- Opowiadanie: Canulas - Boże Siedleczko

Boże Siedleczko

Dyżurni:

joseheim, beryl, vyzart

Biblioteka:

Użytkownicy III, Outta Sewer, Użytkownicy II, Użytkownicy V

Oceny

Boże Siedleczko

Niektórzy badacze są zdania, że odpowiednio stymulowana euglena zielona może wyciągnąć nawet jeden IQ. Może i tak. W każdym razie gościowi stojącemu w drzwiach wystarczyło pięć minut rozmowy, by zbudować niezachwiany osąd, że kmiot siedzący pod kratami okna nie wyciąga znacznie więcej. Jajowata czaszka z wbitymi w środek paciorkami bardzo smutnych oczu i sumiaste wąsy, opadające po obu stronach zalesionej gęby, dawały obraz przestraszonego morsa, któremu przyszło obchodzić swój pierwszy dzień w przedszkolu. Przeczył temu nadgabaryt cielska z ledwością opinany prążkowanym swetrem oraz wielkie bose stopy. Olbrzym miał niezwykle rozbiegany wzrok i roztaczał feromony niesprzątanego od pięciu lat akwarium. 

– Biedne, oj biedne będzie miasteczko, kiedy w nim umrze Boże Siedleczko – po raz kolejny zawtórował drugi z zamkniętych mężczyzn: mniejszy i wycofany typ, ochrzczony przez przybysza mianem wariata z kąta. Temu z kolei nie zamykała się gęba, co było w obserwacji kłopotliwe, bo facet przy każdym słowie marszczył usta, jakby próbował złapać nimi Wi-Fi. 

– Jest tu ktoś jeszcze? – zapytał przybysz, oświecając czerń kątów. Telefon w trybie oszczędzania nie przesadzał z mocą, ale osiem procent baterii stanowiło zrozumiały kompromis. Zwłaszcza że obecne tu kubły na kał i mocz nie zwiastowały elektrycznych gniazdek. Dwieście metrów za końcem końca świata.

– Wiesz, co tak wije, wiesz, co tak kopie? – wyrecytował entuzjastycznie wariat, lecz nim wędrowiec zdołał choćby pomyśleć, by się odnieść, ten szybko dodał: to Boże Siedleczko wije się w ukropie.

Mężczyzna przyjrzał mu się bliżej i uważniej, nie szczędząc światła. Wariat musiał uznać to za zagrożenie, bo wkleił gnaty w przeciwległą ścianę. Coś się poruszyło w celi obok.

– Po raz trzeci – wznowił, kierując podświetlone telefonem zdjęcie pod oczy kmiota w swetrze. – To Julia Diczevsky. Młoda matka i sławna sportsmenka. Olimpijka. Przyjrzyj się i powiedz czy widziałeś. Wtedy wypuszczę.

Smutny wielkolud nie wzniósł nawet oczu. Dalej siedział oparty plecami o czerwień cegieł, będąc na najlepszej drodze do złapania zapalenia płuc, a do tego odmrożenia stóp. Rozległ się donośny dźwięk klaksonu. Przybysz wrócił pod uchylone drzwi, oznajmiając komuś krzykiem, że wszystko w porządeczku. W odpowiedzi usłyszał jeszcze trzy kolejne dźwięki. Wszystkie krótkie. Piskliwe.

– Kurwa mać, Dasza! Nie wychodź z auta, bo mróz! Zaraz wracam.

– Modrzew dahurski – zadudnił olbrzym, odzywając się w podobny deseń, co wcześniej i podkręcając już i tak napiętą sytuację. – Jeśli chco bym dyndał, prosze badzo, ale tyko na tym pienknym dżewie.

– W dupie mam, co zrobiłeś – odparł obcy, ignorując chwilowo sprawę kilku kolejnych klaksonów. – W ogóle gówno mnie obchodzi, co nawywijaliście. Widzę tylko, że stoi tu z piętnaście cholernych chałup i wielki kościół, a poza wami nigdzie żywego ducha. Do tego mam pełne prawo sądzić, że Julia Diczevsky była tu, lub co więcej, nadal gdzieś tu jest. Potrzebuję jedynie informacji. Dajcie mi ją, a wtedy…

– Wypuścisz nas, oficerze? 

