Profil użytkownika

Piotruśpanicho z krwi, mięsa i smalcu, osadzonym na kościstym drzewcu. Efekt uboczny nadmiernego pośpiechu, który często nie potrafi dobrze egzystować w bezustannym pędzie codzienności. W dowodzie ma wpisane "Humanoid", ale wiara w kawałek plastiku zawsze może budzić wątpliwości. Ktoś, kto jest na tyle "ogarnięty" z nowościami, że umie dodać fejsbukowy post, ale instagrama się nie nauczył obłaskawiać.
Pisarskie "wodotryski" po równi zawdzięcza wielogodzinnym sesjom RPG, co maratonom z gore-VHS, na których poleciało mu dzieciństwo. 

 


komentarze: 331, w dziale opowiadań: 331, opowiadania: 164

Ostatnie sto komentarzy

 

MordercaBezSerca – Być może zbyt pompatycznie. W takich utworach inaczej się spogląda po dniu i po miesiącu ;)

 

Młody pisarz – dziękować

 

bruce – na poły w punkt. Chciałem tu ukryć trochę prywaty i jakoś ją górnolotnie opakować.

 

Ambush – Tak, to największa zbrodnia. Dziękuje za uczciwość.

 

MichałBronisław – Nie to było moim zamysłem, ale pomysł przedni.

 

cezary_cezary – kolejna ciekawa interpretacja :)

 

pnzrdiv.117 – ciekawe, że tak każdy w kierunku tego korpo.

 

skryty – dziękować

 

beeeecki – dzięki wielkie. Nie uważam tego tekstu za moją pierwszą ligę, więc taki odbiór cieszy.

 

regulatorzy – no tak :)

 

Ananke – wierszyki czasem uprawiam lub: uprawiać próbuję. Black Mirror swego czasu był sztos. Ten tekst miał być trochę zdobnie opakowaną prywatą, ale nie mam pewności czy wyszło. No ale taki powstał i już taki zostanie. 

Ukłonias.

 

 

 

 

 

bruce, Nova – dziękuję pięknie.

 

skryty – jeżeli u mnie coś się uda, to jest to prędzej wypadkowa pójścia w eksperyment niż umiejętność. Wiedźmin z Jaskierem też mi nie siedziały/nie siedzą, choć nie wiem, czy z tego samego powodu. Wydaje mi się to trochę z innej bajki, ale chyba już nie chcę nic tu ciąć.

Pozdrox

Tak, kurde. Raczej tu coś dopiszę. Nawet pewnie sporo, bo, o ile lubię urywać, o tyle tutaj już przeginka. Błędy oczywiście poprawię. Dziękować.

 Finkla – może i faktycznie lepiej. Przemyślę. 

 

regulatorzy – dziękuję

 

skryty – Hejo. Obecnie ta inicjatywa jest lekko zapomniana (może się odrodzi), ale w prime odbywała się przez kilka lat cyklicznie. Najczęściej było to tak: Dwa tygodnie na napisanie tekstu na dany temat, tydzień na głosowanie. Najlepsze teksty ze wszystkich edycji trafiały do papierowych antologii. Wyszły takie cztery. Zielone pióro, czerwone, niebieskie, itd

 

kronos.maximus – dzięki za porównanie do Stachury. Napisałem kiedyś tekst na kanwie zafascynowania Listem do pozostałych, ale to nie ten tekst :)

Ma, miał albo będzie miał. Albo miał kiedyś, albo kiedyś będzie miał. W jakimś kościele na pewno dzwonią

No właśnie czułem, że to tak urwane po chamsku, nawet jak na moje standardy. Dobrze, że chociaż językowo ok. No ale może i racja. Może trza to pociągnąć do jakiejś żwawszej mety. Ukłonias

Hejo

 

Mam dwie wątpliwości:

 

“– Jesteście Aniołami? – zapytałam cicho Zbyszka, siadając. – Czy to znaczy, że ja umarłam?” – tutaj strasznie dużo napchane pomiędzy wypowiedzią. Może: “wyszeptałam, siadając”, czy coś.

A druga wątpliwość dotyczyła opowiadania Zbyszka i tego, że sędziowie po kilkanaście wyroków śmierci wydawali dziennie. Noooo, trochę sporo spraw musieliby przerobić.

 

Ale tak to zacne. Powinnaś wiedzieć, że chłonę oniryczne klimaty. Bałem się, że będzie ckliwe, ale dało radę. Są momenty.

Podoba mi się niebo na pętli i to, że inni nie trafili przed nią, a tylko się przesiedli.

Ten Filipek jako kierowca… dziwna sprawa. Musiał nie żyć, sporo trafił przed nią, bo sam Zbychu jechał już dziesiąt lat. No ale może to taka manifestacja i dla każdego kierowca jest inny. 

Ciekawe, że ostatnio popełniłem podobny motyw (z autobusem), ale w dużo dłuższym tekście.

Pozdrox

 

 

cezary_cezary – dzięki wielkie. Lubię ten tekst, więc taka opinia cieszy.

 

Koala75 – Kłaniam się.

 

pnzrdiv.117 – Hejo. Co do drugiej sugestii, masz rację. Źle to wyszczególniłem. Co do zgrzytającego “gdy”, trudno ugryźć bez dużej ingerencji.

Dziękować.

 

Tarnina – Dobrze, że świat jest duży i dobrze, że się zmieściły, ale z tym, że nie jesteś targetem moich tekstów to bym tak nie szarżował. No może nie jesteś targetem… wszystkich moich tekstów. Tak. Chyba bardziej kibicuję tej opcji.

 

Ambush – Niee, w tym nie będę dłubał. Miało to być zaczepne, zwracające uwagę, może lekko żartobliwe. Jeśli nie wyszło, trudno.

Dziękować.

 

GreasySmooth – Hejo. Podany przez Ciebie zgrzyt, zgrzytał i mi, ale nie wiem czy z tym samych względów. Piszesz, że Ci to miesza, a mi po prostu nie do końca pasuje ciężarem. Być może zdecyduję się na amputację, ale jeszcze nie wiem.

Dzięki za wizytex

Ananke – nie, nie ma wrzuconych innych kęsów, ale jest kilka napisanych, a kilkanaście planowanych.

 

Irka_Luz – No właśnie o ten poszatkowany początek najbardziej się obawiałem i obawiam. Na razie mam feedback, że jest zrozumiały, co dziwne, bo trochę nawet mi zgrzyta, ale nie mam koncepcji ( i ostatecznej pewności) jak tam zmienić.

Dzięki za wizytex

Sporo tu ciekawej nadinterpretacji. Czego to się można o własnym opku dowiedzieć :)

No takie ooo.

Ładne, ciepłe, spokojne, kojące czy coś, ale troszkę nie mój vibe.

No ale ładne, ładne. Słodziaszne.

Hmmm.

Kurde blaszka. Niby jest tu dużo już wytartych fraz. Niby wielokropek w nadmiarze powinien wbijać się szpileczką pod powiekę. Niby to. Niby tamto.

