Profil użytkownika


komentarze: 68, w dziale opowiadań: 32, opowiadania: 25

Ostatnie sto komentarzy

To porównanie - Wszechświata do komputera nijak się ma do mitologicznych bredni o słoniu i żółwiu. Wielu poważnych naukowców rozważa takie możliwości. Sądzę, że każdy ateista - tak jak fanatyk religijny - ma ciasny umysł. Cóż Lem nie grzeszył oryginalnością. Wiele jego pomysłów SF jest zapożyczona z radzieckich artykułów naukowych. IQ 170 też na pewno nie miał, można to rozpoznać po tym jak grał w szachy - sam przyznał się, że był średnim graczem. Szczególną prymitywność zachował w kwestiach eschatologicznych. Jedyny powoód, dla którego sięgam po jego twórczość, to to, że czytam go jako syntezę, on jest niczym biblioteka, bo dużo książek pochłonął. Niestety nie zawsze wyciągał odpowiednie wnioski z przesłanek rzeczywistości.

Hehe, dałem woła w komentarzu, bo powinno być bulgoczącej albo bulgocącej ;) a nie bulgotającej, ale dobra, nie o tym teraz mowa.

Fasoletti bezsprzecznie coś tam potrafi. Przejrzałem sporo jego tekstów i uderza jedno: powtarzająca się maniera opływania juchą, posoką, jelitami, mózgiem, wątrobą, etc. Warsztat jest i warto by go wykorzystać na coś ambitniejszego. To tak samo jakby poeta pisał tylko jednym systemem metrycznym, np. zawsze używał ośmiozgłoskowca. Są tysiące tematów. Warto wyjść poza jeden schemat. I tym samym trafić do szerszego grona czytelników.

by odzyskać siły. - odrzekł jego kompan - po kropce duża litera.

Poza tym mało staranne, nie będę wskazywał miejsc, bo musiał bym często kopiować, ale chodzi, przecinki, spacje, itp.

Ten odwrócił się jego kierunku i natarł. - brakuje "w"

Poza tym od kiedy to od udaru słonecznego się paraliżuje. Mogłeś wpaść na coś lepszego, np. upadek, itp.

Poza tym pauzy przydałyby się też do oznaczeń dialogów, a nie w ich miejscach stosujesz łączniki.

Ratuje sprawnie przeprowadzona liryzacja języka i niektóre opisy krajobrazu - ładnie, prawie jak z Sienkiewicza. Na minus to, że miałem odczucie, iż narrator zdaje się wręcz czerpać satysfakcję z przedłużających się drastycznych opisów bulgotającej krwi i wyrywania wnętrzności. Zakończenie szwankuje. To z Jakubem, bo zamiast straszne wydaje się śmieszne. Dobrze byłoby je zmienić.

Dobra, a jak możesz stwierdzić, czy Wszechświat nie jest właśnie takim genialnym komputerem, który wszystko realizuje swoją genialną mocą obliczeniową? Nie da rady. Więc nie można powiedzieć, że na pewno nie ma Boga - nie wiem, czy to dobre słowo, ale może jakiegoś Opiekuna, Kreatora? Wykluczyć się tego nie da. Dziwi mnie zatem ta pewność Lema - że po śmierci nic nie ma, etc.

Nie wiem, o co w tym chodzi. Co ma do tego jego promotor? I dlaczego ten gościu czyta Goethego, zamiast interesować się całkami, pochodnymi, macierzami, etc.? Jak jeździ mercedesem, to nie wiem, czy jest taki biedny - raczej by zwracał na siebie uwagę, a nie był nieśmiały i bojaźliwy jak ostatnia oferma - do tego dochodzą cechy wyglądu - wysoki, długie palce itp. też by miał raczej poważanie. Nie ma informacji, ile ten ktoś ma lat - wtedy łatwiej byłoby ocenić to wystąpienie białych włosów. Za mało informacji, żeby jakoś rozwikłać tę zagadkę - wtedy byłoby ciekawsze, a tak to jest bezpłodny tekst. Na 3 najwyżej. Jak na rok czasu pisania, zdecydowanie za mało.