Nowy głos. Kobiecy. Zachrypnięty.

Sześć procent baterii. Szybkie kroki po skrzypiących deskach i nerwowe oświetlenie celi obok. W środku półnagi szkielet, siedzący w kucki. Do tego tak podziobany, jakby dziewczyna toczyła prywatną wojnę ze wszystkimi srokami z trzech najbliższych lasów. Szokujący obraz ściekowej syrenki, maksymalnie czterdzieści pięć kilogramów. Ledwie kilka pasm pozostałych włosów, teraz grubości nici i niemal ściekająca z głowy twarz.

– Wieczna zmarzlina pęcznieje. Boskie Siedleczko idzie. 

Kolejne porcja irytującego trąbienia. Do tego przemieszane z pikaniem telefonu, tak bezosobowo informującego tekstem, że w ramach ultra oszczędzania zostanie za trzydzieści sekund wyłączony. Cuda techniki za półtorej wypłaty, przegrywające z najzwyklejszą świecą.

– Dam kark, bo sie nie lenkam w śmiercipójścia, ale niech mi obiecajo modrzew. Niech przyrzeknom, a dam.

– Cholera, wypuszczę cię. Wypuszczę nawet was wszystkich. Przyjrzyj się tylko dobrze temu zdjęciu i powiedz, czy ją widziałaś. To istotne. To bardzo ważna osoba.

– Wypuścisz mnie, oficerze?

Klooonkk, klooonkk.

– Tak. Ciebie. Ich. Wszystkich was uwolnię, tylko popatrz. Zobacz, czy ją znasz.

– Znów będą figle, znów psoty będą. Lepiej się ukryj, panie przybłędo.

Klooonkk, klooonkk. 

– Spójrz na łańcuch, oficerze.

Telefon ożył w nieświadomym, nerwowym uciskaniu guzika, lecz z chwilą narodzin ogłosił, że za trzydzieści sekund zgaśnie znów.

– Modrzew dahurski – ponowił smutno olbrzym. – Niech mi obiecajo modrzew, to dam kark.

– Szybko. Spójrz pod światło. Zobacz, czy ją znasz.

Kobieta kiwnęła głową. To wzburzyło nowoprzybyłego. Złapał za kraty. Zewnętrzny świat ponownie utonął w jednostajnym dźwięku kakofonii.

Klooonkk, klooonkk.

– Szmato! – rzucił przez zaciśnięte zęby. – Nawet nie spojrzałaś.

Telefon zgasł. Trąbienie również ustało. Nastała cisza i czerń.

– Boże Siedleczko jest blisko – zawyrokował wariat tak wtopiony w przeciwległą ścianę, jak chyba nikt od czasów Hiroszimy. – Miejmy się na baczności.

I nim przybysz, a w zasadzie kapitan Alex Markov zdołał sobie to wszystko poukładać, osadzona wyciągnęła spod tyłka prostokątną rzecz. Poznał niemal natychmiast.

– Plecak. Była tu. Daj!

– Miałeś spojrzeć na łańcuch, oficerze.

Szarpnął kratami.

– Kurwa, szkieletorze! Daj mi natychmiast ten plecak!

Niewzruszona, nakazała, by obejrzał łańcuch. 

– I co? Przecież mówiłem, że wszystkich was wypuszczę. Dotrzymam słowa. Tylko daj mi natychmiast ten plecak!

Wtedy nagle zrozumiał, że kłódka – poprawka – że wszystkie kłódki skierowane są do wewnątrz cel. Z chudych palców kobiety zwisał mosiężny klucz.

– Tyle tylko, że nikt z nas nie jest uwięziony, oficerze – wyjaśnił chrypiący szkielet. – Nikt z nas nie jest więźniem.

Wtedy zrozumiał i pomyślał o aucie.

– Dasza…

Koniec

Komentarze

Kurczę, ładnie napisane i nastrojowo, końcówka też dobra. Tylko właśnie nie do końca zrozumiałem zakończenie, a czuję, że gdybym zrozumiał, to tekst wskoczyłby na znacznie wyższy poziom. Przeczytałem dwa razy, ale coś mi uciekło. Nie wiem, czy to moje zaćmienie, czy może coś w tekście jest niejasne. Najlepiej pewnie poczekać na kolejne komentarze. 

