
…
Wyszli razem z gabinetu i wspólnie z osobistym ochroniarzem admirała, który weryfikował ich tożsamość na wstępie, podążyli krętymi korytarzami do centrum operacyjnego floty eksploracji głębokiego kosmosu. Już samo pomieszczenie robiło wrażenie. Za wzmacnianymi podwójnymi drzwiami wejściowymi, przy których rezydowało dwóch komandosów w egzoszkieletach z bronią długą, roztaczała się ogromna hala z wydzieloną przestrzenią na jedenaście zagłębionych w posadzce okrągłych stołów operacyjnych wraz ze wspomagającymi instalacjami teletechnicznymi oraz miejscem dla obsługi. Siedem z nich było obsadzonych personelem, co sugerowało iż tyle właśnie misji jest właśnie w toku realizacji. Maximilian poprowadził grupkę do najbardziej oddalonego punktu dowodzenia, przy którym krzątało się kilkanaście osób. Na widok nadchodzącej delegacji wszyscy stanęli na baczność. Oficer w stopniu kapitana marynarki zdał admirałowi raport z przygotowań, po czym nakazał sierżantowi stojącemu przy pulpitach sterowniczych odciąć pomieszczenie od reszty hali. Z posadzki po obwodzie zagłębienia wysunęły się prawie bezszelestnie kompozytowe zasłony taktyczne, całkowicie otulając punkt dowodzenia i izolując go jednocześnie od reszty pomieszczenia.
– Dziękuję kapitanie – zaczął admirał – teraz nikt nas nie podsłucha – dodał z uśmiechem. – Dziękuję wszystkim za przybycie. Z uwagi, iż jesteśmy wreszcie w komplecie, pozwolę sobie zacząć odprawę od przedstawienia wszystkich. To jest komandor Igor Anatoliy Kostyanichev – dowódca misji oraz okrętu, który Was wszystkich na nią powiezie. Ale o tym za chwilę. Po mojej prawej kapitan Anastasia Silva, oficer medyczny i główny psycholog misji…
Igor zerknął ukradkiem na admirała, mając świeżo w pamięci ciut niższy stopień, którym legitymowała się Anastasia jeszcze parę chwil temu. Widząc to Maximilian płynnie wplótł wyjaśnienie w swój tok wypowiedzi.
– … świeżo po awansie. Kolejno:
komandor porucznik Konrad Varkov – główny inżynier okrętu i jednocześnie zastępca dowódcy, odpowiedzialny za utrzymanie oraz optymalizację pracy głównego napędu oraz pomocniczych, systemów zasilania, systemów podtrzymywania życia, drukarek przemysłowych czy robotów naprawczych
kapitan Juno Kavrak – główny pilot oraz astronawigator, odpowiedzialna za planowanie trajektorii, manewrowanie okrętem oraz obsługę sond, lądowników oraz systemów zdalnego podejścia czy dokowania
porucznik Elian Vosk – specjalista ds. SI oraz pokładowych systemów komputerowych, odpowiedzialny za nadzór nad prawidłowym działaniem pokładowego SI, cyberbezpieczeństwo, szyfrowanie sieci, analizy predykcyjne, łączność
major doktor Anita Myrov – oficer naukowy, biolog, astrofizyk, odpowiedzialna za badanie planet, składu atmosfery, oznak życia oraz anomalii nieożywionych o potencjalnym technologicznym pochodzeniu
porucznik Varek Solin – specjalista ds. bezpieczeństwa i taktyki, odpowiedzialny za przeciwdziałanie pasywne i aktywne wszelkiego rodzaju awariom, sabotażowi, czy próbie ingerencji obcych form życia. Pełni rownież rolę oficera dowodzącego misji naziemnych oraz operatora uzbrojenia okrętu i jednostek wspomagających
…oraz ostatnia, ale bynajmniej nie mniej ważna, starszy sierżant sztabowy Amira Tzeng, xenolingwista, operatorka dronów, odpowiedzialna za planowanie tras eksploracyjnych, stref lądowań i punktów ewakuacyjnych, ocenę zagrożeń, warunków atmosferycznych, promieniowania, koordynację operacji EVA, jak również montażu, napraw i adaptacji sprzętu w warunkach terenowych.