No właśnie, to jest ten ból. Bo żyć się odechciewa, jeśli wiadomo, że już wszystko nam pisane i nie mamy żadnego wpływu na to, co będzie. Pewności nie mam - może to co się wydarza w naszym życiu to jakiś główny wariant losu. Może jest jakiś środek, dzięki któremu można go zmienić, np. dzięki medytacji uniknąć nieszczęśliwego wypadku czy choroby.
A do istnienia przeznaczenia doszedłem w prosty sposób - jeśli przepowiadanie przyszłości jest możliwe, to nasze losy z góry muszą być przeznaczone, bo w przeciwnym wypadku to przepowiadanie nie byłoby możliwe. Bo wtedy można by uniknąć tego, co powiedzmy się wyśniło. Jednak przeważająca ilość takich podań wskazuje, że ludziom nie udaje się uniknąć nieszczęśliwych wypadków. Czyżby więc byli jak "muchy w smole", jak dobrze to ujął P. Anderson?

A co do drugiej kwestii, to aquila non captat muscas - jak mówi łacińskie przysłowie. Sed nescio si aquila vera est.

Hehe, już parę podaliśmy. Na maturę to w zupełności wystarczy, a poza tym weź pod uwagę, że w każdym z tych opracowań - czy to obszernej pracy Majewskiego czy w artykułach z "Przeglądu..." są wskazówki bibliograficzne, a w nich setki odwołań do innych artykułów, książek, nic trudnego, wystarczy przejść się do biblioteki.

Jeśli chodzi o filozofię tu niezmiernie będzie ważna kwestia tego, co naprawdę istnieje. Dobrze ilustruje to opowiadanie, o którym wspomniala Elleth. Właśnie dzisiaj je przeczytałem, chodzi o opowiadanie właśnie z "Dzienników gwiazdowych" - jest bez tytułu - no prawie, bo jego funkcję spełnia rzymska cyfra I. Ten szalony naukowiec to niejakiCorcoran, trzyma w swoim laboratorium - starej fabryce kilka pudełek, które okazują się być mózgami eletronowymi - mogą mieć tożsamość tak samo jak człowiek. Corcoran stworzył sztuczny świat tak samo, jak widzimy to w "Matriksie". Te byty nie są świadome, że ktoś ich kontroluje. Wszystkie odczucia są generowane sztucznie. Zwariowany profesor chciał sprawdzić w ten sposób, czy rzeczywiście istnieje, bo obserwował niewytłumaczalne zjawiska w swoim świecie, takie jak - telepatia, deja vu, prekognicja, ciągi rzadkich zjawisk... Oznaczało to po prostu błąd obliczeniowy maszyn, jakąś drobną usterkę - bo w normalnym świecie nie byłoby to możliwe. Dlatego Corcoran stworzył sztuczny świat, by przekonać się, czy i jego świat może być sztuczny. Jak się okazało - mogą istnieć różne poziomy bogów - stwórców różnych światów. Sądzę, że Lem de facto dowodzi w ten sposób istnienia transcendencji. Nie wiem, dlaczego zatem w swoich wywiadach odżegnuje się od jakiegokolwiek istnienia Absolutu, jest zagorzałym empirykiem, choć sam w swej twórczości przedstawił dowody jasno stwierdzające, że możemy być tylko maskotkami sterowanymi przez sznurki losu.

Tak, "Kongres..." jest ciekawy, choć miejscami nudny. Tam jest kilka poziomów tego spryskania, a bohater dopiero po zażyciu - środka-antidotum jest w stanie zobaczyć świat w swej właściwej postaci, np. ludzie chodzą po ulicy, a myślą, że kierują samochodami, jedzą najgorszy chłam, a sądzą, że zajadają się przysmakami, itp. Zakończenie nieoczekiwane, gdyż okazuje się, że bohater wcale nie został zamrożony i nie przeniósł się w przyszłość, tylko był cały czas w tym samym miejscu, a jego wizje przyszłości były jedynie wynikiem rozpuszczenia środków halucynogennych.

