- Opowiadanie: grzelulukas - Plan A

Plan A

Ambush i skryty, dziękuję za betę!

 

Opowiadanie w świecie Obcego – którego jestem wielkim fanem ;)

 

Nie bijcie za mocno ;)

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Biblioteka:

Finkla, Użytkownicy V, Użytkownicy IV, Żongler

Oceny

Plan A

ZEWNĘTRZNE RUBIEŻE

ORBITA PLANETY „TANAKA NW”

FREGATA ZESPOŁU TERRAFORMOWANIA

 

GŁOSOWY DZIENNIK POKŁADOWY

 

– Kapitan Jake Mosur. Dzień pierwszy po przebudzeniu. […] Załoga entuzjastycznie podchodzi do jutrzejszego badania planety. […]

 

– Mówi kapitan Jake Mosur. Dzień drugi. Rekonesans należy uznać za udany, zrealizowaliśmy szereg zadań. Wstępna analiza składu gleby i atmosfery przyniosła zadowalające wyniki. […]

 

– Jake Mosur. Dzień piąty <dyskusja w tle> To… coś dostało się na statek wykorzystując ładownie lądownika planetarnego. Zabiło Sona… […]

 

– To kurestwo zrobiło sobie jakiś rodzaj… gniazda w sekcji reaktora. Nie mamy szans <ciężki oddech>. Opuściliśmy orbitę. Po rozmowie z pozostałymi członkami załogi podjęłam decyzję o natychmiastowej ewakuacji i zniszczeniu okrętu. Nie wszyscy byli za, ale to jedyna szansa na przetrwanie. […] <trzask> […]

 

– <szum>

 

***

 

– Szybciej! – wykrzyczał Gery. W przekrwionych oczach mechanika odbijały się rozgrzane do czerwoności drobinki metalu przypominające miniaturowe rozbłyski zimnych ogni.

Bill, inżynier pokładowy, trzymający w dłoni chropowaty uchwyt ręcznej spawarki ME3, skupiał wzrok na łączeniu dwóch połówek drzwi. Nagle coś poruszyło się w szczelinie pomiędzy stalowymi płytami. Cień padł na krawędź szpary. Tak przynajmniej wydawało się Geremu, który przylgnął do kompozytowej ściany uzbrojonej w ciągi rur przypominających czarne żyły gigantycznego monstrum.

– Ja miałem przykręcać tylko te pierdolone śrubki, rozumiesz?!

Krople potu spływały po brudnym czole mechanika, zalewając oczy.

Bill zignorował kolejny atak paniki kompana.

W końcu spoina połączyła płyty. Rozgrzana do białości blizna stygła w plazmowym rumieńcu.

Inżynier zerknął w korytarz. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek był w tym module statku, na szczęście wszystko wyglądało dokładnie tak jak na projekcie, który oglądał kwadrans temu na holostole.

 

– Natychmiastowa ewakuacja. Kapsuły zostaną wystrzelone za cztery minuty – rozległ się po raz kolejny wszechobecny głos M.A.T.K.I., która dodatkowo wyświetliła odliczany czas na każdym z ekranów na statku: 00:04:00.

 

 Gdzieś z wnętrza fregaty dobiegło dudnienie, pokład zadrżał.

– Idziemy. – Inżynier wydał polecenie mechanikowi.

Tylko kilkanaście sekund dzieliło ich od kapsuł ewakuacyjnych. 

Gery wyrwany z letargu, otarł dłonią łysą głowę i ruszył za inżynierem.

 

00:03:00

Zamigotało na wyświetlaczu.

 

Korytarz wypełniał mrok. Jedyne światło dobiegało z umieszczonych pod kratownicą podłogi lamp, pulsujących żółtym blaskiem, wskazując kierunek ewakuacji. Procedury awaryjne po uszkodzeniu reaktora ograniczyły zasilanie, skupiając się na systemie podtrzymywania życia. Przed nimi pozostał tylko korytarz i sekcja ewakuacyjna.

W umyśle Billa majaczyło jedno ryzyko. Niewielkie, może jednoprocentowe, ale jednak. Schował tę myśl głęboko pod powierzchnią świadomości. Zdawał sobie sprawę, że wybrał optymalną ścieżkę przetrwania. Trasa przez mesę, zaspawanie drzwi i w końcu ucieczka kapsułami.

Ruszyli przed siebie. Korytarz zakręcał w lewo, przez co cel ucieczki nie był widoczny. Pokład znowu zadrżał, wibracje przeszyły ciała mężczyzn. Ze smolistych naczyń krwionośnych statku dobiegło pomrukiwanie. Przystanęli na chwilę. Gery jęknął, stojąc jak dziecko w cieniu przybranego ojca, Billa. Mikroskopijne cząsteczki wody częściowo zamgliły atmosferę, tłumiąc kanarkowe światło. Wilgoć osadzała się na ściankach pokrytych przez lata cienką warstwą tłustego osadu. Opalizujące krople spływały do grawitacyjnej zenzy międzygalaktycznego okrętu.

– System klimatyzacyjny też przestał działać – powiedział, bardziej do siebie, Bill.

Ruszyli ponownie.

Kilkadziesiąt kroków dalej dotarli do pomieszczenia na planie spłaszczonego okręgu. W ścianę owalnej sali wkomponowane zostało dwanaście kapsuł ewakuacyjnych, będących jednocześnie komorami hibernacyjnymi.

Nic bardziej nie uzmysławiało tego, co się wydarzyło. Z personelu zostali tylko oni, dwóch ocalałych. Gery zaczął wymieniać w myślach wszystkich nieżyjących dziesięcioro członków załogi. Kapitan Jake, sternik Son, oficer nawigacyjny Brown… O śmierci wielu z nich dowiedział się od Billa, nie pamiętając za wiele z ostatnich kilku dni.

Wnętrza kapsuł pulsowały białym światłem. Migoczące kontrolki, które wcześniej kojarzyły się z pozytywną energią statku, teraz pobudzały wyłącznie ponure myśli.

 

00:01:30

 

– Gery, najpierw ty – powiedział Bill.

Nagle zastygł. Coś było nie tak.

Jego uwagę przykuł ciemny, eliptyczny kształt skryty przy szafie z kombinezonami. Ten cień nie pasował do reszty pomieszczenia. Myśl, którą schował w głębi umysłu, wypełzła na powierzchnię. Zakładała ona, że potwór mógł dostać się tutaj przed nimi. Wiedział jednak, że wszystkie grodzie pozostawały zamknięte, a ich otwarcie wymagało przejścia procedury kontroli dostępu. Szanse wystąpienia takiego zdarzenia były znikome, chyba że… tych istot było więcej.

Czarna sylwetka zafalowała, otwierając się niczym przysłona aparatu fotograficznego ze swojej embrionalnej pozycji. Monstrum, ze smolistym i karbowanym ciałem, przypominającym gigantyczną modliszkę, wyprostowało się, stając na dwóch nogach. 

– Gery, do kapsuły!

To coś wygięło dwumetrowy ogon i niezauważalnie szybkim ruchem wymierzyło cios w Billa. Inżynier zdążył jedynie drgnąć. Ogon, zakończony kilkudziesięciocentymetrowym ostrzem, przeciął inżyniera od czubka głowy do pachwiny, rozczłonkowując ciało na niemal identyczne części. Z wnętrza korpusu trysnęła biała jak mleko ciecz wyciekająca z przewodów i rozszarpanych elektronicznych podzespołów.

Gery znieruchomiał. Serce niemal stanęło, jakby gromadząc energię do skoku. Łysielec nie wiedział, co było bardziej przerażające, obcy, rozczłonkowanie Billa czy to kim, a raczej czym się okazał. 

 

00:00:30

 

Mechanik rzucił się do najbliższej szalupy. Adrenalina dławiła pierwotny strach, upłynniając ruchy. Wskoczył do kapsuły i zaczął zaciskać szerokie, czerwone pasy na udach i barkach. Pamiętał ze szkolenia, że musiał to zrobić, w innym wypadku system głębokiego snu nie zadziała jak trzeba. Ostatni zacisk i zapięcia. Zrobione. Gery sięgnął do grzybkowego przycisku pozwalającego uwolnić kapsułę przed czasem. Nie zdążył otworzyć przezroczystej osłony guzika. Do klaustrofobicznej komory ratunkowej przyskoczył obcy, wsunął do wnętrza jaszczurze łapy i wydłużoną głowę, zasłaniając panel sterujący.

