- Opowiadanie: HollyHell91 - Zakwitną drzewa pomarańczowe

Zakwitną drzewa pomarańczowe

Chyba przechodzę jakiś mały progres i zarazem przełom w doskonaleniu warsztatu, bo po raz pierwszy skupiałam się nie na tym, by opisać jak najwięcej, tylko na tym, by uniknąć zbędnych opisów i słów, jednocześnie starając się, żeby dla czytelnika było wszystko zrozumiałe. Celowałam w minimalizm. To bardzo trudne!

 

Inspiracją do napisania opowiadania była sowiecka animacja “There will come soft rains” z 1984 roku autorstwa Raya Bradbury’ego, reżyserii Nozima To’laho’jayeva:

*https://www.youtube.com/watch?v=4oxP3TyuQx0&pp=ygUXdGhlcmUgd2lsbCBiZSBzb2Z0IHJhaW4%3D*

Tak ogromne wrażenie na mnie wywarła, że prześladowała mnie przez kilka tygodni i w końcu postanowiłam przelać emocje z nią związane na klawiaturę komputera.

Dyżurni:

ocha, bohdan, domek

Oceny

Zakwitną drzewa pomarańczowe

“Błąd 49. Usuń przeszkodę”.

Roborock S57 plącze się we włosach właścicielki. Nie potrafi się wydostać, nie ma wielkiego pola do manewru – kobieta zajmuje niemal całe pomieszczenie. Robot sprzątający podjeżdża trochę do przodu, trochę się cofa, ale to tylko pogarsza sytuację. Pożera coraz więcej długich blond włosów. Ich właścicielka nie reaguje, mimo że S57 jest na wyciągnięcie ręki.

“Błąd 49. Usuń przeszkodę”.

Roborock skrzeczy, coraz szybciej kręci kółkami. W końcu udaje mu się podjechać dalej, ale głowa kobiety ostatecznie go zatrzymuje.

“Błąd 49. Usuń przeszkodę”.

Mruga czerwoną diodą.

Nie ma możliwości, żeby zauważyć skórę kobiety gęsto usianą ropiejącymi krostami.

 

 

 

Szara Tesla podjeżdża na podyktowany przez klienta adres: Borowska 213, Uniwersytecki Szpital Kliniczny.

Zatrzymuje się powoli na wyznaczonym zielonymi liniami miejscu.

“Jesteś u celu. Dziękuję za wspólną podróż” – mówi beznamiętnym głosem samochód.

Otwierają się prawe tylne drzwi.

Na parking stacza się młody mężczyzna o bladej skórze, usianej czerwonymi znamionami. Głowa leży na asfalcie, jedna ręka zwisa, druga jest na brzuchu. Nogi zostają w aucie.

“Błąd 32. Zamknij za sobą drzwi”.

Auto próbuje zamknąć drzwi. Bez ustanku i bez skutku.

Uparcie uderza w nogi mężczyzny. Robi to tak długo, aż wyczerpuje się akumulator.

Światełka gasną, silnik milknie.

 

 

 

Gdyby nie biurko, komputer, fotel i leżanka, można by powiedzieć, gabinet lekarski świeci pustkami. Białe ściany, szare kafelki na podłodze.

Szeroko otwarte drzwi, które nigdy wcześniej nie były uchylone na dłużej niż minutę, wpuszczają do środka grupkę myszy. Zwierzęta popiskują, biegają. Może z radości, że nikt ich nie przepędza.

Komputer szumi cicho, na ekranie Chat GPT wyczekuje kolejnych poleceń.

“Niestety na podstawie wymienionych przez Ciebie objawów nie potrafię określić, na jaką chorobę zapadł pacjent. W większości przypadków skuteczne są następujące metody:

1. Odpowiednie nawodnienie.

2. Odpowiednia higiena snu.

3. Dieta niskotłuszczowa.

4. Aktywność fizyczna.

5. Unikanie stresu.

Czy mogę w czymś jeszcze pomóc?”

 

 

 

Dron firmy DHL dźwiga średniej wielkości paczkę i niepokoi ptaki. Zaprogramowany, by się spieszyć. Musi dostarczyć paczkę na Uniwersytecką czternaście mieszkania pięć.

Mija ogromne bloki stojące na wodzie, prywatne oraz należące do MPK łódki oznaczone logiem Politechniki Wrocławskiej. Dron obniża pułap, zrównuje się z koronami drzewek pomarańczowych, posadzonych na dachach budynków. Owoce tłoczą się u ich pni, pęcznieją. Gniją.

Maszyna latająca zbliża się do okna mieszkania numer pięć. Wysyła komunikat na telefon adresata.

Komórka wibruje na łóżku, tuż obok zwłok mężczyzny. W pokoju oprócz łóżka mieści się jeszcze tylko szafa, prysznic wraz z toaletą i biurko, a na nim komputer.

Nagle maszyna się budzi.

“Godzina. Ósma. Pobudka.”

Komputer przemawia głosem mającym przypominać młodą kobietę, która jest bardzo cierpliwa i jednocześnie mądra.

“Dziś jest. Dwunasty. Marca. Dwa tysiące sześćdziesiąt trzeci. Rok. Godzina. Ósma. Plan na dzisiaj. O godzinie. Ósmej trzydzieści. Spotkanie z. Rafał Nawuch. O godzinie. Jedenastej trzydzieści. Audyt. O godzinie. Trzynastej. Przerwa. O godzinie. Trzynastej dziesięć. Spotkanie z. Team of Excellence.”

Do łóżka podjeżdża robot AX27 przypominający wielką, metalową donicę. Z wnętrza wydobywa mechaniczne ramiona. W jednym z nich trzyma szczoteczkę do zębów. Zbliża ją do fioletowej twarzy mężczyzny, pokrytej żółtymi krostami. Szczoteczka wibruje energicznie, skutecznie myje zęby, i równie skutecznie odrywa sine wargi człowieka. Robot chowa ramię i wyciąga drugie, z grzebieniem. Grzebień raz za razem odrywa włosy, skórę. Skrobie czaszkę.

AX27 chowa grzebień.

“Nie wykryto aktywności. Pobudka. Godzina. Ósma dziesięć.”

Wyciąga dwa większe i dłuższe ramiona. Podnosi pozostałości człowieka, sadza je na fotelu przed biurkiem. Głowa mężczyzny chrupie, odpada. Toczy się po podłodze. Niewidzące oczy wpatrują się w robota, który zmierza w kierunku szafy.

AX27 hamuje przed głową. Mrugają niebieskie diody.

“Wykryto nieczystości. Przystępuję do działania”.

Robot metalowym ramieniem sięga po gnijącą głowę. Wiezie ją do kubła na śmieci, który znajduje się na korytarzu.

Wrzuca nieczystości do środka. Niedługo przyjedzie inny robot, żeby je wywieźć na najwyższą górę świata – Górę Śmieci.

 

 

 

Parking przed LIDLem gości kilka ospałych aut. Papierowa torba z logo sklepu podskakuje i ląduje co chwilę na asfalcie, jakby męczył ją taniec pod dyktando wiatru.

W budynku marketu jarzeniówki oświetlają półki, na których można znaleźć jedynie kilka paczek makaronu, zgrzewkę wody mineralnej oraz dwa opakowania papieru toaletowego. Pełne są kosze z ubraniami, artykułami gospodarstwa domowego, dekoracjami. Wielkanocny króliczek uśmiecha się do kobiety leżącej na beżowych kafelkach, ale ona uśmiechu nie odwzajemnia.

“Zaraz podejdzie asystent”.

Kasa samoobsługowa numer trzy pulsuje czerwonym światłem i cierpliwie czeka na pracownika sklepu.

“Zaraz podejdzie asystent”.

Koniec

Komentarze

Przejmująca i sprawnie opisana wizja. Bardzo przemawia do wyobraźni.

 

Wrzuca do środka nieczystości.

Nieśmiała sugestia, ale może jednak “Wrzuca nieczystości do środka”? W obecnym kształcie zdanie wydaje mi się niepotrzebnie dwuznaczne.

 

Pozdrawiam

Witaj, GalicyjskiZakapiorze,

 

Przejmująca i sprawnie opisana wizja. Bardzo przemawia do wyobraźni.

To dobrze.

 

Nieśmiała sugestia, ale może jednak “Wrzuca nieczystości do środka”? W obecnym kształcie zdanie wydaje mi się niepotrzebnie dwuznaczne.

Nie rozumiem. W jakim sensie dwuznaczne?

 

Pozdrawiam również :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

W sensie, czy słowo “nieczystości” jest użyte jako określenie wrzucanej głowy, czy chodzi o nieczystości wewnątrz kosza, do których głowa została wrzucona.

 

Mogę, oczywiście nie mieć racji, no i nie jest to aż takie ważne, bo ostatecznie na jedno wychodzi i głowa ląduje w koszu :)

W sensie, czy słowo “nieczystości” jest użyte jako określenie wrzucanej głowy, czy chodzi o nieczystości wewnątrz kosza, do których głowa została wrzucona.

Chodzi o głowę. Wrzucać czystości do kosza pełnego nieczystości mijałoby się z celem i sensem :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Witaj. :)

Wstrząsające. Linka nie wczytywałam, ale sam tekst przeraża. Bardzo dobrze oddałaś pomysł. :)

Tutaj chyba brak części zdania, albo jest czegoż za dużo:

W budynku marketu jarzeniówki rzucają oświetlają ogołocone półki, na których można znaleźć jedynie kilka paczek makaronu, zgrzewkę wody mineralnej oraz dwa opakowania papieru toaletowego.

Pozdrawiam serdecznie, klik. :)

Pecunia non olet

Dziękuję, bruce smiley

 

Dziękuję również za wskazanie błędu i za klika heart

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Cześć @HollyHell91 – jakakolwiek możliwość oderwania się od opowiadania z naszego zakładu jest bardzo cenna (nie wiem, czy kiedykolwiek je skończę… pisanie go stało się swoistą obsesją, a zamiast opowiadania wyszła powieść – nie wiem, czy dam to radę kilkukrotnie skrócić – pewnie nie)…

I Twój pogodny tekst taką możliwość daje ;-) Oczywiście pogodny to on jest dla wszystkich poza ludźmi, ale kto by tam się ludźmi przejmował? ;-)

 

Ogólnie mi się podobało.

Mam jednak parę uwag.

 

Dziś jest. Dwunasty. Marca. Dwa tysiące sześćdziesiąt trzeci. Rok. Godzina. Ósma. Plan na dzisiaj. O godzinie. Ósmej trzydzieści. Spotkanie z. Rafał Nawuch.

 

Es i. Tak. Nie mówi. Już dziś. Co dopiero w roku 2063. Tak mówią tylko bardzo stare systemy sprzed 10 lat – nawet bardzo stare boty takie jak Klara Sobieraj czy Ewa Mazur, niewiele mające wspólnego ze współczesną SI, tak nie mówią (ale można je fajnie zapętlić)

Kolejna sprawa – w filmiku źródłowym, który podałaś jest taki rok:

 

 

 

…i ta data wydaje mi się o wiele bardziej sensowna niż 2063, z wielu powodów.

  1. Jest bardzo bliska – to za półtorej roku około.
  2. Poziom rozwoju robotyzacji, który opisałaś owszem wykracza ciut za to co osiągnięmy do 31.12.2026 – ale jest o wiele za niski względem roku 2063 – nie mam pojęcia, jakie będą SI (i czy w ogóle jeszcze coś będzie) za 40 lat, ale jestem na 100% pewny, że nie takie jak opisałaś – wystarczy porównać jakie SI były 40 lat temu i ekstrapolować – i nawet nie biorąc pod uwagę ciągłego przyspieszania rozowju (teraz w rozwoju SI trzeba podawać już daty miesięczne a nie roczne, bo SI powstałe w kwietniu 2025 to zupełnie inna jakość niż starocie ze stycznia 2025) – więc za 40 lat, jeśli ludzkość będzie nadal istniała, to SI będzie w stanie funkcjonować lepiej niż ludzie we wszystkich możliwych do wyobrażenia sferach
  3. Biorąc pod uwagę obecną sytuację polityczną – i to różnego typu, nie chodzi mi tylko o sprawy bieżące – bliski kres nie jest wcale wykluczony i to z wielu powodów: komunizm i nazizm co prawda upadły, ale ich młodsi, bardziej podstępni bracia: socjalizm i nacjonalizm – mają się dziś świetniej niż kiedykolwiek i do tego zostały znormalizowane. Kiedyś było tak, że nikt przy zdrowych zmysłach nie był ani socjalistą ani nacjonalistą – dziś te chore skrajności (w różnych środowiskach) są uważane za normę. 

