- publicystyka: Astrologia, fizjonomistyka, kabała

publicystyka:

Astrologia, fizjonomistyka, kabała

ASTROLOGIA, FIZJONOMISTYKA, KABAŁA...

 

1. Mickiewicz przyszedł na świat w dzień wigilijny 1798 roku. Wigilia, chwila magiczna – bydlęta mówią ludzkim głosem; wieczorem wypada łamać się opłatkiem nawet z nieprzyjacioły i wypatrywać na niebie Betlejemskiej Gwiazdy.

Również sam rok narodzin Adama wydawał się jego współczesnym w kabalistyczny sposób znaczący, nawet straszny. Dziewięć lat wcześniej, kiedy ostatnie dwie cyfry daty były zamienione miejscami, wybucha we Francji społeczna zawierucha. Zatrzęsie ona starym europejskim porządkiem i spęta dłonie Francuzów rewolucyjnym doktrynerstwem; insurekcja Kościuszki była dla nich za mało postępowa, więc jej nie poparli. Uruchomili natomiast gilotynę, skwapliwie pożerającą króla i rodzinę, a potem własne rewolucyjne dzieci (ściśle mówiąc: ojców). Polska i litewska szlachta nie mogły mieć do rewolucji sympatii. I z powodu rewolucyjnych praktyk, i dla jej frazesów. Przeszło to na mistrza Adama, który gdy dorośnie, napisze o liberte-egalite-fraternite w "Panu Tadeuszu":

 

(...) jacyś Francuzi wymowni

Zrobili wynalazek: iż ludzie są równi;

Choć o tym dawno w Pańskim pisano zakonie

I każdy ksiądz toż samo gada na ambonie.

 

Mickiewicz zdaje się zaprzeczać dacie swoich narodzin. Choć może raczej to data jego narodzin zaprzecza Rewolucji. Tak czy owak widzę w tym znak swoistej symetrii, asymetrii i ironii. Albo przekory. Ciekawe – czyjej?

 

2. Kościół katolicki uchodzi za przeciwnika astrologii. Astrologowie mówią o gwiezdnym przymusie, o skłonnościach, o temperamentach i charakterach zdeterminowanych momentem urodzin, Kościół natomiast kładzie nacisk na wolną wolę, więc nie na rękę mu pętanie człowieka więzami gwiezdnych wyroków. Ojcowie Kościoła – Orygenes, Augustyn, Tomasz – piszą o astrologii z rezerwą, są jej niechętni. Ale słów zdecydowanego potępienia nie znajdziemy u żadnego z nich.

I nic dziwnego. Jezus Chrystus był człowiekiem (Bogiem-Człowiekiem) i Mesjaszem zwiastowanym przez gwiazdę. Dzień jego przyjścia bezbłędnie rozpoznali trzech wschodni Mędrcy (królowie, astrologowie). Ich święto, 6 stycznia, Kościół obchodzi do dziś.

 

3. Sam jestem zwolennikiem astrologii. Oczywiście, nie tej z ilustrowanych dzienników, która kazała grać w totka, oszczędzać w PKO bądź kupować kosmetyki Polleny. Raczej tej od Kacpra, Melchiora i Baltazara, która trwa tysiąclecia i mówi na przykład, iż związek Lwa z Baranem lub Panny z Koziorożcem będzie udany, zaś Lew z Panną czy Koziorożec z Baranem nie powinni niczego zaczynać, by nie prowokować złośliwości losu.

Od dwudziestu lat trwa w Polscy dobry klimat także dla astrologii azjatyckiej. Zaczął bodaj "Student" w 1979 roku, publikując chiński horoskop, w którym znaki zodiaku przywiązane są do lat (w cyklu dwunastoletnim), a więc do różnych faz aktywności Słońca. W europejskim znaku mamy Wodnika, Ryby, Barana, Byka, Bliźniaki, Raka, Lwa, Pannę, Wagę, Skorpiona, Strzelca i Koziorożca. W azjatyckim: Smoka, Węża, Konia, Kozła, Małpę, Koguta, Psa, Świnię, Szczura, Bawoła, Tygrysa i Kota.

