- Opowiadanie: bruce - Wcale nie takie znów oczywiste pogawędki dwunastu w brzuchu

Wcale nie takie znów oczywiste pogawędki dwunastu w brzuchu

Dyżurni:

regulatorzy, adamkb, homar, vyzart

Oceny

Wcale nie takie znów oczywiste pogawędki dwunastu w brzuchu

– Nie bardzo chce mi się wierzyć, że to ustrojstwo pomieści nas wszystkich – narzekał Koteros, wdrapując się w całym rynsztunku po rozklekotanej drabinie.

– Nie narzekaj. Niektórzy dziejopisarze będą określać naszą liczbę na kilka tysięcy zbrojnych! – uspokajał go wchodzący z tyłu Drabeles. – Ciesz się, gościu, że jest nas tylko tuzin.

– Panowie, na Zeusa, operujcie językiem współczesnym! – zagrzmiał Odyseusz, pełniący funkcję wodza. – Jakie „ustrojstwo”, jacy „dziejopisarze”, jaki „gościu” i jaki „tuzin”?! Nasze rozmowy uwiecznią najwybitniejsi poeci świata. Po naszemu mówimy, po naszemu!

– Ile tu niby mamy wytrzymać? – zżymał się Diomedes, wkraczając do ciasnego wnętrza. – Cuchnie już teraz, a będzie znacznie gorzej.

– Zamknij japę, muszę pomścić ojca, ugodzonego w piętę przez parszywego Parysa! – ryknął rozwścieczony Neoptolemos, gramoląc się mozolnie. – Wytrzymamy, ile trzeba.

– Jasne, brachu, my zawsze z tobą – poparła go reszta towarzyszy, udając zadowolenie.

– Zaraz temu zaradzimy! – usłużnie zawołał Mecebos, rozpylając za pomocą kolorowej buteleczki jakiś środek chemiczny. – Już pachnie konwaliami. Mam jeszcze w zapasie fiołki, bez, maciejkę i piwonie.

– A jedzenie jakieś będzie? Czy skonamy tu z głodu? – dopytywał z dołu król Krety Idomeneus, niechętnie spoglądając na wysoką drabinę i opierając nogę na pierwszym szczeblu.

– Najesz się do syta, gdy zajmiemy Troję! – odparł ponuro syn Achillesa.

– Nie, no, gdzież tam?! Żarcie będzie w trymiga! Mamy dla wszystkich niespodziankę, towarzysze broni – dodał z tajemniczą miną Cerebos, co inni poparli od razu pomrukami zadowolenia.

– Auć! Moja noga! Sandał sobie zniszczyłem przez tak wysoki próg! Gdzie jesteś, przeklęty wieszczku Kalhasie, pomysłodawco tego badziewia?! – wrzeszczał Antielos.

– Panowie, po grecku mówimy. To czasy starożytne. No przecież prosiłem. – Odyseusz pokręcił znowu nosem z niezadowolenia. – W dodatku machinę naszą projektowała sama bogini Atena, zatem nie godzi się złorzeczyć na tak imponującą konstrukcję.

– No właśnie! – poparł go Cerebos. – Koń jest unikatem na skalę światową!

– Wybacz, pani, o, boska Ateno, wszystko jest cacy i debeściarskie, tylko za wysokie progi na moje nędzne nogi – podsumował ponuro Antielos, dotykając z namaszczeniem okolic serca.

– Współcześnie mówimy! – poprawił go Odys.

– Jak dorwę tę dziwkę, to jej rodzony ojciec nie pozna… – zaczął snuć plany zemsty rozwścieczony Menelaos, siadając na drewnianej ławie.

– Zważ, że mówisz o samym Zeusie – upomniał go jeden z towarzyszy, wznosząc trwożliwie oczy.

– Królu, spokojnie, na pewno wygramy tę wojnę. Ukarzesz winowajców – uspokajał drugi.

 

Zza pobliskich murów rozległo się głośne wołanie:

– Biada nam, biada!

– To znowu ta pomylona – szepnął do towarzyszy Koteros.

– Pomylona?

– No wiesz, ta, która odtrąciła samego Apolla.

– Faktycznie wariatka. Przecież on jest odlotowy!

– Po grecku, panowie! – wtrącił Odys. – Mówimy wyłącznie po grecku!

– To jest… boski! Apollo jest boski, każdy to przyzna.

– No. Żadna mu się nie oprze.

– I żaden!

Reszta skwitowała te pogaduchy gromkim śmiechem.