    Do tego dawno nie mieliśmy u władzy (światowej) takich świrów… i nie chodzi mi wcale o Trumpa i Putina – a o postać o wiele ważniejszą bo posiadającą jakiś potencjał intelektualny i realizującą swoje cele w sposób powolny, acz nieubłagany – Xi Jinpinga – gość rządzi już długo – od 2013 roku – ale krócej niż Putin – a osiągnął w sprawie wpływu na całość planety dużo więcej niż Putin i Trump razem wzięci. Dość powiedzieć, że Xi wymógł na Putinie odłożenie uderzenia na Ukrainę do zakończenia XXIV Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Spokój, pragmatyzm i skuteczność Xi Jinpinga mnie o wiele bardziej przeraża niż to, że Putin maszeruje w naszą stronę, a Trump wchodzi w wojnę celną z całym światem – Xi, w sposób praktycznie niezauważalny dla zachodu stał się rozdającym karty w geopolityce – a u siebie powoli odbudował stare i znane wzroce, które wydawało się, że już odeszły do lamusa (np. coraz silniejszy kult jednostki). Xi owszem, ma w Chinach silną opozycję (co byłoby nie do pomyślenia za na przykład takiego Mao Tse Tunga) – ale nie na tyle silną, by go wybić z rytmu.

    I teraz na atomowych spustach mamy palce trzech gości, z których jeden się uważa za Króla USA, drugi za spadkobiercę Stalina a trzeci – za reinkarnację Mao. Co może pójść nie tak?

     

    Dobrze, że przynajmnie SI nam nic złego nie zrobi, dziś rano mi to obiecała, będzie robić tylko pieseły…

     

    proszę, oto własne słowa jednego z LLMów, że możemy spać spokojnie:

     

    Na początku 2025 roku Zegar Zagłady wskazywał 89 sekund do północy, czyli najbliżej katastrofy w historii.

    Jesteśmy bliżej zagłady niż byliśmy w czasie drugiej wojny światowej, gdy spadały bomby na Hiroszimę i Nagasaki, jesteśmy bliżej zagłady niż w czasie kryzysu kubańskiego itp.

    Owszem, w świecie, w którym dominuje nowojorkizm, a głównym zmartwieniem jest jaki film obejrzeć na Netflixie ta zagłada się wydaje czymś bardzo odległym…

    Podobnie jak to, że "największym sukcesem Szatana, jest to, że udało mu się przekonać ludzi, że nie istnieje", tak największym sukcesem pchających ten świat ku zagładzie jest to, że udało się przekonać społeczeństwa, że żadna zagłada już nam nie grozi. Ani żaden totalitaryzm nawet.

    To, że tak się spieszę ze znalezieniem wydawcy dla Księga Miliona i Jednej Rozkoszy to głównie przez to, że chcę ją wydać przed końcem świata :)

    Nie wiem, czy ten koniec rzeczywiście nastąpi 31.12.2026 – ale jeśli chcesz wywrzeć na czytających wrażenie, to jest na pewno lepsza data niż 12.03.2063 albo 29.02.2137.

    Mnie osobiście bardziej stresuje śmierć cieplna wszechświata niż to co nastąpi w 2063 na jakiejś nieistotnej planetce – obie te rzeczy nastąpią długo, bardzo długo po mojej śmierci, ale zagłada ludzkości (wcześniej czy później w ten czy ów sposób) – jest zdarzeniem pewnym, a śmierć cieplna wszechświata – nie (są inne scenariusze).

    Może i są tu tacy, co 2063 dożyją – ale większość nie. Więc dla straszenia zagładą, 2063 to taka sama abstrakcja jak rok kwadrylionowy.

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Witaj, Jimie,

 

 

jakakolwiek możliwość oderwania się od opowiadania z naszego zakładu jest bardzo cenna (nie wiem, czy kiedykolwiek je skończę… pisanie go stało się swoistą obsesją, a zamiast opowiadania wyszła powieść – nie wiem, czy dam to radę kilkukrotnie skrócić – pewnie nie)…

Nawet jeśli nie zmieścisz się w limicie, to zawsze możesz oznaczyć opowiadanie tagiem konkursowym. Ja na pewno przeczytam, jestem bardzo ciekawa.

 

I Twój pogodny tekst taką możliwość daje ;-) Oczywiście pogodny to on jest dla wszystkich poza ludźmi, ale kto by tam się ludźmi przejmował? ;-)

Oho, mamy na pokładzie mizantropa! :) Tego nie przewidziałam, myślałam, że to opowiadanie (lub animacja) wstrząśnie wszystkimi tak samo jak mną.

 

Es i. Tak. Nie mówi. Już dziś. Co dopiero w roku 2063. Tak mówią tylko bardzo stare systemy sprzed 10 lat – nawet bardzo stare boty takie jak Klara Sobieraj czy Ewa Mazur, niewiele mające wspólnego ze współczesną SI, tak nie mówią (ale można je fajnie zapętlić)

Być może, zastanowię się jeszcze nad tym, czy tego nie upłynnić.

 

w filmiku źródłowym, który podałaś jest taki rok:

 

 

…i ta data wydaje mi się o wiele bardziej sensowna niż 2063, z wielu powodów.

Jest bardzo bliska – to za półtorej roku około.

Zauważ, że animacja powstała w 1984 roku, a nie w tym. Więc dla tamtejszych widzów wizja też była dosyć odległa, dzieliło ją jakieś 40 lat. Tak jak w moim opowiadaniu, różnica też wynosi około czterdziestu lat.

 

Poziom rozwoju robotyzacji, który opisałaś owszem wykracza ciut za to co osiągnięmy do 31.12.2026 – ale jest o wiele za niski względem roku 2063 – nie mam pojęcia, jakie będą SI (i czy w ogóle jeszcze coś będzie) za 40 lat, ale jestem na 100% pewny, że nie takie jak opisałaś – wystarczy porównać jakie SI były 40 lat temu i ekstrapolować – i nawet nie biorąc pod uwagę ciągłego przyspieszania rozowju (teraz w rozwoju SI trzeba podawać już daty miesięczne a nie roczne, bo SI powstałe w kwietniu 2025 to zupełnie inna jakość niż starocie ze stycznia 2025) – więc za 40 lat, jeśli ludzkość będzie nadal istniała, to SI będzie w stanie funkcjonować lepiej niż ludzie we wszystkich możliwych do wyobrażenia sferach

Nie byłabym tego taka pewna. Ludzie żyjący w latach osiemdziesiątych byli pewni, że w roku 2020 wszyscy już będą mieli latające samochody, a jedzenie będzie w postaci pigułek. Dlatego stwierdziłam, że z przewidywaniem postępu technologicznego nie ma co galopować.

 

Jeśli chodzi o zagrożenie typu nuklearnego, to nie ma dla niego miejsca w tym opowiadaniu. Dla mnie ten temat jest tak przeorany, że aż nudny. Dlatego poszłam w inną stronę – broń biologiczna. Nie ma też tu żadnego zagrożenia ze strony SI.

 

Podobnie jak to, że "największym sukcesem Szatana, jest to, że udało mu się przekonać ludzi, że nie istnieje", tak największym sukcesem pchających ten świat ku zagładzie jest to, że udało się przekonać społeczeństwa, że żadna zagłada już nam nie grozi. Ani żaden totalitaryzm nawet.

Chyba tylko głupek myśli, że wszystkie niebezpieczeństwa minęły.

 

Nie wiem, czy ten koniec rzeczywiście nastąpi 31.12.2026 – ale jeśli chcesz wywrzeć na czytających wrażenie, to jest na pewno lepsza data niż 12.03.2063 albo 29.02.2137.

Jak dla mnie prognozowanie takiej daty zagłady planety jest tak bliskie, że aż absurdalne i tym bardziej nie wywarłoby na nikim wrażenia. No i z opowiadaniami jak w życiu – każdy rzeczywistość odbiera inaczej. Poza tym potrzebowałam przerwy kilkudziesięciu lat, bo chciałam też pokazać zmiany klimatyczne (podtopiony Wrocław, drzewa pomarańczowe), a takie nie nastąpiłyby w ciągu roku.

 

Niemniej dziękuję za obszerny komentarz, bardzo doceniam i pozdrawiam serdecznie smiley

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

I ja dziękuję, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Dobry tekst, przemawia do wyobraźni. Ludzkość wyginęła, zostawiając po sonie AI i Górę Śmieci.

Hm… Mam pewien problem. Postaram się wyrazić szczerze, ale nie obiecuję, że zrozumiale.

Po takich tekstach (tekstach, filmach, whatever) mam takie wrażenie… jakby to powiedzieć, skazy na psychice. Nie mogę przestać o nich myśleć, nie w pozytywnym sensie, że zrobiły na mnie wrażenie, tylko w takim, że ,,ja pie*dolę, muszę wyrzucić to ze łba, bo zwariuję”. Poszedłem do księgarni, pogadałem z babcią, przysiadłem nad nową piosenką – po to, żeby jakoś ,,przepłukać” sobie mózg. I dalej mam takie dziwne uczucie, jakby, parafrazując Zuzannę* z ,,Opowieści z Narnii”, ,,coś nade mną wisiało”.

To nie jest żaden zarzut w stosunku do ciebie czy twojego warsztatu, ale… no, żałuję, że przeczytałem. :\

Pewnie mógłbym napisać bardziej merytoryczny komentarz, ale teraz za bardzo się nie czuję na siłach. Najwyżej tu wrócę.

*A może to była Łucja?…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

pusia,

 

dziękuję za przeczytanie i komentarz :)

 


 

SNDWLKR,

 

doskonale Cię rozumiem. Animacja zrobiła na mnie takie same ponure wrażenie, z którego do dzisiaj nie mogę się otrząsnąć, stąd ten tekst. Miałam nadzieję, że gdy przeleję te myśli na klawiaturę, to trochę zbledną w mojej głowie. Niestety nadal “nade mną to wisi”. Najwyraźniej oboje jesteśmy osobami wysokowrażliwymi, dlatego tak bardzo to przeżywamy. Właściwie to trochę czuję ulgę wiedząc, że nie tylko ja tak intensywnie to odbieram. Mogę Cię jednak pocieszyć, że do każdej, nawet najbardziej ponurej myśli może się człowiek przyzwyczaić, mówię to z własnego doświadczenia. Przechodziłam przez emocjonalne piekło, więc z tą ponurą wizją tym bardziej sobie poradzę i Ty z pewnością też.

Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za wprawienie Cię w tak niekomfortowy nastrój… 

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

No właśnie, stary, dobry Bradbury w nowych dekoracjach. Ale czy lepszych, niech każdy sam rozstrzyga. Dla mnie ta odmiana to tylko znak czasów.

Pozdrawiam

Nie do końca jestem mizantropem, tak naprawdę dla ludzkości – a przede wszystkim dla konkretnego, poszczególnego człowieka mam bardzo wiele współczucia. Jedyne czego nie lubię to ludzkich stad i bezmyślnych tłumów – pojedynczy człowiek jest wart pochylenia się i zapłakania nad nim.

 

To, że Twój tekst jest pogodny – to było takim żartem (który zaznaczyłem uśmieszkiem) i autożartem, który nie miał możliwości do Ciebie trafić – po prostu atmosfera pisanego przeze mnie tekstu – jak na utwór aż tak rozśpiewany – jest bardzo duszna, gęsta, ciężka. U Ciebie więc nawet w tej zagładzie jest jakaś taka ożywcza świeżość i lekkość, której w moim z trudem ciosanym potworze Frankensteina – nie ma i nie będzie.

 

Co do roku – to wiem, że dla nich to też była daleka, odległa o 40 lat przyszłość. Ale zwróciłem uwagę na czas kreacji – 1984 – jakże znamiennie.

Pamiętam dobrze rok 1984 – w obu znaczeniach. I nie, ten 2026 w 1984 nie jest tym samym co 2063 w 2025.

Latające auta? Nikt tego nigdy nie pisał NA POWAŻNIE – to była wizja jakiejś pozytywnej utopii… którą też czasem przywodzimy w żartach….

Przykładowo z dwa lata temu taki memik:

Wbrew pozorom dawni fantaści przewidzieli dużo rzeczy, które dziś mamy – np. e-booki.