Ale…

Jakoś to tak dobrze odmierzone. Tęsknie, ale bez pompatyczności. Bez taniości. I bez efekcjarstwa.

Podoba mi się powtarzalność w ostatnich strofoidach. Nie wiem, czy to jeszcze refren, czy już anafora, ale gada do mnie.

Całkiem zacna robota.

Z jednej strony mokry sen ekologa, w którym łatwo o sztampę typu: drzewko dobre, człowiek zły, ale… Ale antropomorfizacja przebiegła tu naprawdę wiarygodnie i z wyczuciem. Można było kibicować drzewkom. Zresztą w tej wojnie czekam aż dumny Pan Bartosz zacznie śnić o komecie. Może ona da radę.

Helloł

“– Będę rzygać… – Wymamrotała spod rozwichrzonych włosów, przyklejonych do czoła i karku.” – wymamrotała z małej (odnosi się do sposobu wypowiedzi. Na portalu jest tutorial.

 

“– Mam wrażenie… Mam wrażenie, że moje ciało nie ma końca. – Wyszeptała Gloria, wpatrując się za okno, za którym rozpościerały nagie ramiona poszarzałych od marcowej mgły olch i jesionów.” – i tu też. Bez kropki i wyszeptała z małej.

 

 

Ogólnie ładne, może miejscami (subiektywnie) zbyt pieczołowicie dookreślona ta Gloria. Często używane “jej”, ale końcówka zwraca. Daje do myślenia. Czuję, że ta historia ma odniesienie, ale nie do końca wiem jakie (możliwe, że religijne).

Pozdrox

Całkiem urokliwa… baśń. Gościu bez szemrania zgodził się oddać w macki panny Octopusińskiej, więc chyba bardzo mocno go bolało ;)

Koala 

“Smutne. Nie ckliwe.” – o, to dobrze. Cieszy mnie taki odbiór.

Nastrój, jak nastrój. Każdy stan może być użyteczny ;)

dzienks

 

Bardjaskier

dziękować

Bardzo ładne, widać dogłębny reaserch lub sporą wiedzę (pewnie to i to). Po komentarzu Ambush spodziewałem się silniejszego naładowania tekstu emocjami, ale pewnie mamy inny poziom empatii.

Naprawdę dobrze napisany tekst. Będąc w połowie lektury, nie sądziłem, że tak mi podejdzie.

“Ale to powinno być widać. A nie jest”. –no tak, słusznie.

 

“… klinicznie? A sugerowałam to? Naucz się chodzić, zanim zaczniesz tańczyć – ale też niekoniecznie płacz nad opiniami eksperta od walca, skoro chcesz tańczyć breakdance. Zwracaj na nie uwagę, ale nie płacz.” – oj, myślę że czas, kiedy to zapłakałem nad nieprzychylną oceną mojego tekstu możemy liczyć w latach. 

 

“To Twój tekst, a ja nie jestem ani panią w szkole, ani Twoim szefem, ani innym takim. Nie masz absolutnie obowiązku niczego zmieniać według moich rad. Spokojnie :)” – prawda, ale za włożony trud należy Ci się przynajmniej koment wyjaśniający. Przynajmniej ja tak to widzę.

I coś mnie podkusiło przewinąć, żeby sprawdzić czy nie było jakiegoś maratonu :)

Dziękuje bardzo. Jutro, jak tylko opuszczę progi chińskiej szwalni i powrócę na łono chałupki, niezwłocznie naprawię.

I to nie jest pierwsza część. Opka o Franku na razie idą jako takie kęsy, strzępy, ale nie wykluczam, że dorzucę jakieś spoiwa pomiędzy nimi.

Pozdrox

Boże Siedleczko, podobnie jak Paralenka miały być podkładem startowym (retrospekcją) w dłuższych tekstach Franka Aye.

Czy je tam wepchnę, nie wiem.

Czy poprawię błędy, tak jutro.

Czy jestem wdzięczny, ogromnie…

 

Czy kobita, to Julia? – tak daleko jesteśmy (2 strona chyba) więc pewnie nikt nie zajrzy, zatem… możliwe :)

Co do łańcucha, to już bardziej złożone, ale nie ma sensu szukać chyba.

 

Ja pierdzielę, ale miła ekshumacja. Dzięki wielkie. 

 

krąg, jebanego piekła.

Tu był zrezygnowała z przecinka, bo raczej chodzi o krąg piekła, więc przy wyrażeniu jebanego piekła znaczenie zostaje to samo. ;)” – to jest majstersztyk-przykład, jak autor może czytać pamięciowo i nie wyłapać, takiej oczywistości. Niby głupotka, ale jednak powinienem sam wyłapać. 

Cieszę się, że siadły Ci losy Franka, bo to moje (top-3) uniwersum, które zamierzam rozbudowywać.

Na pewno zmagania tego bohatera jeszcze wrzucę.

Dzięki.

Bardzo uskrzydlający koment

Bardjaskier – hejo. Nie chcę wskazywać utytłanym paluchem na kierunek, bo o wiele zabawniej, gdy tekst unosi się na skrzydełkach interpretacji, ale faktycznie kierunkiem jest to, że ona chciała przecież uciec, wyprowadzić się: potem mamy: odgradza nas mech i jej słowa, że nie powinien na nią patrzeć, a na pewno nie tak.

Resztę już pominę. Może kto jeszcze zajrzy.

Dziękować.

 

Ananke – hej. Błędy ogarnę jutro, bo już nie ma mocy. Na pewno nad każdą wątpliwością się pochylę. Fajnie, że tekst gdzieś tam nawet siadł.

Kłaniam się.

 

O kurde blaszka. Faktycznie Kobayashi to z filmu Singera. Wprawne oko.

Czy się nie boję, że humor jest zbyt samczo-chamski? Nie. To słowa bohatera opowiadania, jego przemyślenia. Jeśli on dostanie po łbie, to spoko. Jeśli ja, to mniej spoko, ale ciągle spoko. 

Żyćko.

“earth bez art jest tylko eh” – zajebiste to.

Dzięki za wpad, bo to jednak 40k znaków.

 

Hejo.

(Te wstawki, gify, są mistrzowskie)

Komentarz góra. Trudno odpowiedzieć, a co dopiero taki stworzyć.

Z wieloma rzeczami nie ma sensu dyskutować, bo, jeśli idzie o wiedzę, machasz z drabiny drzwiom piwnicy, w której siedzę.

Oczywiście już za moment zabiorę się do poprawek (interpunkcja, nielogiczności,itd)

Jednakże:

Są w tekście momenty (wyszczególnione przez Ciebie), z których opinią, nie tyle się nie zgadzam, co mam inną. Wydaje mi się (wiadomo, subiektywnie), że z racji ogromu nabytej wiedzy, spoglądasz na tekst filtracją podczerwieni Predatora, wyszukującego ofiary. Nie w sensie, Broń Cię Bóg, by coś tu udowadniać, a dlatego, że postrzegasz tekst w sposób chirurgiczny, kliniczny. 75% wyłuskanych rzeczy – mea culpa. Kajam się, solennie obiecując poprawę, jednak są tu też zapisy, które w założeniu (być może nieudolnie wyszło, ale jednak to wciąż założenie) miały być próbami zawarcia poetyki w tekście. Skrótami myślowymi. Metaforami.

