komentarze: 931, w dziale opowiadań: 753, opowiadania: 269
komentarze: 931, w dziale opowiadań: 753, opowiadania: 269
Ale mi miło! :) Dziękuję wszystkim, którzy zagłosowali na moje opowiadanie. Gratulacje dla Fantomasa oraz Sajmona15!
HollyHell91 dzięki za tak miły komentarz, zrobił mi dzień :) Literówki poprawię.
Beeecki, Koala75, Anet dzięki za komentarze :)
Cieszę się, że się spodobało i wypadło przekonująco oraz sympatycznie ^^
ZigiN – "Wojownik i jego Żubr"
Bardzo podobało mi się to opowiadanie, zwłaszcza kreatywne, zabawne dialogi! Żubr skradł show, chętnie przeczytałabym kolejne opowiadanie z nim w roli głównej. Ojoj wypadł przy nim trochę bladziej, ale może dlatego, że nie dorównywał mu intelektem ???? Zwroty akcji też świetne, szczególnie ten finałowy. Klikam do biblioteki!
Miałam nadzieję, że uda mi się przeczytać i skomentować wszystkie opowiadania, niestety zdołałam dotrzeć tylko do piętnastu. Inkub – 3 pkt Cienie doktora Murnau – 1 pkt Diabeł adwokata – 2 pkt Diabli sługę wzięli – 1 pkt Piekielna asystentka, czyli opisana z przymrużeniem oka rzecz o konieczności zapoznania się z regulaminem przed jego zaakceptowaniem, sporych dawkach przemocy, a także o istocie bycia diabłem – 3 pkt Zły lubi jazz – 2 pkt Sobota bez robota, czyli o rewolucji prawa piekielnego – 2 pkt Postfeudalizm – 1 pkt
Hej, Bardzo spodobał mi się klimat opowiadania – duszny, mroczny i niepokojący, ale jednocześnie z odrobiną czarnego humoru, który wynikał głównie z przerysowanych postaci wieśniaków. Powiązanie z legendą o Twardowskim też wyszło bardzo fajnie. Trochę naciągany wydawał mi się motyw obowiązywania cyrografu, który został podpisany bez pełnej świadomości jego treści, ale uważam, że autor może nadać swojemu diabłu własne zasady. Dobrze się czytało! Powodzenia w konkursie!
regulatorzy, MichaelBullfinch, Ślimak Zagłady bardzo dziękuje za przeczytanie tekstu i za komentarze.
regulatorzy
Cieszę się, że Wiktoria mogła pomóc pieskowi, ale chyba powinna wiedzieć, że lekarz, choćby stanął na głowie, nie zdoła pomóc każdemu pacjentowi, a już na pewno nie w sytuacji, w której maczał palce diabeł.
Ona o tym wie, ale nie umie się z tym pogodzić :) Cieszę się, że dobrze się czytało i dziękuję za łapankę.
MichaelBullfinch
Cieszę się, że emocje zadziałały, to był dla mnie najważniejszy element tej historii.
Co do kwestii tatuażu – masz rację, to trochę naciągane. Zakładałam, że może zostało to napomknięte i zapisane podczas wywiadu z pacjentem, ale rzeczywiście to myślenie mocno życzeniowe i trochę twórcze lenistwo z mojej strony.
Dzięki wielkie za punkciki i dobre słowo. Ogromnie mi miło!
Ślimak Zagłady poruszasz bardzo filozoficzne kwestie, jak na mięczaka przystało ;) I ogromnie się cieszę, że właśnie tak odebrałeś ten tekst. Nie jestem lekarzem, mam na to za słabą psychikę, ale faktycznie pracuję w służbie zdrowia.
Miło mi, że wyłapałeś te mniej szlachetne cechy bohaterki. Zależało mi, żeby nie była jednoznacznie dobra ani zła, bardziej ludzka, ale z obsesją, która po cichu ją zjada.
Nie wiem, jak ostatecznie powinno się rozliczać jej czyny. Czy dobro przeważy nad złem, i czy w ogóle da się to tak rozdzielić w tym kontekście? Jedno tylko miałam w głowie podczas pisania: że jeśli nie nauczy się odpuszczać, to prędzej czy później sprowadzi na siebie własne piekło. Spotkanie z diabłem pokazuje to wprost – i chyba właśnie na tym polega siła fantastyki: że pozwala bawić się wątpliwościami i konwencją.