 

00:00:10

 

Potwór zbliżył pysk do ust mechanika na odległość kilku centymetrów. Paszcza, ociekająca przezroczystym gęstym śluzem, otworzyła się, a z jej wnętrza wysunęła się druga szczęka. Mężczyźnie żołądek podszedł do gardła, poczuł w ustach smak przetrawionej kawy.

Stworzenie na swój sposób obwąchiwało Gerego, sycząc przy tym.

 

00:00:05

 

Strużka moczu spłynęła po wewnętrznej części uda mechanika. Monstrum tkwiło w bezruchu, jakby drocząc się z mężczyzną.

Ale to nie była forma kociej zabawy z ofiarą, potwór nie chciał śmierci Gerego.

Obcy wrócił do wypełnionego mgłą pomieszczenia.

 

00:00:02

 

– Ja… ja miałem przykręcać tylko te pierdolone śrubki… – wydukał.

 

00:00:01

 

Pneumatyczne tłoki z ogłuszającym syknięciem zamknęły komorę i wypchnęły kapsułę w czarną otchłań. Szalupa ratunkowa, po niewielkiej korekcie wykonanej przez system sterowania reakcyjnego, odpaliła silniki z pełną mocą. Wektor przyspieszenia skierowany był prostopadle do płaszczyzny czołowej rozbitka, dzięki czemu ciało Gerego zostało dociśnięte plecami do tylnej zabudowy komory. Zapas paliwa starczał na sześćdziesiąt sekund pełnego ciągu, co miało zapewnić oddalenie się na bezpieczną odległość od macierzystego statku.

Przeciążenie odbierało Geremu dech. Mechanik wspomniał wszystkich członków załogi, próbując zrozumieć sekwencję zdarzeń, która doprowadziła do tego, że tylko on przeżył.

Zaraz potem stracił przytomność.

 

***

 

– Geery, pobudka – powiedział jak do dziecka mężczyzna ze spiętymi, długimi włosami.

Gery powoli łapał kontakt z rzeczywistością. Uniesienie ciężkich jak kowadła powiek było dla niego nie lada wyzwaniem. W końcu się udało. Sala raziła blaskiem ledowych świateł odbijanym od białych paneli ściennych. Łysielec leżał na szpitalnym łóżku, po lewej stronie mężczyzna robił coś przy niewielkiej szafce medycznej.

– Gdzie jestem? – zapytał mechanik.

– Okręt kolonialny, zmierzający na Tanakawę NW.

– Ale przecież… my nie zdążyliśmy nic zrobić…

– Wiem, nie przejmuj się tym. Oni i tak słodko śpią, a ja nie mam zamiaru ich przecież budzić. – Mężczyzna z kucykiem odwrócił głowę.

Gery dostrzegł w końcu twarz stojącego nad nim faceta. Odruchowo zamknął mocno powieki, by po chwili je znowu otworzyć, jakby to miało zresetować rzeczywistość.

– Bill?! Ja… Jakim cudem? Co się dzieje? To sen? Jak długo spałem?

– Billa już nie ma, ja po prostu zostałem zrobiony na jego podobieństwo. Specjalnie dla ciebie, na wypadek gdybyśmy mieli tu pobyć dłużej, ale wychodzi na to, że ona się bardzo niecierpliwi. – Bill Drugi zastukał czubkiem palca wskazującego w szklany tłoczek strzykawki, zbliżył igłę do przedramienia mechanika.

– Kto się niecierpliwi?! Co to jest?! – Gery napiął mięśnie, próbując oswobodzić ręce, nogi i głowę z uścisku dodatkowych pasów.

– To jest środek rozluźniający, tak na wszelki wypadek.

– Na wszelki wypadek czego?!

– Byliście bardzo długo w głębokim śnie, w mojej ocenie trochę za długo. Chcę ułatwić jej wyjście.

– Jej?! Co tu się, kurwa, dzieje?! – wykrzyczał.

Bill Drugi nie zareagował, wstrzyknął w przedramię Gerego zawartość strzykawki, w miejscu ukłucia zebrała się kropla krwi.

– Widzisz Gery, Bill, ten pierwszy Bill, nie do końca wypełnił swoje zadanie. Mało tego, w oczach niektórych decydentów z Weyland-Yutani misja zakończyła się fiaskiem. Pozwolił doprowadzić do zniszczenia statku i wszystkiego, co się na nim znajdowało. Z naukowego punktu widzenia była to wielka strata. Na szczęście wykonał chociaż plan B. Jestem tutaj, żeby to wszystko naprawić i plan B zamienić w plan A.

– Plan A? – wrócił szary, pusty Gery.

– Żegnaj.

– Jaki jest Plan A?! – krzyknął.

Bill Drugi nie odpowiedział i powoli wyszedł z sali, pchając szpitalny wózek.

Gery wyzywał i pluł. Plwocina ściekała z kącika ust.

Automatyczne drzwi zamknęły się za Billem Drugim i zaryglowały trzema tytanowymi zasuwami. Android odstawił wózek i przez zbrojoną szybę z osobnego pomieszczenia obserwował przebieg wydarzeń.

– Dzień dobry, skarbie – powiedział pod nosem po kilku minutach.

Bill Drugi był z siebie dumny, z satysfakcją uniósł lewy kącik ust, nacisnął na konsoli przycisk odblokowujący tytanowe zasuwy. 

 

***

 

Choć rozpołowione ciało androida zakończyło żywot, syntetyczna śmierć nie wyłączyła wszystkich sensorów. Czujniki rejestrowały cały przebieg zdarzeń. Główny procesor działał, analizował i przekazywał dane radiowym strumieniem do centralnego komputera.

 

Każda misja terraformacyjna, choćby w niewielkim stopniu zakładała spotkanie obcej formy życia. Już pierwszy rekonesans planety oznaczał dla Billa realizację tego niezwykle mało realnego scenariusza. Znalezienie przez niego owalnych, siedemdziesięciocentymetrowych, organicznych skorup oznaczało, że zgodnie z tajnymi korporacyjnymi instrukcjami, była to już misja naukowa. Dla inżyniera statek, od tego momentu, pełnił role kosmicznej próbówki. Bill Pierwszy sprowadził w tajemnicy jedno z jaj na pokład głównego okrętu. Nie było to trudne. Ładownia planetarnego lądownika mieściła setki ton materiałów do badań, łatwo było ukryć w jednym z pojemników takie znalezisko.

Kolejna ekspedycja, czego inżynier się nie spodziewał, przywlekła na pokład fregaty ponad dwumetrowego potwora, który zdziesiątkował załogę. Bill Pierwszy stracił wtedy kontrolę nad przebiegiem wydarzeń, choć z zaciekawieniem obserwował to, co stwór robił z personelem misji. Z uwagą śledził, jak palczaste stworzenie wydostaje się z jaja, po czym zaciska kostne odnóża na głowie Gerego i wtłacza do jego wnętrza zarodek.

Po tym, jak kapitan aktywowała wspólnie z pierwszym oficerem procedurę autodestrukcji, niszcząc dodatkowo główną konsolę, Billowi Pierwszemu zależało wyłącznie na jednym. Utrzymaniu przy życiu embriona, który rozwijał się wewnątrz organizmu mechanika. Zrealizowaniu chociaż planu B.

 

Kapsuła opuściła statek. Obca istota przykucnęła w zalanym mgłą pomieszczeniu. Android zrozumiał, że jego obecność w tym miejscu nie była przypadkowa. To dowód… inteligencji.

Choć motywacje były inne, cel pozostał ten sam – chronić królową.

Gdyby tylko mógł, uniósłby lewy kącik ust. Pokład zawibrował.

Po chwili nie było już Billa.

Koniec

Komentarze

Hej Grzelu – spoko opowiadanie, jest klimat Obcego bardziej jedynki niż dwójki, a to dobrze, bo wersja z żołnierzami choć bardzo dobra, to jednak nie utrzymuje tej tajemnicy jaką w pierwszej części jest Obcy. Trochę szkoda, że skupiasz się na końcu historii, czyli już na fajerwerkach, dla mnie dużo ciekawszy jest niepokój, który towarzyszy załodze, gdy zastanawiają się z czym mają doczynienia. W filmie są długie ujęcia na wnętrze statku, co buduje naprawdę świetny klimat. Szkoda, że nie znalazło się miejsce na podobne opisy w opowiadaniu. Ale bardzo podoba mi się pomysł z odliczeniem, oraz z wprowadzenie, w postaci głosowego dziennika :). Więc opowiadanie w mojej ocenie wypada na całkiem dobrze :) Pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie. Wrzucam w kolejkę, bo chwilowo nie mam czasu na dokończenie i skomentowanie. Na pewno wrócę.

