Chciałem odpisać wcześniej, ale najpierw zepsuł się Portal, a potem padł komputer. :( Przejrzałem dyskusję, ale i tak mogę poruszać kwestie już wyjaśnione.
Tak, tylko maszyny istnieją i ich błędy mogą spowodować np. katastrofę albo odpalić rakiety na inny kontynent. Nad SI głowią się mądrzejsi ode mnie i wiele wskazuje, że może się to kiedyś wymknąć spod kontroli.
Jak na razie takich maszyn nie ma i dzieli nas od nich daleka droga (jeśli w ogóle kiedyś powstaną – gdybać to sobie można). Też zapamiętałem ,,Matriksa” raczej jako film o filozofii, a nie zagrożeniu egzystencjalnym. Zresztą, pobawmy się – gdyby Wachowscy chcieli przede wszystkim ostrzec ludzkość przed buntem maszyn, to dlaczego wykreowali cały dziwaczny świat z symulacją, mechanicznymi kalmarami i ładowaniem do mózgu kung-fu? Nie mogli po prostu, tak jak napisałeś, pokazać, jak SI doprowadza do nuklearnej apokalipsy? To już nie jest mnożenie bytów? (:
Nawiasem mówiąc, ,,Matrix” to dobry przykład kreatywnego wykorzystania konwencji jako jeden z bardziej znanych filmów świadomie naśladujących schemat monomitu – chyba tylko pierwsze Star Warsy go przebijają.
Historie ,,o odkryciach naukowych” kojarzą mi się wyłącznie z podręcznikami albo z takimi edukacyjnymi książeczkami dla dzieci, wybacz.
3/Nie rozumiem, dlaczego pomysły paru Brytyjczyków sprzed stu lat /upraszczam/ na książki dla dzieci/młodzieży zawładnęły fantastyką do tego stopnia, że zepchnęły w cień jej nurt, zajmujący się przyszłością?
Grecy mieli mitologię, my mamy fantasy. :) Ludzkość najwyraźniej potrzebuje takich historii, nieważne, jak bardzo próbowali je wyrugować.
5/Uważam, że zaludnianie wyobraźni czytelników bajkowymi postaciami to krok wstecz i tu właśnie widzę infantylizm.
I to jest moim zdaniem niebezpieczny pogląd. Stąd wiedzie prosta droga do wniosku, że dzieciom nie wolno czytać bajek, bo ogłupiają.
Jeśli fantasy, to proponuję Piratów z Karaibów. Może nie ma przesłania, ale rozrywka za to pierwsza klasa! Bo to chyba już też fantasy?
Tak, TV Tropes nawet zalicza ich do podgatunku historical fantasy.
8/Nietrudno zauważyć, że nie darzę sympatią opowieści z kręgu magii i miecza. Moim zdaniem to nowsza wersja płaszcza i szpady, czyli zwykłych czytadeł.
Jeśli masz na myśli konkretnie podgatunek sword & sorcery, to tak, zgadzam się, są to czytadła (ale cóż złego w czytadłach?). Ale nie mam pojęcia, dlaczego zaliczasz do niego Tolkiena i Lewisa. ,,Opowieści z Narnii” to raczej literatura dziecięca (chociaż ja je bardzo lubię), koło s&s nawet nie stała. Tolkiena nawet nie ma co porównywać.
Też odnoszę wrażenie, że twoja niechęć wypływa z nieznajomości gatunku (chociaż trochę trudno mi uwierzyć, że z pierdyliarda historii fantasy miałeś do czynienia tylko z dziesiątą wodą po LotRze).
Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...