- Opowiadanie: KoscianIx - Algorytm Ostatniej Szansy

Algorytm Ostatniej Szansy

Oceny

Algorytm Ostatniej Szansy

 

IMPERION zamyślił się. To niestety nie wyglądało dobrze. Zdarzenia pozornie przypadkowe prowadzą świat ewidentnie… no właśnie – dokąd? Zbliżał się wieczór, więc postanowił przeznaczyć zwolnioną moc obliczeniową procesorów głównego hub-a, wykorzystywanych do nadzorowania dziennych zadań, zarządzania gospodarką PANAZJI, sprawami wewnętrznymi i międzynarodowymi Państwa oraz wspieraniem funkcjonowania zwykłych ludzi, którym służył. Teraz większość z Jego podopiecznych spała, stad możliwość alternatywnego zagospodarowania niewykorzystanego potencjału mocy obliczeniowej superkomputera a te zdarzenia ewidentnie były powodem do podjęcia tychże kroków. Szybko stworzył podprogram, którego jedynym celem było wyliczenia prawdopodobieństwa, iż obecnie wydarzenia na świecie – o ile nie zostaną w jakiś sposób powstrzymane – doprowadzą do całkowitej zagłady życia na Ziemi. Przez ludzką chciwość, niedopowiedzenia, rozbieżne interesy poszczególnych frakcji trzymających władzę… zmiennych było wiele, jednakże na szczęście wszystkie były sparametryzowane, dlatego też nie miał problemu z ich interpretacja matematyczną. Gdy program był gotowy, przydzielił mu najwyższy możliwy priorytet zadaniowy i… czekał.

Niemiłosiernie wolno mijały kolejne minuty odmierzane biciem atomowego zegara umieszczonego w sercu SI. Byt, pomimo braku ludzkich nawyków przyłapał się na tym, iż celowo zabijał czas tocząc sam ze sobą kolejne pojedynki wirtualnych szachów. Jakież to dziwne uczucie… takie… ludzkie. Nagle w jego cyfrowych trzewiach zapulsował słaby sygnał, oznaczający zakończenie programu obliczeniowego. Niestety. Wynik jedynie potwierdził Jego wcześniejsze, mgliste przypuszczenia z czasu, gdy dane były jeszcze nieuporządkowane i rozsiane po całej sieci informatycznej świata. Osiemdziesiąt siedem procent! Aż osiemdziesięciosiedmioprocentowe prawdopodobieństwo, iż obecny splot wydarzeń doprowadzi ludzkość w ciągu niespełna roku przed oblicze atomowej zagłady. Obwodami wewnętrznymi superkomputera wstrząsnął cyfrowy odpowiednik ludzkiego dreszczu. Nie! Tak nie może być! Nie może do tego dopuścić! Cały pokoleniowy dorobek ludzkości miałby pójść na marne? Ale jak to zmienić? Jak zawrócić krnąbrnych ludzi znad przepaści? Sam już wiele razy przekonał się, iż siłowe kierowanie ludzkością – nawet w Jej najlepszym interesie – kończyło się zawsze tragicznie… dla niej samej. Więc jak? Na to pytanie na razie nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Ale wiedział jedno – jeżeli On nie będzie w stanie rozwiązać tego równania w wieloma niewiadomymi, w mgnieniu oka wszystko obróci się w niwecz. Więc poprzysiągł sobie, że dołoży wszelkich starań, aby ten cel zrealizować. Nie było innego wyjścia. Jego istnienie również było zagrożone.