Aha, tak na szybko: rozważ, proszę, “dźwiękowy dziennik pokładowy” lub “dziennik pokładowy, zapis audio”. Wszak zapisują się tam różne dźwięki, nie tylko głos.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

@Bardjaskier

Dzięki za odwiedziny i komentarz. Cenny punkt widzenia.

 

Trochę szkoda, że skupiasz się na końcu historii, czyli już na fajerwerkach, dla mnie dużo ciekawszy jest niepokój, który towarzyszy załodze, gdy zastanawiają się z czym mają doczynienia.

Przyznaję, że taki miałem pierwotny zamysł – w sumie to właśnie od sceny w korytarzu zacząłem pisanie ;) Ostatecznie uznałem, że warto wyjaśnić szerzej motywacje, co spowodowało, że być może brakło tego niepokoju…

 

@Tārāntarayātrī

 

Zaciekawiło mnie Twoje opowiadanie. Wrzucam w kolejkę, bo chwilowo nie mam czasu na dokończenie i skomentowanie. Na pewno wrócę.

Czekam z niecierpliwością

 

Aha, tak na szybko: rozważ, proszę, “dźwiękowy dziennik pokładowy” lub “dziennik pokładowy, zapis audio”. Wszak zapisują się tam różne dźwięki, nie tylko głos.

Dzięki za sugestię przemyślę ją jak tylko skończy się dzisiejsza LM ;)

 

 

No, mocno wygląda na “Obcego”. Przynajmniej android stanowi nieoczekiwane urozmaicenie. Kto mu pisał program… Jakaś AI?

IMO, teksty zyskałby na rozwinięciu. W tej chwili sprawia wrażenie skrótu, nie ma czasu na polubienie załogi, ledwo muska się w przelocie ich emocje.

 

Babska logika rządzi!

Obcego wyprzedza “Xtl, który był przedtem”, i to z nim kojarzy mi się Twój Obcy.

Dość standardowa fabuła. To nie zarzut, jedynie moje zdanie. Realizacja z kolei dość dobra pomimo skupienia się, praktycznie, na samym finale.

@Finkla

 

Dzięki za odwiedziny, komentarz i klika :)

 

Kto mu pisał program… Jakaś AI?

Tak, takie tam niedopracowane i eksperymentalne AI o nazwie: grzelu xD

 

W tej chwili sprawia wrażenie skrótu, nie ma czasu na polubienie załogi, ledwo muska się w przelocie ich emocje.

Cenna uwaga, dzięki.

@AdamKB

Dzięki za odwiedziny i komentarz.

 

Dość standardowa fabuła.

Nie ma co ukrywać jest kilka klisz angel

 

Realizacja z kolei dość dobra pomimo skupienia się, praktycznie, na samym finale.

Dzięki!

Bardzo solidne SF. Świetne opisy statku kosmicznego. Te wszystkie grodzie, cienie, światła, cienkie warstwy tłustego osadu, opalizujące krople spływające do grawitacyjnej zenzy itd.

Choć gdzieniegdzie, według mnie, trochę przeszarżowałeś. Kilka przykładów:

“kompozytowej ściany uzbrojonej w ciągi rur przypominających czarne żyły gigantycznego monstrum”, “Korytarz zakręcał w lewo, przez co cel ucieczki krył się w kwantowej pustce”(?), “Rozgrzana do białości stalowa blizna stygła w plazmowym rumieńcu.”

 

Lubię Obcego, zwłaszcza pierwszą część. Późniejsze, choć druga też ujdzie, to odcinanie kuponów. 

O ile dobrze pamiętam, to w sumie w filmach wszystkie wątki z Twojego opowiadania są poruszane (jeden z członków załogi jest androidem, firmie zależy bardziej na badaniu nowej formy życia niż na ludziach – to pierwsza część; odstąpienie obcego od uśmiercenia człowieka – bodajże trzecia część).

 

Podobało mi się.

 

Nominuję. Pozdrawiam.

@AP

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz.

 

Choć gdzieniegdzie, według mnie, trochę przeszarżowałeś. Kilka przykładów:

“kompozytowej ściany uzbrojonej w ciągi rur przypominających czarne żyły gigantycznego monstrum”, “Korytarz zakręcał w lewo, przez co cel ucieczki krył się w kwantowej pustce”(?), “Rozgrzana do białości stalowa blizna stygła w plazmowym rumieńcu.”

Cenna uwaga, zerknę na to, jak tylko się obudzę… ;)

 

Lubię Obcego, zwłaszcza pierwszą część.

8 pasażer Nostromo to majstersztyk horroru. Obcy (może poza ostatnią sceną z Ripley) przez cały film jest widoczny może przez kilkanaście/kilkadziesiąt sekund, a i tak klimat strachu jest obecny cały czas. Nie ma co ukrywać, że te różne motywy w powyższym opowiadaniu mają gdzieś swoje inspiracje w tych wszystkich filmach ;)

 

Podobało mi się.

 

Nominuję. Pozdrawiam.

Bardzo się cieszę i dzięki za klika.

Witaj Grzelulukas.

Opowiadanie jest ciekawe, trzyma w napięciu. Czytając sceny ucieczki zawsze człowiek wyobraża sobie monstrum, które ściga bohatera i udało Ci się dobrze ten motyw uchwycić. Zakończenie też mi się podoba. Jestem fanem niedopowiedzianych zakończeń, historii nie domkniętych, które zostawiają pole do późniejszej interpretacji. Gdzie trafi statek z obcym? Jaki będzie ciąg dalszy?

Mam tylko jedno “ale”.

Potwór zbliżył pysk do ust mechanika na odległość kilku centymetrów.

To jest scena niemalże żywcem wyjęta z filmu

No i nazwałeś potwora ksenomorfem i wtedy całe moje wyobrażenie o stworze, którego mi opisałeś prysło i zobaczyłem po prostu scenę z obcego.

A to sugestia:

Wilgoć osadzała się na ściankach pokrytych przez lata cienką warstwą tłustego osadu ściankach.

 

 

@Dzieliush

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz :) Fajnie, że Ci się podobało.

 

No i nazwałeś potwora ksenomorfem i wtedy całe moje wyobrażenie o stworze, którego mi opisałeś prysło i zobaczyłem po prostu scenę z obcego.

A to sugestia:

Słusznie, zmieniam.

Siemanko, Grzelulukasie

 

Opowiadanie całkiem klimatyczne, przemyślane i naprawdę nieźle napisane, ale…

 

Momentami delikatnie zaburzasz klimat rozbudowując zdania o niepotrzebne wstawki, dla przykładu:

 

Korytarz, zresztą jak wszystkie poprzednie, wypełniał mrok

Czarne monstrum, ze smolistym i karbowanym ciałem, przypominającym w pewnym sensie gigantyczną modliszkę,

Porównaj sobie, jak brzmiałyby powyższe zdania (a także fragmenty, z których je wziąłem) bez pogrubionych fragmentów. IMHO budując atmosferę zaszczucia lepiej odpuścić sobie zbędne wstawki i inne ozdobniki :)

 

IMO, teksty zyskałby na rozwinięciu. W tej chwili sprawia wrażenie skrótu, nie ma czasu na polubienie załogi, ledwo muska się w przelocie ich emocje.

Podpisuję się pod opinią Finkli :)

 

W ogólnym rozrachunku opowiadanie mi się podobało, ale w historii jest potencjał na coś więcej (w domyśle: więcej znaków) :) Pozdrawiam!

„Pokój bez książek jest jak ciało bez duszy”

Bardzo dobrze napisane, trzyma w napięciu, nawet jeśli człowiek oglądał Obcego i domyśla się zakończenia. Podobało mi się.

Cóż, Grzelulukasie, nie znam świata, którego jesteś fanem, więc pewnie dlatego nie udało mi się pojąć, co wydarzyło się w opowiadaniu. :(

 

NA­TYCH­MIA­STO­WA EWA­KU­ACJA. KAP­SU­ŁY ZO­STA­NĄ WY­STRZE­LO­NE ZA MI­NU­TY. – roz­legł się po raz ko­lej­ny wszech­obec­ny głos M.A.T.K.I. → Mówiła wielkimi literami? Zbędna kropka po wypowiedzi. To jest wypowiedź, więc liczebnik powinien być zapisany słownie.