Jak najbardziej w "Summie..." Też zwróciłem na to uwagę. W dziale fantomologia była bodaj mowa o tym, że mózgi mogłyby same funcjonować, gdyby im dostarczano pokarm oraz wrażenia - bo przecież to co widzimy, czujemy to impulsy elektryczne, które są przesyłane do odpowiednich obszarów w mózgu, co powoduje odbieranie obrazów, itp. Teoretycznie zatem można by tych wrażeń dostarczać sztucznie - a więc tak jak w Matriksie. Nie wiem, czy to sam Lem wymyślił, pewnie gdzieś to również zaczytał, ale w każdym razie był jednym z pierwszych. A scenarzyści zapewne znali te historie, stąd można mówić o wpływie Lema. W ogóle "Summa..." to taka kopalnia pomysłów na SF. Lem sam z niej skorzystał w późniejszej twórczości, powielał po prostu te pomysły. Tyle, że w "Summie..." były w postaci, że tak powiem czystej, w formie eseju-rozprawy naukowej, a on później on je beletryzował - tzn. wplatał technologie w jakiś świat powieściowy, tworzył postacie, itp. Spuścizna "Summy..." w późniejszej twórczości Lema jest ogromna.

Na pocieszenie mogę dodać, że wiersze redaktora naczelnego specjalnie się nie różnią. Też dużo ruchania, seksu, dymania w kakao, itp. ale taka moda dzisiaj. I to się nazywa literatura.

To było dobre, tylko za dużo tam kazirodztwa, koprofagii, mordowania, nekrofilii innych dewiacji różnej maści. Wszystko w granicach dobrego smaku. Usunąłbyś połowę nieprzyzwoitych treści i fajny tekst by powstał, a tak były rzygi.

Dla mnie astrologia to prawda. Nie wiem, jak to działa, bo niby dlaczego planety decydują o wpływie na nasze życie i jaka siła za to odpowiada (grawitacja? ciało astralne? kosmici?) Nie mam pojęcia.  Ale pracowałem już parę razy z programem i miałem wgląd w horoskopy różnych ludzi, nie jestem astrologiem, ale mogę powiedzieć, że coś jest na rzeczy. Przede wszystkim jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, przyjaciele, wrogowie, małżonkowie, tzw. pokrewność dusz - to bardzo łatwo wyczytać. Tak samo talenty, wykształcenie. Skłonności do chorób. I dalej można by zapytać, jak astrologia działa, to co się dzieje z genetyką? Przecież nasz wygląd, charakter, talent jest uwarunkowany genetycznie, dziedziczymy to po rodzicach, więc gdzie tu jest miejsce na astrologię? Pewnie dlatego żaden poważający się naukowiec nie będzie brał pod uwagę prawdziwości tego typu oddziaływania (chociaż Kepler podobno tak dorabiał po godzinach). Mam na to osobną teorię - np. astrologia może w jakiś sposób wymuszać moment poczęcia i urodzin, by plan genetyczny pokrywał się w jakiś sposób z astrologicznym (tu wkracza teoria determinizmu losów ludzkich). Dlatego jak geny będą takie a takie, wtedy nie będziemy mieli możliwości urodzić się pod wszystkimi możliwymi horoskopami. Planety ułożą się akurat w określony sposób, by pokryć się z genotypem. Poza tym nie wszystko jest w genach, nieraz dzieci okazują się tak niepodobne do swych rodziców, że aż trudno w to uwierzyć - nieraz są dużo więksi czy inteligentniejsi (albo na odwrót) niż ich rodziciele. Tak czy owak wygląda na to, że jakaś nieznana siła kieruje ludzkim przeznaczeniem. Może w ogóle nie da się tego ogarnąć umysłem?

@Elleth tylko że te prezentacje do niczego się nie są potrzebne, kupa zachodu, ludzie się stresują, a nikt na to nie patrzy przy rekrutacji.

A wracając do Lema, jest fajna stronka:

http://solaris.lem.pl/

a na niej z pewnością artykuły, nawet przez samego Lema pisane. Z jednym mam zamiar nawet polemizować na fantastyce (o zjawiskach paranormalnych), ale muszę jeszcze pozbierać myśli i źródła.

Proponuję "Przegląd filozoficzno-literacki" numer ze stycznia 2009. Cały poświęcony Lemowi. Co do "Summy..." warto ją przejrzeć - sam miałem tę przyjemność, bo pisałem z niej pracę zaliczeniową na studiach. Podobną tematykę podejmuje też "Okamgnienie" Lema - o tyle lepsze, bo współczesne z 2000 r., podczas gdy "Summa..." jest z lat 60. W swej pracy opierałem się też na "Utopii technologicznej S. Lema, Między zwierzęciem a maszyną" - pracy krytycznej P. Majewskiego, jakby nie była napisana, ale parę ciekawych pomysłów interpretacyjnych jest. A maturę ustną z polaka zdawałem 4 lata temu i miałem 20/20, temat o motywie szatana.