Pozdrawiam. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

Nie zawsze, lecz dość często zostawiam teksty otwarte. Tutaj starałem się dać czytelne wskazówki, ale wiadomo, że będąc autorem, mam ułatwione zadanie. Przez to, co czytelne i zrozumiałe dla mnie, wcale nie musi takie być. I to też jest wskazówka dla mnie.

Dzienx za wizytę.

Szczerze, myślę, że zabrakło mi maks jednego, dwóch tropów rzuconych gdzieś w tekście, bo obecnie moja interpretacja jest taka: 

Julia jest powodem przerażenia ludzi, których główny bohater uznaje za wariatów i ci wariaci chowają się w strachu właśnie przed nią. A Julia zrobiła coś w końcówce z kierowcą samochodu. Nie wiem na ile te wnioski są prawdziwe, bo nie wszystko się w nich zgadza, ale trudno mi było coś więcej ogarnąć z opka. 

Sen jest dobry, ale książki są lepsze

No zamysł miałem ździebko inny. Julię tu uczyniłem motywacją protagonisty, ale nie obsadziłem jej w roli złola(i). No i tyle, co mogę i powinienem zdradzić. Istnieje prawdopodobieństwo, że nie wykładam odpowiednio dużo informacji. Jest to prawdopodobne.

Hej, 

 

bardzo fajny klimat i zbudowane napięcie. Tekst jest krótki ,a wciąga jak diabli. Bardzo fajny motyw z klaksonem i Daszą w samochodzie, no i kłódki :). Ale uważam, że przydały by się jeszcze z dwa zdania, a przynajmniej ja bym to tak widział ;).

 

Klikam i pozdrawiam :)

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Rzadko czytam horrory. Twój przeczytałem w ramach rewizyty. Nie wystraszyłeś mnie. Moje rozumienie jest takie, że oficer w końcu uświadomił sobie, że za chwilę będzie ofiarą tych pozornie od niego zależnych nieszczęśników. Niestety, nie przejąłem się ich losem ani sugerowanym jego. Może to krótkość tekstu, a może moja nieczułość zwierzaka. Nie szukałem braków w tekście. Pewnie ich nie ma, bo nic mi nie zgrzytnęło. Czytałem z zainteresowaniem. :)

Badjaskier – czy przydałyby się jeszcze dwa, trzy zdania? Być może, nie wiem. Jeśli już, to gdzieś w połowie, może na wysokości ¾ tekstu, bo końcówkę na pewno taką chcę zostawić. Nie wiem, czy ta fonetyka z klaksonem jest udana. Mam co do tego wątpliwości. Dzięki za ciepły odbiór. Kłódki są w zasadzie najważniejsze.

 

Koala75 – dzięki za wizytę. Faktycznie na tej przestrzeni tekstu trudno wytworzyć efekt przejęcia się czyimś losem, choć pewnie się da. Oni sami się pozamykali w klatkach. Nie są uwięzieni. Świadomie wiodą taki podły los, odgradzając się od czegoś, co nadchodzi, a czego wolałem bliżej nie definiować, by zostawić pole do różnych interpretacji. Jednak tytułowe Boże Siedleczko macza w tym palucha.

Ja bym dodał, ale też nie wiem jakby to podziałało na tekst, zwyczajnie czegoś mi tu minimalnie brakuje, większej namacalności nadchodzącego zagrożenia ;) Ale klakson zadziałał na mnie, jak dla mnie potęguje uczucie niepokoju, wprowadza dyskomfort, szczegół ale dobrze pasujący do całości :).

"On jest dziwnym wirtuozem – Na organach ludzkich gra Budząc zachwyt albo grozę, Myli się, lecz bal wciąż trwa. Powiedz, kogo obchodzi gra, Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt? Tam nic nie ma! To złudzenia! Na sobie testujemy Każdą prawdę i mit."

Przeczytałam, wytężyłam rozum, ale zrozumienie, niestety, że zechciało się pojawić. :(

 

odpowiednio stymulowana Euglena Zielona… → Dlaczego wielkie litery?

