Profil użytkownika

DJ, producent, historyk-amator, typowy humanista. Pisarsko – w stanie spoczynku. Poza tym, no... Filmy, komiksy, RPGi. I Japonia.

#teamfantasy. Z szeroko pojętego SF tylko cyberpunk i postapo.


komentarze: 1293, w dziale opowiadań: 874, opowiadania: 511

Ostatnie sto komentarzy

Gratulacje. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nostalgicznie się robi, widzę. :) Fakt, dopóki komputerowe skrzaty nie wykształcą rączek sięgających do gniazdek, bunt maszyn raczej nam nie grozi.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Wiuuuuu! Łup!

Au, to było pytanie retoryczne! X( A tak na serio, to mało znam ludzi, którzy nie bali się Buki. surprise

Moją inspiracją była awersja do japońskich kreskówek z walczącymi maszynami i innymi potworami.

Prawda, moja młodsza siostra oglądała jakieś japońskie kreskówki (ale nie o walczących maszynach, tylko o grze w siatkówkę) i one zawsze wydawały mi się masakrycznie durne.

Akurat mi się wydaje, że anime można tylko kochać albo nienawidzić. Ja pierwszą chińską bajkę tak naprawdę obejrzałem, jak miałem dziewiętnaście lat, to było ,,Neon Genesis Evangelion” – produkcja przeznaczona raczej dla wyrośniętych nastolatków, w dodatku dekonstruująca większość elementów kreskówek o wielkich robotach. Później była któraś wersja ,,Ghost in the shell”, dla dorosłych, i ekranizacja ,,Berserka”, tym bardziej dla dorosłych; niech będzie, że to takie trzy moje ulubione. Natomiast jak kiedyś włączyłem na Polsacie ,,Dragon Balla”, to wytrzymałem może z dwie minuty – uszy więdną od tego, co się tam dzieje, jeszcze z polskim dubbingiem. :P

Dobra, rozgadałem się, a zmierzam do tego, że anime to jest bardzo zróżnicowana dziedzina i trafiają się tam bardzo różne rzeczy, od takich dla przedszkolaków po normalne seriale, tylko że rysowane (w Japonii nie ma takiego uprzedzenia, że jak coś jest animowane, to musi być dla dzieci). Jasne, trzeba przełknąć wielkie oczy i ekspresywną grę aktorską, ale naprawdę warto. ;)

Aha, jakby ktoś szukał fajnej japońskiej animacji do obejrzenia z dzieckiem, to polecam filmy Hayao Miyazakiego (tylko nie ,,Księżniczkę Mononoke”, wracając do tematu traum…). :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

przepraszam za wprawienie Cię w tak niekomfortowy nastrój… 

Spoko, już mi lepiej. Weekend zawsze pomaga. :) A co do tekstu, wydaje mi się, że jest tak dewastujący psychicznie przede wszystkim dlatego, że to tylko impresja. Przedstawiłaś kilka migawek z martwego świata bez wyjaśnienia, co się stało i czy ktokolwiek przeżył. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że postapo to jednak zaskakująco optymistyczny gatunek – bo pokazuje, że ludzkość może przetrwać kataklizm.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Milutkie, ale… ja się nie załapałem ani na Rumcajsa, ani na Reksia, ani na Krecika (a japońszczyzny mi nie pozwalali oglądać). :( Pamiętam Tabalugę (to dopiero była trauma…) i nieśmiertelnego Misia Uszatka, który leciał non stop… A, i ,,Nowe przygody Kubusia Puchatka”, to były czasy. ;D

PS:

Swoją drogą Muminki to nic innego, jak japońskie straszności

Komu Buka nie zapewniła bezsennych nocy, niech pierwszy rzuci kamieniem… ;P

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hm… Mam pewien problem. Postaram się wyrazić szczerze, ale nie obiecuję, że zrozumiale.

Po takich tekstach (tekstach, filmach, whatever) mam takie wrażenie… jakby to powiedzieć, skazy na psychice. Nie mogę przestać o nich myśleć, nie w pozytywnym sensie, że zrobiły na mnie wrażenie, tylko w takim, że ,,ja pie*dolę, muszę wyrzucić to ze łba, bo zwariuję”. Poszedłem do księgarni, pogadałem z babcią, przysiadłem nad nową piosenką – po to, żeby jakoś ,,przepłukać” sobie mózg. I dalej mam takie dziwne uczucie, jakby, parafrazując Zuzannę* z ,,Opowieści z Narnii”, ,,coś nade mną wisiało”.

To nie jest żaden zarzut w stosunku do ciebie czy twojego warsztatu, ale… no, żałuję, że przeczytałem. :\

Pewnie mógłbym napisać bardziej merytoryczny komentarz, ale teraz za bardzo się nie czuję na siłach. Najwyżej tu wrócę.

*A może to była Łucja?…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Fajne. :) Tak sobie przypomniałem – moja znajoma z gimnazjum na jednej akademii recytowała przeróbkę jakiegoś znanego wiersza (nie pamiętam już jakiego), która była o matematyce. No, tylko że dostosowana do możliwości gimnazjalistów. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dobra wiadomość jest taka, że nie widać, że to zadanie z polskiego. ;) Nawet kącik ust drgnął mi raz czy dwa. Dialogi wypadają lepiej niż wstawki narratora – te brzmią trochę dziwnie (,,energia witalna”, serio?). Moim zdaniem jakiś potencjał masz, pisz dalej. :)

Byłem zbyt zajęty czytaniem jak Dirk Pitt ukraca przemyt wzbogaconego uranu we Wschodniej Europie!

Ha, już cię lubię! :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hmm, Tarnino, a co rozumiesz przez ,,opisz świat”? :D Po opisywanie idzie mi nieźle, sklejanie opisów fabułą – tragicznie. :P

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Kiedy będę pisał pracę naukową na temat słowiańskich narzeczy z przełomu iX i X wieku, będę wiedział, gdzie się zgłosić:)

(: 

nie mam pojęcia, czy można nazwać to narzeczami, tutaj mógłbyś sprostować

Nie jestem pewien, czy ,,narzecze” to w slawistyce w ogóle termin językoznawczy, ja go raczej nie używam i rzadko słyszę w tym kontekście. Serbsko-chorwacki (moja specjalizacja) dzieli się na takie podtypy, które po ichniemu nazywają się ,,nariječija”, ale to się zwykle tłumaczy jako ,,dialekty” i tego słowa bym się trzymał.