I niech nie warzy się robić nic więcej. - powinno być waży się, tak warzyć się może tylko zsiadłe mleko.

dożą także ranne i chore zwierzęta - a tu nie powinno być dążą?

poza tym sukinkot, ceregiele, nie wiem czy te słowa pasują to stylizowanej archicznie narracji.

Ogólnie nie mój klimat, więc nie dałem rady tego całego przeczytać. Mogę docenić stylizację i dosyć spory zasób słów, który stosujesz, znać że trochę już przeczytałeś. Może trochę za mało akcji i stąd tekst nie wciąga. Ale na 4 może być.

Nie do końca. Popieram niektóre pomysły dotyczące poprawy funkcjonalności, ale rewolucja też chyba nie jest tu potrzebna. Myślę, że nie jest tragicznie, a strona wygląda całkiem, całkiem. Tylko kilka ulepszeń, np. żeby edytor jednak lepiej z tego worda wklejał teksty, obrazki, podgląd, itp. Kategoryzacja też mogłaby się przydać.

Nie no, na 3 to to nie jest. Stawiam 4, faktycznie język jest plastyczny i staranny, ale jest i fabuła, ciekawe opisy i dialogi oraz umiejętne przerywanie tych dialogów wtrętami, które sprawiają, że da się przebrnąć przez ten obfity tekst.

No jak tam? Doszło? Bo się niepokoję.

Sorry za takie offtopowe wątki pod opowiadaniem. Postaram się wypowiedzieć również merytorycznie, ale muszę znaleźć chwilkę wolnego czasu, bo sporo tekstu napłodziłeś.

Ale to już zupełnie inne przykłady, nie traktuj tego tożsamo ze słowem syn, skurwysyn może mieć oboczne formy wołacza, moja teza ma poparcie słownikowe, mogę Ci wysłać skan, jak podasz maila.

"A i słowo skurwysyn odmienia się w wołaczu "skurwysynu" a nie "skurwysynie". Klnijmy gramatycznie albo wcale. ;)"

Właśnie, że nie, por. np. trzytomowy słownik Szymczaka. Poprawne są obie formy. Nie przesadzajcie z tym puryzmem, jak nie macie pewności.

Tak się składa, że właśnie wróciłem z gór, więc masz 5 ;) A tak na poważnie podoba mi się przesłanie. Chodzi tu o pewny symbol (tak przynajmniej zrozumiałem) - chcesz uratować świat musisz złożyć największą ofiarę, ofiarę z własnego życia, o czym przekonali się wybrańcy dopiero po spotkaniu ze smokiem.

No, a stać się nie stanie, dopóki będą tacy bohaterowie.

Niesamowite - i do tego z taką dbałością o szczegóły, nawet wszystko na drugim planie jest niezwykle dopracowane, jestem pełen podziwu.

Wykład na UW, dodatkowy? Chciałem się kiedyś na niego zapisać, szkoda, że zrezygnowałem. Muszę wejść na żetonową ;) A co do tekstu - bardzo mi się podoba, jak piszesz - styl, wielość wątków, atmosfera grozy, tajemniczości, także pewna nieprzewidywalność, bo to chyba zadowala czytelnika, jeśli znajduje w tekście coś, czego się nie spodziewał. To zatrzymuje przy czytaniu, sprawia, że jest ciekawe.

Do momentu gdy Janek krzyknął w jaskini: "Brać go", jak dla mnie, było super - i ten tekst z przenoszeniem świadomości - potrafisz zaskakiwać. Jednak ten smok trochę zepsuł mi nastrój. Jeśli Shaw był czarnym charakterem - mordercą - to dlaczego stwór pozwolił mu uciec? Czemu to Janek spadł w przepaść, jeśli był niewinny? Wydaje mi się to trochę amoralne, stąd zdegustowanie, ale jeśli chodzi o warsztat, jestem naprawdę pod wrażeniem.

