
Wszechrusińska Wspólnota Narodów powraca!
Inspirowane tym co FSB robiło, by uzasadnić II Wojnę Czeczeńską i tym co amerykańskie służby planowały zrobić, by uzasadnić potencjalną inwazję na Kubę.
Wszechrusińska Wspólnota Narodów powraca!
Inspirowane tym co FSB robiło, by uzasadnić II Wojnę Czeczeńską i tym co amerykańskie służby planowały zrobić, by uzasadnić potencjalną inwazję na Kubę.
Aleksiej Berezowski wszedł spóźniony na spotkanie nadzwyczajne. Przy długim stole wykonanym z dębowego drewna siedzieli już wszyscy inni oficerowie jego wydziału Oddziału Ochrony Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego. Był gotowy się tłumaczyć, ale pomimo paru nieprzychylnych spojrzeń nikt nie kwapił się, by udzielić mu reprymendy. Zamiast tego pułkownik przeszedł od razu do rzeczy:
– Jak zapewne już wiecie, w Gruzji rosną nastroje separatystyczne aktywnie promowane przez tamtejszych podżegaczy. Ruch Separacji Gruzji ma za nic wynik lutowego referendum!
Aleksiej skrzywił się, dobrze pamiętał, jak parę miesięcy wcześniej samemu tworzył dokumentację, legitymizującą przyłączenie państw Kaukazu do Wszechrusi. W rzeczywistości wyniki nie były tak przychylne zjednoczeniu.
– Uważam, że z tego powodu będziemy musieli podjąć bardziej zdecydowane środki wobec ekstremistów.
– Współobywatelu Woroninie – zwrócił się do niego Berezowski. – Czemu rząd nie przysiądzie do rozmów z Gruzinami?
Pułkownik zaczerwienił się i uderzył pięścią w stół tak, że nie tylko Aleksiej zaczął się bać.
– Myślisz, że z terrorystami można rozmawiać? Kto cię przyjął do cholery na to stanowisko? Powiedz mi, w jakiej instytucji pracujesz?
Berezowski po chwili ciszy zorientował się, że rzeczywiście ma odpowiedzieć.
– Oddziale Ochrony Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego – wydukał.
– Przynajmniej problemów z pamięcią nie masz, ale za to z rozumieniem podstawowych informacji już tak! Nawet sama pieprzona nazwa mówi, że mamy chronić bezpieczeństwa szarego obywatela, a nie dyskutować z terrorystami!
– Przecież to zarejestrowana organizacja polityczna! – postawił się Aleksiej. – Protestują, nie stosując żadnej formy przemocy.
– Jeśli dalej nie będziemy reagować, to stwierdzą, że mogą bezkarnie zabijać! Chcesz mieć drugi Czerwony Dżihad? Zmienisz zdanie, dopiero kiedy zobaczysz kurorty nad Morzem Czarnym zasłane zamordowanymi wczasowiczami?
Berezowski gestem ręki pokazał, że zrozumiał i nie ma sensu kontynuować rozmowy. Woronin wziął głęboki wdech i kontynuował tonem sprzed sprzeczki:
– Musimy podjąć działania uświadamiające. Duża część gruzińskiego społeczeństwa nie rozumie, czym jest RSG, zresztą nie tylko gruzińskiego. – Spojrzał wymownie na Aleksieja. – W tym kontekście, rozważamy działania, które z chirurgiczną precyzją i strategicznym umiejscowieniem, wykażą ekstremizm i brutalność pewnych środowisk. Incydenty te, choć niosące ze sobą pewne nieuniknione konsekwencje, mają na celu wstrząsnąć fundamentami ich poparcia. Sprawić, by opinia publiczna, w obliczu namacalnych dowodów ich rzekomej działalności, sama odwróciła się od tych, którzy sieją chaos i przemoc.
Głośno westchnął i chwilę układał swoje myśli w słowa.
– Musimy działać w sposób, który nie pozostawi żadnych złudzeń co do charakteru zagrożenia. Pewne ofiary, choć tragiczne w swej istocie, staną się niepodważalnym argumentem w walce o stabilność regionu. To będzie bolesne, ale konieczne przebudzenie dla tych, którzy dotąd nie chcieli dostrzec prawdy.