Tak na marginesie: co myślisz o ostatnich teoriach ucieczki prasłowian z terenów Polski na tereny dzisiejszej Ukrainy (nie pamiętam, w którym wieku), gdzie wtedy dominowały inne kultury?

Jeśli chodzi o wschodnią Słowiańszczyznę, to tutaj nie czuję się szczególnie kompetentny. :\ Osobiście cały czas skłaniam się ku klasycznej teorii o stopniowym napływie Słowian do środkowej Europy z terenów dzisiejszej Ukrainy i Białorusi (kultura kijowska), ale przyznaję, że ostatni raz czytałem o tym z dwa lata temu, więc mogę być nie na czasie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

O, ciekawe. Była jedna książka, w której faktycznie tak zrobili (nie mogę powiedzieć, jaka, bo spoiler będzie o mocy Car-bomby :P).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Cóż, jestem slawistą, więc wydaje mi się, że jakąś tam wiedzę mam… Owszem, pogadać można.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

– Nie, nieprawda, jak dorwę tę sukę, to jej powyrywam…

– Po grecku proszę! – przerwał zniesmaczony Odyseusz.

– …podios z kulos!

XDDD

Krótko i na temat – pierwszy tekst od dawna, przy którym kwiczałem ze śmiechu. laugh Odyseusz niby taki rozgarnięty, a na Kasi się nie poznał…

BTW, co do anachronizmów, oto mem, który mnie strasznie rozbawił, a mojego tatę (historyka specjalizującego się w dziejach Mezopotamii) oburzył. Dlaczego? Bo Sumerowie nie jedli pizzy…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hm… Nie wiem, zawsze mi się wydawało, że drabel powinien stać mocną, krótką puentą, a tu jest rozciągnięta na cały akapit i po części zdradza ją tytuł. :\

Swoją drogą z uzależnienia od gier wyleczyłem się już dawno, ale gdyby ktoś mi wyczyścił bibliotekę na Steamie, to bym się wku*wił. :P

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Waćpan zdajesz sobie sprawę, że Prasłowianin nie miał prawa tak mówić? W żadnym języku słowiańskim nie ma domyślnego szyku SOV, Polacy zapożyczyli go z łaciny, tak samo przymiotnik po rzeczowniku. Poza tym znalazłem dwa wyrazy obcego pochodzenia (,,potencja” i ,,dyabelski”, jeszcze przez ,,y”). OK, na końcu się okazuje, że historia jest opowiadana w późnym(?) średniowieczu, ale na początku zgrzytałem zębami.

Na temat słowiańskiej mitologii i praktyk religijnych nie będę się wypowiadał, bo tutaj każda uwaga sprowadzi się do ,,moja teoria jest mojsza”, zresztą przy tych wszystkich smokach i nieumarłych nie jest to zbyt duży problem. Historia OK, nie znam się na wrocławskich legendach, bardziej mi przypomina jeden z komiksów o Hellboyu (,,Wyspę”, mój ulubiony zresztą).

P.S. Skoro piszesz ,,Weles” i ,,Swaróg” zamiast ,,Veles” i ,,Svarog”, to ja bym już tutaj był konsekwentny i dał ,,Wracław”, a nie ,,Vraclav”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Odkopuję wątek.

Niedawno obejrzałem Hereditary – z polecenia, bo miał być ,,podobny” do innego horroru, który bardzo mi się podobał, australijskiego Mów do mnie. I o ile ,,Mów do mnie” naprawdę polecam, o tyle ,,Hereditary” jest dość… dziwne. Nie mogę powiedzieć, dlaczego, bo zdradziłbym największy twist – który mi osobiście wydawał się naciągany, chociaż przyznaję, że sposób jego realizacji zrobił duże wrażenie (plus rzadki przykład sensownie użytego jumpscare’a).

W sumie to od czasu wspomnianego ,,Mów do mnie” nie przypominam sobie ani jednego faktycznie dobrego horroru, w sensie nie komedii i nie slashera. :\

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

… choć w przypadku podanego przez Ciebie przykładu przydałby się Champollion.

Champollion to chyba właśnie tutaj nie bardzo, bo wszystkie egipskie źródła mówiły o zwycięstwie, a dopiero sto lat później odkopali Hetytów i okazało się, że według nich bitwa nie została rozstrzygnięta. Ale pamiętam, że jak byłem mały, to jeszcze gdzie nie gdzie pisało, że Egipcjanie pod Kadesz wygrali.

Co do dawnych czasów – znać np. doskonale grekę czy łacinę. :)

Hebrajski, koptyjski, aramejski, starocerkiewny… Albo modlić się o kompetentnego tłumacza. ;)

 

Tarnino, ja mimo wszystko wolę sobie pogdybać samemu (w granicach rozsądku, oczywiście). :)

 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

(…) nie wykorzystywał skrzydlatych sandałów do tej kradzieży. Chyba dostał je później, jak już oddał łupy. I jeszcze sugeruję, że to pod wpływem Hermesa Hefajstos zaczął podejrzewać żonę o zdradę.

W sumie nie wiedziałem, że te sandałki zrobił Hefajstos. O romansie Afrodyty i Aresa chyba powiedział mu Helios, ale w tej chwili nie jestem w stanie powiedzieć, gdzie to przeczytałem (kurna, kiedyś to się znało te wszystkie mity na pamięć, a teraz…? :((()

A naprawdę nie mam pojęcia, które z tych zdarzeń było wcześniejsze.

