- Opowiadanie: beeeecki - Zbrodnia Ikara

Zbrodnia Ikara

Pre­zen­tu­ję krót­kie uję­cie kla­sycz­ne­go mitu z per­spek­ty­wy in­ne­go bo­ha­te­ra. I tak, wiem, że ory­gi­nal­nie Ikar wpadł do morza, w mojej wer­sji tro­szecz­kę go zwia­ło nad ląd, co by było cie­ka­wie.

Po­zdra­wiam wszyst­kich od­wie­dza­ją­cych, smacz­nej her­bat­ki!

A be­tu­ją­cym cześć i chwa­ła!

Dyżurni:

Finkla, bohdan, adamkb

Oceny

Zbrodnia Ikara

Oj­ciec miewa dziw­ne po­my­sły, które czę­sto koń­czą się tra­gicz­nie lub ko­micz­nie. Na­praw­dę, jest tro­chę szur­nię­ty i wiele złych słów mógł­bym o nim po­wie­dzieć. W sumie facet znisz­czył mi życie swo­imi nie­uda­ny­mi wy­bo­ra­mi i teraz pró­bu­je to na siłę na­pra­wiać.

Ale słod­ki Zeu­sie, wy­szło mu jak nigdy. To co do­tych­czas bled­nie przy do­świad­cze­niu obec­nej chwi­li. 

Wła­śnie le­ci­my mię­dzy chmu­ra­mi, a da­le­ko w dole ma­ja­czy mia­sto. Jego wiel­kie gma­chy z mar­mu­ru nie róż­nią się od dzie­cię­cych kon­struk­cji z ka­my­ków. Wspa­nia­łe świą­ty­nie wy­da­ją się małe i nie­god­ne bogów. Są też krop­ki po­ru­sza­ją­ce się uli­ca­mi. Ach, ci smut­ni, za­bie­ga­ni w co­dzien­no­ści lu­dzie! Jak nie­istot­ne wy­da­ją się ich zwy­kłe pro­ble­my. Wy­star­czy­ło wzbić się po­nad­ to, by móc cie­szyć się wol­no­ścią. Ba, wię­cej, by czuć się choć tro­chę bo­giem. Bez ogra­ni­czeń po­ru­szać się tam, gdzie ma ocho­tę. Mogę szy­bo­wać spo­koj­nie, prze­bi­jać chmu­ry i po­dzi­wiać świat albo mknąć z pręd­ko­ścią strza­ły, sły­sząc wspa­nia­łą me­lo­dię świ­stu po­wie­trza w uszach. Tutaj świat jest pięk­ny i bez­pro­ble­mo­wy. Na­praw­dę ojcu wy­szły te skrzy­dła.

Po dłu­ższej chwi­li lotu nie mam już ha­mul­ców. Nie po­wstrzy­mu­ję się z tym stwier­dze­niem, że „czuję się jak bóg”. Je­stem bo­giem, w końcu mam boską per­spek­ty­wę. Lecę wyżej, by móc ich zo­ba­czyć za tym pan­ce­rzem z chmur, by móc im po­wie­dzieć: „niech bę­dą po­chwa­leni Zeus i Hera, to ja, Ikar, czło­wiek. Je­stem wiel­ki. Je­stem wspa­nia­ły. Jak wy”. Co mnie to, czy się ob­ra­żą. A może się za­chwy­cą, po­wie­dzą „spójrz, jacy ci lu­dzie są pięk­ni”. Tak, je­stem pięk­ny w tym locie. Jak ptak, jak… słoń­ce.

Zaraz, zaraz. Oj­ciec coś do mnie krzy­czy, ale go nie sły­szę, bo w uszach mam tylko świst po­wie­trza. Lecę jesz­cze wyżej. Słoń­ce jest takie wiel­kie i pięk­ne. Tro­chę za­czy­na mnie zno­sić na prawo, oj­ciec dalej coś krzy­czy, jak to oj­ciec. Zro­bił skrzy­dła, ale nawet nie umie się tym cie­szyć. Prze­klę­ty pra­co­ho­lik. Al­ko­ho­lik zresz­tą też.