– A jednak. Kasandra mu się oparła. W dodatku okazała się nadzwyczaj przebiegła. Obiecała Apollinowi miłość w zamian za dar przepowiadania przyszłości, lecz potem odmówiła.

– Apollinowi odmówiła? – dziwili się towarzysze, usadawiając ciasno jeden przy drugim.

– Rąbnięta, nie? No i rzucił na nią klątwę!

– W sensie?

– Przepowiada wprawdzie przyszłość, lecz nikt z rodaków jej nie wierzy. Zołza!

– Tym lepiej dla nas! Bo my jej chętnie wierzymy, oj, wierzymy!

Zarechotali zadowoleni.

– Panowie, ciszej, ciszej. I po grecku – upominał poddenerwowany Odyseusz.

– Cóż, na nas też rzucił przez swawole co poniektórych – stwierdził ponuro Neoptolemos, spoglądając spode łba na króla Sparty.

– Do mnie pijesz, ćwoku i chamie jeden?! – Poderwał się z ławy Menelaos, doskakując do syna Achillesa i sięgając po miecz.

– Wszyscy od dawna wiedzą, że chucie twojego braciszka, Agamemnona, przysporzyły Grekom mnóstwo kłopotów. Lecz porwać i pohańbić kapłankę Apolla było szczytem szaleństwa tego niewyżytego samca! No i mamy teraz zarazę…

– Panowie, spokojnie. I po grecku! – Odyseusz rozdzielił ich i począł uspokajać.

– Dobrześ uczynił, Odyseuszu, żeś wybrał drzewo jodłowe, poświęcone tak wielu bogom – wtrącił Diomedes, by rozładować napięcie, narastające wśród ukrywającej się garstki oblegających. – Trojanie na pewno dadzą się zwieść.

– Rzemieślnik Epejos wykonał kawał dobrej roboty. Koń jest na serio cool! – pochwalił syn Achillesa, ochłonąwszy nieco.

– Dzięks, brachu! – skłonił się Epejos.

– Po grecku, proszę… – Odyseusz tym razem był wielce ukontentowany z pochwał.

 

Dziwny zgrzyt przeszył nagle powietrze.

– Na wszystkich bogów Olimpu, a cóż to takiego?! – wykrzyknął przerażony Odys.

– Pytasz o ten metaliczny dźwięk, królu? – zapytał z uśmiechem Cerebos.

– W rzeczy samej.

– To z prawej przedniej.

– Że co proszę? Co masz na myśli, Cerebosie?

– Odgłos dochodzi z prawej przedniej nogi naszego konia – wyjaśnił brat pytanego, Mecebos.

– To słyszę. Lecz cóż jest powodem tak straszliwego hałasu?

Zazgrzytało znowu.

Odyseusz przesłonił dłońmi uszy i przezornie zerkał w tamtą stronę.

– Trzeba powiedzieć mechanikom, aby naoliwili – stwierdził rzeczowo Mecebos, oddalił się nieco i wyjął z kieszeni telefon komórkowy, wybierając numer i rozpoczynając cichą rozmowę.

Odyseusz spojrzał na niego zdumiony, opuszczając ręce.

– Dzwoni, żeby nie chodzić na dół. To w końcu spora odległość – wyjaśnił Cerebos. – Będzie z dziesięć pięter. O ile nie piętnaście.

– Jak powiedziałeś? Dz… dzwoni?

– No, smartfonem. Z boskiego satelity. Tak jest wygodniej. I znacznie szybciej.

– Bogowie, co to wszystko znaczy?

– Wiesz, Odyseuszu, tradycja tradycją, pełna zgoda, pozory muszą być zachowane i my się ze wszystkich sił staramy, ale zdobycze najnowszej techniki nikomu jeszcze nie zaszkodziły.

– Co takiego?

Odgłos, dobiegający z prawej kończyny konia trojańskiego, wyraźnie złagodniał.

– Już jest! – Cerebos podszedł do rozsuwających się na boki drzwi, wyjmując z wnętrza sporej wielkości paczki.

– Jest? Kto taki? – nie zrozumiał Odyseusz.

– Nie kto, lecz co. Obiad jest, mości królu! Przyjechał właśnie windą. – Mecebos pomógł bratu wyjąć zawartość paczek i sprawiedliwie rozdzielił ją wśród dwunastu greckich żołnierzy. – Ale odlot! Jeszce gorące! Świeżuteńkie. Mm… A ten zapach. Sajgonki i schabowe, pierogi z kapustą, cztery zupy do wyboru. Wieprzowina, wołowina i dziczyzna. Jest też sushi. Wino, piwo, herbata i kawa. Kurczak, indyk, gęś i kaczka. Bażanty, przepiórki i perliczki. Borowiki w śmietanie, podgrzybki i trufle. Nawet owoce i ciasta, deserów w bród. Sprawili się kucharze, aż miło!