Biorąc pod uwagę fakt, że chodzi o mitologię, to chyba nie ma znaczenia. ;D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

jak często w historii, bo to taka właśnie nauka – co nowe źródła, to nowe ich interpretacje smiley

Właśnie dlatego od niedawna kolekcjonuję teksty źródłowe. Jasne, oni też mogą zmyślać – i potem się okazuje, że taki Ramzes kłamał na temat tego, co robił pod Kadesz – ale informacje tak czy inaczej przechodzą przez przynajmniej jedną parę rąk mniej. ;)

A podyskutować nad jej różnymi interpretacjami zawsze miło, tak że dziękuję Ci za to. :)

Dzięki, też tak myślę. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Podobało mi się, chociaż osobiście wolę tę wersję, w której Hermes zostaje posłańcem właśnie dlatego, że rzeczy zaczęły ginąć. ;D I moim zdaniem przesadziłaś w przedmowie, ja tu za dużych odstępstw od oryginałów nie widzę (na pewno nie większych niż u takiego Riordana). W Grecji pewnie by przeszło, no to dzisiaj też. :)

powiercił się na pobliźnionych i poparzonych rękach

Tego nie łapię. Że od piorunów?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

O, a jednak to ty. :D Teraz trochę mi głupio, że się czepiałem warstwy merytorycznej, bo ty chyba uczysz historii, dobrze kojarzę?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

W zasadzie, tak ściśle, to nie wiedzie

Fakt, nie do końca o to mi chodziło. ,,Stoi niebezpiecznie blisko”, lepiej?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Chciałem odpisać wcześniej, ale najpierw zepsuł się Portal, a potem padł komputer. :( Przejrzałem dyskusję, ale i tak mogę poruszać kwestie już wyjaśnione.

Tak, tylko maszyny istnieją i ich błędy mogą spowodować np. katastrofę albo odpalić rakiety na inny kontynent. Nad SI głowią się mądrzejsi ode mnie i wiele wskazuje, że może się to kiedyś wymknąć spod kontroli.

Jak na razie takich maszyn nie ma i dzieli nas od nich daleka droga (jeśli w ogóle kiedyś powstaną – gdybać to sobie można). Też zapamiętałem ,,Matriksa” raczej jako film o filozofii, a nie zagrożeniu egzystencjalnym. Zresztą, pobawmy się – gdyby Wachowscy chcieli przede wszystkim ostrzec ludzkość przed buntem maszyn, to dlaczego wykreowali cały dziwaczny świat z symulacją, mechanicznymi kalmarami i ładowaniem do mózgu kung-fu? Nie mogli po prostu, tak jak napisałeś, pokazać, jak SI doprowadza do nuklearnej apokalipsy? To już nie jest mnożenie bytów? (:

Nawiasem mówiąc, ,,Matrix” to dobry przykład kreatywnego wykorzystania konwencji jako jeden z bardziej znanych filmów świadomie naśladujących schemat monomitu – chyba tylko pierwsze Star Warsy go przebijają.

Historie ,,o odkryciach naukowych” kojarzą mi się wyłącznie z podręcznikami albo z takimi edukacyjnymi książeczkami dla dzieci, wybacz.

3/Nie rozumiem, dlaczego pomysły paru Brytyjczyków sprzed stu lat /upraszczam/ na książki dla dzieci/młodzieży zawładnęły fantastyką do tego stopnia, że zepchnęły w cień jej nurt, zajmujący się przyszłością?

Grecy mieli mitologię, my mamy fantasy. :) Ludzkość najwyraźniej potrzebuje takich historii, nieważne, jak bardzo próbowali je wyrugować.

5/Uważam, że zaludnianie wyobraźni czytelników bajkowymi postaciami to krok wstecz i tu właśnie widzę infantylizm.

I to jest moim zdaniem niebezpieczny pogląd. Stąd wiedzie prosta droga do wniosku, że dzieciom nie wolno czytać bajek, bo ogłupiają.

Jeśli fantasy, to proponuję Piratów z Karaibów. Może nie ma przesłania, ale rozrywka za to pierwsza klasa! Bo to chyba już też fantasy?

Tak, TV Tropes nawet zalicza ich do podgatunku historical fantasy.

8/Nietrudno zauważyć, że nie darzę sympatią opowieści z kręgu magii i miecza. Moim zdaniem to nowsza wersja płaszcza i szpady, czyli zwykłych czytadeł.

Jeśli masz na myśli konkretnie podgatunek sword & sorcery, to tak, zgadzam się, są to czytadła (ale cóż złego w czytadłach?). Ale nie mam pojęcia, dlaczego zaliczasz do niego Tolkiena i Lewisa. ,,Opowieści z Narnii” to raczej literatura dziecięca (chociaż ja je bardzo lubię), koło s&s nawet nie stała. Tolkiena nawet nie ma co porównywać.

Też odnoszę wrażenie, że twoja niechęć wypływa z nieznajomości gatunku (chociaż trochę trudno mi uwierzyć, że z pierdyliarda historii fantasy miałeś do czynienia tylko z dziesiątą wodą po LotRze).   

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Jeśli chodzi o Matriksa, to sama koncepcja jest zainspirowana gnostycyzmem, więc bez technologii jak najbardziej się da. Wystarczy zastąpić maszyny złymi bóstwami i proszę. Nawet już jest coś w tym rodzaju (,,KULT", szwedzki satanistyczny erpeg :P).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Utwór fantastyczny to taki, w którego świecie przedstawionym:

* obowiązują inne prawa fizyki, niż w świecie realnym, lub

* istnieją byty/zjawiska, których w świecie realnym nie znamy

Brzmi nieźle, chociaż trochę mnie zastanawia, jak do takiej definicji dopasować np. hardkorowe science fiction albo historię alternatywną bez elementów nadprzyrodzonych. Znaczy się, te gatunki, które mają być oparte na ,,prawdziwej nauce” i w których ogólnie jest mniej rzeczy wymyślonych przez autora jako takich (chyba). Niby obok ,,fantastyki” istnieje szlachetne określenie ,,fikcja spekulatywna” i one może lepiej się mieszczą w jego obrębie (takoż literatura opisana w ,,manifeście”, jeśli wolno mi użyć tego słowa, Oblatywacza), ale mam wrażenie, że główną zaletą ,,fikcji spekulatywnej” jest poważne brzmienie. 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ostatnio zgłębiam Egipt i jak przeczytałem początek, to się zastanawiałem, czy będzie o tych mumiach za burtą. Punkt dla mnie. ;)

Podoba mi się, jak wplatasz fantastykę w wydarzenia historyczne. Nie będę sprawdzać, co jest prawdą, a co fikcją, ale gdybym trafił na te historyjki w jakimś bardziej ,,naukowo” zorientowanym zakątku internetu… no, raczej bym w nie nie uwierzył, ale uznał za prawdziwą legendę. Niestety po Titanicu zaczęło się robić nudno i przyznaję się bez bicia, kilka akapitów opuściłem. Ileż oni mogą nękać tych marynarzy? :(

Główni źli też jakoś nie do końca mi się spodobali – to znaczy, nie rozumiem, dlaczego są tacy źli, przecież oni chyba nic zdrożnego nie zrobili, przynajmniej za życia, nie?… A potem nagle zaczęli mordować. No, ale ja uważam Imhotepa za pozytywną postać. :P Natomiast strasznie mnie rażą niektóre ich dialogi:

– Pamiętasz, jakie mamy zadanie, ukochana moja?

