- Opowiadanie: tomaszg - Raport

Raport

Zobaczmy, czy dobrze zrozumiałem formułę konkursu... zabawa stereotypami (tekst nie ma nikogo obrażać) i sporo elementów informatycznych (może nie tak dużo jak w cyklu “Spectre”, który chyba całkiem nieźle pokazał podobną sytuację jak przy blackout w Hiszpanii, ale jednak).

Równocześnie zapraszam do tekstu “Foto” zgłoszonego do innego konkursu (https://fantastyka.pl/opowiadania/pokaz/33158) – jak dotąd dwie osoby kliknęły i chyba problemem jest bardziej brak odwiedzających niż jakość.

 

Dyżurni:

ocha, domek, syf.

Biblioteka:

Użytkownicy V

Oceny

Raport

– Co jest, kurwa?! Co to za burdel, do jasnej cholery?!

Grube, solidne, drewniane drzwi wyskoczyły z impetem z zawiasów i z hukiem poleciały na zimną, kamienną podłogę. W okrągłej, wiecznie niedogrzanej sali zaśmierdziało siarką, a niewolnicy pod ścianą skulili się, czując pismo nosem.

– Kurwa mać, co wy znowu zrobiliście?! Czemu nie mam raportu, tylko jakieś gówno?! Co to ma być?! Testy na produkcji?! Deployment w piątek?! Jaja sobie robicie czy jak?! – Najwyższy drab w tym kręgu podziemi wpadł do środka tak wściekły i zły, aż mu para poleciała ze starego, pomarszczonego pyska, i niemal złapał szefa zmiany za fraki, cały czas wymachując jakimiś papierami. – Dzwonili z góry! Skórki im poginęły i zrzucają wszystko na mnie!

– Ale to nie ja. Ja. Ja. Ja. Ja nic nie zrobiłem. – Szef stanął na baczność, poprawiając garnitur, niezbyt dobrze zakrywający ostatni krzyk mody, zrogowaciałą skórę w kolorze „gwiezdna szarość”, całkiem nieźle imitującą łuski węża. – To inkwizycja kazała.

– A kto głównym chujem jest?! No kto?! Ile razy mam wam mówić?! No ile?! Aktualizacje puszcza się, jak trzeba!

– Andrzeju, nie denerwuj się. – Na środku sali zmaterializował się jego poprzednik, drab starowinek, który na emeryturze miał doglądać tu porządku, ale od jakiegoś czasu zajmował się głównie „Dexterem” i torturami rzeźników z największych obozów zagłady. – Może jakaś bomba gdzieś znów pierdolnęła i wysłali anioła, a ten poczuł smak wolności i dał nogę. Wiesz jak jest. Schlał się i polazł na dziwki, a teraz gada, co mu ślina przyniosła na język.

– Jakie nie denerwuj się? Gdzie ja sprawny serwer dostanę? Odsetki dowalą, i muszę wrzucać w koszty. Człowiek dba jak o własną matkę, a tu takie numery. – Najwyższy rzucił papierami o podłogę, i to tak mocno, aż te zajęły się ogniem. – Ja pierdolę, co za burdel. Gorzej niż w nowym, nowym polskim ładzie.

– Zaraz się coś wymyśli. Od rana z tym walczymy. – Jego poprzednik wytarł pazury o biały, plastikowy, zakrwawiony fartuch i pokazał na panele na ścianach, na których widać było same niebieskie ekrany śmierci. – Ale nic nie bój. Damy radę, jak zawsze.

– Dlaczego żaden dureń nie zadzwonił do Bangalore?

– Odbijamy się cały czas od supportu. Słyszymy „bydzie pan zadowolony” albo, że wszyscy poszli do kibla.

– Do kibla. Jasne.

– Nawet Rajesh nie chce z nami gadać.

– No to ściągnijcie cracki, keygeny czy jakieś inne gówno. To ma działać. Na wczoraj.

– To nie NT-ek czy siódemka. Tu nie jest nic proste.

– Nie pierdolcie, tylko instalujcie wszystko od nowa. I dajcie na papier, jak nie mieć kwasów w przyszłości.

– Andrzeju. – Poprzednik podrapał się po głowie. – Może to dobry moment, żeby w końcu dostać nowe maczki studio?

