
komentarze: 915, w dziale opowiadań: 801, opowiadania: 363
komentarze: 915, w dziale opowiadań: 801, opowiadania: 363
Gratuluję wszystkim uczestnikom, chwała zwycięzcom!
Dziękuję również :)
tylko limit 30 000 znaków strasznie niski… brrrr.
Tylko ten limit znaków na to za niski :/
No, zgadzam się! Ja już mam 35 000, a jeszcze jedną scenę muszę skończyć. Czy nie jest choć trochę gumowy ten limit?
Oprócz dziwnych oczu i złamanego palca wskazującego niepokoją mnie nożyczki wbite w dłoń właścicielki mieszkania…
W tekście głównym też brakuje kilku ilustracji, a przynajmniej u mnie się nie wyświetlają. Widzę osiem, ale z tekstu wynika, że ma być więcej?
To pierwsze jest bardzo niepokojące, a drugie słodkie.
Gratuluję!
I gdzie ta ilustracja? Też chcę zobaczyć… :(
Coś się nie wkleiło?
No, podobało mi się! Lęki odmalowałeś zgrabnie, a moment wybudzenia jest oczyszczający, zwłaszcza po zaprezentowanym koszmarze, z którego wybrzmiewa osamotnienie i hmm… makabra? Kruk jest tak wieloznaczny, że wytłumaczenie znaczenia w tekście uznaję za zasadne, a jedyną wątpliwość wzbudziło we mnie szeleszczenie:
Kiedy świadomość znika w nieokreśloności
A las ciemności
Oprócz rymu jest tu po prostu nienaturalny szum, gdy czyta się na głos. → moim zdaniem ofc.
Pozdrawiam
MG
W zasadzie po stylu odpowiedzi w komentarzach i linkach do youtube, ale przez felieton Vactera zmieniłam zdanie
:( Miałam Cię w kapowniku i tu, ale przez felieton zmieniłam zdanie… Dałam się nabrać!
Przy Pamiętniku badaczki w moim kapowniku mam “Jim”, ale trochę straciłam wyczucie, więc pieniędzy na to nie postawię.
I Dawida.
Ja myślę, że Twój jest Projekt Opportunity, ale kilku opek nie zdążyłam przeczytać…
Bo dobrze się skrywasz :)
Nie szkodzi, dlatego właśnie zmieniłem tytuł, bo wiersz nie dotyczy tylko tego rodzaju broni, a broni w ogóle i moja interpretacja / inspiracja jest najmniej ważna.
Nie miałam zamiaru dawać Ci pstryczka w nos, bo “to już wiem”, raczej zdziwiłam się, że otworzyłeś mi w głowie dawno zapomnianą szufladkę.
bardzo desperacko poszukują kogoś do armii, skoro nawet takiego starego połamańca jak ja próbowali przekonać
A może zwyczajnie wpadłeś jej w oko, skoro nawet o jej bieliźnie zdążyliście porozmawiać…
O braku butów Tusk się nie zająknął…
Edytka:
Twój komentarz urósł, więc mój także musi…
ucieszyła Twoja interpretacja, bo była zupełnie niezamierzona – a pasuje.
Widać ujęłam to bardziej globalnie, z kręgiem życia i wgl, skoro Cię ucieszyła ta interpretacja, to mnie też. :D
Ok, to nie odebrałam zachowania Kasi jako butę, a raczej właśnie roztrzepanie – pewnie błędnie.
Lukusta faktycznie podkreśla, że jest pod wrażeniem morderczych zapędów Kasi – rozumiem.
Jednak jako czytelniczka chciałabym przeczytać dalszą część opowieści z rozwinięciem (może bez czterech ostatnich linijek), bo tak ta historia mi się spodobała, że chciałabym, żeby trwała dłużej.
Pozdrawiam
MG
Już to gdzieś słyszałam, lata temu, ale w życiu bez Twojego wyjaśnienia nie przypomniałabym sobie tego w kontekście wiersza.
Czyżbyś zgłosił się na dobrowolne szkolenie i myślisz, jak to będzie?
No i pewnie teraz złamię nogę albo coś, bo sprowadziłam ją do roli konserwatora… upss
Ciekawi mnie Twoja inspiracja, też się komuś naraziłeś?
hmm… Jeśli Bóg jest zegarmistrzem, a świat to Jego zegar, to kostucha może w jego mechanizmie wymieniać zużyte tryby?
bruce – Bestyjka
Jasne, chyba żabiego króla ci przysporzymy.
A nie przysposobimy?
Toż to Małgoś(-,) jak żywa!
Posłuchaj mnie i oddaj ją!
Tu chyba oddal powinno być.
Osobiści doradcy monarchy, a także krajowy parlament(+,) debatowali teraz nieprzerwanie o sprawie najwyższej wagi
Mnie nazywano, zresztą z(-)godnie z pełnioną funkcją, „oficjalną trucicielką rzymską”.
To tak, zabrakło mi w opowiadaniu ograniczenia dla magii, bo można dodać informację o tym, że pierścień nie może posłużyć do zmiany wydarzeń, które pierwotnie przez magię pierścienia miały miejsce. I tak w scenie z Lukustą, która jako pierwsza wypowiedziała życzenie, rozumiałabym, dlaczego później Kasia nie może tego zmienić. Z drugiej strony nie mogłaby zrobić krzywdy królowej Bonie i potomkom, ale akurat mogło na nich więcej niebezpieczeństw czyhać…
Zabrakło pokazania, że Kasia jest roztrzepana, w konsekwencji czego gubi pierścień. Nie doprowadziłaś do tego w opowiadaniu, tylko poinformowałaś o tym.
(Edytka: Ostatni) Jedyny zarzut to przyśpieszenie na końcu, wciągnęłaś mnie tą opowieścią i szybko streściłaś koniec.
A teraz powiem, że czytałam z przyjemnością! Dałam się wciągnąć. To połączenie baśni z różnymi okresami historycznymi i ciekawą bohaterką władająca magią pierścienia przypadło mi do gustu od pierwszych zdań, a później tylko wciągało głębiej i głębiej – tym bardziej bolało streszczenie na końcu. W dodatku główna bohaterka jest taka uparta i tragiczna, bo od samego początku przegrana, co powoduje, że się z nią sympatyzuje (pomimo tych wszystkich morderstw).
Podobało mi się, bardzo ciekawa postać i intrygi!
Nieświadomie ramiona skojarzyły mi się z mężczyzną, więc mglistą postać połączyłam z kobietą. Symbolizuje ją mgła, bo… tu mnóstwo skojarzeń, powodów i porównań się u mnie pojawiło. Lubię takie wiersze. Dużo się można dowiedzieć o sobie dzięki nim.
Dlaczego nie dowie się niczego więcej? Skoro jest w stanie staranniej dobierać wyrazy, żeby jej uśmiech nie zastygał, to pozostał świadomy i zdolny do myślenia, więc coś tam się jeszcze dowie, choćby zamknął oczy i uszy na świat.
Wiersz ładny.
A moją pierwszą myślą była matura “błękitne koszule”. I życzenie kobiety skierowane do partnera, że są ze sobą tak długo, bo od młodzieńczych lat, żeby upływ czasu tego nie zmienił, mimo: dzisiejszej “łatwości” w podjęciu decyzji o rozwodzie, oczywistych zmian fizycznych (które być może odbierają pani z wiersza pewność siebie), problemów?
Kilka słów, a tyle lampek mi rozbłysło w głowie…
Jak inaczej mieli przedstawić wojnę, od której minęło raptem 20 lat i ofiary wciąż się opłakiwało? To serial o przyjaźni, która narodziła się w tragicznym momencie historycznym, nie dokument. Realia wojenne to akurat wtedy ludzie znali bardzo dobrze i tego nie potrzebowali. Potrzebowali otuchy.
Ludzkie ubojnie zła? Czyli wiersz jest pisany z perspektywy złola, który nigdy nie wróci, bo wojna to dla niego kat. Wyszło optymistycznie! Tylko nie rozumiem, co “hojnie”? Hojnie pozmieniały świat?