 

Myśl, którą scho­wał w głębi swego umy­słu… → Czy zaimek jest konieczny?

 

ozna­czał dla Billa re­ali­za­cje tego nie­zwy­kle mało re­al­ne­go sce­na­riu­sza. → Literówka.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

@cezary_cezary

 

Hej, dzięki za komentarz i cenne uwagi :)

 

Momentami delikatnie zaburzasz klimat rozbudowując zdania o niepotrzebne wstawki, dla przykładu:

Zamieściłem poprawki, niemniej przyjrzę się jeszcze raz całości.

 

@pusia

Cieszę się, że Ci się podobało :)

 

@regulatorzy

 

Dzięki za odwiedziny i cenny komentarz!

 

Niestety zamieściłem kilka skrótów fabularnych :( 

 

Poprawki oczywiście zastosowałem. Odliczanie zmieniłem. Zaczynam od głosu, przechodząc do wyświetlanego na ekranach komunikatu… choć coś tu jeszcze pozmieniam, bo nie czuje się do końca z tym dobrze ;)

 

Dzięki!

 

PS może być “grzelu” ;)

Bardzo proszę, Grzelu. Miło mi, że mogłam sie przydać. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Betowałem i już tam napisałem trochę zdań, ale jeszcze tutaj wrzucę opinię. 

Opko podobało mi się, dlatego że ja jako osoba, która nie ma zielonego pojęcia o obcym, dobrze się bawiłem i usytuowanie tego opowiadania w tym uniwersum nie przeszkadzało mi w czytaniu. 

Pozdrawiam 

Kto wie? >;

@regulatorzy

yes

 

@skryty

Dzięki za pobetowe odwiedziny i komentarz. Jeszcze raz dziękuję za uwagi i propozycje zmian, które wrzuciłeś w trakcie betowania. Cieszę się, że Ci się podobało :)

Masz opowieść, która trzyma się kupy. Świetnie, bo to oznacza, że jest fabuła. I nie tylko ona. Występują: opisy, akcja, napięcie. Nawet minimalny łuk przemiany bohatera. Obecność tego wszystkiego wkręca czytelnika w historię. I o to chodzi. Plus!

Mam jednak wrażenie, że purytanizm językowy ogranicza Twój styl. A oprócz niego historię – krótka forma. Rozkręciłem się z czytaniem, a już trzeba było skończyć. Purytanizm i krótka forma – to trochę tak, jakby mi na obiad podano sam szkielet obsypani sałatą.

– A gdzie moje mięso? – się pytam.

W mojej ocenie jest również za mało emocji bohatera w warstwie narracyjnej.

 

Łapanka:

 

Wstępna analiza składu gleby i atmosfery przyniosła zadowalające efekty. […]

Zastanawiam się, czy lepiej nie zmienić efektów na wyniki. Jakoś do wykonanej analizy bardziej mi pasują wyniki niż efekty.

 

– System klimatyzacyjny też przestał działać – powiedział, bardziej do siebie, Bill, poprawiając długie, kręcone włosy.

Przegadane…

 

Kapsuły pulsowały ze swoich wnętrz białym światłem.

Może lepiej: Wnętrza kapsuł pulsowały białym światłem? Albo, z nutą dramatyzmu i wykorzystując porównanie: Wnętrza kapsuł mrugały światłem, jak żarówki przy przeciążonej linii elektrycznej?

 

– Gery, najpierw ty – powiedział Bill.

(…)

– Gery, do kapsuły! – krzyknął Bill.

 

Oni są tam we dwóch więc wiem kto do kogo mówi. Zatem po co dwa razy powtarzać w sumie te same didaskalia? Wystarczyłoby za drugim razem samo: „– Gery, do kapsuły!”.

 

 

Cześć,

 

dzięki za odwiedziny i komentarz :)

 

Mam jednak wrażenie, że purytanizm językowy ogranicza Twój styl. A oprócz niego historię – krótka forma.

Cenna uwaga, dzięki!

 

Co do łapanki to zastosowałem wszystkie podpowiedzi :)

"… siedemdziesięciu centymetrowych …" – nie jestem pewien – czy tam faktycznie było siedemdziesiąt jednocentymetrowych skorup, czy też były to owalne siedemdziesięciocentymetrowe skorupy.

Hej,

 

Zdecydowanie były to owalne siedemdziesięciocentymetrowe skorupy ;)

 

Dzięki!

Dzień dybry,

 

Opowiadanie w świecie Obcego – którego jestem wielkim fanem ;)

Ou jea, ja też!

 

To kurewstwo zrobiło sobie jakiś rodzaj

a nie powinno być kurestwo?

 

Krople potu spływały leniwie po brudnym czole mechanika, zalewając oczy.

Leniwie w ogóle tu nie pasuje. Sytuacja jest krytyczna, na pokładzie panuje panika, a krople potu spływały sobie leniwie… No nie ;p

 

Nie pamiętał, czy kiedykolwiek był w tym module statku

Brakujący przecinek.

 

– Idziemy – inżynier wydał polecenie mechanikowi.

→ – Idziemy. – Inżynier wydał polecenie mechanikowi.

 

Gerry zaczął wymieniać

Raz piszesz przez jedno r, a raz przez dwa. To która wersja jest prawidłowa?

 

Nagle zastygł, coś było nie tak.

Ja bym to rozdzieliła:

→ Nagle zastygł. Coś było nie tak.

 

Ten cień, nie pasował do reszty pomieszczenia.

A co ten przecinek tu robi?

 

Szanse wystąpienia takiego zdarzenia były homeopatyczne

Przepraszam, jakie?

https://sjp.pwn.pl/szukaj/homeopatyczny.html

 

Czarna sylwetka zafalowała, rozwijając się niczym przysłona aparatu fotograficznego ze swojej embrionalnej pozycji. Czarne monstrum, ze smolistym i karbowanym ciałem, przypominającym gigantyczną modliszkę, wyprostowało się, stając na dwóch nogach. 

Powtórzenia, zbędny przecinek.

 

Mechanik nabrał w końcu kolorów i rzucił się do najbliższej kosmicznej szalupy.

Jak ktokolwiek mógł zauważyć, że nabrał kolorów, skoro było tam ciemno? I kto w takiej sytuacji zwracałby uwagę na to, że mechanik nabrał kolorów?

 

Paszcza, ociekająca organicznym kisielem, się otworzyła.

Nie podoba mi się to zdanie. Może:

→ Z paszczy kreatury wyciekał organiczny kisiel.

 

Z wnętrza smolistego ryja

Ryja moim zdaniem brzmi zabawnie, przez co burzysz powagę sytuacji ;p nie wiem, czy tylko dla mnie to słowo jest śmieszne?

 

Gery napiął mięśnie, próbując oswobodzić ręce, nogi i głowę z uścisku dodatkowych pasów.

→ Gery napiął mięśnie, próbując się wyswobodzić z uścisku pasów.

 

Chce ułatwić jej wyjście.

Chcę

 

Mało tego, w oczach, niektórych decydentów z Weyland-Yutani misja zakończyła się fiaskiem.

Zbędny przecinek (ten drugi).

 

Na szczęście wykonał, chociaż plan B.

Zbędny przecinek.

 

Jestem tutaj, żeby to wszystko naprawić

A tutaj z kolei brakuje przecinka.

 

– Plan A? – wrócił szary, pusty Gery.

Po pierwsze didaskalia z dużej litery, a po drugie nie rozumiem tego zdania.

 

– Dzień dobry, skarbie

Brakuje przecinka.

 

Już pierwszy rekonesans planety, oznaczał dla Billa realizację tego niezwykle mało realnego scenariusza.

Zbędny przecinek.

 

zgodnie z tajnymi korporacyjnymi instrukcjami, była to już misja naukowa.

Tu też…

 

obserwował to, co stwór robił z personelem misji.

Przecinek. Brakujący.

 

Z uwagą śledził, jak palczaste stworzenie

Tu też…

 

Po tym, jak kapitan

I tu.

 

Zrealizowaniu, chociaż planu B.

Zbędny przecinek.

 

Kapsuła opuściła statek. Obca istota przykucnęła w zalanym mgłą wnętrzu statku.

Powtórzenia.

 

cel mieli zbieżny, chronić ten wyjątkowy, kosmiczny płód, królową.