– Dotrzeć do kraju Radziwiłła i tam pozostać, wcielając się w postacie na dworze jego lub królewskim.

Akurat zaskakująco szeroką wiedzę mumii na temat bieżących wydarzeń jestem w stanie przypisać jakiejś telepatii czy wyciąganiu informacji od ofiar. Ale to jest podręcznikowy przykład tzw. ,,Jak zapewne wiesz…”, czyli zjawiska, kiedy postacie tłumaczą sobie nawzajem oczywiste fakty, żeby czytelnik je przyswoił. Raczej nikt tak nie mówi. 

A jej rzekomy brat?

Och, w tych stronach jedno drugiego nie wyklucza…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Miałem się nie odzywać, bo ostatnio wszystko mnie drażni, a nabijanie się z rzeczy, które lubię, to mój główny trigger. Ale skoro już tu jestem…

Czy błędem jest oczekiwanie, aby fantastyka opierała swe fabuły na pomysłach p r a w d o p o d o b n y c h, chociaż nie zawsze do końca realistycznych?

Z jakiegoś powodu nazywamy ją fantastyką. I niepojętym jest dla mnie, dlaczego ci najgłośniejsi ,,obrońcy” fantastyki zawsze się ciskają, żeby ludzie przestali używać wyobraźni, bo zarzuty zwykle do tego się sprowadzają.

Zgadzam się, że fantasy łatwiej spie*rzyć niż (hard) sci-fi, ale to dlatego, że z jakiegoś powodu utarło się, że ten gatunek jest łatwiejszy (i pewnie przez to popularniejszy) i bierze go na cel więcej kiepskich pisarzy. Ale jeśli kiepski pisarz weźmie się za sci-fi, to – tak jak napisał Barbarzyńca – różnica będzie polegać wyłącznie na tym, jakie rekwizyty dobierze dla swojej bajki. Pogląd, że coś jest ,,infantylne” z natury, jest co najmniej nierozsądny, mówiąc delikatnie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Na przyszłość możesz przekopiować z komentarza, mi to nie przeszkadza. :D Dzięki i pozdrawiam również!

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Łaaał… O_O

Rzadko tak reaguję, ale tutaj naprawdę jedyne, co mogę powiedzieć, to ,,łaaał”. Wstrzeliłaś się w moje preferencje, bo ja akurat lubię ten modernistyczny mrok, nastrój i w ogóle, ale poza tym czuję, że tu jest to mityczne ,,coś” – i to zamknięte w marnych jedenastu tysiącach znaków.

Minus – metaforyczny sens IMO podany zbyt bezpośrednio, trochę jakbym dostał cukierka odpakowanego z folijki. :P Poza tym – świetny tekst, tyle w temacie. Zasługuje na Piórko.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Wybacz brutalną szczerość, ale

Droga była nudna.

Jedyne, co mi przyszło do głowy po zakończeniu lektury, to ,,Aha”. No, przybyłem, zobaczyłem, zwyciężyłem, poszedłem dalej. Styl ogólnie kojarzy mi się z bajką, pomimo trupa ścielącego się gęsto. Historia trochę też, w sumie przemiana pani pułkownik przypomina działanie zaklęcia, które zostaje przezwyciężone na końcu. Psychologia również bajkowa – a ciul z tym, że świat się wali, teraz gram na mandolinie. I tak dalej…

Na dłużej zapamiętam chyba tylko mechanicznego gryfa, chociaż nie mam pojęcia, skąd się wziął, i czy miałoby znaczenie, gdyby to był normalny gryf.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hmmm… Zmieniłem zdanie, ,,Canossa” to chyba jednak faktycznie bruce. A skoro ,,Canossa”, to ,,Szarlotka” też.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Widać, że pomysł z czasów zarazy. :P Trochę mi przypomina jeden z ostatnich odcinków ,,Czarnego lustra” (bez spoilerów) i spodziewałem się, że uderzysz w tę stronę, ale jak na ,,Czarne lustro” to jednak za optymistyczne. BTW, przez tego paladyna zacząłem czekać, aż ktoś wrzaśnie ,,Leeeeroy Jenkins!”. X\

Ogólnie OK, chociaż niezbyt lubię historie w stylu ,,Ready Player One”*, nie dłużyło mi się, ale też niczego nie urwało. Zakończenie z gatunku ,,nowa przygoda czeka za horyzontem” jak dla mnie zawala całość. Brakuje konkluzji, takiej z przytupem.

*Nie kupuję ich po prostu. Zawsze mi się wydawało, że pełna immersja w wirtualu to straszny bezsens i przerost formy nad treścią.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

A nie moglibyście tego zrobić bardziej czytelnego? :( W każdym razie, ostatnio mi się trochę nudzi, a widzę, że jest Nocny Kochanek, więc poproszę ,,Konia na białym rycerzu". ;D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

A więc jednak! Dzięki, SNDWLKR! :)

Hej, ale nie zawierzajcie mi tak, bo jeszcze się okaże, że gadam głupoty. :P

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

“Traktat o łuskaniu smoczych łusek…” wydaje mi się tekstem Jury…

Tak, ,,Traktat o łuskaniu…” to chyba jedna z Jurorek (Finkla na konkursie erotycznym pisała podobne komentarze ;D).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Szczerze mówiąc, z początku olałem twój tekst, bo przedmowa jest raczej zniechęcająca. Ale zobaczyłem, że ludzie klikają, więc postanowiłem dać szansę.

Pierwszy akapit wydał mi się niezamierzenie zabawny:

Słońce wisiało coraz niżej na horyzoncie i przypominało żarzącą się kulę ognia, która barwiła niebo odcieniami pomarańczy, czerwieni i złota.