Wiem, że użycie karty: metafora, to bardzo często wygodnictwo głąba i nie twierdzę, że akurat tutaj to zagrało, ale jednak część zapisu wyłuskanego jako błędny, zapisana tak została nie z braku o tym wiedzy, a celowego nagięcia tejże. Czy to dobrze, czy właściwie? Inne kwestie. Wiadomo, że i licentia poetica też nie wybroni nawet połowy baboli, ale nie pisałem, nie piszę i raczej nie będę pisał czysto klinicznie (bez tych ozdobników, niestrzelających strzelb Czechowa, nieszczęsnych metafor czy przeróżnych drzwi donikąd). Mam teksty, w których zwracam na to uwagę większą i takie – jak ten (prywatnie szyldowane: brudne noir) gdzie pewne nagięcia występują. Każdy tekst doglądam wielokrotnie. To nie tak, że napisane i niech leży: Zmieniam, kombinuję itd, ale w niektórych nie jestem w stanie zmienić clue, bo naprawdę stałyby się poprawnymi średniakami z amputowaną emocją.

Naprawdę (wylewny nie jestem), ale przeogromnie Ci dziękuję za taki ogrom poświęconego czasu. Nie wiem, jak działasz. Może to dla Ciebie no big deal – machnąć taki koment, ale z perspektywy mośka w koszulce, który to czyta, duże WOW. Dlatego właśnie, z szacunku dla Twej włożonej pracy, tak właśnie kluczę, obchodząc Cię kółeczkiem, by ostatecznie oznajmić, że sporo wedle Twych sugestii zmienię, ale pewne rzeczy – zostawię.

Kłaniam się.

Hej przygodo.

Prowadziłem warhammera kilkanaście lat, więc dla mnie to kopalnia nostalgii, ale zgadzam się, że występuje dysonans na linii dialog – opis (z przewagą tego drugiego). Rozumiem, że to bardziej udokumentowanie sesji. Sam żałuję, że swoich nie zdążyłem ponagrywać, czy coś, ale tekst (przeczytałem ok 60%) jest dość hermetyczny i dla ludków “spoza branży” może nie być dostatecznie porywający.

Krew dla Boga Krwi

Czaszki dla Tronu Czaszek

 

 

“Jeszcze taki film kojarzę, że policjant się skuł z przestępcą. ;)” jedna z opowieści z krypty (że tak się wtrącę) 

Hejo.

No takie to… słodziaszne. Rozumiem, konwencja, święta, happy-endy, kwiaty w oknach i w ogóle, ale u mnie cukrometr wysadził skalę. 

Nie mówię, że to źle. Mówię, że not me gusta.

Ale napisane dość sprawnie, a i fabuła zrozumiała.

 

“Po obu jego stronach ustawione były sofy, których szkarłatne podszycia zdobiły hafty o kształtach liści jemioły, na nich zaś spoczywało kilka niewielkich poduszek. Na ścianach z jasnego drewna porozwieszane były ozdoby wykonane z szyszek, suszonych owoców oraz gałęzi drzew iglastych, z sufitu zwisał majestatyczny żyrandol oświetlający wnętrze nad wyraz mocnym blaskiem. Innym źródłem światła był szeroki kominek, dzięki któremu w środku było również przyjemnie ciepło”. – się bym tutaj przyjrzał.

Hej przygodo

Umieć wywołać emocje, to umieć pisać. Czasem się czyta i już wiadomo, że to to. Wtedy nie szuka się literówek ani nie próbuje pomóc, wyławiając jakąś wątpliwość.

Smutny plot-twist. Tak lubię. 

Tekst teoretycznie nie miał cech, które powinny szarpnąć, ale szarpnął poprzez melancholijną kompozycję. Lubię jak tekst niczego nie udaje.

Tyś dla mnie (po czekoladowych) top 3 na razie z tych, których tu czytałem. 

Hej przygodo.

Dzięki wielkie za cykliczne czytanie tych moich potworków. Mam świadomość, że tekst jest specyficzny, mocno slangowy. Dopuszczam do świadomości, że taka kondensacja brzydkich słów może nie znaleźć amatorów, ale no… Hej przygodo

Hejo

“Swoje przemówienie Behav zaczął od sedna:” – a masz waść uzasadnienie dla słowa: “swoje?”

 

No ale bazować na mediach społecznościowych, stawiać je za punkt wyjścia, wyznacznik, to się profesor trochę zagalopował.

Niby muzyką Bogów jest chaos, ale… bo ja wiem.

Fajny szort, bo nie pokazuje paluchem rozwiązania.

 

Hejo

“Wewnątrz cała ruch wykonywała tylko krew i mózg dawał mi znać czego nie zrobiłem”. – tutaj chyba “ciała” miało być?

 

Całkiem świeże. Ja na szczęście uosabiam ten promil ludzkości, która wręcz lubuje się w takich dygresyjnych taplaniach. Jestem tak bardzo na tak, że gdybym miał podświetlaną klawiaturę i więcej energii, to bym po tym TAK dorysował nawet i wykrzyknik.

Hej przygodo.

regulatorzytak, w planach jest dwanaście, ale u mnie pomiędzy zaplanowaniem, a wykonaniem jest iście przepastna jama, pełna rozmaitych perypetii. Na razie mam chyba cztery lub pięć, ale jako same baśnie, bez spoiw pomiędzy nimi, czyli tych bajań narratorskich. 

Dziękować. (bez ukłoniasa). Zabieram się do poprawek.

 

cezary_cezary – hejo.

Nie twierdzę, że końcówka udana jest językowo, ale jest ( z mojego punktu widzenia) zasadna. W założeniu miał to być upiorny plot twist, a czy wyszedł, trudno wyczuć. Kolejne będą, ale chyba nie chcę spamować jedna po drugiej, choć może to błąd.

 

 pnzrdiv.117 – wielkie dzięki. Chyba muszę pogodzić się z tym, że podobają się teksty, które dla mnie są dość neutralne, a te, które uważam za dobre, przelatują ledwie zauważone. 

Ukłonias.

 

MichałBronisław – Taaa jest. Będzie mały Ed Gein :)

Dzięki za wpad

Finkla – ta druga droga wiodła na grób siostry. Wybierał ją zawsze. Nie wybrał tylko raz.

 

GreasySmooth – na spokojnie. Cenię sobie merytoryczne punche. Łączenie poezji z ulicą, czy jak szylduję te teksty zazwyczaj – brudne noir – wychodzi raz lepiej, raz… dwa, trzy razy gorzej. No ale hej przygodo.

Jasne. Może nie wybrzmiało to tak, jak miało, ale ja naprawdę potrafię poprawiać teksty, które mają już dziesięć, piętnaście lat. Tylko bardziej skory jestem do poprawiania tych powstałych rzemieślniczo. Te, powstałe pod wpływem chwili, nastroju – zwał jak zwał – również, ale tutaj jestem po prostu ostrożniejszy. 