→ cel mieli zbieżny: chronić ten wyjątkowy, kosmiczny płód, królową.

 

 

Fajny pomysł z tym odliczaniem, wzmaga napięcie.

Do połowy opowiadania miałam takie: “no tak, ale my już to wszyscy znamy…”, jednak twist mnie pozytywnie zaskoczył.

Na pochwałę zasługują też opisy statku, korytarza, świateł. Nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie miejsca akcji.

Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego dnia!

He's telling me more and more | About some useless information | Supposed to fire my imagination | I can't get no! No satisfaction...

Hej, hej,

 

Nie wiem, czy jestem fanem Obcego, ale oglądałem kilka filmów, włączając też filmy w rodzaju Alien vs predator. Grałem też w grę Alien vs predator (nie wiem czy jest się czym chlubić ;))

Wydaje mi się, że w tych historiach chodzi o strach, o mrok i niepewność. Nie znajduję w twojej fabule tych elementów. Chyba również każdy, kto choć trochę zna tę serię wie, co oznacza, kiedy obcy obwąchuje bohatera i pozwala my odejść. A jeżeli chodzi o androida, to jego zdrada również nie jest nowością – chyba już w pierwszej części był podobny motyw. Kolejny zatem zarzut – brak oryginalności. jakiejś wartości dodanej. Z drugiej strony – mało czytam takich “fanfikowych” historii, więc może jestem za dużym marudą i tak się je po prostu pisze…

Na plus powiem – że czytało się fajnie, sposób prowadzenia narracji atrakcyjny i z pomysłem. Więc to, co zwykle kuleje w takich historiach, masz opanowane :) Wystarczy jakiś zgrabny pomysł i masz mnie kupionego.

 

I jeszcze pierdoła:

Łysielec nie wiedział, co było bardziej przerażające, obcy, rozczłonkowanie Billa czy to kim, a raczej czym się okazał. 

[…]

Potwór zbliżył pysk do ust mechanika na odległość kilku centymetrów. Paszcza, ociekająca organicznym kisielem, się otworzyła.

Mi ten “łysielec” oraz “kisiel” psują klimat :) Chyba nie można się bać kisielu, prawda?

 

Pozdrawiam!

 

Che mi sento di morir

@HollyHell91

 

Dzień dybry, dzień dybry.

 

Dzięki za komentarz i łapankę, która zajęła pewnie trochę czasu. Matko jedyna ile przcinkozy. Poprawiłem chyba wszystko (chyba, bo klikałem na szybko, zerknę jeszcze wieczorem).

 

Ryja moim zdaniem brzmi zabawnie, przez co burzysz powagę sytuacji ;p nie wiem, czy tylko dla mnie to słowo jest śmieszne?

Teraz to mnie to już też śmieszy xD Zmieniłem.

 

Przepraszam, jakie?

https://sjp.pwn.pl/szukaj/homeopatyczny.html

Rozumiane jako niewielki, skąpy itp. Spotkałem się z takim określeniem (co oczywiście nie potwierdza słuszności jego użycia). Zerknij w wolnej chwili tutaj. Chyba że źle użyłem, to okej. W każdym razie i tak zmieniłem, bo to było trochę na siłę wrzucone.

 

Raz piszesz przez jedno r, a raz przez dwa. To która wersja jest prawidłowa?

Eeej! ;)) Był tylko jeden Gerry. Poprzestańmy na tym, że to literówka, a nie brak zdecydowania co do imienia bohatera ;)

 

 

Fajny pomysł z tym odliczaniem, wzmaga napięcie.

Do połowy opowiadania miałam takie: “no tak, ale my już to wszyscy znamy…”, jednak twist mnie pozytywnie zaskoczył.

Na pochwałę zasługują też opisy statku, korytarza, świateł. Nie miałam problemu z wyobrażeniem sobie miejsca akcji.

Dziękuję!

 

@BasementKey

Dzięki za odwiedziny i cenne uwagi.

 

Grałem też w grę Alien vs predator (nie wiem czy jest się czym chlubić ;))

Chyba nie ma tak źle, ja też grałem ;)

 

Wydaje mi się, że w tych historiach chodzi o strach, o mrok i niepewność. Nie znajduję w twojej fabule tych elementów. Chyba również każdy, kto choć trochę zna tę serię wie, co oznacza, kiedy obcy obwąchuje bohatera i pozwala my odejść. A jeżeli chodzi o androida, to jego zdrada również nie jest nowością – chyba już w pierwszej części był podobny motyw. Kolejny zatem zarzut – brak oryginalności. jakiejś wartości dodanej.

Nie ukrywam, że jest tu kilka klisz. Te oklepane motywy opowiadanie miało nadrobić niepewnością i budowaniem napięcia (motyw odliczania). Szkoda, że się nie udało :(

 

Na plus powiem – że czytało się fajnie, sposób prowadzenia narracji atrakcyjny i z pomysłem. Więc to, co zwykle kuleje w takich historiach, masz opanowane :) Wystarczy jakiś zgrabny pomysł i masz mnie kupionego.

Dziękuję! 

 

Mi ten “łysielec” oraz “kisiel” psują klimat :) Chyba nie można się bać kisielu, prawda?

Szczególnie malinowego ;)) Wywaliłem.

Cześć, grzelu! Jako fanka uniwersum Obcego (niekoniecznie wszystkich filmów, koniecznie Isolation), nie mogłam przejść obojętnie.

 

Doceniam trzymanie się konwencji, choćby tego, że na ekranie zawsze musi polać się mlecznobiała posoka. I że zawsze tych złych jest dwóch.

Traktuję obcość jako tło – najbardziej spodobały mi się somatyczne, plastyczne opisy; od barwy kolorów (kanarkowy <3) po warstwowe, klaustrofobiczne narastanie dyskomfortu. Porównania zapadają w pamięć, czuć klimat klasycznego statku: głośnego metalu, ledowej bieli, zroszonych potem ciał załogantów.

 

Sama fabuła jest chyba po prostu – obca. Nie posiliłeś się o coś mega oryginalnego, ale rozumiem, że nie o to Ci chodziło. Najmniej spodobało mi się sparafrazowanie całej fabuły na koniec – nie sądzę, żeby było to potrzebne, skutecznie zaszczepiłeś zarodki tajemnicy w kolejnych fragmentach tekstu. Mimo tego czytało się dobrze. Zawsze miło odwiedzić świat inteligentnych bestii, które stanowią wyzwanie dla ludzkości.

 

Wiedział, że choć motywacje były inne, cel mieli zbieżny chronić ten wyjątkowy, kosmiczny płód, królową.

Nieco niezręczne zdanie, a powinno brzmieć dobitnie, druzgocząco – to puenta tekstu. Proponuję: „Choć motywacje były inne, cel pozostał ten sam: chronić wyjątkowy, kosmiczny płód – królową”; lub nawet prościej: „Choć motywacje były inne, cel pozostał ten sam – chronić królową”.

 

Pozdrawiam ;)

@Żongler

 

Cześć :)

 

jako fanka uniwersum Obcego

heart

 

Najmniej spodobało mi się sparafrazowanie całej fabuły na koniec – nie sądzę, żeby było to potrzebne, skutecznie zaszczepiłeś zarodki tajemnicy w kolejnych fragmentach tekstu.

No tak, miałem rozkminę, jakie zakończenie wybrać. Stanęło na tym dłuższym z wyjaśnieniem, które w założeniu miało rozjaśnić osobom nieznającym świata Obcego, o co chodzi z królową i całą resztą… Cenna uwaga, dzięki.

 

Porównania zapadają w pamięć, czuć klimat klasycznego statku: głośnego metalu, ledowej bieli, zroszonych potem ciał załogantów.

Super :)

 

Nieco niezręczne zdanie, a powinno brzmieć dobitnie, druzgocząco – to puenta tekstu. Proponuję: „Choć motywacje były inne, cel pozostał ten sam: chronić wyjątkowy, kosmiczny płód – królową”; lub nawet prościej: „Choć motywacje były inne, cel pozostał ten sam – chronić królową”.

Wybrałem bramkę numer 2 ;)

 

Dzięki za odwiedziny, komentarz i klika!

No, nie czytało mi się dobrze, co możesz spokojnie potraktować jako komplement. Nie jestem fanką grozy. A ze wszystkich horrorów i horroropodobnych produkcji najbardziej nie cierpię właśnie Obcego. Właściwie to nawet nie wiem dlaczego. Twoje opko była na tyle w klimacie, że wcale mi się go nie chciało czytać. Czyli, w sumie jest dobrze ;)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

@Irka_Luz

 

Dzięki za odwiedziny i komentarz :)

 

Z jednej strony cieszę się, że przeczytałaś i w sumie wychodzi na to, że było okej.