Przepraszam, chyba nie zrozumiałam.
O, bohater dostrzegł niesprawiedliwość! Za pierwszym razem odrzuci wezwanie, ale za drugim już ruszy na misję ;)
Miałam romans z ZUS-em, ale dziekanaty też nie są mi całkiem obce = wiem, co piszę. Pamiętać trzeba, że w opowiadaniu potrzebny jest bohater, który zwalcza zło, więc może Tarnina wcielić się w tę rolę ;)
Przeczytałam 26 tekstów, więc zdaje się, że mam 13 punktów, które rozdzielam tak:
Projekt Opportunity, czyli rzecz o zabieraniu pracy oraz dziwnych figurach małżeńskich – 5pkt
Bedelweiss, czyli kwiat powagi – 4pkt
Szarlotka – 3pkt
Z pamiętnika młodej badaczki, odcinek 365: O kapitanie, mój kapitanie! – 1pkt
Nie, zwyczajnie głupieję na starość!
No, wyszło słodko. Myślałam przez chwilę, że to Koala popełnił to opko, ale jednak nie.
Czytało się szybko, akcja mnie zaciekawiła, głównie przez obalenie tego, co o smokach wiem – że są mądre! Inną sprawą są zwroty akcji: bezwstydna dziewica z internetu, dziewica ze szkoły, Matka Boska – odważne połączenie. Nie rozbawiło, ale humor był!
Powodzenia w konkursie!
Pozdrawiam
MG
No, jakiś świeżak może się starać na początku, ale wkrótce…
To przynajmniej moje doświadczenia
bardziej poprosił(+,) niż rozkazał rycerz.
Dużo się tu wydarzyło, choć zaczęło się dość niewinnie. Fajne opko, lekkie, nieco baśniowe. Nie rozśmieszyło mnie, ale humor dostrzegłam. Ciekawy miałeś pomysł, Anonimie.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Bardzo fajne opowiadanie, dawno nie przyciągał mnie tekst do tego stopnia, że nie pozwalałam się od niego oderwać. Sceny namiętności opisane zostały ze smakiem, ale nie straciły na zmysłowości, wszystkie opisy zostały odpowiednio wpasowane i nie nużyły, fabuła świeża i nawet niezahaczająca o znane motywy (przynajmniej mnie). Narracja poprowadzona lekko i z humorem pozwalała płynąć, a kolejne sceny po prostu same wyświetlały się w głowie. Podobało się!
Powodzenia w konkursie(?).
Pozdrawiam
MG
No, czasem jak siądę i myślę…
Z moją średnią mogłem liczyć tylko na skierowanie do pracy w ewidencji dusz(-,) albo w dziale kontroli jakości smoły i innych substancji palnych.
guzy na głowie prawie takie duże(-,) jak rogi.
Urozmaicone, ciekawe opowiadanie. Czytało się bardzo szybko i humor był zauważalny. A panie z dziekanatów, urzędów itd… temat na osobne opowiadanie z fabułą opartą na klonowaniu.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Dziękuję :)
Przy tym “poprosić” jest już w następnym zdaniu i wypadałoby uniknąć powtórzenia.
Rozumiem, choć mnie to nie przekonuje. To świadczy o autorze, a akurat Ty, Anonimie, bez problemu byłbyś w stanie to ominąć. Zwyczajnie zastanowiło mnie to sformułowanie, bo może lokalnie gdzieś tak się mówi :)
Żart z monetą – the best.
Żart z imieniem królewny jest na pewno bardziej oryginalny (“tatuś poprosił, aby wybrała jakieś ładne imię znaczące mniej więcej oświata” – axis mundi łac. “oś świata”), ale to nie znaczy, że lepszy.
Oczywiście, ale z żalem przyznaję, że nie odpowiadam za to, co mnie śmieszy. Decyzja zapada trochę poza moją wiedzą i zgodą. Osobiście wybrałabym inne momenty i może więcej…
Pozdrawiam
MG
Unzera stworzono(+,) poddając eksperymentom polskiego więźnia
stał na czele Niemieckiego Towarzystwa do Walki ze Szkodnikami(+,) opracowując niesławny Cyklon B
Ciekawe opowiadanie, trochę mnie nawet wciągnęło i zdarzyło mi się uśmiechnąć – zapisanie w umowach przynajmniej cztery “ha” – to tak abstrakcyjne, że aż siadło. Czytało się szybko i nic mnie raczej nie zatrzymywało (oprócz tego, co wisi powyżej). Nie znam Łodzi, więc może jakieś smaczki nie zostały przeze mnie wyłapane, ale mimo tego bawiłam się dobrze.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Nie rozbawiło mnie, ale piszesz, że nie to było celem, więc ok. Zastanawiało mnie, dokąd to zmierza, ale nie wciągnęło w wir wydarzeń, w sensie – nie obgryzałam paznokci z niepokoju. Nie powiem, że mnie znużyło, ale zwyczajnie czegoś zabrakło, żeby porwać. Doceniam, że poświęciłeś dużo czasu na poszukiwania rozwiązań, żeby wszystko zagrało, ale fabularnie czegoś zabrakło.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Hmm… No, czekałam, aż coś się wydarzy i tak zastał mnie napis “koniec”. Znużyło mnie i nic nie rozśmieszyło. Przykro mi. Przez całe opowiadanie czułam się, jakby to ciągle był wstęp.
Może następnym razem…
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Czy przez ostatnie problemy techniczne portalu, można liczyć na przedłużenie terminu głosowania do końca niedzieli (to tylko przykład – nie naciskam)? Głosów jest mało, a chyba dziś kończy się termin…
rodzice zaprosili Czarną Wróżkę na chrzestną
Mówi się tak? Zaprosić na chrzestną, a nie poprosić o zostanie chrzestną? Nie wiem
Żart z monetą – the best.
Podobało mi się to opowiadanie, czytało się płynnie. Rozbawiło mnie na początku, a później utrzymywało w dobrym humorze. Mam wrażenie, że tempo zmieniało się wraz z przedstawionymi wydarzeniami – początkowo wspinało się pod górę, a na końcu jakby z niej zbiegało w podskokach, aż wpadło rozpędzone na napis “koniec”. Ostatecznie bawiłam się dobrze, zaciekawiło mnie, więc życzę powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Czując lufę przy skroni(+,) myślałem tylko o tym, czy panienki z przybytku „Odkupienie Win – Na Kolana” wzorowały stroje na marynarce Wenusjanek…
O Spaghetti wiedziałem tylko tyle, że kiedyś nadleciał Latający Potwór Spaghetti, ludzie spanikowali, a okazało się, że jest taki miękki(-,) jak kluski na obiedzie (+u?) babci.
Weszliśmy. Nie wiem(-,) dokąd, bo zamknąłem oczy, żeby nie rzygać, ale jak otworzyłem – cholera, wiecie, co znaczy popełnić największy błąd w życiu?
Czy nie powinno tu być “gdzie”?
To zapierdalaj tam(-,) albo cię ostrzelają.
Takie nieśmiałe sugestie.
Opowiadanie jest ciekawe, lekkie, wciągnęło mnie. Czytało się szybko i raczej bez przeszkód. Nie rechotałam, ale humor dostrzegłam. Podobał mi się wątek polityczny i intrygi, zaskoczył mnie pasażer na gapę, ale to już wskazywano w komentarzach wcześniej. Szkoda, że nie wiemy więcej o starszym bracie, bo tak łatwo przyszło mu poświęcenie bliźniaka…
Generalnie opko oceniam pozytywnie! Podobało się!
Pozdrawiam
MG
Opowiadanie dynamiczne. Lekkie. Czytało się szybko. Mam wrażenie, że autor bawił się bardzo dobrze przy pisaniu.
Powodzenia w konkursie.
Pozdrawiam
MG
Krokus – Baśń o smoczych pieśniach
biegnie za dziewczyną, ale nie wie(+,) co powiedzieć.