Zgadzam się, że wypuszczony tekst żyje, odcinając od razu po opuszczeniu szuflady warkocze powstania i wszelkie inne meandry. Dla czytelnika liczy się efekt końcowy i tylko on, a nie, czy pisząc miałem nastrój lub wiatr wiał przez otwarte okno :)

Hejo.

Pierwsze zostawię. Fakt, skrótowo, ale nie gryzie mnie aż tak. W drugim chodzi o rekwizyt i może faktycznie lekko niefortunnie. Najbardziej trafne wydaje mi się trzecie. I tutaj faktycznie coś przerobię.

Dziękować.

No zamysł był raczej “beznapinkowy”. Chciałem śmierć oddać zwyczajnie, jakby już po akcie pogodzenia się z nią, a jednocześnie bez jakiejś ckliwej podniosłości.

“Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko.” – brzmi, jakby byli z filmu Doonie Darko. Może: jak z filmu Doonie Darko.

Hej

Dopuszczam do świadomości, że przesadziłem, że napchałem, rozciągnąłem do granic balon, ale jakby to ująć: chyba tak skrupulatnie, drobiazgowo nie wgryzałem się po napisaniu. I to nie tak, że traktuję swoje teksty na zasadzie “odfajkować i następny”. Mam takie, w których dłubię, zmieniam, cyzeluję i w ogóle po sto razy poprawiam. Tyle że są też takie, które siądą na strzała, w przysłowiowe pół h. I te najczęściej zostawiam. Znaczy, też nie do końca, bo jak ktoś zwróci mi uwagę, zawsze się pochylę, przemyślę, często coś zmienię, ale to musi być właśnie uwaga płynąca z zewnątrz, bo pewnych rzeczy nie jestem w stanie sam dostrzec. 

Dzięki wielkie za wpad.

Pozdrawiaju.

Hejo

Dzięki za rozbebeszenie. Wiwisekcja zawsze w cenie (rym niezamierzony).

 

“Eks-psycholog” chyba?” – już sam nie wiem, bo poprawiałem dwa razy, ale skoro do trzech sztuka.

Od razu może nadmienię, że z interpunkcją w zasadzie nie dyskutuję, tylko z marszu się zgadzam, gdyż ta materia niezwykle dla mnie ciemną (albo to ja niezbyt jasny).

 

“cumy człowieczeństwa poluźniały więzy.” – po pokazaniu paluchem, widzę, tylko co z tym zrobić, nie wiem.

 

“Dochodziło do szarpań i rozdzierania rękawów bawełnianych koszul”. – skoro na tym etapie patetycznometr już dygnął, wiadomo, że lepiej nie będzie. Więcej ckliwości, świąteczny czytelnik wytrzyma.

 

“Kiedyś podczas jednej z takich nocy użył ciężkiego młotka,” – ciekawe, sprawdzę to.

 

“Im bliżej wrót agonii, tym czuł się samotniej.” – nie grało mi to wydłużenie melodycznie, ale że to nie kabaret, to przemyślę. 

 

“Im bliżej grobów, tym trel ptaków stawał się coraz bardziej zachowawczy.

Mi to zazgrzytało”. – widocznie mamy inny level naoliwienia, bo mi się to ślizga jak trza.

 

“Polski literat post-1989 nie zaśnie, jeśli tego lastrico gdzieś nie walnie :)” – użyłem tego chyba w dwóch tekstach, ale doceniam technicznego kuksańca.

 

“Siadał i opowiadał. Przepraszał za to, że był dłonią, co nie umiała jej złapać. Robił z butelek po alkoholu i ciosanych gałązek świerku półminutowe znicze. Po jakimś czasie wiatr odłupał datę jej narodzin, a trzon krzyża oblał polewą chwastów. Wnętrza butelek wypełniła gęsta, pajęcza nić.

Tu jest wiele dobrych i mocno uderzających fragmentów, ale ten to cymes.” – po wyguglowaniu młodzieżowego slangu pokraśniałem na przejedzonym licu, że to nie jakiś zawoalowany kop. Tera idę uzmysłowić domownikom jakiego zucha chowają pod dachem.

 

kiedy jesień już pędziła światem,

Nie wiem, czy to nie przegięcie. W tomiku poezji uznałbym, że głębokie (sprawdzić, czy nie cytat).” – jesień pędząca światem, to chyba takie ooo. Pewnie było już ze sto tysięcy razy, ale nie jest na tyle wybitnym sformułowaniem bym jakoś planował się za to zabrać. Ot, jest.

 

Trup gęsto słał się w opadłych liściach, kiedy, wsparty o drzewo, łapał oddech.

Konfundujące zdanie, bo dopiero po przeczytaniu całości uspokajam się, że zmarli nie wstali z grobów :)” – ano faktycznie

 

Bladosina mgła sunęła niczym kobra

Mmm. “Kobra” odsyła mnie do pola semantycznego blokowiskowych twardzieli, agencji ochrony i filmów akcji, ale może jestem prymitywny.” – tu wirtualnego kopa widać z daleka i nawet guglować nie trzeba. W sumie – pomimo tego, że jestem fanem nawet miliardowych zmian w napisanym tekście – to akurat ten traktuję trochę neutralnie i jeśli nie muszę wywalać mu bebechów na glebę, wolę tego nie robić. Przecinki, jawne nieporadności, nielogicyzmy, ułomnościzmy i inne, jak najbardziej, ale kobra niech se sunie.

 

Widział, jak idzie w odmęty mroku niczym wnętrze cembrowanej studni przynależnej do głębi.

Ta metafora przytłacza zdanie, jak dla mnie. Nie myślę już o duchu/widziadle/etc, tylko zastanawiam się nad cembrowaniem.” – prawda, za bardzo wpada pod powiekę i odwraca uwagę. Czujne oko, dobry dyg do tego redakcyjnego sportu. Uchylam wirtualny kapelusik.

 

I kiedy tylko popatrzył, źrenice przeobraziły się w kształt płomienia świecy.

Taniec na krawędzi banału.” – haha, to prawda. Pytanie czy w obrębie, czy poza nawiasem typu: pląsawica w kapuścianym kiczu :)

 

Edan natomiast nawiedzony silnym zawrotem głowy, siadł pod drzewem.

Lekko mi ta zbitka zazgrzytała.” – taaa. Jak odtajam, wypierdzielę: natomiast.

 

Gwiazdy świeciły śmiercią, tak bardzo bez celu.

Trąci slangiem internetowym. Jeśli to celowe, to akurat do mnie nie przemówiło.” – nie no, kamulec węgielny i jeden z czterech rozruszników melancholii. Jak to nie zadziałało? :(

 

 

 

“W pierwszej połowie każde zdanie uderza mocno, ale też precyzyjnie pod względem doboru frazy. Z drugiej strony od pojawienia się ducha można odczuć lekki przesyt.” – to jest dobre, bo w zasadzie cały osobowościowy podkład Edana służył właśnie temu i jeśli miałbym wysłać Wiedźmina, by zlikwidował legowiska kiczu, wskazałbym mu pierwszą część tekstu. 