Z drugiej… czuję, że mogłem za słabo oznaczyć opowiadanie, przez co zabrałaś się za czytanie czegoś, na co nie miałaś wcale ochoty :( (brak tagu groza, co właśnie naprawiłem – choć trochę za późno, wiem).

Tym bardziej dziękuję za lekturę! :)

Z drugiej… czuję, że mogłem za słabo oznaczyć opowiadanie

Spoko, dyżurnam po prostu :)

Chciałabym w końcu przeczytać coś optymistycznego!

TV gif. Timmy from Shaun the Sheep blinks and extends 2 thumbs up as a lopsided grin emerges on the side of his face.

No i wróciłem doczytać do końca. Wcześniej po pierwszych kilku akapitach tylko wrzuciłem w kolejkę do przeczytania.

Doczytałem i trochę się rozczarowałem. Opowiadanie jest “w porządku”: narracja prowadzi przez ciąg zdarzeń dość sprawnie, czyta się niemal jak scenariusz. Opis świata, całkiem rozbudowany w pierwszej części tekstu, też jest. No i jest też zwrot akcji. Ale… ani na krok nie wychodzi poza znany już schemat Obcego. Brak choćby jednego nowego elementu, pomysłu. Ot, taka wprawka. Nawet wprowadzenie jest w stylu znanym z filmu: wizualizuję pojawiające się na ekranie napisy “ZEWNĘTRZNE RUBIEŻE” itd. Nawet słyszę takie same efekty dźwiękowe.

Jakiś dodatek do kanonu Ósmego Pasażera Nostromo nadałby temu tekstowi głębszy sens istnienia.

 

Mam też kilka uwag szczegółowych.

GŁOSOWY DZIENNIK POKŁADOWY“ – Już o tym pisałem, ale powtórzę, że wg mnie nie jest to trafna nazwa.

“<jakiś trzask>” – trzask, po prostu trzask, nie “jakiś trzask”, bo to nie jest określenie literackie. Może być też ostry trzask, albo głośny, lub niezidentyfikowany itp.

“– <szum>” – czyli kolejny wpis w dzienniku się uruchomił, ale nic nie nagrał?

“– Szybciej! – wykrzyczał Gery. W przekrwionych oczach mechanika pokładowego […]” + “Bill, inżynier pokładowy” – czyli jeden to mechanik, a drugi inżynier. Obaj pokładowi. Czym różnią się ich funkcje, bo dla mnie w tym kontekście to synonimy.

“Bill, inżynier pokładowy, trzymający w dłoni chropowaty uchwyt ręcznej spawarki ME3, skupiał wzrok na łączeniu dwóch połówek drzwi.” – dodałem drugi przecinek. Nie byłoby go, gdyby zamiast “trzymający” było “trzymając”.

“w kilkumilimetrowej szczelinie stalowych płyt” – niewłaściwy przypadek, szczelina jest w czymś lub pomiędzy, a nie czegoś. Jest dopełniacz, a powinien być narzędnik. A najlepiej powinno być przeredagowane zdanie.

“która dodatkowo wyświetliła dodatkowo odliczanie na każdym z zawieszonych ekranów zawieszonych na pokładzie statku.” – Po pierwsze szyk (już poprawiłem). Po drugie odliczanie może trwać lub się rozpocząć, ale nie może być wyświetlone, bo to jest czynność. Wyświetlony może zostać np. odliczany czas. Po trzecie, “zawieszony na pokładzie statku” sugeruje, że statek miał jeden pokład. No i jak się coś wiesza na pokładzie? Proponuję “ekranów na statku”.

“Fregata” – czy to okręt wojenny, czy statek badawczy?

“Tylko kilkanaście sekund dzieliło ich od kapsuł ewakuacyjnych.” – kolokwialna zamiana przestrzeni na czas.

“Gery, wyrwany z letargu, otarł dłonią łysą głowę” – brakuje pierwszego przecinka otwierającego wtrącenie.

“[…] 3 MINUTY.” – jaką funkcję pełni wielokropek, a ściślej co wycina? 3 minuty do czego, albo od czego?

“zaspawanie grodzi” – on zaspawał drzwi (ew. właz), nie gródź. https://pl.wikipedia.org/wiki/Gr%C3%B3d%C5%BA

“krył się w kwantowej pustce.” – a cóż to takiego? Pustka ma właściwości kwantowe?

“Ze smolistych naczyń krwionośnych statku” – bardzo ciężka metafora. Może chodziło o smolisto-czarne rury?

“Mikroskopijne cząsteczki wody częściowo zamgliły atmosferę,” – tautologia, bo po zredukowaniu wychodzi “mgła zamgliła atmosferę”.

“pojawiło się pomieszczenie na planie spłaszczonego okręgu.” – Pojawiło się, bo nie było go?

“W ścianie ścianę owalnej sali wkomponowane zostało dwanaście kapsuł” – wkomponować w coś, być w czymś.

“Nic bardziej nie uzmysławiało tego, co się wydarzyło.” – Jeśli już, to to zdanie powinno otwierać kolejny akapit. W tym nie ma sensu.

“Z personelu zostali tylko oni, dwójka dwóch ocalałych”

“Gery zaczął wymieniać w myślach wszystkich nieżyjących dziesięciu dziesięcioro członków załogi.” – byli tam faceci i babki, co nie? Sugerowałby przeredagowanie. np. “wszystkich nieżyjących już członków załogi. Dziesięcioro martwych”.

“Czarna sylwetka zafalowała, rozwijając się niczym przysłona aparatu fotograficznego ze swojej embrionalnej pozycji.” – nie mogę połączyć obrazów otwierającej się przysłony (nie rozwijającej) i rozwijania się embrionalnej pozycji.

“Mechanik rzucił się do najbliższej kosmicznej szalupy.” – to mieli też niekosmiczne?

“Wskoczył do kapsuły i zaczął zaciskać szerokie, czerwone pasy na udach i barkach.” – ja bym najpierw zapiął klamry lub założył pasy, dopiero później zacisnął, czyż nie?

“Paszcza, ociekająca organicznym śluzem” – organicznym, czyli jakim? Nie wiem jak zwizualizować organiczność śluzu.

“Monstrum tkwiło w bezruchu, jakby drocząc się z mężczyzną.” – Słowo monstrum powtarza się w niedalekim sąsiedztwie.

“dzięki czemu ciało Gerego dociskało się plecami do tylnej zabudowy komory.” – A mogło w takiej sytuacji zostać dociśnięte do przedniej lub bocznej ściany? Właśnie, raczej zostało dociśnięte, a nie dociskało się.

“Paliwa miało starczyć na sześćdziesiąt sekund pełnego ciągu, co miało zapewnić oddalenie się na bezpieczną odległość od macierzystego statku.” – miało starczyć, co miało zapewnić. Da się przeredagować?

“w oczach, niektórych decydentów” – przecinek do wyrzucenia

“Każda misja terraformacyjna, mimo iż w niewielkim stopniu, zakładała spotkanie obcej formy życia.” – zdanie do przeredagowania. Albo wtrącenie “mimo iż niewielkim stopniu” na np. “w choćby niewielkim stopniu”, albo w innym szyku całego zdania.

“Już pierwszy rekonesans planety, oznaczał dla Billa realizację tego niezwykle mało realnego scenariusza.” – przecinek niepotrzebny.

“że od tego momentu, zgodnie z tajnymi korporacyjnymi instrukcjami, była to już misja naukowa.” – I czy aby na pewno naukowa? A może trzeba inaczej ją określić, skoro chodzi o przywiezienie znaleziska z powrotem? Warto też spójnie przeredagować kolejne zdanie, np. “Dla inżyniera statek, od tego momentu, zaczął pełnić pełnił role kosmicznej próbówki”.

“Z uwagą śledził, jak palczaste stworzenie wydostaje się z jaja, po czym zaciska kostne odnóża na głowie Gerego i wtłacza do jego wnętrza zarodek.” – ta scena nie pojawia się wcześniej. Warto by ją jakoś zakotwiczyć w czasie lub akcji.

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

Cześć!

 

No i wróciłem doczytać do końca. Wcześniej po pierwszych kilku akapitach tylko wrzuciłem w kolejkę do przeczytania.