„To jest zawsze problem, który mam z fabułami w typie Fausta – że nie dają zadowalającej odpowiedzi na pytanie, jak beznadziejne byłoby położenie człowieka w świecie, w którym diabeł mógłby sprowadzić na niego potępienie, dając możliwość czynienia dobra…”
Chyba właśnie położenie człowieka już samo w sobie jest beznadziejne, albo przynajmniej bardzo trudne. To ciągły wybór i niekończące się wątpliwości. Czasami próbujemy je zagłuszyć, zasłaniając się koniecznością, ale czy to nie jest po prostu usprawiedliwienie? Może trzeba się po prostu nauczyć godzić z nieuniknionym. Pogodzić się ze śmiercią?
„Przypadkiem czytałem ostatnio trochę Yeatsa…”
To taki rodzaj pytań, na które każdy musi znaleźć własną odpowiedź. A autorowi zostaje albo zostawić je otwarte, albo pogodzić się z tym, że dla części czytelników zakończenie będzie niesatysfakcjonujące.
Dzięki za tę lekturę i tak uważny komentarz!
Czytając początek, nie sądziłam, że na koniec napiszę, że to było całkiem przyjemne opowiadanie ;) Fajny pomysł i bardzo barwne, sugestywne opisy. Jedyna rzecz, która lekko mi zgrzytała, to nastrój początku, posępny i refleksyjny, podczas gdy zakończenie skręca w stronę humoru i ironii. Nie do końca mi się to skleiło. No i byłam trochę ciekawa, jak wyglądało życie bohatera na ziemi, skoro z takim stoicyzmem przyjmuje wszystko, co go tu spotyka. Ale ogólnie, dobra robota! Powodzenia w konkursie!
JPolsky, Finkla miło was tu widzieć. Dziękuję wam za komentarze, a skrytemu za kota ;)
JPolsky
Dobry” człowiek nie powinien się jednak zaprzedawać diabłu, bez względu na potencjalne korzyści
Dobry człowiek tak, ale bohaterka nie była taka święta, jak pragnęłaby o sobie myśleć ;)
Finkla z tatuażami trzeba uważać, a na tych z tatuażem jeszcze bardziej ;) Cieszę się, że przyjemnie się czytało.
Rzeczywiście bohaterka jest niesympatyczna, ale nie powiedziałabym, że z gruntu zła ;) Opowiadanie czytało mi się bardzo dobrze, choć chwilami miałam wrażenie, że najwięcej szczegółów pojawia się tam, gdzie niekoniecznie były mi potrzebne, jak w opisie imprezy czy masażystki. Bardziej ciekawiła mnie ona sama i jej przeszłość, zwłaszcza ta pokazana w finale. Trochę też zdziwiło mnie, że Anzelm tak łatwo dał się spławić. Motyw tatuażu – świetny ;) Powodzenia w konkursie!
Anonim – Zły lubi jazz
Opowiadanie czytało mi się lekko i przyjemnie. Niezłą robotę zrobiła tu narracja z wyrazistym, zabawnie ironicznym głosem bohatera. Mimo to zakończenie zostawiło mnie z lekkim niedosytem. Początek budził skojarzenia z „Aktami Dresdena” i sugerował klasyczne śledztwo, ale zamiast konkretnej konfrontacji ze złem dostaliśmy raczej psotne ślizganie się po jego powierzchni. Trochę zabrakło mi emocji bohatera w finale i nie do końca zrozumiałam natury tego zła. Czy oprócz hodowli na strychu działo się jeszcze coś konkretnego? I czemu akurat ten kościół miał być wyjątkowy?
Mimo tych pytań, tekst ma świetny klimat i duży potencjał. Chętnie przeczytałabym więcej przygód nauczyciela fizyki i eksnekromanty ;) Powodzenia w konkursie!
Podoba mi się, że po serii tekstów osadzonych w naszej rzeczywistości pojawiło się kolejne opowiadanie w konwencji high fantasy i że poszło w poważniejszą stronę, bez humorystycznego zabarwienia. Sam pomysł ma naprawdę duży potencjał, ale mam wrażenie, że tekst jest zdecydowanie zbyt krótki, przez co zarówno postaci, jak i świat zostały jedynie zarysowane. Brakuje mi głębszego wglądu w religię, moralność, system wartości, rozróżnienie dobra i zła, a zwłaszcza w naturę tej demonicznej siły.