No cóż.

Pięknie dziękuję za dokładne i precyzyjne wyłuszczenie, co i jak. Na pewno nie przejdzie to bez echa i jutro trochę poprawię. 

Ukłonias.

“Podnosząca się klapa ukazała Pierzchalskiemu dwu policjantów z głowami królików z filmu Donnie Darko. Króliki ujrzały pasażera z otwartymi ustami, jak z obrazu Krzyk. Pierzchalski jednak nie krzyczał, tylko jego usta pozostały rozwarte jak u gumowej lali”. – przebodźcowane. Jeśli jest dużo grzybów w barszczu, to zamiast przykuwać uwagę, walczą o nią pomiędzy sobą, wzajemnie osłabiając swój wydźwięk.

 

Hej. Kłania… eee, łagodnie dygam w nieznacznym ukłonie, jednoczenie salutując ubłoconą nóżką. A tak bez udziwnień, to dzięki wielkie, że chciało Ci się przekopywać przez ten koszmarek.

 

“Nad skrajem sosnowego lasu umierał kaleki dom. → Czy rzeczony dom unosił się w powietrzu?

A może miało być: Na skraju sosnowego lasu umierał kaleki dom”. – racja

 I… patrzyłem dalej, gdzie mógłbym się drapieżnie powykłócać, ale takim miejsc nie ma. Machnę poprawni od razu.

 

 

Hej

Jedna wątpliwość.

“– Z góry przepraszam, Lady Bloof, iż poświęcę pani mniej czasu, niż powinienem. – Rozpoczął wieszając ostrożnie kapelusz i płaszcz na stojaku obok kancelaryjnego biurka”. – wydaje mi się, że słowo “rozpoczął” przynależy do tych didaskaliów dookreślających dialog, że zapisujemy je bez kropki z małej, ale no, pewności nie mam, bo może w zamyśle było, że “rozpoczął” traktujesz nie jako dookreślenie dialogu, a już czynności, w tym wypadku wieszania kapelusza i płaszcza.

 

Tekst mi się podobał, bo jest nieoczywisty, dobrze poprowadzony i w idealnym momencie urwany.

Przypominał mi mangę Abyss. Całkiem intrygujące. Rozumiem chęć poznania tego, co skrywała głębia.

“A z tym klejem w oczach. To takie powiedzonko, którego nie znam, czy Twoja autorska wersja? Bo ja bym to raczej zinterpretowała, że skoro klej puszcza, to oczy przestają się kleić czyli senność mija”. – raczej nie zagłębiałem się na tyle, by ocenić pod kątem poprawności czy w ogóle, że będzie to jakoś rozdrabiane, czy atomizowane. Ot, zagrało mi melodyką. Teksty z tego podgatunku (prozo-poetyckie) nie są tworzone w rzemieślniczy sposób (jak np. serie, czy dłuższe teksty). Tutaj przychodzi moment, czas (sławetna wena) i lecą od buta w piętnaście, dwadzieścia minut. 

Prawdopodobnie wszelkie niezręczności, nieporadności czy nielogiczności powinna wyłapać któraś z korekt, ale no, widocznie czytałem na tyle pamięciowo, że nie wyłapała.

 

“Ty piszesz jedno, odbiorca czyta coś całkiem innego” – no tak, to jest częste. Niemal się nauczyłem z tym żyć :)

Od biedy się trafi, że napiszę coś prostszego, ale coraz częściej łapię się na tym, że teksty, które uważam za dobre, nie przyjmują się. A te, które uważam za takie se, uważane są za ok.

 

Z tym powtórzeniem, już wiem. Gdzie indziej wstawiałem w częściach i po prostu jedna część kończyła się słowem “dom”, a druga zaczynała.

 

“Makabryczne masakry oraz trup ścielący się często i gęsto w żadnym wypadku nie są zastrzeżeniem, absolutnie! To jedynie stwierdzenia faktu”. – nie odebrałem tego jako zastrzeżenie, więc luz. 

Dzięki za przeczytanie, bo tekst dość długi :)

Szort zaangażował. Starałem się odgadnąć o co chodzi. W sensie, jaki to składnik. Wyszło mi, że wiara. Nie jestem fanem happy-endu, ale nauczyłem się z nim współistnieć. Tutaj nie razi, bo jest neutralnie ciepły, a nie naiwnie infantylny

Czytając, łapię się na tym, że dany fragment chciałbym właśnie tak lub podobnie zapisać

 

“Skinięcie głowy Młodego jasno dawało do zrozumienia, że wie, dlaczego szef jest szefem”. – np tu

 

“Ten etap miał dawno za sobą, umarł na początku kariery, po zderzeniu z rzeczywistością. Rzeczywistością była maszyna do pisania, na której spisywał zeznania, zamiast łapać przestępców. Prawie tyle samo czasu zajmowało umarzanie spraw. Zostając policjantem, nie pisał się na rutynę bezsilności”. – to też boskie.

 

“Gdy otwarli bagażnik Pierzchalski zamilkł”. – tutaj trochę razi to “otwarli”, ale nie podkreśla, więc pewnie to tylko taka moja fanaberia.

Lubię Twój styl – nic nowego – ale ten tekst, całościowo, nie będzie mym ulubionym.

Jest ok.

Hejo.

Niezmiernie dziękuje za czytanie tych moich wypocin :)

 

“Trochę ciężko mi było sobie wyobrazić, jak dziewczynka w śnieżnej zimie znalazła wszystkie elementy na figurki oraz – czemu nie umiała rąbać tasakiem, skoro umiała rąbać drwa, ale w końcu to baśń… :)” – jeśli coś razi to konwencja baśni nie jest czynnikiem łagodzącym, a pewnie skopałem sprawę. Co do rąbania, chodziło mi o fechtunek. A co do znalezienia w zimie komponentów, trochę racja.

 

“Pod koniec dnia lub piątego dnia miała dokładnie sto trzydzieści osiem sztuk.” – edytowałem i widocznie zjadło mi czwartego zamiast “dnia”.

 

“Ruszyli w drogę powrotną. Przez całą drogę gigant nie wypluł słowa”. – dziwne, u kogoś widzę, u siebie nie.

 

“Z interpunkcją też bym zadziałała nieco, ale trudno mi stwierdzić, czy się nie mylę. :)” – na pewno, bo jam koślawy w interpunkcję.

“Warto zaznaczyć wulgaryzmy”. – są otagowane.

 

Dzięki wielkie. Faktycznie trochę tu przemocy, ale u mnie to dość częste :)

Świetny tekst. Fenomenalny humor. Dziesięć na tarczy mojego gustu.

Szacun.

Prostsze w interpretacji również są planowane. Będę przeplatał z tymi “dziwnymi”. Na razie chyba kuleje balans (za dużo wstawionych dziwnych) i stąd taki osąd.

Dzięki za wizytex.