Nic Gniewko nie mówi, tylko płoni się(-,) jak podlotka.
podlotek
Przez moment widzi przed oczami całą podróż, jaką odbył od wyjścia z wioski, przez pobicie Jaroszka i przystanie do Liśny, aż do teraz(+,) gdy jest już prawie taki jak ona.
Gniewko póki co zna tylko kilka pieśni.
A tego podobno nawet potocznie nie przystoi używać.
Kto jak nie taki zgryźliwiec czar mógł rzucić?
nieśmiało proponuję “jeśli” zamiast “jak”.
Wie(+,) gdzie mieszka i wie, że dziś nikt do niego nie zajdzie, to jedyna taka okazja w roku.
Przychodzi zmierzch, szarość zagarnia i przykrywa czerwcową zieleń, a las niby cichnie, tylko raz po raz odzywa się złamaną gałęzią, ptasim śpiewem(-,) czy gardłowym warknięciem.
znajduje smoczą skórę o czarnej(-,) wypłowiałej barwie.
Ale najbardziej Gniewko lubi, gdy Liśna śpiewa. Myślał, że śpiewa tylko umierającym zwierzętom, a wychodzi na to, że śpiewa, gdy ma nastroje: nastrój zły, nastrój dobry, nastrój melancholijny, radosny, refleksyjny, a najpiękniej śpiewa, gdy patrzy na niego.
Ciekawa baśń, Krokusie. Czytałam z zainteresowaniem. Podobało mi się zestawienie życia wiejskiego z magią leśną. Nastrój, który stworzyłeś zostaje z czytelnikiem jeszcze na chwilę po zakończeniu lektury. Trochę boli brak kary dla złoczyńcy, przydałby się chociaż jakiś samosąd ;)
Ujmujący w opowiadaniu jest także jego subtelny, spokojny charakter oraz to, że z tekstem się płynie, ma swój rytm.
Edytka: Dlaczego pieśni smocze?
Pozdrawiam
MG
Opowiadanie uważam za ciekawe, z wartką akcją, ale nie rozbawiło. Tekst żartobliwy jest bezsprzecznie, ale nie rechotałam. Za to bawiłam się dobrze, czytałam z przyjemnością, ciekawiło mnie, co będzie dalej i jak to się wszystko zakończy.
Też nie wyłapałam nawiązania do tytułu, ale ostatecznie całość mi się podobała.
Pozdrawiam
MG
podejrzewając raczej niesmaczny żart(-,) niż zagrożenie.
Przykurczony, ociekający wodorostami, tak poszarzały, że wydawało się, że zasysa wszelkie barwy z otoczenia(-,) wodnik pochylił się nad centaurem.
Dlatego, gdy krasnolud przegalopował na żyrafie pozbawionym wszelkiej finezji ruchem w przeciwnym kierunku, pęd powietrza odepchnął ich w przeciwne strony.
Przyznaję, że nie rozumiem tego zdania.
Skłonił się całkiem elegancko, jak na wodnika, i poczłapał monochromatycznie w stronę bagiennych czeluści.
W sensie jednokolorowo? Bo to raczej właściwość materii, a tu mamy czynność…
Z drugiej strony drogi pojawił się Kharafka.
Po drugiej stronie?
Wypisałam kilka sugestii, ale to tylko do przemyślenia. Zatrzymywało mnie coś w kilku miejscach, ale przyjęłam to jako styl, konwencję… widać konsekwencję, więc się nie czepiam. Barwne to opowiadanie. Rozśmieszyło mnie zrobienie barana z owcy, nie wiem dlaczego, ale tu dałam się złapać. Dużo się tu wydarzyło, jak na taką ilość znaków, więc czytało się szybko, ale chyba zaczęłam od drugiej części?
Podobało się.
Pozdrawiam
MG
Przejęli się, wiem, bo mieliśmy zebranie.
Odkłaniam się niżej.
Podobało mi się, ale nie rozbawiło. Humorystyczny, żartobliwy to tekst jest, ale liczyłam na więcej (bo spojrzałam wcześniej na komentarze – mój błąd). Uważam za najsłabszy fragment z zoofilią.
Na plus: sięgnięcie do mitologii, obalenie mitu herosa i sklejenie kilku opowieści w jedną.
Pozdrawiam
MG
Oj! Znów dużo błędów, a że nie poprawiłeś jeszcze tego, co wskazali Ci inni czytający, to darowałam sobie wypisywanie…
To jest pomysł, a nie skończone opowiadanie. Tak to widzę. Przykro mi, ale trzymam kciuki za powodzenie w konkursie ;)
Te walki trochę kojarzyły mi się z Fight Clubem
Same.
Pozdrawiam
MG
Maciek zauważył jakiś ruch katem oka.
Wyglądało jak wysoka na metr komoda, z tym(-,) że zamiast blatu miała dziurkowaną płytę.
Naturalniej bez akcentu.
dźgnęło(+,) porażając prądem.
Dostawali pokarm i gaszono na osiem godzin światło(+,) by mogli się wyspać i odpocząć.
Mało zgrabne zdanie. Warto przemyśleć przeredagowanie.
Gdy obcy nauczyli się już rozmawiać po polsku(+,) jeden z nich odwiedził uwięzionych.
Kowalscy bardzo cierpieli i nie mogąc d(ł)użej znieść tych osobliwych tortur(+,) z radością
usłyszeli(przyjęli?), że zostaną teraz zabici.
Przemierzamy kosmos(+,) zabijając inne rasy.
To tyle, a teraz czas na żart.
Potem powiedział do drugiego obcego.
– Daj listę!
Ten podszedł i podał mu kartkę papieru. Obcy zaczął czytać.
Gdy kończył, Kowalscy zdumieni zrozumieli, że opowiada im się dowcip.
Odpowiednich przedstawicieli gatunku wybrali, nie ma co.
Ocaleli tylko ci(+,) co mieli słabe poczucie humoru.
W Warszawie zebrała się grupa studentów filozofii i debatowali do drugiej w nocy.
Grupa debatowali? To trzeba przeredagować.
dwie strony tekstu zapisanego na najprostszym edytorze.
Na kartce, ale w edytorze.
Ugodziło ich w to(+, w) co wierzyli.
To przez nas doszło to tego szyderstwa
Wielu z tych, którzy przeczytali wiadomość studentów filozofii(+,) popadło w ciężkie depresje.
Oj! Uśmiechnęłam się kilka razy, ale to nie były chyba te momenty, które zaplanowałeś, Anonimie. Dużo masz jeszcze tutaj do poprawy. Pomysł był ciekawy, końcówka nieco rozczarowała, ale chciałabym poznać chociaż dwa te mordercze żarty.
Pozdrawiam
MG
Ja tam wybuchnęłam śmiechem na końcu, bo jeśli była to zabawa z oczekiwaniami czytelnika, to uważam, że wyszło cudownie! I wcale nie żartuję!
Czuję się, jakby zrobił sobie z nas anonim żarty, a my daliśmy się nabrać, a że trzeba mieć dystans…
Kryteria oceny: zgodność z warunkami konkursu (ze szczególnym uwzględnieniem stopnia rozbawienia), oryginalność, poprawność warsztatowa i merytoryczna oraz nasze widzimisię.
To wyszło w 100%
Tekst podobał mi się bardzo, czytałam z przyjemnością. Całkowicie zawierzyłam anonimowi, bo (muszę przyznać) nie pamiętam wiele z tego okresu
Wciągnęła mnie ta opowieść, chociaż momentami przypomina szybki skrót historyczny, a nie prowadzenie fabuły. Mieliśmy już podobne zabawy w filmach i teatrach, więc uważam to za osobistą preferencję, a nie błąd.
Odważny pomysł i dobrze!
Pozdrawiam
MG
Humorystyczne opowiadanie, choć nie rozbawiło. Za to mnie zaciekawiło, dobrze się czytało i naturalnie przypomniało Hobbita, wersja alternatywna? XD Fajne. Pozdrawiam MG
W tej opowieści nie lubię nikogo. Czuć tutaj wakacje, wierzę w ten tłum ludzi i upał… więc jest napisane dobrze, ale humoru nie poprawia. Raczej stresuje, że ten czas nadchodzi.
