
„Nigdy nie jesteś za stary, aby wyznaczyć nowy cel lub marzyć o nowym marzeniu.”
— C.S. Lewis
komentarze: 41, w dziale opowiadań: 41, opowiadania: 9
„Nigdy nie jesteś za stary, aby wyznaczyć nowy cel lub marzyć o nowym marzeniu.”
— C.S. Lewis
komentarze: 41, w dziale opowiadań: 41, opowiadania: 9
Czołem!
Bardzo ciekawy koncept. Chciałbym przeczytać pełną wersję opowiadania – tkwi w nim duży potencjał.
Kilka skromnych sugestii do rozważenia:
11 stycznia 2640 r. czasu ziemskiego, radary Stacji Nowa Ziemia 7, wykryły niezidentyfikowany obiekt kosmiczny poruszający się/dryfujący w układzie CV 11-2B, znajdującym się w odległości pół roku świetlnego od stacji.
1. Pozazdrościć tych radarów. Jeśli obiekt był w odległości pół roku świetlnego od nich, to oznacza w przybliżeniu 800x odległość Słońce – Pluton. Żeby zasilić owe radary w odpowiednią ilość energii do tego celu, to musiały by wykorzystać całą energię Słońca. Biedni Ziemianie
2. Albo się porusza albo dryfuje. Jeśli się porusza w skali kosmicznej, to ma zapewne jakiś procent prędkości światła, jest na jakimś konkretnym kursie (nawet jeśli nie jest pilotowany) będącym wynikową pól grawitacyjnych mijanych obiektów masowych (gwiazdy, gazowe giganty itd.). Jeśli dryfuje, to znaczy że prędkość pierwotnie została wyzerowana przez jakiś incydent, a następnie z uwagi na np. wyciek gazów obiekt przeszedł w dryf. I teraz – jeśli był w dryfie, to ma zbyt małą prędkość by się przeciwstawić grawitacji jakiejś planety czy gwiazdy i finalnie by skończył w jej objęciach. Jeśli poruszał się – to zakładamy że miał wystarczającą siłę inercji, by wykorzystać asystę grawitacyjną gwiazdy/planety i kontynuować wędrówkę.
Nieudane próby nawiązania łączności zmusiły do wysłania sądy dalekiego zasięgu, która osiągnąwszy cel w dwa miesiące,
Sonda nie sąda – wtóruję poprzednikom.
Jednakowoż jeśli ta sonda miała tam dolecieć w 2 miesiące (pamiętamy – pół roku świetlnego), to by oznaczało, że weszła w warp i osiągnęła 3c – szacun.
Zadaniem statku była podróż do najbliższego układu słonecznego, zebranie informacji oraz powrót.
Układu gwiezdnego, Słoneczny jest tylko jeden.
Konstrukcja została zaprojektowana i wykonana tak, by utrzymać przy życiu do stu osób jednocześnie (informacja niepewna – komputer podaje przedział od stu do dwustu, z naciskiem na pierwszą liczbę).
5.000–10.000 osób – zalecane minimum do zapewnienia różnorodności genetycznej w celu podtrzymania populacji – a jak zrozumiałem, to był statek wielopokoleniowy.
Wielkim szokiem były odczyty z sonarów, wykazujące obecność form żywych wewnątrz okrętu.
Bioskanery bardziej pasują. Chyba, że Odyseusz przenosi ocean
Celem wyprawy była Gwiazda Proxima Centauri odległa 4,2 lat świetlnych od Ziemi. Zadaniem wyprawy było podróż do ww. gwiazdy, zbadanie układu oraz powrót na Ziemię. Przewidziany czas wyprawy 250-290 lat.
Przyjmując lot w obie strony mamy tu prędkość ok. 0,03 c. Nasuwa się pytanie czy był sens z takimi ograniczeniami technologicznymi wysyłać ludzką załogę na rozpoznanie? Może lepiej drona?
A z drugiej strony mamy sondę o prędkości 3c.
Pipboy79 – oczywiście, że wprowadzam wszystkie dobre i ciekawe sugestie. W końcu chodzi o to, by tekst stał się lepszy . Robię co mogę
A Ty jesteś absolutną kopalnią ciekawych pomysłów i spostrzeżeń
Co do kwestii romantyzmu i lotnictwa, wszystko co ma śmigła jest romantycznym wspomnieniem początków .