– Tyle tytułem wstępu – kontynuował De La Roche – Teraz czas na wyjawienie celu misji. Sierżancie – rzucił szybko do podoficera obsługującego systemy przeciwnasłuchowe – jesteśmy odcięci?
– Tak Sir! – odpowiedział podoficer przy pulpitach sterowniczych.
– Wspaniale. Zatem moi drodzy. Wszyscy jak tu stoicie zostaliście wybrani do misji o kluczowym znaczeniu nie tylko dla naszego dowództwa, czy dowództwa floty w ogóle. Misja jest istotna dla wszystkich istot zamieszkujących naszą planetę. Można by rzecz, że jest to misja ostatniej szansy…dla całej ludzkości – dokończył admirał z marsową miną.
W tymczasowym pomieszczeniu zapadła grobowa cisza, zniekształcana jedynie przez jednostajne buczenie transformatorów zasilających urządzenia elektroniczne wypełniające salkę.
– Widzę, że w lot pojęliście powagę sytuacji. To dobrze. Jak wszystkim wiadomo, od kilku lat na Ziemi następuje postępująca degradacja środowiska – rzekł Maximilian płynnie rozwijając wstęp – niestety na tą chwilę jest to proces nieodwracalny. Przy naszym obecnym poziomie rozwoju technologicznego nie jesteśmy w stanie przeciwdziałać tym zmianom klimatycznym, które w przeciągu paru kolejnych dekad zmienią oblicze świata nie do poznania. Mówimy tu drodzy Państwo o zagładzie życia na Ziemi jakie znamy. Dlatego też niespełna trzy lata temu ruszył pełną parą orbitalny projekt budowy arek przesiedleńczych dla większości ziemskiej populacji, która zdecyduje się wyruszyć ku gwiazdom w poszukiwaniu nowego, nadającego się do zamieszkania domu. Ponadto zespoły astrofizyków otrzymały pełne dofinansowanie w celu wytypowania potencjalnie możliwych do zamieszkania lub terraformacji planet, które przyjęłyby uchodźców. Jednakże żeby zwiększyć szanse powodzenia tej gigantycznej operacji potrzebna jest weryfikacja w czasie rzeczywistym najlepiej rokujących planet. I tu do gry wchodzicie Wy moi drodzy. Wy i cztery podobne Wam zespoły specjalistów wyruszą by naocznie zbadać i potwierdzić zdatność lub brak zdatności do zamieszkania wytypowanych obiektów niebieskich.
W tym momencie ponad stół operacyjnych uniosła się holograficzna wizualizacja docelowego układu planetarnego wraz przewidywaną trasą lotu oraz – co istotniejsze – z podświetleniem kluczowej planety wraz z wykresami spektrograficznymi i biosygnaturami ekosystemu.
– Wam w udziale przypadła egzoplaneta K2-18b, znajdującą się w gwiazdozbiorze Lwa, w odległości ok 124 lat świetlnych od Ziemi. – kontynuował De La Roche – Jak widać na symulacji, obiega ona czerwonego karła o nazwie K2-18. Chłopcy i dziewczęta z Obserwatorium Perseus Prime zidentyfikowali w atmosferze planety siarczek oraz disiarczek dimetylu, czyli związki chemiczne powstające wyłącznie z procesów biologicznych, a tym samym mamy podstawy przypuszczać, że nadaje się ona do zamieszkania…
– Przepraszam Panie Admirale – oczy wszystkich zwróciły się ku porucznikowi Solin – 124 lata świetlne? Niby jak mamy tam dotrzeć i wrócić? Tylko nasza ósemka? Czym?
– Pan porucznik zadał świetne pytanie, właśnie miałem przejść do tej części – odpowiedział admirał, posyłając krótkie, lecz nader wymowne spojrzenie Solinowi.
Solin zmieszał się po tym nie do końca kontrolowanym, ekspresyjnym zapytaniu i lekko wycofał, opierając się o poręcz krzesła stojącego za nim.
– Oto wasz gwiezdny rumak – uśmiechnął się pod nosem Maximilian – najnowszy cud naszej techniki, krążownik badawczo-naukowy UERS PROMETHEUS. Mamy obecnie cztery takie jednostki w linii i piątą na ukończeniu. Wejdzie do służby najdalej do końca roku.