Czyli… hm, to, czym zachodzące słońce zasadniczo jest? ;)

Ogólnie ten początek jest trochę pompatyczny. Później dość często łamiesz zasadę ,,show, don’t tell”. Tu:

Już w wieku szesnastu lat opuściła rodzinny dom i zaciągnęła się do wojska, by walczyć na wojnie przeciwko elfom. Mimo iż mogłoby się to wydawać skrajnie lekkomyślne i niebezpieczne, nie była wcale osamotniona w swoim postanowieniu. W tamtym okresie wiele dziewcząt podjęło podobne decyzje. Konflikt z każdym dniem przybierał na sile i starcia z długouchymi stawały się coraz bardziej brutalne. W środku tego chaosu nie brakowało więc sierot i osób, które nie miały już nic do stracenia. Armia zaś, zmuszona do uzupełniania braków w szeregach, przyjmowała praktycznie każdego, kto był zdolny do walki.

Albo tu:

Mimo iż wszystko trwało zaledwie chwilę, wypalanie run wymagało sporo wysiłku. Należało przy tym pamiętać, by umiejętnie korzystać z paktu z Duchem i go nie nadużywać. W przeciwnym wypadku oprócz wypalania run, wypalało się również własne ciało. 

Moim zdaniem lepiej byłoby te informacje przemycić w tle, skoro są istotne, a nie pauzować akcję, żeby robić czytelnikowi wykład. To samo dotyczy opisów emocji. I w sumie zgadzam się z Pipboyem, że Laura jest trochę OP – coś pomiędzy postacią z gry wideo a Vinem Dieselem. ;)

Co się udało? Na pewno klimat. Westernowe tropy ogrywasz bardzo sprawnie – aż słyszę w głowie soundtrack Morriconego. :D Szkoda tylko, że nie wycisnąłeś więcej z tego weird westu. Masz elfy zamiast Indian, sześcionogie potwory zamiast koni i Zakon Oczyszczenia zamiast Strażników Teksasu, a otoczka fantasy rozmyła się szybko; mogłeś zostawić prawdziwy Dziki Zachód z – nie wiem – wendigo i wyszłoby na to samo.

Nie mniej, jeśli pojawi się ciąg dalszy, zajrzę. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Cześć!

Na początek – na twoim profilu stoi ,,kobieta”, a piszesz o sobie w formie męskiej. Nie wiem, jak się do ciebie zwracać. :\

W każdym razie, tak jak bruce ci już napisała, teksty powyżej 80 tys. znaków nie wchodzą do grafiku dyżurnych, a ,,cywile” raczej nie przeczytają takiego molocha z własnej woli. :( Nie masz w szufladzie czegoś krótszego?

Ja dotarłem do drugich gwiazdek i dostrzegłem przede wszystkim silną inspirację Wiedźminem. Zainteresowało mnie… średnio. Opowiadanie jest troszkę przegadane, językowo też niezbyt dobrze (strzelasz mniej lub bardziej zabawne literówki – ,,półtoraroczne miecze”?).

Zgadzam się, że budowanie własnego świata to fajna zabawa, ale nad warsztatem pisarskim trzeba pracować.

Powodzenia! ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Hmm… Przyszedłem z dużą dozą dobrej woli, ale… Dobra, po kolei.

Piszesz o Tolkienie, ale mi ten świat bardziej przypomina Heroesów (chociaż nawiązania do Śródziemia jestem w stanie wyłapać). W sumie tekst można podsumować jako ,,Zamek i Bastion kontra Twierdza” (dawno w to nie grałem, możliwe, że popieprzyłem nazwy). :P Nawet początek, do pierwszego ,,&&&”, kojarzy się z intrem do gry. Co samo w sobie nie stanowi problemu, problem stanowi to, że cały tekst wygląda jak oparty o kampanię w Heroesach właśnie.

Bohaterowie są rozpaczliwie płascy i po prostu wykonują kolejne zadania z listy (dosłownie z listy!), i w sumie przez cały czas miałem wrażenie, że jak coś pójdzie nie tak, to nic, wczytujemy save’a i próbujemy znowu. Wszystko idzie bardzo łatwo i napięcia po prostu nie czuć. :( Za to w tym momencie opadła mi szczęka:

jutro wykorzystamy fistaszkowego potwora

Dwa razy to przeczytałem, przekonany, że mam zwidy. A potem przez chwilę się zastanawiałem, czy aby nie mam do czynienia z parodią. Popatrz, masz tekst w konwencji takiego bardzo klasycznego, bardzo epickiego high fantasy – sądzisz, że coś tak komicznego jak ,,fistaszkowy potwór” do niej pasuje?

Brakuje trochę przecinków i są literówki. Od strony merytorycznej – OK, ja taktyki uczyłem się z Cywilizacji, więc może nie jestem najlepszą osobą, żeby to oceniać, ale część rzeczy wydaje mi się trochę dziwnych – jak te wieże z łucznikami. Obeszli je? To gdzie one stały, w szczerym polu?!

Do tego sprawozdawczy styl, nienaturalne dialogi, bezwstydny deus ex machina w końcówce… Przykro mi to mówić, ale opowiadanie jest zwyczajnie słabe. Stać cię na więcej. :(

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Na poezji znam się jak świnia na gwiazdach, ale… kurczę, ten wiersz jest chyba całkiem niezły, na ile ja mogę ocenić. :) Taki ,,ładny”, niewydziwiany, ale ,,o czymś”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Trochę niepoprawne politycznie wyszło, ale co tam:

Żeglarz Grzegorz z Żoliborza zbudził się około północy, usłyszawszy przedziwny hałas. Niepocieszony, że przerwano mu sen z udziałem przecudnej urody rusałek, udał się do zęzy, aby odnaleźć źródło przeraźliwego dźwięku. A w zęzie siedziała królowa Elżbieta, pogryzając jabłko zajumane z pokładowej etażerki.

– What? – zapytała bezczelnie, świdrując wzrokiem naszego żeglarza. A że Grzegorz był porządny chłop, Słowianin z dziada pradziada, to chwycił protestującą głośno złodziejską cudzoziemkę i wyrzucił ją za burtę. Elżbieta, oburzona do głębi, przywołała swój okręt podwodny z załogą dzielnych psów morskich i odpłynęła ku zachodzącemu słońcu (chociaż była północ), by wojować z hiszpańską armadą, która wyżarła całą czekoladę z jej posiadłości w Nowym Świecie.