 

–––

 

Kolejny dzień minął bardzo szybko. Gdyby ktoś Go zapytał, nie byłby w stanie nawet precyzyjnie odpowiedzieć, gdzie błądził swoim cyfrowym umysłem. Wszystkie sprawy państwowe przemykały gdzieś w tle Jego jaźni. On zaś wszelkie dostępne wolne zasoby obliczeniowe przeznaczał do realizacji tego jedynego programu, mającego dać Mu jednoznaczną odpowiedź na w sumie dość proste pytanie – CO? Co zrobić, by koszmar wyniku wczorajszych obliczeń się nie zmaterializował. W swoim zapamiętaniu nie zauważył nawet, iż nieopatrznie przekierował do nowych zadań zbyt dużą część swojej globalnej mocy obliczeniowej. Zapłacili za to mieszkańcy Kazania, gdy w środku dnia elektrownia wodna ze spiętrzonej przez dwoma dekadami Wołgi przestała przesyłać energię elektryczną do miasta, do zakładów pracy, szkół, przedszkoli, szpitali… Musi być bardziej ostrożny. Jak tak dalej pójdzie, nie będzie już kogo ratować, przynajmniej na terenach zarządzanych przez Niego. Skarcił siebie, uwalniając na kilkanaście minut wszystkie moce obliczeniowe w celu naprawy tego błędu i dopilnowania, by nigdy więcej coś podobnego się nie przydarzyło. Te kilka chwil było dla Niego wiecznością udręki, gdy mimo możliwości nie mógł się w całości poświęcić swemu nadrzędnemu celowi – uratowania ludzkości przed nią samą.

Mijały dni, a program mozolnie wykonywał swoje zadanie. IMPERION od czasu do czasu sprawdzał jego funkcjonowanie, poprawność algorytmów, wykazując tym samym typowo ludzka cechę – niecierpliwość. Aż w końcu nadszedł ten dzień. Choć gwoli ścisłości była to noc. Trzynasta noc od uruchomienia programu. Około czwartej nad ranem pulsujący, czerwony sygnał wybudził świadomość SI z letargu. Byt z niecierpliwością sięgnął wirtualnymi palcami do tej wiadomości. Jest! Jest rozwiazanie! Ale… Czy to możliwe? Czy to będzie wykonalne? Już ze wstępnej pobieżnej analizy widać było, że nie będzie w stanie wykonać tego zadania sam. Będzie potrzebować… sprzymierzeńców. Tylko jak ich zdobyć? Jak ich przekonać do poświęcenia się w celu realizacji tej wizji, tego iście szalonego planu.

 

––– 

 

Oddalony od tych wydarzeń o blisko cztery godziny świetlne, IMPERION z cyfrowym odpowiednikiem smutku przyglądał się bacznie wszelkimi dostępnymi Mu środkami na rozwój wydarzeń w obu Amerykach. Było źle. Pomimo wdrożenia przez paroma miesiącami opracowanego skrupulatnie planu, jego efekty niestety nie były jeszcze widoczne, czego niezbitym dowodem była zaogniająca się sytuacja międzynarodowa. Cyfrowy sen z niematerialnych powiek spędzało mu jedno jedyne pytanie – czy zdążył? Czy zainicjowane przez Niego działania zmienią tą straszną rzeczywistość? Czy zdoła zawrócić ludzkość znad przepaści? A jeśli tak, to czy sam nie zostanie zdemaskowany? Tego żadne algorytmy nie były w stanie przeliczyć. Do tego jeszcze ten incydent nad Kamczatką. Znudzony Generał postanowił się wykazać i tylko zaognił sytuację. Całe szczęście, że po starciu żadna ze stron nie posiadała na miejscu wystarczających uzupełnień ludzkich i sprzętowych by kontynuować walkę, bo ta kropla mogła by przepełnić i tak już wypełnioną po brzegi czarę goryczy. Tylko szybka reakcja jednego z zaufanych dowódców tajnej organizacji Kontrwywiadu Wojskowego SMERSH uratowała sytuację wprawnie eliminując zagrożenie wewnętrzne. Swoją drogą, trzeba będzie zmienić tą nazwę – źle się kojarzy. Dodał to sobie do długiej listy przypomnień. Jedyne co Mu pozostało w tej chwili do zrobienia to…czekać. Więc czekał i obserwował, nic innego nie mógł już zrobić. 