Kurde, fak­tycz­nie coś znosi na prawo, pew­nie wiatr tu jakoś wieje, choć na twa­rzy nic nie czuję. Albo bo­go­wie we mnie dmu­cha­ją.

O teraz sły­szę sta­re­go, krzy­czy chyba „wosk”. Tylko co na Ha­de­sa ma do tego wszyst­kie­go Wiel­ka Or­kie­stra Sym­fo­nicz­na Knos­sos? Teraz go wzię­ło na tę­sk­no­tę za opusz­cza­ną przez nas Kretą? Dziw­ne. Chcę go do­py­tać o co cho­dzi, ale cho­ler­nie znosi mnie na prawo. No teraz to już serio nie jest przy­jem­ne. Ma­cham skrzy­dła­mi, żeby wy­rów­nać po­zy­cję, ale coś nie dzia­ła. Wy­ma­chu­ję moc­niej i moc­niej, wresz­cie pa­trzę co jest grane i nagle za­mie­ram. Z tego co kie­dyś było wspa­nia­łym skrzy­dłem, któ­re­go nie po­wsty­dził­by się Ta­na­tos, nie ma pra­wie nic, ja­kieś strzę­py, jak u osku­ba­ne­go wró­bla. I za­czy­nam spa­dać.

Oj­ciec pa­nicz­nie krzy­czy, pró­bu­je do mnie pod­le­cieć, ale jest za wolny. Kla­sy­ka, chciał do­brze, wy­szło jak za­wsze. Spa­dam. Skrzy­dła już prak­tycz­nie się roz­le­cia­ły, zo­sta­wia­jąc nade mną ko­ry­tarz z piór, przez który sunę w kie­run­ku ziemi. Wrzesz­czę, ma­cham rę­ka­mi i no­ga­mi, ale to nic nie zmie­nia.

Mia­sto nagle nie jest już takie małe, a lu­dzie prze­sta­li być krop­ka­mi. Co­dzien­ność znów ata­ku­je, ogar­nia mnie okrut­na rze­czy­wi­stość. A więc tak zginę – zwy­czaj­nie. Roz­trza­ska­ny na ulicy. Albo go­rzej, bo widzę, że spa­dam pro­sto na ja­kie­goś go­ścia ze zwo­ja­mi. Zaraz w niego walnę i tyle bę­dzie po nas obu. Że­gnaj świe­cie.

***

Za­sa­pa­ny i dziw­nie ku­le­ją­cy męż­czy­zna w po­kracz­ny spo­sób wbiegł do holu ma­je­sta­tycz­ne­go bu­dyn­ku z ko­lum­na­mi. Od­dy­chał cięż­ko i pró­bo­wał nie upu­ścić zwo­jów, które trzy­mał pod pachą. Na wy­so­kim czole miał sporo krwa­wych za­dra­pań. Bez słowa minął kilka osób, w tym ko­bie­tę sie­dzą­cą za wiel­ką ka­mien­ną ladą.

– To już dzie­sią­ty raz w tym mie­sią­cu. Po­wia­do­mię szefa – po­wie­dzia­ła.

Męż­czy­zna mach­nął na nią ręką i od razu skie­ro­wał się do po­miesz­cze­nia, w któ­rym re­zy­do­wał szef. Przed wej­ściem za­trzy­mał się, ode­tchnął kilka razy i spró­bo­wał się uspo­ko­ić. Po­pra­wił­by włosy, ale tych już nie­ste­ty nie miał.

Bo­la­ło go wszyst­ko, ale na razie nie wolno było się temu pod­dać. Za­mie­rzał tam wejść i po­wie­dzieć co się stało, bez zbęd­nych upięk­szeń.

– O bo­go­wie – sap­nął pod nosem na swój okrut­ny los i wszedł do środ­ka.