– Tak to można wojować! – chwalili towarzysze, sięgając po jedzenie.

– Teraz polubiłem naszego konia! – dodawali inni.

Odyseusz spoglądał na nich oszołomiony.

– Królu, może ziemniaczków z koperkiem? Albo kopytek? – Mecebos wskazał rozłożone miski, pożerając łapczywie udko z kurczaka.

– Skąd to macie? – Król Itaki z niedowierzaniem wąchał podawane, wykwintne dania. – To od barbarzyńców?

– Ależ skąd! Podejrzewałem, że trochę tu zabawimy, a nikt nie lubi walczyć z pustym żołądkiem, więc zatrudniłem kucharzy – wyjaśnił spokojnie Mecebos. – Na dole, w prawym kopycie, jest restauracja. Także na wynos.

Odgłosy mlaskania, dochodzące z miejsc, zajmowanych przez druhów, świadczyły o pełnym poparciu tego dalekowzrocznego planu.

– Ale jak…? Skąd? – Odyseusz otwarł usta ze zdumienia.

Po chwili się zreflektował i zapytał nieco spokojniej:

– Dlaczego wszyscy mówicie trudnym do zrozumienia językiem? Skąd te nazwy, słowa, zwroty? Skąd są wam znane takie potrawy oraz mechanizmy?

– Cóż… – Cerebos jednym ruchem dłoni otarł pobrudzoną jedzeniem, gęstą brodę i popatrzył z uśmiechem na wodza. – Kasandra mi o nich opowiedziała, gdy z nią byłem… Pokazała wszystko, co i jak działa.

Odyseusz nie zdążył nawet odpowiedzieć, gdy nagle z drugiej strony otwarły się identyczne drzwi, a we wnętrzu obszernej sali tym razem ukazała się grupa niskich niewiast o nietypowym kształcie oczu.

– Azjatki już zapraszają – powiedział zadowolony Mecebos. – Panowie, kto na masaż, kto do sauny, a kto na basen? Winda czeka! Zapraszamy!

– Voila! – dodał roześmiany Cerebos. – To jest… tentego… jak mawiają Francuzi…

– Francuzi? – Odys znowu otwarł usta.

– Czyli… Hm. Gallowie. Mieszkają na zimnej północy. Cezar ich podbije. Kilkaset lat później.

Kilku żołnierzy greckich błyskawicznie porzuciło niedokończone potrawy i zniknęło szybko w windzie lewej przedniej kończyny konia.

– Szlachetni Hellenowie, przecież tak nie wolno! Rozrywki rozpraszają umysł i zniewalają ciało. Nam trzeba na Troję! – gorączkował się Odyseusz.

– Spokojnie, wodzu – odparł Koteros, wgryzając się w okazały, świński ryj. – Jesteśmy pod jej murami. Troja nie zając, nie ucieknie. Żyć też trzeba.

– Chyba nadeszła burza z ulewą. – Jeden z żołnierzy nasłuchiwał miarowych odgłosów z zewnątrz.

– Uruchomić piorunochron i opancerzenie! – pospiesznie zarządził Cerebos, a jego brat nacisnął klawisze na smartfonie. – To na wypadek, gdyby Zeus rzucił w nas piorunem – wyjaśnił zdumionemu Odyseuszowi.

Odgłosy szybko zostały stłumione.

Po kilku godzinach bracia ukryli za pomocą sterowania metalową powłokę konia trojańskiego i na powrót stał się on drewniany.

 

– Biada nam, biada! – Tym razem usłyszeli z zewnątrz donośny głos męski.

– Kasandra zmieniła płeć? – zapytał dowcipnie jeden z Greków.

– Niechby tylko spróbowała! Niemożliwe! Taka sztuka! – krzyczeli pozostali ze śmiechem.

– No, byłaby strata dla całej Hellady!

– He, he! Prawda!

– Nie dziwię się Apollinowi. Mnie od razu uwiodła.

– I mnie.

– I mnie także.

– Hm. Wychodzi na to, że tylko ja jeden nie byłem ze słynną trojańską królewną oraz wieszczką – stwierdził z przekąsem Odyseusz.

– I żałuj, wodzu, żałuj! – rozległy się głosy dookoła.

Poczuli wyraźne, prostoliniowe ruchy olbrzymiego konia. Najwidoczniej jechali w nim ku Troi, jak zaplanowano.