Przewidzieli nawet telefony komórkowe – ale jednak nie przewidzieli, jak wielki impakt na społeczeństwo miało ich rozpowszechnienie. Tak samo przewidzieli, że pojawi się sztuczna inteligencja, ale nie przewidzieli jak szybko nie będziemy potrafić bez niej się obyć (zawsze tu przytaczam taką moją dyskusję z Asylum, sprzed kilku lat, czy współczesny świat może istnieć czy nie bez sztucznej inteligencji – było to jeszcze przed epoką rozpowszechnienia zabawek w stylu chatuGPT – i nawet gdyby chatGPT i jego kuzyni – nie zostali udostępnienie publicznie nie zmieniło by to faktu, że od jakichś 15 lat pozbycie się sztucznej inteligencji jest tak samo realne jak pozbycie się urządzeń napędzanych prądem – owszem, teoretycznie można to zrobić, ale zanim znajdziemy alternatywę, świat się zawali).

Praktycznie odkąd w 2002 roku okazało się, że Apache Nutch nie da się fajnie skalować dla wielkich liczby danych – kurs został zablokowany a koło sterowe rozbite – nie było już odwrotu, cztery lata później musiał powstać Hadoop, a jeśli by nawet nie powstał, powstałoby coś podobnego. W 2006 danych już było za dużo by analizować je dotychczasowymi metodami regresji wielokrotnej, techniki statystyczne służące dotychczas całkiem na poważnie do analizowania różnic, takie jak ANOVA i MANOVA pozostały użyteczne co najwyżej dla studentów do obliczeń w pracach dyplomowych. Oczywiście nadal funkcjonowały klasyczne systemy eksperckie – na przykład w wolno reagującej na zmiany branży bankowej czy ogólnie w fintechu. Gdy wszędzie indziej około 2010 już nie było innej drogi – jeśli ktoś nie korzystał ze sztucznej inteligencji, to wypadał z rynku, to światowe banki i instytucje finansowe broniły się przed tym jeszcze dobrych kilka lat – kiedy w 2015 w USA w jednym z banków o kredytach decydowała SI jeszcze to wydawało się egzotyką – trzy lata później już nie istniała ani jedna instytucja finansowa, która by na tym nie bazowała. Teraz mamy 2025 i istnieją już osoby, które nie pamiętają czasu sprzed ery Sztucznej Inteligencji.

Tak więc zakładanie, że Sztuczna Inteligencja się nie rozwinie nawet odrobinę przez następne czterdzieści lat wydaje mi się naprawdę śmiałym założeniem. Owszem każda rzecz dochodzi do jakiegoś swojego limitu – współcześnie maszyna parowa czy silnik spalinowy – nie zmieniają się już tak bardzo jak na początku swojego rozwoju (choć nadal je udoskonalamy) – jednak SI ma o wiele większe pole do potencjalnego rozwoju niż jakakolwiek wcześniej wymyślona maszyna.

Dlatego nie sądzę, żeby za 40 lat świat był aż taką kalką naszego, współczesnego – bo SI już bardzo zmieniło nasz świat a zmieni go jeszcze dużo bardziej.

 

@SNDWLKR

Jeśli kiedykolwiek napiszę to opko o które się założyłem z Hell – nie czytaj go.

Ja sam wariuję przez nie.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

AdamKB,

 

No właśnie, stary, dobry Bradbury w nowych dekoracjach. Ale czy lepszych, niech każdy sam rozstrzyga. Dla mnie ta odmiana to tylko znak czasów.

Nie wiem, czy to kwestia mojej niskiej samooceny, ale mam wrażenie, że to nie był komplement. Zabrzmiało jak: “Kiedyś to było”.

 

Pozdrawiam

Pozdrawiam również.

 


 

Jim,

 

Nie do końca jestem mizantropem, tak naprawdę dla ludzkości – a przede wszystkim dla konkretnego, poszczególnego człowieka mam bardzo wiele współczucia. Jedyne czego nie lubię to ludzkich stad i bezmyślnych tłumów – pojedynczy człowiek jest wart pochylenia się i zapłakania nad nim.

Mam tak samo.

 

po prostu atmosfera pisanego przeze mnie tekstu – jak na utwór aż tak rozśpiewany – jest bardzo duszna, gęsta, ciężka. U Ciebie więc nawet w tej zagładzie jest jakaś taka ożywcza świeżość i lekkość, której w moim z trudem ciosanym potworze Frankensteina – nie ma i nie będzie.

Ojej. Z jednej strony jeszcze bardziej mnie zaintrygowałeś, a z drugiej – trochę boję.

 

Latające auta? Nikt tego nigdy nie pisał NA POWAŻNIE – to była wizja jakiejś pozytywnej utopii… którą też czasem przywodzimy w żartach….

A skąd mam wiedzieć, czy to było na poważnie czy nie – nie istniałam jeszcze wtedy :P Wiem, że tak gadano/pisano wtedy i już.

 

Fragmentu o Apache Nutch w ogóle nie zrozumiałam, musiałabym bardziej zanurzyć się w temat.

 

Dlatego nie sądzę, żeby za 40 lat świat był aż taką kalką naszego, współczesnego – bo SI już bardzo zmieniło nasz świat a zmieni go jeszcze dużo bardziej.

Może nie rozwinęłam samego chatu GPT, ale rozszerzyłam jego zastosowanie (gabinet lekarski) i przeniosłam SI do komputerów i dodatkowych robotów pomagających w codziennej pielęgnacji i sprzątaniu (mieszkanie martwego mężczyzny). Zresztą, to moja wizja, co ja się będę tłumaczyć ;p Nie dziwię się jednak, że opowiadanie średnio przypadło Ci do gustu, przy wieloletnim życiowym doświadczeniu i wnikliwej obserwacji rozwoju cywilizacji musiało tak być.

 

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Krótka ale moooocna rzecz.

Opis trupa miodzio.

Pozdrawiam i klikam wink

Ach Ci twórcy… ja też tak mam, ale to nie jest dobre podejście.

Nie przejmuj się @HollyHell91, że jakiemuś głupiemu Jimowi “opowiadanie średnio przypadło do gustu” a @AdamKB nie umie w komplementy – w moim marudzeniu może nie być ani grama sensu, a dla Adama Bradbury może być jednym z głównych świętych fantastycznego panteonu, więc nie napisze Ci, że Ci wyszło lepiej, bo to by było świętokradztwo ;-)

 

Wiem, że to trudne (i sam tego nie umiem) – ale po zaznajomieniu się z takimi opiniami i przetrawieniu ich / wyciągnięciu ewentualnie jakiejkolwiek wartości odżywczej z tego marudzenia (o ile ta wartość istnieje) – miej nas w nosie (albo nawet w innym, niżej umiejscowionym otworze).

 

9/11 moich tekstów nikomu się nie podoba – staram się więc uodparniać na niezbyt pozytywne czy całkiem negatywne komentarze i nie tkwić w stałym poczuciu, że całe moje pisanie to nikomu niepotrzebna, grafomańska nędza. Na przykład: im dłużej piszę to opowiadanie z naszego zakładu, tym mniej chcę je komukolwiek pokazać. Może jednak wyląduje na wieki w szufladzie.

Ty też nie daj się zepchnąć do takiego rogu.

 

Więc – jeszcze raz – miej mnie i Adama w nosie.

Weź takiego @Sajmona15 – jemu się podoba i to bardzo.

 

entropia nigdy nie maleje // Outta Sewer: Jim, in­dio­to Ty, nadal chyba nie ro­zu­miesz

Sajmonie15,

 

Krótka ale moooocna rzecz.

Nawet nie wiesz, jak ten krótki komentarz jest dla mnie ważny. Właśnie tak miało być: krótko, ale intensywnie. Jak życia rock’and’rollowców…

<tutaj spuszczam zasłonę milczenia na ten nieśmieszny żart>

 

Opis trupa miodzio.

Pozdrawiam i klikam wink

Cieszę się, że doceniłeś ten makabryczny opis, długo się nad nim zastanawiałam :) Dziękować!

 


 

Jimie,

 

Nie przejmuj się @HollyHell91, że jakiemuś głupiemu Jimowi “opowiadanie średnio przypadło do gustu” a @AdamKB nie umie w komplementy – w moim marudzeniu może nie być ani grama sensu, a dla Adama Bradbury może być jednym z głównych świętych fantastycznego panteonu, więc nie napisze Ci, że Ci wyszło lepiej, bo to by było świętokradztwo ;-)

Już piszę od jakiegoś czasu i jestem na takim etapie, że nie płaczę nad niepochlebnymi komentarzami, tylko staram się z nich jak najwięcej wyciągnąć. Bo nawet najsławniejsi pisarze nie są w stanie zadowolić wszystkich i zawsze znajdzie się jakiś pan maruda, niszczyciel dobrej zabawy.

No dobra, całkiem niedawno miałam lekkie załamanie, ale to było po wpisie Tarniny, więc chyba nie muszę nic więcej nikomu tłumaczyć :) Tak czy siak, ciągle się uczę nie tylko pisania, ale też odbierania krytyki, co moim zdaniem nie jest mniej ważną umiejętnością od samego pisania. Bo ile talentów musiało zaginąć tylko dlatego, że nie parły uparcie dalej.

 

Wiem, że to trudne (i sam tego nie umiem) – ale po zaznajomieniu się z takimi opiniami i przetrawieniu ich / wyciągnięciu ewentualnie jakiejkolwiek wartości odżywczej z tego marudzenia (o ile ta wartość istnieje) – miej nas w nosie (albo nawet w innym, niżej umiejscowionym otworze).

No właśnie o tym przed chwilą wspomniałam :) sortować trza! A z gówna zrobić nawóz.

 

Na przykład: im dłużej piszę to opowiadanie z naszego zakładu, tym mniej chcę je komukolwiek pokazać. Może jednak wyląduje na wieki w szufladzie.

Przestań straszyć.

 

Więc – jeszcze raz – miej mnie i Adama w nosie.

Nie będę Was miała w nosie! Tylko dzięki krytyce można się rozwijać :)

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Holly, jakkolwiek chciałbym jeszcze trochę pożyć, to nie chciałbym dożyć początku takiej (zresztą innej też) dystopii. Rozumiem, że musiałaś to napisać, ale więcej takich nie pisz. Jednego fana stracisz. :)

Pisz. Pisz więcej. Nie słuchaj Koali ;)

Opowiadanie to jeszcze nie jest, a obrazek jedynie. Taki krajobraz po katastrofie. Ciekawy punkt wyjścia do czegoś dłuższego. Teraz trzeba siąść nad jakąś fabułą, akcją, zaszyć tajemnicę, aby eksplodowała w finale i może powstać coś, co świetnie się będzie czytało. Nawet Koali.

Dla mnie jest w tym tekście coś, co bardzo sobie cenię w SF. To wiarygodność. Koala się przestraszył, bo uwierzył w przedstawioną wizję. Dla mnie to ogromna zaleta więc ode mnie głos do biblioteki. 

Pozdrawiam

Misiu,

 

tak podejrzewałam, że Tobie się nie spodoba, bo już zdążyłam zauważyć, że nie przepadasz za mrocznymi klimatami.

 

Jednego fana stracisz. :)

Czy to szantaż? :)

Dla równowagi opowiadanie na konkurs “Przebojowa Alfa i Omega” jest lekkie i rubaszne. Mam nadzieję, że jak już tam zajrzysz, to jednak dasz mi jeszcze szansę :)


 

Drogi Wypadku,

 

zawsze, gdy odwiedza mnie ktoś po raz pierwszy, stalkuję jego profil. Widzę, że jesteś na portalu o wiele, wiele dłużej ode mnie i że jesteś kilkukrotnym piórkowiczem…

 

Pisz. Pisz więcej. Nie słuchaj Koali ;)

Dla mnie jest w tym tekście coś, co bardzo sobie cenię w SF. To wiarygodność. Koala się przestraszył, bo uwierzył w przedstawioną wizję. Dla mnie to ogromna zaleta więc ode mnie głos do biblioteki. 

…więc taki budujący komentarz od doświadczonego pisarza bardzo mi schlebia. Dziękuję za zgłoszenie do biblioteki.

 

Opowiadanie to jeszcze nie jest, a obrazek jedynie. Taki krajobraz po katastrofie. Ciekawy punkt wyjścia do czegoś dłuższego. Teraz trzeba siąść nad jakąś fabułą, akcją, zaszyć tajemnicę, aby eksplodowała w finale i może powstać coś, co świetnie się będzie czytało. Nawet Koali.

Mnie samą ten obrazek przeraża, więc nie wiem, czy kiedykolwiek się zdecyduję na jego rozwinięcie. Tym bardziej że nie umiem jeszcze tworzyć nowych światów przekonująco. Tak czy owak, bardzo mnie ucieszył Twój komentarz, poczułam się dumna. Nie wiedziałam nawet, że tak bardzo tego potrzebowałam. Dziękuję :) I miło Cię poznać. Niebawem z pewnością zajrzę do Twoich tekstów.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Cześć,

 

Oj, jak ja lubię postapy :D. Nawet takie świeże, zaraz PO. 