A Grzegorz stanął za sterem i obrał kurs na wyspy mórz południowych, gdzie miał nadzieję spotkać plemię rozpustnych Tahitanek w skąpych strojach. 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Przyznam, że nieszczególnie lubię tak ,,ambitne” teksty, ale ten jest fajnie napisany, więc czytało się dobrze. Trochę mi zajęło zrozumienie, co właściwie robi Martin i chyba dalej nie do końca łapię – on nie ćpa, ćpa Aleksy, a Martin używa tego całego neurowizjera, żeby łapać jego doznania (coś jak braindance w Cyberpunku) i na ich podstawie maluje obrazy…? Jakby dodać więcej obrzydliwości, wyszłoby coś w stylu Cronenberga, tak mi się wydaje.

Zakończenie mnie trochę rozczarowało – po mocnym początku liczyłem (ahem…), że Martin osobiście kogoś zabije, a on ,,tylko” doprowadził gościa do samobójstwa. Moim zdaniem finał bardziej by wybrzmiał, gdyby był bardziej… hm, krwawy.

Ale co tam, kliknę.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zgadzam się z Finklą. Dobra, ja właściwie się nie zorientowałem, że to jeden koleś z rozdwojeniem jaźni, ale kiedy tylko padła wzmianka o ,,innych”, którzy z ukrycia rządzą ludzkością, od razu pomyślałem, że Zelig to szur, który wciągnął kolegę w swoje urojenia. I w sumie do końca nic mnie z tego przekonania nie wyprowadziło. Więc przykro mi, nie widzę fantastyki. :(

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

James Brown – I Got You (I Feel Good)

Głupio się przyznać, ale ten kawałek kojarzy mi się głównie z Asteriksem i Kleopatrą… :I

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Próbowałam potraktować Twoją wypowiedź jako komplement, ale mi się nie udało

Wybacz, nie chciałem ci sprawić przykrości.

SNDWLKR rzadko się myśli w takich sprawach

Bardzo dziękuję, ale polemizowałbym. :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

,,Szarlotkę” i ,,Canossę” z całą pewnością napisała ta sama osoba, widać po aktywności – oba teksty wpadły prawie równocześnie, komentarze autora też pojawiają się mniej więcej w tym samym czasie, ale nie sądzę, żeby była nim bruce.

,,Krótki traktat…” (hej, to, że nie komentuję, nie znaczy, że nie czytam!) to moim zdaniem Cezary – absurd i specyficzny humor. ,,Inwazja” i ,,Wojownik” – Dawid, też charakterystyczny styl i akapity oddzielone ,,&”. ;) ,,Wiedźmin i kosmici” – kurde, obstawiałem Astrid Leclerca, ale on skomentował ten tekst (chyba że mamy kolejne wcielenie :P). ,,Cerber” to na 100% Ambush, widać po interpunkcji (przepraszam, ale to prawda). A ,,Żaba”… Mam kilka typów, co do żadnego nie jestem pewien.

Wersja alternatywna jest taka, że faktycznie istnieje jakiś ,,Anonim”, który pisze te wszystkie bezimienne teksty. :P A my żyjemy w nieświadomości…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zgadzam się, że tekścik niezły, ale mnie nie rozbawił w ogóle. To chyba kwestia mojego poczucia humoru (ew. jego braku).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Jeśli to faktycznie twój pierwszy tekst, to nawet nie jest najgorzej. Głównie do sposobu prowadzenia narracji bym się przyczepił, bo dosłownie przeskakujesz pomiędzy różnymi punktami widzenia i wychodzi coś w rodzaju scenariusza do filmu – teraz kamera patrzy na tego, widzi to, tamto… Te dziwne meta-uwagi też przeszkadzają (,,Ta historia skończy się happy endem”?), bo wprowadzają dystans, tak samo wiedźmy rozmawiające trochę jak panie w urzędzie (Jadziu, Kasiu, Beatko…). W sumie nie wiem, czy celowałeś w pastisz, czy raczej w ,,poważny” tekst.

Językowo niestety słabo, dużo powtórzeń, dzikie przecinki etc., ale skoro mówisz, że dopiero zaczynasz, to odtąd może być tylko lepiej. :) A, i wyjustuj tekst.

Powodzenia!

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dobra, po tych wyjaśnieniach rozumiem, co miałaś na myśli. Ale to nie zmienia faktu, że wyjaśnienie ,,to wszystko był tylko sen” uważam za trochę rozczarowujące i raczej nie jestem jedyny (do you speak English? https://tvtropes.org/pmwiki/pmwiki.php/Analysis/AllJustADream).

Jeśli chodzi o francuski – ja w ogóle po francusku nie mówię, sugerujesz więc, żeby “si” usunąć? Wtedy będzie miało więcej sensu?

Tak, chyba tak. Dla mnie to słowo w tym miejscu w ogóle nie ma racji bytu.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Tarnina – wcześniej się nad tym nie zastanawiałem, ale jeśli chodzi o obraz, to akurat oprawiony w ramy portret w XI w. jest mało prawdopodobny (dla porównania – mniej więcej w tym samym czasie powstała tkanina z Bayeux). Mniej naciągany byłby moim zdaniem modlitewnik z miniaturą przedstawiającą zmarłego, ale to też nie wiem, czy nie za wcześnie (najstarsze prywatne modlitewniki kojarzę z XIII – XIV w.).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Cześć!

Teksty oparte na snach i tym podobnych (dobrze rozumiem?) mają dwa zasadnicze problemy. Jeden wskazał Ślimak – jeśli coś się dzieje tylko w czyjejś głowie, to raczej nie jest fantastyka, przynajmniej nie ,,czysta” fantastyka. Druga sprawa – budowanie historii wokół elementów ze snu/wizji jest trochę ryzykowne. Nie mówię, że kompletnie pozbawione sensu (coby daleko nie szukać – kluczowe motywy z ,,Terminatora” i ,,Lwa, Czarownicy i starej szafy” miały się twórcom przyśnić). Ale istnieje duża szansa, że po zapoznaniu się z wybrykami cudzej podświadomości, odbiorca zostanie z ciężkim ,,WTF?”. Jak ja teraz. ;\

Aha, mój francuski nie jest wybitny, ale dwa zdania mnie zastanawiają:

Ma chérie, tu es si forte…

Je me sens si bien.