Mnie również zaciekawił Twój artykuł, chociaż omawianych tu książek nie znam, ale barwność opisów pozwala jako tako wyobrazić sobie wygląd przedstawionych stworzeń :) Co do alternatywnych form życia, sądzę, że mogą istnieć takie zadziwiające kształty, ale istoty je posiadające nie mogą posiąść inteligencji równej bądź większej od człowieka. Wydaje mi się, że właśnie specyficzna humanoidalna sylwetka świadczy o wysokim poziomie inteligencji, który może być poźniej rozwijany przez konstruowanie przedmiotów. Istota, która nie będzie mogła kreować otaczającej ją rzeczywistości zatrzyma się w rozwoju na pewnym stopniu, bo skupi się jedynie na prostych problemach. A co do Lema, pisał on kiedyś, że właśnie bycie drapieżnikiem pozwoliło na rozwój inteligencji, bo polowanie wymaga większej strategii myślowej w celu zdobycia pożywienia. Można co prawda zrispostować, że zwierzęta roślinożerne musiały też wypracować strategie obronne i pomysły na ucieczki, ale jak widać związek między nimi jest ścisły - bez rywalizacji nie byłoby inteligencji, dlatego trudno uwierzyć, że same rośliny na planecie mogłyby przekształcić się w istoty rozumne.

Co do innych pierwiastków tworzących organizmy to jak najbardziej zgoda, wydaje się to być możliwe - trudno stwierdzić, czy mogą istnieć jakieś inne konstrukcje chemiczne tworzące życie, gdy człowiek ciągle tak mało wie o Wszechświecie. Sądzę jednak, że jest mało prawdopodobne, by istniały rozumne (w znaczeniu dorównujące nam) istoty posiadające tak zadziwiające kształty ciał.

Wzruszające bardzo, ale, jak dla mnie, za dużo niejasności na końcu, nie wiem odeszła z tym Aniołem? Cofnęła się w czasie po śmierci? Zobaczyła matkę swoją/nieswoją? Zobaczyła siebie dzieckiem? Przeżyła reinkarnację? Nie wiem.

Wciągająca, sprawnie napisana recenzja :) Książki Glukhowsky'ego jeszcze nie czytałem, ale planuję to zrobić, bo jak dotąd wszystkie komentarze, recenzje, opinie, jakie czytałem były nad wyraz pomyślne.

bardzo przyjemne, ostre kolory, aż chce się patrzeć, taka trochę fantazja :)

Ja również stawiam 4+, na piątkę czegoś mi zabrakło, chyba fabuły lepszej, takie trochę stereotypowe, ale faktycznie za zdolność tworzenia opsiu, należy się lepsza ocena. W całości trochę mniej.

Terakowskiej czytałem "Samotność bogów". Miałem ambiwaletne uczucia. Mniej więcej do polowy mi się podobało, później już nie. Jak rozumieć to stwierdzenie, że "wszyscy bogowie kiedyś powrócą" (GRDHBWZ czy jakoś tak ;)?
Ale motyw tego przeszczepionego serca i zmiany charakteru czy światowida jako medium przenoszącego w inne światy naprawdę ciekawy. Ogólnie za bardzo pogmatwane, Terakowska za bardzo wymieszała pomysły mniej fantastyczne z tymi całkiem nieprawdopodobnymi i moim zdaniem to zachwianie równowagi świadczy na jej niekorzyść. Ale zaznaczam - wypowiadam się tylko na temat tej jednej lektury, bo reszty nie czytałem. Wydaje mi się, że Terakowska jednak nie jest tak bardzo zapominana, gdyż właśnie "Samotność..." jest obowiązkową lekturą w gimnazjach.

Pozdrawiam

Podwójny szacun jak to na wykładzie zrobiłaś, masz spory potencjał, chętnie zobaczę jakieś inne rysunki, ale te zwierzaki są świetne, zwłaszcza ten po prawej, co się trochę ukrywa.

Nieźle się rozbawiłem, a chyba tak powinno być, z początku można pomyśleć, że gościu ześwirował, ale ostatnia część pokazuje , o co chodziło naprawdę, wszystko w atmosferze groteskowości, do tego ta winda, zakład boga z czartem stwarzają wciągający klimat, 5.