Dzięki za dotrzymanie słowa! :)

 

Doczytałem i trochę się rozczarowałem.

:(

 

Jakiś dodatek do kanonu Ósmego Pasażera Nostromo nadałby temu tekstowi głębszy sens istnienia.

Cenna uwaga.

 

Co do łapanki…. wow, dzięki! Zastosowałem się do większości uwag/propozycji zmian (zerknę jeszcze z rana, bo z uwagi na godzinę zlewają mi się już literki). Co do kilku uwag to pozostawiam swój komentarz:

 

“Fregata” – czy to okręt wojenny, czy statek badawczy?

Przy tworzeniu opowiadania korzystałem z różnych materiałów ze świata Obcego. W przypadku fregaty korzystałem z opisów z podręcznika RPG „Obcy” cyt. „Uniwersalna fregata klasy Conestoga jest jednostką najczęściej używaną przez KKMSZ i Biuro Inspektorów Kolonialnych. Fregatę wyposażono w modułowe wnętrze, pozwalające na różne konfiguracje zależne od zadania, a także w liczne węzły uzbrojenia, umożliwiające montaż różnorodnych systemów obronnych. Statku można używać jako jednostki naukowej, transportera wojskowego czy statku medycznego, najczęściej funkcjonuje jednak jako transportowiec marines.

Oczywiście nie podawałem w opowiadaniu szczegółów co to tego, jaka to jest dokładnie jednostka, ale uznałem, że właśnie ta fregata będzie najbardziej pasować.

 

“[…] 3 MINUTY.” – jaką funkcję pełni wielokropek, a ściślej co wycina? 3 minuty do czego, albo od czego?

Hmmm to jest pewna nieścisłość, która jest efektem jednej ze wcześniejszych zmian – wymaga to oczywiście poprawki, ale to już zrobię jutro.

 

“zaspawanie grodzi” – on zaspawał drzwi (ew. właz), nie gródź. https://pl.wikipedia.org/wiki/Gr%C3%B3d%C5%BA

Wydawało mi się, że to zmieniałem… ;)

 

“dzięki czemu ciało Gerego dociskało się plecami do tylnej zabudowy komory.” – A mogło w takiej sytuacji zostać dociśnięte do przedniej lub bocznej ściany? Właśnie, raczej zostało dociśnięte, a nie dociskało się.

Nie wskazuje nigdzie, w którą stronę skierowany jest wektor przyspieszenia, wspominam tylko, że prostopadle do płaszczyzny […]. To zdanie ma na celu: wskazać zwrot wspomnianego wektora oraz rozwiązać, mogące się pojawić, wątpliwości dotyczące budowy kapsuły i tego co się dzieje z ciałem człowieka w wyniku przyspieszenia.

 

“Mechanik rzucił się do najbliższej kosmicznej szalupy.” – to mieli też niekosmiczne?

Przyznam, że samo szalupy powoduje, że mam przed oczami łódkę z dwójką wiosłujących rozbitków. Dodałem więc kosmicznej choć, jak słusznie zauważasz, wynika to z miejsca, w którym się znajdują. Ogólnie chyba pozbędę się szalupy, to klasyczne budowanie okrętów kosmicznych z wykorzystaniem słownictwa okrętowego xD

 

“Z uwagą śledził, jak palczaste stworzenie wydostaje się z jaja, po czym zaciska kostne odnóża na głowie Gerego i wtłacza do jego wnętrza zarodek.” – ta scena nie pojawia się wcześniej. Warto by ją jakoś zakotwiczyć w czasie lub akcji.

Hmm zastanowię się nad tym. Wiemy, że to się musiało wydarzyć pomiędzy dostarczeniem jaja na pokład a spawaniem drzwi. Myślisz, że dla przebiegu wydarzeń jest konieczne umiejscowienie tego w czasie? Okej, przemyślę to.

 

 

“Wskoczył do kapsuły i zaczął zaciskać szerokie, czerwone pasy na udach i barkach.” – ja bym najpierw zapiął klamry lub założył pasy, dopiero później zacisnął, czyż nie?

Jak zapalam samochód, to nie muszę wspominać, że poprawiłem lusterko, odchyliłem fotel, wcisnąłem pedał sprzęgła, przekręciłem kluczyk, złapałem za drążek skrzyni biegów, wrzuciłem jedynkę itd. Oczywiście wypadałoby wspomnieć o lusterku, jeśli będę zerkał po drodze na siedzące z tyłu dziecko… Uznałem w tym przypadku to za niepotrzebne dopisywanie czynności, które w domyśle się wykonują. Choć oczywiście uczę się i może nie mam racji ;)

Mi też się już rozmywały literki na ekranie, he, he. Ale tak to jest, jeśli robota ma być rzetelna.

“Uniwersalna fregata klasy Conestoga […]” – czyli jednak trochę okręt. Trochę, bo nie wypełnia definicji SJP. Ani Merriam-Webster. Ale kimże jestem, żeby kwestionować podręczniki!

“Nie wskazuje nigdzie, w którą stronę skierowany jest wektor przyspieszenia” – zazwyczaj zorientowanie przestrzenne wynika ze zorientowania np. fotela pasażera. A skoro z opisu wynika, że został pchnięty do przodu, więc za nim by tył.

“Ogólnie chyba pozbędę się szalupy, to klasyczne budowanie okrętów kosmicznych z wykorzystaniem słownictwa okrętowego” – i tak już pewnie zostanie, tzn. słownictwo marynistyczne wyewoluuje w astralne. Szalupa jest OK, zawiera m.in. znaczenie ratunkowe.

“Jak zapalam samochód, to nie muszę wspominać, że poprawiłem lusterko, odchyliłem fotel […]” – a jednak opisujesz proces sadowienia się w kapsule. “Wskoczył do kapsuły i zaczął zaciskać szerokie, czerwone pasy na udach i barkach. […] Ostatni zacisk i zapięcia. […] Gery sięgnął do grzybkowego przycisku […]” – sugeruje bezpośrednie następstwo, sekwencję czynności. Być może moja uwaga to drobiazgowość, ale mi ten fragment zabrzmiał jak opis nakładania majtek na spodnie.

Powodzenia!

Serdecznie pozdrawiam z Bladobłękitnej Kropki, तारान्तरयात्री [tɑːrɑːntərəjɑːtri]

“Nie wskazuje nigdzie, w którą stronę skierowany jest wektor przyspieszenia” – zazwyczaj zorientowanie przestrzenne wynika ze zorientowania np. fotela pasażera. A skoro z opisu wynika, że został pchnięty do przodu, więc za nim by tył.

Słuszna uwaga.

 

Powodzenia!

Dzięki!

Cześć grzelulukas,

 

Zacznijmy od drobnej łapanki:

– Szyb­ciej! – wy­krzy­czał Gery. W prze­krwio­nych oczach me­cha­ni­ka po­kła­do­we­go od­bi­ja­ły się roz­grza­ne do czer­wo­no­ści dro­bin­ki me­ta­lu przy­po­mi­na­ją­ce mi­nia­tu­ro­we roz­bły­ski zim­nych ogni.

Czy gość gapił się na łuk elektryczny? :P (Edyta: potem się wyjaśnia w sumie, dlaczego był do tego zdolny).

Bill, in­ży­nier po­kła­do­wy, trzy­ma­ją­cy w dłoni chro­po­wa­ty uchwyt ręcz­nej spa­war­ki ME3 sku­piał wzrok na łą­cze­niu dwóch po­łó­wek drzwi. Nagle coś po­ru­szy­ło się w kil­ku­mi­li­me­tro­wej szcze­li­nie sta­lo­wych płyt. Cień padł na kra­wędź szpa­ry. Tak przy­naj­mniej wy­da­wa­ło się Ge­re­mu, który przy­lgnął do kom­po­zy­to­wej ścia­ny uzbro­jo­nej w ciągi rur przy­po­mi­na­ją­cych czar­ne żyły gi­gan­tycz­ne­go mon­strum.

Scenariusz raczej nierealny. Łuk elektryczny przy spawaniu oślepiałby (nawet bez bezpośredniego patrzenia), uniemożliwiając dostrzeżenie czegokolwiek w takiej szparze. Po drugie: daje tak jasne światło, że coś z drugiej strony musiałoby dawać jeszcze mocniejsze, aby cień istoty był dostrzegalny.

W końcu spaw za­mknął się ni­czym zamek bły­ska­wicz­ny.