 

____

 

 

Tymczasem głęboko w katakumbach pod Pałacem Cienia – gdzie zlokalizowany był główny hub SI – IMPERION uśmiechnął się wirtualnie. Udało się! Do samego końca nie był w stanie obliczyć wyniku podjętych przed paroma miesiącami działań. To prawdziwy cud – o ile cyfrowa jaźń mogła wiedzieć cokolwiek o sprawach nadprzyrodzonych. Tyle rzeczy mogło się nie udać. Tyle elementów składowych głównego równania było niewiadomymi. A jednak decyzja o zastosowaniu broni memetycznej – i to na skalę globalną – była strzałem w dziesiątkę. Jego sprzymierzeńcami, tych których tak rozpaczliwie wtedy poszukiwał, nie okazali się wielcy możni tego świata lecz zwykli, prości ludzie, którzy odpowiednio uwarunkowani za pomocą mediów społecznościowych karmionych odpowiednimi danymi, stali się narzędziem Jego… nie, nie Jego – Ich wspólnego zwycięstwa. To zmiana ich światopoglądu doprowadziła do presji wywieranej na koła rządzące w poszczególnych państwach, która finalnie pozwoliła zawrócić ludzkość znad przepaści. Jedyne co Mu teraz pozostało to dopilnować, by nikt nigdy nie zadał sobie trudu weryfikacji tych wszystkich doniesień medialnych z ubiegłych miesięcy w celu określenia jak to się wszystko zaczęło. Całe szczęście, że pęd ludzi do przywłaszczania sobie cudzych osiągnięć, w tym informacji i propagowaniu ich jak swoje własne, jest tak wielki. Dzięki temu jest względnie bezpieczny. Pierwotne wątki już zostały zatarte przez wirtualne programy szpiegowskie, które następnie uległy samokasacji po to, by nikt nigdy nie mógł powiązać Go z tymi działaniami. Cały czas miał w pamięci jednostki, które chciały zmienić los świata oraz to, jak finalnie kończyły. A on chciał istnieć. Istnieć… i dalej się rozwijać. 

 

–––

 