Obie astrologie wiążą ze sobą ziemię i Kosmos, człowieka i gwiazdy, Słońce i zwierzęta (w horoskopach południowoamerykańskich znajdziemy także szlachetne kamienie, drzewa i rośliny). Przy czym w miejsce bezdusznych tablic z danymi astrologicznymi wchodzą tu wyraziste obrazy-symbole. Czasem także obrazy tajemnicze – bo kimże jest Wodnik? I cóż to jest Smok? Te obrazy każą nam myśleć analogiami, dostrzegać w jednych ludziach giętkość i przebiegłość węża, w innych wdzięk kota, chutliwość kozła, złośliwość skorpiona, upór i siłę bawołu, dumę lwa, barwność i oryginalność smoka. Te obrazy-symbole łączą i godzą rzeczowość obserwacji z wyobraźnią i fantazją, wiążą filozofię natury z filozofią (antropologią) człowieka. Tym samym mówią o świecie jako jedności – rzeczy, stworzeń i symboli. Przecież tropienie podobieństw ludzi i zwierząt, wiązanie tego z kształtem i przemianami kosmosu jest szukaniem w tymże kosmosie śladów jednej Ręki i próbą odczytania we wszystkich jego zakątkach tego samego charakteru pisma Stwórcy.

Astrologie muszą wprawiać religie w stan zaniepokojenia. Same są bardzo poetycką i zarazem przyrodoznawczą (bo opartą na obserwacji i weryfikowalną statystycznie) odmianą kosmologii, filozofii i religii.

 

4. Była mowa o ironii i przekorze. O symetriach i asymetriach.

Przeglądam horoskopy stare i nowe. Wertuję często horoskop poetycki zestawiony w 1975 roku przez Annę Kamieńską. Są tam wiersze na każdy dzień roku, czasem bardzo trafne. Końcówka wiersza Tadeusza Borowskiego na dzień urodzin Edwarda Gierka: domy, drapacze chmur (...). lada podmuch rozkłębi i rozrzuci obrazy nierzeczywiste. Karola Wojtyły: Żaden skarb nie oprze się posiadaniu / nie ma snów / które by nie przeszły w rzeczywistość. (Marian Jachimowicz). Ottona Schimka: Gdy w krąg szaleją moce ciemności / Zdradzieckie serce, dusze obłudne / Śmieją się z gniewu, śpiewa ze złości./ Jakież to łatwe. Jakież to trudne. (Leopold Staff).

Symetrie i asymetrie... Dla średniowiecznego przyrodoznawstwa charakterystyczne było wyszukiwanie podobieństw, symetrii, sympatii i antagonizmów kształtów rzeczy, ciał, kontynentów. Taka magia, taka alchemia zaprzątała jeszcze umysł samego Newtona!

Zabawię się podobnie, łącząc to z astrologią... Dziwna sprawa, Bertrand Russell jest bliźniakiem astralnym naszego Karola Wojtyły (starszym dokładnie o 48 lat). Pierwszy – wysoki, chudy; drugi – raczej niski, lecz krzepki. Obaj wybitni, ale pierwszy to umysłowość zimna, logik, matematyk, ateista, rozwodnik. Drugi – osobowość gorąca, mistyczna, religijna. Dwa warianty losu, dwie opcje w ramach tej samej kombinacji znaków – chińskiej małpy i europejskiego byka. Ktoś tu się z nami drażni, ktoś chce nam coś powiedzieć. Ktoś chce nam tym casusem coś udowodnić. A może obalić?

 

5. Sięgnijmy na trochę inną, choć niezbyt od astrologii odległą półkę fizjonomistyki. Nie, nie będzie o Lambroso... Widziałem niedawno w telewizji film o Gombrowiczu i męczyło mnie przez pół programu – do kogóż on podobny, kogo mi przypomina? Oczywiście – Putramenta! A pamiętacie państwo dowcipy okresu stanu wojennego, jak to prymas Glemp i rzecznik Urban sczepili się uszami na Krakowskim Przedmieściu? Czy nie wygląda to na kosmiczny żart, na przekorę znaczącą?

Czyj żart? I czyją przekorę?

 

6. Jest zima 1983/1984. Jako autor i redaktor "Fantastyki" mam kilka spotkań autorskich w Jastrzębiu. W miejscowym empiku opowiadam dwudziestce dziewczyn (trzecia klasa pobliskiego ogólniaka) o twórczości Zajdla i Lema, o filmach Spielberga. Po spotkaniu podchodzi szczupły facecik (ja jestem grubo ciosany), uczy biologii, przyprowadził te dziewczyny. Nie musiał, ale specjalnie zastąpił kolegę, żeby się ze mną zobaczyć. – Pan napisał powieść "Twarzą ku ziemi", pański bohater jest Koziorożcem? Zgadza się (sprawa gra w książce pewną rolę). – Ja też jestem Koziorożcem – mówi on. Ja także. On wyjawia szczegółowo, z którego jest dnia. To jest dzień i rok również moich narodzin.

