
Kiedy świadomość znika w nieokreśloności
A las ciemności sączy się w ziemię
Wychodzę w niezbadane rejony pół-istnienia
Gdzie krąży wokół ciernistych myśli kruk –
Znamię lęku w mojej dłoni
Piękne i przegniłe
Kruk przebija się przez gałki oczne
Sięga po najgłębsze pokłady cierpienia
Karmi się nimi – rozkwitają róże,
Ja wrastam w nieskończony rytm
Cykl emocji wieczornych
Głód nie znika, wciąż zdaje się snem
Ciągłym jak liczby rzeczywiste
Iluzja w noc się zmienia, a noc w iluzję
Głowa sięga najgłębszej doliny niebycia
Wzdycham w stronę nicości
Lecz ta nie odpowiada
Dotykam obrazu wzburzonego morza
Przeobrażam się w czerwień krwi
Żywo spoglądam w toń płomyków tchnienia
Syczących, rozdzielających
Czucie od martwoty
I wreszcie staję się czymś prawdziwym
Witaj. :)
Zaskakujące zmiany nastroju i obrazów/wizji w strofach Twojego wiersza. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Pecunia non olet
Hmmm. Rozumiem poszczególne zdania, ale jakoś nie potrafię złożyć z nich spójnej całości. Poetyckość tego wiersza mnie przerosła.
Babska logika rządzi!
No, podobało mi się! Lęki odmalowałeś zgrabnie, a moment wybudzenia jest oczyszczający, zwłaszcza po zaprezentowanym koszmarze, z którego wybrzmiewa osamotnienie i hmm… makabra? Kruk jest tak wieloznaczny, że wytłumaczenie znaczenia w tekście uznaję za zasadne, a jedyną wątpliwość wzbudziło we mnie szeleszczenie:
Kiedy świadomość znika w nieokreśloności
A las ciemności
Oprócz rymu jest tu po prostu nienaturalny szum, gdy czyta się na głos. → moim zdaniem ofc.
Pozdrawiam
MG