Zabrakło mi też refleksji bohatera, jego oceny własnych działań, tego, co robi ojciec czy kapłan. Kai po prostu reaguje, ale nie do końca wiadomo, jak to przeżywa wewnętrznie. Z tego powodu i przez zbyt szybkie przejścia między scenami, to o czym piszesz, traci siłę. Chętnie przeczytałabym dłuższą wersję tego opowiadania. Powodzenia w konkursie!
Opowiadanie jest wciągające, zabawne, a jednocześnie niepokojące. Końcówka wpędziła mnie w głęboką zadumę i metafizyczne rozmyślania ;) Udało Ci się, z wdziękiem i bez przegadania, przemycić coś poważniejszego pod warstwą humoru. Powodzenia w konkursie!
JPolsky – Diabeł adwokata
Hej, dobre, zgrabnie napisane opowiadanie, które naprawdę przyjemnie mi się czytało. Poruszasz ważne tematy w lekkiej, przystępnej formie, co bardzo działa na plus. Jedynie zakończenie wydało mi się trochę zbyt dosłowne, przyspieszone i podane trochę za bardzo wprost. Z drugiej strony trudno się tego czepiać, bo mam świadomość, że to raczej świadomy wybór wynikający z przyjętej konwencji. Klikam i życzę powodzenia w konkursie.
cezary_cezary Dzięki wielkie, super, że wciągnęło! Bardzo mi miło, że historia zadziałała mimo znajomego motywu. Jeśli Netflix się zainteresuje, pani doktor może jeszcze wróci jako demoniczna dr House ;)
AP Dzięki, cieszę się, że opowiadanie wciągnęło!
Masz rację, jeśli ktoś naprawdę wierzy w diabła i nieśmiertelność duszy, to taka perspektywa zmienia wszystko. W przypadku mojej bohaterki to jednak bardziej coś w rodzaju gry w totka – niby nie wierzy, ale gdy staje pod ścianą, to mimo wszystko kupuje kupon. To w jej przypadku dość zgubna niekonsekwencja między rozumem a potrzebą nadziei ;)
Hej Heskecie, dzięki za komentarz! Chciałam pokazać bohaterkę, która od początku jest kontrolująca i zdeterminowana, wręcz obsesyjna w potrzebie pomagania, ale widzę, że trochę to zaciemniłam, zaczynając od Rokiego i sceny troski o pacjenta. W moim zamyśle ona się nie zmienia, tylko z czasem te cechy coraz mocniej wychodzą na wierzch, zwłaszcza gdy pojawia się bezsilność i frustracja. Jej reakcja na śmierć Sawickiego to raczej mechanizm obronny – łatwiej jej emocjonalnie odciąć się od kogoś, kogo nie zdołała „uratować po swojemu”. Super, że mimo wszystko całość Ci się spodobała :)
Bardzo podobała mi się zabawa słowem i sama konwencja. Przewrotne odwrócenie perspektywy kuszenia i diabelskich planów wyszło całkiem ciekawie. Fajne były też językowe smaczki i lekko złośliwy humor. Szkoda tylko, że dość szybko domyśliłam się, do czego całość zmierza. Mimo to całość czytało się lekko i z uśmiechem.
Pomysłowo rozegrany motyw piekielnej korporacji i IT, no i fajne nawiązania do realiów współczesnych problemów z technologią. Czułam jednak, że gdyby żarty były trochę mniej hermetyczne, mogłabym się lepiej bawić przy lekturze.
Widzę tu fajny progres względem wcześniejszych tekstów. Pomysł na wypicie duszy w formie zupy i samo przyzwanie archanioła naprawdę ciekawe i oryginalne. Tempo miejscami było dla mnie trochę za szybkie, przez co zabrakło chwili na zbudowanie napięcia i atmosfery. Opisy momentami mogłyby być mniej dosłowne (sporo konstrukcji w stylu: miał, był, wyglądał), ale całość czytało się lekko i widać, że historia miała solidny zamysł.