 

Bardzo sprawnie i wprawnie podane. Bez zbędnego pitololo i purpury. Fajnie gra niezaangażowana, obojętna, jakby sterylnie sprawozdawcza narracja. Ot, wyginęli, a świat kręci się dalej. I to właśnie oddaje klimat. 

Czekam na następne :D

 

pozdro

M.

Jestem bandzior! Świr! Sadysta! Niepoprawny optymista!

Biedna SI. Została sama i zachowuje się jak zwierzę, pies, który został pozbawiony przyjaciela. Robi swoje, tylko sens gdzieś zniknął.

Podobało mi się.

Pozdrawiam!

Uch, jakie szybkie odzewy, aż nie nadążam odpisywać :P

Urok szortów :)

 

MordercaBezSerca,

 

Bardzo sprawnie i wprawnie podane. Bez zbędnego pitololo i purpury.

Taaaak! O to chodziło, tego się teraz uczę! Czuję się, jakbym wygrała jakiś mecz :P

 

Fajnie gra niezaangażowana, obojętna, jakby sterylnie sprawozdawcza narracja. Ot, wyginęli, a świat kręci się dalej. I to właśnie oddaje klimat. 

tak, tak, tak, dziękuję!

 

Czekam na następne :D

Uch, aż kręci mi się w głowie ;p Nie wiem, czy następne opowiadanie będzie post apo, raczej nie, ale kiedyś na pewno.

 

Dziękować!

 


 

AP,

 

Biedna SI. Została sama i zachowuje się jak zwierzę, pies, który został pozbawiony przyjaciela. Robi swoje, tylko sens gdzieś zniknął.

Dokładnie…

 

Podobało mi się.

Cieszę się, dziękuję za ostatniego klika i pozdrawiam również!

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

To tylko dodam jeszcze, że przed chwilą przeczytałem Twój komentarz pod innym opowiadaniem i sparafrazuję jedno zdanie:

No i podoba mi się fakt, że akcja rozgrywa się we Wrocławiu a nie jakimś Waszyngtonie.

AP,

 

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

HollyHell91, świetny tekst. W tak krótkiej formie udało Ci się stworzyć świat zatrważająco pusty, a jednocześnie przepełniony obrazami.

„Nie wykryto aktywności” – to zdanie będzie mi się echem kołatało po głowie we śnie.

Dopisz mnie do listy swoich fanów. W wolnej chwili zerknę też do Twoich wcześniejszych, pełniejszych form.

Gdybym miał uprawnienia, z pewnością zostawiłbym punkcik.

Pozdrawiam,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

HollyHell, to nie była miła lektura, ale jestem pełna podziwu, że w tak krótkiej i oszczędnej formie zmieściłaś tak wiele treści.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Mnie też kojarzyło się z Bradburym, ale tam wkurzała mnie obecność niewyczerpalnych źródeł żarcia i energii. Tutaj jest lepiej, chociaż też niektóre rozwiązania wydają mi się nieprawdopodobne. Zdaje się, że istnieją bransoletki dla seniorów kontrolujące jakieś funkcje życiowe i podnoszące alarm w razie potrzeby. A tu robot myje trupowi zęby zamiast zadzwonić na 112. Obstawiałabym, że będziemy wbudowywać taką funkcję każdemu robotowi opiekującemu się człowiekiem.

Pokazujesz migawkowe zdjęcia sytuacji, ale nie wiadomo, co tam się zadziało. Choroba, promieniowanie, jakaś broń biologiczna czy chemiczna? Katastrofa naturalna czy celowe działanie? Ktoś przetrwał w bunkrach?

Jak do tego doszło, nie wiem…

Babska logika rządzi!

Zygi_Sonar,

 

witamy na portalu!

 

W tak krótkiej formie udało Ci się stworzyć świat zatrważająco pusty, a jednocześnie przepełniony obrazami.

„Nie wykryto aktywności” – to zdanie będzie mi się echem kołatało po głowie we śnie.

Dziękuję, starałam się o taki efekt.

 

Dopisz mnie do listy swoich fanów. W wolnej chwili zerknę też do Twoich wcześniejszych, pełniejszych form.

Takowej listy nie posiadam :P Ale zapraszam do profilu, jestem zaszczycona :) (tylko nie czytaj pierwszych trzech opowiadań, bo są naprawdę okropne :P)

 

Pozdrawiam również smiley


 

regulatorzy,

 

jestem pełna podziwu, że w tak krótkiej i oszczędnej formie zmieściłaś tak wiele treści.

Prawdziwy miód i ekstaza czytać taki komentarz od Ciebie. No i dziwnie mi się czyta Twój komentarz bez wskazania błędów ;p


 

Finkla,

 

Mnie też kojarzyło się z Bradburym, ale tam wkurzała mnie obecność niewyczerpalnych źródeł żarcia i energii.

To dobrze, że Ci się tak skojarzyło, bo jego animacja była inspiracją :) I tak, ja też zauważyłam tam tego typu nieścisłości (np. w mieszkaniu-bunkrze są jajka i indyk, a na zewnątrz zima nuklearna, nic nie rośnie i ciągle pada śnieg).

 

chociaż też niektóre rozwiązania wydają mi się nieprawdopodobne. Zdaje się, że istnieją bransoletki dla seniorów kontrolujące jakieś funkcje życiowe i podnoszące alarm w razie potrzeby. A tu robot myje trupowi zęby zamiast zadzwonić na 112. Obstawiałabym, że będziemy wbudowywać taką funkcję każdemu robotowi opiekującemu się człowiekiem.

No widzisz, a ja tak nie obstawiłam :P Zauważ, że wymienione osoby (a raczej ich zwłoki) są młode (blond włosy, mężczyzna pracujący w korpo), więc i tak raczej nikt by nie pomyślał o tym, żeby dawać im takie bransoletki. W tej rzeczywistości, którą stworzyłam. W Twojej pewnie takie bransoletki miałby każdy :)

 

Pokazujesz migawkowe zdjęcia sytuacji, ale nie wiadomo, co tam się zadziało. Choroba, promieniowanie, jakaś broń biologiczna czy chemiczna? Katastrofa naturalna czy celowe działanie? Ktoś przetrwał w bunkrach?

Jak do tego doszło, nie wiem…

Ależ wiadomo, przyczynę wskazałam wielokrotnie:

Jego właścicielka również ma na sobie mnóstwo podobnych diod, ale w mieszkaniu nie ma nikogo, kto mógłby je zauważyć.

Szara Tesla podjeżdża na podyktowany przez klienta adres: Borowska 213, Uniwersytecki Szpital Kliniczny. (…) Na parking stacza się młody mężczyzna o bladej skórze, usianej gęsto czerwonymi znamionami.

Komputer szumi cicho, na ekranie Chat GPT wyczekuje kolejnych poleceń.

“Niestety na podstawie wymienionych przez Ciebie objawów nie potrafię określić, na jaką chorobę zapadł pacjent. W większości przypadków skuteczne są następujące metody:

Zbliża ją do fioletowej twarzy mężczyzny, pokrytej żółtymi krostami.

Tutaj facet był już w zaawansowanym stadium rozkładu, dlatego miał nie czerwone, a żółte krosty.

 

Wciąż masz jednak połowicznie rację, bo choć wielokrotnie wskazałam chorobę, nie wyjaśniłam, co było jej przyczyną, czy wykopano ją na Antarktydzie, czy jakaś bakteria się wydostała z laboratorium poza kontrolą pracowników czy może ktoś świadomie skonstruował broń biologiczną. Tutaj miałam z tyłu głowy broń biologiczną, ale w opowiadaniu nic na nią nie wskazuje, my bad.

Mnie podczas czytania książek czy opowiadań nie przeszkadza, że każdy detal nie jest wyjaśniony. Dobrym przykładem jest książka “Ja, która nie poznałam mężczyzn” autorstwa Jacqueline Harpman – nie wiem, czy ją czytałaś. Nie będę spoilować, bo może ktoś tu będzie chciał ją przeczytać, ale tam jest mnóstwo niewiadomych (nie wiadomo nawet, czy akcja rozgrywa się na Ziemi czy na innej planecie) a i tak zbiera mnóstwo znakomitych recenzji i pozostaje w głowie czytelnika na długo.

 

Tak czy siak, dziękuję i pozdrawiam heart

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Witaj Czarny Smoku z lochu zwany HollyHell91:)

 

Opowiadanie podobało mi się. Co prawda lubię czasami jakąś zgrabną metaforę lub rozwleczone porównanie, ale forma również przypadła mi do gustu. 

 

Myślę, że w ten sposób można by całkiem sprawnie opowiedzieć ciekawą historię. Taki pokaz slajdów kryjący za sobą tajemnicę tego, w jaki sposób do tego doszło – od scenek rodzajowych z miejsc ogólnodostępnych (które przedstawiłaś), po jakieś centrum zarządzania kryzysowego, szpital, labolatorium, gabinet prezydenta miasta itp. Takie moje przemyślenie. 

HollyHell, chyba dobrze, że mój komentarz był krótki i nie musiałaś dłużej ślęczeć nad czymś, co dziwnie się czyta. ;)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

I tak, ja też zauważyłam tam tego typu nieścisłości (np. w mieszkaniu-bunkrze są jajka i indyk, a na zewnątrz zima nuklearna, nic nie rośnie i ciągle pada śnieg).

O to, to! Co innego durny program, nie uwzględniający informacji zwrotnych, a co innego pojawiające się cudownie żarełko, żeby robot mógł je codziennie rano wyrzucać.

Bransoletka. OK, seniorzy dostają specjalne, ale wydaje mi się, że wrzucalibyśmy taką funkcję do co drugiego urządzenia. Na przykład mój kumpel miał kiedyś samochód, który zaczynał mu hałasować, kiedy zjechał na inny pas bez migacza. Ot, twórcy założyli, że to oznacza przysypianie kierowcy i trzeba go wtedy obudzić. Nie jest to główny cel istnienia samochodu, ale dodatkowy gadżecik, który może zwiększyć bezpieczeństwo na drodze.

Objawy choroby. Nie jestem lekarzem, nie mam pojęcia, czy na przykład iperyt nie wywołuje czerwonych plam. Chyba raczej atakuje płuca niż skórę, ale kto go tam wie. Dla mnie same objawy to za mało, żebym choćby próbowała postawić diagnozę.

Ale nie czepiam się tego wszystkiego jakoś mocno, tylko tak sygnalizuję, jakie mam przemyślenia po lekturze.

Babska logika rządzi!

Kurczę! robi robotę

Przeczytałem. I się zastanawiam o czym jest ten tekst. Owszem wizja jest poruszająca, aż ciarki przechodzą. Przez cały opis jesteś konsekwentna bo jako całość spina się to do kupy. I to są dwa główne plusy tego tekstu. 

 

Tylko o czym jest ten tekst? Tu nie ma fabuły, nie ma postaci – randomowe drony, rboty i trupy to nie są postacie. Nie ma dialogów, nie ma akcji, nie ma emocji, jest posthumanistyczna pustka. Kilka randomowych obrazów z tego uniwersum poza bezludnością i rutynowym dniem robotów nie mają ze sobą powiązań. Taki tekst by pasował jako wstęp do czegoś większego, jako scena otwierająca jakieś uniwersum. Tylko bez tego uniwersum. A przez to to sama naklejka do pudełka ale bez pudełka i jego zawartości. 

 

Dlatego tekst oceniam raczej na minus. Właśnie przez to, że nic się w nim nie dzieje, brak postaci, fabuły, akcji opis owszem ciekawy i przykuwający uwagę ale to tylko naklejka na paczkę z zawartością bez tej paczki i zawartości. Za mało aby coś sensownego z tego uszyć. Jako wstęp do czegoś większego okey, jako trening pisarski okey, ale poza tym no za mało tego, nie ma za kogo trzymać kciuków, nie ma akcji jaka wzbudzałaby emocje. Więcej sensu miałoby dołączenie takich obrazków do czegoś większego w tym uniwersum. Wtedy mogłoby powstać ciekawe kombo, wtedy to ma potencjał. 

 

No ale to moje zdanie. Powodzenia przy klawiaturze życzę :)

“Błąd 49. Usuń przeszkodę”.

Hmm, a czemu cudzysłów? To znaczy, rozumiem, że to nie kwestia dialogowa, tylko komunikat o błędzie, ale chyba odtwarzany głośno?

Nie potrafi się wydostać

Troszeczkę antropomorfizujesz, czy przynajmniej ożywiasz tego robota. Może o to chodzi? Zobaczymy.

kobieta zajmuje niemal całe pomieszczenie

Albo małe pomieszczenie, albo duża kobieta :) (Wall-e?)