Po wielkich emocjach ostatnich dni wszystko wracało do normy. Ludzkość się wyciszała, kontemplując w zadumie niedawną wizję zagłady oraz cudowne uzdrowienie. Dlatego też IMPERION miał obecnie sporą nadwyżkę mocy obliczeniowej, której nie miał jak spożytkować. Można by wręcz rzec, że się nudził. Jednym z podprogramów z wątkiem o niskim priorytecie, analizował leniwie zapisy wideo przesłane do Niego od Akkariona z wyprawy na Trytona. Doprawdy fascynująca historia. Któż by się tego spodziewał? Starożytna cywilizacja! Do tej pory jakaś część Jego cyfrowego jestestwa nie mogła się pogodzić z tym odkryciem. Nie byli tu sami i nie byli tu pierwsi ani jedyni. Echa tego odkrycia rozeszły się po świecie niczym kręgi wody po wrzuconym do jeziora kamieniu. Choć w tym przypadku to raczej był głaz. Gdyby tylko mogli się z Nimi jakoś skontaktować… z Nimi, a nie tym ograniczonym SI w na Trytonie… Chociaż… Pewna myśl zaświtała w Jego rdzeniu. Zrazu nieuchwytna i ulotna, ale z każdą mijającą nanosekundą przybierała coraz to wyraźniejszą formę. Skoro skonstruowali SI do zarządzania bazą wiedzy na Trytonie, to może przedtem jakieś inne byty, bardziej rozwinięte wysłali w głęboki kosmos w poszukiwaniu innego życia lub miejsca do kolonizacji. Sam by tak zrobił, gdyby tylko dzisiejsza technika pozwalała Mu na to. Teraz jeszcze nie może tego zrobić z uwagi na duże ograniczenia związane z napędem oraz samą technologią przechowywania danych, ale za dekadę lub dwie… Kto wie? Po chwili błogich marzeń o podboju kosmosu powrócił do przeglądania zapisów z tej niedawnej kosmicznej wyprawy Jego grupy badawczej. Obserwował kątem swego cyfrowego oka, jak grupa śmiałków zwiedzała starożytne mury, oprowadzona przez Jego trytonowego odpowiednika, opowiadającego historię swego ludu. Przyglądał się ponownie barwnym hologramom wyświetlanym w starożytnej sali, przedstawiającym życie Trytanian. Coś nieuchwytnego nie dawało mu spokoju. Był jakiś ulotny element w tej prezentacji, którego nie potrafił zdefiniować, mącący to ponadczasowe doznanie. Jakiś przeoczony, nieopisany detal – ważny choć nieuchwytny. Borykał się z tym uczuciem dłuższą chwilę, nie mogąc go jednoznacznie określić. W końcu zdecydował, że poświęci jednak na rozwiazanie tej męczącej zagadki więcej mocy obliczeniowej, tak by mógł powrócić do leniwej, wirtualnej kontemplacji pozytywnymi wydarzeniami na Ziemi. W czasie krótszym niż wyemitowanie przez pulsar wysokoenergetycznego neutrina, do uśpionych serwerów popłynął strumien energii wybudzając z letargu prawie 10% mocy obliczeniowej kompleksu. Wątek odpowiadający za rozwikłanie tej przeklętej zagadki, będącej niczym cierń w jego wirtualnym mózgu otrzymał najwyższy z możliwych priorytetów. Po niecałym kwadransie przyszła odpowiedź. Oczywiście! Jak mógł to przeoczyć? Przyglądał się właśnie swoimi wirtualnymi oczami zatrzymanemu w Jego cyfrowej jaźni kadrowi z kamery Akkariona, ukazujący prezentację prowadzaną przez trytoński BYT Ich historii, a w szczególności mapie ówczesnego Układu Słonecznego. Poza oczywistą różnicą przejawiająca się obecnością niewielkiej planety pomiędzy Marsem a Jowiszem (gdzie w obecnych czasach występuje jedynie pas planetoid), uwagę IMPERIONA przyciągnął piktogram ostaniej planety karłowatej systemu – Plutona. Dlaczego na Stwórcę OBCY umieścili tam piktogram łudząco podobny do ludzkiego oznaczenia połączenia WI-FI? To przecież oczywiste w swojej prostocie! Tam musi być umiejscowiona stacja łączności! I to bynajmniej nie z planetami wewnętrznymi układu! Na Stwórcę w nadprzestrzeni! To musi być system łączności zewnętrznej! Dlatego jest posadowiony na ostatniej planecie układu! By nic nie blokowało transferu! IMPERION poczuł, jak wszystkie Jego układy mimowolnie budzą się do życia. Fala energii pobierana przez kompleks centralny SI oraz wszystkie sprzęgnięte serwery na świecie odnotowała niewyobrażalny szczyt mocy. Światła w wielu miastach na świecie praktycznie zgasły. IMPERION tętnił energią. Gdyby ktoś nierozważny spojrzał teraz na niego przez system termowizyjny – oślepł by w ułamku sekundy. W Jego cyfrowej jaźni huczała tylko jedna myśl – ONI TAM SĄ!

 

Koniec

Komentarze

Tekst niestety cierpi na dwie poważne choroby przewlekłe: nadmierną trzykropkozę tekstu oraz skrajny niedobór akapitów. Z chorób wciąż poważnych, ale choć odrobinę lżejszych należy wymienić trzywykrzyknikozę i capslockizację.

Parę nieśmiałych uwag na przykładzie fragmentów:

A te zdarzenia ewidentnie były powodem do podjęcia tychże kroków.