Takie… rokujące. Napisane dobrze, ale urwane dość ostro. Ot, scenka. Konkretniejszego zdania sobie nie wyrobiłem, ale było w miarę ok.

To tylko short na rozruch, wiadomo, że pod kątem zgodności z prawami fizyki polegnie, ale mimo wszystko dobrze się bawiłem, pisząc to. Dzienx

Ciekawe opko. Jakoś tak kojarzy mi się z komiksem Skizz Moore'a. Mam uwagę: zwroty grzecznościowe typu: mi, ci, ciebie, tobie – zapisujemy małą literą (chyba, ze to list). Pozdrox

Ładniuchny ten komunistyczny Interstellar. Pewnie dziadziowi, gdy już ochłonie, będzie przykro, że bliźniak przypomina jego wnuka. Mnie by było.

 

“Brakowało mu zmarszczek, a głebokie zakola wypełniły się bujną, brunatną czupryną.” – tu się ogonek w – głębokie – nie dorysował.

Pozdrawiaju.

Hejo.

Wyśmienicie wysmażone danie. Pomysł, wykonanie i brak happy-endu, czyli mamy wszystkie trzy diamenty w koronie zajebistości. Świetny ten patent z wełną i pajęczymi stworami. W ogóle już dawno zauważyłem paradoks, że mimo iż arachnofobia jest najpopularniejszą fobią na świecie, opek z pająkami wcale nie ma tak dużo.

Bardzo dobry tekst.

W przedmowie nic o tym nie ma. Jest tylko o tym, że short jest z rodziny tych dziwnych. Są dalej sugestie odautorskie w tej materii, ale to tylko sugestie. Jeśli miałbym postawić, bardziej już na majaki wspomnieniowe, spotęgowane silnymi lekami, ułatwiającymi właśnie odejście. No ale, jakby, nie forsuję nic. To tylko short. Szanuję odbicie się i dziękuję za wizytację :)

Pozdrox

Heh, ten moment, gdy wydaje ci się, że opko napisane względnie poprawnie, a potem… cóż.

 

Niekiedy ciemna plama krwi przyozdobiła temu czy tamtemu podkoszulek. → Nie wydaje mi się, aby plama krwi była ozdobą czegokolwiek”. – jam wyjątkowo spolegliwy, jeśli idzie o poprawę błędów, ale tutaj wyjątkowo zostawię. 

 

młotka, całe szczęście obleczonego w kauczukową odlewę wygłuszającą. → Co to jest odlewa?

A może: …młotka, całe szczęście obleczonego kauczukową osłoną wygłuszającą”. – racja

 

“…przysychały ślady łez po ciężkiej miłości... → Ciężka miłość, czyli jaka? A może miało być: …przysychały ślady łez po trudnej miłości…” – i znów nieporadność na linii trudna-ciężka.

 

Tych ewidentnych nie kopiuję, po prostu poprawię.

 

 Księżyc właśnie opływał blaskiem górski stok, więc skierował w tamtą stronę wzrok. → Czy to celowy rym?” – nie, miks nieudolności z pośpiechem i później niewyłapanie poprzez czytanie pamięciowe.

 

“I wtedy przez chwilę ją dostrzegł, niknącą w kniejach. → W ilu kniejach nikneła?” – ajć, no tak.

 

“Przemierzając leśną oczerninę… → Co to jest leśna oczernina?

A może miało być: Przemierzając leśne oczerety…” – a tutaj pozwoliłem sobie na kaleko-Leśmianowe słowotwórstwo. Z założeniem, że mogę dostać za to wpierdziel, więc, no, niejako się spodziewałem, ale liczyłem, że słowotwórstwo się ślizgnie.

 

Mam już zakwasy od kłaniania się w pół, więc tym razem, dla odmiany, zasalutuję. Operację reperacji przeprowadzę bladym, eee, pewnie przed południem, bom dziś srogo umęczon.

Dziękuję po dwustokroć, a co.

 

Tak, już dostałem po łapach za to, że niektóre teksty nie zawierają fantastyki lub zawierają śladowe jej ilości.

Hejo

 

Fragment 1

“Niska grawitacja i bardzo cienka atmosfera Księżyca sprzyjały „posadzeniu” olbrzyma. Sprawiały, że ważył blisko sześć razy mniej niż gdyby lądował na Ziemi” 

 

Fragment 2

“Dzięki sztucznej grawitacji podobnej do ziemskiej i generatorom tlenu, kapitan i jego podwładni mogli poruszać się i funkcjonować bez obaw przed zgubnymi czynnikami zewnętrznymi znikomej atmosfery Księżyca”. – to jak to w końcu?

 

No dobra, po lekturze.

Czytając, myślałem, że emocjonalnie nic mnie nie obejdzie. Ot, dobrze napisane, z dbałością o szczegół, ale bez ingerencji w sferę emocjonalną czytelnika.

Myliłem się. 

Szkoda mi kapitana. Szkoda mi tego postępu, który pewnie w wielu sektorach jest proroczy.

To dobry tekst.

 

 

Wejście przezacne. Od buta, a dalej jest tylko lepiej. Takie coś to właśnie me gusta. Leci, pędzi, a Ty wyłów, ile zdołasz. Odkrywaj karty lub nie. Opko nie ma służyć czytającemu, a dać mu wskazówki.

Tym razem świetna robota. Jestem targetem dla takich scenek.

Miałem wrażenie dobrze odegranej teatralności.

 

Helloł.

Podoba mi się pomysł. I w zasadzie pierwsza połowa opka. 

Trochę później wszystko staje się odrealnione, co jeszcze mnie nie uwiera, ale aż tak wielka potęga magii, jaką włada Marcel byłaby w stanie wykoleić losy świata. Potem mąż wykłada się w głupi sposób na zdradzie, zaraz później przystojny kawaler obsypuje ją prezentami, a z nieba sfruwa (tu już mój domysł) radosne spagetti-confetti.

Wszystko to jest takie… słodziaszne, że aż dla mnie przesłodzone.

Gdyby na końcu były jeszcze dwa zdania o tym, że kobieta leży pod respiratorem i uśmiecha się przez sen, a mąż trzyma ją za rękę, śmiało nazwałbym ten tekst wybornie genialnym. Zakotwiczenia do zatoczki happy-endu trudno mi w pełni kupić.

 

Ps. Ile lat miał (pracujący jeszcze) kurier, skoro jego wnuk miał 35?

Ten świat podawany jest kęsami one shotów. Niektóre dzieją się przed, niektóre po. Czytając (mam nadzieję) idzie to poskładać, ale faktycznie, nie ma to wszystko linearnej struktury.

F.60.2 na wysokości tego tekstu jest tym, co widać. Smaczkiem, kolorytem okołofabularnym, tłem, może ważną postacią z innych opek. Wszystkiego sam nie wiem. Tworzę-odkrywam. Wzrok zazwyczaj mi sięga do pierwszego zakrętu.