– Sze­fie, musi mnie szef wy­słu­chać, bo dziś to klnę się na Zeusa, nie moja wina…

– Spóź­niasz się do pracy dzie­sią­ty raz w tym mie­sią­cu – prze­rwał mu zmę­czo­ny głos znad biur­ka. – Co znowu za mity wy­my­ślisz żeby się uspra­wie­dli­wić, hm? A zresz­tą, nie chcę tego słu­chać, wy­la­tu­jesz!

– Ale sze­fie, teraz to na­praw­dę…

– Skoń­czy­li­śmy – wark­nął szef, aż wsta­jąc zza mar­mu­ro­we­go biur­ka.

Męż­czy­zna zre­zy­gno­wa­ny opu­ścił ga­bi­net. Za ple­ca­mi usły­szał tylko zde­gu­sto­wa­ne mam­ro­ta­nie już-nie-swo­je­go-sze­fa: „spóź­nie­nie to zbrod­nia pra­cow­ni­ka na za­kła­dzie pracy”.

– Wy­le­cisz, wy­le­cisz – wy­ce­dził z roz­pa­czą świe­żo upie­czo­ny bez­ro­bot­ny. – Szko­da, że tam­ten sku­tecz­nie nie wy­le­ciał! 

Koniec

Komentarze

Hej,

 

wracam po becie :) ciekawy tekst i podoba mi się pomysł na inna odsłone mitu o Ikarze, a szczególnie moją uwagę przykuła gra słów w tytule. Ironiczny humor zakończenia bardzo dobrze zgrywa się z resztą. Ogólnie masz przyjemny styl pisania.

 

Pozdrawiam :)

Podobało mi się. Nie, żebym się w tekście zakochał, ale nie uważam poświęconego czasu za stracony. Ciekawy punkt widzenia.

 

“Właśnie lecimy między chmurami, a daleko w dole majaczy się miasto”. – nie wiem czy “się” jest tutaj potrzebne.

Pozdrawiam.

Należę do grupy mitofilów i igraszki z mitami chyba nigdy mi się nie znudzą.

Super, że zobaczyliśmy historię z hmm lotu ptaka.

I miło, że może nie skończyło się tak tragicznie jak w oryginale;)

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

Cześć

 

daleko w dole majaczy się miasto. 

To niby nie-po-polsku, ale jak to fajnie pasuje do klimatu narracji :D. 

 

Jego wielkie gmachy z marmuru, wzniesione na wyszukanych kolumnach, nie różnią się widokiem od dziecięcych konstrukcji z kamyków.

Wywal. Bez tego widać ozzo choozzi. 

 

Są też nieznaczne kropki poruszające się ulicami.

j.w.

 

 

Zrobił skrzydła, ale nawet nie umie się tym cieszyć. Przeklęty pracoholik. Alkoholik zresztą też.

Doobreee :D

 

 

O teraz słyszę starego, krzyczy chyba „wosk”. Tylko co na Hadesa ma do tego wszystkiego Wielka Orkiestra Symfoniczna Knossos?

<wyciera monitor opluty sokiem z porzeczek> XD Śmiechłem XD

 

Dobre! Narracja taka jak lubię. W kilku miejscach bym trochę przygolił, żeby wyszło bardziej dosadnie, ale i teraz jest git. Od razu widać to cwaniactwo i pychę podmiotu satyrycznego. Naprawdę dobra robota.

Z technikaliów – pewnie zaraz tu wpadnie któryś z guru interpunkcji i wyliczy brakujące przecinki, ale to szczegóły. 

 

pozdrawiam i powodzenia 

M.

 

 

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Ambush, pnzrdiv.117 – jeszcze raz wielkie dzięki za betę, naprawdę jestem wdzięczny. Ambush, dziękuję za klik, bardzo mi miło :).

Ogólnie masz przyjemny styl pisania.

pnzrdiv.117 dziękuję, bardzo miło to przeczytać :)

Canalusie, miło że wpadłeś i cieszę się, że sądzisz, że czasu nie zmarnowałeś. 