Pozdrawiam
MG
Obyś miał na myśli, że ta “praca w domu” to możliwość pracy zdalnej.
Z wyprzedzeniem dziękuję.
Pozdrawiam
MG
Caernie, obyś się mylił, bo to jednak smutna wizja i niebezpieczna zarazem. Historia zatacza koła, więc stabilność pewnie wróci, pytanie co musi się stać, aby tak było. Skoro nawet w głównej bohaterce toczy się walka pomiędzy ciepłym, a zimnym “ja”, tzn że to tylko pozór, a empatia to nie jakaś tam zupa z Azji, a część natury ludzkiej. Oby!
Powodzenia!
Pozdrowienia
MG
Hmm ja odebrałam ten wiersz chyba trochę inaczej. Ja tam widzę cel w życiu i dążenie do niego, nie bacząc na całą resztę świata, a płacz czy głos dziewczyny to mrzonka, wyobrażenie, impuls… To, co pcha do celu, ale dopiero po jego spełnieniu okaże się, czy było warto… Może to zbyt optymistyczne spojrzenie, choć o to się nie podejrzewałam.
W mojej opinii z Twojego opowiadania bije zamknięcie się na świat zewnętrzny, ale nie tylko na odmienne opinie czy poglądy, ale w ogóle odrzucenie go w całości. Bohaterowie są zapalczywi, ale jako kontynuatorzy, bo właśnie zawsze tak było, od dziada pradziada. Nie widzę tu wielkiej wizji i celu, a raczej właśnie zapalczywość i ciemnogród. Przecież odejście od tradycji pozwala mur obalić.
Nie uważam jednak, że to źle. Dzięki temu, że nie jest to kalka, a oryginalna zabawa na podstawie myśli z wiersza, opowiadanie zyskuje. Bardzo mi się podobało i czytałam z przyjemnością.
Klików już nie potrzebujesz, więc trzymam kciuki ;)
Caern – Przywitajmy gwiazdę
Caern – Przywitajmy gwiazdę
Przyznam szczerze, że mam mieszane uczucia związane z główną bohaterką. Pierwsze jest bezwzględną reżyserką i nie liczy się z nikim, później nazywa przyjacielem osobę projektującą, której wcześniej groziła, bo ważniejsze są jej pragnienia. W środku jest empatyczną, ciepłą osobą, a na koniec znów hop do lodówki zagubionego astronautę.
Z drugiej strony ta jej skomplikowana osobowość dodaje charakteru nie tylko jej, ale całemu opowiadaniu. Czytałam z przyjemnością i o mały włos nie pojechałam na pętlę tramwajową, bo wciągnęły mnie opisywane wydarzenia. (Na szczęście Makłowicz szepnął mi do ucha, że to już mój przystanek ;P).
Podobało mi się także przedstawienie w opku obecnych realiów i problemów, zabawa językiem oraz przede wszystkim świeży pomysł. Czytało się bardzo dobrze, choć zwykle omijam SF.
Popieram bruce!
Pozdrawiam
MG
Żartobliwy tekst i owszem, ale nie rozbawił. Nie znużyło mnie, ale też nie zaciekawiło. Właściwie mam mieszane odczucia.
Przejęcie tekstu przez szefa było ciekawym zabiegiem, ale szkoda, że nie opisałeś samej akcji przejęcia, tylko oznajmiłeś, że tekst przejęty został.
pisarzali-żulami
Tu chyba wdarł się błąd?
Pozdrawiam
MG
Miło mi, że sugestie okazały się pomocne.
Klikam i pozdrawiam ;)
bruce – Oszukać Prokrusta
Piotrze_jbk
No to już całkiem nie wiem co mam o tym myśleć, takie ciasteczko mam na wyposażeniu.
Uszy do góry! Na każde ciasteczko znajdzie się łasuch ;)
Po męczącej podróży, we francuskim Cherbourgu(+,) nareszcie wsiedli na pokład pierwszej klasy.
Podróż się chyba nie skończyła, więc może po jej męczącej części?
Znowu ból, znowu ten sam(-,) przeszywający ból…
Tu zrezygnowałabym z drugiego przecinka, bo przecież środkowa część nie jest wtrąceniem.
ledwo widoczne były małe,
przenikliwe, złośliwieświdrującena bokioczy
Świdrujące to trudne do zniesienia, przenikliwe właśnie, więc chyba wystarczyłyby świdrujące, ale czy na boki? Nie wiem.
Wszystkie cechy były doskonale widoczne dzięki zapalonym tu zawsze światłom.
Tu mam zagwozdkę, zawsze zapalone, czy zapalone raz i ciągle świecą, a może zawsze zapalane?
Twarz intruza była
do(na) poziomie łóżka, zatem dziwaczny mężczyzna najpewniej chodził na czworakach.
Szybko, bo
wdaje(może wdać) się zakażenie!
Był niezwykle wytrwały w realizacji
swegopostanowienia.
Lekarze przyglądali się temu w niemym podziwie.
z niemym podziwem
Żałoba po ojcu zbliżyła go bardzo do ukochanej matki Lydii, lecz mężczyzna zapragnął jeszcze w inny sposób uczcić pamięć po tym, który poświęcił życie, by ratować syna, a przed laty zaraził go miłością do tenisa, zaś potem, jako duch, odegnał mitologicznego potwora, odrąbującego motyką nogi swych ofiar.
Czy zbliżenie do matki to sposób na upamiętnienie ojca?
ujrzał otaczający go bezkresny(-,) lodowaty ocean
Tu bym nie stawiała przecinka.
Bardzo fajne opowiadanie, ciekawie i przekonująco przedstawiłaś walkę człowieka o powrót do sprawności i odganianie od siebie złych duchów. Wciągnęło mnie, a powyższe uwagi to naturalnie tylko sugestie.
Piotrze_jbk
Tu chyba mamy za dużo wisienek na jednym ciasteczku
za dużo wisienek na ciasteczku
Wisienek nigdy za dużo, masz zwyczajnie za małe ciasteczko.
Pozdrawiam
MG
Hesket – Nuio
Super!
:D
Zrobione. Masz rację, ale chodzi także o to, aby pokazać w zgodzie z powieścią, że te pocałunki sprawiają jej ból.
Tak, tak, ale jedno słowo skupia w sobie dwie perspektywy. Obu stronom sprawia to ból, a jednak grają swoje role.
Z tymi wargami to długo się wahałem, czy one powinny być gorące, płonące, czy może palące. Teraz nawet myślę, że może najlepsze byłoby parzące.
O tak! Zgadzam się, że parzące pasowałyby najbardziej, żeby podkreślić, że nie w smak jest prosić, korzyć się.
Ślimak Zagłady – Sonet dla królowej balu
W zasadzie podoba mi się Twój wiersz, ale trochę przeszkadza mi niekonsekwencja w użyciu przerzutni. Może to tylko moje wrażenie, bo akurat przerzutnie lubię, ale pierwsze są, a później robi się nudniej i na końcu znów się pojawia. To mój jedyny “zarzut”.
Podoba mi się dobór słów w pierwszym wersie, bo przy głośnej lekturze niemal słychać ten tłok.
I ten fragment:
Wszyscy mają kolce
lub żądła, lub podwójny, jadowity język.
Podobne odczucia mam przy wargach płonących od żarliwych próśb. → zwyczajnie mi to siadło.
Podobało się!
Pozdrawiam
MG
No, wariacja na temat “Dyliżansem przez prerię” (czy tu już nie powinno się oznaczyć cytatu? :P), ale wydaje mi się, że można było więcej poszaleć. Ciekawie się zaczęło i zostało ucięte… Szkoda.