– Biada, powiadam wam! Oddalcie tę pułapkę, bo przyniesie zagładę! – Na zewnątrz dalej wydzierał się zrozpaczony mężczyzna.

W bok konia uderzyło coś niewielkiego.

– To Laokoon, kapłan Apollina. Próbuje z synami powstrzymać wjazd konia do Troi – relacjonował Diomedes, wyglądający przez szybkę w oku wielkiej machiny. – Rzucił oszczepem. Pewnie chce udowodnić, że ktoś tu jest.

– Pomiesza nam szyki! – niepokoił się król Itaki.

– Spokojnie, wodzu. Na nic się zdadzą starania jego i synów.

– O czyich synach mówisz, Diomedesie?

– Laokoona.

– A odkąd to kapłanowi wolno płodzić dzieci?

– Nie wolno. W tym sęk. Zbezcześcił kult Apollina i nie minie go kara. Zaraz poprosi Posejdona o nową burzę dla greckiej armii, by zmieść nas z powierzchni ziemi. Równocześnie jednak Apollo wyśle dwa krwiożercze węże, by ostrzec Trojan przed naszą „końską pułapką”, a te zabiją omyłkowo kapłana z synami. – Posłyszeli przerażający krzyk mordowanych. – Trojanie właśnie teraz to widzą. I, uznając śmierć całej trójki za znak od bogów, wprowadzą konia za mury. Dobra nasza! Jasnowidz przypadkowo i wbrew swej woli wielce nam dopomógł.

 

Rzeźba antyczna „Grupa Laokoona”, Wikipedia

 

Grecy spokojnie poczęli rozchodzić się na leże, część udała się do windy jadalnej, inni do salonów masażu i SPA.

– Może nieco świateł i muzyki dla ukojenia nerwów, królu? – zaproponował uśmiechnięty Cerebos, po czym uruchomił telefonem umieszczone pod sufitem błyskające kule i wieże stereo oraz wyciszenie akustyczne.

Po chwili rozległy się wyjątkowo głośne takty heavymetalowego utworu.

Odyseusz ryknął i czym prędzej zasłonił uszy, spoglądając z przerażeniem na uśmiechnięte twarze współtowarzyszy.

– Ta kapela daje czadu! – chwalił jeden, wystukując rytm dłońmi na kolanach. – Nieźle sadzą!

– Są niesamowici! – przyznawał z lubością drugi, zamykając oczy i kładąc się na pościeli. – Trzeba pojechać kiedyś na koncert.

– Co to za piekielne dźwięki?! – próbował przekrzyczeć utwór król Itaki. – Czy to Hades zawitał do nas jeszcze przed bitwą?

– Nie, spokojnie, Odyseuszu.

– Jeśli wolisz, włączymy pop. Albo reggae. Ballady rockowe też są spoko.

– Nie, zostaw to – rzekł syn Achillesa. – Mocne uderzenie jest najlepsze do zemsty!

– Neo, wyluzuj, przecież wiesz, że wygramy. Pomścisz ojca.

– Panowie, kino już otwarte, zapraszamy do kończyny tylnej lewej. Premiera filmu o templariuszach. – Cerebos zachęcał głośno towarzyszy, wskazując odległą windę. – A, jeśli ktoś woli, w prawej obok jest nadawana komedia romantyczna z gwiazdami Hollywood.

– Dość! – zaoponował rozgniewany Odyseusz, zrywając się z wygodnego fotela. – To są chyba jakieś kpiny! My tu jesteśmy, aby walczyć, a nie oddawać się cielesnym rozrywkom! Mamy zdobyć Troję!

– O, przepraszam, z całym szacunkiem, Odysie, lecz ciebie czeka jeszcze mnóstwo przygód i podróży, a nam się także coś od życia należy! – ryknął gniewnie król Krety Idomeneus. – Póki nie zapadnie zmrok, nie możemy i tak niczego uczynić. Każesz siedzieć tyle dni w zatęchłym, cuchnącym brzuchu jakiegoś drewnianego potwora, dopóki nam nie zesztywnieją stawy?! Walczyć, umierać, poświęcać życie?! A wszystko tylko dlatego, że jakiegoś rogacza zdradziła kobieta?! Też mi powód!

Na te słowa dopadł do niego mąż Heleny, chwytając za gardło.

– Puuść! – zarzęził ostatkiem sił przyduszony Idomeneus.

– Odszczekaj to, psie! – Menelaos nadal trzymał zaczerwienioną szyję nieszczęśnika.