Zawsze mi się wydawało, że ,,si” to ,,jeśli” (,,Czuję się jeśli dobrze”?). Ja bym powiedział ,,très bien”.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ło pani, niezły hardkor. Zimno, groza, rozpacz,, krew, flaki i potwór, który morduje wszystkich po równo… co razem daje naprawdę porządne dark fantasy. Na moje oko z kategorią ,,16+”, bo do ,,18+” jeszcze kawałek, ale to nie jest zarzut.

Bardzo mi się podobają wstawki budujące klimat. Od razu wiadomo, gdzie i kiedy jesteśmy. Tylko alt-histu nie widzę, raczej historical fiction.

Jedna rzecz mnie rozbawiła (chociaż nie powinna):

rosły podrostek

Ekhem…

P.S. Kliknąłbym, ale chyba już nie muszę. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Swoją drogą, regulamin nadal głosi 30 milionów. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

A jak włożę na przykład t-shirt do sweterka, z rękawami w rękawach, i tak zostawię, to mogę powiedzieć, że go ubrałem?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Irem kojarzy mi się głównie z mitologią Lovecrafta, dlatego zajrzałem. Cóż, nie znalazłem tego, na co liczyłem, ale OK. Moim zdaniem w porządku, byłbym w stanie uwierzyć, że to wstęp do poematu jakiegoś arabskiego poety (z wyjątkiem wzmianki o Eldorado, która do bliskowschodniego anturażu pasuje jak pięść do nosa). Tylko że, no właśnie, ,,wstęp”. Pierwsze linijki obiecują bógwico, a tu dziewięć wersów i koniec. :\

I nie daję głowy za ten przecinek po ,,o” (w zwrocie ,,O Boże” nie ma przecinka, a to ta sama konstrukcja).

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Czekałam na rodzący się w trzewiach śmiech, ale mój brzuch pozostał cichy i smutny

Lepiej bym tego nie ujął. Od siebie dorzucę jeszcze, że mało fantastyki (gadanie z gościem, którego nikt inny nie widzi, to nie fantastyka, tylko zły znak, a alternatywnej wersji wydarzeń i tak nie widzimy). Poza tym nie wiem, dlaczego nagle tak bezinteresownie wystrzelili z Polską. W ogóle poglądy Grzegorza VI pod koniec stają się dziwnie anachroniczne.

To Słowianie. Mieszkają na wschód od ojczyzny Henryka i ciągle biją się o władzę. Mają błękitne oczy i jasne włosy oraz nader waleczne serca. Zdarzają się co prawda odosobnione przypadki szukania sojusznika na cesarskim dworze, lecz znacznie częściej mężni Polacy muszą stawiać czoła najeźdźcom, walcząc w obronie swych terytoriów z Niemcami.

To są IMO słowa współczesnego Polaka, a nie średniowiecznego papieża. Zresztą Bolesław Śmiały w sporze o inwestyturę poparł papiestwo, żeby uzyskać zgodę na koronację, więc Grzegorz VII powinien go kojarzyć.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Chichrałem się przy scenie na Olimpie, przy reszcie – tylko uśmiechałem ze zrozumieniem. Ogólnie doceniam liczbę (i jakość) nawiązań, ale to nie do końca mój typ humoru.

BTW, kupiłem sobie dzisiaj jabłka, chyba pierwszy raz od miesiąca, i są niedobre. :(

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ostatnio dużo czytam o Egipcjanach, więc muszę się przyczepić do jednej rzeczy – Ozyrys zawsze był dobrym gościem i raczej nie kazał nikomu wyrywać serca, a już na pewno nie za życia. Na tej płaszczyźnie miałem problem z zawieszeniem niewiary.

Poza tym spoko, stara dobra ,,Mumia” się przypomina. W zakończeniu brakuje mi dosłownie jednej rzeczy – upiornego głosu mówiącego coś w stylu ,,Proszę wstać, sąd idzie”. To by było mocne.

Mówisz, że posiadasz takie kafelki? Ja bym się bał.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Gratki. :)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Ja pie*rzę, co tu się odwaliło… Indianie, wikingowie, podróże między wymiarami, korporacje… i koty, koty zawsze na plus. yes Śmiałem się jak głupi, ludzie w pociągu chyba się na mnie gapili, ale było warto. :D W skrócie, super tekst. Aha, i gratuluję wygranej w konkursie!

P.S. Miałem się czepiać, że indiański namiot to zasadniczo tipi, nie wigwam, ale biorąc pod uwagę… całokształt, to chyba nie ma znaczenia. :P

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dziękuję wszystkim za komentarze. Obrazek jest pod kątem, bo nie miałem pod ręką nikogo, kto by mi go przytrzymał, kiedy robiłem zdjęcie, więc oparłem go o choinkę (choineczkę w zasadzie). :\

No to czas na ostatnią kartkę. Teraz trochę żałuję, że to spłodziłem, bo poeta ze mnie żaden. blush Ale z japońskiego Mikołaja jestem całkiem zadowolony. :)

Zdrowych, wesołych! ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

OK, skoro tak mówisz. (: Mam nadzieję, że da się czegoś dopatrzyć, skanery nie lubią ołówków, więc cyknąłem fotkę. :\

21.12

Gwoli wyjaśnienia – Befana to dobra czarownica, która przynosi prezenty grzecznym dzieciom we Włoszech (a niegrzecznym węgielki). Na początku miała być częścią większej kompozycji, ale tak mi się spodobała na vespie i z kotem w goglach, że postanowiłem uczynić ją główną bohaterką. :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nie wiem, czy jest tu ktoś decyzyjny, ale czy mogę wrzucić swoją kartkę dzisiaj? Jutro wyjeżdżam na święta, więc mogę być zabiegany. :\

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Gravel & Verus, ja kibicowałem reniferowi. :P

Vacter, trochę… dziwne, ale OK.

Ambush, trzeba być gotowym na wszystko. Ale tylko pięć miliardów? Reszta wszyscy niegrzeczni?

Jolka, u mnie chyba też się jakiś cud w tym roku zakręcił, bo pierwszy raz kupiłem choinkę. :D

Pominąłem kogoś? Chyba nie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Tekst ma stanowić opis wyglądu i ubioru alternatywnej wersji Świętego Mikołaja, zamieszkującej inną planetę lub inny wymiar.