Pozdrawiam
MG
To taki strumień świadomości w podobnym klimacie do Twojego tekstu. Ciekawy i przełomowy – mimo młodego wieku autorki, rozmawia się o jej książce na uczelniach. Po raz pierwszy użyto tam języka osiedlowego, ale też przedstawiono realia tych, co nie załapali się na polską wersję amerykańskiego snu (obiecane lepsze życie po przemianach). Czyta się szybko, ale słyszałam od wielu osób, że wolą audiobooka, wtedy ten język lepiej wybrzmiewa (dosłownie).
Mnie się podobała, choćby jako ciekawostka, więc mogę polecić.
Mnie to pachnie wojną polsko-ruską
niestety nie oglądałem, może kiedyś nadrobię.
Też nie oglądałam, miałam na myśli książkę Masłowskiej ;)
Urokliwa okolica, gdzie tuż przy drodze, jak grzyby po deszczu(+, albo nie wstawiać tu i usunąć ten wcześniej) wyrasta mnóstwo domów, wybudowanych przez jednego z najbardziej znanych deweloperów, słynie z tego, że nie dzieje się tutaj zbyt wiele. Owszem, zdarza się, że kogoś pogryzie pies lub ktoś złamie rękę(+,) spadając z roweru, ale to nie jest nic szczególnego.
W piękny(-,) słoneczny poniedziałek(-,) Witold idzie chodnikiem, pogwizduje sobie, dlatego że po raz pierwszy od kilku tygodni wreszcie się wyspał i ma dobry nastrój. Skręca w prawo(+,) spodziewając się zobaczyć panią Halinę, z którą mija się codziennie.
Jak na
swojeosiemdziesiąt dwa lata dopisuje jej wyjątkowo dobre zdrowie.
Niczym zakonserwowana w formal(+i)nie – myśli Witek.
Przez niemal większość dzieciństwa realizował niespełnione ambicje ojca, który należał do ludzi zaborczych i nie znoszących sprzeciwu.
To zawile dokładnie połowa dzieciństwa, a chyba nie o to chodziło.
Pamiętał, kiedy w wieku dwunastu lat układał drewno na opał. Pod wieczór, gdy kończył pracę i był naprawdę zadowolony z siebie, wrócił tatko. Gdy zobaczył, że szczepki ułożone są nie tak, jak to sobie wyobrażał, zwyzywał chłopca od nieudaczników.
Moim zdaniem ten akapit jest cały do przeredagowania. Czyta się źle, nie jest to płynne, zdania zdają się być pourywane i niejasne.
Nie wiem(+,) gdzie jest.
Nie przypominał sobie, żeby tatko obdarzał go czułością i brał na kolana lub kiedykolwiek pochwalił(-,) albo przynajmniej był dla niego milszy.
Dorastał(+,) słysząc słowa mantry, wypowiadane niskim głosem:
Z takim podejściem do życia(-,) skończysz(-,) jak twój wujek Franek…
Wszedł do środka i gdy kierowca ruszył, chwycił górną poręcz.
Tu niby wiadomo, co masz na myśli, ale “chwycił” odnosi nas do kierowcy, bo ma ten sam rodzaj co podmiot.
Biuro, w którym pracował, znajdowało się
na(przy) ulicy, gdzie ruch samochodów był duży.
Kierowcy często stali w korku i(+,) co prawda(+,) większość nie wyżywała się na klaksonach, ale zdarzało się, że co pewien czas ktoś nie wytrzymał, otwierał szybę i klął nie wiadomo na kogo.
Tutaj zaznaczam poprawienie czytelności, bo oryginalnie też jest dobrze.
Bywały gorsze dni, szczególnie w lecie, kiedy długo nie padał deszcz,
wtedykurz z drogi unosił się w powietrzu, sprawiając, że o świeżym powietrzu można było zapomnieć.
Po “zapomnieć” masz dwie puste spacje.
Dzisiaj zjadłem tylko dwie kromki z serem żółtym i wypiłem kawę.
Kromka z serem to już kanapka (chyba że kromka była osobno, a ser osobno?)
Witek pamiętał ten film – oglądał go w kinie razem z Agnieszką, gdzie przez większość czasu śmiał się – a zaczął, kiedy uświadomił sobie, że nici z baraszkowania pod jej sukienką.
Tu wszystko bym przeredagowała.
Pogrubione zapisałeś jako wtrącenie, więc można to pominąć, a wtedy wychodzi:
Witek pamiętał ten film(,) a zaczął, kiedy uświadomił sobie, że nici z baraszkowania pod jej sukienką.
To nie ma sensu.
Miała piękną twarz – drobny
, filuternynosek(+,) podobny bardziej do tych, jakie miewają lalki(+,) i pełne usta oraz duże oczy, do których wdzierała się zbyt długa grzywka.
Filuterny raczej uśmiech, ale nos?
Najwidoczniej wyczuła utkwiony na sobie wzrok.
Utkwić w czymś, ale na czymś/kimś?
zapytała(+,) mrużąc powieki.
Po kropce znów są dwie puste spacje.
ogromne(-,) białe wieloryby, unoszone coraz wyżej przez ciepłe powietrze.
falując(-,) jak fatamorgana.
Poczuł gorąco(-,) do tego stopnia, że musiał się rozebrać.
Może uderzenie gorąca?
Ból brzucha zaczynał być nie do zniesienia – kiedy na niego spojrzał, pomyślał, że coś musi być w środku.
Spojrzał na ból.
Małe(-,) czerwone kropelki posoki, jedna za drugą, spadały tuż obok jego butów.
Uczucie ulgi zajął na powrót strach. Dotknął palcem wskazującym
Strach dotknął.
Miejscami odbijało się od tego światło(-,) niczym (+od) wielkiego(-,) metalowego śrutu.
Patrzył na przedmiot, który wypadł z jego brzucha. Był (+coraz) większy i rozrastał się w zawrotnym tempie.
Po kilku sekundach(-,) z małego
, zielonego, metalicznegozarodka(-,) przeobraził się w głowę człowieka.
Informacja o tym, że jest zielony i metaliczny jest pięć zdań wcześniej, po co powtarzać to w kółko?
Nie posiadał rąk – powoli, jakby przyklejony do poręczy ławki,
wydostał(wślizgnął?) się na nią.
Ludzie lubią myśleć i się zamartwiać, a nas jest bardzo dużo, podobnie(-,) jak waszych głów.
Ciekawe opowiadanie, podobało mi się, ale usterek jest tutaj jeszcze sporo.
Fajny miałeś pomysł, a końcówka jest najlepsza.
Ilustracje też są całkiem niezłe!
Pozdrawiam
MG
Mnie to pachnie wojną polsko-ruską, ale przed wprowadzeniem autora do fabuły. Brzydkie to, trafne i soczyste. Podobało się!
Mam wrażenie, że się zgadzamy, bo przecież wyszliśmy od literatury, podkreśliłam w wypowiedzi, że chodzi o potrzeby dzieła i… hmm Jest dobrze? Chyba jest.
Gdyby tak było, to klops, a że zaplanował świat, w którym fabuła mogła się wydarzyć, to był to świat idealny… nie widzę tu błędu, ale się nie wyspałam, przyznaję.
Czy teksty powinny być sprawiedliwe?
Nie muszą, ale gdy nie są, to czytelnik może to stwierdzić.
I czym jest sprawiedliwość?
wartością etyczną, cechą Boga, kryterium prawnym… można mnożyć, ale po co?
Czy każdy człowiek jest sprawiedliwy?
Nope
Czy każdy system społeczny, religijny czy świecki, jest sprawiedliwy?
Jak wyżej
Czy literatura powinna być miejscem, które jest lustrzanym odbiciem idealnego świata wymyślonego przez nieidealne istoty, jakimi niewątpliwie wszyscy jesteśmy?
Dlaczego miałaby być lustrzanym odbiciem świata wymyślonego, a nie światem wymyślonym (o ile mogłaby miejscem być)?
I tak, istnieją teorie, zgodnie z którymi nieidealna istota na podstawie idealnego świata (polegając na Wolterze) może wymyślić inny świat idealny (uschematyzowany) na potrzeby swojego dzieła.