Fanthomas – Cienie doktora Murnau
Podoba mi się klimat tego opowiadania – niespieszny, duszny, z narastającym poczuciem szaleństwa i bohaterem, który kurczowo trzyma się resztek racjonalizmu. Myślałam tylko, że mocniej domkniesz zakończenie, nawiązując bardziej do początkowej sceny, której znaczenie dla fabuły nadal pozostaje dla mnie trochę niejasne.
Bardzo fajny tekst. Z ciekawością śledziłam rozwój wydarzeń i stopniowo odsłanianą zagadkę. Dobrze udało Ci się zgrabnie wpleść fragmenty ze snami i nagłe przebudzenia, które budowały napięcie. Reakcje bohaterki wyszły bardzo autentycznie (choć muszę dodać, że wykorzystanie w taki sposób jednej z moich macek naraża mnie na pewne straty moralne ????). Jedynie momentami miałam wrażenie drobnego przegadania, zwłaszcza przy szczegółowych wprowadzeniach do historii, np. w monologu Czocha o wiedźmie czy we wzmiankach o jaskini i odnalezieniu kości przez psa. Poza tym – naprawdę udane opowiadanie.
Przyjemnie się czytało, chociaż cały czas miałam wrażenie pewnej skrótowości. Myślę, że opowiadanie sporo by zyskało, gdybyś je jeszcze trochę rozwinęła.
Najbardziej zgrzytała mi jednak postać głównej bohaterki. Uważa się za inteligentną i przekonaną o swojej odwadze i mądrości, a jednak postępuje w zupełnie irracjonalny sposób. Myślałam, że jej motywacją będzie zemsta, tymczasem pozwoliła odebrać sobie wszystko poza mężem – katem i oprawcą. I to w sytuacji, w której wszyscy wiedzą, że demonom nie można ufać.
Zakończenie zostawiło mnie z mieszanymi uczuciami. Sama nie wiem, czy wolałabym zobaczyć, jak płaci za swoją głupotę, czy wręcz przeciwnie, że odnajduje spokój i odkupienie.
GalicyjskiZakapior dziękuje, za tak pozytywny komentarz i nominację :) Cieszę się, że tytuł nie spalił opowiadania. Podobał mi się jako tytuł roboczy i tak jakoś zostało.
Ludzie raczej nie przedstawiają się w ten sposób komuś, kogo już widzieli.
Rzeczywiście zabrzmiało to mało naturalnie. Pomyślę, co z tym zrobić.
Ambush Miło cię widzieć. Zgadza się, ośmiornice to bardzo przekorne stwory ;)
Lekarka nieco za dobra i za szlachetna, nie chodzi o to, że nie może taka być, ale że jednowymiarowa.
Martwi mnie, że tak ją odebrałaś, bo miałam trochę inne wyobrażenie tej postaci. Lekarka nie miała być ani dobra, ani szlachetna, tylko obsesyjna i przekonana o własnej racji. To, że pomagała pacjentom, tak naprawdę napędzało jej poczucie własnej wartości. Wszyscy wokół – nawet pacjent – próbowali jej pokazać, że powinna odpuścić, ale ona reagowała na to gniewem i brnęła dalej. Ostatecznie to właśnie ten upór i przekonanie, że wie lepiej, doprowadziły w zakończeniu do śmierci pacjentki.
Cóż, kiedy odda duszę, na pewno jej się nie poprawi, ale przynajmniej będzie miała ładny tatuaż ;)
Dobrze, że dałaś się namówić na napisanie tego tekstu, zdecydowanie częściej powinnaś wrzucać równie mroczne historie. Opowiadanie wzbudziło we mnie sporo emocji i dałam się nabrać na końcówkę. Przez moment miałam nadzieję, że bohaterka jednak przeżyje i mąż zdoła się opamiętać. Fajnie zagrało to złudzenie nadziei, które ostatecznie zostało brutalnie rozwiane. Trochę zabrakło mi pokazania, jaka była ich relacja na początku i skąd właściwie wziął się pomysł Marcina na kupno okularów. Momentami miałam też wrażenie, że środek historii jest odrobinę przegadany. Ale całościowo – zdecydowanie na plus!
Fajny wierszyk, przyjemnie się czytało. Jestem bardzo ciekawa straszącego za nagrobkiem pingwina, to musiałoby być coś! :)
Krokus, bruce, Robert Raks dziękuję odwiedziny pod tekstem i za komentarze.