 

by zbudować niezachwialny osąd… → …by zbudować niezachwiany osąd

Sprawdź znaczenie słów niezachwialny i niezachwiany.

 

 – Modrzew Dahurski – ponowił smutno olbrzym. → – Modrzew dahurski – ponowił smutno olbrzym.

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ajć. No tak. Ponawia się zarzut o zbytnią enigmatyczność. Już biorę się za błędy i tradycyjnie kłaniam się nisko.

Canulasie, a gdyby tak nadmierną enigmatyczność zastąpić porządną fantastyką?

Gdyby ci, którzy źle o mnie myślą, wiedzieli co ja o nich myślę, myśleliby o mnie jeszcze gorzej.

Ok. Przy drugim klaksonie domyśliłem się do czego to prowadzi, ale to nic. Tekst mi się spodobał. Ma fajny klimat i dobrze się go czyta. Poczucie zagrożenia rośnie, a taktowanie czasu rozładowującą się baterią telefonu świetnie się tu sprawdza.

regulatorzy – wyplenienie takich nawyków to raczej dłuższy proces, ale na okoliczność poczynionego gwałtu na interpunkcji oraz bezzasadne wielkie litery zaraz wyjdę przed bramę i ponapierdzielam baniakiem we asfalt. Niech wieś widzi jakiego chama ma za sąsiada. ;)

 

czeke – dzięki za odwiedziny. Dobrze, że jakieś elementy zagrały.

 

Cześć, Canulasie!

 

Tekst stoi klimatem. Tytułowe Boże Siedleczko intryguje i ewidentnie odciska piętno na historii i przedstawionych postaciach. Ogólnie fajnie budujesz napięcie, chociaż niekoniecznie nazwałbym to grozą. Ciekawie zarysowałeś też motyw zamknięcia/niezamknięcia w klatkach. Ten fragment skłania do przemyśleń.

 

Natomiast w ogólnym rozrachunku wydźwięk całego szorta mi chyba umyka. Już po lekturze poszukiwałem wsparcia w komentarzach, ale chyba jeszcze bardziej mi zagmatwały odbiór całości. I tak, jak poszczególne mini scenki czy obrazy mi się bardzo spodobały, tak nie mam najmniejszego pojęcia co chciałeś właściwie przekazać czy opowiedzieć ;(

 

Pozdrawiam serdecznie!

Jak opisał mnie pewien zacny Bard: "Szyszkowy Czempion Nieskończoności – lord lata, imperator szortów, najwspanialsza portalowa Szyszunia"

Właściwie to jedna scenka, jakby mały fragment wyrwany z czegoś większego. Historia wydała mi się dość prosta, ale to może ja czegoś nie dostrzegłem, jakiejś tajemnicy, czy głębi, którą widzą inni komentujący. Jedyne pytanie, jakie mi przychodzi do głowy, to to, czy ma jakieś znaczenie, że imiona i nazwiska brzmią z rosyjska i czemu poszukiwana kobieta nazywa się Diczevsky, a nie Diczevska. No i może jeszcze parę pytań by się pojawiło, jakby bardziej rozkminiać. 

Niektórzy badacze są zdania, że odpowiednio stymulowana euglena zielona może wyciągnąć nawet jeden IQ. Może i tak.

Bliskie powtórzenia, może uda się zmienić jedno może?;)

 

W każdym razie gościowi stojącemu w drzwiach wystarczyło pięć minut rozmowy, by zbudować niezachwiany osąd, że kmiot siedzący pod kratami okna nie wyciąga znacznie więcej.

Wiem, ze wyciąga jest stosowane do prędkości, albo zarobków, ale mimo to mi tu nie pasuje. Może osiąga?

 

 

Olbrzym miał niezwykle rozbiegany wzrok i roztaczał feromony niesprzątanego od pięciu lat akwarium. 

Poczułam to;)

 

Telefon w trybie oszczędzania nie przesadzał z mocą, ale osiem procent baterii stanowiło zrozumiały kompromis. Zwłaszcza że obecne tu kubły na kał i mocz nie zwiastowały elektrycznych gniazdek. Dwieście metrów za końcem końca świata.