– Może to odszczekać nawet po stokroć, lecz i tak wszyscy wiedzą: jesteś słaby, Menelaosie – stwierdził ponurym tonem Antielos. – Ta kobieta cię omamiła. Wystarczy tylko, że znowu spojrzysz w błękitne oczy, a wybaczysz jej wszystko, nawet zdradę.

– Nie, nieprawda, jak dorwę tę sukę, to jej powyrywam…

– Po grecku proszę! – przerwał zniesmaczony Odyseusz.

– …podios z kulos!

– Nie zrobisz tego. Kochasz Helenę nad życie. Znam cię. I doskonale rozumiem. Na twoim miejscu też nie potrafiłbym jej skrzywdzić. Przecież to najpiękniejsza kobieta na świecie – rozmarzył się Odys.

– No to już zaczynamy rozumieć, czemu jako jedyny z naszej dwunastki nie miałeś nigdy Kasandry, wodzu – powiedział z szyderczym uśmiechem Cerebos.

– Ty też byłeś z moją żoną Heleną, łotrze?! – ryknął poczerwieniały z wściekłości Menelaos.

– Pragnę jednak wyraźnie podkreślić, że było to jeszcze, zanim poznała ciebie – uspokoił go czym prędzej struchlały Odys, uciekając wzrokiem.

 

Nieoczekiwanie z zewnątrz usłyszeli swoje imiona. To zaniepokojona Helena, obawiając się, że Kasandra może mieć rację, obchodziła kilkakrotnie drewnianego kolosa. Próbowała swój słodki głos upodobnić do tonacji greckich żon i tym sprowokować ukrywających się w pułapce żołnierzy, gdyby istotnie tam byli.

– Nie wytrzymam tego, muszę wyjść! – ryczał król Tracji Diomedes!

– Ja tak samo! – wołał rozgorączkowany Antielos. – Żona mnie wzywa. Nie usiedzę!

– Oj, bo jak przyduszę, to nie powstaniesz! – ostrzegł groźnie Odyseusz i dał znak pozostałym, aby silnie ich trzymali. Gdy to nie pomogło, zjechali z nimi windą do restauracji bądź kina.

– Sprytna, bestyjka! – Odys uśmiechnął się z uznaniem.

– Dobrze, że nikt z Trojan nie wierzy w proroctwa Kasandry – dodał Neoptolemos.

– Jak to zatem się stało, że wy jej uwierzyliście? – dopytywał władca Itaki.

– Sam rozumiesz, wodzu, skoro owa pociągająca niewiasta zabierała mnie w czasy przyszłe, pokazywała zdumiewające zjawiska i zdobycze, nieznane obrazy i przedmioty, nie śmiałem wątpić. To nie mglista zapowiedź klęski, którą głosi tu co chwila słuchaczom, głuchym na rozpaczliwe wołania, lecz namacalne dowody, które możemy zawsze zobaczyć, poczuć i dotknąć. Dla Trojan stała się obłąkana i niebezpieczna, lecz dla nas, przemierzających z nią co noc przyszłość, była od lat i jest nadal przewodnikiem po nowych, lepszych czasach.

Zamyślili się nad wagą bezcennego daru, który Kasandra otrzymała przed laty od zadurzonego w niej Apolla i którym tak hojnie obdarowywała później swoich greckich kochanków.

 

Tymczasem z rozstawionych po całym wnętrzu głośników rozległ się komunikat:

– Uwaga! Zapadł zmrok, mieszkańcy śpią po uczcie. Do broni!

– Pamiętajcie, najpierw wyskakujemy z wnętrza konia i otwieramy bramy Troi. Wojska Agamemnona powinny tam już stać, czekając na nasz sygnał. Atakujemy całą armią! – komenderował Odyseusz.

– Za naszych! – krzyknął król Krety.

– Za Grecję!

– Współcześnie, proszę…

– Za Helladę!

– Za honor!

– Za miłość!

– Za bogów!

– A co z koniem, wodzu?

– Przez uchylne kopyta, a potem bramy trzeba wypuścić całe zaplecze, by nikt żyw tu nie został. Musimy rzucić pochodnię, gdy wszyscy już wyjdziemy. Niech koń spłonie doszczętnie wraz z Troją. Należy do niej, bo został stworzony na jej zgubę.

– Nie szkoda zamontowanych w nim zdobyczy techniki? – spojrzał ze smutkiem Cerebos.

– Będą nowe. A póki co, na Troję!

– Wymordujemy mieszkańców i zburzymy ją całą! Zrównamy z ziemią! Zetrzemy w proch! – palił się do walki żądny zemsty syn Achillesa.