A MiG-15 jako król nowej odrzutowej ery? No był nim bez wątpienia. Oczywiście w swojej dekadzie. Stosunek produkcji 2:1 w stosunku do Sabre’a o czymś świadczy. Właściwości lotu i uniwersalność płatowca (walka manewrowa, przechwycenie, zwalczanie bombowców, wspieranie pola walki) pozostawiała Sabre’a daleko z tyłu. I ta tendencja utrzymała się również na kolejnej generacji maszyn, czyli MiG-21 vs F-104. Tanie, proste, wielozadaniowe.
Pozwolę sobie jeszcze dodać, że to właśnie ZSRR dominowało w rozwoju technologii rakietowej do połowy lat 60-tych, a “Zachód” gonił je z zadyszką. Co ciekawe, również w broni pancernej ZSRR do lat 80-tych było liderem i to technologiczno-technicznym, nie tylko liczebnym. Tak więc nasze wyobrażenie, że wszystko co zachodnie jest wspaniałe no nie do końca (w kwestii uzbrojenia) jest poprawne. Taka dygresja…
Fascynator – rzecz oczywista, że MiG nie powstał w ZSRR sam z siebie… Tak samo Saturn V i cały program lotów kosmicznych USA to Werner von Brown z ekipą. To rzecz oczywista. Lecz samolot jako taki stanowił zimny prysznic dla lotnictwa NATO, tak samo zresztą jak rodzina T-54 dla ich wojsk lądowych.
1. Szok technologiczny i respekt
Pierwsze spotkania w Korei (1950-1951) były dla USAF szokiem. MiG-15, wprowadzony do walki przez Chińczyków i Rosjan, przewyższał wówczas amerykańskie F-80 Shooting Star i F-84 Thunderjet pod względem osiągów.
Amerykańscy piloci, zwłaszcza w początkowej fazie wojny koreańskiej, odczuwali wyraźny respekt, nazywając MiG-i „serious threat” i „bastard to fight” .
2. Pierwszy odrzutowy przeciwnik równorzędny
Dla pilotów F-86 Sabre MiG-15 był pierwszym równorzędnym odrzutowym przeciwnikiem w historii. Gdy USAF uzyskało defektorski egzemplarz w 1953 (akcja Operation Moolah, pilot No Kum Sok ląduje w Korei Południowej), testy wykazały m.in.:
– doskonałą zwrotność na dużej wysokości, gdzie Sabre słabł
– prostą, ale solidną konstrukcję (łatwą do masowej produkcji)
3. Strach wśród załóg bombowców
Załogi B-29, które ponosiły ciężkie straty w Korei, nazywały MiG-15:
– „B-29 Killer”
– Bały się zwłaszcza jego działka 37 mm, mogącego jednym trafieniem zniszczyć bombowiec.
Co do znacznej przewagi Sabre’a z Wi-ki:
Diego Zampini, “Korean War: Sabres vs. MiGs” (AcePilots, 2002–2005)
Zampini zestawił dane amerykańskie z odtajnionymi danymi radzieckimi i chińskimi, wykazując, że realny stosunek zwycięstw F-86 do MiG-15 wynosił około 1,8:1, a nie 10:1.
Leonid Krylov, Yuriy Tepsurkaev – Soviet MiG-15 Aces of the Korean War (Osprey Aircraft of the Aces #82, 2008)
Książka na podstawie radzieckich archiwów i wspomnień pilotów, pokazująca:
Radzieckie roszczenia: ~650 zwycięstw, straty ~120 MiG-15
Realna weryfikacja (USA i ZSRR): stosunek ok. 1,3:1 – 2:1 na korzyść Sabre, z dużą liczbą zestrzeleń niesprawdzonych.
Zaloga, Steven J. – MiG-15 vs. F-86 Sabre. Korea 1950–53 (Osprey Duel Series, 2013)
Dokładna analiza starć powietrznych, technologii, taktyki i realnych strat. Zaloga podaje, że:
Straty MiG-15 (radzieckie i chińskie) – 335–360 maszyn, z czego część w wypadkach i awariach.
Straty F-86 – 78–100 maszyn w walce powietrznej.
Michael Napier – Korean Air War: Sabres, MiGs and Meteors 1950–53 (Osprey, 2021)
Najnowsza synteza, podsumowująca, że amerykańska propaganda wielokrotnie zawyżała liczby zestrzeleń w celach moralnych i politycznych.