Hologram nad stołem operacyjnym zmienił się, ukazując zewnętrzny kształt okrętu wraz z przekrojami sekcji i opisem wszystkich ważniejszych komponentów oraz systemów. Każdy z obecnych chłonął prezentowane informacje niczym nie przymierzając alkoholik gorzałkę.
…
– Blisko siedemset metrów długości i milion ton masy własnej – dumał na głos Igor – ale te rotacyjne habitaty na śródokręciu trochę małe jak na 124 lata świetlne życia w zamkniętej puszce. I to zakładając pełną prędkość światła, której przecież nie osiągniemy. Znaczy, hibernacja?
– I tak i nie. – odpowiedział tajemniczo De La Roche – proponuję, by tą kwestię omówili wspólnie kapitan Silva oraz porucznik Vosk. Proszę, oddaję głos.
– To może ja zacznę. – odezwał się Elian Vosk – Jak już Pan Admirał był łaskaw wspomnieć, jestem odpowiedzialny przede wszystkim za nadzór nad prawidłowym działaniem pokładowej SI, która nota bene nosi nazwę T.H.E.I.A.. Z uwagi na fakt, iż odbędziemy podróż dosłownie w nieznane, nie możemy niestety w pełni polegać na samej SI. Zapytacie zapewne dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem. Odpowiedz jest właściwie zawarta w moim poprzednim zdaniu. Wyruszamy do miejsca, które ludzkość jeszcze nie odwiedziła, trasą, która jak słyszałem od naszej nawigator, została wyznaczona przez nasze najlepsze superkomputery w oparciu jedynie o dotychczasową wiedzę i dokonywane przez ostatnie kilka lat obserwacje tego wycinka nieboskłonu, przekuwane potem na czterowymiarowe symulacje poruszających się ciał niebieskich. A tym samym nasza pokładowa SI podczas lotu nie będzie mogla polegać na kompletnej bazie danych, gdyż takowej po prostu nie ma. A to przekłada się na sytuacje, w której podczas lotu będzie musiała w czasie rzeczywistym dokonywać wyborów, podejmować decyzje w oparciu o posiadaną szczątkową wiedzę oraz … przeczucie – coś czego nie posiada. I dlatego też my, jako załoga Prometeusza, będziemy musieli ją wspierać cały czas na bieżąco…
– Na Stwórcę, przecież my nie dożyjemy nawet połowy drogi w jedną stronę – rzuciła stanowczym tonem, będąca dotychczas cicho, Amira Tzeng.
– Ma Pani rację, Starszy Sierżancie Sztabowy – kontynuował Vosk – dlatego też nasze jaźnie zostaną zgrane do systemów pokładowych Prometeusza aby ją wspierać naszym ludzkim postrzeganiem otoczenia, a …
– … a nasze ciała zastaną poddane hibernacji na czas lotu. – dokończyła myśl Anastasia Silva – Po dotarciu do celu system przeprowadzi uaktualnienie wspomnień w naszych fizycznych ciałach, i je wybudzi. Znaczy nas – dodała po chwili wahania.
– Chce nas Pani zamknąć na 124 lata w puszce? – zapytała z irytacją w głosie dr Myrov.
– Nie do końca. – weszła w słowo milcząca dotąd astronawigator Juno Kavrak – Jak już Państwu wiadomo, zespoły naziemne w tym między innymi Obserwatorium Perseus Prime już od kilku lat badają przestrzeń, w tym również typują najszybsze i najbezpieczniejsze trasy dotarcia do celu. Przez ostatnie pięć miesięcy wspólnie z Theią opracowywałyśmy plan lotu biorąc pod uwagę zalecenia i sugestie zespołu Perseus Prime oraz naszego głównego inżyniera, jak również informacje prosto ze stoczni. Dzięki zbiorowi tych danych przedstawiam Wam naszą marszrutę:
1. Start z punktu Lagrange’a L1 (Ziemia), rozpędzanie przy pomocy głównego systemu napędowego. Bańka warp aktywowana w pełni po opuszczeniu orbity Księżyca.
2. Asysta grawitacyjna Jowisza, korekta wektora trajektorii. Krótkie przeskoki inercyjne wewnątrz grawitacyjnego „tunelu Jowisza”.