– Lecz opowieść o sławnej Troi i o naszym koniu przetrwa wieki. Tylko pamiętajcie, druhowie: o nowościach cicho sza! – upomniał Odyseusz i skoczył zręcznie na drabinkę.

Kilka sekund później wszyscy stali już na trojańskiej ziemi, nie zważając na ogarnianego płomieniami, jodłowego kolosa.

 

 

Koń trojański, kadr z filmu „Troja”, imdb.com

Koniec

Komentarze

Cześć,

czytałem, czekałem, czytałem i czekałem. W końcu przeczytałem i nie wiem czy ten tekst do czegoś zmierzał? Plus za wplecenie całej masy postaci historycznych i oryginalne pomysły. Od dialogów jednak bolały mnie oczy.

 

Po grecku! Współcześnie! Nie kumam, niezły azbest i delulu.

Witaj, lenti, dziękuję za opinię. :) To kolejny mój eksperyment z historią alternatywną, opartą tylko na dialogu, zatem nie mogło być tu niczego innego. Muszę to chyba zaznaczyć w przedmowie, gdyż istotnie, nie wszyscy pamiętają moje poprzednie opowiadania w tym stylu. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Tym razem przypomniałaś bardzo znaną historię. Nie wiem, czy można ją zakwalifikować jako historię alternatywną, bo przecież to raczej mit, wątek literacki i przebieg zdarzeń jest równie prawdopodobny, jak u Wergiliusza, czy Homera. Opowiadanie napisane z humorem, bardzo dobrze się czyta. Kasandra z jej przepowiedniami rewelacyjnie uzasadnia język i współczesne wynalazki i tylko Odyseusz trochę zagubiony. Nieźle się chłopcy urządzili w tym koniu! Szkoda, że musieli wyjść.

Pozdrawiam!

 

AP, zaskoczyłeś mnie niezwykle pozytywnie, bo już się bałam, że znowu sobie za wiele dopowiedziałam, a na papier/klawiaturę przelałam z tego… nic. :)

Wielkie dzięki, pozdrawiam serdecznie. heart 

Pecunia non olet

Dobry tekst, jest lekki humor, choć nie jestem fanem takiej ciągle dialogowej formy. Poduczę się na nim jak pisać dialogi. Pozdrawiam.

Dziękuję, Adexx, chociaż moim tekstom daleko do wzorcowego pisania dialogów i nadal sama żmudnie się tego uczę. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Podobało mi się, świetnie się bawiłam, czytając.

Dzięki wielkie, Pusiu; to takie moje ”zabawy historią alternatywną”, nic szczególnego. :)

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Witaj Bruce,

Co mi się podobało:

Pomysł, humor, język.

Co mi przeszkadzało:

Wprowadzasz lekkie ujęcie historii alternatywnej, ale robisz to połowicznie. Zostawiasz śmierć Laookona i końcową apokalipsę miasta. Ja widziałbym to tak, że na końcu okazuje się, że to jakaś kosmiczna inscenizacja. Dla mnie, rzeczywista krew zestawiona z humorystycznym absurdem się gryzie i psuje cały efekt.

Zobacz jak zrobiła to grupa Monty Pythona, tu wszystko do siebie pasuje, wszystko jest w podobnym tonie absurdalne:

Monty Python– The Wooden Rabbit

https://www.youtube.com/watch?v=T2PdyxMtiYM

Momentami dialogi, pomimo tego że w sumie fajne, to w zbyt dużej ilości zaczynają nużyć. Przydałyby się jakieś urozmaicacze fabularne.

Całość na plus, pod względem humoru lepiej niż w Canossie.

Serdecznie Pozdrawiam!

Follow on! Till the gold is cold. Dancing out with the moonlit knight...

Bardzo dzięki, Piotrze_jbk, to nadal jeszcze przymiarki, gdzie mi tam do porównywania z MP. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Cześć bruce !!!

 

Przeczytałem jak to się mówi jednym tchem :) Fajna historia. Ciekaw jestem skąd wiedza czy robiłaś research czy miałaś już tą wiedzę? W sumie to nie do końca zrozumiałem o co tu chodziło. Pomysł bardzo oryginalny a czytało się bardzo dobrze!!

Jestem niepełnosprawny...

Sympatyczny tekst, nie spodziewałam się tyle humoru w scenie podstępnego zdobycia Troi.

No, tak to można wojować.

Ale jakim cudem wieszczka ściągnęła ziemniaczki z innego kontynentu?