 

cezary_cezary – hejo. Dzięki za pozytywny odbiór tekstu, co do którego sam mam stosunek kompletnie neutralny. Co do wpierdzielu za psa, nie sądzę. Jestem tak bardzo team hau-hau, że bardziej chyba się nie da.

 

pnzrdiv.117 – dzięki. Błąd zaraz poprawię. Skupiłem się na tym czy dawać kropkę po dr i nie przemyślałem zapisu ex

 

bruce – bardzo cieszy tak pozytywny odbiór. Nie miałem pewności (być może nadal nie mam, ale mniej) czy nie przedobrzyłem i nie wyszło infantylnie.

 

AdamKB – W sumie możesz mieć rację. To jest ten rodzaj błędu-nie błędu, który może dokuczać dopiero, gdy ktoś zwróci na to uwagę. Być może jakoś przeredaguję. 

W pierwszej wersji stało: Niekarmiony pies odszedł, co mogło być dualne odbiorczo: odszedł-odszedł, odszedł-zmarł. Zmieniłem w ostatniej chwili, ale wierci mi coś w brzuchu, by powrócić do pierwotnej wersji.

Dziękować.

 

MichałBronisław – Taaaa, coś w stylu: niech nienawidzą, byle tylko się bali. Dzięki za wpad.

 

No i takie cuś to ja rozumiem.

Czyta się dobrze… to mało powiedziane. Czytanie, skupienie na treści, ucisza szum płynący po chałupie. A jeśli jakiegoś uciszyć (tv) nie może, łapa sama sięga po stop na pilocie.

Odważony co do grama. Może słowo “przejmujący” jest trochę zbyt górnolotne, ale w tej chwili nie mam melodii szukać synonimu.

Najs łork, mesje.

(tak, jak w drugim członie Twojej ksywki) – wysadzone.

Hejo.

Błędy zostawię w spokoju, ale jest w tej materii co robić.

Podoba mi się zamysł i w większości poprowadzenie. Podoba mi się sceneria, ale niestety duża część tej scenerii to ślepe drogi, niestrzelające strzelby Czechowa. 

Coś otwierasz, ale to bardziej dekoracja plastikowych roślin. Robi to solidny podkład, ale niekiedy wydaje się urwane.

Zgadzam się z Ambush, że to dobre pod wstęp, chociaż jako fan urywanych opek, pasuje mi także ta wersja.

Ogólnie, moim zdaniem, masz ciekawy, rokujący styl. A przynajmniej taki, który zgrywa się z moim gustem.

Że tak powiem… fajnie buja. Zaczyna się w stylu taśmowej komedii romantycznej, później przechodzi przez odcinek black mirror, kończąc wstępem do slashera. Mała przestrzeń, sporo treści, zachęcająca, ratująca końcówka.

Hej

 

“Grażyna i Janusz przeszukiwali wraz z innymi przepełnione kontenery, odkładając do kieszeni przydatne przedmioty i co smaczniejsze kęsy. Nagle usłyszeli płacz.” – dałbym początek w innym szyku: Grażyna i Janusz wraz z innymi…”

 

“– Nie macie jedzenia, pieluch, ubrań. Dziecko potrzebuje domu. – Fabian zerkał ze smutkiem na oboje załamanych biedaków wyglądających, niczym Józef z Maryją i Jezuskiem.

– Mamy serca! – odparła Grażyna, promieniejąc nagle i patrząc odważnie dookoła”. – to bardzo ładne.

 

Dobrze odmierzony short. Udało się uniknąć patetycznej ckliwości, o co nie było łatwo. Cenię sobie taki balans.

“Temperatura 20 stopni to granica ostatniego stadium hypotermii – o to chodziło?” – tak, miałem to trochę zamotać wiatrem w skali beauforta, ale dobrze, że tego nie zrobiłem, bo i tak tu niezbyt jasno. W każdym razie, tak szczerze, jestem zachwycony poziomem, raz, że przenikliwości, a dwa, wczujką, jakiej tutejsi juzerzy potrafią się poddać, by odszukać podsens.

Rośliny wydały mi się odpowiednie na poziomie “bezradny obserwator”, a cała reszta, to już pasująca nadinterpretacja.

Czasem robię historię w historii, ale tutaj próbowałem te światy finalnie zetknąć, złączyć. 

Dzięki za kilka kolejnych kamieni wrzuconych do tego zachwaszczonego ogródka. 

Pozdrox

 

“Scena z prętem aż za mocna, odebrałem ją na dwa sposoby – sposób rozładowania gniewu samego” – dopingiem i podłożem, bardziej niż gniew, choć też, była krańcowa bezradność.

MichałBronisław – Hejo. Tak, choroba lub obłęd, to prawdopodobne interpretacje. Z drugiej strony pytanie brzmi czy ona istnieje, czy nie jest jedynie w pamięci narratora lub czy to nie on jest szalony. Jej rewersowe imię może też coś dodać. Tutaj odpowiem, jak pod Helter Skelter. Mam taką gromadę tekstów szyldowanych jako brudne noir, które u progu założenia mają mnogość interpretacyjną. To są próby mieszania prozy z nieoczywistością poetycką. Wiem, że wychodzi różnie, że często przypomina to bełkot, może zirytować i odrzucić, ale o ile w “standardowych, tradycyjnych tekstach” chętnie coś zmieniam i w nie ingeruję, tak w tych, poza poprawą oczywistych błędów, jestem ostrożny. Oczywiście czasem gdzieś coś dopiszę lub usunę, nie jestem w tej materii osadzony na tyle, że “nie i koniec”, ale jednak bardzo ostrożnie. Na razie wrzucam głównie odgrzebywanki. Myślę, że nowe teksty już pewnie puszczę przez betę. Z drugiej strony, dostaję na tyle pomocy feedback w zwykłych komentarzach, że ledwie co się wyrabiam z adaptacją do bieżących zmian.

No ale wyższemu levelowi nie mówię nie, więc do przemyślenia. 

Dzienx.

 

pnzrdiv.117 – Na pewno kontekst mógłby pomóc. Chyba teraz (za kilka dni) wrzucę coś bardziej liniowego i poukładanego. Tyle że chcę odczekać dzień czy dwa, żeby z głównej spadł przynajmniej mój jeden tekst. Nie chcę wrzucać na chama. I tak już wyskakuję z lodówki.

Dziena.

Nieee, nie opublikowane. Nie chcę na chama dawać tekstu codziennie. Teraz w weekend machnę coś bardziej zjadliwego i może potem coś zamotanego.

Ja mam jeszcze cuś w ten deseń, chyba wyższy level do wgryzienia, ale teraz dla odmiany muszę machnąć coś lżejszego, bo za dużo tych dziwnych naraz :)

 

“dobrze się czytało, mimo że historia jakby wyrwana z czegoś większego”. – powstała już po powieści, może dlatego, choć sądziłem, że obroni się jako odrębny twór, ale czasem jak coś lubisz, nie masz trzeźwego osądu.