“Właśnie lecimy między chmurami, a daleko w dole majaczy się miasto”. – nie wiem czy “się” jest tutaj potrzebne.

Obstawałbym jednak przy wersji z “się”, ale może ktoś sprowadzi mnie do pionu. Na razie stwierdzę, jak MordercaBezSerca, że tak mi pasuje, nawet jeśli nie po polsku.

MordercaBezSerca, również dzięki za wpadnięcie i komentarz! Dobre poprawki, wprowadzę. Przepraszam za opluty ekran, choć w sumie nie wiem, czy do końca przepraszam :)).

Z technikaliów – pewnie zaraz tu wpadnie któryś z guru interpunkcji i wyliczy brakujące przecinki, ale to szczegóły. 

A na to czekam oczywiście, krytyka zawsze mile widziana.

Pozdrawiam serdecznie!

 

 

WOSK – XD

Fajne, uśmiechnęło. Ciekawe, ile mitów powstało jako wymówka dla wkurzonego szefa. ;)

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Witaj.

Z technicznych spraw zatrzymał mnie ten fragment:

Po dłużej chwili lotu… – albo brakuje “sz”, albo “g” zamiast “ż”.

I czasem cytowane wypowiedzi masz zaczęte od wielkiej litery, a czasem od małej. 

 

Bardzo mocno przeżywałam zawsze mit o Ikarze. Do tego ilustracja z podręcznika szkolnego, omawiana na lekcji, ukazująca tragedię tego bohatera wobec całkowitej obojętności ludzi, pracujących na ziemi, utrwaliła mi się w pamięci przez tyle lat… W moim odczuciu znakomicie ukazałeś boleść ojca, niechcący skazującego (swym wynalazkiem) syna na tak straszną śmierć, jego bezradność, gdy widział straceńczy lot Ikara, wreszcie – odczucia młodego bohatera. 

Druga część pokazała, że potrafisz także umiejętnie zmienić fabułę jednego z najsłynniejszych greckich mitów, że dodajesz mu smaczku oraz mnóstwa humoru, co na pewno nie było łatwe. 

Klikam za bardzo ciekawy pomysł oraz jego wykonanie, brawa! :) Do tego – świetne wykorzystanie tytułu innego klasyka literatury! :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

bruce, bardzo mi miło, że przeczytałaś i cieszę się pozytywnym odbiorem (a już za klik to w ogóle dziękuję). Słusznie wskazane przez Ciebie błędy poprawiłem.

Faktycznie jest coś na rzeczy z mitem Ikara, ja sobie pozwoliłem patos przepleść takim wątkiem pobocznym. Chyba najbardziej pamiętna dla mnie wizja tego mitu jest ta Iwaszkiewicza, z historią z II wojny. Ponadczasowość tego motywu jest zadziwiająca.

Jeszcze raz dzięki!

Pozdrawiam! 

 

Zgadzam się z Tobą całkowicie, ten mit jest absolutnie wyjątkowy. :)

To ja bardzo dziękuję i serdecznie pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Spodobał mi się pomysł na nową odsłonę upadku Ikara i nadanie tytułowi szczególnego znaczenia. ;)

 

a daleko w dole majaczy się miasto. → …a daleko w dole majaczy miasto.

 

wielkie gmachy z marmuru, wzniesione na wyszukanych kolumnach… → Na czym polegało wyszukanie kolumn? Czy gmachy na pewno były wzniesione na kolumnach?

 

Wystarczyło wzbić się ponadto, by móc cieszyć się wolnością.Wystarczyło wzbić się ponad to/ ponad wszystko, by móc cieszyć się wolnością.

 

„niech będzie pochwalony Zeus i Hera… → Piszesz o bogu i bogini, więc: „niech będą pochwaleni Zeus i Hera

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

regulatorzy bardzo dziękuję za przeczytanie i jak zawsze bardzo trafne poprawki!