Gdyby Frodo szedł do Góry Przeznaczenia, a Tolkien zaplanowałby tylko tereny nizinne w świecie przedstawionym, to klops!
Fajny wiersz, rozwiązania bardzo ciekawe. Wciągnęło mnie i zatrzymało na chwilę.
Pozdrawiam
MG
GOCHAW – Mistrz i Małgorzata
Ja tam strukturalistką nie jestem, a przynajmniej nie w tym przypadku. Podobał mi się, zastanowił i zwyczajnie jest ładny. Przeczytałam kilkakrotnie i czuję, że będę do niego czasem wracać.
Pozdrawiam
MG
Wciągnęło, zaskoczyło, uśmiechnęło…
Co do Janka, są i plusy – będzie o czym myśleć na bezrobociu.
Pozdrawiam
MG
Vacterze!
ogromną tutaj polemikę widzę, co właściwie powinno wszystkich cieszyć. Postaram się sprostać zadaniu odpowiedzi na wszelkie pytania bądź wnioski:
Czy to na pewno ogromna polemika?
Ale uważałbym, że lepiej byłoby zbadać wpływ filozofii na drzewostan, żeby wydać jednoznaczny osąd.
Uważałbyś, ale?
Poza tym na wydruk tylu stron rozważań, pewnie wycięto tyle płuc świata, że można lekturę Platona, a nawet jakiejkolwiek filozofii, przełożyć na wypalenie dwudziestu papierosów dziennie. A, że tradycja filozofii sięga tysięcy lat, mówimy o nałogowym paleniu od czasów umownie “przed Chrystusem”.
Podtrzymuję swoje dwa argumenty.
Antropocentryzm od zawsze miał się dobrze, ale może przez to, że trudno tłumaczyć rzeczywistość zwierzętom, które tych rozważań nie zrozumieją.
Również krzesłom oraz stołom. Ale co z tego wynika?
Że stwierdzasz oczywiste.
Ale czerpiących z natury.
Przyznam, że nie zrozumiałem tego uzupełnienia.
Jak podkreślenia słowem “właśnie”, że ludzie używają dostępnych narzędzi… Jak użyć niedostępnych?
Jakąś perspektywę trzeba przyjąć.
Trzeba, czy można?
Trzeba, bo (chcąc coś zbadać, a o tym piszesz) na wszystko można spojrzeć z różnych perspektyw i nawet jeśli chciałbyś omówić wszystkie warianty, to przyjmiesz pierwszą, drugą i trzecią perspektywę…
Chyba, że zaprzestanie działań również uznamy za przyjęcie perspektywy. Wtedy jak najbardziej.
?
Jak pisarze?
Zmieniają swoje imię na imię swoich nieżyjących mistrzów? Może w tym tkwi sekret dobrego pisarstwa :).
Skrócę dla ułatwienia:
Człowiek tworzył dialogi z samym sobą
Musisz zmienić otoczenie
Muszę?
Niby nie, ale zachodzą pewne obawy ze względu na: ostracyzm, agresję i drwinę.
Na czele którego stoi ministra Gardzimózgia Bezrefleksyjna.
Czy jest to fantazja, stwierdzenie faktu czy myślenie życzeniowe? :)
Zaprzeczenie polemiki.
Nic nowego, a też trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy chce poddać się refleksji, bo i po co się dołować?
Tutaj ciśnie się na usta pytanie: I co w związku z tym? A drugie pytanie: Dlaczego trzeba?
Posłużę się cytatem:
Nie filozofuj.
Przy kołowrotku uważaj, żeby się nie ukłuć :)
Grozisz mi?
Pozdrawiam ciepło ;)
(Bo się boję)
Asylum!
Historia, którą opowiadasz jest ciekawa, spodobał mi się pomysł, odsłony w fabule – prowadzenie oraz przygody Marco na planetach Układu Słonecznego. Naturalnie, zielony ludzik, też. :DDD
Super! Cieszy mnie to bardzo.
Dlaczego nie przedstawiasz mi żywego chłopca mierzącego się z życiem, lecz czyjeś rozważania, nie wiadomo kogo – pewnie narratora, w dodatku zawikłane, bo:
a/czy dziadek jest jego dziadkiem,
b/czy był jego mentorem
c/czy starzec=dziadek
d/kto go oszukał: a, b, c?
Gdybyś chciała zawalczyć o moją uwagę, wolałabym:
->dynamiczną scenę w piwnicy (wiedziałabym jak ona wygląda, cuchnie, pachnie, wonieje, co w niej jest, było) z teraz lub z przeszłości chłopca, może dotyczyłaby ona właśnie prawdy i kłamstwa, oszustwa, bądź czegoś innego, np. wspólnego budowania rakiety,
->dużo krótszy akapit z główną informacją – skontrastowaniem zaufania/azylu chłopca z świadomym okłamywaniem go przez mentora,
->jakąś inną scenę, np. z matką, chłopcami – inny, lekarzem
No, masz rację. Przyznaję bez bicia, że po przeczytaniu Twoich przykładów, nawet nie mam co wchodzić w dyskusję.
2/ "Szeptały duchy, przelatując obok Marco". – nie zdradzaj, za wcześnie, że to były duchy.
Hmm, faktycznie mogłam dłużej utrzymać to w tajemnicy albo w ogóle pozostawić do interpretacji czytelnikowi.
3/ "Zapętlały wciąż spójną wiadomość, którą próbowały przegnać intruza".
Uprzedzasz, nie wyjaśniaj za wcześnie, pozwól odkrywać czytelnikowi, co się dzieje, o co chodzi.
Przyjmuję, znów się zgadzam, zagadki czy też tajemniczość jest najciekawsza w opkach.
Spróbuj nie wyjaśniać, nie powtarzać, innymi słowy skoncentruj przekaz, zbuduj napięcie, np. info w skreśleniach są niepotrzebne. Gdy zerkniesz dalej, zauważysz, że kontunuujesz wyjaśnianie. Nie musisz tego robić, czytelnik jest kumatą żabą. :D
Z tym mam problem, bo czasem czytelnik rozumie, a czasem chce wyjaśnień i nie potrafię tego jeszcze wyczuć. Tego mam świadomość i staram się to rozpracować (z naciskiem na “staram się”).
"Marco stał jak wryty z miną skołowanego kociątka" – rozmowa jest interesująca, i nagle rozśmieszasz, piszesz o dorosłym facecie jak o dziecku, zwierzęciu. Swoją drogą jeszcze w kilku innych miejscach pojawiły się porównania, wyrażenia rozśmieszające w podobny sposób, np, powyżej, z tym wytrzeszczem wyłupiastych oczu. :-)
W ogóle nie przyszło mi to do głowy, masz rację!
"Dopiero po dłuższej chwili mężczyzna dopatrzył się w chmurach twarzy" – czy on wypatrzył twarze w chmurach, czy chmura była jedną wielką twarzą?
Hmm… no, chodziło o wiele twarzy.
"Zaciekawione równie bardzo, podlatywały do pilota wiszącego na lince przy statku, choć ich miny nie wyglądały tylko na zainteresowane, ale zdradzały także zaniepokojenie" – podkreślenie pierwsze – coś jest nie tak; poza tym, może nie powtarzać "zaciekawienia i zainteresowania", np. podlatywały do pilota wiszącego na linie, a ich miny prócz zainteresowania zdradzały również zaniepokojenie.
Oczywiście, że tak!
Konkludując: sprawdziłabym fabułę pod kątem pod kątem kolejnych zdarzeń (sytuacji), a poszczególne sceny pozbawiłabym powtórzeń, wyprzedzeń i wyjaśnień.
Samo opko – interesujące, zwłaszcza przez konkretne rozwiązania.