– Czyli jeśli dobrze rozumiem mamy…? – zapytał Berezowski, nie kończąc pytania w obawie o odpowiedź.
– Tak – odparł zwięźle pułkownik.
Aleksiej siedział w swoim domowym gabinecie i oglądał reportaż z protestów w Tbilisi, emitowany przez telewizję Rusi Gruzińskiej. Na pierwszym planie reporterka w niezrozumiałym dla niego języku mówiła słowa potępienia wobec ekstremistów. W pewnej odległości za nią stał szereg trzymających tarcze funkcjonariuszy Ochrany z maskami gazowymi na twarzach. Przed nimi stał oficer bez maski ani tarczy, który pełnym empatii głosem przekonywał Gruzinów do zaprzestania rozruchów i wspólnej pracy na rzecz kolektywnego dobrobytu. Tłum nieprzekonany do głoszonych przez niego tez obrzucał oficera wszelkiego rodzaju odpadkami.
Nagle ponad słowa reporterki, przemowę oficera, czy okrzyki tłumu, wybiła się seria z karabinu maszynowego. Głoszący przemowę oficer po chwili leżał w kałuży krwi na ulicy. Strzały przeniosły się na pozostałych funkcjonariuszy, choć większość pocisków była rykoszetowana przez tarcze w kierunku tłumu. Szeregi znajdujące się za kadrem rozpyliły w kierunku protestujących podtlenek azotu, ale zanim niebieskawa chmura dotarła i spacyfikowała strzelającego, ucierpiało jeszcze wielu ludzi.
Berezowski wyciszył wiadomości i wstał, ale wciąż słyszał strzały i krzyki mężczyzn, kobiet i dzieci. Przez zawrót głowy przeszedł ledwie parę metrów i musiał usiąść na taborecie przy drzwiach. Zamknął oczy i spróbował oddalić od siebie te myśli. Dopiero po chwili, której długości nie był w stanie określić, otworzył oczy. Przed nim stała jego paruletnia córka, która najwidoczniej wszystko widziała przez uchylone drzwi.
– To wszystko wina tych głupich Gruzinów, prawda? – zapytała z pełną powagą.
Następnego dnia wieczorem Aleksiej wraz ze swoją żoną Olgą udał się do restauracji na romantyczną kolację. Mieli wtedy możliwość zapomnienia o całym świecie. Ich córka zapewne kładła się już do łóżka pod czujnym okiem opiekunki. Olga mogła nie myśleć już o swojej służbie polegającej na reedukowaniu antysystemowych jednostek, a Aleksiej o planowaniu operacji podtrzymujących bezpieczeństwo. Czekali na zamówione dania i przy lampkach czerwonego wina kontemplowali swoje szczęśliwe małżeństwo. Jedynym co zaburzało atmosferę rodem z czytanych przez Olgę romansów, była grupka facetów siedzących przy sąsiednim stoliku i rozmawiających zdecydowanie za głośno.
– Wreszcie się za nich wzięli! – rzucił jeden z nich, czytając artykuł na smartfonie.
– Dokładnie! Pozwolili sobie na zbyt wiele! – zawtórował inny.
– Teraz ci popaprańcy wreszcie dostaną za swoje! – dodał kolejny.
Aleksiej wyrwał swoją rękę z czułego uścisku żony i zwrócił się zirytowany do żywo rozmawiających mężczyzn:
– Panowie…
– Och, Aleksiej… – Olga próbowała powstrzymać męża przed kłótnią, w jaką bez wątpienia by się wdał.
Berezowski nagle tknięty przeczuciem złagodniał i zapytał:
– Panowie, co takiego się dzieje?
– Jak to co? Car wreszcie odpowiedział na ten wczorajszy incydent w Gruzji.
– Funkcjonariusze Ochrany będą mogli mieć przy sobie broń – dodał inny.
– Co dokładnie macie na myśli mówiąc “broń”? – dopytywał Aleksiej.
– No jak to co? Karabiny z ostrą amunicją. Koniec pobłażania! Na zorganizowaną przemoc trzeba też odpowiadać siłowo!