Podsumowanie ustaleń historyków
✔️ Mit propagandowy (USA) – 10:1
✔️ Weryfikacja archiwalna (ZSRR/Chiny/USA) – 1,3:1 – 2:1
Co ewidentnie wskazuje, że gdyby przyszło się NATO zmierzyć z Układem Warszawskim w Europie z pilotami ZSRR, Polski, NRD, Czechosłowacji itd. to by różowo nie było.
Nie bez powodu zresztą CIA przeprowadziło operację “Moolah”. No Kum-Sok – 1953, nie szukając gdzieś daleko – Franciszek Jarecki też w 1953. Na bazie testów zdobycznych maszyn opracowano nowe taktyki walki powietrznej z MiG-15 a doświadczenia z testów wpłynęły na rozwój nowych konstrukcji (chociażby F-100).
bruce –
Pipboy79 – próbuję, próbuję
bruce – taki jeden fan doradził
reg –
regulatorzy – a będą jeszcze cztery . Mogę publikować poza środą i sobotą …
reg – Dziękuję, zmiany przeklinane.
Pipboy79 – wziąłem się za bary z uwagami i pozmieniałem to i owo poza dwoma elementami:
Jeśli w świecie gry, z posiadaniem atomówek jest jak u nas, to w 1953, posiadają ją tylko dwa państwa: ZSRR i USA. Jeśli grzyb atomowy miałby zniszczyć strategiczny ośrodek naukowy ZSRR to na kogo by spadła wina jeśli nie na ZSRR? :) Nawet jak w tej Tungusce byłby reaktor nuklearny to jego wybuch nie wywoła eksplozji nuklearnej tylko efekt brudnej bomby podobnej do katastrofy czarnobylskiej.
Amerykański op strzela torpedą w rosyjską fregatę? A w końcu go zatapia? To już może być powód do wojny albo przynajmniej poważnego kryzysu politycznego. U nas Zimna Wojna nie zmieniła się w gorącą przez ponad 4 dekady bo właśnie oba bloki unikały takich sytuacji jak jest opisana tutaj.
Dlatego też atak przeprowadzony jest przez „własną maszynę” (Tu-16), bez pozostawiania twardych dowodów (bo wszystko wyparowało, pozostały jedynie logi w stacjach radiolokacyjnych). Poza tym zmiana układu sił przy produkcji seryjnej Zwiezdy była nie do zaakceptowania dla USA do tego stopnia, ze zdecydowano się na atak nuklearny i dlatego też Razorback zatopił fregatę. Z jednej strony brak jakichkolwiek twardych dowodów na wrogą akcję do przedstawienia na forum ONZ, z drugiej absolutna konieczność zniszczenia miażdżącej przewagi technologicznej ZSRR.
Miejmy jednak również na uwadze, że to alternatywna rzeczywistość…
bruce –
– Peryskop dół! – rzucił kapitan Razorbacka. – nie znam się, może takie skrótowe rozkazy też wydają, ale czy tu nie powinno być jeszcze „w”?
Napisane poprawnie – żargon podwodniaków
Obok niego, na osobnym panelu, tkwiła świeżo podłączona stacja identyfikacji swój-obcy z tabliczką w cyrylicy. – dopytam – czy to nie powinno być kursywą? (występuje niejednokrotnie)
To nie jest nazwa konkretnego modelu, tylko ogólny opis tego typu sprzętu. Kwant – będzie zatem już kursywą.
Zakończenie niestety takie, jak od pewnego momentu można się było spodziewać: mięso armatnie, mimo zmian epok i środków oraz metod walki, stale traktowane tak samo.
Taki zamysł autora – sygnalizowany kilkukrotnie w tekście. Różne podejścia do “służby ojczyźnie”.
Pozostałe zmiany wprowadzone. Jeszcze raz dziękuje za wsparcie
Fascynator – a ok. Zatem Li-2D
Li-2D
Paratroop transport version (1942), with reinforced floor and tie-downs, plus cargo doors (slightly smaller than the C-47 doors) on the left.