Krokus, niestety tematyka konkursu spaliła też twist, ale cieszę się, że mimo wszystko opowiadanie dało radę się obronić.
bruce, dzięki za łapankę. Zawsze mam problem gdzie zakończyć opowiadanie i za bardzo lubię otwarte zakończenia. Tutaj pomyślałam, że nie było już potrzeby opisywania powrotu do salonu. Bohaterka oczywiście kazała wytatuować sobie pieska ;)
Robert Raks, bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. Dzięki za miłe słowa i za klik.
Gruszel – Czaple na dachu wieżowca
Hej! Stworzyłaś opowiadanie, w którym zły Martin zwycięża – no wiesz! Ale tak na poważnie, to gratuluję świetnie napisanej historii z realistycznymi postaciami. Żywo znienawidziłam tego niecnego malarza, a Aleksa… no cóż, nawet zaczęłam mu współczuć (mama go kompletnie nie zauważała, bidak). Twój pomysł jest fantazyjny, ale bohaterowie nadają mu tyle autentyczności, że całość staje się bardzo wciągająca i niepokojąca.
Szczególnie uderzająca była przemiana Martina – na początku wydawał się w porządku, taki zwyczajny facet, a potem krok po kroku wychodziło z niego coś mrocznego. Co gorsza, on sam nawet nie zauważył, kiedy znalazł się na drodze, z której nie ma powrotu. Brak wyrzutów sumienia czy jakichkolwiek wątpliwości tylko podkreśla, jak głęboko w nim tkwiło to zło.
Do tego opowiadanie jest świetnie napisane warsztatowo – wciąga już od pierwszego akapitu. Przyznam, że na początku miałam wątpliwości co do pokazania zakończenia w pierwszej scenie, ale udało Ci się mnie zaskoczyć. Aleksy co prawda zmarł, ale wygląda na to, że Martin dopiero się rozkręca. Przypuszczam, że z czasem stanie się jeszcze ostrożniejszy i żadna Wexer już go nie przystopuje. Gratulacje, świetna robota!
Dziękuję
Hej, Anake. Bardzo mi miło, że wpadłaś, nie spodziewałam się jeszcze zobaczyć jakiś komentarz pod tym opowiadaniem :) Tak, proporcja scen mogłaby być trochę inna, ale cieszę się, że jednak się podobało. Pzdrawiam
Bardzo mnie to cieszy :)
Zdrówka i lepiej uważaj na te motyle ;)
Zapowiada się nieźle. Na pewno przesłucham, jak tylko wyjdzie w audiobooku. Gratulacje!
Golodh ujawnia zabawy Loży! Wreszcie ktoś to głośno napisał!
Golodohu, spoczywaj w pokoju.
O rany, teraz to muszę ochłonąć. Zrobiłeś mi tym tekstem w głowie dylatacje przestrzenno poznawcze grożące załamaniem cognityvnym. Także więc eee… Powodzenia w konkursie!
Muszę też przetestować to rozcieńczenie spirytusem z cukrem i łykać profilaktycznie. Dobrze się czytało, powodzenia w konkursie!
Przez koty powstawały i upadały imperia, wybuchały supernowe i reaktory atomowe. Zawsze wszystko kręci się wokół nich, a już zwłaszcza fizyka.
Bardzo przyjemne opowiadanie, powodzenia w konkursie.
Hej, w pewnym momencie byłam pewna, że Arek dostanie się do świata gry. Fajnie, że poszedłeś innym tropem i levelował poza nim ;) A Marcie to się nie dziwię :P
Powodzenia w konkursie!
grzelulukas, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Bardzo się cieszę, że się spodobało <3
o, to może jeszcze zdążę doczytać ^^
Gruszel – Z piekarnika nadejdzie
Opowiadanie jest dobrze napisane, nic nie zgrzyta i przyjemnie się przez nie płynie. Od początku poczułam się zaintrygowana piekarnikowymi objawieniami i autentycznie zszokowana, kiedy bohater zamierzał odciąć nogę przyjaciela. Podobało mi się też, że chociaż tekst nosi znamiona absurdu, pokusił się o próbę wyjaśnienia, czym był bóg z piekarnika.
Przesłanie opowiadania zmusza do refleksji. Odebrałam je jako przypowieść o usilnym doszukiwaniu się symboli i mistycyzmu, które zabija rozum oraz logikę.