A fantasy wchodzi w zakres? (: Bo rozumiem, że myślimy nad kimś w stylu Wiedźmikołaja od Pratchetta?

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nie znam. Powiesz coś więcej?

Chyba w bałtyjskiej mitologii, jeśli dobrze pamiętam, i może w syberyjskiej, było coś takiego, że niebo to taki wielki durszlak, który ma dużo dziurek, a za nim mieszkają bogowie. Światło od bogów wpada przez dziurki i dlatego na niebie widać gwiazdy.

Tarnina, trochę suchawe, ale zabawne. :D

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dziękuję za wpisanie i dziękuję za poparcie. :D A teraz mogę nadrobić teksty.

Anna i Monique, milutko, zwłaszcza, że w tym roku na białe święta raczej się nie zanosi. :\ Chociaż może trafi się jakiś cud wigilijny.

Realuc, wychodzi na to, że z tych elfów to niezłe ziółka są. :D Przynajmniej ten tutaj miał szlachetne intencje.

Jastek, przyznaję, że twoje teksty są dla mnie nieco trudne do ogarnięcia, ale czyta się je ciekawie. :)

Irka, dołujące. Kiedyś zażarcie dyskutowałem z babcią, jaki wydźwięk ma ,,Dziewczynka z zapałkami”. Stanęło na tym, że jednak pesymistyczny. :(

dd, fajne, trochę jak ten mit o dziurkach w niebie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Dobra, to tej faktycznie nie znałem. Było coś ze strzelaniem z łuku na rozstajach, ale w tamtej wersji dwóch starszych synów znalazło księżniczki, a najmłodszy… cóż, żabę. Reszty chyba nie trzeba dopowiadać. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

WOSK – XD

Fajne, uśmiechnęło. Ciekawe, ile mitów powstało jako wymówka dla wkurzonego szefa. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Czyli niestety wybrałam mniej popularne hasła, ale co mi tam.

Ja jestem happy. :) Co prawda nie do końca tego się spodziewałem po straszących świętach – straszna jest raczej realność opuszczenia. Miło, że nawet Baba Jaga jednak kogoś ma.

Tylko nie rozumiem, dlaczego ludzie się zamieniali w kamień… Tej bajki chyba nie znam. :\

Zgubiłaś przecinek:

Wystrojona w najlepszą sukienkę, niebieską w czerwone róże(,) Jadźka siedziała przy oknie i patrzyła na pustą, lśniącą zimnym blaskiem drogę.

I spację:

Z gruszek i śliwek zrobiłam, żeby znowu nie było gadania!( )– Zrobiła obrażoną minę w stronę krasnali.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

No w sumie spoko, zakończenie może trochę za bardzo ,,disneyowskie” jak na mój gust – wszystko się wyrypało, rozpacz, udręka, śmierć i rozkład, ale dobre serduszko naprawi każdy problem. Nie mówię, że to źle, kwestia preferencji, a ciepełko zawsze się przydaje. Zwłaszcza w zimie.

Natomiast początek podobał mi się mniej, za sprawą tytułowego (nie)bohatera. Zły eM jest tak cholernie, jawnie i bezwstydnie ZUY, że wychodzi przerysowany…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Oba teksty zabawne na poprawę humoru przed pracą

A wszyscy mówią, że nie mam poczucia humoru. :P

wydały mi się zrobione w bardzo podobnym schemacie, ukazujące w krzywym zwierciadle postawę typu “moja chata z kraja”, humorystyczna krytyka ludzi niedbałych o wszystko, co nie dotyka ich bezpośrednio.

Hmmm… Raczej nie celowałem w satyrę, przynajmniej nie świadomie. Trochę się zastanawiałem, jakbym zareagował w takiej sytuacji i doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej – właśnie – przegapiłbym całą akcję i posłał pismaka na drzewo. Nie wiem, czy to dobrze. ;(

Bardzo osobisty tekst

Ano. :)

Jeszcze raz dzięki wszystkim za przeczytanie i sorry, że nie komentuję innych tekstów, ale ostatnio mam jakieś problemy z poskładaniem myśli. :( Prześpię się i jutro spróbuję.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

– Panie SNDWLKR, jak odniesie się pan do najnowszych rewelacji?

– E… Słucham?

– Pański sąsiad, Onufry K., zeszłej nocy odprawił bluźnierczy rytuał i sprowadził do swojego salonu przedwieczną abominację, która porwała go do siódmego wymiaru. Co pan o tym sądzi?

(oczy większe niż u Czarodziejki z Księżyca) Słucham?!

– Nie słyszał pan piekielnych jęków dobiegających zza ściany?

– Nie…

– A krzyków pani K., która odpędziła ów koszmar z otchłani przy pomocy patelni i lakieru do włosów? Ani desperackiego szczekania ich yorka?

– Nie.

– Ale poczuł pan smród zgnilizny i nieludzkie wstrząsy, które…

– Nie!

– Dlaczego jest pan taki nerwowy?

– A dlaczego pan mnie nęka? Nic nie widziałem, nic nie słyszałem, a tak w ogóle to jak dla mnie człowiek we własnym mieszkaniu może robić co chce. Nawet przywołać Cthulhu, tylko potem trzymać go z daleka ode mnie.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Tekst ma być stylizowany na spontaniczną wypowiedź z zaskoczenia (dosłownie, nagle wpada reporter z mikrofonem i kamerą, a wy musicie coś powiedzieć w materiale na żywo)

,,Yyy… Eee… Yyy…” blush

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Mam wielką nadzieję, że spełni swoją rolę i rozśmieszy przynajmniej część czytających.

Kurczę, szukam tego humoru i jakoś nie mogę znaleźć. :\ Może jestem niekompatybilny – sypiący przekleństwami chłopek-roztropek osadzony w roli Conana Barbarzyńcy bawi mnie średnio. A całość jest zaskakująco mroczna jak na komedię, bo krwawa rzeź, kultyści i ofiary z ludzi kierują raczej w inną stronę. Może miały być podane z przymrużeniem oka, ale, ponownie, jakoś tego nie dostrzegam.

Jak czytałem, znalazłem różne techniczne niedoróbki, ale te już zostały wskazane. 

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nowa Fantastyka