Robert Raks 
Pewnie, że chcę. :) Widzisz, ja dopiero stawiam pierwsze kroki, dlatego każda sugestia jest cenniejsza od ogólnikowych opinii.
Nie nauczę się dobrze pisać, jeśli będę 'strzelał' opowiadaniami na ślepo – licząc, że amunicji wystarczy do czasu, aż zacznę trafiać w tarcze odbiorców.
Ba, później dochodzi jeszcze kalibracja celownika, żeby próbować ustrzelić najwyżej punktowane, środkowe kółko w kolorze gustów :) – ale małymi kroczkami, oby kierunek był dobry.
_________________
regulatorzy, Cześć
Dzięki za poświęcony czas.
Kolekcjonerze Liter, początkowo czytałam zaciekawiona…
W którym momencie zaciekawienie zniknęło? – szczerze pytam :) to dla mnie ważne.
…i choć nie udawało mi się pojąć wydarzeń opisywanych na początku, miałam nadzieję, że w dalszym ciągu rzecz się wyjaśni. Niestety, doczytałam do końca i nadzieja okazała się płonna, a ja zostałam z rozwartym otworem gębowym, bo udało mi się dociec, co zamierzałeś opowiedzieć.
Wybacz, ale nie do końca rozumiem. Miałaś nadzieję, że niejasności się wyjaśnią, a po przeczytaniu całości nadzieja okazała się płonna zaś Ty 'zastygłaś' z otwartymi ustami, bo udało* Ci się dociec, co zamierzałem opowiedzieć – Czy to się nie wyklucza? W sensie, nie wiem jak mam to odebrać, żeby wyciągnąć wnioski.
Edit: * – Ok, teraz ma to sens :)
Przez krótką chwilę spoglądał na każdego z osobna. → Czy dookreślenie jest konieczne? Chwila jest krótka z definicji.
Słuszna uwaga :)
…ale wzroku od dowódcy nie zabrał… → Wiem, jak można na kogoś patrzeć, ale nie wiem, jak można od kogoś nie zabrać wzroku.
Nie zabrać wzroku, czyli… aaaaaaa, faktycznie :) powinno być "z" zamiast "od"… nie: nie zabrał od niego, tylko: nie zabrał swojego, czyli wciąż się weń wpatrywał. Dobre, dobre :) dziękuję – no chyba, że 'wzroku z dowódcy nie zabrał' jest niewłaściwe.
Po jaskini rozległ się potężny huk… → W jaskini rozległ się potężny huk…
Racja :)
Mara zaczęła cicho, lecz z każdym kolejnym słowem jej głos przybierał na sile. → Czy dookreślenie jest konieczne? Czy wymawiałaby słowa nie po kolei?
Myślę, że konieczne nie jest, ale chciałem tę właśnie kolejność i celowość podkreślić.
Nie wiedział, co robić. Jazgot, dobiegający zza bramy, narastał. Przybierał na sile… → Narastać i przybierać na sile to synonimy; znaczą to samo.
Zacytowałaś urwany fragment i w takim przypadku masz absolutną rację – niemniej, jeśli spojrzeć na całość, wtedy użycie synonimu wydaje mi się zasadne. Powtórzenie z użyciem synonimu jest rozpoczęciem 'dopowiedzenia':
Nie wiedział, co robić. Jazgot, dobiegający zza bramy, narastał. Przybierał na sile, podczas gdy Ligero, podobnie jak reszta, ledwie trzymał zmysły na wodzy.
Jazgot narastał, a opanowanie bohaterów malało.
Z krwi unosił się jaskrawoczerwony dym. Ten sam, który nie tak dawno przeraził Laylę. → Chyba miało być: Z krwi unosił się jaskrawoczerwony dym. Taki sam jak ten, który nie tak dawno przeraził Laylę.
Rozumiem sugestię, ale czy proponowana zmiana nie zaburza koncepcji? W sensie czy użycie "Ten sam" jest błędne? “Taki sam jak ten” sugeruje podobieństwo, a mi chodziło o to, że podczas wspólnej wizji został użyty dokładnie ten sam dym.
Gdyby wtedy, podczas wspólnej wizji, wychynęła choćby łyk, mogliby… → Obawiam się, że łyku wychynąć nie można. Pewnie miało być: Gdyby wtedy, podczas wspólnej wizji, wychyliła choćby łyk, mogliby…
Wiesz, że ja za każdym razem czytałem wychyliła? Podświadomie poprawiałem w głowie, ale jak najbardziej słuszna uwaga. :)
– Dałem Ci wybór. → – Dałem ci wybór.
Zaimki piszemy wielką literą, kiedy zwracamy się do kogoś listownie.
Zgadzam się, musiałem to przeoczyć podczas kombinowania z różnymi wariantami zakończenia.
Jeszcze raz dziękuję i (mam nadzieję) do następnego :)
Pozdrawiam
_________________
Finkla
Dziękuję za odwiedziny :)
Hmmm. Jak dla mnie – tekst za bardzo chaotyczny.
Bardzo dużo podmiotów domyślnych, z tego powodu niekiedy nie miałam pewności, o kim aktualnie mowa.