Bardzo się cieszę, że mimo uchybień opko Ci się podobało. Dziękuję, że się nad nim pochyliłaś i przyznam, że dał mi do myślenia Twój komentarz, a niektóre jego fragmenty powinnam chyba wydrukować i powiesić na ścianie w formie checklisty. Generalnie zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś. Sprawy językowe poprawię bezzwłocznie, a na pozostałe kwestie będę uważać przy kolejnych opowiadaniach.
Dziękuję raz jeszcze za tak merytoryczny komentarz!
Pozdrawiam ciepło
MG
Adam Huzar – Zakon Oczyszczenia
Poszarpane kawałki ubrań i pozostałości obuwia ledwo co trzymały się na ich ogołoconych kościach, delikatnie kołysząc się na wietrze.
“Ledwo co” to raczej “niedawno”, więc powinno być tu chyba “ledwie/ledwo”.
Słysząc to(+,) Bob poczerwieniał ze złości i skarcił wzrokiem chłopaka, lecz ten nawet tego nie zauważył.
Dowody były niepodważalne, ale i tak dość długo siedział w celi, nim w końcu przyszedł wyrok, by go powiesić.
kontaminacja: przyszedł rozkaz – zapadł wyrok
Wielka Trójco(+,) uchowaj!
No, ale cóż(+,) starość nie radość.
Niewiele myśląc(+,) ruszył za kobietą i z całej siły uderzył ją otwartą dłonią w pośladki.
Nagle ktoś z głębi sali poderwał się z krzesła i rozdarł na całe gardło.
Moim zdaniem brzmi to dziwnie.
To wystarczyło, by pozostali klienci saloonu odzyskali władzę w członkach i rzucili się w panice do ucieczki.
Nie no, w nogach… XD
Trzej towarzysze Rixa i jego brata
również przestali bezczynnie siedzieć i przyglądać się rozwojowi wydarzeń. Wstali(zerwali się z miejsc i) niemalże jednocześnieiotworzyli ogień.
Co tu chcesz przekazać? Moim zdaniem jest to rozwleczone zupełnie bez potrzeby. To akcja, wszystko się dzieje szybko, więc krótszymi zdaniami lepiej przekazać dynamikę.
Upadła z impetem na podłogę(-,) po drugiej stronie i znieruchomiała, trzymając głowę nisko.
Ledwo co skończyła przeładowywać, gdy wtem usłyszała donośny głos z zewnątrz.
Tu nagromadziłeś: ledwo co, gdy, wtem i trzeba uprościć, bo zgubił się sens.
Co prawda w najmniejszym stopniu nie żałowała życia kilku typów spod ciemnej gwiazdy
Może jednak uśmiercenia? Odebrania życia?
Reguła Zakonu tego nie zabrania – odparła spokojnie Laura.
Jest jedna? Może reguły nie zabraniają…
Zakon rządził się swoimi zasadami
Jednak jest więcej.
Laura przytaknęła
na znak, że przyjęła to do wiadomości.
To się rozumie samo przez się.
Malcolm sięgnął do szuflady i wyjął z niej butelkę oraz dwie szklanki, starannie wycierając kurz z ich krawędzi.
To mi zupełnie nie pasuje do realiów.
Ostrożnie, bo to piekielnie mocne – stwierdził, czując jak gorąco rozlewa mu się po wnętrznościach.
Chyba zbyt szeroko… po przełyku, po żołądku, skoro poczuł to od razu, to jednak zawęziłabym do układu pokarmowego.
To był ulubieniec syna burmistrza, który specjalnie sprowadził go dla niego zza oceanu. Podobno kosztował małą fortunę. Burmistrz płacił mi, żebym się nim zajmował, ale to było zanim umarł. Teraz mam tylko z nim problemy. Ech, nie chcę o tym gadać.
– Rozumiem – stwierdziła Laura i zmieniła temat.
wolałabym najpierw porozmawiać z burmistrzem – odparła beznamiętnie Laura, ucinając dalszą dyskusję na ten temat.
(…)
– Niestety, burmistrz Morris nie żyje. Strzelił sobie w głowę, niedługo po tym jak vira zabił jego dziesięcioletniego syna – wyjaśnił, nie wdając się w szczegóły.
To już wiemy! Laura też.
Przepytując mieszkańców(+,) nie dowiedziała się w zasadzie niczego nowego, a wręcz przeciwnie, często dostawała sprzeczne informacje, które tylko utrudniały jej zadanie.
Nazywam się Irena Teris i jestem tutejszym lekarzem. Przyszłam do pacjenta, ale gdy tu trafiłam, okazało się, że już nie żyje.
– Ciekawe. Często chodzisz na takie wizyty domowe?
Tak, to nie było dziwne, więc skąd zaskoczenie?
Chcieliśmy jeszcze zapytać grabarza, czy jej przypadkiem nie widział…
– On wam nie pomoże – ucięła stanowczo Laura.
(…)
– Szukajcie dalej i nie traćcie nadziei – powiedziała poważnie i odprawiła rozgorączkowanych ludzi spod domu grabarza.
Zaginęło dziecko, obca kobieta pojawiła się obok cmentarza, przy którym być może to dziecko było, ale nikt nie pyta kim ona jest, nikt nie wchodzi sprawdzić, co z grabarzem i generalnie yolo.
Obca = podejrzana, nie?
– Musisz dopiero od niedawna siedzieć w ciele szeryfa, skoro cię nie wyczułam – stwierdziła chłodno.
– Jestem w nim wystarczająco długo, by się zadomowić.
Czyli dopiero się zadomowi, więc potwierdził słowa Laury. Może “zdążyłem się już zadomowić”?
Wokół unosił się dym zmieszany z drobinkami krwi i wydawało się jakby czas zastygł na ułamek sekundy, a potem agorth zwalił się jak długi na ziemię.
Czas nie jest cieczą, więc może zwyczajnie się zatrzymał?
Agorth przyglądał jej się z rozbawieniem i bez pośpiechu podążył za nią.
Agorth przyglądał się jej z rozbawieniem i bez pośpiechu podążył za nią. → zmiana szyku
Z niedowierzaniem rozglądał się dokoła(+,) rozpoznając wymalowane krwią symbole, które Laura ukradkiem pozostawiła, krążąc po jaskini.
Nad poprawnością językową i interpunkcją trzeba tu jeszcze popracować, nie udało mi się wszystkiego wypisać niestety. Oczywiście moje uwagi to sugestie i bardzo proszę, żebyś tak je potraktował ;)
Tekst jest ciekawy i wciągający. Zgadzam się, że Laurze wszystko przychodzi zbyt łatwo, a mimo informacji, że magię musi oszczędzać, nie pojawiła się żadna konsekwencja. Poza tym piszesz, że infodumpy są świadome, żeby nie rozwlekać tekstu, a moim zdaniem to one rozwlekają, bo czytelnik z dialogu mógłby się szybciej dowiedzieć tego samego, a w ciekawszy sposób i jeszcze z polem do interpretacji.
Nie podobały mi się te “filmowe” wstawki, klepnięcia w tyłek itd. To już było milion razy i wygląda na pretekst do przedstawienia sceny walki, a chciałabym czegoś nowego, konfliktu tak prawdziwego, że uwierzę, że nie ma innego wyjścia tylko sięgnąć po broń, a tak to wielka obrończyni dała się wciągnąć w potyczkę z miejscowym łobuzem. → niewiarygodne i nudne (przepraszam)
Dużym plusem są elementy fantastyczne, są ciekawie dobrane i przedstawione, połączenie wiedźmina i dr Stranga też jest na plus (moim zdaniem), weird west też był dobrym pomysłem. Generalnie opko oceniam pozytywnie, a zważywszy na to, że to dopiero początek Twojej drogi na portalu, to wygląda to całkiem obiecująco.
Powodzenia w dalszym pisaniu i dzięki za wiadomość ;)
Klik ode mnie.
Pozdrawiam
MG
A, że tradycja filozofii sięga tysięcy lat, mówimy o nałogowym paleniu od czasów umownie “przed Chrystusem”.