– Och, Aleksiej. – Próbowała go odciągnąć od rozmowy Olga. – Przecież widać, że są po paru piwach. Gadają głupoty…
Pokiwał jedynie głową i uśmiechnął się do niej kwaśno. Pomimo to następne parę godzin nie minęło tak przyjemnie, jak planowali.
Berezowski na następne spotkanie nadzwyczajne przybył niechętnie, podczas ledwie parunastu minutowego spaceru usłyszał sześć razy o wymianie ognia między ekstremistami z RSG a patrolem Ochrany w gruzińskim mieście Gori. Pułkownik nie zwracając uwagi na swoich podwładnych, chwilę stał oparty o stół. Dopiero po chwili, podczas której układał w głowie słowa w sensowną wypowiedź, zaczął:
– Z samego Ministerstwa Bezpieczeństwa spływają skierowane do nas pochwały za skuteczny charakter naszych działań. Bez wątpienia gruzińskie społeczeństwo zostało uświadomione zbrodniczego charakteru RSG, a niepodważalny na to dowód stanowi fala odejść z tej organizacji. Nietrudno jest, idąc ulicami gruzińskich miast, natknąć się na porzucone przy śmietniku legitymacje członkowskie. Chciałbym, aby to dobrze wybrzmiało, to nasze działania znacząco przyczyniają się do politycznej asymilacji narodu gruzińskiego!
Zaczął klaskać, jego podwładni po chwili się nieśmiało przyłączyli.
– Nie zapominajmy jednak, że przebyliśmy dopiero połowę drogi! Podjęcie dalszych działań będzie konieczne dla utrzymania należytego statusu quo w tym regionie. Ministerstwo Bezpieczeństwa wraz z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych po przeprowadzeniu wnikliwej analizy nastrojów społecznych w Gruzji, doszło do wniosku, że należy utworzyć bezpieczną organizację quasi-opozycyjną, która pozwoli Gruzinom, rozładować bezpodstawną nienawiść w sposób niezaburzający stabilności systemu. Pozwoli to uniknąć ponownego dołączania zbuntowanych Gruzinów do RSG oraz da ekstremistom przekładającym walkę z integracją ojczyzny ponad podejmowane środki sposobność wybrania przystępniejszej moralnie opcji.
– A podsumowując…? – nieśmiało zapytał Aleksiej.
Pułkownik westchnął i powiedział:
– Należy utworzyć organizację, dążącą do integracji, a jednocześnie dającą Gruzinom pozory walki o częściową secesję. Dlatego właśnie zaangażowano Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, w tamtejszych gabinetach są już przygotowywane ustępstwa wobec gruzińskiego Ruchu Symbiozy Narodowej, które w rzeczywistości nie zmienią zbyt wiele, ale dadzą Gruzinom bezcenne poczucie zwycięskiej walki. Pozwoli to na pełne włączenie Rusi Gruzińskiej w struktury państwa bez rozlewu krwi.
– “Bez rozlewu”…? – mruknął Berezowski pytająco.
– Współobywatelu! – żachnął się Woronin i po chwili złagodniał. – W skali makro. Jesteś świadom, że zadaniem nas wszystkich jest realizacja działań w skali makro. Pewne poświęcenia są konieczne i dobrze o tym wiesz.
– Yhm… – mruknął po chwili Aleksiej.
– Dobrze, skoro już rozwialiśmy pewne wątpliwości co do słuszności podjętych środków, możemy zaplanować szczegóły kluczowe w prawidłowym odbiorze społecznym Ruchu Symbiozy Narodowej.
Przez następne kilka godzin tworzyli wstępne plany wywołania wśród obywateli pożądanych odczuć. Berezowski niewiele się udzielał.
Tydzień później wstał wcześnie rano, nie budząc żony. Zaparzył sobie czarną kawę i przysiadł do komputera w jego gabinecie. Drżącymi rękoma wpisał w wyszukiwarkę adres popularnego serwisu informacyjnego, jednocześnie bojąc się zobaczyć tego, czego szukał.
Znalazł. Był to artykuł o wybuchu gazu w siedzibie Ruchu Symbiozy Narodowej, opublikowany późnym wieczorem. Nie padły tam bezpośrednie oskarżenia, ale dało się zauważyć parę sugestii, jakoby był to atak ekstremistów z Ruchu Separacji Gruzji.