Dużo problemów przy tym jednym zdaniu.

Spaw to określenie bardzo potoczne. Lepiej: spoina. 

"zamknęła się" mi tu nie brzmi, spoina złączyła skrzydła drzwi aniżeli sama się zamknęła. Albo zamknęła drzwi trwale.

Co do zamka błyskawicznego – tak szczelnie? Do końca nie rozumiem.

 

Technologia i manewry kosmiczne spowodowały największy zgrzyt. Po wykryciu zagrożenia statek "opuszcza orbitę" – czyli albo deorbituje, albo przyspiesza i rusza w kosmos. Wydarzyła się druga opcja. W trakcie lotu przez kosmos bohater wchodzi do kapsuły i odpala silniki, które pracują przez minutę w pełnym ciągu, aby jak najszybciej oddalić się od statku. W normalnych warunkach, silniki pracujące jedynie w warunkach próżni kosmicznej pracują długo i mają stosunkowo mały ciąg – dzięki temu efektywność takiego silnika może zostać podkręcona na maksa. Ponadto są one praktyczne jeśli chodzi o korekty toru lotu. No ale dobra, może nawet przymknęlibyśmy na to oko, ale…

Bohater później budzi się i znajduje się na statku orbitalnym na innej planecie. Pomijając czas podróży kosmicznej (ile by nie trwała) i ciągły sen – aby znaleźć się na stałej orbicie innej planety, kapsuła ratunkowa musiałaby w jej pobliżu znacznie zmniejszyć prędkość. Czy kapsuła ratunkowa posiadałaby wystarczającą ilość paliwa, aby dokonać takiego manewru? Dopiero wówczas mogłoby dojść do jej przechwycenia przez okręt orbitalny i przeniesienia nieszczęśnika do rekonwalescencji. Moim zdaniem wątpliwe, bo chyba nie była projektowana do podróży międzyplanetarnych.

Nie bardzo orientuję się w klimacie Obcego, kojarzę wątek rozwoju istoty w ciele żywiciela, ale po za tym to słabo. :P Tekst nawet spoko, pomijając aspekty techniczne. Ciekawy wątek z kolejnymi wersjami androida.

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Cześć!

 

Dzięki za lekturę i komentarz :)

 

Co do uwag:

 

Czy gość gapił się na łuk elektryczny? :P (Edyta: potem się wyjaśnia w sumie, dlaczego był do tego zdolny).

Oczywiście brałem to pod uwagę. Abstrahując od tego, że był to android to spawarka ME3 ma odpowiednią osłonę. Sama wygląda tak (jakiś model zrobiony przez fana serii):

 

Aliens Colonial Marines ME3 Hand Welder | RPF Costume and Prop Maker Community

 

Kamyczek do mojego koszyczka jest taki, że mogłem opisać jak wygląda (nie każdy musi przecież kojarzyć serię Obcego).

Scenariusz raczej nierealny. Łuk elektryczny przy spawaniu oślepiałby (nawet bez bezpośredniego patrzenia), uniemożliwiając dostrzeżenie czegokolwiek w takiej szparze. Po drugie: daje tak jasne światło, że coś z drugiej strony musiałoby dawać jeszcze mocniejsze, aby cień istoty był dostrzegalny.

Dlatego zapisałem, że Tak przynajmniej wydawało się Geremu, żeby zasygnalizować czytelnikowi, że to prawdopodobnie projekcja jego spanikowanego umysłu. Tym bardziej, że Bill przecież w ogóle na to nie reaguje (bo nie zauważa).

 

Dużo problemów przy tym jednym zdaniu.

Spaw to określenie bardzo potoczne. Lepiej: spoina. 

"zamknęła się" mi tu nie brzmi, spoina złączyła skrzydła drzwi aniżeli sama się zamknęła. Albo zamknęła drzwi trwale.

Co do zamka błyskawicznego – tak szczelnie? Do końca nie rozumiem.

Masz rację, jest to niezgrabne zdanie. Przyjrzę się temu.

 

W normalnych warunkach, silniki pracujące jedynie w warunkach próżni kosmicznej pracują długo i mają stosunkowo mały ciąg – dzięki temu efektywność takiego silnika może zostać podkręcona na maksa.

W normalnych tak, natomiast w sytuacji, w której statek ma ulec za chwilę zniszczeniu… najbezpieczniej (w końcu to forma szalupy ratunkowej) oddalić się jak najszybciej.

 

Bohater później budzi się i znajduje się na statku orbitalnym na innej planecie. Pomijając czas podróży kosmicznej (ile by nie trwała) i ciągły sen – aby znaleźć się na stałej orbicie innej planety, kapsuła ratunkowa musiałaby w jej pobliżu znacznie zmniejszyć prędkość. Czy kapsuła ratunkowa posiadałaby wystarczającą ilość paliwa, aby dokonać takiego manewru? Dopiero wówczas mogłoby dojść do jej przechwycenia przez okręt orbitalny i przeniesienia nieszczęśnika do rekonwalescencji. Moim zdaniem wątpliwe, bo chyba nie była projektowana do podróży międzyplanetarnych.

Hmm nigdzie nie wspominam, że okręt Billa Drugiego orbituje czy też wylądował na innej planecie. W zamyśle okręt kolonialny przechwycił kapsułę gdzieś w kosmosie. Celowo nie wspominam gdzie ani jaki konkretny czas później (żeby uniknąć nawarstwiających się komplikacji logicznych). Przy tej okazji warto wspomnieć, że Ellen Ripley dryfowała w kosmosie 57 lat! W każdym razie, nawet jeśliby orbitował, to też nie wyklucza to sytuacji, że okręt Billa Drugiego najpierw przechwycił kapsułę gdzieś w przestrzeni międzyplanetarnej i dopiero wszedł na orbitę.

 

 

Tekst nawet spoko, pomijając aspekty techniczne. Ciekawy wątek z kolejnymi wersjami androida.

heart

Kamyczek do mojego koszyczka jest taki, że mogłem opisać jak wygląda (nie każdy musi przecież kojarzyć serię Obcego).

Nie wyszukiwałem konkretnie tego modelu spawarki, w sumie mogłem to zrobić. Miałem dużo spawalnictwa na studiach po prostu, a tam nie ma takich cudów. xD Dzięki za wyjaśnienie.

W normalnych tak, natomiast w sytuacji, w której statek ma ulec za chwilę zniszczeniu… najbezpieczniej (w końcu to forma szalupy ratunkowej) oddalić się jak najszybciej.

No dobra, z takim zamierzeniem można to tak potraktować.

Hmm nigdzie nie wspominam, że okręt Billa Drugiego orbituje czy też wylądował na innej planecie. W zamyśle okręt kolonialny przechwycił kapsułę gdzieś w kosmosie. Celowo nie wspominam gdzie ani jaki konkretny czas później (żeby uniknąć nawarstwiających się komplikacji logicznych). Przy tej okazji warto wspomnieć, że Ellen Ripley dryfowała w kosmosie 57 lat! W każdym razie, nawet jeśliby orbitował, to też nie wyklucza to sytuacji, że okręt Billa Drugiego najpierw przechwycił kapsułę gdzieś w przestrzeni międzyplanetarnej i dopiero wszedł na orbitę.

Masz rację. Wypowiedź:

Okręt kolonialny planety Tanakawa NW

automatycznie przypisałem do tego, że okręt Billa drugiego orbituje wokół tej planety. Tak jak orbiter marsjański nie orbituje wokół Księżyca, tak to zinterpretowałem. ;)

Nadzieje chyba się spełniają, skoro jest ich coraz mniej.

Dzięki za odpowiedź :)

 

Nie wyszukiwałem konkretnie tego modelu spawarki, w sumie mogłem to zrobić. Miałem dużo spawalnictwa na studiach po prostu, a tam nie ma takich cudów. xD Dzięki za wyjaśnienie.

Nie no, prawdę mówiąc, to nie rola czytelnika, żeby szperał po necie, choć oczywiście ma to jakiś urok ;) dopiszę coś na temat tego filtru/szkiełka spawalniczego.

 

automatycznie przypisałem do tego, że okręt Billa drugiego orbituje wokół tej planety. Tak jak orbiter marsjański nie orbituje wokół Księżyca, tak to zinterpretowałem. ;)

I tak przeredagowałem, bo z jakiegoś powodu myliła Cię ta wypowiedź. Teraz już jest chyba wszystko jasne.

 

Dzięki! :)

Nowa Fantastyka