 

Dałabym to wszystko do nowego akapitu, bo to nie są didaskalia dialogu.

 

– Jeśli chco bym dyndał, prosze badzo, ale tyko na tym pienknym dżewie.

 

Ale czemu drzewo przez ż? Bo mnie aż oko rozbolało.

 

Bardzo ładnie i klimatycznie, ale również nie wiem jak się skończyło;)

 

"nie mam jak porównać samopoczucia bez bałaganu..." - Ananke

cezary_cezary – Cześć. Chciałem po prostu pokazać, że on się wpieprzył w bagno i powinien skupić się na towarzyszce z auta, bo woła go ona nie tylko ze względu na zniecierpliwienie. Na początku tak, ale potem jej natarczywość zgrywa się z zapowiadaniem przez wariata z kąta Bożego Siedleczka.

 No i tak chciałem, chciałem, a wyszło… jak wyszło.

Dzięki za wizytex.

 

AP – tak, to jedna scenka. Gdybym znalazł taki tag (może był i mi przeleciał, tak bym otagował. Lubię zamykać shorta w obrębie jednej scenki. Inna sprawa czy umiem. No ale lubię.

A nazwisko… nie wiem. Nic się za tym nie kryje. Takie jej dałem. Mogę się mylić, ale chyba kobitki miewają nazwiska z taką końcówką.

 

Ambush – Hej. Dzięki za kolejne czyszczenie. Więc tak:

Powtórzenie umknęło. Przemyślę podmianę. Może się uda.

 Wyciąga-osiąga. Muszę to przemyśleć.

Tak, z tym akapitem racją. Zmienię.

dżewo jest tak celowo. Umyśliłem sobie (jako że on nie wymawia poprawnie), że będzie się czytało fonetycznie, jak: dżem. Dż-ewo. Ti nie ma błędu na linii Ż-Rz, ale może być zamysł nieudany.

 

 

 

Kurde, fajne to.

Zrozumiałem, że oficer trafił do jakiejś wiochy w poszukiwaniu zaginionej, potem okazało się, że w wiosce nikogo nie ma, oprócz tej trójki nieszczęśników, która sama się zamknęła w strachu przed czymś, co może ich dopaść. Ten klakson w pewnym momencie podpowiedział mi, że towarzyszka oficera wcale nie jest niecierpliwa tylko wzywa pomocy, bo coś jej zagraża. 

Czy tytułowe Boże Siedleczko ma coś wspólnego ze wspomnianym w tekście kościołem? Siedleczko kojarzy mi się z siedliskiem, więc Boże Siedleczko kojarzy mi się z kościołem. Nie wiem czy te enigmatyczne rymowanki wariata coś znaczą, bo chyba bardziej zaciemniają kwestię natury Siedleczka, niż rozjaśniają. Wariat mówi o tym, że śmierć Siedleczka sprowadzi nieszczęście na miasteczko, więc może tu chodzić o profanację? Z drugiej strony potem gada, że Siedleczko wije się w ukropie – ukrop to gorąc, wrzącą woda – nawiązanie do piekła i profanacji świątyni? Zmarzlina pęcznieje, mówi wariat – ogrzewa się, idzie gorąc z Bożego Siedleczka? 

Nie wiem, Canulasie, myślę nad tym. A myślę bo mi się Twój szort spodobał. A spodobał się, bo jest w nim groza, jest tajemnica, jest koszmar, który budzi strach w więźniach, ale go nie pokazujesz – to świetny zabieg, bo nienazwane i niepokazane często jest straszniejsze od pokazanego; odartego z tajemnicy. 

Z przyjemnością klikam bibliotekę i pozdrawiam serdecznie:)

Q

Known some call is air am

Hej

“Zrozumiałem, że oficer trafił do jakiejś wiochy w poszukiwaniu zaginionej, potem okazało się, że w wiosce nikogo nie ma, oprócz tej trójki nieszczęśników, która sama się zamknęła w strachu przed czymś, co może ich dopaść. Ten klakson w pewnym momencie podpowiedział mi, że towarzyszka oficera wcale nie jest niecierpliwa tylko wzywa pomocy, bo coś jej zagraża”. – dotąd 100% zgodności z zamysłem, a dalej tak 50-60%, więc też wysoko. Chciałem coś tu ukryć, ale z drugiej strony to tylko short. Ograniczone miejsce, ograniczone możliwości. U mnie chyba to połowa tych krótszych tekstów nie powinna podpadać pod shorty, a nie wiem, sceny? Nie zawsze, co już zostało zauważone, prezentuję puentę. No taki już feler, czy cuś.