Nie, bo:
Zacznijmy od tego, że filozofowanie próbuje podjąć jakąś ogólną tematykę ludzką,
Antropocentryzm od zawsze miał się dobrze, ale może przez to, że trudno tłumaczyć rzeczywistość zwierzętom, które tych rozważań nie zrozumieją.
korzystając z narzędzi dostępnych właśnie ludziom.
Ale czerpiących z natury.
Co za tym idzie, próbuje zbadać coś, stawiając się ponad tym, jednocześnie nie stając ponad w żaden sposób.
Jakąś perspektywę trzeba przyjąć.
Nawet badanie termometrem wymaga opierania się na rzeczywistości, w której działanie tego termometru podlega tym samym zasadom wszechświata, co zjawisko gorączki.
Byłoby ciekawie, gdyby chory musiał w majakach przepuszczać odczyt termometru, który nie podlega zasadom tego wszechświata, przez wzory (oby tylko) matematyczne, żeby się dowiedzieć, jak wysoką ma gorączkę.
Czy swój swojego jest w stanie zbadać? Nie bez powodu mówi się o konflikcie interesów.
Filozofia to sport bez wyników.
Ingarden przewraca się w grobie, a co dopiero inni…
nasza rzeczywistość nie dobiega zbytnio od tego wyobrażenia
Ano nie dobiega…
Mijają kolejne dni, zaczynamy kurs filozofii, a na nim człowiek się czuje tak samo, jakby dopiero zaczynał filozofię od początku.
To chyba prawidłowo.
Pierwsze Platon, teraz Sokrates… jesteś gdzieś na samym początku kursu, a już krytykujesz.
Ludzie szybko (XD) zorientowali się, że filozofowanie to marnowanie cennego czasu.
I zamienili umiłowanie mądrości na papkę medialną.
W każdym razie, wyodrębniono wiele dziedzin, tak żeby każdy człowiek mógł się przyczynić do
rozwoju(degradacji) świata ludzi, bez umiejętności rozmawiania z innymi, posiadania otwartego umysłu, czy wyobraźni.
Człowiek tworzył dialogi z samym sobą, ale żeby uniknąć przesadnych podejrzeń o daleko idący narcyzm, zamienił swoje imię na imię nieżyjącego mistrza, który też nie był lepszy.
Jak pisarze?
Teraz jak komuś człowiek powie, że interesuje się lub (brrr…) ZAJMUJE się filozofią, następuje szybka reakcja. Ludzie, nauczeni przez dziedziny rozczłonkowanej filozofii, wiedzą dobrze jak reagować na wyrodną matkę nauk. Ostracyzmem, agresją, drwiną. Zabijają filozofię śmiechem.
Musisz zmienić otoczenie.
UWAGA: Artykuł jest sponsorowany z pieniędzy funduszu fundacji “Stop filozofowaniu” ze wsparciem Ministerstwa Antynauki*
Na czele którego stoi ministra Gardzimózgia Bezrefleksyjna.
Chyba jednak odgrzewasz kotleta, próbując kijem zawrócić Wisłę. Nic nowego, a też trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy chce poddać się refleksji, bo i po co się dołować? Szaremu człowiekowi i tak pozostanie biegać w kołowrotku, żeby być samowystarczalnym, co powoduje, że zamyka się na innych (bo skoro nikogo nie potrzebuje, to po co się wysilać?) i nie wymienia myśli, zanika sztuka konwersacji, staje się biernym odbiorcą starannie wyselekcjonowanych treści, więc kto, z kim i na jakiej podstawie ma się zbuntować? → dołujące, a teraz wracam do kołowrotka.
bardzo ciekawe opowiadanie. Choć to science fiction, miało w sobie coś baśniowego, co mi się podobało.
Super, bardzo się z tego cieszę ;)
Mam pewne wątpliwości co do poruszania się bohatera bez kombinezonu po różnych planetach i w przestrzeni kosmicznej. Rozumiem, że Marco był bardziej odporny, ale mimo wszystko jakieś zabezpieczenie wydawało mi się konieczne. Choć poparzenie i późniejsze założenie kombinezonu w pewnym stopniu to tłumaczyło, nadal miałem lekkie poczucie niekonsekwencji.
Rozumiem, być może faktycznie można było rozwinąć ten wątek… Przemyślę to, dzięki.
Scena na Neptunie była bardzo enigmatyczna i w pewnym sensie kontrastowała z tym, czego dowiedzieliśmy się na Marsie. Skoro zmarli trafiali na czerwoną planetę, to dlaczego dziadek Marco (lub jego część/dusza) pojawił się na Neptunie? Podobnie z duszami na Jowiszu? Brakowało mi tutaj jakiegoś wyjaśnienia.
Tutaj nie chciałam niczego tłumaczyć. Miało wyniknąć z tekstu, że życie ludzkie to wędrówka przez planety i odradzanie się w różnych formach, aż do całkowitego wypalenia. Na Ziemi występuje człowiek razem z fauną i florą, na Marsie już sam człowiek, na Jowiszu dusza uwalnia się od ciała, a na Neptunie została już resztka świadomości… Co dzieje się na innych planetach, to pozostawiam wyobraźni czytelnika.
Być może czegoś w tekście zabrakło, pozostawiam sobie do przemyślenia.
Zastanawia mnie też końcowa scena – czy Marco popełnił samobójstwo, czy może połączył się z duszą dziadka? Domyślam się, że to pozostawiłaś do interpretacji czytelnika.
Co z nim się stało, czytelnik musi sam zdecydować. Ważne, że doktor nie dostał ciała, tu miał być wyraźny koniec eksperymentu.
Mówił pan, że kontrolowaliście wszystkie spotkania i wymiany dziadka – przez moment sądziłem, że dziadek był podmieniany na inną osobę, żeby kontrolować Marco, ale później temat już się nie pojawił. Może coś źle zrozumiałem?
Chodziło mi o to, że rodzina cały czas była pod obserwacją, kontrolą, a dziadek zdawał sobie z tego sprawę i potrafił doktora przechytrzyć i sam zdobył część potrzebnych elementów.
Tak czy inaczej, bardzo mi się podobało. Historia była wciągająca i pełna ciekawych pomysłów.
To najważniejsze! Bardzo się cieszę i dziękuję za poświęcony czas i opinię ;)
Kat – Niewinność
A miało być pozytywnie… Ciekawy wiersz. Na szczęście niektórzy twórcy są wielcy i spełnieni, a czasem i z muchami w nosie… :P
Anonimie, nie wiem, czy uda mi się zapoznać ze wszystkimi opowiadaniami, które biorą udział w konkursie, bo ostatnio cierpię na brak czasu i ogólne zwątpienie we… wszystko. Jednak spośród tekstów, które do tej pory udało mi się nadrobić, to właśnie Twoje opowiadanie podoba mi się najbardziej. Nie zawsze ma się nastrój na bizarro, czy tam inne absurdy, a udana zabawa z fragmentami mitologii to klasa sama w sobie. Tutaj to wszystko zażarło! A błędy… nawet językoznawcy przyznają się do ich popełniania, dlatego nikt nie redaguje własnego tekstu, bo wtedy błędu zwyczajnie się nie widzi. Państwo profesorowie z mojej Alma Mater mieli różne zdanie na przecinek w danym miejscu, bo można, ale nie trzeba, a w zasadzie to zależy, co autor miał na myśli i co chciał zaakcentować, i nie zapomnijmy, że w tekście naukowym trzeba, ale w fikcji już niekoniecznie. Dodatkowo starsi użytkownicy języka uczeni byli według innych zasad, niż te, które obowiązują dziś, więc niestosowanie się przez nich do nowych reguł nie jest postrzegane jako błąd. A oni uważają pokolenia młodsze za (co tu koloryzować) głupie, bo upraszcza się dla nich język…
Nie ma powodu spuszczać nosa na kwintę! Ostatecznie wszyscy się tu uczą i starają się sobie pomóc, jak potrafią. Dopisałabym, że lubię Twoje teksty, ale nie wiem, kim jesteś…
Pozdrawiam jeszcze serdeczniej ;)