Bardzo mi się podobało, trzyma w napięciu, ciekawie przemyślana struktura, ode mnie 5.

Mi też się podobało ogólnie, ale myślę, że fiction w science można stosować bardziej w stosunku do jakichś nowinek niż ogólnie przyjętych faktów, dlatego obniżyłem ocenę, ale faktycznie można by to łatwo poprawić.

A dysponujesz jakimiś badaniami statystycznymi, że jesteś w stanie stwierdzić, co bardziej o tym decyduje? Zgadzam się z Tobą, że jeśli autor bardziej się przyłoży może wyłowić błędy i z ekrana monitora. Ale jest to trudniejsze przynajmniej dla mnie (i zapewne dla wielu osób rownież) niż możliwość dokonania tego samego na wydruku.
Chwilowo nie korzystam z drukarki, więc nie miałem możliwości wydrukowania tekstu. Postaram się to wkrótce zmienić, może efekt będzie lepszy.

Chętnie przyjmuję krytykę i poprawiam błędy, ale nie lubię jak jakiś piętnastolatek przekreśla mi całe zdania i każe je zmienić, bo to chyba jakaś pomyłka, skądinąd jestem w jakiś sposób utytułowany w dziedzinie języka polskiego i w moim przypadku błędy wynikają właśnie z pisania na komputerze. Wiadomo, że nie będę wkładał wszystkich swoich sił w drobny tekst na portalu internetowym, bowiem oprócz siedzenia przed komputerem mam jeszcze inne obowiązki. Dlatego nieco śmieszy mnie taki puryzm. Mamy tutaj aktualnie mnóstwo zamieszczonych tekstów, naprawdę nie wymagajmy tego samego od krótkiej notki w internecie, co od książek i artykułów w gazetach, których autorzy również korzystają z usług korektorów.

Wolałbym, żeby teksty były oceniane pod innym aspektem niż tylko typograficznym, bo to jest chyba odwracanie kota ogonem. Nie decyduje o wartości tekstu sprawnie postawiony przecinek czy prawidłowo użyty myślnik - (nie będę go wklejał z worda) -  to tylko plastyka, którą łatwo można poprawić. Liczy się pomysł, idea, wykonanie, a wszelkie wspomniane wyżej praktyki  są domeną malkontentów, którzy lubią przyczepić się do czegoś dla zasady.

Nie zgadzam się też w kwestii oceny błędów pojawiających się na portalu fantastyka.Teksty zamieszczane w internecie często nie były wcześniej drukowane, a czytanie tekstu z ekranu monitora nie jest tak dokładne jak tego na kartce papieru, stąd zdarzają się częściej pomyłki, które w wypadku wydrukowanego tekstu mogłyby być łatwiej wyeliminowane. - To była jak najbardziej merytoryczna uwaga, warto czytać uważniej.

http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629516  gwoli ścisłości.

Bez wątpliwości stawiam sześć, kawał dobrej roboty.  Z opowiadania można się sporo nauczyć, a wszystko napisane, ciekawym, przystępnym językiem. I ta liryzacja języka nauki na końcu, świetne.

Trzeba iść z duchem czasu, a nie wertować stare słowniki.  Z moich informacji wyraźnie wynika, że w użytym przez Ciebie kontekście stosowniejsza byłaby pisownia małą literą. Mam jeszcze jedną skromną uwagę:

nie zapowiedziane
nie znających 

Warto przypomnieć sobie obowiązującą zasadę pisowni partykuły nie z imiesłowami.

Z pisowni to akurat mam pewną wiedzę, więc nie musisz mnie uczyć, jakie mamy nazwy, tutaj użycie było błędne. A nadmierna czepliwość jest cechą frustracji, chyba że z urodzenia charakter wredny.

Pozdrawiam

Powiało pedantyzmem polonistycznego frustrata. Jedna tylko uwaga, skoro autor ma takie zastrzeżenia... Medice cura te ipsum, jak mówi łacińska sentencja. Wyraz internet piszemy małą literą tak na przyszłość, chyba że masz na myśli jego początkową fazę rozwoju, gdy funkcjonował jako nazwa własna. Dziś już jego znaczenie spospolitowało się, stąd właściwsza jest mała litera. Podobnie stało się z nazwami marek samochodów. Nie zgadzam się też w kwestii oceny błędów pojawiających się na portalu fantastyka.Teksty zamieszczane w internecie często nie były wcześniej drukowane, a czytanie tekstu z ekranu monitora nie jest tak dokładne jak tego na kartce papieru, stąd zdarzają się częściej pomyłki, które w wypadku wydrukowanego tekstu mogłyby być łatwiej wyeliminowane.