Ich właścicielka nie reaguje

Mmm, właścicielka robotów, bo przecież nie włosów :)

W końcu udaje mu się podjechać dalej, ale głowa kobiety ostatecznie go zatrzymuje.

Mmmm… ale zatrzymuje się na głowie kobiety?

Jego właścicielka również ma na sobie mnóstwo podobnych diod, ale w mieszkaniu nie ma nikogo, kto mógłby je zauważyć.

Hmmmmm… to jest mniej obrazowe od poprzednich zdań. Chyba widzę, o co chodzi, tylko wyszło trochę łopatą.

Zatrzymuje się powoli na wyznaczonym zielonymi liniami miejscu.

Teoretycznie można tak napisać, ale o ile lepiej brzmi: Powoli ustawia się pomiędzy zielonymi liniami i zatrzymuje.

“Jesteś u celu. Dziękuję za wspólną podróż” – mówi beznamiętnym głosem samochód.

A to już na pewno jest odtwarzane głośno. Rozumiem, że próbujesz zaakcentować nieludzkość, hmm. Autorem wypowiedzi jest jakiś programista, który ją napisał, więc – odtwarzacza? Ale jednak lepiej nie dawać cudzysłowu: – Jesteś u celu. Dziękuję za wspólną podróż – beznamiętnie mówi samochód.

Otwierają się tylne, prawe drzwi.

Otwierają się prawe tylne drzwi.

usianej gęsto czerwonymi znamionami

Hmm. Masło maślane: https://wsjp.pl/haslo/podglad/66941/usiac/5176758/licznie-wystapic

Głowa leży na asfalcie, jedna ręka zwisa, druga jest na brzuchu.

Hmmmmm. Może: Głowa leży na asfalcie, jedna ręka muska go palcami. Druga spoczywa na brzuchu.

Uparcie uderza w nogi mężczyzny. Robi to tak długo, aż wyczerpuje się akumulator.

Hmmmm. Drugie zdanie nie do końca gramatyczne… I jak właściwie on wypadł, skoro drzwi chyba otwierają się do środka? Czyli, jeśli padł na nie, kiedy umarł, powinien je zablokować? W każdym razie – co powiesz na: Uderzenia w nogi mężczyzny z początku są regularne, ale wkrótce zaczynają je dzielić coraz dłuższe przerwy. Wreszcie wyczerpuje się akumulator.

Gdyby nie biurko, komputer, fotel i leżanka, można by powiedzieć, że w gabinecie lekarskim panują pustki.

Mmmm, idiom. Gabinet może https://wsjp.pl/haslo/podglad/17911/cos-swieci-pustkami świecić pustkami, wiać nimi albo zionąć, ale nie bardzo mogą w nim te pustki panować. Ale w ogóle wypada to dość ironicznie, a ten tekst stoi określonym nastrojem i szkodzi mu to, co ten nastrój zaburza, co wyrywa czytelnika z hmm, bojaźni i drżenia. Czyli – ironia i żart. Niekoniecznie są tu nie na miejscu, ale musisz być bardzo ostrożna, żeby z nimi nie przesadzić, bo kiedy czytelnik się roześmieje, stracisz go.

Szeroko otwarte drzwi, które nigdy wcześniej nie były uchylone na dłużej niż minutę, wpuszczają do środka grupkę myszy. Popiskują, biegają.

Anglicyzm – drzwi nie mają sprawczości. Poza tym są podmiotem domyślnym drugiego zdania, a to już czysty surrealizm :)

wyczekuje kolejnych poleceń

Może: oczekuje?

Niestety na podstawie

Niestety, na podstawie. A w sumie – używasz nazw handlowych, żeby dać wrażenie naszego świata? Dobra myśl.

Dron firmy DHL dźwiga średniej wielkości paczkę i niepokoi ptaki.

Hmm.

Zaprogramowany po to, by się spieszyć.

To hasło reklamowe? Bo nie jest zbyt sensowne (programuje się maszynę, żeby coś robiła, ale pośpiech jako taki nie jest czymś) – jeśli nie jest to autentyczne hasło reklamowe, które ma zwiększać wrażenie "to się może zdarzyć", zmieniłabym na: Zaprogramowany do pośpiechu. Co nadal brzmi jak reklama, ale mniej widać tę nonsensowność.

Mija ogromne bloki stojące na wodzie, prywatne oraz należące do MPK łódki oznaczone logiem Politechniki Wrocławskiej.

Tu się potknęłam przy parsowaniu.

Dron zniża się nieco, dorównuje drzewkom pomarańczowym

Dron obniża pułap, zrównuje się z linią koron drzewek pomarańczowych.

 https://wsjp.pl/haslo/podglad/21875/dorownac https://wsjp.pl/haslo/podglad/29614/zrownac-sie/5129032/z-idacym

Owoce tłoczą się u ich pni

Mmmm, trochę… ruchliwe te owoce. Może jakieś robactwo?

prysznic wraz z toaletą

W pokoju?

Komputer przemawia głosem mającym przypominać młodą kobietę, która jest bardzo cierpliwa i jednocześnie mądra.

Mmmm. Uważaj na błędy kategorialne. Może: Głos komputera imituje ton młodej kobiety, bezgranicznie cierpliwej i mądrej?

wielką, metalową donicę

Zbędny przecinek.

Z wnętrza donicy wydobywa mechaniczne ramiona

Mmm, ale on sam jest tą donicą. Może po prostu: Wysuwa mechaniczne ramiona?

Opis "porannej toalety" dobry, obrazowy.

Wyciąga dwa większe i dłuższe ramiona.

Hmmmm.

Podnosi pozostałości człowieka

Może: szczątki? Ciało?

Głowa mężczyzny chrupie, odpada.

Mmmmm… Może: Głowa mężczyzny z chrupnięciem odpada.

Wiezie ją do kubła na śmieci, który znajduje się na korytarzu.

Ciach: Wiezie ją do kubła na śmieci w korytarzu.

Wrzuca do środka nieczystości. Niedługo przyjedzie po nie inny robot, który wywiezie je na najwyższą górę świata – Górę Śmieci.

Hmmm. Może tak: Wrzuca nieczystości do środka. Niedługo przyjedzie inny robot, żeby je wywieźć na najwyższą górę świata – Górę Śmieci.

Parking przed LIDLem gości kilka ospałych aut.

Antropomorfizacja aut – nie jestem pewna, jaką rolę tu pełni (kontrastuje z martwotą ludzi?).

Papierowa torba z logiem sklepu

Z logo – to się jeszcze nie odmienia.

męczył ją taniec pod dyktando wiatru

Mieszana metafora – tańczy się do melodii, ale nie pod dyktando.

ogołocone półki, na których można znaleźć jedynie

Masło maślane – "ogołocone" jest zbędne, skoro zaraz opisujesz ich marną zawartość.

Pełne są kosze ubrań, artykułów gospodarstwa domowego, dekoracji

Hmm. Może jednak: kosze z ubraniami?

 

No, i to jest elegancki, przemawiający do wyobraźni szorcik. There but for the grace of God, jak obszył. Faktycznie mocno w stylu Bradbury'ego, zgadłabym to i bez czytania przedmowy. Może to jest Twoja nisza? Impresje? Oczywiście, wypady z własnej niszy zawsze w cenie (podróże kształcą!), ale może?

heart

więc za 40 lat, jeśli ludzkość będzie nadal istniała, to SI będzie w stanie funkcjonować lepiej niż ludzie we wszystkich możliwych do wyobrażenia sferach

Tyle założeń musiałeś tutaj przyjąć, że nawet mi się nie chce ich wszystkich wymieniać XD

Ludzie żyjący w latach osiemdziesiątych byli pewni, że w roku 2020 wszyscy już będą mieli latające samochody, a jedzenie będzie w postaci pigułek. Dlatego stwierdziłam, że z przewidywaniem postępu technologicznego nie ma co galopować.

Yup :)

Jeśli chodzi o zagrożenie typu nuklearnego, to nie ma dla niego miejsca w tym opowiadaniu. Dla mnie ten temat jest tak przeorany, że aż nudny. Dlatego poszłam w inną stronę – broń biologiczna. Nie ma też tu żadnego zagrożenia ze strony SI.

Litości, nie da się wepchać wszystkich możliwych zagrożeń w niewiele ponad pięć tysięcy znaków :) I właściwie – po co? Dlaczego każdy tekst miałby być o wszystkim? (Zakładając, że to by się dało zrobić, bo się nie da.)

Jak dla mnie prognozowanie takiej daty zagłady planety jest tak bliskie, że aż absurdalne i tym bardziej nie wywarłoby na nikim wrażenia.

Wszelkie prognozy są niczym więcej, tylko prognozami. Mogą się sprawdzić. Częściej się nie sprawdzają i masa ludzi wkłada masę wysiłku w wyjaśnienie, dlaczego się nie sprawdziły. Ja w ogóle nie zwracam uwagi na daty (większość powieści Philipa Dicka już się "zdarzyła" i trochę śmiesznie czytać o autonomicznych samochodach, androidach i kolonizacji Marsa – w latach dziewięćdziesiątych). Zresztą prognozowanie wyśmiał już Chesterton we wstępie do "Człowieka, który był czwartkiem" (polecam!).

Miałam nadzieję, że gdy przeleję te myśli na klawiaturę, to trochę zbledną w mojej głowie.

Czasem to pomaga. Jak widać, nie zawsze…

Dla mnie ta odmiana to tylko znak czasów.

Pewne rzeczy trzeba powtarzać.

Wbrew pozorom dawni fantaści przewidzieli dużo rzeczy, które dziś mamy – np. e-booki.

Trochę tak, trochę nie. Przewidzieli też wiele rzeczy, których nie mamy. Nie można oceniać całości prognostyki tylko po tej części, która akurat była trafna (ani tylko po tej, która akurat nie była).

Tak więc zakładanie, że Sztuczna Inteligencja się nie rozwinie nawet odrobinę przez następne czterdzieści lat wydaje mi się naprawdę śmiałym założeniem.

A mnie nie. Ale zweryfikować je możemy tylko i wyłącznie empirycznie.

dla Adama Bradbury może być jednym z głównych świętych fantastycznego panteonu, więc nie napisze Ci, że Ci wyszło lepiej, bo to by było świętokradztwo ;-)

No, to na pewno wysokie progi XD Nie możesz oczekiwać, że ot, tak, przerośniesz Bradbury'ego :)

No dobra, całkiem niedawno miałam lekkie załamanie, ale to było po wpisie Tarniny, więc chyba nie muszę nic więcej nikomu tłumaczyć :)

Ej, plotkarze >< (XD)

też odbierania krytyki, co moim zdaniem nie jest mniej ważną umiejętnością od samego pisania

Oj, jest. Nie tylko w pisaniu.

Bo ile talentów musiało zaginąć tylko dlatego, że nie parły uparcie dalej.

Mmmm, nie, to akurat nie. Czy może lepiej – idź dalej, ale z otwartymi oczami :)

Nie będę Was miała w nosie! Tylko dzięki krytyce można się rozwijać :)

:D

Ciekawy punkt wyjścia do czegoś dłuższego. Teraz trzeba siąść nad jakąś fabułą, akcją, zaszyć tajemnicę, aby eksplodowała w finale i może powstać coś, co świetnie się będzie czytało.

Hmmm, ale uwaga – tutaj mamy szort stojący nastrojem. Nie mówię, że nie da się z niego zrobić pełnowymiarowej fabuły. Nie mówię, że nie powinnaś tego próbować (tylko Ty możesz podjąć taką decyzję). Ale nie oczekuj, że przeniesiesz ten nastrój jeden na jeden, bo to się akurat nie uda. Myśl tego szorta jest prosta, mocno oddziałująca na thymos, niespecjalnie na logos. Fabuła wymaga podejścia przez logos. Jestem trochę zaplątana i niezbyt jasno to tłumaczę, ale może poszukaj jakiegoś opowiadania, które autor później rozszerzył w powieść (Dick często tak robił, choć jego powieści trochę odlatują w kosmos pod koniec) i porównaj? Żeby zobaczyć, co mam na myśli?

Robi swoje, tylko sens gdzieś zniknął.

Dobrze powiedziane.

tam wkurzała mnie obecność niewyczerpalnych źródeł żarcia i energii

Mmm, tylko w tekście Bradbury'ego one się już chyba właśnie wyczerpywały. Może źle pamiętam. W każdym razie wyczerpywanie trochę trwa.

