Profil użytkownika


komentarze: 4, w dziale opowiadań: 2, opowiadania: 2

Ostatnie sto komentarzy

Hej! Przeczytałam, poniżej kilka uwag. 

Lubiłem to miejsce. Tu czas zawsze był trochę krzywy. Kiedyś bywałem na tym dworcu często.

Dla mnie ta metafora jest mglista. Jeśli chcesz ją zostawić, zmieniłabym kolejność na “Lubiłem (…). Kiedyś (…) Tu czas (…)”, taki ciąg logiczny tych rozmyślań jest wtedy zachowany. 

 

Każdy z nich miał swój kierunek.

Czy ludzie mają kierunek? Jako metafora może, tutaj może lepsze byłoby bez czyli zwykłe “Każdy z nich miał obrany kierunek”? 

 

Tam mieści się hub. Wystarczy się pojawić i uruchomić mechanizm, którego włącznik ukryty jest w jednej ze stacji pogodowych.

A co jak jakiś przypadkowy monter to kliknie? laugh

 

Samo przejście nie należy do przyjemnych. Najpierw gęsta mgła, potem pisk w uszach i uczucie oddzielania się świadomości od ciała, jakby ktoś wyłączał grawitację. Czas zastyga.

W tej scenie jest momentami narracja w czasie teraźniejszym, w innych w czasie przeszłym. Jest to jakiś celowy zabieg, żeby coś podkreślić? Ja niestety tego nie wyłapałam. Na twoim miejscu bym to ujednoliciła, raczej do przeszłego, jest bardziej intuicyjny. 

 

Po chwili stałem już na platformie podświetlonej bladym światłem. Obok byli Ania i Rafał. Nie wiem, jak oni to robią, ale zazwyczaj to ja przychodzę ostatni.

To była jakaś metafizyczna platforma? Jak się objawiała ich obecność? Bo potem “wchodzą” w te skafandry, ale tutaj są już poza swoimi ciałami. Trochę tutaj nie rozumiem, jaki jest zamysł. 

 

Choć pochodzimy z różnych światów równoległych, w jakiś sposób zawsze się tu znamy i współpracujemy. Nigdy nie spotkałem tej samej Ani dwa razy. Podobnie z Rafałem.

Rozumiem zamysł, ze tu (gdzie jest to tu?) siebie kojarzą z jakiegoś dziwnego powodu, bardziej może wyczuwają, ze się znają → dla mnie wypadałoby wyjaśnić, czemu tak jest i trochę przekonstruować to zdanie. 

 

– Po gwałtownym hamowaniu pękła szyna. Na stacji wykolei się pociąg. Będzie wiele ofiar – powiedział bez wstępu. – Wśród nich znajduje się zdolny chemik.

Pomieszanie czasów, mnie to wybiło z rytmu. Może niech opisze co się stanie po prostu w czasie przyszłym? To będzie najbardziej intuicyjne. 

 

Człowiek, o którym mówimy, jest jednym z powodów, dla których jeszcze oddycha.

Wariant oddycha? Metafora w rozmowie, personifikacja linii czasowej – albo mamy poetę w postaci Filipa albo może lepiej to uprościć do “istnieje”/”nie rozpadł się”. 

 

– Wy będziecie na pokładzie. Wsiądziecie w Starachowicach Wschodnich – to ostatni przystanek przed Ostrowcem. Znajdziecie chudego chłopaka, około dwudziestu lat. Macie go chronić, jeśli Adaś nie zdoła… – urwał w pół słowa.

Unikaj wypowiedzi w dialogu, które zawierają dywizy. Ciężko jest to dobrze sformatować tak, by czytelnik nie czekał na atrybucję. Wystarczy tam po prostu przecinek :) 

 

Zawaliłem wtedy misję. Tylko dzięki Pawłowi tamten świat przetrwał.

Cała ta scenka spowodowała, że się uśmiechnęłam, fajniutkie to :) 

 

Praca Strażnika Kontinuum nie polega na pilnowaniu zegarów ani cofaniu wskazówek.

To nie jest spektakularny film akcji. Nikt nie biega przez portale ani nie krzyczy rozkazów.

My obserwujemy.

A czasem – przesuwamy coś o milimetr.

Nie to co w “The Umbrella Academy” :P 

 

W tym momencie miałem przebłysk w pamięci. Jakby echo innej mojej świadomości z innego wariantu.

Znałem dokładnie to uczucie. Pojawiało się w ważnych momentach misji. Tak jakbym miał wgląd w inną rzeczywistość. To jest jak flesz. Moment i wszystko już wiem. 

Znałem tę dziewczynkę.

Ja to bym wszystko w jeden akapit walnęła, takie urywane, krótkie, jednozdaniowe akapity męczą na dłuższą metę szczególnie, jeśli w gruncie rzeczy dotyczą tego samego. 

 

Balonik pociągnął ją lekko do tyłu, z dala od krawędzi peronu. Tyle wystarczyło.

Nie no, ale balonik to nikogo nie jest w stanie pociągnąć – to jest po prostu za lekkie. 