Ogólna ocena opowiadania to wg mnie 4. Twoje opowiadania lubię za momenty, które pojawiają się po długim okresie próżni. Jest tak, że długo nic się nie dzieje, a potem następuje zdanie, które wchodzi w pamięć i można się nim długo delektować, np.: "Nacisnął spust pistoletu, krwawa miazga plunęła na tapicerowaną ścianę salonu", Great :)

Na obniżenie oceny wpłynęły pewne usterki, które, moim zdaniem, pojawiły się w tekście:

1) Czas wykrycia asteroidy, przy obecnej technice (a co dopiero za 20 lat), sądzę, że niemożliwe, by wykryto takie zagrożenie dopiero kilka dni przed impaktem, rok to chyba minimum. W tym czasie można by przedsięwziąć o wiele więcej zapobiegawczych kroków, znacznie lepiej się przygotować.

2) Mało oryginalny temat - mocno wyeksploatowany przez literaturę SF i kino.

3) Rozmiar asteroidy - 270 metrów. Później dodajesz, że rozpadła się jeszcze na kilka kawałków (wnioskuję, że cztery, po ilości wspomnianych przez Ciebie półkul, a znaczy to, że kawałki miały średnio 67 m) - takich rozmiarów meteoryty mogłyby spowodować duże szkody na Ziemi, ale niemożliwe, by przyczyniły się do wyginięcia całej ludzkości. Szacuje się, że meteoryt tunguski miał około 60 m średnicy i jakoś wszyscy jeszcze żyjemy.

4) No właśnie, wracając do kwestii tych półkul... w jednym miejscu piszesz, że asteroida miała uderzyć w półkule północną, wschodnią i zachodnią - ten podział jest nadmiarowy, bo sama półkula wnosi już znaczenie podwójnego podziału - jeśli meteoryt zniszczy półkulę północną znaczy to,że skutki będą zarówno na wschodzie, jak i zachodzie, z tym że na północnej stronie Ziemi, powyżej równika. Lepiej użyć określenia północny wschód, północny zachód, itd, będzie to bardziej precyzyjne.

Pozdrawiam :)

Ładne, z morałem i sprawnie napisane, gratuluję i stawiam piątkę :)

"Ogromny ładunek agresji" - zgoda, ale czy to znaczy, że pozbawiają życia?

Co do drugiej kwestii, wystarczy nastawić telewizor, internet, poczytać gazety i zobaczycie, co oni odwalają, nie potrzebuję oglądać 9/11. Dlatego porównywanie tego z agresją chrześcijan jest absolutnie nie na miejscu.

Podoba mi się styl pisania, to rozbicie narracyjne w drugim rozdziale. I takie przeplatanie się światów - szpital, życie codzienne - pokazanie, że lekarz też jest zwykłym człowiekiem, który musi gotować obiad i zajmować się dziećmi i do tego wątek pacjentki, która jest przedmiotowo traktowana.

Sporo błędów (przede wszystkim interpunkcja, choć zdarzają się i poważniejsze wpadki: kilkukrotnie, powinno być: kilkakrotnie, tak samo ze skrótem dr - w mianowniku piszesz bez kropki, ale jak rozwinięcie skrótu nie kończy się na r (doktora), kropka musi być postawiona. Podobnie w jednym miejscu odmieniasz nazwisko Otawi, a w innym nie...

ale nie odejmuję za to punktów - bo uważam, że to jest plastyka, zawsze można to poprawić, a liczy się zmysł pisania, którego tak łatwo nie jest się nauczyć.