AP
Świat kwantów i teoria strun są tak dziwaczne, że już nie wiem, czy Twoje opowiadanie jest znowu takie antynaukowe.
Tez nic z tego nie rozumiem więc może istnieje cień szansy, że coś z tekstu jest możliwe ;)
Cieszę się, że się podobało, dzięki za komentarz.
Black Rose
I jeszcze większy za przemiany energii (jak dla mnie najlepszy wątek).
Przedstawiłam naukowe podstawy butów siedmiomilowych, może w końcu pojawią się w masowej produkcji ^^
Dzięki i pozdrawiam.
krar85 Obawiałam się, że tekst będzie zbyt poważny i zbyt mroczny, przez co bełkot naukowy nie zdoła rozbawić. Mam nadzieję, ze udało się to trochę zrównoważyć. Dzięki za komentarz i również powodzenia w konkursie!
GreasySmooth
Mam wrażenie, że bardzo starannie odwzorowałaś światy, choć nie mają tak dużego znaczenia dla fabuły, a antagonista i jego świat nie zostali odpowiednio dopieszczeni.
Chyba muszę przyznać ci rację. Trochę się zagalopowałam z tymi strunami, a mogłam bardziej przemyśleć bohaterów.
Anet dzięki :)
Podobną mieszankę dramatu, humoru i absurdu w dodatku doprawioną antynaukowością, łatwo zepsuć i stworzyć coś nieczytalnego, ale tobie udało się wszystko dobrze wyważyć. Satysfakcjonujące opowiadanie, podobało mi się :)
Świetne naukowe wytłumaczenie dla żony, na którą nie można patrzeć. Podejrzewam sporo antynaukowości, ale fizyka to dla mnie czysta magia, więc nie wytknę palcem. Czytało się świetnie, tylko końcówka mnie zaskoczyła. Myślałem, że już się nie kochają, a tu takie poświęcenie.
Vacter, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Masz dość zaskakujący odbiór, ale cieszę się, że opowiadanie zdołało cię poruszyć.
Caern, konkurs dał mi możliwość wejścia w tryb bełkotu naukowego i chełpienia się moją antywiedzą, z czego z radością skorzystałam ;)
Dzięki za bolesną lekturę
Polecam się na przyszłość :D
Hej, BarbarianCataphract, dzięki, że wpadłeś.
Tekst faktycznie był eksperymentem, dużo bardziej odnajduję się w akcyjniakach, no ale trzeba rozszerzać horyzonty ;)
Koty nigdy nie są biedne, to puchaci mordercy, a przynajmniej tak twierdzą gryzonie (takie jak świnki morskie). Szymon z czasem może stać się mózgojedzącym zombie, jak każdy zaawansowany stażem wykładowca ^^
Również pozdrawiam!
GreasySmooth – Johnny z gwiazd
Fajne, dużo się działo, zwroty akcji, porywające intrygi, wielu bohaterów i sceny 18+. Lecę klikać do biblioteki.
Myślałam o surowym kurczaku, ale bezdomny też jest ok :P
Nie wiem, co bardziej mi się podobało, tytuł, czy ilustracja, oba świetne. Opowiadanie zresztą też całkiem udane, antynaukowość mieszała się w nim z dziwnością i nostalgiczną nutą rodem z małego księcia. Jedynie zakończenie trochę mi zgrzytnęło. Zostałam z wrażeniem, że bohater zbyt szybko przeszedł od próby skończenia z sobą za pomocą pestki dyni do chęci podjęcia się roli ochroniarza dla kwiatka.
Młody pisarz, cieszę się, że humor w końcu zaskoczył, dzięki za pozytywną ocenę ^^
regulatorzy, przykro mi, że finał wprawił cię w osłupienie, mam nadzieję, że nie trwało zbyt długo. Dzięki za komentarz i łapankę.