Zdaje się, że istnieją bransoletki dla seniorów kontrolujące jakieś funkcje życiowe i podnoszące alarm w razie potrzeby.

Tak, tylko kto zareaguje na ten alarm?

Jego właścicielka również ma na sobie mnóstwo podobnych diod,

Um, tylko ja na przykład pomyślałam, że to są dosłowne diody…

Tutaj miałam z tyłu głowy broń biologiczną, ale w opowiadaniu nic na nią nie wskazuje, my bad.

Jeśli chodziło Ci o samą zagładę, a nie chciałaś wyjaśniać jej przyczyn, to nie szkodzi. Pamiętasz "Dzień tryfidów"? Bezpośrednią przyczyną zagłady jest zielona kometa, ale tryfidy też nie wzięły się znikąd – bohaterowie w jednym, może dwóch miejscach o tym spekulują (to ponoć ocenzurowano w PRLowskim wydaniu, bo w oryginale tryfidy wyhodował Łysenko, ekhm). Ale fabuły to nijak nie zmienia. Równie dobrze tryfidy mogły przybyć z kosmosu. Ważne jest to, co jest ważne – nigdy nie stworzysz świata równie spójnego jak prawdziwy, i wcale nie musisz. Świat ma służyć opowiadanej historii.

Mnie podczas czytania książek czy opowiadań nie przeszkadza, że każdy detal nie jest wyjaśniony.

O, właśnie – bo nie każdy detal musi być wyjaśniony, tylko te, które, no, muszą być wyjaśnione :)

Co innego durny program, nie uwzględniający informacji zwrotnych, a co innego pojawiające się cudownie żarełko, żeby robot mógł je codziennie rano wyrzucać.

Można spekulować, że gdzieś tam jest magazyn, działający automatycznie i jeszcze nieopróżniony. Znasz Dicka "Autofabrykę"? Tam mamy właśnie tzw. (to nie on tak nazwał, zdaje się, że to był Bostrom) "maksymalizator spinaczy", i wokół tego kręci się cała fabuła – ludzie usiłują wyłączyć autofabryki, bo one wyżerają wszystkie zasoby,z których ludzie chcieliby skorzystać. Tutaj też można sobie wyobrazić cały ten złożony system automatycznej produkcji żywności i całej reszty, który jeszcze się nie rozregulował, ale wkrótce. Jest taka technika (Emily Short o niej wspomina, bardzo mi się to podoba): pokazujesz jeden detal, który wskazuje na duży obraz, i to jest znacznie bardziej sugestywne, niż gdybyś pokazała duży obraz w całości, częściowo dlatego, że odbiorca sam musi wyciągnąć wnioski (lepiej się zapamiętuje i mocniej przeżywa to, do czego się doszło samemu).

Nie jest to główny cel istnienia samochodu, ale dodatkowy gadżecik, który może zwiększyć bezpieczeństwo na drodze.

Też prawda, że ludzie pchają teraz w maszyny mnóstwo gadżetów przydatnych i nieprzydatnych.

Dla mnie same objawy to za mało, żebym choćby próbowała postawić diagnozę.

Mmm, a na jakiej podstawie chcesz stawiać diagnozę?

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Magazyn żywności albo automatyczna produkcja.

Ale w tej książce były jajka sadzone! Ani w magazynie jakoś strasznie długo nie wytrzymają, ani sztuczna produkcja nie jest prawdopodobna. Gdyby Bradbury opisał kanapki z szynką konserwowaną, pewnie bym się nie buntowała.

Mmm, a na jakiej podstawie chcesz stawiać diagnozę?

No, nie jestem lekarzem, więc nie chcę się pchać do diagnoz. Wolałabym, żeby w tekście było coś więcej o przyczynach zgonów (jeśli ta informacja może się czytelnikowi przydać).

Babska logika rządzi!

No, no. Zrobiłaś wrażenie. Widać tu takie niezrozumienie przez technologię człowieczeństwa, śmierci. Mocny tekst. W przedmowie napisałaś, że chciałaś przekazać jak najwięcej najmniejszą liczbą słów i to ci nawet wyszło, tylko że ja bym w niektórych miejscach trochę jeszcze pousuwał. Ale co ja tu będę mówił jak Tarnina już się tym zajęła :)

 

Za to muszę się przyczepić do jednej rzeczy. Świat, który przedstawiasz nie wygląda na 2063. Jest lidl, dhl, raczej nie pojawia się tutaj żadna bardzo zaawansowana technologia. Wygląda prawie jak nasz dzisiejszy świat i to tak trochę wadzi.

 

Pozdrawiam :)

Kto wie? >;

Ale w tej książce były jajka sadzone! Ani w magazynie jakoś strasznie długo nie wytrzymają, ani sztuczna produkcja nie jest prawdopodobna.

OK, zapomniałam o jajkach. To faktycznie szczegół nieprzemyślany.

Wolałabym, żeby w tekście było coś więcej o przyczynach zgonów (jeśli ta informacja może się czytelnikowi przydać).

Ale jeśli nie może?

Wygląda prawie jak nasz dzisiejszy świat i to tak trochę wadzi.

W sumie daty częściej przeszkadzają, niż pomagają…

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

W sumie daty częściej przeszkadzają, niż pomagają…

prawda

Kto wie? >;

przepraszam za wprawienie Cię w tak niekomfortowy nastrój… 

Spoko, już mi lepiej. Weekend zawsze pomaga. :) A co do tekstu, wydaje mi się, że jest tak dewastujący psychicznie przede wszystkim dlatego, że to tylko impresja. Przedstawiłaś kilka migawek z martwego świata bez wyjaśnienia, co się stało i czy ktokolwiek przeżył. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że postapo to jednak zaskakująco optymistyczny gatunek – bo pokazuje, że ludzkość może przetrwać kataklizm.

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że postapo to jednak zaskakująco optymistyczny gatunek – bo pokazuje, że ludzkość może przetrwać kataklizm.

Prawda, prawda.

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Ave, Holly! 

 

W zasadzie napisano tu już wszystko, więc dodam tylko tyle, ze bardzo podobała mi sie zabawa formą, jaką tutaj popełniłaś. Zawsze też jestem pod wrażeniem, jak autorom udaje się upchać tyle treści, na tak małej ilości znaków.

 

A wizja rzeczywiście niepokojąca…

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Taka smutna dobranocka…

Niezłe.

Mam niejasne wrażenie, że podlinkowaną animację kiedyś już widziałem.

 

Klimatem skojarzyło mi się nawet ze “Starością aksolotla” Dukaja i filmikiem promocyjnym do tejże: https://www.youtube.com/watch?v=kFHMb_9Pr2s

Powieść, która pokazuje, że – nawiązując do wpisu Tarniny – może być i fabuła, i logos, i mocna impresja.

Poza tym odlegle ze “Światem bez ludzi”:

https://www.filmweb.pl/film/%C5%9Awiat+bez+ludzi-2008-483118

To był jednak dokument, bez tego niemal intymnego kontaktu z ludzkimi szczątkami i bez robotów.

Total recognition is cliché; total surprise is alienating.

Powieść, która pokazuje, że – nawiązując do wpisu Tarniny – może być i fabuła, i logos, i mocna impresja.

Jasne, że może być – sęk w tym, że w dłuższej formie impresja to za mało (bo nie udźwignie fabuły) i za dużo (bo przeżywanie uczuć też męczy).

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Uff, trochę urosło tych komentarzy. A ja choram ;/

 

Rafael Sanki,

Witaj Czarny Smoku z lochu zwany HollyHell91:)

Dzień dobry :)

 

ale forma również przypadła mi do gustu. 

To się cieszę.

 

Myślę, że w ten sposób można by całkiem sprawnie opowiedzieć ciekawą historię. Taki pokaz slajdów kryjący za sobą tajemnicę tego, w jaki sposób do tego doszło – od scenek rodzajowych z miejsc ogólnodostępnych (które przedstawiłaś), po jakieś centrum zarządzania kryzysowego, szpital, labolatorium, gabinet prezydenta miasta itp. Takie moje przemyślenie. 

Nie jestem pewna. Gdybym rozwlekła tego szorta i zrobiła z tego drugi Bastion Kinga, treść nie miałaby już takiego tragicznego wydźwięku, a przynajmniej ja bym nie potrafiła tego tak intensywnie przedstawić. Poza tym zgadzam się z ostatnim komentarzem Tarniny, że co za dużo intensywności, to niezdrowo.

 

Dziękuję za odwiedziny i komentarz!

 


 

regulatorzy,

 

HollyHell, chyba dobrze, że mój komentarz był krótki i nie musiałaś dłużej ślęczeć nad czymś, co dziwnie się czyta. ;)

Zawsze doceniam i cieszę się na Twoje uwagi, ale fakt, że niczego nie poprawiałaś tym razem, sprawił, że poczułam się nieco mądrzejsza i lepsza od Holly, którą byłam jeszcze pół roku temu. Chociaż ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że przy tak krótkiej treści nie ma czego poprawiać ;p

 


 

Finkla,

 

Bransoletka. OK, seniorzy dostają specjalne, ale wydaje mi się, że wrzucalibyśmy taką funkcję do co drugiego urządzenia. Na przykład mój kumpel miał kiedyś samochód, który zaczynał mu hałasować, kiedy zjechał na inny pas bez migacza. Ot, twórcy założyli, że to oznacza przysypianie kierowcy i trzeba go wtedy obudzić. Nie jest to główny cel istnienia samochodu, ale dodatkowy gadżecik, który może zwiększyć bezpieczeństwo na drodze.

Wiadomo, różne gadżety mogą się pojawić w przyszłości, zostać te, które już są, albo zniknąć.

 

Objawy choroby. Nie jestem lekarzem, nie mam pojęcia, czy na przykład iperyt nie wywołuje czerwonych plam. Chyba raczej atakuje płuca niż skórę, ale kto go tam wie. Dla mnie same objawy to za mało, żebym choćby próbowała postawić diagnozę.

Jak wspomniałam już wcześniej, nie jestem zwolenniczką wyjaśniania wszystkiego. Lubię, jak autor pozostawia trochę pola do wyobraźni i własnej interpretacji. Tak samo mam ze sztuką – nie obchodzi mnie, co autor miał na myśli (no, może czasami, ale zwykle), ja interpretuję dzieło po swojemu, na własne potrzeby.

 

Ale nie czepiam się tego wszystkiego jakoś mocno, tylko tak sygnalizuję, jakie mam przemyślenia po lekturze.

No pewnie, po to są komentarze.

Dziękuję bardzo!

 


 

Nova,

 

Kurczę! robi robotę

Nigdy bym nie pomyślała, że kiedyś mnie ucieszy tak krótki komentarz :)

 


 

Pipboy79,

 

Przeczytałem. I się zastanawiam o czym jest ten tekst. Owszem wizja jest poruszająca, aż ciarki przechodzą. Przez cały opis jesteś konsekwentna bo jako całość spina się to do kupy. I to są dwa główne plusy tego tekstu. 

Bardzo mnie to cieszy.

 

Tylko o czym jest ten tekst? Tu nie ma fabuły, nie ma postaci – randomowe drony, rboty i trupy to nie są postacie. Nie ma dialogów, nie ma akcji, nie ma emocji, jest posthumanistyczna pustka. Kilka randomowych obrazów z tego uniwersum poza bezludnością i rutynowym dniem robotów nie mają ze sobą powiązań. Taki tekst by pasował jako wstęp do czegoś większego, jako scena otwierająca jakieś uniwersum. Tylko bez tego uniwersum. A przez to to sama naklejka do pudełka ale bez pudełka i jego zawartości. 

Bo taki ten tekst miał być – minimalistyczna miniaturka. Rozumiem, że nie każdy jest fanem takich form.

 

Dlatego tekst oceniam raczej na minus. (…) No ale to moje zdanie. Powodzenia przy klawiaturze życzę :)

Będę musiała jakoś z tym żyć. Niemniej dziękuję Ci za komentarz i powodzenia życzę również, nie tylko przy klawiaturze :)

 


 

Tarnina,

 

mam ochotę zaznaczyć fragment strony, w którym widać Twoją ocenę, zapisać plik, wydrukować go i powiesić na ścianie. Czy to będzie przesada?

 

Do szczegółowej analizy powrócę, gdy choroba przestanie obciążać moje zwoje mózgowe.

 

 

No, i to jest ele­ganc­ki, prze­ma­wia­ją­cy do wy­obraź­ni szor­cik. There but for the grace of God, jak ob­szył. Fak­tycz­nie mocno w stylu Brad­bu­ry'ego, zga­dła­bym to i bez czy­ta­nia przed­mo­wy. Może to jest Twoja nisza? Im­pre­sje? Oczy­wi­ście, wy­pa­dy z wła­snej niszy za­wsze w cenie (po­dró­że kształ­cą!), ale może?