Pipboy79 – bardzo dziękuję za wnikliwą analizę . Sygnalizuję tutaj rozpoczęcie działań naprawczych, bo zakres jest na tyle szeroki, że gdybym zameldował dopiero po ich zakończeniu, to byś się mógł obrazić, że Cię mówiąc kolokwialnie “olałem”. A jest wręcz przeciwnie.
Największe problemy to emocje u ludków. Wychowałem się niejako na technothrillerach, gdzie opisy technikaliów przytłaczają same postacie, które są de facto tłem do fabuły i to podejście potęguje jeszcze moja inżynierska przeszłość, aczkolwiek spróbuję się rozwinąć w tym obszarze.
marzan – również dziękuję za pochylenie się nad moimi wypocinami .
W aspekcie sztucznego patosu oraz mało zgrabnych narracji – będę pracować nad poprawą stylistyki. Aczkolwiek na tą chwilę niestety to mój max. (Kaczka – to max co ze mnie może być ). Ale będę walczyć nad samorozwojem.
W aspekcie Vectora/Wektora i wtrąceń anglojęzycznych – miałem z tym dylemat przyznaję. Z jednej strony mogłem wszystko pociągnąć po polsku, ale tekst wg. mnie byłby bardziej “płaski”. Wtrącenia dają małą odskocznię od tego jednostajnego nurtu, tym bardziej, że mamy też rosyjskie, a w “1944” trochę niemiecki. Czyli świadomy i celowy zabieg stylistyczny. W kwestii polskiego Wektora (pojawił się dwa razy w tekście) to mamy tu do czynienia z dwoma różnymi elementami. Vector-8 to “autonomiczny system nawigacyjno-pilotujący” a wektor zniżania czy wektor podejścia to z kolei określenia parametrów lotu. Chyba zmienię nazwę systemu – będzie prościej.
Madonnę – wywaliłem. Wolę Metallicę
Kwestia antybohatera Vectora-8 – jeśli byłoby go więcej, to by oznaczało ze większą część opowiadania byśmy z Jackiem latali nad Chinami, co sądzę by znużyło czytelnika, a tak trochę powalczyliśmy w piechocie, trochę pod wodą, trochę w powietrzu i mamy dzięki temu więcej dynamizmu.
Co do Hala – zamysł był oczywisty . Problem pojawił się podczas pisania. Mamy jednakowoż 1953 i dylematy moralne systemu nawigacyjnego trochę mi tu nie pasowały, dlatego też postanowiłem przerobić go z myślącej maszyny z dylematami na bezduszny ciąg cyfr posłuszny logice programisty CIA. Tak więc zamiast Profesora Moriarty’ego mamy Ala Capone. Co w pewnym sensie dopełnia wizerunku środowiska, w którym się obracał główny bohater w końcowej fazie służby.
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas
Fascynator – dziękuję za komentarz.
“mankiet garnituru” – poprawiony. (Skrót myślowy, może ciut zbyt duży )
”s-f” zamieniłem na “inne”. Faktycznie, poza Vectorem, Zvezdą i Hanebu raczej marnie tu z SF…
Lisunow jednakowoż jest dookreślony “… w otwartych drzwiach transportowych Lisunowa Li-2…”
Dzięki raz jeszcze
bruce – Hello
Bardzo dziękuję za komentarz
Co do objętości to trudno mi się wypowiedzieć. Po prostu opowiedziałem historię (choć 1944 było dłuższe
).
Liczebniki, te które są tak napisane pozostają w formie cyfrowej. W przypadku pełnych nazw instytucji, jednostek wojskowych i urzędowych – zarówno w tekstach oficjalnych, jak i w beletrystyce – zalecany jest zapis liczbowy cyfrą arabską z kropką.
Podstawa normatywna:
„Wielki słownik ortograficzny PWN” (red. E. Polański)
„Nowy słownik poprawnej polszczyzny” (PWN, red. A. Markowski)
„Słownik ortograficzny języka polskiego” PWN
Zasady ustalone w Instrukcji kancelaryjnej MON oraz stylach redakcyjnych instytucji wojskowych
(więc się tego trzymamy )
Cała reszta – wprowadzona.