Dzienx

Ambush – “Dlatego pisząc musisz zastanowić się, czy my – nie widząc tego co masz w głowie – zrozumiemy, co chcesz powiedzieć”. – tak, masz rację. Może na ten moment tak to wygląda, bo mam obecnie specyficzny dobór, ale pewnie wrzucę też teksty bardziej liniowe i ogólnie poukładane. Po prostu w tych, w których mieszam (nie zawsze udanie) poetykę z prozą. zostawiam niedopowiedzenia. 

Jak widać efekt różny.

Dzięki wielkie.

 

cezary_cezary – Kurde, wydaje mi się, że ten tekst jest dość… oczywisty, ale no. Jeśli jedna osoba mówi, że zbłądziłeś, eee tam, ale gdy kilka, trza się zastanowić.

Dzięki za wizytex

Helloł

“Podoba mi się pętla, która wyróżnia opowiadanie. Ervin mutuje i nie ma już twarzy, a to naprawdę zgrabnie łączy się ze zdaniem o sztuce improwizacji, której też nie miał. ;)” – różne pętle, tachionowy antytelefon i podobne, to coś w czym lubię się babrać z naprawdę różnym skutkiem ;)

 

Utrata pamięci, koniec świata ze zobojętnienia. Zamiana w rośliny. Rośliny, które praktycznie również (wiadomo, są wyjątki: muchołapka) nie mogą reagować.

 

“Czy ja dobrze kojarzę, że rośliny zamarzają w temperaturze poniżej dwudziestu stopni, co znaczy, że ta wolność to śmierć?” – tu miałem na myśli jedynie śmierć. Dalej to po prostu pasująca nadinterpretacja.

 

No, jest jeszcze kilka, ale nie chcę odrzeć tekstu do końca. 

W każdym razie czapki z głów, bo wgryzłaś się zacnie.

Pozdrawiaju.

Ambush

Hej. To mini scenka. Nie tagowałem szerzej, ale może powinienem o obłęd. Kobieta umiera, odcjodzi, wszystko jej się miesza. Mężczyzna ją odwiedza. Przytakuje każdej niedorzeczności, ułatwiając odejście. "puszcza w oczach klej". "Kleją się oczy" Zmęczenie. Potrzeba odpoczynku. Trochę na okrętkę, ale często wiedzie mnie melodyka i przez to wychodzą czasem niezręczności. Poprawię błędy jutro. Kłaniam się

 

regulatorzy 

Dziękuję za kolejną pomoc. Jutro wszystko naprawię. Cóż, scenka chociaż krótka :)

 

Napiszę teraz krótko, jutro pewnie szerzej, ale po prostu, jeśli idzie o jądro, to rozpieprzyłaś ten tekst w drobny mak. Na innym portalu, gdzie jestem, w formie ocen nie mamy skali punktowej, a skalę od: gniot (najgorzej) do dwa wykopy (najlepiej). Planowaliśmy też wdrożyć – trzy wykopy. Można by użyć tego raz na miesiąc, czyli 12x w roku. Dążę do tego, że gdybym mógł, przyznałbym Ci właśnie trzy wykopy. Można gasić światło, ustawiać krzesła na stołach. Nie ma co zbierać.

No zależy, zależy, ale brzmi średnio. Jeśli to humorystyczne i druga strona nie ma problemu, ok.

Podoba mi się końcówka, ogólnie zapis i nawet historia. 

Nie jestem fanem obrazkowych wstawek oraz poddaję pod wątpliwość ich reakcję, oceniając ją jako trochę zbyt mało paniczną. Ogólnie opowiadanie na plus.

regulatorzy – coraz bardziej przekonuję się do zmiany. I wiem. Sam jestem bardziej team dogs, ale jeden kocur tysz się po domku pałęta. 

 

Finkla – Wiwat słynie z językowych nieporadności (ten oneshot to nie jedyny epizod z jego udziałem), ale pomimo tego coraz bardziej przekonuję się do zmiany. 

 

“Są osoby, które dodają do swoich opowiadań smaczki z innych. :D” – nie no, takie cuś to już lipa.

No tak, tak, wąskie spektrum zachowań, bo obliczone na tekst luźny, niemal czarno-komediowy, a na pewno przerysowany. Nie starałem się nawlekać tu dramatu na serio. 

Czy dałoby się przewidzieć? Pewnie nie. Umyśliłem sobie, że wiedzą, mają dane z NASA np. kiedy wybuchnie, a że od Słońca dzieli nas ponad 8min, to od wybuchu, do końca świata, tyle zostanie. 

No ale wiadomo, że to szyte na grubej nici i łatwo to zakwestionować czy obalić. 

Hej.

No taaa, już doszły mnie sygnały, że gdzieś tu przestrzeliłem. Nawet dużo bardziej, niż sądziłem, co też jest lekcją. Przeglądam błędy i oczywiście się zgadzam, nawet skoryguję ten potocyzm. Mam natomiast problem z ostatnim. Wiem, że frazeologicznych się nie rozrywa, ale co w przypadku, gdy padają one w dialogu, w którym często dopuszcza się przeinaczenia. Melodycznie pasuje mi, by Wiwat właśnie tak rzekł. Pytanie, czy to, że to dialog, może taki zapis wybronić?

Dzięki za wgryzienie się w tekst.

AP – Tytuł pasował mi głównie intuicyjnie. Ma jeszcze jedną wspólną cechę z tekstem, ale nie będę psuł – powiedzmy – zabawy.

 

Ananke – Tak, tekst nietypowy. Mieszanie potocznych z poetyckimi u mnie częste. Na swym, powiedzmy, macierzystym portalu natłukłem takich ze trzydzieści. Ogólnie to metkuję jako brudne noir, ale przyjęło się jako po prostu Noir (choć z tradycyjnym noir niewiele ma wspólnego). No ale lubię mieszać brud z poetyką, choć czasem przestrzelę i wychodzi popelina lub tekst jest balonikowaty (nadmuchany). Czasem jednak siądzie i warto.

Błąd zaraz poprawię.

 

Te przeskoki też u mnie częste i tutaj już naprawdę niekiedy potrafię coś zamotać, pogubić lub niewykrystalizować. Ten element jest na celowniku do dopracowania.

Dzięki za pozytywny odczyt

Hej 

“zmęczona, zamyślona twarz przypominała niezbyt dobrą animację, ukośne kreski bezładnie tańczyły po skórze”. – świetny opis. Nie tyle lubię, co wręcz choruję na takie niestandardowe, nieszablonowe opisy.

Całość oniryczna, tajemnicza i bardziej, jakby to… malowana obrazami.

Opowiadanie nigdzie się nie spieszy, nie gna, nie szpanuje zwrotami akcji. Jest leniwe, ale nie w pejoratywnym sensie. Płynie.

Trochę Murakami, trochę J. Carroll. Dla mnie to Sciene f powleczone realizmem na poły magicznym.

Jeśli idzie o gatunek, nie jest to koń, którego często ujeżdżam, ale smakowało.

Hej przygodo

Jak to było: Statystyka, że będąc na polowaniu zdziczały bóbr użre cię w dupsko jest niewielka, ale wciąż większa od zera.

Nowa Fantastyka