnie wznoszonej nowej platformie startowej…
Gdy kobieta podeszła znad stosu żelaznych belek podniósł się niski opalony Kazach… → Czy dobrze rozumiem, że kobieta podeszła znad stosu żelaznych belek? A może miało być: Gdy kobieta podeszła, znad stosu żelaznych belek podniósł się niski opalony Kazach…
Miał na sobie tylko przepisowy dół kombinezonu, a górę stanowił szary podkoszulek. → Kombinezon jest strojem jednoczęściowym, więc rzeczony Kazach nie mógł mieć na sobie tylko spodni od kombinezonu.
Skąd miałbym? – naburmuszył się tamten… → Brak półpauzy rozpoczynającej wypowiedź dialogową. Winno być: – Skąd miałbym? – naburmuszył się tamten…
Tu znajdziesz wskazówki, jak zapisywać dialogi.
– I nadal robi pan to? – spytała tym razem szczerze zdziwiona dyplomatka → Brak kropki po didaskaliach.
– Chciałbym uprzejmie zaprotestować przeciw pani zachowaniu… – powiedział wolno ostrym, piskliwym głosem – Takie spoufalanie… → Brak kropki po didaskaliach.
– Niestosowne panie dyrektorze Romanow jest wasze traktowanie robotników! – Personel…phi! To chyba niewolnicy! Widział pan to?! Czy panu nie wstyd?! → Zbędna półpauza w trakcie wypowiedzi dialogowej. Brak spacji po wielokropku.
…blaszanej bramy za którą już czekał na nią jej samochód. → Zbędne zaimki. Wystarczy: …blaszanej bramy, za którą już czekał samochód.
Może tylko jej się wydawało jak Rosjanin rzucił za nią… → Może tylko jej się wydawało, że Rosjanin rzucił za nią…
…część robotników zbliżyła się i obserwowała nadjeżdżający pojazd. → Chyba miało być: …część robotników zbliżyła się i obserwowała odjeżdżający pojazd.
– Jak poszło z inspekcją? – zapytał leniwie opalony brunet… → Co to znaczy, że brunet był leniwie opalony?
…w ręku trzymając szeroką szklankę i whiskey. → Czy dobrze rozumiem, że w jednej ręce trzymał szklankę i trunek?
…na jednym z ostatnich pięter Crystal Hotel ze zjawiskowym widokiem na kosmoport przez szerokie okna z hartowanego szkła mogące ściemnić się za jednym klaśnięciem dłoni. → A może: …na jednym z ostatnich pięter Crystal Hotel, z którego okien z hartowanego szkła, mogących ściemnić się za jednym klaśnięciem dłoni, roztaczał się zjawiskowy widok na kosmoport.
…odburknęła kobieta zza wytwornej papierowej ścianki… → Na czym polega wytworność papierowej ścianki?
A może miało być: …odburknęła kobieta zza wytwornego parawanu…
– Po co się tak przejmujesz Bec – pijący whiskey nie wydawał się podzielać zdenerwowania dyplomatki – masz tu tylko nadzorować otwarcie platformy, a nie reformować… → Brak pytajnika po pierwszej wypowiedzi. Didaskalia wielką literą. Brak kropki po didaskaliach. Druga wypowiedź wielką literą. Winno być:
– Po co się tak przejmujesz, Bec? – Pijący whiskey nie wydawał się podzielać zdenerwowania dyplomatki. – Masz tu tylko nadzorować otwarcie platformy, a nie reformować…
…mruknął Dave biorąc długi łyk trunku… → …mruknął Dave, wypijając długi łyk trunku…
Łyków się nie bierze.
Ubrana była w czarną suknię bez ramion sięgającą jej aż do kostek. [Kiedy stanęła na środku pokoju w blasku wschodzącego księżyca na jej barkach i pod obojczykami błysnęły srebrne wszczepy. Nie były to inwazyjne instalacje tak popularne w tych czasach, lecz drobna modyfikacja ot tak dla mody.] Na nogach miała wysokie czarne szpilki.
→ Zbędny zaimek – czy suknia mogła sięgać do cudzych kostek? Czy dookreślenie jest konieczne? Czy mogła mieć szpilki gdzieś indziej, nie na nogach? Zdanie o szpilkach umieściłabym przy opisie sukni.
Proponuję: Ubrana była w długą czarną suknie bez ramion i czarne wysokie szpilki. [Kiedy stanęła na środku pokoju w blasku wschodzącego księżyca na jej barkach i pod obojczykami błysnęły srebrne wszczepy. Nie były to inwazyjne instalacje tak popularne w tych czasach, lecz drobna modyfikacja ot tak dla mody.]
Apartament prezydencki znajdował się na najwyższym 34 piętrze… → Apartament prezydencki znajdował się na najwyższym, trzydziesty czwartym piętrze…
Liczebniki zapisujemy słownie.
…na poziomie numer 6. → …na poziomie numer sześć.
…wyrósł przed nią równie złoty co cała sala android w ubraniu kelnera… → …wyrósł przed nią, równie złoty jak cała sala, android w uniformie kelnera…
…wzięła z posuniętej tacy pozłacany kieliszek z musującym szampanem. → Zbędne dookreślenie – czy szampan mógł nie być musujący?
Zeszła ze schodów wielkości małego domu… → Wybacz, ale to zdanie jest bez sensu.
…i stanęła po środku głównej sali. → …i stanęła pośrodku głównej sali.
Grała tu skoczna muzyka…→ Muzyka nie gra, gra orkiestra.
Proponuję: Brzmiała tu skoczna muzyka…
Wokół niej przechodzili ludzie w tak szerokim zakresie ubioru jakiego nie widziała nawet w Pekinie czy BosWash City. → Co to jest niewidziany szeroki zakres ubioru?
Jedna z kobiet jaką zauważyła Bec… → Jedna z kobiet, którą zauważyła Bec…
…kobieta w fioletowych błyszczących włosach i napompowanych ustach. → Nie można być we włosach, tak jak nie można byc w ustach.
Pewnie miało być: …kobieta z fioletowymi, błyszczącymi włosami i napompowanymi ustami.
…przywitała się siląc się na uśmiech i podała rękę otyłemu Rosjaninowi. Ten uśmiechnął się szelmowsko i wskazał dyplomatce miejsce przy stoliku. Kobieta w fioletowych włosach też uśmiechnęła się sztucznie. → Lekka siekoza. Kobieta nie była we włosach.
Nasze kopalnie w rejonie Olympus Mons zostały… czasowo zawieszone – Klimow robił co chwila przerwy… → Brak półpauzy rozpoczynającej wypowiedź dialogową.
…głos Rebecci przeszedł prawie w szczebiot… → …głos Rebeki przeszedł prawie w szczebiot…
https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/Rebecca;12315.html
…jednak w tym “ o-ne-zet” → Zbędna spacja po otwarciu cudzysłowu.
…jednak wyszła ze spotkania z tym bandziorem obronną ręką. Po chwilowym letargu stwierdziła, że musi się przewietrzyć i wyszła na… → Powtórzenie.
Jednak kobieta nie patrzyła się długo w jego stronę. → Jednak kobieta nie patrzyła długo w jego stronę.
Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.
Czemu to jest SCIENCE ? Bo akcję umieszczono gdzieś w kosmosie ? To stanowczo za mało. Hotel,
ijany partner, mafioso … Skąd my to znamy ?