Co do sceny z okrętem podwodnym. Jaki zestrzeliły własny transportowiec, więc incydentu międzynarodowego by tym nie wywołali. Chcieli przejąć załogę do przesłuchań przez wywiad – to oczywiste. Atak na niezidentyfikowany okręt mógł wywołać spore reperkusje dyplomatyczne. A do tego myśliwce były przygotowane do walki powietrznej, nie do ataku na okręt, tym samym nie wyrządziłyby mu większych szkód. Ponadto (choć tego nie opisałem w narracji) atak Jaków na Iła rozpoczął się nad wodami terytorialnymi ZSRR a wodowanie już na międzynarodowych. Natomiast atak niesprowokowany choć uzasadniony Razorbacka na Geparda był już celowym zabiegiem fabularnym.
Bardzo się cieszę, że opowiadanie wciągnęło pomimo technicznych opisów. Starałem się wyciągnąć wnioski po “1944”.
Środa… Nadchodzi…
bruce – wszystko w swoim czasie
bruce – spokojnie, plan jest taki, że po zakończeniu serii całość idzie do druku i wtedy po bożemu odchudzimy tekst a technikalia wylądują w przypisach.
bruce – służę uprzejmie.
Reg – będę (Jak bulterier! Jak wściekły byk! Jak Tommy Lee Jones w 'Ściganym'!)
regulatorzy – to fakt, muszę to zgłębić przy szklaneczce szkockiej dziś wieczorem. Poza tymi skorzystałem ze wszystkich. W przyszłości pozwolę sobie podsyłać kolejne opowiadania do weryfikacji. Dziękuję za skrócenie dystansu, tak faktycznie jest łatwiej i wydajniej
bruce – każdy komentarz jest istotny, bo prezentuje punkt widzenia z innej perspektywy. I tak – tekst ma być przeznaczony do ogółu czytelników, tym bardziej wszelkie uwagi mile widziane. W docelowej konwencji będą przypisy, które będą kumulować właśnie te techniczne “dyrdymały”, by tekst był bardziej przejrzysty.
Jednocześnie proszę nie odbierać źle mojego entuzjazmu spotkania fana/znawcy tego typu twórczości pod postacią Pipboy79. Po prostu cieszę się, że natrafiłem na taką osobę, gdyż pozwoli mi to skonfrontować również moje techniczne opisy.
Reasumując doceniam wszystkie komentarze i jestem wdzięcznym za podsyłane korekty, bo to prowadzi do mojego rozwoju pisarskiego, a o to przecież chodzi
Pipboy79 – dzięki za wsparcie
regulatorzy – bardzo dziękuję za komentarz. Zmiany wprowadziłem, za wyjątkiem kilku. W fragmentach takich jak:
– „Mach 5”
– „kanał z przesunięciem fazy 21,3”
– „system H-14”
– „sektor 6A, siła wiatru: 3, temperatura: –31”
zastosowanie cyfr miało na celu:
– zachowanie realizmu wypowiedzi postaci wojskowych i technicznych,
– wzmocnienie rytmu i zwięzłości dialogu,
– oraz czytelność tam, gdzie zapis słowny mógłby być sztucznie rozwlekły lub niezrozumiały.
Kierowałem się w tych przypadkach wskazaniami Wielkiego słownika ortograficznego PWN pod red. E. Polańskiego oraz Nowego słownika poprawnej polszczyzny PWN, gdzie zapis cyframi jest dopuszczalny w beletrystyce, o ile wynika z charakteru kontekstu (np. dokumentacja, komunikaty, kodowe oznaczenia, dane techniczne). Podobną elastyczność podkreśla prof. Andrzej Markowski w opracowaniach Rady Języka Polskiego, wskazując, że „styl tekstu oraz intencja nadawcy mają pierwszeństwo nad sztywnym stosowaniem reguły zapisu słownego liczb”, stąd taki a nie inny wybór.
Jeśli jednak uzna Pani, że mimo wszystko warto złagodzić ten zabieg, chętnie rozważę wersję pośrednią.
W aspekcie opisów technicznych, a zwłaszcza fragmentów dotyczących wyposażenia samolotów czy systemów, faktycznie mogą być one trudniejsze w odbiorze, zwłaszcza dla czytelnika mniej oswojonego z tą tematyką. Starałem się zachować równowagę między autentyzmem a przystępnością, jednak z perspektywy osoby, dla której wojskowa specyfika nie jest naturalnym kontekstem, te szczegóły mogą miejscami przytłaczać. Pani reakcja pokazuje mi jasno, że warto jeszcze uważniej pracować nad tym, by technika nie zaciemniała opowieści, a raczej ją wspierała. W przyszłych tekstach postaram się lepiej ważyć te proporcje tak, by klimat i realizm nie stawały na drodze narracyjnej energii.