– Nie, nie, nie, to nie przejdzie. Sam dobrze wiesz, jak jest. Wierchuszka musi mieć nowe kazamaty, a ja nie mogę pozbierać się po medytacji i diecie Steva. – Najwyższy drab zadumał się, a jego rogi zaczęły w końcu przybierać zdrową, normalną, czarną barwę. – Kurwa mać, niepotrzebnie mi przypomniałeś. Coś jeszcze?

– Może Billa sprowadzić? – Z niewinną miną wtrącił szef zmiany.

– Szeregowy, wy mi tu nie lećcie w chuja. Facet ma kasy jak lodu i nie pojawi się jeszcze pół wieku. Na razie mamy dla niego inne zadania.

– No to do DOS-a wróćmy.

– To nam kaska od inwestorów poleci. Jak nie chcecie windowsa, to dawajcie mi linuksa. Niech nastąpi jego rok, jako gada najwyższy w niebiosach.

– Ale szefie…

– Co, szefie, co szefie. Chcecie zająć moje miejsce, to się wykażcie. Każdy pomysł się liczy. Ty, ty i ty. – Kościsty palec zaczął wskazywać przypadkowych informatyków spod ściany. – Wysyłam was w trybie nadzwyczajnym na Ziemię. Macie wrócić z gotowym rozwiązaniem na wczoraj. Wypierdalać. Już.

Wskazani mężczyźni dosłownie wyparowali. Reszta zaczęła jeszcze bardziej żarliwie klepać w klawiatury.

 

Dzień później

Ziemia

Spotkanie kilku facetów, którzy wyglądają jak spod budki z piwem, ale płacą czarną, platynową kartą kredytową

– Kogoś tu mocno pojebało do reszty. Prędzej przyjdzie koniec świata niż coś zrobimy. To gorsze niż wieża Babel. Jak nie sterowniki, to jądro, jak nie jądro, to biblioteki. I tak w kółko, Macieju.

– Szef miał nosa, że nie idzie tego ogarnąć.

– Niech go piekło i szatani. Skurwiklon jeden.

– Sam dobrze wiesz, jak nie znosi ludzi. Nawet po życiu mają zapierdalać i nie mieć nic z tego.

– Dobra, to mało ważne. Przestań się wymądrzać, tylko powiedz, co robimy.

– To proste. Android sobie jakoś radzi, to i my możemy coś wymyślić.

– Jasne, radzi. Jak cholera. Najlepiej Samsung.

– Co ty chcesz? Siódemka u niego zawsze była szczęśliwa.

– To może jednak pójdziemy w maczki?

– I co powiemy?

– Że ma wypuścić Steva, bo te jego zabawy z postarzaniem sprzętu to niewinne igraszki.

– A widziałeś, ile tego gówna jest w nowych macbookach?

– Wiem, wiem, wiem. Ale to nadal kawał bardzo szybkiego gówna.

– Nie, lepiej zainwestujmy w te ich FPGA albo RISC-V. Są bardziej przyszłościowe.

– To już lepiej liczydło wyciągnąć. Nie, musi być jakieś inne wyjście.

– To znajdźmy je szybko, bo łupie mnie w kościach. Za zimno tu.

– Wiem, wiem, wiem, weźmy Polaków. Zrobią wszystko za pół darmo.

– A drugie pół do kieszeni.

– I tak lepiej niż na wschód od Buga. Przynajmniej jakiś kod dostaniesz, a nie kotlet z psa trzeciej kategorii.

– To znaczy?

– Chat GPT.

– No nie wiem. Widziałeś te ich strony w internecie? Niektóre to na PHP 5 jeszcze jadą.

– Ale są w chmurze.

– Kotlet z psa pomieszany z budą.

– Panowie, panowie, panowie, nie kłóćcie się. Patrzymy na to od dupy strony. Trzeba pójść do szejków, żeby sypnęli kasą.

– A ja mam inną koncepcję. Pojedźmy do Chin. Znajdą tysiące ludzi i zrobią to lepiej niż pajety i wszyscy inni.

– Nie, tam nie wygrzejesz kości.

– No co teraz?