Daję pięć, bo można to poczytać, takie życiowe i realistyczne - ale fantastyki na razie nie było, zobaczymy, co będzie później :)

Pozdrawiam

Mnie to w sumie wisi i nie obraża moich uczuć religijnych, bo chrześcijaninem to bym się nie nazwał. Ale wolałbym o podawanie faktów: Napisałeś: Chciałem napisać długo i obszernie o tym, jak od początku swojego istnienia aż do wsółczesności chcrześcijaństwo ukazywało się z różnych stron. Ale nieco wcześniej: [chrześcijaństwo] ciągle ma wielu zwolenników i ludzi, którzy za wiarę są w stanie oddać życie lub pozbawić życia. Jak to się ma do całych dziejów chrześcijaństwa? Jasno widać, że pisałeś o teraźniejszości, a takie stwierdzenie wydaje mi się mocno przesadzone, dlatego apelowałbym o ostrożność w wydawaniu takich sądów. Wiadomo, że wiele było wojen religijnych, krucjat i płonących stosów, czy nie lepiej byłoby to zaznaczyć? W dużej mierze wynikało to z natury epoki i wypaczeń, jakie towarzyszyły tej religii. Dziś już nikt nie bierze miecza w rękę i nie organizuje wypraw krzyżowych do ziemi świętej. 
Choć z pewnością sporo agresji jest wśród wyznawców ślepo wpatrujących się w ołtarze.

Moim zdaniem zdecydowanie bardziej niebezpieczną i fanatyczną religią jest islam, może dlatego, że Mahomet ogłosił swoją religię w VII w., zatem muzułmanie są w dalszym ciągu na niższym poziomie rozwoju. Tak jakby dopiero teraz przeżywali swoje średniowiecze (mają XIV w.), stąd takie uwielbienie dżihadu. Arabowie to był bardzo światły i wykształcony lud, przypomnijmy sobie ich osiągnięcia w dziedzinie matematyki. Niestety, za sprawą religii stało się, co się stało.

Dlatego - najlepiej byłoby gdyby wszelka przemoc, fanatyzm religijny pozostały tylko w literaturze, ale na razie jest to mało realne.

@Erreth: "Chrześcijaństwo tym się różni od innych mitologii, że ciągle ma wielu zwolenników i ludzi, którzy za wiarę są w stanie oddać życie lub pozbawić życia" - Tu to pojechałeś, kto z chrześcijan ma zamiar pozbawiać życia w imię swojej religii? Totalna bzdura.

Hehe, niezły horror, ale gwarantuję Ci, po jednym takim zabójstwie ta szkoła byłaby dawno zamknięta, nikt nie przychodziłby tam na lekcję, a co dopiero oglądał trupy z otwartymi klatkami piersiowymi...

Jak zwykle ciekawe, w moim odczuciu trochę mniej humorystyczne niż poprzednie wersje, ale to nie wada. Zaletą tego tekstu jest łatwość jego czytania - połyka się go jak smaczną kanapkę. Z tymi 144 tysiącami to już mnie dawno intrygowało. Bo w końcu to w Apokalipsie jest napisane, nie wymyślili tego świadkowie Jehowy. Wygodnym trójnożnym drewnianym taborecie - ten człon złożony z trzech przydawek wydzieliłbym przecinkami. To samo przed widząc.

Rozbawiłem się, sequel utrzymuje nastrój poprzedniego opowiadania, ciekawe pomysły parodystyczne, ale mam jedną uwagę, zdaje mi się, że w tytule powinno być "gender of the devil", sądzę, że powinien tam być rodzajnik określony, bowiem słowo "devil" w angielskim posiada liczbę mnogą, nie jest traktowane jako niepoliczalne, stąd nie powinno figurować samotnie, por. przysłowie: have the luck of the devil.

Dobre, nieźle się ubawiłem, świetna humoreska i ten alterglobalizm ;) Jak widzę to z Twoim IQ nie jest tak źle :)

Naprawdę początek wydawał mi się świetny - ta atmosfera tajemniczości i grozy, bohater tułał się po mieście niczym flaneur. Myślałem o piątce, ale zakończenie mnie rozczarowało. Na uwagę zasługuję, jak mi się wydaje, duży wkład autora w opowiadanie - staranny język, wyszukane metafory. Zabrakło mi trochę fabuły. No i trochę interpukcji.

Dosyć trudny tekst, plus za odpowiednią stylizację, co nie jest rzeczą łatwą. Można by postarać się o lepszą interpunkcję.

Nowa Fantastyka