 

Świat oddychał.

Rozumiem, nadal nie jestem fanką tej metafory :) 

 

Nie pytałem – które. Ani, jak. Ani, kto zawinił. Było mi szkoda tamtych światów, ale jednocześnie cieszyłem się, że moja misja się powiodła.

Nie pytałem które, ani jak, ani kto zawinił. 

 

– Filip chce was widzieć.

– Kiedy? – zapytałem.

– Zawsze.

To była jego wersja żartu.

W sumie głupie pytanie “Kiedy” w takiej sytuacji, wiadomo, ze w tym dziwnym miejscu poza czasem jak tylko się skończy misja. 

 

– Zniknęła jedna z twoich wersji – dodał ciszej.

Co to znaczy? Jest coś takiego jak bazowa, to rozumiem. Ale co to znaczy, że jest ich więcej? Brakuje doprecyzowania, jeśli to ma być samodzielny tekst. 

 

– Nie musisz – odpowiedziałem. – Ktoś musi zostać, kiedy inne światy gasną.

Trochę nie rozumiem. On wraca do swojej bazowej. W tamtych innych giną razem z nią jego inne wersje, czyli nie ON. W jaki sposób on zostaje? Ponownie, szkoda, że nie ma w tym opowiadaniu więcej doprecyzowania. 

 

Poza tym nieźle się czytało. 

Trochę mi przeszkadzały te urywane zdania, bardzo krótkie akapity, podobno tak się teraz pisze, ale mnie to męczy na dłuższą metę, dostaję takiej mentalnej zadyszki. 

 

Sam pomysł na historię trochę mało odkrywczy, kilka takich organizacji naprawiających światy już było. Jest to jakaś wariancja dla tego konceptu, ja miałam silne skojarzenia z “Umbrella Academy” ale też ze “Wszystko, wszędzie, naraz”. 

Często w tych historiach z multiwersum problemem jest stawka – co się stanie, jak facet u ciebie zawiedzie? No ok, wszechświat zniknie, ale przecież jest ich nieskończenie wiele, więc w sumie…? Co takiego się stanie, jak ten świat “przestanie oddychać”? Reszta się posypie jak domino i zniknie całe życie i wszystkie linie? Jakaś magiczna równowaga zostanie przerwana? Albo to umieranie jest bardzo bolesne czy też porównywalne do np. wiecznego piekła (czarna dziura, horyzont zdarzeń, może to znieszczenie zajmuje wieczność? W UA sympatyzujemy z bohaterami, w WWN mamy zniszczenie wszystkiego i matkę, która chce się pogodzić z córką (zresztą tam problem tego, że nic nie ma znaczenia, skoro jest tyle światów, jest najistotniejszym problemem niszczycielki). 

Tej stawki w tym opowiadaniu nie czuć zupełnie, przez to średnio się czytelnik przejmuje powodzeniem misji (dziewczynką się przejmuje, bo jest mała i nie chcemy, żeby wpadła pod pociąg). Trzeba by dopisać kilka zdań na ten temat (bo zakładam, że w serii masz tę stawkę obmyśloną) i wtedy opowiadanie znacząco zyska w moim odczuciu :)

 

Mam nadzieję, że nie za ostro skomentowałam, starałam się dać konstruktywne uwagi. Oczywiście nie musisz się z nimi zgadzać, to Twoje opowiadanie :)

Dzięki za komentarz i głos :)

Z tym Jankiem i jego żoną trochę racja – ale zastanawiam się, czy pogłębienie tych bohaterów nie zwiększyłoby znacząco objętości, a bardzo się chciałam zamknąć w okolicach 35 k zzs (to dla mnie wyzwanie, bo z opowiadań mi się zawsze nowele robią). 

Kot miał być elementem magicznym, a wyszło właśnie trochę to wszystko na boku fantastyki.

Horror, bo właśnie nic innego mi nie pasowało. 

 

Cieszę się, że warsztat jest ok – na pewno coś mi umknęło, ale skoro nie był to fikołek na tyle duży, by zapisać, to może nie jest ze mną tak źle :) 

Cześć!

Jestem tu nowa :) 

Kiedyś już tu byłam (dawno temu i nieprawda), potem porzuciłam pisanie na 10 lat (czy to nie klasyka?), w 2025 powróciłam do niego. Napisałam powieść, ale nikt jej nie chce wydać, teraz pracuję nad warsztatem, piszę krótsze formy i zabieram się za drugą książkę. Piszę rzeczy różne, tutaj chciałabym posłuchać uwag ludzi zupełnie innych, niż w mojej instagramowej bańce, która jest fajna, ale czasem nie do końca mi leży. 

Rodzina, praca, prowadzenie SM, betowanie tekstów innych ludzi – niewiele starcza czasu na pisanie, jeszcze mniej na komentowanie, ale postaram się dać coś od siebie. Na start niestety niedużo – nastawiam się na czytanie jednego tekstu tygodniowo. Ale chyba lepiej podejść realnie niż życzeniowo :) 

Nowa Fantastyka