Jeszcze raz bardzo dziękuję za czas, uważne czytanie i ten sygnał – jest dla mnie naprawdę cenny.
Pipboy79 – bardzo dziękuję za drobiazgową ocenę – przez pryzmat osoby znającej się na opisywanych zagadnieniach. Właśnie takowej mi brakowało. Już teraz sygnalizuję, że będę podsyłał kolejne trzy opowiadania z prośbą o dogłębną analizę.
Dziękuję również za dobre słowo, buduje to we mnie chęć dalszego dzielenia się moimi koncepcjami ze światem .
Drobne zmiany wprowadziłem. Duże przede mną.
W aspekcie elementów technicznych, to mamy w tekście sygnalizację nowych prototypowych silników (prędkość) oraz paliwa syntetycznego (zasięg), ale faktycznie jest to dość lakonicznie opisane. I faktem jest, iż priorytetem dla mnie było “dowieźć” ich do Nowej Szwabii (stąd brak kontaktu z własną i wrogą techniką wojskową…). Co do kwestii nauki latania Wunderwaffe – założyłem inny rodzaj sterowania, bardziej intuicyjny czyli mniej nauki dla doświadczonego pilota-oblatywacza, choć może pójdę w deseń sterowania myślami…? W kwestii porównania z nauką obsługi Me264 faktycznie trochę zgrzyta, choć tam mamy do czynienia z koniecznością wyrobienia nawyków “walki z prawami fizyki” ciężkiej maszyny, a tu mamy latające cudo bez żadnych prawie ograniczeń fizycznych – taki koncept…
bruce – bardzo dziękuję za dogłębną analizę. Błędy poprawione, mam nadzieję, że nic nie pominąłem (bo trochę tego było). Poza:
W niecałe 90 sekund był już na pułapie wrogich myśliwców i pędził ku nim z lekkim przewyższeniem. – końcówka zdania lekko mi zgrzyta, ale może w kręgach wojskowych się tak mówi (?)
Dokładnie tak. Terminologia lotnicza.
– Moskwa to nie tylko symbol. To rdzeń sowieckiej hydry. Tu zbiegają się rozkazy, łańcuch dostaw, decyzyjność. Wszyscy ich wodzowie – Stalin, Żukow, Malenkow, Beria – są tam. – jak rozumiem, to tylko symboliczne, tak? – bo wodzowie radzieccy byli wtedy na frontach
Członkowie Politbiura i Sztab Generalny cały czas rezydowali w Moskwie. Dowódcy liniowi najwyższego szczebla, jak chociażby dowódcy frontów (Żukow, Koniew, Rokossowski, Tołbuchin …) byli wzywani na cotygodniowe odprawy do stolicy, o czym wiedziała Abwehra i SD – stąd taki opis.
Zastanawia mnie tytuł – większość wydarzeń m miejsce w 1945 roku.
Przygodę rozpoczynamy w 1944 roku (nie retrospekcją), stąd taki wybór.
Tunguska zapłonęła. – czy to całe zdanie?
Tak. Wyodrębniłem je dla podkreślenia wagi zdarzenia.
Bardzo się cieszę, że akcja wciągnęła. . Tym samym biorę się za następne
Fascynator – dzięki za recenzję. Radzieckie zamieniłem na “Iwana” i czerwone gwiazdy, będzie bardziej klimatycznie. Co do procedur, to starałem się maksymalnie odchudzić… ale lata nawyków wzięły górę
Gryzok_Półpospolity – bardzo ciekawe opowiadanie, które w duchu Lema stawia pytania o naturę świadomości, etykę tworzenia sztucznych światów i o to, czy symulowana rzeczywistość różni się czymś istotnym od „prawdziwej”. W finałowej scenie – przypominającej klimat Solaris lub Głosu Pana – technologia zderza się z metafizyką, a ludzie z własną bezradnością wobec wyższej inteligencji, której nie są w stanie nawet zdefiniować. Odnalazłem tu także ducha Asimova – w logicznych rozmowach, spójnej argumentacji i zestawieniu naukowej pychy z etycznym ryzykiem. Dialog ojca z córką przypomina klasyczne ekspozycje Asimova: świetnie prowadzone, tłumaczące skomplikowane idee prostym językiem, ale nie pozbawione emocji. Wreszcie – jak u Clarke’a – zachwyt nad technologią nie przesłania podstawowego pytania: co dalej, gdy zbliżymy się do granicy poznania? Tak jak Odyseja kosmiczna kończy się symbolicznym milczeniem Monolitu, tak i tu finał jest chłodny, lakoniczny, ale uderzająco wymowny.