Babska logika rządzi!

Bruce, nie spodziewałam się takiego pomieszania wszystkiego ze wszystkim, ale okazuje się, że kiedy masz fajny pomysł, jeden z najbardziej znanych mitów przybiera postać zgoła nieoczekiwaną. Było zabawnie i dobrze się czytało, więc idę do klikarni. ;)

 

 – To jest…boski! → Brak spacji po wielokropku.

 

– Dobrześ uczynił, Odyseuszu, żeś wybrał drzewo jodłowe, poświęcone tak wielu bogom – zagaił Diomedes, by rozładować napięcie… → Zagaić to rozpocząć obrady, naradę lub rozmowę. Nie można zagaić rozmowy, która już trwa.

 

– Odgłos dochodzi z prawej przedniej łapy naszego konia… → Czy tu aby nie miało być: – Odgłos dochodzi z prawej przedniej nogi naszego konia

 

– Jak powiedziałeś? Dz…dzwoni? → – Jak powiedziałeś? Dz… dzwoni? Lub: – Jak powiedziałeś? Dz-dzwoni?

 

 – To jest…ten, tego…jak mawiają Francuzi… → Brak spacji po wielokropkach.

Winno być: – To jest… tentego… jak mawiają Francuzi

 

– Biada, czeka nas biada! → Czy tu aby nie miało być: – Biada, czeka nas bieda! Lub: – Biada nam, biada!

 

po czym uruchomił swoim telefonem… → Czy zaimek jest konieczny?

 

głośne takty heavy metalowego utworu. → …głośne takty heavymetalowego utworu.

 

namacalne dowody, jakie możemy zawsze zobaczyć… → …namacalne dowody, które możemy zawsze zobaczyć

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Witam Was serdecznie. :)

Dawidzie, dziękuję.

 

Ciekaw jestem skąd wiedza czy robiłaś research czy miałaś już tą wiedzę?

Nie, nie miałam, nowych źródeł jest tak wiele, że szukałam teraz dużo w necie. :)

 

W sumie to nie do końca zrozumiałem o co tu chodziło.

Taki pomysł na kolejny dialog z historią alternatywną w tle. :) 

Pozdrawiam serdecznie. heart

 

Bardzo dziękuję, Finklo. :)

Ale jakim cudem wieszczka ściągnęła ziemniaczki z innego kontynentu?

Wiesz, Grecy to znani żeglarze… Oni (za)morskie wyprawy mają we krwi. :) To zresztą była już wtedy ich ziemia (kolonie). :) 

Pozdrawiam serdecznie. heart

 

Bardzo mi miło Regulatorzy, serdeczne dzięki, zaraz wszystko poprawiam. :)

Pozdrawiam Cię serdecznie. heart

Pecunia non olet

Zabawne i lekkie. Wplecione dużo ciekawej historii, jak zawsze u Ciebie.

Miałem cały czas nadzieję, że skoro to historia alternatywna, to w finale coś pójdzie nie tak. W końcu tylko się domyślali, dokąd jest wleczony koń.

Miałem tylko problem ze smartfonem, on wymaga całej sieci komórkowej i przekaźników. W dziewiczym terenie antycznym chyba lepsze krótkofalówki… lub wzmianka o boskim satelicie geostacjonarnym :)

Hej, Marzanie, słusznie prawisz, wplotę tego satelitę, dzięki.yes

Pozdrawiam serdecznie. :) 

Pecunia non olet

Bardzo proszę, Bruce. Miło mi, że mogłam się przydać. :)

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Zawsze, Regulatorzy. :) Twoja pomoc jest bezcenna. :) Pozdrawiam serdecznie i bardzo dziękuję. heart

Pecunia non olet

Lekkie, zabawne, przeczytałem z przyjemnością. Dialogów faktycznie jest sporo, ale w komedii cisza się nie sprawdza.

 

Językowo zastanowiło mnie jedynie użycie słowa “prostolinijne”. Mogę nie mieć racji, ale w odniesieniu do ruchu to chyba przesadny dla tak lekkiej konwencji archaizm. Może lepiej “prostoliniowe”?

 

> Poczuli wyraźne, prostolinijne ruchy olbrzymiego konia.

 

Podobało się, pozdrawiam

Dlaczemu nasz język jest taki ciężki

Wiesz, Grecy to znani żeglarze…

Ale wydawało mi się, że oni woleli płynąć, nie tracąc brzegu z oczu. Na Atlantyku to by nie było takie proste… ;-)

Babska logika rządzi!