Finkla, ten wariant sprowadzi na nas apokalipsę zombie ^^
A co do kota, to nie chcąc podpaść członkowi loży, przed dodaniem postarałam się o jego błogosławieństwo:

AmonRa, dziękuję za pozytywny komentarz. Cieszę się, że się podobało, pomimo że przywodziło na myśl traumatyczne podróże warszawskim metrem ;)
Mateusz Libera, dziękuję za tak pozytywny komentarz <3
Bardjaskier, cieszę się, że się spodobało, dzięki za odwiedziny i komentarz :)
NaN, pisząc, obawiałam się, że w ogóle nie będzie zabawnie. Mam nadzieję, że jednak choć trochę zdołałam rozbawić ;)
cezary_cezary, tekst musiał być krótki, bo jakbym wdawała się w szczegóły, to by się mogło jeszcze okazać, że nie do końca ogarniam tej całej fizyki :P Cieszę się, że się podobało i dziękuję za klika.
regulatorzy, bardzo się cieszę, że opowiadanie zdołało zaciekawić. Dziękuje za przeczytanie, komentarz i łapankę.
AdamKB, przy tym opowiadaniu ciężko było mi wyczuć, ile mogę zdradzić, żeby nie spalić twista. Widocznie wciąż pokazałam za mało.
Tārāntarayātrī, bardzo się cieszę, że tekst się spodobał. Żeby zasiać dodatkowe ziarenko niepokoju, to wpadłam na jego pomysł po rozmowie ze znajomym lekarzem na temat powikłań po covidzie ;)
Edward Pitowski, bardzo dziękuję za pomoc na becie i za klika. Cieszę się, że tekst przypadł do gustu :)
Koala75, odpytywanie studentek to coraz bardziej śliska prawa ;) Klimaty faktycznie ciężkie mi wyszły, ale zaręczam, że to przypadkiem i nie obiecuję poprawy ^^
feniks103, największy horror w komunikacji jest latem, szkolnictwo w ogóle niewiele się zmienia :P
Ambush, zaraz okrutnico ^^
Rozumiem, że na końcu współczułaś kotu? :P
No… tym razem kot nie spadł na cztery łapy. Dzięki jeszcze raz za betę i wszystkie wskazówki <3
Cholercia, o butach nie pomyślałam. No faktycznie szkoda.
Fajny pomysł na Orki, które mocą swej ignorancji zaginają reguły wszechświata. :) Przyjemnie się czytało, a Goby mi nie żal, bo to zdradliwy gad był.
Taki rewolwer to wielka moc, a z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność. To co? Dasz dyszkę, to załatwię.
Finkla, takie buty to nowszy model tych siedmiomilowych. Niestety ciężko je dostać, ale mogę ci załatwić rewolwer na antymaterię.
Mesembri, cieszę, że się podobało. Również miłego weekendu!
Facet widocznie sam nie był geniuszem. A co do morsowania, woda ma u mnie 16 stopni, wiec chyba się nie nadaje :P
AP – Lustereczko
AP – Lustereczko
Świetne opowiadanie. Udało ci się na nowo opowiedzieć historię Śnieżki, a twoja wersja dużo bardziej przypadła mi do gustu niż oryginał. Pomimo że ostatecznie jest to mroczna, szpiegowska historia, to czytając, parę razy się zaśmiałam. Podobał mi się inteligentny niewymuszony humor, zgrabne, pełne swady dialogi i konstrukcja postaci. Żaden z twoich bohaterów nie jest taki, jaki z początku się wydawał, a opowieść usiana jest zaskakującymi zwrotami akcji. Chociaż nie ma w niej pościgów i szalonych pojedynków, to fakty, które stopniowo poznawałam, sprawiły, że obserwowałam śledztwo bohatera z wypiekami na twarzy. Bardzo zgrabnie wodziłeś mnie przy tym za nos umiejętnie splecioną intrygą.
Dziękuję za tę chwilę przyjemności, którą sprawiłeś mi swoim tekstem i życzę powodzenia w konkursie.
Pan sałatka, dobre :) I dobrze mu tak, zbokowi jednemu, chociaż mam wrażenie, że zakończenie bardzo przypadło mu do gustu, a wątpię, żeby szybko się przejął nadliczbowością kończyn i piersi. Jestem bardzo ciekawa kolejnego odcinka. Zgrzybiały Jerop! Już nie mogę się doczekać nowego sezonu :D
Bardzo mi się podobał motyw zasilania rowerowego. No i zakończenie :D Taki mały fakapik się przytrafił, ale przecież każdemu mogło się zdarzyć, nawet geniuszom.
Przeczytałam z zapartym tchem i teraz mi duszno i strasznie smutno. Beniowski zaimponował mi odwagą, inteligencją i uporem. Tyle osiągnął, a zginął przez spiski teorii spiskowych. Szkoda. To wielki Polak był.
dawidiq150, nie martw się, ja początku tez nie kapowałam, za dużo tam było fizyki ;) Cieszę się, że końcówka podeszła.