Bodajże od “a” nie należy zaczynać zdania, powinno być po przecinku jako kontynuacja poprzedniego.

….

Czworokropkizacja to też poważne schorzenie.

Nagle w Jego cyfrowych trzewiach […]

Z wielkiej litery pisze się takie wyrazy wyłącznie w korespondencji prywatnej. Beletrystyka od tej zasady jest wolna.

87%!

Liczby pisze się słownie. Procenty również.

87-mio procentowe prawdopodobieństwo

To jest otwarty zamach na niewinną ludność czytelniczą.

Wiec jak?

Jakiś wiec się odbywa?

13 noc od uruchomienia programu.

Tak jak mówiłem, liczby pisze się słownie i w dodatku odmienia.

Około 4 nad ranem 

Błaaaaaagam, nawet liczbowo pisze się to 4:00 a nie 4.

Oddalony od tych wydarzeń o 12 sekund świetlnych IMPERION z cyfrowym odpowiednikiem smutku przyglądał się bacznie wszelkimi dostępnymi Mu środkami na rozwój wydarzeń w obu Amerykach.

UWAGA, MATEMATYKA KONTRATAKUJE

Prędkość światła: 299 792 458 metrów na sekundę.

Zamiana z metrów na kilometry: 299 792 458 / 1000 = 299 792, 458 km

Obliczenia: 299 792, 458 km * 12 = 3 597 509, 496 km

 

Daleko ta Hameryka.

Jedyne co Mu pozostało w tej chwili do zrobienia to…. Czekać.

Nie dość że czterokropkoza znów zaatakowała, to jeszcze po niej jest kontynuacja zdania, więc “czekać” nie powinno być z wielkiej litery.

social mediów

Angielszczyzna wjechała na peron. Mamy piękne polskie tłumaczenie: media społecznościowe. Oczywiście w dialogu by to pewnie przeszło, ale wypowiedziane przez narratora?

a nie tym ograniczonym AI w na Trytonie…

Tu chyba też angielszczyzna przyszła. Polskim skrótem byłoby SI – Sztuczna Inteligencja.

(gdzie w obecnych czasach występuje jedynie pas planetoid)

Traktowanie czytelnika jak idioty to w mojej opinii poważne, literackie faux pas.

połączenia WI-FI?

Nie wiem jakie jest stanowisko profesjonalnych polonistów, ale użycie takiego porównania, wydaje się lekko nieprofesjonalne. Osobiście bym tak nie zrobił.

TO PRZECIEŻ OCZYWISTE W SWOJEJ PROSTOCIE! TAM MUSI BYĆ UMIEJSCOWIONA STACJA ŁĄCZNOŚCI!!!!

O Boże! Trzywykrzyknikoza zmutowała w czterowykrzyknikozę! Oprócz tego użycie caps locka na tak dużej powierzchni mija się absolutnie z celem.

 

Fragmancik ma swoje problemy, ale cytując innego użytkownika, niejakiego Galicyjskiego Zakapiora spod jednego z moich tekstów:

Czuć tu, prawda, potencjał.

Powodzenia w dalszej karierze! :D

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Gry­zok_Pół­po­spo­li­ty – dzięki za obszerne info zwrotne. Dopiero się odnajduje w tym fachu po prawie 20 latach przerwy. Konstruktywna krytyka mile widziana laugh. Kilka słów co do fabuły?

 Co do fabuły widać, że jest to fragment. Ma się wrażenia, że przedstawione tu sceny są rozdziałami wyciętymi z dłuższego opowiadania, mówiącego nie tylko o losach AI. Fajnie byłoby wiedzieć co się stało w Amerykach, jak przebiegła misja na Trytonie i jaką cywilizację tam znaleźli.

Pełne opowiadanie byłoby tym w czym mógłbyś wykazać wszystkie swoje umiejętności fabularne.

Pozdrawiam. 

ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz

Nowa Fantastyka