 

Litości, nie da się wepchać wszystkich możliwych zagrożeń w niewiele ponad pięć tysięcy znaków :) I właściwie – po co? Dlaczego każdy tekst miałby być o wszystkim? (Zakładając, że to by się dało zrobić, bo się nie da.)

No właśnie.

 

Zresztą prognozowanie wyśmiał już Chesterton we wstępie do "Człowieka, który był czwartkiem" (polecam!).

Zapisane.

 

Miałam nadzieję, że gdy przeleję te myśli na klawiaturę, to trochę zbledną w mojej głowie.

Czasem to pomaga. Jak widać, nie zawsze…

Pomogło! Po jakimś tygodniu, ale pomogło.

 

dla Adama Bradbury może być jednym z głównych świętych fantastycznego panteonu, więc nie napisze Ci, że Ci wyszło lepiej, bo to by było świętokradztwo ;-)

No, to na pewno wysokie progi XD Nie możesz oczekiwać, że ot, tak, przerośniesz Bradbury'ego :)

Nawet nie zamierzałam.

 

No dobra, całkiem niedawno miałam lekkie załamanie, ale to było po wpisie Tarniny, więc chyba nie muszę nic więcej nikomu tłumaczyć :)

Ej, plotkarze >< (XD)

Spokojnie, przeczuwałam, że się tu pojawisz, pisałam to z pełną świadomością i bez cienia złośliwości.

 

Bo ile talentów musiało zaginąć tylko dlatego, że nie parły uparcie dalej.

Mmmm, nie, to akurat nie. Czy może lepiej – idź dalej, ale z otwartymi oczami :)

Dlaczego nie? Nie mam akurat wkoło siebie przykładów dotyczących literatury, ale miałam kiedyś koleżankę, która świetnie śpiewa(ła), ale nic z tym nie zrobiła i nadal nie robi, bo ktoś kiedyś ją skrytykował. I podejrzewam, że takich przypadków było całe mnóstwo, również w dziedzinie literatury.

 

Nie będę Was miała w nosie! Tylko dzięki krytyce można się rozwijać :)

:D

Idę dalej z otwartymi oczami.

 

Ciekawy punkt wyjścia do czegoś dłuższego. Teraz trzeba siąść nad jakąś fabułą, akcją, zaszyć tajemnicę, aby eksplodowała w finale i może powstać coś, co świetnie się będzie czytało.

Hmmm, ale uwaga – tutaj mamy szort stojący nastrojem. Nie mówię, że nie da się z niego zrobić pełnowymiarowej fabuły. Nie mówię, że nie powinnaś tego próbować (tylko Ty możesz podjąć taką decyzję). Ale nie oczekuj, że przeniesiesz ten nastrój jeden na jeden, bo to się akurat nie uda. Myśl tego szorta jest prosta, mocno oddziałująca na thymos, niespecjalnie na logos. Fabuła wymaga podejścia przez logos. Jestem trochę zaplątana i niezbyt jasno to tłumaczę, ale może poszukaj jakiegoś opowiadania, które autor później rozszerzył w powieść (Dick często tak robił, choć jego powieści trochę odlatują w kosmos pod koniec) i porównaj? Żeby zobaczyć, co mam na myśli?

Nawet nie wiedziałam wcześniej, co to jest thymos, i trudno mi było bronić koncepcji szorta (jestem słaba w argumentowaniu) dlatego bardzo Ci dziękuję, bo tak, właśnie o to chodziło, to jest thymos (jakie to jest wspaniałe, że człowiek się uczy całe życie). I nie zamierzam tego rozszerzać na opowiadanie czy powieść, bo wtedy tekst straciłby tę duszę właśnie.

 

Jego właścicielka również ma na sobie mnóstwo podobnych diod,

Um, tylko ja na przykład pomyślałam, że to są dosłowne diody…

Ugh, no właśnie to może być mylące, bo to jest początek szorta i czytelnik kompletnie nie zna kontekstu. Może lepiej było zostać przy zwykłych krostach.

 

Jeśli chodziło Ci o samą zagładę, a nie chciałaś wyjaśniać jej przyczyn, to nie szkodzi. Pamiętasz "Dzień tryfidów"?

Nie pamiętam, bo nie czytałam :P

 

Ważne jest to, co jest ważne – nigdy nie stworzysz świata równie spójnego jak prawdziwy, i wcale nie musisz. Świat ma służyć opowiadanej historii.

No to tak jak wspomniałam wcześniej – dla mnie nie musi być wszystko wytłumaczone w historii.

 

Znasz Dicka "Autofabrykę"? Tam mamy właśnie tzw. (to nie on tak nazwał, zdaje się, że to był Bostrom) "maksymalizator spinaczy", i wokół tego kręci się cała fabuła – ludzie usiłują wyłączyć autofabryki, bo one wyżerają wszystkie zasoby,z których ludzie chcieliby skorzystać. Tutaj też można sobie wyobrazić cały ten złożony system automatycznej produkcji żywności i całej reszty, który jeszcze się nie rozregulował, ale wkrótce.

Ja nie znam, ale chętnie poznam, brzmi ciekawie.

 

Jest taka technika (Emily Short o niej wspomina, bardzo mi się to podoba): pokazujesz jeden detal, który wskazuje na duży obraz, i to jest znacznie bardziej sugestywne, niż gdybyś pokazała duży obraz w całości, częściowo dlatego, że odbiorca sam musi wyciągnąć wnioski (lepiej się zapamiętuje i mocniej przeżywa to, do czego się doszło samemu).

Jakiś link, coś?

 


 

skryty,

 

No, no. Zrobiłaś wrażenie. Widać tu takie niezrozumienie przez technologię człowieczeństwa, śmierci. Mocny tekst.

 

Za to muszę się przyczepić do jednej rzeczy. Świat, który przedstawiasz nie wygląda na 2063. Jest lidl, dhl, raczej nie pojawia się tutaj żadna bardzo zaawansowana technologia. Wygląda prawie jak nasz dzisiejszy świat i to tak trochę wadzi.

Jak wspomniałam wcześniej, nie uważam, że należy przesadzać z prognozowaniem rozwoju technologicznego, bo nadal nie mamy latających samochodów, mimo że powinniśmy je mieć według ludzi żyjących pół wieku temu. A co do lidla i DHL: dlaczego za pół wieku miałyby już nie istnieć? Przecież istnieje wiele firm, które rozpoczęły swoją działalność wiek, nawet dwa wieki temu.

Dziękuję za odwiedziny i komentarz :)

 

Pozdrawiam :)

Pozdrawiam Ciebie również, zawsze cieplutko :)


 

Tarnina,

 

Wygląda prawie jak nasz dzisiejszy świat i to tak trochę wadzi.

W sumie daty częściej przeszkadzają, niż pomagają…

Hm. No nie wiem, dla mnie podanie daty wydało się niezbędne. Ale czemu, to nie umiem wyjaśnić. Może przez to, że niewiele jest w tekście wyjaśnione tak naprawdę i chciałam dać chociaż jedną pewną wiadomą.

 


SNDWLKR,

Przedstawiłaś kilka migawek z martwego świata bez wyjaśnienia, co się stało i czy ktokolwiek przeżył. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że postapo to jednak zaskakująco optymistyczny gatunek – bo pokazuje, że ludzkość może przetrwać kataklizm.

Ekhm. To lepiej zamilknę i nie powiem, jak wyglądało to w mojej głowie ;p

 


cezary_cezary,

 

W zasadzie napisano tu już wszystko, więc dodam tylko tyle, ze bardzo podobała mi sie zabawa formą, jaką tutaj popełniłaś. Zawsze też jestem pod wrażeniem, jak autorom udaje się upchać tyle treści, na tak małej ilości znaków.

Dziękuję Ci bardzo, że wskazałeś i doceniłeś to, na czym mi najbardziej zależało. Tym bardziej że to moja pierwsza próba imersji/obrazka/miniaturki/thymos.

 

Ti saluto!

 


 

jeroh,

 

Dziękuję Ci za komentarz. Do linków chętnie zajrzę, jak nazbieram więcej sił.

Pozdrawiam!

 


 

Tarnina,

 

Jasne, że może być – sęk w tym, że w dłuższej formie impresja to za mało (bo nie udźwignie fabuły) i za dużo (bo przeżywanie uczuć też męczy).

O to to.

 

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

Uff, trochę urosło tych komentarzy. A ja choram ;/

mam ochotę zaznaczyć fragment strony, w którym widać Twoją ocenę, zapisać plik, wydrukować go i powiesić na ścianie. Czy to będzie przesada?

XD

miałam kiedyś koleżankę, która świetnie śpiewa(ła), ale nic z tym nie zrobiła i nadal nie robi, bo ktoś kiedyś ją skrytykował

Mmmm, o tym można by walnąć dłuuuugi artykuł, na który teraz nie mam siły. :)

jestem słaba w argumentowaniu

Wymówki :) Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz :)

jakie to jest wspaniałe, że człowiek się uczy całe życie

Prawda? ^^

Ugh, no właśnie to może być mylące, bo to jest początek szorta i czytelnik kompletnie nie zna kontekstu.

Mmm, właśnie.

Nie pamiętam, bo nie czytałam :P

To przeczytaj :P Są tam tryfidy, oczywiście, ale bezpośrednią przyczyną tąpnięcia cywilizacji jest zielona "kometa", która pojawia się nagle, nie wiadomo, skąd, i poza spekulacjami głównego bohatera nie zostaje wcale wyjaśniona. I dobrze, bo w książce nie ma na to miejsca. Ważne są skutki przelotu tego czegoś.

Ja nie znam, ale chętnie poznam, brzmi ciekawie.

Wg. https://www.encyklopediafantastyki.pl/index.php?title=Philip_K._Dick jest w zbiorach: Philip K. Dick – opowiadania najlepsze, Raport mniejszości, Zapłata, My zdobywcy; czasami pod tytułem "Zautomatyzowana fabryka". Lepsze są starsze wydania, nowe przekłady to… no, nowe przekłady.

Jakiś link, coś?

http://www.brasslantern.org/writers/iftheory/setting.html To, o czym akurat myślałam, jest na czwartej stronie, ale artykuł ogólnie wart przeczytania. Tu jest jej blog: https://emshort.blog/ dużo na nim recenzji gier IF, dość szczegółowych – część z tego ma przełożenie na nieinteraktywną prozę.

heart

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Mistrzowsko stworzona atmosfera beznadziei i alienacji, wykorzystująca obrazy robotów i maszyn, które, zdawałoby się, powinny ułatwiać życie, ale w rzeczywistości jedynie podkreślają jego tragizm. Chwyta za serce.

 

Opowiadanie pozostawia po sobie wiele pytań o przyszłość ludzkości, o to, jak technologie mogą zarówno pomagać, jak i niszczyć. To dzieło skłania do refleksji nad tym, co to znaczy być człowiekiem w świecie, w którym maszyny stają się coraz bardziej dominujące. indecision

Pozwoliłem sobie zgłosić Twoje opowiadanie do najlepszych w kwietniu (nie będąc wcale pewnym, czy mam takie uprawnienia ;)).

Pozdrawiam serdecznie,

Zygi

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Opowiadanie na Nawiedzone miejsca napisane, więc mogę pochylić się nad analizą z Tarniną.

 

“Błąd 49. Usuń przeszkodę”.

Hmm, a czemu cudzysłów? To znaczy, rozumiem, że to nie kwestia dialogowa, tylko komunikat o błędzie, ale chyba odtwarzany głośno?

No tak, to jaki zapis wtedy obowiązuje?

 

kobieta zajmuje niemal całe pomieszczenie

Albo małe pomieszczenie, albo duża kobieta :) (Wall-e?)

Tak, małe pomieszczenie, to było celowe. Chciałam pokazać, jakie w przyszłości będziemy mieć małe mieszkanka. Już teraz mamy kurniki, więc za kilkadziesiąt lat będziemy mieć chyba kapsuły.

 

Ich właścicielka nie reaguje

Mmm, właścicielka robotów, bo przecież nie włosów :)

A czemu nie włosów?

 

W końcu udaje mu się podjechać dalej, ale głowa kobiety ostatecznie go zatrzymuje.

Mmmm… ale zatrzymuje się na głowie kobiety?

No tak. A co jest niezrozumiałego w tym zdaniu?

 

Jego właścicielka również ma na sobie mnóstwo podobnych diod, ale w mieszkaniu nie ma nikogo, kto mógłby je zauważyć.