3. Asysta grawitacyjna gazowego nadolbrzyma, dziewiątej planety układu słonecznego Nibiru. Wykorzystamy tu punkt masowej soczewki grawitacyjnej w celu wzmocnienia stabilności bańki warp. Dzięki temu zmniejszymy opór czasoprzestrzenny i zredukujemy o ok. dziesięć procent dystans do celu.
4. Czarna Gwiazda Heliosa (magnetar, Proxima Centauri), posiada gigantyczne pole magnetyczne, zaburzające lokalną czasoprzestrzeń. Użyjemy jej do lekkiego „wzburzenia” bańki warp, czyli zwiększenia amplitudy fal, co da nam dodatkowe przyspieszenie przeskokowe. Maksymalna soczewka grawitacyjna, redukcja dystansu do celu o kolejne piętnaście procent.
5. Soczewkowanie przez Chmurę Masywnych Ciał (MG-C1), skupisko brązowych karłów i obiektów subgwiezdnych z silną kumulacją pól grawitacyjnych. Zakrzywienie czasoprzestrzeni na szerokim odcinku trasy. Redukcja dystansu do celu o kolejne dziesięć procent.
6. Doppelgänger Twins (podwójny układ czarnych dziur), manewr grawitacyjnego „ślizgu orbitalnego” między dwoma horyzontami zdarzeń. Ekstremalny efekt soczewkowania i przyspieszenia warpowego. Redukcja dystansu do celu o kolejne dwadzieścia procent. – Tu będzie ostro. Będziemy musieli maksymalnie wesprzeć Theię w tym manewrze, z uwagi na konieczność precyzyjnej korekty wektora lotu, by nas nie wciągnęło lub nie wyrzuciło Bóg jeden wie gdzie.
7. Zeni Ring, pozostałość po supernowej – pierścień plazmowy i elektromagnetyczny. Soczewka czasoprzestrzenna, kompensuje dryf temporalny. Ostatni punkt korekty przed wejściem do systemu K2-18. Redukcja dystansu do celu o kolejne dziesięć procent. To finalne skrócenie trajektorii.
8. Wejście do systemu K2-18. Dekompresja bańki warp, zwolnienie do manewrowej prędkości subrelatywistycznej, podejście do orbity K2-18b i rozpoczęcie operacji badawczo-kolonizacyjnych.
– Reasumując powyższe – poprzez kombinację efektów warp i soczewek grawitacyjnych skracamy dystans podróży ze 124 lat świetlnych do 43. Przy maksymalnej prędkości okrętu 0,9c daje nam to ok. 48 lat lotu w jedną stronę. Ale to jeszcze nie wszystko. Z uwagi na dylatację czasu wewnątrz bańki warp, dla nas i okrętu minie około ośmiu lat w podróży. Co – jak chyba przyznacie – jest naprawdę niezłym majstersztykiem. – zakończyła swój nieco przydługi wywód Juno.
– Po Waszych minach wnioskuję, że potrzebujecie trochę czasu, by to sobie wszystko na spokojnie poukładać. – powiedział spokojnym, wręcz ojcowskim tonem De La Roche – Sierżancie, zakończcie protokół bezpieczeństwa i wypuście nas stąd. Wszyscy dostają kwartalny urlop. Wyszalejcie się za wsze czasy. Ale za kwartał widzę Was w pełni formy – fizycznej i co chyba ważniejsze – psychicznej również. Odmaszerować! Komandorze Kostyanichev, proszę jeszcze do mnie na słówko.
…
Hej, tekst ogólnie spoko – fajny klimat sci-fi, czuć napięcie i dobrze zarysowaną ekipę. Opisy technologii wypadają przekonująco, ale czasem trochę za bardzo lecisz encyklopedycznie. Ten fragment:
„komandor porucznik Konrad Varkov – główny inżynier okrętu i jednocześnie zastępca dowódcy, odpowiedzialny za utrzymanie oraz optymalizację pracy głównego napędu oraz pomocniczych, systemów zasilania, systemów podtrzymywania życia, drukarek przemysłowych czy robotów naprawczych”
…jest trochę za długi i zbyt suchy. Można by to rozbić i uprościć, żeby lepiej się czytało. Mniej jak instrukcja, więcej jak opowieść. Reszta idzie w dobrą stronę!