Dzięki piękne za odwiedziny.

Pozdrox

Wyczerpująca się bateria w telefonie, podkreślająca zagrożenie, bo mrok to zło.

Dasza wzywająca pomocy na zewnątrz i błędna interpretacja, że każe mu się pośpieszyć.

Klimat przez wielkie “K”.

Jak to nie wejdzie do biblioteki, to tracę wiarę w NF.

 

Teraz pora na interpretację.

Trójka dziwolągów więźniów jest sługami “Bożego Siedleczka”.

Gdy kapitan Alex Markow wychodzi, na zewnątrz drzwi są jeszcze uchylone. Zamykany jest w momencie, gdy słyszymy “Klooonkk Klooonkk”. Trzy razy, bo jest troje pomocników złego. Może to nie były trzy cele, a trzy wejścia do klatki na środeczku.

Kobieta nie patrzy na zdjęcie, tylko kiwa głową, że rozpoznaje fotkę. Robi tak, bo słyszała imię wcześniej. Co więcej Julia to jej własne imię, siedziała na swoim plecaku. Trochę się zmieniła pod wpływem Złego(ściekająca twarz).

 

Pewnie mijam się z prawdą, ale dobrze się bawiłem, wymyślając taką interpretację.

W jednym masz rację (pozwolę sobie nie powiedzieć w czym). Reszta interpretacji jest ciekawa, wręcz zaskakująco. Nie myślałem o tym w ten sposób. W zasadzie rozgrzebałem to, rzuciłem wskazówki, pootwierałem drzwi i tyle. Czasem tak kończę, więc osoby, które sycą się tradycyjnym zakończeniem niekiedy mogą się odbić lub zawieść.

Interpretacja – petarda

Fajny klimat i dobrze napisane :)

 

Motyw z rozładowującą się baterią wzmaga napięcie. Otwarta końcówka trochę mnie zawiodła, nie ukrywam. Przy czym motyw z kłódkami bardzo dobry – składaniam się w kierunku intepretacji Outta Sewer, choć wolałbym, żeby to Twój tekst zbliżył mnie do tego co masz w głowie jeśli chodzi o zakończenie ;)

 

Jakaś pierdoła mi nie zagrała… o, tu:

W ole wno mnie obchodzi,

 

Również klikam, pozdrawiam.

No tak, już dostałem sugestie, że opko wygląda na urwane. Takie już niektóre mam.

Pierdoła, którą ukazałeś jest ciekawa. W zasadzie mi nie zgrzyta, ale jakby skupić się na tylko tych dwóch literach, faktycznie wyczuwalne pół-powtórzenie. Wątpię, żebym coś z tyy zrobił, bo mnie aż tak nie kłuje, ale kto wie. Wracając jeszcze do tego niedokończonego shorta. 

Mam taką serię one shotów z bohaterem detektywem-prekognikiem (trochę stylówka na Cnstantine’a i myślałem, żeby takie niedokończone strzały jak właśnie Siedleczko czy Paralenka użyć do większego opka w postaci podkładu czy retrospekcji. Czy to zrobię, nie wiem, bo mam dużo innych pootwieranych tekstów, ale zamysł ostatecznie nie umarł.

Dzięki wielkie.

Ukłonias.

Pierdoła, którą ukazałeś jest ciekawa. W zasadzie mi nie zgrzyta, ale jakby skupić się na tylko tych dwóch literach, faktycznie wyczuwalne pół-powtórzenie. Wątpię, żebym coś z tyy zrobił, bo mnie aż tak nie kłuje, ale kto wie. Wracając jeszcze do tego niedokończonego shorta.

Po prostu się na tym chwilę zatrzymałem, wróciłem wzrokiem. Nic wielkiego. Nie ma to żadnego znaczenia dla całego tekstu. Niemniej gdyby to był jakiś kluczowy moment, dialog, cokolwiek istotnego pewnie by mi bardziej przeszkadzało.