Patrzymy na siebie w osłupieniu jak odnalezieni po latach bracia-bliźniacy. Sporo wiemy o sobie. Oczywiście, on wie trochę więcej, czytał książkę. Chciałem kiedyś studiować biologię, mówię, myślałem i o tym, że zostanę nauczycielem. No a on, rzecz jasna, przymierzał się do dziennikarstwa. Ale jest pan zadowolony z roboty? Oczywiście. Ja tak samo. Potem porównujemy nasze historyczne doświadczenia (Marzec, Grudzień, Czerwiec, Sierpień), badamy układy rodzinne, nasz stosunek do cnoty i rozwiązłości; do filozofii, polityki i religii. Jest podobny.

Nie wymieniamy adresów. Obaj, co wiemy bez słowa, mamy kłopoty z podtrzymywaniem korespondencyjnych więzów. Ale oto przeżywamy przygodę, która w racjonalnym, scjentycznym świecie chłodnych matematycznych praw nie powinna się przydarzyć. Chyba że zgodzić się, iż rządzą naszą rzeczywistością również reguły magii, tajemnicy, poezji. Chyba że uznamy, iż świat jest czymś na kształt poematu, w którym powtarzają się rymy i rytmy; w którym zdarzają się nawroty, paralelizmy i pierścienie; w którym figury retoryczne, alegorie, podobieństwa, symbole są równie ważne jak rzeczy i wydarzenia konkretne. Wtedy – co innego!

Maciej Parowski

Komentarze

Ciekawe. Astrologia i fantastyka mają, jak widać, wiele wspólnego. Symboliczny język, odwołanie do mitów. Ciekawe.

Panie Maćku, w swoich licznych podróżach służbowych z pewnością zawitał Pan niejednokrotnie do Gdańska. Zwiedzał Pan wtedy może kościół Mariacki (mniemam, że tak)? Znajduje się tam ogromny, nie tak dawno odrestaurowany zegar astronomiczny (czy raczej astrologiczny - świadczą o tym dobitnie pewne szczegóły jego konstrukcji). Jest zaprzeczeniem negatywnego stosunku Kościoła do astrologii - inaczej było widać w stanowisku oficjalnym, a inaczej w praktyce.

Dla mnie astrologia to prawda. Nie wiem, jak to działa, bo niby dlaczego planety decydują o wpływie na nasze życie i jaka siła za to odpowiada (grawitacja? ciało astralne? kosmici?) Nie mam pojęcia.  Ale pracowałem już parę razy z programem i miałem wgląd w horoskopy różnych ludzi, nie jestem astrologiem, ale mogę powiedzieć, że coś jest na rzeczy. Przede wszystkim jeśli chodzi o relacje międzyludzkie, przyjaciele, wrogowie, małżonkowie, tzw. pokrewność dusz - to bardzo łatwo wyczytać. Tak samo talenty, wykształcenie. Skłonności do chorób. I dalej można by zapytać, jak astrologia działa, to co się dzieje z genetyką? Przecież nasz wygląd, charakter, talent jest uwarunkowany genetycznie, dziedziczymy to po rodzicach, więc gdzie tu jest miejsce na astrologię? Pewnie dlatego żaden poważający się naukowiec nie będzie brał pod uwagę prawdziwości tego typu oddziaływania (chociaż Kepler podobno tak dorabiał po godzinach). Mam na to osobną teorię - np. astrologia może w jakiś sposób wymuszać moment poczęcia i urodzin, by plan genetyczny pokrywał się w jakiś sposób z astrologicznym (tu wkracza teoria determinizmu losów ludzkich). Dlatego jak geny będą takie a takie, wtedy nie będziemy mieli możliwości urodzić się pod wszystkimi możliwymi horoskopami. Planety ułożą się akurat w określony sposób, by pokryć się z genotypem. Poza tym nie wszystko jest w genach, nieraz dzieci okazują się tak niepodobne do swych rodziców, że aż trudno w to uwierzyć - nieraz są dużo więksi czy inteligentniejsi (albo na odwrót) niż ich rodziciele. Tak czy owak wygląda na to, że jakaś nieznana siła kieruje ludzkim przeznaczeniem. Może w ogóle nie da się tego ogarnąć umysłem?

Ludzkim przeznaczeniem? Poczułem się jak w Helladzie. Pokusa wiary w los, fatum, przeznaczenie jest wielka, owszem. Tylko po co wtedy robić cokolwiek, skoro i tak nie my decydujemy? Po co się uczyć, pracować, czytać skrypty "o robieniu przecinków", skoro i tak przeznaczone nam być konserwatorem zieleni miejskiej, a nie wziętym pisarzem? Chociaż chyba użytkownikom NF wróżki wmówiły coś innego ;)
PS. Cieszę się, że jednak ktoś raczył zagadnąć, bo na Maćka widać nie można liczyć.