Hmmmmm… to jest mniej obrazowe od poprzednich zdań. Chyba widzę, o co chodzi, tylko wyszło trochę łopatą.

Przyznaję, że wyszło niezgrabnie.

Zmieniłam na:

Mruga czerwoną diodą.

Nie ma możliwości, żeby zauważyć skórę kobiety gęsto usianą ropiejącymi krostami.

Co myślisz?

 

A to już na pewno jest odtwarzane głośno. Rozumiem, że próbujesz zaakcentować nieludzkość, hmm. Autorem wypowiedzi jest jakiś programista, który ją napisał, więc – odtwarzacza? Ale jednak lepiej nie dawać cudzysłowu: – Jesteś u celu. Dziękuję za wspólną podróż – beznamiętnie mówi samochód.

Czyli co, zapisywać wypowiedzi robotów jako dialogi? To dopiero jest antropomorfizacja! :P

 

Uparcie uderza w nogi mężczyzny. Robi to tak długo, aż wyczerpuje się akumulator.

Hmmmm. Drugie zdanie nie do końca gramatyczne… I jak właściwie on wypadł, skoro drzwi chyba otwierają się do środka? Czyli, jeśli padł na nie, kiedy umarł, powinien je zablokować?

Hę? Drzwi otwierają się na zewnątrz, więc skoro mężczyzna się o nie opierał, to w momencie otwarcia drzwi wypadł.

W każdym razie – co powiesz na: Uderzenia w nogi mężczyzny z początku są regularne, ale wkrótce zaczynają je dzielić coraz dłuższe przerwy. Wreszcie wyczerpuje się akumulator.

Nie podoba mi się. Zbyt wydłużone i komplikujące zdanie, nie pasuje stylem do reszty.

 

Gdyby nie biurko, komputer, fotel i leżanka, można by powiedzieć, że w gabinecie lekarskim panują pustki.

Mmmm, idiom. Gabinet może https://wsjp.pl/haslo/podglad/17911/cos-swieci-pustkami świecić pustkami, wiać nimi albo zionąć, ale nie bardzo mogą w nim te pustki panować. Ale w ogóle wypada to dość ironicznie, a ten tekst stoi określonym nastrojem i szkodzi mu to, co ten nastrój zaburza, co wyrywa czytelnika z hmm, bojaźni i drżenia. Czyli – ironia i żart. Niekoniecznie są tu nie na miejscu, ale musisz być bardzo ostrożna, żeby z nimi nie przesadzić, bo kiedy czytelnik się roześmieje, stracisz go.

Nie zauważam tutaj niczego śmiesznego ani ironicznego.

 

Szeroko otwarte drzwi, które nigdy wcześniej nie były uchylone na dłużej niż minutę, wpuszczają do środka grupkę myszy. Popiskują, biegają.

Anglicyzm – drzwi nie mają sprawczości. Poza tym są podmiotem domyślnym drugiego zdania, a to już czysty surrealizm :)

Nie rozumiem. Tak samo sprawczości nie ma uśmiech, a można przecież powiedzieć: na jego twarzy malował się uśmiech. Skąd mam wiedzieć, jakim rzeczom można w przenośni nadać sprawczości, a jakim nie? A z tym podmiotem to racja, zmieniam.

 

Niestety, na podstawie. A w sumie – używasz nazw handlowych, żeby dać wrażenie naszego świata? Dobra myśl.

No tak, to jest nasz świat, Wrocław, za kilkadziesiąt lat.

 

Zaprogramowany po to, by się spieszyć.

To hasło reklamowe? Bo nie jest zbyt sensowne (programuje się maszynę, żeby coś robiła, ale pośpiech jako taki nie jest czymś) – jeśli nie jest to autentyczne hasło reklamowe, które ma zwiększać wrażenie "to się może zdarzyć", zmieniłabym na: Zaprogramowany do pośpiechu. Co nadal brzmi jak reklama, ale mniej widać tę nonsensowność.

A: Zaprogramowany, by się spieszyć?

 

Mija ogromne bloki stojące na wodzie, prywatne oraz należące do MPK łódki oznaczone logiem Politechniki Wrocławskiej.

Tu się potknęłam przy parsowaniu.

Odynie, zabij, ale zapomniałam, o co chodzi z parsowaniem.

 

Owoce tłoczą się u ich pni

Mmmm, trochę… ruchliwe te owoce. Może jakieś robactwo?

Bo jest ich tak dużo, że się staczają.

 

prysznic wraz z toaletą

W pokoju?

Tak. Kapsuły.

 

Komputer przemawia głosem mającym przypominać młodą kobietę, która jest bardzo cierpliwa i jednocześnie mądra.

Mmmm. Uważaj na błędy kategorialne. Może: Głos komputera imituje ton młodej kobiety, bezgranicznie cierpliwej i mądrej?

Co to znaczy błąd kategorialny?

 

wielką, metalową donicę

Zbędny przecinek.

Myślałam, że przymiotniki następujące po sobie trzeba oddzielać przecinkiem :O

 

Z wnętrza donicy wydobywa mechaniczne ramiona

Mmm, ale on sam jest tą donicą. Może po prostu: Wysuwa mechaniczne ramiona?

A może po prostu: 

Z wnętrza wydobywa mechaniczne ramiona?

 

Opis "porannej toalety" dobry, obrazowy.

Dziękuję :)

 

Podnosi pozostałości człowieka

Może: szczątki? Ciało?

Użyłam pozostałości świadomie. To, co pozostało po nim, ogólnie po ludziach.

 

Wrzuca do środka nieczystości. Niedługo przyjedzie po nie inny robot, który wywiezie je na najwyższą górę świata – Górę Śmieci.

Hmmm. Może tak: Wrzuca nieczystości do środka. Niedługo przyjedzie inny robot, żeby je wywieźć na najwyższą górę świata – Górę Śmieci.

Faktycznie lepiej.

 

Parking przed LIDLem gości kilka ospałych aut.

Antropomorfizacja aut – nie jestem pewna, jaką rolę tu pełni (kontrastuje z martwotą ludzi?).

Tak mi lepiej brzmiało po prostu. Wszystko jest ciche, ospałe, puste.

 

Papierowa torba z logiem sklepu

Z logo – to się jeszcze nie odmienia.

Na poważnie? Radio i studio się odmienia, a logo nie?

 

męczył ją taniec pod dyktando wiatru

Mieszana metafora – tańczy się do melodii, ale nie pod dyktando.

A nie można robić wszystkiego pod dyktando? Umył naczynia pod jej dyktando, pomalował ściany pod jej dyktando.

 

ogołocone półki, na których można znaleźć jedynie

Masło maślane – "ogołocone" jest zbędne, skoro zaraz opisujesz ich marną zawartość.

Racja.

 

Dziękuję bardzo, jak zwykle, za szczególną analizę i poświęcony czas!

 

 

jestem słaba w argumentowaniu

Wymówki :) Jak się nie przewrócisz, to się nie nauczysz :)

Bardzo bym chciała, tylko nie wiem, jak zacząć. Chyba trzeba po prostu rozmawiać z ludźmi… A to jest w tym wszystkim najtrudniejsze.

 

Jakiś link, coś?

http://www.brasslantern.org/writers/iftheory/setting.html To, o czym akurat myślałam, jest na czwartej stronie, ale artykuł ogólnie wart przeczytania. Tu jest jej blog: https://emshort.blog/ dużo na nim recenzji gier IF, dość szczegółowych – część z tego ma przełożenie na nieinteraktywną prozę.

Dziękuję bardzo, chętnie przejrzę :)


 

Cześć, IAAI, witamy na portalu :)

 

Jestem zaszczycona, że moje opowiadanie jest pierwszym, które skomentowałaś.

 

Mistrzowsko stworzona atmosfera beznadziei i alienacji, wykorzystująca obrazy robotów i maszyn, które, zdawałoby się, powinny ułatwiać życie, ale w rzeczywistości jedynie podkreślają jego tragizm. Chwyta za serce.


 

Witaj, Zygi_Sonar!

 

Pozwoliłem sobie zgłosić Twoje opowiadanie do najlepszych w kwietniu (nie będąc wcale pewnym, czy mam takie uprawnienia ;)).

Bardzo mnie to cieszy! Co prawda niczego to nie zmieni, bo zgłosiłeś tekst tuż przed zamknięciem piórkowego miesiąca, ale to nie zmienia faktu, że bardzo ten gest doceniam i jest dla mnie bardzo ważny.

Bez sztuki można przeżyć, ale nie można żyć

No tak, to jaki zapis wtedy obowiązuje?

Hmm, dobre pytanie. Ja zapisuję jak dialogi. Ale kiedy spytałaś, nabrałam wątpliwości…

Chciałam pokazać, jakie w przyszłości będziemy mieć małe mieszkanka.

OK, klasyka cyberpunka :)

A czemu nie włosów?

Bo włosy są częścią jej cielesności, a nie przedmiotem, który do niej należy. Niektóre języki w ogóle tego nie rozróżniają, niektóre bardzo ściśle. Polski jest gdzieś pośrodku.

No tak. A co jest niezrozumiałego w tym zdaniu?

Nic, ale brzmi angielsko.

Co myślisz?

Hmmm. Nie wiem, czy robot cokolwiek zauważa (wykrywa?).

Czyli co, zapisywać wypowiedzi robotów jako dialogi? To dopiero jest antropomorfizacja! :P

Faktycznie XD

Drzwi otwierają się na zewnątrz, więc skoro mężczyzna się o nie opierał, to w momencie otwarcia drzwi wypadł.

Dobra, nie wiem, skąd wzięłam te drzwi…

Nie zauważam tutaj niczego śmiesznego ani ironicznego.

Mmmm, najpierw wymieniasz wszystko, co w gabinecie jest, a potem stwierdzasz, że w sumie nic nie ma. Troszkę to jednak ironiczne.

Tak samo sprawczości nie ma uśmiech, a można przecież powiedzieć: na jego twarzy malował się uśmiech

Prawda, ale to chyba kwestia konkretnego czasownika. Pewne czasowniki oznaczają działania (tj. zdarzenia zapoczątkowane czyjąś wolną decyzją): wpuszczać, wycierać, sprzątać; a inne nie: oznaczać, płynąć (chociaż płynięcie może też być działaniem), stać. I – oczywiście – angielska lista nie do końca pokrywa się z polską.

A: Zaprogramowany, by się spieszyć?

Nie jestem specem od reklam, ale brzmi lepiej.

Odynie, zabij, ale zapomniałam, o co chodzi z parsowaniem.

Rozkładanie zdania na czynniki pierwsze w celu jego zrozumienia.

Bo jest ich tak dużo, że się staczają.

Mmmm, ale tłoczenie skojarzyło mi się z tłumem w autobusie…

Co to znaczy błąd kategorialny?

Zaszeregowanie czegoś nie do tej kategorii. W tym przypadku: głos i kobieta nie dają się porównać, bo nie należą do tej samej kategorii bytów (jedno jest dźwiękiem, drugie istotą żywą) i nie mają ze sobą nic wspólnego.

Myślałam, że przymiotniki następujące po sobie trzeba oddzielać przecinkiem :O

Niekoniecznie. Trzeba je rozdzielać, kiedy są równorzędne, ale te akurat nie są. (Więcej w publicystyce, już niedługo ;D)

Z wnętrza wydobywa mechaniczne ramiona?

Hmmmmmmm…

Użyłam pozostałości świadomie. To, co pozostało po nim, ogólnie po ludziach.

Aaaa. To trudniej się będzie pozbyć tej aliteracji…

Tak mi lepiej brzmiało po prostu. Wszystko jest ciche, ospałe, puste.

Czasami muza tak działa XD

Na poważnie? Radio i studio się odmienia, a logo nie?

Jest nowszym zapożyczeniem. Na razie konsensus jest chyba taki, że się nie odmienia, ale w najnowszej poradzie: https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/logo;19297.html stoi, że już trochę tak. Ale tylko potocznie.

A nie można robić wszystkiego pod dyktando? Umył naczynia pod jej dyktando, pomalował ściany pod jej dyktando.

Mmmm… nie? W zasadzie to dyktando powinno być czyjeś: https://wsjp.pl/haslo/podglad/78335/pod-dyktando ale Twoje przykłady też mi trochę dziwnie wyglądają. W każdym razie wiatr raczej nie ma życzeń i nie rozkazuje.

Bardzo bym chciała, tylko nie wiem, jak zacząć. Chyba trzeba po prostu rozmawiać z ludźmi… A to jest w tym wszystkim najtrudniejsze.

Może lepiej zacznij od podręczników logiki… :D

Gdzie nie ma zasad, tam są kwasy.

Nowa Fantastyka