 

i myślałem, żeby takie niedokończone strzały jak właśnie Siedleczko czy Paralenka użyć do większego opka w postaci podkładu czy retrospekcji

Z chęcią przeczytam.

Dzięki, ale to melodia przyszłości. 

Hej!

 

ten szybko dodał: to Boże Siedleczko wije się w ukropie.

Tu półpauza: dodał: – To Boże

 

Cuda techniki za półtorej wypłaty, przegrywające z najzwyklejszą świecą.

W punkt.

 

Poza tym – intrygujące, mroczne i czytałam z ciekawością. Boże Siedleczko w opuszczonej wiosce, ludzie ukryci w klatkach – jakie to przewrotne, fajnie, że na koniec mówią, że nie są zamknięci, a sami ukrywają się w celach. Ma to sens, jeśli stwór jest czymś w rodzaju potwora i nie potrafi zdobyć klucza ani nawet czatować pod celami, żeby ich przetrzymać głodem.

Poszukiwania Julia to raczej kobieta z klatki, bo kiedy przybysz wchodzi, mamy opis:

– Jest tu ktoś jeszcze? – zapytał przybysz

i dalej nie pada nic o tym, że jest oficerem. A tu nagle:

– Wypuścisz nas, oficerze? 

Nowy głos. Kobiecy. Zachrypnięty.

Głos jest zachrypnięty, sama kobieta przypomina szkielet i ma inną twarz. Więc stąd oficer mógł nie poznać Julii. A jeśli ona słyszy, że jej szuka to kiwa głową, że ją zna, nawet nie patrząc na zdjęcie.

 

Tylko nie wiem, skąd te gadki o łańcuchu, jakim łańcuchu? Byli w celach, ale co ma do tego łańcuch? Bo jedyne informacje o nim są w tych zdaniach:

– Spójrz na łańcuch, oficerze.

– Miałeś spojrzeć na łańcuch, oficerze.

Niewzruszona, nakazała, by obejrzał łańcuch. 

 

Alex za późno orientuje się, że Boże Siedleczko może dopaść kogoś w aucie…

Tekst klimatyczny i taki o małym miasteczku, gdzieś daleko na skraju innej rzeczywistości.

 

Pozdrawiam i klikam,

Ananke

Boże Siedleczko, podobnie jak Paralenka miały być podkładem startowym (retrospekcją) w dłuższych tekstach Franka Aye.

Czy je tam wepchnę, nie wiem.

Czy poprawię błędy, tak jutro.

Czy jestem wdzięczny, ogromnie…

 

Czy kobita, to Julia? – tak daleko jesteśmy (2 strona chyba) więc pewnie nikt nie zajrzy, zatem… możliwe :)

Co do łańcucha, to już bardziej złożone, ale nie ma sensu szukać chyba.

 

Canulasie, ale przy dodaniu komentarza, opowiadanie ląduje na głównej w „najnowszych komentarzach”:

https://www.fantastyka.pl/komentarze

Ja zazwyczaj otwieram stronę w taki sposób, wtedy widzę, kto mi odpisał. ;) 

Łańcuch nie da mi spokoju, ale przez brak podpowiedzi w tekście uznałam, że łańcuch musi być gdzieś blisko oficera, bo słychać odgłos, a i Julia zwraca na to uwagę, żeby spojrzał. Bo łańcuch się… rusza? Napręża? Przesuwa, a na jego końcu coś widać? Oczywiście brak podpowiedzi może znaczyć, że sam oficer ma łańcuch na nogach, tylko o tym nie wie, a oni chowają się przed nim. ;) 

Sporo tu ciekawej nadinterpretacji. Czego to się można o własnym opku dowiedzieć :)

Magia opowiadań. :D

Żyją własnym życiem jak tylko wypuścisz je w świat…

Ciężkie, lepkie i duszne.

Niby krótkie, ale czytałem wiele akapitów po kilka razy.

Muszę o tym pomyśleć jeszcze, może wpadnę jeszcze coś dopisać.

 

teksty publikuję również na www.zygisonar.com

Nowa Fantastyka