SPW, spoko, fajnie, że wyłapałeś antynaukowe wstawki ;)
Tārāntarayātrī,
Rzucałaś kostką nad słownikiem, przyznaj!
Masz mnie ^^
Dobrze, że opowiadanie krótkie i nie musiałeś wysłałeś mi rachunku za straconą kolację ;)
feniks103, cieszę się, że się podobało.
Doskonałe wykorzystanie teorii strun i nanobotów.
No wiem, Ainsztain by się nie powstydził. ^^
Misiu, ale ty się rozkręcasz. Spodziewałam się drabbelka a trafiłam na pełnowymiarową bajkę i to do tego taką fajną!
Mesembri – Kosmiczna strzelanka
Koala75 – "Antynaukowa bajka o Śnieżce"
feniks103 – "Beniowski wraca na Madagaskar"
Mieszałam się chwilami przy postaciach oraz dialogach i trochę rozczarowało mnie zakończenie, ale teksty załogi i dopiski do nich to czyste złoto. Ubawiłam się :)
SPW, wszystkie niezbędne definicje znajdziesz tutaj: https://www.fantastyka.pl/hydepark/pokaz/31403
SNDWLKR, jeśli twój futurystyczny tekst będzie brzmiał właśnie tak, to z pewnością też go kupię w 90% ;)
Te ocza to babole przenikające do tekstu z równoległych rzeczywistości (zapomniałam uruchomić pole siłowe Firefoxa).
Ambush, ja kojarzę nanoboty z Minionków, ale nie wytłumaczę ci o co w tym chodzi, bo jestem pisarzem, a nie inżynierem przecież. Miało być zabawnie, ale przy zaawansowanej nauce, to jednak zawsze trochę groźnie jest. Cieszę się, że się spodobało i dzięki za klika :)
Koala75, no antynaukowość musi być, bo przecież rusercz to podstawa! Dzięki.
Tarnina, poprawione, dziękuję :)
cezary_cezary, mam nadzieję, że nikt mu go nie da ;)
Żongler, tam, gdzie nocą tupta jeż.
Finkla, wzięło wolne, żeby się nie wypalić zawodowo :P
dogsdumpling, Bajki psychopatów zawsze w cenie ^^
Koala75, to było dawniej, a każdy dzień przybliża nas do apokalipsy
Młody pisarz, dobrze, że nie należy do żadnego związku zawodowego
:)
Dziękuje za odwiedziny oraz komentarze i zbiorowo życzę wszystkim dużo słońca ;)
Ale żeby zaraz oślizła zdzira… Co za zazdrosna fala, a jaka mściwa ;)
Zawsze to biedni ludzie muszą płacić za zachcianki Przedwiecznych bytów. Chociaż w przypadku śmieci nie pozostają bez winy ;)
Gratki, udanej kadencji i wielu nominacji ^^
Wilk-zimowy adam_c4 Golodh Krokus BarbarianCataphract Finkla Irka_Luz Krar85 Shanti mortecius Verus Ambush M.G.Zanadra
Sarmant Mur trumienny
Sarmant Mur trumienny
Przy nominacji wypadałoby dopisać coś więcej, więc dorzucam kilka zdań komentarza. ;) Masz dobry warsztat, tekst napisany jest zgrabnie, przy czytaniu nic nie gryzie i nie wytrąca z rytmu. Zaciekawiłaś mnie od pierwszego akapitu i pomimo że bohaterem jest stary, marudny zgred, nie dało się go nie polubić. W 17 tysiącach znaków stworzyłaś postać, w którą można było uwierzyć, którą chciało się śledzić. I może fabuła nie zawierała większych fajerwerków, ale zdołała mnie zaintrygować, rozbawić i zasmucić. Podśmiechiwałam się z Fryderyka oraz jego rodzinki, razem z nim dziwiłam się cudom na cmentarzu i razem z nim było mi żal, gdy odeszła Kornelka. Ucieszyłam się też, że ostatecznie zgnił z uśmiechem :)
Nominuję to opowiadanie, bo pomimo małej objętości zdołało mnie poruszyć.
Fajne :)
Jim – Walc z Panią D***