GalicyjskiZakapiorze, dziękuję, racja, poprawię. :)

Pozdrawiam serdecznie. :)

 

Finklo, z pewnością, Atlantyk jest jednak spory. :) 

Pozdrawiam serdecznie. :)

Pecunia non olet

Ale wydawało mi się, że oni woleli płynąć, nie tracąc brzegu z oczu. Na Atlantyku to by nie było takie proste… ;-)

Jaki problem – wysłać dwa statki, każdemu na burcie namalować swojski grecki brzeg, niech płyną obok siebie cały czas. Mogą nawet posadzić oliwki w wiaderkach laugh

Tu w sumie tylko Morze Egejskie, zatem na spokojnie. :) Prawie sami swoi. :) 

Pecunia non olet

Jaki problem – wysłać dwa statki, każdemu na burcie namalować swojski grecki brzeg, niech płyną obok siebie cały czas. Mogą nawet posadzić oliwki w wiaderkach laugh

Kurczę! Jakie to proste! Że też nikt wcześniej na to nie wpadł! ;-)

Na przykład w Fun-tastyce. Całkiem niezły podkład pod zabawny tekst.

Babska logika rządzi!

– Nie, nieprawda, jak dorwę tę sukę, to jej powyrywam…

– Po grecku proszę! – przerwał zniesmaczony Odyseusz.

– …podios z kulos!

XDDD

Krótko i na temat – pierwszy tekst od dawna, przy którym kwiczałem ze śmiechu. laugh Odyseusz niby taki rozgarnięty, a na Kasi się nie poznał…

BTW, co do anachronizmów, oto mem, który mnie strasznie rozbawił, a mojego tatę (historyka specjalizującego się w dziejach Mezopotamii) oburzył. Dlaczego? Bo Sumerowie nie jedli pizzy…

Show us what you've got when the motherf...cking beat drops...

Nie ukrywam, że myślałam, że będzie o pasożytach ;P

 

Tekst ma swój urok i na pewno jest dowcipny, ale troszkę hermetyczny.

Liczba nawiązań mitologicznych oszałamiająca.

 

Przy okazji czytałaś cykl o Percy Jacksonie? Oficjalnie dla dzieci, ale kto by się tym przejmował!;)

 

Na mój gust tego dialogu jest za dużo.

Natomiast to poplątanie mitologiczno-współczesne bardzo ładnie poprowadzone i takie głupie, że aż się poplułam lekko;)

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

SNDWLKR, dziękuję bardzo, a mem wyborny, pękam! laugh

Ambush, dzięki, dialogowo to ja czasem z powodu głupawki mogę w nieskończoność. blush A nachodzi mnie na takie teksty, gdy już życie mocno dobija… Te pasożyty – niezła myśl. laugh

 

Pozdrawiam Was! heart

Pecunia non olet

Cześć!

 

Odyseusz musi być wyjątkowo cierpliwy, bo już gdzieś tak w okolicach piątego przypomnienia „panowie, po grecku!” większość ludzi trafiłby szlag.

 

Restauracja, spa, kino – kurde, luksus jak marzenie, ale koń musiałby być chyba bardzo wielki, żeby pomieścić takie rzeczy?

 

Ciekawa opowiastka… zdaje się, że byli to jacyś podróżnicy w czasie? Bo przepowiednie Kasandry swoją drogą, ale smartfona to raczej na samych przepowiedniach się nie zbuduje.

 

Zabawnie było na pewno, czytało się szybciutko i leciutko.

Precz z sygnaturkami.

Hej, Niebieski_Kosmito, myślę, że ich tam wszystkich już dawno trafił szlag. :) 

Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam. :)

Pecunia non olet

Nie potrafię odpowiedzieć na proste pytanie, dlaczego tak długo , pomimo przeczytania od razu, czekałem z komentarzem. Może dlatego, że będzie krótki? Oto on: ubawiłem się, również teraz, przy wyrywkowej powtórce. 

Dziękuję i pozdrawiam

heartAdamieKB, dziękuję Ci bardzo, bo to taka prosta rzecz… Pozdrowienia. smiley

Pecunia non olet

Bruce, rozbawiłaś mnie pod koniec dnia. W dobrym nastroju pójdę spać. Nic już nie będę czytał, żeby nie popsuć wrażenia. Podziwiam wiedzę albo taki research. :)

Wiedza u mnie mizerna, zapewniam, ale chęć rozbawienia – stokroć większa. :) Dziękuję bardzo, Koalo75, cieszę się niezmiernie. :)

Pozdrawiam serdecznie. heart

Pecunia non olet

Nowa Fantastyka