Zamknął oczy i spróbował się rozluźnić. To był punkt kulminacyjny całego programu walki z RSG. Wrócił pamięcią do spotkania nadzwyczajnego sprzed tygodnia. Początkowo padały tam propozycje zainscenizowania pełnego powstania, całych walk ulicznych w największych gruzińskich miastach. To on przekonał wszystkich, że nie będzie to konieczne dla osiągnięcia celu.
– Tyle dobrego – mruknął i lekko się uśmiechnął.
Kiedy otworzył oczy, skrawki dobrego humoru rozpłynęły się. Dokładnie na wysokości jego wzroku znajdowało się podsumowanie artykułu. Zginęły trzydzieści cztery osoby. Konkretnie szesnastu działaczy RSN i osiemnastu członków personelu.
– Ech, co ja pieprzę? – burknął sam do siebie.
Na samym dole artykułu znajdował się link do następnego. Kliknął i zobaczył dokładnie to, czego się spodziewał. Na wschodzie kraju gdzie podczas wybuchu było dopiero popołudnie, zaczęły się protesty, wyrażające potępienie wobec terrorystów i żądające od władz podjęcia stanowczych środków.
Dobrze wiedział, w jaką stronę się to potoczy. Kiedy w pełni wstanie słońce w Moskwie, Petersburgu, Kazaniu, Mińsku i wszystkich innych miastach na zachodzie kraju wybuchną analogiczne demonstracje. Potem Duma Państwowa i Car w odpowiedzi na głos ludu wyślą do Gruzji wojsko, które rozgromi resztki Ruchu Separacji Gruzji.
W końcu właśnie to robi każdy rząd dbający o naród – słucha jego próśb i na nie odpowiada.
Aleksiej wraz z innymi oficerami czekał przed gabinetem pułkownika Woronina. Mieli pojedynczo przychodzić na rozmowę. Nie wiedział, czego ma się spodziewać. Nie był w stanie się na tym skupić, z myśli wyrywał go dobiegający z telewizora zawieszonego pod sufitem głos prezenterki mówiącej o szczęśliwym przebiegu wydarzeń na Kaukazie. Podczas jej słów na przemian pokazywano wyciszone nagrania z przemówień członków Ruchu Symbiozy Narodowej i wyprowadzania przywódców Ruchu Separacji Gruzji z siedziby przez antyterrorystów.
– Berezowski! – Z rozmyślań wyrwało go dopiero przywołanie z gabinetu, sądząc po tonie głosu nie pierwsze.
– Przepraszam, zamyśliłem się – rzucił zaraz po tym, jak przekroczył próg gabinetu.
– Niech ci będzie. – Woronin od razu złagodniał. – To zrozumiałe w chwili tak wielkiego triumfu!
Aleksiej jedynie przytaknął. Przed oczami widział znów antyterrorystów wyprowadzających członków RSG.
– Halo, tu Ziemia. – Pułkownik pstryknął mu tuż przed twarzą. – Naprawdę potrzebujesz odpoczynku, ale to dobrze się składa.
Berezowski spojrzał na Woronina nieobecnym wzrokiem.
– Najwyższe dowództwo docenia twoje starania i umiejętność podejmowania trudnych decyzji. – Klepnął go w ramię. – Postanowiło, więc wysłać cię na zasłużony odpoczynek. Oczywiście wraz z rodziną.
– Ja nie muszę… – zaczął Aleksiej.
– Jasne że nie musisz, ale potrzebujesz i zasłużyłeś. W sobotę pojedziesz z Olgą i twoją Małą do kurortu wypoczynkowego w Gagrze. W Gruzji.
No, teraz wiadomo, jak to było z “czeczeńskimi terrorystami”. Trzeba być ostatnim sukinsynem, żeby na coś takiego pójść.
Ech, chory kraj z chorym człowiekiem na czele.
Babska logika rządzi!