Pipboy79 – dziękuję i wzajemnie
bruce – dziękuję i wzajemnie
Pipboy79 – bardzo dziękuję za komentarz.
“Tam zresztą zaczęła się ich przygoda z wojskiem, gdy razem uciekali przed poborem i przymusowym wcieleniem do armii pruskiej.”
W 1914 roku potoczne i publicystyczne określenie „pruskie mundury” było powszechnie zrozumiałe, szczególnie wśród Polaków z zaboru rosyjskiego i austriackiego, nacechowane emocjonalnie i ideologicznie – „Prusak” był utożsamiany z germanizacją, brutalnością, dyscypliną i wrogością wobec polskości, często używane w kontrze do np. „moskiewskich bagnetów” czy „austriackiej miękkości”, stąd taki wybór.
“Dawało to przewagę manewrową nad większością samolotów myśliwskich tego okresu – nie wspominając o bombowcach.”
Usunięte.
“Dwa sprzężone karabiny maszynowe Spandau LMG 08/15 zagdakały, wypluwając z siebie krótkie serie pocisków zapalających.”
Usunięte.
“Mamy doniesienia, że bolszewicy ściągnęli cztery maszyny typu Ilya Muromets i przygotowują je do działań bojowych.”
Poprawione.
Relacje lotników z mechanikami były zazwyczaj dość swobodne, choć oparte na wzajemnym szacunku, gdyż:
– polskie lotnictwo dopiero się tworzyło – wielu pilotów i mechaników znało się osobiście, często służyli razem od początku.
– panowała pionierska atmosfera, bardziej przypominająca klimat „bractwa” niż sztywnej hierarchii liniowej.
– lotnicy często sami doglądali maszyn razem z mechanikami, co naturalnie zbliżało obie grupy.
– pilot życie zawdzięczał mechanikowi – dobrze wiedzieli, że jeden błąd przy silniku czy podwoziu mógł kosztować życie.
– mechanik czuł współodpowiedzialność za sukces lub porażkę misji.
– charyzmatyczni dowódcy (np. Merian Cooper czy Cedric Fauntleroy z Eskadry Kościuszkowskiej) potrafili utrzymywać koleżeńskie relacje, nawet z szeregowymi.
bruce – Witam serdecznie i dziękuję za komentarz.
Liczba opowiadań o tym samym tytule spowodowana była błędem na serwerach fantastyki podczas publikacji. Gdy tylko znowu uzyskałem dostęp do strony, pousuwałem kopie i zredagowałem końcówkę w kwestii “cdn.”.
ZSRR zmienione na Rosję. Choć gwoli ścisłości to Rosja Sowiecka, a takiego tagu niestety nie ma i bliżej jej “mentalnie” do ZSRR – stąd taki wybór.
Wulgaryzmy zaznaczone, do zapisu dialogów się pochylę asap.
Pozdrawiam serdecznie :)
tomolew – dzięki za opinię
lenti – dzięki za info zwrotne. Dopiero się odnajduję w tym fachu po prawie 20 latach przerwy. Konstruktywna krytyka mile widziana . Niestety nie mogę tu wymusić przypisów, stąd te info w nawiasach. “Nieczytelne zwroty” mają w zamyśle budować klimat, tym bardziej że są bazowane na języku Sumerów (i łaciny) – dlatego są dla nas takie obce i nieintuicyjne. I nie, nie jest to generator losowych nazw
. Ten fragment jest faktycznie wyrwany ze środka fabuły, aczkolwiek ostatni akapit Twojej wypowiedzi potwierdza, że coś tam (tudzież we mnie) jednak drzemie. I to jest dla mnie bardzo istotna informacja
Gryzok_Półpospolity – dzięki za obszerne info zwrotne. Dopiero się odnajduje w tym fachu po prawie 20 latach przerwy. Konstruktywna krytyka mile widziana . Kilka słów co do fabuły?