SNDWLKR w sposób absolutnie bezczelny nie zauważyłem twojego komentarza, wybacz! Bardzo dziękuję za przeczytanie i docenienie WOSK-u :)

 

Bardzo proszę, Beeeecki. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ave, Beeeecki! ;)

 

Podobała mi się Twoja wariacja na temat klasycznego mitu. Chociaż przyznam, że dużo roboty zrobiła tutaj druga część. Taki twist nie-twist, dodający historii smaczku, humoru i drugiego dna. Fajnie to wyszło. 

 

WOSK zmiótł mnie z planszy xD

 

Pozdrawiam serdecznie i klikam do biblioteki ;)

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Ave Cezarze,

Bardzo miło, że wpadłeś. Uwaga o drugiej części jest o tyle słuszna, że pierwsza pełni w stosunku do niej służebną funkcję. Ale też bez niej, druga część nie mogłaby powstać. 

WOSK jest zaszczycony zmieceniem z planszy :)

Bardzo dziękuję za klika, klik dobra rzecz.

Pozdrawiam serdecznie!

Zabawne choć tragiczne. Doobre. Tytuł świetny, całość zasługuje na klik. Jak go uzasadnić merytorycznie nie spojlerując? 

Koalo,

dziękuję bardzo, miło, że wpadłeś. 

Jak go uzasadnić merytorycznie nie spojlerując? 

Opowieść o naruszeniu przepisów BHP oraz nieuzasadnionym rozwiązaniu umowy o pracę :))

Dlatego sam napisałem tylko we wstępie “Prezentuję krótkie ujęcie klasycznego mitu z perspektywy innego bohatera”, co nie jest do końca prawdą.

Dziękuję za klik przybliżający do biblioteki, kto wie może dobiję do debiutanckich 5-ciu klików :). 

Pozdrawiam serdecznie!

Hej,

 

jedyne co mi tak trochę zgrzytało to język. Hamulec, pracoholik, szef. To dość współczesne słowa i mi się tak nie zgrywały z przedstawioną sytuacją. A poza tym fajne. Ciekawe, że rzeczy, które powstały tak dawno nadal można ciekawie opowiedzieć :)

Tytuł kojarzy się z dziełem Dostojewskiego z wiadomych powodów :D

 

Klikam i pozdrawiam. To co, już pięć?

Kto wie? >;

skryty,

tak właśnie pięć, dziękuję bardzo! Przyjemna to sprawa :). Co do języka, pełna zgoda (szef też mi nie pasowało troszkę), ale że celem była raczej zabawa z symbolem niż zgodność językowa ze stylem mitu, to pozwoliłem sobie taki zabieg poczynić.

Pozdrawiam serdecznie!

Kliknęłabym ale masz juź pięć. Pomysł z wielką orkiestrą świetny. Ale skoro nieco nagiąłeś oryginał to nie mogłeś Ikarowi darować życia? Mogł przecież wylądowac na dostawcy pumeksu albo gąbek morskich

Cześć Nova!

Pełna zgoda, że mógł sobie chłop jeszcze pożyć. Uznałem, że w przypadku tak zaplanowanej przeze mnie puenty, wprowadzanie przeżycia Ikara wprowadzałoby dodatkowy wątek, a chciałem utrzymać tekst raczej krótki. Ale przeszedł mi ten pomysł przez głowę, przyznaję. 

Czysto teoretycznie nie powiedziałem wprost, że Ikar zginął, nie ma opisu jego rozkawszonego ciała itp. Niemniej, wizja jego przeżycia wobec zderzenia z brukiem i po części z niefortunnym przechodniem byłaby chyba zbyt bliska wizji wiewiórki z “Epoki lodowcowej”, która niezależnie od tego z jakiej wysokości spadnie, zawsze się pozbiera i dalej hasa w poszukiwaniu żołędzia :).

Także zadałaś ciekawe pytanie.

A hipotetyczny klik cenię równie jak te prawdziwe, a myślę, że śmiało może powędrować do innego autora, któremu kilka brak :)

Pozdrawiam serdecznie!

Fajne :)

Przynoszę radość :)

Dziękuję!! ;)

Nowa Fantastyka