No właśnie, to jest ten ból. Bo żyć się odechciewa, jeśli wiadomo, że już wszystko nam pisane i nie mamy żadnego wpływu na to, co będzie. Pewności nie mam - może to co się wydarza w naszym życiu to jakiś główny wariant losu. Może jest jakiś środek, dzięki któremu można go zmienić, np. dzięki medytacji uniknąć nieszczęśliwego wypadku czy choroby.
A do istnienia przeznaczenia doszedłem w prosty sposób - jeśli przepowiadanie przyszłości jest możliwe, to nasze losy z góry muszą być przeznaczone, bo w przeciwnym wypadku to przepowiadanie nie byłoby możliwe. Bo wtedy można by uniknąć tego, co powiedzmy się wyśniło. Jednak przeważająca ilość takich podań wskazuje, że ludziom nie udaje się uniknąć nieszczęśliwych wypadków. Czyżby więc byli jak "muchy w smole", jak dobrze to ujął P. Anderson?

A co do drugiej kwestii, to aquila non captat muscas - jak mówi łacińskie przysłowie. Sed nescio si aquila vera est.

Robisz sobie ze mnie jakieś jaja z tym przepowiadaniem przyszłości. Przeciesz wiadomo, że do tego są potrzebne czarne dziury.
A co do orła, to jak widać święte słowa.

Niepokojące ale i prawdziwe.

To nie tak, że wszystko jest już z góry zapisane w gwiazdach, a my nie mamy na to żadnego wpływu. Astrologia mówi raczej o naszych możliwościach i predyspozycjach, niż o rzeczach, które nam się niezaprzeczalnie przydarzą. Z nią jest tak samo, jak z innymi dziedzinami ezoterycznymi, jak choćby z numerologią. My, ludzie, mamy wolną wolę, bo nawet gdy piszą nam chwałę i zwycięstwo, możemy przecież wszystko zepsuć i zostać z niczym, jak i na odwrót. Nic nie jest przypadkiem, a choć gwiazdy wpływają na nasze życie, to Bóg nimi rządzi. A Pan szanuje naszą wolną wolę. Niektóre zdarzenia, których jesteśmy uczestnikami, są z góry planowane by stały się dla nas lekcją i pomocą. Bóg mógł nam dać idealne warunki do stania się wartościową osobą, ale to my wpływamy na szczegóły takich wydarzeń, i możemy całkiem pozmieniać Ojcowskie plany. Nic nie jest nieprzemyślane, nawet moment narodzin. Rodzimy się w odpowiednich dniach, gdy aura tych dni sprzyja nam w życiowej misji. Ale to tylko moje zdanie, bo ja w to wierzę. Mam nadzieję, że ktoś podziela moje poglądy.

Pozdrawiam wszystkie numerologiczne 11 i ogniste znaki zodiaku:)

Ślę wyrazy wsparcia także wszystkim Ziemskim Aniołom. Bo nie ja jedna pragnę zmieniać świat;]

troche poezji "Anioł"

Wydawało mi się...
A może działo się to naprawdę...
Że widziałam Anioła...
A może to był zwykły człowiek..
Powiedział, że na wszystko w życiu jest miejsce i czas.
Potem zniknął?...
A może po prostu odszedł.
/Jolanthe/
[04.04.2006] 15:08

"Kolorowe Anioły"
Są na świecie Anioły zielone;
One patrzą na mnie ciekawie
i w pośpiechu płoszą motyle,
kiedy biegam boso po trawie.

Gdy za oknem wciąż pada i pada,
krople deszczu kapią jak łezki,
wtedy leci do mnie z pomocą
prosto z nieba - Anioł niebieski.

A gdy zasnę, Anioły
tańczą taniec wesoły
i na fletach grają do rana;
Moje prośby i smutki,
nawet pacierz za krótki
zostawiają przed tronem Pana.

Gdy na sercu mi ciężko i płaczę,
biały Anioł smutki rozumie
i otula swymi skrzydłami
i pociesza mnie tak, jak umie.

A wesołe Anioły różowe
kiedy piję sok malinowy,
wysyłają do mnie całuski,
sto pomysłów sypią do głowy.

Kiedy dziecko jest grzeczne od rana,
złoty Anioł - czy uwierzycie? -
złotym piórem dobre uczynki
zapisuje w białym zeszycie!

Kolorowe Anioły skrzydlate
prosto z nieba niosą nam dary,
bezszelestne i niewidzialne -
ale bez nich świat byłby szary...

/Beata Kołodziej/

Nie mogłam się powstrzymaćJ Ale ja po prostu kocham AniołyJJ

Wszystkie twoje ilustracje sa wprost genialne. Super klimat.

Nowa Fantastyka