– Współobywatelu! – żachnął się Woronin i po chwili złagodniał. – W skali makro. Dobrze wiesz, że zadaniem nas wszystkich jest realizacja działań w skali makro. Pewne poświęcenia są konieczne i dobrze o tym wiesz. –-> Powtórzenie. Proponuję “…i jesteś tego świadom”, albo zacząć zdanie od “Zadaniem nas wszystkich…”
Naprawdę podoba mi się pomysł. Ostatnio coś często trafiam na takie polityczne opowiadania, które lubię, ale jest to chyba pewna forma masochizmu. Pozwala zastanowić się nad tym jak mali jesteśmy i jak nikły wpływ na świat mamy, jeśli politycy coś sobie już postanowią. Biedny Aleksiej. Coś mi mówi, że takich jest dużo więcej na świecie. Bardzo dobrze się czytało, pozdrawiam!
You cannot petition the Lord with prayer!
Finkla No cóż, nie tylko w tym kraju z tym człowiekiem dzieją się takie rzeczy. Po prostu oni robią to wyjątkowo bezczelnie i nie próbują się kryć. Myślę, że warto o tym przypominać.
Pozdrawiam.
MichaelBullfinch Dziękuję za uwagę, jakiś chochlik mi się wkradł do tekstu i go nie znalazłem. (:
Cieszę się, że dobrze wyszło. Myślałem, że to tylko zwykłe czytadełko ale jak widzę, skłoniło do refleksji, z czego się bardzo cieszę!
Pozdrawiam serdecznie.
KoscianIx Ministerstwo Informacji po dokładnej analizie przeprowadzonej przez najlepszych analityków w państwie wspartych najpotężniejszymi superkomputerami uniwersyteckimi, twierdzi, że jest to wyraz aprobaty wobec tekstu. Cieszę się więc z tego faktu.
Pozdrawiam.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Jedyne czego mi tutaj brakuje, to zeby to bylo dluzsze… Nie zdarzylem sie dobrze zaglebic w lekture, a tu koniec. Rozwinieta wersje poprosze ????
Smolar Dopiero się uczę. Póki co próby pisania dłuższych tekstów, kończyły się przynudzaniem tak strasznym, że sam dezerterowałem. Zatem póki co taka długość jest względnie optymalna.
Pozdrawiam. ;)
P. S. Kolego, zepsuł ci się klawisz ctrl, że nie piszesz naszych PIĘKNYCH, POLSKICH znaków?
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Rozgrywka między liberałem a twardogłowym. Koniec końców obaj w służbie systemu. Niezłe political fiction.
Pozdrawiam!
Rozgrywka między liberałem a twardogłowym.
Aż się pieriestrojka przypomniała…
Niezłe political fiction.
Och, dziękuję bardzo! Cieszą mnie te słowa niezmiernie, a w połączeniu z klikiem do biblioteki czuję się wręcz onieśmielony. ;)
Pozdrawiam.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz
Z przykrością stwierdzam, że tekst mnie specjalnie nie porwał.
Problemem jest tu w moich oczach jest pewna separacja fabuły od najciekawszych wydarzeń – gdy w Gruzji działy się rzeczy, ja jako czytelnik nie byłem na miejscu, tylko razem z Aleksiejem oglądałem wiadomości, albo wraz z Berezowskim na spacerze słyszałem o sprawie jakieś plotki. Przez to opko jest o wiele mniej porywające, niż mogło by być. Warto bohaterów rzucać w wir wydarzeń.
Pozdrawiam i klik, bo pomimo wspomnianej wady tekstu, opowiadanie jest ładnie napisane a sam pomysł i świat przedstawiony – godne uwagi
Warto bohaterów rzucać w wir wydarzeń.
Zapiszę to sobie! Mimo wszystko chciałem też ukazać rolę mediów i reakcję społeczeństwa, no i nie wiem, po co Aleksiej miałby się stawiać w Gruzji. Władzy chyba powinno zależeć, aby nie widział tego wszystkiego na własne oczy. Zupełnie inaczej trafia do człowieka, przeczytanie artykułu, a zobaczenie osobiście jak krew niewinnych bryzga na ścianę.
Mimo wszystko bardzo dziękuję za uwagę, przy następnych opowiadaniach zastanowię się, jak zbliżyć bohaterów do akcji.
Pozdrawiam serdecznie.
ani pospolity, ani niepospolity, taki w sam raz