Jeśli byłabyś tak uprzejma i zarysowała, o które konkretnie miejsca chodzi? :D
Takie uwagi są dla mnie bardzo ważne, żebym wiedział na co zwracać uwagę, by w przyszłości lepiej tworzyć teksty, a raczej: tworzyć lepsze teksty.
A postaci jest mnóstwo, można się pogubić w imionach.
Tutaj niestety muszę przyznać, że narzucone samemu sobie wyzwanie okazało się o wiele trudniejsze, niż początkowo przypuszczałem. – 'użycie' wielu postaci w tak krótkim tekście (przy zachowaniu głównej koncepcji oczywiście) to nie lada wyczyn i z pewnością ponowię próbę.
Z założenia chciałem wywołać u czytelnika reakcje zbliżone do tych z prawdziwego życia.
Gdy dołączamy do zgranej, kilkunastoosobowej grupy, żeby wspólnie spędzić czas, zazwyczaj nie jesteśmy w stanie zapamiętać imion wszystkich osób. – Byłem ciekaw, którego bohatera czytelnik zapamięta, z którym poszedłby na kolejny 'wspólny wypad', a na kogo w ogóle nie zwróci uwagi.
Wprowadzasz wiele wątków i mam wrażenie, że niekiedy nic z nich nie wynika; zakład o topór, miód…
Postaram się, żeby następnym razem było czytelniej, a póki co spróbuję uzasadnić.
To prawda, że wątków jako takich jest więcej, niż gdybym napisał jeden linearny, z którym czytelnik raczej nie miałby trudności.
Można by napisać tak:
Dowódca skończył jako jeniec, podczas samolubnej próby okiełznania demona. Brygada, którą do niedawna dowodził ruszyła mu na ratunek. Demon oszukiwał i omamiał, aż główny bohater zabił własnych ludzi. Na domiar złego skończył jako sługa 'ciemności'.
Tyle, że wydawało mi się to zbyt płytkie, prostolinijne, niewymagające zaangażowania czytelnika. Dlatego powstał pomysł, żeby wtrącić do opowiadania chwile oddechu w postaci 'poezji'.
…niekiedy nic z nich nie wynika; zakład o topór, miód…
Wątki starałem się rozwinąć na ile pozwolił limit. :(
Na przykład ten z Kudłatym Tortem (miód) był mi potrzebny, żeby:
* tchnąć życie i akcję do prowizorycznego obozu zamiast uogólniać, że wyruszyli na wyprawę i tyle.
* przewodniczka mogła wykazać się odwagą, 'stając naprzeciw' niebezpiecznym siepaczom, których bali się wszyscy, nawet ich 'chwilowy' przełożony.
* nawiązać do okolic jaskini gdzie pojawiały się niespotykane nigdy wcześniej robaki oraz wyjątkowe (na swój sposób) owoce. Czyli starałem się delikatnie zasugerować, że nie znajdują się w 'przeciętnym miejscu'.
Widzisz, ja osobiście nie przepadam, gdy autor prowadzi mnie za rączkę i przedstawia wszystko w taki sposób, jakby robił ze mnie głupka (większego niż jestem).
Stąd moje próby pozostawienia w opowiadaniu niedopowiedzeń, niedomówień itd. (w tym nieprzesadnie sugerujące didaskalia)
Zwłaszcza, jeśli tematyka odnosiła się do 'diabelskości', która szczyci się powszechnie podkręcaną i umiejętnie wykorzystywaną sztuką iluzji. Diabły czy demony z założenia zwodzą, omamiają, korzystają ze słabości innych i umiejętnie ukrywają własne niedoskonałości.
Arcydemon z mojego opowiadania nie był w stanie złamać głównego bohatera, więc posłużył się podstępem, by i tak osiągnąć swój cel. Jednocześnie chciałem ukazać, że 'ludzkie' możliwości mają się nijak wobec potęgi bytów nadprzyrodzonych, zwłaszcza takich, które znajdują się wyżej w ichniej hierarchii.
Natomiast jeśli chodzi o wątek z toporem:
* dzięki niemu mogłem wprowadzić temat ‘miodu’. Krasnolud był uparty i nie chciał pozbywać się wysłużonej broni. Przewodniczka znalazła sposób, by nakłonić Labima do zmiany tego oręża (być może za namową pozostałych – do końca nie wiem, nie zdążyłem dopytać :P ). Swoją drogą w obozie pojawiła się jaszczurka, dzięki której krasnolud mógłby wygrać zakład, ale… Był jednym z ochotników, więc szaroniebieskiemu gadowi, tym razem, się upiekło :)
* pozwolił nadać więcej sensu, gdy nawiązałem do sytuacji w jaskini – gdzie ten sam krasnolud, tą samą bronią próbował uszkodzić wrota.
Akrostych na plus
Miło mi, że chociaż w tej materii plus :)
Dziękuję za poświęcony czas 
- Jeszcze nigdy nie było tak źle, żeby nie mogło być gorzej, co? - Prowadź, pomyślałem. Pójdziemy w kierunku przeciwnym.