– Jak to co? Zadzwońmy do supportu na Ziemi. Jak zobaczą inny numer, to może w końcu odbiorą.

– Dajesz.

Jeden z mężczyzn pstryknął palcami. W jego ręku magicznie pojawiła się komórka, z której dało się słyszeć:

– Helloł. Ser. My name. Is. Rajesh. And I want you to help you with all other issues.

 

Epilog

Ziemia, tydzień później, spotkanie tej samej grupy po wielu bezskutecznych próbach naprawy całej sytuacji

– Mam, mam, mam.

– Co niby masz?

– Centra AI. Wykorzystajmy efekty kwantowe. Będziemy obrabiać wszystko na Ziemi i dane wysyłać do nas. Mniejszy problem z utrzymaniem, i raz dwa podgrzejemy planetę o kilka stopni. Będzie jej bliżej do piekła. Zrobi się tu kurort dla tych, którzy chcą podreperować zdrowie, a na dodatek zdesperowani ludzie będą popełniać więcej grzechów.

– Sprytne. A jak wyjaśnisz szefowi, że za każdym dostaje coś innego?

– Sprzedam to jako najlepszą możliwość ukrycia naszych danych.

– Aha. A co, jeśli ktoś zada odpowiednie pytanie? Na przykład o sześć milionów z drugiej wojny?

– Nikt nie jest samobójcą. Wyluzuj. A nawet gdyby, to nie wszystko naraz. Rozwiązujmy jeden problem po drugim.

– No to ja mam jeden, panowie. Palące się kable i wtyczki Nvidii.

– Eeee tam, tylko na rynku konsumenckim.

– Ty chyba masz za dużo frajdy z tej roboty. Nie żal ci trochę niszczyć ludzi? Kiedyś byłeś przecież jednym z nich.

– Mówią, że jak za życia żyjesz w ubóstwie, to po śmierci dostajesz swoją nagrodę.

– Czyli się teraz na innych wyżywasz?

– A co? Ktoś mnie zabije po raz drugi? Wyśle do piekła za grzechy? Już tam byłem, a nawet stamtąd wróciłem, gdyby szanowny pan nie zauważył.

Koniec

Komentarze

Cześć,

powodzenia w konkursie.

Nawiązanie do kultowego filmiku z czołgiem tłumaczy ilość przekleństw, choć jak na mój gust bluzgów jest zbyt wiele i nie dostrzegam w nich żadnej wartości dla tekstu. W połączeniu z faktem, że dialogi stanowią niemal cały tekst czułem się jakbym czytał czat klasowy nastolatków.

 

Największy plus w wyważonych wstawkach informatycznych. Łatwo z nimi przegiąć, ale udało Ci się zachować balans i dozować je w odpowiednich porcjach. Najbardziej rozbawił mnie motyw Rajesha w supporcie smiley Na szczęście przedmowa ostrzega, że tekst nie ma nikogo obrażać.

Cześć!

Wulgaryzmy są, owszem, ale pasują tu, jak nigdy. Nie do końca załapałam informatyczny żargon – większość słów jest mi obca – ale to nie problem w odbiorze opowiadania.

Złośliwe, złe i mściwe piekło bardzo wyraźnie oddałeś w dialogach.

Dobrze się czytało, pozdrawiam!

Kto wie? >;

Cześć,

 

Warstwę humorystyczną doceniam i chyba plus minus połapałem się w tekście. Ciekawe przedstawienie tego piekła w wersji Android 15.0 Jak dla mnie jednak za dużo informatyki, słaby jestem z tematu, więc większość terminów nie czaję, no i zbyt duża liczna wulgaryzmów moim zdaniem, chociaż rozumiem, że miałeś powody, aby ich używać. Powodzenia i pozdrawiam

Cześć,

Szotr chyba fajny. Piszę chyba, bo – jak dla mnie – zawiera trochę za dużo informatycznego żargonu, przez co niewiele z tego zrozumiałem. Część łapię, część się domyślam, a część zupełnie mi umyka.

Jeśli chodzi o wulgaryzmy, to chociaż jest ich sporo, to mimo wszystko dobrze wpasowały się w dialogi i nie brzmią sztucznie.

Pozdrawiam,

rr

 

Nowa Fantastyka